poniedziałek, 4 listopada 2013

Section 34.

   Po umyciu na błysk wszystkich naczyń upewniłam się, że dziewczyny nie potrzebują pomocy i wyszłam na tyły kawiarni. Zapaliłam papierosa i mocno zaciągnęłam się dymem, który momentalnie mnie uspokoił. Gdy tylko zobaczyłam przed sobą Max'a od razu przypomniała mi się moja nie miła rozmowa z Nathanem parę dni wcześniej.

-Słuchaj ! - przerwałam mu. - Mów o co ci chodzi i wypad.
-Nie zbliżaj się do Max'a ani żadnego z nas.
-To groźba ?
-Ostrzeżenie.
-A jak się nie posłucham ?
-To gorzko tego pożałujesz.

   Później powiedział, że w razie gdyby któryś z nich tutaj wszedł mam się zmyć na zaplecze. Najpierw wyśmiałam go za to w myślach, ale jak przyszło co do czego to zrobiłam to co kazał.  To był jakiś żart. Jestem w mojej kawiarni, więc nie będę chować się w kącie, bo ktoś ma taki kaprys. Co to, to nie. Także wypaliłam papierosa i wróciłam do środka. Sytuacja z paru godzin wcześniej się już nie powieliła, więc nie mieliśmy pełnej sali gości, ale też nie narzekaliśmy na ich brak. Moja pomoc nie była potrzebna, więc założyłam marynarkę, bo głupia nie założyłam jej wychodząc na fajkę, przez co zmarzłam, weszłam na salę, która była zapełniona może do połowy przez gości, a dziewczyny nie łamały nóg obsługując gości. Stanęłam za ladą i zauważyłam, że powoli kończył się sernik. Poszłam na kuchnię zapytać się czy mamy go na zapleczu, ale dostałam negatywną odpowiedź. Dowiedziałam się, że już kończą się zapasy niektórych przypraw lub warzyw, tak więc spisując listę zakupów zadzwoniłam do menagera kawiarni z prośbą o załatwienie zapasów. Louis powiedział, że przyjedzie za godzinę, bo jeszcze załatwia sprawy z reklamą. Od samego rana to załatwiał.  Do zamknięcia kawiarni latałam po sali i sprawdzałam czy wszystko jest na swoim miejscu. Dosłownie parę minut przed zamknięciem kawiarni przyjechał Louis z zakupami.
-Jestem ! - krzyknął zamykając za sobą drzwi na tyłach lokalu.
-No wreszcie. Zaczynałam się martwić czy przypadkiem cię nie porwali. - zabrałam mu pudła pełne przypraw.
-Udało mi się załatwić parę dogodnych propozycji handlowych i wynegocjować tańszy towar.
-Mam nadzieję, że jakościowo też nie jest niższy. - spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Nie, no coś ty. Miałem jeszcze uzupełnić papiery. - złapał się za czoło.
-Już to zrobiłam. - uśmiech.
-Jesteś wielka. Idę po warzywa.
-Pomóc ci ! ? - krzyknęłam za nim.
-Nie trzeba. - odpowiedział będąc częściowo na zewnątrz.
   Nie wiedząc co ze sobą zrobić, odeszłam i weszłam do gabinetu. Za kwadrans zamykamy, a sala była już pusta. Zaczęło się nawet sprzątanie jej po gościach, tak samo jak na kuchni. Z nudów poszłam i zaczęłam pomagać moim kucharkom przy pomocy w pieczeniu ciast na jutro, ale sprytne już prawie skończyły. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie narzucam mojej załodze zbyt duży nakład pracy, ale i tak musiałabym porozmawiać z tym i o tym jeszcze z Luisem, więc nie miałam co gdybać. Przecież to dopiero pierwszy dzień ! Upomniałam się i zamknęłam kawiarnię na wszystkie możliwe spusty po wybyciu wszystkich z lokalu. Z bolącymi nogami i głową pełną zmartwień, czy aby na pewno wszystko robię tak jak należy włuczyłam nogami w kierunku mojego bloku. Zamknęłam powieki i szłam na wyczucie po prostym chodniku z nadzieją, że się nie przewrócę. Nagle poczułam ciepłą przeszkodę, która w jakiś sposób uniemożliwiła mi ruchy. Wystraszona co to może być otworzyłam oczy, a mój nos wyczuł bardzo dobre, męskie perfumy. Wyswobodziłam się z krępującego uścisku. Mój strach nie trwał długo, poczułam się jeszcze bardziej przytłoczona, i ten jego smutny wzrok.
-Dlaczego się nie odezwałaś ? - zapytał tak, że ledwo go słyszałam i z bezradności i nawet nie wiedzy co mam odpowiedzieć pokiwałam przecząco głową. - Martwiłem się. - wysunął rękę w moją stronę, a ja natychmiastowo się odsunęłam. - To przez niego ? Skrzywdził cię ? Rozumiem, ale pamiętaj, że jestem tu by cię wspierać i dodawać otuchy, nie chcę cię skrzywdzić. Od teraz nie wypuszczę cię chodź na chwilę i nie pozwolę nikomu skrzywdzić. Gdybym tylko złapał tego sukinkota, to bym mu nogi z dupy powyrywał.
-Nie mów tak. - był zaskoczony tym, że się odezwałam. - Każdy popełnia błędy. Może ja też teraz go popełniam, ale masz się do mnie nie zbliżać. I nie będę tego więcej powtarzać. Zniknij z mojego życia raz na zawsze. - wyminęłam go szturchając barkiem i przyśpieszając kroku weszłam na klatkę zatrzaskując za sobą drzwi.
   Cholera ! Jego smutne oczy i zawiedzenie, które w nich znalazłam zabolało najbardziej. Ale nie mogę zniszczyć sobie życia po raz kolejny. Nie mogę też pozwolić, żeby Nathan dowiedział się o naszym spotkaniu. Kawiarnia to wszystko co mam, nie mogę jej stracić. Paul tak bardzo starał się mi pomóc w spełnieniu mojego marzenia i nie mogę teraz tego zaprzepaścić. Robiąc ogromny hałas obcasami weszłam do mieszkania. Bezradna usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w białą ścianę na przeciwko, nawet nie była jeszcze pomalowana.
   Jezus Maria ! Przecież gdy Nath się o tym dowie to zacznie się tornado. Niszczycielskie zawsze, gdy pojawia się na horyzoncie. Po około 30 minutach po moim wejściu do mieszkania, podczas jedzenia przeze mnie kolacji ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiona dlaczego nie zadzwonił domofon wyjrzałam przez wizjer w drzwiach, zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, ale stał tyłem do drzwi. Uchyliłam drzwi.
-Słucham. - powiedziałam na tyle głośno, by nieznajomy usłyszał.
-Zawiodłaś mnie. - Nathan brutalnie wtargnął do mieszkania.
-Pewnie, czuj się jak u siebie. - popchnęłam drzwi, a te z cichym "klik" zamknęły się.
-Myślałem, że jesteś mądrzejsza niż wyglądasz i zrozumiesz za pierwszym razem, ale ty oczywiście musisz zawsze robić mi na przekór.
-Słuchaj ! Po pierwsze to Max sam mnie zawołał, gdy zobaczył mnie na sali, po drugie zbyłam go wtedy, a po trzecie podczas naszego kolejnego spotkania powiedziałam mu, żeby dał mi spokój. Teraz zadbaj, żeby to Max przestał o mnie myśleć i żeby się do mnie zbliżał. Ja zrobiłam to co miałam zrobić.
-Gówno zrobiłaś ! - wrzasnął.
-Nie jesteś u siebie ! - odpowiedziałam mu tym samym.
-Ty też nie ! - wykrzyknął mi prosto w twarz, a mi zrobiło się przykro, kolejna osoba, która próbuje znęcać się nade mną psychicznie, on jednego takiego typa uciekłam i wpadłam w sidła kolejnego. - Nie to miałem na myśli. - dodał miękko.
-Dokładnie to miałeś na myśli, ale ja już twoje zdanie znam. Tak więc okiełznaj swojego przyjaciela i nie wchodźmy sobie w drogę. Jasne ? - spojrzałam na niego.
-Tak. - jego wzrok od razu się zaostrzył tak jak rysy twarzy, wyszedł bez słowa.
   Zamknęłam za nim drzwi i poszłam wziąć prysznic.


Oczami Nathana.


   Głupio mi się zrobiło, gdy tak nakrzyczałem na tę dziewczynę. Widać było po niej, że faktycznie się zmieniła. Spokorniała. Nie mogła nic zrobić, gdy nagle przed nią wyrósł Max. Uciekła. Zrobiła dokładnie to o co ją poprosiłem, a raczej nakazałem. Mogłem nią manipulować, a przecież nigdy wcześniej nie pozwoliłaby nikomu na takie rzeczy. Z własnej głupoty kopnąłem kamyk leżący mi na drodze.
-Co ty kuźwa wyrabiasz ?! - za sobą usłyszałem czyiś niezadowolony głos, odwróciłem się, a po chwili wylądowałem na chodniku.
-Stary co ty robisz ?! - dotknąłem nosa, a na palcach znalazłem krew. - Opanuj się.
-Co nagadałeś Amelii ? - złapał mnie za koszulę i postawił do pionu, by po chwili znowu przywalić mi z prawego sierpowego, zatoczyłem się i splunąłem na chodnik krwią.
-Nic jej nie nagadałem. W przeciwieństwie do ciebie nie mam klapek na oczach i staram się cię ochronić od jej wyparzonego języka. - spojrzałem na niego spod byka.
-Co ty pieprzysz ? Przez ciebie ona nawet nie chcę mnie widzieć. Ty sukinsynie. - chłopak już rzucał się na mnie z pięściami, ale zrobiłem unik, usłyszałem sygnał nadjeżdżającej policji.
-No to świetnie. - westchnąłem patrząc w tamtym kierunku.

15 minut później.

   Dojechaliśmy na komisariat i każdy z nas został przesłuchany. Nie wniosłem żadnej skargi na Max'a, w końcu to mój kumpel. Chociaż był na mnie bardzo wściekły, gdy wyszedł z sali nawet na mnie nie spojrzał. Wyminął mnie i wyszedł, po chwili zrobiłem to samo i taksówką wróciłem do mieszkania. Przyłożyłem zimny okład do nosa i z uczuciem ulgi wyjąłem z lodówki dobrze schłodzone piwo. Wyłączyłem telefon, zamknąłem drzwi i usiadłem na kanapie. Oby nos nie spuchł, bo jutro mieliśmy wywiad w radiu. Dopiero około pierwszej w nocy ochłonąłem na tyle, by pójść spać.
   Następnego dnia nos jeszcze pobolewał i był lekko spuchnięty. Ubrałem się, założyłem czerwonego full-capa i wsiadłem do taksówki. Mieliśmy spotkanie z naszym menagerem. Na ulicy były korki, bo oczywiście za późno zamówiłem taksówkę, więc inaczej nie mogło być, spóźniłem się ponad kwadrans.
-Nathan dlaczego masz wyłączony telefon ? - zapytał za wstępie Siva.
-No a zgadnij. - usiadłem jak najdalej od Max'a nawet na niego nie patrząc.
-Co wy do cholery odstawiacie ? - Kevin wszedł do pomieszczenia z jakąś kartką papieru, jego wzrok spoczął na George'u.
-Młody wpycha swój nos tam gdzie nie trzeba, więc dostał po pysku. - burknął jakby mówił o pogodzie.
-Co ? - Tom podniósł się z krzesła i wędrował wzrokiem ode mnie do Max'a, wpatrywałem się wszędzie byle nie ich.
-A to, że Max wczoraj wieczorem razem z Nathanem trafili na policję. Max jesteś oskarżony o pobicie. - Kevin oparł się rękami na stole.
-Nie zgłaszałem oskarżenia. - sprostowałem.
-Ale i tak Max będzie musiał zapłacić grzywnę. Ledwo udało nam się to wynegocjować. Czy ty nie rozumiesz, że mogłeś trafić nawet do więzienia za to co zrobiłeś ? I to jeszcze Nathanowi ? Twojemu najlepszemu kumplowi ?
-Raczej od końca. Gdyby był moim przyjacielem to nie zrobiłby tego co zrobił. - posłał mi pełne nienawiści spojrzenie.
-Bo się zawsze czepiasz ludzi, którzy cię wykorzystują ! Nie widzisz tego do cholery ? Skoro masz moje starania za nic to od tej pory możesz niszczyć swoje życie z jakimiś przybłędami.
-Amelia to nie przybłęda i nie wolno ci tak o niej mówić ! - Kevin musiał go przytrzymać, bo znowu chciał się bić.
-Mów jak chcesz, ale ta znajomość nie wyjdzie ci na dobre. Ślepy jesteś czy co ?
-To ty jesteś ślepy ! Groziłeś jej. Czy tak zachowuje się normalny człowiek ?
-Nie groziłem tylko ostrzegałem !
-Tak ją ostrzegłeś, że ona nawet nie chcę mnie znać !
-Cisza ! Czy ktoś wyjaśni nam o co tu chodzi ? - Tom przerwał nam naszą wymianę zdań.
-O to, że Nathan zagroził Amelii zniszczeniem jej kawiarni, gdy ta będzie próbowała się z nami spotkać. - Jay wszedł do sali i rzucił na stół jakieś kolorowe pisemko.
-Naprawdę Nath ? - zapytał Tom.
-Wy naprawdę jesteście tacy głupi, że nie widzicie jak ta dziewczyna niszczy nasze relacje ? Wczorajsza noc mówi sama za siebie. - nie miałem ochoty się z nimi kłócić.
-To nie Amelia niszczy nasze relacje tylko ty. Tobie zawsze nie pasowała jej obecność. - Max mówił już spokojniej. - To prawda, że Tobą pomiatała, ale chciała cię przeprosić.
-Więc dlaczego tego nie zrobiła ?
-Było już za późno. Wyjechałeś do Stanów. - Max westchnął jakby dopiero zdał sobie sprawę, że nasza kłótnia jest bezsensowna.
-Uważam, że nie zachowałeś się fair. - głos zabrał Seev. - Naprawdę ją polubiliśmy, a teraz ona może mieć do nas żal, za ten artykuł. Dopiero zaczęła swój biznes, a już ma czarną historię na koncie.
-Myślę, że powinieneś ją przeprosić. - Max spojrzał na mnie. - Ale sam zdecydujesz. Najlepiej będzie jak zrobisz to, gdy zmądrzejesz, bo jeżeli masz ją przeprosić i nadal nie zmienić zdania na jej temat to robota głupiego.
-O której mamy wywiad ? - zmieniłem temat, bo ten w którym byliśmy mocno mnie drażnił.
   Do końca tego dnia myślałem o tym co powiedzieli mi chłopaki. Dobra, zrobiłem być może błąd, ale w słusznym celu, chciałem uchronić przyjaciela. Miewałem momenty skruchy i zwątpienia i nawet zastanawiałem się nad pomysłem sposobu przeprosin dziewczyny, ale nawet nie trwało to długo. Jakbym się ocknął, że robię źle.
-To przeprosisz ją ? - Seev zapytał, gdy odwoził mnie do domu.
-Nie wiem. - nie patrzyłem na przyjaciela.
-Wydaje mi się, że mam deja vu. Z Amelią było tak samo. - znowu ta Amelia. - Też nie wiedziała, czy cię przeprosić czy nie, a jak już się zdecydowała to ciebie nie było. Jakby się wam przyjrzeć to wiele rzeczy was łączy niż dzieli.
-Sugerujesz coś ? - spojrzałem na niego chłodno.
-Uważam, że powinieneś ją przeprosić nim cię skreśli.
-Bo będę płakał jak wpiszę mnie na swoją czarną listę. - żachnąłem się.
-Historia lubi się powtarzać.
-Ciekawe jak ?
-Amelia też była zagubiona, arogancka, zgorzkniała, myślała, że robi dobrze, a raniła ludzi wokół siebie. Według ciebie chronisz swoich przyjaciół, ale twoje zachowanie jest egoistyczne. Nie patrzysz na to, że Max ją kocha.
-Max nie może jej kochać ! - szybko mu przerwałem.
-Kocha ją jak młodszą siostrę. - sprostował. - Nigdy nic więcej ich nie łączyło. I nigdy nie będzie.
-A ty skąd czerpiesz tę modrość ludową ?
-Bo ja w przeciwieństwie do ciebie rozmawiałem z Max'em wiele razy na jej temat i znam jego wizję na temat tej dziewczyny, a ty olałeś tę sprawę i ogólnikowo ochrzaniłeś ją.
-Bo to jest święta Teresa z Kalkuty.
-Nikt w tych czasach nie jest święty, raczej głupi i naiwny. Pomagając ludziom raczej niszczy sobie życie.
-Jak to dobrze, że już dojeżdżamy i nie mam obowiązku zaprosić cię na górę. - odpiąłem pasy, by jak najszybciej opuścić auto mulata.
-Jak grochem o ścianę. - zatrzymał się. - Przeproś ją.
-Zrobię co będę uważał za słuszne. - zamknąłem drzwi i szybkim krokiem skierowałem się w kierunku klatki.
   Zaparzyłem sobie herbatę i naszykowałem kanapki. Wziąłem szybki prysznic i jedząc kolację w ciszy porządkowałem myśli. Coś w tym jest, ale żeby od razu ją przepraszać ? Nie zrobiłem nic tragicznego w skutkach, po prostu uświadomiłem ją, że nie jest osobą, którą lubię i szanuję. Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Tak przynajmniej uważam. Włączyłem jakiś film sensacyjny z poczekalni i wpatrywałem się w ruszające obrazki. Jak by to miała być rzecz, do której jestem stworzony.


Tabum ! Jaka ja jest kreatywna bestia ; D Niektóre z was przewidziały moje intencje, a innym włączyła się żaróweczka w główce i zaczęłyście kombinować. Tak trzymać ;3 Po tym rozdziale wiemy parę nowych rzeczy. Dla Amelii priorytetem teraz jest jej biznes i nie pozwoli sobie go zniszczyć. Relacje między Nathanem, a resztą zespołu, można by powiedzieć, że stoją na krawędzi. Chłopcy raczej nie patrzą na tą sprawę tak jak ich młodszy kolega, więc Nathan może się czuć wykreślony z ich towarzystwa. A Max ... kocha Am, ale jak siostrę. I to wszystko. Mam nadzieję, że wyjaśniłam wam pewne sprawy za pomocą tego rozdziału. Next może w czwartek/ piątek ? 

5 komentarzy:

  1. zabić powiesić porąbać zakopać odkopać porąbać zmiażdżyć ponownie zakopać tylko tyle mam do powiedzenia na temat Nathana.
    Mmmmm... Maxio jak bronić ameliI słitaśnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooooow :o No tego się nie spodziewałam! Może tak, cicho liczyłam, że Max się dowie i opieprzy Natha, ale nie sądziłam, że faktycznie tak będzie ;d Także jestem z tego faktu ogromnie zadowolona, bo młody nie powinien się wpieprzać w relacje między innych ludzi ;)
    No i cóż, dostał w gębę i ma nauczkę. Niech Max sam decyduje o swoim życiu i mam nadzieję, że między nim a Amelią będzie tak jak było albo chociaż normalnie ;)
    Czekam na kolejny, bo jestem ciekawa czy Nathan przeprosi naszą Am ;) ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno wielkie wow! :D
    A ja nie jestem pewna czy Max kocha Am tylko jak siostre hah :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak: BABY! Jak dziecko! Nie bo nie! :p
    Każdy chyba wie, że Max czuje do Am coś więcej :3
    Jak zwykle wszystko pięknie opisane słowem <3 w roli mędrca Seev :D Jak dla mnie kolejna BOMBA!
    Czekam na więcej! Weny :*
    xx

    OdpowiedzUsuń
  5. hej Kwiatuszku ;* !
    niiieeee nooo - Nathan to jakas przegina kierwa -.- ja rozumiem ze martwi się o przyjaciol ale żeby cos takiego ... ?! no zal mi go xD. wykastrowałabym go własnoręcznie za to posuniecie ^^. niedobry kotecek.... :<
    Szkoda mi Am bo jest teraz w rozdwojeniu - z jednej strony biznes wazny, ale serce nie sluga i na pewno nie jest jej latwo ... wspolczuje chociaż ja bym i tak robila swoje i miała zdecydowanie wylane na Nathana. zresztą przecież Am tez ma silny i niepokorny charakter mimo wszystko - tego nie da się tak wypchać od razu - to w sumie już nie wiem czemu zgodzila się na ten idiotyczny układ -.- ...
    A Max. Hmmm Max i tak ja kocha - i tu wcale nie uwierzę ze tylko jak siostrę ;P ! za bardzo mu na niej zależy i ta czulosc nie przejawia się w "siostrzanej relacji czy tam braterskiej" xd.

    pisz nexciorka bo czekam jak to się wyjasni ;). Nath skruszony będzie ? hihihi koniec swiata (:

    buzioool ;* !

    SAN

    OdpowiedzUsuń