niedziela, 24 sierpnia 2014

Section 79.

    Następnego ranka budziłam się w wyśmienitym humorze. Z ekscytacją wdychałam powietrze przepełnione zapachem Nathana. Obrazy z zeszłej nocy powróciły z nieukrywaną mi radością. Byłam taka rześka i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Powoli uchyliłam powieki, ale szybko je zamknęłam porażona słońcem, które chamsko wdarło się do sypialni. Ponowiłam próbę i zauważyłam, że pogoda za oknem jest wspaniała, wiosenna wręcz co na początek lutego było dziwnym zjawiskiem, ale ja miałam wrażenie, że pogoda odzwierciedla mnie i to jak się czułam w tamtym momencie. Rozejrzałam się po sypialni ciesząc oczy tą spójnością, którą reprezentował Nathan. Wszystko tutaj pasowało do siebie i mimo zapewne dużych pieniędzy na jego koncie bankowym wszystko tutaj było takie swojskie, a nie jakieś królewskie. Normalny, przeciętny, angielski domek. Po drugiej stronie łóżka nie znalazłam chłopaka co nieco mnie zasmuciło, ale wstałam i trzymając na piersi kołdrę udałam się do łazienki zbierając po drodze wczorajszą bieliznę, która razem z moimi wczorajszymi ubraniami leżała na małym stoliku w kącie. Zamknęłam się w łazience razem z moją torebką i wskoczyłam pod prysznic ciesząc się kropelkami wody spadającymi na moje ciało. Użyłam dostępnego żelu pod prysznic, który pachniał zupełnie jak Nathan, więc jeszcze bardziej zmiękło moje serce, które od wczorajszego wieczoru zachowywało się bardzo dziwnie. Po prysznicu owinęłam się ręcznikiem pozwalając wodzie w niego wsiąknąć, a sama zajęłam się zmyciem makijażu, którego nie zmyłam parę godzin temu. Gdy już to zrobiłam nałożyłam bieliznę i rozpuściłam włosy, które spięłam przed prysznicem. Po wyjściu z łazienki weszłam do nadal pustej sypialni gdzie przeszukałam szafę chłopaka i w oczy natychmiast rzuciła mi się czerwona koszula w kratę, nie wiedzieć czemu od razu pomyślałam o Jay'u. Nałożyłam na siebie ciepły materiał i otulił mnie ponownie zapach Nathana, zupełnie zdekoncentrowana złapałam się na tym, że zrobiło mi się strasznie smutno, a łzy cisnęły mi się do oczu. Wystraszona tą nagłą zmianą podwinęłam do łokci rękawy koszuli, która była może o rozmiar większa od mojego. Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu, a mój smutek zaczął powoli znikać. Byłam tak szczęśliwa, że aż smutna i to mnie wystraszyło.
   Zeszłam cicho po schodach słysząc, że szukany przeze mnie obiekt znajduje się w kuchni, z której słychać było skwierczenie jajek na patelni oraz włączone radio, z którym razem śpiewał pod nosem Nathan. Stanęłam niezauważona w progu i obserwowałam jak ten tanecznymi ruchami przemieszcza się od wysepki, na której miał dwie patelnie, do blatu na którym leżały żółte talerze. Nucił sobie pod nosem kompletnie nie zauważając, że ma widownie. Był tak bardzo szczęśliwy, że nie mogłam zatrzymać kwitnącego na moich ustach uśmiechu. Dla mnie był idealny nawet teraz, gdy miał na sobie szare, dresowe spodnie, a włosy w całkowitym nieładzie. Miło mi się go obserwowało podczas tych czynności, ale i to nie potrwało długo, bo ten, gdy obracał na patelni jajka, które już się ładnie zarumieniły zauważył mnie.
-O cześć. - uśmiechnął się szerzej. - Myślałem, że uwinę się z tym wszystkim nim się obudzisz. - na wolną patelnie obok wrzucił cztery krótkie i dosyć cienkie kiełbaski. - Masz fajną koszulę.
-Tak ? Podoba ci się ? - patrzyłam jak stara się na mnie nie spojrzeć. - Też mi się podoba i tak jakoś sama rzuciła mi się w oczy.
   W końcu podniósł swój rozbawiony wzrok na mnie i obydwoje uśmiechnęliśmy się bardzo szeroko.
-Co tam pichcisz ?
-Tak mi się zdaje, że chyba nie jadłaś jeszcze angielskiego śniadania.
-No nie. - przyznałam mu rację podchodząc bliżej kuchenki.
-Dlatego właśnie ci takie szykuje.
   Oparł dłonie o blat, gdy nachyliłam się nieco nad zawartościami patelni tak, że dzieliły nas centymetry.
-Wygląda …. schludnie. - powiedziałam i podniosłam wzrok.
-Spodziewałem się czegoś innego. - powiedział smutniejszym głosem.
   Roześmiałam się cicho i obeszłam wysepkę krocząc ku niemu. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że aż bałam się, że zaraz to wszystko okaże się snem. Przecież ja nie mogę być aż tak szczęśliwa to jest zupełnie nie w moim stylu, czyżby mój los chciał ponownie się mną zabawić i doprowadzić mnie do łez szczęścia, a później to wszystko zniszczyć ? Czułam do Nathana coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie odczuwałam, ale wiedziałam jedno, że gdy jego przy mnie zabraknie to zabraknie i mnie i to mnie frustrowało najbardziej. Ta niepewność i znalezienie się w zupełnie nowej sytuacji, której się tak bałam, że aż chciałam się wycofać, ale doskonale wiedziałam, że jak zrobię krok wstecz to również będzie to mój pierwszy gwóźdź do trumny. Tak bardzo się bałam o jutro.
-Cześć.
   Przywitałam się z nim, a po chwili, która trwała dosłownie ułamek sekundy pocałowałam go, delikatnie, subtelnie, ale to mi wystarczyło, jemu chyba również, bo odwzajemnił go tak samo. Przytuliłam się do jego nagiego i jednocześnie ciepłego torsu, a ten objął mnie tak jak ojciec obejmuje swoją malutką córeczkę. W tamtym momencie nie potrzeba mi było niczego więcej, nawet zapachy, które unosiły się w powietrzu i potęgowały mój głód nie mogły mi rozkazać odkleić się od Nathana.
-Jajka nam się przypalą.
   Roześmiał się, a jego klatka piersiowa zafalowała, podniosłam głowę i spojrzałam w jego tęczówki, które się do mnie tak ciepło uśmiechały, ale i przekonywały, więc po chwili rozluźniłam uścisk i stanęłam obok.
-Co mogę zrobić ?
-Skoro już wstałaś to chyba zjemy śniadanie tutaj, więc jak chcesz to możesz naszykować stół. - uśmiechnął się do mnie na chwilę i wrócił do patelni.
-Zrobić coś do picia ?
   Zapytałam, gdy sprzątałam stół ze zbędnych akcesoriów.
-Nie. Angielskie śniadanie musi przyrządzić anglik od a do z, więc jak skończysz to możesz już siadać.
   W zasadzie oprócz usunięcia ze stołu jakiś pierdół typu gazety czy niewypakowanej jeszcze reklamówki z zakupami, które musiał zrobić rano Nath to nie miałam więcej do roboty, więc gdy zamykałam lodówkę chowając w niej ostatni jogurt jaki znalazłam w reklamówce usiadłam naprzeciwko kuchenki i obserwowałam ruchy Nathana. Teraz akurat przewracał kiełbaski na drugi boczek, bo ten pierwszy był apetycznie przypieczony. Jajka już czekały na podanie, a Nathan zaglądał do włączonego piekarnika sprawdzając coś. Podszedł do szafki i wyjął z niej puszkę fasolki w jakiejś zalewie. Woda wrzała w czajniku, a duże okrągłe wręcz kubki czekały na zapełnienie wraz z torebkami herbaty. Nathan wlał wodę i wrócił do kuchenki. Przełożył jajka, które zresztą wyglądały jak odlane z foremki, na duże talerze. Otworzył piekarnik i wyjął z niego smażony bekon, który wylądował na jajkach, po chwili dorzucił kiełbaski i otworzył puszkę fasoli, tutaj dużą łyżką nałożył duże porcje, które w zasadzie wypełniły połowę talerza, bo drugą zajmowały jajka z bekonem i kiełbaski. Wszystko wyglądało niezbyt apetycznie, ale przynajmniej ładnie podane. Nath wrócił do kubków i wyjął z nich zużyte torebki herbaty udało mi się zauważyć, że herbata ma mocny czarny kolor. Wyrzucił torebki, wyjął mleko z lodówki i dopełnił nim kubki. Zabrał talerze na stół i wrócił po herbatę, która również wylądowała na stole, wrócił jeszcze tylko po cukierniczkę i gdy i ona znalazła się na stole odwrócił się do mnie siedzącej nadal przed kuchenką z satysfakcją na twarzy mówiąc.
-Viola ! - zaszpanował francuskim i wyszczerzył się do mnie. - No chodź tu szybko. - ponaglił mnie, gdy nadal mało przekonana tym posiłkiem siedziałam przy wysepce.
   Podniosłam swój zadek i nie śpiesząc się wcale podeszłam do stołu z nietęgą miną. Opadłam, bo inaczej się tego nazwać nie da, na krzesło i posłałam Brytyjczykowi słaby uśmiech.
-W razie gdyby ci to nie posmakowało to rano zamówiłem zakupy, więc można będzie zjeść coś innego. - odezwał się niepotrzebnie, bo miałam ogromną ochotę dorwać jogurt, który schowałam parę chwil wcześniej.
-Raz się żyje, nie ? - roześmiałam się nerwowo i spojrzałam na mój talerz.
   Kiełbaski były apetyczne, jajka jak dla mnie nieco zbyt przysmażone, a bekon … no cóż, jakoś nigdy za nim nie przepadałam, bo o tej fasolce to już nawet nie wspomnę, wyglądała jak strawiona przez dinozaura. Starałam się myśleć pozytywnie, ale gdy chciałam podnieść rękę do kubka to przypomniało mi się, że stoi przede mną bawarka. Jak można pić herbatę z mlekiem ?! Podniosłam wzrok na Nathana, który również nie ruszył śniadania, ale to nie dlatego, że nie był głodny, tylko bacznie mnie obserwował. Chrząknęłam.
-To smacznego.
-Jak nie chcesz to nie jedź. - powiedział ze śmiechem.
-Chcę.
-Taaa, a mi tu rowerzysta jedzie. - naciągnął dolną powiekę, a ja się zaśmiałam.
-Trzeba próbować nowych rzeczy, prawda ?
-Ale nie przeciw sobie. Jak nie chcesz tego jeść to nie musisz.
-Oj przestań.
   Chciałam chwycić za jakiś widelec albo coś, ale tak sobie pomyślałam, że niby jak ja mam to zjeść ? Jajko, bekon i kiełbaskę zjem widelcem, ale tę prowizoryczną zupę fasolową widelcem już nie zjem. I bądź tu człowieku mądry. Wyciągnęłam rękę po kubek i widziałam, że Nath sięga po widelec, więc i ja później go wezmę, ale teraz musiałam czymś zwilżyć gardło, bo nic by mi przez nie nie przeszło. Gdy kubek był na wysokości moich ust westchnęłam głośno i szybko pociągnęłam łyk. Nathan akurat podniósł zaciekawiony wzrok, a ja przełknęłam ciepły napój. Musiałam stwierdzić, że to mi smakowało, więc wypiłam kolejny.
-Dobre. - powiedziałam, gdy już przestałam pić, a Nathan uśmiechnął się szeroko.
   Teraz czekało mnie chyba coś gorszego. Sięgnęłam dłonią po widelec i przekroiłam kiełbaskę i jajko, nadziałam to na widelec i włożyłam do ust. Przegryzłam i poczułam się jak w raju. Nie wiem czym i jak, ale ta kiełbaska była tak doskonale doprawiona, że chciałam więcej. Sięgnęłam po bekon, ale jednak moje uprzedzenia do niego nie zmieniły się, bo moje podniebienie nie zaczęło go lubić, ale z grzeczności zjadłam ten plasterek, na koniec wzięłam do ręki łyżkę i nabrałam nieco fasolki i tu chyba przeżyłam największy zawód tego ranka. Ona była najlepsza ! Nie wiem z czego była ta zalewa, ale to było bardzo smaczne. Nath obserwował mnie przez ten cały czas i cicho się śmiał, a ja zajadałam z bananem na twarzy patrząc z kolei na niego. Tak minęło nam całe śniadanie. Obserwowaliśmy siebie nawzajem uśmiechając się głupio. Jak jakieś przygłupy, ale było przyjemnie. Nathan z ochotą zjadł mój bekon i wcale się nie obraził za to, że go już później nie tknęłam, a ja najedzona i po, co dziwne, dokładce fasolki, rozłożyłam się na krześle i sączyłam bawarkę.
-Czyli ci smakowało ? - zapytał ze śmiechem chłopak, gdy sprzątał ze stołu, bo ja nie byłam w stanie nawet wstać.
-Taaaaak. - przeciągnęłam leniwie samogłoskę. - A mówią, że to polska kuchnia jest tłusta. - żachnęłam się.
-Każda kuchnia jest inna. Ale każda na swój sposób smaczna.
-Jeżeli poprawnie przyrządzona. - uzupełniłam.
-Czy to był komplement w moją stronę ?
-No nie wiem. Nie powiem, że jesteś amatorem w kuchni, bo nim z pewnością nie jesteś jeżeli chodzi o śniadanie.
-Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, więc chociaż tyle potrafię zrobić.
   Zaśmiałam się cicho, gdyż na więcej nie pozwalał mi mój brzuch, a czułam się jakbym była co najmniej w ciąży z bliźniętami.
-Czuję się jakbym była ciężarna. - palnęłam.
-Już ?! Tak szybko ? - przyleciał do mnie zaniepokojony, ale jego oczy się śmiały, trzepnęłam go w bary i wstałam.
   Wchodziłam na schody jak poczułam, że mnie obejmuje w tali i razem wdrapaliśmy się do sypialni. Nałożyłam spodenki, w które włożyłam koszulę, a Nathan założył czarną bluzę i skarpetki.
-Pracujesz dzisiaj ? - zapytał.
-Za dwie godziny mam spotkanie.
-Ja mam dzisiaj w zasadzie wolne.
-Jak w zasadzie ?
-No, bo mamy tam jakieś spotkanie popołudniu, ale to tylko formalności. A ty dużo masz dzisiaj tych spotkań ?
-No trochę mam skoro w piątek chcę otworzyć Hope.
-A twoi rodzice kiedy przylatują ?
-W czwartek.
-Gdzie będą nocować ?
-Mama mówiła, że zamówiła pokoje w hotelu dla ich trójki, bo Olly wykorzysta swój prezent bożonarodzeniowy i zatrzymuje się w innym hotelu.
-Z kim przylatuje ?
-Nawet nie wiem.
-Z dziewczyną ?
-Wiesz, u nich to trochę skomplikowane było, bo się pokłócili, ale w zasadzie to ostatecznie nie wiem czy wrócili do siebie.
-A twoi rodzice nie woleli by tutaj zostać na ten weekend ?
-Tutaj ? Gdzie tutaj ? - spojrzała na niego, gdy wchodziliśmy już do salonu.
-No u mnie.
-U ciebie ? - jeszcze bardziej byłam zaskoczona.
-No. Mieli by cały dom dla siebie, mam dodatkowe sypialnie.
-A ty ? - usiedliśmy na kanapie.
-Chyba byś mnie przygarnęła do siebie na jakiś czas, co ?
-No nie wiem. - droczyłam się z nim, zabrałam mu pilota i sama włączyłam telewizor. - Mają już opłacony hotel, więc szkoda, żeby się zmarnował.
-Tak tylko wspomniałem.
   Objął mnie i wtulona w jego bok skakałam po kanałach. Oglądaliśmy urywek jakiegoś reality show komentując zawzięcie, że z pewnością to wszystko jest ustawione wcześniej. Minęła nam tak razem godzinka.
-Muszę jeszcze raz zaznaczyć, że to był genialny pomysł, żebyś wczoraj do mnie wpadła. - powiedział Nathan nakręcając moje włosy sobie wokół palca.
-Ja mam tylko takie pomysły. - żachnęłam się.
-To dobrze.
   Gdy to powiedział przesunął się tak, żeby mieć do mnie dostęp i złożył na moich ustach soczystego buziaka, którym nie pogardziłam.
-A to za co ? - zapytałam nadal wpatrzona w jego tęczówki.
-Za całokształt.
-To coś słabo mnie oceniasz. - prychnęłam niby z oburzenia po czym znowu wlepiłam wzrok w telewizor.
-To się da naprawić.
-Nie rozmawiam z Tobą.
-Pierwszy foch ! Nie spodziewałem się go tak szybko.
   Nathan próbował mnie udobruchać, chociaż w zasadzie to nawet nie byłam na niego zła, tylko się z nim droczyłam. Zaczął wkładać mi palce między żebra, a ja podskakiwałam jak kangur na kanapie. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a wraz z tym i moje palce znalazły jego żebra tak, że teraz nawzajem się droczyliśmy. Żeby mieć do jego żeber lepsze dojście usiadłam mu na kolana śmiejąc ile sił, a on razem ze mną. Po chwili przestałam się śmiać i wciskać mi swoje palce w jego żebra i po prostu się w niego wpatrywałam. Po chwili i on przestał, a między nami zapadła cisza przerywana reklamami sączącymi się z telewizora i naszymi oddechami.
-Nathan ?
   Coś do mnie dotarło, coś tak mocnego i tak intensywnego, że nagle wszystkie mury zniknęły, a pytania bez odpowiedzi zostały zaspokojone. Spokojnie przyglądałam się jego twarzy ciesząc oczy tym widokiem i serce tą chwilą. Wszystko było dla mnie jasne, a ja sama byłam wszystkiego pewna. Słowa same cisnęły mi się na usta z taką szczerością, o jaką nawet nigdy siebie nie podejrzewałam.
-Kocham cię.
   Powiedziałam, a w moim sercu odpalono milion fajerwerków. Uśmiechałam się tak szeroko, że aż rozbolały mnie mięśnie twarzy, ale Nathan również się uśmiechał jakby z niedowierzaniem.
-Też cię kocham. - odpowiedział i nasze usta się złączyły.
   Chciałam zapamiętać każdy detal, każdą sekundę tego co się działo, bo to było tak wspaniałe, że bałam się, że nigdy więcej się nie powtórzy. Czułam się jakbym wzięła wszystkie używki świata, a do tego nie miałam halucynacji. To była wspaniała ekstaza. Nawet gdy oderwaliśmy się od siebie nasze twarze były wykrzywione w szerokie uśmiechy.
-C-czyli ... czyli od dzisiaj jesteśmy oficjalnie parą ? - zapytał niepewnie Nath, a jego uśmiech wyblakł.
-Zależy jak rozumiesz słowo oficjalnie. - spojrzałam mu w oczy z przesłaniem, żeby się nie zrażał.
-Wśród znajomych. - powiedział niepewnie, a ja uśmiechnęłam się szeroko, nie chciałam tej całej medialnej nagonki, nie wtedy kiedy byliśmy ze sobą tak bardzo szczęśliwi.
-W takim razie, od dzisiaj, od tej chwili jesteśmy oficjalną parą. - powiedziałam tonem starej nauczycielki i się roześmiałam, a za mną chłopak, mój chłopak.
   Nathan starał się mnie pocałować, ale tak się śmiałam z radości jaka mnie wypełniła, że nie mogłam się uspokoić, więc i on sobie odpuścił. Znowu znalazłam się po jego lewej stronie i wtulona oglądałam jakiś program kulinarny, trzeba będzie się zaraz zbierać, pomyślałam, a po chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś ? - zapytałam wstającego Nathana.
-Nie, a ty ? - uśmiechnął się.
-Zabawne. - wystawiłam mu język, gdy wychodził z salonu, a sama rozprostowałam zgięte w kolanie nogi, nawet nie wiedziałam, że aż tak mnie rozbolą po tym siedzeniu.
-Cześć, mogę na chwilę ? - usłyszałam męskie pomruki na korytarzu.
-Yyyy … tak wejdź. - dźwięk zamykanych drzwi i kroki.
-Sorry stary, że tak bez uprzedzenia, ale to pilna sprawa. - chyba znałam właściciela tego głosu.
-Nie no, nie ma sprawy, wchodź.
-Zajmę ci tylko chwilę i już mnie nie … - Max wkroczył pewny siebie do pokoju, ale jakoś mina mu zrzedła jak zobaczył mnie stojącą przed kanapą. - Chyba jednak nie powinienem był przychodzić. - i już się cofał na korytarz.
-Max !
   Krzyknęłam za nim, a to co zrobiłam dotarło do mnie po paru sekundach, więc, gdy obydwoje patrzyli na mnie wyczekująco walczyłam ze sobą i starałam się zrozumieć dlaczego go zawołałam, ogólnie miałam wrażenie, że jego imię w moich ustach brzmi okropnie, jak jakaś tropikalna choroba zakaźna. Max czekał w napięciu na rozwój sytuacji, przecież obiecał mi, że nigdy już nie będziemy zdani na swoje towarzystwo, a tu klops. Ale skąd mógł wiedzieć, że tu będę, przecież miało mnie tu nie być ! Nathan stał nieświadomy wszystkiego, ale jakby nieco zdziwiony naszym zachowaniem.
-Nie wychodź. - odezwałam się w końcu.
-Chciałem porozmawiać z Młodym, ale skoro Wam przeszkadzam to już mnie nie ma. - jego ton głosu był jakby przegrany, jakby poddawał się walkowerem .
-Zostań ! - krzyknęłam za nim, a ten znowu się zatrzymał. - I tak muszę się już zbierać, więc skoro chciałeś porozmawiać z Nathanem w cztery oczy to z mojej strony nic Tobie w tym nie przeszkadza.
-Rozgość się, a ja zaraz wracam. - Nathan pchnął go lekko w stronę kanapy, a ja obeszłam ją z drugiej strony, żeby nie trafić na jego tor.
   Wyszłam z Nathanem na korytarz, a następnie na schody, odezwał się dopiero w sypialni.
-Nie musisz iść.
-Muszę, jak zaraz nie wyjdę to spóźnię się na spotkanie, a muszę przecież się przebrać. - uśmiechnęłam się i wrzuciłam swoje ubranie do torebki, schyliłam się po buty.
-Może cię odwiozę ?
-Masz gościa. Możesz jedynie zadzwonić mi po taksówkę jeżeli możesz.
-Pewnie.
   Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer. Gdy zawiązywałam już trampki doszło coś do mnie. Przecież Max nie speszyłby się na mój widok, gdyby chciał ot tak pogadać z Nathanem, są ponoć jak bracia, więc czego mógł chcieć George ? A ja go jeszcze sama zatrzymałam ! Co za idiotka ze mnie ! Przecież to pewne, że on chciał wygadać wszystko Nathanowi i zburzyć moje szczęście, nasze szczęście ! Nie mogę dać mu wolnej ręki, nie mogę pozwolić, żeby ci dwaj zostali teraz sam na sam, nie po tym jak Max zobaczył nas rano, razem w domu Sykesa.
-Zaraz będzie.
-Co ? - podniosłam szybko głowę do góry.
-Taksówka.
-Aha, no tak. - wstałam i sięgnęłam po sweter i torebkę.
   Musiałam coś wymyślić, ale co ? Czasu nie cofnę. Nie chcę stracić Nathana, a ta łysa małpa jest zdolna do wszystkiego. Manipulant zasrany.
-Zejdziemy ?
-Yyyy tak. - uśmiechnęłam się, ale chyba nieprzekonująco.
-Jakaś spięta jesteś.
-A, bo tak myślę o tym spotkaniu. - skłamałam.
-Jakieś ważne ? - złapał haczyk.
-Istotne w pewnym stopniu. Pożegnam się jeszcze z Max'em.
   Szybko pokonałam resztę schodów i zostawiając Nathana z tyłu wbiegłam do salonu. Max stał przy oknie, gdy mnie zobaczył podniósł wzrok, ale zaraz nim uciekł. Nie wiedziałam co mam zrobić. Przecież nie mogę otwarcie mu powiedzieć, że ma siedzieć cicho, bo Nathan to usłyszy i jak na zawołanie wszedł do salonu. Słyszałam jego kroki.
-To cześć Max. - powiedziałam bardzo słodkim głosem. - Bądź grzeczny.
   Spojrzał na mnie na chwilę i uśmiechnął się równie sztucznie jak ja.
-A ty ostrożna. - zamilkł, a po chwili dodał, żeby nie budzić podejrzeń Nathana. - Na ulicy sporo ludzi, łatwo o kradzieże.
-Potrafię walczyć o swoje. - posłałam mu nienawistne spojrzenie.
-Niewątpliwie, ale czasami jest już za późno, żeby COŚ odzyskać. - uśmiechnął się niby z troską, a w jego oczach szarżowały ogniki złości.
-Jeżeli odda się TO COŚ bez walki to owszem, ale ja nie z tych, którzy łatwo odpuszczają. - zaśmiałam się jakbym usłyszała genialny żart, ale moje usta nadal były ułożone w linie, Nath nie widział mojej twarzy.
-Tak, na pewno masz rację. - spojrzał na mnie zmrużonymi oczami.
-Am, chyba taksówka już przyjechała.
   Nathan przerwał naszą wymianę spojrzeń, a serce waliło mi jak szalone. Czułam coś ze złości, ale i bezsilności, chciałam uderzyć Max'a, ale też i zacząć wyć z żalu. Przerwałam nasz kontakt wzrokowy.
-Uważaj na siebie Max. - pożegnałam się z nim i odwróciłam do wyjścia, do Nathana.
-Ty też. - usłyszałam za sobą, ale już byłam na korytarzu z brunetem.
-Zadzwonię później do ciebie. - powiedział przy drzwiach.
-Liczę na to. - uśmiechnęłam się i wspięłam na palce, by go pocałować. - To cześć.
   Pożegnałam się z nim i zbiegłam ze schodów wprost na ciepłe promienie słońca, zanim weszłam do taksówki odwróciłam się i pomachałam Nathanowi co ten z chęcią odwzajemnił i gdy zatrzasnęłam za sobą drzwi samochodu jego czupryna również zniknęła. Kierowca dostał ode mnie adres i po chwili ruszył, a ja czułam się okropnie z myślami o tym co teraz może dziać się u Nathana i czy moje przypuszczenia na temat Max'a są poprawne. A może to chodziło o coś zupełnie innego, a ja się tak spięłam ? Przeszło mi przez głowę i nieco się uspokoiłam. Musiałam być dobrej myśli, prawda ? Max chce dla Nathana dobrze, więc nie powie mu o niczym, ja to zrobię, ale przy odpowiedniej okazji. Wtedy wszystko będzie inaczej. Zresztą dlaczego to miałoby w jakiś sposób zranić Nathana ? Przecież wtedy się nienawidziliśmy nawzajem, więc co mu do tego, że pijana po imprezie przespałam się z pijanym po imprezie Max'em. Jemu nic do tego, tak samo jak Max'owi. Ja nie jestem niczemu winna, nic nikomu nie zrobiłam, nikt nie ma żadnych podstaw do oskarżania mnie o coś wielkiego. Tak ! Tego muszę się trzymać i cieszyć się szczęściem. Czym ja się w ogóle martwię ?! Dlaczego ja się w ogóle martwię ?! Zaśmiałam się nerwowo i podałam kierowcy odpowiednią sumę pieniędzy. Wysiadłam i szybko zniknęłam w swoim mieszkaniu. Muszę się odświeżyć przed ważnym spotkaniem. Nic i nikt nie jest w stanie mnie zbić z tropu w tym momencie. Wygram to, nawet jak nie będę musiała walczyć.


Czołem !
Moim Tygryskom spodobał się ostatni rozdział, heh, ufff ;)
A teraz taka mała anegdotka na temat tego burzliwego momentu, gdzie Am mdleje, bo nie ma wystarczającej ilości tlenu, bo zajmuje się czymś ciekawszym niż oddychanie. Muszę Wam napisać, że po napisaniu tego momentu złapał mnie parudniowy brak weny i gdy dnia publikacji dokończyłam rozdział to poważnie rozważałam usunięcie tej sceny, ale doszłam do wniosku, że jednak ją zostawię i pójdę dalej, tag więdz ... xD
Oh Kami co ja z Tobą mam ... spokojnie i na to przyjdzie (chyba) czas ;P Do setnego rozdziału nieco mi zostało, a ja sama nawet nie wiem jaki będzie koniec tego opowiadania. Coś tam wiem, ale taka końcówka końcowa nadal nie jest przeze mnie wymyślona :)
Czy tylko ja zawsze odczuwam takie dziwne uczucie na zakończenie wakacji ? Lipiec mi się ciągnął, a sierpień Tak O! mi uciekł, tak niespodziewanie. Miałam zrobić TYLE rzeczy na wakacjach, a łapie się na tym, że jeszcze TYLE mi zostało, a to już OSTATNI tydzień o.O Niech mi ktoś wyjaśni jak ?! Z jednej strony cieszę, że idę do szkoły, bo wiecie, nowa szkoła, nowi ludzie, nowe (stare) miasto, ale kiedy ja znajdę czas na pisanie ? Smutno mi :( 
A do tego to pewnie ostatni rozdział w te wakacje CHLIP CHLIP
No nic, nie pogrążam się bardziej w żałobie, smutku, żalu tylko idę czytać szóstą część HP, bo jeszcze została mi ostatnia, a mam tylko jeszcze tydzień. Btw, piąta cześć jest najdłuższa i najdłużej się ciągnie, chyba dwa jak nie trzy tygodnie ją czytałam. To chyba  moja najmniej lubiana :/
No nic, u mnie w domku takie zapachy, że chyba jednak zjem śniadanie. Bye !

niedziela, 17 sierpnia 2014

Section 78.

    Po powrocie do mieszkania wzięłam długi relaksujący prysznic. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem, a włosy zawinęłam w kolejny. Domyłam twarz z pozostałości kosmetyków i poszłam do kuchni. Nastawiłam szybko makaron i zrobiłam sos pomidorowy. Zaparzyłam kubek ciepłej herbaty i gdy makaron jeszcze do siebie dochodził, z kubkiem w dłoni, skierowałam się do sypialni, a konkretniej do szafy. Tam po chwili zastanowienia wyjęłam niby od niechcenia ubrania, które jednak łączyły się sobą tak jak tego chciałam, zostawiłam je na łóżku i poszłam zjeść późny obiad. Gdy zjadłam, wysuszyłam włosy, które wyprostowałam i spięłam w kucyka na czubku głowy. Zrobiłam lekki makijaż ograniczający się do podkładu i tuszu do rzęsy no i pudrem do wykończenia. Spakowałam te kosmetyki do małej kosmetyczki oraz dorzuciłam jeszcze parę innych i wszystko wylądowało w torebce. Z komody wyjęłam czarne, mocno wycięte z tyłu figi i biorąc resztę ubrań skierowałam się z powrotem do łazienki. Tam założyłam majtki i czarny zabudowany stanik jaki sobie wybrałam z szafy po czym założyłam spodenki, koszulkę i bransoletkę. Było tak jak chciałam. Nieschludnie wręcz jak od niechcenia, ale z pazurem i seksownie.



   Wyszłam na korytarz gdzie założyłam trampki i zostawiłam sweter. Dorzuciłam jeszcze różne pierdoły do torebki i wyjęłam jakieś zbędne papiery i dokumenty. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła ósma. W sam raz. Spryskałam się jeszcze perfumom i spojrzałam ostatni raz w lustro po czym nałożyłam sweter. Wyszłam z mieszkania i podeszłam jeszcze do jednej z restauracji na ulicy, zamówiłam coś dobrego i zadzwoniłam po taksówkę. Na moje szczęście obydwie sprawy się zgrały i gdy wychodziłam z restauracji z jedzeniem na ulicy zaparkowała moja taksówka. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy na miejscu, podałam mu należną sumę pieniędzy i wyszłam. Poprawiłam strój i podeszłam do czerwonych drzwi. Wcisnęłam guzik dzwonka do drzwi.
-Już idę ! - usłyszałam głos Nathana i dźwięk zbiegania po schodach, po chwili drzwi się uchyliły. - Jesteś już.
-A no jestem i mam ciepłe jedzonko.
-To dobrze, bo jestem głodny jak wilk. Ślicznie wyglądasz. - skomentował mój wygląd jak przekroczyłam próg, odstawiłam reklamówkę na stolik
-Cześć. - powiedziałam i wpiłam mu się w usta.
   Nathan zatrzasnął drzwi i przyciągnął mnie bliżej siebie. Jego ciepłe dłonie powędrowały na moją talię, a usta zachłannie całowały. Napięcie między nami było tak odczuwalne, że aż niemiłe, ale ani ja ani Nath nie chcieliśmy przerywać pocałunku, który niestety po chwili się zakończył, gdyż zaczynało mi brakować powietrza.
-Spokojnie. Mamy jeszcze cały wieczór. - wyszeptałam łapiąc powietrze, klatka piersiowa unosiła mi się jak szalona, a w oczach chłopaka zobaczyłam znajome ogniki.
-Mam nadzieję, że nie tylko wieczór. - po czym mnie przelotnie pocałował.
-Gorąco tu u ciebie. - powiedziałam, gdy odszedł na krok.
   Zdjęłam sweter, który przewiesiłam sobie przez rękę. Nathan wziął reklamówkę i poszliśmy do kuchni, gdzie ku mojemu zdziwieniu czekał na nas gotowy stół. Biała zastawa na tle krwistoczerwonego obrusa i wysokie białe świeczki, które już się paliły.
-Zaopatrzyłem się w nie po drodze. - wyjaśnił szybko widząc moje zdekoncentrowanie.
-Czyli to randka ?
-Hmm. - zamyślił się. - Ta kolacja z pewnością nie spełnia standardów randki. Wiesz powinno być domowe jedzenie, jeżeli znajdujemy się u kogoś w domu, albo jedzenie z restauracji, jeżeli w niej jesteśmy.
-Jesteśmy u ciebie i mamy jedzenie z restauracji. Faktycznie nie pasujemy do żadnej kwalifikacji. - uśmiechnęłam się. - Ale to dobrze, bo nie jestem odpowiednio ubrana do randki.
-Ja tak samo.
   Dopiero teraz zauważyłam, że Nathan ma wilgotne włosy, jasną koszulkę, czarne spodnie i bose stopy. Pewnie brał prysznic.
-Chyba przyjechałam za wcześnie ?
-No, spodziewałem się ciebie za jakieś pięć minut. Tyle by mi starczyło na ogarnięcie się do końca.
-To leć się ogarnąć, a ja się wszystkim zajmę. - przewiesiłam sweter o oparcie krzesła o podeszłam do styropianowych opakowań.
-Na pewno ?
-Potrafię nałożyć jedzenie na talerz. - spojrzałam na niego z miną poker face.
-Nie wątpię. - zaśmiał się dał mi buziaka w czoło i już go nie było.
   Podciągnęłam sobie spadające spodenki, które chyba musiały się rozciągnąć, bo jeszcze nie dawno pasowały na mnie w sam raz i zajęłam się transportowaniem jedzenia na talerz starając się o estetyczny wygląd co było już trudniejsze, ale w rezultacie mi wyszło.
-Akurat jesteś. - powiedziałam zlizując sos z palca.
-A ty co jesz beze mnie ?
-Ubrudziłam się tylko. - uśmiechnęłam się szeroko. - Jemy ?
-Jemy. - zatarł ręce i usiedliśmy do stołu. - Przepraszam, że ci nie odsunąłem krzesła. - powiedział, gdy tylko moje pośladki dotknęły mebla.
-Proszę cię. - spojrzałam na niego.
-No co ? Chcę być dżentelmenem.
-Ale ja nie jestem damą, więc nie musisz nim być.
-Jak tam chcesz. A co tu w ogóle mamy ?
-Kaczka z pieczonymi ziemniakami i jakaś tam sałatka. - powiedziałam wsadzając sobie do ust pierwszy kawałek pysznej kaczki. - Mniam.
-Niebo w gębie. - powiedział z pełną buzią.
-Nath ! Oplujesz mnie zaraz. - roześmiałam się widząc apetyt chłopaka. - Dobrze, że wzięłam duże porcje.
-Ledwo się na talerzu mieści.
-No widzisz jak ja o ciebie dbam.
-Dziękuję ci za to. - powiedział to patrząc mi głęboko w oczy i obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. - Dotarła do ciebie teczka ?
-Tak. A co Max nie zdał raportu ?
-Jak się go tylko o to zapytałem to jedynie pokiwał głową i nic więcej nie powiedział. W ogóle był jakiś zły i gburowaty.
-Żadna nowość. - mruknęłam.
-Co mówiłaś ?
-Pewnie były korki, albo co innego.
-Nie wiem. Szczerze ci powiem, że się o niego martwię. Ostatnio chodzi taki nerwowy i zamyślony. Wiesz, gdy weszliśmy do zespołu miałem jakieś szesnaście lat i Max był dla mnie jak starszy brat. Myślę, że ta relacja nadal między nami jest i po prostu się o niego martwię.
-To normalne skoro traktujecie się nawzajem jak bracia.
-Cholernie mi zależy, żeby mieć z nim dobre stosunki.
-A reszta ?
-Co reszta ?
-No reszta ekipy, zespołu. Z nimi nie chcesz mieć dobrych relacji ?
-Pewnie, że chcę, ale z nimi nie ma takiego problemu jak z Max'em.
-Problemu ?
-No tak, bo Max jest nieco skryty i wiesz … jest twardzielem, więc nie zwierzy ci się na trzeźwo, po pijaku to mówi wszystko, ale nie o to chodzi, żeby go spić i wszystkiego się dowiedzieć. - zaśmiał się krótko i nerwowo.
-Racja.
-A propo alkoholu to mam wino. Nie wiedziałem jakie lubisz więc wziąłem i białe i czerwone.
-Hmmm. Może białe ?
-Byłem pewny, że to wybierzesz. - uśmiechnął się i wstał od stołu.
   Z szafki wyjął wino i korkociąg. Siłował się chwilę z korkiem, a po chwili rozlał trunek do lampek. Podał mi naczynie i usiadł.
-Więc za co pijemy ?
   Zastanowiłam się chwilę po czym powiedziałam.
-Za miły wieczór, żeby się nigdy nie kończył.
-W takim razie na zdrowie.
   Stuknęliśmy się lampkami i wciąż się na siebie patrząc pociągnęliśmy łyczek napoju.
-Smaczne. - postawiłam naczynie obok talerza.
-Bo ja je wybierałem.
-No tak, jak ja mogłam o tym zapomnieć. - uśmiechnęłam się.
   Przez kolejne dziesięć minut zjadaliśmy zawartość naszych talerzy. Nathan oczywiście wciągnął wszystko, ale gdy zaproponowałam mu, żeby dokończył moją porcję, bo już nie mogłam więcej, odmówił mówiąc, że jest już zapełniony po brzegi.
-To teraz na lepsze trawienie. - polał białym alkoholem i wzięliśmy kolejny łyk. - Fajnie, że wpadłaś. Zostaniesz, prawda ?
-Na noc ? - spojrzałam na niego znad lampki.
-Yhym.
   Przygryzłam dolną wargę w geście rozpatrzenia jego prośby, a lampka wina nadal wisiała w powietrzu przed moimi ustami.
-Kusząca propozycja, nie powiem. - droczyłam się z nim i wzięłam łyk napoju.
-Więc jak brzmi twoja odpowiedź ?
-Musisz mnie przekonać. Podać jakieś dobre argumenty.
-Mam wygodne łóżko. - spojrzałam na niego. - Gdybyś chciała osobne to w gościnnym wcale nie jest gorsze.
-No nie wiem ? - odstawiłam lampkę.
-Będę tu przez całą noc.
-I chyba tym mnie przekonałeś.
-No bo wiesz, ja mam dar przekonywania.
   Roześmiałam się i zabrałam brudne naczynia do zmywarki. Czułam badawczy wzrok Nathana na swojej osobie. Schyliłam się jeszcze, żeby zamknąć urządzenie specjalnie się nie śpiesząc po czym oparłam się o blat i złapałam lampkę wina. Kurczę, było pyszne, więc nie mogłam się powstrzymać przed kosztowaniem tej ambrozji.
-Sam mógłbym to zrobić. - Nathan również wstał i szedł w moim kierunek, a nawet na mnie.
   Szedł wpatrzony we mnie, nie zatrzymał się na krok przede mną tylko dopiero wtedy, gdy całkowicie przygwoździł mnie do blatu, a między nami nie było centymetra odstępu. Nasze wpatrzone w siebie nawzajem oczy były bardzo blisko siebie, a wtedy Nathan podniósł rękę do szafki nad nami i wyjął z niej jakieś szeleszczące opakowanie.
-Żelka ? - zapytał po chwili.
-A mówiłeś, że już nic nie zmieścisz. - podniosłam brew do góry.
-Taki jeden mały żelek zawsze znajdzie miejsce w moim żołądku.
-Jesteś mordercą niedźwiadków. - powiedziałam, gdy ten wsadził sobie do buzi czerwonego żelka.
-Czyli mam rozumieć, że ty nie masz ochoty ? - pomachał mi przed oczami paczką żelków.
-Aktualnie nie.
   Nathan odłożył opakowanie i rozciągnął się.
-Jestem taki zmęczony. - powiedział i oparł się rękami o blat tak, że teraz niemal na mnie leżał.
-To może mam ci pościelić łóżko ? - szepnęłam.
-Już jest pościelone. - szepnął mi prosto do ucha.
-To co mam zrobić ?
-Rozbudź mnie.
   Spojrzał mi w oczy, a po chwili jego wzrok powędrował do moich już nieco rozchylonych ust, czekał na moją reakcję, ale ja mu jej nie dałam. Wahał się chwilę skacząc swoim wzrokiem to na moje oczy to na usta, jakby oczekiwał na mój ruch, którego zresztą nie dostał. Dałam mu pełne pole do popisu. Chciałam czegoś nowego, bo jak do tej pory oprócz całowania, które było już wcześniej zaaranżowane niczego innego nie robiliśmy, więc ta scena była nam zupełnie obca, ale cholernie pociągająca. Obydwoje byliśmy na głodzie, a wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po chwili Nathan natarł swoimi ustami na moje tak brutalnie i zachłannie, że totalnie mnie wmurowało, ale po chwili sama zaczęłam oddawać pocałunki. Dłonie Nathana po czasie błądziły po moim brzuchu, ale po chwili wsunęły się pod koszulkę, a jego delikatne ruchy i ciepłe dłonie spowodowały u mnie ciche mruknięcie, które nie uszło jego uwadze i zaśmiał się cicho. Podniósł mnie sprawnie tak, że siedziałam na blacie i obejmowałam go nogami. Wsadziłam dłonie w jego suche już włosy podziwiając ich nieziemską miękkość.
   Nathan zaczął delikatnie zjeżdżać palcem wzdłuż mojego kręgosłupa co było tak przyjemne, że aż odchyliłam do tyłu głowę, a on zaczął składać pocałunki na mojej szyi przyciągając mnie do siebie. Byłam tak zajęta braniem korzyści z jego delikatnych, ale za razem męskich ruchów rąk, że nie zauważyłam kiedy podciągnął moją i tak mało co zasłaniającą koszulkę do pach, automatycznie podniosłam ręce do góry i po chwili moja koszulka wylądowała w rogu kuchni. Oczy Nathana na widok mojego stanika były czymś niezwykłym, ta dezorientacja, ale i podniecenie w zielonych tęczówkach. Przejechał delikatnie po materiale na dole stanika, a mi przeszły dreszcze po plecach, przymknęłam powieki delektując się tym doznaniem, a Nathan ponownie brutalnie wpił się w moje usta. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko, a każda część ciała była tak wrażliwa i wyczulona, że każdy najmniejszy dotyk powodował wyścig mrówek na całej długości mojego organizmu. Dłonie Nathana zsunęły się w dół i teraz badały moje uda. Zaczął od pieszczenia kolan, ale z sekundy na sekundę jego dłonie wędrowały coraz wyżej, a gdy znalazły się ku brzegowi spodenek moje pożądanie osiągnęło apogeum. Wypuściłam głośno powietrze. W tym momencie nasze oczy się spotkały. Zielone tęczówki błagały o pozwolenie, a ja błagałam o to co mogło się jeszcze wydarzyć. Kiwnęłam lekko głową i zdjęłam z niego jego koszulkę. Przejechałam dłonią po jego lekko zarysowanym torsie, a ten w tym czasie zdążył rozpiąć mi spodenki. Złapał mnie za pośladki i podniósł, jednym płynnym ruchem zdjął mi spodenki z ud, następnie postawił mnie na podłodze, a tam część mojej garderoby po prostu się osunęła. Nathan nie czekając na nic więcej znowu przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Ja w tym czasie wyplątałam stopy ze spodenek. Po chwili ponownie mnie złapał za półnagie pośladki i posadził na blacie wysepki. Oparłam dłonie za sobą i pod naciskiem Nathana odchyliłam się nieco. Brunet również podtrzymywał się jedną ręką, bo drugą ponownie gładził moje udo. Nie mogłam powstrzymać cichych jęknięć, gdy mnie dotykał, a jemu najwidoczniej się to podobało, bo stawał się coraz bardziej odważny.
   Byłam jak pod wpływem zaklęcia. Nie mogłam się ruszyć, a nie chciałam przerywać tego co się działo. Tak bardzo go w tamtym momencie pragnęłam, ale nie chciałam przerywać tych pocałunków. Cała płonęłam pod wpływem jego dotyku. Po chwili jego nacisk na mnie stał się mocniejszy, więc położyłam się na blacie czego najwidoczniej ode mnie oczekiwał. Przeniósł swoje pocałunki na mój brzuch, a że mam na nim największe łaskotki ciągle się wyginałam pod wpływem jego ust i dotyku palców. Wtedy mój oddech tak się zmienił, że ledwo łapałam powietrze. Całe moje ciało było napięte, a ja dyszałam jak po maratonie. Gdy to mu się znudziło pomógł mi się podnieść, ale nadal siedziałam na blacie. Wtedy nie mogąc już dłużej czekać rozpięłam jego spodnie, które się posłusznie zsunęły ukazując czarne bokserki. Spojrzałam w jego oczy i nie rozpoznałam w nich Nathana, którego znałam na co dzień, a rozpalonego mężczyznę, który bierze to czego chce i zostawia swoją ofiarę. Był taki dziki w tamtym momencie, że aż straszny. Ale co dziwne, podobało mi się to. Natarł na mnie tak nagle i szybko, że aż zachłysnęłam się powietrzem, ale nie przerwałam pocałunku, który był tak bardzo wyjątkowy i inny niż te wszystkie poprzedzające go. Miałam zamknięte oczy, ale ciemność jakby stawała się głębsza, dźwięk również jakoś się oddalał, a moje ciało było jakoś tak bardzo lekkie i bezwładne. Czułam się jakbym leciała pchnięta wiatrem.
-Oddychaj. - usłyszałam tak bardzo znajomy głos, ale wydawał się być w zupełnie innym świecie, a ja oddalałam się od niego coraz bardziej. - Oddychaj.
   Wzięłam głęboki wdech i podniosłam lekko powieki, mój magiczny świat zniknął, a ja zostałam oślepiona przez sztuczne światło.
-Nie odpływaj beze mnie. - podniosłam szerzej powieki i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętą twarz Nathana, jego silne ręce podtrzymywały mnie, jedna w pasie, a druga na karku.
-Przepraszam. - szepnęłam starając się oddychać równomiernie i opuściłam głowę tak, że oparłam jej czubek o tors chłopaka, zamknęłam ponownie oczy.
-Nic nie szkodzi. Musimy zwolnić.
   Poczułam jeszcze jak mnie podnosi, a ja starałam się opleść go nogami i utrzymać je w takiej postaci, ale jakoś bardzo mi ciążyły. Przytuliłam się do niego i oczekiwałam. Usłyszałam, że chłopak wchodzi na schody, ale byłam tak wykończona, że nawet nie miałam siły otworzyć oczu. Oddychanie nadal sprawiało mi problem, a świat wokoło wirował. Zrobiło mi się nagle bardzo gorąco, a ciało przeszedł tak potężny dreszcz, że aż Nathan się zachwiał.
-Ej. Co jest ? - zaniepokoił się i przyśpieszył kroku.
   Głowa w tamtym momencie była tak potwornie ciężka, a mnie było tak gorąco i duszno. Miałam wrażenie, że zamiast kończyn mam gibkie gałązki. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili poczułam pod sobą miękkość i kwiatowy zapach pościeli. Materac niedaleko mnie się poruszył, pewnie Nath się dosiadł obok. Poczułam jeszcze jak podkłada mi pod głowę poduszki.
-Hej ? Otwórz oczy, proszę.
   Boże ! Człowieku ! Czy ty wiesz o co prosisz ? Poczułam jak do moich dłoni, a konkretnie końców palców napływa ciepło i się tam kumuluje, a po chwili przeszył mnie taki prąd, że zahuczało mi w głowie.
-Uchyl okno. - udało mi się wydusić z siebie i opadłam z sił.
   Materac ponownie się poruszył, a po chwili do pokoju wpadła fala mroźnego lutowego zimna. Zbliżała się noc i zrobiło się naprawdę mroźno. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem i siły wróciły. Uchyliłam oczy i zobaczyłam jak Nathan podnosi kołdrę, żeby mnie nią okryć.
-Nie. Gorąco mi jest. - powiedziałam, a ten widząc poprawę mojego stanu dosiadł się szybko.
-Wystraszyłaś mnie.
-A co się stało ?
-Zemdlałaś. - moja mina WTF ?! - I to na długo. Starałem się ciebie ocucić, ale na próżno. Już miałem wezwać karetkę. Ledwo oddychałaś i zrobiłaś się tak potwornie blada. Ale widzę, że kolorki już wróciły.
-Już mi lepiej. - zapewniłam go i uśmiechnęłam się szeroko, bo faktycznie czułam się już bardzo dobrze, co świeże powietrze potrafi zdziałać.
-Zamknę lepiej już okno.
-Yhym.
   Podniosłam się do pozycji siedzącej lustrując jego sypialnię. Posprzątana i schludna, cały on. Zdałam sobie sprawę z tego, że oboje jesteśmy w bieliźnie i znajdujemy się w sypialni, więc grzechem byłoby nie wykorzystać tej okazji.
-Wszystko pochowałem do szafy. - roześmiał się cicho.
-Widzę właśnie.
-Chcesz jakąś koszulkę do spania ? - już zaczynał wstawać, ale go zatrzymałam.
-Nie idę spać. - odpowiedziałam zadziornie.
-Tak ? - zamruczał. - A co będziesz robić ?
-Rozbudzać cię.
   Podniosłam się na kolana i wpiłam w jego usta. Tym razem nasze pocałunki były bardziej namiętne jak te w miłosnych filmach, powolne i takie magiczne, diametralnie różniły się od tych z kuchni. Nathan gładził delikatnie moje plecy, a jego ruchy były niemal niewyczuwalne, ale powodowały miłe ciepło. Brunet delikatnie naparł na mnie swoim ciałem i powoli opadłam na poduszki tak, że teraz on leżał nade mną. Jego dłonie nadal badały każdy centymetr kwadratowy mojego ciała, a ja gładziłam jego plecy, których mięśnie to się rozluźniały to spinały. Usta Nathana były tak wyjątkowo smaczne, że zatracałam się w jego pocałunkach, które po czasie znowu nabrały na sile, ale nadal były takie filmowe. Gdy obydwojgu nam klatki piersiowe ruszały się z dziwną prędkością, Nathan zjechał swoimi ustami w dół. Najpierw na szyje, później na obojczyk, a na końcu na brzuch.
   Ponownie poczułam tę pewność siebie co na dole i to rozpalenie w sobie, jakby ktoś rozpalił we mnie ognisko. Byłam gotowa i każdy skrawek mojej skóry dawał o tym znać. Z tego wszystkiego nie zauważyłam kiedy palce chłopaka znalazły się na moich plecach i próbowały rozpiąć stanik. Po chwili Nathan zorientował się, że jest na zamek błyskawiczny po chwili go rozpiął i pomógł mi go zdjąć. I ten powędrował w kąt sypialni, a Nathan wpił mi się ponownie w usta z tą dziką agresywnością co w kuchni. Teraz jego dłonie miały do zbadania jeszcze coś i powoli zbliżały się do tego miejsca. Jakby dawał mi czas na to, żebym w razie czego mogła to zatrzymać, ale nie to mi było w głowie. Gdy pierwszy raz otarł się o moją pierś moje dłonie zanurzyły się w jego włosach, a powietrze w płucach zatrzymało się. To jakby dało mu zachętę i teraz bez skrupułów pieścił mój biust maltretując moje rozgrzane usta. Podniósł się na chwilę tylko po to, żeby się podciągnąć do góry. Oplotłam nogami jego biodra, żeby ten był jeszcze bliżej mnie i moje dłonie znowu zaciskały się na jego napiętych od ruchów plecach.
   Mogłabym tak całą wieczność, ale pragnienie, które w nas buzowało był tak ogromne, że i po chwili zabrakło na nas ostatniej części garderoby. Starałam się sobie przypomnieć kiedy ostatni raz byłam z mężczyzną, ale to był błąd, bo w głowie pojawił się obraz mojego byłego chłopaka, który zniknął bardzo szybko, gdyż wraz z Nathanem połączyliśmy się w jedność zatracając się w sobie. Wypuściłam całe powietrze z siebie, żeby za chwilę je wstrzymać i jęknąć z rozkoszy, która oblała moje zmęczone, ale i wygłodzone ciało. Nasze ruchy były spójne i jednolite, jakby stworzone dla siebie i nawet przez głowę przeszła mi myśl, że Nathan to ten jedyny, że to z nim chcę spędzić resztę życia, ale zaraz pojawiła się druga myśl. Za tydzień skończę dwadzieścia lat, jestem za młoda na jakieś radykalne zmiany, których nie chcę, bo poprzedni mężczyzna, którego uważałam za tego jedynego skrzywdził mnie boleśnie. A po niej kolejna myśl, że przecież Nathan jest sławny i ma rzesze fanek, które snują z nim wizje wspólnej przyszłości, więc zapewne jestem dla niego tylko chwilową zabawką, bo przecież on również nie wygląda na sporo starszego.
   Moje przemyślenia przerwał mój własny głośny jęk, a po chwili w moim ciele rozlała się przyjemna fala rozkoszy. Oddychałam ciężko chcąc zatrzymać tę chwilę, a jednocześnie opadałam z sił i marzyłam o śnie. Po chwili pozostał nie unormowany oddech i fala powoli się uspokajała. Nathan opadł na łóżko obok mnie dysząc ciężko, wpatrywał się w sufit i przeczesał sobie włosy tak, żeby grzywka nie leciała mu do oczu. Po chwili przeniósł wzrok na mnie, a ja czując jego spojrzenie przechyliłam w jego kierunku głowę. Ten podsunął się wyżej i zabrał kołdrę, spojrzał na mnie wyczekująco. Przeniosłam się na jego tors, a ten szczelnie nas okrył.
-To był genialny pomysł, żebyś przyszła. - szepnął i dał mi buziaka w czubek głowy.
   Gdy wtuliłam się jego ciepłe ciało i dryfowałam już na jawie poczułam jak podnosi obie ręce i majstruje coś przy mojej głowie, na której po chwili poczułam dużą ulgę, a moje włosy rozlały się na wszystkie strony. Nathan jeszcze raz mnie mocno objął, otoczył szczelnie kołdrą, dał buziaka w głowę i już jakby zza ściany usłyszałam.
-Nikomu cię nie oddam. Dobranoc.
   Po tym moje myśli pognały w magiczny świat Morfeusza.


Siemka !
Miał być w przyszłym tygodniu tak jak zapowiadałam w piątek, ale jest dzisiaj. To chyba nie problem, co ?
Powiem Wam, że zacięłam się w pisaniu tego rozdziału na parę dni i dopiero dzisiaj go skończyłam. Przez głowę przechodzi mi myśl, że jeszcze skończę jako czterdziestolatka pisząca romansidła, ale przecież musiałam Wam w końcu napisać coś pikantniejszego, prawda ? Nie jesteśmy już dziećmi ;D
To jest zdecydowanie najbardziej opisana scena tego rodzaju w mojej całej twórczości. Bądźcie wyrozumiałe proszę. Wydaje mi się, że końcówka wymaga korekty, ale nie odważę się napisać coś jeszcze, wybaczcie.
Kami PL i jak ? Tak bardzo chciałaś ten sexytime, że ci go zaserwowałam hahaha ujdzie w tłoku ? 
Dobra, a teraz trzeba to opublikować i czekać na głos, na WASZ głos. Aż się boję ;D
Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli. 

PS. Nieźle pośmiałam się wczoraj na Łowcach.B, a dyskoteka nie była zła, chociaż nogi mnie bolą i nie wiem czy dam radę stać dzisiaj pod sceną na Stachuskim hahaha, ale po nim będą fajerwerki, więc muszę tam być xD (dzieciak ze mnie)

piątek, 15 sierpnia 2014

Liebster Blog Award

Dziękuję za nominacje Roksana Gawron ;)

1. Skąd bierzesz pomysły na bloga ?
Z życia. Zdecydowanie z życiowych, codziennych obserwacji. Czasami natchnie mnie jakiś film lub książka, ale ogólnie życie.

2. Jaka była najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś ?
Hmmm. Tu są dwa problemy, bo w dzieciństwie to raczej byłam grzeczną i posłuszną córeczką, a dodatkowo mam ogromną sklerozę, więc nawet jak coś głupiego miało miejsce (a na pewno miało) to nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć ;P

3. Ulubiony kolor ?
Niebieski ♥

4. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia ?
Nie.

5. Co robisz jak masz doła ?
Słucham muzyki.

6. Jaka jest jedna rzecz, o której zawsze marzyłaś w dzieciństwie, ale nigdy jej nie dostałaś ?
Cóż ... Nie przypominam sobie niczego takiego.

7. Jaka jest jedna rzecz, której kobieta nie powinna nigdy robić ?
Kobieta nie powinna ... hmm ... moja siostra mówi, że sikać na stojąco, więc może pozostanę przy tym ;P

8. Czego nie da się kupić za pieniądze ?
Miłości :)

9. Co robisz, żeby okazać innym swoją miłość ?
Hahaha ja i miłość, też mi coś :D Zmieńmy nieco kontekst pytania. Jak kogoś lubię to się do niego przytulam ;)

10. Wyobraź sobie, że cały świat cię słucha, co mówisz ?
Znając mnie to coś naprawdę głupiego albo zupełnie sztywnieje i nerwowo bawię się palcami hahaha fajne pytanie tak w ogóle ;)

11. Najładniejsze imię męskie ?
Kuba ?

Dziękuję za nominacje Kami PL ;)

1. Najlepszy film, który został zekranizowany na podstawie książki ?
Na podstawie książki ? Hmmm ... ostatnio jest ich coraz więcej ... HARRY POTTER ! Oh yeah ! To moja aktualna obsesja, więc tak. Ten czarodziej to moje dzieciństwo. Zdecydowanie to będzie Harry Potter ! ♥

2. Robin Williams. Kojarzysz ? Podaj jeden film, z którym go kojarzysz. 
'Stowarzyszenie Umarłych Poetów' i ogólnie grał chyba w komediach :) R.I.P.

3. Podaj państwo, w którym się widzisz w przyszłości.
Polska, zdecydowanie Polska.

4. Dlaczego prowadzisz bloga z takimi bohaterami ? Czy był to przypadek, czy dosyć długo zastanawiałaś się nad postaciami ?
Jeżeli chodzi o chłopców z TW to było raczej oczywiste. Fangirlowałam im jak cholera, więc zaryzykowałam i zaczęłam pisać i upubliczniać to. A jeżeli chodzi o Am to to po prostu samo wpadło. Tak normalnie. Wyobraźnia czuwa :) Nie wiem jak mam to lepiej wytłumaczyć. Pojawiła się w mojej głowie i tyle.

5. Czy widziałaś się w realu z którąkolwiek bloggerką ? Jeśli tak, to z iloma ?
No nie miałam jeszcze takiej okazji, ale jeżeli bym mogła to spotkałabym się ze wszystkimi, których blogi czytam i tymi, które czytają moje wypociny. Marzy mi się zlot ...

6. Twój największy idol to ...
Chyba go ... nie mam. Tak .... Nie mam. Nie mam tak, że myślę sobie o konkretnej osobie i chcę żyć tak jak ona. Chcę być sobą w stu procentach, ale doceniam innych i ich osiągnięcia :)

7. Masz zwierzaki ? Ile ?
Nie mam.

8. Twoje największe marzenie ?
Banalne, ale bardzo pragnę dobrej pracy, do której będę szła bez niechęci, jakiejś osoby do pokochania i ogólnie szczęścia i zdrowia dla siebie jak i moich najbliższych.

9. Jaki dostałaś najgorszy prezent ?
Doceniam każdy, ale wolę zwykłą pamięć od jakiś kosztowności czy rzeczy. Tak wiem, nie potrzebuje dużo ;D

10. Czy masz rodzinę za granicę ?
Myślę, że żyjemy w takich czasach, że każdy ma rodzinę za granicą, w tym i ja ;)

11. Twoja największa obawa ?
Że zachoruje na jakąś poważną chorobę, której objawy ujawnią się, gdy będzie już za późno. Boje się śmierci, a jednocześnie nie lubię lekarzy i ich omijam (:


Tak, że tego, dziękuję za nominacje, a teraz moja kolej.
Nominuję :

http://wantedowe-story.blogspot.com/
http://story-the-wanted.blogspot.com/
http://i-will-try-to-fix-you-angel.blogspot.com/
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
http://dramionovelove.blogspot.com/
http://apurehatred.blogspot.com/
http://nothing-goes-as-planned.blogspot.com/
http://zacznij-zyc-dla-siebie.blogspot.com/
http://tajemnice--przeszlosci.blogspot.com/

Niestety tylko tyle, gdyż nominuję blogi i blogerki, które jeszcze coś dodają, a na chwilę obecną nie czytam zbyt sporo.

Pytania:
1. Gdybyś mogła zamienić się na dobę w jakąkolwiek postać, w kogo byś się zamieniła i dlaczego ?
2. Jaka jest twoja ulubiona książkowa postać ?
3. Wymarzony zawód ?
4. Książka vs. Film ?
5. Bez jakiego przedmiotu nie wyobrażasz sobie życia ?
6. Gdybyś mogła wybrać w jakiej epoce historycznej mogłabyś żyć, jaką byś wybrała i dlaczego ?
7. Dlaczego postanowiłaś pisać i dzielić się tym z kimś innym ?
8. Jakie zwierze uosabia ciebie i dlaczego uważasz, że akurat to ?
9. Dlaczego wybrałaś właśnie taki adres internetowy dla swojego bloga ?
10. Kot vs. Pies ?
11. Czy Tobie też ciężko pisać pytania do tego typu nominacji ? ;P


Pozdrawiam Was wszystkie cieplutko i informuje zainteresowane, że rozdział pojawi się po niedzieli, czyli w przyszłym tygodniu. W ten weekend mam imprezę w mieście i jako gość specjalny w niedziele wystąpi Jacek StachurskY. Nie pytajcie dlaczego akurat on, bo mnie na wieść o tym kto wystąpi po prostu zagięło :[ Ale chociaż jutro będą Łowcy.B i dyskoteka ^^
Do napisania :)

sobota, 9 sierpnia 2014

Section 77.

    Czas umykał bardzo szybko, a każdy dzień przynosił niespodzianki. Amelia ponownie nie miała czasu, żeby zaczerpnąć powietrza, a Nathan nie był w stanie za nią nadążyć. Dzwonił do niej podczas przerw w nagrywaniu i za każdym razem był zaskoczony tym, gdzie ta niesforna Polka jest. Dziewczyna zauważyła, że Nathan dzwoni do niej teraz częściej i dłużej ze sobą rozmawiają, a gdy się spotykają w lukach swoich zabieganych dni również inaczej się zachowują. Gdy do Amelii dotarło co ona wyrabia i czym jest to spowodowane była na siebie wściekła. Przez słowa Max'a, że Nathan na nią nie zasługuje, bo tak je rozumiała, za wszelką cenę chciała mu udowodnić, że się myli i miała gdzieś to, że po ich ostatniej kłótni nie widzieli się ani razu i być może Max nie widzi jej starań, ale była tak zajęta dobrym traktowaniem Nathana na swoje cele dydaktyczne, że chyba się zapędziła w tym wszystkim. Dotarło do niej, że na swoje cele posługuje się uczuciami drugiej osoby, która najwidoczniej tylko czekała na jakiś głębszy sygnał, a gdy go dostał nie widział nic poza tym. I mimo tego, że Amelia złapała się w końcu na tym co robi wcale nie przestała, nawet nie miała wyrzutów sumienia. Dążyła do swojego celu, którym było upokorzenie Max'a, faceta, który ją wykorzystał i w jej oczach był nie wart szczęścia.

* * *

   Szybko zamknęłam torebkę i tak samo szybko opuściłam swoje mieszkanie, które ostatnio zaczynałam zaniedbywać, ale z tego natłoku pracy, który ponoć miał się zmniejszyć przed otworzeniem kawiarni, wcale nie miałam czasu na sprzątanie. Dzisiaj miałam (nareszcie) luźniejszy dzień, więc i mój strój był luźniejszy, cieszyłam się z tego, bo obcasy wcale nie były teraz moim sprzymierzeńcem.



   Zbiegłam jak sarenka po schodach klatki i wyszłam na świeże i rześkie powietrze. Jak co dzień pognałam do swojej kawiarenki, która już całkowicie wykończona czekała na otwarcie, które miało odbyć się już w piątek, więc za parę dni. Byłam tym faktem niezmiernie podekscytowana i tylko tym żyłam na tę chwilę. W czwartek miała zjechać się rodzinka i już podejrzewałam, że będzie radośnie, tłoczno i rodzinnie. Energia tak mnie rozpierała, że wzbudzałam spore zainteresowanie na ulicy szczerząc się do wszystkich i stawiając wesoło kroki gdzie tylko popadło. Miałam ochotę tańczyć i kręcić piruety na środku chodnika, ale i tak byłam już wystarczająco utemperowana wzrokiem smętnych i szarych przechodniów. O nie ! Ich humor mnie nie przejmie. Otworzyłam szybko kawiarnie i podziwiając jeszcze jej wnętrze podeszłam do lady. Obowiązkowo wzięłam laptop z gabinetu i usiadłam za ladą kręcąc się wesoło na stołku barowym.
   Równo z wybiciem dwunastej po wyjściu kolejnej osoby starającej się o pracę u mnie zadzwonił mi telefon. Nawet wcześniej na niego nie zwracałam uwagi. Milczał od paru godzin, które spędziłam w kawiarni.
-Cześć Kwiatek !
-Cześć Sid.
   Okręciłam się na stołku twarzą do umeblowanej już sali zagryzając z rozbawienia dolną wargę.
-Zostawiłaś coś wczoraj u mnie. Nie zawracał bym ci tym głowy, a tym bardziej sobie, ale to chyba coś ważnego.
-Co to takiego ?
-Zielona teczka z jakimiś plikami dokumentów, których zupełnie nie rozumiem, ale chyba to coś istotnego.
-Cholera ! - humor prysł jak bańka mydlana. - To moje papiery z ubezpieczenia i faktury napraw oraz mebli i wyposażenia kawiarni. Za godzinę mam spotkanie z reprezentantem firmy ubezpieczeń i spotkanie weźmie w łeb skoro nie mam tej teczki.
-Nie martw się na zapas.
-Jak mam się nie martwić skoro nie ma szans, żeby ją dostała z powrotem w ciągu godziny. Mam jeszcze tyle do zrobienia zanim tej facet przyjdzie, a ty jesteś zajęty. - byłam tym zdruzgotana.
-Ale ja jako osobna dbająca o twoje interesy jak i o ciebie mam głowę na karku i już wynająłem tanią i skuteczną osobę, która ci to dostarczy.
-Co ?! O mój Boże. Jestem ci dłużna do końca życia. - i znowu humorek wrócił.
-Lepiej uważałbym na twoim miejscu na to co mówisz. - roześmiał się.
-Oh Sykes. - żachnęłam się i roześmiałam w głos. - Na poważnie mówię. Więc kogo mam się spodziewać ?
-Max musiał wyjechać w miasto i udało mi się w niego wcisnąć tę teczkę, ale powiem ci szczerze, że łatwo nie było.
   Nie dziwię się. - pomyślałam.
-Ooo. Czyli to jego mam się spodziewać ? - zapytałam niepewnie.
-Tak. Powinien być u ciebie za jakiś kwadrans, może nawet nie.
-Dziękuję. - starałam się uśmiechnąć, żeby jakoś moje słowa nabrały cieplejszego tonu i udało mi się to.
-Nie ma sprawy, a teraz wybacz, ale lecę śpiewać.
-Połamania statywu.
   Rozłączyliśmy się, a mnie chyba szlak w tamtym momencie trafił, bo minę miałam jakbym zaraz miała kogoś pobić. Wbiłam ten jakże piękny wzrok przed siebie i myślałam. Teczka była mi cholernie potrzebna, ale oglądnie tej łysej, wrednej, aroganckiej, fałszywej, zdradzieckiej, kłamliwej, podłej, brzydkiej, chamskiej i irytującej gęby wcale nie potrzebne. Co z tego, że od ostatniego „spotkania” się nie widzieliśmy i nie rozmawialiśmy ze sobą ? Złość na tego ignoranta i dupka mi nie przeszła, a i szybko nie przejdzie. Na dźwięk pukania w szklane drzwi po parunastu minutach, które spędziłam na tępym wpatrywanie się w przestrzeń zareagowałam jedynie powolnym przeniesieniem wzroku w kierunku drzwi, za którymi stała ta łysa małpa i się gapiła.
-Wiem, że twój iloraz inteligencji jest zaniżony, ale nie licz na to, że jeszcze raz otworze ci drzwi przed nosem skoro są otwarte. - przywitałam się przyjacielsko.
-Nie wiedziałem.
-Przecież mówiłam, że jesteś tak głupi, że pukasz do przeszklonych drzwi kawiarni jakbyś nie wiedział, że do takich placówek się po prostu wchodzi bez pukania.
-Zejdź ze mnie.
-Nawet nie weszłam. - przewróciłam oczami. - Daj co moje i idź.
-Nawet mnie nie wpuścisz do środka ?
-Gdybyś chciał to byś wszedł zamiast pukać. Boże ! - wniosłam głowę ku sufitowi. - Dlaczego czuję się jakbym rozmawiała z pięciolatkiem ?
-Przestań !
-Nie krzycz na mnie i to na dodatek w mojej kawiarni.
-Tsa. Drugiej już. - żachnął się.
-Dawaj co moje i wypad ! - bosz, jak on mnie irytował !
-Może grzeczniej do klienta ?
-Klienta ? -zakpiłam. - Ty masz tu zakaz wstępu.
-Ciekawe. To miejsce jest tak samo publiczne jak każde inne na tej ulicy i jak będę chciał wejść to wejdę.
-Skończyłeś już ? - spojrzałam na niego z niesmakiem.
-Nie. - oparł się o framugę drzwi zasłaniając mi zupełnie ulicę, podniosłam brew do góry i skrzyżowałam ręce na piersi. - Chciałem pogadać.
   Wlazł do środka popychając mnie w głąb, aż się zachwiałam, ale ten miał to totalnie w dupie. Zacisnęłam usta w cienką kreskę i jednym ruchem ręki pchnęłam drzwi, uniemożliwiając dostanie się hałasu zatłoczonej ulicy do wewnątrz jak i do tego, żeby hałasy, a raczej prawdopodobnie nasze krzyki, nie dotarły do uszu przechodniów. Odwróciłam się na pięcie tak, że gdybym mogła to wypaliłabym w tamtym miejscu dziurę. Łysy gamoń położył moją ukochaną zieloną teczuszkę na stoliku i stanął przed nią zasłaniając swoim ciałem dostęp do dokumentów. Spojrzał na mnie i jak nigdy nic usiadł sobie na stolik. Co prawda jego stopy dotykały podłogi, a ręce na których się opierał o blat były wyprostowane, jak i cała jego postura zresztą, ale jego tyłek ewidentnie spoczywał na mojej teczce.
-Czy ty właśnie położyłeś swoje parszywe dupsko na MOJĄ teczkę ?! - zapytałam starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie.
-Podejdź bliżej, bo nie mam zamiaru krzyczeć.
-Dobrze, że ja nie mam takiego zamiaru. - powiedziałam patrząc mu prosto w te kłamliwe oczy, ale podeszłam i stanęłam jakiś metr od niego, teraz staliśmy naprzeciwko sobie. - Więc ? - obrałam obojętny wyraz twarzy, nawet nieco znudzony.
-Chciałem obgadać parę spraw.
-Zamieniam się w słuch. - specjalnie zaczęłam oglądać swoje paznokcie nie zaszczycając go spojrzeniem.
-Nathan poprosił mnie, żebym podrzucił ci tę teczkę, bo to coś pilnego i ważnego. Na początku się sprzeciwiałem i broniłem żeby tego nie robić, bo ani ty, ani ja nie chcieliśmy się ponownie widzieć po naszej ostatniej rozmowie, ale jednak tu jestem. Gdy wyszedłem ze studia z tą cholerną, oczojebną teczką byłem wściekły i szczerze to miałem ochotę podpalić to, bo wiedziałem, że to coś ważnego i istotnego, ale tego nie zrobiłem. Rzuciłem ją na fotel obok i ruszyłem z piskiem opon spod studia. W głowie miałem plan załatwienia swoich spraw i przypadkowe zapomnienie o tej teczce i powrocie do studia spóźniony, żebym nie musiał ci tego odwozić, ale jednak w trakcie drogi zmieniłem zdanie.
-Myślisz, że ten kolor mi pasuje ? - wystawiłam w jego stronę dłoń, chcąc go wyprowadzić z równowagi, bo to co mówił wcale mnie nie interesowało, chciałam swoją teczkę !
-Wiesz, pominę fakt, że mnie nie słuchasz i przejdę dalej. - powiedział spokojnie.
-Chyba sobie je zmyję i pomaluję na jakiś inny kolor. - odeszłam i wyjęłam z torebki zmywacz do paznokci. - A wiesz, co ? Może jednak go zostawię ? Nie mam przy sobie innego lakieru. Co o tym sądzisz ?
-Powracając do poprzedniego tematu.
-Tak myślałam, że się ze mną zgodzisz.
-Więc zmieniłem zdanie, bo zdałem sobie sprawę, że skoro to coś ważnego to przydałoby ci się to podrzucić i nawet jakbym miał ci tym rzucić w okno to to zrobię.
-Wiem ! - ożywiłam się. - W bocznej kieszonce mam taki beżowy kolor, on bardziej by pasował. - uśmiechnęłam się z wyższością do niego. - No kontynuuj, potrzebuje jakiegoś brzęczenia, bo tak jakoś tu cicho.
-Chociaż udaj, że mnie słuchasz.
-Nie mogę go znaleźć. - przeszukiwałam kieszonki wewnątrz torebki. - O ! Mam. Jak myślisz, będzie lepszy ? - podeszłam do niego i pomachałam mu przed samymi oczami lakierem. - Miałam to samo powiedzieć ! - wybuchnęłam sztucznym śmiechem. - Och. - podniosłam oczy ku niebu ze słodkim wyrazem twarzy. - Wiedziałam, że mamy podobne zdanie. - znowu chichot.
-Ale w trakcie jazdy zdałem sobie z czegoś sprawę.
-No właśnie ! - przerwałam mu patrząc na niego jakby odkrył lek na raka. - Nie mam wacików ! - załamałam ręce. - I co ja mam teraz zrobić ? - zapytałam trzepocząc nieco szybciej rzęsami. - Mam chusteczki, ale to nie to samo.
-Doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy dziećmi i nasze zachowanie musi wyglądać na dorosłe.
-Chociaż jakby tak złożyć parę razy chusteczkę to będzie miała odpowiednią chusteczkę. - mrużyłam oczy w geście głęboko zastanowienia zupełnie ignorując słowa łysej małpy.
-W dupie mam twój cholerny lakier ! - ryknął.
-Mówiłeś coś ? - spojrzałam na niego spokojnie. - Nie ? - zamrugałam rzęsami. - Też mi się tak zdawało. Więc co uważasz na ten temat ? - spojrzałam na niego perfidnym spojrzeniem wyczekując jego reakcji, która była dokładnie taka jakiej się spodziewałam.
-Nie masz już pięciu lat, więc ogarnij się i zacznij żyć jak dorosły człowiek ! - znowu krzyknął.
-Czyli jednak mam zostać przy tym kolorze ? - spojrzałam na paznokcie oglądając je z każdej strony. - Może masz rację. - powiedziałam nadal oglądając paznokcie.
-Wiesz co ? - zero reakcji z mojej strony. - Wiesz ?! - podniósł głos, a ja z litością podniosłam znudzony wzrok na jego wściekłą twarz. - Chciałem wyjść do ciebie z dłonią na przeprosiny, żeby jakoś powrócić do normalności, ale skoro ty masz naszą znajomość i naszą przyjaźń głęboko w poważaniu to ja nie mam zamiaru się starać na próżno ! - zagotował się tak, że aż wstał i łypał na mnie ze złością.
-Masz rację. - położyłam swoją dłoń na jego ramieniu podchodząc bliżej, przybrałam skruchę na twarzy. - Powinnam o tym pomyśleć wcześniej. - spojrzałam mu głęboko w oczy i zauważyłam jak ogniki złości znikają, a na ich miejsce pokazują się ciepłe płomyki. - Lakier nie zdąży mi teraz wyschnąć, jest już za późno. - na twarzy wykwitł mi uśmiech tryumfu.
   Jego oczy natychmiast wypełniły złość. Nachylił się do mnie tak, że nasze nosy niemal się stykały, a ja nadal nie tracąc zapału stałam tak jak przed sekundą z tym samym wyrazem twarzy. Nie odpuszczę sobie takiej zabawy.
-Bierz. Tę. Rękę. - wysyczał to z takim jadem w moją stronę i zacisnął tak mocno usta, że aż mu drżały.
   Walczyliśmy tak spojrzeniami dłuższą chwilę, a ja nadal trzymała swoją dłoń na jego ramieniu, które teraz całe drżało ze złości. Pękł pierwszy. Zrzucił dość brutalnie moją rękę i odszedł krok. Słyszałam jak płytko i gwałtownie oddychał. A jego nos poruszał się niespokojnie z każdym wdechem.
-Tylko mi nie wypominaj później, że nie próbowałem i nie starałem się nas pogodzić. Nie będę tracił na ciebie już więcej czasu, więc nie martw się o to, że jeszcze kiedyś się będziemy musieli znosić. Postaram się już o to, żebyśmy się nie musieli widywać.
-Niech to ci chociaż wyjdzie. - żachnęłam się i założyłam ręce na piersi.
-Niepotrzebnie tu tylko przyjechałem. Mogłem wyrzucić tę teczkę i mieć spokój.
-Nathan by ci tego nie wybaczył.
-Gdyby poznał o Tobie prawdę to sam by ją odnalazł i spalił własnoręcznie na twoich oczach.
-Prawdę ? - zaśmiałam się.
-Co już ci pamięć szwankuje ? A co było w sierpniu ? Gdyby Nathan dowiedział się o tym, że przespałaś się z jego przyjacielem, a w zasadzie bratem, bo takie są między nami relacje od początku zespołu, to z pewnością zmieniłby o Tobie zdanie.
-Nie uwierzyłby ci.
-Myślisz ? Możemy to sprawdzić. - teraz to on był na szczycie i doskonale o tym wiedział. - Jeden telefon. Jedno słowo. Zaraz będę się z nim widział.
-Nie będziesz mnie szantażował.
-Ty naprawdę myślisz, że on stawia się na piedestale ? Gdyby się tylko o tym dowiedział od razu by się od ciebie odsunął. Znam go dłużej od ciebie, to mnie traktuje jak starszego brata i to mnie ufa. Ty mu tylko namieszałaś w głowie. Nie ma co się tym chwalić. Bo gdy tylko go zranisz czy cokolwiek innego mu zrobisz on najpierw przyjdzie do mnie się wyżalić i wypłakać w rękaw. Ale co ty możesz wiedzieć o przyjaźni i relacji jakie łączą mnie z Młodym ? - zaśmiał się. - Uważałbym na twoim miejscu.
-Nie licz na to, że się ciebie przestraszę.
-Ja tylko ostrzegam. Jeden twój najmniejszy numer i prawda wyjdzie na jaw.
-I co myślisz, że ciebie to nie dotknie ? Siedzimy w tym gównie we dwoje.
-Ile my się znamy ? Parę miesięcy, z resztą znam się latami, więc jak myślisz kto kogo zostawi ? - lustrował mnie wzrokiem. - No właśnie. Wiemy jaka jest odpowiedź. Jeden numer. Tylko jeden. Najmniejszy.
-No uważaj. - zaśmiałam się.
-Tak tylko mówię.
   I wyszedł. Ciśnienie miałam tak wysokie, że czułam jak serce mi się wyrywa z klatki piersiowej. Nie zrobiłby tego. Jest tchórzem. Chociaż postawił sprawę dosyć jasno i w takim świetle w jakim nie stawiałam tego wcześniej. Gdyby Nathan dowiedział się o tym, że przespałaś się z jego przyjacielem, a w zasadzie bratem [...] to z pewnością zmieniłby o Tobie zdanie. Faktycznie ta dwójka zawsze była razem, ale nigdy nie myślałam o tym, że Nathan może mnie uznać za jakąś dziwkę za to co zrobiłam kiedyś z Max'em. Niby są jakieś zasady, że nie sypia się z cudzym chłopakiem czy dziewczyną i nie zarywa się do byłej/byłego przyjaciółki/przyjaciela, ale czy one tyczyły również nas ?
-Przepraszam. - poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramię, odwróciłam się zdezorientowana. - Dobrze się Pani czuję ?
-T-tak. - zająknęłam się i rozpoznałam faceta, który do mnie zgadał, spojrzałam na zegarek, to ja tak długo stałam w miejscu ? - Dzień dobry. Przepraszam za to zawieszenie. - spojrzałam na teczkę za stoliku.
-Na pewno się Pani dobrze czuje ? Nie wygląda Pani najlepiej.
-Tak, już jest dobrze. Może przejdziemy od razu do konkretów ?
-Oczywiście.
   Usiedliśmy przy stoliku, gdzie leżała teczka i mimo moich starań skupienia się na tym spotkaniu i na wypowiadanych słowach ubezpieczyciela moje myśli cały czas niebezpiecznie krążyły wokół tego co wydarzyło się wcześniej. I co było najgorsze zaczęłam zastanawiać się nad tym, że Max faktycznie może posunąć się do takich radykalnych zmian. A jego opinia o tym, że zostanie nieruszony coraz bardziej wyglądała mi na realną. Martwiłam się tym. Gdy pożegnałam ubezpieczyciela wyjęłam telefon i szybko wybrałam numer Nathana. Może jest już za późno i Max już mu wszystko wyśpiewał, a może nie ? Odebrał po trzecim sygnale.
-No cześć kotek.
-Nie przeszkadzam ? - uśmiechnęłam się na sam łagodny dźwięk jego głosu, czyli o niczym nie wie.
-Nie, no coś ty. Ty nigdy.
-A co będziesz robił wieczorem ?
-No do ósmej mamy nagrania, a później do domu na należyty odpoczynek.
-A mogę wpaść ? - zapadła cisza. - Obiecuję, że nie będziesz tego żałował. - zaśmiał się lekko. - Zrobię ci masaż. - przekonywałam go.
-Pewnie, że możesz wpaść, ale gdybym zasnął to mi wybacz.
   Już zadbam o to, żebyś nie zasnął. - przemknęło mi przez myśl.
-Spędzimy miło wieczór. Obiecuję ci to.
-A skąd ta propozycja ?
-No wiesz. Obydwoje jesteśmy zapracowani, a mi tak jakoś smutno, że ciebie nie widuję i tylko ciebie słyszę i to na dodatek przez telefon i się stęskniłam.
-Też tęsknie.
-Więc to dobry powód, żeby się znowu spotkać, nawet po ciężkim dniu pracy.
-W takim razie widzimy się wieczorem.
-Już się nie mogę doczekać. Przyniosę coś dobrego do jedzonka.
-To randka ? Bo wiesz, nie ma świec w domu. - zaśmiał się.
-Światło się zapali i będzie bardziej nowocześnie. To pa.
-Pa.
   Zatarłam ręce i już tworzyłam w głowie pewien przyjemny i przebiegły plan. Max nie sprzątnie mi sprzed nosa Nathana. Nie ma takiej opcji. Łysa małpa musi pogodzić się z tym gdzie jest jego miejsce. I kropka.


Hej !
Trochę mnie nie było i mam takie ogłoszenie parafialne, że gdyby znowu rozdział się nie pojawiał jakiś czas to znaczy, że aktualnie nie mam swojego laptopa, więc wybaczcie :)
Mam bardzo mądre i sprytne czytelniczki :P
Do następnego <3