Radość jaka panowała z pierwszym przebudzeniem się po
weekendzie w Polsce była nie do opisana. Z nową energią na życie
wstałam i zjadłam pożywne śniadanie i zadzwoniłam do Paula.
Dowiedziałam się, że ekipa jest zamówiona na dzisiejsze południe.
Szybki rzut na godzinę i już wiedziałam, że mam jeszcze parę
godzin. Nastawiłam pierwsze pranie i poszłam po prostu sprzątać.
Po godzinie opadłam na kanapę oglądając pięknie wysprzątane
mieszkanie. Stwierdziłam , że prysznic by mi nie zaszkodził, więc
wybrałam jakieś ubranie i uciekłam do łazienki. Gdzie również
rozwiesiłam pranie na suszarce. W międzyczasie dostałam sms od
Nathana. Cieszył się jak dziecko z rozpoczęcia nagrywania
materiału na nową płytę, ale również pytał co ja w tym czasie
będę robiła, więc zapewniłam go, że nudzić z pewnością się
nie będę i wyjawiłam mu czym będę zajmowała się przez
następnie kilka godzin, może dni.
Widząc, która jest już godzina ubrałam się i otwierając
jeszcze wszystkie okna w mieszkaniu, żeby wywietrzyć je po mojej
nieobecności, ale i z zapachów detergentów, wyszłam z mojego
domu. Jak dawno nie pokonywałam tych schodów. Cieszyłam się z
takiej dupereli jednocześnie zdając sobie sprawę, że to tu było
moje miejsce, mój dom. Musiałam jedynie udeptać ścieżkę na sam
szczyt swojej kariery zawodowej, ale nic nie ma za darmo, a nawet jak
jest to lepiej nie iść na łatwiznę. Gdy zaszłam pod swoją
kawiarnię, której nie widziałam parę dni, które w tym momencie
wydawały mi się długimi latami, nikogo pod nią nie zastałam,
więc otworzyłam ją ciesząc się tym, że mogę to zrobić. I ja
chciałam ją sprzedać. Ależ byłam głupia !
Weszłam do zimnego pomieszczenia oglądając ponownie obraz nędzy
i rozpaczy, ale skierowałam się na zaplecze, które przynajmniej
dawało jakieś szanse i promyki nadziei. No właśnie, nadzieja,
moja Nadzieja.
-Puk, puk ! - usłyszałam znajomy głos, więc czym prędzej wyszłam
na salę.
-Paul ! - rozpromieniłam się na widok mojego dobrego znajomego.
-Dobrze widzieć cię taką szczęśliwą. - przywitał mnie ciepłym
objęciem.
-Dobrze widzieć ciebie. Niby zabrakło mnie na parę dni, a ja mam
wrażenie, że minęły lata.
-Czyli nie tylko ja mam takie odczucia. - zaśmiał się ciepło. -
Ekipa powinna się zaraz pojawić. Już o wszystkim wiedzą, jeżeli
nie chcesz to możesz zostawić ich samych i chyba tak będzie
najlepiej.
-Chcę zostać.
-Na zewnątrz nie jest najcieplej, a tutaj będzie dużo kurzu i
pyłu.
-Zniosę to jakoś, zresztą naprzeciwko są restauracje. Dam radę.
Nie chcę niczego ominąć.
-W takim razie życzę ci powodzenia, a sam będę musiał zaraz
znikać, ale za nim to nastąpi chciałbym z Tobą ustalić parę
istotnych spraw.
W tym samym czasie pod lokal podjechał firmowy samochód firmy
remontującej, a przez kolejne dziesięć minut panowie wnosi do
środka masę różnych pudełek, przyrządów i maszyn. Zostaliśmy
niekulturalnie wyrzuceni z mojej własnej kawiarni, więc zamknęłam
tylko drzwi na zaplecze, żeby nikogo nie kusiło tam zajrzeć i
wyszliśmy z Paulem na zewnątrz, gdzie przekazał mi wszystko i
uciekł. Co jakiś czas podchodził do mnie kierownik pytając o
Paula, bo to z nim wszystko ustalał, ale grzecznie wyjaśniłam mu,
że od tej chwili ma się słuchać mnie i tylko wyłącznie mnie.
Nie ucieszył się na te słowa.
Gdy już wyczerpał zapasy swoich pytań i po raz kolejny
upewniłam się, że nie będę mu potrzebna zmyłam się do małego
lokalu naprzeciwko. Nigdy tam nie byłam i raczej nie chciałam
wrócić, ze względu na bardzo „miłą” obsługę i wyjmując na
stolik przyniesiony z mieszkania laptop włączyłam go. Równie
dobrze mogłam siedzieć w domu, ale tutaj miałam bardzo dobry widok
na działania, które odbywały się w kawiarni. Dostałam hasło do
wifi od kelnerki i nie zważając na jej kwaśną minę, złowrogi
ton i oczy plujące na mnie kwasem zajęłam się przeszukiwaniem
Internetu szukając inspiracji na nowy wystrój lokalu popijając od
czasu do czasu moją pyszną kawkę z mlekiem.
Znalazłam pewien bardzo interesujący sklep z zaopatrzeniem do
własnych działalności. Była to chyba jakaś większa hurtownia,
bo mieli dokładnie wszystko do każdego typu ośrodka publicznego,
zaczynając od szkół i placówek społeczno-kulturalnych kończąc
na małych działalnościach domowych. Było tam sporo rzeczy od
mebli na pinezkach kończąc. Dodałam ich stronę internetową do
zakładek, a numer telefonu zapisałam na karteczce.
Przeglądając ich ofertę zastanawiałam się jak chcę urządzić
podnoszoną na nogi Hope. Pomyślałam o domowym, ale i młodzieżowym
miejscu, gdzie można było przyjść po szkole jak i na randkę.
Niby kolejne takie miejsce w mieście, ale moje miało być
najlepsze, bo otwarte dla wszystkich. I chyba to było moje
zamierzenie. Wszystko misternie zapisywałam w dużym notatniku.
Rysowałam jak mniej więcej chciałabym, żeby wyglądało to
wszystko oraz zastanawiałam się jakie osoby zatrudnić. Gdy na
kartce miałam już zarys mojego nowego miejsca pracy, ktoś postukał
w szybę czym się przestraszyłam. Za szybą stał kierownik całej
ekipy i rękami dawał mi znać, żebym wyszła. Odszedł, a ja
zauważyłam jak pracownicy przy świetle latarni zbierają swoje
„zabawki”. Jakim miłym uczuciem było zobaczenie świecącego
się światła w mojej czyściutkiej kawiarni. Szybko schowałam
laptopa do torby razem z notatnikiem i długopisem oraz wszelkimi
karteczkami. Narzuciłam na siebie jedynie kurtkę i wyszłam
pośpiesznie z lokalu prowadzona niezrozumianym spojrzeniem mojej
kelnerki. Nie wiem dlaczego, bo dostała spory napiwek. Przeszłam
przez ulicę sprawdzając czy nic nie jedzie.
-Na dzisiaj to wszystko. - odezwał się ten sam mężczyzna, który
mnie wołał, gdy do niego podeszłam.
-Na dzisiaj ?
-Tak. Wygładziliśmy i wyrównaliśmy ściany, zerwaliśmy podłogę
i naszykowaliśmy podłogę do ponownego założenia parkietu. Jeżeli
chodzi o elektrykę to też się tym zajęliśmy. Ściany jak widać
są już pomalowane na biało, a rezultat naszej pracy widać, ale
jeżeli ma Pani jakieś zastrzeżenia to ich wysłucham.
Czułam, że mężczyzna nie mówi mi wszystkiego, a i to co
powiedział było zapewne ogólnikowe, ale i tak nie zrozumiałabym
co do mnie mówi, choćby o instalacji, bo tylko z grubsza wiedziałam
co to jest. Ale ich praca została przeze mnie doceniona. To miejsce
wyglądało zupełnie inaczej, bardzo dobrze.
-Jeżeli nie ma Pani żadnych pytań to życzę miłego wieczoru.
Jutro powinna Pani dostać fakturę.
-Dziękuję. Do widzenia. - pożegnałam się z nim, a ten wyszedł
wołając swoją ekipę, która posłusznie opuściła mój lokal.
Stałam tak w odnowionej Hope ciesząc się jak dziecko. W
powietrzu było czuć okropny smród, ale to mi wcale nie
przeszkadzało. Moja Nadzieja się odradzała i to było
satysfakcjonujące. Miałam okropną ochotę zadzwonić do Nathana,
albo Paula, ale wiedziałam, że ta dwójka mężczyzn jest teraz
zajęta, więc nie będę zawracać im głowy. Spojrzałam na
zegarek. Dochodziła osiemnasta, więc szybko zgasiłam światła i
pozamykałam moją kawiarnię. Mój żołądek jakby przypomniał
sobie, że kawa to niewystarczający obiad, więc zmyłam się do
mieszkania, gdzie było zimno, ale przynajmniej świeżo. Pozamykałam
okna, a grzejniki przekręciłam na największą moc, którą po
dwudziestu minutach zmniejszyłam na tę co zazwyczaj.
Podczas przygotowywania obiado-kolacji myślałam nad tym jak to
teraz będzie. Czy sobie poradzę w ogóle z tym co mnie czeka.
Ostatnio nie podołałam zadaniu, ale sądzę, że chociaż tym razem
mi się uda. Nie ! Ja nie mogłam myśleć czy mi się uda. Musi mi
się udać ! Z takim podejściem zjadłam szybko posiłek i znowu
zniknęłam za monitorem laptopa szukając inspiracji i przeglądając
przeróżne oferty sklepów. Po chyba godzinie zadzwonił Paul z
pytaniem jak poszło, więc streściłam mu po krótce, ucieszył się
i zapowiedział, że spotkamy się jeszcze w tym tygodniu po czym się
rozłączył. Słyszałam w tle płacz dziecka. Dzielny tatuś –
zaśmiałam się i kontynuowałam serfowanie po Internecie.
Gdy szykowałam się do snu (czyt. okolice północy) zadzwonił
Nathan. Pytał o to jak minął mi dzień, więc mu odpowiedziałam.
Odwdzięczył mi się tym samym opowiadając jak to Jay spóźnił
się ponad godzinę na nagrania i do tego w stanie wskazującym.
Opowiedział również o tym, że Siva się zaplątał w kablach
przez co się potknął i coś mu strzeliło nieprzyjemnie w nodze,
więc musiał pojechać do lekarza. Tom się rozchorował i ciągle
podciąga nosem. Jedynie on z Max'em jakoś byli dyspozycyjni w
pełni. Nathan wspomniał o tym, że Max się o mnie wypytywał co mi
nie przypadło do gustu. Zapowiedział też, że tak pewnie będzie
wyglądał cały tydzień, więc możemy się nie spotkać.
Przyznałam mu rację i sama zapowiedziałam to samo tłumacząc się,
że mam wiele papierkowej jak i ten innej roboty przy Hope i też nie
będę miała czasu. Zakończyliśmy rozmowę ciepłym „Dobranoc”
i zanurzyłam się w zimnej pościeli.
Każdy kolejny dzień wyglądał podobnie. Wstawałam i włączałam
laptopa, który teraz był moim narzędziem pracy. Wydzwaniałam po
hurtowniach, jeździłam do nich. Wybrałam już kolor ścian oraz
płytki na podłogę. Jeszcze w tym samym tygodniu zatrudniona przeze
mnie firma pomalowała ściany na wiśniowy kolor i położyła
płytki. Tego samego dnia późnym popołudniem przyjechała ekipa z
oświetleniem. I to bardzo mi się spodobało. Szerokie krwisto
czerwone klosze zwisały leniwie z sufitu ukazując nagie żarówki
wkręcone w nie. Dodatkowo małe lampki LED zostały wbudowane w
ściany oraz parę centymetrów nad podłogą, co było bardzo
magicznym rozwiązaniem. Spodobało mi się to bardzo.
Następnego dnia przyjechała lada w identycznym jak klosze
kolorze świecąc się błyskotliwie. Biały blat jaki był na ladzie
wyglądał jak ze szpitala, taki nieskazitelny. Został jeszcze
zamontowany zlew za ladą i przeszklona futryna na ciasto obok. Ta
była jeszcze bardziej wypasiona niż poprzednia. Jej oświetlenie
nie opierało się głównie na górze, ale i na dole przez co
światło dawało hollywoodzki efekt, dodatkowo była to również
lodówka, więc to bardzo ułatwiało dłuższy termin ważności
spożycia serwowanych ciast. Na ścianę za ladą zostały
przywieszone półki, gdzie miały stać filiżanki do serfowania
kawy z ekspresu.
Wszystko zaczynało mieć ręce i nogi. Zostały wstawione również
nowe okna i drzwi. Wszystko było takie nowe i inne niż to
poprzednie. Na ścianach miały jeszcze zostać naklejone duże
wypukłe naklejki owoców, ale na to jeszcze czekałam. W przyszłym
tygodniu miał zostać przeprowadzony remont toalet oraz miały
przybyć zamówione meble, które już oglądałam na własne oczy.
Czułam, że to miejsce będzie bardziej moje niż poprzednie
wcielenie Hope i byłam tym mocno podniecona.
Nawet mój weekend był pracowity, więc okazja do spotkania
Nathana czy reszty moich przyjaciół była niemożliwa. Okazało
się, że w piątek wieczorem musiałam pojechać do hurtowni pod
Manchesterem, więc zmęczona jak diabli, ale i zdeterminowana
wsiadłam w autobus i pojechałam. Wróciłam dopiero we wtorek o
drugiej w nocy. Zmęczona opadłam do łóżka nawet nie zdejmując
ubrań. Rano obudziłam się grubo po 10, ale i tak się nie
wyspałam. O pierwszej miała przyjechać ponownie ekipa remontowa do
toalet, więc wzięłam długi prysznic i ubrałam się. O dziwo w
Londynie było już ciepło. Styczeń powoli się kończył, a pogoda
robiła się typowo wiosenna i mokra. Kroiłam warzywa na zupę
podjadając je w międzyczasie. Stwierdziłam, że nie opłaca mi się
robić śniadania, skoro za moment będzie pora obiadowa. Już po
dwunastej zajadałam się pyszną zupą jarzynową. Ubrałam buty i
wyszłam z mieszkania.
Ludzie zaczęli już nawet chodzi w trampkach co mnie
rozśmieszyło, bo na ulicy jak i na chodnikach było okropne błoto,
ale ich to nawet nie przerażało, cieszyli się pierwszymi wyższymi
temperaturami. Rano pogodynka zapowiadała, że dzisiaj w Londynie
będzie 12 stopni.
-Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam podchodząc do znanego
mi kierownika.
-Też dopiero przyjechaliśmy.
Słyszałam jego głos, gdy otwierałam żaluzje i drzwi.
-Nie będzie tutaj dużo pracy. - powiedział, gdy zobaczył już
toalety.
-Akurat tutaj ogień nie zrobił większych szkód.
-Czyli skupiamy się na tym, żeby toalety miały ten sam klimat co
sala ?
-Dokładnie. Jeżeli można tak w ogóle powiedzieć.
-To może Pani włączyć stoper, bo dokładnie za godzinę
skończymy.
-To się okaże. - dodałam zadziornie i wyszłam na salę, gdzie
rozpakowałam nowy ekspres do kawy.
Zaczęłam powoli aranżować wygląd lady i ogarniać nową
dotykową kasę fiskalną. Wszystko było takie nowe i nowoczesne.
Cieszyłam się, że suma pieniędzy z ubezpieczenia była wyższa
niż oczekiwana, a ceny w hurtowniach specjalnie na moje
zapotrzebowania zniżone.
-Musimy włączyć wodę. - zupełnie nie słyszałam jak kierownik
się pojawił dlatego wystraszyłam się na jego głos za mną.
-Dobrze. Zawór jest na zapleczu.
Wyszłam z nim na zaplecze, które już wysprzątałam. Zawór
okazał się być tam gdzie był, a to niespodzianka ! Posłusznie go
przekręciłam i wyszliśmy.
-Zostało dziesięć minut. - mężczyzna wskazał na czerwony zegar
nad ladą i odszedł z cwanym uśmiechem.
-Am. - nie miałam czasu na myślenie nad słowami budowlańca, bo
usłyszałam znajomy głos za sobą. - Jak tu ślicznie.
-Nathan ! - jak miło było go zobaczyć po ponad tygodniowej
przerwie.
-No cześć. - uśmiechnął się szeroko, a ja niewiele myśląc
wskoczyłam na niego jak mała dziewczyna zarzucając mu ręce na
szyję i oplatając go nogami wokół jego bioder.
-Wybacz. - powiedziałam speszona tym co zrobiłam.
-Ciebie też dobrze widzieć. - uśmiechnął się bardzo szeroko
czym poprawił mi humor i moje obawy co do sposobu jego powitania
odpłynęły.
-Ożeż w mordę ! - wyjrzałam zza ramiona Nathana spoglądając
kogo jeszcze niesie.
-Max ? - szepnęłam załamana.
-Mówiłaś coś ? - zapytał Nathan.
-Nie nic. - sztuczny uśmiech.
-Cześć laska. - Max dał mi buziaka w policzek, którego nie
odwzajemniłam, bo stałam jak posąg.
-Cześć. - powiedziałam dopiero po chwili poprzedzając moje
powitanie chrząknięciem.
-I zrobiłaś to wszystko przez ten tydzień ? - widziałam jak Max
lustruje lokal spojrzeniem.
-Tak. - krótka odpowiedź.
-A kiedy będziesz mogła otworzyć ? - Nathan uśmiechnął się do
mnie ciepło czym wrócił mi wiarę w ludzi.
-Chciałabym 7 lutego, ale nie wiem czy do tego czasu znajdę
pracowników.
-To jeszcze dwa tygodnie. - dodał po chwili. - Ponad.
-No tak, ale nie wiem jak to wyjdzie. A wy co tutaj robicie ? -
patrzyłam na Nathana i tylko na ułamek sekundy spojrzałam na
Max'a.
-Mamy przerwę w nagrywaniu.
-A co z Sivą i Tom'em ?
-Tom już zdrowy, a Siva nosi jakiś medyczny, ortopedyczny, przyrząd
na piszczeli. To ma mu pomóc wrócić do kondycji.
-Aż tak źle było ?
-Gdybyś usłyszała ten dźwięk jak się potknął to … - Max
dostał dreszczy. - Nieprzyjemny dźwięk.
-Kość mu się nadłamała czy coś. Bierze wapń. - Nathan się
uśmiechnął. - Ciepło dzisiaj. Co robisz później ?
-No ponoć zaraz mają skończyć. Tak myślałam, żeby napisać
ogłoszenie, że szukam pracowników i mam jeszcze parę telefonów
do wykonania.
-No to świetnie. Zabierzemy cię do studia. Tam posłuchasz naszej
kociej muzyki i jednocześnie wykonasz swoją robotę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Mam zatyczki do uszy w razie, gdybyś nie mogła już wytrzymać. -
Nath wyjął przezroczyste opakowanie, gdzie miał żółte stopery
do uszu.
-W takim razie mogę iść. - wystawiłam mu zadziornie język.
-Skończyliśmy. - znowu nie usłyszałam zbliżającego się faceta.
-Punktualnie. - spojrzałam na zegarek.
-Tak jak mówiłem.
-Dziękuję.
Podczas, gdy ja zbierałam swoje manatki i tak w zasadzie robiłam
milion rzeczy na minutę. panowie zabrali się już i odjechali. Po
jakimś czasie i my wyszliśmy z kawiarni. Okazało się, że to Max
był kierowcą.
-Am ? - spojrzałam na Nathana. - Chcesz siedzieć z przodu ?
-Nie. - odpowiedziałam chyba za szybko, bo chłopaki spojrzeli na
mnie podejrzliwie, znaczy się czułam spojrzenie oby dwu, bo na
Max'a nawet nie spojrzałam.
Wsiadłam do tyłu i ruszyliśmy w ciszy, w której Max cały czas
zerkał w lusterko wsteczne. Boże, jak on mnie irytował ! Samą
swoją obecnością. Nie mogłam wytrzymać tej męczącej mnie
ciszy, więc zwróciłam się do Nathana.
-To ile macie już gotowych kawałków ?
-Chyba już pięć.
-A ile macie zamiar zamieścić na płycie ?
-Zastanawiamy się nad dwudziestoma czterema kawałkami.
-Chcecie to wszystko dać na płytę ? - rozmawiałam praktycznie z
Nathanem, więc gdy Max się odezwał to nawet na niego nie
spojrzałam, norma.
-Nie. - roześmiał się Łysy, a mnie przeszły ciarki. - Raczej
szesnaście, osiemnaście. Jeszcze się zobaczy.
-A jak nazwiecie album ? - znowu skierowałam pytanie do Nathana, ale
nie on udzielił mi odpowiedzi.
-Tego też jeszcze nie uzgadnialiśmy.
-Ale jeżeli chodzi o nasze poprzednie dwa albumy to tym razem możemy
się pochwalić, że tutaj tworzyliśmy każdą piosenkę, nikt nas w
tym nie wyręczał, więc każda piosenka jest tylko i wyłącznie
nasza. - Nathan uśmiechnął się dumnie.
-No może nie zupełnie nasza. - znowu ten jego wnerwiający głos. -
Czasami nasza jest muzyka, czasami tekst, albo kawałek tekstu czy
muzyki, ale w większości nasze. - kątem okaz zauważyłam jak
mruga okiem do lusterka wstecznego, ale miał problem, bo na niego
nie patrzyłam.
-Fajnie. - skończyłam temat i opadłam nieco zmęczona jego
towarzystwem na oparcie.
Autko było fajne, ale każda duperela mi w nim przeszkadzała.
To, że skóra na kanapie z tyłu była za twarda, a kolor za ciemny,
kształt przednich foteli też był jakiś dziwny, zapach zbyt
męczący, a muzyka z radia brzmiała jak z pogrzebu. Więc jaka była
moja radość, gdy silnik umilkł, a ja mogłam wydostać się na
zewnątrz, ale i nawet tego nie mogłam zrobić, bo debil zablokował
drzwi. Mój oddech niebezpiecznie przyśpieszył, a ja zaczęłam
czuć jakby mi brakowało tlenu, więc kręciłam się na kanapie jak
kura. Gdy tylko drzwi ustąpiły wyleciałam z samochodu jak z racy
czym wzbudziłam zainteresowanie Nathana.
-Strasznie duszno mi się zrobiło. - wytłumaczyłam swoje
zachowanie na widok jego dziwnego wyrazu twarzy.
-Mogłaś powiedzieć uchylilibyśmy okna. - zrobił zatroskaną
minę.
-Już mi lepiej.
Bo było, gdy patrzyłam w jego zielone tęczówki. I było mi tak
dobrze dopóki nie usłyszałam JEGO cierpkiego głosu, którym nas
wołał. Przewróciłam automatycznie oczami co zobaczył Nathan i
widząc jego zdziwiony, ale i zły wzrok ruszyłam za Max'em
zostawiając Sykesa z tyłu. Jeszcze mi brakuje, żeby powrócił do
rozmowy znad jeziora w Polsce. O nie ! Nie mam zamiaru rozmawiać o
tym przygłupie jakim był Max.
-Amelia ! - poczułam czyiś łokieć w moich żebrach.
-Czego !? - niezbyt miło to powiedziałam, ale widząc GO
roześmianego pod moim bokiem nie czułam radości.
-Minęłaś windę.
I co się tak cieszysz ?! - pomyślałam, ale wróciłam się do tej
nieszczęsnej windy, w której wejściu czekał na nas Nathan z tym
swoim adwokackim wzrokiem. Niech nawet nie zaczyna. Już nie mogłam
się doczekać jak wejdziemy do tego studia i zniknę za swoim
laptopem i nikt nie będzie mi przeszkadzał. Mówiąc nikt mam na
myśli Max'a oczywiście. Bo z całą resztą z chęcią się
spotkam.
Podróż w windzie. Oh jakie to emocjonujące doznanie szczególnie
stojąc między moimi dwoma wspaniałymi kumplami, którzy się
ciągle na mnie gapili. Nathan obserwował mój najmniejszy ruch z
twarzą pokerzysty, a z kolei Max się szczerzył jak jakiś pedofil.
Jak ja kocham tych moich przyjaciół ! - wyczuliście sarkazm ?
Jakaż to była ulga, gdy drzwi windy się rozsunęły, a ja ponownie
wyszłam z nich pierwsza. Nie chcąc się znowu zbłaźnić
poczekałam na chłopaków i ruszyłam za nimi. Dlaczego oni nawet ze
sobą nie rozmawiali ?! Grobowa cisza i te ich nachalne spojrzenia.
-O to tu ! - powiedziałam zbyt głośno i ze zbyt słodkim głosikiem
widząc kartkę z nazwą ich zespołu na jednych z wielu drzwi.
-Tak to tu. - powiedział na wydechu Nathan smutnym głosem, no
fajnie, niech się jeszcze na mnie obrazi.
Weszliśmy bez pukania i zastaliśmy resztę wesołej brygady
muzyków siedzących na czerwonej kanapie popijających herbatę.
-Am !
-No siema !
-Dobrze cię widzieć w końcu.
-Słyszeliśmy, że wracasz do żywych.
Itd, itp. Po kwadransie miałam upragnioną ciszę i spokój, bo
chłopcy zajęli się swoją pracą, a ja swoją. Włączyłam
laptopa słysząc ich dyskusje na temat jakieś piosenki, która w
tytule miała słowo „love”, ale czemu tu się dziwić. To jest
boysband. Wrzuciłam do Internetu ogłoszenie o tym, że szukam
pracowników i na dzisiaj dałam sobie spokój, napisałam, żeby
ewentualni ochotnicy zgłaszali się do mnie od jutra, więc chociaż
dzisiaj będę miała jeszcze spokój. Już za parę godzin moją
skrzynkę pocztową miały zapełnić CV być może moich przyszłych
pracowników. Stwierdziłam, że potrzebuje na zmianie dwóch
kucharzy, czyli czterech trzeba zatrudnić oraz ze dwie kelnerki na
zmianę czyli znowu cztery. Lokal nie był duży, a i ja sama
chciałam obsługiwać gości w wolnym czasie, więc myślę, że
raczej będzie dobrze. Ustaliłam jeszcze godziny otwarcia lokalu. Od
dziewiątej do dwudziestej. Wydaje mi się to dobrym pomysłem,
chociaż nie byłam jeszcze do końca przekonana. Mam jeszcze mnóstwo
czasu do zastanowienia. Jedna zmiana musi trwać sześć godzin, więc
w ciągu dnia muszą być przepracowane dwanaście godzin. Oh. Sama
już nie wiedziałam co o tym myśleć. Muszę zapytać Paula, może
mi pomoże. Oparłam głowę o oparcie kanapy, obok siebie zobaczyłam
to samo opakowanie stoperów, które pokazywał mi Nath i dopiero
teraz doszły do mnie dźwięki piosenki chłopaków. Rozejrzałam
się. Nathan był w małym pomieszczeniu z mikrofonem, a ja go
słyszałam. Muszę przyznać, że barwę i głos to on ma.
Przymknęłam zmęczone oczy i wsłuchałam się w tekst. O dziwo był
on mądry.
Tutaj panowała grobowa cisza, tak, że słyszeliśmy jedynie
śpiewającego Nathana, ubolewałam nad tym, że nie słyszałam
muzyki, ale może mi się poszczęści i jeszcze dzisiaj ją usłyszę.
-Dobra Nathan. Jest dobrze.
Ktoś mi nie miło przeszkodził i teraz słyszałam jedynie
podniosłą rozmowę chłopaków na temat wykonanej przez chłopaka
pracy. Zachwalali go i wcale się nie dziwię, śpiewał wspaniale.
Przyszła kolej na Jay'a i po chwili zrobiło się całkowicie cicho.
Cieszyłam się, że nikt mi nie przeszkadza w słuchaniu, a chłopaki
są zbyt zajęci siedzeniem przy konsoli niż przy mnie. Jay miał
fragment o wojowniku, który przyjmuje swoje własne ciosy, ale się
nie poddaje. Równie piękne i mądre co tekst Nath'a, ale jakoś
czułam, że i ten fragment i on mógł zaśpiewać, później
zapanowała cisza i głos Jay'a na nowo rozbrzmiał w moich uszach.
Chyba śpiewał refren, bo ten fragment już kojarzyłam z tekstu
Nathana. Jay zaśpiewał swoją partię jeszcze raz, bo nie był do
końca zadowolony, po czym wyszedł, a jego miejsce zajął Tom. Jego
zwrotka była iście smutna. Stracił kogoś bliskiego, który teraz
zachowuje się jakby go nie znał, a to sprawiało Tom'owi przykrość.
Smutne to było, ale po chwili i on zaczął śpiewać refren. Po nim
wszedł kolejno Max i Siva, ale oni nie mieli swoich własnych
zwrotek, jedynie refren. Gdy i oni skończyli wyszłam mówiąc, że
idę do bufetu. W pomieszczeniu zrobiło się potwornie głośno, bo
teraz chłopaki ustalali całą resztę wyglądu piosenki i nikt już
nie śpiewał.
Zeszłam na dół, gdyż nie chciałam czekać na windę. Lepiej
schodzić po schodach niż na nie wchodzić. A, że byłam na piątym
piętrze to schodziłam długo. Bufet był na pierwszym. Kupiłam
sobie moną kawę i duży kawałek czekoladowego ciasta. Zobaczyłam
na zewnątrz stoliki, więc ruszyłam ku wyjściu, które było
otwarte, ale co się dziwić dzisiaj było 12 stopni, przecież to
upały. Usiadłam na miękką poduszkę, która okalała krzesło i
zajęłam się słodzeniem czarnej jak noc kawy. Upiłam łyk czując
jej ciepło, które teraz mnie wypełniało w całości. Wyjęłam
paczkę papierosów i wyjęłam jednego. Zdałam sobie właśnie
sprawę z tego, że ostatnio znacznie mniej paliłam, chociaż nie
przestałam. Zaciągnęłam się nikotyną i oparłam wygodnie o
oparcie krzesła. Niebo było dzisiaj bezchmurne, ale robiło się
już ciemne. Ponownie się zaciągnęłam i wypuściłam dym robiąc
kółka. Znowu upiłam łyk kawy.
-I jak ci się podoba ? - nawet nie zauważyłam kiedy Max się
dosiadł.
-Zajęte jest. - spojrzałam na niego bez wyrazu.
-Co ? - spojrzał na mnie zdziwiony, ale i uśmiechnięty.
-To krzesło jest zajęte. - powiedziałam wolniej, ale dosadniej.
-A dla kogo ?
-Z pewnością nie dla ciebie.
-Am.
-Przestań. - odwróciłam się i mocniej zaciągnęłam papierosem.
-Co mam przestań ?
-Mącić mi w głowie i niszcząc mój spokój i szczęście.
-Co ty pieprzysz ?
-Mówię co widzę.
-A co widzisz ?
-Że mnie nękasz. - rozmawiałam z nim nadzwyczaj spokojnie, a mój
głos był wręcz melancholijny.
-Ciekawe stwierdzenie, ale i nie mały osąd nade mną. Naprawdę tak
myślisz ?
-A czy ja mówię nie wyraźnie ? - spojrzałam na niego na sekundę
po czym ponownie powoli odwróciłam wzrok zaciągając się.
-Nie rozumiem o co ci chodzi ?
-A ja uważam, że wiesz, ale albo jesteś głupi, albo jeszcze sam
nie wiesz co robisz.
-Am. - powiedział poważnie. - Brałaś coś ? Coś się stało jak
byłaś w Polsce, tak ? Wróciłaś do tego gówna ?
-Co ty pieprzysz ?! - teraz wszystko się we mnie zagotowało, jak
mógł sądzić, że wróciłam do tego, czego tak bardzo żałuję.
-To ty pieprzysz ! Gadasz coś od rzeczy i zachowujesz się w
stosunku do mnie tak jakby mnie nie było albo rozmawiasz ze mną
jakimiś pieprzonymi szyframi !
-A czy to ja latam za Tobą jak jakaś latawica ?!
-Sugerujesz, że właśnie ja to robię ?
-A niby co ?! - obydwoje wstaliśmy i mierzyliśmy się wzrokiem.
Nie ma co. Po raz kolejny odstawiamy niezłą szopkę. Miałam
tylko nadzieję, że nikt nie wszedł za Max'em do bufetu, bo
widownia nam nie potrzebna. Nasz stolik był z dala od ciekawskich
spojrzeń z sali, ale jednak nie szeptaliśmy między sobą.
-Jesteś śmieszna. - zaśmiał się i spojrzał na mnie z niechęcią
chcąc się usunąć.
-Nigdzie nie pójdziesz ! - czy ja to właśnie powiedziałam ?!
-A co ? To rozkaz ? - zawrócił się.
-Wiesz co ? Masz racje. Idź. Udawaj, że nic się nie dzieję i rób
dalej z siebie głupka ! Ale daj mi spokój. Jestem szczęśliwa z
Nathanem i masz się z tym pogodzić ! Czy ci się to podoba czy nie
!
-Czyli tu cię boli ?! Uważasz, że jestem o ciebie zazdrosny ?!
Żeby jeszcze było za kogo !
To mnie zabolało, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Jesteś popieprzony Max ! Od sylwestra nie dajesz mi spokoju,
męczysz mnie i udajesz przed wszystkimi, że nie czujesz do mnie nic
więcej oprócz przyjaźni, gdzie tak wcale nie jest ! Ciąży ci to,
że nie kocham ciebie, a Nathana i przez to teraz śmiesz mi wyrzucać
jakieś twoje nędzne wymówki i udajesz, że nic się nie dzieję,
kiedy się dzieje ! - niemal wrzeszczałam na niego.
-Masz bujną wyobraźnie dziewczyno ! - nie został mi dłużny i
ryknął na mnie jak opętany.
-To jak wytłumaczysz twoje zachowanie po moim powrocie ? - mówiłam
głośno, ale nie krzyczałam, bo czułam, że nie mam już siły.
-Bo starałem się być dla ciebie miły ? O to ci chodzi ?! Źle to
odebrałaś ! Ale skoro masz tak nasrane w głowie i uważasz, że
cię kocham, co jest absurdem, to się mylisz ! W życiu bym się z
Tobą nie związał ! Mam w czym wybierać i nie będę wybierałam
lasek z dna, a tym bardziej ciebie ! Współczuję tylko Nathanowi,
że się obok niego kręcisz. - dodał już ciszej, ale nie znaczy,
że szeptem, wypowiedział ostatnie zdanie z jadem w oczach, którym
mnie poczęstował.
-Idź ! Wybieraj sobie dziewczyny, skoro uważasz, że jakaś ciebie
zechce. Ale weź portfel, bo nie wiem czy jakaś będzie chciała za
darmo ! - odkrzyknęłam, gdy odchodził.
-Ty chciałaś !
I zniknął, a mnie ścięło z nóg. Obiecywał przyjaźń i to,
że nie zniszczy moich relacji z Nathanem, a tu okazuje się zupełnie
inaczej. Czułam, że łzy zaraz wypłyną, ale starałam się je
powstrzymać. Gardło miałam suche jak wiór, więc dopiłam kawę i
zostawiając nietknięte ciasto wyszłam. Kelnerka przyglądała mi
się ze strachem w oczach, ale i z ulgą, że sobie idę. Wbiegłam
szybko po schodach licząc na to, że nie spotkam już dzisiaj Max'a,
co było raczej nie możliwe, bo musiałam zabrać swoje rzeczy ze
studia, a przecież mógł tam być. Na moje szczęście go nie było,
a chłopaki śmiali się i rozmawiali przy konsoli.
-O Amelia. Dobrze, że jesteś. Chcesz posłuchać ? - zapytał Tom z
uśmiechem na ustach.
-Nie dzisiaj Tom. - zbierałam swoje rzeczy z prędkością tornada.
-Idziesz gdzieś ? - zapytał Nathan wstając.
-Tak. Dostałam pilny telefon. Muszę iść. - spojrzałam na niego,
a następnie szybko na resztę. - Do zobaczenia.
-A widziałaś gdzieś może Max'a ? - zapytał Siva, gdy już
chciałam wyjść.
-Nie. - odpowiedziałam i wyszłam czym prędzej.
Nie chciałabym go spotkać po raz drugi.
Oczami Max'a.
Czułem, że muszę spasować, żeby nie powiedzieć parę słów
za dużo, ale nawet to nie podziałało, bo i tak to zrobiłem i
cholernie źle się z tym czułem, ale to ona mnie do tego
prowokowała. Nigdy nie powiedziałem, ani nie pomyślałem, że jest
głupia i wcale się nie zawiodłem, musiała mnie rozgryźć. Więc
co miałem jej powiedzieć o tym co niej czuję, po tym jak obiecałem
jej przyjaźń i ramię do wypłakania oraz chęci przywalenia temu
kolesiowi, który ją zrani ? W takim razie sam powinienem się
pobić. Z kolei ciężko było udawać jej przyjaciela skoro musiałem
patrzeć na jej szczęście, gdy patrzyła na Nathana i złość,
nienawiść, zażenowanie oraz niechęć, gdy spoglądała na sekundę
na mnie. Czułem się tak źle z tym, że emocje mnie poniosły i
powiedziałem to co powiedziałem.
Byłem zmęczony tą sytuacją, a wyrzuty sumienia nie dawały mi
szansy na normalne myślenie. Wyszedłem z wytwórni i skierowałem
się do auta. Nie chciałem i nawet nie mogłem od tak wrócić do
chłopaków, bo z pewnością by coś wyczuli, równie dobrze mogłem
spotkać się z tam z nią, a wtedy nie wiem co bym zrobił i co
powiedział. Nie poznawałem sam siebie i to mnie przerażało.
Odstawiłem samochód na swoje miejsce po czym zamówiłem taksówkę
i kazałem się zawieść do mojego ulubionego pubu. Moje wyrzuty
sumienia i milion myśli na sekundę mogły jedynie złagodzić i
uciszyć procenty, których moje ciało się domagało. Nie było to
racjonalne podejście do sytuacji, ale co lepszego mogłem zrobić ?
Wpatrywać się w sufit i myśleć ? Zwariować przy tym ? Musiałem
odreagować i dopiero później myśleć nad przyszłością.
Hej !
Czyli impreza w kombinezonach się podoba ? W takim razie oczekujmy jej :)
Nie byłabym sobą, gdybym pozwoliła Melce cieszyć się życiem, prawda ? ;P
Ostatnio zaczęłam myśleć nad zakończeniem bloga, ale szczerze powiem, że nigdy nie wiedziałam jak go zakończyć, więc póki nie wymyślę to jeszcze Was pomęczę. Fajnie byłoby dojść do stu rozdziałów *,*
A u mnie zmiana pogody i pada deszczyk ;D Nawet fajnie, bo było ostatnio tak parno, że się tylko odbijałam od ściany do ściany i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Lecę pisać kolejny rozdział, bo skończyły mi się już zapasy :)
Love ♥
JayBird jest już starszy o cały rok, oczywiście nie możemy zapomnieć o jego "starszym" bracie bliźniaku Tom'ie. Obydwu panom życzę pomyślności i wspaniałego imprezowania dzisiaj.
o maatko jaki dlugi rozdzial *,*
OdpowiedzUsuńMax sie zachowal strasznie, brak mi slow normalnie...
Restauracja jest już prawie gotowa, może Amelii będzie się teraz lepiej powodzić.
OdpowiedzUsuńNo ta sytuacja z Max'em była dosyć mocna. Takie kłótnie to tylko między tą dwójką.
Rozdział świetny, cieszę się, ze jeszcze nie zamierzasz kończyć bloga, bo bardzo lubię go czytać. ;)
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńjestem !
OdpowiedzUsuńale skomentuje jutro ;**
love <3
Max jaki jesteś głupi ! Ugh...
OdpowiedzUsuńrozdział super i czekam na imprezę w kombinezonach ♥
Weny ♥
Super !!!
OdpowiedzUsuńdo nn weny !!