-Nie chcę żegnać się z Tobą w ten
sposób. - powiedziała mama przed wylotem, byłyśmy razem z Jay'em,
który nas tutaj przywiózł, na lotnisku, mama za chwilę miała
wsiadać do samolotu.
-Ja też.
-Powiem szczerze, że liczyłam na to,
że polecimy razem. - spojrzała w kierunku Jay'a, który paręnaście
metrów dalej dzielnie na mnie czekał. - Ale skoro tu jest twój dom
to nie będę cię zmuszać.
-Tutaj czuję się dobrze.
-Zauważyłam. Tym bardziej, że tutaj
trzyma cię znacznie więcej rzeczy niż w Polsce.
-Co mam powiedzieć ?
-Nie musisz nic mówić. Czasami nie
trzeba.
-Pasażerowie lotu 213 proszeni są do
odprawy przy stoisku numer piętnaście. - usłyszałyśmy donośny
głos z głośników.
-Musisz już iść.
-Uściskasz mnie chociaż ?
-No pewnie. - przytuliłam ją
najmocniej jak potrafiłam, a później odprawiłam z kwitkiem.
Widziałam jak odchodzi, jak
odwróciła się do mnie i ostatni raz mi pomachała, później
zniknęła.
-Szybko poszło. Żadnych łez.
-Nie lubię pożegnać. - spojrzałam
na mojego towarzysza. - Idziemy na obiad.
-W takim razie Panie przodem.
Nie wiem jak nazwać to uczucie, gdy
pożegnałam się z mamą, nie czułam pustki, tęsknoty, ale tak
jakbym się cieszyła, że nareszcie jej nie ma, że jest tak jaki
dawniej, o ile można tak powiedzieć.
-No i wtedy powiedziałem jej, że
jestem transwestytą i pochodzę z rodziny gejów. Amelia ! Słuchasz
mnie w ogóle ? - usłyszałam Jay'a.
-Co ? Tak. Słucham, mówiłeś
właśnie, że przyznałeś się jej, że jesteś transwestytą i
pochodzisz z rodziny gejów.
-I nie dziwi cię to ?
-Nie wchodzę w głębsze relacje
między Tobą, a twoją rodziną.
-Nie słuchałaś mnie.
-No dobrze. Nie słuchałam. -
odpuściłam.
-Tęsknisz ?
-Co ? - spojrzał na mnie tym swoim
znudzonym wzrokiem. - Nie. Nie.
-To o co chodzi ?
-Żebym to ja jeszcze wiedziała. -
zamilkłam, a w międzyczasie doznałam olśnienia. - Jay ?
-No co ? - przeżuwał właśnie swoją
sałatkę, gdy mój kurczak już dawno wystygł.
-Co robisz dzisiaj wieczorem ?
-Yyy pewnie to co ty, bo wiesz,
mieszkamy razem.
-To tylko kwestia paru dni. To dobrze,
bo ktoś musi mnie pilnować, gdybym za dużo wypiła.
-Teraz to ja nie wiem o co chodzi.
-Chodzi o to, że idziemy do klubu.
-Dam cynk chłopakom to się z nami
zabiorą, co ?
-Zajebiście. - odsunęłam talerz z
zimnym już, prawie nietkniętym kurczakiem. - Idziemy ?
-Już ?
-Tak. Szybciej futruj tą sałatkę i
idziemy. Muszę wziąć rzeczy ze swojego mieszkania.
-Przecież wczoraj się pakowałaś. -
wyjadał szybko sałatkę.
-Ale nie wiedziałam, że dzisiaj będę
chciała gdzieś wyjść, więc nie mam ciuchów. No pośpiesz się.
-Nie smakował ci czy jak ? - pokazał
na mój talerz.
-Nie mam apetytu.
-A wiesz, że jak na pusty żołądek
wypijesz to to się źle skończy.
-Jadłam rano śniadanie.
-Najwyżej zrobię coś w domu.
-Jak tam chcesz, ale proszę cię
pośpiesz się.
Po 10 minutach byliśmy już w
samochodzie i wydzwaniałam do chłopaków. Siva z Nareeshą właśnie
też dzisiaj planowali wypad na jakieś tańce, więc ich miałam z
głowy. Pana Marudę Parkera ciężko było przekonać, ale po moim
trzecim telefonie zgodził się.
-Tom nadal jest wolny ? - zapytałam
szukając Max'a w kontaktach.
-Noo. - Jay wydukał, gdyż byliśmy na
skrzyżowaniu i za pewnie mnie nie słuchał. - Coś tam kombinuje,
ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie.
Z Max'em poszło jak zwykle szybko, z
tym, że ten mnie zaskoczył.
-Max ma jakąś laskę ? - zapytałam
po rozłączeniu się.
-Na ostatniej imprezie poznał jakąś
blondynkę, nawet jej nie poznałem, ale ponoć fajna.
-I dlaczego ja o tym nie wiedziałam ?
-Napad, szpital i te sprawy.
-No to nieźle jestem do tyłu.
-Tak wyszło. - właśnie skręcaliśmy
w moją uliczkę. - Ale wiesz, że musimy jeszcze znaleźć czas na
wizytę u Nath'a ?
-Oczywiście, że wiem.
Wyszłam z samochodu i szybko
wleciałam do mieszkania. Musiałam się śpieszyć, bo Jay
powiedział, że długo nie będzie czekać, więc wzięłam parę
sukienek i parę par butów, torebki, drugą kosmetyczkę i jeszcze
jakieś dodatki, które wpadły w ręce. Nie wiedziałam co
wykombinuje z tych ciuchów, a że teraz nie miałam zbytnio czasu na
kompletowanie to wzięłam to co uważałam, że może się przydać.
Zamknęłam mieszkanie i szybko zeszłam na dół, wrzuciłam wszystko na tyły samochodu.
-Mogłaś to przynajmniej schować do
jakieś torby. Poczekałbym i tak. - powiedział, na widok tego co
zrobiłam, Jay.
-Nie marudź tylko jedź do szpitala.
Po kwadransie, bo oczywiście po co
trzymać się kodeksu ruchu drogowego, byliśmy pod szpitalem.
-O jak miło was widzieć. - Nathan się
uśmiechał.
-Ciebie też. - buziak w poliko i już
siedziałam obok na krześle.
-Siema Młody. - Jay przybił z nim
piątkę.
-Minęliście się właśnie z moją
mamą i Jess.
-Tak ? Nie wiedzieliśmy ich. -
powiedziałam zdejmując kurtkę.
-A dziwne, bo dokładnie przed chwilą
wyszły.
-Może zeszły klatką schodową, przed
windą była spora kolejka.
-Być może. - mimo, że to Jay z nim
rozmawiał ten ciągle się do mnie uśmiechał.
-Co ty taki szczęśliwy ? Dowiedziałeś
się, że będziesz ojcem ? - zapytałam.
-To źle, że mam zły humor ?
-Nie, skądże, ale trochę to
straszne. - zaśmiałam się.
-Ty lepiej mi opowiadaj co cię naszło
na picie dzisiejszego wieczoru.
-Skąd o tym wiesz ?
-Pan Sykes wie o wszystkim.
-Tak jakoś mam ochotę.
-Mama Am dzisiaj wróciła do Polski. -
wydał mnie Jay.
-No tak. Nie ma rodziców, chata wolna
to i się baluje.
-Wcale nie. Ale to prawda, że skoro
nie ma mojej mamy to nie będzie miała do mnie wyrzutów.
-Ty w ogóle możesz pić ? Nie
bierzesz żadnych tabletek ?
-Wczoraj przestałam, bo się źle po
nich czułam.
-To faktycznie jest to świętować.
Do sali weszło dwóch lekarzy i
pielęgniarka.
-O widzę, że dostawa gości ? -
zaśmiał się jeden z nich. - No, ale mi przykro. Proszę się
pożegnać i przyjść jutro. Zabieramy Pana Nathana na badania.
-Coś się stało ? - wstałam, gdyż
nie lubiłam rozmawiać na siedząco z kimś kto stoi.
-Nie. To tylko takie rutynowe badania.
A są bardzo istotne, bo w końcu Pan Nathan jest bardzo specyficznym
pacjentem.
-No dobrze. - odwróciłam się do
chłopaka. - W takim razie my się zmywamy. Szkoda, że tak krótko
się widzieliśmy. - miał smutną minę.
-Wpadnijcie jutro. Jak wytrzeźwiejecie.
- uśmiechnął się.
-Okey. To spodziewaj się nas na
wieczór. - zaśmiałam się ubierając kurtkę.
-To do jutra. - pożegnaliśmy się z
nim i wyszliśmy.
W drodze do domu wstąpiliśmy
jeszcze do sklepu, bo Jay mądrze zauważył, że jutro będziemy
spragnieni i głodni, więc trzeba zrobić duuuże zakupy. Kupiliśmy
dwie zgrzewki wody i kilogram cytryn. Do tego jakieś gotowe
jedzonko, które wystarczy wsadzić do mikrofali. Jakiś nabiał i
warzywka do kanapek. Pieczywo i ogólnie jakieś asortymenty
żywnościowe, bo w końcu mój sposób żywienia różnił się od
Jay'owego, więc trzeba było narobić zapasów. Po prawie godzinie
wtaszczyliśmy wszystko do mieszkania Jay'a.
-Ty to jednak jesteś silny chłopiec.
- powiedziałam zamykając drzwi mieszkania, Jay wtaszczył na górę
obydwie zgrzewki wody i do tego jeszcze jedną zrywkę, gdzie ja
ledwo weszłam z jedną reklamówką, co prawda większą niż ta
Jay'a, ale ten jednak miał jeszcze wodę.
-Mamusia mnie karmiła. - poruszył
brwiami i wstawił jedną zgrzewkę do szafki na dole, a jedną
nadpoczął i cztery butelki schował do lodówki, a dwie położył
na blacie. Pochowaliśmy nasze jedzonko. Moje było na najniższej
półce, a Jay i te wspólne na wyższych.
-Chyba nie swojo czujesz się z myślą,
że gdy otworzysz lodówkę zobaczysz szynkę ? - zapytałam.
-Nie. Mieszkałem z mięsożercami,
więc się przyzwyczaiłem. Ty lepiej leć się szykować, bo znając
dziewczyny to się nie wyrobisz. A ja zrobię coś do jedzenia, bo
bez tego nawet z domu nie wyjdziesz.
-Dobrze. - i poleciałam do łazienki,
zatkałam wannę korkiem i zaczęłam lać wodę, siedziałam tak
sobie na brzegu, gdy nagle sobie o czymś przypomniałam. - JAY ! -
wydarłam się, a ten niemal natychmiast wpadł do łazienki. -
Szybki jesteś.
-Przechodziłem obok.
-Zapomniałam ciuchów z samochodu. -
uśmiech.
-Zaraz ci przyniosę.
-Kochany jesteś. - krzyknęłam do
jego pleców i wlałam jakiś ładnie pachnący olejek do wody, a że miałam w czym wybierać, bo Jay miał tego mnóstwo, to po chwili po
pomieszczeniu rozniósł się zapach grejpfrutów.
-To mój ulubiony. - nawet nie
usłyszałam kiedy Jay wrócił. - Proszę. - podał mi ubrania.
-Dziękuje. Lubię te owoce.
-Też je lubię. Miłej kąpieli. -
wiedziałam o tym, że Jay jest wysoki, ale teraz gdy stał niemal
naprzeciwko mnie w bliskiej odległości, a patrząc, że siedziałam to
był olbrzymi.
-Dziękuje. - zadzierałam szyję.
-Zabawnie wyglądasz. - buziak w czoło.
-Za co to było ? - już się
wycofywał, gdy go zawołałam.
-Za poświęcenie. - zamknął drzwi,
podeszłam do nich i przekręciłam kluczyk.
W łazience miałam już swój
szlafrok i swoje kosmetyki, więc rozebrałam się i weszłam do
ciepłej wanny. Na początku troszkę się wyleżałam i odpoczęłam,
a później porządnie się umyłam. W ruch poszła również
maszynka do golenia. Po ponad 30 minutach czysta, pachnąca i mokra
zarzuciłam na siebie szlafrok. Włosy zawinęłam ręcznikiem i
razem z moimi ciuchami wyszłam z ciepłej łazienki.
-Ale saunę tu zrobiłaś. - wpadłam
na Jay'a, że aż wypadła mi torebka z rąk, szybko mi ją podniósł.
-Przepraszam. - powiedziałam i
dodałam. - Dziękuje. - gdy podał mi torebkę.
-Jeszcze coś. - spojrzał na mnie, gdy
chciałam iść.
-Proszę. - i szybko pocałowałam go w
policzek.
-I szybka lekcja savoir vivre za nami.
- zaśmiał się, a ja weszłam do sypialni, rzuciłam na łóżko
swoje łupy z łapanki w moim mieszkaniu i otworzyłam swoją torbę,
która leżała pod oknem.
Udało mi się wybrać dwie
sukienki, które mogły się nadawać. Czarna, była mega imprezowa,
oddawała cały urok zabawy oraz króciutka sukieneczka na lato, ale
co do tej drugiej miałam dość ciekawy pomysł. Wzięłam obydwie i
poszłam szukać Jay'a. Usłyszałam szmer w łazience, więc
pomagając sobie tyłeczkiem otworzyłem szerzej już otwarte drzwi.
-Puka się. - usłyszałam
niezadowolenie Jay'a, więc się odwróciłam, stał w samych
bokserkach przy umywalce i golił się.
-No ja wiem, że jesteś u siebie i
masz jakieś przyzwyczajenia, ale masz gościa, więc albo się
ubieraj albo zamykaj drzwi.
-Wiesz, ktoś przede mną tak ocieplił
łazienkę, że nie idzie w niej wytrzymać nawet tak. -
zaprezentował się cały.
-Bo oczywiście nasz genialny McGuiness
nie pomyślał po co ma okna w łazience. - uchyliłam jedno.
-Nie pomyślałem. - przyznał
skruszony.
-Mniejsza o to. Mam dylemat. Która ? -
podniosłam ody dwie lekko do góry.
-Czarna, chociaż tamta krótsza. Sam
nie wiem. - główkował.
-I tak miałam wziąć tę –
podniosłam jeszcze wyżej tą kolorową. - ale dzięki. - i wyszłam.
Weszłam do pokoju, ale skapnęłam
się, że nie mam suszarki, więc ponownie wróciłam do Jay'a z tym,
że teraz zapukałam.
-Proszę. - usłyszałam.
-Ja tylko po suszarkę i zmykam.
-Możesz je wysuszyć tutaj. I tak
jeszcze się nie będę kąpał.
Podłączyłam urządzenie do prądu
i zaczęłam je suszyć. Po dłuższej chwili wyszłam z
pomieszczenia z suchymi włosami i zamknęłam okno w łazience, gdyż
i tak już się wyziębiła. Grudzień w końcu mamy. Wróciłam do
pokoju i włączyłam prostownicę, a w międzyczasie nałożyłam
podkład. Wyprostowałam włosy, po czym upięłam je w koka. Efekt
był taki, że męczyłam się ponad 15 minut, a wyglądał jakbym
dopiero wstała wiążąc byle jak włosy poprzedniego wieczoru. Ale
i tak byłam zadowolona. Założyłam jeszcze kwiatową opaskę i przeszłam do makijażu. Tu zdecydowałam
się na żywe kolory. Przynajmniej będę się wyróżniać w tym
letnim looku w klubie. Zamykając paletki spojrzałam w lustro.
Przeciągnęłam jeszcze pudrem po twarzy i zajęłam się ubiorem.
Założyłam sukienkę i zdałam sobie sprawę z tego, że w niej
zmarznę. Zaczęłam szukać czegoś na wierzch, ale u siebie nic
takiego nie znalazłam. Korzystając z tego, że Jay chyba właśnie
skończył kąpiel i wyszedł do kuchni poszłam do jego pokoju.
Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać. Musiałam przyznać, że
miał bardzo dużo rzeczy, które chciałabym od niego pożyczyć,
ale w oczy wpadła mi jedna, fajna rzecz. Jay był większy ode mnie,
ale jak podwinęłam rękawy to było okey. Mimo, że ciągle
musiałam narzucać na ramię materiał, bo mi spadał, to i tak
byłam pewna, że to to czego szukałam. Wróciłam do siebie i
rzuciłam mój łup na krzesło. Wybrałam dodatki i wyjęłam moje
ukochane, wariackie buty. Zakładałam je bardzo rzadko, gdyż były
mega dziwne, szczególnie obcas, ale przynajmniej byłam w nich
wyższa i myślę, że bardzo ciekawie wyglądały w połączeniu z
tą sukienką. I były bardzo wygodne. Maznęłam paznokcie jeszcze
lakierem i odczekałam, aż wyschnie.
-Am !
-Co ? - odkrzyknęłam.
-Chodź coś zjeść !
-Zaraz ! Lakier mi schnie. - zaczęłam
chuchać na paznokcie jak opętana, ale przydało się, bo po chwili
były już suche.
Rzuciłam okiem na mój dzisiejszy
strój i stwierdziłam, że było bardzo fajnie.
Zastanawiałam się
jeszcze jaką wziąć torebkę, ale wybrałam czarną przewieszaną
przez ramię na złotym łańcuszku, więc wrzuciłam do niej
telefon, chusteczki, portfel i jakieś kosmetyki, żeby w razie czego
poprawić makijaż. Torebkę przewiesiłam na oparciu krzesła, gdzie
czekało również na mnie moje okrycie i wyszłam z pokoju.
-O kurczę. - usłyszałam głos Jay'a,
gdy weszłam. - Nie zmarzniesz ?
-Mam nadzieję, że w samochodzie będzie
ciepło.
-Nie wiem czemu się martwię. Przecież
tylko tyle co wsiądziemy i wysiądziemy z auta.
-I widzisz. Co jemy ?
-Tosty ?
-Lubię.
-To smacznego. - dostałam talerz
przysmaku. - Lecę się ubrać. - i już go nie było.
Po chwili z moich tostów i soku
pomarańczowego, który stał na stole, nie zostało nic. Nawet nie
wiedziałam, że byłam taka głodna. Umyłam zęby i wróciłam do
pokoju. Ubrałam zabrany Jay'owi sweter i wzięłam torebkę.
Ponownie zderzyłam się z chłopakiem wychodząc z pokoju, ale tym
razem nic mi nie wypadło.
-Ładny sweter. Wiesz, mam podobny. -
powiedział na mój widok.
-Bo wiesz. Jak ciebie nie było w
pobliżu to zrobiłam wlot na twoją szafę, bo nie miałam niczego
na wierzch i tak jakoś wpadł mi w oko ten sweterek to sobie myślę
czemu nie ? To mogę na tę jedną noc ? - oczy kota ze Shreka.
-I tak wyglądasz w nim lepiej niż ja.
- poprawił mi go, bo znowu mi zleciał z ramienia.
-To super. Dziękuje. - buziak w
policzek.
-Gotowa ?
-Tak. Ten sweterek jest taki ciepły,
że chyba nic nie biorę na wierzch.
-Ciepło jest na zewnątrz. To chodźmy już, bo
zamówiłem taksówkę, a z tego co wiem, to Siva z Nareeshą już są
na miejscu, a Max już jest w drodze do Tom'a.
-To która jest godzina ?
-Parę minut po ósmej.
-O kurczę to troszkę się
zasiedzieliśmy.
-Odrobinę.
Jay zamknął mieszkanie i schował
klucze do kieszeni kurtki, bo przynajmniej tam ich nie zgubi, bo i
tak odda kurtkę w szatni. Faktycznie taksówka już czekała pod
blokiem, wsiedliśmy do środka.
-I co zmarzłaś ? - zapytał mnie gdy
zamknął drzwi.
-No trochę. Ale zimę w końcu mamy.
Do jakiego klubu jedziemy ?
-Aquum. - Jay wyjął kartkę z reklamą
klubu z kieszeni.
-Nie byłam tam jeszcze.
-Ja też nie, ale Siva wybierał.
-To dobrze, że on wybierał ?
-Jakby się zastanowić to tak, bo
nigdy nie wybiera jakiś lokali z czarną historią, ani takich super
wystawnych, powiedziałbym, że tylko dla królowej. Więc ja lubię
chodzić na imprezy, kiedy to Siva wybiera lokal.
-No to będzie fajnie.
-Gwarantuje ci to.
Po pół godziny, bo oczywiście na
drodze były korki, przecież nie tylko my wpadliśmy na pomysł,
żeby wyskoczyć do klubu, dotarliśmy do klubu. Weszliśmy tam bez
czekania w kolejce i bezproblemowo. Dobrze, bo jutro leżałabym z
gorączką w domu. Gdy weszliśmy do środka od razu poczułam
alkohol i zapach, który spotyka się w drogeriach. Czyli wymieszane
zapachy perfum, ale ten zapach akurat był przyjemny. Jay oddał
kurtkę do szatni, ale ja zachował swój sweterek, który i tak mi
ciągle spadał. Było dosyć zimno jak na taki lokal, ale pewnie jak
wejdę na parkiet czy napiję się paru drinków to nie będzie mi to doskwierać. Po dłuższej chwili znaleźliśmy stolik przy którym
siedzieli już Siveesha, która już widać była w trakcie zabawy i
Max z Tom'em z tym, że po tych było widać, że przed chwilą
weszli.
-Cześć ! - krzyknęłam próbując
przekrzyczeć muzykę.
Nareesha mi odpowiedziała buziakiem w powietrzu, a chłopcy
tylko pomachali. Przywitałam się z każdym buziakiem i usiadłam
obok Naree.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedziała.
-Dziękuje. Ty też ślicznie. Twoja
sukienka ?
-Tak. Buty też.
-Boskie są. - spojrzałam na jej
stopy.
-Twoje są ciekawe. Kwiatku ty nasz. -
zaśmiała się, a muzyka ucichła i kolejna piosenka była już
znacznie ciszej, tak, że było można normalnie pogadać.
-Czemu oni tak ściszają tę muzykę ?
- zapytał Jay wołając kelnera.
-Już drugi raz tak zrobili, ponoć
jakieś problemy techniczne mają. - wytłumaczyła Nareesha, a do
nas podszedł kelner.
-O co chodzi z tą muzyką ? - zapytał
Jay.
-Nasz informatyk już naprawia. Chodzi
o to, że te główne głośniki, które są na parkiecie. - pokazał
ręką jakieś odległe miejsce, którego i tak nie widziałam, bo była
masa ludzi. - Powinny tylko nagłaśniać parkiet, a te tutaj na sali
powinny cicho grać, ale coś się zepsuło i jest na odwrót. Za
chwilę powinno wszystko wrócić do porządku. W formie przeprosin
pierwsza kolejka jest na koszt klubu.
Ta oferta przypadła nam wszystkim
do gustu, więc każdy zaczął szukać czegoś dla siebie, po chwili
kelner odszedł z pełnym zamówieniem.
-Am jak ty ładnie dzisiaj wyglądasz.
- odezwał się Max siedzący naprzeciwko mnie.
-A dziękuje. Ty też nie najgorzej.
-A to nie jest sweter Jay'a ? -
zauważył Tom.
-Jego, ale na tę noc mój.
-No patrz, a nie przyszło mi do głowy,
żeby też coś zabrać, strasznie tu zimno. - odezwała się
Nareesha.
-Powinnaś śmigać na parkiecie albo
porządnie pić. - powiedziałam.
-Nie ma przy czym tańczyć skoro
popsuło im się nagłośnienie, a do picia mamy jeszcze czas. - jej
narzeczony zarzucił na jej ramiona swoją marynarkę. - Dziękuje
kochanie. - pocałowali się.
-Jak wy ślicznie razem wyglądacie. -
powiedziałam obserwując ich.
-Am chodź na parkiet. - odezwał się
Jay.
-Już ? A co z tym ich nagłośnieniem ?
-Zobaczymy. - już zdążył wstać,
wiec też wstałam, ale nie zdjęłam swetra, gdyż faktycznie
klimatyzacja działa na najwyższych obrotach.
Trafiliśmy akurat w taki moment, że
większość par zeszła z parkietu, bo zaczęła się typowa
przytulanka. Będąc wyższa miałam głowę na wysokości głowy
Jay'a, chociaż i tak nadal był wyższy. Wtuliliśmy się w siebie i
chyba wszelkie problemy techniczne zostały naprawione, bo muzyka
tutaj była faktycznie głośna, taka jaka powinna być, a gdy
opuszczaliśmy stolik to tam była przyciszona. Pierwszą piosenkę
przetańczyliśmy w ciszy ciesząc się sobą nawzajem. Później
zaczęły się skoczniejsze kawałki, więc mieliśmy okazję się
rozgrzać. Po paru odpuściłam i pociągnęłam chłopaka w stronę
stolika, ściągając w międzyczasie sweter. Przy stoliku brakowało
naszych zakochańców, ale przecież Max miał przyjść z jakąś
dziewczyną. Rozejrzałam się, jego też nagle gdzieś wcięło.
Został tylko pijący Tom. Rzuciłam na sofę sweter i szybko
opróżniłam szklankę z mojego zamówionego drinka. Nalałam sobie
jeszcze soku, który również stał na stole i popiłam. Nawet nie
wiedziałam, że tak bardzo chciało mi się pić.
-Gdzie Max ? - zapytałam.
-Jane przyszła niedawno i ruszyli na
parkiet. - wytłumaczył Tom.
-Kim jest Jane ? - zapytałam.
-Max poznał ją jakoś parę tygodni
temu na imprezie.
-Aaaa coś słyszałam. - opróżniłam
kolejną szklankę soku.
-Spragniona ? - zaśmiał się Jay.
-A ty może nie ?
-Nie, no racja. Głupie pytanie.
-Tom ? - spojrzał na mnie. - Pójdziesz
ze mną potańczyć ?
-Nie mam ochoty.
-Ale ja tak łądnie proszę. Kobiecie
się nie odmawia. Chodź. - widziałam w jego oczach, że się łamię,
ale przylazł Max i wszystko zepsuł.
-Am musisz kogoś poznać. - nagle obok
niego pojawiła się szczupła i wysoka blondynka, wydawała się
bardzo miła.
-Jane ? - wstałam.
-Tak. - uśmiechnęła się.
-Amelia. Miło cię poznać. - buziak,
buziak i już dziewczyna była ochrzczona.
Dowiedziałam się, że Jane pracuje
jako wizażystka i całe swoje życie mieszkała w Londynie. Jest
jedynaczką, ale zawsze chciała mieć rodzeństwo. Miała 23 lata,
tyle samo co Kelsey, skarciłam się w myślach, ze wracam do tego
nie miłego tematu i wyciągnęłam Tom'a na parkiet.
-Fajna ta dziewczyna Max'a. -
powiedziałam.
-No. Też ją lubię. Ogólnie to chyba
wszyscy ją lubią.
-Bardzo przyjazna dziewczyna i ma coś
do powiedzenia, a nie tylko macha sztucznymi rzęsami.
-Mądrze powiedziane.
-Dobrze się bawisz ?
-Nie miałem ochoty nigdzie wychodzić,
ale jest fajnie. Siva wybrał niezły klub.
-No. Robi wrażenie. Jest może troszkę
taki wiesz, z wyższych sfer, ale bardzo dobrze się tu czuję.
-Najwidoczniej jesteś z tych wyższych
sfer. - roześmiał się.
-Proszę cię. Wy to tak, ale nie ja.
-Z kim się zadajesz takim się
stajesz. - powiedział, a ja pokiwałam przecząco głową, po paru piosenkach
wróciliśmy do stolika, a mój cel został osiągnięty, Tom się
rozchmurzył i zaczął brać udział w imprezie, a nie tylko
przymulał przy kieliszku.
Świetnie się bawiliśmy. Z
dziewczynami zaczęłyśmy ogarniać fajnych facetów, oczywiście
wtedy, gdy nie było przy nas Max'a i Sivy. Nieźle się przy tym
uśmiałam. Później zaczęłyśmy plotkować jak to baby. Głównie
to Jane mówiła, bo chciałyśmy ją lepiej poznać, ale i tak każda
zadawała pytania drugiej i na odwrót. Po godzinie czułam, że znam
Jane od dziecka.
-Jak długo jesteś z Sivą ? -
zapytała Jane.
-Sześć lat.
-Wow. Niezły wynik. - powiedziała
Jane, a ja sięgnęłam po swojego drinka. - A ty z Jay'em ?
O mały włos nie zakrztusiłam się
napojem, spojrzałam na nią wielkimi oczami, ale widziałam, że
Naree też była zaskoczona tym pytaniem, ale po chwili widać było,
że zainteresowała się tym tematem i bacznie słuchała.
-Nie jestem z Jay'em. Łączy nas tylko
i wyłącznie przyjaźń. Nic poważnego. - sprostowałam.
-Naprawdę ? A wyglądacie jak para i
jeszcze Max mi mówił, że teraz mieszkasz u Jay'a.
-No tak. Ale to tylko na parę dni. Mój
status to „wolna” i to się szybko nie zmieni. Mam dość facetów
jako partnerów. Teraz muszę zająć się sobą.
-O kochana. Słyszałam o tym co ci się
stało. Co prawda Max nie chciał mi o tym mówić, ale wiem, że
byłaś w toksycznym związku i jeszcze ten napad. Złapali go
chociaż ?
-Nie. Jeszcze nie.
-Ugh. Przepraszam cię, że zepsułam
ci humor. Nie powinnam o tym mówić. - przejęła się Jane.
-Nie, nic się nie stało. Spokojnie. -
uśmiechnęłam się do niej, po chwili do stolika doszli do nas
chłopcy, ale brakowało mi Tom'a.
Siedzieliśmy tak dłuższy czas, bo
każdy był już zmęczony i nie miał ochoty tańczyć, a Tom'a
nadal nie było. Zaczęłam rozglądać się po sali w poszukiwaniu
naszej zguby. W końcu udało mi się go wyłapać.
-O widzę naszego biedaka. -
powiedziałam. - Czyżby Tom ruszył dalej ? - zaśmiałam się.
-Co masz na myśli ? - zapytała
Nareesha.
-Rozmawia z jakąś fajną laską.
Przypomina mi … - w tym momencie Tom zaczął całować się z tą
dziewczyną. - O kurwa. - powiedziałam po polsku, a całe
zgromadzenie spojrzało w tym samym kierunku co ja.
Hej ! Miśki moje kochane zauważyłam, że jak piszę o jakiejś imprezie to rozdział z reguły jest taki jakiś dłuższy ;) Muszę częściej pisać w takich klimatach, bo bardzo ładnie i płynnie mi to idzie. Jutro Wigilia. O kurde, ale ten czas zapiernicza. Z okazji Świąt chcę Wam złożyć najlepsze życzenia.
Oby te Święta były magicznym czasem dla was i waszej rodziny. Przyniosły na wasze śliczne buźki uśmiech i radość z otrzymanych prezentów. Oby zjedzone kalorie nie poszły w boczki, a jedzenie na jutrzejszej Wigilii było przepyszne i szybko dało się zrzucić ;) Udanych Świąt.
Faktycznie jak sa imprezki to rozdzialy sa dluzsze... czyli wiemy ci trzeba zrobic by sie rozdzialy o takiej dlugosci pojawialy :p
OdpowiedzUsuńA wracajac do rozdzialu... jaka zas laske sobie Max znalazl? I kiedy Baby wroci do domciu? W koncu mam takie przeczucie zw cos miedzy nimi zaczyna sie dziac ^^
Jak to sie mowi, od nienawisci do milosci jeden krok?
Tobie też wszystkiego najj w te święta :P i rozdział jak zwykle mnie oczarował :P czekam na dalszy rozwój akcji :D
OdpowiedzUsuńfaaaajny :)
OdpowiedzUsuńNo muszę się zgodzić, że jak robi się imprezowo, to i rozdział dłuższy ;D
OdpowiedzUsuńAle chyba z reguły tak jest, bo wtedy jest cała masa rzeczy do opisania ;)
No Max 'wychaczył' jakąś dziewczynę i ciekawe na jak długo ;) A mam nadzieję, że tak, bo wydaje się sympatyczna ;D
Szkoda, że impreza bez Nathana, któy dochodzi do siebie w szpitalu... Ale ten jego nazbyt dobry stan i mnie martwi ;p Ale, ale cieszę się, że kontakty jego i Am są dobre, a nawet leepiej niż dobre ^^
Ale moment na skończenie, to sobie wybrałaś niezły... :P Z kim się całuje?! Mam nadzieje, że z KELS ! ;D
Prawie już po świętach, ale życzę Ci udanego ich końca, spełnienia wszystkich marzeń i duuuuużo radości, uśmiechu oraz szczęścia w nadchodzącym nowym roku! :) :***
Do napisania! :*