-Cześć Ly. - odezwał się cały w skowronkach.
-Nie mów tak do mnie.
-Co tam słychać Ly. - szerszy zaciesz.
-Kretyn.
-Nawet nie dałaś żadnego znaku, że dojechałaś cała i zdrowa.
-Po co mam dodatkowo bulić ?
-Może po to, żebyśmy się nie zamartwiali.
-Nikt wam nie każe się o mnie martwić.
-Ale się martwiliśmy.
-Niepotrzebnie. Jak widzisz dojechałam cała i zdrowa.
-Teraz to wiem, ale przez ostatnie parę dni rodzice odchodzili od zmysłów.
-Ja ich nie rozumiem.
-A oni ciebie, kotek. - mocno zaakcentował ostatni wyraz.
-Ja ci dam zaraz "kotek". - naśladowałam młodszego brata przy mówieniu ostatniego wyrazu.
-Skoro już jesteśmy przy tym temacie to nie sądziłem, że w Londynie zaprzyjaźnisz się z "takimi osobami'. - teatralnie przewrócił oczami i zrobił cudzysłów w powietrzu.
-Z nikim się nie zaprzyjaźniłam, nie po to tu przyjechałam.
-Tsa. Wcale. Wszystkie angielskie tabloidy huczą o twoich wybrykach. Ale najciekawsze w tym wszystkim jest to kim oni są. Przecież to nie twój gatunek. Popowi chłopcy ?
-To oni się do mnie przyczepili. - ogarnęłam o czym mówił, a raczej o kim. - Nawet ich nie znam, nie słucham ich muzyki. Aż tak się nie zmieniłam.
-Znając ciebie to pewnie nawet ich nie wygooglowałaś.
-Chora bym była.
-No właśnie.
-A mam jeszcze takie pytanie. Co mój braciszek robił na brytyjskich portalach plotkarskich ?
-Wiedziałem, że jak tam przyjedziesz to narobisz ambarasu przy swojej osobie.
-Ambarasu ? Co to za wyraz ?
-Polski. - zaśmiał się. - To widzimy się za tydzień ?
-Chyba tak.
-Chyba ? - zapytał podejrzliwie.
-Tak. - powiedziałam ostro. - Nie mam czasu. Muszę kończyć.
-W takim razie pa.
-Cześć. - rozłączyłam się i zamknęłam laptopa.
Brązowa czupryna brata zniknęła i zostałam znowu sama. Miał być wypad bez rodziny, ale zawsze jakaś ciumcia malinowa się znajdzie i da o sobie znać. No nic. Zjadłam śniadanie i wróciłam do oglądania telewizji, nie wiem po co włączyłam wcześniej laptopa. Poprawiłam makijaż, ubranie i zapakowałam się do mojej ulubionej torebki.
-To wasza narodowa tradycja ? Wpadanie na ulicy w osoby ? - zapytałam go z nutką złości w głosie.
-Amelia. Przepraszam. Nie zauważyłem cię.
-Miło.
-Gdzie się wybierałaś ?
-Na miasto.
-Mogę pójść z tobą ? - niepewnie zapytał.
-Co byś zrobił gdybym ci powiedziała, żebyś sobie poszedł ?
-Poszedł bym sobie.
-W takim razie odejdź.
W jego oczach zobaczyłam smutek, ale nie kłócił się ze mną. Jak powiedział tak zrobił. Odszedł i zniknął w jednej z uliczek. Założyłam słuchawki, poprawiłam okulary i z muzą w głowie ruszyłam przed siebie, zostawiając za sobą hotel. Spacerowałam tak po mieście i przyglądałam się jej architekturze. Nie powiem, że mnie to potwornie interesowało, ale lubiłam tak czasami popatrzeć, szczególnie na stare kamienice. Czasami je fotografowałam, ale nie tym razem. Szłam tak wzdłuż szeregu odrestaurowanych kamieniczek, gdy nagle ktoś mnie zawołał, odwróciłam się w poszukiwaniu jakiejkolwiek krzyczącej osoby, nikogo takiego nie zauważyłam i zrobiło mi się głupio, że stoję na ulicy i się rozglądam, nawet się na siebie wkurzyłam, wyjęłam paczkę papierosów z torebki i zapaliłam jednego. Ruszyłam dalej paląc papierosa.
-Amelia ! - znowu usłyszałam krzyk, tym razem rozejrzałam się dyskretniej, żeby nie narobić sobie wstydu i jakieś 10 metrów dalej po drugiej strony ulicy zobaczyłam Max'a machającego w moją stronę z tarasu jednego z barów. Podniosłam do góry kciuk i ruszyłam na pasy, przeszłam na zielonym świetle, ale za nim ono nastąpiło zdążyłam już spalić całego papierosa, wyjęłam miętówkę i przeszłam na drugą stronę.
-Cześć ! - Max był cały w skowronkach.
-Hej. - znowu mój głos był bez uczuć.
-Dołączysz do nas ? Siedzimy sobie wszyscy przy piwie.
-Tak w zasadzie to mogę.
-To zapraszam. - ponownie się uśmiechnął i puścił mnie w drzwiach pierwszą.
Weszłam do knajpki i Max zaprowadził mnie do stolika przy którym były dziewczyny i chłopaki.
-Hej wszystkim. - powiedziałam i usiadłam obok . . . . nie pamiętam jego imienia, ale obok siedziała jego dziewczyna Nareesha, bodajże, dalej Kelsey i Tom, który się do mnie szczerzył od samego początku mojej wizyty tutaj, a na przeciwko mnie Loczek, Łysy usiadł obok mnie. Oczywiście z zacieszem na całą twarz. Kogoś mi brakowało. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia.
-Co chcesz do picia ? - zapytał Tom.
Wzięłam do ręki kartę i zaczęłam przeglądać ich procentowe propozycje, moja ciekawość przykuła jedna pozycja.
-Ciekawy wybór. - skomentował to Max zaglądający mi przez ramię do karty.
-Kazał ci ktoś tu zaglądać ? - ścięłam go wzrokiem zza karty, a ten się szeroko uśmiechnął i zamówił mi drinka.
-Siva. - Tom rozpoczął z kimś rozmowę, ale nie skojarzyłam do kogo mówić. - Nathan odpisał ?
-Nie, jeszcze nie. - odezwał się chłopak obok mnie, czyli chłopak Nareeshy miał na imię Siva, okey.
-Widziałam go dzisiaj. Jakoś przed godziną. - powiedziałam sącząc drink, czyli już wiem jak ma na imię, pozostał mi jeszcze bezimienny Loczek, ale nim zajmę się później.
-Widziałaś go ? - zapytał Tom.
-No tak. Wpadłam na niego jak wychodziłam z hotelu. Ja nie wiem czy wy Brytyjczycy macie oczy w dupie, czy specjalnie wpadacie na niewinne osoby.
-No dzięki. - skomentował Max.
-Nie ma za co. - spojrzałam na niego.
-Mistrzyni ciętej riposty. - zabrał głos Loczek.
-Jeżeli chodzi o cięcie to ono przydałoby się tobie, bo masz za długie kłaki. A jeżeli chodzi o moje wypowiedzi to mówię tylko prawdę, a że jest taka, a nie inna, to już nie moja wina.
Zatkało wszystkich.
-Co tak nagle ucichliście ? - zapytałam z kpiącym tonem w duchu się śmiałam. - Wy macie zawsze tyle do powiedzenia.
-Tak w zasadzie to ja z Nareeshą nie powinienem się za to obrazić, bo pochodzimy z Irlandii, więc nie jesteśmy Brytyjczykami, ale używasz mocnych słów. - dodał od siebie . . . . Siva.
-To nie strzelajcie focha jak panienki. - pokazałam na chłopaków, ale ominęłam dziewczyny. - Wy kochane jesteście pod bezpiecznym parasolem. - zwróciłam się do nich.
-Mam ci za to podziękować ? - zapytała Kels.
-Nie musisz. - wymieniłyśmy spojrzenia, robi się spięcie.
Podczas naszych "miłych" spojrzeń z dziewczyną Tom'a do knajpki wszedł Nathan.
-Nathan ! Coś długo ci zeszło. Czyżbyś się zgubił ? - skierowałam słowa do nowo przybyłego.
-Co ty tu robisz ? - zapytał z gniewem i smutkiem w głosie, jest łatwym kąskiem, a takimi lubię bawić się najbardziej.
-Siedzę i piję pysznego drinka.
-W towarzystwie moich przyjaciół ?
-Jak mnie wam moich również. Czyżby twoja pamięć zawodziła ? Sami chcieliście mnie ze sobą zaprzyjaźnić, na siłę. Może się mylę. - mordercze spojrzenia, lecz jego z nutką smutku, a może strachu.
-Pozwól, że tego nie skomentuję.
-No tak lepiej nie powiedzieć nic, niż wyjść na idiotę. - powiedziałam i po chwili dodałam. - Och zapomniałam, że ty się o to nie musisz martwić. W oczach społeczeństwa jesteś dziwakiem.
-Wyjdź stąd.
-Oooo malutki Nath się zezłościł ? Żebyś się nie siusiał, bo trzeba będzie zadzwonić po mamusie. - mówiłam troskliwym tonem.
-Jeszcze kiedyś pożałujesz za swój cięty język.
-Prędzej ty wyjdziesz spod spódnicy mamusi niż ja za coś beknę. Och znowu się zapomniałam. Ty jesteś do niej przywiązany pępowiną. - słodkie oczka, w młody już cały buzował. - Tylko się nie rozpłacz. - powiedziałam twardym, oschłym głosem, położyłam należną kwotę za drinka na stół i przecisnęłam się między Max'em w celu opuszczenia tej jakże nieciekawej lokalizacji.
-Gdzie idziesz ? - otrzeźwiał Max.
-Jak najdalej od was. Jeszcze jego - wskazałam na Nathan. - dziwactwo dosięgnie mnie, a nie chcę być takim idiotom jak ten oto osobnik.
Och jaki on był wściekły. W środku aż skakałam z radości, nie bawiłam się tak od dłuższego czasu.
-Nie wiem do czego dążysz, ale przestań ! - łysy mówił ostrym kategorycznym głosem, ale mówił cicho, tak że słyszały go tylko osoby z najbliższego otoczenia.
-Rezygnować z takiej zabawy ? - szeptałam mu do ucha. - Nigdy. - odwróciłam się i zostawiłam ich samych.
Nigdy bym nie sądziła, że mój wyjazd do stolicy Wielkiej Brytanii będzie aż tak ciekawy i zabawny. Chciałam się zabawić, ale nie przypuszczałam, że będę się bawić tak dobrze. Znowu nabrałam ochoty do życia, a to był główny cel tutejszej wizyty. Aż odechciało mi się wyjeżdżać.
Hej! Obiecałam, więc jest :) Już myślałyście, że Amelia się ustatkuje, a tu takie rzeczy wygaduje :P Nie ma to tamto. To charakter, a jego jest już trudno zmienić po 19 latach. Nie mówię tak, ale i nie mówię nie. Może złagodnieje :D To do . . . piątku ??
Ale styrała biednego babynatha a ja cały czas sie chichram z tych tekstów heh. poczekam do piątku
OdpowiedzUsuńSzczerze? To trochę mnie znudziła chwila jak 'bawiła się' Nathanem. Rozumiem taki ma charakter, ale to chyba również zależy od jej humoru.
OdpowiedzUsuńNie piszę tego w złej intencji, ale wiem, że każdej blogerce zależy na opiniach, jakie by one nie były ;)
Jeśli tu Max ma podbić jej serce to musi bardziej się starać, wiecej mówić. W ostatnim rozdziale ruszyło trochę do przodu. Niech tego nie traci! ;D
Mogę poczekać nawet tydzień! Są wakacje, więc idź się nimi ciesz na słońcu! Będę czekać! ;**
Biedny Nathan. Zjechala go na rowno...
OdpowiedzUsuńJak dla lnie to zbyt mocno. No ale nic... rozdzial boski i czekam na nexta :)
the-boys-wanted.blogspot.com
Hahahaha <3 Kocham jej teksty :D Mimo, że czasami sa cholernie ostre i chamskie ;D
OdpowiedzUsuńAle no cóż, dziewczyna się bawi ^^
Nathana tak zjechała, że aż mi się go szkoda zrobiło xD Ale swoją drogą, sam mógł się odszczeknąć, a nie siedzieć cicho :P
Czekam na pięteeeeeek <3 :)
O nie!
OdpowiedzUsuńMojego Nathana tak obrażać?! ;)
Jak tak można?!
Ciekawe,co dalej zrobisz...
Max, Tom, Nathan... Trochę tu namieszałaś, ale tak trzymać! ;*
woho. jakie spiecie. Amelia vs Kelsey . Ale i tak uważam ze Amelia zbyt ostro jeździ po nich, tym bardziej ze oni nie daja jej do tego powodow. No z tym Nathem to trochę przegiela laska ;/.
OdpowiedzUsuńale może spokornieje , zobaczymy ...
Maaaaaaax rusz dupe i zacznij dzialac ! niech tez po niej pojeździ, a co ! ;D
do następnego ;*
czytam twoje dwa blogi które są genialne i mam taka małą propozycje skoro na tamtym blogu rozdziały pojawiają się w poniedziałki środy i piątki to tu moze we wtorki i czwartki?
OdpowiedzUsuń