środa, 11 grudnia 2013

Section 45.

-Czy to nie cudowne ? - Max niemal skakał pod tymi drzwiami.
-Przecież to cud. - Tom mu wtórował.
-Żebyście słyszeli Karen jak się o tym dowiedziała. - Mulat wrócił do nas chowając telefon do kieszeni.
-Dobrze, że pamięć mu nie odeszła. - przejął się Max.
-Racja. Życie by nam się zawaliło, gdyby tak się stało. - Tom nagle posmutniał.
-Czemu jesteś taka smutna ? - Jay mocniej mnie objął i szepnął do ucha.
-Nie jestem smutna. - wyszeptałam.
-To dlaczego się nie uśmiechasz, co ?
-Nie wierzę w to wszystko, nie ogarniam tego.
-Co masz na myśli ? - odcięliśmy się kompletnie od stojących przed salą chłopaków, wydawało by się, że stoją od nas oddaleni dobre paręnaście metrów.
-Pamiętasz w co wierzyła Karen ? - spojrzałam na niego. - Mówiła, że Nathan'owi poprawia się, gdy jestem w pobliżu. I co ? Przyszłam i nagle się wybudził ? To niedorzeczne. Wiesz jak ta kobieta zareaguje jak się o tym dowie ?
-Nie bój się. Nie zje cię. - uśmiechnął się.
-Nie wiem, czy chcę tu być jak ona się tu pojawi.
-Nie uciekniesz. - spojrzałam na niego ze znakiem zapytania na twarzy. - Będę cię pilnował, a jak trzeba będzie to rzucę się w pościg za Tobą. - wywołał tym uśmiech na mojej twarzy.
   Drzwi do nathanowskiej sali się ciągle otwierały i zamykały przyjmując nowych gości. Lekarze i pielęgniarki tylko wymieniali się swoimi spostrzeżeniami i wychodzili, a w ich miejsce przychodziła kolejna osoba. Nikomu z nas nie wolno było do niego wejść i nie wiem ile to by trwało, gdyby nie …
-Gdzie mój syn ?! - szczęśliwa, ale i zaniepokojona matka wtargnęła na korytarz.
-Pani jest jego matką ? - zapytał pewien lekarz.
-Owszem. - próbowała spojrzeć ponad nim na salę, w której leżał Nathan, ale ten szybko ją stąd odciągnął mówiąc, że musi z nią porozmawiać.
-Masz jeszcze chwilę spokoju. - Jay znowu szepnął mi do ucha, a ja wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy ciesząc się tą chwilą spokoju.
-Śpi ? - usłyszałam głos Max'a, ale nie otworzyłam oczu.
-Nie wiem. - po chwili odpowiedział Jay. - Sprawdź.
-Amelia ? - Max wypowiedział moje imię, ale nie otworzyłam oczu, nie chciałam z nikim rozmawiać. - Śpi. Nieźle to na nią wpłynęło.
-No, taki szok. Co się dziwić.
-Martwię się o nią. - Max usiadł obok nas. - Tego sukinkota nie złapali, a ona sama obwinia się o wszystko co się stało. Co ja bym dał, żeby jej pomóc, żeby dowiedzieć się co tak naprawdę czuje z tą sytuacją. Chciałbym wiedzieć co teraz, po przebudzenia Nath'a, myśli. Oby to nie był lęk przed spotkaniem z Młodym, bo niepotrzebnie się stresuje.
-Każdy odebrał tę sytuację inaczej, ale wczuj się w jej sytuację. Nagle twój stary znajomy, nawet przyjaciel napada na ciebie i twojego nowego znajomego. Ty uchodzisz z życiem, a ta druga osoba o nie walczy. Ty żyjesz, funkcjonujesz, a druga osoba nie ma pojęcia co się z nią dzieje i jej życie jest podtrzymywane przez aparatury. I jeszcze sam fakt, że cały sprawca chodzi sobie na wolności. Jak ty byś się czuł ?
   Max przez dłuższy czas nie się odzywał, myślałam, że poszedł, ale jednak się odezwał.
-Masz racje. Patrzyłem na to wszystko z innej perspektywy. Ty chyba znalazłeś lepszy kontakt z Am niż ja. Wiesz o niej znacznie więcej niż ja.
-Nie wiem kiedy, ale stała się dla bardzo bliska. W ogień bym za nią skoczył.
-Nie wątpię. - Max się zaśmiał jak i Jay.
   Miło było usłyszeć takie słowa, słowa, które dawały mi nadzieję na to, że mogę być dobrym człowiekiem, który nie odstrasza. Nie chciałabym już nigdy więcej wrócić do swojej przeszłości. Nie kiedy już tak daleko przeszłam. Spokojną ciszę, która prawie doprowadziła mnie do snu przerwała rozradowana Karen.
-Amelio tak bardzo się cieszę … - i się zawiesiła, chyba zauważyła, że śpię. - Oj.
   Nie chciałam otwierać oczu, ale jej krzyk obudziłby zmarłego, więc dziwne by było, gdybym się „nie przebudziła”. Leniwie, żeby wyglądało to autentycznie, otworzyłam oczy. Intensywne światło świetlówek poraziło mnie i przynajmniej tego nie musiałam udawać. 
-Dzień dobry. - poprawiłam fryzurę i ubranie.
-Jak dobrze, że jesteś. Nawet nie wiesz jak wdzięczna ci jestem. To wszystko dzięki Tobie. - tu się z nią zgodzę, gdyby nie ja to Nath nie leżałby w szpitalu. - Nawet nie wiesz jak się cieszę.
   Za jej plecami zobaczyłam niepewnie stąpającą po płytkach blondynkę, która ciągle patrzyła przez szyby, żeby dojrzeć swojego brata.
-Cześć Jess. - przywitałam się z nią.
-Cześć Am. Dobrze wyglądasz. - uśmiech.
-Dziękuje. Rozjaśniałaś włosy ? - były jakby jaśniejsze.
-Tak. Chciałam przełożyć wizytę, ale mama się uparła, żebym poszła.
-Odkładasz tę wizytę od dwóch miesięcy. - zaśmiała się matka.
-Nathan'owi z pewnością się spodoba.
   Drzwi otworzyły się i z pomieszczenia wylała się fala lekarzy, pielęgniarek i studentów, którzy szybko się rozproszyli. Prowadzący lekarz stanął obok Karen.
-Syn o Panią pytał. - uśmiechnął się do niej życzliwie, a następnie spojrzał na Jess. - O siostrę również.
-Można ? - zapytała rozradowana Karen.
-Oczywiście. Zapraszam. - przepuścił je i sam za nimi wszedł zamykając drzwi.
   Żeby opisać radość jaką widzieliśmy na twarzach rodziny Sykes, gdy po tygodniach znowu się zobaczyli, nie da opisać się słowami. Był śmiech, radość, ale i płacz. Powinni teraz cieszyć się sobą i swoją obecnością. Pociągnęłam Jay'a za rękaw i poprowadziłam do windy.
-Co planujesz ? - zapytał już w windzie.
-Porywam cię. - uśmiechnęłam się.
-A będą pluszowe kajdanki ? - poruszył zabawnie brwiami.
-Głupi jesteś. - dostał z pięści w tors.
-A ty silna jesteś. - zaczął masować się po torsie.
-Mamusia dawała mi witaminki jak była taka malutka. - gestem ręki pokazałam mniej więcej rozmiar noworodka.
-Faktycznie byłaś malutka. - zaśmiał się.
-Kiedyś musiałam.
-A tak naprawdę to gdzie idziemy ?
-Mam ochotę zapchać się ciastem i pod wyżyć swój poziom cukru.
-Trzeba było tak od razu. - kolejny uśmiech.
-Co się tak szczerzysz ?
-A bo lubię. - powiedział robiąc zeza, czym mnie rozśmieszył.
  Winda się otworzyła, więc wzięłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku bufetu. Od razu skierowałam się do ściany, na której było menu i wybrałam sernik i szarlotkę, a do tego czekoladę. A co będę sobie żałować. Kilogram w te czy wewte. Jay wybrał sałatkę, a na deser oczywiście czekoladę z bitą śmietaną.
-Nie uważasz, że to połączenie jest niebezpieczne ? - zapytałam po tym jak Jay przekazał swoje zamówienie.
-Jesteśmy w szpitalu, prawda ?
-No tak. Zapomniałam.
-Jak się czujesz ?
-Wiesz … nienawidzę jak ktoś się o to pyta.
-Moja pomyłka. Ostatnio chyba często słyszałaś to zdanie.
-Tak troszkę.
-Ale sarkazm. - rozłożył się na krześle.
-Co ty w domu jesteś ?
-O jeju, jeju.
-Nie jeju, jeju, tylko kultura ma być.
-Dobrze, mamo.
-Tsa. - po chwili dostaliśmy swoje jedzonko, którym szybko się zajęliśmy. - Tak w ogóle to dzięki za to, że mnie kryłeś jak podszedł do nas Max.
-Nie ma sprawy.
-Dobrze wyczułeś, że nie miałam ochoty na rozmowę.
-Się wie.
-No i w ogóle dziękuje za te ciepłe słowa, które skierowałeś w moją stronę.
-Sama prawda.
-Więc naprawdę skoczył byś za mną w ogień ?
-Jeżeli zaszła by taka potrzeba.
-Myślę, że wystarczy jak na razie takich przypadków.
-Ja tylko tak zapobiegliwie.
-Oby. - dopiłam czekoladę.
-Idziemy tam ?
-Przydało by się, co ?
-Noo.
-To idziemy. - zabrałam kurtkę i torebkę z oparcia krzesła, usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Mama. - powiedział Jay i faktycznie taką nazwę zobaczyłam na wyświetlaczu.
-No co ? - przewiesiłam torebkę przez ramię.
-No gdzie ty na Boga jesteś ?
-W szpiatu.
-Jeszcze ?
-Tak. Nathan się wybudził. - w słuchawce zapadła cisza. - Mamo ?
-Jestem, jestem. Wow, to bardzo dobra informacja.
-Właśnie do niego idę.
-To gdzie ty jesteś ?
-Jak już lekarze wyszli od niego to wpuścili Karen i Jess, a ja z Jay'em poszłam do bufetu.
-Pozdrów mamę. - szept.
-Masz pozdrowienia od Loczka. - przekazałam pozdrowienia.
-Pozdrów go też. To wspaniale, że się wybudził. - nie ukrywa entuzjazmu.
-Czyli dzwonisz tylko po to, żeby zganić mnie za to, że nie ma mnie w domu ?
-Nie tylko. Musimy porozmawiać. - jej ton głosu się zmienił na poważny.
-Coś się stało ?
-Tak. I trzeba obgadać parę spraw, ale tym nie przejmuj się teraz. Leć do Nath'a i pozdrów go ode mnie.
-Dobrze, mamo. To do zobaczenia.
-No papa. - rozłączyła się pierwsza.
-Co się dzieje ? - zapytał Jay wciskając guzik windy.
-Mama musi o czymś ze mną porozmawiać.
-To coś poważnego ?
-Jakbym jej nie znała to powiedziała bym, że nie, ale wydaje mi się, że coś się kroi.
-Ocho.
-Masz od niej pozdrowienia.
-Czyli moje też jej przekazałaś ?
-A jak inaczej ?
-To dziękuje.
-Ale ty wiesz, że moja mama jest zajęta ? - zapytałam po chwili.
-No wiem. Inaczej by cię tu nie było. - powiedział jak do przygłupa.
-Nie, no wiesz. Tak się upewniam, bo tak jakoś często ją pozdrawiasz, często o nią pytasz, często z nią rozmawiasz.
-Trzeba podlizać się teściowej. - w tym momencie ogłupiałam, już chciałam coś mówić, ale drzwi windy się otworzyły, a przed nami stało 3/5 The wanted.



Cześć Miśki moje najukochańsze, najcudowniejsze, najlepsze i najmądrzejsze <3 [przypływ miłości] xD Ocho ! Coś się kroi :) Nie ma nudy, nie ma. W sobotę minie pół roku odkąd męczę was moimi wymysłami psychiki. Kto już ma jakieś uszczerbki na zdrowiu ? :P Jest tu jakiś trzeciogimbazjalista ? Jak testy ? O Matyldo o.O Bywało gorzej, co ? No nic, zmykam nadrabiać zaległości, a uwierzcie ... mam je duże. Do poniedziałku :*

#StayStrongMax

7 komentarzy:

  1. No nie... przegięłaś po całej linii... dlaczego ona jeszcze nie poszła do Natha? I dlaczego ten o nią nie pytał? Przecież tak czule do niej powiedział, gdy się obudził...
    I o co chodziło jej mamie... nie mów, że się na stałe tutaj wprowadza :(
    I Jay... jaka kurna teściowa?! To Nathan powinien się w przyszłości podlizywać teściowej :P Bo Maxa już jako partnera, raczej nie chcemy :p
    Nie no żart... połącz ją z którymkolwiek (tylko nie Parker ani Siva) bo oni już mają swoje dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdzial:)
    dobrze ze Nathan sie obudzil i juz z nim lepiej:D
    ale ja sie pytam co Jay odwala? jakiej tesciowej? Amelia ma byc z Nathanem innej mozliwosci nie widze mam nadzieje ze ich jakos zblizysz tak bardziej do siebie:D
    weny duzo zycze i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mi sie wydaje czy Jay'owi podoba sie Am? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. wow.. to powaliłaś końcówką..wow.. mam przez cały czas oczy szeroko otwarte.. jezu.. szok
    Nie no czekam bardzo czekam na szybkiego nexta którego mam nadzieję dasz szybko szybciutko jak najszybciej. bo pewnie zanim go dasz ja będę przez cały czas wchodzić na twego bloga i sprawdzać czy przypadkiem nie dałaś ;P no dobra nie zanudzam już weny i czekam na tego nexta :*
    zapraszam do mnie :http://remember-anyhing-can-happen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczne od konca - Jaaaaay hahaha padlam po tym jego tekscie o tesciowej :p
    Cos nam tu Mcguiness zarywa do Amelii ;>>>
    I ten tekst, ze wskoczy za nia w ogien... huhu ^^
    Ciekawe o co chodzilo mamie Am... Mam nadzieje, ze nic zlego...
    A ze Jay po tej mieszance jedzenia nie wyladowaljeszcze w lazience to sie dziwie :p
    Nadrabiaj tam szybko zaleglosci i pisz kolejny, bo jestem ciekawa wielu kwestii! :)
    A Tobie testy jak poszly? :)
    Buziak ! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. dopiero teraz mam chwilkę więc korzystam, żeby napisac, ze czekam niecierpliwie na next !! <3 rozdział jest genialny jak cała historia :P uwielbiam :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha sweett teściowa

    OdpowiedzUsuń