Rano zabraliśmy się wszyscy do
taksówki i odwiozłyśmy tatę na lotnisko. Później wróciłyśmy
i mama zrobiła mi śniadanie.
-O której idziesz do szpitala ? -
zapytała szykując kanapki.
-Po śniadaniu.
-Ale chyba nie pójdziesz tak ? -
spojrzała na mój strój.
-Co nie pasuje ci w leginsach i tej
koszulce ?
-W tym to możesz sprzątać w domu,
ale nie odwiedzać przyjaciela w szpitalu. Przecież zrobiłam ci
pranie. Masz mnóstwo ciuchów, w ogóle dziwię się skąd tyle tego
masz i jak ci się to mieści w szafie.
-Mam jeszcze komodę i parę innych
szafek, w których mam ubrania. - uśmiechnęłam się.
-Wydaje mi się, że musisz zrobić
porządki w swoich szafach i wyrzucić ubrania, których nie
potrzebujesz.
-Sugerujesz, że mam wyrzucić tę
koszulkę ? - spojrzałam na biały T-shirt z kolorową aplikacją.
-Po co zajmować miejsce starymi
rzeczami, skoro można je zapełnić nowymi ?
-Zakupy ?
-Ledwo ze szpitala wyszła, a już ma
mroczne myśli.
-Jakie tam mroczne ? - dostałam talerz
z kanapkami.
-W twoim stanie to za duży wysiłek, a
teraz nie marudź tylko jedź. Dużo schudłaś, więc musisz teraz
wrócić do poprzedniej wagi.
-A ty jesz ?
-Tak, zaraz. - i wyszła, a ja zajęłam
się jedzeniem, po około 10 minutach wróciła.
-Gdzie byłaś ? - zapytałam.
-Zadzwoniłam do domu i uprzedziłam
dzieciarnie, że tato dzisiaj wraca.
-Mówiłam im to wczoraj.
-A ja im tylko w subtelny sposób
przekazałam, że mają doprowadzić dom do porządku, póki tato
siedzi w samolocie.
-Sprytne.
-Doskonale wiesz jak potrafi nabrudzić
Ol, a Nicola bez żadnego nadzoru to i nawet bombę atomową zmontuje
w piwnicy.
-No racja. - odłożyłam talerz do
zlewu. - To smacznego.
I wyszłam. Zastanawiałam się w co
mam się ubrać, żeby był to odpowiedni strój do szpitala, skoro
ten nie odpowiadał mamie. Po paru minutach już przebrana zbierałam
włosy na czubku głowy w koka.
Wychodząc spojrzałam na bandaż,
wydawał mi się taki … na miejscu ? Czyżbym zżyła się z nim ?
Zaśmiałam się i wyszłam.
-A Tobie co tak do śmiechu ? - na
korytarzu stała mama i ubierała kozaki.
-A nic. Jedziemy ?
-No przydałoby się.
Po 20 minutach przekroczyłyśmy
próg szpitala. Od razu przeszliśmy do odpowiedniego skrzydła i
windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Przed salą nikogo nie
było, ale podejrzewałam, że ktoś już jest w środku, nie myliłam
się.
-Wiesz, Am. Ja może pojadę zrobić
jakieś zakupy, a ty tu sobie siedź. Tylko nie zapomnij zgłosić
się do pielęgniarki na zmianę opatrunku, skoro już tu jesteśmy.
-Dobrze, a dasz sobie radę ?
-Może nie mówię tak dobrze jak ty po
angielsku, ale sobie poradzę.
Mama wyszła, a ja podeszłam bliżej
rozsuwanych drzwi, w środku na krześle wisiał przewieszony
płaszcz, ale nikt nie siedział przy łóżku. Faktycznie parę
aparatur zniknęło z sali, przez co widoki nie były aż tak
przeraźliwe. Nawet Nathan wyglądał jakoś lepiej, ale to było
zapewne spowodowane przez moją bujną wyobraźnię.
-Amelia ! - usłyszałam za sobą i się
odwróciłam, Karen uśmiechnięta szła w moim kierunku.
-Dzień dobry.
-Miałaś rację. Stan mojego syna się
polepszył po twojej wizycie. - kobieta promieniała.
-Słyszałam. - uśmiechnęłam się
niemrawo.
-Nie cieszysz się ?
-Cieszę się, ale wszyscy mówią, że
to dzięki mnie jego stan się polepszył. - odwróciłam się, żeby
móc patrzeć na Nath'a. - A przecież to nie jest możliwe, nie
jestem jakąś wróżką, czy czymś w tym stylu.
-Ale jego stan jednoznacznie polepszył
się po twojej wizycie. Wejdź. - nie dała mi możliwości
zdecydowania, gdyż wepchała mnie do sali.
-Nie powinnam.
-Powinnaś, powinnaś. Siadaj. -
podsunęła mi krzesło, na które z niechęcią usiadłam.
Czułam się bardzo źle w tej sali.
Jakby moja obecność była tu niechciana. Czułam się jak obca
osoba. Nathan pewnie nie chciałby żebym tu siedziała, a jednak tu
jestem.
-A gdzie Jess ? - zapytałam
przypominając sobie o młodszej siostrze Sykesa.
-W hotelu. Śpi. Nie chciałam jej
budzić. Powinna się wyspać, ale zostawiłam jej kartkę, żeby tu
przyjechała. - kobiecie uśmiech nie schodził z twarzy.
Ciągle wpatrywałam się w twarz
chłopaka. Schudł. Tak jak ja. Jego obojętny wyraz twarzy, aż
mieszał w moich uczuciach. Z jednej strony czułam się jak natręt,
a z drugiej chciałam tu zostać. Nie mogłam. Nie po tym co
zrobiłam.
-Muszę iść na zmianę opatrunku. -
powiedziałam wstając.
-No tak, zapomniałam. A jak tam się
czujesz ?
-Dobrze, ale muszę codziennie zmieniać
opatrunek.
-I będziesz musiała tu codziennie
przychodzić ? - jej radość była aż ponadto wszystko.
-Nie, miała do mnie przychodzić
codziennie pielęgniarka, ale jak dowiedziałam się, że stan Nath'a
się polepszył to postanowiłam wpaść i zobaczyć co u niego. Do
widzenia.
-Do zobaczenia.
To było dziwne, że wszyscy
myśleli, że moja obecność sprawi, że chłopak się wybudzi,
przecież to niedorzeczne, a jednak ta kobieta jakby narzucała mi
to, żebym tu codziennie przychodziła i siedziała godzinami. Nie po
tym jaki los mu zgotowałam. Zgłosiłam się do przydzielonej mi
pielęgniarki, która zmieniła mi opatrunek. Po chwili już
wychodziłam z gabinetu wpadając na Nareeshę.
-Am. - dziewczyna mnie rozpoznała.
-Cześć. - uśmiechnęłam się i
pocałowałam ją w policzek.
-Jak się czujesz ?
-Dobrze. Właśnie zmieniali mi
opatrunek. A gdzie Seev ?
-Tak bardzo chciał zobaczyć Nathan'a,
że zostawił mnie w tyle, a teraz czekam na windę. Byłaś u niego
? Słyszałaś, że mu się polepszyło ?
-Tak, właśnie po to tu przyszłam.
-A myślałam, że po zmianę
opatrunku.
-To przy okazji.
-Idziesz już ?
-Tak, mama na mnie czeka.
-A no tak. Jak ona się trzyma ?
-Lepiej. Tato właśnie dzisiaj wrócił
do Polski.
-Dajecie sobie radę ?
-Tak.
-Bo wiesz, jakbyście coś potrzebowały
to dzwoń śmiało.
-Zapamiętam, a teraz muszę już
lecieć. - buziak i już dzwoniłam do mamy z pytaniem gdzie jest.
Po zakupach mama zrobiła nam obiad,
a później całe popołudnie leniuchowałyśmy przed telewizorem.
Rozmawiałyśmy też z dzieciarnią przez skype i dowiedzieliśmy
się, że samolot taty miał dość spore opóźnienie, ale już
doleciał. Parę kolejnych dni wyglądały niemal podobnie to tego.
Rano szłam z mamą na zakupy i czasem odwiedzałam szpital, ale nie
odważyłam się pójść do Nathan'a. Zachowanie tej kobiety nie
zachęciło mnie do odwiedzania chłopaka. Była namolna, a to mi się
nie podobało i dodatkowo atmosfera jaka panowała w tej sali. Pod
koniec tego tygodnia zdjęli mi szwy, a ja mogłam już zobaczyć
efekty operacji. Nie było to zbyt piękne, ale mówili, że skóra
szybko się zregeneruje i dojdzie do swojego poprzedniego stanu,
również koloru. Nie przejmowałam się tym zbytnio, tym bardziej,
że mieliśmy teraz okres zimowy i chodzenie w bikini było nie na
miejscu. Coraz częściej zaczęłam odwiedzać kawiarnię i moich
pracowników. Mimo braku reklamy jakoś funkcjonowaliśmy, a nasze
biznesowe koło podtrzymywało The wanted, które spędzało tam
większość swojego wolnego czasu. Właśnie od nich dowiedziałam
się, że Nathan wychodzi na prostą.
Hej ! Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam dodać rozdział dzisiaj, więc dodaje to co mam. Tak bardzo chcecie uzdrowienia Nath'a, że zaczynam myśleć o czymś zupełnie innym niż to co wcześniej wymyśliłam :P Miłego piątku i jeszcze fajniejszego weekendu <3
Rozpłynęłam się końcówką <3
OdpowiedzUsuńAle fajnie ,że wszystko zaczyna się układać
Kawiarnia daję radę,Nath czuję się lepiej co prawda się nie wybudził ale wychodzi już na prostą :)
Ciekawa jestem co w nn więc pisz szybko kochana :*
Nie nie nie!!!
OdpowiedzUsuńDlaczego go nie chcesz uzdrowić? Przecież chłopak nic nie zawinił :(
No, może w życiu realnym tak, ale w twoim opowiadaniu zachował się jak bohater, a ty nam go nie chcesz zwrócić ;(
Nie lubię Cię za to :P
Życzę weny kochana i jak najwięcej pomysłów na jego cudowne przebudzenie... nie wiem dlaczego, ale po napisaniu tego zdania, od razu do głowy przyszła mi myśl Maxa, dającego Nathanowi buziaka w policzek, a ten nagle BAM! Wraca do nas ^^
krotki ale fajny :)
OdpowiedzUsuńJaaaa aż jestem ciekawa, co wykombinowałaś, ale chyba boję się rozważać :P
OdpowiedzUsuńBo nie zabrzmiało to zbyt pozytywnie... :P
Ale co do rozdziału - Nie dziwię się Am, że źle się czuję odwiedzając Nathana w towarzystwie Karen, która jesteś 'namolna' jak to nazwała. Z jednej strony, nie ma się co dziwić - łapie się wszystkiego, co możliwe, żeby jej syn się wybudził. Ale z drugiej Am ma duże wyrzuty sumienia, że NIBY przez nią Nath jest w szpitalu, a Karen swoim zachowaniem nie ułatwia jej oswojenia się z tą całą sytuacją...
Ale co najważniejsze - Sykes czuje się lepiej i to mnie ogromnie cieszy, bo jestem mało odporna na cierpienie innych :P
No cóż, w każdym razię życzę Ci świetnego weekendu, oby Cię nie zasypał śnieg i takie tam ;D
Wena niech będzie z Tobą wciąż i do następnego! :) :**
Ale fajnie :) chce wiedziec co zaplanowalas :) czekam na next :*
OdpowiedzUsuńcześć ;) !
OdpowiedzUsuńnie bylo mnie przez moment ale juz wrocilam :) !
i jak zwykle jestem bardzo zadowolona po przeczytaniu Twojego rozdzialu. Tak lekko to jest napisane ze az nadto przyjemnie sie czyta ;).
mega sie ciesze ze z Am juz wszystko najbardziej w porzadku. i nawet jaki spoko kontakt ma z mamą- az nie moge sie nadziwic ze sie nawrocila i pokazuje ludzka strone ;) ! ale to bardzo dobrze !
tylko jeszcze Nathanowska kwestia mnie martwi ! - az boje sie co tam wymyslilas i jaki los dla niego zgotowalas xd.
ale wiem, ze co bys nie wymyslila to bedzie swietne ! ;*
sciskam i całuję <3
do nastepnego ;*