Tej nocy spało mi się tak dobrze, że za nic w świecie nie
chciałam przerywać mojego snu. Nie było mi ani gorąco jak w
saunie, ani zimno jak na Antarktydzie. Przebudziłam się nad ranem,
ale nie otwierałam oczu. Po prostu się lekko wybudziłam
wprowadzając mój sen na jawę. Od razu wyczułam różnice. Wczoraj
czułam obecność osoby obok mnie, dzisiaj nic takiego nie czułam.
-Śpij jeszcze. - usłyszałam czyiś ciepły szept nad moim uchem i
mogłam sobie rękę uciąć, że poczułam bardzo intensywny zapach
czekolady, który zadziałał na mnie jak afrodyzjak i powieki stały
się cięższe niż 5 sekund wcześniej.
Odleciałam w krainę Morfeusza ciesząc się wygodą i komfortem
snu. Dawno temu spałam tak jak teraz. Jak niemowlę i to było takie
pocieszające z punktu widzenia tego co działo się ze mną przez
ostatnie miesiące. Oddałam się całkowicie magicznym działaniem
Morfeusza i spałam w najlepsze. Miałam piękne, wesołe i kolorowe
snu, które odwiedziły mnie nareszcie. Nie chciałam ich wypuszczać
z rąk, nie chciałam, żeby sobie poszły. Tak uporczywie walczyłam,
żeby zostały ze mną na zawsze. Tak bardzo nie chciałam się
wybudzać, że w pewnym momencie przez moją śpiącą głowę
przemknęła myśl, że mogłabym tak umrzeć. Śmierć podczas
takich pięknych snów była by moją idealną. Ale nie teraz jest
czas nad myśleniem o śmierci. Jestem jeszcze młoda, życie nie
podłożyło mi jeszcze wszystkich kłód pod nogi. Trzeba odbębnić
swoje i dopiero wtedy liczyć na naturalną i spokojną śmierć.
Ponownie rozbudziłam się, ale chciałam jeszcze zasnąć. Gdzie
ten miękki głos, który nakazał mi spać ? Gdzie on jest, kiedy go
tak bardzo potrzebuje ?! Poczułam ruch na łóżku. Może to znowu
On ? Z każdą sekundą rozbudzałam się coraz bardziej, a szept nie
przybywał. Dlaczego ?! Zastanawiałam się. Czułam, że to koniec
moich wspaniałych snów, moich podróży po tej pięknej i magicznej
krainie, do której tak bardzo chciałam wrócić. Zrezygnowana i zła
podniosłam lekko powieki.
-Dzień dobry Śpiochu. - twarz Nathan leżała parę centymetrów od
mojej, a intensywny zapach czekolady znowu dotarł do moich nozdrzy.
- Wstajesz już ? - jego zieleń oczu była dzisiaj tak intensywna,
że zapomniałam, że potrafię mówić i tylko lekko kiwnęłam
głową nie tracąc kontaktu wzrokowego. - Mam chociaż nadzieję, że
się wyspałaś. Twoja mama już szykuje obiad, więc nie śpiesz się
na śniadanie.
Poczułam się jakby ktoś porządnie uderzył mnie w twarz. Oczy
od razu otworzyłam na możliwie szeroko i czułam jak moje usta się
powoli otwierają. Że co ?!
-To która jest godzina ?
Chłopak przewrócił się na drugi bok, tak, że jego oczy mi
uciekły, a ja poczułam nagle pustkę i zimno. Sięgnął po coś co
leżało na stoliku nocnym i ponownie wrócił na swoje miejsce.
Wziął telefon, który teraz włączał.
-12:47. - powiedział ponownie spoglądając na mnie.
Czy to możliwe ? Nie. Na pewno sobie ze mnie żartuje.
-Spójrz. - pokazał mi wyświetlacz swojego telefonu, faktycznie
była ta godzina, ale coś bardziej wzbudziło moją ciekawość.
-Skąd masz to zdjęcie ?
Szybko zabrał telefon, jakby sobie o tym przypomniał. Speszył
się lekko i szybko odłożył telefon. Spojrzał na mnie badawczo,
ale i nerwowo sprawdzając co zobaczy na mojej twarzy, ale starałam
się zachować pokerową twarz.
-To … sam … znaczy … - nie wiedział jak zacząć.
-Po prostu to powiedź. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
-No bo tego … no … kiedyś tam zrobiłem. - uciekł wzrokiem.
-Ale kiedy ?
-No jeszcze na wakacjach. - odpowiedział bardzo szybko.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś ?
-A co miałem powiedzieć ?
-Choćby to, że masz moje zdjęcie. To wystarczające.
-Pewnie kazałabyś mi je usunąć.
-Pewnie tak. - uśmiechnęłam się.
Patrzyliśmy tak na siebie. Ja przyglądając się każdemu
centymetrowi kwadratowego twarzy Nathana starając się zapamiętać
każdy szczególik jakby zaraz ktoś miał zbić bańkę i całe moje
szczęście miało by się rozsypać. Z kolei Nathan patrzył na mnie
zastanawiając się na pewno co zrobię dalej z tym zdjęciem. Nie
trzymając go dłużej w niepewności odezwałam się.
-Zatrzymaj ją, ale jak masz jeszcze jakieś zdjęcie to lepiej mi
powiedź.
-Mam jeszcze jedno. - powiedział po dłuższym zastanowieniu jakby
walczył ze sobą czy to wyznać.
Zabrał ponownie telefon z szafki i czegoś w nim szukał, za
pewnie tego zdjęcia.
-Obawiam się, że będziesz zła. - spojrzał na mnie bardzo
wystraszony, jakby obawiał się jego powiedzieć mamie, wiedząc, że
ona i tak już o tym wie i nawet przygotowała już dla niego karę.
- Nie krzycz tylko na mnie proszę.
-Jak mówisz, żeby na ciebie nie krzyczała to nieco mnie do tego
prowokujesz. Co znowu wykombinowałeś.
-Tak w zasadzie to nie widać na tym zdjęciu twojej twarzy, ale to
ty. I co chyba w tym najgorsze to wrzuciłem to zdjęcie na swojego
Instagrama.
-Oooo. - gniew we mnie rósł, ale nie chciałam go przestraszyć
dopóki nie zobaczę tego zdjęcia. - Ale Nathan …
-Ja wiem, że ty się nie chcesz śpieszyć. Wiem, że jesteś
współczesną silną kobietą dążącą najpierw do wysokiej
kariery zawodowej, a dopiero później do założenia rodziny, jeżeli
już. To było silniejsze ode mnie. Po prostu nie mogłem się
powstrzymać.
-Nathan pokaż mi to zdjęcie, ale już. - niecierpliwiłam się.
Najpierw się we mnie wpatrywał jakby zastanawiał się czy podać
mi swój telefon, czy nie. Ostatecznie mi go przekazał. I co
zobaczyłam ? Zdjęcie dziewczyny, śpiącej dziewczyny przykrytej
kołdrą, ale tylko tył. Nawet ja nie wiedziałam czy to na pewno
ja, ale spojrzałam na swoją pościel i to faktycznie była moja
pościel i mój kolor ścian na tym zdjęciu, chociaż nie tak dużo.
Głównie chodziło o odwróconą tyłem do aparatu śpiącej
dziewczyny. To były moje włosy i moja koszulka do spania, moja
pościel i moje łóżko, moja lampka na stoliku nocnym i mój
kawałem ściany. Spojrzałam na opis zdjęcia : „Chcę się tak
budzić codziennie.” Uśmiechnęłam się widząc to. Spojrzałam
na chłopaka oddając mu telefon. Rozpogodził się widząc mój
uśmiech.
-Dobre ujęcie. - przerwałam ciszę.
-Nie gniewasz się ?
-Tak jak mówiłeś. Trudno na tym zdjęciu komuś obcemu rozpoznać
mnie. Chociaż ja rozpoznałam się od razu. Tylko ja mam tak
czaderską pościel w kropki. - roześmiałam się cicho co zrobił
również Nath.
-Czyli …
-Wszystko jest OK. - uśmiechnęłam się szeroko. - Chociaż nie. -
dodałam po namyśle.
-Co ?
-Co na to twoje oddane fanki ? Kiedy wrzuciłeś to zdjęcie ?
-Dwie godziny temu.
-I jak ? Piekło rozpoczęte.
-Te faktycznie oddane będą mnie wspierać, bo skoro widzą, że
jestem szczęśliwy to i one są szczęśliwe, a cała reszta mnie
nie interesuje.
-Tylko im tego nie mów. Wiesz, tej drugiej części.
-Nie powiem. Chociaż pewnie pojawią się pytania w wywiadach kim
jesteś i zaczną węszyć, ale postaram się z całych sił, żeby
dali ci spokój.
-Przywykłam do tego, że wszyscy się mnie czepiają. - zaśmiałam
się dodając mu otuchy.
-Niektóre polskie fanki ... - odezwał się cicho i niepewnie. - …
one są przekonane, że dziewczyna na zdjęciu, czyli ty, jest Polką
i były nieco zbyt podekscytowane tym faktem.
-Pisałeś, że tu przylatujesz ?
-Napisałem przed wylotem, że jadę do miejsca, w którym nigdy nie
byłem, a bardzo chciałem poznać kulturę tego państwa. A przez
pobyt tutaj mało pisałem i nie odpowiadałem w ogóle na pytanie
fanów. Czytałem je, ale nie odpowiadałem.
-A o co pytali ?
-Gdzie jestem, czy jestem w Polsce : to zapewne polskie fanki, które
są bystre. Niektórzy pisali do mnie, że wiedzą, że jestem tutaj
i pytali dlaczego, gdzie, jak długo, czy się z nimi zobaczę i
takie tam. Inni spiskowali, że odłączam się od zespołu i
zaczynam solową karierę zaczynając od Polski co dla mnie jest
nieco dziwne, ale fantazja naszych fanów jest przeogromna.
-To musi być chyba fajne uczucie wiedząc, że ma się tyle wsparcia
u innych ludzi.
-Ale są i antyfani i psychofani, to już nie jest w żadnym stopniu
przyjemne.
-Każda praca ma jakieś wady, a bycie rozpoznawalnym też wcale nie
jest zawsze takie fajne.
-Mam mądrą dzie … - zawahał się. - … jak ja mam cię nazywać
?
-Amelia. - wystawiłam mu język.
-Bez zobowiązań, co ?
-Na tym etapie naszej znajomości to chyba nawet to nie jest możliwe.
-My chyba sami nie wiemy co jest między nami.
-Na pewno przyjaźń.
-Ogromna. - uzupełnił mnie.
-Ale słowa na M i dwóch słów na K i C nie wymawiamy, bo to
faktycznie zobowiązuje.
-A my nie chcemy się zobowiązywać.
-Jeszcze nie.
Gdy to powiedziałam jego oczy się zaświeciły, a na twarzy
wyrósł ogromny banan na twarzy. Ale zaraz pojawił się grymas na
twarzy.
-No co ? - zapytałam.
-A gdybym chciał cię … no wiesz …
-Co ? - zaśmiałam się. - Kto by pomyślał, że ty taki nieśmiały.
-Ja nieśmiały ? - wyglądał jak paw, który ze złości rozpostarł
swój piękny ogon gotowy do wali.
Nagle podniósł się na łokciach i zawisł nade mną.
-Nie jestem nieśmiały i wiesz co ci jeszcze powiem ?
-Hmm ? - uśmiechałam się szeroko, Nathan był już ubrany i gotowy
do życia, a ja jeszcze w piżamie i pod kołdrą.
-Nawet nie będę się już ciebie o nic pytał, jak będę miał
ochotę to cię pocałuję i mam gdzieś twoje opory. Niech się pali
i wali. Nie powstrzymasz mnie. - uśmiechał się szeroko powodując
tym mój śmiech.
Zbliżył się do mnie i po chwili delikatnie dotknął swoimi
ostami moje. Było to jak muśnięcie motyla, ale na tyle pozwalała
moja rozcięta warga, która od razu mi się przypomniała, bo nawet
to dotknięcie motylka spowodowało niemiłe mrowienie w okolicach
dolnej wargi, ale nie chciałam o tym mówić Nathanowi. Niech robi
to co chcę, ja nie mam prawa głosu i nie mogę się sprzeciwić.
-Jak warga ? - zapytał po chwili.
-Lepiej niż wczoraj. - poprawił moje włosy i dał szybkiego całusa
w czoło.
-Lepiej się już zbieraj, bo do wieczora nie wyjdziesz z łóżka. -
uśmiechnął się czule.
-Ja mogę tu zostać.
-Ale to nasz ostatni dzień tutaj.
I to podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody. Ostatni dzień
Nathana w Polsce. Miałam mu coś pokazać, gdzieś go zabrać, a
minęło już pół dnia, za parę godzin zacznie zapadać zmrok i co
? Co on zobaczy ? Nagle w głowie milion myśli, co mu pokazać,
gdzie go zabrać, w co się ubrać i najważniejsze. Jak
zagospodarować czas ?
-Daj mi 10 minut. - powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka jak
torpeda.
Sprint do szafy, szybki wybór ubrań i już byłam w łazience.
Szybko się rozebrałam i wpadłam pod prysznic. Rozczesałam włosy
i już nakładałam na nie szampon, który szybko się spienił. Po
umyciu włosów przeszłam do reszty ciała, a po chwili zawijałam
się w miękki ręcznik. Włosy zawinęłam w drugi i zaczęłam się
wycierać tym pierwszym. Ubrałam się i wyszłam. Wróciłam do
sypialni, gdzie Nathan nadal siedział na łóżku, ale już
pościelonym, i sprawdzał coś na laptopie. Wrzuciłam swoją piżamę
na wierzch sterty ubrań w walizce. No tak. Będę się długo
pakować, bo przecież część ubrań mam w szafie. Po co się
rozpakowywałam ? Moja logika.
-Ślicznie wyglądasz. - podniosłam wzrok na komplementującego mnie
Nathana.
-Dziękuję. Szukam tylko moich kozaków. - znalazłam je na dnie
szafy, wezmę je do Londynu. - Ale ja mam tu masę ciuchów, których
jeszcze nie przewiozłam do Londynu.
-Weź je teraz.
-I mam płacić wielkie sumy za nadbagaż ?
-Też racja.
-Wystarczy, że mama naszykowała nam wałówkę.
-Nam ?
-No nam. - zajęta byłam składaniem i umieszczaniem ubrań w
walizce, więc mówiłam do walizki zamiast do Nathana. - Zobaczyła
jak ci posmakowały te pierogi i później powiedziała mi, że
naszykowała nam trochę do przewiezienia przez granicę.
-Trochę ?
-Znając moją mamę to tonę tych pierogów naszykowała. -
przewróciłam oczami i szybciej wkładałam poskładane ubrania nie
chcąc tracić cennego czasu. - Dobra, poradzisz sobie ? Poszłabym
wysuszyć włosy.
-Pod jednym warunkiem.
Podniosłam w końcu na niego zdziwiony wzrok.
-Jaki jest ten warunek ?
-Masz je tylko i wyłącznie wysuszyć. Żadnych ciepłych prostownic
i tego typu rzeczy.
-Czyli chodzi ci o to, żebym miała swoje naturalne loki ?
-Tak.
-Ok. To lecę.
Mój strój był nieco mroczny, więc stwierdziłam, że skoro ust
i tak nie pomaluje ze względu na moją „ranę” to chociaż oczy
przyciemnię, ale najpierw musiałam znaleźć dyfuzor do suszarki,
żeby te loki przynajmniej jakoś wyglądały. Po paru minutach
poszukiwań znalazłam i dyfuzor i piankę do włosów. Zdjęłam
ręcznik i rozczesałam włosy wiedząc, że później już ich nie
rozczeszę. Głowa do dołu i zaczęłam wgniatać piankę, gdy już
zakończyłam tę czynność nałożyłam dyfuzor i zaczęłam suszyć
włosy korzystając z ciepłego nawiewu, bo zimnym suszyłabym je
cały dzień, ale chociaż miałabym piękniejsze loki to niestety
nie miałam tyle czasu. Piętnaście minut później miałam już
burzę loków, których nawet nie musiałam już niczym utrwalać, bo
niby po co ? Przeszłam do makijażu. Parę ruchów pędzelkami i już
miałam ciemne smooky. Najlepszym tuszem jaki miałam maznęłam
rzęsy i korzystając z maści mamy posmarowałam usta. Coraz lepiej
wyglądały. Zabrałam swoje kosmetyki i wyszłam.
-A ty nadal tu ? - powiedziałam na widok Nathana na łóżku z
laptopem.
-A co ? Nie pasuje ci to ?
-Uzależniony od netu. - prychnęłam i wzbudziłam tym jego uwagę.
-Wow. - wydusił, a mnie aż ogarnęła fala gorąca.
Czułam się tak onieśmielona, gdy tak na mnie patrzył, że
marzyłam o tym, żeby podłoga się zapadła i, żebym mogła tam
wlecieć i nigdy nie wrócić.
-Nie gap się już tak na mnie. - wykrztusiłam i niby bardzo
przejęta tym, że krzywo wrzuciłam kosmetyczkę kucnęłam tyłem
do Nathan i zaczęłam niby grzebać w walizce.
Amelia ! Co się z Tobą dzieję ?! - wrzeszczałam na siebie w
myślach, bo zupełnie nie rozumiałam mojego zawodu tym, że tak się
speszyłam pod wpływem wzroku Nathana.
-Nie chciałem. Wybacz. - słyszałam, że wstał.
O cholera ! Natychmiastowa ewakuacja wskazana !
-Po prostu. - zamilkł na moment.
Odwróciłam się. Stał niedaleko mnie z takim wzrokiem, że
gdybym się czerwieniła to byłam podobna do buraka. I to bardzo.
Poprawiłam nerwowo włosy i tak samo nerwowo chrząknęłam
odchodząc jakbym dopiero co nauczyła się chodzić.
-Nie uciekaj. - zaczęłam iść w kierunku drzwi, ale i tak musiałam
się wrócić po buty, bo o nich zapomniałam.
-Nie uciekam. Przypomniało mi się tylko, że muszę … muszę
pójść do sklepu. - wymyśliłam na poczekaniu.
-Pójdę z Tobą. - uśmiechnął się szeroko, a mnie kopara opadła.
-Nie musisz. - wydukałam kaszląc.
-Wybacz mi moje zachowanie, ale kurde …. widziałaś się w lustrze
?
-Brudna jestem ? - zapytałam szybko i wyprostowałam się jakbym
dostała piorunem.
-Nie. - roześmiał się, a ja się wyluzowałam i sama się nawet
uśmiechnęłam.
-Wyglądasz zajebiście seksownie.
-Nathan. - szepnęłam nerwowo rozglądając się dookoła, jakby
ktoś miał zaraz wyskoczyć z szafy i krzyknąć „Mamy was!”.
-Nie Nathan tylko tak jest. - uśmiechnął się zadziornie.
-To tego … - znowu chrząknęłam. - Ja założę buty i możemy
iść.
Usiadłam na łóżko zakładając moje ulubione i najwygodniejsze
buty zimowe, którymi były czarne lity. Były mega wygodne, mega
ładne i jak na mój wzrost to mega wysokie.
-Oh Am. - usłyszałam głośne westchnienie chłopaka i nie
wytrzymując tego napięcia wybuchnęłam głośnym śmiechem, to
było zabawne.
Nathan zszedł na dół, bo mu kazałam, bo jak tak na mnie ciągle
patrzył to wszystko mi z rąk wypadało, a musiałam spakować
torebkę. Po pięciu minutach, podczas których wrzucałam do torebki
wszystko co mogło być przydatne zeszłam na dół. Dziwne, że
jeszcze nie widziałam, żadnego z domowników. Czyżby mieli już na
mnie wyje... no. W każdym razie mieli mnie gdzieś ?
-Mamo ! - krzyknęłam słysząc, że są w salonie i męcząc się z
zapięciem torebki weszłam do salonu. - Ja idę z Nathanem do
sklepu, za jakieś pół godzinki wrócimy, to ci po … - podniosłam
na nich wzrok, Nathan był wśród nich i się głupkowato szczerzył.
- Przestańcie się na mnie gapić, co nie rozpoznajecie mnie ? -
powiedziałam po polsku. - Nathan idziemy ! - zwróciłam się do
niego z jadem w oczach po angielsku i wyszłam.
Będzie mi jeszcze jakieś sceny odstawiał. Nie czekając na
niego założyłam kurtkę, szalik, nauszniki i rękawiczki. Wyszłam
zostawiając go na korytarzu. Wkurzył mnie. Pewnie nagadał im jakiś
bzdur. Po co się tak odwaliłam ? Mogłam związać włosy i nawet
się nie malować. Przynajmniej nie byłoby żadnych szopek.
Przewróciłam oczami.
-Czekaj na mnie. - usłyszałam jego krzyk za mną, ale tylko
przyśpieszyłam. - O co się gniewasz ?
-Przestań się tak szczerzyć, bo tak ci zostanie. - nawet na niego
nie spojrzałam, ale doskonale wiedziałam jak wygląda.
-Rodzice się po prostu cieszą, że jak dobrze wyglądasz. Odbiłaś
się od dna i teraz tylko będzie lepiej. Twoja mama aż się
popłakała ze szczęścia. - właśnie mnie obraził z tym dnem, ale
wspomniał o mamie i spojrzałam na niego.
-Na prawdę ? - zwolniłam.
-Na prawdę. Twoja mama jest z ciebie dumna. Cieszy się, że jesteś
szczęśliwa i wracasz do siebie po tym wszystkim. - uśmiechał się
do mnie ciepło. - A dzisiaj jeszcze tak świetnie wyglądasz. -
puścił mi perskie oczka za co dostał w bark. - No co. Muszę cię
pilnować, żeby żaden koleś mi cię nie zabrał.
-Więc dlatego idziesz ze mną do sklepu ?
-Tak.
-Pies ogrodnika.
-Hau hau.
-Głupek ! - roześmiałam się, a Nathan korzystając z okazji
szybko mnie pocałował.
-Cofnij to co powiedziałaś. - przerwał tylko po to, żeby to
powiedzieć, ale pokiwałam w boki głową, na co ten znowu przywarł
swoimi ustami do moich. - A teraz ?
-A teraz chodźmy, bo nam to zajmie więcej czasu niż
przypuszczałam.
Ruszyliśmy odśnieżonymi chodnikami trzymając się za ręce i
rozmawiając o zupełnych pierdołach. Na ulicy rzadko kiedy
przejeżdżał samochód, a na chodnikach też nie mijaliśmy sporej
ilości osób. Pewnie wszyscy siedzą w domach i oglądają telewizje
lub gotują obiad, a my szliśmy do sklepu, no właśnie po co ?
Myślałam nad tym co mogę kupić. Wypaliłam też z tym sklepem,
żeby uciec od spojrzenia Nath'a, a tu taki klops. I nagle olśnienie
przed wejściem do sklepu. Doskonale wiedziałam po co idę.
-Dział z alkoholem ? - zapytał Nathan, gdy weszliśmy właśnie w
taki dział.
-A co ?
-Sprzedadzą ci alkohol ? W razie czego mam przy sobie dowód.
-Głupek ! - znowu dostał w bark, ale szybko wzięłam butelkę
wódki, więc już nic mi nie zrobił. - Ile wziąć ?
-Yyy.
-Też tak myślę. - i wzięłam kolejne dwie butelki, zastanowiłam
się i wzięłam jeszcze jedną butelkę mojego ulubionego wina, może
zaciągnę Naree na jakiś babski wieczorek.
Skierowaliśmy do kasy, gdzie kasjerka spojrzała na mnie dziwnym
wzrokiem widząc moje zakupy, a Nathan zaśmiał się i widziałam
jak sięga do wewnętrznej kieszeni kurtki, zapewne po portfel z
dowodem.
-Przyjmuje Pani funt angielski ? - zapytał się kasjerki szczerząc
się do niej milutko.
-T-tak. - wydukała niepewnie zdziwiona, że znajomość angielskiego
jej się przydała w pracy.
-Nathan nie. - powiedziałam.
-A właśnie, że tak. Ile płacę ?
To było dziwne. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Nathan
spakował wszystkie butelki do reklamówki i wyszliśmy z marketu. Po
chwili doszłam do wniosku, że te dziwne uczucie jakie w sobie noszę
to złość i niezrozumienie. Musiałam o tym pogadać, bo czułam
jak mnie to doprowadzało do białej gorączki.
-Dlaczego za to zapłaciłeś ? - zapytałam go zupełnie szczerze.
-A dlaczego nie mogłem tego zrobić ?
-Ale odpowiedź mi szczerze, Nathan. - spojrzałam na niego, chyba
zrozumiał, że to dla mnie bardzo ważne, więc uśmiechnął się
do mnie, ale i to nie podziałało.
-Chciałem cię nieco odciążyć z kosztów. Tyle. Chociaż to mogę
dla ciebie w tym momencie zrobić. - patrzył na mnie próbując mnie
przekonać, ale na próżno.
-Następnym razem skonsultuj to ze mną, proszę.
-Mam wrażenie, że jesteś za to na mnie zła.
-Bo jestem.
-Dlaczego ?
-Kwestia pieniędzy jest złym tematem, ale skoro chcesz o tym
rozmawiać.
-Więc o to chodzi ?
-Nathan, a o co może mi chodzić ? Idę na zakupy, a ty nagle mi
wyskakujesz, że ty zapłacisz. Zrobiło mi się przykro.
-Dlaczego ?
-No pomyśl jak ja się poczułam.
-Z twojego zachowania to chyba źle.
-Bardzo źle.
-Nie rozmawiajmy już o tym, hmm ?
-Dobry pomysł. - głośno westchnęłam. - Ale pozwól, że sama
będę za siebie płacić. I chciałabym ci oddać te pieniądze za
zakupy.
-Nie. - zaprzeczył kategorycznie. - I tak pewnie miałaś zamiar nas
tym poczęstować, prawda ?
-No niby tak, ale …
-Nie ma żadnego ale, mówiłem ci, że jak będę chciał coś
zrobić to to zrobię i nie będę słuchać żadnych twoich
sprzeciwów.
-Nie podoba mi się to.
-Wiem.
Przygarnął mnie do siebie i wróciliśmy spacerkiem do domu,
gdzie zjedliśmy typowy polski, niedzielny obiad, czyli najpierw
rosół, którego zjadłam jak zwykle naparstek i później ziemniaki
z kotletem schabowym i mizerią lub buraczkami. Nathan oczywiście
musiał spróbować obydwu, ale chyba bardziej smakowały mu ogórki
i wcale się nie dziwię, sama za nimi przepadałam.
-Twoja mama świetnie gotuje. - powiedział Nathan, gdy usiedliśmy w
salonie.
Później razem z tatem stwierdziliśmy, że zabierzemy Nathan do
miasta obok, gdzie powiedzmy szczerze było więcej atrakcji dla
Brytyjczyka niż u nas w rodzinnym mieście. Pokazaliśmy mu muzeum,
park krajobrazowy, który zimą był równie piękny jak latem, parę
zabytkowych budowli w tym mały zamek na obrzeżach, w którym Nathan
się zakochał i wcale się mu nie dziwię, bo sama go bardzo lubiłam
i jeszcze parę innych miejsc, które teraz ciężko mi wymienić, bo
Nathan z czasem sam przejął inicjatywę i zaciągał nas do każdego
możliwego miejsca, nawet jak była to lodziarnia – stwierdził, że
jest ciekawa i bardzo chciał zjeść z niej lody. Ja oczywiście
odmówiłam, bo zimą nie jadałam lodów, ale wzięłam sobie
malinowy koktajl z bitą śmietaną.
Gdy wracaliśmy było już bardzo ciemno, ale na nasze szczęście
pogoda była ładna, więc jeżeli zostanie tak do jutra to nie
musimy się martwić o lot.
-A sprawdzałeś o której mamy jutro samolot ? - zapytałam w drodze
powrotnej Nathana.
-O 14:10.
-Zbudź mnie jakbym jutro też tak długo spała.
-Nie ma sprawy. - zaśmiał się.
Po powrocie mama chciała wmusić w nas jeszcze kolacje, ale
wytłumaczyliśmy jej, że właśnie zjedliśmy porządną kolacje w
jednej z restauracji, którą wybrał oczywiście nasz gość i
jesteśmy pełni. Nie chciała nam wierzyć, ale tato jakoś ją
udobruchał i dała nam spokój. Było późno i mama powiedziała,
że Nicola poszła niedawno spać, więc kazałam Nathanowi być
możliwie cicho, a ten spełnił moją prośbę. Jako, że ja sobie
pospałam dzisiaj za cały rok nie mogłam zasnąć wieczorem, więc
gdy Nathan już chrapał ja pykałam sobie na necie w kółko i
krzyżyk co mnie mega wciągnęło, ale nie wiem zupełnie dlaczego.
Gdy wyświetlił mi się komunikat o słabej baterii w laptopie
spojrzałam na zegarek. Było po pierwszej w nocy, a ja nadal nie
byłam senna. Odłożyłam laptopa na jego miejsce na biurku i
korzystając z okazji, że stoję spojrzałam przez okno na księżyc.
Była pełnia i światło padające z księżyca ślicznie oświetlało
podwórko.
-Jeszcze nie śpisz ? - usłyszałam za sobą.
-Już idę.
-No to chodź tu do mnie.
Wróciłam do łóżka i przytuliłam się do Nathan, ale i tak
nie chciało mi się spać. Po prostu leżałam i dopiero z czasem
zasnęłam.
Hej !
Chyba nie musiałyście długo czekać, hmm ?
W zasadzie to zupełnie nie wiem co napisać odnośnie tego rozdziału. Myślę, że sam się broni :)
Gabrysia przez cały ostatni rok gimnazjum byłam pewna, że wybiorę technik żywności i usług gastronomicznych, ale jednak moja ścieżka poprowadziła mnie inaczej ;)
Paula hahaha no co ty ? Fajnie xD I jak ci się podoba na tym kierunku ?
Koniec prywaty :P
To do następnego ! ♥
No to tak:
OdpowiedzUsuńRozdział jest super ! <3
Nathan i jego "jak będę chciał coś zrobić to to zrobię i nie będę słuchać żadnych twoich sprzeciwów." Jaki stanowczy xD
A co do szkoły, to ja nie narzekam xD Trochę mnie dobił miesiąc nauki o BHP na jednym przedmiocie, ale ogólnie jest fajnie. :)
Weny Kochana <3
Mwahh ♥
asfhkeuiu oni sa taaacy slodcy! :)
OdpowiedzUsuńNathan serio jest w niej zakochany, awww :)
Boski ;D
OdpowiedzUsuńBosko !!! kocham twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuńNathan jest kochany <3
Do NN WENY <3
Fajny super
OdpowiedzUsuńchce kolejny :D
Do NN WENY !! :D
Jejc. Slodki wyszedl Ci ten rozdzial. Najpierw ta scena z tym zdjeciem na tapecie i spiaca Amelia na Instagramie. Pozniej ten calusek na dzien dobry. Naprawde nie moge sie doczekac, az Amelia da szanse Nathanowi i zostana oficjalnie para. Bo nieoficjalnie, to oni juz sa :)
OdpowiedzUsuńNom... to najwyrazniej koniec tej polskiej sielanki. Teraz trzeba bedzie wrocic do rzeczywistosci: odbudowa kawiarenki, praca chlopakow. Napeawde nie moge sie juz tego wszystkiego doczekac!!!
Ojejc... a jak teraz Amelka, albo Nathan bede w stanie spac oddzielnie w swoich mieszkankach/domkach, skoro przez wiekszosc pobytu w Polsce spali razen???