sobota, 12 lipca 2014

Section 73.

    Tej nocy spało mi się tak dobrze, że za nic w świecie nie chciałam przerywać mojego snu. Nie było mi ani gorąco jak w saunie, ani zimno jak na Antarktydzie. Przebudziłam się nad ranem, ale nie otwierałam oczu. Po prostu się lekko wybudziłam wprowadzając mój sen na jawę. Od razu wyczułam różnice. Wczoraj czułam obecność osoby obok mnie, dzisiaj nic takiego nie czułam.
-Śpij jeszcze. - usłyszałam czyiś ciepły szept nad moim uchem i mogłam sobie rękę uciąć, że poczułam bardzo intensywny zapach czekolady, który zadziałał na mnie jak afrodyzjak i powieki stały się cięższe niż 5 sekund wcześniej.
   Odleciałam w krainę Morfeusza ciesząc się wygodą i komfortem snu. Dawno temu spałam tak jak teraz. Jak niemowlę i to było takie pocieszające z punktu widzenia tego co działo się ze mną przez ostatnie miesiące. Oddałam się całkowicie magicznym działaniem Morfeusza i spałam w najlepsze. Miałam piękne, wesołe i kolorowe snu, które odwiedziły mnie nareszcie. Nie chciałam ich wypuszczać z rąk, nie chciałam, żeby sobie poszły. Tak uporczywie walczyłam, żeby zostały ze mną na zawsze. Tak bardzo nie chciałam się wybudzać, że w pewnym momencie przez moją śpiącą głowę przemknęła myśl, że mogłabym tak umrzeć. Śmierć podczas takich pięknych snów była by moją idealną. Ale nie teraz jest czas nad myśleniem o śmierci. Jestem jeszcze młoda, życie nie podłożyło mi jeszcze wszystkich kłód pod nogi. Trzeba odbębnić swoje i dopiero wtedy liczyć na naturalną i spokojną śmierć.
   Ponownie rozbudziłam się, ale chciałam jeszcze zasnąć. Gdzie ten miękki głos, który nakazał mi spać ? Gdzie on jest, kiedy go tak bardzo potrzebuje ?! Poczułam ruch na łóżku. Może to znowu On ? Z każdą sekundą rozbudzałam się coraz bardziej, a szept nie przybywał. Dlaczego ?! Zastanawiałam się. Czułam, że to koniec moich wspaniałych snów, moich podróży po tej pięknej i magicznej krainie, do której tak bardzo chciałam wrócić. Zrezygnowana i zła podniosłam lekko powieki.
-Dzień dobry Śpiochu. - twarz Nathan leżała parę centymetrów od mojej, a intensywny zapach czekolady znowu dotarł do moich nozdrzy. - Wstajesz już ? - jego zieleń oczu była dzisiaj tak intensywna, że zapomniałam, że potrafię mówić i tylko lekko kiwnęłam głową nie tracąc kontaktu wzrokowego. - Mam chociaż nadzieję, że się wyspałaś. Twoja mama już szykuje obiad, więc nie śpiesz się na śniadanie.
   Poczułam się jakby ktoś porządnie uderzył mnie w twarz. Oczy od razu otworzyłam na możliwie szeroko i czułam jak moje usta się powoli otwierają. Że co ?!
-To która jest godzina ?
   Chłopak przewrócił się na drugi bok, tak, że jego oczy mi uciekły, a ja poczułam nagle pustkę i zimno. Sięgnął po coś co leżało na stoliku nocnym i ponownie wrócił na swoje miejsce. Wziął telefon, który teraz włączał.
-12:47. - powiedział ponownie spoglądając na mnie.
   Czy to możliwe ? Nie. Na pewno sobie ze mnie żartuje.
-Spójrz. - pokazał mi wyświetlacz swojego telefonu, faktycznie była ta godzina, ale coś bardziej wzbudziło moją ciekawość.
-Skąd masz to zdjęcie ?
   Szybko zabrał telefon, jakby sobie o tym przypomniał. Speszył się lekko i szybko odłożył telefon. Spojrzał na mnie badawczo, ale i nerwowo sprawdzając co zobaczy na mojej twarzy, ale starałam się zachować pokerową twarz.
-To … sam … znaczy … - nie wiedział jak zacząć.
-Po prostu to powiedź. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
-No bo tego … no … kiedyś tam zrobiłem. - uciekł wzrokiem.
-Ale kiedy ?
-No jeszcze na wakacjach. - odpowiedział bardzo szybko.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś ?
-A co miałem powiedzieć ?
-Choćby to, że masz moje zdjęcie. To wystarczające.
-Pewnie kazałabyś mi je usunąć.
-Pewnie tak. - uśmiechnęłam się.
   Patrzyliśmy tak na siebie. Ja przyglądając się każdemu centymetrowi kwadratowego twarzy Nathana starając się zapamiętać każdy szczególik jakby zaraz ktoś miał zbić bańkę i całe moje szczęście miało by się rozsypać. Z kolei Nathan patrzył na mnie zastanawiając się na pewno co zrobię dalej z tym zdjęciem. Nie trzymając go dłużej w niepewności odezwałam się.
-Zatrzymaj ją, ale jak masz jeszcze jakieś zdjęcie to lepiej mi powiedź.
-Mam jeszcze jedno. - powiedział po dłuższym zastanowieniu jakby walczył ze sobą czy to wyznać.
   Zabrał ponownie telefon z szafki i czegoś w nim szukał, za pewnie tego zdjęcia.
-Obawiam się, że będziesz zła. - spojrzał na mnie bardzo wystraszony, jakby obawiał się jego powiedzieć mamie, wiedząc, że ona i tak już o tym wie i nawet przygotowała już dla niego karę. - Nie krzycz tylko na mnie proszę.
-Jak mówisz, żeby na ciebie nie krzyczała to nieco mnie do tego prowokujesz. Co znowu wykombinowałeś.
-Tak w zasadzie to nie widać na tym zdjęciu twojej twarzy, ale to ty. I co chyba w tym najgorsze to wrzuciłem to zdjęcie na swojego Instagrama.
-Oooo. - gniew we mnie rósł, ale nie chciałam go przestraszyć dopóki nie zobaczę tego zdjęcia. - Ale Nathan …
-Ja wiem, że ty się nie chcesz śpieszyć. Wiem, że jesteś współczesną silną kobietą dążącą najpierw do wysokiej kariery zawodowej, a dopiero później do założenia rodziny, jeżeli już. To było silniejsze ode mnie. Po prostu nie mogłem się powstrzymać.
-Nathan pokaż mi to zdjęcie, ale już. - niecierpliwiłam się.
   Najpierw się we mnie wpatrywał jakby zastanawiał się czy podać mi swój telefon, czy nie. Ostatecznie mi go przekazał. I co zobaczyłam ? Zdjęcie dziewczyny, śpiącej dziewczyny przykrytej kołdrą, ale tylko tył. Nawet ja nie wiedziałam czy to na pewno ja, ale spojrzałam na swoją pościel i to faktycznie była moja pościel i mój kolor ścian na tym zdjęciu, chociaż nie tak dużo. Głównie chodziło o odwróconą tyłem do aparatu śpiącej dziewczyny. To były moje włosy i moja koszulka do spania, moja pościel i moje łóżko, moja lampka na stoliku nocnym i mój kawałem ściany. Spojrzałam na opis zdjęcia : „Chcę się tak budzić codziennie.” Uśmiechnęłam się widząc to. Spojrzałam na chłopaka oddając mu telefon. Rozpogodził się widząc mój uśmiech.
-Dobre ujęcie. - przerwałam ciszę.
-Nie gniewasz się ?
-Tak jak mówiłeś. Trudno na tym zdjęciu komuś obcemu rozpoznać mnie. Chociaż ja rozpoznałam się od razu. Tylko ja mam tak czaderską pościel w kropki. - roześmiałam się cicho co zrobił również Nath.
-Czyli …
-Wszystko jest OK. - uśmiechnęłam się szeroko. - Chociaż nie. - dodałam po namyśle.
-Co ?
-Co na to twoje oddane fanki ? Kiedy wrzuciłeś to zdjęcie ?
-Dwie godziny temu.
-I jak ? Piekło rozpoczęte.
-Te faktycznie oddane będą mnie wspierać, bo skoro widzą, że jestem szczęśliwy to i one są szczęśliwe, a cała reszta mnie nie interesuje.
-Tylko im tego nie mów. Wiesz, tej drugiej części.
-Nie powiem. Chociaż pewnie pojawią się pytania w wywiadach kim jesteś i zaczną węszyć, ale postaram się z całych sił, żeby dali ci spokój.
-Przywykłam do tego, że wszyscy się mnie czepiają. - zaśmiałam się dodając mu otuchy.
-Niektóre polskie fanki ... - odezwał się cicho i niepewnie. - … one są przekonane, że dziewczyna na zdjęciu, czyli ty, jest Polką i były nieco zbyt podekscytowane tym faktem.
-Pisałeś, że tu przylatujesz ?
-Napisałem przed wylotem, że jadę do miejsca, w którym nigdy nie byłem, a bardzo chciałem poznać kulturę tego państwa. A przez pobyt tutaj mało pisałem i nie odpowiadałem w ogóle na pytanie fanów. Czytałem je, ale nie odpowiadałem.
-A o co pytali ?
-Gdzie jestem, czy jestem w Polsce : to zapewne polskie fanki, które są bystre. Niektórzy pisali do mnie, że wiedzą, że jestem tutaj i pytali dlaczego, gdzie, jak długo, czy się z nimi zobaczę i takie tam. Inni spiskowali, że odłączam się od zespołu i zaczynam solową karierę zaczynając od Polski co dla mnie jest nieco dziwne, ale fantazja naszych fanów jest przeogromna.
-To musi być chyba fajne uczucie wiedząc, że ma się tyle wsparcia u innych ludzi.
-Ale są i antyfani i psychofani, to już nie jest w żadnym stopniu przyjemne.
-Każda praca ma jakieś wady, a bycie rozpoznawalnym też wcale nie jest zawsze takie fajne.
-Mam mądrą dzie … - zawahał się. - … jak ja mam cię nazywać ?
-Amelia. - wystawiłam mu język.
-Bez zobowiązań, co ?
-Na tym etapie naszej znajomości to chyba nawet to nie jest możliwe.
-My chyba sami nie wiemy co jest między nami.
-Na pewno przyjaźń.
-Ogromna. - uzupełnił mnie.
-Ale słowa na M i dwóch słów na K i C nie wymawiamy, bo to faktycznie zobowiązuje.
-A my nie chcemy się zobowiązywać.
-Jeszcze nie.
   Gdy to powiedziałam jego oczy się zaświeciły, a na twarzy wyrósł ogromny banan na twarzy. Ale zaraz pojawił się grymas na twarzy.
-No co ? - zapytałam.
-A gdybym chciał cię … no wiesz …
-Co ? - zaśmiałam się. - Kto by pomyślał, że ty taki nieśmiały.
-Ja nieśmiały ? - wyglądał jak paw, który ze złości rozpostarł swój piękny ogon gotowy do wali.
   Nagle podniósł się na łokciach i zawisł nade mną.
-Nie jestem nieśmiały i wiesz co ci jeszcze powiem ?
-Hmm ? - uśmiechałam się szeroko, Nathan był już ubrany i gotowy do życia, a ja jeszcze w piżamie i pod kołdrą.
-Nawet nie będę się już ciebie o nic pytał, jak będę miał ochotę to cię pocałuję i mam gdzieś twoje opory. Niech się pali i wali. Nie powstrzymasz mnie. - uśmiechał się szeroko powodując tym mój śmiech.
   Zbliżył się do mnie i po chwili delikatnie dotknął swoimi ostami moje. Było to jak muśnięcie motyla, ale na tyle pozwalała moja rozcięta warga, która od razu mi się przypomniała, bo nawet to dotknięcie motylka spowodowało niemiłe mrowienie w okolicach dolnej wargi, ale nie chciałam o tym mówić Nathanowi. Niech robi to co chcę, ja nie mam prawa głosu i nie mogę się sprzeciwić.
-Jak warga ? - zapytał po chwili.
-Lepiej niż wczoraj. - poprawił moje włosy i dał szybkiego całusa w czoło.
-Lepiej się już zbieraj, bo do wieczora nie wyjdziesz z łóżka. - uśmiechnął się czule.
-Ja mogę tu zostać.
-Ale to nasz ostatni dzień tutaj.
   I to podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody. Ostatni dzień Nathana w Polsce. Miałam mu coś pokazać, gdzieś go zabrać, a minęło już pół dnia, za parę godzin zacznie zapadać zmrok i co ? Co on zobaczy ? Nagle w głowie milion myśli, co mu pokazać, gdzie go zabrać, w co się ubrać i najważniejsze. Jak zagospodarować czas ?
-Daj mi 10 minut. - powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka jak torpeda.
   Sprint do szafy, szybki wybór ubrań i już byłam w łazience. Szybko się rozebrałam i wpadłam pod prysznic. Rozczesałam włosy i już nakładałam na nie szampon, który szybko się spienił. Po umyciu włosów przeszłam do reszty ciała, a po chwili zawijałam się w miękki ręcznik. Włosy zawinęłam w drugi i zaczęłam się wycierać tym pierwszym. Ubrałam się i wyszłam. Wróciłam do sypialni, gdzie Nathan nadal siedział na łóżku, ale już pościelonym, i sprawdzał coś na laptopie. Wrzuciłam swoją piżamę na wierzch sterty ubrań w walizce. No tak. Będę się długo pakować, bo przecież część ubrań mam w szafie. Po co się rozpakowywałam ? Moja logika.



-Ślicznie wyglądasz. - podniosłam wzrok na komplementującego mnie Nathana.
-Dziękuję. Szukam tylko moich kozaków. - znalazłam je na dnie szafy, wezmę je do Londynu. - Ale ja mam tu masę ciuchów, których jeszcze nie przewiozłam do Londynu.
-Weź je teraz.
-I mam płacić wielkie sumy za nadbagaż ?
-Też racja.
-Wystarczy, że mama naszykowała nam wałówkę.
-Nam ?
-No nam. - zajęta byłam składaniem i umieszczaniem ubrań w walizce, więc mówiłam do walizki zamiast do Nathana. - Zobaczyła jak ci posmakowały te pierogi i później powiedziała mi, że naszykowała nam trochę do przewiezienia przez granicę.
-Trochę ?
-Znając moją mamę to tonę tych pierogów naszykowała. - przewróciłam oczami i szybciej wkładałam poskładane ubrania nie chcąc tracić cennego czasu. - Dobra, poradzisz sobie ? Poszłabym wysuszyć włosy.
-Pod jednym warunkiem.
   Podniosłam w końcu na niego zdziwiony wzrok.
-Jaki jest ten warunek ?
-Masz je tylko i wyłącznie wysuszyć. Żadnych ciepłych prostownic i tego typu rzeczy.
-Czyli chodzi ci o to, żebym miała swoje naturalne loki ?
-Tak.
-Ok. To lecę.
   Mój strój był nieco mroczny, więc stwierdziłam, że skoro ust i tak nie pomaluje ze względu na moją „ranę” to chociaż oczy przyciemnię, ale najpierw musiałam znaleźć dyfuzor do suszarki, żeby te loki przynajmniej jakoś wyglądały. Po paru minutach poszukiwań znalazłam i dyfuzor i piankę do włosów. Zdjęłam ręcznik i rozczesałam włosy wiedząc, że później już ich nie rozczeszę. Głowa do dołu i zaczęłam wgniatać piankę, gdy już zakończyłam tę czynność nałożyłam dyfuzor i zaczęłam suszyć włosy korzystając z ciepłego nawiewu, bo zimnym suszyłabym je cały dzień, ale chociaż miałabym piękniejsze loki to niestety nie miałam tyle czasu. Piętnaście minut później miałam już burzę loków, których nawet nie musiałam już niczym utrwalać, bo niby po co ? Przeszłam do makijażu. Parę ruchów pędzelkami i już miałam ciemne smooky. Najlepszym tuszem jaki miałam maznęłam rzęsy i korzystając z maści mamy posmarowałam usta. Coraz lepiej wyglądały. Zabrałam swoje kosmetyki i wyszłam.
-A ty nadal tu ? - powiedziałam na widok Nathana na łóżku z laptopem.
-A co ? Nie pasuje ci to ?
-Uzależniony od netu. - prychnęłam i wzbudziłam tym jego uwagę.
-Wow. - wydusił, a mnie aż ogarnęła fala gorąca.
   Czułam się tak onieśmielona, gdy tak na mnie patrzył, że marzyłam o tym, żeby podłoga się zapadła i, żebym mogła tam wlecieć i nigdy nie wrócić.
-Nie gap się już tak na mnie. - wykrztusiłam i niby bardzo przejęta tym, że krzywo wrzuciłam kosmetyczkę kucnęłam tyłem do Nathan i zaczęłam niby grzebać w walizce.
   Amelia ! Co się z Tobą dzieję ?! - wrzeszczałam na siebie w myślach, bo zupełnie nie rozumiałam mojego zawodu tym, że tak się speszyłam pod wpływem wzroku Nathana.
-Nie chciałem. Wybacz. - słyszałam, że wstał.
   O cholera ! Natychmiastowa ewakuacja wskazana !
-Po prostu. - zamilkł na moment.
   Odwróciłam się. Stał niedaleko mnie z takim wzrokiem, że gdybym się czerwieniła to byłam podobna do buraka. I to bardzo. Poprawiłam nerwowo włosy i tak samo nerwowo chrząknęłam odchodząc jakbym dopiero co nauczyła się chodzić.
-Nie uciekaj. - zaczęłam iść w kierunku drzwi, ale i tak musiałam się wrócić po buty, bo o nich zapomniałam.
-Nie uciekam. Przypomniało mi się tylko, że muszę … muszę pójść do sklepu. - wymyśliłam na poczekaniu.
-Pójdę z Tobą. - uśmiechnął się szeroko, a mnie kopara opadła.
-Nie musisz. - wydukałam kaszląc.
-Wybacz mi moje zachowanie, ale kurde …. widziałaś się w lustrze ?
-Brudna jestem ? - zapytałam szybko i wyprostowałam się jakbym dostała piorunem.
-Nie. - roześmiał się, a ja się wyluzowałam i sama się nawet uśmiechnęłam.
-Wyglądasz zajebiście seksownie.
-Nathan. - szepnęłam nerwowo rozglądając się dookoła, jakby ktoś miał zaraz wyskoczyć z szafy i krzyknąć „Mamy was!”.
-Nie Nathan tylko tak jest. - uśmiechnął się zadziornie.
-To tego … - znowu chrząknęłam. - Ja założę buty i możemy iść.
   Usiadłam na łóżko zakładając moje ulubione i najwygodniejsze buty zimowe, którymi były czarne lity. Były mega wygodne, mega ładne i jak na mój wzrost to mega wysokie.
-Oh Am. - usłyszałam głośne westchnienie chłopaka i nie wytrzymując tego napięcia wybuchnęłam głośnym śmiechem, to było zabawne.
   Nathan zszedł na dół, bo mu kazałam, bo jak tak na mnie ciągle patrzył to wszystko mi z rąk wypadało, a musiałam spakować torebkę. Po pięciu minutach, podczas których wrzucałam do torebki wszystko co mogło być przydatne zeszłam na dół. Dziwne, że jeszcze nie widziałam, żadnego z domowników. Czyżby mieli już na mnie wyje... no. W każdym razie mieli mnie gdzieś ?
-Mamo ! - krzyknęłam słysząc, że są w salonie i męcząc się z zapięciem torebki weszłam do salonu. - Ja idę z Nathanem do sklepu, za jakieś pół godzinki wrócimy, to ci po … - podniosłam na nich wzrok, Nathan był wśród nich i się głupkowato szczerzył. - Przestańcie się na mnie gapić, co nie rozpoznajecie mnie ? - powiedziałam po polsku. - Nathan idziemy ! - zwróciłam się do niego z jadem w oczach po angielsku i wyszłam.
   Będzie mi jeszcze jakieś sceny odstawiał. Nie czekając na niego założyłam kurtkę, szalik, nauszniki i rękawiczki. Wyszłam zostawiając go na korytarzu. Wkurzył mnie. Pewnie nagadał im jakiś bzdur. Po co się tak odwaliłam ? Mogłam związać włosy i nawet się nie malować. Przynajmniej nie byłoby żadnych szopek. Przewróciłam oczami.
-Czekaj na mnie. - usłyszałam jego krzyk za mną, ale tylko przyśpieszyłam. - O co się gniewasz ?
-Przestań się tak szczerzyć, bo tak ci zostanie. - nawet na niego nie spojrzałam, ale doskonale wiedziałam jak wygląda.
-Rodzice się po prostu cieszą, że jak dobrze wyglądasz. Odbiłaś się od dna i teraz tylko będzie lepiej. Twoja mama aż się popłakała ze szczęścia. - właśnie mnie obraził z tym dnem, ale wspomniał o mamie i spojrzałam na niego.
-Na prawdę ? - zwolniłam.
-Na prawdę. Twoja mama jest z ciebie dumna. Cieszy się, że jesteś szczęśliwa i wracasz do siebie po tym wszystkim. - uśmiechał się do mnie ciepło. - A dzisiaj jeszcze tak świetnie wyglądasz. - puścił mi perskie oczka za co dostał w bark. - No co. Muszę cię pilnować, żeby żaden koleś mi cię nie zabrał.
-Więc dlatego idziesz ze mną do sklepu ?
-Tak.
-Pies ogrodnika.
-Hau hau.
-Głupek ! - roześmiałam się, a Nathan korzystając z okazji szybko mnie pocałował.
-Cofnij to co powiedziałaś. - przerwał tylko po to, żeby to powiedzieć, ale pokiwałam w boki głową, na co ten znowu przywarł swoimi ustami do moich. - A teraz ?
-A teraz chodźmy, bo nam to zajmie więcej czasu niż przypuszczałam.
   Ruszyliśmy odśnieżonymi chodnikami trzymając się za ręce i rozmawiając o zupełnych pierdołach. Na ulicy rzadko kiedy przejeżdżał samochód, a na chodnikach też nie mijaliśmy sporej ilości osób. Pewnie wszyscy siedzą w domach i oglądają telewizje lub gotują obiad, a my szliśmy do sklepu, no właśnie po co ? Myślałam nad tym co mogę kupić. Wypaliłam też z tym sklepem, żeby uciec od spojrzenia Nath'a, a tu taki klops. I nagle olśnienie przed wejściem do sklepu. Doskonale wiedziałam po co idę.
-Dział z alkoholem ? - zapytał Nathan, gdy weszliśmy właśnie w taki dział.
-A co ?
-Sprzedadzą ci alkohol ? W razie czego mam przy sobie dowód.
-Głupek ! - znowu dostał w bark, ale szybko wzięłam butelkę wódki, więc już nic mi nie zrobił. - Ile wziąć ?
-Yyy.
-Też tak myślę. - i wzięłam kolejne dwie butelki, zastanowiłam się i wzięłam jeszcze jedną butelkę mojego ulubionego wina, może zaciągnę Naree na jakiś babski wieczorek.
   Skierowaliśmy do kasy, gdzie kasjerka spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem widząc moje zakupy, a Nathan zaśmiał się i widziałam jak sięga do wewnętrznej kieszeni kurtki, zapewne po portfel z dowodem.
-Przyjmuje Pani funt angielski ? - zapytał się kasjerki szczerząc się do niej milutko.
-T-tak. - wydukała niepewnie zdziwiona, że znajomość angielskiego jej się przydała w pracy.
-Nathan nie. - powiedziałam.
-A właśnie, że tak. Ile płacę ?
   To było dziwne. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Nathan spakował wszystkie butelki do reklamówki i wyszliśmy z marketu. Po chwili doszłam do wniosku, że te dziwne uczucie jakie w sobie noszę to złość i niezrozumienie. Musiałam o tym pogadać, bo czułam jak mnie to doprowadzało do białej gorączki.
-Dlaczego za to zapłaciłeś ? - zapytałam go zupełnie szczerze.
-A dlaczego nie mogłem tego zrobić ?
-Ale odpowiedź mi szczerze, Nathan. - spojrzałam na niego, chyba zrozumiał, że to dla mnie bardzo ważne, więc uśmiechnął się do mnie, ale i to nie podziałało.
-Chciałem cię nieco odciążyć z kosztów. Tyle. Chociaż to mogę dla ciebie w tym momencie zrobić. - patrzył na mnie próbując mnie przekonać, ale na próżno.
-Następnym razem skonsultuj to ze mną, proszę.
-Mam wrażenie, że jesteś za to na mnie zła.
-Bo jestem.
-Dlaczego ?
-Kwestia pieniędzy jest złym tematem, ale skoro chcesz o tym rozmawiać.
-Więc o to chodzi ?
-Nathan, a o co może mi chodzić ? Idę na zakupy, a ty nagle mi wyskakujesz, że ty zapłacisz. Zrobiło mi się przykro.
-Dlaczego ?
-No pomyśl jak ja się poczułam.
-Z twojego zachowania to chyba źle.
-Bardzo źle.
-Nie rozmawiajmy już o tym, hmm ?
-Dobry pomysł. - głośno westchnęłam. - Ale pozwól, że sama będę za siebie płacić. I chciałabym ci oddać te pieniądze za zakupy.
-Nie. - zaprzeczył kategorycznie. - I tak pewnie miałaś zamiar nas tym poczęstować, prawda ?
-No niby tak, ale …
-Nie ma żadnego ale, mówiłem ci, że jak będę chciał coś zrobić to to zrobię i nie będę słuchać żadnych twoich sprzeciwów.
-Nie podoba mi się to.
-Wiem.
   Przygarnął mnie do siebie i wróciliśmy spacerkiem do domu, gdzie zjedliśmy typowy polski, niedzielny obiad, czyli najpierw rosół, którego zjadłam jak zwykle naparstek i później ziemniaki z kotletem schabowym i mizerią lub buraczkami. Nathan oczywiście musiał spróbować obydwu, ale chyba bardziej smakowały mu ogórki i wcale się nie dziwię, sama za nimi przepadałam.
-Twoja mama świetnie gotuje. - powiedział Nathan, gdy usiedliśmy w salonie.
   Później razem z tatem stwierdziliśmy, że zabierzemy Nathan do miasta obok, gdzie powiedzmy szczerze było więcej atrakcji dla Brytyjczyka niż u nas w rodzinnym mieście. Pokazaliśmy mu muzeum, park krajobrazowy, który zimą był równie piękny jak latem, parę zabytkowych budowli w tym mały zamek na obrzeżach, w którym Nathan się zakochał i wcale się mu nie dziwię, bo sama go bardzo lubiłam i jeszcze parę innych miejsc, które teraz ciężko mi wymienić, bo Nathan z czasem sam przejął inicjatywę i zaciągał nas do każdego możliwego miejsca, nawet jak była to lodziarnia – stwierdził, że jest ciekawa i bardzo chciał zjeść z niej lody. Ja oczywiście odmówiłam, bo zimą nie jadałam lodów, ale wzięłam sobie malinowy koktajl z bitą śmietaną.
   Gdy wracaliśmy było już bardzo ciemno, ale na nasze szczęście pogoda była ładna, więc jeżeli zostanie tak do jutra to nie musimy się martwić o lot.
-A sprawdzałeś o której mamy jutro samolot ? - zapytałam w drodze powrotnej Nathana.
-O 14:10.
-Zbudź mnie jakbym jutro też tak długo spała.
-Nie ma sprawy. - zaśmiał się.
   Po powrocie mama chciała wmusić w nas jeszcze kolacje, ale wytłumaczyliśmy jej, że właśnie zjedliśmy porządną kolacje w jednej z restauracji, którą wybrał oczywiście nasz gość i jesteśmy pełni. Nie chciała nam wierzyć, ale tato jakoś ją udobruchał i dała nam spokój. Było późno i mama powiedziała, że Nicola poszła niedawno spać, więc kazałam Nathanowi być możliwie cicho, a ten spełnił moją prośbę. Jako, że ja sobie pospałam dzisiaj za cały rok nie mogłam zasnąć wieczorem, więc gdy Nathan już chrapał ja pykałam sobie na necie w kółko i krzyżyk co mnie mega wciągnęło, ale nie wiem zupełnie dlaczego. Gdy wyświetlił mi się komunikat o słabej baterii w laptopie spojrzałam na zegarek. Było po pierwszej w nocy, a ja nadal nie byłam senna. Odłożyłam laptopa na jego miejsce na biurku i korzystając z okazji, że stoję spojrzałam przez okno na księżyc. Była pełnia i światło padające z księżyca ślicznie oświetlało podwórko.
-Jeszcze nie śpisz ? - usłyszałam za sobą.
-Już idę.
-No to chodź tu do mnie.
   Wróciłam do łóżka i przytuliłam się do Nathan, ale i tak nie chciało mi się spać. Po prostu leżałam i dopiero z czasem zasnęłam.



Hej !
Chyba nie musiałyście długo czekać, hmm ?
W zasadzie to zupełnie nie wiem co napisać odnośnie tego rozdziału. Myślę, że sam się broni :)
Gabrysia przez cały ostatni rok gimnazjum byłam pewna, że wybiorę technik żywności i usług gastronomicznych, ale jednak moja ścieżka poprowadziła mnie inaczej ;)
Paula hahaha no co ty ? Fajnie xD I jak ci się podoba na tym kierunku ?
Koniec prywaty :P
To do następnego ! ♥


6 komentarzy:

  1. No to tak:
    Rozdział jest super ! <3
    Nathan i jego "jak będę chciał coś zrobić to to zrobię i nie będę słuchać żadnych twoich sprzeciwów." Jaki stanowczy xD

    A co do szkoły, to ja nie narzekam xD Trochę mnie dobił miesiąc nauki o BHP na jednym przedmiocie, ale ogólnie jest fajnie. :)

    Weny Kochana <3

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. asfhkeuiu oni sa taaacy slodcy! :)
    Nathan serio jest w niej zakochany, awww :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko !!! kocham twoje opowiadanie
    Nathan jest kochany <3
    Do NN WENY <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny super
    chce kolejny :D
    Do NN WENY !! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejc. Slodki wyszedl Ci ten rozdzial. Najpierw ta scena z tym zdjeciem na tapecie i spiaca Amelia na Instagramie. Pozniej ten calusek na dzien dobry. Naprawde nie moge sie doczekac, az Amelia da szanse Nathanowi i zostana oficjalnie para. Bo nieoficjalnie, to oni juz sa :)
    Nom... to najwyrazniej koniec tej polskiej sielanki. Teraz trzeba bedzie wrocic do rzeczywistosci: odbudowa kawiarenki, praca chlopakow. Napeawde nie moge sie juz tego wszystkiego doczekac!!!

    Ojejc... a jak teraz Amelka, albo Nathan bede w stanie spac oddzielnie w swoich mieszkankach/domkach, skoro przez wiekszosc pobytu w Polsce spali razen???

    OdpowiedzUsuń