piątek, 22 listopada 2013

Section 39.

   Budzik obudził mnie punkt 7, więc grzecznie, ale niechętnie wstałam i udałam się do łazienki, po 20 minutach stałam już przed szafą i przeglądałam swoje ciuszki. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do kompromisu ze sobą i wybrałam stylizację na dzisiaj.


   Spakowałam do torebki portfel i inne potrzebne do przetrwania tego dnia rzeczy i wyszłam do kuchni na pożywne śniadanko. Za oknem była niezła mgła, a ja dla kontrastu piłam właśnie czarną kawę w wolnej dłoni miałam podpalonego już papierosa. Powoli budząc się z pomocą mojej dwójki najwierniejszych przyjaciół zdecydowałam się na co mam ochotę. Wyjęłam potrzebne produkty do zrobienia kanapek i po chwili je zajadałam. Jeszcze przed ósmą zaczęłam się ubierać. Najpierw buty, następnie marynarka, na to płaszcz i szalik. Przejrzałam się w lustrze i widząc, że jest nawet okey wyszłam z mieszkania. Już na klatce dostałam w twarz zimnym powietrzem. Takie przymrozki w Londynie ? Chyba rzadkość. Szybko przydreptałam do kawiarni i weszłam do środka. Byłam pierwsza. Odwiesiłam płaszcz i komin, weszłam na kuchnię i spisałam listę zakupów, którą przyczepiłam na naszą korkową tablicę. Nałożyłam sobie jeszcze kawałek szarlotki i jeszcze szybciej ją wszamałam. Poziom cukry skoczył, więc jest już jakaś wizja przetrwania tego dnia. Zamknęłam się w gabinecie i sprawdziłam pocztę. Znowu rachunki. Wydrukowałam faktury i odłożyłam na rzadko odwiedzaną kupkę, jaką były wszystkie rachunki. Po kwadransie usłyszałam jakieś odgłosy życia na zapleczu, więc wyszłam do moich pracowników. Kucharki już coś pichciły w kuchni.
-Witam. - uśmiechnęłam się do niech.
-Cześć Am. - Gosia odwzajemniła gest.
-Odpowiedział ktoś na ogłoszenie ? - tym razem Krysia.
-Niestety nie.
-Oby ktoś szybko się zjawił, bo do świąt już coraz mniej czasu.
-Czyli na święta Sophie już nie zobaczymy ?
-Mówiła, że wtedy już jej tu nie będzie.
-Szkoda, że się wyprowadza, ale jej nie zatrzymam. Jak nie trzeba pomóc to pójdę na salę. - dostałam pozytywną odpowiedź i już po chwili ustawiałam krzesła.
   Zaczęłam znosić ciasto za ladę, otworzyłam kawiarnię i zaczęło się. Uśmiech na twarz i obsługa gości. Louis pojechał po zakupy, a wrócił dopiero po trzech godzinach. Mgła była tak gęsta, że zrobiły się korki, a jazda nie była zbyt bezpieczna. Po porze obiadowej otrzymałam telefon, jednak los się do nas uśmiecha, bo właśnie umówiłam się na rozmowę kwalifikacyjną. Oby ta osoba okazała się rzetelna i odpowiednia, bo naprawdę sytuacja robi się spięta. Sophie cały dzień mnie dzisiaj unikała, a to raczej dobrze nie wróży. Miałam ochotę wyjść dzisiaj wcześniej z pracy, więc godzinę przed zamknięciem zajęłam się papierami i wszyscy wyszli 10 minut po zamknięciu. Mgła już nie była tak gęsta, ale jednak widoczność była tylko na około 5 metrów, dalej widziało się tylko zarysy rzeczy przed sobą. Powolutku, żeby nie zrobić sobie krzywdy szłam przed siebie. Ruch był mały, więc zdziwiłam się, że z naprzeciwka ktoś szedł. Jakaś ciemna sylwetka, zgarbiona, najprawdopodobniej mężczyzna. Szedł szybkim krokiem, ja wolnym, wzrok miał wbity w chodnik, więc inaczej być nie mogło, wpadł na mnie. Ledwo złapałam równowagę, spojrzałam w jego kierunku.
-Patrz jak idziesz. - odezwałam się wściekle, a ten dopiero na mnie spojrzał.
   Miał rozszerzone źrenice i błąkający wzrok. Musiał być pod wpływem.
-Koleś, bo kiedyś przedawkujesz. - nie wiem dlaczego to powiedziałam, ale jakoś czułam taką potrzebę, tajemnicza postać się przybliżyła, a to co rozpoznałam w rysach twarzy mnie zmroziło.
-Wszędzie cię szukałem, suko. - popchnął mnie na ścianę. - I w końcu znalazłem, a teraz mogę cię zabić. - zza siebie wyjął scyzoryk i go otworzył.
-Tomek, to nie ty. - patrzyłam na niego i na scyzoryk w jego dłoni, który był coraz bliżej mnie. - Odłóż ten nóż.
-Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Tyle kilometrów za Tobą goniłem, tyle czasu zmarnowałem, tyle pieniędzy poszło na to, żeby cię znaleźć i zabić. Ale to wszystko jest bezcenne w tej chwili. W chwili, w której czuję twój przyśpieszony oddech i szalone bicie serca. Nareszcie się mnie boisz, w końcu jest tak jak być powinno. Byliśmy sobie przeznaczeni. Ty należałaś do mnie, a ja do ciebie. - w jego oczach zobaczyłam żal, smutek i łzy. - A ty to spieprzyłaś ! - teraz tylko gniew i agresje. - Bo miałaś te swoje głupie marzenia o podróży do tej dziury. Londynu ci się zachciało. To teraz masz ! Urodziłaś się w Polsce, a umrzesz tutaj. Czy to nie jest wymarzony koniec ? Zawsze pragnęłaś tu żyć, pożyłaś, teraz daj szansę innym.
-To nie tak jak mówisz.
-Nie waż się podważać moich słów. Nie przed swoją śmiercią. - znowu zaczął podnosić scyzoryk. - Zostawiłaś mnie samego w tym gównie. Przez ciebie szuka mnie policja. Wiesz jak ciężko jest żyć z nimi na karku ? Ciągle coś węszą, wymyślają i zawsze mnie znajdują, a ja zawsze wtedy uciekam i szukam schronienia. Kiedyś miałem wszystko. Miałem hajs, mieszkanie, laski, przyjaciół, ciebie. A teraz mam tylko siebie. Widzisz co zrobiłaś ?! - mocno popchnął mnie na ścianę co nie było przyjemnym doznaniem. - To wszystko przez ciebie ! - krzyknął mi prosto w twarz i podniósł scyzoryk.
-Tomek, nie myślisz racjonalnie. Popełniasz wielki błąd, którego będziesz żałował. Nie możesz tego zrobić. - poczułam zimno metalu na policzku.
-Tak bardzo kochałem tę twarz. Skoczyłbym za nią w ogień, ale to już nie ta sama twarz co kiedyś. Mam przed sobą jakieś ścierwo, a nie człowieka. - poczułam, że przejechał tępą stroną scyzoryka po moim policzku.
-Nie rób tego. - łzy zaczęły lecieć. 
-Właśnie tym teraz jesteś. Niczym ! - krzyknął. - Dlatego muszę cię zabić, skarbie. 
   Pocałował mnie w czoło i wbił ostrze w brzuch, mimo tych warstw materiału jakie na sobie miałam czułam gorącą krew, która teraz nasiąkała w ubrania, wydał z siebie cichy, pełny bólu krzyk. To go chyba jeszcze bardziej sprowokowało i wbił ostrze jeszcze dalej.
-Muszę pozbyć się tej dobroci z ciebie. Kochanie przepraszam. - z jego oczu też zaczęły spływać łzy, nogi miałam jak z waty. 
-Zostaw ją ! - usłyszałam za sobą znajomy głos. - Słyszysz ! Zostaw ją.
   Tomek odwrócił się do źródła dźwięku tym samym wyciągając z mojego brzucha nóż. Szybko złapałam się za brzuch, by jakoś zatamować krwawienie.
-Nathan on ma nóż. - na tyle głośno jak mogłam uprzedziłam chłopaka o zagrożeniu i zjechałam po ścianie na zimny i brudny chodnik.
-Co ty jej zrobiłeś, sukinkocie ?! - Nathan najwidoczniej zobaczył krew na na nożu.
-Ty możesz być następny. Kolejny dobry człowiek. Dlaczego wy wszyscy jesteście tacy sami ? Trzeba wam pomóc ? Nie rozumiesz ? Takie istoty jak wy nie mogą żyć na ziemi, zabieracie nam tlen i pożywienie. - jego angielski był bardzo zły, ale można było zrozumieć sens jego wypowiedzi.
-Tomek zostaw go. - powiedziałam po polsku. - Nathan uciekaj. - tu zwróciłam się już po angielsku.
-Nie zostawię cię samej. - spojrzał na mnie.
-Jakie to romantyczne. Umrzecie razem, a jednak osobno. - zaśmiał się gardłowo i rzucił na Nathana.
   Ostrze zakrwawionego noża świeciło w świetle pobliskich latarni. Raz je widziałam, a raz traciłam z oczu. Odgłosy bójki były coraz groźniejsze.
-Tomek zostaw go ! - krzyknęłam do niego przez łzy, nie mogłam zrobić nic więcej, robiło mi się coraz zimniej, a gorąca krew nadal brudziła mi ubranie.
   Po dłuższym czasie Nathanowi udało się wyjść na prowadzenie i teraz on okładał go od góry, lecz zapomniał o tym, że Tomek ma nóż. Widziałam, że ten już zamierza go użyć, więc uprzedziłam Brytyjczyka o niebezpieczeństwie. Nathan wytrącił mu go z rąk, a ten poleciał w stronę ulicy. Gdy już myślałam, że Tomek słabnie, ten nagle nabrał siły i z impetem uderzył Nathan. Ten wylądował na chodniku, próbował wstać, ale nawet nie mógł podeprzeć się na łokciach. Tomek złapał go od góry za kurtkę i rzucił na pobliską latarnie. Usłyszałam dźwięk łamanej kości. Gdy Nathan bezwładnie upadł na chodnik Tomek zaczął go kopać. A ten z każdym moim krzykiem z błaganiem, żeby przestał, nabierał jeszcze większej siły. Zauważyłam, że Nathan się nie broni i zaczęłam podejrzewać, że stało się najgorsze, gdy w tle usłyszałam policyjne syreny, który stawały się coraz głośniejsze. Tomek zamarł w bezruchu.
-Gliny ! Zawsze te psy na mojej drodze to naprawiania świata ! - odwrócił się w moją stronę, jego twarz była cała w krwi, widziałam już światła za zakrętem, jeszcze chwila. - Nie mogę dokończyć jednej rzeczy, bo oni się pojawiają. - jeszcze chwilka i policjanci wyskoczą z samochodu. - Jeszcze się zobaczymy. - rzucił w moją stronę i zaczął uciekać, w chwili w której pierwszy policjant wysiadł z auta.
   Usłyszałam świst kuli i wrzawę. Powieki mi się zamykały, ale musiałam sprawdzić co u Nath'a. Musiałam do niego pójść. W tle znowu usłyszałam syrenę, najwidoczniej pogotowie już jechało.
-Proszę nie wstawać. - ktoś mnie przytrzymał uniemożliwiając mi wstanie.
-Ale Nathan. - wychrypiałam.
-Już się nim ktoś zajął. Znała Pani tego kto was zranił ? - to był damski głos.
-Tak, bardzo dobrze i tego żałuje. - później pamiętam, że ktoś ułożył mnie na noszach i wiózł w stronę karetki, nikt nie chciał powiedzieć mi nic na temat Nathana, ani do nie niego podejść, mówili tylko, że rana jest niebezpieczna i trzeba szybko operować, a ja tylko chciałam wiedzieć, czy u Nath'a wszystko w porządku.
   Później raz widziałam ratowników, którzy uporczywie próbowali coś ze mną robić w karetce, później ciemność i moment, gdy wynosili mnie z karetki, następnie biały sufit i świetlówki, a ostatnia rzecz jaką pamiętam była kobieta z niebieską maską na buzi, która przyłożyła mi do ust jakiś przedmiot, który spowodował pustkę.


Ale ja zła jestem :)

7 komentarzy:

  1. OMG!!!!
    COś ty z nimi zrobiła? Dlaczego?
    I co dalej?
    Pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz.... baaaaaaaaaaaaaardzo szybko kontynuację, nawet i jeszcze dzisiaj możesz dodać kolejny... wcale się nie obrażę, ale powiedz mi szybko co z nimi ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział:)
    ale dlaczego tak się stało? musiałaś im coś zrobić? ale szczerze powiem że Nathan zachował się jak bohater i chociaż to jest złe co się stało to myślę że dzięki tej akcji zbliżą się do siebie bardziej:D
    oby tego idiotę złapała policja i żeby poszedł do więzienia na bardzo bardzo długo;p
    weny dużo życzę pisz szybko next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze jestes zlaaa ? no ziomeeek ostatnio dodajac u mnie komenciorka bylas zla i jeszcze Cie trzymaaaa ? hmmm niedobrze :( ! jako przyszla pani psycholog musze zadac to pytanie - chcesz o tym porozmawiac ? xd jak cos, masz do mnie namiar i wiesz gdzie mnie szukac Mycho ;) :*

    a co do rozdzialu ...
    wow
    wow
    wow
    i bynajmniej nie mam na mysli tego durnowatego "pieseła" z neta czy jak mu tam ^^.
    po prostu jedno wielkie WOW>
    ta akcja...az mnie przymrozilo. to bylo takie..realistycznie straszne !! Boooonyyy jak ja tego Tomka nie dzierżę .. ^^ no gnojek jeden - nogi z dupy bym mu powyrywala ^^.

    i Nathan hero <3 taki brave <3 ale i jemu sie oberwalo. i to az mocniutko :C !
    i Am ranna, kuwa kuwa KUWA co tu bedzie ?
    jestem NIEZMIERNIE CIEKAWA I GLODNA TEGO CO BEDZIE DALEJ.
    takze nie kaz nam dlugo czekac i dodawaj nexta Ziomek ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahahahahaha kocham cie <3
    uwielbiam dramy i wogole rozne zle rzeczy awww :D nie no swietny rozdzial! Aha i niech tylko Am i Nath przezyja! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze, Kochana!! :*
    Nawet sobie nie wyobrażasz z jak bardzo zapartym tchem czytałam ten rozdział! :o
    Gdyby był rekord czytania rozdziałów, to na pewno bym go wygrała, bo dosłownie go pochłonęłam!
    Tyle się działo, słowo po słowie, akcja po akcji, że jaaaaa!
    W szoku jestem! Jakim cudem ten dupek znalazł się AKURAT tam?!
    Jeszcze te jego słowa skierowane do Amelii...
    I Nathan, który chciał jej pomóc i sam na tym ucierpiał... Nathan HERO ! :DDD
    Kololowa! Czekam na kolejny! Siedzę jak na szpilkach i nie mogę się doczekać, co z Am, co z Nathanem!
    Ten rozdział jest przegenialny! Jesteś niesamowicie dobra w pisaniu takich akcji ;D ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jołki połki :o
    Jakąś krwawa walka na ekranie :o
    To Ci dopiero niespodzianka! Takiego czegoś nie miałaś nigdy! Ja się zastanawiam skąd Ty inspiracje bierzesz? :D Żeby tak brutalnie pisać! Naprawdę zaskoczyłaś mnie taką koncepcją. Pochłaniałam każda linijke jak tylko mogłam. Wyssałam z nich tylke ile się dało. A kiedy zabrakło, odświeżyłam z nadzieją na więcej. Jednak nadzieją matką głupich i muszę czekać do poniedziałku na kontynuację.
    Nie myślałam, że to Nath przyjdzie z odsieczą, byłam pewna, że to bedzie Max. Ale ja wiem, że w Nathanie drzemie nieokiełznana siła i ogranma waleczność.
    Mam nadzieję, że oboje szybko wrócą do zdrowia,
    Kolejny MEGAŚNY rozdział i tylko czekam na gorącego nexta! ;*
    Weny <3
    xx

    OdpowiedzUsuń
  7. czyste zuooo z cb :P ale i tak cię uwielbiam więc pisz dalej :P czekam na nexta :P tylko proszę szybciutko nooo :D

    OdpowiedzUsuń