sobota, 19 lipca 2014

Section 74.

-Am. - poczułam jak ktoś delikatnie głaszcze moje ramię.
-Leć beze mnie. - rozpoznałam kim był Ten Ktoś.
-Nie ma takiej opcji. - usłyszałam jego śmiech nad uchem i zaraz poczułam jak mi je delikatnie gryzie.
-Spadaj. - po omacku odtrąciłam go dłonią, ale on za nią złapał i zaczął mnie podnosić. - Jesteś bez uczuć. - powiedziałam, gdy otworzyłam oczy.
-Kazałaś się wczoraj obudzić. - wypomniał mi z wyrzutem.
-No racja.
-Chodź na śniadanie. Twoja mama już tutaj była.
-Była ?
-Nom. Akurat się przebudziłem jak wchodziła.
-Mówiła coś ?
-Tylko się przywitała i powiedziała, że zrobiła nam śniadanie.
-Aha, a czemu ty jesteś już ubrany ?
-Bo jak to powiedziała to poszedłem się umyć i ubrać. Chciałem, żebyś jeszcze pospała. Wiem, że w nocy nie spałaś.
-Dzięki za troskę.
-To idziemy ?
-Tak, tak.
   Wyszłam z łóżka i przeciągnęłam się długo stając aż na palcach. Otwierałam i zamykałam powieki energicznie chcąc się szybciej rozbudzić i dopiero wyszłam. Jak się okazało mama robiła nam tosty, a ciepła czekolada już na nas czekała.
-Rozpieszczasz nas mamo.
-O jesteście już. Wcale nie. - uśmiechnęła się. - Jak się spało ?
-Mi wyśmienicie, ale Amelii to chyba gorzej.
-Ale nie najgorzej.
-Wczoraj tak sobie pospałaś, że pewnie wczoraj zasnąć nie mogłaś, co ? - spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Bingo. Ale tutaj cicho. - rozejrzałam się po kuchni.
-Dzieciaki w szkole. Tato w pracy. Jesteśmy tutaj tylko we trójkę.
-Jak tato w pracy ?
-No pojechał wcześniej, bo musiał coś tam szybko załatwić, ale powinien za godzinę przyjechać i zabrać Was na lotnisko.
-Ah, no że tak. - usiadłam do pełnego już stołu.
-Nicola była zniesmaczona tym, że się wczoraj z nią nie zdążyłaś pożegnać, a dzisiaj nie pozwoliłam jej do ciebie pójść.
-To pewnie jest porządnie zła na ciebie i na mnie. - zaśmiałam się.
-Zrozumie. - mama podała nam talerz kolejnych tostów i wyszła mówiąc, że musi zejść do piwnicy.
   Jedliśmy w zasadzie w ciszy, bo jakoś rano nie przychodziły mi pomysły na rozpoczęcie konwersacji, a i Nathan też nie miał ochoty na jakieś głupie i nudne gadanie. Po śniadaniu pomógł mi umyć naczynia i weszliśmy na górę. Ja poszłam ogarnąć się do łazienki, a Nathan spakować. Wzięłam prysznic i dopiero spojrzałam w lustro. Loki tak jak myślałam tylko odrobinkę się rozprostowały, więc włosy miałam już zrobione. Teraz tylko makijaż. Jak wczoraj postawiłam na mocne oczy tak dzisiaj postawiłam na mocne usta, a że były już w porządku, bo wczoraj tylko co rusz smarowałam je maścią zapożyczoną od mamy, to czemu nie ? Mocna czerwona szminka i już człowiek wyglądał inaczej. Zagęściłam linię rzęs lekką kreską, którą zrobiłam za pomocą kredki, a potem ją nieco roztarłam pędzelkiem. Pomalowałam rzęsy i zakończyłam swój makijaż. Ubrałam się, spryskałam ulubionymi perfumami i zebrałam swoje wszystkie rzeczy z łazienki, a wszystkie brudne ręczniki wrzuciłam do kosza z brudami.



   Weszłam z kosmetyczką do pokoju i zajęłam się pakowaniem, które już wczoraj rozpoczęłam, więc dopakowałam jeszcze parę rzeczy z szafy, a nawet nieco więcej niż przywiozłam, a nadal miałam miejsce, więc spakowałam swoje lity, które wczoraj miałam i zamknęłam walizkę, a po chwili zniosłam ją na korytarz, gdzie w kuchni siedział Nathan z moją mamą. Jego walizka też już czekała na dole.
-O jesteś. - mama mnie zauważyła i wstała od stołu przy którym siedzieli. - Dam ci te pierogi.
   Wyjęła z lodówki duże plastikowe opakowanie i mi je wręczyła.
-Nie powinno ci się rozmrozić, ale dla pewności owinęłam jeszcze folią i włożyłam do reklamówki.
-Zmieści ci się do walizki ? - zapytał Nathan.
-Tak.
-A wszystko wzięłaś ? - zapytał zdziwiony.
-Wszystko co tu przywiozłam, nawet trochę ubrań stąd wzięłam no i te buty co wczoraj na sobie miałam, a miejsce na pierogi też się znajdzie.
-To później zanieś, teraz zostań z nami tutaj. - mama się uśmiechnęła.
-To ile to je schować ? Później zapomnę.
-Ale tak latać na górę Bóg wie ile razy to też nie dobrze.
-Walizkę mam na dole.
-Sama ją zniosłaś ?! - Nathan powiedział to nieco głośniej niż powinien. - Znaczy się. - rozejrzał się nerwowo. - Mogłem ją znieść.
-Dałam sobie radę. - uśmiechnęłam się, a następnie wyszłam schować pyszny polski produkt, swojski, a po powrocie do kuchni o czymś sobie przypomniałam. - Nie schowałam wczorajszych zakupów.
-Ja je wziąłem. Mam jeszcze trochę miejsca w walizce, więc jak chcesz to możesz jeszcze wziąć parę swoich rzeczy.
-A zobaczę czy może czegoś przypadkiem nie chciałabym zabrać.
-Mam coś dla ciebie. - mama wstała szybko od stołu jakby coś sobie przypomniała. - Dla ciebie też Nathan. - zaśmiałam się, bo spodziewałam się już nawet co miała dla nas mama i miałam ochotę płakać ze śmiechu.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział Nathan po wyjściu mojej mamy.
-Wczoraj też mi to mówiłeś.
-Ale dzisiaj staram się z tym kryć.
-Dobrze ci idzie. - zaśmiałam się.
-Jak tam ? - spojrzał na moją wargę.
-Wystarczająco dobrze, żeby je pomalować.
-Apetyczny ten twój czerwony kolor.
-Też go lubię.
   Mama wróciła z dwoma małymi paczkami. Jedna owinięta w niebieski papier, a druga w różowy.
-Czyli na pewno nie pomylimy się, który prezent dla kogo. - skomentowałam to.
-No racja, o to mi głównie chodziło. - uśmiechnęła się. - Ale moja prośba jest taka, żebyście to otworzyli dopiero w Londynie. Chociaż chciałabym zobaczyć waszą reakcję to jednak Was o to proszę.
   Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Przepraszam. - odezwałam się. - To ja to schowam, żeby nas nie korciło sprawdzić co jest w środku i skoczę na górę zobaczyć co mogę jeszcze wziąć.
   Zabrałam podarunki, wymacałam je i byłam już pewna tego co jest w środku. Schowałam to do walizki Nath'a czując wzbierające łzy w oczach, ale nie mogłam znowu wybuchnąć tym końskim śmiechem. Usłyszałam samochód na podjeździe. Otworzyłam drzwi.
-Cześć tato.
-Cześć. Gotowi ?
-Wejdź do domu, wypij coś może ciepłego. Mamy jeszcze czas.
-To świetnie.
   Pobiegłam na górę. Wzięłam jeszcze parę rzeczy i wróciłam z nimi na dół. Ale po chwili mnie tknęło. Nathan wziął zakupione wczoraj butelki z alkoholem, a wiadomo, że zapłaci teraz nadbagaż i już skumałam dlaczego On je wziął. Nie dlatego, że miał miejsc, chociaż miał go sporo, ale dlatego, że … i znowu te pieniądze. Pokiwałam przecząco głową i weszłam do kuchni. Niech mu będzie. Nie mam ochoty znowu wracać do tego tematu, chociaż smutno mi, że mi ot tym nie powiedział tak o, prosto z mostu, tylko coś samodzielnie kombinuje.
-Już ? - zapytali wszyscy razem.
-Yyy tak ?
-No to jedziemy. - powiedział tato.
   Spojrzałam na zegarek. Była już godzina naszego wyjazdu, aż tak długo zajęło mi dobieranie ubrań do bagażu ? No nic pożegnałam się dosyć szybko z mamą, ubrałam się i wpakowaliśmy się do samochodu. Było mi dzisiaj jakoś smutno. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę na jakiś temat, żadnego nie mogłam narzucić, a gdy już coś rozmawialiśmy to ledwo ta rozmowa się kleiła i chyba Nathan też to miał, bo jakiś cichy i spokojny był. Za ich namową zdrzemnęłam się nieco i wyszło tak, że całą podróż przespałam. I znowu będę pewnie spała w samolocie. Jeszcze przed odprawą zaraz po pożegnaniu się z tatem Nathan dostał telefon od Tom'a.
-Mów byle szybko. - Nathan się „przywitał”.
-Kiedy będziecie ?
-Jakoś po czwartej.
-Po trzeciej. - poprawiłam go.
-Znaczy po trzeciej, dziesięć minut po.
-Aha. To cześć. - rozłączył się.
-To sobie pogadaliśmy. - Nathan schował telefon i stanęliśmy w krótkiej kolejce.
-Nath. - szepnęłam.
-Hmm ?
-Spójrz na lewo, na tę grupkę dziewczyn.
-Te które gapią się na nas odkąd tutaj stanęliśmy ?
-Widziałeś je już wcześniej ?!
-Tak, ale udaje, że ich nie widzę.
-Spostrzegawczy jesteś.
-Taka praca.
-To chyba fanki.
-Też tak myślę.
-Nic z tym nie zrobisz ?
-Zaraz nasza kolej, więc tym razem nic nie zrobię.
   Szeptaliśmy tak między sobą, a ja zastanawiałam się czy one tu podejdą. Gdybym ja miała swojego idola i bym go zobaczyła to bym podeszła. Choćby powiedzieć „Cześć”, ale to zrobiłabym ja. Przeszliśmy bez problemu przez bramki i weszliśmy do samolotu. Nieco nas skasowali za nadbagaż, Nathana więcej, ale oprócz dziwnych spojrzeń na widok czterech butelek alkoholu w jego bagażu nic specjalnego się nie działo. Oczywiście zgodnie z moimi przypuszczeniami zaraz po wbiciu się w powietrze odpadłam i znowu Nathan mnie budził oznajmiając mi tym samym rozentuzjazmowanym tonem co parę dni temu :
-Jesteśmy na miejscu.
   Czułam się jakby miała deja vu, ale w odwrotną stronę. Zebrałam się szybko i wyszliśmy. Ponownie bramki, odebraliśmy nasze walizki, które całe do nas wróciły i wyszliśmy do tego pomieszczenia, gdzie ludzie czekają na odbiór swoich przyjaciół i rodziny. Ostatnio się nam udało, ale nie tym razem. Rzesza fanek stała i darła się ciągle. Na szczęście nie szliśmy obok siebie, bo przewidzieliśmy to, więc ja poszłam w zupełnie innym kierunku. Zobaczyłam Tom'a który machał do mnie jak głupi.
-Debilu mogli cię zobaczyć. - przywitałam się z nim.
-Chodźmy stąd. Młody nas znajdzie.
   Zamaskowany Tom zaprowadził mnie do swojego samochodu. Wpakowałam się na przednie miejsce tym samym narzucając Nathanowi, że tym razem siedzi sam z tyłu, a Tom schował moją walizkę do bagażnika. Wrócił szybciej niż myślałam.
-To trochę zajmie zanim Młody wróci. A jak tam twoja warga ?
-Już dobrze. - uśmiechnęłam się promiennie.
-A teraz powiedź mi jak do tego doszło.
-No więc. W sobotę wyszliśmy na dwór i okładaliśmy się śnieżkami. Tak się śmiałam, że przegryzłam sobie wargę nawet o tym nie wiedząc z opisu świadków śnieg w wielu miejscach był czerwony. Tyle. - zakończyłam swoją historię życia.
-Miałaś dużo czasu, żeby to przemyśleć i dopracować z Młodym szczegóły, więc powiedźmy, że przyjąłem to do świadomości.
-Ale tak było Tommy.
-Otwórz mi bagażnik. - Nathan otworzył drzwi od strony kierowcy, a Tom szybko wcisnął guziczek.
   Po chwili Nathan wrócił pakując się do tyłu, a Tom ruszył jeszcze zanim chłopak zdążył zamknąć drzwi. Czyli tak to wygląda. Roześmiałam się cicho.
-Węszą. - powiedział Nathan.
-A czego ty się spodziewałeś wrzucając do sieci zdjęcie dziewczyny w twoim łóżku ? Wiesz jak fantazja chodzi na taki widok.
-Tom. Siedzę obok ciebie. - patrzyłam na niego tępo.
-Więc to ty byłaś na tym zdjęciu ! Wszelkie wątpliwości są już rozwiane. Wypuścić Was we dwójkę, a wy już tak rozrabiacie. Nie spodziewałem się po Was takiej nieodpowiedzialności, żeby wrzucać zdjęcia zaraz po dzikim seksie w domu u rodziców i przyszłych teściów. Co sobie mogli o Was pomyśleć ? Boże !
-Tom ! Ty głupi głupku. - nie przyszło mi do głowy lepsze wyzwisko.
-Amelia nie przejmuj się nim. Robi sobie twoim kosztem żarty. Już do tego przywykłem. - Nathan westchnął głośno z tylnego siedzenia.
-Może zdradzicie jakieś małe szczegóły ?
   Tym razem nie wytrzymałam i z całej siły dostał w ramię, tak, że przekręcił kierownicą i ostro skręcił w lewo.
-Erotoman i prostak. Nie chcę mieć z Tobą do czynienia. - zauważyłam, że skręca na podjazd pod dom Nathana, no tak do mnie w przeciwnym kierunku, wysiadłam zaraz jak wjechał na podwórko nie patrząc na to, że jeszcze jedzie.
-Am ! - wydarł się, ale miałam go zupełnie gdzieś. - Odwiozę cię do domu !
-Wypchaj się ! Nie zostanę z Tobą w samochodzie ani sekundy dłużej !
   Muszę się uspokoić i nie robić scen na ulicy. Opanowałam się i schowałam swoją dumę głęboko do kieszeni.
-Weź stary się już przymknij. Widzisz, że ją denerwujesz. Nie zna się jeszcze na twoich dennych żartach.
-No właśnie to są żarty. - słyszałam ich pomruki, gdy wyjmowali walizki.
-Jest zmęczona, niewyspana, a ty jeszcze jej dowalasz.
-Nie śmieję się z niej jestem nawet zadowolony z tego, że jesteście razem.
-Nie jesteśmy.
-Co ?! - upadła mu moja walizka.
-Ostrożniej może, co ?! - odkrzyknęłam ciesząc się, że butelki były u Nathana, niby zapakowaliśmy je i obłożyliśmy bezpiecznie, ale wszystko jest możliwe w rękach Parkera.
-Przepraszam. - odkrzyknął i wrócił do cichej rozmowy z Nathanem.
-No nie jesteśmy, więc przestać pierdolić.
-Dobra już dobra.
-Zostaw ją u mnie i jedź do domu. Kelsey czeka.
-Racja, racja. Jutro przeproszę Amelię.
-To cześć stary. - widziałam jak żegnają się tym swoim męskim przytulasem, krótkie spojrzenie Parkera w moją stronę i Nathan z naszymi walizkami szedł w naszym kierunku, a Tom odjeżdżał.
-Ma tupet. - skomentowałam zachowanie naszego starszego kolegi i zabrałam od Nathana moją walizkę. - Wrócę taksówką do domu.
-Nie będziesz się teraz tłukła taksówkami do domu.
-Przecież jest wcześnie. Dopiero czwarta dochodzi. - spojrzałam na telefon, który ponownie wyświetlał brytyjski czas.
-Ale jest już ciemno.
-Pół ciemno. - poprawiłam go.
-Oh no przestań już. Zapraszam cię w swoje skromne progi, a ty jeszcze marudzisz.
   Wsadził klucze w dziurkę od klucza i czerwone drzwi się otworzyły. Weszłam z walizką po tych wąskich schodkach, których nie lubiłam i weszłam na korytarz. Było dosyć chłodno, Nath chyba nie nastawił porządnie ogrzewania, chociaż z drugiej strony on nie miał takiego ogrzewania jak w mieszkaniach, więc nie zawracałam już sobie tym głowy.
-Zimno, co ?
-Ameryki tym nie odkryłeś.
-Jak jesteś niewyspana to jesteś markotna.
-Jaki Einstein. - żachnęłam się i postawiłam walizkę przy drzwiach, które szybko zamknęłam nie wpuszczając więcej zimnego powietrza.
-Zrobisz nam herbaty, a ja w tym czasie wykombinuje coś z ogrzewaniem ?
-Dobra. - zgodziłam się przychylnie i nawet się nie rozbierając poszłam szukać kuchni, bo oczywiście nie dostałam tych informacji.
   Jest. Piękna i duża kuchnia w kolorze bardzo optymistycznej żółci. Kolor mebli i podłogi były niemal identyczne. Bardzo spodobał mi się również stół jaki był w kuchni, a raczej kuchnio-jadalni. Duży, solidny, a krzesła obok wydawały się ciężkie i zapewne tak było. Znalazłam czajnik, niestety nie elektryczny, napełniłam go wodą, postawiłam na kuchenkę i zapaliłam pod nim płomień. Następnie znalazłam jakieś kubki i wrzuciłam do nich saszetki herbaty. Oparłam się tyłem do blatu i czekałam.
-To co ? Wypijemy coś ciepłego i polecimy na zakupy ? Mam pustą lodówkę.
-Ja tak samo. - uśmiechnęłam się słabo powstrzymując ziewnięcie.
-Jak tam, dałaś sobie radę ?
-Tak. A jak ty ?
-W piecu się pali, teraz tylko trzeba czekać. A ty ?
-Co ja ?
-Co zastaniesz po powrocie do mieszkania ?
-Nie wiem, ale na pewno nie będzie w nim zimno. Nastawiłam sobie grzejniki na jedną z niższych temperatur, ale będzie dobrze.
-I to jest właśnie plus mieszkania w mieszkaniu.
-W takich sytuacjach tak.
   Wypiliśmy herbatki i Nathan chciał już jechać na zakupy.
-Nathan. - zatrzymałam go, gdy wychodził z kuchni, odwrócił się. - Wolałabym wrócić do siebie.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - I tak muszę ci oddać torbę, którą mi pożyczałaś to sobie zabierzesz swoje rzeczy z mojej walizki, co ?
-Dzięki. - uśmiechnęłam się przepraszająco.
   Byłam pewna, że będzie mi odradzał i kazał tutaj zostać, ale dobrze, że tak się nie stało. Po chwili przyniósł torbę i poszłam wypakować swoje rzeczy z jego walizki, a on czmychnął po kluczyki do auta. Zdążyłam spakować ubrania jak wrócił.
-Mocniejszy trunek jak chcesz to mogę ci zostawić, ale winko wolałabym zabrać. - powiedziałam.
-Bardziej pasowałaby mi perspektywa jedna wódka u mnie, reszta jest twoja.
-Niech tak będzie.
   Więc dopakowałam alkohol i zapięłam torbę przypominając sobie o czymś.
-Otwieramy ? - podniosłam do góry magiczne zawiniątka od mojej mamy.
-Zapomniałem o tym. - powiedział to takim rozentuzjazmowanym tonem jak dziecko.
   Usiadłam na podłodze co zaraz powtórzył i podałam mu jego pakunek.
-Wiesz co tam jest ? - zapytał widząc, że nie rozpakowuje swojego tylko czekam na niego.
-Wiem i nie wiem czy powinieneś to widzieć. - zaśmiałam się cicho.
-Mam to otworzyć ?
-Tak.
   Patrzył na mnie podejrzliwie, ale zaczął powoli otwierać. Szok jaki widziałam na jego twarzy był ogromny. Oderwał tylko kawałek papieru, a z niego wyskoczyła pomarańczowa burza długich „włosów” jak u pluszowych misiów, spojrzał na mnie.
-No dalej. - chyba już wiedziałam jaka to postać, obstawiałam, że lew.
-O jacie.
   Po tym jak to powiedział i wyjął swoją piżamę oczywiście lwa i podniósł do góry, żeby lepiej ją widzieć, wybuchłam śmiechem tak głośnym, że sama byłam w szoku. Ogólnie to fajny pomysł mama miała, żeby dać nam zwierzęce kombinezony, chociaż spać w tym chyba byłoby ciężko, bo to samo w sobie było bardzo ciepłe.
-Kocham kombinezony ! - powiedział nagle, a ja przestałam się śmiać.
-Serio ?
-No pewnie, a ten jest wyjątkowo uroczy. A ty jaki masz ? - zapytał i zaczął się wiercić na miejscu.
-Pandę. - powiedziałam bez zastanowienia, bo już wiedziałam co tam jest.
-Ale otwórz. - ponaglał mnie i w rezultacie musiałam mu pokazać. - Ja mam fajniejszy.
-Wcale nie. Pandy są słodkie.
-To kiedy robimy sobie piżama party ?
-Co ?!
-Ej to jest myśl. Tom i Kels też mają takie kombinezony. Jay podejrzewam, że też o ile nie zgubił. Reszta musiałaby sobie kupić, ale nie mów nikomu, że mamy takie fajne zwierzaki to będziemy się wyróżniać.
-Nathan co ty brałeś ? - zaśmiałam się.
-Faktycznie nieco się zagalopowałem. Ale pomysł chyba fajny, co ?
-Jak tak sobie myślę to tak. Może kiedyś go zrealizujemy.
-No pewnie !
   Nathan schował moją walizkę i torbę do bagażnika, następnie wyjechał z garażu i pojechaliśmy do najbliższego marketu, gdzie każde z nas zrobiło własne, osobne zakupy. Nathanowi wcale się nie śpieszyło do zimnego domu, więc po zakupach zaprosiłam go do siebie, żeby się ogrzał, a w tym czasie na pewno i u niego się nagrzeje. Pomógł mi z walizką i zakupami, a ja miałam tylko do zabrania lekką torbę podróżną. Zatrzymał się pod drzwiami i czekał, aż je otworze. I się zaczęło. Postawiłam torbę na zimną posadzkę i zaczęłam szukać kluczy w torebce, po około trzech minutach je znalazłam i otworzyłam drzwi. Jak było przyjemnie ciepło.
-Jak milutko. - Nathan zostawił na korytarzu walizkę i torbę z zakupami zaniósł do kuchni, po czym wrócił się rozebrać.
   Gdy pozbyliśmy się zimowego ubrania weszliśmy do kuchni.
-Co jemy ? - zapytałam wyjmując produkty z foliowej torby, a jemu oczy się zaświeciły. - Niech zgadnę. - wyprzedziłam go. - Masz ochotę na pierogi !
-Tak. - pokiwał głową.
   Wróciłam na korytarz po pierogi od mamy i wróciłam z nią. Poprosiłam Nathana o pokrojenie cebuli, a sama nastawiłam wodę na pierogi, które odwijałam z niekończącej się foli. Usłyszałam jak Nathan podciąga nosem.
-Aż taka silna ta cebula ?
-Yhm. - i znowu podciągnął nosem, podałam mu papier kuchenny, w który się wysmarkał.
-Kto by pomyślał, że będę świadkiem jak słynny Nathan Sykes płacze przy krojeniu cebuli.
-Wygrałaś los na loterii.
   Jeszcze sobie troszkę dokopaliśmy nawzajem i po niedługiej chwili wcinaliśmy pyszne, domowe pierogi.
-Jakie to dobre. - zachwalał co rusz je Nathan, a ja się z niego śmiałam, bo wyjadł mi wszystko z miski i tyle ile zdążyłam zjeść przed nim tyle się nacieszyłam pierogami, ale byłam szczęśliwa, że mu tak smakują.
   Gdy się już najedliśmy i nieco posiedzieliśmy zdaliśmy sobie sprawę, że jest już dosyć późno i Nathan wrócił do siebie, a ja czując zmęczenie, ale brak chęci do spania, zaczęłam się rozpakowywać i segregować ubrania do prania i ubrania do szafy. Czyli jutro będzie pranie. Muszę jutro zadzwonić do Paula i zapytać co z tą ekipą remontową. Gdy już wszystko ogarnęłam, a mieszkanie w końcu wyglądało tak jak powinno poszłam wziąć prysznic. Narzuciłam jakąś koszulkę i poszłam do sypialni. Przypomniało mi się, że nie dałam rodzicom żadnego znaku, że dolecieliśmy, więc szybko napisałam sms z przeprosinami i nagle złapał mnie Morfeusz, więc zawinęłam się w kołdrę i momentalnie zasnęłam.


Hej !
Podoba Wam się pomysł imprezy w kombinezonach ? Hahahaha. Miałam fazę jak to pisałam, nie ma co ;D
Tydzień mnie nie było, ale na usprawiedliwienie mam to, że ten tydzień był bardzo fajnym i nawet pracowitym tygodniem, ale nareszcie jest ciepło. Aż ZA ciepło. Topię się na słońcu hehe.
Mam jeszcze pytanko. Ktoś będzie na zlocie fanów we Wrocławiu ? Zastanawiam się czy jechać.
Kolejny już w przygotowaniu i myślę, że Wam się spodoba. Wracamy do rzeczywistości.
Do następnego Buźki moje kochane ! <3 

<aktualizacja 12:32 - dodałam stronę INFORMOWANI, więc jak jest jeszcze ktoś chętny to niech poda mi swoją nazwę @ na Twitterze i będziemy w kontakcie>

5 komentarzy:

  1. Okey. Przeczytałam i jak zwykle jestem zachwycona ;D
    MUSISZ OPISAĆ TĄ IMPREZĘ W KOMBINEZONACH ! ;)
    TO JEST GENIALNY POMYSŁ !
    JEJKU ! NO MUSISZ NAPISAĆ O TYM ROZDZIAŁ ! <3

    Nie wiem co ci jeszcze napisać, bo cały czas mam w głowie tą imprezę w kombinezonach, więc przepraszam i musisz mi to wybaczyć xD Znaczy, nie musisz, ale mam nadzieję, że wybaczysz :D

    Weny ♥


    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. haha ta sytuacja z Tomem i Nathem i Amelia w auciei wgl :D
    Ej ale koniecznie musisz napisac kiedys ta imprezke kombinezowa :D
    + jesli chodzi ci o zlot twfanmily we wrocku 16 sierpnia o ile dobrze pamietam to ja moze tez pojade ale to jeszcze nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha super <3
    fajna by była ta impreza kombinezowa :) bosko by było
    ja ide na zlot ale w Krakowie :D
    Do NN WENY !! :d

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam za niekomentowanie poprzednich postów ;c wracam do blogosfery :3
    czekam na tę impreze w kombinezonach! rozdział świetny muszę ci to przyznać!
    weny dużo!

    OdpowiedzUsuń