poniedziałek, 18 listopada 2013

Section 38.

-Dziękuje za dobrą radę. - Jay sączył gorącą czekoladę przy ladzie, za którą stałam.
-Nawet nie pamiętam co ci wtedy powiedziałam, ale nie ma za co.
-Nagrałaś mi filmik. 
-To jednak umiem racjonalnie myśleć po pijaku. - wycierałam właśnie kufle.
-A jak tam biznes ?
-Nawet dobrze. Lepiej niż ostatnio. Właśnie jesteśmy w trakcie podpisywania umowy o reklamę, więc jest dobrze. Chyba stracę za niedługo pracownika, ale myślę, że z tym też pójdzie łatwo.
-Dlaczego stracisz ?
-Dziewczyna się przeprowadza i nie będzie mogła już tu pracować. A wy macie wolne czy jak, że siedzisz tu od rana ?
-A co mam siedzieć w pustym mieszkaniu ?
-A co z Twoim bratem ?
-Razem z narzeczoną wyjechali sobie w ciepłe kraje.
-Tak przed świętami ?
-No. Nie dopytywałem.
-Na święta wracasz do rodziców ?
-Tak, ty też powinnaś.
-Może uda mi się wpaść na dwa dni.
-I takie podejście to rozumiem. - uśmiechnął się.
-Oho. Przyszła twoja obstawa. - zaśmiałam się na widok wchodzącego Toma, Max'a ... i Nathana ? - A ten co tu robi ? 
-Mówiłaś coś ? - zapytał Jay.
-Nie, nie. Nic. - dobrze, że tego nie usłyszał.
-No siema Pani właściciel. - Max jak zwykle z zacieszem na twarzy.
-A Tobie co tak mordka się cieszy ? Nie myśl sobie, że dostaniesz szarlotkę na koszt firmy. Kryzys jest.
-W takim razie zapłacę.
-No patrz, a ja byłam przekonana, że ty taki biedny jesteś. - rzuciłam. - A wy co chcecie ?
-Ja poproszę jeszcze jedną czekoladę.
-To twoja czwarta Jay.
-Co poradzę, że jest taka dobra ?
-A ja bym chciał to co ostatnio. - Tom się uśmiechnął z ognikiem w oczach.
-Jak się kontrola o tym dowie to wylecę na bruk.
-Będę siedział cicho jak myszka pod miotłą. - zaśmiał się dźwięcznie.
-Ja poproszę herbatę. - Nathan usiadł na stołku.
-Już się robi. - powiedziałam i poszłam na kuchnię przekazując dziewczynom zamówienie, by po chwili chłopcy mogli cieszyć swoje kubki smakowe, a Parker dodatkowo upijał się herbatą z burbonem. 
-U ciebie zawsze tak szybko dostajemy swoje zamówienia. - Tom się szeroko uśmiechnął.
-Macie specjalne względy. - puściłam mu oczko. - A gdzie Seev ?
-W Dublinie. - Max powiedział z pełnymi ustami.
-Już ?
-No tak wyszło. - Jay spojrzał na mnie dwuznacznie.
-Czy ja o czymś nie wiem ?
-Dowiesz się. Wkrótce. - Max na mnie spojrzał.
-Okey. - powiedziałam baaardzo powoli, przez cały czas naszej rozmowy Nathan się do mnie nie odzywał, ani nawet na siebie na patrzyliśmy, no cóż, układ to układ.
-Amelia mogę cię na chwilę ? - Louis wszedł przez główne wejście z zacieszem na twarzy.
-Co wy się tak wszyscy cieszycie dzisiaj ? - zapytałam i wyszłam z nim na zaplecze.
-Mamy reklamę ! - rzucił prosto z mostu, a mnie wmurowało w podłogę.
-Co ? 
-Mamy reklamę. - powtórzył tym razem wolniej.
-Aaa ! - krzyknęłam i rzuciłam się mu w ramiona.
-Będziemy w gazetach, Internecie i nawet w telewizji. I to za dogodną ceną.
-Kocham cię Lu. - jeszcze raz go przytuliłam.
   Pogadałam jeszcze z nim na zapleczu i zadanie przekazania tych radosnych wieści reszcie załogi pozostawiłam mu, a sama wyszłam na salę.
-A co ty tak się szczerzysz ? - Jay wyjadał łyżeczką czekoladę z dna.
-Mamy reklamę. - prawie skakałam z radości.
-To gratuluję. - Tomuś spojrzał na mnie z bananem na twarzy.
-A dziękuje, dziękuje. - podparłam głowę na zgiętych rękach i głupio się szczerzyłam do ludzi na sali.
-Wyglądasz jakbyś się czegoś naćpała. - Max piał ze śmiechu.
-I tak się czuję.
-Też tak chcę. - dało się wyczuć uśmiech na twarzy Jay'a, gdy to mówił.
-Jak chcesz to mogę powiedzieć dziewczynom, żeby zrobiły ci piątą czekoladę. - powiedziałam zerkając na niego.
-Nie, nie. Nie trzeba. Znowu Max się będzie ze mnie śmiać na siłowni.
-Z tym, że jest jeden, malutki haczyk. - odezwał się Łysy. - Musisz tam najpierw ze mną pójść, a w to raczej wątpię.
-Wyrzuć mi to w twarz. Poczuj się lepiej przez wyładowanie swojej agresji na mnie. - JayBird nastroszył się jak paw, by po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem z Georgiem.
-Muszę was na chwilę przeprosić. - powiedziałam wyjmując dzwoniący telefon z kieszeni, wyszłam na zaplecze. - Cześć mamcik.
-Cześć kochanie. Dawno nie rozmawiałyśmy. Masz jakieś problemy, że się nie odzywasz ?
-A co nasz szpieg w gipsie ci nic nie mówił ? Nie odwiedzał portali plotkarskich ? - zaśmiałam się.
-Znowu się gdzieś władowałaś ze swoją osobą ?
-Nie konkretnie ja, a kawiarnia. Ale to już za mną. Louis właśnie załatwił nam reklamę, a nie odzywałam się, bo właśnie było strasznie dużo stresu z tym i zamieszania.
-Wszystko rozumiem.
-Masz przerwę w pracy ?
-Nie, dlaczego pytasz ?
-Bo do mnie dzwonisz. A wiem, że jak jesteś w pracy to nie możesz tego robić.
-W domu siedzę.
-Też chcę tak ciągle w domu siedzieć. A dużo ci jeszcze tego urlopu zostało ?
-Dopiero w przyszłym roku wrócę do pracy. - niepewnie się zaśmiała.
-O kurczę. To ile ty musiałam zrobić nadgodzin, żeby uzbierać tak pokaźną sumkę ? - zaśmiałam się.
-Zrywało się te noce. - odpowiedziała mi tym samym, a ja usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła. -Oho. Coś się dzieję. To nie przeszkadzam. Pa.
-Pa. - rozłączyłam się i poszłam sprawdzić co się stało.
-Nathan pokaż, nie bądź bohaterem. - Tom próbował wyrwać mu z jego rękę.
-Ale nic mi nie jest. - ten starannie starał się ja chować za plecami, zauważył mnie.
-Co się stało ? - zapytałam.
-Ja zapłacę za szkody. Przepraszam.
-Jakie szkody ? - zapytałam.
-Nathan zbił filiżankę i się zranił, ale nie chce pokazać. - faktycznie przed nim leżała rozbita ceramika.
-Kate ! - zawołałam dziewczynę, która właśnie przechodziła obok. - Możesz to posprzątać ? - pokiwała głową. - A ty. - pokazałam na Nathana. - Na zaplecze. Nim zabrudzisz mi całą podłogę krwią. - zobaczyłam na panelach czerwone plamki.
-Ale to nic poważnego.
-Skoro leci krew to jest to poważna sprawa. - przepuściłam go w drzwiach i zaprowadziłam do naszej łazienki, gdzie była apteczka.
-Macie tu prysznic ? - zapytał widząc kabinę.
-Była tu już za nim kupiłam lokal. - odkręciłam kran z zimną wodą i na migi pokazałam chłopakowi, żeby wsadził pod nią palec, a sama wyjęłam apteczkę z szafki obok.
-To nic.
-Masz w ranie kawałek szkła ? - przerwałam mu otwierając bandaż.
-Nie sądzę. - skrzywił się na widok odkręcanej przeze mnie wody utlenionej.
-Nie mów, że się jej boisz ? - uśmiechnęłam się na widok jego niezadowolonej miny.
-Kto lubi ból ?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - wzięłam jego palca w dłonie i delikatnie spuściłam pierwszą kroplę na zaczerwienioną ranę, chciał go wyrwać, ale byłam szybsza, przycisnęłam buteleczkę i wypłynęło więcej wody.
-Ale szczypie. - przygryzł dolną wargę.
-Przepraszam. - odwróciłam się po gazę nadal trzymając jego palec, przyłożyłam delikatnie i zaczęłam owijać palec bandażem. - Lepiej, żeby zobaczył to lekarz. - powiedziałam po zakończonej pracy.
-Udzieliłaś mi odpowiedniej pomocy. Obejdzie się bez lekarza. - czy ja właśnie zostałam obdarzona przez Nathana Jamesa Sykesa uśmiechem ?
-Lepiej będzie jak jednak to zobaczy. Chyba nie chcesz zaprzestać gry na pianinie ? - spojrzałam w jego zielone tęczówki, które się uśmiechały.
-No nie. - teraz i usta wykrzywiły się w szeroki uśmiech.
-No właśnie. - odwróciłam się i zaczęłam pakować apteczkę, którą po chwili schowałam.
-Dziękuje.
-Nie ma za co. - weszliśmy z powrotem na salę.
-Na nareszcie. Już mieliśmy dzwonić po pogotowie. - Tom zszedł z krzesła i podszedł do Młodego. - Pokaż. - wyciągnął rękę i zaczął przyglądać się opatrunkowi. - Ulala. Pierwsza klasa.
   Do lady podeszli właśnie goście, więc szybciutko ich obsłużyłam, pożegnałam i życzyłam dobrego dnia.
-Nie przesadzaj. Nic wielkiego.
-Uratowałaś mu karierę. Mogli amputować mu palca, ale ty go uratowałaś. - Tom się wypiął.
-Nie rób ze mnie jakiegoś superbohatera. - Nathan zaczął grzebać coś w swojej kurtce zawieszonej o oparcie krzesła.
-Nie wiem, czy tyle wystarczy. - wyciągnął w moją stronę banknoty.
-Proszę cię. To tylko filiżanka. Nic wielkiego. Schowaj to. - odepchnęłam jego wyciągniętą dłoń.
-To w jaki sposób mogę się odwdzięczyć ?
-Częściej się uśmiechaj w mojej obecności.
-Nie ma sprawy. - momentalnie na jego twarzy wykwitł jeszcze szerszy niż przed chwilą uśmiech.
-I to mi w zupełności wystarczy. Gdzie gracie na sylwestra ? - zaczęłam nakładać ciasta dla klientów.
-Do Madrytu. - powiedział Jay z pełną buzią, teraz z kolei jadł ciasto czekoladowe.
-A kiedy ty to zamówiłeś ? - zapytałam na ten widok.
-Jak poszliście z Nathanem na zaplecze. - faktycznie Tom też wcinał pucharek z tiramisu, a Max siedział przy piwie, tylko Nath nic nie miał, wzięłam czysty talerzy i nałożyłam na niego największy kawałek sernika z polewą czekoladową jaki był i mu podałam, ten tylko szeroko się uśmiechnął i zaczął jeść, sama też sobie nałożyłam sernik i przygotowałam kawę z automatu.
-Madryt. - wzięłam pierwszy kęs. - Fajnie.
-A ty ? Nie chciałabyś zostać w Polsce na Sylwestra ? - Max mnie obserwował od dłuższej chwili.
-Chciałabym, ale nawet nie wiem czy uda mi się wyrwać na dwa dni do rodziców na święta, a co dopiero sylwester.
-Nie możesz wtedy zamknąć kawiarni ?
-Tom, gdyby to było takie łatwe to bym się nie zamartwiała. - kolejny kęs pyszności.
-Ale co jest w tym złego ? W Sylwestra pewnie będą zamieszki, wszyscy będą pijani. Lepiej nie ryzykować.
-Przecież kawiarnia nie jest otwarta do północy tylko do 20.
-Ale lepiej nie ryzykować.
-Wiesz ile będzie samotnych tego dnia ? Przyjdą tu i być może spędzą miło czas, nie mogę tak ich zostawić.
-A ty znowu myślisz o jakiś obcych osobach zamiast o sobie. - Max przewrócił oczami.
-W przeciwieństwie do ciebie wiem co to znaczy samotność w takie dni, kiedy wszyscy bliscy się spotykając świętując. I wiem, że nie jest to miłe, a ta chwila cieszenia się i świętowania znika.
-Okey. Masz rację przepraszam. - zrobiła się nieprzyjemna cisza.
-No nic. Będziemy się zbierać. Piosenki się same na nagrają. - Tom wyjął portfel i zapłacił za cały rachunek. - Później się rozliczymy. - powiedział do towarzyszy i pocałował mnie w policzek. - Trzymaj się Młoda.
-No właśnie. - Jay mocno przytulił. - Jeszcze raz dziękuje.
-Nie ma za co. - odszeptałam, a ta dwójka już zaczęła narzucać na siebie nakrycia.
-Przepraszam. - szybki buziak od Max'a już chciał uciekać, ale go złapałam i mocno przytuliłam, po chwili oddał ten gest równie mocno.
-Nic nie szkodzi. Kocham cię wiesz ? - podparłam sobie podbródek na jego torsie i spojrzałam w jego oczy.
-Ja ciebie też gówniaro. - dostał ode mnie w bark i zaczął się śmiać.
-Bardzo dobry sernik. Dzięki. - podniósł palca Nathan - I za to też.
-Nie ma sprawy. Miłego dnia.
   I tak cała czwórka opuściła kawiarnię, a ja wpadłam w wir pracy. Równo o 21 zamykałam drzwi w mieszkaniu. Faktycznie muszę pomyśleć na temat ostatniego dnia tego roku. Mogłam zostać tu i się nudzić. Wrócić do Polski i spędzić sylwestra w domu w rodzinnym gronie lub robić za babysitter dla Nicoli, bo rodzice pewnie gdzieś się wybiorą. Tak w zasadzie i tu i tam się wynudzę, więc kwestia tego jak chcę spędzić swój pierwszy sylwester w Londynie. Nie wpadłam na żaden genialny pomysł, więc ze zmęczenia zasnęłam. Prowadzenie kawiarni jest bardzo męczące, a jutro piątek.



Hej ! Też chciałabym, żeby jutro był piąteczek :( No nic, za wszelkie błędy przepraszam,a teraz zmykam ogarniać resztę, bo niedawno wróciłam z Kościoła. Trzymajcie się i do ... piątku. Tak wiem, rozdziały miały być w czwartki, ale teraz się niestety nie wyrobię. Przepraszam <3

PS. a na tt. spamujemy #mtvstars The Wanted - bardzo ważne jest pisanie The Wanted z wielkich liter, bo innych tweetów nie naliczają :/

7 komentarzy:

  1. Czyżby topór wojenny zakopany?

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, Nath sie usmiechal do Am... to takie wow ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo :ooo
    No jestem niezle zszokowana :D
    Nath sie USMIECHNAL DO AMELII?!
    Jakis dzien dobroci? Pijany byl? Nacpany? Czy cokolwiek innego? :D
    Nieprawdopodobne, ze pokazal ludzkie oblicze przy Am i byl dla niej mily :)
    Jaaaaay Ty czekoladozerco! :D ze mu niedobrze nie bylo po takiej ilosci slodkosci, to ja sie dziwie :p
    I chlopcy maja racje, Amelka powinna spedzic jakos tego sylwestra a nie siedziec sama w domu ;)
    W koncu takie swieto raz w roku i trzeba je obejsc z kopyta! ;D
    Czekam na kolejny i do piatku, Kochana :) ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuu czyżby coś się kroiło? :D Jak to czytałam sama zachowywałam jakbym była naćpana ;D Do piątku :*

    OdpowiedzUsuń
  5. JESTĘĘĘĘĘ !!!
    wybacz mi moja niedyspozycje, ale nadrobilam !!^^

    eeee co ja paczę;> ... - pomoc dla Nathana i gówniarz nawet obdarzyl ja usmiechem no hohoho ! a ta tez serducho pokazala i opatrzyla rane, bo ciapa sie skaleczyl hueh hueh - ale ja dzisiaj jestem wredna dla Sykesa, nie ma to tamto XD !!
    i bedzie reklama <3 łiiiii fa-zu-nia !

    chlopaki sa przegenialni, a Ty moja urocza istoto rozwijasz sie z rozdzialu na rozdzial ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę spóźniona, ale daje radę!
    Świetne <3 aż chce mi się zjeść domowe ciasto!! :D ciacha jedzą ciacha :3 aaaaaaa takie słodkie, że aż trudne do wyobrażenia :3 ciekawe co Seev szykuje? Jakie tajemnice mają chłopak? :o Nath zmienił podejście do Am ^^ i biedne BabyNath zrobił sobie kuku :( haha cudownie!
    Pisz tak długo jak tylko chcesz! Poczekamy tyle ile trzeba :*
    Weny i uzbrajam się w cierpliwość! :*
    xx

    PS- Jak będziesz mieć trochę czasu to zaglądnij do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział
    Uśmiechnął się do niej :)
    Czyżby topór wojenny zakopany ?
    Oby tak :)
    Fajnie ,że wreszcie wszystko się u niej w życiu układa :)

    Zapraszam do mnie http://nathan-invented-story.blogspot.com/ tak przy okazji :P

    OdpowiedzUsuń