niedziela, 25 maja 2014

Section 69.

-Am !
-Daj mi spokój. - mocniej wtuliłam się w swoją poduszkę próbując zmusić nachalnego gościa do odejścia.
-Ale obiecałaś.
   Czy to była Nicola ? Powoli do mnie dochodziło wszystko. Otworzyłam oczy, za oknem było jeszcze ciemno, a jakieś małe rączki ciągle mnie niecierpliwie szturchały. Odwróciłam się do niej twarzą.
-No nareszcie. - spojrzałam na jej naburmuszoną minę.
-Wybacz zapomniałam.
   Zrobiłam jej miejsce obok mnie i zaczęłam robić, będąc jeszcze na jawie, jej ulubioną fryzurę z warkocza. Przełożyć i dobrać – powtarzałam w myślach jak mantrę, bo czym prędzej chciałam znowu się położyć.
-Która jest godzina ? - zapytałam pół przytomna.
-Dziesięć po siódmej.
-Kto cię wiezie do szkoły ?
-Pojadę z Gosią i jej mamą.
-Mama wstała ?
-Tak, ale wygląda tak samo jak ty.
-A tato ?
-Śpi.
-Olly jeszcze jest ?
-Tak.
-Gotowe. - powiedziałam po zakończonej pracy. - Miłego dnia.
-Dobranoc.
   Dziewczynka wyszła cicho zamykając drzwi, a ja bezwładnie opadłam na poduszki momentalnie zasypiając.

Oczami Nathana.

   Od razu po przebudzeniu się spojrzałem na telefon, który wskazywał godzinę 9:23, czyli w Polsce była 10:23. Potarłem twarz i zmierzwiłem włosy. Głowa mnie nieco bolała po wczorajszym piciu, ale nie miałem kaca, bo niby po czym ? Nie wiem dlaczego, ale mój wzrok, po podniesieniu się do pozycji siedzącej na łóżku, powędrował na oparcie łóżka pobudzając tym moją pamięć. Od razu przypomniał mi się lekki i przyjemny zapach Amelii, jej chłodne ciało i miękkie usta. Moje zmysły od razu jakby powróciły do tego zdarzenia i na opuszkach palców poczułem jej ciało, a na karku jej dotyk. Przymknąłem nieco oczy próbując jakoś doprowadzić się do porządku. Szybko wstałem i sięgnąłem do walizki. Wyjąłem czyste i świeże ubrania, wyszedłem na korytarz, ale nie mogłem powstrzymać się przed zajrzeniem do jej sypialni. Ciekawiło mnie czy już nie śpi. Zapukałem ledwo słyszalnie po czym cicho wszedłem do środka. Dzisiaj nie padał śnieg. Amelia leżała spokojnie na łóżku z zamkniętymi oczami. Nie mogłem się powstrzymać przed podejściem do łóżka. Spała tak spokojnie i dziecinnie. Dotknąłem jej policzka, a ta cicho mruknęła. Patrzyłem tak jeszcze na nią mając przed sobą obrazy z poprzedniego wieczoru. Po dłuższej chwili postanowiłem wyjść póki nikt mnie tu nie widział.
   Wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Intensywny zapach mojego żelu mnie nieco ocucił. Wytarłem włosy w ręcznik, ale bałem się, że suszarka może obudzić dziewczynę, więc nie suszyłem włosów. Ubrałem się i zostawiłem swoje kosmetyki w łazience, a ręcznik przewiesiłem przez grzejnik. Wyszedłem i zszedłem na dół. Zastanawiałem się dlaczego jak tak cicho. Rodzeństwo Amelii pewnie jest w szkole, ale co z jej rodzicami ? Jakoś nie chcę mi się wierzyć, że jej ojciec po wczorajszym piciu poszedł do pracy, ale może jego żona ?
-Halo ? - wszedłem do pustej kuchni, a następnie do opustoszałego salonu.
   Nigdzie nikogo nie była, a ta cisza mnie przerażała. Skoro nie było żadnej żywej duszy, Amelia spała i nie miałem najmniejszego zamiaru jej budzić, a kiszki grały mi marsza z głodu, postanowiłem pójść do kuchni i zrobić sobie na szybko jakieś kanapki. Gdy zalewałem wrzątkiem torebkę herbaty do kuchni weszła mama Amelii i oby dwoje się przestraszyliśmy.
-Boże Nath. - złapała się za serce.
-Myślałem, że nikogo nie ma w domu.
-Byłam w spiżarni. Myślałam, że będziesz jeszcze spał.
-Nie wypada długo spać u gości, zresztą skoro się obudziłem to nie będę leżał bezczynnie. Głodny byłem.
-Zrobię ci śniadanie.
-Tak się składa, że już je sam zrobiłem. - spojrzałem na nią niepewnie. - Mówiła Pani, żebym czuł się jak u siebie, a nie chciałem budzić Amelii niech sobie pośpi, więc sam się obsłużyłem.
-Nic nie szkodzi. Bardzo się cieszę, że się zadomowiłeś u nas.
-A gdzie Pani mąż ? Myślałem, że obydwoje jesteście w pracy.
-Tak się składa, że ja mam wolne. - kwaśno się uśmiechnęła. - A mój mąż wyszedł dosłownie przed chwilą. Zawsze spaceruje po piciu.
-Jakaś nowa metoda na kaca ?
-Jemu to pomaga powrócić do dawnej formy, musiałbyś się go zapytać, ale to wiąże się z tym, że znowu musielibyście pić, bo bez tego to mój mąż nawet słowa nie powie po angielsku.
-Wczoraj się nieźle rozgadał. - uśmiechnąłem się co podłapała również mama Amelii.
-Nie będzie ci przeszkadzało jeśli się trochę tu pokręcę ?
-Nie skąd ! - szybko zaprzeczyłem. - Jest Pani u siebie i proszę robić to co ma Pani robić. Może ja jakoś się do czegoś przydam ?
-Och Nathan. - uśmiechnęła się do mnie pogodnie. - Dobry z ciebie człowiek, cieszę się, że moja córka na ciebie trafiła.
   W progu usłyszeliśmy dwuznaczne chrząknięcie i w tym samym momencie spojrzeliśmy tamtym kierunku. Mimo że miała na sobie zwykłe spodnie, koszulkę i tak w zasadzie to nic nadzwyczajnego to wyglądała tak pięknie, tak promiennie. Patrzyła na mamę niezadowolonym wzrokiem, a później przeniosła swój wzrok na mnie. Od razu spojrzenie ocieplało i zabłyszczało, a po chwili mi umknęło. Jej mama powiedziała coś po polsku i wyszła z kuchni.



-Gdzie znowu uciekła twoja mama ? - zapytałem ciągle się na nią patrząc, opierała się swobodnie o framugę.
-Na dół do pralni. - patrzyła na mnie badawczym wzrokiem.
-Jak ci się spało ?
-Dosyć dobrze póki ktoś rano nie wbił mi do pokoju.
-Myślałem, że cię nie obudziłem. - dziewczyna spojrzała na mnie zagadkowymi oczami. - No … tego. - zaciąłem się. - Znaczy się.
-Byłeś u mnie rano w pokoju ? - zapytała mrużąc umalowane nieco oczy.
-Tak, a o kim mówiłaś ?
-Nicola rano mnie obudziła, żebym zrobiła jej warkocza, a ty co u mnie robiłeś ? - uśmiechnęła się pogodnie.
-Chciałem zobaczyć czy śpisz. W domu było tak cicho. - zacząłem mieszać herbatę. - Zjesz ze mną ? - podsunąłem pełny talerz w jej kierunku.
-Nie. - uśmiechnęła się przepraszająco i podeszła do lodówki.
-Na prawdę będziesz to jadła ? - skomentowałem jej wybór jogurtu.
-Tak. - ledwo uciekła przed wybuchającym nabiałem. - Refleks szachisty. - powiedziała podnosząc na mnie wzrok i dosiadając się naprzeciw mnie, zaśmiałem się cicho.
-O czym myślisz ?
-W tej chwili ?
-Tak. - potwierdziłem.
-Myślę sobie, że do twarzy ci z takimi mokrymi włoskami.
-Nie chciałem cię budzić hałasem suszarki.
-Nie zbudziłbyś.
-Jestem zapobiegawczy.
-Dzięki za troskę.
   Zachowywała się zupełnie normalnie. Nawet milej niż dnia poprzedniego, więc czy wydawało się jej, że nie pamiętam nic z wieczoru ? Pamiętałem każdy szczegół i byłem tego dumny, bo takie wspomnienia są bez cenne.
-Kacyk męczy ? - zwinnie zahaczyła ten temat, który wisiał nad nami od początku.
-Mówiłem ci wczoraj, że jestem trzeźwy. - przyglądałem się jej, podniosła nieco speszony wzrok na mnie. - I całe szczęście, że byłem trzeźwy. - podniosłem nieco kąciki ust do góry.
-Co chcesz dzisiaj robić ? - próbowała powstrzymać uśmiech, ale słabo jej to wychodziło.
-Mogę powtórzyć wczorajszy wieczór. Twój tato jest bardzo w porządku.
-Tak myślałam, że się dogadacie.
-A ty jak się wczoraj bawiłaś ? - ciągle się jej przyglądałem, podniosła rozbawiony wzrok.
-Było bardzo ciekawie, niczym jak w filmie. - nie wytrzymała i się roześmiała. - W co my się bawimy ?
   Przechyliłem nieco głowę pozytywnie zaskoczony obrotem sprawy. Zadowolony i uśmiechnięty wpatrywałem się w nią.
-Jeszcze w nic konkretnego, ale możemy to zmienić.
-Nie możemy. - dodała szeptem.
-Dlaczego ? Wczoraj to samo było.
-Wczoraj obiecałam, że dzisiaj rano uczeszę Nicolę, a co by się stało jakby nie znalazła mnie u siebie ? Nie jestem tu sama, a nie chcę żeby któryś z domowników roił sobie w głowie jakieś niestworzone historie.
-Nie mogę się doczekać kiedy wrócimy do Anglii. - wymieniliśmy się niegrzecznymi uśmiechami, ale powiedziałem to niestety nie w porę, bo do kuchni weszła mama Amelii, wyraźnie smutna tym co usłyszała. - Oooo. - wydałem z siebie słaby szmer.
-To się teraz tłumacz mojej mamusi. - Amelia wstała i wyrzuciła puste opakowanie po jogurcie.
-Nie chodzi o to, że mi się tutaj nie podoba proszę Pani. - spojrzała na mnie smutno. - Na prawdę nie. Nawet jeszcze nic nie widziałem, więc to nie o to chodzi. Po prostu od przyszłego tygodnia zaczynamy pracę nad nową płytą i czekam na to od dwóch lat stąd moja ekscytacja.
-Już rozumiem. Przepraszam za moje nieudolne podsłuchiwanie. - nie dała mi dokończyć.
-Nie podsłuchiwała Pani, po prostu weszła do kuchni.
-Koniec tej sielanki. Nathan chodź i się więcej nie tłumacz, bo tłumaczy się tylko winny. - Amelia podeszła do mnie.
-Ale ja jem śniadanie.
-To zjesz na górze. No chodź. - ponaglała mnie.
-Amelia czy ty jadłaś śniadanie ? - zapytała jej mama surowym tonem.
-Tak. - zabrała mi jedną kanapkę.
-Częstuj się. - powiedziałem przewracając oczami i wyszedłem za nią z talerzem w jednej, a kubkiem w drugiej ręce.
   W ciszy weszliśmy na schody i w ciszy weszliśmy do sypialni Amelii. Spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy i zamknęła za nami drzwi. Postawiłem na biurku swoje śniadanie i usiadłem na fotelu, a ona wcinając kanapkę usiadła na łóżku po turecku oparta o poduszki.
-Dzisiaj jest ładna pogoda, więc myślę, że gdzieś możemy się wybrać. To nie jest duże miasto, ale na obrzeżach jest jezioro i zimą jest tam magicznie i tak ślicznie, więc tam na pewno pójdziemy. O ile dasz radę iść, bo to dosyć daleko.
-Ile tak mniej więcej ?
-Jakieś 40 minut drogi. Możemy też podjechać samochodem, ale musiałbyś prowadzić. Potrafisz jeździć po prawej stronie ?
-Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.
-No to jesteśmy umówieni.
   Przyglądałem jej się chwilę po czym zająłem się swoimi kanapkami. Myślałem o tym jak mam się teraz zachowywać w tej sytuacji. Niby każde było świadome tego co się stało, ale jednak każde nie chciało powiedzieć tego na głos. Sytuacja była dziwna, ale i luźna i swobodna. Czułem się jakbyśmy byli co najmniej przyjaciółmi z piaskownicy i znali się na wylot, a jednak wyczuwało się coś dziwnego.
-O czym tak intensywnie myślisz ? - usłyszałem jej głos, ale nie było jej na łóżku, szukała czegoś w szafie.
-Myślę sobie dlaczego to ja będę musiał prowadzić.
-Bo ja nie mam prawa jazdy. - odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc.
-Jak to się mogło wydarzyć ?
-No właśnie chodzi o to, że to się nie wydarzyło. - spojrzała na mnie. - Nigdy nie byłam w żadnej szkole jazdy.
-Ale dlaczego ?
-Po prostu uważam, że mi to nie potrzebne.
-Teraz by ci się to przydało.
-Jakoś tego nie czuję. - wróciła do szperania w szafie.
-A jaka jest bezpośrednia przyczyna ? - chciałem się wgłębić w temat.
-Nie przestaniesz, prawda ? - spojrzała na mnie pytająco.
-Nie. - odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Ja też nie. - odpowiedziała zadowolona ze swojej odpowiedzi i wróciła do wnętrza mebla.
-To skoro nie chcesz rozmawiać o tym, to chociaż powiedź mi czego tak namiętnie szukasz w tej szafie ?
-A co można szukać w szafie ? - spojrzała na mnie z wyrzutem. - Pomyśl Nathan, to nie boli. - przewróciła oczami. - Ubrań szukam.
-Przecież jesteś ubrana. - celnie zauważyłem i już wyobraziłem sobie jak Amelia znowu przewraca oczami. - Chociaż mogłabyś nie być. - zauważyłem jak nagle jej ruchy się zatrzymały na moment.
-To życzenie czy stwierdzenie ?
-Oby dwa.
-W takim razie życzenie niewykonalne, a stwierdzenie błędne.
-Mówisz jak nauczycielka.
-No wybacz, jeżeli przywróciłam twoje złe wspomnienia z dzieciństwa.
-Dlaczego uważasz, że były złe ?
-Bo masz mi za złe, że cię pouczam.
-Bo robisz to bezpodstawnie.
-Bo Nathan jest oczywiście niewinny i najmądrzejszy, a ja będąc zazdrosna wymyślam sobie jakieś zarzuty.
-Teraz to zabrzmiało jak tekst jakiegoś prawnika.
-Zdecyduj się na coś w końcu ! - zaśmiała się i zamknęła drzwi szafy.
-Ja już się zdecydowałem co chce. - wstałem.
-Wyjaw mi co to jest, bo zżera mnie ciekawość. - podszedłem do niej powolutku.
-Zaczyna się na t, a kończy na y. - powiedziałem będąc naprzeciwko niej.
   Opuszkami palców dotknąłem jej ucha, a później szyi i karku. Uśmiechała się do mnie pogodnie, co z ochotą odwzajemniłem.
-Kto by pomyślał, że tak sprawnie poruszasz się w bajerowaniu słowami ? - szepnęła.
-W końcu ktoś musi pisać nam teksty piosenek, żebyśmy mieli co zaprezentować.
-No tak, nie pomyślałam.
-Nic nie szkodzi. - zaśmiałem się cicho, a ona pokiwała niezadowolona głową odchodząc.
   W tamtym momencie nie chciałem niczego tak mocno jak tego, żeby ją przytulić. Tak po prostu ją objąć i tulić jak dziecko do snu. Poczuć zapach jej włosów i miękkość skóry.
-Amelia ?
-Tak ? - odwróciła się w moim kierunku, stała niedaleko drzwi szukając czegoś po szufladach.
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.
   Patrzyliśmy tak na siebie dłuższą chwilę, którą przerwała właśnie ona wracając do swoich magicznych szuflad. Nie wiedziałem czego tak intensywnie szukała, ale nie chciałem naciskać. Znałem ją na tyle dobrze, że wiedziałem, że nie powie mi czego szuka. Dopiłem resztki herbaty z kubka i wyjrzałem przez okno. Było tak pięknie. Biały puch leżał leniwie na drzewach i gdybym nie wiedział, że śnieg jest zimny, to pomyślałbym, że to kołdra dla tych drzew. Po białych ulicach nie spacerował nikt, nawet samochody tędy nie przejeżdżały, na zewnątrz panował totalny spokój i nie mogłem tego zrozumieć. Wychowałem się w zupełnie innym miejscu, pełnym ludzi i nawet, gdy spadł śnieg to po chwili zamieniał się w błoto, a ludzie go tylko roznosili na wszystkie strony. Zazdrościłem nieco Amelii, że wychowała się w tak uroczej okolicy, ale dla niej to zapewne ma inne znaczenie.
-Dlaczego jesteś smutny ? - nagle pojawiła się obok mnie patrząc na mnie tymi swoimi dużymi czekoladowymi oczami.
-Pomyślałem sobie jak mogłaś tak źle żyć w tak pięknym miejscu. - spojrzałem raz jeszcze na zewnątrz, a po chwili na nią.
-Nie rozumiem tego. - powędrowała wzrokiem na zewnątrz.
-Czego nie rozumiesz ? - patrzyłem na nią.
-Co tu jest pięknego ? - spojrzała na mnie.
-Wszystko. Tutaj jest wspaniale.
-Nie w moich oczach. Zawsze chciałam się stąd wyrwać, tutaj nic nie ma.
-Jest bardzo dużo. - patrzyłem na nią, ale uciekła wzrokiem.
-Wychowaliśmy się w innych otoczeniach i to pewnie dlatego nie rozumiemy się nawzajem.
-Coś w tym jest. - spojrzałem na jej wpatrzoną w okno posturę. - Dlaczego chciałaś się stąd wyrwać ?
-Nie zrozumiesz tego, żyłeś w dużym mieście. To trzeba przeżyć, żeby zrozumieć.
-Nie da się tego opowiedzieć ?
-Nie. - spojrzała na mnie smutnymi oczami. - Nawet bym nie chciałam. Udało mi się od tamtego odciąć i nie chcę już do tego wracać.
-Nie można się wstydzić tego skąd się pochodzi.
-Nie wstydzę się tego. Nie chcę tylko o tym rozmawiać.
-Ty w ogóle nie lubisz o sobie mówić. - zobaczyłem w jej oczach strach i niemiłosierny ból.
-Nie. - ledwo usłyszałem jej głos, spuściła głowę i uciekła ode mnie wzrokiem.
   Zrobiło mi się jej szkoda, bo nie za bardzo rozumiałem jej bólu, ale i z drugiej strony bardzo jej współczułem, że nie ufa ludziom. Chciałem sprawić, żeby zaczęła im ufać, ale to musiała być chęć od obydwu stron. Pchnięty impulsem przygarnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem, ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu odwzajemniła ten gest i mocno się we mnie wtuliła. Odwzajemniłem ten silny odruch i po prostu trzymałem ją w ramionach sądząc, że chociaż dodam jej tym odrobinę otuchy i wsparcia. Chciałem, żeby tak się właśnie czuła będąc przy mnie. Chciałem jej dać wszystko co najlepsze, wszystko na co zasługuje, a co nie zostało jej dane. Czułem się źle z tym, że ja dostałem od życia znacznie więcej fajnych rzeczy niż ona. Amelia zasługiwała na to wszystko, nie ja.  


Hej !
Przepraszam za niedodawanie rozdziałów, ale jestem w tak totalnej rozsypce, że natłok myśli nie pozwala mi na racjonalne myślenie, albo mam tak pustą głowę, że zaczynam wariować. Nie będę się wgłębiać w szczegóły mojej sytuacji życiowej. 
Jesteście niewyżyte moje kochane. Od razu byście wpakowały Nath'a i Am do łóżka :P Chociaż numer rozdziału jest bardzo prowokujący xD
Do następnego :)
+ korzystajcie ze wspaniałej pogody

PS. bardzo proszę o zaktualizowanie swoich nazw na twitterze pod tym rozdziałem,bo nie mam z Wami kontaktu :)

sobota, 3 maja 2014

Section 68.

-Na pewno nie chcecie dokładki ? Tak marnie wyglądacie.
-Mamo. - powiedziałam przeciągle.
-Skoro nie to może zaprowadzić naszego gościa do jego pokoju. Pokaż mu co i gdzie. Czuj się jak u siebie Nathan.
-Dziękuję. - uśmiechnął się nasz gość.
-W takim razie idziemy.
   Wstaliśmy od stołu, który mama sprzątnęła i teraz wkładała brudne naczynia do zmywarki. Wyszliśmy na korytarz, gdzie zabraliśmy swoje walizki i ruszyliśmy w stronę schodów.
-Zostaw to. Później po nią wrócę.
-Nie marudź tylko idź szybciej. - powiedziałam idąc tyłem po schodach trzymając walizkę obydwoma rękami i schodek po schodku wspinałam się coraz wyżej.
-No mówię ci zostaw to. - nie odpuścił i dodał po chwili.
-Masz swoją walizkę ? No. To się nie interesuj moją.
-Co ty taka cięta na mnie ?
-Bo chyba mówię wyraźnie.
-Nie denerwuj się. - zamilkł, a po chwili dodał. - Jak po polsku powiedzieć cześć ?
-Cześć. - odpowiedziałam po polsku, a po chwili usłyszałam jego starającego się to powtórzyć i z zaskoczenia, co się dzieję, upuściłam walizkę, która z wielkim hałasem spadła, ale udało mi się ją zatrzymać przed końcem schodów.
-Mówiłem ci, żebyś to zostawiła ? - Nathan spojrzał na mnie wzrokiem „a nie mówiłem” i zabrał mi moją walizkę.
-Co się stało ? - tato pojawił się na korytarzu.
-Upuściłam walizkę i mi spadła. Nic wielkiego.
-Z Tobą faktycznie nie jest najlepiej skoro nawet nie możesz jej utrzymać.
-Nie o to chodzi. Wypadła mi z zaskoczenia.
-A co takiego się stało ? - wiercił mi dziurę w brzuchu i resztkami sił starałam się nie wybuchnąć.
-Nathan mówił po polsku. - powiedziałam nadzwyczaj spokojnie i wróciłam na schody.
   No kurde blade ! To już człowiek nie może mieć figury modelki, bo wychudzony, nie może z wrażenie upuścić walizki, bo osłabiony. I co jeszcze ? Zła weszłam na szczyt schodów i co zobaczyłam ? Nicolę rozmawiającą z Nathanem, który miał bardzo skupiony wyraz twarzy. W wypowiedzi mojej siostry słyszałam cząstkę języka angielskiego łączonego z dużą ilością niemieckiego, odrobiną polskiego i całą masą gestykulacji. Nie powiem, komiczna sceneria.
-Cześć brzdącu ! - zwróciłam na siebie uwagę.
-Amelia !
   Dziewczyna straciła zainteresowanie gościem i podbiegła do mnie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Co u ciebie słychać ? - tuliłam ją w najlepsze.
-Nie mogłam się Was doczekać. - puściła mnie na chwilę po czym ponownie mnie przytuliła.
-Pokażę Nathan'owi pokój i zejdziemy na dół, dobrze ?
-Ale szybko przyjdźcie.
-Dobrze.
   Uśmiechnęłam się do niej, a ta szybko zeszła ze schodów uśmiechając się wcześniej do Nathana, który zdążył jej tylko pomachać.
-Widzę, że już cię przemaglowała. - powiedziałam biorąc moją walizkę. - Tu jest moja sypialnia. - pokazałam na ciemne drzwi.
-Mogę zobaczyć ? - nie wiem po co się pytał skoro po chwili był już w środku.
-Czuj się jak u siebie. - zacytowałam słowa mojej mamy przewracając oczami i razem z walizką weszłam do środka zapalając światło, bo inteligentny Nath tego nie zrobił.
-Szczerze ?
-Wezmę to na klatę. - postawiłam walizkę pod szafą.
-Jestem zaskoczony.
-Przecież widziałeś moje mieszkanie, więc czego się spodziewałeś ?
-Też racja.
-A co myślałeś, że zobaczysz tu kości, czaszki, czarne meble, ciemne ściany i podłogę ? I może jeszcze zapalone świecie.
-Przecież nie jesteś gothem.
-Trafna uwaga. Koniec wycieczki. Idziemy do twojego pokoju. - wyprowadziłam go z pokoju i otworzyłam drzwi obok moich. - To tutaj.
-Obok ciebie.
-Nie da się ukryć. A kolejne drzwi to łazienka, więc często ktoś będzie mijał twój pokój.
-Nie przeszkadza mi to.
-To git. Jak chcesz się odświeżyć czy cokolwiek to teraz.
-Nie, nie muszę.
-To co ? Idziemy na dół ?
-Możemy zejść.
-Gdybyś czegoś potrzebował, coś chciał, miał jakieś specjalne zachcianki to nie bój się zapytać.
-Okey. Tak w zasadzie to spaghetti, które dała nam twoja mama było bardzo smaczne.
-Mama bardzo dobrze gotuje.
-Odziedziczyłaś to po niej.
-A ty skąd czerpiesz taką wiedzę ?
-Z życia.
-Czy ja kiedykolwiek dałam ci coś do jedzenia, co sama przygotowałam ?
-Tak.
-Jakoś sobie nie przypominam.
-Masz słabą pamięć.
-Przecież ja cała jestem słaba. - ironizowałam.
-Biedna Amelia, cały świat przeciwko jej. Nie widzisz, że wszyscy się o ciebie martwimy ?
-Słuchaj. - przerwałam mu zatrzymując się na schodach i odwracając się do niego twarzą. - Nie chcę wzbudzać w ludziach uczucia łaski i troski o mnie, więc ze swojej łaski nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
-Skoro nie chcesz wzbudzać w ludziach tych uczuć to nie dawaj im podstaw do tego.
-Co proszę ?
-Spójrz na siebie w lustro.
-No tak, najlepiej zacząć od wyglądu !
-Nie widzisz tego co widzą inni !
-Mam oczy Nathan. I zaskoczę cię ! Widzę siebie, widzę jak wyglądam, widzę jak łamią mi się paznokcie, widzę jak rozdwajają mi się włosy, widzę jak szybko się męczę, widzę, że sen przychodzi mi z trudnością, a jak już się pojawi nie jest to relaks, ale widzę też to co nikt inny nie widzi.
-Ciekawe co. - założył ręce na klatkę piersiową.
-Widzę przede wszystkim siebie i to przez co w życiu przeszłam. Nikt ! Nikt nie wie przez co przechodziłam, jak skrajne mam emocje i jak źle się ze wszystkim czuje, więc nie mów mi do cholery co mam w sobie zmieniać !
-Nie każe ci się zmieniać. Chcę, żebyś odżyła.
-Pozwól, że sama o tym zadecyduje.
-Nie. - zaczął kiwać głową z przymrużonymi oczami. - Nie sądziłem, że wyjazd do twojego rodzinnego domu zamiast ci pomóc, będzie cię bardziej denerwował.
-I tu wychodzi jak mało o mnie wiesz. - dodałam szeptem i zeszłam do końca schodów.
   Niezły dałam popis swoich umiejętności wszystkim domownikom. Jestem pewna, że rodzice wszystko słyszeli i nie trzeba być nie wiadomo jak obeznanym w języki, żeby wiedzieć, że się kłóciliśmy. Weszłam do kuchni, gdzie nastawiłam wodę na kawę. Wiem, że było późno, ale teraz czułam, że nic mnie nie podtrzyma przy życiu tylko ten magiczny napój. Ja też nie chciałam, żeby pierwszy wieczór w domu wyglądał tak jak wyglądał. Powinnam nie zostawiać samego Nathana, ale miałam już dosyć tego ciągłego wyrzucania mi moich błędów. No co ja zrobię, że całe moje życie to lista błędów i porażek. W tym momencie byłam pewna, że nie chcę wracać do Londynu, nie chciałam remontować kawiarni, ale nie chciałam również zostawać tutaj. Wszystko mi się nie zgadzało.
-Przepraszam. - usłyszałam jego miękki głos za mną.
-To ja przepraszam. Masz rację. Muszę otworzyć oczy i przyjąć pomoc innych. Swoją dumę muszę schować głęboko i odważyć się na proszenie o pomoc innych. Sama świata nie naprawię.
   Mówiłam to stojąc do niego tyłem, nie chciałam się odwracać. Czułam, że coś we mnie pękło i mimo że rozum podpowiadał mi, że to dobrze, to serca nadal było przeciwne, musiałam teraz wybrać czym mam się kierować, czy sercem czy rozumem. Działałam sercem już parę lat i to słuchanie go przyczyniło się do tego, że mój teraz nieżyjący były chłopak na mnie napadł. Zrozumiałam, że serce jest moją wadą, moją kotwicą, która ciągnie mnie na dno.
-Chcesz się przejść ? - zapytałam odwracając się do niego przodem.
-Jest już ciemno.
-Latarnie na pewno działają.
-Pewnie. - uśmiechnął się zadowolony.
-Ale ubierz się cieplej, nie chcę cię przeziębić.
-Ty też się ciepło ubierz. A co z wodą ? - pokazał na parujący czajnik.
-Nic się nie stanie. Idziemy ?
   Kiwnął głową i wyszliśmy. Wyjęłam z szafy moją puchową kurteczkę i dużą cieplutką czapkę z szalikiem i rękawiczkami w komplecie. Z tymi ubraniami w rękach zapukałam do sypialni Nathana.
-Chcesz coś od mojego taty ? - zapytałam widząc go grzebiącego w walizce.
-Nie. - na mój głos się poderwał, ale po chwili wrócił do zawartości walizki. - Miałem tu gdzieś bardzo ciepłe spodnie.
-Skąd je masz ?
-Jak byłem w Gloucester to zabrałem mamę na zakupy i zaopatrzyłem się w parę ciepłych spodni. Mam. - podniósł do góry ciemne portki.
-One mają być ciepłe ? - spojrzałam na nie niezbyt przekonana.
-Dotknij. - podał mi je, faktycznie było od spodu ocieplane miłym w dotyku puszkiem. - Ciepłe.
-Zwracam honor. - uśmiechnęłam się. - Będę na dole.
   Wyszłam zostawiając go samego, żeby mógł się przebrać. Zeszłam na dół. Musiałam jakoś wytłumaczyć rodzicom zaistniałe krzyki. Szkoda, że nie mam już swojego mieszkania. Tam przynajmniej nikomu nie musiałabym się tłumaczyć.
-Mamo. - weszłam do salonu, gdzie rodzice wraz z Nicolą oglądali telewizję.
-Tak ? - odwróciła się wyglądając przez oparcie kanapy.
-Wychodzimy z Nathanem na spacer. - oparłam się o framugę.
-Nie bądźcie długo, bo już jest zimno na zewnątrz. Uważajcie na siebie. - uśmiechnęła się smutno.
-Wrócimy za jakąś godzinę. - zaczęłam się wycofywać.
-Amelia ! - usłyszałam głos taty.
-Słucham ? - wróciłam na poprzednie miejsce.
-Co się między Wami dzieje ?
-Co masz na myśli ? - nie chciało mi się rozpoczynać tego tematu.
-Mam na myśli twoją kłótnie z Nathanem. Nie potrzebuję znajomości języka, żeby zrozumieć, że się kłóciliście. - Nicola spojrzała na mnie smutno.
-Mamy odmienne charaktery i nie ciężko o spięcia. - wróciłam wzrokiem do taty.
-Wydawało mi się, że jesteście przyjaciółmi. - dołączyła się mama, a po chwili dodała. - A może nawet coś więcej.
-Nie mamo. Łączą nas tylko kumpelskie relacje.
-Woda i ogień też są przeciwne, ale tak samo potrzebują siebie nawzajem.
-Nie wymyślaj mamo. To my już idziemy. - ponownie zaczęłam się wycofywać.
-Amelio chcemy dla ciebie jak najlepiej.
-Wiem mamo. - odkrzyknęłam z holu.
   Nathan właśnie schodził z góry. Ubrany już w kurtkę prezentował się dosyć śmiesznie. Taki duży Gucio, tylko Mai brakowało. Na głowie miał futrzaną czapkę, wokół szyi ciepły, wełniany szalik, a w dłoniach trzymał rękawiczki. Na nogach miał swoje ocieplane spodnie, a na stopach jasne timberlandy.
-Jeszcze nie gotowa ? - zapytał schodząc.
-Już chwila. - założyłam trzymaną w dłoniach kurtkę, a później resztę zimowego stroju. - Już. - uśmiechnęłam się do niego.
-Czyli wychodzimy ? - nałożył rękawiczki.
-Tak. Rodzice już wiedzą. - już chciałam otwierać drzwi, ale na korytarz weszła moja młodsza siostra. - Do zobaczenia Nicola. - wyprzedziłam jej pytanie czy może z nami wyjść i zniknęliśmy na zewnątrz, gdzie było już ciemno i zimno.
-Brr. - usłyszałam Nathana.
-Wracamy ? - spojrzałam na niego niepewnie.
-Nie. - odpowiedział twardo. - Przyzwyczaję się.
-Nie sądziłam, że będzie tak zimno.
-To przeze mnie. Pogoda mnie nie lubi. - uśmiechnął się, a po chwili kontynuował. - Zawsze jak mam zamiar gdzieś wyjść, bo jest śliczna pogoda, ona nagle jakby to zauważyła i się diametralnie zmienia. Takie tam rozterki Anglika, nie słuchaj mnie nawet.
   Nathan zauważył, że na moment straciłam jego uwagę, gdyż przyglądałam się w pełnym skupieniu mijanemu otoczeniu.
-Przepraszam cię. Po prostu poczułam jak bardzo za tym tęskniłam. - złapałam wolno spadający płatek śniegu. - Chyba zacznie prószyć.
-Będzie fajnie.
-O ile nie ruszy się wiatr, wtedy już nie będzie fajnie.
-Dlaczego ?
-Uwierz mi nie chcesz dostać rozpędzonym, mroźnym płatkiem śniegu po nagim ciele. To tak jakby ktoś smagał cię lodowatym biczem. Nienawidzę tego uczucia. Ale jak płatki będą sobie spokojnie spadać z nieba to będzie jak w bajkach.
-Chyba to lubisz, co ?
-Bajki ? - spojrzałam na niego.
-Nie. Spadający powoli śnieg.
-Bardzo. To takie imponujące.
-Pewnie tak.
   Zamilkliśmy na chwilę. Każde pogrążone we własnych myślach. Czułam się okropnie. Ta niewiedza co mam dalej robić była okropnie frustrująca, a nie lubiłam się tak czuć. Gdy myślałam nad tym, że gdzieś tam daleko, za morzem, mój lokal smutny i bez żadnych nadziei czeka na coś więcej, a ja tutaj się obijam i nie potrafię odnaleźć odpowiedzi na najprostsze pytanie, które tak w zasadzie nie powinny się nigdy pojawić, mnie dobija.
-Am ? - głos Nathana wybił mnie z moich przemyśleń.
-Jak myślisz co powinnam zrobić ? - zapytałam go nie interesując się w ogóle co mówił do mnie wcześniej.
-Myślę, że powinnaś odpocząć i nawet mam według ciebie pewne plany.
-Odpocząć i odpocząć, ale co dalej ? - nie interesowało mnie ponownie o co tak w zasadzie chodziło chłopakowi.
-Powinnaś odnaleźć odpowiedź.
-Nathan nie pieprz ! - spojrzałam na niego zła. - Zachowujesz się jak baba, a ja potrzebuje jasnej odpowiedzi. Białe jest białe, a czarne jest czarne i nie mydl już więcej oczu.
-Skąd ta determinacja ?
-Bo mam dość bycia niepewną panienką, której ciągle się wydaje, że pod nogi są jej podkładane świnie. Jestem młoda, a zachowuje się jak babcia na łożu śmierci, która zastanawia się co po jej śmierci stanie się z jej zestawem kryształów. Kurde no !
-Widzę, że jednak ten wyjazd ma jakieś pozytywny wpływ na ciebie.
-Czy ja mówię po polsku, że mnie nie rozumiesz ? - irytowała mnie jego niedomyślność.
-Co ?
-Zadałam pytanie i oczekuję odpowiedzi. - wyrecytowałam każdy wyraz wyraźnie.
-Okey. - spojrzał na mnie zatrzymując nasz spacer na chwilę. - Uważam, że powinnaś wrócić do swoich marzeń. Ale nie chcę ci tego narzucać.
-Czyli jesteś za tym, żebym odbudowała kawiarnie ? - ruszyłam przed siebie.
-Tak. - dogonił mnie. - A co ? Zbierasz za i przeciw ?
-Już od dawna.
-Aha.
-Wiesz jak bardzo wkurza mnie jak ktoś mówi aha ?
-Nie ?
-To teraz już wiesz. - spojrzałam na niego.
-Mam wrażenie, że Amelia z lipca wraca. - powiedział niepewnie.
-Byłam wtedy dobrym człowiekiem. Wiedziałam czego chcę od życia, zerwałam z Tomkiem i spełniałam marzenia. To był dobry czas dla mnie i chyba można wracać do tego co było dobre.
-A … a wiesz co to oznacza dla nas ? - spuścił wzrok.
-Nathan. - zatrzymałam go, czułam się jakbym to ja nosiła spodnie w jego towarzystwie, jakby to on był niezdecydowaną kobietą. - Nie ma żadnych nas.
-Ale przecież mówiłaś …
-Ale to było. - przerwałam mu. - Chciałeś, żebym odnalazła spokój, odpowiedzi na nurtujące pytania, więc właśnie to robię.
-Nie sądziłem, że to odbędzie się moim kosztem. - ruszył, a ja jeszcze trochę postałam i później go dogoniłam.
-Dlaczego twoim kosztem ?
-Bo myślałem, że ten wyjazd da ci też do zrozumienia, że czuję coś do ciebie. - wyrzucił to siebie, a mnie totalnie zatkało.
-Myślę, że musimy poważnie porozmawiać.
   Rozejrzałam się po okolicy i zauważyłam pusty lokal. Za ladą stała jego właścicielka, starsza kobieta, więc nie bałam się, że rozpozna scenicznego potwora estradowego, tu: Nathana.
-Chodź. - pociągnęłam go w stronę małej knajpki, pamiętam, że lubiłam tu przychodzić, gdy byłam nieco młodsza od Oliviera.
   Lokal od ostatniej mojej wizyty, co było jakieś parę lat temu, nic się nie zmienił. Przywitałam się z właścicielką i zaprowadziłam Nathana do najbardziej schowanego stolika. I tak nie zrozumiałaby o czym rozmawiamy, ale jednak wolałam zachować środku ostrożności. Kazałam również Nathan'owi usiąść tyłem do drzwi. Gdy zdjęliśmy kurtki wzięłam do rąk małą kartkę z menu oprawioną w plastikowej okładce.
-Na co masz ochotę ? - zapytałam znad menu.
-A co polecasz ?
-Kiedyś piłam tu bardzo dobrą czekoladę na ciepło, ale to było bardzo dawno temu, więc nie wiem czy nadal jest taka pyszna.
-Może być.
   Wstałam, żeby przekazać nasze zamówienie właścicielce. Przyjrzałam się zawiedzionej i bardzo smutnej minie Nathana, jakby całe szczęście z niego uleciało. Zamknęłam mocno powieki i potrząsnęłam głową. Muszę załatwić to jak stara Amelia – pomyślałam i przekazałam zamówienie Pani za ladą. Za niecałe pół godziny zamykała. Z zdwojoną siłą wróciłam do stolika. Spojrzałam na jego obojętny wzrok wbity w moją twarz.
-Wyrzuć wszystko co w sobie trzymasz. - poleciłam.
-A co to da ?
-Klarowną sytuację między nami. Nie uważasz, że gdyby ludzie mówili sobie prawdę i szczerze to co myślą i co czują byłoby znacznie lepiej ?
-W pewnych sprawach tak, ale czy chciałabyś o wszystkim wiedzieć od razu ?
-Tak. - powiedziałam bez namysłu.
-Z pewnością nie. Wyobraź sobie sytuacje na imprezie, pijesz z przyjaciółmi, tańczysz, ogólnie świetnie się bawisz, a tu nagle podchodzi do Was jakiś kostek i opisuje jakieś prostackie seksualne zabawy, w które ma ochotę się z Tobą zabawić. I co ? Nie byłoby ci wstyd przez znajomymi ?
-To dosyć dziwna sytuacja.
-Pewnie zdarzałyby się gorsze jeżeli idziemy twoim tokiem rozumowania.
-Znowu to robisz.
-Co ?!
-Odwracasz kota ogonem. Zamiast odpowiadać to ty zmieniasz temat, albo od niego odbiegasz. To może problem nie leży tylko we mnie ? - wbiłam w niego swój prześwitujący wzrok, czekałam kiedy się od niego odwróci, ku mojemu zaskoczeniu zrobił to bardzo szybko, za szybko. - Nathan. Może to ty potrzebujesz pomocy. Każesz mi się zwierzać kiedy u ciebie wcale nie jest tak kolorowo jak by się wydawało.
-To co się dzieję u mnie to moja sprawa.
-W takim razie ja mówię tak samo. Nic ci do moich problemów. - złożyłam ręce na piersiach.
-Minęłaś się z powołaniem.
- …
-Powinnaś zostać jakimś terapeutom albo coś równie pokręconego.
-Dlaczego uważasz, że to pokręcone zajęcie ?
-Faktycznie zaczynam się czuć jakbym to ja miał problem.
-A widzisz.
   Dostaliśmy nasze ciepłe napoje, więc na moment zamilkliśmy kosztując ciepłego napoju. Chyba już wiedziałam od czego mam zacząć.
-A teraz mów. - pośpieszyłam go.
-Nie ma sensu.
   Zdziwiony wzrok.
-Otworzyłaś mi oczy na pewne sprawy. Dzięki. - uśmiechnął się.
-Czyli … jest już dobrze ? - zapytałam zaskoczona.
-Tak. Chyba teraz obydwoje jesteśmy silniejsi niż wcześniej.
   Posiedzieliśmy jeszcze trochę pałaszując gorący napój i po kwadransie ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Chyba wychodziłam na prostą, chociaż sprawa z kawiarnią nadal była dla mnie zagadką.
-A co miałeś na myśli mówiąc, że masz do mnie jakieś plany ? - zapytałam przypominając sobie tę sytuację.
-A to. - zamilkł na chwilę. - A to wiesz, to już nie aktualne. - jąkał się.
   Chciałam go jeszcze podpyta w tej sprawie, ale zauważyłam znajomą postać, która chyba też mnie rozpoznała, bo z uśmiechem na twarzy szła w naszym kierunku.
-No kogo to moje śliczne oczy widzą. - darł się już. - A tak właśnie jakoś mi się wydawało, że moja znienawidzona siostra ma przyjechać z emigracji razem ze swoim angielskim chłopakiem. - na całe szczęście mówił po polsku, a gdy był bliżej, dodał. - Ale na zdjęciach z wakacji byłaś z innym, i to nawet z dwoma innymi, a tu jakiś nowy. - powiedział patrząc na Nathana.
-Zamknij dziób !
-Też się cieszę, że cię widzę. - przytulił mnie szybko i dzięki Bogu.
-Poznajcie się. - zaczęłam po angielsku. - Nathan, mój głupi brat Olivier. Olivier, mój problematyczny przyjaciel z wysp Nathan.
-No dzięki. - powiedzieli w tym samym czasie, co mnie rozśmieszyło.
-Czyli zaczniemy w końcu pić. - kontynuował po angielsku Olly.
-Ty na pewno nie będziesz.
-A to niby dlaczego ?
-Jesteś nie pełnoletni.
-Rocznikowo brakuje mi tylko roku.
-No właśnie. Brakuje ci. - zaakcentowałam ten wyraz.
-Od kiedy ty przywiązujesz tak wagę do mojej pełnoletności.
-Nie zaczynaj. - dostał w bark. - Nie popełniaj moich durnych błędów. W ogóle to z kim się dzisiaj widziałeś ? Wpakowałeś się w jakieś ciemne towarzystwo ?
-No chciałabyś. Co boisz się, że będę lepszy w ćpaniu ?
-Co ty właśnie powiedziałeś ? - byłam zaskoczona jego pewnością siebie. - Pokaż oczy.
-Wytrzeźwiałem już. - zaśmiał się.
-Jeżeli myślisz, że to jest tak bardzo zabawne to się mylisz.
-Oj no siostra. Jaja sobie z ciebie robię, a ty tak poważnie i surowo mówisz.
-Bo nie chcę, żebyś się wpakował w jakieś gówno. Wystarczy jedna czarna owca w rodzinie.
   Przyśpieszyłam kroku, gdyż byliśmy już blisko domu, a ja miałam dość tej męczącej rozmowy. Gdy przekroczyłam próg domu, zauważyłam, że „mężczyźni” są jeszcze daleko i żywo o czymś dyskutują. Zamknęłam za nimi drzwi i zdjęłam kurtkę. Mama wyszła z piwnicy ze słoikiem ogórków w dłoni.
-Na co ci to ? - zapytałam zdejmując buty.
-Przyda się. - uśmiechnęła się.
-Gorzelnie chcecie zrobić w domu ?
-To tylko, żeby Nathan spróbował polskiej wódki.
-Nie bój się, już ją pił. A na twoim miejscu to bym nie prowokowała, bo Olivier już cwaniakuje jaki to on nie jest. Do kogo on dzisiaj poszedł ?
-Mówił, że do jakiś kolegów.
-A wiesz jakich ?
-Nie, ale opowiadał, że poznał paru nowych kumpli.
-Powinnaś się nimi zainteresować, bo już mu coś na głowie siada. Chyba nie chcesz żeby skończył tak jak ja.
-Dlaczego w tej rodzinie są same problemy ?
-To są tylko moje spostrzeżenia. Mam nadzieję, że Oll tylko zgrywał bohatera przed Nathanem, a nie mówił na serio. - weszłam za mamą do kuchni.
-Czy ja nie mogę przeżyć spokojnie starości ?
-Masz jeszcze do wychowania swoją najmłodszą córkę, więc o jakiej starości mówisz ?
-Droczę się z Tobą.
-Jakoś dzisiaj wszystkim zachciało się ze mną droczyć. - przewróciłam oczami.
-Nie widujemy cię często. - mamo dosiadła się do mnie, do stołu. - Tęsknimy za Tobą, a Olivier najbardziej. - zaśmiała się.
-No tak. Kochany brat. Dlaczego on zawsze musi się ze mną kłócić, a nie na przykład z Nicolą ?
-Bo ty jesteś od niej starsza i bardziej wyszczekana. Zresztą jesteś gwałtowna i dosyć nerwowa. Szybko się wybić z rytmu. - uśmiechnęła się.
-Zmienię się.
-Po co ? - spojrzałam na nią osłupiała. - Teraz jesteś przynajmniej oryginalna.
-Myślisz ?
-No pewnie. Jesteś silna, zakończyłaś trudny rozdział w twoim życiu, przez wiele przeszłaś, nie bałaś się przeciwstawić. Jestem z ciebie dumna. - pocałowała mnie we włosy i słysząc trzask drzwi wejściowych podeszła do blatu i wyjęła ogórki ze słoika na półmisek.
-Żebym się jeszcze chciała ustatkować, co ? - zaśmiałam się.
-Masz niecałe dwadzieścia lat. Nie oczekuję od ciebie zbyt wiele.
-Całe szczęście. - zaśmiałam się z mamą.
   Usłyszałam jak angielskojęzyczne rozmowy ucichają i przenoszą się do salonu, po chwili Nicola przybiegła do kuchni.
-Nic nie rozumiem z tego co mówią. - poskarżyła się siadając mi na kolanach.
-A wyobraź się jak czuję się tata. - mama się uśmiechnęła pod nosem.
-Nie wiem jak, ale siedzi tam z nimi.
-Późno już jest. Jutro masz jeszcze szkołę, więc leć wziąć prysznic i idź spać. - powiedziałam do niej. - Sama najchętniej wskoczyłabym w piżamę i poszła spać.
-Zostań jeszcze trochę. Chociaż tę godzinę. - mama spojrzała na mnie dwuznacznie.
-Dobra Młoda. Idziemy na górę. Przebiorę się w coś wygodnego. - ziewnęłam i zdjęłam młodą z kolan.
   Knułam sobie w głowie diabelski plan. Wezmę teraz prysznic, założę leginsy jakąś koszulkę i później tylko walnę się w kimono i będę mogła spać. Mój plan bardzo mi się spodobał i z cwaniackim uśmiechem pokonywałam schody na górę.
-Mam nową piżamkę, chcesz zobaczyć ? - Nicola się ożywiła.
-No pewnie.
-A wiesz, że tato przemalował mi ściany w pokoju ? Nawet chciał twoje odświeżyć, ale mama mu nie pozwoliła.
-I dobrze zrobiła. Jaki masz teraz kolor ścian ?
-Taki śliczny fioletowy.
-Uff. Czyli już nie różowy. - zaśmiałam się z siostry za co zostałam zgromiona jej wrogim spojrzeniem
-Ładny ? - otworzyła mi drzwi do swojego pokoiku.
-Eee laska. Też taki chcę. - i mówiłam tu zupełnie na poważnie.
-Żebyś widziała teraz swoją minę. - zaśmiała się za co została poczochrana po włosach. - Zrobisz mi jutro tę ładną fryzurę z warkoczykiem ?
-Ale obudź mnie.
-A zaprowadzisz mnie do szkoły.
-Oczywiście, że nie. Wstanę tylko po to, żeby cię uczesać, a później idę dalej spać. Muszę odpocząć.
-Mama też tak mówiła.
-Co mówiła ? - dziewczynka zaczęłam przeszukiwać szuflady komody.
-Żebym ci nie przeszkadzała, bo musisz wypocząć. Co ty robisz tam w Anglii, że tak ciężko pracujesz ?
-Kochanie ja tam żyję. - roześmiałam się, oczywiście moja młodsza siostra nie zrozumiała iluzji. - Ale fajna piżamka. - pochwaliłam jej nowy nabytek.
-Mama mi wczoraj kupiła.
-Pomysłowa. - bardziej przypominała strój krowy na bal przebierańców, ale jaka była ciepła i miękka w dotyku.
-Mama wspominała coś, że dla ciebie też kupiła. Chyba pandę.
-Też mi kupiła ? I to pandę ? - byłam w siódmym niebie, nie od wczoraj wiadomo, że lubiłam motyw pandy na ubraniach, ale jakoś ciężko było mi go dostać.
-Skąd ja wiedziałam, że się ucieszysz ? - powiedziała tonem starszej siostry i wyszła z pokoju.
   Uśmiechnęłam się z tej chwilowej zamiany ról i poszłam do siebie do pokoju. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam podarunku od mamy, a głupio było mi się zapytać. Z walizki wyjęłam kosmetyczkę i w szafie poszukałam jakiś ubrań. Słyszałam, że Nicola jest w łazience, a z dołu słychać było wesołe krzyki reszty. Alkohol na pewno był już otwarty. Usłyszałam, że drzwi łazienki się otwierają, a dziewczynka po chwili zamyka się u siebie. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Szybki prysznic nieco mnie pobudził, ale nie spowodował jakoś większej chęci na zejście na dół. Spięłam włosy i zeszłam na dół, gdzie humory wszystkim dopisywały, a butelka była, zdecydowanie, pusta do połowy.


-Jesteś wreszcie. - zawołał uśmiechnięty tato, a nie mówiłam, że po alkoholu nie ma granic językowych, widziałam, że mama nie piła, ale …
-Olivier ? - spojrzałam na niego z góry z założonymi rękami. - Mamo !
-No co ?
-Jak to co ? Spijacie już go ? - oni byli tak ślepi czy jak ? - To może pójdę zbudzić Nicolę. Rodzinny spend.
-Oj nie denerwuj się tak. Jeden kieliszek tylko wypił.
-A za nim poleje się kolejny. - spojrzałam na Nathana, który miał mnie totalnie gdzieś, co się dziwić mówiłam po polsku, i razem z ojcem pili sobie w najlepsze.
-Rozluźnij się siostra, bo złość piękności szkodzi. - spojrzałam na brata morderczym wzrokiem i zabrałam jego kieliszek.
-Nalać ci ?
-Mamo ! - spojrzałam na nią zdziwiona.
-Wystarczy powiedzieć nie. - pokiwała zrezygnowana głową, a ja poczułam się niezrozumiana.
   Fajnie, że tylko ja zostałam myślącym człowiekiem w tym domu. Zajęłam wygodne miejsce na kanapie i zaczęłam bawić się w obserwatora. Zaszyłam się tak, żeby widzieć, ale nie brać w tym udziału. Tato nagle przypomniał sobie o swoim kursie języka angielskiego i coś tam rozmawiał z naszym gościem. Mama po pewnym czasie nalała sobie wina do lampki, szturchnęła mnie czy też chcę, ale pokiwałam przecząco głową. Byłam zbyt zmęczony, żeby pić, po pół godzinie trzeźwa w tym towarzystwie zostałam tylko ja. Tato z Natahnem coś bełkotali, ale trzymali się. Nie sądziłam, że Nathan jest tak dobry w piciu, co się dziwić nie byłam z nim nigdy na żadnej imprezie na której mógł pić, ale co się dziwić kolejny raz, po imprezie z Max'em wolałam przestać, bo zdarzyły się wtedy dziwne rzeczy. Na to wspomnienie energicznie pokiwałam głową. Mamie już szumiało w głowie od wina, a Olivier tak jak mówiłam od czasu do czasu coś popijał, ale co mnie to w ogóle obchodzi. Gdy zauważyłam, że towarzystwo się już sypie spojrzałam na Oliviera, który zrozumiał aluzję i złapał ojca prowadząc go do sypialni rodziców. Ja miałam się zająć Nathanem, co mogło być trudniejsze, gdyż musiałam wejść z nim po schodach.
-Dobra Nathan wstajemy. - odezwałam się, gdy Olly wyprowadził już ojca, który chyba w najgorszym stanie, ale nie czołgał się po ziemi, w końcu wypili tylko 0,75.
-O Amelia. - zdziwił się na mój widok, ale samodzielnie wstał, byłam więc tyko asekurantką, swoją drogą tato jutro musiał mieć wolne.
-No tak się składa, że tu mieszkam. - uśmiechnęłam się do niego, ale jego wzrok nagle się zaostrzył i jakby pociemniał.
-Aha. - wypowiedział to perfidnie mi w twarz, okey, pominę to.
-Gdybym wiedziała, że jesteś tak zahartowany to chyba często bym z Tobą balowała. - stanęliśmy przed schodami.
-I tu wychodzi jak mało mnie wiesz. - czy on to robił specjalnie ?
-Nathan.
-Co ? - szybko się do mnie odwrócił przez co musiał się lekko podtrzymać balustrady.
-Coś się stało ?
-Z czym ?
-Z nami.
-Przecież nie ma żadnego „nas”.
-Czyli tu cię boli ?
-Tak. Właśnie tu. Dokładnie w tym miejscu. - pokazał na swoje serce, a mnie ugięły się nogi. - Ale kogo to obchodzi, bo z pewnością nie wyszczekanej i pewnej siebie Amelii, która widzi białe białym, a czarne czarnym.
-Ale … Nathan.
-Wiesz ktoś mi kiedyś powiedział, że gdyby ludzie mówili sobie prawdę to życie byłoby łatwiejsze. Myślę, że ten ktoś miał rację, ale również wiem, że zmieni zdanie jak pozna smak prawdy na sobie. A ty co o tym myślisz ?
-Myślę, że gadasz głupoty, bo jesteś pijany.
-A ja jestem pewien, że mówię prawdę.
   Odwrócił się i wszedł sprawnie po schodach. Zniknął mi z oczu, a ja jak głupia stałam przed pierwszym stopniem. Przetarłam twarz dłońmi i potarłam oczy próbując się rozbudzić. Czyżby Nathan na wieść o tym, że chciałabym być Amelią z lipca, z wyprawy do Londynu, chciał się zemścić na mnie i zaczął traktować mnie jak ja jego tamtymi czasy ? No cóż nie da się wszystkich nastawić do siebie pozytywnie – pomyślałam, a po chwili doszedł do mnie sens moich myśli. Przecież Nathan uratował mi życie ! Wbiegłam po schodach na górę i bez pukania wparowałam do jego pokoju. Akurat szukał czegoś w walizce, którą położył sobie na łóżko.
-Wiem, że jesteś u siebie, ale mogłabyś chociaż zapukać. - nawet nie podniósł wzroku.
-Popatrz na mnie !
-To rozkaz ? - spojrzał na mnie z jadem w oczach i szybko wrócił wzrokiem do walizki.
   Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Zdałam sobie też, że przez cały dzisiejszy pobyt tutaj byłam inna. Raz kłótliwa, raz delikatna, raz raptowna, raz spokojna, raz wściekła, raz chciałam naprawić cały świat. Moje uczucia się zmieniały, w każdej minucie czułam coś innego i oczywiście wyszło na tym, że pod koniec dnia stwierdziłam, że chcę być taka jak dawniej, twarda, niezależna, pewna siebie, wygadana, ale razem z tym przyszła obojętność na ludzkie uczucia i tym zraziłam do siebie mojego gościa. Mieliśmy lepić bałwany, rzucać się śnieżkami, odpocząć, wzmocnić nasze przyjacielskie więzi, ale dopiero w tej chwili dotarły do mnie jego słowa ze spaceru. „Ten wyjazd da ci też do zrozumienia, że czuję coś do ciebie.” Cholera ! Coś musiało być ze mną nie tak, skoro to przeszło mi obok uszu. W szybkim tempie do niego podeszłam, ale ten nadal na mnie spojrzał. Złapałam go za podbródek i szybko zwróciłam przodem do mnie, zaskoczony nie wyrwał mi się.
-To nie rozkaz, to była prośba, ale skoro nie chcesz po dobroci to muszę użyć siły. Mówisz, że jesteś trzeźwy, ale w tych okolicznościach wolałabym, żebyś był pijany, ja również. Totalnie nie wiem co robię. - jego zielone tęczówki zdradzały, że jest zupełnie zaskoczony, ale trybiki w jego głowie zaczęły łączyć wszystko w całość. - Wybacz mi jeżeli nie o to chodziło ci dzisiaj na spacerze, na którym cię nie słuchałam i nie dałam głosu. Przepraszam cię za to i za to również.
   Widziałam, że jego rozszerzone i świecące źrenice krążą w miejscu moich ust. Spojrzałam na jego delikatnie różowe usta, a później nasz wzrok się spotkał. Serce waliło mi jak szalone. Jego kolejne spojrzenie na moje usta i nagle wstąpiła we mnie ogromna odwaga. Stanęłam lekko na palcach, żeby mieć lepszy dostęp do jego ust, a to podziałało na niego jak płachta na byka. Szybko złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Swoje ręce zawiesiłam na jego barkach, a jego dłonie powoli błądziły po moich plecach, a nawet i nieco niżej, ale było mi tak dobrze, że nie strąciłam ich. Palce już mnie trochę bolały i powoli się zniżałam, ale nadal łapczywie całowałam jego usta domagając się więcej. Najwyraźniej zauważył mój dylemat, bo za chwilę złapał mnie za uda i podciągnął do góry. Odruchowo oplotłam swoje nogi na jego biodrach, a po chwili poczułam, że siedzę na dosyć niewygodnym oparciu łóżka, ale przynajmniej nasze usta były na tej samej wysokości. Powoli brakowało mi tchu i miałam wrażenie, że jestem w saunie. Dłonie Nathana zawędrowały pod koszulkę i delikatnie pieściły nagi brzuch, ale nie odważył się na więcej. Pocałunki stawały się głębsze, mocniejsze, bardziej namiętne, nawet agresywniejsze niż na początku. Powoli czułam jak zaczyna mi brakować tlenu, ale za nic nie chciałam przerywać tej niesamowitej chwili. Mimo że miałam zamknięte oczy i widziałam ciemność to ta nagle pociemniała, a w głowie się zakręciło. Poczułam, że słabnę, ale nie chciałam przerywać pocałunku, zrobił to Nathan, a ja czując jak wszystko się rusza przytuliłam się do jego torsu oddychając głęboko i obserwując latające meble. Poczułam silny uścisk, zapach perfum połączony z zapachem alkoholu. Klatka piersiowa Nathana szybko się poruszała, gdy już w miarę się uspokoiłam, a oddech nieco uspokoił podniosłam głowę z wielką ciekawością jak wygląda twarz Nathana.
   Okrągłe, świecące oczy patrzyły na mnie z niedowierzaniem, wtedy szybko spuściłam wzrok i zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Chciałam zejść, ale jedna noga Nathana, która znajdowała się pomiędzy moimi mi to uniemożliwiała, nasze ciała były do siebie przyległe, a silny uścisk – sprawiał aż ból. Z zamkniętymi oczami i opuszczoną głową czekałam na dogodną okazję, żeby uciec, ale poczułam jak dłoń Nathana trafia na mój podbródek i podnosi całą głowę do góry.
-Spójrz na mnie proszę. - szepnął delikatnie, ale w taki sposób, że moje całe ciało jemu uległo i nim wypełniło, powoli podniosłam powieki i przyrzekam, że w tamtym momencie zobaczyłam Anioła.
-Ja cię za to przepraszam. - nasze twarze były tak blisko, że moje usta niemal dotykały jego warg.
-Ja ci za to dziękuję. - spojrzałam na niego, gdyż nadal trzymał palce na moim podbródku, gdy tak na mnie patrzył czułam, że palę się ze wstydu.
   Ocknęłam się i zabrałam swoje ręce z jego ciała, lekko go popchnęłam chcąc uciec, wypuścił mnie, ale nie odsunął się najdalej, zeszłam z oparcia łóżka, ale nie udało mi się pokonać kolejną przeszkodę jaką był on sam.
-Nie uciekniesz mi, słyszysz ? - szeptał mi do ucha w taki sposób, że nogi się pode mną uginały w przyjemny sposób.
-Nathan ja muszę pójść.
-Zostań. - niemal błagał.
-Nie mogę. - lekko go popchnęłam, a ten zrobił krok do tyłu, więc wykorzystałam to i ruszyłam ku drzwi.
-Amelia. - poczułam jego silną rękę na moim nadgarstku. - Jak to jest możliwe, że rozpalasz we mnie tak silne emocje ? - jego wzrok wędrował wokół moich ust, a moje serce zaczęło mi płatać figle, czułam na sobie gorący oddech Nathana, który się do mnie niebezpiecznie szybko zbliżał, a ja nie byłam w stanie się jemu przeciwstawić.
-Nathan. - chciałam, żebym zabrzmiała srogo, ale z moich ust wyszło jedynie westchnienie.
   Za plecami poczułam ścianę, spojrzałam w bok i faktycznie zorientowałam się, że staliśmy obok drzwi, usłyszałam dźwięk zamykanych na klucz drzwi, spojrzałam ze strachem w oczach na Nathana ten szybko ponownie złączył nasze usta. Te pocałunki były inne. Delikatne, spokojne, ale jakie przekonujące. Traciłam wszystkie zmysły, nie mogłam się postawić, ulegałam mu tak szybko. Z czasem pocałunki stawały się gorętsze i bardziej łapczywe, jakbyśmy się bali, że już nigdy nie doświadczymy tego uczucia i chcieli zapamiętać każdy drobny szczegół.
   Gorące dłonie Nathana powędrowały pod mój T-shirt i badały odważnie każdy centymetr mojego brzucha i pleców. Gdy już to zrobiły powoli wędrowały wyżej, a pocałunki nieco się osłabiły dając nam szanse na złapanie nieco oddechu, ale gdy opuszki Nathana dotknęły kawałek moich piersi poczułam dreszcze na całym ciele, a z ust wydobyło się namiętne westchnienie. To dało mi odwagi do sięgnięcia pod jego koszulkę, którą po chwili zdjęłam i teraz ja zaczęłam błądzić po jego twardym brzuchu. Z kolei jego dłonie zaczęły wędrować niżej, przez talię, po uda kończąc na zewnętrznej stronie ud.
   Pocałunki straciły werwy z początku, więc naparłam na jego usta mocniej, a ten jakby na to czekał i chwycił materiał mojej koszulki i bez problemu się jej pozbył obnażając mnie zupełnie nagą od pasa w górę, ale szybko rozgrzał mnie swoimi dłońmi błądzącymi po moich plecach, brzuchu i delikatnie dotykając moich piersi, tutaj nie czuł się już tak odważnie, ale i ten dotyk przyprawiał mnie o westchnienia rozkoszy.
-Nathan co my robimy ? - wydyszałam między pocałunkami.
-Nie wiem, ale podoba mi się to.
-Nie przerywaj.
   Totalnie mu się poddałam rozkoszując się jego dotykiem, obecnością i zapachem. Rozpływałam się pod naciskiem jego coraz to pewniejszych dłoni. Włożyłam swoje palce w jego włosy, a ten mocniej docisnął mnie do ściany wkładając swoją nogę pomiędzy moje uda przez co każdą częścią ciała na mnie napierał. Pocałunki ponownie stały się namiętne, głębokie i dzikie. Tak jeszcze mnie nie całował, aż wystraszyłam się jego zmiany taktyki. Zniknął czuły chłopiec, a pojawił się stanowczy mężczyzna, który wie czego chcę i to po prostu bierze. Gdy ponownie brakło nam tchu Nathan położył swoje czoło na moje.
-Ko …
-Cii. - przerwałam mu w porę. - To zobowiązuje Nath. Nie rób tego, proszę. - zajrzałam mu głęboko w oczy. - Muszę iść. - wydyszałam.
-Nie.
-Nie chcę, ale muszę. - szybko założyłam swoją koszulkę i poprawiłam fryzurę.
-Am ? - przekręcałam już klucz w drzwiach, ale się odwróciłam.
-Dobranoc. - pocałował mnie czule i szybko w usta.
-Kolorowych snów. - uśmiechnęłam się i szybko wymknęłam się na ciemny już korytarz.
   Po ciszy jaka panowała zorientowałam się, że wszyscy są już w swoich pokojach. Po wejściu do swojej sypialni spojrzałam na zegarek. Gdy zobaczyłam zbliżającą się północ, byłam mocno zdziwiona. Czy to możliwe, że ponad godzinę byłam z Nathanem ? Zmęczona, ale i rozbudzona opadłam bezwładnie na łóżko. Nadal czułam na sobie jego ciepły dotyk, jego usta, jego zapach na swojej koszulce. Dotknęłam swój brzuch, który aż zabolał pod moim naciskiem. Nagle przypomniałam sobie o tym o czym najmniej chciałam w tym momencie. Blizna. Nathan musiał ją dotknąć. Przejechałam po niej opuszkami palców i zdałam sobie sprawę, że tam najczęściej wędrowały dłonie Nathana. Dlaczego to robił ? Oddychałam głośno i głęboko. Byłam tak strasznie zmęczona, ale i tak rozbudzona. Powieki mi opadały, a gdy tylko tak się stało przed sobą miałam widok Nathana, czułam jego dłonie, jego usta. Nie wiem jak w takim stanie udało mi się zasnąć, ale odbyło się to w bardzo przyjemnej atmosferze, a sny były równie dobre co miniony wieczór. 


Cześć !
Kami : twoja sweet sixteen już od dawna myśli nad sexy time, tutaj masz przedsmak :P
Myślę, że rozdział mówi sam o sobie, a jedyne co mogę dodać, ale też nie dużo, żeby Was nie zanudzić i nie zawracać więcej czasu, to to, że egzaminy poszły mi całkiem dobrze, najlepiej oczywiście polski i angielski z czego jestem bardzo zadowolona. Jak będą wyniki to Wam wszystko napiszę :)
A teraz puenta tego rozdziału : czytanie romansów jest nawet przydatne xD
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mam czas na czytanie książek ♥
Czekam na pikantne komcie hahah <3