czwartek, 31 lipca 2014

Section 76.

    Całą drogę do domu byłam strasznie roztrzęsiona. Nawet nie zauważyłam kiedy taksówka się zatrzymała, a poirytowany kierowca wlepiał we mnie złowieszczy wzrok w lusterku wstecznym. Szybko wyjęłam portfel i podałam mu należną sumę, po czym szybko wyszłam. Nie czułam się źle ze świadomością, że podwójnie okłamałam moich przyjaciół : mówiąc o nagłym telefonie oraz o tym, że nie widziałam ich łysego kolegi. Po prostu nie byłam w stanie mieć wtedy wyrzutów sumienia.
   Zatrzasnęłam za sobą drzwi i przekręciłam klucz. Oparłam się plecami o drzwi i spojrzałam w przestrzeń przed siebie. Zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt korytarza. Ruszyłam do kuchni i wlałam wodę do czajnika i nastawiając go wrzuciłam do kubka torebkę herbaty. Znowu wbiłam swój wzrok w okno z zupełnie pustą głową, która przeanalizowała całą zaistniałą sytuację podczas jazdy i teraz ogłupiała na natłok myśli. Z pustego patrzenia przez okno wyrwał mnie dźwięk wrzącej wody w czajniku i cichy klik czajnika. Zalałam herbatę i od razu posłodziłam. Poszłam do salonu i odłożyłam na stolik gorący kubek, a sama objęłam zgięte w kolanie nogi i oparłam swój podbródek o kolana.
   Słowa znowu mnie zaatakowały. Zrobiło mi strasznie smutno ze słów Max'a i z tego co o mnie myślał. „W życiu bym się z Tobą nie związał !”, „Współczuję tylko Nathanowi, że się obok niego kręcisz.” i „Ty chciałaś !” Jak On mógł mi to powiedzieć ? To tak bardzo zabolało. Straciłam całą wiarę w siebie i chyba znowu się pogubiłam. Uważałam go za moje paliwo, a gdy go zabrakło to odebrałam tego skutki. Był dla mnie kimś ważnym. To dzięki niemu się zmieniłam to z nim spałam i to on nie naciskał, aż do czasu. Ale słowa, że nigdy by się ze mną nie związał i to, że ja chciałam z nim za darmo było gorsze od śmierci.
   Całym moim ciałem wstrząsnęły dreszcze i zaczęłam szlochać jak mała dziewczynka. To tak bardzo bolało. Czy on tak naprawdę myślał ? Czy traktował to wszystko jako zabawę ? Czy to, co mówił przed Sylwestrem również było symulowane i tylko chciał się mną zabawić ? Na te myśli jeszcze bardziej zalałam się łzami.
   W pokoju zrobiło się zupełnie ciemno, więc zwlokłam się z kanapy i jak robot podeszłam do lampy, którą zapaliłam. Wróciłam z powrotem na kanapę i sięgnęłam po chłodniejszą już herbatę. Byłam potwornie zmęczona tym dniem. Nie tyle fizycznie co psychicznie i czułam się całkowicie zagubiona. Czułam duży głód, bo jakby nie patrzeć od obiadu nic nie zjadłam, a zupa nie jest zbyt sycącym posiłkiem, więc teraz czułam porządne ssanie w żołądku, ale nie byłam w stanie zebrać się w sobie i przygotować coś do zjedzenia. Nie czułam się na siłach na cokolwiek. Tak po prostu byłam wrakiem i nie mogłam temu zaradzić.
   Na dźwięk dzwonka mojego telefonu, aż podskoczyłam, serce stanęło mi w gardle, a ręce zaczęły się nerwowo trzęś. Automatycznie się odwróciłam za siebie w ciemnym otoczeniu nic nie zauważyłam, gdy lęk minął, a do mnie dotarło co się stało, wstałam i wyszłam na ciemny korytarz. Wzięłam torebkę i wróciłam do salonu. Znalazłam telefon i odczytałam sms od mamy z prośbą o rozmowę. Nie miałam na to ochoty, ale czułam, że muszę to zrobić, bo nie rozmawiałam z rodzicami odkąd wróciłam do Londynu.
   Poszłam do sypialni i tam włączyłam lampkę nocną i laptopa. Starłam oznaki słabości z twarzy i lekko zaczęłam uderzać skórę twarzy dłońmi, żeby się nieco rozbudzić. Po włączeniu laptopa na wyświetlaczu zobaczyłam informacje o tym, że dzwoni do mnie mama.
-Cześć Robaczku ! - powiedziała tak entuzjastycznie, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Cześć mamo ! Jak tam ? Pewnie ciężko ci teraz wrócić do pracy po tak długim okresie obijania się, co ? - uśmiechnęłam się promiennie.
-Co ? - zapytała zbita z tropu. - A praca. No tak. - uśmiechnęła się lekko. - A jak u ciebie ?
-Yyy – zdziwiłam się tak szybką zmianą tematu. - No wiesz. Prace remontowe już skończone, teraz tylko wykończenie, meble już czekają na wniesienie. Szukam aktualnie pracowników od jutra w zasadzie i będę otwierać.
-A już wiesz może kiedy ?
-Chciałam w moje urodziny, ale nie wiem.
-Piękny prezent. - uśmiechnęła się szeroko.
-Tak.
-Wiesz pytam, bo Olly ma ten bilet od ciebie i tak się zastanawialiśmy z tatą czy może moglibyśmy do ciebie przylecieć całą rodziną na otwarcie twojej kawiarni. W poprzedniej nie udało nam się być.
-No tak. - byłam zaskoczona. - To bardzo fajny pomysł. Jak już będę pewna daty to Was powiadomię.
-Nicola wpadła na ten pomysł, więc liczę, że tak zrobisz.
-A to szkrab mały.
-No tak. - uśmiechnęła się smutno. - Coś się dzieje Amelio ? - oh ten jej matczyny instynkt.
-Nie. Zmęczona jestem tylko. Nie miałam jeszcze ani jednego dnia wolnego, więc nieco wymiękam, ale to wszystko.
-Ale Nathan ci pomaga, tak ?
   Dlaczego poruszyłaś ten temat ?
-Nathan ma prace. Dzisiaj się tak w zasadzie dopiero widzieliśmy.
-A twoi przyjaciele ?
-Też dzisiaj się spotkaliśmy. Mamo, nikt nie będzie za mną biegał.
-Po prostu się martwię. Tak źle wyglądasz.
-Pozbieram się i jak przylecicie to będzie dobrze.
-Trzymam cię za słowo, a teraz idź spać, bo naprawdę słabo wyglądasz.
-Dobrej nocy mamo.
-Pa.
   Rozłączyłam się i od razu poleciały łzy. Nie wiem jakie. Może bezradności ? Byłam tym już tak bardzo zmęczona. Jedna rozmowa, jedna kłótnia, a ja całkowicie straciłam się w tym. Wyłączyłam laptopa i poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic podczas którego po prostu stałam pod ciepłym strumieniem wody mieszając słoną wodę ze słodką. Wcale nie poczułam się lepiej po umyciu. Założyłam jedynie jakieś majtki i jakąś koszulkę i po prostu położyłam się patrząc tępo w sufit i zbierając łzy w uszach, gdzie mi zlatywały. Znowu usłyszałam dzwonek telefonu, ale tym razem się nie przestraszyłam. Opierałam się sięgnięciu po telefon, ale jednak odebrałam.
-Już miałem się rozłączać, bo myślałem, że śpisz. - usłyszałam lekki głos Nath'a.
-Nie, nie śpię. - powiedziałem wypranym głosem.
-Co się dzieję ? Coś nie tak z tym spotkaniem ?
-Spotkaniem ?
-No tak, tym na które tak szybko wyszłaś ze studia.
-Aaa nie. Wszystko okey.
   Zapadła cisza, w której niemal słyszałam chodzące trybiki bruneta działające w jego głowie. Najwidoczniej stwierdził, że jak będę mu chciała powiedzieć prawdę to to zrobię, więc zmienił temat.
-Mamy już nagrany ten kawałek, który dzisiaj montowaliśmy. Nam się podoba, ale nie wiemy jak Max, bo jego też gdzieś wybyło.
-Na pewno brzmi świetnie, z tego co słyszałam to bardzo mi się spodobał.
-Tak ?
-Pewnie. - postarałam się na bardziej entuzjastyczny ton głosu.
-Już nie mogę się doczekać, aż go usłyszysz w całości. - słyszałam, że się uśmiecha. - No i mam nadzieję, że Max nie będzie chciał wprowadzać żadnych zmian.
-Wiesz Nathan jestem nieco senna.
-No pewnie. Śpij dobrze.
-Pa.
   Rozłączyłam się nie mogąc słuchać jak Sykes wypowiada jego imię. Opadłam na łóżko ogarnięta spazmami płaczu, a w głowie co rusz brzmiały mi Jego obelgi na mnie z dzisiejszej kłótni co powodowały mój głośniejszy i mocniejszy płacz. Nie tego się po nim spodziewałam. Plułam sobie w tym momencie w brodę za moją chwilę słabości z Max'em. Żałowałam, że z nim spałam i te wspomnienie jeszcze bardziej mnie niszczyło, a gdy dłużej o tym myślałam tym więcej szczegółów sobie przypominałam, aż w pewnym momencie poczułam na swoim ciele Jego dotyk, głos i zapach z tamtej nocy. To było takie mocne i rzeczywiste, że aż podniosłam się szybko do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu, jakbym Go miała zaraz ujrzeć. Znowu przybrałam tą samą pozę co w salonie i znowu płakałam. Czułam się tak źle.
   Następnego ranka obudziłam się w nieco lepszym nastroju, ale z bolącą od płaczu głową, zapchanym nosem i bolącymi od napięcia mięśniami. Żeby jeszcze bardziej poprawić sobie humor wybrałam odpowiedni strój i zrobiłam dobry makijaż kryjący moje opuchnięte i zaczerwienione oczy. Wlałam sobie nawilżające krople do nich, to miało mi pomóc wrócić do żywych. Wzięłam porządny prysznic, wysuszyłam włosy, które po chwili były proste jak druty, spryskałam je dużą ilością lakieru. Zajęłam się makijażem, gdzie postawiłam na oczy i w ruch poszły moje rzadko używane paletki oraz sztuczne rzęsy, które nie zakładałam od jeszcze dawniej. Nie wyglądałam jak na imprezę, ale w sam raz, żeby wyglądać jak rasowa laska. Ubrałam się zaczynając od rajstop, a dalej poszło już gładko. Z dna szafy wzięłam pudełko nowych butów, które w zasadzie kupiłam już dawno, ale jak to ja „nie miałam okazji ich jeszcze założyć”, postawiłam je obok łóżka i zabierając jeszcze z pokoju lakier do paznokci w kolorze pudrowego różu wyszłam do salonu. Włączyłam telewizor na kanał z wiadomościami i zrobiłam sobie jeszcze gorącej herbaty zanim zabrałam się za malowanie paznokci.



   Myślałam tak sobie o tym co dzisiaj będę robić. Przed południem miałam spotkać się z Paulem, ale do tego miałam jeszcze sporo czasu. Stwierdziłam, że przydało by się może posprzątać w kawiarni ? Umyć podłogi i okna ? Nie miałam na to ochoty, ale i tak wiedziałam, że dzień spędzę w kawiarni, gdzie był mój drugi dom. Sprawdziłam czy lakier już wysechł i gdy się okazało, że tak poszłam zrobić sobie jakieś śniadanko do herbaty. Wypadło na jajecznicę, więc po dziesięciu minutach szamałam już jajka oglądając wiadomości. Nic nie rozumiałam, ale co się dziwić ostatni raz telewizję oglądałam bardzo dawno temu i jakoś nie przywiązywałam wagi co do tego co się dzieje na świecie. Spojrzałam na zegarek i o mało nie zakrztusiłam się herbatą. Było już późno, bardzo późno. Ale jak mi tak szybko minął czas ?
   Zaniosłam brudne naczynia do kuchni, poleciałam do łazienki umyć zęby, a później do sypialni po buty. Wzięłam jeszcze tylko telefon, który wylądował w kieszeni spodenek razem z plikiem kluczy, bo nie chciałam dzisiaj się bawić z torebką i wyleciałam jak z procy z mieszkania. Dziwnie mi się chodziło w tych butach, szczególnie, że to mój debiut w nich. Dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj. Zbiegłam na ile mogłam po schodach i wyleciałam na chodnik budząc zainteresowanie przechodniów. Odetchnęłam głęboko i uśmiechając się szeroko ruszyłam w kierunku kawiarni.
-Paul ! - krzyknęłam widząc mężczyznę z telefonem d dłoni.
-Już miałem do ciebie dzwonić.
-Wybacz za spóźnienie, ale miałam tak dużo czasu, że aż mi go brakło. - doszłam w końcu do niego i mogliśmy się przywitać.
-Wybaczam ci spóźnienie za twój wygląd. - uśmiechnął się.
-Paul, ty masz żonę i dziecko. - roześmiałam się i otworzyłam kawiarnie.
-Oj tam, oj tam. Już nawet nie mogę rzucić ci komplementem.
-Możesz. - wystawiłam mu język i weszłam do środka.
-O jak ładnie.
-A no tak, bo ty tutaj pierwszy raz. - spojrzałam na jego reakcję.
-Jak mam być szczery to tutaj jest lepiej niż było.
-Też tak myślę. - usiadłam na stołku barowym przed ladą. - Meble czekają już na zapleczu.
-Ooo, a jakie ? - zainteresował się, więc mu pokazałam.
-Eee fajne. Takie ordynarne wręcz.
-No wiesz. Chciałam, żeby takie były. To miejsce nie może być przecież przesłodzone. - zamknęłam za nami drzwi i wróciliśmy do lady.
-Bardzo fajnie tu jest. Ale widać, że to twoje miejsce. Ktoś inny mógłby tu dać zwykłe stoły i krzesła z drewna, a ty nie.
-Nie. Ja muszę mieć ciężkie, czarne, metalowe okrągłe stoliki i krzesła na jednej nóżce. - zatarłam zadowolona dłonie.
-I to bardziej pasuje niż te drewniane meble. - zaśmiał się i przeszliśmy do konkretów, a konkretnie do moich pytań bez odpowiedzi.
   Dogadanie się i wysłuchanie rad Paula zajęło mi ponad pół godziny, ale następne pół przesiedzieliśmy po prostu plotkując. Było mi smutno, gdy Paul już się zbierał, ale rozumiałam. Miał pracę. Zostałam sama i podziwiłam mój lokal. Wzięłam ze swojego gabinetu laptopa i wróciłam na salę. Zaczęłam przeglądać CV i do paru osób zadzwoniłam umawiając się na rozmowy o pracę, gdzie jedna miała się już odbyć dzisiaj. Stresowałam się nią, bo byłam tutaj szefem, ale osoba, która ubiegała się o pracę była ode mnie paręnaście lat starsza, więc jak mogłam się czuć ? Zaśmiałam się i zajęłam się przeglądaniem CV, które przyszły po chwili.
   Po godzinie, która minęło mi bardzo szybko ktoś zapukał do drzwi. Wystraszona podskoczyłam na stołku barowym i odwróciłam się w kierunku gościa. Okazał się nim mężczyzna po trzydziestce. Jego brązowe włosy były artystycznie ułożone w nieład, a parudniowy zarost dodawał mu … no właśnie. Był wysoki, miał ciemną karnacje, parudniowy zarost, brązowe włosy jak i hipnotyzujące oczy tego samego koloru, a do tego szerokie bary i z pewnością chodził na siłownie, bo jego cienka, szara bluzka z długim rękawem była opięta, ale tak delikatnie, nie nachalnie. Miał ciemne spodnie i brązowe buty za kostkę.
Ciacho ! - przemknęło mi przez głowę, ale szybko zeskoczyłam z siedzenia i pognałam mu otworzyć drzwi.
-Cześć. - przywitał się zdezorientowany na mój widok i rozejrzał się.
-Yyy … - kurde, koleś przychodzi o rozmowę o prace i mówi mi „cześć” ? A gdzie kultura do prawdopodobnie swojego przyszłego pracodawcy ? - Witam. - wybrnęłam.
-Ja na rozmowę o pracę.
-Proszę wejść. - wpuściłam go i zamknęłam za nim drzwi.
-Ładnie tu.
-Dziękuję. Starałam się.
-Czyli ty jesteś właścicielem ? - spojrzał na mnie, a ja poczułam się taka malutka, a przecież miałam wysokie buty.
-No tak. Rozmawialiśmy przed godziną.
-Ooo. - zawstydził się, ale tylko na chwilę, bo za moment na jego twarzy wyrósł ogromny uśmiech.
-Może usiądziesz ? - wskazałam na moje poprzednie miejsce pracy i zamknęłam laptopa.
-Z chęcią.
   Zajęliśmy miejsca. Zrobiło mi się momentalnie sucho w gardle, bo zupełnie nie wiedziałam za co się zabrać. Ostatnio pomagał mi Paul, a teraz byłam tylko zdana na siebie. Ogarnij się Am, bo od tego spotkania zależy twoja przyszłość ! - powtarzałam jak mantrę.
-Coś do picia ? - zeskoczyłam jak oparzona, czego później żałowałam, bo jak to wyglądało ?
-Coś zimnego jak można.
   Stanęłam za ladą dokładnie naprzeciw niego, ale ten odwrócił się i oglądał wnętrze. I dzięki Bogu bo z tego stresu zbyt mocno przycisnęłam karton soku przez co nieco się rozlało, szybko to starłam zadowolona, że tylko ja to widziałam. Nalałam soku do dwóch szklanek i postawiłam na bladzie, wróciłam na swoje miejsce. Musiałam obok niego przejść, więc stanęłam na linii jego wzroku. Co się z Tobą dzieje kobieto ?! - głosik w mojej głowie nie dawał mi spokoju. Zwilżyłam nieco gardło co zrobił również mój gość i postanowiłam przejść do sedna. Wzięłam notes, długopis i biorąc głęboki oddech spojrzałam na mężczyznę, który wbił we mnie wzrok.
-W twoim CV przeczytałam, że twoje preferencje nie ograniczają się tylko do gastronomi, więc jak to jest z tym gotowaniem ? Znasz się na tym, czy to tylko praca dorywcza ? - zapytałam.
   Zapadła cisza, w której mężczyzna się uśmiechnął szeroko.
-To twoja pierwsza taka rozmowa ? - zapytał z tym swoim anielskim uśmiechem.
-Jak mam być szczera to tak. Pierwsza bez niczyjej pomocy.
-Widać. Nie zaczęłaś od przedstawienia się.
   O cholera ! Jak ja mogłam o tym zapomnieć. Głupia Amelia, głupia ! Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, spłonąć i walić głową o ścianę w tym samym czasie.
-Przepraszam. Amelia Kwiatkowska. - wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-Bryan O'Malley. - delikatnie ścisnął moją dłoń swoją ogromną łapą.
-Więc. Wróćmy do poprzedniego pytania.
-Jestem po prostu człowiekiem z wieloma zainteresowaniami. Zajmowałem się wieloma rzeczami, które wcale się ze sobą nie wiązały, ale gotowanie zawsze było moją rybką. Po prostu. A gotuje wyśmienicie.
-Dlaczego nie zgłosisz się do jakiejś restauracji, w której możesz się jeszcze czegoś nauczyć ?
-Kawiarnie są lepsze, bo nie serwuje się tu krewetek, ośmiornic, kaczek i risotta, tylko łatwe, domowe jedzenie, które sprawia mi większa frajdę w przygotowywaniu.
-Pracowałeś w wielu … kuchniach.
-No tak. Były bary mleczne, restauracje z fast food'ami, butki z hot dog'ami, cukiernie. Same małe przedsięwzięcia.
-Jak byś się zareklamował ? Zachęć mnie i przekonaj, żebym to właśnie ciebie przyjęła. - zaczęła mi się podobać moja rola.
-Z pewnością się poświęcam wykonywanej pracy, nie boję się po sobie posprzątać i umyć brudnych garów. Poza tym mam też wiele innych zainteresowań, które mogą być przydatne w tej pracy, którą oferujesz. Nie jestem gburem i szybko się klimatyzuję, jestem otwarty na nowe znajomości – nie wiem dlaczego w tym momencie mój wzrok powędrował na jego serdeczny palce u lewej ręki – i jestem naprawdę świetny w tym co robię.
   No tak. Ale skąd ja mam wiedzieć, że to co mówisz jest prawdą ? - pomyślałam.
-Jakie danie jest twoim brawurowym ?
-Nie ma takiego. Jak mówiłem mam wiele zainteresowań, więc mam mało wolnego czasu, który mogę poświęcić na czasochłonne przygotowywanie wykwintnych posiłków, ale zawsze coś wolę zrobić sam niż zadzwonić i czekać na dowóz.
-Dlaczego chcesz tę pracę ?
-To kolejny punkt w moim życiu. Nie lubię bezczynności, a teraz mam masę wolnego czasu.
-Czyli zatrudniając ciebie muszę liczyć się z tym, że rzucisz pracę z dnia na dzień ? - bo miałam takie przeczucie.
-Nie.
-Nie ?
-Jestem świadomy, że w niektórych firmach nie popracowałem nawet tygodnia, ale się tam po prostu nie odnalazłem.
-Czyli wychodzę z założenia, że zatrudniając ciebie muszę mieć kogoś w pogotowiu, bo być może przyjdziesz do pracy, a następnego dnia się nie pojawisz ?
-Nie.
-Jak nie, skoro właśnie przed chwilą powiedziałeś coś innego ?
-Chcę dostać tę pracę. Zależy mi.
-W takim razie skontaktuję się z Tobą. - zapisałam sobie przy jego nazwisku parę uwag.
-Aż tak źle mi poszło ? - widziałam, że wycierał dłonie o spodnie.
-Nie wiem jak ci poszło.
-Jak to ? - wziął łyk ze szklanki opróżniając ją.
-Jesteś pierwszy jeżeli chodzi o rozmowy kwalifikacyjne.
-No widzisz. Jestem pierwszy, więc zależy mi na tym. Wczoraj wysłałem ci CV, a już dzisiaj z Tobą tutaj jestem.
-To nic nie znaczy.
-Znaczy bardzo dużo.
-Mógłbyś mnie nie pouczać ? - wstałam w celu odprowadzenia gościa do wyjścia.
-Tak jest szefowo. - również wstał. - Skoro i tak nie dostanę tej roboty to mogę się przynajmniej o coś zapytać ?
-Dlaczego tak łatwo się poddajesz i skreślasz ?
-Widzę to w twoich oczach.
-Nie bądź niczego taki pewny. Co chcesz wiedzieć ?
-Ile masz lat ?
-Nie uważasz, że porywasz się tym pytaniem z motyką na słońce ?
-No nie mów, że kobiet nie pyta się o wiek.
-Czyli już to wiesz ? - zakpiłam z niego.
-Wyglądasz na młodą, więc obstawiam, że skończyłaś niedawno szkołę.
-I ta wiedza w zupełności ci starczy. Żegnam. - miałam już zamiar zamknąć już drzwi.
-Do zobaczenia.
   Spojrzałam jeszcze na niego, a ten po prostu odszedł wyluzowany, a wszystkie damskie spojrzenia wędrowały właśnie na niego. Grecki bóg, kurde. Zamknęłam drzwi i wróciłam do lady. Spojrzałam na jego szklankę i zaczęłam się zastanawiać nad tym kim od naprawdę jest. Człowiek o wielu twarzach – przeszło mi przez głowę. Ale przystojny i nie miał obrączki – po chwili i ta myśl się pojawiła. W tym samym czasie zadzwonił mój telefon.
-Sykes, jakie wyczucie czasu. - zaśmiałam się.
-A co ty robisz, że ci przeszkadzam ? Jak z kimś jesteś to powiedź mu, że już nie żyje.
-Właśnie wyszedł przed chwilą.
-Jeszcze się z nim porachuje.
-Dobra, dobra. Co się dzieje zazdrośniku, że dzwonisz ?
-Ja zazdrosny ! No co ty. Kochanie.
-Nathan. Poważnie pytam. Coś się stało ?
-Nie, dlaczego coś się miało dziać ? Nie mogę ot tak sobie zadzwonić do mojej ulubionej kobiety na świecie ?
-Nie wyolbrzymiaj tak.
-Wcale nie wyolbrzymiam.
-Głupi jesteś.
-Ale przystojny.
-Polemizowałabym.
-Amelia. - dodał groźnie. - Grabisz sobie.
-Jakoś mnie to nie rusza.
-A powinno.
-Nie uważam tak.
-Co robisz ? - zdziwiłam się szybką zmianą tematu.
-Aktualnie nic.
-A gdzie jesteś ?
-W kawiarni.
-Nie spodziewałem się tego po Tobie.
-Ale czego ?
-Tego, że robiłaś TO z TYM kolesiem właśnie W kawiarni. - specjalnie akcentował wybrane słowa.
-Nath. - roześmiałam się. - Za dużo oglądasz po nocach filmów.
-Jakich filmów ?
-Przygodowych. - roześmiałam się, a za mną chłopak.
-Grabisz sobie jeszcze bardziej.
-I tak nic mi nie zrobisz przez telefon.
-Racja. Ale przy najbliższej okazji to może się zmienić.
-A kiedy będzie ta „okazja” ? Zdążysz o tym zapomnieć.
-Nie mam aż takiej sklerozy.
-Znowu polemizowałabym na ten temat.
-Oj grabisz sobie Kwiatkowska.
-O jak ładnie mówisz po polsku.
-Jeden wyraz, ale nie zmieniaj tematu nie uda ci się uciec od odpowiedzialności swoich czynów.
-Jasne, jasne.
-Oczywiście, że tak kotku. Chyba zapomniałaś zamknąć za gościem drzwi.
   Odwróciłam się szybko w stronę wejścia do kawiarni, gdzie z telefonem przy uchu stał Nathan i uśmiechał się szeroko.
-Jak długo tam stoisz ?
-Wystarczająco, żeby zjeść cię wzrokiem.
-Nadal jestem w jednym kawałku. - odłożyłam telefon na blat.
-I to jakim apetycznym. - Nathan zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Podoba ci się ? - zapytałam zmysłowo.
-Bardzo. - odpowiedział szeptem, a ja rozbawiona całym zajściem przyciągnęłam go do siebie i wpiłam w jego malinowe usta. - Teraz jeszcze bardziej.
-Jesteśmy na celowniku. - powiedziałam podążając wzrokiem do okien, przez które z zewnątrz przechodnie widzieli wszystko co się tu dzieję.
-Do swojego poprzedniego gościa też tak mówiłaś ? - zapytał wpatrując mi się głęboko w oczy.
-Oh Nath. To była rozmowa o pracę.
-To jego ? - zapytał otwierając laptopa i widząc na ekranie CV Bryan'a.
-Tak, ale nie powinieneś tego czytać. To poufne.
-Przyjmiesz go ?
-Nie wiem.
-Więc mogę sobie poczytać. - spojrzał na mnie tylko na chwilę i wystawił język. - Człowiek o wielu twarzach. - powiedział po chwili.
-I właśnie tutaj jest problem, bo nie wiem jaki będzie w pracy, gdy wpadnie w rutynę. Nie chcę zastanawiać się czy kolejnego dnia również pojawi się w pracy, bo po jego długim CV można jednoznacznie stwierdzić, że nigdzie nie spędził długo.
-Tutaj pracował trzynaście miesięcy. - wskazał palcem na jedne z wielu punktów CV mężczyzny.
-Najdłużej, wszędzie indziej nawet pół roku nie wytrzymał, tym bardziej, że te trzynaście miesięcy pracy były jakoś parę lat temu, a później to tylko jakaś dorywcza praca.
-Koleś pracował tu tylko trzy dni. - Nathan zaczął się śmiać.
-Oh przestań. Nie możesz tego czytać. - zamknęłam laptopa i zabrałam go.
-Zabrałaś mi niezłą rozrywkę. - zrobił minę obrażonego chłopczyka.
-Hahahaha zabawne. - przewróciłam oczami.
-A jak się dzisiaj czujesz ?
-Tak jak wyglądam. - puściłam mu zalotnie perskie oko.
-To dobrze.
-Dlaczego dobrze ? - wróciłam do niego i dosiadłam się obok.
-Wczoraj nie brzmiałaś dobrze i jeszcze to nagłe spotkanie. Już wtedy byłaś zestresowana.
-Ostatnio jestem pod presją czasu i tyle. Teraz mam już nieco luzu.
-To dobrze.
-Powtarzasz się.
-Wcale nie. Ja po prostu wielokrotnym powtarzaniem chcę mocno przekazać sens swoich słów.
-Człowiek, który ma odpowiedź na wszystko. - żachnęłam się.
-To chyba dobrze ?
-Właśnie rozbudowałeś sens swojej powtarzanej wielokrotnie wypowiedzi.
-Człowiek, który za wszelką cenę, chcę zgasić swojego rozmówcę.
-No wiesz. - podniosłam do góry brwi. - Ma się ten urok zajebisty … oj wybacz, osobisty. - zatrzepotałam rzęsami jak głupia laska.
   Nathan tylko się zaśmiał i mnie przygarnął do siebie ściskając. Resztę dnia spędziliśmy w kawiarni, a później Nathan zaprosił mnie na romantyczny spacer wzdłuż Tamizy. Kupiliśmy w budce z fast foodem zapiekanki i pod osłoną nocy (było popołudnie, ale było już ciemno) spacerowaliśmy sobie zjadając zapiekanki i prowadząc luźne rozmowy, które często przeplataliśmy salwami śmiechu. Raz zatrzymały nas fanki Nath'a prosząc o zdjęcie i rozmowę.
-Ty zapewne jesteś Amelia, prawda ? - zapytała jedna z nich z błyskiem w oczach.
-Owszem, ale skąd mnie znasz ?
-W wakacje pisali o Tobie dosyć często, a jak Nathan wrzucił na Instagrama zdjęcie to byłam już pewna, że to ty. Nathan pisał od wakacji tweety, które jak się poukładało to można było odczytać ich sens. Ślicznie razem wyglądacie i zupełnie pasujecie do siebie. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a nas wmurowało, jej koleżanka widząc naszą reakcję pożegnała się i zniknęły za zakrętem.
-Co się stało ? - zapytałam nie kryjąc uśmiechu, ale i zdziwienia.
-Jesteś już rozpoznawana. - Nathan mnie do siebie przygarnął zaplątując mnie w uścisku. - Jak ci się podoba ten stan ? - dotknął mojego nosa swoim.
-To dziwne. - powiedziałam po długim zastanowieniu.
-Przyzwyczaisz się. Z resztą jak nie będziesz chciała to będę starał się trzymać wszystkich od ciebie z daleka. Okey ?
-Ok. - odpowiedziałam szybko, a Nathan dał mi soczystego buziaka, złapał mnie za rękę i ponownie ruszyliśmy przed siebie ciesząc się sobą nawzajem.
   Nie rozmawialiśmy, bo i nie czuliśmy potrzeby liczyliśmy się tylko w tamtym momencie. Mijaliśmy inne zakochane pary, ale czy my byliśmy do nich podobni ? Nathan był gotowy, żeby wypowiedzieć mi te dwa cholerne słowa, ale ja nie chciałam ich słyszeć i nie wiedziałam czy mogłam mu odpowiedzieć tym samym. Wolałam czekać i zobaczyć co się stanie. Jesteśmy młodzi, mamy mnóstwo czasu. Chyba nie może mi się przydarzyć coś gorszego od tego przez co przeszłam, prawda ?


Hej ! 
Witam Was moje drogie w ostatni dzień lipca, który u mnie nie należy do najcieplejszych. Jest pochmurno, bądźmy szczerzy ...
No więc, nawet nie byłam świadoma, że poprzedni rozdział był taki długi, zdałam sobie z tego sprawę dopiero po fakcie, ten chyba też nieco dłuższy, co ?
Nowy pomysł, nowa siła, nowy projekt, nowe zainteresowania, nowe postacie, ale hobby pozostaje to samo, które było. I'm so excited :D

9 komentarzy:

  1. fajny! :)
    tylko szkoda ze Nath sie nie dowiedzial o zajsciu z Maxem buu xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział !
    Do nn <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny <3
    Weny i do nn ;*
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha czyżby Paul wszedł już w kryzys wieku średniego i zaczął się oglądać za młodszymi?! Hahaha no beka!
    Biedna Amelia, znowu na nią spłynęły problemy. Czy ta dziewczyna będzie mogła w końcu oddychnąć pełną piersią?
    Nath, no pomóż jej jakoś do tego etapu dojść! Ale słodcy są. Amelia i Nathan. Już widzę, że granica pomiędzy nimi robi się coraz co bardziej cieńsza i naprawdę nie mogę się doczekać, aż Am go w pełni zaakceptuje i będą razem. Tak wiesz... razem, razem.

    Nie wiem dlaczego, ale mam jakieś przeczucie, że niebawem znowu namieszasz w życiu Amielii.A ta sytuacja z Maxem...się porobiło! Mam nadzieję, że w miarę szybko jakos wyprostuje się ta sytuacja, choć to i tak już jest pewne, iż realcja pomiędzy nimi już nigdy nie będzie taka, jak wcześniej.

    Trzymaj się Myszko i czekam na szybką kontynuację, bo ja naprawdę nie mam już co czytać, więc od wczoraj zabrałam się do przeczytania Twojego bloga od początku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Amelia powinna powiedzieć Nathanowi o Maxie. Byłaby taka fajna afera! :D
    Ej ten Bryan mi się nie podoba. Nie chce go tu.... :c
    Mam rozumieć, ze planujesz nowe opowiadanie? ^^
    Czekam czekam na twoje kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny jak zwykle.
    Biedna Am płakała :(
    Sykes ♥.♥

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny :D
    Am i Nath są kochani będę razem czy nie
    i myślę ze Max musi ją przeprosić i niech sobie wyjaśnią wszystko
    a ten facet byl dziwny on nie moze dostać tej pracy !! :P
    Do NN WENY !! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Slonce ;)
    wracam po nieobecnosci dosyc sporawej,ale nadrobilam juz wszystko i bd juz stalym czytelnikiem haha ^^
    Fajnie ta sytuacja z Nathanem sie uklada , ale z Maxem ...jak on tak mogl , przeciez tak sie mowi do jakiejs taniej szmaty a nie do przyjaciolki albo nawet siostry :/ no nie fajnie ;)
    Ale za to Hope juz bd ladniutka i wgl , ale zeby ten gosc od cv ni byl bo on cos namiesza takie pewny siebie i wgl brrr jakos oceniam go slabo ;)
    Rozdzial genialny jak zwykle ;)
    czekam na next i sle buziaki ♥
    Aaa i dziekuje za komentarz pod story-the-wanted.blogspot.com, wpadaj bo juz niedlugo nastepny rozdzial ;)
    buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń