Obudziłam się w dość niekomfortowym dla mnie położeniu. Było
mi strasznie gorąco w brzuch, który leżał na cieplutkim torsie
chłopaka, a od pleców ogrzewała mnie kołdra, więc miałam
warunki jak w saunie. A dodatkowo mocno ściskała mnie ręka
Nathana, która nie dawała mi zbytnio wiele do życzenia. Jedyny
ruch jaki mogłam zrobić do ruszanie powiekami, bo nawet nogi miałam
zamotane w kołdrę. Musiałam wykombinować jak się stąd wyrwać
nie budząc mojego towarzysza, więc delikatnie odsunęłam się w
bok schodząc częściowo z jego torsu, następnie wolną już ręką
zdjęłam jego i delikatnie położyłam. Nathan coś wybełkotał,
zamruczał i odwrócił się do mnie tyłkiem, więc szybko
korzystając z okazji wyślizgnęłam się cała z łóżka. Dumna i
wypuszczona z tych gorących macek stałam tak nad łóżkiem i się
cieszyłam głupio.
Zauważyłam, że na zewnątrz wcale nie jest tak przyjemnie jak
sądziłam. Było strasznie zimno, a o tej porze w domu powinno być
w sam raz. Spojrzałam na podwórko, było zupełnie biało. Śnieg
padał i padał i nie chciał przestać, nawet na chwilę, żeby
zobaczyć, a raczej spróbować zobaczyć, czy ktoś jest na
zewnątrz. W życiu nie widziałam takiej śnieżycy. Poprawiłam
Nathanowi kołdrę, żeby nie zmarzł i czym prędzej doskoczyłam do
szafy, żeby wybrać ciepły strój na dzisiaj, po czym jeszcze
szybciej zabrałam telefon i czmychnęłam do łazienki.
Miałam nareszcie czas, żeby sprawdzić godzinę. Powoli
dochodziła dziesiąta. Postanowiłam się nieco odprężyć i
zatkałam korek wanny. Wlałam nakrętkę mojego ulubionego płynu do
kąpieli, który był nawet nie otwarty, więc sądzę, że mama
specjalnie go dla mnie kupiła. Może nawet zabiorę go do Anglii,
ale problem jest taki, że u siebie nie mam wanny. Lejąca się do
wanny woda zrobiła pięknie pachnącą, puszystą, białą pianę.
Związałam włosy w koka na czubku głowy i rozebrałam się, by po
chwili wejść do cieplutkiej wody. Zakręciłam kurek i delektowałam
się tą chwilą. Cisza, relaks i piękny zapach. Było to dziwne
uczucie moczyć się w tak cieplutkiej wodzie i obserwować szalenie
rozpędzony śnieg za oknem, które mieliśmy w łazience.
Na myjkę nalałam żelu pod prysznic i zaczęłam się myć. Jak
ja tęskniłam za tą chwilą. Bardzo żałowałam w tym momencie, że
nie mam wanny w swoim angielskim mieszkaniu. Z niechęcią opuściłam
ciepłą wannę i wytarłam się w puchowy ręcznik. Otworzyłam
korek i chwilkę obserwowałam uciekającą wodę. Założyłam
bieliznę i dzisiejszy strój. Włosy rozpuściłam i rozczesałam,
co zajęło długą chwilę. Włączyłam prostownicę, żeby
okrzesać moje lekkie loki i czekając, aż urządzenie się nagrzeje
nałożyłam na twarz lekki puder, pomalowałam rzęsy i przeszłam
do włosów. Po około 10 minutach byłam gotowa, więc wyczyściłam
po sobie wannę i wyszłam na korytarz. Słyszałam jak mama rozmawia
z tatem na dole, więc zeszłam do nich.
-Cześć. - przywitałam się.
-O cześć słoneczko. - tato jak zwykle był pozytywnie nastawiony
do wszystkiego.
-Zjesz z nami ? - zapytała mama.
-A co ? - usiadłam do stołu.
-Robię jajecznicę.
-Kto ma kaca ?
-Nikt. - uśmiechnęła się do mnie.
-Taa. To poproszę.
-Trzymaj. - tato podał mi herbatę.
-Nie trzeba było, sama bym sobie zrobiła.
-Wielka mi filozofia zalać herbatę wrzątkiem. - dosiadł się do
mnie. - Jak się spało ?
Spojrzałam na niego nie wiedząc w jakim celu zadał to pytanie.
-Muszę przyznać, że się wyspałam pierwszy raz od dłuższego
czasu. - zaczęłam bawić się saszetką herbaty w kubku.
-Miło mi to słyszeć.
-Nathan jeszcze śpi ? - drążył.
-Tak. Dlaczego pytasz ?
-A tak bez powodu. - zauważyłam, że przygląda nam się mama.
-Zaraz będzie śniadanie. Tomek nakrój chleba. - powiedziała.
-Sama robiłaś ? - zapytałam ożywiona.
-Tak, wczoraj wieczorem.
-O jak miło.
Lubiłam, gdy mama sama robiła chleb na śniadanie. Był taki
pyszny.
-Jakie macie dzisiaj plany ? - zapytał tato, krojąc bochenek
chleba.
-Jeszcze sama nie wiem. Śnieg pokrzyżował mi plany.
-Może przestanie padać. Jak przebudziłem się przed piątą to już
wtedy padało, więc powinno za jakiś czas przestać, bo ile może
padać śnieg ?
-No tak, ale chodzi o to, że drogi będą nieprzejezdne. Obyśmy nie
zostali tutaj zamknięci, bo Nathan naprawdę musi być we wtorek w
Londynie.
-Nie zostaniecie tutaj uziemieni. - wtrącił tato. - Rano w
wiadomościach mówili, że tylko na Dolnym Śląsku jest taka
pizgawica, wszędzie indziej jest w miarę spokojnie.
-No właśnie, a my wylatujemy z Wrocławia, a to przecież jest
Dolny Śląsk.
-Będzie dobrze. - tato postawił na stół koszyk z chlebem.
-Reszta rodzeństwa śpi ? - zapytałam słysząc tą ciszę.
-Tak się składa, że śpią.
-Może i lepiej dla mnie.
Zabrałam zgrabną kromkę lekkiego, ale i miękkiego chleba. Nie
mogłam przestać go wąchać, bo tak ślicznie pachniał. Oderwałam
kawałek słysząc głośne kroki małych nóżek, a po chwili do
kuchni wbiegła Nicola w piżamie.
-Cześć ! - wydarła się rozweselona. - Czemu mnie nie obudziłaś
jak wstałaś ? - zapytała widząc mnie.
-Po co miałam cię budzić ? Jest sobota. - uśmiechnęłam się do
niej mierzwiąc jej krótkie włoski.
-Kiedy wracacie ? - dosiadła się do stołu, a mama po chwili
postawiła przed nią parujący kubek herbaty.
-W poniedziałek.
-A musicie wracać ?
-Musimy.
-Szkoda. - siorbnęła nieco napoju.
Usłyszałam rozmowę na schodach i kroki. Pewnie Nathan z Ollym.
I wcale się nie myliłam.
-Cześć ! - krzyknął mój brat i podejrzanie spojrzał na Nathana,
który miał lekko przestraszoną minę.
-Dzień dobry. - Nathan odezwał się łamaną polszczyzną, na mojej
twarzy wykwitł ogromny uśmiech, ale i zaskoczone, a nawet szok,
spojrzał na mnie niepewnie i jego kąciki się lekko podniosły.
-Jak ładnie. - mama była tym zachwycona.
-Co Am nic nie powiesz ? - Olly zapytał w rodowitym języku Nath'a.
-A co mam powiedzieć ? - odpowiedziałam pytaniem.
-No, że na przykład jesteś dumna z Nath'a, albo tak jak mama
zacznij go wychwalać pod niebiosa.
-Nie muszę tego robić. I tak jego fanki są dla niego za dobre. -
uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową, usiadł obok
mnie, z kolei z jego drugiej strony usiadł Olly.
Śniadanie minęło nam w bardzo wesołej atmosferze, bo Nathan
bardzo chciał poznać parę słów po polsku, oraz krótkich komend
i zwrotów, więc było przy tym sporo śmiechu. Tum bardziej, że
sami kłóciliśmy się jak to będzie po polsku. Śniadanie
skończyło się dopiero w porze lunchu. Pomogłam mamie posprzątać,
Nicola poszła się przebrać, a mężczyźni poszli do salonu, więc
w kuchni nagle zrobiło się strasznie cicho. Zmywając naczynia
zauważyłam, że śnieg przestał sypać, więc wpadłam na dość
spontaniczny i nieprzemyślany pomysł, którego później nieco
żałowałam.
Wpadłam na pomysł, żeby zabrać rodzeństwo, i Nathana
oczywiście, na śnieżną bitwę. Gdy podzieliliśmy się na
drużyny: ja z Nicolą – jako damska i Olly z Nathanem – jako
męska. Zaczęliśmy budować swoje fortece. Jako, że my miałyśmy
głowy na karku to po prostu uklepałyśmy dość dużą kupkę
śniegu, a następnie nasypałyśmy śniegu na szczyt tak, żeby
można było kucać i nadal nas nie było widać. Gdy my skończyłyśmy
to chłopaki byli w połowie dopieszczania swojego igloo. Pod
względem estetycznym ich forteca była o 100% lepsza, ale wspólnie
stwierdziłyśmy, że nie liczy się wygląd, a dobra taktyka. Tą
bitwę miałyśmy wygrać. Nie tracąc czasu zaczęłyśmy lepić
śnieżne kulki. Przecież nie wyjdziemy na pole bitwy bez broni.
Później ustaliliśmy reguły. Ogólnie chodziło o to, że
trzeba było zdobyć flagę, w naszym wypadku niebieska serwetka
zawiązana na patyczku od balona, przed rywalami, ale tylko jedna
osoba z drużyny mogła po niego pobiec, jedna musiała zostać i
pilnować fortecy, bo gdyby ta została zdobyta przez przeciwników
to automatycznie kończymy grę, ale każda osoba, która pojawi się
na linii strzału, czyli wyjdzie z fortecy, po dostaniu kulką musi
się wrócić, nie ważne gdzie już jest. Z tym, że osoba biegnąca
nie może rzucać kulkami, może tylko unikać śnieżnych pocisków,
ale sama nie może strzelać. Zapowiadała się niezła zabawa. Gdy
wszystko mieliśmy już ustalone, a wszelkie wątpliwości zostały
rozwiane, zajęliśmy pozycje.
-Jaki mam plan na wygranie tej bitwy ? - zapytała poważnym tonem
Nicola w drodze do naszej fortecy.
-Wybierzemy odpowiedni moment i wtedy ty pobiegniesz, a ja będę cię
osłaniać i pilnować fortecy. Masz większe szanse na zdobycie
flagi niż ja. Jesteś mniejsza, zwinniejsza i szybsza, więc mamy
szanse wygrać.
-My nie mamy szansy tego wygrać, my mamy to wygrać. - powiedziała
z tym dziecięcym uśmiechem.
Było już po pierwszej po południu, gdy zaczęliśmy zabawę. Na
początku nic się nie działo, bo w zasadzie nikt nie wiedział co
powinien zrobić, po chwili zobaczyliśmy, że Olly wybiega z
fortecy, zanim zdążyłyśmy wychylić nasze głowy okryte czapkami
w naszym kierunku leciały już śnieżne kulki, udało mi się
zobaczyć Nathana, który z bananem na twarzy rzucał w nas. Obydwie
wychyliłyśmy się po bokach. Ja z kulkami na Nathana, a Nicola na
brata. Spryciura trafiła w niego za drugim razem, więc ten nawet
nie dobiegł do połowy, a flaga była dosyć daleko od nas.
-Czyli już wiemy jaką mają taktykę. - powiedziała Nicola
obserwując ich fortece.
-Jeden biegnie, a drugi rzuca w nas, żebyśmy nie mogły trafić
tego pierwszego. - prychnęłam. - Mogłyśmy się tego spodziewać.
-Coś kombinują.
Również wyjrzałam i zobaczyłam, że Olly wystawia głowę,
więc nie myśląc nawet rzuciłam w jego stronę i trafiłam prosto
w jego twarz. To musiało boleć.
-To był faul ! - wydarł się chowając.
-Przepraszam brat ! - odkrzyknęłam przez śmiech i spojrzałam na
czerwoną ze śmiechu buźkę siostry.
-O kurde ! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że Nathan biegnie do
flagi i jest już daleko.
Nawet nie zdążyłam złapać kulki, gdy zobaczyłam, że Nicola
trafia go w plecy.
-Yey ! - przybiłyśmy sobie piątki, a obok nas przeleciały
rozwścieczone kulki, Olly chciał się zemścić.
-Czyli jest już trzy do zera w trafieniach kulkami. - podsumowała
Nicola, której ta zabawa bardzo się podobała.
-Nathan szybko biega. - zauważyłam.
-Trzeba na niego uważać.
-Trzeba się zemścić.
-Czyli co ?
-Zmieniamy taktykę ? - spojrzałam na nią jednym okiem, bo drugim
obserwowałam igloo do którego dzieliło nas mniej więcej 15
metrów. - W linii prostej do flagi mamy około 25-30 metrów. A
gdybyś tak pobiegła od drugiej strony ?
-Mówisz, że mam pobiec w przeciwnym kierunku niż flaga ?
-Właśnie o tym myślę.
-Ale co to da ?
-Oni nie spodziewają się tego. Nawet by pewnie nie zauważyli, że
pobiegłaś tyłem. Miałabyś więcej drogi do przebycia, ale pod
osłoną. - pokazywałam jej na śniegu gdzie miałaby biec. - Nie
mieli by nawet szans żeby cię trafić.
-To jest genialne. Ale czy zdążę ?
-Zdążysz, ale oni nie mogą cię zauważyć, bo wtedy Olly
zorientuje się co kombinujemy.
-Dobra, to kiedy ?
Dogadałyśmy jeszcze szczegóły trasy Nicoli i czekałyśmy na
odpowiedni moment. Nagle głowy chłopaków zupełnie zniknęły, a
ich rozmowa stała się głośniejsza, chyba też coś wykombinowali.
Nicola szybko i cicho wybiegła niezauważona przez chłopaków.
Obserwowałam jej poczynania z ogromnym uśmiechem na twarzy czując
nasze zwycięstwo. Zniknęła mi z polu widzenia, ale oczekiwałam
jej donośnego głosu oświadczającego nasze zwycięstwo. Chłopaki
niczego się nie zorientowali. Obserwowałam fortece chłopaków i
przez chwilę mignęła mi postać Nicoli, ale szybko zniknęła.
Była już w połowie drogi, jaka ona szybka. Nagle wybiegł Olly,
próbowałam w niego trafić, ale za każdym razem chybiłam. Raz o
mały włos by dostał, ale zrobił szybki unik. Jego bieg był
dziwny. Zatrzymywał się momentalnie, robił jakieś piruety,
zmieniał kierunek biegu, więc bardzo trudno było mi go trafić.
-Nie ma Nicoli ! - usłyszałam krzyk Nathana, który trafił mnie w
bok.
-Cholera ! - przeklęłam pod nosem.
Musiał to zauważyć ?! Nathan rzucał tymi kulkami w moją
stronę tak gęsto, że nawet forteca zaczęła się od góry sypać.
A ja nadal próbowałam trafić brata, który był coraz dalej i
coraz trudniej było mi w niego trafić. Nagle Nathan zaprzestał
rzucania, pewnie skończyły mu się kulki, więc wychyliłam się i
stojąc na całych nogach rzucałam z całej siły w brata, ale był
już nie osiągalny. Zauważyłam Nicolę, która wspinała się już
na usypaną górkę z flagą, a Olly momentalnie przyśpieszył.
Nagle coś mnie pociągnęło do dołu i wylądowałam na śniegu,
obróciłam się i zauważyłam zadowoloną twarz Nathana nad sobą.
Rzuciłam i trafiłam w kurtkę.
-Co ty tu robisz ? Nie możesz zostawiać pustej fortecy. - rzuciłam
jeszcze okiem na Nicolę, jeszcze trochę, dawaj mała !
-Ale tam było mi smutno samemu.
-To nie jest dobre wytłumaczenie. - podniosłam się i spojrzałam
na Nathan. - Macie pustą fortece.
Zrozumiał co miałam na myśli. Była pusta, więc, gdybym tam
pobiegła to wygrałybyśmy i to podwójnie, bo Nicola lada moment
miałaby w dłoni flagę.
-O nie. - usłyszałam głos chłopaka, gdy już zbierałam się do
ucieczki. - Ale jak ty opuścisz swoją fortece, to jednocześnie ja
zdobędę waszą.
-Wtedy będzie wynik jeden do jednego, ale Nicola za moment złapie
flagę.
-Nie poddam się bez walki.
Nathan złapał mnie od tyłu. Próbowałam mu się wyrwać, co mi
się udało, ale potknęłam się o górki śniegu i prawie upadłam.
Moje zachwianie wykorzystał Nathan i ponownie mnie złapał tym
razem mocniej i pociągnął mnie do naszej fortecy. Śmiałam się i
wyrywałam. On również nie mógł przestać się śmiać. W
rezultacie obydwoje wylądowaliśmy na twardym i mokrym śniegu.
Poczułam coś ciepłego na ustach, ale to zignorowałam. Śmiałam
się jak głupia, Nathan też, więc spróbowałam ponownie i …
udało się. Nathan tak się turlał, że śmiechu, że nawet nie
zauważył jak się podnoszę ledwo, bo ledwo, ale biegnę (zataczam
się) do jego fortecy. Znowu złapał mnie, a ja śmiejąc się
jeszcze głośniej i chwiejąc na nogach upadłam na kolana. Cała
się trzęsłam ze śmiechu. Zauważyłam, że Nicola również
prowadzi walkę z Ollym o flagę, więc nie czułam się źle z tym,
że my się tu „lejemy” nawzajem. Dostałam już czkawki od
śmiechu.
-Nie uciekniesz mi. - usłyszałam za sobą głos Nathana, który
przestał już się konwulsyjnie śmiać i złapał mnie.
Tak więc ja klęcząc i śmiejąc się na przemian czkając byłam
obejmowana w dosyć silny sposób przez siedzącego za mną Nathana.
Przez łzy śmiechu zauważyłam, że dwójka naszych atakujących
biegnie w naszym kierunku. Ciężko było stwierdzić kto ma flagę,
więc chciałam wyrwać się Nathanowi i dostać się do ich fortecy.
Rzucałam się jak sardynka w sieci, a Nathan ze śmiechu zwalniał
już siłę uścisku. W końcu udało mi się wyrwać, ale nawet nie
mogłam wstać ze śmiechu więc szłam na czworaka, widząc, że za
chwilę młodziaki wpadną do nas. Pełzłam śmiejąc się i czując
spadające łzy z policzków. Brzuch tak mnie rozbolał, że przy
każdym czknięciu i ataku śmiechu cierpiałam jeszcze bardziej.
Gdyby nie ta determinacja do zdobycia fortecy chłopaków to pewnie
zwijałabym się z bólu i śmiechu zarazem. Gdy już prawie byłam u
celu, tak samo jak Olly i Nicola, ktoś złapał mnie za kostkę.
Odwróciłam się i zobaczyłam Nathana rozciągniętego na śniegu,
który trząsł się ze śmiechu jakby miał atak padaczki. Nicola
była zaledwie parę centymetrów przed Ollym. Koniuszkami palców
udało mi się dotknąć misternego igloo chłopaków, gdy
usłyszałam.
-MAM ! - jednocześnie krzyknęli Olly i Nicola, z tym, że Olly ją
podniósł, a ona w małych dłoniach trzymała flagę.
-Też mam. - powiedziałam przez łzy i śmiech i opadłam zmęczona
na zimny śnieg.
Poczułam, że Nathan mnie puszcza i wstaje z pomocą Olly'ego.
Było mi tak zimno, a zarazem gorąco. Ciągle czułam coś ciepłego
spływającego po mojej twarzy. Nie mogłam wytrzymać bólu brzucha,
który teraz był okropny. Najmniejszy ruch był potwornie bolący.
Fala niepohamowanego śmiechu mijała. Całe szczęście.
-To wygląda jak prawdziwe pole bitwy. Co by robiliście ? -
usłyszałam dyszenie Olly'ego.
-Przecież to krew ! - i polski dodatek Nicoli.
-To nie moja. - usłyszałam Nathana, który chyba zobaczył to samo
co Nicola, ale jej nie zrozumiał, podźwignęłam się na łokciach,
żałując, że żyję.
-Am !
-Żyję. - powiedziałam i nagle ktoś pomógł mi wstać.
-O kurwa.
-Olly tu jest Nicola. - zwróciłam mu uwagę.
-Skąd ta krew ?
-Jaka krew ? - zdjęłam rękawiczkę i przetarłam policzki z łez.
Na moje nieszczęście na dłoni nie było tylko słonej wody, ale
i czerwona ciecz.
-Chodź tu. - Nathan wyjmował chusteczkę.
Powoli ścierał jak mnie mam krew z mojej twarzy.
-Ale jak to ? - zapytałam czując mrowienie na ustach.
-Ile krwi na śniegu. - usłyszałam Nicolę, ale nie chcąc
przeszkadzać Nathanowi nie spojrzałam na śnieg.
-Masz przeciętą wargę. - usłyszałam od Nathana. - Przytrzymaj
chusteczkę i chodźmy do domu.
Przytrzymałam chusteczkę i trzęsąc się z zimna powlokłam się
do domu. Jak mnie wszystko bolało, ale najbardziej to chyba brzuch i
ta nieszczęsna warga. Nawet nie chciałam wiedzieć jak ona wygląda.
-I kto wygrał ? - zapytał tato, gdy Nicola weszła do salonu, po
niej Olly, a następnie ja nadal się trzęsąca pod rękę z
Nathanem.
-Matko Boska !
-Nie, to tylko ja mamo.
-Co się stało ? - podeszła do mnie.
-Wypadek przy pracy. Masz jakąś maść, czy coś takiego ?
-To trzeba przeczyścić.
-Aż tak źle jest ? - poczułam, że wszystko ze mnie schodzi, aż
tak źle ?!
-Nie widziałaś tego ?
-Nie. - wybełkotałam cicho.
-Ale jak to się stało ? - zapytał tato.
-Nie wiem. Nie posmarowałam ust jak wychodziliśmy, przepychanki,
zimny śnieg i więcej nie trzeba było. Śmiałam się jak głupia i
nawet nie poczułam kiedy przegryzłam wargę.
-Amelio. - powiedział z politowaniem.
-No co ja poradzę ? - teraz czułam piekący ból, który
momentalnie przeszył całą moją twarz tak, że odechciało mi się
żyć.
Mama zabrała mnie do łazienki i kazała mi usiąść na
zamkniętym sedesie. Słyszałam, że tato robi ciepłą czekoladę
dla nas. Mama wyjęła wodę utlenioną.
-To będzie konieczne ? - zapytałam nadal trzymając chusteczkę
przy wardze.
-Oczywiście. - nalała nieco na wacik i zabrała mi czerwoną już
chusteczkę, powoli przyłożyła, a mnie momentalnie stanęły łzy
w oczach, które szybko popłynęły. - Wiem, że boli.
Chciałam na nią nakrzyczeć dlaczego każe mi tak cierpieć.
Chciałam jej wykrzyczeć, że wcale nie wie jak to boli, ale ból
był paraliżujący. Po długiej chwili, która dla mnie trwała
wieczność odsunęła wacik i go wyrzuciła. Teraz dopiero bolało.
-Mam bardzo dobrą maść na spierzchnięte usta. Myślę, że tutaj
też pomoże.
Nie chciałam żadnej maści, nie chciałam kolejnej fali bólu,
ale wiedziałam, że mama robi to dla mnie, bo to konieczne, więc
zacisnęłam zęby i dałam się nasmarować.
-Teraz nie przykładaj do ust nic ciepłego, ani nic zimnego.
Będziesz musiała pić przez rurkę.
Mama posprzątała, a ja wstałam podtrzymując się umywalki.
Zerknęłam w lustro widząc w nim obraz nędzy i rozpaczy.
Odwróciłam szybko wzrok i starłam oznaki słabości z twarzy.
Wyszłam za mamą i poszłyśmy do kuchni, gdzie tato zalewał już
gorącym mlekiem kubki.
-I jak ? - zapytał szybko Nathan.
-Bywało gorzej. - dziwnie mówiło się z taką wargą wielkości
jak po użądleniu przez osę.
Znalazłam szeroką rurkę w kolorze błękitnym i za jej pomocą
wzięłam duży łyk napoju parząc sobie język i całą jamę
ustną.
-Idę na górę. Nathan musisz się przebrać jesteś przemoczony. -
powiedziałam po angielsku, i dodałam po polsku do rodzeństwa. - Wy
też się przebieżcie.
Razem z Nathanem i kubkami z parującą czekoladą poszliśmy na
górę. Nathan zniknął u siebie w pokoju, a ja u siebie. Wybrałam
jakieś leginsy, cienką bluzkę z długim rękawem i poszłam do
łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z chłodną
wodą, by stopniowo zwiększać temperaturę wody. Gdy się już
nieco rozgrzałam wytarłam się i przebrałam. Pachnąca i świeża
wróciłam do sypialni. Nathan też stwierdził, że weźmie
prysznic, a Olly właśnie wracał z dołu z łazienki, gdzie teraz
była już Nicola.
Nadal było mi zimno, więc weszłam pod koc i szczelnie się nim
okryłam. Mogłabym kołdrą, ale nie lubiłam siedzieć pod nią
jeżeli nie szłam spać. Wzięłam przestygniętą już nieco
czekoladę i siorbałam ją przez plastikową rurkę. Po paru
minutach wszedł Nathan ze swoim kubkiem w dłoniach.
-Można ?
-Pewnie, że można. - uśmiechnęłam się na tyle ile pozwalała mi
moja XXXL warga.
Nathan wbił się na drugą stronę łóżka i zabrał mi nieco
koca, więc nie tracąc ciepła przyssałam się do niego.
-Ale jesteś ciepła.
-A mi zimno.
-Wypijesz czekoladę to się rozgrzejesz. Do naszych twój tato dodał
nieco mocniejszego trunku. - zaśmiałam się z tego co powiedział.
-Cały tato. - faktycznie dopiero teraz poczułam rozgrzewającą moc
napoju.
-Przykro mi z powodu tej wargi.
-Przecież to nie twoja wina.
-Wcale. - dodał z przekąsem.
-No nie. - powiedziałam szczerze.
-Gdybym się tak na ciebie nie rzucał to pewnie nic by się nie
stało.
-Przecież sama to sobie zrobiłam. Nie obwiniaj się.
-I tak wiem swoje.
Czekolada miała idealną temperaturę, więc szybko opróżniłam
kubek. Nathan również. Od razu zrobiło mi się cieplutko.
-O której mamy lot w poniedziałek ?
-Chyba po 15 - zawahał się. - albo po 14.
-Trzeba sprawdzić.
-Mam bilety w walizce, nie chcę mi się iść.
-To później, ale nie zapomnij.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę ! - odkrzyknęłam.
Drzwi się uchyliły i zobaczyliśmy głowę Nicoli. Zakłopotała
się, ale odezwała się po chwili.
-Mama zrobiła już obiad. Woła was. - i zniknęła szybciej niż
się pojawiła.
-Nawet zapomniałam, że jeszcze nie jedliśmy obiadu. Która jest
godzina ?
Zerknęłam na swój telefon, było grubo po 15.
-Nieźle. - skwitowałam i zeszliśmy na dół na obiad.
Poczułam te zapachy i zdziwiłam się, że wcześniej ich nie
wyczułam. Chyba już wiedziałam co tak pachnie, ale źle się
czułam, że mama odwala całą robotę. Wiem, że kuchnia to jej
królestwo i kocha gotować, ale nieco było mi źle z tym, że
wszystko dostaje pod nos, jak w pięciogwiazdkowym hotelu.
-Ale ładnie pachnie. - powiedział Nathan, gdy schodziliśmy ze
schodów.
-Pachnie nieziemsko.
W kuchni przy stole siedzieli już wszyscy przy talerzach i
herbacie. Dosiedliśmy się do nich i oczywiście nie myliłam się,
bo na obiad były pierogi. Nathanowi aż oczy zaświeciły.
-Zawsze chciałem ich spróbować. - wyznał podekscytowany.
-Amelia nie robiła ich w Londynie ? - zapytała mama.
-Nie mam czasu gotować, zresztą nigdy nie wychodzą mi pierogi. -
powiedziałam nakładając sobie pyszności na talerz.
Na stole leżały trzy półmiski z parującymi pierogami z
cebulką, więc każdy miał do nich dostęp, a było ich tyle, że
myślałam, że połowa pójdzie na zmarnowanie, ale ku mojemu
zdziwieniu wszystko zeszło, a po obiedzie jeszcze długo
siedzieliśmy przy stole rozmawiając i śmiejąc się. Nawet
zapomniałam o mojej wardze.
Po obiedzie poszliśmy do salonu i Nicola wyjęła wszystkie gry
planszowe i grupowe jakie miała i zaczęliśmy grać we wszystko po
kolei. Tak zeszło do wieczora, a gdy zauważyłam, że mama ponownie
wychodzi do kuchni to odłączyłam się od nich i poszłam za nią.
Nie myliłam się, chciała zacząć szykować kolację.
-Pomogę ci. - zaoferowałam pomoc.
-Dziękuję.
-Zrobimy kanapki ?
-Kanapki ? Chcesz kanapki ? - zapytała.
-Każdy je lubi, a i tak jeszcze siedzi w nas obiad.
-Nathanowi chyba posmakowały pierogi, co ?
-Oj tak. - zaśmiałam się.
-To dobrze, bo zrobiłam jeszcze dla was parę.
-Co ? - spojrzałam na nią.
-Tak myślałam, żeby Tobie zrobić, bo pewnie nie masz czasu
dobrze, zdrowo zjeść. Zamroziłam ci trochę surowych, żebyś
mogła wrzucić je do wody, a później już sobie z nimi poradzisz.
Często ze mną je gotowałaś, wiesz co i jak.
-Dzięki mamo.
Później zaczęło się szykowanie kolacji i jej jedzenie.
Chciałam posprzątać po kolacji sama, żeby mama nieco odpoczęła,
ale Nathan też bardzo chciał, więc razem posprzątaliśmy i
zmyliśmy się zmęczeni na górę. Było już stosunkowo późno,
ale nie chciało się nam spać. Leżeliśmy sobie w piżamkach przed
laptopem, kiedy nieoczekiwanie zadzwonił przez skype Tom.
-Cześć ! - wydarł się zadowolony, że nas widzi.
-No cześć. - przywitałam się.
-Oooo Amelia, co ci się stało ?! - zapytał przestraszony, a po
chwili jakby zauważył coś jeszcze. - Nathan nie wiedziałem, że z
ciebie taki brutal ! - krzyknął na niego zły.
-Tom, z kim rozmawiasz ? - usłyszałam w tle Kelsey, nadal za sobą
nie przepadałyśmy.
-Z Amelią i Nathanem, kochanie. Chodź się przywitać. - odkrzyknął
rozbawiony Tom.
-Za chwilkę. - chyba ta chwilka miała potrwać całą naszą
rozmowę.
-Niech cię tylko Sykes zobaczę, to tak ci do dupy nakopie, że
przez rok nie usiądziesz ! - dalej prawił mu morały Tom.
-Oh Tommy. Może zacznij pisać jakieś książki fantasy, bo masz
ogromną wyobraźnię. - odezwałam się.
-A skąd wiesz o czym myślę ? - poruszył zabawnie brwiami. - A
pisanie książek tego pokroju to bardziej pasuje mi do Jay'a, ale
jego coś ostatnio wcięło, więc mu tego nie przekażę.
-Jak to go wcięło ? Dzwoniliście do niego ? - zaciekawił się
Nathan.
-Żeby raz, pewnie znowu ta loczkowata łajza zgubiła telefon.
Następnym razem mu go przyspawam do ciała. - powiedział z
przekąsem, ale i uśmiechem na twarzy.
I tak rozmowa zeszła chłopcom na temat Jay'a i rozpoczęcia
pracy od wtorku. Słuchałam ich i śmiałam się z ich żartów.
Dopóki Tom nie zaczął ponownie.
-Dobra kończę już, bo zabieram wam cenny nocny czas, u was to już
późno. Trzymcie się. Pozdrowienia od wujka Tom'a. Cześć
dzieciaki ! - rozłączył się nie dając nam możliwości
pożegnania.
-Cały Tom. Nie przejmuj się. - powiedział Nathan.
-Wcale się nie przejmuję. - zaśmiałam się cicho patrząc na
zegarek, faktycznie dochodziła już dwunasta.
-Idziemy spać ?
-Też o tym pomyślałam. - Nathan się uśmiechał.
Wyłączył laptopa i weszliśmy pod kołdrę zasnęliśmy bardzo
szybko.
Elo !
Przepraszam, że znikłam, ale wakacyjna atmosfera tak mnie wypełniła, że mam totalnego lenia ^^
Jeżeli chodzi o wakacje to nic nie planuje, bo w moim wypadku planowanie to błędne koło, więc pełen spontan xD
A może wy macie plany, którymi chciałybyście się pochwalić ? Hmm ?
Tak w ogóle to w tym roku w końcu odważyłam się przeczytać Harrego Pottera. Wszystkie części z początkiem wakacji obejrzałam z sis. Tydzień to nam chyba nie cały zajęło, a teraz jestem na etapie pójść do biblioteki po wypożyczenie Czary Ognia, ale to jutro, bo dzisiaj nieczynna biblioteka.
Pierwszy wpis/rozdział w te wakacje ^^
W ogóle ostatnio jechałam do cioci i jakoś mnie tak dziwnie tchnęło, że ja przecież nie spakowana do szkoły, ani nic, a po chwili. No tak, przecież są wakacje. Cała ja.
A propo szkoły. To chyba przydałoby się z wami w końcu podzielić gdzie się wybrałam i dostałam. Wybierałam technikum, bo to mi lepiej leży, nie zastanawiałam się na liceum, bo tam pójść nie chciałam, ale wiadomo, że akurat ten wybór to indywidualna sprawa i jest na ten temat wiele zdań, więc koniec już z tym. Wybrałam technik organizacji reklamy. I tym będę zajmować się od przyszłego roku szkolnego. Nie potrafię malować, ani rysować, ani nic co jest z tym związane, wręcz nawet tego nie lubię, ale chcę zobaczyć jak to będzie. Do odważnych świat należy. Należało by się też pochwalić punktami rekrutacyjnymi, no więc na 100 możliwych miałam 67,5. Dla niektórych to dużo, dla innych mało. A dla mnie to wystarczająco, żeby być na pierwszym miejscu na liście uczniów, którzy się dostali na ten kierunek ^^ Taka jestem z siebie zadowolona, że aż musiałam się tym z wami podzielić. Nie myślcie, że się puszę i wgl, jestem po prostu szczęśliwa, że jestem pierwsza, rzadko mi się zdarza, wręcz wcale (tak samo jak z tym wierszem ).
Chociaż jestem lekko niezadowolona, bo klasa miała być 15 - osobowa, a jest 34 osób, bo połączyli reklamę z hotelarstwem, ale to nawet na dobre wyszło, bo w hotelarstwie mam czterech znajomych, a w reklamie nie znam zupełnie nikogo.
Tak więc, tego. Tyle, bo zaraz wyjdzie, że się przechwalam, a ja się tylko cieszę jak mysz do sera ;D
Teraz coś na temat Amelki naszej. Szczerze i bez bicia przyznam, że ciężko było mi się przełamać do napisania tego rozdziału, bo nuży mnie ten ich wspólny pobyt w Polsce, ale i to trzeba przetrwać. Jeszcze jeden dzień i ..... no ..... zobaczycie :P
Ale się rozpisałam o.O
To do następnego <3
PS. wszelkie zaległości na waszych opowiadaniach nadrobię, w niedalekiej przyszłości, ale zrobię to na pewno xD
L.E.Ń.
Super rozdział !
OdpowiedzUsuńNie moge doczekać sie kolejnego :D
Udanych wakacji ;)
Weny :*
swietny jest :)
OdpowiedzUsuńPo 1 rozdział genialny
OdpowiedzUsuńPo 3. Ja uczę się w technikum organizacji reklamy ! Skończyłam pierwszą klasę ;) i nas też z hotelarstwem połączyli xD
Weny Skarbie ♥
Mwahh ♥
Zgubiłam punkt 2 xd
UsuńWięc po 2. Bitwa na śnieżki !!! Genialne :)
bosko !!!! <3 ciekawe jak to będzie teraz :D nie mogę się doczekać nexta
OdpowiedzUsuńja tez jestem w technikum ale gastronomicznym ale tez myślałam o robieniu reklamy ale w Krakowie nie ma chyba takiego technikum nw XD
No to do NN WENY !! :D
hej Kochana ! jestę i nadrobilam wsio!
OdpowiedzUsuńrety ! jak czytalam ta bitwe na sniegu to tak sie cieszylam jak glupia do monitora xd.ale takie beztroskie dni z Nathanem w Polsce to marzenie przeciez <3 jeszcze rodzice tak sie staraja - mama robi pierogi, tata dolewa mocniejszych trunkow do czekolady ;p zyc nie umierac!
i sierotka nasza rozciela warge, ommm az ciarki mnie przeszly. nieprzyjemne -.- i ta woda utleniona na swieza rane aaaaałććććć!!! uczucie z dziecinstwa kiedy mama poleawala utleniona na rane z gleby na podworku. ssssssss bolalo O_o !!
nie wiem czemu narzekasz, bo nawet takie rozkoszne, wolne dni naszych bohaterow wychodza Tobie genialnie ! uwielbiam czytac Twoje pomysly i przenosic sie w inny swiat chociaz na te kilkanascie minut <3
gratuluje dostania sie na wycelowany kierunek ! brzmi niezle i kuszaco ;) mam nadzieje ze Ci sie spodob i bedziesz usatysfakcjonowana :) ! a co do tej mysli ze nie przystowowalas sie ze sa wakacje- mam tak samo siostro XD
no nic. zmykam. ciesze sie ze moglam tu zawitac, poczytac, skomentowac i do napisania Kololowa <3!
Jestem z siebie dumna, bo nadrobiłam jakieś 9 rozdziałów w niecałe 2 wieczory :D Przeczytałam już wszystko, co na razie dodałaś, ale komentuję ten rozdział ze względu na cytat, który powalił mnie na kolana i sprawił, że śmieję się do tej pory, a mianowicie: "-Niech cię tylko Sykes zobaczę, to tak ci do dupy nakopie, że przez rok nie usiądziesz !". O mój Boże, czemu to mnie tak śmieszy?! xD Wracając do tematu, to rozdział (ten, następny, poprzedni, i wszystkie inne) jest zajebisty, jak zawsze. Nie mam zbyt dużo do gadania, bo jest przed 2 w nocy, i zaraz zasnę na stojąco xd W każdym bądź razie weny, weny i jeszcze raz weny! <3
OdpowiedzUsuńI jeszcze raz: "-Niech cię tylko Sykes zobaczę, to tak ci do dupy nakopie, że przez rok nie usiądziesz !" hahahahahahahaha
pozdrawiam, @geniusgeezer z tt haha