-O kurwa !
-Czemu patrzysz takim dziwnym wzrokiem
w tamtą stronę ? - Max podążył za moim spojrzeniem. - O cholera
!
-Czy ja dobrze widzę ?
-Tak kochanie. - Mulat potwierdził
myśli swojej narzeczonej. - Tom właśnie całuję się z Kelsey.
-Czy oni są tak nawaleni, że nie
wiedzą co robią, czy to jest epicki powrót, zakopanie toporu
wojennego, wybaczenie sobie grzechów i pijacka gra wstępna ? -
zapytałam.
-Chyba ty jesteś nawalona w trzy dupy
skoro gadasz takie głupoty.
-Zajmij się szklanką Jay. - zgasiłam
zapał kolegi.
-Ale to chyba dobrze, że oni do siebie
wrócili, nie ? - podłapała temat Jane.
-Teoretycznie tak, ale kto by się tego
spodziewał. - dodał zdziwiony Max.
Jeszcze dobre parę minut gapiliśmy
się na nich z szeroko otwartymi oczami, ale później nam zniknęli.
Wypiłam jeszcze parę kieliszków, żeby jakoś się ogarnąć po
tym co zobaczyłam i zaciągnęłam Jay'a na parkiet.
-Ale ja nie chcę. - marudził.
-Nie marudź. Sprawdzimy, czy potrafisz
jeszcze chodzić i utrzymać się pionie.
-Będziesz musiała mnie podnosić z
parkietu.
-Najwyżej. - zaczęliśmy wywijać na
parkiecie.
Jak na dwoje upitych już ludzi
nieźle wywijaliśmy. Niestety długo nie potańczyliśmy, bo DJ
zapowiedział, że po tym kawałku zamykają lokal. Faktycznie nie
było już takiego ścisku jak wcześniej, większość ludzi już
się zmyła do domu, albo na ulicę dalej świętować. Byłam już
taka zmęczona, że nie wiedziałam czy dotrwam całą drogę do
domu.
-Dzięki wielkie za zabawę i widzimy
się już jutro. - zapowiedział DJ i muzyka ucichła.
Wróciliśmy do stolika, na którym
nie było już miejsca na zużytą chusteczkę, niezłego syfu
narobiliśmy, ale cóż. Zabraliśmy całe towarzystwo, chociaż nie,
brakowało Tom'a, ale nigdzie go nie było, więc każdy domyślił
się gdzie jest.
-Ale się schlaliście. - Max ubierał
mi sweter, gdyż ja już usypiałam na stojąco.
-Faktycznie. - usłyszałam śmiech
Naree. - Am dzisiaj z Jay'em wzięli na poważnie to całe
świętowanie.
-Bo my tylko z rozmachem. - powiedział
Jay odbierając swoją kurtkę z szatni, on przynajmniej mógł iść,
a mnie nogi tak bolały, że gdyby nie Max, który szedł obok mnie
pewnie był się wywróciła, a może to procenty w mojej krwi ?
-Dobra Mała. Koniec pierdzielenia się.
- Max mnie podniósł i teraz niósł na rękach, mocniej się do niego
wtuliłam i przymknęłam oczy.
-Ktoś tu jest śpiący. - usłyszałam
cichy śmiech Naree.
-Podjechał już Van ? - zapytał Siva,
miałam zamknięte oczy, ale głosy jeszcze rozpoznawałam.
-Chyba go nawet widzę. - usłyszałam
głos Jane i po chwili ktoś otworzył drzwi, a mroźne powietrze
nieźle mną wstrząsnęło.
-Już idziemy do Vana księżniczko. -
szepnął Max.
-Max wsiadaj pierwszy, bo Am się
rozchoruje. - po chwili siedziałam już w ciepłym Vanie, oparłam
głowę najprawdopodobniej na barku Max'a i nadal sobie „spałam”.
Po chwili wsiadła cała reszta
załogi i samochód ruszył. Teraz zdałam sobie sprawę, że jestem
najbardziej spitą osobą w towarzystwie, Jay jeszcze nie spał, więc
nie był bardzo pijany, a ja już zdychałam.
-Jane może najpierw odwieziemy ciebie,
co ? - zapytał Max.
-Ale bliżej mieszkają chyba Siva z
Nareeshą. - odpowiedziała.
-No faktycznie.
-A dasz sobie radę z tym dwojgiem ? -
zapytał Siva i w wyobraźni widziałam jak pokazuje na mnie i na
Jay'a.
-Pomogę mu. - zaoferowała swoją
pomoc blondynka, lubiłam tę dziewczynę, Max na nią zasługiwał.
-W takim razie jedziemy do nas. -
powiedział Siva.
Po paru chwilach samochód się
zatrzymał, myślałam, że stoimy na światłach, ale myliłam się.
-To miłej nocy. Pa. - pożegnał się
Siva i otworzył drzwi, chyba siedział najbliżej nich.
-Dobranoc. - pożegnała się Mulatka.
-Pa. - też się pożegnałam.
-To ty jednak nie śpisz ? - trzask
zamykanych drzwi i głos Max'a.
-Shhi. - uciszyłam go, a ten się
zaśmiał. - Otwórzcie okno.
-Zamarzniesz. - zauważył Jay.
-Otwórzcie okno. - powtórzyłam, po
chwili usłyszałam jak ktoś otwiera okno. - Dziękuje. - i dalej
leżałam z zamkniętymi oczami.
-Jesteśmy na miejscu Am. Dasz sobie
radę ? - ktoś mnie wybudził.
-Jasne. - wybełkotałam i otworzyłam
oczy, Jay właśnie otwierał drzwi, powoli i na szeroko
rozstawionych nogach wyszłam, podtrzymałam się samochodu i
dzielnie stanęłam na chodniku.
-Nie trzeba Wam pomóc ? - Max wyjrzał
z samochodu.
-Nie, nie trzeba. Dobrej nocy. Pa Jane.
Miło było cię poznać. - powiedziałam.
-Ciebie też Amelio. - odpowiedziała
blondynka.
-Dobranoc. - buziak od Max'a i ruszyłam
z Jay'em obok do bloku, dopiero jak weszliśmy samochód ruszył.
-Nieźle się spiłaś. - Jay otwierał
drzwi.
-Mroźne powietrze działa cuda. -
powiedziałam nie czując już zmęczenia.
-No proszę. Jak nowo narodzona.
-Czekaj na jutro. - weszliśmy do
środka.
-Chcesz herbaty ?
-Kawę.
-Dochodzi pierwsza w nocy.
-No to co ? Ja chcę kawy. - zdjęłam
buty i rzuciłam je na podłogę, poprawiłam sweter i weszłam do
ciepłej kuchni, gdzie Jay nastawił wodę.
-Taka senna byłaś.
-Przeszło mi. - otworzyłam lodówkę
i wyjęłam warzywka. - Masz ochotę na sałatkę ?
-O tej godzinie ?
-Co ty się tak uczepiłeś tej godziny
? - zamknęłam lodówkę i poszłam po nóż i deskę.
-Ty się nożem nie bawisz. - Jay mi go
wyrwał.
-To co mam zjeść ?
-Jogurcika. Bezpieczny i pyszny. -
pochował do lodówki to co z niej wyjęłam i wręczył mi łyżeczkę
i duże opakowanie jogurtu morelowego. - Chyba twój ulubiony, co ?
-No tak. - otworzyłam wieczko i o
dziwo się nie ubrudziłam. - Muszę częściej jeść jogurty po
pijaku, bo przynajmniej się nie uwaliłam cała tą mazią.
-Cenne spostrzeżenie. - zalał kubki
wrzątkiem i podał mi moją kawą.
-Jak ładnie pachnie.
-Masz 19 lat, a tak pijesz tę kawę jak
jakiś nałogowiec.
-Jestem już uzależniona. -
zapaliłabym sobie, zaczęłam szukać czegoś w torebce, ale nic nie
znalazłam.
-Jak szukasz fajek to nawet ich nie
podpalaj, nie w tym mieszkaniu. - powiedział Jay, a ja spojrzałam
na niego jak na idiotę. - Na balkon zapraszam.
-A gdzie jest ?
-U mnie w sypialni.
-Taaa. Znam te wasze numery. -
powiedziałam.
-Ej ! Co to miało być ? Masz 19 lat,
jesteś jeszcze bachorem, a ja nie wykorzystuje dzieci.
-Jakich dzieci ? To po pierwsze, a po
drugie to nie wypominaj mi mojego wieku. A jak ci tak bardzo
przeszkadza to powiem ci, że już za niedługo nie będę tym
„bachorem” jak to nazywasz.
-Chcesz mi powiedzieć, że masz za
niedługo urodziny ?
-Noo. - jaki ten jogurt był dobry.
-Kiedy ?
-A masz jeszcze jeden ? - otworzyłam
lodówkę.
-Tak. Na najwyższej półce. - wyjęłam
sobie kolejny, a puste opakowanie wyrzuciłam, usiadłam i zaczęłam
siorbać kawę. - Jak brzmi odpowiedź na moje pytanie ?
-A jakie było pytanie ?
-Kiedy masz urodziny.
-Na Facebooku sobie sprawdź. -
palnęłam.
-Dobry pomysł. - wyjął telefon, o
cholera !
-Naprawdę ?
-Tak. - spojrzał znad wyświetlacza
uśmiechnięty. - Czekaj, jakie ja mam hasło na Facebooka. -
zastanawiał się dłuższą chwilę, a jak sobie przypomniał to
telefon mu się wyłączył.
-Co było ?
-Bateria padła. - powiedział smutny.
-Jaki pech. - uff, moje szczęście. -
Idę wziąć prysznic.
-A kawa ?
-Racja. - wzięłam ją ze sobą.
Wyjęłam moją piżamkę i poszłam
do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic i zmyłam cały bród z
dzisiejszego wieczoru. Opatuliłam się cieplutkim szlafrokiem i
wróciłam do pokoju po fajki. Gdy je znalazłam, wyjęłam jedną i
wzięłam zapalniczkę. Zastanawiałam się czy nie zamarznę, ale
bardziej chciało mi się jarać. Jay'a nie było w jego sypialni,
otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam. Było zimno, ale jakoś dam
sobie radę. Podpaliłam końcówkę i zaciągnęłam się nikotyną.
Ogarnęła mnie fala szczęścia i beztroski. Szybko skończyłam
papierosa i wyszłam z balkonu.
-Boże drogi ! Amelia !
-Co ? - Jay leżał na łóżku.
-Wystraszyłaś mnie.
-Nie wiedziałeś, że jestem na
balkonie ? - zamknęłam drzwi i poprawiłam firankę.
-Nie. Nic nie mówiłaś.
-Nie było się tu jak weszłam.
-Brałem prysznic. Przecież teraz to
ty z pewnością będziesz chora.
-Najwyżej. Dobranoc. - ruszyłam przed
siebie, a że było ciemno i byłam w nieznanym mi pokoju nie
wiedziałam, że przede mną coś leży i na to wpadłam, klnąc pod
nosem.
-Ja piernicze. Moja piszczel. -
zaczęłam skakać na jednej noce masując obolałe miejsce.
-Żyjesz ? - Jay pojawił się obok
mnie, wcześniej zapalając lampkę nocną.
-Nie. Umarłam. Jutro o 15 pogrzeb,
wpadniesz ? - spojrzałam na niego wściekła.
-To przecież nie moja wina, że po
nocy chodzisz po mojej sypialni, gdzie twoja jest trochę drogi stąd.
-Mądrala się znalazł. - postawiłam
nogę na miękkim dywanie i zaczęłam wychodzić.
-Chcesz jakąś maść ?
-Po co mi maść ? - byłam wściekła.
-Żeby nie było siniaka.
-Pewnie już jest.
-Czyli nie ?
-Dobranoc. - i wyszłam, teraz po
powoli, żeby faktycznie się nie zabić szłam w kierunku swojej
sypialni.
Kawa już wystygła, więc ją
zostawiłam na stoliku, a sama położyłam się. Myślałam, że nie
zasnę, ale po chwili już mocno spałam.
Oczami Kelsey.
Dlaczego ja nie zasłoniłam tych
cholernych żaluzji zanim poszłam spać ? Mogłabym sobie jeszcze
pospać, ale nie wścibskie promienie Słońca raziły mnie teraz.
Powoli otworzyłam oczy, ale szybko zakryłam je dłonią, bo znowu
dostałam po oczach tymi przeklętymi promykami. Gdy udało mi się
otworzyć oczy i ogarnąć coś wzrokiem zauważyłam na podłodze
ubrania. Spojrzałam na łóżko. Obok mnie smacznie spał Tom. TOM
?! Co on tu robi ? O mój Boże. Korzystając z tego, że śpi
uciekłam do łazienki.
Kels skup się. Co robiłaś
wczorajszej nocy. Poszłam z tym fajnym kolesiem na imprezę, ale jak
on miał na imię ? Nieważne. Później się rozdzieliśmy, bo on
znalazł jakiś swoich kumpli, a później … co było później ?!
Złapałam się za głowę próbując sobie coś przypomnieć, ale na
marne. Co mam zrobić ? Tom śpi w moim łóżku. Wzięłam prysznic
i ubrałam szlafrok. Zmyłam makijaż nie śpiesząc się zbytnio,
musiałam coś wymyślić. Gdy już stwierdziłam, ze trzeba stawić
czoła swoim problemom, wyszłam z łazienki i kogo spotkałam po
drugiej stronie ?
-Tom ? - wryło mnie w podłogę.
-Kels ? - miał oczy jak spodki.
Nie wiem ile tak staliśmy, ale po
chwili go wyminęłam.
-Weź sobie czysty ręcznik z komody. -
rzuciłam tylko i weszłam do mojej malutkiej kuchni.
Całe szczęście, że nie udało mi się
sprzedać mojego mieszkania, więc miałam gdzie wrócić po tym jak
zerwaliśmy. Nastawiłam wodę i usiadłam przy stoliku. Nie
rozumiałam tego co się działo. Mimo, że zerwaliśmy tygodnie temu
teraz przespałam się z nim. A przecież ja wczoraj nie piłam tak
dużo. Powoli wracała mi pamięć z poprzedniego wieczoru.
Wychodziłam z toalety i wpadłam na Tom'a. Uśmiechnął się do
mnie, dokładnie tak jak lubiłam. Przywitał się, pogadał, był
taki miły, jak dawniej. Traktował mnie jak dobrą znajomą, ale ja
chciałam czegoś więcej. Pamiętam jak bardzo go kochałam i przez
ten cały czas od kiedy zerwaliśmy próbowałam jakoś wymazać to
uczucie, ale ja ciągle kochałam go tak samo. Przeglądając portale
muzyczne, oglądając go, czytając z nimi wywiady, tak bardzo
chciałam tam być. Jeździć z nimi, przeżywać to samo co oni. Być
razem z moim Parkerem. Największym idiotą na świecie,
imprezowiczem do bólu, ale kochanym i opiekuńczym chłopakiem.
Myślałam, że będzie mi łatwiej o tym zapomnieć, ale nie
potrafiłam.
-Woda już dawno temu się zagotowała.
- odwróciłam się, w drzwiach stał Tom, nieogolony, nieogarnięty,
taki jakiego kocham najmocniej. - Pamiętasz co się wydarzyło
poprzedniego wieczoru ? - szykował nam herbatę, tak bardzo pasował
do tej kuchni, miał takie płynne ruchu w tym co robił, brakowało
mi go tu.
-Pamiętam.
-Wszystko ?
-Wszystko.
-Ja też. - podał mi gorący napój,
nie odważyłam się na niego spojrzeć.
-Żałujesz ?
Na to pytanie nie umiałam
odpowiedzieć, więc zanim zebrałam myśli minęło sporo czasu.
Spojrzałam na niego. W jego oczach zobaczyłam nadzieję, tęsknotę.
Tak bardzo chciałabym go przytulić, dotknąć. Nie mogę !
Przeniosłam wzrok na kubek.
-Tak. - odpowiedziałam.
Nic nie powiedział. Pił spokojnie
herbatę, analizował zaistniałą sytuację. Delektowałam się jego
obecnością, chcąc, żeby to trwało jak najdłużej. Wstał i
włożył kubek do zlewu.
-W taki razie przepraszam, ale wczoraj
… myślałem, że – spojrzał na mnie, czułam jego smutny wzrok
na mnie, podniosłam wzrok. - najwidoczniej się myliłem. -
dokończył i wyszedł, usłyszałam jak zamykają się drzwi
wejściowe.
Łzy od razu mi pociekły. Miałam
go na wyciągnięcie ręki. Mogłam to naprawić. Była szansa na to,
żebyśmy wrócili do siebie, a ja to schrzaniłam. Być może już
nigdy nie nadarzy się taka okazja. Za tydzień święta. Czas, który
zawsze spędzaliśmy wspólnie. Kto w tym roku ubierze choinkę,
podzieli się opłatkiem ? Musiałam się ogarnąć. Mieliśmy
Wigilie w K2K, trzeba było to zorganizować. Wylałam niedopitą
herbatę i poszłam do sypialni. Niepościelone łóżko jeszcze nim
pachniało. Łzy znowu poleciały. Nie potrafiłam przestać o nim
myśleć. Tak bardzo chciałbym, żeby teraz mnie przytulił,
powiedział, że wszystko będzie dobrze. Narzuciłam coś na siebie
i spóźniona wyszłam z mieszkania, wiedząc, że jak tu wrócę łzy
znowu popłyną.
Hej ! Wiadomo z kim się całował nasz TomTom, a ja nareszcie będę mogła pisać w innej perspektywie, bo ciągłe pisanie oczami Am mnie już troszkę znudziło. Ojej, biedna Kelsey. Do następnego <3
Pierwsza! :3 chyba xd
OdpowiedzUsuńfaktycznie biedna :/
OdpowiedzUsuńKopa w dupę jej dać i tyle :P
A Am... haha jak się spiła :)
No nie mogę... co ty nam jeszcze powymyslasz dziewczyno :P
Czekam na next i życzę weny :*
o matkoo :( mogli się zejsc !!! czemu ona powiedziała, ze załuje !!!! lol :( , ale ogólnie rozdział swietny :P
OdpowiedzUsuńOj Kels, Kels... szkoda mi jej troche, ale Toma bardziej, zle go potraktowala a on biedny wyszedl :(
OdpowiedzUsuńA Am sie spila ahaha te jej wybryki xd
pisanie w innej perspejtywie a nie tylko Amelii mi sie podoba! :)
Ale nam się Amelia spiła xD Myślałam, że jednak Jay z Am jakoś popłyną po pijanemu jak Kels z Tomem, ale całe szczęście nie xP
OdpowiedzUsuńHaha skąd ja to znam, że mówię napiłabym się kawy i słyszę te słynne oburzone pytanie "O tej godzinie?!" :DD
Biedna Kels... Szkoda mi jej, ale w sumie sama sobie winna... Zamiast się z nim pogodzić, mimo że tego chce, to pozwoliła mu odejść... Kobiety... :P
Fajnie, że piszesz z innej perspektywy ;d Czekam na wiecej! :) :**
Cześć Kobietko ! :* wybacz mi ze mnie nie bylo , ale mialam problemy ( w sumie nadal je mam, ale niewazne..)
OdpowiedzUsuńmimo problemow ten rozdzial pomogl mi oderwac sie od mojej rzeczywistosci. byl taki realny ze przenioslam sie do Anglii, dziekuje Ci najmocniej na swiecie :* !
ooo zacisnianie relacji Am + Jay ciag dalszy, no co ja pacze ;) ... dzieci z tego będą xD ?
ale jak sie upila hahahahahaha no zaciesz mialam z niej ;D
i Kelsss z Tomem sie puscili, no nie wierze -.- ... i tak niezrecznie teraz deczko ;<. ale powiem Ci, ze genialnie wychodzi Tobie pisanie z innej perspektywy, zatem rozwijaj sie, rozkrecaj a ja czekam na nexta.
Szczęśliwego Nowego Roku Bejbusie ;* !
kocham <3