czwartek, 26 grudnia 2013

Section 49.

-O kurwa !
-Czemu patrzysz takim dziwnym wzrokiem w tamtą stronę ? - Max podążył za moim spojrzeniem. - O cholera !
-Czy ja dobrze widzę ?
-Tak kochanie. - Mulat potwierdził myśli swojej narzeczonej. - Tom właśnie całuję się z Kelsey.
-Czy oni są tak nawaleni, że nie wiedzą co robią, czy to jest epicki powrót, zakopanie toporu wojennego, wybaczenie sobie grzechów i pijacka gra wstępna ? - zapytałam.
-Chyba ty jesteś nawalona w trzy dupy skoro gadasz takie głupoty.
-Zajmij się szklanką Jay. - zgasiłam zapał kolegi.
-Ale to chyba dobrze, że oni do siebie wrócili, nie ? - podłapała temat Jane.
-Teoretycznie tak, ale kto by się tego spodziewał. - dodał zdziwiony Max.
   Jeszcze dobre parę minut gapiliśmy się na nich z szeroko otwartymi oczami, ale później nam zniknęli. Wypiłam jeszcze parę kieliszków, żeby jakoś się ogarnąć po tym co zobaczyłam i zaciągnęłam Jay'a na parkiet.
-Ale ja nie chcę. - marudził.
-Nie marudź. Sprawdzimy, czy potrafisz jeszcze chodzić i utrzymać się pionie.
-Będziesz musiała mnie podnosić z parkietu.
-Najwyżej. - zaczęliśmy wywijać na parkiecie.
   Jak na dwoje upitych już ludzi nieźle wywijaliśmy. Niestety długo nie potańczyliśmy, bo DJ zapowiedział, że po tym kawałku zamykają lokal. Faktycznie nie było już takiego ścisku jak wcześniej, większość ludzi już się zmyła do domu, albo na ulicę dalej świętować. Byłam już taka zmęczona, że nie wiedziałam czy dotrwam całą drogę do domu.
-Dzięki wielkie za zabawę i widzimy się już jutro. - zapowiedział DJ i muzyka ucichła.
   Wróciliśmy do stolika, na którym nie było już miejsca na zużytą chusteczkę, niezłego syfu narobiliśmy, ale cóż. Zabraliśmy całe towarzystwo, chociaż nie, brakowało Tom'a, ale nigdzie go nie było, więc każdy domyślił się gdzie jest.
-Ale się schlaliście. - Max ubierał mi sweter, gdyż ja już usypiałam na stojąco.
-Faktycznie. - usłyszałam śmiech Naree. - Am dzisiaj z Jay'em wzięli na poważnie to całe świętowanie.
-Bo my tylko z rozmachem. - powiedział Jay odbierając swoją kurtkę z szatni, on przynajmniej mógł iść, a mnie nogi tak bolały, że gdyby nie Max, który szedł obok mnie pewnie był się wywróciła, a może to procenty w mojej krwi ?
-Dobra Mała. Koniec pierdzielenia się. - Max mnie podniósł i teraz niósł na rękach, mocniej się do niego wtuliłam i przymknęłam oczy.
-Ktoś tu jest śpiący. - usłyszałam cichy śmiech Naree.
-Podjechał już Van ? - zapytał Siva, miałam zamknięte oczy, ale głosy jeszcze rozpoznawałam.
-Chyba go nawet widzę. - usłyszałam głos Jane i po chwili ktoś otworzył drzwi, a mroźne powietrze nieźle mną wstrząsnęło.
-Już idziemy do Vana księżniczko. - szepnął Max.
-Max wsiadaj pierwszy, bo Am się rozchoruje. - po chwili siedziałam już w ciepłym Vanie, oparłam głowę najprawdopodobniej na barku Max'a i nadal sobie „spałam”.
   Po chwili wsiadła cała reszta załogi i samochód ruszył. Teraz zdałam sobie sprawę, że jestem najbardziej spitą osobą w towarzystwie, Jay jeszcze nie spał, więc nie był bardzo pijany, a ja już zdychałam.
-Jane może najpierw odwieziemy ciebie, co ? - zapytał Max.
-Ale bliżej mieszkają chyba Siva z Nareeshą. - odpowiedziała.
-No faktycznie.
-A dasz sobie radę z tym dwojgiem ? - zapytał Siva i w wyobraźni widziałam jak pokazuje na mnie i na Jay'a.
-Pomogę mu. - zaoferowała swoją pomoc blondynka, lubiłam tę dziewczynę, Max na nią zasługiwał.
-W takim razie jedziemy do nas. - powiedział Siva.
   Po paru chwilach samochód się zatrzymał, myślałam, że stoimy na światłach, ale myliłam się.
-To miłej nocy. Pa. - pożegnał się Siva i otworzył drzwi, chyba siedział najbliżej nich.
-Dobranoc. - pożegnała się Mulatka.
-Pa. - też się pożegnałam.
-To ty jednak nie śpisz ? - trzask zamykanych drzwi i głos Max'a.
-Shhi. - uciszyłam go, a ten się zaśmiał. - Otwórzcie okno.
-Zamarzniesz. - zauważył Jay.
-Otwórzcie okno. - powtórzyłam, po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera okno. - Dziękuje. - i dalej leżałam z zamkniętymi oczami.
-Jesteśmy na miejscu Am. Dasz sobie radę ? - ktoś mnie wybudził.
-Jasne. - wybełkotałam i otworzyłam oczy, Jay właśnie otwierał drzwi, powoli i na szeroko rozstawionych nogach wyszłam, podtrzymałam się samochodu i dzielnie stanęłam na chodniku.
-Nie trzeba Wam pomóc ? - Max wyjrzał z samochodu.
-Nie, nie trzeba. Dobrej nocy. Pa Jane. Miło było cię poznać. - powiedziałam.
-Ciebie też Amelio. - odpowiedziała blondynka.
-Dobranoc. - buziak od Max'a i ruszyłam z Jay'em obok do bloku, dopiero jak weszliśmy samochód ruszył.
-Nieźle się spiłaś. - Jay otwierał drzwi.
-Mroźne powietrze działa cuda. - powiedziałam nie czując już zmęczenia.
-No proszę. Jak nowo narodzona.
-Czekaj na jutro. - weszliśmy do środka.
-Chcesz herbaty ?
-Kawę.
-Dochodzi pierwsza w nocy.
-No to co ? Ja chcę kawy. - zdjęłam buty i rzuciłam je na podłogę, poprawiłam sweter i weszłam do ciepłej kuchni, gdzie Jay nastawił wodę.
-Taka senna byłaś.
-Przeszło mi. - otworzyłam lodówkę i wyjęłam warzywka. - Masz ochotę na sałatkę ?
-O tej godzinie ?
-Co ty się tak uczepiłeś tej godziny ? - zamknęłam lodówkę i poszłam po nóż i deskę.
-Ty się nożem nie bawisz. - Jay mi go wyrwał.
-To co mam zjeść ?
-Jogurcika. Bezpieczny i pyszny. - pochował do lodówki to co z niej wyjęłam i wręczył mi łyżeczkę i duże opakowanie jogurtu morelowego. - Chyba twój ulubiony, co ?
-No tak. - otworzyłam wieczko i o dziwo się nie ubrudziłam. - Muszę częściej jeść jogurty po pijaku, bo przynajmniej się nie uwaliłam cała tą mazią.
-Cenne spostrzeżenie. - zalał kubki wrzątkiem i podał mi moją kawą.
-Jak ładnie pachnie.
-Masz 19 lat, a tak pijesz tę kawę jak jakiś nałogowiec.
-Jestem już uzależniona. - zapaliłabym sobie, zaczęłam szukać czegoś w torebce, ale nic nie znalazłam.
-Jak szukasz fajek to nawet ich nie podpalaj, nie w tym mieszkaniu. - powiedział Jay, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. - Na balkon zapraszam.
-A gdzie jest ?
-U mnie w sypialni.
-Taaa. Znam te wasze numery. - powiedziałam.
-Ej ! Co to miało być ? Masz 19 lat, jesteś jeszcze bachorem, a ja nie wykorzystuje dzieci.
-Jakich dzieci ? To po pierwsze, a po drugie to nie wypominaj mi mojego wieku. A jak ci tak bardzo przeszkadza to powiem ci, że już za niedługo nie będę tym „bachorem” jak to nazywasz.
-Chcesz mi powiedzieć, że masz za niedługo urodziny ?
-Noo. - jaki ten jogurt był dobry.
-Kiedy ?
-A masz jeszcze jeden ? - otworzyłam lodówkę.
-Tak. Na najwyższej półce. - wyjęłam sobie kolejny, a puste opakowanie wyrzuciłam, usiadłam i zaczęłam siorbać kawę. - Jak brzmi odpowiedź na moje pytanie ?
-A jakie było pytanie ?
-Kiedy masz urodziny.
-Na Facebooku sobie sprawdź. - palnęłam.
-Dobry pomysł. - wyjął telefon, o cholera !
-Naprawdę ?
-Tak. - spojrzał znad wyświetlacza uśmiechnięty. - Czekaj, jakie ja mam hasło na Facebooka. - zastanawiał się dłuższą chwilę, a jak sobie przypomniał to telefon mu się wyłączył.
-Co było ?
-Bateria padła. - powiedział smutny.
-Jaki pech. - uff, moje szczęście. - Idę wziąć prysznic.
-A kawa ?
-Racja. - wzięłam ją ze sobą.
   Wyjęłam moją piżamkę i poszłam do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic i zmyłam cały bród z dzisiejszego wieczoru. Opatuliłam się cieplutkim szlafrokiem i wróciłam do pokoju po fajki. Gdy je znalazłam, wyjęłam jedną i wzięłam zapalniczkę. Zastanawiałam się czy nie zamarznę, ale bardziej chciało mi się jarać. Jay'a nie było w jego sypialni, otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam. Było zimno, ale jakoś dam sobie radę. Podpaliłam końcówkę i zaciągnęłam się nikotyną. Ogarnęła mnie fala szczęścia i beztroski. Szybko skończyłam papierosa i wyszłam z balkonu.
-Boże drogi ! Amelia !
-Co ? - Jay leżał na łóżku.
-Wystraszyłaś mnie.
-Nie wiedziałeś, że jestem na balkonie ? - zamknęłam drzwi i poprawiłam firankę.
-Nie. Nic nie mówiłaś.
-Nie było się tu jak weszłam.
-Brałem prysznic. Przecież teraz to ty z pewnością będziesz chora.
-Najwyżej. Dobranoc. - ruszyłam przed siebie, a że było ciemno i byłam w nieznanym mi pokoju nie wiedziałam, że przede mną coś leży i na to wpadłam, klnąc pod nosem.
-Ja piernicze. Moja piszczel. - zaczęłam skakać na jednej noce masując obolałe miejsce.
-Żyjesz ? - Jay pojawił się obok mnie, wcześniej zapalając lampkę nocną.
-Nie. Umarłam. Jutro o 15 pogrzeb, wpadniesz ? - spojrzałam na niego wściekła.
-To przecież nie moja wina, że po nocy chodzisz po mojej sypialni, gdzie twoja jest trochę drogi stąd.
-Mądrala się znalazł. - postawiłam nogę na miękkim dywanie i zaczęłam wychodzić.
-Chcesz jakąś maść ?
-Po co mi maść ? - byłam wściekła.
-Żeby nie było siniaka.
-Pewnie już jest.
-Czyli nie ?
-Dobranoc. - i wyszłam, teraz po powoli, żeby faktycznie się nie zabić szłam w kierunku swojej sypialni.
   Kawa już wystygła, więc ją zostawiłam na stoliku, a sama położyłam się. Myślałam, że nie zasnę, ale po chwili już mocno spałam.

Oczami Kelsey.

   Dlaczego ja nie zasłoniłam tych cholernych żaluzji zanim poszłam spać ? Mogłabym sobie jeszcze pospać, ale nie wścibskie promienie Słońca raziły mnie teraz. Powoli otworzyłam oczy, ale szybko zakryłam je dłonią, bo znowu dostałam po oczach tymi przeklętymi promykami. Gdy udało mi się otworzyć oczy i ogarnąć coś wzrokiem zauważyłam na podłodze ubrania. Spojrzałam na łóżko. Obok mnie smacznie spał Tom. TOM ?! Co on tu robi ? O mój Boże. Korzystając z tego, że śpi uciekłam do łazienki.
   Kels skup się. Co robiłaś wczorajszej nocy. Poszłam z tym fajnym kolesiem na imprezę, ale jak on miał na imię ? Nieważne. Później się rozdzieliśmy, bo on znalazł jakiś swoich kumpli, a później … co było później ?! Złapałam się za głowę próbując sobie coś przypomnieć, ale na marne. Co mam zrobić ? Tom śpi w moim łóżku. Wzięłam prysznic i ubrałam szlafrok. Zmyłam makijaż nie śpiesząc się zbytnio, musiałam coś wymyślić. Gdy już stwierdziłam, ze trzeba stawić czoła swoim problemom, wyszłam z łazienki i kogo spotkałam po drugiej stronie ?
-Tom ? - wryło mnie w podłogę.
-Kels ? - miał oczy jak spodki.
   Nie wiem ile tak staliśmy, ale po chwili go wyminęłam.
-Weź sobie czysty ręcznik z komody. - rzuciłam tylko i weszłam do mojej malutkiej kuchni.
   Całe szczęście, że nie udało mi się sprzedać mojego mieszkania, więc miałam gdzie wrócić po tym jak zerwaliśmy. Nastawiłam wodę i usiadłam przy stoliku. Nie rozumiałam tego co się działo. Mimo, że zerwaliśmy tygodnie temu teraz przespałam się z nim. A przecież ja wczoraj nie piłam tak dużo. Powoli wracała mi pamięć z poprzedniego wieczoru. Wychodziłam z toalety i wpadłam na Tom'a. Uśmiechnął się do mnie, dokładnie tak jak lubiłam. Przywitał się, pogadał, był taki miły, jak dawniej. Traktował mnie jak dobrą znajomą, ale ja chciałam czegoś więcej. Pamiętam jak bardzo go kochałam i przez ten cały czas od kiedy zerwaliśmy próbowałam jakoś wymazać to uczucie, ale ja ciągle kochałam go tak samo. Przeglądając portale muzyczne, oglądając go, czytając z nimi wywiady, tak bardzo chciałam tam być. Jeździć z nimi, przeżywać to samo co oni. Być razem z moim Parkerem. Największym idiotą na świecie, imprezowiczem do bólu, ale kochanym i opiekuńczym chłopakiem. Myślałam, że będzie mi łatwiej o tym zapomnieć, ale nie potrafiłam.
-Woda już dawno temu się zagotowała. - odwróciłam się, w drzwiach stał Tom, nieogolony, nieogarnięty, taki jakiego kocham najmocniej. - Pamiętasz co się wydarzyło poprzedniego wieczoru ? - szykował nam herbatę, tak bardzo pasował do tej kuchni, miał takie płynne ruchu w tym co robił, brakowało mi go tu.
-Pamiętam.
-Wszystko ?
-Wszystko.
-Ja też. - podał mi gorący napój, nie odważyłam się na niego spojrzeć.
-Żałujesz ?
   Na to pytanie nie umiałam odpowiedzieć, więc zanim zebrałam myśli minęło sporo czasu. Spojrzałam na niego. W jego oczach zobaczyłam nadzieję, tęsknotę. Tak bardzo chciałabym go przytulić, dotknąć. Nie mogę ! Przeniosłam wzrok na kubek.
-Tak. - odpowiedziałam.
   Nic nie powiedział. Pił spokojnie herbatę, analizował zaistniałą sytuację. Delektowałam się jego obecnością, chcąc, żeby to trwało jak najdłużej. Wstał i włożył kubek do zlewu.
-W taki razie przepraszam, ale wczoraj … myślałem, że – spojrzał na mnie, czułam jego smutny wzrok na mnie, podniosłam wzrok. - najwidoczniej się myliłem. - dokończył i wyszedł, usłyszałam jak zamykają się drzwi wejściowe.
   Łzy od razu mi pociekły. Miałam go na wyciągnięcie ręki. Mogłam to naprawić. Była szansa na to, żebyśmy wrócili do siebie, a ja to schrzaniłam. Być może już nigdy nie nadarzy się taka okazja. Za tydzień święta. Czas, który zawsze spędzaliśmy wspólnie. Kto w tym roku ubierze choinkę, podzieli się opłatkiem ? Musiałam się ogarnąć. Mieliśmy Wigilie w K2K, trzeba było to zorganizować. Wylałam niedopitą herbatę i poszłam do sypialni. Niepościelone łóżko jeszcze nim pachniało. Łzy znowu poleciały. Nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Tak bardzo chciałbym, żeby teraz mnie przytulił, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Narzuciłam coś na siebie i spóźniona wyszłam z mieszkania, wiedząc, że jak tu wrócę łzy znowu popłyną.


Hej ! Wiadomo z kim się całował nasz TomTom, a ja nareszcie będę mogła pisać w innej perspektywie, bo ciągłe pisanie oczami Am mnie już troszkę znudziło. Ojej, biedna Kelsey. Do następnego <3

6 komentarzy:

  1. Pierwsza! :3 chyba xd

    OdpowiedzUsuń
  2. faktycznie biedna :/
    Kopa w dupę jej dać i tyle :P
    A Am... haha jak się spiła :)
    No nie mogę... co ty nam jeszcze powymyslasz dziewczyno :P
    Czekam na next i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. o matkoo :( mogli się zejsc !!! czemu ona powiedziała, ze załuje !!!! lol :( , ale ogólnie rozdział swietny :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Kels, Kels... szkoda mi jej troche, ale Toma bardziej, zle go potraktowala a on biedny wyszedl :(
    A Am sie spila ahaha te jej wybryki xd
    pisanie w innej perspejtywie a nie tylko Amelii mi sie podoba! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale nam się Amelia spiła xD Myślałam, że jednak Jay z Am jakoś popłyną po pijanemu jak Kels z Tomem, ale całe szczęście nie xP
    Haha skąd ja to znam, że mówię napiłabym się kawy i słyszę te słynne oburzone pytanie "O tej godzinie?!" :DD
    Biedna Kels... Szkoda mi jej, ale w sumie sama sobie winna... Zamiast się z nim pogodzić, mimo że tego chce, to pozwoliła mu odejść... Kobiety... :P
    Fajnie, że piszesz z innej perspektywy ;d Czekam na wiecej! :) :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Kobietko ! :* wybacz mi ze mnie nie bylo , ale mialam problemy ( w sumie nadal je mam, ale niewazne..)

    mimo problemow ten rozdzial pomogl mi oderwac sie od mojej rzeczywistosci. byl taki realny ze przenioslam sie do Anglii, dziekuje Ci najmocniej na swiecie :* !

    ooo zacisnianie relacji Am + Jay ciag dalszy, no co ja pacze ;) ... dzieci z tego będą xD ?
    ale jak sie upila hahahahahaha no zaciesz mialam z niej ;D
    i Kelsss z Tomem sie puscili, no nie wierze -.- ... i tak niezrecznie teraz deczko ;<. ale powiem Ci, ze genialnie wychodzi Tobie pisanie z innej perspektywy, zatem rozwijaj sie, rozkrecaj a ja czekam na nexta.

    Szczęśliwego Nowego Roku Bejbusie ;* !

    kocham <3

    OdpowiedzUsuń