-Am. - poczułam jak ktoś delikatnie głaszcze moje ramię.
-Leć beze mnie. - rozpoznałam kim był Ten Ktoś.
-Nie ma takiej opcji. - usłyszałam jego śmiech nad uchem i zaraz
poczułam jak mi je delikatnie gryzie.
-Spadaj. - po omacku odtrąciłam go dłonią, ale on za nią złapał
i zaczął mnie podnosić. - Jesteś bez uczuć. - powiedziałam, gdy
otworzyłam oczy.
-Kazałaś się wczoraj obudzić. - wypomniał mi z wyrzutem.
-No racja.
-Chodź na śniadanie. Twoja mama już tutaj była.
-Była ?
-Nom. Akurat się przebudziłem jak wchodziła.
-Mówiła coś ?
-Tylko się przywitała i powiedziała, że zrobiła nam śniadanie.
-Aha, a czemu ty jesteś już ubrany ?
-Bo jak to powiedziała to poszedłem się umyć i ubrać. Chciałem,
żebyś jeszcze pospała. Wiem, że w nocy nie spałaś.
-Dzięki za troskę.
-To idziemy ?
-Tak, tak.
Wyszłam z łóżka i przeciągnęłam się długo stając aż na
palcach. Otwierałam i zamykałam powieki energicznie chcąc się
szybciej rozbudzić i dopiero wyszłam. Jak się okazało mama robiła
nam tosty, a ciepła czekolada już na nas czekała.
-Rozpieszczasz nas mamo.
-O jesteście już. Wcale nie. - uśmiechnęła się. - Jak się
spało ?
-Mi wyśmienicie, ale Amelii to chyba gorzej.
-Ale nie najgorzej.
-Wczoraj tak sobie pospałaś, że pewnie wczoraj zasnąć nie
mogłaś, co ? - spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Bingo. Ale tutaj cicho. - rozejrzałam się po kuchni.
-Dzieciaki w szkole. Tato w pracy. Jesteśmy tutaj tylko we trójkę.
-Jak tato w pracy ?
-No pojechał wcześniej, bo musiał coś tam szybko załatwić, ale
powinien za godzinę przyjechać i zabrać Was na lotnisko.
-Ah, no że tak. - usiadłam do pełnego już stołu.
-Nicola była zniesmaczona tym, że się wczoraj z nią nie zdążyłaś
pożegnać, a dzisiaj nie pozwoliłam jej do ciebie pójść.
-To pewnie jest porządnie zła na ciebie i na mnie. - zaśmiałam
się.
-Zrozumie. - mama podała nam talerz kolejnych tostów i wyszła
mówiąc, że musi zejść do piwnicy.
Jedliśmy w zasadzie w ciszy, bo jakoś rano nie przychodziły mi
pomysły na rozpoczęcie konwersacji, a i Nathan też nie miał
ochoty na jakieś głupie i nudne gadanie. Po śniadaniu pomógł mi
umyć naczynia i weszliśmy na górę. Ja poszłam ogarnąć się do
łazienki, a Nathan spakować. Wzięłam prysznic i dopiero
spojrzałam w lustro. Loki tak jak myślałam tylko odrobinkę się
rozprostowały, więc włosy miałam już zrobione. Teraz tylko
makijaż. Jak wczoraj postawiłam na mocne oczy tak dzisiaj
postawiłam na mocne usta, a że były już w porządku, bo wczoraj
tylko co rusz smarowałam je maścią zapożyczoną od mamy, to czemu
nie ? Mocna czerwona szminka i już człowiek wyglądał inaczej.
Zagęściłam linię rzęs lekką kreską, którą zrobiłam za
pomocą kredki, a potem ją nieco roztarłam pędzelkiem. Pomalowałam
rzęsy i zakończyłam swój makijaż. Ubrałam się, spryskałam
ulubionymi perfumami i zebrałam swoje wszystkie rzeczy z łazienki,
a wszystkie brudne ręczniki wrzuciłam do kosza z brudami.
Weszłam z kosmetyczką do pokoju i zajęłam się pakowaniem,
które już wczoraj rozpoczęłam, więc dopakowałam jeszcze parę
rzeczy z szafy, a nawet nieco więcej niż przywiozłam, a nadal
miałam miejsce, więc spakowałam swoje lity, które wczoraj miałam
i zamknęłam walizkę, a po chwili zniosłam ją na korytarz, gdzie
w kuchni siedział Nathan z moją mamą. Jego walizka też już
czekała na dole.
-O jesteś. - mama mnie zauważyła i wstała od stołu przy którym
siedzieli. - Dam ci te pierogi.
Wyjęła z lodówki duże plastikowe opakowanie i mi je wręczyła.
-Nie powinno ci się rozmrozić, ale dla pewności owinęłam jeszcze
folią i włożyłam do reklamówki.
-Zmieści ci się do walizki ? - zapytał Nathan.
-Tak.
-A wszystko wzięłaś ? - zapytał zdziwiony.
-Wszystko co tu przywiozłam, nawet trochę ubrań stąd wzięłam no
i te buty co wczoraj na sobie miałam, a miejsce na pierogi też się
znajdzie.
-To później zanieś, teraz zostań z nami tutaj. - mama się
uśmiechnęła.
-To ile to je schować ? Później zapomnę.
-Ale tak latać na górę Bóg wie ile razy to też nie dobrze.
-Walizkę mam na dole.
-Sama ją zniosłaś ?! - Nathan powiedział to nieco głośniej niż
powinien. - Znaczy się. - rozejrzał się nerwowo. - Mogłem ją
znieść.
-Dałam sobie radę. - uśmiechnęłam się, a następnie wyszłam
schować pyszny polski produkt, swojski, a po powrocie do kuchni o
czymś sobie przypomniałam. - Nie schowałam wczorajszych zakupów.
-Ja je wziąłem. Mam jeszcze trochę miejsca w walizce, więc jak
chcesz to możesz jeszcze wziąć parę swoich rzeczy.
-A zobaczę czy może czegoś przypadkiem nie chciałabym zabrać.
-Mam coś dla ciebie. - mama wstała szybko od stołu jakby coś
sobie przypomniała. - Dla ciebie też Nathan. - zaśmiałam się, bo
spodziewałam się już nawet co miała dla nas mama i miałam ochotę
płakać ze śmiechu.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział Nathan po wyjściu mojej mamy.
-Wczoraj też mi to mówiłeś.
-Ale dzisiaj staram się z tym kryć.
-Dobrze ci idzie. - zaśmiałam się.
-Jak tam ? - spojrzał na moją wargę.
-Wystarczająco dobrze, żeby je pomalować.
-Apetyczny ten twój czerwony kolor.
-Też go lubię.
Mama wróciła z dwoma małymi paczkami. Jedna owinięta w
niebieski papier, a druga w różowy.
-Czyli na pewno nie pomylimy się, który prezent dla kogo. -
skomentowałam to.
-No racja, o to mi głównie chodziło. - uśmiechnęła się. - Ale
moja prośba jest taka, żebyście to otworzyli dopiero w Londynie.
Chociaż chciałabym zobaczyć waszą reakcję to jednak Was o to
proszę.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Przepraszam. - odezwałam się. - To ja to schowam, żeby nas nie
korciło sprawdzić co jest w środku i skoczę na górę zobaczyć
co mogę jeszcze wziąć.
Zabrałam podarunki, wymacałam je i byłam już pewna tego co
jest w środku. Schowałam to do walizki Nath'a czując wzbierające
łzy w oczach, ale nie mogłam znowu wybuchnąć tym końskim
śmiechem. Usłyszałam samochód na podjeździe. Otworzyłam drzwi.
-Cześć tato.
-Cześć. Gotowi ?
-Wejdź do domu, wypij coś może ciepłego. Mamy jeszcze czas.
-To świetnie.
Pobiegłam na górę. Wzięłam jeszcze parę rzeczy i wróciłam
z nimi na dół. Ale po chwili mnie tknęło. Nathan wziął
zakupione wczoraj butelki z alkoholem, a wiadomo, że zapłaci teraz
nadbagaż i już skumałam dlaczego On je wziął. Nie dlatego, że
miał miejsc, chociaż miał go sporo, ale dlatego, że … i znowu
te pieniądze. Pokiwałam przecząco głową i weszłam do kuchni.
Niech mu będzie. Nie mam ochoty znowu wracać do tego tematu,
chociaż smutno mi, że mi ot tym nie powiedział tak o, prosto z
mostu, tylko coś samodzielnie kombinuje.
-Już ? - zapytali wszyscy razem.
-Yyy tak ?
-No to jedziemy. - powiedział tato.
Spojrzałam na zegarek. Była już godzina naszego wyjazdu, aż
tak długo zajęło mi dobieranie ubrań do bagażu ? No nic
pożegnałam się dosyć szybko z mamą, ubrałam się i wpakowaliśmy
się do samochodu. Było mi dzisiaj jakoś smutno. Nie wiedziałam
jak zacząć rozmowę na jakiś temat, żadnego nie mogłam narzucić,
a gdy już coś rozmawialiśmy to ledwo ta rozmowa się kleiła i
chyba Nathan też to miał, bo jakiś cichy i spokojny był. Za ich
namową zdrzemnęłam się nieco i wyszło tak, że całą podróż
przespałam. I znowu będę pewnie spała w samolocie. Jeszcze przed
odprawą zaraz po pożegnaniu się z tatem Nathan dostał telefon od
Tom'a.
-Mów byle szybko. - Nathan się „przywitał”.
-Kiedy będziecie ?
-Jakoś po czwartej.
-Po trzeciej. - poprawiłam go.
-Znaczy po trzeciej, dziesięć minut po.
-Aha. To cześć. - rozłączył się.
-To sobie pogadaliśmy. - Nathan schował telefon i stanęliśmy w
krótkiej kolejce.
-Nath. - szepnęłam.
-Hmm ?
-Spójrz na lewo, na tę grupkę dziewczyn.
-Te które gapią się na nas odkąd tutaj stanęliśmy ?
-Widziałeś je już wcześniej ?!
-Tak, ale udaje, że ich nie widzę.
-Spostrzegawczy jesteś.
-Taka praca.
-To chyba fanki.
-Też tak myślę.
-Nic z tym nie zrobisz ?
-Zaraz nasza kolej, więc tym razem nic nie zrobię.
Szeptaliśmy tak między sobą, a ja zastanawiałam się czy one
tu podejdą. Gdybym ja miała swojego idola i bym go zobaczyła to
bym podeszła. Choćby powiedzieć „Cześć”, ale to zrobiłabym
ja. Przeszliśmy bez problemu przez bramki i weszliśmy do samolotu.
Nieco nas skasowali za nadbagaż, Nathana więcej, ale oprócz
dziwnych spojrzeń na widok czterech butelek alkoholu w jego bagażu
nic specjalnego się nie działo. Oczywiście zgodnie z moimi
przypuszczeniami zaraz po wbiciu się w powietrze odpadłam i znowu
Nathan mnie budził oznajmiając mi tym samym rozentuzjazmowanym
tonem co parę dni temu :
-Jesteśmy na miejscu.
Czułam się jakby miała deja vu, ale w odwrotną stronę.
Zebrałam się szybko i wyszliśmy. Ponownie bramki, odebraliśmy
nasze walizki, które całe do nas wróciły i wyszliśmy do tego
pomieszczenia, gdzie ludzie czekają na odbiór swoich przyjaciół i
rodziny. Ostatnio się nam udało, ale nie tym razem. Rzesza fanek
stała i darła się ciągle. Na szczęście nie szliśmy obok
siebie, bo przewidzieliśmy to, więc ja poszłam w zupełnie innym
kierunku. Zobaczyłam Tom'a który machał do mnie jak głupi.
-Debilu mogli cię zobaczyć. - przywitałam się z nim.
-Chodźmy stąd. Młody nas znajdzie.
Zamaskowany Tom zaprowadził mnie do swojego samochodu. Wpakowałam
się na przednie miejsce tym samym narzucając Nathanowi, że tym
razem siedzi sam z tyłu, a Tom schował moją walizkę do bagażnika.
Wrócił szybciej niż myślałam.
-To trochę zajmie zanim Młody wróci. A jak tam twoja warga ?
-Już dobrze. - uśmiechnęłam się promiennie.
-A teraz powiedź mi jak do tego doszło.
-No więc. W sobotę wyszliśmy na dwór i okładaliśmy się
śnieżkami. Tak się śmiałam, że przegryzłam sobie wargę nawet
o tym nie wiedząc z opisu świadków śnieg w wielu miejscach był
czerwony. Tyle. - zakończyłam swoją historię życia.
-Miałaś dużo czasu, żeby to przemyśleć i dopracować z Młodym
szczegóły, więc powiedźmy, że przyjąłem to do świadomości.
-Ale tak było Tommy.
-Otwórz mi bagażnik. - Nathan otworzył drzwi od strony kierowcy, a
Tom szybko wcisnął guziczek.
Po chwili Nathan wrócił pakując się do tyłu, a Tom ruszył
jeszcze zanim chłopak zdążył zamknąć drzwi. Czyli tak to
wygląda. Roześmiałam się cicho.
-Węszą. - powiedział Nathan.
-A czego ty się spodziewałeś wrzucając do sieci zdjęcie
dziewczyny w twoim łóżku ? Wiesz jak fantazja chodzi na taki
widok.
-Tom. Siedzę obok ciebie. - patrzyłam na niego tępo.
-Więc to ty byłaś na tym zdjęciu ! Wszelkie wątpliwości są już
rozwiane. Wypuścić Was we dwójkę, a wy już tak rozrabiacie. Nie
spodziewałem się po Was takiej nieodpowiedzialności, żeby wrzucać
zdjęcia zaraz po dzikim seksie w domu u rodziców i przyszłych
teściów. Co sobie mogli o Was pomyśleć ? Boże !
-Tom ! Ty głupi głupku. - nie przyszło mi do głowy lepsze
wyzwisko.
-Amelia nie przejmuj się nim. Robi sobie twoim kosztem żarty. Już
do tego przywykłem. - Nathan westchnął głośno z tylnego
siedzenia.
-Może zdradzicie jakieś małe szczegóły ?
Tym razem nie wytrzymałam i z całej siły dostał w ramię, tak,
że przekręcił kierownicą i ostro skręcił w lewo.
-Erotoman i prostak. Nie chcę mieć z Tobą do czynienia. -
zauważyłam, że skręca na podjazd pod dom Nathana, no tak do mnie
w przeciwnym kierunku, wysiadłam zaraz jak wjechał na podwórko nie
patrząc na to, że jeszcze jedzie.
-Am ! - wydarł się, ale miałam go zupełnie gdzieś. - Odwiozę
cię do domu !
-Wypchaj się ! Nie zostanę z Tobą w samochodzie ani sekundy dłużej
!
Muszę się uspokoić i nie robić scen na ulicy. Opanowałam się
i schowałam swoją dumę głęboko do kieszeni.
-Weź stary się już przymknij. Widzisz, że ją denerwujesz. Nie
zna się jeszcze na twoich dennych żartach.
-No właśnie to są żarty. - słyszałam ich pomruki, gdy wyjmowali
walizki.
-Jest zmęczona, niewyspana, a ty jeszcze jej dowalasz.
-Nie śmieję się z niej jestem nawet zadowolony z tego, że
jesteście razem.
-Nie jesteśmy.
-Co ?! - upadła mu moja walizka.
-Ostrożniej może, co ?! - odkrzyknęłam ciesząc się, że butelki
były u Nathana, niby zapakowaliśmy je i obłożyliśmy bezpiecznie,
ale wszystko jest możliwe w rękach Parkera.
-Przepraszam. - odkrzyknął i wrócił do cichej rozmowy z Nathanem.
-No nie jesteśmy, więc przestać pierdolić.
-Dobra już dobra.
-Zostaw ją u mnie i jedź do domu. Kelsey czeka.
-Racja, racja. Jutro przeproszę Amelię.
-To cześć stary. - widziałam jak żegnają się tym swoim męskim
przytulasem, krótkie spojrzenie Parkera w moją stronę i Nathan z
naszymi walizkami szedł w naszym kierunku, a Tom odjeżdżał.
-Ma tupet. - skomentowałam zachowanie naszego starszego kolegi i
zabrałam od Nathana moją walizkę. - Wrócę taksówką do domu.
-Nie będziesz się teraz tłukła taksówkami do domu.
-Przecież jest wcześnie. Dopiero czwarta dochodzi. - spojrzałam na
telefon, który ponownie wyświetlał brytyjski czas.
-Ale jest już ciemno.
-Pół ciemno. - poprawiłam go.
-Oh no przestań już. Zapraszam cię w swoje skromne progi, a ty
jeszcze marudzisz.
Wsadził klucze w dziurkę od klucza i czerwone drzwi się
otworzyły. Weszłam z walizką po tych wąskich schodkach, których
nie lubiłam i weszłam na korytarz. Było dosyć chłodno, Nath
chyba nie nastawił porządnie ogrzewania, chociaż z drugiej strony
on nie miał takiego ogrzewania jak w mieszkaniach, więc nie
zawracałam już sobie tym głowy.
-Zimno, co ?
-Ameryki tym nie odkryłeś.
-Jak jesteś niewyspana to jesteś markotna.
-Jaki Einstein. - żachnęłam się i postawiłam walizkę przy
drzwiach, które szybko zamknęłam nie wpuszczając więcej zimnego
powietrza.
-Zrobisz nam herbaty, a ja w tym czasie wykombinuje coś z
ogrzewaniem ?
-Dobra. - zgodziłam się przychylnie i nawet się nie rozbierając
poszłam szukać kuchni, bo oczywiście nie dostałam tych
informacji.
Jest. Piękna i duża kuchnia w kolorze bardzo optymistycznej
żółci. Kolor mebli i podłogi były niemal identyczne. Bardzo
spodobał mi się również stół jaki był w kuchni, a raczej
kuchnio-jadalni. Duży, solidny, a krzesła obok wydawały się
ciężkie i zapewne tak było. Znalazłam czajnik, niestety nie
elektryczny, napełniłam go wodą, postawiłam na kuchenkę i
zapaliłam pod nim płomień. Następnie znalazłam jakieś kubki i
wrzuciłam do nich saszetki herbaty. Oparłam się tyłem do blatu i
czekałam.
-To co ? Wypijemy coś ciepłego i polecimy na zakupy ? Mam pustą
lodówkę.
-Ja tak samo. - uśmiechnęłam się słabo powstrzymując
ziewnięcie.
-Jak tam, dałaś sobie radę ?
-Tak. A jak ty ?
-W piecu się pali, teraz tylko trzeba czekać. A ty ?
-Co ja ?
-Co zastaniesz po powrocie do mieszkania ?
-Nie wiem, ale na pewno nie będzie w nim zimno. Nastawiłam sobie
grzejniki na jedną z niższych temperatur, ale będzie dobrze.
-I to jest właśnie plus mieszkania w mieszkaniu.
-W takich sytuacjach tak.
Wypiliśmy herbatki i Nathan chciał już jechać na zakupy.
-Nathan. - zatrzymałam go, gdy wychodził z kuchni, odwrócił się.
- Wolałabym wrócić do siebie.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - I tak muszę ci oddać torbę,
którą mi pożyczałaś to sobie zabierzesz swoje rzeczy z mojej
walizki, co ?
-Dzięki. - uśmiechnęłam się przepraszająco.
Byłam pewna, że będzie mi odradzał i kazał tutaj zostać, ale
dobrze, że tak się nie stało. Po chwili przyniósł torbę i
poszłam wypakować swoje rzeczy z jego walizki, a on czmychnął po
kluczyki do auta. Zdążyłam spakować ubrania jak wrócił.
-Mocniejszy trunek jak chcesz to mogę ci zostawić, ale winko
wolałabym zabrać. - powiedziałam.
-Bardziej pasowałaby mi perspektywa jedna wódka u mnie, reszta jest
twoja.
-Niech tak będzie.
Więc dopakowałam alkohol i zapięłam torbę przypominając
sobie o czymś.
-Otwieramy ? - podniosłam do góry magiczne zawiniątka od mojej
mamy.
-Zapomniałem o tym. - powiedział to takim rozentuzjazmowanym tonem
jak dziecko.
Usiadłam na podłodze co zaraz powtórzył i podałam mu jego
pakunek.
-Wiesz co tam jest ? - zapytał widząc, że nie rozpakowuje swojego
tylko czekam na niego.
-Wiem i nie wiem czy powinieneś to widzieć. - zaśmiałam się
cicho.
-Mam to otworzyć ?
-Tak.
Patrzył na mnie podejrzliwie, ale zaczął powoli otwierać. Szok
jaki widziałam na jego twarzy był ogromny. Oderwał tylko kawałek
papieru, a z niego wyskoczyła pomarańczowa burza długich „włosów”
jak u pluszowych misiów, spojrzał na mnie.
-No dalej. - chyba już wiedziałam jaka to postać, obstawiałam, że
lew.
-O jacie.
Po tym jak to powiedział i wyjął swoją piżamę oczywiście
lwa i podniósł do góry, żeby lepiej ją widzieć, wybuchłam
śmiechem tak głośnym, że sama byłam w szoku. Ogólnie to fajny
pomysł mama miała, żeby dać nam zwierzęce kombinezony, chociaż
spać w tym chyba byłoby ciężko, bo to samo w sobie było bardzo
ciepłe.
-Kocham kombinezony ! - powiedział nagle, a ja przestałam się
śmiać.
-Serio ?
-No pewnie, a ten jest wyjątkowo uroczy. A ty jaki masz ? - zapytał
i zaczął się wiercić na miejscu.
-Pandę. - powiedziałam bez zastanowienia, bo już wiedziałam co
tam jest.
-Ale otwórz. - ponaglał mnie i w rezultacie musiałam mu pokazać.
- Ja mam fajniejszy.
-Wcale nie. Pandy są słodkie.
-To kiedy robimy sobie piżama party ?
-Co ?!
-Ej to jest myśl. Tom i Kels też mają takie kombinezony. Jay
podejrzewam, że też o ile nie zgubił. Reszta musiałaby sobie
kupić, ale nie mów nikomu, że mamy takie fajne zwierzaki to
będziemy się wyróżniać.
-Nathan co ty brałeś ? - zaśmiałam się.
-Faktycznie nieco się zagalopowałem. Ale pomysł chyba fajny, co ?
-Jak tak sobie myślę to tak. Może kiedyś go zrealizujemy.
-No pewnie !
Nathan schował moją walizkę i torbę do bagażnika, następnie
wyjechał z garażu i pojechaliśmy do najbliższego marketu, gdzie
każde z nas zrobiło własne, osobne zakupy. Nathanowi wcale się
nie śpieszyło do zimnego domu, więc po zakupach zaprosiłam go do
siebie, żeby się ogrzał, a w tym czasie na pewno i u niego się
nagrzeje. Pomógł mi z walizką i zakupami, a ja miałam tylko do
zabrania lekką torbę podróżną. Zatrzymał się pod drzwiami i
czekał, aż je otworze. I się zaczęło. Postawiłam torbę na
zimną posadzkę i zaczęłam szukać kluczy w torebce, po około
trzech minutach je znalazłam i otworzyłam drzwi. Jak było
przyjemnie ciepło.
-Jak milutko. - Nathan zostawił na korytarzu walizkę i torbę z
zakupami zaniósł do kuchni, po czym wrócił się rozebrać.
Gdy pozbyliśmy się zimowego ubrania weszliśmy do kuchni.
-Co jemy ? - zapytałam wyjmując produkty z foliowej torby, a jemu
oczy się zaświeciły. - Niech zgadnę. - wyprzedziłam go. - Masz
ochotę na pierogi !
-Tak. - pokiwał głową.
Wróciłam na korytarz po pierogi od mamy i wróciłam z nią.
Poprosiłam Nathana o pokrojenie cebuli, a sama nastawiłam wodę na
pierogi, które odwijałam z niekończącej się foli. Usłyszałam
jak Nathan podciąga nosem.
-Aż taka silna ta cebula ?
-Yhm. - i znowu podciągnął nosem, podałam mu papier kuchenny, w
który się wysmarkał.
-Kto by pomyślał, że będę świadkiem jak słynny Nathan Sykes
płacze przy krojeniu cebuli.
-Wygrałaś los na loterii.
Jeszcze sobie troszkę dokopaliśmy nawzajem i po niedługiej
chwili wcinaliśmy pyszne, domowe pierogi.
-Jakie to dobre. - zachwalał co rusz je Nathan, a ja się z niego
śmiałam, bo wyjadł mi wszystko z miski i tyle ile zdążyłam
zjeść przed nim tyle się nacieszyłam pierogami, ale byłam
szczęśliwa, że mu tak smakują.
Gdy się już najedliśmy i nieco posiedzieliśmy zdaliśmy sobie
sprawę, że jest już dosyć późno i Nathan wrócił do siebie, a
ja czując zmęczenie, ale brak chęci do spania, zaczęłam się
rozpakowywać i segregować ubrania do prania i ubrania do szafy.
Czyli jutro będzie pranie. Muszę jutro zadzwonić do Paula i
zapytać co z tą ekipą remontową. Gdy już wszystko ogarnęłam, a
mieszkanie w końcu wyglądało tak jak powinno poszłam wziąć
prysznic. Narzuciłam jakąś koszulkę i poszłam do sypialni.
Przypomniało mi się, że nie dałam rodzicom żadnego znaku, że
dolecieliśmy, więc szybko napisałam sms z przeprosinami i nagle
złapał mnie Morfeusz, więc zawinęłam się w kołdrę i
momentalnie zasnęłam.
Hej !
Podoba Wam się pomysł imprezy w kombinezonach ? Hahahaha. Miałam fazę jak to pisałam, nie ma co ;D
Tydzień mnie nie było, ale na usprawiedliwienie mam to, że ten tydzień był bardzo fajnym i nawet pracowitym tygodniem, ale nareszcie jest ciepło. Aż ZA ciepło. Topię się na słońcu hehe.
Mam jeszcze pytanko. Ktoś będzie na zlocie fanów we Wrocławiu ? Zastanawiam się czy jechać.
Kolejny już w przygotowaniu i myślę, że Wam się spodoba. Wracamy do rzeczywistości.
Do następnego Buźki moje kochane ! <3
<aktualizacja 12:32 - dodałam stronę INFORMOWANI, więc jak jest jeszcze ktoś chętny to niech poda mi swoją nazwę @ na Twitterze i będziemy w kontakcie>
<aktualizacja 12:32 - dodałam stronę INFORMOWANI, więc jak jest jeszcze ktoś chętny to niech poda mi swoją nazwę @ na Twitterze i będziemy w kontakcie>
Okey. Przeczytałam i jak zwykle jestem zachwycona ;D
OdpowiedzUsuńMUSISZ OPISAĆ TĄ IMPREZĘ W KOMBINEZONACH ! ;)
TO JEST GENIALNY POMYSŁ !
JEJKU ! NO MUSISZ NAPISAĆ O TYM ROZDZIAŁ ! <3
Nie wiem co ci jeszcze napisać, bo cały czas mam w głowie tą imprezę w kombinezonach, więc przepraszam i musisz mi to wybaczyć xD Znaczy, nie musisz, ale mam nadzieję, że wybaczysz :D
Weny ♥
Mwahh ♥
Boski ;D
OdpowiedzUsuńhaha ta sytuacja z Tomem i Nathem i Amelia w auciei wgl :D
OdpowiedzUsuńEj ale koniecznie musisz napisac kiedys ta imprezke kombinezowa :D
+ jesli chodzi ci o zlot twfanmily we wrocku 16 sierpnia o ile dobrze pamietam to ja moze tez pojade ale to jeszcze nie wiem :)
haha super <3
OdpowiedzUsuńfajna by była ta impreza kombinezowa :) bosko by było
ja ide na zlot ale w Krakowie :D
Do NN WENY !! :d
przepraszam za niekomentowanie poprzednich postów ;c wracam do blogosfery :3
OdpowiedzUsuńczekam na tę impreze w kombinezonach! rozdział świetny muszę ci to przyznać!
weny dużo!