piątek, 5 lipca 2013

Section 9.

   Po opuszczeniu knajpy z tym całym boysbandem - co w ogóle za nazwa - zapaliłam papierosa i zadowolona z siebie szłam przed siebie. No tak, każdy piątek jest fajny, a ten jest najfajniejszy. Z uśmiechem w środku i zapalonym papierosem szłam przez londyńskie ulice w poszukiwaniu jakiegoś sklepiku, gdzie mogłabym kupić shake. Gdy takowy odnalazłam okazało się, że nie ma waniliowych, więc szukałam dalej. I znalazłam, teraz spacerował po Londynie z pysznym napojem w ręku. Po raz pierwszy byłam górą w tym mieście. I nie ukrywałam swojego zadowolenia, szłam z podniesioną głową i nie przejmowałam się kompletnie niczym, zadzwonił mój telefon. Nie rozpoznałam numeru, ale ktoś dzwonił z UK.
-Słucham.
-Gdzie do cholery jesteś skoro nie ma cię w hotelu ?!
-O co jesteś moja niańką ?!
-Czy ty masz jakiekolwiek uczucia ?!
-Nie spinaj się tak, bo ci żyłki na czaszce wyjdą i będziesz brzydko wyglądał.
-Odpuść sobie i zacznij być człowiekiem, a nie chodzącą maszyną bez uczuć ! Nie znam cię i nie wiem dlaczego jesteś taką suką, ale mogłabyś czasem wyrazić odrobinę taktu i nie trajkotać tak swoim jęzorem na prawo i lewo. Ludzie mają uczucia. !
-A ja ludzi mam w dupie i nikt, a w szczególnie ty nie będzie mi prawił kazań !
-Przydałby ci się porządne kazanie, może wtedy coś by ci wpadło do ten główki !
-O to się nie martw. - powiedziałam, nie krzycząc tak jak do tej pory.
-Co tak słabo ? Brakuje ci siły ? Nie dowalisz mi jakimś tekstem ? Czyżbyś wyszła z wprawy ? ! No słucham wyżyj się na mnie. Wyrzuć mi cokolwiek. Ty to tak bardzo lubisz. !
-Nie. Dzwoń. Do. Mnie. Nigdy. Więcej. - syknęłam do telefonu akcentując każdy wyraz i się rozłączyłam.
   Najpierw próbuje się do mnie dostać, zaprzyjaźnić ze mną, spędzamy wspólnie dzień, a później prawi mi kazanie. Niedoczekanie jego. Nie tym razem. Nikt mnie nie zrazi, nikt i nigdy. Weszłam do jakiegoś baru i zamówiłam sobie coś mocniejszego. Jedna kolejka, druga i po trzeciej zrezygnowałam. Wracałam do hotelu, na dzisiaj koniec wrażeń. Po drodze zjadłam wcześniejszą kolację. Szłam tak wpatrzona w drzwi budynku, bo chciałam się znaleźć już w swoi malutkim pokoiku, ale nie mogło być tak pięknie.
-Witam. - przede mną wyrósł Max.
-Przypomniałeś sobie o czymś czego nie powiedziałeś mi przez telefon ?
-Czekałem na ciebie. - o dziwo nie podnosił głosu.
-Niby po co ? Chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy.
-O to chodzi, że nic. Masz nie zbliżać się do Nathana, bo jak jeszcze raz dowiem się o takim wybryku to tego pożałujesz.
-Grozisz mi ?
-Ostrzegam.
-I co mi zrobisz ? Pobijesz ?
-Gdybyś była facetem już dawno bym to zrobił.
-Czyli to, że jestem kobietą czyni mnie gorszą ?!
-Nie dramatyzuj, nie chcę scen.
-Sam do tego drążysz, kotek. - kpiłam z niego.
-Ja tylko ostrzegam.
-Myślisz, że odpuszczę, że się ciebie boję ? Nie znasz mnie i moich zdolności. Gówno o mnie wiesz.
-Myślisz ? Znam cie lepiej niż ty. Handel narkotykami, liczne kradzieże, bójki, picie alkoholu, mimo że nie byłaś pełnoletnia. Ile razy trafiłaś do szpitala, bo wzięłaś więc niż można ?
   Po prostu mnie zatkało. Mnie. Amelie Wyszczekaną Kwiatkowską. Takie rzeczy mi się nie dzieją. Za dużo o mnie wiedział, pytanie brzmi skąd to wiedział. Zebrałam w sobie całą złość oraz gniew i przywaliłam mu z całej siły z liścia. Aż się odwrócił, a z nosa poleciała krew, poczułam w oczach łzy, ale na szczęście miałam okulary.
-Trafiłem w czuły punkt, kotek. Spójrz tylko na Nathana, a twoi rodzice się o wszystkim dowiedzą. Chcesz tego ?
   Wyminęłam go i weszłam do hotelu. Czyli nawet tutaj, w innym państwie musiałam czuć lęk, musiałam być zastraszana. Moi rodzice nie mogą dowiedzieć się o sprawie z narkotykami, nigdy. Zawiodą się i zostanę totalnie sama. I akurat ten dupek musiał się dowiedzieć tych rzeczy, ale skąd on je wiedział. Musiał być ktoś, kto chciał mi zaszkodzić. Tylko, że takich było na pęczki i nawet gdybym próbowała się dowiedzieć kto to był i tak bym się nie dowiedziała. Siedziałam tak na łóżku, gdy spojrzałam na czerwoną i opuchniętą dłoń. Piekła niemiłosiernie, ale byłam zadowolona z efektu końcowego, przynajmniej wiem, że Łysy o mnie nie zapomni.
   Weszłam pod strumień zimnej wody z nadzieją, że ochłodzi mój temperament i złość na samą siebie o moje wcześniejsze życie. Mimo, że to rzuciłam to nadal się za mną ciągnęło. Nie tak łatwo było się tego pozbyć. Przez te 19 lat zdążyłam tak spieprzyć sobie życie, że równie dobrze mogłam bym już umrzeć. Ale najwidoczniej miałam jeszcze coś do zrobienia na tej planecie skoro nadal tkwiłam w tym ciele. Wyszłam spod prysznica i stanęłam przed lustrem. Pod oczami miałam czarne ślady po makijażu, które nie wyglądały zachęcająco. Wzięłam płatek kosmetyczny i zmyłam pozostałości kredki i tuszu. Wyglądałam jak nikt. Bezosobowa postać żywiąca się zanieczyszczonym powietrzem w atmosferze. Osoba obok, której przeszłabym obojętnie. Spadające krople wody z włosów, które już zdążyły się skręcić potęgowały to, że  wyglądałam żałośnie. Jeszcze tylko tydzień i wracam do Polski. Nareszcie. Miałam już dosyć mojej wizyty w Anglii, z której tak bardzo się cieszyłam. Wytarłam się i wysuszyłam włosy nawet ich nie prostując, było mi obojętne jak wyglądam i tak pewnie zaraz położę się w kimono i tyle mnie będzie widać. Od wypitych wcześniej procentów rozbolała mnie głowa. Wyszłam z łazienki ubrana w koszulkę z krótkim rękawem do połowy ud i z torby wyjęłam tabletki na ból głowy, wzięłam od razu dwie i popiłam wodą z butelki. Położyłam się w łóżku, które wydawało mi się w tamtym momencie ogromne i zakopana pod pościelą czekałam na sen, ale ten jak na złość nie przychodził. Jak by nie patrzeć było jeszcze wcześnie, bo po 20. Włączyłam telewizor i beznamiętnie się w niego wpatrywałam. Około 21 zadzwonił hotelowy telefon, podniosłam słuchawkę.
-Ma pani gościa.
-Kogo ? Późno jest.
-Przedstawił się jako Tom i bardzo nalega na spotkanie z panią.
-Niech go pani do mnie nie wpuszcza.
   Odłożyłam słuchawkę i wróciłam do łóżka. Po chwili zadzwoniła moja komórka, Tom.
-Mam ci dobitniej powiedzieć ? - zapytałam obojętnym tonem, mimo że chciałam żeby wyszło to ostrzej; już nawet głos nie był mi posłuszny.
-Ale ja nalegam. Padły niepotrzebne słowa i teraz chcę cie za nie przeprosić. Max to świnia, ale troszczy się o Młodego.
-Nie dziwię się mu. - znowu beznamiętny ton, jak ja tego nienawidziłam.
-Ale pozwól mi wejść.
-Dobranoc. - rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.
   Wpatrywałam się ekran telewizora próbując rozszyfrować co oglądam, nie byłam pewna czy to reality show czy film, gdy ktoś na chama wbił do pokoju, przyznam, że się przestraszyłam, bo kto to mógłby być ? Terrorysta ?
-Muszę pamiętać o zamykaniu drzwi. - powiedziałam.
-Liczyłem na to, że będą otwarte. - lekko się uśmiechnął.
-Nie może pan tak wchodzić bez zaproszenia do pokoi. - zobaczyłam recepcjonistkę w drzwiach. - Musi pan wyjść.
-Niech zostanie. Przepraszam za kłopot. - zwróciłam się do recepcjonistki, ta tylko spojrzała na mnie upewniając się czy na pewno tego chcę, po czym wyszła zamykając drzwi.
-Nie spodziewałem się po tobie tego, że o 21 leżysz już w łóżku. - dosiadł się na brzeg łóżka.
-Ja też.
-Z twojej twarzy nigdy nie można rozczytać co czujesz. Ale bez makijażu i prostych włosów wydajesz się smutna i zagubiona. Taka niewinna. Chyba się tak czujesz. Oszukana.
   Zaszczyciłam go wzrokiem, bo jakby nie patrzeć mówił prawdę.
-Max się nie spisał. Jest porywczy to prawda, ale zrozum go. Martwi się o Młodego.
-Ty też mnie prześwietliłeś ? - musiałam się dowiedzieć.
-Musieliśmy.
-Po co ?
-Dla własnego bezpieczeństwa. Inaczej nie moglibyśmy przebywać z tobą sam na sam.
-Ale ja tego nie potrzebuje.
-Kiedyś mieliśmy występ w jednym ośrodku, gdzie była trudna młodzież. Oni byli tacy sami jak ty. Zagubieni. Staraliśmy się im pomóc i paru osobą to spotkanie dało do myślenia. Poznaliśmy ich historie i wciągnęliśmy ich z powrotem do gry.
-I ze mną też chcecie to zrobić ?
-Staramy się, ale z nimi było łatwiej. Ty masz niezłą gadane. - lekko się zaśmiał. - Max popełnił błąd.
-Jak każdy. - gapiłam się w ścianę naprzeciwko analizując rozmowę.
-No właśnie. - dodał po chwili chłopak. - Nie liczę na to, że od razu mu wybaczysz, ale na to, że nie urwiesz z nami kontaktu.
-Ale to nie ma sensu. - przerwałam mu i patrzyłam się w jego oczy. - Za tydzień stąd wyjadę i tyle po mnie będzie. Nigdy więcej mnie nie spotkacie. Dlaczego tak bardzo chcesz żebym was raniła ? Lubisz to ? - byłam bliska krzyku.
-Nareszcie twoja twarz pokazuje jakieś emocje. Jesteś zła.
-Owszem.
-Nie dziwię ci się. Daj sobie pomóc.
-Nie chcę pomocy, chcę spokoju i chcę żebyś stąd wyszedł i nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu. - syczałam.
   Wpatrywaliśmy się tak w siebie wpatrzeni, gdy po chwili Tom wstał.
-Mogę wyjść, ale wrócę. - zamknął za sobą drzwi, a ja szybko je zamknęłam.
   No to świetnie. Chcą wojny to ją dostaną.


Hej! Po pierwsze chciałam wam powiedzieć, że przeżyłam dzisiaj szok. Po parudniowej nieobecności na tym blogu wchodzę i patrzę 7 kom. Aż mnie zatkało :) Mam nadzieję, że to nie była jednorazowa akcja ?? :D Kochany Anonimku co do twojej propozycji to raczej tego bloga będę prowadziła bez żadnych narzuconych dni. Ale nie bój się, zawsze będę informowała kiedy dodam next'a :) Co do rozdziału to powiem tylko tyle, że go nie lubię, bo Am kłóci się z Max'em i ciężko mi się to pisało, ale ten rozdział musi się pojawić, by ciąg dalszy opowiadania miał sens. Tak więc nie bójcie się, mam konkretne plany co do przyszłości naszej Melki :) To do niedzieli, bo będzie krótki rozdział :***

5 komentarzy:

  1. Jooooo ;o
    Kolejny krok w przód, ale i pół w tył. Narkotyki! Mała co ty robiłaś jako dziecko? Piaskowca Ci się znudziła?xD Nie tak tylko ;P (to do Ameli było, jakby kto nie kumał) Dziewczyna zrozumiała swój błąd, a przeprosi? Mam nadzieję, że tak i wszystko bedzie dobrze i bedzie słodko i funny!
    Do niedzieli ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. "Chcą wojny to ją dostaną." - to brzmi złowrogo.
    Co ty tam wymyśliłaś? xD
    Max czy Tom? Jak to będzie?
    Do niedzieli ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. "Chcą wojny to ją dostaną." - to brzmi złowrogo.
    Co ty tam wymyśliłaś? xD
    Max czy Tom? Jak to będzie?
    Do niedzieli ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ułah, aż nie wiem, co powiedzieć :P
    Bo czytałam ten rozdział i moim skromnym zdaniem był po prostu genialny ;)
    Mimo, że Amelia była jak zwykle 'charakterna', to udało się w jakiś sposób chociaż trochę ją złamać, jednak ma ludzkie uczucia! :D haha :P
    Aj, wkurzony Max huhu ^^ Ale z liścia ładnie dostał o.O
    Przeszłość Melki jak widzę nie była ciekawa... Ale cóż, Tom jeszcze wróci, więc mam nadzieję sprowadzą ją na właściwe tory ^^

    Ps. W odpowiedzi na Twój komentaz u mnie - cieszę się, że wpadłaś i przeczytałaś :)) Postaram się na TT, ale nie obiecuję, bo ja go mam, ale nie korzystam i nawet nie wiem jak działa :P Więc jak coś, będę Ci nabijać komentarzy i robić spam pod rozdziałami, że napisałam nowy :P

    Czekam na niedzielę na rozdział Twój :D Akurat bede po egzaminach w końcu z LEKKĄ głową ;D No to nie przedłużam, do napisania! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejc.... bardzo fajne. tylko szkoda mi nie tylko dziecwyny, ale rowniew i chlopakow. Czekam z niecierpliwoscia na next

    the-boys-wanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń