wtorek, 30 lipca 2013

Section 18.

   O godzinie 7 obudził mnie mój budzik w telefonie. Zwlokłam się z łóżka. Poranna toaleta i kolejny raz upewniłam się, że wszystko zabrałam.



   Pożegnałam się z recepcjonistką i w budce obok kupiłam porcję frytek i sok jabłkowy. Zjadłam moje śniadanie przy małym stoliku przed budką i zapaliłam papierosa. Czułam pewny niepokój. Moje myśli już od wczorajszego wieczoru krążą przy tej podróży. Nie myślę o tym co się działo, ani o osobach, które tu poznałam. Po prostu się od tego odcięłam. Wypaliłam papierosa i taksówką dojechałam na lotnisko. Przed wejściem zapaliłam jeszcze jednego z myślą, że w samolocie nie można już palić, a nawet na terenie lotniska. Bałam się spotkania z moją rodziną następnego dnia. Wypaliłam go i sięgnęłam po następnego. Na nim skończyłam i weszłam do budynku lotniska. Odprawa i już przed 10 siedziałam grzecznie na swoim miejscu. Założyłam słuchawki na uszy i wpatrując się na krajobraz za oknem spędziłam cały lot. Wylądowałam w Wawie i gdy wyszłam już z budynku lotniska zapaliłam kolejnego papierosa. Nikotyna w płucach mnie uspokajała, a to teraz było mi potrzebne. Przeszłam na dworzec główny i czekałam na mój pociąg. Zjadłam w między czasie jakąś śmieciową zapiekankę w budce. Nawet jedzenie tutaj mi nie smakuje. Wyjęłam sok jabłkowy z torebki i wzięłam łyka. Spojrzałam na telefon. Polski czas. Była 13:38. Pociąg miał być dwie minuty temu. Zapomniałam, że to Polska. Czekałam i się w końcu doczekałam. Wsiadłam to tego pociągu i usiadłam w wolnym przedziale, byle by jakiś człowiek się do niego nie władował ze swoją osobą, bo nie wytrzymam tych paru godzin z kimś w przedziale.
   Oparłam głowę o okno w pociągu i słuchając muzyki przyglądałam się mijanemu krajobrazie. Moje wymarzone wakacje oddalały się z każdą sekundą. Za jakiś czas zapomnę o tym co tam czułam. Zostaną tylko opisane uczucia, bez motylków w brzuchu na samo ich wspomnienie. Patrząc na mijaną naturę przypominały mi się niektóre momenty z moich wakacji. Pierwszy dzień w stolicy Wielkiej Brytanii.

-Mogę się poczęstować ? 
-Wiesz. Przy innych okolicznościach powiedziałbym ci, żebyś poszła do sklepu czy kiosku i sobie kupiła, ale nie sądzę, żeby jakieś sklepy w okolicy było otwarte.
-Zadałam pytanie i oczekuje konkretnej odpowiedzi. Możesz mi ją dać ? Bo jeżeli nie to sobie pójdę.
-Okey. Trzymaj. 
-Masz ogień ? Skąd masz tą bliznę ? 
-Zaciąłem się przy goleniu. Tylko tyle ? Pytasz się mnie skąd ta blizna, a gdy ci tłumaczę to nawet tego nie skomentujesz.
-Liczyłam na ciekawszą historię. 
-No tak, gdyby ta blizna pochodziła z bójki czy czegoś bardziej niebezpieczniejszego niż pomyłka przy goleniu, było by ciekawiej. Ale niestety jestem nudnym człowiekiem. Za to ty ...
-Możesz się już przymknąć ?! 
-...jesteś ciekawą osobą. 
-Dzięki za fajkę. 
-Czekaj !
-Trzymaj. Mogą ci się przydać.
-Dlaczego mi to dajesz ? 
-Bo nie ma nic gorszego nic głód nikotynowy.
-Mogę liczyć na jeszcze jakieś spotkanie ? 
-Nie sądzę. Dzięki za to. 

   Poznałam wtedy Tom'a i od tego zaczęła się cała historia. Jakby nie patrzeć byłam wdzięczna losowi, że tak się stało. Mimo co się później działo.

-Chłopaki poznajcie Amelię. 
-A to ty jesteś tą dziewczyną o której mówił Tom. 
-Nic mi o tym nie wiadomo, zresztą spieszę się. 
-Posiedź z nami chodź przez parę minut.
-Chwilę. 
-Siva jestem.
-A ja jestem Max. 
-Ale i tak najfajniejszy z tej piątki jestem ja. Nathan mam na imię. A ten oto osobnik to Jay. 
-Myślałeś o pracy w reklamie ? 
-Nie rozumiem. 
-Mógłbyś reklamować szampon, bo ty mógłbyś jedynie reklamować oliwkę do nabłyszczania skóry. Miło było, ale muszę lecieć. 
-Zawsze musisz być taka niemiła. 
-Dzięki. Ktoś musi.

   Na samo wspomnienie naszego pierwszego spotkania się uśmiechnęłam. Piątka chłopaków, którzy odmienili moje życie o 180 stopni. Następnie przypomniałam sobie moment, w którym Tom dowiedział się skąd pochodzę.

-Czy to "Mały książę" ? 
-Owszem, skąd wiesz ? 
-Domyśliłem się po autorze. Co za hieroglify ? 
-To język polski.
-Interesujesz się tym ? Znaczy polonistyką ? 
-Muszę się tym interesować.
-Dlaczego ? 
-Bo stamtąd pochodzę. 
-Gadasz ? To by tłumaczyło dlaczego potrzebowałaś pomocy. Zgubiłaś się ?

   Czyli od tamtego dnia znaki i litery w języku polskim to hieroglify, a nie litery. Zaśmiałam się z mojego pomysłu i wspominałam nadal. Przypomniał mi się moment, kiedy dowiedziałam się kim jest Tomuś z reszta ekipy.

-Mam inne plany, zresztą nie mam ochoty przebywać w towarzystwie twoich znajomych.
-Oj przestań. Taka okazja zdarza się raz na milion. Jesteś w Londynie na wakacjach, chcesz się bawić, a jak się bawić to z najgorętszym boysband'em na świecie.
-Teraz to już w ogóle nie wiem o czym mówisz. Masz gorączkę ?
-Jak to nie wiesz ? Nie znasz mnie ? 
-No masz na imię Tom. I masz lewych przyjaciół. 
-A coś więcej ?
-No mogę jeszcze stwierdzić, że jesteś niezdarny i upierdliwy. 
-Ty naprawdę nie wiesz kim jestem ? Kim jesteśmy ? Nie wiem czy mam być smutny czy zadowolony. 

   Oraz moja pyskówka w jego mieszkaniu do jego przyjaciół z zespołu, oj przepraszam, z boysbandu.

-Więc my jesteśmy popowym, brytyjsko-irlandzkim boysbandem założonym w 2009 roku przez Jayne Collins. Nie wierzę w to, że mogłaś o nas nie słyszeć. 
-Niektórzy mają gust muzyczny i nie słuchają popowego trajkotu pięciu zadufanych w sobie mężczyzn, którzy nic w życiu nie osiągnęli, więc zajęli się śpiewaniem. 
-I niby ty masz ten gust muzyczny ? 
-Jeżeli ja coś słucham to musi być dobry kawałek, a nie szmata do mycia podłogi. 
-Wiesz co to tolerancja ? 
-Wiem, ale to nie znaczy, że się do tego stosuje. Na pewno nie będę uszkadzać sobie uszu jakimś ujadaniem psa.
-Czy ty właśnie ? 
-Uraziłam twoje ego ? Jak mi przykro, aż się rozpłaczę. 
-Lepiej odejdź, bo to się może źle skończyć. 
-I kto tu teraz jest nie tolerancyjny ? 
-Ma dziewczyna jaja. 
-Przynajmniej nie słucha One direction. 
-Ich pewnie też nie kojarzy. 
-Ona ma imię i owszem nie wiem o kim mówicie.  
-W takim razie Amelia ich nie kojarzy.

   I moja epicka jazda po Łysym.

-I co się cieszysz ? Łyso ci ? - 
-A łyso. 
-To peruke załóż.
-Pomyślę nad tym.
-Długo ci zejdzie, tylko nie wychodź na słońce, bo ci mózg przegrzeje.

   Teraz zaczęłam śmiać się jak szalona. Dobrze, że nikogo nie było w moim otoczeniu, bo by pomyślał, że jestem psychiczna. Kto by pomyślał jak moje życie potoczy się dalej. Spędziłam z Max'em parę chwil, gdzie on już zaczynał mnie prostować. Wyciągając ode mnie informacje o moim życiu.

-Masz rodzeństwo ?
-Młodsze. Szesnastoletni brat Olivier i jedynastoletnia Nicole. Odpowiem na twoje niewypowiedziane pytanie. Są bo są. Moja rodzina beze mnie wygląda znacznie lepiej. Oni są grzeczni i nudni, a ja wolę inny tryb życia.
-Jakbyś do nich nie pasowała. 
-Bo nie pasuję. Zawsze byłam taka jak teraz, a oni zawsze byli słodką kochającą się rodziną. Nie powiem, że mnie nie kochają czy się o mnie nie troszczą, bo bym skłamała, ale nie wiem jak oni mogą mnie akceptować jako córkę.
-Kochają cię. A przyjaciele ? 
-Raczej garstka znajomych.
-Jesteś sama.
-Pogodziłam się z tym i dobrze z tym żyję.
-Nie chciałabyś zmienić czegoś w swoim życiu ?
-I tak jest już za późno.
-Na nic nie jest za późno. Przyjaciół można znaleźć w każdym miejscu. Trzeba tego tylko chcieć.

   I humor siadł na wspomnienie mojego pierwszego piątku w Londynie. Jak mogłam tak postąpić ?! Skrzywdziłam Nathana i po części siebie. Od tamtej pory nie miałam z nim żadnego kontaktu. Nawet go nie przeprosiłam. 

-Nathan ! Coś długo ci zeszło. Czyżbyś się zgubił ? 
-Co ty tu robisz ? 
-Siedzę i piję pysznego drinka.
-W towarzystwie moich przyjaciół ?
-Jak mnie wam moich również. Czyżby twoja pamięć zawodziła ? Sami chcieliście mnie ze sobą zaprzyjaźnić, na siłę. Może się mylę. 
-Pozwól, że tego nie skomentuję.
-No tak lepiej nie powiedzieć nic, niż wyjść na idiotę. Och zapomniałam, że ty się o to nie musisz martwić. W oczach społeczeństwa jesteś dziwakiem.
-Wyjdź stąd.
-Oooo malutki Nath się zezłościł ? Żebyś się nie siusiał, bo trzeba będzie zadzwonić po mamusie.
-Jeszcze kiedyś pożałujesz za swój cięty język.
-Prędzej ty wyjdziesz spod spódnicy mamusi niż ja za coś beknę. Och znowu się zapomniałam. Ty jesteś do niej przywiązany pępowiną. Tylko się nie rozpłacz. 

   Wtedy zostałam na lodzie, ale jeszcze nie zdawałam sobie sprawy jakie głupstwo zrobiłam. Moje stosunku z Georgiem od razu diametralnie się pogorszyły. 

-Słucham.
-Gdzie do cholery jesteś skoro nie ma cię w hotelu ?!
-O co jesteś moja niańką ?!
-Czy ty masz jakiekolwiek uczucia ?!
-Nie spinaj się tak, bo ci żyłki na czaszce wyjdą i będziesz brzydko wyglądał.
-Odpuść sobie i zacznij być człowiekiem, a nie chodzącą maszyną bez uczuć ! Nie znam cię i nie wiem dlaczego jesteś taką suką, ale mogłabyś czasem wyrazić odrobinę taktu i nie trajkotać tak swoim jęzorem na prawo i lewo. Ludzie mają uczucia. !
-A ja ludzi mam w dupie i nikt, a w szczególnie ty nie będzie mi prawił kazań !
-Przydałby ci się porządne kazanie, może wtedy coś by ci wpadło do ten główki !
-O to się nie martw. 
-Co tak słabo ? Brakuje ci siły ? Nie dowalisz mi jakimś tekstem ? Czyżbyś wyszła z wprawy ? ! No słucham wyżyj się na mnie. Wyrzuć mi cokolwiek. Ty to tak bardzo lubisz. !
-Nie. Dzwoń. Do. Mnie. Nigdy. Więcej.

   I jego wiedza na mój temat. Zdmuchnął mnie z powierzchni ziemi mówią mi to co wiedziałł. Zabolało, ale to był pierwszy zastrzyk do nowego życia.

-Witam. 
-Przypomniałeś sobie o czymś czego nie powiedziałeś mi przez telefon ?
-Czekałem na ciebie. 
-Niby po co ? Chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy.
-O to chodzi, że nic. Masz nie zbliżać się do Nathana, bo jak jeszcze raz dowiem się o takim wybryku to tego pożałujesz.
-Grozisz mi ?
-Ostrzegam.
-I co mi zrobisz ? Pobijesz ?
-Gdybyś była facetem już dawno bym to zrobił.
-Czyli to, że jestem kobietą czyni mnie gorszą ?!
-Nie dramatyzuj, nie chcę scen.
-Sam do tego drążysz, kotek. 
-Ja tylko ostrzegam.
-Myślisz, że odpuszczę, że się ciebie boję ? Nie znasz mnie i moich zdolności. Gówno o mnie wiesz.
-Myślisz ? Znam cie lepiej niż ty. Handel narkotykami, liczne kradzieże, bójki, picie alkoholu, mimo że nie byłaś pełnoletnia. Ile razy trafiłaś do szpitala, bo wzięłaś więc niż można ?Trafiłem w czuły punkt, kotek. Spójrz tylko na Nathana, a twoi rodzice się o wszystkim dowiedzą. Chcesz tego ?

   Po tym spotkaniu czułam totalna pustkę i niechęć do samej siebie. Ktoś mi obcy wiedział o tym co ukrywałam przez całe życie. Ale od razu przypomniało mi się, że tego wieczoru odwiedził mnie Tom. Jego rozmowa dała mi jeszcze bardziej do myślenia.

-Nie spodziewałem się po tobie tego, że o 21 leżysz już w łóżku. 
-Ja też.
-Z twojej twarzy nigdy nie można rozczytać co czujesz. Ale bez makijażu i prostych włosów wydajesz się smutna i zagubiona. Taka niewinna. Chyba się tak czujesz. Oszukana. Max się nie spisał. Jest porywczy to prawda, ale zrozum go. Martwi się o Młodego.
-Ty też mnie prześwietliłeś ? 
-Musieliśmy.
-Po co ?
-Dla własnego bezpieczeństwa. Inaczej nie moglibyśmy przebywać z tobą sam na sam.
-Ale ja tego nie potrzebuje.
-Kiedyś mieliśmy występ w jednym ośrodku, gdzie była trudna młodzież. Oni byli tacy sami jak ty. Zagubieni. Staraliśmy się im pomóc i paru osobą to spotkanie dało do myślenia. Poznaliśmy ich historie i wciągnęliśmy ich z powrotem do gry.
-I ze mną też chcecie to zrobić ?
-Staramy się, ale z nimi było łatwiej. Ty masz niezłą gadane. Max popełnił błąd.
-Jak każdy. 
-No właśnie. Nie liczę na to, że od razu mu wybaczysz, ale na to, że nie urwiesz z nami kontaktu.
-Ale to nie ma sensu. Za tydzień stąd wyjadę i tyle po mnie będzie. Nigdy więcej mnie nie spotkacie. Dlaczego tak bardzo chcesz żebym was raniła ? Lubisz to ? 
-Nareszcie twoja twarz pokazuje jakieś emocje. Jesteś zła.
-Owszem.
-Nie dziwię ci się. Daj sobie pomóc.
-Nie chcę pomocy, chcę spokoju i chcę żebyś stąd wyszedł i nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu. 
-Mogę wyjść, ale wrócę. 

   No i wrócił. A razem z nim rozejm między mną, a Max'em.

-Nie zachowałem się fair i chciałem cie za to serdecznie przeprosić. Nie obwiniam cie za twoją przeszłość tylko . . . jesteś znana z tego, że masz cięty język i akurat mamy teraz ciężki okres w zespole i moją złość wylałem na ciebie. 
-Nie raz już tak miałam. Nie przejmuj się tym. Ja takich rzeczy nie wypominam.
-Czyli mogę liczyć na rozgrzeszenie ?
-Księdzem nie jestem, ale też nie jestem na ciebie mega obrażona czy coś.
-Dzięki. 
-Nie ma sprawy.

   I bardzo pamiętna impreza oraz to co po niej. Na to wspomnienie spaliłam raka. Z każdym dniem przypominał mi się każdy szczegół z tej nocy, aż doszło to tego, że pamiętałam ją już w całości.

-Cii. Bo obudzimy sąsiadów.Kto to widział, żeby robić takie małe dziurki na klucz. 
-Za dużo wypiliśmy. 
-Ale było fajnie. To na czym skończyliśmy ?

   Później się po prostu przełamałam i zaczęła się dobra Amelia. Rozmowa z Max'em zakończona moim płaczem w jego koszulkę, obiad u Tom'a, i kolejny obiad u chłopaka połączony z wielkim powrotem Kelsey. I popijawa z Max'em na której wyjaśniliśmy sobie kim dla siebie jesteśmy. Zakupy z Nareeshą, która również mi nagadała, co wyszło mi na dobre. I grill. Na samo wspomnienie tego dnia, stanęły mi łzy w oczach tak jak Nareeshy podczas pożegnania. A później moja dłoń wylądowała na ustach, które czule pocałował Max na do wiedzenia. 
   Tyle wspomnień, które, mimo że nie były najlepsze, były moimi najlepszymi z całego życia. Nawet nie wiem kiedy minął mi ten cały czas podróży, a już musiałam wysiadać z pociągu. Było już po 23 na zewnątrz było chłodno, a ja miałam na sobie tylko spodenki i koszulkę. Wytaszczyłam się z pociągu na dworzec z tą ogromną walizką i poprawiając ubranie ruszyłam powoli przed siebie. Miałam w planach pójście do domu dziadków. Gdy już cała się poprawiłam podniosłam wzrok i to co tam zobaczyłam mnie zatrzymało.
-Co wy tu robicie ? - jakieś 10 metrów ode mnie stała w gotowości cała moja rodzinka.
-Przyszliśmy odebrać naszą córeczkę z dworca. - podszedł do mnie tato i lekko przytulił, a ja stałam tak jak kołek w płocie, miałam mieszane uczucia, bo nie lubię jak ktoś mnie zaskakuje i cała wizja mojej zaplanowanej przyszłości runęła, a ja wierzyłam w to, że jak zacznę planować swoje życie na przód to będzie lepiej, ale oczywiście znowu wyszłam na dudka.
-Nie cieszysz się ? - z moich myśli wywabił mnie głos mojej mamy, która teraz powoli do mnie podchodziła.
-Pewnie, że się cieszy na widok swojej jakże porąbanej rodzinki. - Olivier zaśmiał się kpiąco, a mama zdzieliła go ręką po ramieniu. - Mamo nie widzisz, że ona jest niewyspana ? Rano biedna nie zdążyła zrobić sobie makijażu, ani wyprostować włosów. 
-Może nie chciałam ? - nie potrafiłam normalnie rozmawiać z młodszym bratem, bo ten wiecznie mnie prowokował i denerwował, mama zamierzała mnie przytulić, ale zrezygnowała, poczułam, że ktoś zabiera mi walizkę. - Co ty robisz ? - oprzytomniałam.
-Schowam ją do bagażnika. - powiedział tato i zaniósł ją do samochodu, a ja nie rozumiałam tej całej sytuacji.
-To nie jest nasza Amelia. - usłyszałam cichy głosik mojej malutkiej siostry.
-Kochanie to jest Amelka, tylko troszkę inaczej wygląda. - mama obok niej kucnęła wyjaśniając sytuację, mała blondynka spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.
-Hej mała. - powiedziałam tonem jakim zawsze się z nią witałam, lekko wesołym.
-Ale nasza Amelka się nie uśmiecha i mocno maluje oczy i prostuje włosy. To nie ona. - schowała się za mamę.
   To co Mała powiedziała zabolało. Wszyscy przywykli do mojego starego wizerunki i jakoś nie zabierało się na zmiany. Starałam się zmienić i udało mi się, a teraz nadal muszę żyć z uczuciem, że nikt nie akceptuje mnie taka jaka jestem. 
-Wrócę do siebie. Jedźcie. - powiedziałam idąc w kierunku samochodu po walizkę.
-No co ty kurczaczku. Jedziesz do domu. - tato pogłaskał mnie po ramieniu.
-Doskonale wiesz, że nie lubię jak tak mnie nazywasz. - spojrzałam na niego wilczym wzrokiem, próbowałam być dla nich miła, ale odkąd wyleciałam z Londynu jakoś ciężko mi to idzie.
-Ly nie marudź. Jestem zmęczony i nie chcę mi się tu sterczeć. - wiecznie marudzący Olivier.
-To po jaką cholerę tu przyjeżdżałeś ?!
-Amelio nie klnij przy dzieciach. - upomniała mnie mama. - Wsiadaj do samochodu.
-Chyba mam wybór ? - nie potrafię robić tego co ktoś mi każe.
-Oczywiście, że masz. Możesz usiąść z przodu lub z tyłu. - powiedziała mama. - No już.
-Niee. Jestem pełnoletnia, jakbyś nie zauważyła.
-Kochanie, proszę cię. Jestem zmęczona.  - otworzyła dla mnie przednie drzwi.
-Jeden i jedyny raz. - specjalnie nie wsiadłam na przód tylko wepchałam się na tyły.
   Mama westchnęła i reszta rodzinki wsiadła do auta. Nicole wpatrywała się we mnie dużymi szklanymi oczami, jakby mnie nie rozpoznawała i się mnie bała, a Olivierowi buzia się nie zamykała.
-Opowiadaj jak było ? Jak pogoda ? Jak tam twoi przyjaciele ? Czytałem o tobie w internecie. Myślę, że jak Tomek zobaczy te wpisy o twoim chłopaku z UK to się wścieknie. 
-Tomek to gówno i jemu nic do tego co robiłam w Londynie ! - nie wytrzymałam na wzmiankę o moim byłym, który był moim głównym powodem wyjazdu.
-Amelio proszę cie nie unoś się tak. Nicolka jest już znacznie wystraszona. - powiedziała mama odwracając się, spojrzałam na siostrzyczkę po której buźce spływały drobne łzy.
-Hej Mała nie płacz. - spojrzałam na nią, ale ta rozpłakała się jeszcze bardziej.
   I właśnie to chciałam ominąć. W Polsce mnie nie akceptowali, ale śmieszne jest to, że jak byłam tą złą Amelią to również mnie nie akceptowali, a teraz po zmianie również, więc gdzie tu sens ? Nie chcę dalej się w to bawić. Samochód się zatrzymał, tato wyjął moja walizkę, którą mu brutalnie wyrwałam i trzaskając drzwiami zamknęłam się w moim starym pokoju. Wyjęłam telefon i szybko wybrałam numer.
-Hej ! Miło, że dzwonisz. Już w domu ? - Max miał pogodny ton.
-Niestety. Wiesz ta cała zmiana i moje prostowanie jest do dupy. Moja młodsza siostra się mnie wystraszyła i zaczęła płakać na mój widok. Nie tak to miało wyglądać.
-Kochanie. Spokojnie, powoli dojdziemy do celu. Małymi kroczkami. Tak jak było z tobą. Nie od razu schowałaś pazurki. - zaśmiał się.
-Chyba wolałam Londyn. - powiedziałam po namyśle.
-Tęsknie wiesz ? Ale to w Polsce jest twoje miejsce. Śpij dobrze.
-Ty też. Pa. - rozłączyłam się.
   Max się mylił. Ledwo tu przyleciałam, a już mam ochotę stąd uciec. To nie jest moje miejsce, na pewno nie.

Hej ! Mam nareszcie okazję, więc dodaję. No więc, tak. Am jest w Polsce i przygotujcie się na to, że raczej tu posiedzi ;) Taki los. Nikt nie pojechał z nią na lotnisko, a ta bidula musiała jeszcze zaliczyć spotkanie z rodzinką ;D Podoba mi się ten rozdział z tego związku, że jest to takie podsumowanie Amelii Jaka była, jaka jest i jaka ma zamiar być. Czy jej zmiany zostaną ? A może powróci do swojej starej osobowości ? Jakby nie patrzeć tutaj nie ma nikogo kto mógłby ją prostować. Dowiecie się tego w przyszłości ;) Rozdział dodam jak napiszę, trzymcie się cieplutko ;**  Dodałam nowy nagłówek, jak się podoba ?
PS. zapraszam do zapoznania się z nowymi postaciami w blogu ;) Nowe twarze

piątek, 26 lipca 2013

Section 17.

   Obudziły mnie ciepłe promienie sierpniowego słońca leniwie wchodzące do pokoju przez okno. Było stosunkowo wcześnie, bo po 9, ale i tak czułam się wyspana. Prysznic, jako taki makijaż, o ile użycie tuszu i lekkiego podkładu w kremie to makijaż i rozczesanie włosów. Ubrałam się


i zaczęłam pakować, czyli wszystkie rzeczy z walizki wyrzuciłam na łóżko i składając je ponownie zaczęłam je układać w walizce. Dodatkowe miejsce zajęły rzeczy kupione przeze mnie dla mojej family, ale się spakowałam, wyjęłam tylko kosmetyczkę i ubrania na jutro, a do naszykowanej torebki spakowałam wszystkie potrzebne dokumenty i jeszcze inne rzeczy do bagażu podręcznego. Zamknęłam walizkę i postawiłam pod oknem. Upewniłam się, że wszystko wzięłam z łazienki i pokoju i w spokoju wyszłam z hotelu na ciepłą ulicę. Miałam w planach zjeść ostatnie już naleśniki w Londynie. Jutro pewnie zjem coś w pośpiechu, ale przecież nie chcę spóźnić się na samolot. Prawda ? Liczyłam na to, że może uda mi się dzisiaj przeprosić Nathana za moje zachowanie w poprzedni piątek, pożyjemy zobaczymy, jak to mówi mądre powiedzenie. Wyszłam z knajpki i przypomniało mi się, że dzisiaj nie paliłam, wyjęłam fajkę i zapaliłam. Podeszłam do jednego ze sklepów i kupiłam drugą paczkę, bo ta już się kończyła.
   Schowałam zakup do torebki i ruszyłam przed siebie przyglądając się wszystkiemu co mijałam z wielkim namaszczeniem, by zapamiętać każdy detal, każdą rzecz. Zabytki Londynu uwieczniłam na zdjęciach, a wspomnienia w głowie. Miałam nadzieję, że ich nie zapomnę, Mimo, że mój pobyt tutaj nie przebieg tak jak myślałam, totalnie się pokomplikowało, to się z niego cieszyłam. Usłyszałam swoje imię krzyczane przez osobę za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą Nareeshę, a za nią jej chłopaka. Dziewczyna szybko mnie dogoniła i przytuliła, odwzajemniłam uścisk, a gdy się od siebie odsunęłyśmy Nar uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Cieszyłam się na jej widok. Czułam, że u jej boku mogę znaleźć wsparcie.
-Hej kochana. - powiedziała.
-Cześć. Miło was widzieć. - dotarł do nas Siva i przywitaliśmy się buziakiem w policzek, zrobiłam to jeszcze niechętnie, ale skoro ludzie tak witają się z przyjaciółmi to dlaczego ja mam być gorsza ?
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział Siva.
-Nie podlizuj się. - roześmiałam się.
-Oj tam, oj tam. To co robimy dziewczyny w ten piękny pierwszy dzień sierpnia ? - Siva wziął nas pod boki, ja byłam z jego lewej strony, a Nar z prawej.
-Proponuje zjedzenia ogromnego pucharka lodów na sam początek. - uśmiechnęłam się do towarzystwa i już po 7 minut czekaliśmy na nasze zamówienie.
-Nareesha mi mówiła, że kupiłaś sobie wczoraj świetną sukienkę. - powiedział Siva bawiąc się opakowaniem na serwetki.
-Noo. - przeciągnęłam i oparłam się wygodniej na krześle.
-Ona jest bombowa ! - dziewczyna się ożywiła. - Teraz tak sobie myślę, że może i ja bym w niej jakoś wyglądała, ale kurczę coś mi się nie wydaje. - skrzywiła się.
-Zawsze możemy pójść i ją przymierzyć. - powiedziałam widząc kelnera idącego z pełną tacka w naszą stronę.
-O nie. Nie ma mowy. Nie dzisiaj. Wczoraj cały dzień byłyście na zakupach. Dzisiaj macie zakaz na patrzenie na wystawy. - powiedział Siva, a kelner podał nam deser.
-Wyglądają apetycznie. - powiedziała Nar i zaczęliśmy się zajadać. - I tak bym jej nie kupiła. Nie wydaje mi się, żebym w niej dobrze wyglądała. 
-Jak uważasz. - powiedziałam i każdy odizolował się do swojego świata i lodów.
-Przez was będę gruba. - powiedziała Nar jak opróżniliśmy naczynia.
-Kochanego ciałka nigdy za wiele. - powiedział do niej Siva i dał jej buziaka w usta.
-Jak tak na was patrzę to zaczynam wierzyć w miłość. - powiedziałam kończąc swoją porcję.
-Para idealna. - zaśmiał się Seev.
-Ale to prawda. - uśmiechnęłam się do nich i po jakiś paru minutach byliśmy w dalszej drodze.
-Fontanna. Idziemy. - rozkazała Nareesha i z Sivą ruszyliśmy za nią.
-Jaka zimna woda. - powiedziałam maczając palce, usiedliśmy przy fontannie, bo naokoło były betonowe ławeczki i obok siebie położyłam torebkę i wygrzewałam się na słońcu. 
-Co ty robisz ? - zapytałam jak poczułam, że nie mam jednego buta i otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam Sivą z drugim butem w dłoni.
-O mój Boże. - zaśmiała się Nareesha, a ja rozpoznałam zamiary Seev'a.
-Nieee. - zdążyłam powiedzieć i już wylądowałam w wodzie ciągnąć za sobą chłopaka.
   W ten oto sposób leżałam w zimnej wodzie, a Siva obok mnie. Nie sądziłam, że tak łatwo będzie przerzucić chłopaka do wody, ale po minie Nar wiedziałam, że mi pomogła.
-I śliczne zdjęcie pamiątkowe. - dziewczyna zrobiła telefonem zdjęcie.
-Jak ja teraz wyglądam ? - spojrzałam na Sivę i się roześmiałam, bo jego fryzura oklapła, wzięłam wodę w ręce i rzuciłam ją na chłopaka.
-Tak się bawimy ? - zapytał i nabrał wody, która zaraz zmoczyła mi suchą do tej pory koszulkę.
-Seev !  wydarłam się na reakcje zimnej wody. - Zimno. - wstałam i zaczęła ze mnie ściekać woda, na ten widok zaczęłam się śmiać, a za mną moi towarzysze. - No Siva. Tyłeczek do góry.
   Teraz nasz śmiech się podwoił, bo z Sivy ściekało znacznie więcej wody. Zarzucił swoją grzywką do tyłu mocząc przy tym Nareeshe.
-Ej ! - krzyknęła i odeszła parę kroków do tyłu.
   Wyszliśmy z chłopakiem z fontanny, a z Sivy ciągle kapała woda. Koszulka szybko mi wyschła, gorzej było ze spodenkami i majtkami pod nimi. Jak już wstępnie wyschłam, a spodenki miałam wilgotne to założyłam na siebie buty. Z Sivą było gorzej.
-Nie chcę nic mówić, ale może lepiej będzie jak się przebierzecie ? - zapytała Nareesha na nasz widok.
-Ja bym nie odmówiła. - podniosłam rękę do góry jak to robi się w szkole.
-Ja również. 
   I już za niedługo wylądowaliśmy w moim hotelu, a ja przebrałam dolną część garderoby na drugie jeansowe spodenki i zeszłam do recepcji, gdzie czekała na mnie para. Szybko zmyliśmy się do ich wspólnego mieszkania, które było domowo urządzone i miało śliczny duży taras. Pod względem powierzchni to mieszkanie Tom'a było większe, ale z tego co wiem to właśnie on z piątki chłopaków ma największe mieszkanie. 
-Śliczne mieszkanie. - powiedziałam, gdy zostałyśmy z Nareeshą same w kuchni, a Seev poszedł się przebrać.
-Też je lubię. Najbardziej to taras.
-Duży jest.
-O to chodziło. Mieszkanie Tom'a już widziałaś.
-I Max'a.
-Max'a ? - zapytała, kurde przecież nikt o tym nie wiedział.
-Noo. Myślę, że się zaprzyjaźniliśmy. - rzuciłam.
-To dobrze. - uśmiechnęła się do mnie i podała sok pomarańczowy.
-Dziękuje. - wypiłam łyka i po chwili dotarł do nas przebrany Siva.
-Od razu lepiej. - powiedział i zabrał z blatu szklankę soku.
-Robimy dzisiaj grilla. Zostaniesz prawda ? - zapytała Nar.
-No wiesz. Jutro muszę wcześnie wstać.
-Czyli samolot masz rano ? - kurcze muszę uważać co mówię.
-No. I właśnie chciałabym się wyspać.
-To nie boj się. Możesz wyjść o każdej porze, ale nie wyobrażam sobie tego grilla bez ciebie. - nie chciałam zostawać, bo czułam aluzję tego "grillu", ale nie chciałam też jej odmawiać, nie wiedziałam co zrobić.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. - zdecydował za mnie Seev.
-Pomogłabyś mi przy szykowaniu szaszłyków ? - zapytała uśmiechnięta Nareesha, a Siva poszedł wynieść grilla na taras, przykleiłam sztuczny uśmiech i podeszłam do dziewczyny.

-No hej ! Mamy wkupne. - usłyszałam głos Tom'a na korytarzu.
-Fajnie, że już jesteście. - Siva. - Jesteście pierwsi.
   Do kuchni weszli kolejno Tom, Kelsey i Siva. O mój Boże. Tej dziewczyny nie chciałam widzieć.
-Hej słońce. - przywitał się ze mną Tom, a później podszedł do Nareeshy. - Całuje rączki Pani domu. - pocałował dziewczynę w ręce. 
-Nereesha jak ślicznie pachnie. - Kelsey przytuliła się do koleżanki, a później zwróciła się do mnie, łapiąc Tom'a za rękę. - Cześć Am.
-Hej. - kolejny sztuczny uśmiech, niech Max lepiej szybko się pojawia, bo nie wytrzymam tutaj.
   Tom z Sivą wyszli na taras rozpalić ogień, a my zostałyśmy w kuchni szykując jedzenie. Tomsey przynieśli piwo, które chłodziło się w lodówce, a ja w ciszy przygotowywałam warzywa dla Jay'a, bo dowiedziałam się, że jest wegetarianinem. Dziewczyny rozmawiały między sobą i się śmiały. Nareesha próbowała wciągnąć mnie do rozmowy, ale odpowiadałam monosylabami. Widziałam, że Kels nie interesuje to co mówię. Jej chodziło tylko o to, żebym nie kręciła się obok jej chłopaka.
-Muszę wyjść do toalety. Dacie sobie radę ? - zapytałam w końcu.
-Pewnie. - uśmiechnęła się mulatka. - Łazienka jest na korytarzu, pierwsze drzwi na prawo.
   Uśmiechnęłam się do niej, a Kels obdarzyła mnie morderczym spojrzeniem co zauważyła Nareesha i powiedziała coś do dziewczyny, na co odpowiedziała jej Kelsey.
-Nie trawię tej dziewczyny. - nie chciałam dalej słuchać ich wymiany zdań więc wyszłam na korytarz, usłyszałam dzwonek do drzwi i nie wiedziałam czy mam otworzyć, w końcu nie byłam u siebie.
-Niech ktoś otworzy ! - usłyszałam krzyk Sivy.
-Ja to zrobię ! - odkrzyknęłam i podeszłam do drzwi.
-No jesteś w końcu. Ile można czekać ? - przede mną stał Max z sześciopakiem piwa w rękach. - Cześć Jay. - uśmiechnęłam się do Loczka.
-No hej ! - zrobił to samo.
-Ty. - pokazałam na Max'a. - Papieros. Teraz. - popchnęłam go za ramię w stronę klatki.
   Ten tylko podał Jay'owi piwo i wyszliśmy. Gdy byliśmy już na zewnątrz wyjęłam paczkę z torebki i poczęstowałam Max'a, wziął jednego i podpalił nam końcówki.
-Coś się stało ? - powiedział, gdy zaciągnęliśmy się po raz pierwszy.
-Kelsey tu jest, a to oznacza, że nie jest wcale dobrze.
-Wiedziałem, że tak będzie. Zrozum Kels. Wyczuła konkurencję i teraz broni swojego łupu. Przejdzie jej.
-Tyle, że liczyłam na to, że ten dzień będzie wyglądał inaczej, a teraz myślę tylko co by tu zrobić, żeby się stąd zmyć. Ale nie chcę robić Nareeshy i Sivie przykrości wychodząc wcześnie.
-Damy radę. Jestem z Jay'em do twojej dyspozycji. - uśmiechnął się i wypaliliśmy nasze papierosy.
-Gotowa ? - zapytał, a ja spojrzałam na budynek, do którego mieliśmy zaraz wejść.
-Powiedźmy. - westchnęłam, a Max się roześmiał i objął mnie w pasie.

-No już jesteście. Chyba na jednej fajce się nie skończyło ? - zapytał Siva, gdy nadal objęci weszliśmy na taras, gdzie wszyscy już siedzieli, gdy Kels nas zobaczyła to pojawiło się na jej twarzy niezrozumienie, a po chwili niewinny uśmiech, chyba pomyślała, że nas coś wiąże, spojrzałam na Max'a, który czekał aż na niego spojrzę.
-Udało się. - szepnął mi do ucha, a ja się uśmiechnęłam, pomachał nam Jay i usiedliśmy obok niego.
-Zająłem wam niezłą miejscówę. - powiedział.
-Dzięki. - odpowiedziałam i zaczęliśmy jeść, pić, śmiać i rozmawiać.

-Tom ty już za dużo wypiłeś. - śmiał się Siva na widok tańczącego chłopaka.
-Wcale nie. - upierał się chłopak.
-My już chyba pójdziemy. - odezwała się też wcięta, ale nie tak jak jej chłopak, Kels.
-Zamówię wam taksówkę. - odezwała się Nareesha i weszła do mieszkania po telefon.
-Szczęście ty moje. - zatrzymał się obok mnie Tom. - Ty jutro wylatujesz. - objął mnie, a raczej oparł się o mnie. - Mam nadzieję, że nie spieprzyłem ci wakacji ? - pokiwałam przecząco głową. - To dobrze. Będę za tobą dziecko tęsknić. - po jego policzku spłynęła łza. - Jestem z ciebie tak cholernie dumny. - tym razem mnie mocno przytulił. - Trzymaj się tam w Polsce. - buziak w policzek.
-Pa Tom. - i już ich nie było.
   Spojrzałam na towarzystwo, którym humor siadł.
-To już jutro. - powiedział smutno Jay.
-To chyba dobrze ? - usiadłam obok niego.
-Niee. Z kim ja będę się tak dobrze bawił przy piciu ? - przytulił mnie.
-Z Max'em, Tom'em, Sivą. I Nathanem. - dodałam. - Gdzie on właściwie jest ?
-Nie mógł dzisiaj wpaść. - odezwał się Siva.
-Chciałam go przeprosić. - spuściłam głowę.
-Jeszcze go przeprosisz. - powiedział Max i objął mnie ramieniem.
-No co wy tacy przymuleni siedzicie ? - na taras weszła Nareesha.
-Wiesz, ja też będę już zmykała. Jutro wyjazd. Muszę się wyspać. - wstałam.
-Szkoda. - dziewczyna posmutniała.
-Ale ja zostaje. Jest jeszcze tyle jedzenia. - Jay się uśmiechnął.
-A ty Max ?
-Ja chyba też już pójdę. Muszę się upewnić, że Am dotrze cała i bezpieczna do hotelu. - spojrzał na mnie.
-Zostań jak chcesz. - powiedziałam.
-Nie. Pojadę z tobą.
-Tak właściwie to wolę się przejść.
-To się razem przejdziemy.
-W takim razie do zobaczenia śliczna. - Nareesha się do mnie przytuliła.
-Jak ja tego nie lubię. - powiedziałam jak się oddzieliłyśmy.
-Ja też nie lubię pożegnań, ale nie wypuszczę cię bez nich. - w jej oczach zobaczyłam łzy.
-Nie płacz mi tu teraz. - powiedziałam surowo.
-Staram się. - lekko się uśmiechnęła.
-Do zobaczenia. - Siva mnie ściskał przez dobre dwie minuty.
-Przez was to robi się trudne. - powiedziałam.
-Ale jeszcze ja. A ja nie odpuszczę. - przybiłam z Jay'em żółwika i się krótko przytuliliśmy.
-No i ja, ale to później. - Max się uśmiechnął.
-To trzymajcie się. Pa. - pożegnałam się z nimi.
-Do zobaczenia. - odpowiedziała Nar.
-Nie sądzę. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i wyszliśmy z mieszkania.
   Na początku po prostu szliśmy w ciszy. Po paru minutach Max złapał mnie za dłoń i teraz również w ciszy szliśmy dalej z tym, że trzymaliśmy się za ręce.
-Wiesz, że krążą plotki, że jesteśmy razem ? - zaśmiał się Max.
-Sami dajemy im takie sygnały. - podniosłam nasze złączone dłonie do góry.
-Przyjaciele robią takie rzeczy.
   Zatrzymaliśmy się przed moim hotelem. Spojrzałam na jego smutną twarz. Wyciągnęłam dłoń z uścisku i dwoma rękami podniosłam jego kąciki ust do góry, sama się uśmiechając. Max wziął moją twarz w dłonie i czule pocałował.
-Ale tego przyjaciele nie robią. - powiedziałam cicho po pocałunku patrząc w jego oczy.
-W drodze wyjątku. - uśmiechnął się.
-Muszę iść. - odwróciłam się w stronę wejścia.
-Wiem. - mocno mnie przytulił. - Pamiętaj, że ja zawsze czekam na ciebie z otwartymi rękami.
-Żegnaj. - powiedziałam i weszłam do środka, wzięłam klucz z recepcji i nie odwracając się na ulicę weszłam na schody.
   Przyjaciele, trzymanie się za ręce, pocałunek ? Czy tak właśnie zachowują się przyjaciele ? Odcięłam się od tych wszystkich zdarzeń i sprawdzając po raz kolejny czy spakowałam wszystko położyłam się spać patrząc na późną porę. Jutro ważny dzień.


Siemka ! Na temat rozdziału to powiem tylko tyle, że początek mi się podoba, środek jakiś nie ogarnięty i ta końcóweczka. ♥ Relacje Am z Kels i Nareeshą. Obydwie inne, ale jest różnorodność. Kolejny rozdział dodam może w niedzielę lub na początku następnego tygodnia. Mi osobiście się on podoba, ale muszę go jeszcze dopracować. Do zobaczenia/napisania ; ***

wtorek, 23 lipca 2013

Section 16.

   Ostatni dzień lipca okazał się pod względem pogody idealny na wspólne spacerowanie po mieście. Było ciepło i miło. Czyli mogłam przewidzieć, że dzisiaj będzie dużo ludzi na ulicach. Zwlokłam się z łóżka i poszłam ogarnąć się do łazienki. Ubrałam się i umalowałam, tu : nałożyłam podkład, tusz i błyszczyk, bo nadal nie używałam kredki. A włosy rozpuściłam.


   Wyszłam z hotelowego pokoiku, który już w sobotę miałam pożegnać. Dzisiaj jest czwartek i nie dostałam jeszcze żadnej informacji o pracy, rezerwacje na bilet mogę teoretycznie odwołać, więc mogłabym zostać, ale pytanie czy jeżeli dostanę pracę to zostanę. Miałam przecież porozmawiać z rodziną. No nic. Nie mam pracy, więc nie ma co gdybać. Zrezygnowałam ze śniadanie w "mojej" knajpce. W budce niedaleko kupiłam sok pomarańczowy i frytki i tak idąc przez pełne uliczki Londynu zjadałam swoje prowizoryczne śniadanie. Gdy już zjadłam i wypaliłam pierwszego tego dnia papierosa ruszyłam dalej. Około 12 zobaczyłam Sivę z Nareeshą spacerujących razem po ulicy. Jak oni słodko razem wyglądali.
-O Amelia. - Seev zobaczył mnie pierwszy, miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, więc nie widziałam po jego oczach czy ucieszył się na mój widok, ale uśmiechnął się.
-Hej. Fajnie was widzieć. - nawet się lekko uśmiechnęłam.
-Masz śliczna fryzurę. Jak zrobiłaś takie śliczne loki ? - zapytała Nareesha.
-Natura mnie takimi obdarzyła.
-Jaka farciara.
-Do niedawna uważałam je za przekleństwo.
-Niepotrzebnie. Są urocze.
-Właśnie dlatego. Nie pasowały do mojego wizerunku.
-Właśnie widzę, że się zmieniłaś. - powiedział Siva.
-No twoi koledzy dali mi do zrozumienia parę rzeczy. Ale to dobrze. Tak w ogóle to chciałam was przeprosić za piątek. To było bardzo chamskie. Staram się zmienić i na razie idę w dobrym kierunku.
-Nie ma sprawy. Może pochodzisz z nami po sklepach ? Chciałabym kupić sobie parę rzeczy i przyda mi się  zdanie kobiety. - zapytała Nareesha.
-Nie chcę wam przeszkadzać.
-Nie będziesz wcale przeszkadzała. Potowarzyszysz mi, bo Siva za pół godzinki musi zmykać, a w 30 minut to ja nawet nie zdążę niczego przymierzyć.
-Tak w zasadzie to za 20 minut muszę zmykać. - sprostował Siva.
-No to jeszcze lepiej. Chodź ze mną Am, proooszę. - zrobiła słodką minę i jak tu jej odmówić.
-No dobrze. - uśmiechnęłam się, tym razem szerzej.
-To wy dziewczyny już idźcie, a ja już pojadę. - powiedział Siva po czym pocałował Nareeshę.
-Pilnuj mi jej, żeby nie zrobiła debetu na karcie. - podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek, niemrawo się na to uśmiechnęłam i dodałam:
-Dobrze. - spuściłam wzrok.
-Widzę, że nie lubisz kontaktu cielesnego. - powiedziała dziewczyna, gdy już same ruszyłyśmy dalej.
-Uważam, że jest zbędny. Przynajmniej dla mnie.
-Nie każdy musi lubić takie rzeczy. I nawet cię rozumiem. - weszłyśmy do jednego butiku.
-To jesteś pierwszą osobą, która mnie rozumie. Lub przynajmniej tak myśli.
-Na pewno nie może być tak źle. Twoi rodzice na pewno też cię dobrze rozumieją. - dziewczyna przeglądała sukienki na wieszakach.
-Nie jestem tego pewna. Ta jest ładna. - ściągnęłam jedną sukienkę z wieszaka obok i pokazałam ją dziewczynie.
-Do twojej karnacji jest świetna, ale do mojej niekoniecznie. Za jasna dla mnie, ale ty przymierz. Na pewno będzie ślicznie na tobie wyglądała.
-Ja nie noszę takich rzeczy. - odwiesiłam ciuszek na wieszak.
-Najwyższa pora. Może skoro się zmieniasz to pora też odświeżyć garderobę ?
-Ale nie w sukienki.
-Przymierz. Nic ci się nie stanie. - podała mi sukienkę.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.
-Nie każe ci jej kupować tylko przymierzyć. Co ci szkodzi ?
   Sukienka była ładna, ale jakoś perspektywa noszenia sukienki mnie nie przekonywała. Ja i sukienka ? To jak połączyć ogień z wodą. Niemożliwe, bo woda ugasi ogień. Dla świętego spokoju wzięłam sukienkę z rąk Nareeshy i poszłyśmy w kierunku przebieralni.
-Ja nawet się w to nie zmieszczę. - powiedziałam, gdy byłam w kabinie i przyglądałam się sukience.
-Ty ? Nie rozśmieszaj mnie nawet. Zakładaj, bo chcę cię w niej zobaczyć.
   No dobrze raz kozie śmierć. Rozebrałam się do bielizny i rozpięłam zamek sukienki i ją założyłam.
-Nareesha ? Zapniesz mi zamek do końca ? - wyjrzałam zza kabiny.
-No pewnie. - podeszła do mnie, a ja zabrałam włosy na jeden bok.
-I jak ? - zapytałam patrząc się w lustro naprzeciwko mnie.
-Bomba ! - Nar zaklaskała w dłonie.
-No co ty ? - spuściłam wzrok.
-Podnieś wzrok. Ta sukienka jest zrobiona specjalnie dla ciebie. Kupujemy !
-Nie ! - zaprotestowałam.
-Jak to nie ? Ty chyba sobie teraz żartujesz. Jak jej nie kupisz to ja to zrobię i ci ją na siłę zapakuję do torby, albo w nią cię ubiorę.
   Wypuściłam powietrze z płuc.
-Uznaje to jako zgodę. - dziewczyna się szeroko uśmiechnęła. - W takim razie przebierz się i idziemy do kasy.
   Zostałam sama w kabinie w niebieskiej sukience i z mętlikiem w głowie. Nareesha lubiła nosić sukienki, więc jakby nie patrzeć to znała się na tych rzeczach, więc skoro mówiła, że dobrze w niej wyglądałam to tak właśnie było. Ale z drugiej strony to byłam przeciwna kupowaniu sukienki, bo doskonale wiedziałam, że nie będę miała gdzie w niej pójść. Zdjęłam kreację i zawiesiłam ją na wieszaku, ubrałam się w własne ciuchy i wyszłam z przymierzalni.
-Co to za mina ? - zapytała.
-Nie jestem przekonana.
-Jeszcze mi podziękujesz. - uśmiechnęła się i poszłyśmy w stronę kasy, zapłaciłam za sukienkę i z jednym łupem wyszłyśmy z butiku.
-Wiem, gdzie mogę znaleźć sukienkę dla mnie. To niedaleko. Przejdziemy się, co ty na to ? - zapytała.
-Jestem za.
   Szłyśmy ulicami w nieznanym mi kierunku, ale po stanowczości Nareeshy byłam pewna, że się nie zgubimy. Po licznym skręcaniu i przechodzeniu przez jezdnie doszłyśmy do dużego butiku, w którym było chyba wszystko. I tam właśnie weszłyśmy.
-Może wpadniesz jutro do mnie i Sivy ? - zapytała Nar przeglądając wieszaki z sukienkami.
-Ale po co ?
-Twój ostatni dzień w stolicy Wielkiej Brytanii, nie sądzisz, że trzeba go jakoś szczególnie zapamiętać, opić ?
-To nie dla mnie. Nie lubię jakiś tam imprez pożegnalnych. Znikam niepostrzeżenie. Przez nikogo niezauważona. Taka jestem.
-Nie pożegnasz się z nami ? - przerwała szukanie tej idealnej kiecki.
-Nie widzę sensu w żegnaniu się. Przecież prawdopodobieństwo, że się kiedyś spotkamy jest równe zeru.
-Skąd ta pewność ?
-Bo to była tylko wycieczka. Nie początek nowego życia.
-Może wrócisz ? Może tutaj odnajdziesz sens prawdziwego życia ?
-Problem w tym, że ja sama nie wiem co chcę. - wróciłam do oglądania zawartości wieszaków i Nareesha również.
-Co masz takiego ważnego w Polsce ? - drążyła temat.
-Rodzinę.
-Ale oprócz tego.
   Zastanawiałam się chwilę.
-No nic. - przyznałam. - Mieszkanie. - dodałam po chwili.
-Tutaj też możesz mieć mieszkanie, nawet dom. Przyjaciół już masz tutaj, tam tego nie masz. Z rodziną możesz się regularnie widywać, raz ty u nich, za drugim razem oni u ciebie.
-Przyjaźń.
-Pojęcie ci nieznane ?
-Nigdy nie miałam szczerego przyjaciela. Takiego od serca.
-Odpowiedź sobie na pewne pytanie. Dlaczego ich nie miałaś ? - spojrzała na mnie i odeszła do innego wieszaka.
-Bo nie chciałam ? Bo ich nie szukałam. Bo ludzie zawsze mnie wykorzystują. Bo nie można im zaufać. Bo ludzie z mojego otoczenia byli świetnymi aktorami i wmawiali mi, że są kimś innym. Bo mój były chłopak mi nie pozwalał. Bo byłam zaślepiona przez inne rzeczy. Miałam innych przyjaciół, na których mogłam polegać. - miałam na myśli dragi i butelkę taniego wina, ale nie chciałam tego wypowiadać na głos.
-A mi się wydaje, że to się kryło w środku. - uderzyła mnie palcem parę razy w ramię. - Czujesz, że ich nie potrzebujesz, bo zastanawiasz się jak ktoś mógłby cię polubić za to jaka jesteś. Myślisz, że jesteś gorsza od każdej innej osoby. A prawda jest taka, że jesteś najsilniejszą osoba jaką spotkałam w życiu i mieć cię przy boku to prawdziwy skarb. Sama nie postrzegasz siebie jako oszlifowany diament, ale ty nim jesteś. Mimo tego co przeszłaś w życiu, mimo tych niepowodzeń i mimo tego, że żałujesz tego co robiłaś jesteś silna. Dopuść do siebie tylko myśl, że jesteś lepsza od innych. Bo jesteś. - dziewczyna spojrzała mi głęboko w oczy po czym odeszła do przymierzalni z nową zdobyczą.
   Jeszcze nigdy nie usłyszałam tak ciepłych słów o swojej osobie. Pewnie coś w tym jest. Wyszłyśmy z butiku z dwiema sukienkami dla Nar, a później poszłyśmy na obiad. Nareesha była dla mnie kimś w rodzaju matki, starszej siostry i . . . chyba przyjaciółki, najlepszej. Znała się na życiu i dawała bardzo dobre rady, mówiła mądrze i z przekazem. Nie klepała językiem na prawo i lewo byle by mówić. Była moją kartą na lepsze jutro. A jutro jest pierwszy dzień sierpnia. Pierwszy dzień nowego, lepszego życia i ostatni w Londynie. Było mi trochę smutno. Bilet zarezerwowany na 10 rano w sobotę. Przeżyjmy ten piątek i zwijajmy się do domu. Zasnęłam z myślą, że to ostatnie chwile w stolicy.


Siemaneczko ! O Jezu ! Kopnął mnie wielki zaszczyt bycia w zakładkach na blogu San, wieeeelkie dzięki ; ** Widzę, że przeżywacie wyjazd Amelki gorzej niż ona. ; D Keep calm. Zobaczymy się w piątek ; )

piątek, 19 lipca 2013

Section 15.

-Widzę, że dzisiaj znowu popijemy ? - w drzwiach stał Max.
-Ale tym razem wrócę na noc do hotelu. - powiedziałam wchodząc.
   No tak. Zawsze rzucę czymś nieodpowiednim. Taki charakter cóż poradzić.
-Nie to chciałam powiedzieć.
-Właśnie to. Słuchaj nie chcę żebyś przez to co się wydarzyło czuła się gorsza.
-Mogę ci zadać pytanie ? - przerwałam mu.
-Tak. - powiedział lekko zbity z tropu.
-Czy ty coś do mnie czujesz ?
   Widać było, że na początku zmąciłam jego spokój, ale później zastanawiał się czy powiedzieć prawdę.
-Tylko szczerze. - uprzedziłam.
-Nie. - powiedział i czekał na moją reakcję.
-Dzięki Bogu. - kamień spadł mi z serca.
-Przyjaciele ? - podał mi dłoń, a ja ochoczo ją uścisnęłam.
-Mieć takiego przyjaciela to skarb. To co pijemy za nową znajomość ? - podniosłam na wysokość oczy butelkę whisky.
-Pewnie.
   Weszliśmy do przytulnej, ale i skromnej i małej jadalni połączonej z troszkę większą kuchnia. To mieszkanie różniło się zasadniczo od lokum Tom'a. To było urządzone tak, by czuć się tu jak u siebie i nie było tak ogromne jak nowocześnie urządzone mieszkanie jego kolegi. Kuchnia z jadalnią, dwie sypialnie, salon i łazienka z prysznicem i wanną. Ilość pokoi i fakt, że w łazience jest i prysznic i wanna przypomniał mi o moim własnym mieszkanku po dziadkach, w którym mieszkałam od ponad roku. Chciałam się usamodzielnić i po śmierci dziadków rodzice pozwolili mi je zająć. To był mój azyl, moja skrytka od całego hałasu wielkiego świata. Mój raj na ziemi. Max przyniósł dwie szklanki do whisky i nalał do nich alkoholu.
-Co cię trapi ? - zapytał po wypiciu zawartości.
-Świat. - zdjęłam czapkę i zaczęłam się nią bawić. - Opowiedz mi o swoim życiu miłosnym.
   Zaskoczyłam go tym pytaniem, ale wcale się nie dziwię. Sama siebie zaskoczyłam, że powiedziałam to tak spokojnie. Nastała nieprzyjemna cisza i nikt nie chciał jej przerwać.
-Była jedna dziewczyna, którą kochałem całym sercem. Miała na imię Michelle. Spotykaliśmy się już od prawie roku i postanowiłem utrwalić nas związek w pewnym sensie. Oświadczyłem się jej i nawet planowaliśmy ślub. Niestety do niego nie doszło, bo w lipcu zeszłego roku zerwaliśmy ze sobą. Ciężko to przezywałem, bo to ona zerwała ze mną. A ja ją naprawdę kochałem, ale świat toczy się dalej, więc trzeba było się zebrać i zalałem swoje smutki w alkoholu. Boję się teraz zaangażować od tamtej pory nie spotkałem tej jedynej.
-Znajdziesz. Na pewno. - powiedziałam i opróżniłam swoja szklankę.
-Dlaczego się o to spytałaś ?
-Kelsey wróciła do Tom'a. - palnęłam.
-Gadasz ?
-Nom. Byłam świadkiem epickiego powrotu.
-To dobrze. Zawsze do siebie wracają.
-Z nimi to też dziwnie. Zrywają ze sobą i wracają. Raczej bym powiedziała, że są najlepszymi przyjaciółmi.
-Bo są tylko takimi nierozerwalnymi i śpiącymi ze sobą. - Max podniósł szklankę, by po chwili mogła zawisnąć w powietrzu.
   Refleksja, zdał sobie sprawę jak to zabrzmiało i spojrzał na mnie. Ja tylko podniosłam szklankę do góry i stuknęłam nią o szklankę chłopaka.
-Za przyjaźń. W różnym tego słowa znaczeniu. - wypiliśmy zawartość naczynia.
   Dalsza część popołudnia minęła przy piciu i gadaniu o tak w zasadzie wszystkim tylko nie o mnie. Tak było zdecydowanie lepiej. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu.
-O cholera. Zasiedziałam się. Będę zmykała. - wypiłam tylko parę szklanek alkoholu i nie czułam się pijana, Max również.
-Może cię odprowadzę ?
-Jak chcesz. - założyłam bluzę i nałożyłam czapkę na głowę.
-W taki razie założę tylko kurtkę i możemy iść.
   Wyszliśmy z mieszkania Łysego i ruszyliśmy w kierunku mojego hotelu.
-A przyjedziesz jeszcze kiedyś do Londynu ? - zapytał.
-Poinformuje cię o tym.
-A gdybyś teraz mogła zdecydować ?
-Nie wiem. Ani tutaj, ani w Polsce nie czuję się przywiązana do tego miejsca. Pojadę do domu i zacznę nadrabiać zaległości w byciu córką. Nie wiem co los mi zgotuje na przyszłość.
-Jak by coś to pamiętaj, że u mnie w mieszkaniu są dwie sypialnie i jak coś to cię przygarnę do siebie. Po co miałabyś mieszkać w hotelu ?
-A może wtedy przyjadę tutaj na stałe ?
-W takim razie mieszkając u mnie znajdziemy ci mieszkanie i git.
-Okey. Jak bym miała w planach przyjazd tutaj to dam ci znać.
-Pewnie. Skype, twitter, e-mail. Cokolwiek. Numer telefonu też masz.
-No spoko. Dzięki za odprowadzkę. - zatrzymaliśmy się pod hotelem.
-Nie ma za co. Do zobaczenia. - Max mnie przytulił i weszłam do środka.
   Zamykając za sobą drzwi pokoju zaczęłam myśleć o swojej przyszłości, a to nowość. Gdybym w Polsce spieprzyła sprawę mogłam wrócić tutaj i nie zostałabym pod mostem. Miło, że jednak ktoś chcę mi pomóc i taką pomoc akceptuję, ale nie lubię się narzucać. Jestem z tych niezależnych, dlatego mam własne mieszkanie, które opłacam razem z rodzicami. Zawsze dorzucam się do rachunków, bo nie lubię dostawać czegoś na tacy. Nic nie ma w życiu za darmo, a skoro jest to jest przy tym z pewnością jakiś haczyk. Tego nauczyło mnie życie i tego nie zmienię. Szanse pójścia na studia zaprzepaściłam, moje wyniki matury nie były zbytnio powalające, ale czy ja kiedyś chciałam znaleźć się na uczelni z notatkami ? Nie sądzę, więc przynajmniej to miałam z głowy. To jest jedna z tych decyzji, które muszę podjąć ja i moi rodzice się do niej przystosują. Wybrałam taką drogę i wcale jej nie żałuje. Za dwa dni w piątek miał być pierwszy dzień sierpnia. Miesiąc, który z całego roku lubiłam najbardziej, który spędzę na odnawianiu relacji rodzinnych. Czy podołam temu zadaniu ? Czy zostanę wysłuchana i zaakceptowana ? To się okaże. Wzięłam prysznic i przebrałam się w moją przydużą koszulkę do spania. Niedawno tu przyleciałam, a już zaraz będę musiała się pakować. Ironia losu. Zasnęłam.


Hej ! Za te siedem komentarzy dzień po dodaniu rozdziału dodaje kolejny dzisiaj. Aż taką motywację mi tym daliście ; P Co do tego momentu z blondynkami to ja oczywiście nic do nich nie mam. Sama urodziłam się blondynką, ale do tego czasu mój kolor kłaczków się zmienił ; P Napisałam ten moment z blondynkami, bo nieraz sama nie wiem co chcę i siebie nie rozumiem. ; D  5 z historii ?! Alejandra zazdroszczę ; ) Nie przesadzajcie, aż tak świetnie to nie piszę ; P Każdy piszę tak jak lubi. Ale oczywiście nie bierzcie sobie wszystkiego co piszę do serca. Zobaczymy się w poniedziałek, wtorek ; **

czwartek, 18 lipca 2013

Section 14.

Oczami Tom'a

-Stary co się stało Amelii ? - zapytałem Max'a, który właśnie odwiózł dziewczynę do domu.
-Otwiera się.
-Gadasz ?
-No idziemy w dobrą stronę.
-O czym tak sobie chłopcy plotkujecie ? - do salonu wszedł Jay z trzema butelkami piwa.
-O Amelii. - odpowiedziałem.
-No właśnie co się z nią dzisiaj stało Max ?
-No rozmawialiśmy i się dziewczyna otworzyła. Ma zaniżone mniemanie o sobie.
-Za parę dniu wraca do ojczyzny. - dodałem.
-Noo. W sobotę. I tak dużo daliśmy jej do myślenia. - Max wziął łyka alkoholu.
-Dobrze, że wtedy do mnie podeszła po papierosa.
-I dobrze i nie dobrze. - dodał Jay.
-Co masz na myśli ? - zapytałem.
-No jak w piątek zjechała Nathana ? Chłopak w trudnej sytuacji jest i jeszcze ona mu dowaliła.
-No tutaj to spieprzyła sprawę. - potwierdziłem.
-A co z Kelsey ? - zapytał Max.
-Nawet nie wspominaj.
-O co wy tak konkretnie się pokłóciliście ? - Jay otworzył paczkę czipsów.
-Każdy pamięta piątek, prawda ? - pokiwali zgodnie głowami. - No to później tłumaczyłem Kelsey, że Am się zagubiła i chcemy jej pomóc, a ona, że teraz to się ciągle nią interesuje i ciągle jest Amelia to, Amelia tamto, a jej potrzeby zaniedbuje. No i się pokłóciliśmy i wyjechała do rodziców.
-Dzwoniłeś do niej ?
-Nie odbiera.
-Pojedź do niej.
-Po co ? Nie chce ze mną rozmawiać to i widzieć też nie chce.
-Wasz związek nie przetrwa jak będziesz tak olewał sprawę. - głos zabrał Jay.
-Bo ty akurat masz największe doświadczenie w związkach. - zaśmiałem się kpiąco.
-Okey. Nie chcesz mnie słuchać to nie, ale żeby później nie było, że ci nie chciałem pomóc. - zakończył temat loczkowaty.
-O której ten mecz ? - zapytałem.
-O 20. - odpowiedział Max i zaczęła się transmisja.

Oczami Amelii

   Zarezerwowałam bilet na sobotę rano do Polski i znalazłam później pociąg ze stolicy do mojego rodzinnego miasta. Czyli znowu zejdzie cały dzień i być może część nocy. No nic. W niedzielę przyjdę do rodziców na obiad, a po podróży pójdę do swojego mieszkania po dziadkach. Przydałoby się kupić coś rodzicom i rodzeństwu. Zrobię to następnego dnia. Teraz jestem zmęczona i chcę spać. Wzięłam prysznic i poszłam lulu.
   Środa przywitała mnie lekkimi promieniami słońca, pogoda była idealna, nie za zimno, ale i nie za ciepło. Wzięłam prysznic i ubrałam się.



   Wyjęłam podkład, tusz i różowy błyszczyk do ust i tymi oto przyrządami zrobiłam sobie makijaż. Czarna kredka leżała na dnie kosmetyczki. Włosy rozczesałam i rozpuściłam. Powoli zaczęłam akceptować moje drobne loczki i tak oto gotowa wyszłam na śniadanie. Szłam w dobrze znanym mi kierunku i zamówiłam moje ulubione naleśniki tym razem z borówkami i po śniadanku wyjęłam papierosa i go zapaliłam. Zaczęłam przeglądać sklepiki z pamiątkami i wybrałam parę rzeczy dla rodzinki po czym bez pośpiechu szukałam kolejnej knajpki tym razem w celu zjedzenia obiadu. Zawędrowałam w te strony Londynu, w których mieszkał Tom. Raz nawet przeszłam niedaleko jego bloku. Ciekawe jak tam jego sytuacja z dziewczyną. Nie powiem, że było mi z powodu ich kłótni jakoś specjalnie przykro, ale jednak dziwnie czułam się z myślą, że to o mnie poszło. Z resztą dlaczego Kelsey się obraziła, przecież ona jest sto razy ładniejsza ode mnie i nie stanowię dla niej żadnej konkurencji. Och, kto zrozumie blondynki ? Szłam tak sobie z myślami wypełniającymi moją głowę, gdy jakieś 20 metrów przede mną zobaczyłam idącego w moją stronę Tom'a z dwoma pudełkami pizzy.
-O hej ! Wiedziałem, że przyjdziesz dlatego kupiłem dwie pizzy. - powiedział jak mnie zobaczył.
-Niby skąd wiedziałeś, że przyjdę akurat do ciebie ?
-Tak po prostu wiedziałem.
-Wy nie macie pracy skoro ciągle spotykam was na mieście ? - lekko się uśmiechnęłam.
-No luzik teraz mamy. Zapraszam do siebie. - uśmiechnął się i wpuścił mnie do mieszkania.
-To gdzie reszta zespołu ?
-Boysbandu jak coś. A ja wiem ? Jestem ich niańką czy co ? - chłopak położył posiłek na stole w kuchni.
-Okey, nie unoś się tak. Pomóc ci ?
-No możesz nalać picie. - pokazał na lodówkę.
-A masz kawę ?
-Mam, ale ty nie dostaniesz. 
   WTF ?!
-Że co ?
-Kopcisz, pijesz kawę. Dziewczyno jesteś już jedną nogą w grobie.
-Jeju. No dobra napiję się tego. - otworzyłam lodówkę i przyjrzałam się opakowaniu kartonu. - soku malinowego razem z tobą. 
   Nalałam napoju do szklanek, a Tom naszykował talerze i sztućce. 
-Podano do stołu. - uśmiechnął się.
-Lepiej niż w restauracji. 
-No ba.
-To co tam u ciebie słychać ? - zajęliśmy się jedzeniem.
-Po staremu, dlaczego pytasz ? - odbiłam piłeczkę.
-Wczoraj byłaś jakby lekko nieobecna i smutna.
-Każdy ma gorszy dzień.
-Ale widzę, że teraz ci się polepszyło ?
-Nie widać ? - pokazałam na włosy i twarz.
-No właśnie widzę, że niezła laska z ciebie. - puścił mi oczko.
-Ty się tak nie rozpędzaj tylko w podskokach leć do Kels. Gdziekolwiek jest.
-A weź. - machnął ręką.
-Jak będziesz miał takie podejście do tej sprawy to daleko nie zajedziesz. Nawet nie zauważysz jak Kels znajdzie sobie innego chłopaka i będzie ci ślina ciekła. Zobaczysz. Nie chcę być powodem kłótni, naprawdę. Ale spokojnie w sobotę wyjeżdżam i już mnie nie zobaczycie.
-Dobrze powiedziane. - usłyszałam za sobą damski głos i się odwróciłam, w drzwiach stała Kelsey. - Przyszłam po resztę rzeczy. 
-Ja już sobie pójdę. - powiedziałam.
-Zostań. - powiedziała kategorycznie dziewczyna.
-Jak to po resztę rzeczy ? Nie możesz się wyprowadzić. Ja cię kocham ! - Tom był zdruzgotany.
-Jakoś wcześniej tak nie zareagowałeś jak się pakowałam.
-Bo byłem głupi, ale ja już zmądrzałem. 
-Encyklopedie przeczytałeś ?
-Mogę przeczytać tylko nie zostawiaj mnie samego.
   Zaczynałam rozumieć dlaczego Kels kazała mi tu zostać. Próbuje zastraszyć konkurencje, której nie ma, bo gdzie ja mogłabym zawrócić komuś w głowię ? Nigdy żaden chłopak nie patrzył na mnie jak na dziewczynę, jego dziewczynę. Oglądając ich tulących się do siebie i całujących, wesołych i zadowolonych bolało. Nie raz chciałam zaznać takiego uczucia, ale nie było mi to dane. Pomyślałam o Max'ie, ale to tylko mój kolega, z którym przespałam się po pijaku, tylko kolega. Przyjaciel - tak brzmi lepiej. 
-Amelia ! - ktoś krzyczał moje imię, podniosłam głowę i zobaczyłam ich wzrok wbity we mnie.
-Tak ?
-Dziękuje. - czy to właśnie powiedziała Kelsey ?
-Ale za co ? Przecież przeze mnie się pokłóciliście. - nie rozumiałam tej dziewczyny.
-To był test, jakiegoś rodzaju. Teraz wiem, że Tom mnie kocha i nie rzuci mnie dla ładniejszej dziewczyny.
-Teraz to chyba sobie żartujesz ? Ja niby jestem ładniejsza niż ty ? Ja ci do pięt nie dorównuje. 
-Jesteś śliczna. Nie wiem dlaczego myślisz, że nie.
-Bo mam lustro w pokoju. Dobra ja już wam nie przeszkadzam. Trzymcie się cieplutko. 
-Ale pizza. - Tom otrzeźwiał.
-Smacznego. - uśmiechnęłam się i Tom wpisał kod i mogłam już wyjść.
   Wyszłam na świeże powietrze i schowałam okulary do torebki, bo słońce się schowało. Spacerowałam tak po uliczkach i na każdej ulicy mijałam zakochane pary. Aż zaczęłam im zazdrościć. Mój ostatni związek był jedną wielką ściemą. Tak jak każdy poprzedni. Nigdy nie wyobrażałam sobie rycerza na białym rumaku przed moim domem, ale chyba przyszedł na to czas. Poczuć się kochana przez kogoś. Było by miło. Nie chciałam być w tamtym momencie sama. Wyjęłam telefon.
-Hej co robisz ? - zapytałam.
-Nic konkretnego, a co ? 
-Mogę do ciebie przyjść ?
-Teraz ?
-Na przykład.
-Okey, czekam.
-Kupię coś mocniejszego.
-Gorszy dzień ?
-Noo. Jak ty mnie dobrze znasz. - zaśmiałam się.
-Lubię twój śmiech.
-Jeszcze się do końca nie zaakceptowałam w nowym wydaniu.
-Dasz radę. Jest warto.
-To ja zaraz przyjdę.


Hej ! Miałam dodać jutro, ale skoro dzisiaj jestem to dodam dzisiaj ; D Nowa Amelia, zobaczymy jak to dalej pójdzie. Kochany Anonimku muszę cię zawieść, bo z polskiego miałam tylko 4 c: To samo przychodzi, z resztą od zawsze lubiłam pisać ; P 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Section 13.

   Obudziłam się z ogromnym bólem głowy i ogromną luką w pamięci. Zakryłam oczy ręką, gdyż światło w pokoju nieźle raziło i podniosłam się do pozycji siedzącej, po chwili odsłoniłam oczy i przyglądałam się pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. To zdecydowanie nie był mój hotelowy pokój, więc gdzie ja byłam ? Rozglądałam się naokoło i to co zobaczyłam obok siebie mnie zaskoczyło. Obok leżał Max, a ja byłam naga. Czy to możliwe ? Amelia przypomnij sobie coś z poprzedniego wieczoru. Cokolwiek. Moja pamięć nie chciała mi pomóc. Zebrałam moje ubrania porozrzucane po całym mieszkaniu i szybko się ubrałam. Wyszłam z mieszkania chłopaka i po założeniu okularów wyszłam z klatki, taksówką dojechałam do hotelu, ale wcześniej odwiedziłam sklep i kupiłam zgrzewkę wody i coś do zjedzenia. Weszłam do hotelu i zamknęłam się w pokoju. Jedna butelka wody, prysznic i wstępne ogarnięcie się. Mokre włosy wytarłam i zostawiłam do samodzielnego wysuszenia i ubrałam się w wygodne ubranie. Okulary zostawiłam na szafce nocnej, a bluzę przewiesiłam przez krzesło.



   Kolejna butelka wody i papieros. Zjadłam już zimną zapiekankę, którą kupiłam po drodze i próbowałam sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. Pamiętałam tylko to, że razem z Max'em pojechaliśmy do klubu i tam czekali na nas Tom i Jay. Pamiętam jeszcze, że było przyjemnie i miło. Koleś od reklamy okazał się dobrym tancerzem i dobry w piciu. A Tom'a więcej nie było przy stoliku jak był. Ale co dalej ? Nie przypominałam sobie nic co mogło by mnie zaprowadzić na to dlaczego noc spędziłam poza hotelem. Och Amelia to miały być wakacje twojego życia, a teraz siedzisz na łóżku z potwornym kacem i zastanawiasz się co robiłaś parę godzin wcześniej. Nie tak miało być. Okey byliśmy pijani nie wiedzieliśmy co robiliśmy to jedyne wytłumaczenie zaistniałej sytuacji. Miałam już czystą sytuacje między mną i Max'em i znowu się pokomplikowało. Moje życie mnie nie nudzi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była 13:57, byłam głodna, ale nadpobudliwe słońce na zewnątrz nie zachęcało mnie do opuszczenia mojej ciemnej norki. Ktoś zapukał do drzwi. Pewnie sprzątaczka z pytaniem o posprzątanie pokoju, mówiłam, że sama dam sobie radę i nie potrzebuję służącej. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jego. O nie.
-To przypadkiem nie twoje ? - trzymał w dłoni moją bransoletkę, na oczach miał okulary, ciemne tak jak reszta jego stroju, a na głowię kaptur bluzy.
-Chyba tak. - podał mi bransoletkę, a ja niepewnie ją wzięłam do ręki, nie patrzyłam w jego oczy, bo najzwyczajniej w świecie było mi wstyd. 
-Mogę wejść ? Musimy pogadać. - zapytał, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, więc pokiwałam twierdząco głową i ustąpiłam mu miejsce, by mógł wejść.
-Jak tu wszedłeś ? - zapytałam zamykając drzwi.
-W recepcji nikogo nie było. - gdy do pokoju nie wlewało się światło z korytarza, Max zdjął okulary.
  Usiadłam na łóżku ze spuszczonymi nogami i wzrokiem wbitym w wykładzinę na podłodze. Dlaczego ja jestem tak potwornie nieodpowiedzialna ? Przespać się z kolesiem z boysbandu na dodatek starszym o 6 lat. Gdzie ja miałam wtedy mózg ?
-Dlaczego rano uciekłaś ? - usiadł obok mnie twarzą do mnie, ale ja namiętnie wpatrywałam się we wzorki na wykładzinie.
-A co miałam czekać ze śniadaniem ? - rozmawialiśmy spokojnie i cicho, wręcz szeptaliśmy jakbyśmy się bali, że zaraz ktoś usłyszy naszą rozmowę.
-Nie tak miało wyjść. - powiedział i nadal czułam jego wzrok na mnie.
-Zapomnijmy o tym. - odważyłam się spojrzeń na niego, był smutny.
-O tym nie da się zapomnieć. - powiedział i znowu spuściłam wzrok.
-Pamiętasz coś ? - zapytałam bardzo cicho, mając nadzieję, że tego nie usłyszy,
-Gdy się obudziłem to nie wiedziałem nic. Kompletna dziura, ale jak na korytarzu zobaczyłem twoją bransoletkę to wszystko mi się przypomniało. Impreza, alkohol, powrót taksówka do mojego mieszkania i to co się dalej wydarzyło. - usłyszał moje pytanie.
-Co z tym zrobimy ? - zapytałam.
-Nie wiem.
-Nikt nie może się o tym dowiedzieć. - spojrzałam na niego. - Nikt. Nawet chłopaki. Nikt. - byłam przerażona myślą, że ktoś mógłby się o tym dowiedzieć.
-Okey.
-Nie chcę wracać do przeszłości. Dopiero się z niej wydostałam. - poczułam łzy w oczach na samo wspomnienie mojej przeszłości, która właśnie tak wyglądała.
   Luki w pamięci, noce z przypadkowymi chłopakami i zagłuszanie wyrzutów sumienia kolejnymi porcjami alkoholu często z użyciem innych używek. Nie raz trafiałam do szpitala z poważnymi zatruciami. Dwa razy udało się lekarzom uratować mnie, gdy byłam jedną nogą po tej drugiej stronie. Na samo wspomnienie tej nieważkości i niepewności czy żyję czy już umarłam się rozpłakałam. Twarze mamy i taty czekających na korytarzu na wywiad lekarza i ta ich niepewność w oczach czy przeżyję kolejny dzień. I słowa mojej malutkiej siostrzyczki "Am nie idź tam, zostań ze mną i pobaw się moją nową lalką." Tak bardzo ich kochałam, a tak mało im to pokazywałam. Poczułam, że Max mnie przytulił, wtuliłam się w niego i po prostu płakałam. Kiedy ostatni raz tak płakałam ? Kiedy ostatni raz płakałam ? Chyba nigdy. 
   Chcę zacząć nową kartę w życiu. Porzucić moją maskę i zacząć żyć pełnią życia. Zostawić tę niepewność o kolejne jutro daleko za sobą i cieszyć się tym, że mam wspaniałą rodzinę , która mnie kocha i za wszelką cenę przypomina mi o sobie. Tak dawno nikogo nie przytulałam, a co dopiero poczuć czyjeś mocne ramiona zaplecione na swoich. Taki prosty gest, a jak bardzo nie chciałam go przerywać. I chyba Max to wyczuł, bo nie wypuścił mnie z tych sideł. Byłam mu za to mocno wdzięczna, ale nawet przez moje gardło nie chciało przejść słowo "dziękuje". Czy jestem przez to potworem ? Dlaczego jestem pozbawiona tych wszystkich emocji i uczuć ? Dlaczego je tak zaniedbałam ? Zawsze chciałam powiedzieć rodzicom i rodzeństwu, że ich kocham najmocniej na świecie i jestem wdzięczna, że ich mam, ale nigdy żadne z tych słów nie chciało przejść mi przez gardło. Na to jeszcze bardziej się rozpłakałam, a Max dzielnie przy mnie trwał. 
   Gdy już byłam mocno zaryczana postanowiłam się od niego uwolnić, i tak już sobie wyobrażałam jak jego koszulka wyglądała w miejscu, w którym miałam twarz. Ciekawe jak ja wyglądałam. Nigdy nie doprowadziłam się do takiego stanu i nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Max z kieszeni wyjął opakowanie chusteczek i podał mi jedną. Wzięłam ją i spróbowałam się jakoś ogarnąć.
-Jestem potworem. - powiedziałam.
-Wcale nie. Zgubiłaś się, ale wybrałaś już dobrą drogę. Dasz radę.
-Wyjeżdżam w sobotę. Pojadę do rodziców. Co im powiem ? - spojrzałam na niego.
-Prawdę. 
-Myślę, że oni o wszystkim już wiedzą.
-Ale lepiej będzie jak z nimi porozmawiasz. Powiesz im o tym co robiłaś. Dowiedzą się tego od ciebie i zobaczysz, że wszystko się polepszy. 
-Myślisz ?
-Ja to wiem.
-Skąd.
-Intuicja. - uśmiechnął się na co ja też podniosłam odrobinę kąciki ust.
-Dziękuje. - szepnęłam patrząc w jego oczy.
-Nie ma za co. Idź do łazienki i pójdziemy na obiad.
   Zwlokłam się z łóżka i poszłam grzecznie do łazienki. Muszę przyznać, że wcale nie wyglądałam najgorzej. Przemyłam twarz i wysuszyłam włosy, po czym związałam niesforne loczki w wysokiego kucyka i nałożyłam na twarz podkład, po czym wyszłam z łazienki i zakładając bluzę schodziliśmy po schodach, przed opuszczeniem hotelu założyłam okulary i Max prowadził mnie do mieszkania Tom'a. 
-Dlaczego idziemy do Tom'a ? - zapytałam.
-Bo Tom ma zawsze pełną lodówkę, a Jay, który u niego nocował, potrafi gotować. - uśmiechnął się i przygarnął mnie do siebie ramieniem.
-W takim razie chodźmy. 
   Weszliśmy na klatkę i Max zapukał do drzwi, usłyszeliśmy cichy głos Tom'a za drzwiami.
-Jaki to był kod ? - dźwięk przyciskanych guzików i drzwi się otworzyły.
-No hej. - powiedział powoli Tom i nawet się uśmiechnął.
-Przyszliśmy na darmowy obiadek. - powiedział Max.
-Jay już coś pichci, wejdźcie. - Tom wpuścił nas do środka i zamknął za nami drzwi, wyglądał nieźle.
   Prowadzeni zapachem doszliśmy do kuchni, w której Jay faktycznie stał przy garach i coś robił. Pachniało tym w całym domu.
-Dopiero teraz poczułam jaka głodna byłam. - powiedziałam wchodząc do kuchni.
-Hej Amelia. - przywitał się ze mną Loczek.
-Hej Jay. - powiedziałam i się uśmiechnęłam;  ja się zmieniam, czy to kac ?
   Max zdjął okulary, ale ja nie byłam pewna czy opuchlizna po płaczu już zeszła, niepewnie je zdjęłam i przejrzałam się w małym lusterku w kuchni. Były ledwo widoczne. Położyłam okulary na bladzie i dosiadłam się do chłopaków siedzących przy stole.
-Wody ? - zapytał Tom z dzbankiem wody w ręce.
-Z chęcią. - nalał napoju do szklanki i mi ją podał.
   Tom wymienił spojrzenia z Max'em i natychmiastowo spuściłam wzrok, bo doskonale wiedziałam co zauważył. Miałam ochotę założyć z powrotem okulary na nos. Niezręczną ciszę przerwał Jay.
-Pora na popisową zupę słynnego James'a McGuinessa. Szykujcie się na bombę smakową. - podał każdemu z nas pod nos talerz parującej bomby zapachowej i zajęliśmy się wcinaniem ciepłej, domowej zupki.


Hej ! San, skąd wiedziałaś, że tak będzie ? :P Jestem tak przewidywalna, czy ty przewidujesz przyszłość ? Zmieniony wygląd bloga, ale myślę, że już chyba skończyłam ze zmianami. Przynajmniej tak mi się wydaje. Uważam, że biały blog z czarną czcionką jest bardziej przejrzysty od poprzedniego wyglądu. A wy jak myślicie ? 6 komentarzy zmotywowało mnie do dodania rozdziału dzisiaj, a nie jutro. Widzicie jak to motywuje człowieka :P Czytając ten rozdział i sprawdzając czy są jakieś błędy (pewnie jakieś przeoczyłam) rozpłakałam się. Nasza Melka płakała, a jak ktoś płacze to i ja. I takie podsumowanie. Trzymcie się i do . . . zobaczymy do kiedy :P 
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ