-Tak ! - usłyszałam jego krzyk, chyba
był w swojej sypialni, wzięłam jeszcze szybko zapięłam kolczyki
i wzięłam torebkę.
-Urosłaś. Czyżby to była zasługa
tego prysznica ? - Jay zakładał kurtkę.
-Zabawny jesteś. - też założyłam
swój płaszcz.
-Szalik. - podał mi go i wyszliśmy z
jego mieszkania. - O której masz ten lot ? - próbował właśnie
włączyć się do ruchu drogowego.
-Po 12. - zapięłam pasy.
-Dużo mi to nie mówi.
-O 12:34. - skonkretyzowałam.
-No tak trzeba było na samym początku.
- pochwalił mnie mój szofer.
-Ciepło dzisiaj.
-W samochodzie owszem. - zaśmiał się
i zatrzymał się na pasach.
-Mówię ogólnikowo. - przechodnie
zaczęli przechodzić na drugą stronę.
-Wcale nie jest ciepło. Jest zimno i
mroźno. Nie czułaś jaki mroźny wiatr wiał ?
-Jak szliśmy do samochodu to nie
poczułam takiego. - chmara ludzi zaczynała się kończyć.
-No może akurat wtedy było w miarę
spokojnie, ale jak rano szedłem po bułki to było okropnie zimno.
-Poświęcałeś się dla mnie. Ty mój
książę z bajki. - spojrzałam na niego.
-No widzisz. Ja tu z rana chodzę do
piekarni, żebyś miała ciepłe i świeże pieczywo, a ty nawet nie
raczysz zjeść śniadania.
-Nie byłam głodna.
-Ty się nie odchudzasz, prawda ?
Przejście było już puste, a zielone
światło ciągle świeciło dla pieszych, a na chodniku nadal stała
jakaś zakapturzona postać, twarz miała skierowaną w naszą
stronę, ale nie widziałam jej przez duży kaptur, w tym momencie
zawiał wiatr i zepchnął trochę kaptur tajemniczej postaci, Jay
ruszył. Wtedy zauważyłam, że ta postać wpatruje się we mnie. To
był chłopak, wyglądał jak bezdomny, wychudzony tak, że brudne
ubrania na nim wisiały, a zarost na twarzy dawno nie widział
maszynki. I dopiero po oczach poznałam kto to był.
Tomek z jadem w oczach wpatrywał się,
akurat powoli obok niego przejechaliśmy i mogłam mu się przyjrzeć.
Nie był to widok, który chciałam zobaczyć. Gdy straciłam go z
oczu spojrzałam na lusterko boczne, nadal się wpatrywał w
samochód. Patrzyłam tak na niego w lusterku dopóki nie wjechaliśmy
w boczną uliczkę i straciłam go z oczu. Serce waliło mi jak oszalałe.
Zrobiło mi się słabo.
-Halo ? Am ? Dlaczego nie odpowiadasz
na moje pytanie ?
Szybko uchyliłam okno i zaczęłam
głęboko oddychać.
-Amelia ? Co się dzieję ? - Jay
patrzył na mnie nerwowo, a potem równie szybko wracał wzrokiem na
jezdnie i tak w kółko.
ON tu był, a policja go nie złapała.
Mówili, że skoczył z mostu. Myślałam, że jednak nie żyje, ale
on bezkarnie chodził po Londynie i jeszcze się tego nie bał.
Ciekawe czy wiedział, że w Polsce jest poszukiwany listem gończym.
Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego co się stało.
Zatrzymaliśmy się, Jay wyłączył silnik.
-Amelia ? - spojrzałam na niego,
pewnie miałam oczy jak pięć złoty. - Co się stało ? -
zaniepokoił się i odpiął pasy.
-On tam był. - szepnęłam.
-Kto ? - nastała cisza, nie chciałam
wymawiać jego imienia głośno, bo się bałam, nagle drzwi obok
mnie się szybko otworzyły, pisnęłam ze strachu.
-Ej, spokojnie. Nie chciałem cię
wystraszyć. - Siva stał w drzwiach i próbował mnie uspokoić.
-Mówiłam ci, żebyś tego nie robił
? - usłyszałam głos Nareeshy, a po chwili ją zobaczyłam. - Patrz
jak ją wystraszyłeś.
Serce o mały włos nie wyskoczyło mi
z klatki piersiowej.
-Nie dobrze mi. - zaczęłam nerwowo
odpinać pasy i wyskoczyłam z auta popychają Sivę, który nadal
stał w drzwiach.
Gdy tylko wyszłam z auta na mroźne
powietrze od razu się uspokoiłam, ale mój wzrok powędrował w
kierunku, w którym jeszcze przed chwilą widziałam Tomka. Nagle z
tej uliczki wyszła ubrana na ciemno postać na dodatek w kapturze.
Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, oddychać. Nie
widziałam niczego oprócz jego. Powoli zdjął kaptur tak, że od
teraz widziałam jego twarz. Nie mogłam przestać się na niego
patrzeć nie miałam kontaktu ze środowiskiem, widziałam tylko
jego. Wydawało mi się, że mam go na wyciągniecie ręki. Po
chwili zobaczyłam, że wyjął rękę z kieszeni i sięgnął nią
do wnętrza kurtki, po chwili coś zabłyszczało w jego dłoni.
Wyjął nóż. Światło słoneczne doskonale się od niego odbijało. Serce
biło mi jak szalone zaczęło mi się kręcić w głowie, powoli
traciłam kontakt ze światem.
-Amelia ! - usłyszałam czyiś krzyk,
ktoś mnie złapał, ktoś coś krzyczał, ktoś posadził mnie na
czymś, ktoś gdzieś mnie prowadził, spojrzałam w stronę gdzie
przed chwilą stał, nikogo tam nie było.
-O mój Boże. Gdybym wiedział, że
Amelia tak zareaguje to bym nie otwierał tych cholernych drzwi.
-To nie o to chodzi Seev. - usłyszałam
Jay'a.
-To o co ? - Naree.
-Mówiła, że kogoś zobaczyła. Ale
nie dokończyła kogo.
Zamknęłam oczy, poczułam ukucie i po
chwili cały stres zaczął ze mnie uchodzić. On nadal tu jest i
nadal jest niebezpieczny, a policja nadal go nie złapała.
-Chyba zawiozę ją do domu. Nie
wpuszczę jej w takim stanie do Nathan'a. - powiedział Jay, ale sens
tych słów dotarł do mnie po dłuższej chwili.
-Nie. - powiedziałam przerywając
Nareeshy w połowie zdania, otworzyłam oczy. - Daj mi chwilę i
pójdziemy do Nath'a. - wyjęłam telefon i zadzwoniłam do
policjanta, który jeszcze niedawno dał mi swój numer i powiedział,
że mam dzwonić, gdy coś się będzie działo, odebrał po trzech
sygnałach.
-Witam Panią, Pani Amelio. -
usłyszałam jego niski głos.
-Widziałam go. - ledwo mówiłam z
tych nerwów. - Na skrzyżowaniu obok szpitala św. Tomasza.
-Gdzie teraz Pani jest ?
-W szpitalu z przyajciółmi.
-Coś Pani zrobił ?
-Nie ! - szybko zaprzeczyłam. - Stał
na przejściu dla pieszych, a my obok niego przejechaliśmy, ale jak
wysiadłam z auta to go zobaczyłam. Stał na krawędzi chodnika i
miał w ręce nóż. Ciągle się na mnie patrzył. - poczułam, że
ktoś mnie tuli.
-Już tam jadę, a Pani niech nie
wychodzi ze szpitala.
-Dobrze. - rozłączyłam się i
mocniej wtuliłam w Jay'a.
-Nic ci się tu nie stanie. -
usłyszałam, a łzy same pociekły.
30 minut później.
-Nie mówcie o tym Nathan'owi. -
wstałam z leżanki.
-Ale jak mamy mu nie powiedzieć ?
Wyłapie, że dziwnie się zachowujemy.
-Więc zachowujmy się normalnie. -
spojrzałam na Nareeshę surowym wzrokiem.
-Przed nim tego nie zataisz.
-Jeżeli mi w tym nie pomożecie i mnie
nie wsypiecie to się uda. Mogę na was liczyć ? - nasz pojedynek na
wzrok ciągle trwał.
-Okey. - poddała się w końcu.
Wyszłam z sali u boku Jay'a i
weszliśmy do windy. Przejrzałam się w lustrze. Nadal byłam blada,
ale mogłam mu się pokazać. Poprawiłam strój i uśmiechnęłam
się.
-I jak ? Wyglądam przekonywająco ? -
zapytałam nadal się uśmiechając.
-Wyglądasz. - potwierdziła mulatka i
wyszliśmy z windy.
Szłam z przodu i można było powiedzieć, że
prowadzę tę pielgrzymkę, weszłam do pustej sali.
-Gdzie jest Nath ? - zapytałam, a za
sobą usłyszałam jego śmiech.
-Tutaj jestem. - odwróciłam się.
Nath stał parę metrów za mną i się
wesoło uśmiechał. Wszyscy zszokowani patrzyliśmy na niego. Już
zapomniałam jaki miał wzrost.
-Co tak na mnie patrzycie jakbyście
ducha zobaczyli ?
-Nathan ty stoisz ? - rzuciłam się na
niego i mocno przytuliłam.
-Ostrożnie, bo mnie zgnieciesz.
-Przepraszam. - odsunęłam się
speszona.
-Jay chyba dobrze cię karmi. -
uśmiechnął się do mnie i powędrował wzrokiem do Loczka.
-Tak się składa, że akurat nie chce
jeść. - wkopał mnie mój przyjaciel, za co został zgromiony
wzrokiem.
-To prawda ? - zapytał.
-Nie słuchaj go.
Reszta towarzystwa się z nim
przywitała, zostawiliśmy kurtki w sali i poszliśmy z Nathan'em w
długą. Powiedział, że odkąd udało mu się samodzielnie chodzić
nie był w sali.
-Źle się tam czuje. Z resztą już
się należałem. - zaśmiał się.
-Max wie ? - zapytałam.
-Jeszcze nie. Ale przyjedzie później,
więc się dowie.
-A Karen ? - zapytał Jay. - Jess ?
-Pewnie, że wiedzą. Od razu do nich
zadzwoniłem, ale mama miała wyłączony telefon, więc Jess
obiecała, że jej przekaże, ale nie dzwoniła do mnie.
-Może jest zajęta.
-Pewnie masz rację. - spojrzał na
mnie, mimo obcasów Nath był jeszcze parę centymetrów wyższy, ale
tylko troszkę. - Jak to dobrze stać na nogach.
-Skoro już stoisz to z pewnością
wrócisz na święta do domu. - dodała Nareesha.
-Mam taką nadzieję, ale lekarze
zawsze jak się o to pytam mnie zbywają.
-Pewnie chcą cię zaskoczyć. -
dodałam.
-Być może.
-Kiedy masz samolot ?
-Pojutrze o 12:34.
-Szkoda, że tak szybko. A kiedy
wrócisz ?
-Po sylwestrze.
-Już się pewnie umówiłaś na
sylwester ze swoimi przyjaciółmi.
-Nie. Nikt z Was nie wspominał o
żadnym sylwestrze.
-Miałem na myśli przyjaciół z
Polski.
-Nie mam takich. - spojrzał na mnie
podejrzliwie. - No prawdę mówię. - roześmiałam się z jego
wzroku.
-A wy co planujecie ? - to pytanie
skierował do reszty towarzystwa.
-Max coś wspominał o domówce u niego
w domu w Manchesterze, ale to tylko tak rzucił i tyle było. - Siva
się odezwał.
-Jeżeli to prawda to pewnie ciebie też
zaprosi. - spojrzał na mnie.
-Poznałabyś jego mamę, tatę i
brata. Cudowni ludzie. - uśmiechnęła się Nareesha.
-Nie chcę się narzucać.
-Odebralibyśmy cię z lotniska i było
by miło. - podłapał temat Jay.
-Trzeba się dowiedzieć więcej u
Max'a. A gdzie w ogóle jest Tom ? - Nathan się zdziwił.
-Tom ? - zapytałam, całkowicie o nim
zapomniałam.
-Nie był u ciebie ? - zapytał Seev.
-Nie. Tylko Max z Jane rano.
-Myślicie, że jest z Kels ? -
zapytała Naree.
-Było by wspaniale. - uśmiechnęłam
się, ale ku mojemu niezadowoleniu Tom właśnie wyszedł z windy.
-Ty kurna chodzisz ! - uśmiechnął
się i szybko do nas podszedł, żeby przywitać się z Nathan'em.
-Właśnie o Tobie rozmawialiśmy. -
powiedział.
-A wy czemu nie mówicie, że jedziecie
do Nath'a. Zabrałbym się z Wami. - poskarżył się.
-My też spotkaliśmy się pod
szpitalem. - odezwała się Nareesha.
Poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam
telefon, dzwonił ten policjant, spojrzałam na Jay'a.
-Przepraszam na chwilę. - powiedziałam
i odeszłam kawałek dalej, usłyszałam, że Jay również szedł za
mną. - Słucham ?
-Jesteśmy na tym skrzyżowaniu, zaraz
do szpitala ktoś po Panią przyjdzie i proszę z nim wrócić do
domu.
-Ale ja jestem u przyjaciela w
odwiedzinach. Nie chcę żeby się dowiedział o tym incydencie, a
jak zobaczy policjanta to zacznie się martwić.
-Spokojnie nie będzie miał munduru.
-Chciałabym jeszcze spędzić trochę
czasu z moim przyjacielem. Właśnie dzisiaj stanął na nogi nie
chcę teraz wracać, skoro ledwo tu przyjechałam.
-W takim razie może Pani jeszcze tam
posiedzieć, ale naprawdę nie długo.
-Nie dało by rady tego przedłużyć ?
-Niestety, ale teraz musi być Pani
bezpieczna.
-A mój przyjaciel ? - przerwałam mu.
-Do niego też wyślemy policjantów.
-Zacznie coś podejrzewać.
-Woli Pani, żeby został bez ochrony ?
- powiedział surowym głosem, czym mnie zaskoczył.
-Nie.
-Więc proszę dostosować się do
zasad i tak je dla Pani bardzo naciągamy.
-Czy to wszystko ?
-Proszę być ostrożnym. To szybko się
nie skończy. - i się rozłączył.
-To mnie pocieszył. - schowałam
telefon i spojrzałam na Jay'a.
-Co się dzieję ?
-Zaraz ktoś po mnie przyjdzie i muszę
jechać do domu.
-Pojadę z Tobą.
-A Nathan ? - spojrzałam w jego
stronę, śmiał się.
-Jest Siva z Nareeshą i Tom.
-Dlaczego ten dupek pojawił się
akurat teraz, gdy Nathan chodzi ?
-Nie wiem. - z windy wyszedł dosyć
duży facet, gdy mnie zauważył ruszył w moim kierunku.
-Dzień dobry. Nazywam się Stephen
Grey. - wyciągnął swoją potężną dłoń, przywitałam się z
nim.
-Dzień dobry, ale ja przyjechałam tu
z moim przyjacielem.
-W takim wypadku będę państwa
asystował.
-Mogę chociaż pożegnać się
przyjacielem ?
-Proszę.
-Ale mógłby Pan się usnąć ? Nie
chcę, żeby zaczął się martwić.
-Dobrze. - powiedział po dłuższej
chwili zastanowienia i odszedł.
-Kto dzwonił ? - zapytał Nath.
-Mama. Wiesz chce się dowiedzieć
kiedy będę i muszę wracać do domu i do niej zadzwonić na skype.
Jak zacznie zadawać pytania do z godzinę zejdzie. - kłamstwo samo wyszło z moich ust.
-Szkoda, że musisz już jechać skoro
dopiero przyjechałaś. - posmutniał.
-Mi też szkoda, ale gdzieś wychodzi
za godzinę i nie będzie je w domu, więc sam rozumiesz.
-Pewnie. - spuścił wzrok.
-Przepraszam. - i odeszłam, bo zaraz
zaczęłabym płakać, tak go uraziłam.
-Już jest Pani gotowa ? - do widny
wszedł policjant, a za nim Jay.
-Nie, ale przecież i tak mocno
nagięłam zasady. - zacytowałam jego przełożonego, a winda
ruszyła, Jay chciał mnie objąć, ale strąciłam jego rękę.
-Będę jechał za Państwem, a blok
będzie zawsze ktoś obserwował z samochodu. Jeżeli chodzi o lot do
Polski to najprawdopodobniej pojadę z Panią i zostanie Pani
przekazano polskim służbom.
-Świetnie.
Drzwi się otworzyły i wysiedliśmy z
windy. Policja nie zlekceważyła mojego telefonu, gdzie się
spojrzało tam widziało się czarne mundury. Wsiedliśmy z Jay'em do
jego samochodu i poczekaliśmy aż policjant wsiadł do swojego auta,
zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy, a za nami nasz ogon.
Było mi tak cholernie źle z tym, że
musiałam zostawić Nath'a w tym szpitalu. Jechaliśmy wolno, a ja
wpatrywałam się w miejsce, w którym go zobaczyłam, teraz nie było
go tam. Przypomniałam sobie jak mnie sparaliżowało na jego widok.
To było okropne. Szybko zmieniłam kierunek mojego wzroku i w ciszy
dotarliśmy do mieszkania. Najpierw wyszedł policjant, dopiero my.
Pod jego eskortą weszliśmy na klatkę, później do mieszkania, gdy
po 10 minutach wyszedł rzuciłam tylko do Jay'a, który chciał mi
coś powiedzieć.
-Nie przeszkadzaj mi.
I zamknęłam się u siebie w pokoju,
rzuciłam na łóżko tak jak stałam i zaczęłam płakać.
Hej ! Po południu miałam trudności w napisaniu rozdziału i stwierdziłam, że jednak dzisiaj nic nie dodam, ale jak teraz usiadłam to coś tam wydusiłam z siebie. Nie jestem w tego zadowolona :/ Wybaczcie ...
E tam, mnie się podoba :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tego psychola jeszcze nie złapali, ale mam nadzieję, że to się stanie niebawem, bo ja już naprawdę chcę, by Nathan i Amelia byli razem. To przecież widać, że zależy mu na niej, jej na niemu i kółko się zamyka :)
Cudo jakich mało!
OdpowiedzUsuńWeny dużo i dawaj szybko następny. <3
fantastyczny rozdzial:)
OdpowiedzUsuńniech oni juz zlapia tego psychopate moze w koncu Nathan i Amelia beda wtedy razem:)
weny duzo zycze i czekam na next;)
no wiec...
OdpowiedzUsuńozeszkurwajapierdole rozdzial cudo normalnie! uwielbiam czytac takie cos! Tomek sie musie czesciej pojawiac o taaaaaak :)
weź jak nam się podoba , a podoba się to znaczy, ze jest fajne :P uwielbiam Cię :P szczerze to myślałam, ze Nathanowi coś się stanie wiesz nie bd chodził czy coś taki dramat, a tu tak wszystko pięknie, ale za to biedna Amelia :( mhhh jestem strasznie ciekawa co dalej, bo pewnie zrobisz coś nieprzewidywalnego :P ahhh to do następnego :P
OdpowiedzUsuńJeeeej... Aż zawału prawie dostałam jak czytałam o tym jak go zobaczyła z tym nożem... ;/
OdpowiedzUsuńPieprzony dupek ! Nie miał kiedy się pojawić? W ogóle to on powinien nie istnieć! Zniknąć, umrzeć w katuszach i wszystko co najgorsze. wrr...
Nath chodzi ! I jak się zawiódł, że Amelia tak krótko była... Ten wzrok... *.*
Ah jak widać, że oni się zbliżyli do siebie! :D
Nie mogę się doczekać następnego, Słońce! Rozdział rewelacyjny! <3
Nominowałam Cię do Liebster Award! :) Szczegóły u mnie :*
UsuńWiem, że w ogóle nie komentowałam u Ciebie chyba ale już jestem na bieżąco!!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały, a teraz czekam na next;p
Nathan i Amelia ogółem fajna z nich para;p
Powiem, że motyw z psychopatą jest naprawdę dobry!;p
Czekam tylko, aż go zamkną i będzie happy end;pp
Dużo weny<3
Do następnego;*
PS Zapraszam do siebie:) http://fans-thewanted.blogspot.com/