czwartek, 7 listopada 2013

Section 35.

   Zasnęłam w złym humorze, a obudziłam się w jeszcze gorszym. Ta cała sytuacja mnie przerastała. Nie chciałam ranić Max'a, ale nie chciałam również podpaść Nathanowi, który najmniejszym ruchem palca mógłby przyczynić się do mojej zagłady. Stałam pod prysznicem dobre 10 minut i pozwalałam ciepłej wodzie po mnie spływać, później umyłam się; myślałam, że pachnący żel pod prysznic zmyje ze mnie ten pazerny humor, ale to było raczej nie możliwe. Włosy związałam w kłosa i zrobiłam makijaż, a że uznałam, że nie będę na razie jeść śniadania to pozwoliłam sobie na pracochłonny makijaż. Zadowolona z rezultaty, którym było kolorowe smoky-eye, ale i nie za mocne, wyszłam w szlafroku do sypialni i stanęłam przed szafą. Nie wiedziałam co założyć, więc podeszłam do okna zobaczyć jaka jest pogoda. No powiem krótko, nie rozpieszczała dzisiaj. Wracając do szafy podeszłam do niedomkniętego laptopa na podłodze, no tak zapomniałam o nim i zostawiłam go na czuwaniu przez całą noc. Nieźle zapłacę za prąd w tym miesiącu. Otworzyłam go i zobaczyłam, że moja kochana mama wydzwania do mnie od rana.
-No hej mamo, a ty już na nogach ? - usiadłam po turecku na podłodze.
-No tak, wyszło. Chciałam z Tobą pogadać nim wyruszysz do pracy, a jeżeli zapomniałaś, to przypominam ci, że dzieli nas godzina różnicy. - zaśmiała się melodyjnie.
-Fakt. - strzeliłam palcami. - Nicola już w szkole ?
-Właśnie tato ją zawiózł.
-A co Ollym ? - zdrobniłam imię brata.
-Jaką angielszczyzną zajechało. - uśmiechnęła się szeroko. - A no jeszcze ma ten gips na nodze, ale na dniach ściągamy.
-Długo coś go nosi.
-Nie znasz go ?
-Racja. Co tam u was ?
-A dobrze. Sprzedaliśmy niedawno mieszkanie po dziadkach. Pieniądze wyślemy ci na konto.
-Jesteście pewni, że chcecie mi je wszystkie dać ?
-Przecież musisz zapłacić za lokal, który kupiłaś, za mieszkanie.
-Mieszkanie wynajmuję, a za lokal mogę wziąć kredyt.
-Nie pchaj się w kredyty. Jak tato znajdzie chwilę to się tym przelewem zajmie, bo teraz mocno jest zapracowany, a wiesz, że ja do banku nie chodzę.
-Nie ma sprawy.
-Mamy nowego współlokatora w domu, chciałam ci go pokazać, ale uciekł na górę.
-O kim mówisz ?
-O Sewerynie. - podejrzliwie się uśmiechnęła.
-What ?
-Nicola znalazła na ulicy kotka, był wychudzony, chory i bezdomny. Nie mogłam odmówić.
-Tak. Jej dar przekonywania. Szkoda, że takiego nie mam. - zaśmiałam się.
-Ale ty chyba się śpieszysz co ? Jeszcze nie ubrana.
-No właśnie tak trochę. Zadzwonię wieczorem, dobrze ? Pogadamy wtedy wszyscy.
-To miłego dnia skarbie.
-Nawzajem. - posłałam jej buziaki i wyłączyłam laptopa.
   Ponownie stanęłam przed szafą i wybrałam odpowiedni na pogodę i mój dzisiejszy humor strój. Z pewnością będzie mi dzisiaj ciepło i wygodnie, a tak właśnie miało być.


   Narzuciłam na siebie płaszcz i opuściłam moje ciepłe mieszkanko. Gdy tylko wyszłam z klatki pożałowałam tego, że nie wzięłam ani rękawiczek, ani szalika, a o czapce to już nie wspomnę. Syberia, kurde. Przyśpieszyłam kroku, postawiłam kołnierz płaszcza, naciągnęłam rękawy i drżąc z zimna gnałam przed siebie, by jak najszybciej dotrzeć do ciepłej kuchni kawiarni. Ręce mi drżały, gdy przekręcałam klucz w drzwiach od zaplecza. Tym razem jak weszłam do środka nie usłyszałam wesołych rozmów. Zaniepokojona weszłam głębiej. Wszyscy moi pracownicy włącznie z Louisem stali pochyleni nad blatem.
-A wy co się tak modlicie ? - postawiłam czajnik i wrzuciłam torebkę czarnej herbaty do kubka.
-To ty nie wiesz ? - zapytał Louis.
-O czym ? - rozcierałam zmarznięte dłonie, nawet nie zdjęłam płaszcza.
-O artykule. - powiedział niepewnie bacznie mi się przyglądając.
-Piszą coś o nas ? - zadowolona podeszłam bliżej.
-Owszem, ale to nie jest raczej coś z czego możemy się cieszyć.
-Co ty mówisz ? - uśmiechnęłam się do niego i zabrałam z blatu gazetę.
   Na połowie strony małym drugiem był artykuł o nowej kawiarni w mieście. Zapowiadało się dobrze. Darmowa reklama. Ale dalej nie było wesoło. Ktoś napisał, że właścicielka owej kawiarni wcale nie ma łatwego życia. Napisali, że dzięki relacji świadka, Nathan Sykes z zespołu The wanted głośno kłócił się z właścicielem, a niby powodem był fakt, że młody piosenkarz nie był zadowolony z obecności jakiegoś nowego lokalu na miejscu jego ulubionego pubu. Dalej pisali, że piosenkarz groził mi zlikwidowaniem lokalu, gdy któryś z chłopaków z The wanted wejdzie do środka. Podsumowując napisali, że cała ta sytuacja śmierdzi jakimiś lewymi interesami i należy czekać, aż ktoś obije komuś mordę u mnie w kawiarni.
-Tego za wiele ! - rzuciłam magazyn do kosza na śmieci i wyszłam z kuchni, zamknęłam się w gabinecie, musiałam to na spokojnie przemyśleć.
   W pierwszym odruchu miałam ochotę wyjąć telefon, wybrać numer do tego smarkacza i wyrzucić mu co o nim myślę. Później stwierdziłam, że to zły pomysł, bo wolę wygarnąć mu to prosto w twarz. Nie będzie się szczeniak pałętał po mojej dzielnicy. Po pół godzinie wyszłam z gabinetu. Do otwarcia został ponad kwadrans. W kuchni moje kuchareczki już wyprawiały czary przy garnkach, a dziewczyny chowały zastawę do szafek.
-Gdzie jest Louis ? - zapytałam widząc jego nieobecność.
-Na sali. - odpowiedziała Kate, a ja wyszłam szukać naszego menagera.
-Możesz na chwilę do kuchni ? - zapytałam go siedzącego w papierach przy stoliku.
-Pewnie. - położył je wszystkie na blat i poszedł moim śladem do pomieszczenia.
-Chcę was tylko uspokoić i przeprosić za ten artykuł. - powiedziałam, gdy wszyscy byliśmy już w kuchni. - Muszę uporządkować pewne sprawy w moim życiu i kogoś nieźle opieprzyć. Obiecuję, że już nic takiego się już nie wydarzy i jeszcze raz was wszystkich przepraszam.
-Nic nie szkodzi, ale mam nadzieję, że to nic poważnego. - Louis spojrzał na mnie.
-Mam nadzieję, że nie. Moje osobiste sprawy wdarły się na tło kawiarni, a to nigdy nie powinno się wydarzyć. Rozwiąże to jakoś.
   Później otworzyliśmy kawiarnię i zaczęliśmy pracę. Napływ gości się zmniejszył, ale mam nadzieję, że to nie przez artykuł. Tego dnia było wielu turystów, którzy pragną sensacji. Louis mówił mi nawet, że jacyś dziennikarze chciali ze mną rozmawiać, ale powiedział, że jestem zajęta. Taka sława mnie nie cieszyła, a wręcz nękała. Pod samo zamknięcie odwiedziło kawiarnie pewne wesołe towarzystwo.
-Nim nas wyrzucisz z lokalu to chcemy ci powiedzieć, że Młody miał zaćmę, dostał w pysk za swoje, a my nie chcemy wojny między sobą. - Parker podniósł ręce w geście poddania.
-W takim razie gdzie go wcięło ? - zamknęłam za nimi lokal nie chcąc dodatkowej widowni zostawiając klucze w zamku.
-Ciągle analizuję zaistniałą sprawą, bo sam pewnie nie wie co ma zrobić. - mulat spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Szkoda, że dopiero teraz myśli nad tym, że spieprzył mi początek. - założyłam ręce na piersi, ich obecność nawet mną nie wstrząsnęła, byli bo byli i tyle, dziwne.
-Oooj każdy popełnia błędy. Możesz być na niego wściekła i my oczywiście to rozumiemy, ale na nas się nie gniewaj, co ? - Jay szturchnął mnie łokciem.
-Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. - minęłam ich i usiadłam do mojego stolika, zaczęłam segregować papiery do koszulek.
-Może ci pomóc ? - z pomocą przylazł Max.
-Nie trzeba. Jeszcze mi pomieszasz kartki.
-Am ?
-Co Tom.
-Jakaś taka dziwna jesteś. Traktujesz nas jak powietrze.
-Wcale nie. - spojrzałam na niego. - Nie jesteście mi potrzebni do przeżycia. - automatycznie włączył mi się włącznik pyskówek.
-Oke. Czyli zaczynamy od początku. - Max usiadł na krześle.
-Nie Max ! - spojrzałam na niego i podparłam się rękami o stół. - Nie zaczynamy od początku ! Wasz przyjaciel właśnie przyczynił się do tego, że mam teraz jednoznacznie mówiąc przesrane. Wybaczcie, ale nie jestem przyzwyczajona do uporczywych dziennikarzy. - obdarzyłam każdego z nich moim wzrokiem. - Dajcie mi czas. Muszę to wszystko ogarnąć. Mam teraz mętlik w głowie. Najlepiej będzie jak już pójdziecie. Przekręćcie klucz raz w prawo i do widzenia. - zabrałam wszystkie koszulki z dokumentami i weszłam na kuchnię, a następnie do gabinety odnieść papiery.
   Louis już się zmył do domu, bo obiecał dziewczynie, że pójdą do kina, więc pozwoliłam mu wcześniej wyjść. Teraz sama musiałam zająć się tą całą papierkową robotą, która wcale nie malała z dnia na dzień. Po kwadransie ostatnia kucharka powiedziała, że wychodzi, a ja zostałam sama w tonie papierów.
-Amelia ! - podskoczyłam na krześle. - Dlaczego kawiarnia jest otwarta ?
-Miałam gości, ale po ich wyjściu zapomniałam o drzwiach. Tak wiem, jestem nieodpowiedzialna, ale dzisiaj tyle się wydarzyło, że mam sieczkę w głowię.
-Czytałem właśnie. O co tu chodzi ?
-Paul, żebym ja sama wiedziała. Myślałam, że wszystko idzie zgodnie z moim zamysłem. Otworzę kawiarnię i będę miała szczęśliwe życie, a tu już po pierwszym dniu takie świństwo w gazecie. Oby ludzie o tym szybko zapomnieli.
-Ale czy faktycznie ktoś ci groził ? - usiadł naprzeciwko.
-Pomówienia. - nie miałam ochoty o tym gadać.
-Obyś szybko uporała się z tymi sprawami, bo takie rzeczy nie wpływają dobrze na imię "Hope".
-Tak, wiem. Właśnie jestem w trakcie ogarniania tego wszystkiego.
-Znowu papierki ? - zmienił temat i uśmiechnął się.
-Tak. Mam nadzieję, że po północy się z nimi uporam.
-Aż tak ?
-No. Louis wynalazł na rynku jakąś świeżą firmę dostawczą i wynegocjował z nimi bardzo dobre warunki, więc łapię szczęście za nogi.
-Czyli ci przeszkadzam ?
-No tak troszkę.
-To ja pójdę, ale ty może zamknij już kawiarnię, co ?
-Racja. - poszłam za nim i zamknęłam lokal na wszystkie spusty, wróciłam zapleczem i ponownie zasiadłam w papierach.
   Co do moich przewidywań miałam rację, bo wyszłam parę minut po jedenastej. Teraz to było zimno, rano to była przyjemna bryza. W dosłownie minutę dobiegłam do domu i zamknęłam się w łazience w moim prywatnym spa, którym była pachnącą i kolorowa kąpiel w pełnej ciepłej wody wannie. Przed północą już smacznie spałam pod kołderką.



No siema ! Co by tu napisać ? Nie wiem, ocenę zostawiam najlepszym krytyką na świecie, tu: moi zajebiści czytelnicy. Kocham was ! ♥
Co wy na to, żeby poniedziałki i czwartki ( w nagłych przypadkach piątki ) były waszymi dniami, kiedy będę dodawać rozdziały ??
Pa :*

5 komentarzy:

  1. No ja mam nadzieję, że wkońcu się ustabilizujemy ^^
    Am się wydaje taka nadmiernie spokojna... Czy to cisza przed burzą? Kiedy pojawi się jakąś grubsza akcja z The Wanted albo pogadanka z Max'em? :3 Chyba wybiegam daleko w Twoje plan :p ale nie mogę inaczej bo ciągle mi mało! Czytałam, czytałam i czekam na rozdziały!
    Więc do poniedziałeku!
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Nathan namieszał... I nie ma się co dziwić, że głupio mu było przyjść z resztą do Amelii ;p
    Swoją drogą, jak dobrze, że oni w tej sprawie trzymają jej stronę, a nie odwrócili się od niej.
    I rozumiem też Amelię, że najpierw musi sobie sama poukładać wszystko w głowie zanim z nimi będzie normalnie rozmawiać. W końcu ich kumpel chciał jej zepsuć reputację... Mam nadzieję, że nikt nie będzie pamiętał o tym artykule i kawiarnia będzie miała masę gości jak pierwszego dnia :)
    Jestem jak najbardziej za żebyś dodawała rozdziały w poniedziałki i czwartki :D
    Dlatego czekam ma kolejny i do poniedziałku :) :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj cos czuje ze bedzie sie niebawem dzialo... zaczyna sie wojna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. poniedzialki i czwartki moga byc :p
    Fajny rozdzial! :)
    Jestem ciekawa co Am dalej zrpbi, co bedzie z chlipakami z TW w jej zyciu ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. o jaaaaa... Bejbe TEN ROZDZIAL JEST GE-NIAL-NY !!!
    nie wiem czy to za sprawa tego ze zaczelam się niezle utozsamiac z glowna bohaterka (charakter) czy o to ze podoba mi się jak opisujesz jej biznes, ale po po prostu NIE MOGLAM SIE ODERWAC I ZALUJE ZE JUZ SKONCZYLAM CZYTAC.
    serio.
    nawet nie wiem co napisac, bo trochę mnie przytkało. wszystko jest idealne <3.
    a wejście Toma mnie rozwalilo xD Toooom - Łotrze Tyyyy ;p !!

    nie wiem. nie wiem co mogę sensownego napisac.
    może tylko to ze wykorzystuj wene bo masz ja teraz od groma i tworz kolejne rozdzialy bo ja z ogromna przyjemnoscia bd je czytala :*

    Love <3

    OdpowiedzUsuń