piątek, 31 stycznia 2014

Section 55.

   Przygotowania do wieczerzy szły całą parą. Od rana mama szykowała pyszności, których zapach rozchodził się po całym domu. Z samego rana tato z Nicolą pojechali po choinkę, a Olivier zniósł ze strychu wszystkie świąteczne ozdoby. Tylko ja obijałam się i próbowałam jakoś wrócić do poprzedniego tempa życia, ale jakoś nie za bardzo mi to wychodziło. Dzień po przyjeździe rodzice próbowali coś ze mnie wyciągnąć, ale nie chciałam o tym z nikim rozmawiać, więc musieli żyć z wiedząc, którą przekazał im policjant, a wiem, że przekazał im wszystkie istotne informacje. Tego samego dnia odwiedziłam również Johny'ego. Jego stan wcale nie był tak straszny jaki się wydawał z początku. Dzisiaj miał nawet samolot do UK. Rano zadzwonił Tom i zapytał czy ze mną wszystko w porządku. Paręnaście godzin wcześniej to samo zrobił Max i Naree. Upewniłam ich, że wszystko jest dobrze, a każde w swojej wypowiedzi dołączyło, że czekają, aż dołączę do nich na Sylwestra. Nie potwierdzałam tej wiadomości, ani nie zaprzeczałam. Nie miałam jak wrócić. Wszystkie drogi, przejazdy zniknęły, więc czy był sens tracenia pieniędzy na bilet lotniczy, żeby tylko oficjalnie zamknąć kawiarnie i podpisać odpowiednie papierki ? Nie znalazłam w tym lokalu, żadnej nadziei, a szkoda, bo to mogło się udać, gdybym odpowiednio rozłożyła zapał i siły. Wstałam z ciepłego łóżka i zerknęłam na zegar na przeciwległej ścianie. Było parę minut po 11. Nadal nie mogłam jakoś przestawić się z czasem, mimo że dzieliła nas zaledwie godzina, dziwnie się czułam. Jakoś tu spałam dłużej i się wysypiałam, więc korzystałam z tego i spałam ile wlezie.
   Leniwie się przeciągnęłam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Na górze nie było żadnej żywej duszy. Spokojnie, nie spiesząc się, bo i tak nie byłam przydzielona do żadnego zadania na dzisiaj. Nigdy nie gotowałam na Wigilię, a do dekorowania domu czy choinki nigdy nie dałam się przekonać. Zazwyczaj mówiłam czy wszystko jest równe i czy należy coś lepiej doprawić. Narzuciłam jakieś wygodne ubranie i zapinając zamek błyskawiczny w mojej bluzie zeszłam na dół.
-O Am. Może skusisz się na jajecznice ? - mama uśmiechała się.
-Nie chcę ci przeszkadzać szwędając się po kuchni.
-Ja ci zrobię.
-I tak masz dużo pracy. - włączyłam czajnik elektryczny. - Zjem jogurt. - wyjęłam mój ulubiony smak z lodówki i zabrałam łyżeczkę, wyszłam do salonu, gdzie Ol rozpakowywał dekorację.
-Siema. - przywitał się, a ja tylko jak kurczak machnęłam łokciem, bo miałam pełną buzię i zajęte ręce.
-Co tam masz ? - uklękłam przy jednym z otwartych pudełek, z którego wyjęłam największą bombkę.
-Pamiętasz ? - zapytał i przestał pracę, by na mnie spojrzeć, odłożyłam opakowanie jogurtu z łyżeczką na stolik i podniosłam zakurzoną bombkę.
-Masz jakąś ściereczkę czy coś ?
-Pewnie. - podał mi jedną, a ja wytarłam bombkę ciągle się w nią wpatrując.
-Uważaj na nią. - włożyłam ją z powrotem do pudełka, zabrałam moje śniadanie i wróciłam do kuchni zalać kubek wrzątkiem.
-Ale przygotowanie jajecznicy nie będzie dla mnie problemem.
-Mamo. Jestem już po śniadaniu. - posłodziłam napój.
-Co to za śniadanie ? Teraz już wiem czemu tak schudłaś. - spojrzała na mnie.
   Faktycznie ostatnio wszystkie ubrania są na mnie za duże, ale to przez ten cały stres i brak apetytu, który temu towarzyszył. Nie jestem na żadnej głupiej diecie, bo wcale nie uważam, że powinnam na nią przejść.
-Przytyję. Mamy święta w końcu, prawda ? - usłyszałam trzask wejściowych drzwi i radosny głosik Nicoli.
-Jesteśmy ! - krzyknął tato, a ja wyszłam na korytarz zaciekawiona ich wyborem.
   Na bogato w tym roku. Jeszcze nigdy w domu nie było tak dużej choinki. Była wysoka, ale i szeroka, za pewne, gdy zdejmie się siatkę to jej średnica ponownie mnie zaskoczy. Od razu poczułam jej zapach zaciągając się przy tym nim.
-Śliczna jest. - odezwała się mama. - Tomek skoczył byś jeszcze do sklepu ?
-Myślałem, że zaczniemy ubierać choinkę z Nicolką. - tato odwiesił kurtkę.
-Ja pójdę. - odezwałam się biorąc łyk gorącego napoju zwracając na siebie uwagę wszystkich na korytarzu.
-Nie. Lepiej zostań w domu. - powiedziała mama z tymi dużymi ze strachu oczami.
-Pójdę z Am. Mamo proszę. - błagała dziewczynka.
-I tak muszę wyjść, więc na coś się przydam. - odłożyłam kubek i zaczęłam zakładać buty. - Daj mi tylko listę tego co potrzebujesz i pieniądze.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. - odezwała się mama.
-Może to dobry pomysł. W tym czasie naszykowałbym choinkę z Ollym i Nicola przyszła by i od razu byśmy ją ubierali. - zabrał głos w rozmowie tato.
-No nie wiem.
-Ja już założyłam kurtkę, a Nicola zaraz się rozpuści w tej puchowej kurtce. - dodałam.
-No właśnie. Gorąco mi. Mamo pośpiesz się. - poparła mnie siostra.
   Po chwili mama nie chętnie weszła do kuchni, a do nas podszedł tato.
-Masz przy sobie telefon ?
-Tato. Jego już nie ma.
-Ja wiem, ale … ale czy to źle, że martwię się o moją córeczkę ? - przytulił mnie i szybko oddałam ten uścisk.
-Nie. To bardzo dobrze. - odsunęłam się. - Skoro podołałam już tak dużej ilości problemów, to zwykła wyprawa do sklepu mnie nie zaskoczy.
-Wiem, wiem. Ale jakby coś się działo to dzwoń od razu.
-Dobrze. - mama w tym czasie weszła na korytarz z kartką i swoją torebką, z której wyjęła portfel i mi go wręczyła.
-Nie będziecie miały problemu ze znalezieniu tych produktów. Same podstawowe. - wręczyła mi kartkę, a ja spojrzałam na jej zawartość.
-Mam na coś zwrócić większą uwagę ? Coś jest ci super potrzebne ?
-Nie. - mama zaczęła poprawiać mój szalik. - To tylko żeby umilić nam święta.
-W takim razie idziemy. - spojrzałam na Młodą i wyszłyśmy odprowadzone troskliwym wzrokiem rodziców.
   Na zewnątrz było nadzwyczaj zimno, więc przyśpieszyłyśmy kroku i ruszyłyśmy przed siebie. Mała całą drogę trajkotała na temat wybierania choinki to dla niej zawsze było ciekawe i emocjonujące wydarzenie, nie to co dla mnie, a ja sobie zapaliłam. Weszłyśmy do zatłoczonego supermarketu, porwałyśmy wózek i zniknęłyśmy między półkami. Na szczęście Nicola wiedziała co gdzie szukać, więc zakupy nam szybko zleciały. Wzięłam dodatkowo dużą czekoladę i litr wódki. Po półtora godziny, gdyż były długie kolejki wróciłyśmy do domu.
-Matko Boska, co tak długo ?! - dopadła nas na wejściu mama.
-Jest wigilia i są kolejki. - zdjęłam kurtkę.
-A tego nie było na liście. - mama wyjęła alkohol z reklamówki.
-Pomyślałam, że może się przydać.
-Chcesz wracać na sylwestra do Londynu ? - posmutniała, a ja nic nie odpowiedziałam. - W takim razie jedna ci nie wystarczy. - posłała mi słaby uśmiech.
-Rekwiruje to. - zabrałam z jej rąk butelkę i sięgnęłam do reklamówki. - To też. - wyjęłam czekoladę i zaniosłam wszystko do pokoju.
   Nie wiem dlaczego kupiłam wódkę. Może faktycznie gdzieś tam w podświadomości chciałabym spędzić tego sylwestra w towarzystwie moich prawdziwych przyjaciół. Najwidoczniej nie chciałam się do tego przyznać. Otworzyłam swoją szafę, w której miałam już wypakowane ubrania. Nie miałam tu żadnej sukienki na sylwestra, a tym bardziej nie miałam takiej u siebie w Londynie. Przydało by się coś kupić. Ale dlaczego ja o tym myślę ?! Przecież ja jeszcze nie wiem co zrobię na 31 grudnia. Schowałam butelkę między ubraniami.
   Zeszłam na dół. Tato z Nicolą ubierali choinkę, a Ol wieszał w salonie ozdoby. Był taki bałagan, że wolałam tam nawet nie wchodzić. W kuchni też raczej nie pomogę, więc zeszłam do piwnicy, gdzie mieliśmy pralnie i suszarnie. Podzieliłam ubrania na kolory i na pierwszy ogień poszły białe rzeczy. Nastawiłam pralkę i wyjęłam żelazko i deskę do prasowania. Wróciłam na górę i wzięłam biały obrus, skoczyłam jeszcze do sypialni rodziców, gdzie na łóżku leżał zapakowany w folię garnitur taty, który wczoraj odebrał z pralni, a obok sukienka mamy. Tę przydało się wyprasować, więc chwyciłam za nią i porwałam również śnieżnobiałą koszulę taty. Od siebie również wzięłam jakieś ubrania do przeprasowania. Nicola chciała ubrać sukienkę, ale tej nie trzeba było prasować. Olivier również miał już naszykowany garnitur, więc wzięłam koszulę i tak naszykowana zeszłam do piwnicy, gdzie zdążyło mi się już nagrzać żelazko. Włączyłam muzykę z telefonu i przy miłym akompaniamencie Bacha zajęłam się prasowaniem ubrań.
-Szukaliśmy cię. - usłyszałam za sobą głos, gdy kończyłam już moje prasowanie.
-A ja jestem tu. - uśmiechnęłam się do taty.
-Usłyszałem muzykę i od razu wiedziałem, że tu jesteś.
-No tak. Tylko ja słucham tego typu muzyki.
-Klasyka jest piękna, ale nie dla wszystkich.
-Wszyscy pewnie obstawiają, że słucham punk rocka, a tu taka niespodzianka.
-Mało osób zna twoje gusta muzyczne.
-Tylko wy. - sprostowałam.
-A twoi przyjaciele z Londynu ? - zdziwił się.
-Jakoś tak nie było okazji, żeby ich o tym poinformować.
-No spójrz. - uśmiechnął się. - Kończysz już ?
-Tak. Jeszcze tylko skończę obrus. - za mną wisiały już wyprasowane ubrania.
-To przyjdź do nas na górę.
-Trzeba po was posprzątać, prawda ?
-No dzieciaki już sprzątają górę.
-Olly sprząta ?!
-Musi. Wszyscy to wszyscy.
-Muszę to zobaczyć.
-To pośpiesz się. - roześmiał się i wszedł na schody.
   Skończyłam prasowanie obrusu, a w tym czasie skończyło się również pranie, więc rozwiesiłam je na suszarkach i nastawiłam kolejne. Zabrałam ze sobą wyprasowane rzeczy i pozanosiłam je do odpowiednich właścicieli. Po drodze zrobiłam również zdjęcia sprzątającemu Olivierowi, gdyż za często nie widziałam go w takim wydaniu. Popyskowaliśmy sobie i każde poszło w swoją stronę.
   Zeszłam na dół i zaczęłam sprzątać w salonie. Odkurzanie, mycie podłogi i takie tam podstawowe sprawy. Później przeszłam do łazienki i na korytarz. Jadalnia jako jedyna była wysprzątana wcześniej, a na stole czekała już nasza odświętna zastawa, świeca, sianko i opłatki. Czuć było atmosferę świąt.
Skoczyłam na górę i przebrałam się. Umalowałam i spięłam włosy.



   Kolację mieliśmy zjeść wspólnie, tylko nasza piątka. Gdy dziadkowie żyli zazwyczaj spotykaliśmy się w większym gronie, ale teraz było to niemożliwe. Spojrzałam na moją komodę ze zdjęciami i spojrzałam na dwójkę, trzymających się za ręce staruszków. Miesiąc po zrobieniu tego zdjęcia obydwoje umarli. Umarli razem w tym samym czasie, każde we śnie, bez bólu, płaczu i rozżalenia. Wiem, że tam gdzie teraz są, są razem, szczęśliwi i z pewnością na nas patrzą. Wyjęłam tę zdjęcie z ramki i włożyłam do koperty, którą położyłam na biurku i przykryłam jakimiś gazetami. Zajmę się tym później. Zamiast myśleć o tym co będę musiała przywieźć z Anglii do domu ja zbieram rzeczy, które chcę tam zabrać. Czułam taki mętlik w głowie, że nie wiedziałam co mam z tym zrobić.
   Zeszłam na dół, gdzie naszykowałam stół do kolacji, a po godzinie wszyscy wspólnie usiedliśmy do stołu. Podzieliliśmy się opłatkiem, złożyliśmy sobie życzenia, zjedliśmy każdej potrawy, trochę posiedzieliśmy przy stole rozmawiając, kolędując, wspominając. Około godziny 20 po wielu namowach najmłodszej poszliśmy do salonu po prezenty.
   Mała ucieszyła się z nowych zabawek. Olivier nieco zdziwił się na widok koperty pod choinką. Zaciekawiony rozejrzał się po naszych twarzach, ale nikt nie przyznał się do tego prezentu. Nie chciałam niszczyć mu tej przyjemności. Zaciekawiony otworzył ją i po chwili zamarł z bezruchu.
-Nie. Wierzę. - wydusił.
-Co to ? - zaciekawiła się mama trzymając na kolanach pudełko wielkości bombonierki.
-Zabukowany bilet lotniczy do Londynu, miejsce w trzygwiazdkowym hotelu w samym centrum i lista atrakcji jakie mnie tam czekają. Amelia ? - spojrzał na mnie. - Masz mi coś do powodzenia ?
-To wyjazd dla dwóch osób, więc musisz kogoś znaleźć.
-O. Mój. Boże. - rzucił się na mnie przytulając i podnosząc do góry. - Jak ja cię kocham. - buziak w policzek.
-To mogłeś sobie darować. - starłam jego ślinę z policzka, śmiejąc się.
-Ale kiedy ja tam pojadę ?
-Ważność tego cudeńka skończy się za trzy miesiące licząc od stycznia, może na feriach ?
-Genialna ! Po prostu genialna. Teraz z wrażenia nie usnę na pasterce.
-Z pewnością. - roześmiałam się z nim.
   Rodzicom wspólnie złożyliśmy się na tydzień wakacji w ośrodku wypoczynkowym w Zakopanym, więc Ci również byli z tego powodu zadowoleni. Ostatnio spędzali mało wspólnie czas, więc ten wyjazd im się przyda, naładują baterię i nacieszą się sobą.
   Sama zostałam obdarowana od rodzeństwa przepięknie ręcznie wykonanym, z pewnością przez nich, ale i bardzo starannie i z pewnością wymagającym dużo pracy i czasu, albumem, z którego jestem bardzo zadowolona, bo były w nim zdjęcia, które widziałam po raz pierwszy. Wszystkie były udokumentowaniem tego co się tutaj działo, gdy byłam w Londynie. Aż się ze wzruszenia popłakałam, bo zdjęć z pewnością było około setki, a album był taki piękny, że bałam się przekładać kartki z obawą, że go zniszczę. Od rodziców z kolei dostałam przepięknie wykaligrafowany napis.

„Ludzie popełniają błędy, a te, które popełnimy nie są spowodowane naszą głupotą, a pułapką życia. Wszystko ma jakieś znaczenie w życiu, a w szczególności nasze upadki. To one uczą nas czym tak naprawdę jest egzystencja.”

   Cały napis starannie wypisany czarnym atramentem, na lekko żółtawym papierze, wyglądał jak jakiś antyczny zabytek. Oprawiony w antyramie spoczywał w moich dłoniach, a ja nie mogłam oderwać od niego oczu. To było … takie prawdziwe. I wiem, że gdziekolwiek był była to zawsze to będzie częścią mnie. Zawsze ta antyrama będzie w moim pobliżu, a fakt, że wypisana w moim ojczystym języku, będzie mnie napawała dumą i rozlewała w moim sercu miłość i ciepło. Ze łzami w oczach spojrzałam na rodziców, których szybko uściskałam i wycałowałam. Doskonale mnie znali. Wiedzieli, że jestem sentymentalna, doceniam tylko własnoręcznie wykonane prezenty, jeżeli już mam jakieś przyjąć, a największym szacunkiem doceniam właśnie takie „nic nie znaczące duperele”.
   To była moja rodzina w Polsce. Mój gwóźdź, którego nie mogłam się pozbyć, ale czułam też przyciąganie z wysp, tęskniłam za nimi, za tą deszczową pogodą, za nerwami spowodowanymi kawiarnią, za moim malutkim mieszkaniu w stolicy Wielkiej Brytanii. Byłam rozerwana na dwa państwa, na dwa miejsca i nie miałam pojęcia gdzie chciałabym spędzić najbliższe miesiące mojego życia. Moja wakacyjna przygoda z UK troszkę się przeciągnęła, a teraz nie wiedziałam, gdzie należę.
   Zbieraliśmy się właśnie na pasterkę, więc miałam w zanadrzu całe dwie godziny rozmyślania, z pewnością je wykorzystam.



Hej ! Zaskoczeni wyborem muzycznym Am ? Taki tam drobiazg, który chciałam, żeby się pojawił, ale nie wiedziałam kiedy go ujawnić, więc macie teraz ;)
Ciekawe jest to, że wizja zakończenia bloga wam nie przypadła do gustu, jedyna Jayla napisała, że przeżyła by to i nie miała by do mnie żalu, no i rzecz jasna nie zabiła by mnie za to, a nie to co reszta ;P
Przepraszam za taką długą przerwę, ale spowodowana ona była szkołą, tym co teraz chłopaki odstawiają, nie będę pisać co o tym myślę, bo słabo mi się robi jak o tym myślę, a na samo wspomnienie wywiadu Max'a mam ochotę iść do kuchni po tasak ... Więc szkoła, chłopcy no i zaparcie ... w pisaniu rzecz jasna ;) zaczęłam nawet żałować, że faktycznie nie zakończyłam tego bloga, ale dostałam kopa w cztery litery i wzięłam się za siebie ^^
No i jeszcze jedna sprawa. Kiedyś się umawialiśmy, że rozdziały będą w konkretnie dni tygodnia, ale muszę Wam powiedzieć, że przy moim teraźniejszym tempie życia ( brak czasu daje o sobie znać, a ja biorę na siebie coraz to nowsze obowiązki, moja genialna logika ) nie jestem w stanie dodawać tak często rozdziałów i co najważniejsze w wyznaczone dni, więc teraz mamy kwestię tego czy będę miała czas i wenę i dopiero pojawi się rozdział. Nie zabijajcie mnie za to, chociaż i tak już dawno mnie zabiłyście ;D Posty będę dodawać spontanicznie, ale z pewnością będą. To Wam mogę obiecać. Pisanie sprawia mi radość, ten blog jest moim dzieckiem, a dziecka się nie porzuca, ewentualnie ono dojrzewa i kopie rodziców w dupę, wyprowadza się, zakłada rodzinę i takie tam, ale wy tego jeszcze nie chcecie, więc tak jeszcze nie będzie ;)
Cóż ... tak sobie patrzę na tego mojego bloga i mi się znudził. Co wy na nowy wygląd ? ^^ Jakieś propozycje co do nowego looku ? Od razu mówię, że jak już dojdzie do zmian to zrobię je sama i z pewnością nie użyję jakiś szablonów, które ktoś zrobi za mnie, bo osobiście mi się to nie podoba.
Tak wgl to chciałam się Wam pochwalić, że w poniedziałek miałam sen, w którym był Tom. Niby nic, ale to pierwszy sen z TW, który zapamiętałam, więc i go spisałam, żeby nie zapomnieć. Ale efekt końcowy był zabójczy. Czasami dziwię się skąd w mojej głowie pojawiają się takie głupie pomysły, ale dobra nie o śnie tutaj ;D
Ale się rozpisałam ... ;)
Przepraszam.
Do następnego ...
I buziaki dla wszystkich czytelników, nawet dla tych, którzy nie komentują, a co ? Niech się cieszą :P 

9 komentarzy:

  1. No nareszcie powróciłaś!
    Okropnie tęskniłam i na pewno NIE TYLKO JA!
    Wzruszające święta z rodzinką. *.*
    Genialny rozdział.
    Nie mam za bardzo czasu, aby się rozpisywać, więc życzę duużoo weny i czekam na następny.
    No i jeszcze zapraszam do mnie ;)

    http://apurehatred.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje słoneczko wróciło!
    Jupi!!!
    Faktycznie mnie zaskoczyłaś wyborem muzycznym Am. I również tym, że zamierzałaś powoli kończyć bloga. Wiem, że jest to teraz bardzo częsty pretekst bloggerek, bo sama w niego wpadłam, jednakże moja kochana starsza siostra, przedstawiła mi tę sprawę tak wyśmienicie, że teraz z tego wszystkiego dostałam jeszcze większy zapał do pisania.
    Teraz czekamy na Sylwestra ^^
    I być może na przyszły związek Nathana z Amelia :D
    Ja wiem, że oni będą razem, po tym wszystkim co przeszli, to chyba im się należy na jakieś bliższe relacje, które autorka moja kochana, szybciutko mam nadzieję, że wprowadzi w życie :P

    Pozdrawiam, przesyłam wenę i czekam na kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. fantastyczny rozdział:)
    no nie spodziewałam się że Am będzie słuchać takiego gatunku muzyki zaskoczyłaś mnie:)
    cudowne święta Am pewnie będzie je wspominać dość często:)
    no to teraz niech wraca na Sylwestra do Londynu i się pobawi trochę z resztą tacy przyjaciele to skarb:P
    no ja to i tak już długo czekam na to żeby Nathan i Amelia byli razem:) tak jak napisała Kami należy im się to po tym co przeszli i liczę że już niedługo będą razem szczęśliwi:))
    weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)

    OdpowiedzUsuń
  4. JEST! A właśnie dziś się zastanawiałam kiedy dasz tu rozdział :p
    Tak szczerze to nie poczułam w tym rozdziale świąt... Brakowało mi karpia, pierogów i dekorowania pierniczków ;) ale rozdział lekki, przyjemnie się czytało!
    Podobnie jak Am nie wiem co mnie napisać w kwestii jej sylwestra... Ale mam nadzieję, że wybierze dobrze!
    W tym opowiadaniu to chyba Amelie dałam w związek z każdym wolnym członkiem TW :D ale z niej jest twarda sztuka i nie łatwo ją rozgryść :D

    Życzę weny i daje tyle czasu ile Ci potrzeba! :*


    Jeszcze tak tylko napisze, że też już mam drugie dziecko-
    silniejsza.blogspot.com
    GORĄCO ZAPRASZAM
    Co do tego pierwszego... To sprawia duże problemy... W najbliższym czasie wyjaśnie tam sytuacje.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju jak ja sie ciesze ze powróciłas! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo jaki fajny, spokojny rozdział... :)
    Aż mi się święta i przygotowania przypomniały ;P
    Upodobania muzyczne Am - no lekki szok jest, ale musze powiedzieć, że nie aż taki bardzo ;)
    Nie wiem dlaczego, ale w jakiś sposób pasuje mi taka klasyczna muzyka do Amelii.
    Niby nie chce jechać na sylwestra, ale podświadomie jakieś myśli w głowie się rodzą, żeby jednak pojechać do reszty. I cieszy mnie to bardzo! Mam nadzieję, że się zdecyduje w pełni i przedstawisz tu nam świetną zabawę sylwestrową ! :)

    Wszyscy cierpią na brak czasu, więc ja to doskonale rozumiem i będę czekać na rozdziały od Ciebie choćbym miała paść! :)
    Jestem jak najbardziej za nowym rozdziałem i podoba mi się, że chcesz to zrobić całkowicie sama bez używania czyichś szablonów! Mam do tego taki sam stosunek jak Ty! :)
    W takim razie życzę Ci czasu na napisanie nowego rozdziału i czekam aż się pojawi! :) :**

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko, miało być *Jestem jak najbardziej za zmianą wyglądu ! :P
    Za bardzo chyba pragnę Twojego kolejnego rozdziału... ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie powiem, zaskoczyłaś mnie wyborem muzyki Am ;p
    Podoba mi się twoje opowiadanie i nadrobiłam już je całe.
    Fajnie, że nie ma już Tomka i dziewczyna w końcu ma spokój, Teraz tylko czekać, aż wszystko wróci do normy :)
    Przepraszam, że długo nie komentowałam, ale miałam trochę spraw na głowi;/
    Również zapraszam do siebie, gdzie dodałam rozdział
    fans-thewanted.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. hejjj :P jak ja tu dawno nie zaglądałam :P matkoo ,ale rozdział świetny taki sielankowy :P ale troszke smutny , w sumie nie wiem czemu, ale jakoś tak :( bo ona sie nie pogodziła z Nathanem i dlatego hahaha :P a co do wyglądu to podoba mi sie ten , ale zmiana nie zaszkodzi :P moze coś ciepłego na ta zime za oknem :P weny :P

    OdpowiedzUsuń