poniedziałek, 26 sierpnia 2013

The Versatile Blogger

Kurczę to moja pierwsza nominacja dla tego bloga, wow. Czuję się bardzo zaszczycona przez moją nominatorkę (taki wyraz istnieje ? xD) S an. Baaardzo dziękuje za nominację i za dodanie tego oto bloga do swojej zacnej zakładki "Me gusta". Według mnie to jedno z większych wyróżnień w #TWFanmilyFanFiction. Chyba właśnie wymyśliłam coś takiego ;P

Ale powracając do tematu.

Zasady :

  • podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry;
  • pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
  • ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby;
  • nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują;
  • poinformować o fakcie nominowania autorów blogów
Tak więc :

 Jeszcze raz baaardzo dziękuje S an za nominację

Versatile Blogger Award

  1. Jestem niezdecydowaną osobą, która zmienia zdanie pięć razy w ciągu minuty.
  2. Nie mam silnej woli, planuję coś, a następnie tego nie robię.
  3. Najchętniej spędziłabym cały dzień w łóżku ze słuchawkami w uszach i laptopem na kolanach.
  4. Daaawno, daawno temu byłam blondynką.
  5. Zaczęłam już zbierać pieniądze na bilet na koncert TW, który być może odbędzie się w następnym roku podczas ich trasy koncertowej.
  6. Noszę okulary korekcyjne - kujonki.
  7. Chciałabym umieć perfekcyjnie angielski, za to nienawidzę niemieckiego.
Nominuję :

  1. Claudia Xyz
  2. Alejandra Shadowhunters
  3. Jestę Sufitę. ♥
  4. Kia
  5. Mon Wolf
  6. Anusiak
  7. Jayla
  8. anuuluuu
  9. malina
  10. Martitta
  11. Angela Destino
  12. Pat ka
  13. Nathanie ♥
  14. Justina1451
  15. NathanSykesPoland

No to lecim was powiadamiać o nominacji, szykuję się spam ; D

Jeszcze raz baaardzo dziękuje za nominację ;*

Następny rozdział : soon ;)

niedziela, 25 sierpnia 2013

Section 22.

   Obudziłam się i odwróciłam na prawy bok. Przed sobą zobaczyłam śpiącego Tomka. Gdy spał wyglądał tak słodko, że zrobiłam mu zdjęcie. Mimo że od mojego powrotu minęły ponad dwa tygodnie, a tak właściwie prawie trzy i sierpień się kończył, chłopak się jeszcze do mnie nie wprowadził. Mówił, że w ciągu dnia musi spędzać czas u siebie, bo nie chce denerwować klientów. Rozumiałam jego zachowanie, ale również dziwiło mnie, bo dawniej czegoś takiego nie było. Moje mieszkanie było naszym, a jego, jego miejscem pracy, więc ta sytuacja była z lekka dręcząca. Poleżałabym jeszcze w łóżku obok mojego chłopaka, ale wpadłam na pewien pomysł. Założyłam szlafrok na nagie ciało i poszłam do kuchni. Usmażyłam szybko naleśniki, nalałam soku do szklanek i z gotowym śniadaniem wróciłam do sypialni. Gdy zamykałam za sobą drzwi Tomek się przebudził.
-Takie widoki poproszę codziennie. - podparł się na łokciach.
-Wystarczy, że się do mnie wprowadzisz. - usiadłam obok niego kładąc tace na pościel.
-Kotek, wiesz jak jest. - pocałował mnie w czoło.
-W takim razie ciesz oko póki masz okazję. - wzięłam naleśnika w dłonie i zaczęłam się nim zajadać, chłopak zrobił to samo.
-Czy mówiłem już jak bardzo lubię twoje jedzenie ? - zapytał z pełną buzią.
-Yyy. Nie przypominam sobie. - wystawiłam mu język połykając ostatni kęs śniadania i sięgnęłam po sok.
-W takim razie ci przypomnę. - powiedział kończąc i postawił tacę na podłodze, wyjął mi szklankę z dłoni i również ją tam postawił, nachylił się i jego ręce zsunęły się w kierunku zawiązanego pasa od szlafroka.
-Przypominaj dalej. - powiedziałam, gdy nasze usta dzieliły milimetry.

-Musisz już iść ? - zapytałam myjąc naczynia po śniadaniu.
-Praca. - powiedział zakładając w pośpiechu buty.
-Olek nie może tego załatwić sam ?
-Już ci przecież mówiłem, że napisał mi sms i napisał w nim, że muszę przyjechać. - założył czapkę.
-Kiedy się zobaczymy ?
-Niedługo. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
-Gdy ostatnio mi to mówiłeś zobaczyliśmy się cztery dni później.
-Nic na to nie poradzę, kotek. - wyszedł zostawiając mnie samą przy zlewie z syfem w środku.
   Dokończyłam mycie garów i poszłam ubrać się w coś bardziej stosownego do pory dnia, a że było już po południu to raczej paradowanie w szlafroku nie wchodzi w grę. Pogoda w tamtym tygodniu się zepsuła i z letniej zrobiła się jesienna. Szczególnie dzisiaj było chłodno. Wybrałam odpowiedni strój i kończąc na prostowaniu włosów wyszłam z łazienki.



   Pościeliłam łóżko i już chciałam siadać przed telewizorem, ale w mieszkaniu rozbiegł się dzwonek do drzwi. Zniesmaczona poszłam do nich i nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi spodziewając się za nimi Tomka, ale jego tam wcale nie było.
-Mama ? - zapytałam, a kobieta bez pytania weszła do domu.
-Amelio najpierw mówisz nam, że chcesz się zmienić. Mówisz nam o tym co działo się w twoim życiu o Tomku, a teraz do tego wracasz ? Nie wciskaj mi kitu, że nie wróciłaś do Tomka, bo doskonale o tym wiem. Nie wchodzi się do tej samej rzeki po raz drugi, rozumiesz ?
-Po pierwsze nie możesz tak bez pytania wchodzić do mojego mieszkania, po drugie to moje życie i co w nim robię to moja sprawa, a po trzecie wiem co robię. Tomek mnie kocha, a czy moje szczęście nie jest najważniejsze ? - zamknęłam za nią drzwi.
-Kochanie, jest ważne, ale widzę, że nie dążysz do tego celu, do którego dążyłaś po przyjeździe z Londynu.
-Mamo. Jestem dorosła i mogę robić co zechcę.
-Masz urwać kontakty z Tomkiem. Widzę co się z nim dzieje, z jakimi ludźmi się teraz spotyka. On cię skrzywdzi.
-Skąd to możesz wiedzieć ?!
-Bo mam oczy. 
-Też je mam.
-Ale ty najwidoczniej nie potrafisz z nich odpowiednio korzystać.
-Wyjdź ! Nie potrzebuje twojego zdania.
-Nie odsuwaj się od nas. Jesteś nam potrzebna w domu, w którym nie byłaś już dwa tygodnie. Tęsknimy za tobą.
-Właśnie w tym momencie powiedziałaś największe kłamstwo w całym swoim życiu. Wy nigdy za mną nie tęsknicie. Specjalnie zgodziliście na to, żebym się tu wprowadziła, bo mielibyście mnie z głowy.
-To nie tak. Nie obracaj kota ogonem.
-Nie kłam mi prosto w oczy, bo obydwie wiemy jaka jest prawda.
-Teraz to ty kłamiesz.
-Proszę cię. - wyśmiałam ją. - Raz na jakiś czas udaje ci się być zabawną, pośmiałam się, a teraz wyjdź. - otworzyłam jej drzwi i po dłuższej wymianie spojrzeń kobieta ruszyła w kierunku wyjścia.
-Tylko, żebyś później nie żałowała tego co zrobiłaś. - rzuciła na do widzenia.
-Na pewno się o tym nie dowiesz ! - odkrzyknęłam i trzaskając drzwiami wróciłam do salonu.
   Ingerowanie osób trzecich w moje życie bardzo mnie irytowało i tak było w tym momencie. W domu nadal miałam zioło od Tomka. Nietknięte leżało w komodzie, ale jeszcze nie odważyłam się po nie sięgnąć. Trzymałam się zasad narzuconych sobie parę tygodni wcześniej, ale teraz był moment, w którym chciałam wszystko rzucić i odpłynąć w krainę łagodności. Ostatnimi resztkami logicznego myślenia odsunęłam od siebie tę myśl, mimo że było bardzo ciężko. Usiadłam przed telewizorem i gapiąc się w ruchome obrazki myślałam nad słowami mojej matki. Tomek by mnie nie skrzywdził. Nigdy. Ja w to wierzę, a jeżeli ona ma z tym jakiś problem to mnie to najmniej interesuje. 
   Po godzinie postanowiłam zrobić coś na obiad, bo zaczynałam być już głodna, więc poszłam do kuchni i zrobiłam na szybko makaron i polewając sosem ze słoika wróciłam do salonu i nadal oglądając telewizję zjadłam mój prowizoryczny obiad. Z minuty na minutę programy telewizyjne robiły się dla mnie coraz dziwniejsze tak, że po kolejnej godzinie wylądowałam w kuchni robiąc tartę z malinami. Po kolejnej godzinie w mieszkaniu unosił się zapach gorącego ciasta. Odstawiłam je do przestygnięcia i rozsiadając się w salonie z laptopem na nogach przeglądałam facebooka. Zdjęcia z wakacji, opisy z wakacji, kolejne pary itp, itd. Codzienność. Wkurzona wylogowałam się z portalu i poszłam ukroić sobie kawałek ciasta i dodatkowo zrobiłam sobie herbaty, bo zrobiło mi się zimno. Po powrocie na pulpicie laptopa zobaczyłam wielokrotnie nieodebrane połączenie ze skype, po chwili ponownie rozbiegł się po pomieszczeniu dzwonek. Odebrałam rozmowę video i na monitorze zobaczyłam Max'a patrzącego ponad laptopem, w pierwszej chwili nie zorientował się, że odebrałam, więc słyszałam jego rozmowę z ... Nathanem ?
-Młody kup mi jeszcze orzeszki.
-A sam dupy nie ruszysz ? - Nathan miał zachrypnięty głos.
-Dobra, to sam pójdę. 
-Odebrała ?
-Nie. - tu Max spojrzał na monitor i zobaczył . . . mnie. - O hej ! Długo nas podsłuchujesz ?
-Od jakiegoś czasu. - Max się uśmiechnął, z jego drzwi trzasnęły. - Nathan ?
-Nom. Wyszedł właśnie.
-Po co dzwonisz ? - zapytałam.
-Bo się stęskniłem ? - zapytał marszcząc czoło. - Trudno cię złapać ostatnio. Coś się stało ?
-Nie, nic. Tak po prostu odpoczywam.
-Już ponad tydzień się nie widzieliśmy. 
-Szmat czasu. - chciałam, żeby ta rozmowa się już skończyła.
-No właśnie. Opowiadaj co w tym czasie się u ciebie porobiło ? - oparł głowę na łokciach.
-Yyy. Nic ciekawego. - ugryzłam kawałek tarty.
-Co masz ? - chłopak się ożywił.
-Tartę z malinami. - powiedziałam z pełną buzią.
-Też chcę.
-To sobie kup. 
-Jaka chamówa. - zabuczał.
-Zdarza się najlepszym.
-Dlaczego się nie uśmiechasz ? - zapytał wchodząc mi w słowo.
-Yyy, bo nie ma powodu ? - tym razem to ja zmarszczyłam czoło.
-Jak to nie ma ? Rozmawiasz z największym ciachem w The wanted.
-Phi ! Ja mam lepsze. - podniosłam talerzyk z tartą.
-Zmiażdżyłaś mnie tym. Nie mam żadnych szans z tym cudeńkiem. - roześmiał się nie poruszając mnie swoim żartem.
-Nie masz szans, racja. - kolejny kęs, a Max mi się przyglądał.
-Na pewno coś się musiało wydarzyć w ciągu tego okresu.
-No masz racje. - przypomniało mi się o czymś.
-Chłopak ?! - podniósł się do pozycji siedzącej.
-Niee. Jestem wolna jak ptak. - skłamałam dla jego dobra. - Dostałam robotę.
-Jaką ?
-Nic wielkiego, ale kasa będzie. W supermarkecie na kasie. Doświadczenie już mam.
-Gratuluje. 
-Czego ? Tego, że będę siedziała i widziała tych wszystkich ludzi, którzy będą narzekać, że nie ma tego, a to za drogie itp. Jak już powiedziałam mam w tym doświadczenie.
-Nie będzie tak źle.
-A pracowałeś kiedyś przy kasie ?
-Nie.
-Więc nie wiesz o czym mówisz.
-Może masz racje.
-Na pewno mam. 
-Jakaś nie w sosie jesteś.
-Miałam małą sprzeczkę z mamą. Nic wielkiego, ale humor siadł.
-Myślałem, że między wami okay ?
-Nie zawsze mamy to samo zdanie na dany temat, więc czasami zdarzają nam się sprzeczki.
-Ale to nic poważnego ?
-Nie. Wcale. Nie ma się czego obawiać.
-To dobrze, ale chciałbym zobaczyć się z uśmiechem na twarzy.
-Musisz poczekać na dobrą okazję.
-Mam czas. - uśmiechnął się.
-Co tam porabiacie ?
-A wiesz. Nudne życie piosenkarza.
-Tsa. Nudne. Żartowniś z ciebie.
-No co. To samo co zawsze. Wywiady, występy, imprezy, spotkania z fanami, ciekawe noce, fajne laski. Rutyna.
-Chciałabym mieć taka rutynę.
-Z fajnymi laskami ?
-Czemu nie ? - odstawiłam talerzy.
-Czego ja się dowiaduje. - uśmiechnął się.
-A jak tam ? Znalazłeś jakąś, która polubiła cię za twoje chore wady ?
-Wcale nie są chore. Ale jest taka jedna.
-To na co czekasz ? Leć do niej.
-Chcesz się mnie pozbyć czy się o mnie troszczysz ?
-To drugie.
-Mam inne zdanie. - spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Jesteś w błędzie.
-Nie wierzę ci.
-Twój problem.
-Coś mi się wydaję, że muszę to ciebie wpaść i cię wyprostować, bo znowu zaczynasz gwiazdorzyć.
-Kto to mówi ?! 
-Amelia to nie są żarty.
-A ja nie jestem święta i nigdy nie będę. W tym momencie psujesz atmosferę naszej rozmowy.
-Ty ją zepsułaś od początku.
-To po jaką cholerę to ciągniesz ?! Zakończmy to raz na zawsze i po problemie.
-Jeżeli myślisz, że nie odbierając ode mnie rozmów się mnie pozbędziesz to jesteś w błędzie.
-Żebyś się nie zdziwił. Muszę kończyć. Pa. - rozłączyłam się i zamknęłam laptopa.
   Najpierw matka, później Max. Czy oni się zmówili ? Wszelkie zasady są teraz dla mnie nie ważne. Poszłam do sypialni i otworzyłam szafkę w komodzie. Wyjęłam malutką torebeczkę i wysypując jej zawartość na stoliku szybko ją stamtąd usunęłam i ogarnął mnie czysty spokój. Brakowało mi tego. 


Oczami Max'a


   Wiedziałem, że coś niepokojącego dzieje się w życiu Amelii. Umówiliśmy się na codzienne rozmowy na skype, a ta z czasem przestała się na nich pojawiać. To wystarczyło mi do rozszyfrowania, że ma jakieś kłopoty. Rozmawiałem z Nathanem, który do mnie wpadł wczoraj wieczorem i został na noc i próbowałem się do niej dodzwonić, bo zauważyłem, że jest aktywna na skype, ale ta nie odbierała. Próbowałem do skutku i go osiągnąłem. Już po jej minie nie miałem żadnych wątpliwości, że coś się działo. Problem tkwił w tym, że nie chciała powiedzieć o co chodzi. Martwiłem się o nią. Czy to źle ? Nasza rozmowa zakończyła się szybko i z impetem. Nie chciała mieć ze mną żadnego kontaktu. Spróbuję do niej dotrzeć, ale jeszcze nie wiem jak. Zamknąłem laptopa i krzycząc do Nathana, żeby poczekał wyszedłem z sypialni i spotykając Młodego na korytarzu powiedziałem mu, że idę z nim na zakupy.
-Co tak szybko ? - zapytał.
-Coś się dzieję.
-Wiedziałem, że ta cała jej zmiana nie wyjdzie. Pewnie wróciła do tego swojego faceta i po pomocy. 
   Słowa, które powiedział Nathan zaczynały nabierać głębszego sensu. Czy to mogła być prawda ?


Ello ! Ostatnio zauważyłam, że dodaję rozdział raz na tydzień i to właśnie w okolicach weekendu ;) No i dupa. Amelia rzuciła wszystko w cholerę i jej wszystkie plany na dobrą przyszłość legły w gruzach podobnie jak jej przyjaźń z Max'em. Zła ja ; D

niedziela, 18 sierpnia 2013

Section 21.

   Obudziłam się po 10 w dziwnie, ale dobrym humorze. Wyszłam z mojego wygodnego łóżeczka i wyszłam z mojej kawowej sypialni na korytarz, a następnie do przejrzystej jasnej łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam z kabiny. Wytarłam się szybko ręcznikiem i założyłam bawełniany biały szlafrok, bo nie wzięłam ze sobą żadnego ubrania. Włosy związałam w leniwego koka na czubku głowy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i poszłam do sypialni, otworzyłam szafę i skompletowałam na szybko dzisiejszy strój.


   Wzięłam ze sobą tylko telefon ze słuchawkami i jakieś pieniądze na zakupy, bo w lodówce ziała pustka. Wyszłam z mieszkania upewniając się czy zamknęłam drzwi i pierwszym przystankiem na mojej drodze był urząd pracy. Znowu zapytałam się pewnej pani w okienku czy jest coś dla mnie. Ta tylko kiwnęła przecząco głową i odeszłam. Przed wyjazdem nic nie było, teraz też. Wstąpiłam do kiosku i kupiłam sobie gazety z nadzieją, że w którejś z nich znajdę jakieś ogłoszenia dla siebie. Później weszłam do jednego z supermarketów w mieście i zrobiłam zakupy spożywcze. Nic wielkiego, bo w końcu dużo nie jem. Wzięłam sobie jeszcze jabłko, żeby po drodze je zjeść, bo nie jadłam jeszcze śniadania. Weszłam do mieszkania i zajęłam się przygotowywaniem obiadu. Zarzuciłam coś na ruszt i już po drugiej wcinałam pyszny obiad. Już miałam zabrać się za generalne porządki, które musiałam zrobić, bo już dużo gratów niepotrzebnie przewijało się przez mieszkanie, ale moje zamiary przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć drzwi nie patrząc kto do mnie przyszedł przez wizjer, co było błędem. Po otworzeniu drzwi zobaczyłam twarz mojego byłego, uśmiech od razu zrzedł mi z twarzy.
-Witam ślicznotkę. - uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju. - Mam coś dla ciebie. - wyjął z tylnej kieszeni saszetkę.
-Nie biorę. - powiedziałam oschle.
-Od kiedy ? - zaśmiał się kpiąco i wszedł do środka uderzając mnie swoim ramieniem. - Gdzie twoje maniery ?
-Wyjdź stąd.
-Kochanie spokojnie. - położył mi na ramieniu dłoń, którą szybko strąciłam.
-Nie pozwalaj sobie na za dużo. 
-Co ci się stało w tym Londynie ? Gdzie moja laska z pazurem ? Może w salonie ? - ruszył w tamtym kierunku, zamknęłam drzwi i poszłam za nim.
-Wynoś się. Nie potrzebuję cię tu.
-Tak ci się tylko wydaje. Co to ma być ? - zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu.
-Coś ci nie pasuje ? - założyłam ręce na piersiach.
-No raczej. Wyjeżdżając stąd wyłaś ostrą laską, a teraz stoi tu przede mną jakieś niedzielna panienka. Może zaczniesz zaraz śpiewać psalm ? - zaczął wysypywać biały proszek na stolik.
-Co ty robisz ? Zbieraj to i wynoś się.
-Chcę się wyluzować, tobie też by się to przydało.
-Nie potrzebuję tego główna.
-Od kiedy tak zmieniłaś swoje zdanie o tym wszystkim ? - zostawił swój magiczny proszek i zbliżył się do mnie. - Kiedy ?! - złapał mnie za podbródek nakazując spojrzeć mu w oczy i niemalże krzyknął mi to prosto w nie.
-Za późno. - powiedziałam wpatrując się twardo w jego oczy, nie dając po sobie poznać, że mnie wystraszył.
-Źle zrobiłaś, że tam poleciałaś. - puścił mnie i zrobił krok do tyłu. - Ci cali kolesie zrobili ci pranie mózgu. Po jaką cholerę się z nimi zadawałaś ?
-Może po to, żeby wyjść z tego bagna ?! Żeby odciąć się od tamtego życia, które mi tak misternie spieprzyłeś ! - teraz ja do niego podeszłam i wykrzykiwałam mu to prosto w oczy, zaczął się śmiać.
-I to chciałem w tobie zobaczyć od samego początku. Wygląd możesz zmienić, ale charakteru nie, kochanie. - pocałował mnie w czoło.
-Co z Gabi ? - zapytałam czując jego perfumy, które tak kochałam, miałam ochotę zatopić się w jego ciepłych wargach, które miałam na wysokości oczu.
-Gabi to suka. - powiedział patrząc mi w oczy z czułością. - Myślała, że jak wskoczy mi do łóżka do dostanie dragi za free, ale tego nie dostała i odeszła z naburmuszoną miną. Ale muszę ci powiedzieć, że nieźle nią manipulowałem. Robiła wszystko co zachciałem, a nie dostała nic w zamian.
-Gdzie teraz jest ? - nie mogłam oderwać wzroku od tych oczu.
-Wróciła tam skąd przyszła. - uśmiechnął się. - I ty wróciłaś. Tak bardzo tęskniłem. 
   Jego wargi nagle znalazły się bardzo blisko moich. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Czekał na mój ruch. Tak bardzo pragnęłam go pocałować i zatopić się w nich tak jak kiedyś, wtulić się w jego tors i cieszyć się chwilą, ale od razu przed oczami pojawiał mi się obraz naszej ostatniej rozmowy. Krzyczał na mnie, mówił, że jestem tchórzem, że do niczego mu się nie przydaję, że jestem jego nieszczęściem. Później pojawiła się Gabi. Wysoka, szczupła z czarnymi oczami i włosami. Była znacznie atrakcyjniejsza niż ja. I to stawiało mnie na przegranej pozycji. Odeszłam wściekła na siebie i na niego. Powiedział, że to koniec z nami. Uwierzyłam mu i wyjechałam. Teraz wróciłam i miałam zamiar zacząć nowe życie, nową kartę w życiu, ale pojawił się on z tą jego magiczną poświatą, którą mnie w sobie rozkochał pięć lat temu. Pięć lat, kupa czasu, przez którą tyle rzeczy się wydarzyło. Poczułam, że żyję pełnią szczęścia. Miałam kochającego chłopaka u boku. Chciałam wrócić do tej chwili i teraz miałam ją na wyciągnięcie ręki. Stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w dzikim pocałunku, który z chwili na chwilę stawał się czuły i delikatny, pełny miłości i tęsknoty. 
-Tak bardzo za tobą tęskniłem. - Tomek oparł swoje czoło o moje. - Nigdy więcej mnie nie opuszczaj. Obiecasz mi to ? - spojrzał w moje oczy.
-Obiecuje.
-Kocham cię. 
   Te dwa słowa wywróciły mi zawartość brzucha dwa razy. Usłyszeć je od osoby, z którą spędziło się taki szmat czasu, te wszystkie wspomnienia. Wybaczyłam mu jego skok w bok, bo w jego oczach zobaczyłam prawdę. Każdy potrzebuje czasami jakiegoś odskoku.
-Ja też cię kocham. - powiedziałam, uśmiechnął się.
-Muszę lecieć, ale zobaczymy się jutro. Dobrze ? - pokiwałam pozytywnie głową, zaśmiał się i dał mi przelotnego buziaka. - Grzeczna dziewczynka. A to. - pokazał na stolik. - Zostawiam w dobrych rękach. Wiem, że się nie zmarnuje. Pa.
   Wyszedł zostawiając mnie z setkami myśli. Dobrych i złych. Miałam zacząć żyć od nowa, z dala od problemów, które się za mną ciągnęły z nowymi znajomymi. Ale pragnienie posiadania przy sobie osoby, która mnie kochała była silniejsza. Teraz chcę wrócić do gry. Chcę poczuć się kochana, a wiedziałam, że przy Tomku tak będzie, w końcu nie znamy się od wczoraj. Postaram się nie szaleć. Bawić się z rozwagą, a nie tak jak wcześniej. Przecież można się normalnie bawić. Poszłam do sypialni i włączyłam laptopa z zamiarem obejrzenia naszych wspólnych zdjęć. Zbliżałam się do dwusetnego zdjęcia, gdy zadzwonił do mnie Max. Odebrałam połączenie i po chwili zobaczyłam na monitorze jego ciepły uśmiech.
-No hej ! Widzę, że ktoś ma dobry humor ? - zaśmiał się.
-No cześć. Noooo tak. - uśmiechnęłam się.
-Mogę wiedzieć co jest powodem twojej radości ?
-Yyy. Wiesz rozmawiałam z rodzicami i jestem szczęśliwa z tego powodu.
-Tylko tyle ?
-No tak. - uśmiechnęłam się powodując, że Max mi uwierzył.
-W takim razie nie mam zastrzeżeń.
   Kolejną godzinę spędziliśmy na wspólnej rozmowie przy herbacie, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Lubiłam jego towarzystwo. Był dobrym przyjacielem.
-Tylko pamiętaj, że będę upierdliwym przyjacielem i będę ci zatruwał życie swoją osobą codziennie. - zaśmiał się.
-Liczę na to. Rewelacji z twojego życia nigdy za wiele. - uśmiechnęłam się i po chwili się rozłączyliśmy.
   Było już późno, więc poszłam wziąć długą kąpiel i po godzinie wyszłam z łazienki z nową porcją energii do życia. Zadzwonił mój telefon.
-Słucham.
-Amelia ! - rozpoznałam głos Tomka, najwidoczniej zmienił numer. - Słuchaj kotek, jest sprawa.
-Jaka ? - zaśmiałam się.
-Olek robi imprezę. Wpadniemy ?
-O której ?
-A ile zajmie ci zrobienie się na bóstwo ?
-Godzina ? 
-To wpadnę za godzinę. Kocham cię. - i się rozłączył.
   Podekscytowana pobiegłam go sypialni szykując się na party. Strojem nie chciałam prowokować, ani zachęcać, ale pokazać, że się zmieniłam, więc wybrałam ubrania, które uważałam za stosowne. Oczy przytłumiłam czarnym cieniem i dokleiłam sztuczne rzęsy. Usta pomalowałam na jasny róż i spryskałam się perfumami. Zapięłam buty i zapakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy.


   Czekałam na przybycie mojego chłopaka jak na szpilkach. To miała być nasza pierwsza impreza od mojego powrotu. Zastanawiałam się jak wyjdzie, ale i ciągle mówiłam, że bawię się z umiarem. Jak przystało na nową ja. Usłyszałam dzwonek do drzwi i przeglądając się w lustrze czy dobrze wyglądam poszłam je otworzyć.
-No hej Piękna. - Tomek oparł się o ramę drzwi, całując mnie. - Gotowa ?
-Tak.
-W takim razie Panie przodem.
   Zamknęłam drzwi i pojechaliśmy za miasto do domu Olka, kumpla Tomka. Często bywaliśmy na jego imprezach, bo zawsze było na nich fajnie. Tak było i tym razem. Wypiłam parę piw pogadałam z dziewczynami, potańczyłam z Tomkiem, który chyba nawet nie pił. Parę osób było już na niezłym haju i Olek miał z nich bekę. Ludzi ubywało, aż zostałam z Tomkiem i gospodarzem imprezy z jakąś mocno wstawioną dziewczyną. 
-Chyba dzisiaj w nocy nie będę sam. - zaśmiał się gardłowo Olek.
-Niezła ci się trafiła. - Tomek przybił z nim piątkę.
-Już od tygodnia się wokół mnie kręci.
-Bracie taka okazja pojawia się raz na rok. 
-Dlatego nie chcę być nie miły, ale możecie już pójść ?
-Pewnie stary. Tylko grzecznie mi tu. - Tomek pożegnał się z Olkiem.
-No to pa Am.
-Cześć. - pożegnałam się i wyszliśmy z Tomkiem.
-Dlaczego nic nie piłeś ? - zapytałam w trakcie jazdy.
-Bo ktoś musiał nas odwieść do domu. - mrugnął do mnie.
-Racja, ale tym kimś równie dobrze mogłabym być ja.
-Racja, ale to była twoja pierwsza impreza od powrotu i to ty musiałaś się na niej bawić.
   Mimo swoich wad Tomek był bardzo opiekuńczym partnerem, troszczącym się o mnie. Za to go kochałam i przestać nie mogłam.
-To dobranoc Piękna.
-Nie wejdziesz ? - zapytałam stojąc w drzwiach.
-Nie. Wiesz jutro jest dużo roboty i muszę się wyspać.
-Czyli jutro się nie zobaczymy ?
-Niestety, ale wynagrodzę ci to później.
-Obiecujesz ? - nasze usta się połączyły.
-Obiecuje. - pocałował mnie w czoło i zniknął.
   Byłam w siódmym niebie, mimo że nogi mnie bolały i było już bardzo późno. Rozebrałam się i ległam zmęczona na łóżko szybko zasypiając z uśmiechem na twarzy.



Ello ! To znowu ja. Co mam pisać ? Nw. Jak powyżej ;) Do następnego. Nowy bohater.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Section 20.

-Mogłaś ubrać się stosowniej do sytuacji.
-Mamo, ale ubrałam się stosownie do sytuacji.
-Jest niedzielny obiad, a ty jesteś ubrana jak na dyskotekę.
-To ty jeszcze nie widziałaś jak ja się ubieram na dyskotekę. - odniosłam swój talerz do zlewu.
-Amelio ja cię proszę nie denerwuj mnie.
-Przecież ja nic nie powiedziałam. - podniosłam ręce do góry w niezrozumieniu.
-Amelio. - spojrzała na mnie swoim morderczym wzrokiem.
-Okay. Zluzuj majty. - usiadłam obok małej.
-Co to za słownictwo ? A ty Olivier zachowuj się, a nie śmiejesz się jak prosie.
   Wszyscy przy stole, oprócz mamy oczywiście mieli na twarzy uśmiechy, a Olivier śmiał się w najlepsze. Przybiłam z nim żółwika pod stołem i zajęliśmy się drugim daniem.
-Tam w Londynie to pewnie mogłaś pomarzyć o schabowym i młodych ziemniakach, co ?
-Po pierwsze primo to nie mówi się z pełną buzią Olivier, a po drugie primo nie ubolewałam nad tym faktem.
-Dzięki za gre.
-Nie ma za co. Może w końcu oślepniesz i rodzice cię oddadzą do jakieś kliniki i nie będę musiała cię widywać.
-Amelio jak ty mówisz ! O takich rzeczach nie powinno się nawet myśleć. - mama była już zdenerwowana.
-No dobra już. Tak tylko powiedziałam. Przynajmniej nie kłamię. - zajęłam się jedzeniem.
-A co to za chłopiec z którym się tak zaprzyjaźniłaś w Londynie ? - zapytał tato, a ja się zakrztusiłam ziemniakiem, po szybkiej interwencji mamy wyplułam warzywo i popiłam wodą, dopiero po jakiś paru minutach, gdy już ochłonęłam zapytałam.
-Jaki chłopak ? Skąd o nim wiecie ?
-Taki łysy. Na zdjęciach wydawał się miły. - powiedział tato.
-Jakich zdjęciach ?
-No Olivier nam w Internecie pokazywał.
-Jak to w Internecie ? - zapytałam brata.
-No przecież mówiłem ci, że piszą o tym twoim sławnym koledze. - przy ostatnim słowie uśmiechnął się kretyńsko.
-Max jest spoko.
-To tak ma na imię ? - mama oparła głowę na rękach i się uśmiechnęła.
-Tak. - odpowiedziałam jak do idioty.
-A czy ty przypadkiem nie jesteś z Tomkiem ?
-Tato ! Nie mów o nim przy jedzeniu, proszę.
-Pokłóciliście się ? - zapytała młoda.
-Zerwaliśmy.
-Jak to ? - tym razem to mama się zachłysnęła wodą.
-Normalnie.
-Kiedy ?
-Przed moim wyjazdem.
-Dlaczego ?
-A co książkę piszesz ?
-Kochanie po prostu się martwię. Tworzyliście świetną parę.
-Raczej toksyczny związek. - pogmerałam widelcem w surówce, która nietknięta leżała na talerzu.
-Co masz na myśli ?
   Powiedzieć im o wszystkim ? Max mówił, żebym powiedziała rodzicom o wszystkim, ale czy byłam na to gotowa ? Na pewno nie przy dzieciakach.
-Porozmawiamy później. - spojrzałam wymownie na Nicole i rodzice złapali aluzje.
-W takim razie zostawiamy ten temat. - powiedziała mama.
"I dzięki Bogu" - pomyślałam.
-A jak tam u ciebie Olivier ? Dostałeś się do tego liceum ? - zapytałam zmieniając temat.
-Nom.
-I tyle masz do powiedzenia ?
-A co chcesz więcej wiedzieć ?
-No na przykład czy się cieszysz ? Czy ktoś z twojej paczki też tam się dostał ?
-Kacper, Bartek i Magda. No nawet fajnie.
-Okay. Jak nie chcesz o tym gadać to nie naciskam. A co u Magdy ?
-No dobrze. Wyjechała z rodzicami na cały sierpień do Hiszpanii.
-Aż tam ?
-Ma tam ciotkę, więc ma za free.
-Zazdroszczę.
-Jak osiądziesz na stałe w Londynie to masz mnie przygarnąć tam na jakiś czas. - uśmiechnął się.
-Może jeszcze z Magdą ?
-Byłoby fajnie.
-A czemu z nią nie pojechałeś ?
-Ja i Hiszpania. Jaja se robisz ?!
-Olivier słownictwo. - skarciła go mama.
-Ale co ci nie pasuje w Hiszpanii ? - olałam mamę i zapytałam młodego.
-Wszystko. Wiesz co się ze mną dzieje po zjedzeniu hiszpańskiego jedzenia.
-No faktycznie. Nie mam więcej pytań.
   Mama postanowiła raz zabrać nas to hiszpańskiej restauracji na wakacjach i wyszło tak, że kolejne trzy dni Ol spędził w szpitalu, bo jego żołądek tego nie zniósł najlepiej. I taka to była wakacyjna przygoda.
-A ty Nicola ?
-No nic. Gabrysia nie zdała .
-Co ?! Przecież dopiero skończyłaś czwartą klasę ! - to co powiedziała moja siostra było niedorzeczne, ale po minach rodziców jej zdanie miało sens.
-No ale nie zdała.
-Świat schodzi na psy.
-Amelio tyle razy prosiłam. - tym razem mama skarciła mnie.
-Dobrze już, dobrze. Po prostu to się w głowie nie mieści, żeby nie przejść z czwartej do piątej klasy.
-No widzisz zdarza się. - powiedziała mama.
-Przecież to trzeba być jakimś chorym analfabetą.
-Amelio ! Ile razy będę musiała cię jeszcze upominać ?
-Oj mamo, ale spójrz na tą sprawę. To na prawdę trzeba być jakimś niedorozwiniętym, żeby nie przejść do piątej klasy.
-No, ale jej się udało.
-Bysta. - uśmiechnęłam się, a mama zaśmiała.
-Nie śmiejmy się z jej nieszczęścia. - powiedziała przez śmiech.
-Niech Bóg nad nią czuwa. - i znowu zajęłam się obiadem.
-To co wysyłamy dzieciaki do siebie na górę i zajmujemy salon ? - szepnęła mama przy sprzątaniu na stole, a ja tylko pokiwałam głową.
   Nie powiem, że chciałam przez to przechodzić. Najchętniej to bym uciekła i zostawiła tę sprawę żyjącą własnym życiem. Zmieniam się, więc trzeba zacząć podejmować konkretne decyzje i jedną z nich była moja szczera rozmowa z rodzicami na temat mojej przeszłości. Mama wygoniła dzieciaki do swoich pokoi, a my zasiedliśmy na kanapie w salonie. Nie wiedziałam jak mam zacząć, od czego ?
-No więc kochanie teraz możesz nam wszystko opowiedzieć na temat waszego zerwania. - powiedziała mama popijając kawę, ale mi to oczywiście nie mogła zrobić ?!
-No, bo . . . - miałam w głowie mętlik i nie wiedziałam od czego zacząć.
-Jaka była przyczyna ? - pomógł mi tato.
-On. - odpowiedziałam szczerze.
-Możesz to jakoś rozwinąć ? - zapytał.
-Przez niego zeszłam na złą drogę. - nie wiedziałam czy mogę powiedzieć o tym rodzicom. - Przez niego zaczęłam brać. - spuściłam głowę.
-Zaczęłaś brać ? - zapytał tato.
-Dragi.
-Nogi z dupy mu powyrywam.
-Ale tato ! Ja wcale nie musiałam brać, on po prostu siedzi w tym gównie po uszy, a ja wcale nie musiałam się zgadzać. Sama je wzięłam, bez żadnej presji z jego strony.
-Przecież wy byliście ze sobą pięć lat. - powiedziała mama.
-A od czterech brałam. - powiedziałam patrząc na jej smutne oczy.
-Wiedzieliśmy, że masz coś za paznokciami, że coś bierzesz, ale, że cztery lata ? - mama zrezygnowanie odstawiła filiżankę na stolik.
-Był taki okres, że nie wiedziałam, który dzień z kolei brałam, ale były też takie, że nie brałam przez parę tygodni. Zajmowałam się też ich sprzedażą i promocją. Wszystko w tajemniczy przed wami i glinami.
-Czy ty byłaś świadoma ryzyka jakie ci groziło ? - zapytała mama tym swoim surowym głosem.
-Byłam, ale myślałam, że skoro Tomka jeszcze nie złapali to i mnie nie złapią.
-Dobrze, że podjęłaś decyzję o zerwaniu z nim. - powiedział tato.
-Tak w zasadzie to on rzucił mnie.
-Jak to ? - mama.
-No bo znalazł sobie nową laskę i ja nie byłam mu już potrzebna, wyjechałam poznałam Max'a, który wyjaśnił mi dużo rzeczy i wracam z nową, czystą kartą w życiu. Nie chcę wracać do przeszłości, która ciągle mnie męczy.
-Mądrze postępujesz. - pochwalił mnie tato.
-Szkoda, że wcześniej nie przejrzałam na oczy.
-Lepiej później niż wcale. Cieszę się, że odważyłaś się nam powiedzieć to prosto w oczy. Chcieliśmy ci pomóc, ale nie mogliśmy do ciebie dotrzeć.
-Wiem mamo, że chcieliście dla mnie dobrze, tylko, że ja wtedy nie chciałam. Teraz chcę i potrzebuje od was pomocy z tym, bo ja długo z Olivierem nie wytrzymam, więc jakbyście go mogli wysłać gdzieś do końca wakacji to było by miło. - uśmiechnęłam się.
-Pomyślimy nad tym. - tato odwzajemnił mój gest. - A masz może jakieś plany na swoją przyszłość ?
-Znaleźć pracę i żyć jak człowiek.
-A nie chcesz wrócić do Londynu ? Mówisz dużo pozytywnych rzeczy o swoim wyjeździe i o powrocie tam. Masz już przyjaciela, więc czemu nie zaczniesz tam swojego nowego życia. Widzę ile radości przyniosła ci ta podróż. - odezwała się mama.
-Bo nie ma tam dla mnie pracy.
-Pieniądze na mieszkanie zawsze możemy ci dać i na utrzymanie dopóki nic nie znajdziesz. - powiedział tato. - Chcemy twojego szczęścia, a widzimy ile przyniosła ci twoja wyprawa do stolicy Wielkiej Brytanii.
-Lokum mam już załatwiony u Max'a, bo zaoferował mi pomoc, ale nie chcę brać od was pieniędzy. I tak za dużo was już obciążyłam finansowo.
-Kochanie to nie jest problem. Oddał bym wszystko za twoje szczęście.
-Tato masz jeszcze dwójkę dzieci do utrzymania. Nie jestem jedynaczką. Najwidoczniej tak miało być. To była jednorazowa przygoda.
-Ale było fajnie ?
-Było super, mamo.

-Dobrze cię widzieć. Uśmiechniętą. - w ekranie monitora ujrzałam zaciesz Max'a,
-Rozmawiałam dzisiaj z rodzicami. - powiedziałam kładąc się wygodnie na łóżku.
-I jak ? - poprawił się i wsadził sobie za plecy kolejną poduszkę, też leżał na łóżku.
-Byli przejęci faktem, że brałam przez cztery lata, ale nie byli zaskoczeni samym faktem, że brałam. Cieszyli się, że powiedziałam im to prosto w twarz i nawet zaoferowali mi pomoc finansową w Londynie, bo jak to powiedzieli tam czułam się wspaniale. Co jest zgodne z prawdą, ale nie mogę ciągnąć od nich pieniędzy tym bardziej, że jest jeszcze dwójka rodzeństwa, które też potrzebuje wkładu finansowego.
-Ja też ci mogę pomóc.
-Nie ma mowy. Nie przyjmę od nikogo pieniędzy. Pod żadnym pozorem.
-Ale z darmowego mieszkania byś skorzystała ? - uśmiechnął się.
-Na czas przejściowy.
-Uparta.
-Nie chcę być przez kogoś utrzymywana.
-No ja wiem. Ty i ta twoja damska duma.
-Nawet mnie nie denerwuj, okay ?
-Dobra, nic nie mówię.
-Co tam słychać w wielkim świecie ?
-A jakoś nudno bez ciebie. - wystawił język.
-Nie ma nikogo kto by ci dogadał, co ? - zaśmiałam się.
-To też. Pusto tu bez ciebie. Jak ty byłaś ze mną to miałem jakiś tam sens życia, a teraz wróciłem do rutyny.
-Nie możesz narzekać na nudę. Masz czwórkę wspaniałych przyjaciół z którymi nigdy nie jest smutno.
-Ale to nie to samo co z tobą. Z tobą można było pogadać tak na poważnie, nawet o jakiś błachostkach. Wszystko było postrzegane z innej perspektywy. Lepszej.
-Nie narzekaj, bo wsiądę w samolot i zrobię ci piekło na ziemi. - zaśmiałam się.
-To nie jest nawet zły pomysł. - ziewnęłam.
-Która to u was jest godzina ? - zapytał, a ja spojrzałam na zegarek w laptopie.
-Jest parę minut po północy.
-Czyli jest godzinka różnicy czasu.
-Tak jest geniuszu.
-Nie będę cię męczył. Odsypiaj.
-W takim razie dobranoc.
-Zadzwonię jeszcze jutro wieczorem, więc miej włączonego skype.
-Już się nie mogę doczekać.
-Śpij dobrze.
-Ty też. Pa.
   Rozłączyłam się i poszłam spać.


Cześć ! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale straciłam poczucie czasu. Totalnie nie rozpoznaję dni tygodnia, tak jak dzisiaj myślałam, że jest sobota ;) Mam nadzieję, że z początkiem roku szkolnego to mi się umiarkuje. Rozmowa Am z rodzicami za nami, ale to nie koniec jej przygód, jak możecie się domyślić. Do następnego ;P


Po prostu to kocham, najlepszy teledysk chłopców do tej pory ♥

sobota, 3 sierpnia 2013

Section 19.

   Obudziłam się z dobrym humorem, który zniknął po zobaczeniu moich żółtych ścian w pokoju. Przypomniało mi się gdzie jestem, w rodzinnym domu. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic, na dworze było gorąco.



   Spakowałam moje rzeczy z powrotem do walizki, w której nadal były prezenty dla mojej rodziny, stałam tak nad nimi i kompletnie nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Miało być inaczej, a wyszło tak jak zawsze. Nie wiem ile bym tak stała nad otwartą walizką, ale po chwili do mojego pokoju wparował Olivier.
-No hej ! - usiadł na łóżku. - Co ty tu masz ? - wyjął podświetlaną figurkę Big Bena.
-Zostaw to, to nie dla ciebie. - wyrwałam mu przedmiot z ręki i schowałam do walizki.
-Zrobili ci tam pranie mózgu. - dodał jak zamknęłam pokrywę walizki.
-Nikt mi nic nie zrobił. I weź wyjdź !
-Spójrz na siebie. To nie ty. Twoje zachowanie też jest inne.
-A skąd ty możesz to wiedzieć ?
-Bo mam oczy ?
-Nie znasz mnie.
-Mylisz się.
-Wcale nie. Jesteś inna. Nowy wizerunek, twoje zachowanie. Kiedy kupiłaś nam prezenty ?
-Nie masz pewności, że to dla was.
-To dla kogo ? Dla Tomka ?
-Co się tak przyczepiłeś tego Tomka ?!
-Przyłaził do nas dzień w dzień i pytał się kiedy wrócisz.
-I co mu powiedziałeś ?
-No, że będziesz od poniedziałku w domu.
-I po co mu to mówiłeś ?!
-Bo się pytał.
-Czy ja cię o to prosiłam ?! No pytam się ? Nie wiesz jaka jest sytuacja, a wszystko mu powiedziałeś !
-Co tu się dzieje ? - do pokoju weszła mama. - Dlaczego tak krzyczycie ?
-Bo ten głąb nie ma mózgu ! - krzyknęłam.
-Ty masz jakieś problemy ze sobą ! - nie pozostał dłużny.
-Ja mam problemy ?!
-Tak ty ! Wyjechałaś, nie dałaś znaku, że dojechałaś i wracasz jako inna osoba.
-Nie pasuje ci to ?
-Nie to powiedziałem.
-Ale to właśnie to ciągle próbujesz mi przekazać ! Już zapomniałeś co mówiłeś wcześniej ?!
-Dzieci uspokójcie się ! - krzyknęła mama. - A teraz zapraszam do jadalni na śniadanie i bez krzyków proszę.
   Ol wyleciał jak z procy z mojego pokoju, a mama w nim została.
-Zrozum Oliviera. Od zawsze znał cię pod inną postacią, a teraz nie może się przyzwyczaić. Jest to dla niego nowa sytuacja i próbuje ją jakoś zrozumieć.
-Szkoda gadać. - wyminęłam ją bez słowa i zeszłam na dół, chociaż miałam ochotę jest dużo powiedzieć ugryzłam się w język co jest nowością u mnie.
-Witaj skarbie. - powitał mnie tato nalewający sok do szklanek.
-Hej. - rzuciłam i usiadłam przy stole obok małej Nicolki. - Cześć mała. Mam coś dla ciebie. - podałam jej małego pluszowego słonika, na jego widok dziewczynka się uśmiechnęła i wzięła pluszaka w swoje objęcia.
-Dzięki Amelia. A fajnie było w Londynie ? - zapytała cichym głosikiem.
-Bardzo fajnie.
-A chciałabyś tam wrócić ? Na zawsze.
-Chciałabym. - posłałam jej blady uśmiech i napiłam się soku, czułam na sobie wzrok obecnych w pomieszczeniu, ale nie wnikałam w tą sytuację.
-Zostaniesz na obiedzie, prawda ? - zapytała mama smarując sobie chleb masłem.
-Myślałam raczej o powrocie do siebie po śniadaniu.
-A przyjdziesz na obiad ? - zapytała Nicola.
-Mogę wpaść.
-Niedzielne obiady dalej są takie jak przed twoim wyjazdem. - zaczęła mama, a ja zakończyłam.
-Wspólne.
-Dokładnie tak i nie wyobrażam sobie innej opcji.
-W takim razie będę o trzeciej.
   Dalszy posiłek minął na odpowiadaniu na pytanie mamy, taty i Nicolki na temat mojej wycieczki, tylko mój brat siedział cicho i wcinając swoje płatki słuchał. I całe szczęście, bo go nie lubię.
-Będę leciała. - powiedziałam po zjedzeniu śniadania.
-Zawiozę cię. - powiedział tato wstając od stołu.
-Tato nie wygłupiaj się. Dam sobie radę, tym bardziej, że nie mam wcale daleko. 10 minut spacerkiem. Nie potrzebuje niańki.
   Poszłam na górę po walizkę i wyjmując dla nich prezenty wyszłam z pokoju. Na moje szczęście Oliviera nie było w jego pokoju, więc na jego łóżko położyłam kolejną część jego ulubionej gry komputerowej i zeszłam na dół. Rodzice sprzątali po śniadaniu i teraz na spokojnie mogłam dać im ich podarunki. Obrus z wyhaftowaną panoramą Londynu trafił w ręce mamy, która się nim zachwyciła, bo wiem, że lubi takie rzeczy, a dla taty parę cygar. Nie wiem co w nich mu się podobało, ale lubił je kolekcjonować, czasami je popalał, ale to było bardzo rzadko.
-Kochanie nie trzeba było.
-Trzeba było mamo. Będę leciała. Do zobaczenia na obiedzie. 
   Wyszłam z domu i ruszyłam wolnym krokiem w kierunku bloków. Po 10 minutach już byłam w swoim mieszkaniu. Kwitki nie uschły, a po kurzu ani śladu. Co było zapewne zasługą mamy. No właśnie oni się o mnie troszczyli, dbali o mnie, a ja ? A ja byłam tylko niepotrzebnym pionkiem w grze.


Hej! Cieszę się, że poprzedni rozdział przypadł wam do gustu, bo ja osobiście też go polubiłam. Smuci mnie tylko wiadomość, że komentarze spadły do cyfry 4, ale rozumiem, że dużo osób teraz korzysta z wakacji i nie ma czasu na mojego bloga. Sama tak mam, więc wybaczam. Trzymajcie się do następnego :; ***