piątek, 20 czerwca 2014

Section 71.

    Gdy tak przesiedziałam sama w pokoju dobre parę godzin szukając rozwiązania dla mojej kawiarenki zdałam sobie sprawę z tego ile czasu upłynęło. Nikt mi nie przeszkadzał, nie wołał na obiad, nie pukał, nawet ruch na korytarzu był mały. Rodzinka pewnie dobrze bawi się w salonie wśród jedzenia, picia i alkoholu, w co nie wątpię. W barku zawsze można było znaleźć ulubione wino mamy czy coś mocniejszego. Widząc, że na dworze zaczyna być już powoli szarawo, zeszłam na dół. Moje przypuszczenia się utwierdziły i wszyscy ludzie siedzieli w kupie na dole. Na korytarzu o mało nie przewróciłam się o rzucony na podłodze plecak mojej siostry. Weszłam do pustej, ale oświetlonej kuchni. Nieco bałaganu tam było, ale skoro mama szykowała poczęstunek to raczej nie powinno mnie to zdziwić. Nastawiłam wodę w czajniku na herbatę i zerknęłam po garach na kuchni. Włączyłam płomień pod garnkiem z zupą i do kubka wrzuciłam saszetkę herbaty. Usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu, dźwięk zasuwanego zamka błyskawicznego i cichy dźwięk zamykanych drzwi. Pewnie tato wyszedł – pomyślałam i zalałam wrzątkiem kubek pysznej herbaty. Gaz pod zupą też już wyłączyłam i nalałam małą porcję do kolorowej miseczki. Nawet nie siadając do stołu zajęłam się moim posiłkiem. Gdy już opróżniłam miseczkę wsadziłam ją do zapełnionej do połowy zmywarki i wzięłam w dłonie ciepły kubek. Stałam tak, od czasu do czasu sącząc napój, w oknie i obserwowałam zapadający mrok. Dochodziła dopiero czwarta, a tu już ciemno.
-O Am. - usłyszałam za sobą wesoły głos mamy. - Zrobić ci coś do jedzenia ?
-Nie trzeba.
-Ale ty nic nie jadłaś dzisiaj. - nie dała mi skończyć.
-Zupę jadłam przed chwilą. - spojrzałam na zegar na ścianie i zauważyłam swoje kłamstwo, minęło już prawie pół godziny.
-Czujesz się już lepiej ? - mama próbowała jakoś ogarnąć kuchnię.
-Tak.
-To dobrze. Posiedzisz z nami.
-A jak Nathan ?
-Pogadaliśmy sobie, zjadł pierogi, które mu bardzo smakowały. Szkoda, że nie widziałaś jak jadł. Aż mu się uchy trzęsły. - roześmiała się wesoło. - Bardzo miły z niego chłopak. Taki otwarty i ciepły, pomocny i uczynny.
-Tak. Cały on. Jest w salonie ?
-Nie. Wyszedł jakoś niedawno na zewnątrz. Mówił, że chciałby odetchnąć świeżym powietrzem.
-Wyszedł ktoś z nim ? - odwróciłam się do niej.
-Nie. Chciał być sam. Pewnie jest na podwórku. Mówił, że nie będzie szedł daleko.
-A jak się zgubił ?
-To by zadzwonił. Spokojnie to mała miejscowość nic mu się nie stanie.
-Mamo. - odłożyłam kubek i wyszłam na korytarz.
   Narzuciłam szybko kurtkę wsadzając w tym samym czasie stopy w ciepłe kozaki. Narzuciłam jeszcze byle jak ciepły szalik i wyszłam na dwór.
-Nathan ! - krzyknęłam ledwo zamykając drzwi.
   Obeszłam dom dookoła nawołując go, gdy go tam nie znalazłam wyjęłam telefon i wybrałam jego numer. Mróz trzymał i żałowałam, że nie wzięłam rękawiczek, ani czapki. Gdy nie odebrał pierwszego telefonu ruszyłam w stronę drogi wściekła na mamę, że wypuściła go samego pod wieczór. Na moje szczęście w kieszeni znalazłam rękawiczki, które szybko założyłam, a ciepły szalik owinęłam na głowie, bo było naprawdę mroźno i zaczęłam się martwić o chłopaka. Skoro to on wychodził wtedy kiedy grzałam sobie zupę to minęło już od tego czasu ponad pół godziny, a dla niego to i tak za dużo na tę porę roku i w dodatku samego. Wybrałam jego numer ponownie, ale znowu nie dostałam oczekiwanej odpowiedzi. Ruszyłam przed siebie nie zwracając uwagi na to gdzie idę, po prostu szłam przed siebie oczekując, że zza rogu wyjdzie Nathan. Usłyszałam swój dzwonek i szybko spojrzałam na wyświetlacz sądząc, że to Nathan.
-Mama ? - odebrałam.
-Gdzie ty jesteś ?
-Jak gdzie ? Szukam Nathana.
-Nathan jest w domu.
-Jak w domu ?! - zatrzymałam się raptownie.
-Właśnie przyszedł.
-A gdzie był ?
-Mówił, że poszedł na spacer i rozejrzał się po okolicy.
-To fajnie, bo jakoś go nie spotkałam po drodze.
-Pewnie poszłaś w drugą stronę. Wracaj do domu, bo Nath mówi, że jest strasznie zimno.
Co ty nie powiesz – pomyślałam.
-Dobra. Zaraz będę. - rozłączyłam się jeszcze bardziej zła, ale tym razem na Nathana.
   Zachciało mu się samotnych wycieczek krajoznawczych. Turysta od siedmiu boleści, ale po paru krokach fala złości minęła i pojawiło się poczucie winy. Czułam się winna temu, że ten weekend w Polsce dla Nathan jest czymś bardzo ważnym, czymś ekscytującym, a ja zabieram mu całą zabawę swoimi humorkami, chociaż sam sobie na nie zasłużył. Może ten samotny spacer miał mu dostarczyć odpowiedzi na nurtujące go pytania ? Idąc tak w mroku nie zauważyłam zbliżającej się z naprzeciwka ciemnej postaci.
-Amelio. - zatrzymał mnie czyiś głos, rozejrzałam się.
-Pani Ewa ? - prawie nie poznałam matki Tomka.
-Jak dobrze cię dziecko widzieć. - niemal promieniała od niej radość z tego, że mnie widzi.
   Kiedy ostatni raz ją widziałam, wyglądała okropnie, wrak człowieka. Teraz było zupełnie inaczej. Pięknie ułożone włosy w świeżym kolorze okalały jej jasną twarz w delikatnym makijażu, który dodawał jej uroku. Czyste, nowe ubrania leżały na niej bardzo dobrze. Widać było, że nieco przytyła i nie wyglądała teraz jak kościotrup. Na ramieniu wisiała torebka, której nawet mogłam jej pozazdrościć, a w dłoni miała siatki z zakupami.
-Świetnie Pani wygląda.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się. - Co tutaj robisz ? Myślałam, że wyjechałaś do Anglii.
-Przyleciałam z wizytą do rodziców.
-Bardzo dobrze, że ich odwiedzasz, pewnie tęsknią za Tobą mocno. - cały czas się uśmiechała. - A jak się czujesz ? Układasz sobie jakoś życie ?
-Staram się.
-Oh. - posmutniała. - A co się dzieję ? Coś złego ?
-Mam poważne kłopoty zawodowe, ale i to uda mi się naprawić. - nie wiedziałam dlaczego jej o tym mówię.
-Bardzo mi smutno z tego powodu.
-A jak u Pani ? - szybko zmieniłam temat mojej osoby.
-Nie chcę się chwalić, ale wszystko zaczyna się układać i ciężko mi to mówić wiedząc, że u ciebie tak nie jest.
-U mnie też będzie dobrze. - wysiliłam się na uśmiech. - A co ma Pani na myśli mówiąc, że się układa ?
-Przestałam palić, pić. Staje na nogi. Trwa teraz procedura spadkowa Tomka. Dostałam po nim mieszkanie, które wysprzątałam i wynajęłam, a z tych zarobionych pieniędzy zaczęłam upragniony remont domu. Już mam prawie jeden pokój wyremontowany. Znalazłam pracę, nic wielkiego, ale zarabiam własne pieniądze. Śmierć Tomka uświadomiła mi to czego nie widziałam wcześniej. Zrozumiałam, że gdybym poświęcała mu więcej uwagi i wychowała go w domu bez nałogów to byłby wspaniałym chłopakiem, a tak wkręcił się w nieciekawe towarzystwo i sama wiesz jak skończył.
   Zatkało mnie po tym co powiedziała. Kobieta przeszła totalną metamorfozę, pozbierała się, a ja ? A ja nadal siedzę w tym okropnym dole, który dodatkowo sobie pogłębiam i to sama.
-Coś blada jesteś. - usłyszałam.
-Głowa mnie dzisiaj trochę bolała. - uśmiechnęłam się blado.
-Zimno strasznie jest, a ty bez czapki. Przeziębisz się.
-Ja tylko na chwilkę wyszłam.
-Ja też tylko do sklepu, było jasno jak wychodziłam, a teraz ciemno. Noc tak szybko nadchodzi. - spojrzała w niebo.
-Cieszę się, że u Pani wszystko w porządku.
-Też się bardzo cieszę. Nawet nie sądziłam, że tak łatwo uda mi się rzucić nałogi. - uśmiechnęła się tak promiennie, że do oczu naszły mi łzy widząc ją tak szczęśliwą. - Nie zatrzymuję cię kochanie, bo faktycznie się przeziębisz. Trzymaj się dzielnie i wierzę w to, że wszystko ci się ułoży.
-Dziękuję. Dobrej nocy.
-Nawzajem dziecko. - uśmiechnęła się raz jeszcze i odeszła.
   Odeszłam nieco, żeby nie stać w świetle latarni i stanęłam nie wierząc w to co się właśnie stało. Było mi tak strasznie wstyd i źle z tym, że ta kobieta, która po kilkunastu latach nałogów i niszczenia sobie życia wyszła na prostą, a ja mogę sobie o tym tylko pomarzyć. Pierwszy raz dzisiaj wyjęłam fajkę i zapaliłam jej koniec. Przeszły mi okropne dreszcze po całym ciele. Zaciągnęłam się mocno i ku mojemu zdziwieniu zaczęłam mocno kaszleć. Spojrzałam na zapalonego papierosa i w myślach usłyszałam słowa Pani Ewy „Nawet nie sądziłam, że tak łatwo uda mi się rzucić nałogi.” Zgasiłam końcówkę peta o murek i rzuciłam na śnieg. Nabrałam głębokiego oddechu i ruszyłam powoli w kierunku domu będąc nadal w szoku tego co zobaczyłam. Automatycznie nacisnęłam na klamkę i weszłam do domu.
-Mamo ! - krzyknęłam i zdjęłam kurtkę wieszając ją na wieszak i chowając do szafy.
-Jesteś wreszcie. - weszła na korytarz z telefonem w dłoni. - Dzwoniłam, a ty nie odbierałaś, przestraszyłam się.
-Wiedziałaś ? - spojrzałam na nią.
-Ale o czym kochanie ? - tato również przyszedł na korytarz, ale stał dalej ode mnie.
-O Ewie. - powiedziałam bezsilnie czując, że za moment gardło przestanie ze mną współpracować.
-Spotkałaś się z nią ? - pokiwałam głową i spojrzałam na tatę. - Zmieniła się prawda ? Nie miałam z nią kontaktu, zresztą nigdy nie miałam. Ale ostatnio poszłam do urzędu i spotkałam ją tam. Rozmawiała ze mną. Była bardzo ciepła i miła w stosunku do mnie. Pytała jak zdrowie, jak dzieci, co u ciebie. Pochwaliła się, że zaczyna wszystko od nowa, że znalazła pracę, że rzuciła nałogi.
-Pracuje w urzędzie ? - zapytałam czując bolące gardło.
-Tak. Sprząta tam. I tak się dziwię, że ją tam przyjęli po tym co robiła przez ostatnie kilkanaście lat.
-Rozmawiałaś z nią jeszcze kiedyś ?
-Dosyć często. Nawet raz zaprosiliśmy ją z tatem do nas na obiad.
-Jak to ? - zdziwiłam się.
-Przeszła ogromną metamorfozę Amelio. - tato podszedł bliżej. - Chce odbudować z ludźmi relacje, a jeżeli chce tego samodzielnie bez czyjegoś wpływu to dlaczego mamy jej tego zabronić ? To bardzo mądra kobieta.
-Mówiła, że wynajmuje mieszkanie Tomka, które dostała w spadku.
-Tak właśnie jest. Jest właścicielem tego mieszkania. Chodź do kuchni, zrobię ci ciepłej herbaty.
-Gdzie Nathan ? - zapytałam.
-Na górze. Powiedział, że chce zadzwonić do domu, więc pożyczyłam mu laptopa.
-Okey.
   Dałam się zaprowadzić do kuchni. Sprawa z Ewą nie dawała mi spokoju. Dopiero po śmierci swojego jedynego dziecka zdała sobie sprawę z tego co sobie zrobiła, co jemu zrobiła. Ciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz.
-Ewa poszła po rozum do głowy tak z dnia na dzień, czy to jednak trochę trwało ?
-Bardzo szybko się zmieniła. Pamiętasz, że jeszcze gdy tu byłaś na święta to była jeszcze dawną sobą.
-Jak się jej udało ? Jak w tak krótkim czasie udało się jej odbić od dna ?
-Nie wiem kochanie, ale ludzie w szoku robią różne rzeczy.
-Pójdę do Nathana. - wzięłam kubek i poszłam na górę, dopiero gdy wchodziłam po schodach pomyślałam o tym, że mogłam jemu też zrobić herbaty, najwyżej napije się mojej.
   Zapukałam cicho do drzwi nie chcąc mu przeszkadzać, skoro rozmawia z mamą, ale liczyłam na to, że już skończył. Bardzo na to liczyłam. Usłyszałam ciche proszę i weszłam.
-Mogę ? - zapytałam cicho, a ten spojrzał na mnie, nie był zbytnio zadowolony.
-Tak.
   Siedział na łóżku i na udach trzymał laptopa. W pokoju było ciemno, jedynie światło z podwórka oświetlało nieco miejsca pod oknem, a resztę światła dawał włączony laptop. Podeszłam niepewnie do łóżka, a Nathan zdjął z nóg laptopa i położył go na stoliku nocnym, ale nie zamykał go. Odłożyłam kubek na podłogę i usiadłam obok niego. Nie chciałam się narzucać, więc najpierw usiadłam z pewnym dystansem do niego. Nic się nie odezwał.
-Chciałam cię przeprosić. - powiedziałam niepewnie patrząc się przed siebie, poczułam jak łóżko lekko się poruszyło, bo Nathan zaczął się nerwowo wiercić. - Mam ciężki charakter, sama go nie rozumiem. Postępuje głupio, bez przemyśleń, później zazwyczaj tego żałuję. Teraz też żałuję. Nie powinnam była tak zareagować na twoje słowa. Wyznałeś mi miłość, a ja jak zwykle spieprzyłam sprawę. Później na dodatek zwiałam do siebie i nawet z Tobą nie porozmawiałam na spokojnie. Przepraszam. - spojrzałam na niego, patrzył przed siebie tak jak ja wcześniej, milczał. - Proszę powiedź coś.
-Też o tym myślałem. - odezwał się w końcu, a tembr jego głosu spowodował gęsią skórkę na moim ciele. - Dlatego wyszedłem na spacer. Stwierdziłem, że skoczyłem w głęboką wodę wyznając ci to teraz, kiedy ty faktycznie musisz się skupić na kawiarni. Stwierdziłem, że źle zrobiłem, że na ciebie naskoczyłem niepotrzebnie zresztą. Teraz ważna jest kawiarnia.
-I ty. - weszłam mu w słowa. - Gdy zniknęłam do swojego pokoju musiałam zająć czymś myśli, więc zajęłam się kawiarnią. Paul wysłał mi na maila pewne wytyczne, które mi pomogą, bardzo mu za to dziękuję. Wierzy we mnie i to mnie wspiera. Obliczyłam, że jeżeli będę ostrożna to z pieniędzy z ubezpieczenia uda mi się zacząć wszystko od nowa.
-Pomogę ci.
-Nie chcę twoich pieniędzy. Nathan.
-W takim razie pomogę w inny sposób.
-Już nawet wiem w jaki sposób możesz mi pomóc. - spojrzałam na niego, a ona na mnie.
-W jaki ?
-Swoją obecnością, chociaż chyba wymagam zbyt dużo, bo teraz musisz skupić się na nowej płycie.
-Mam podzielną uwagę. - uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję. - przytuliłam się do niego mocno, co ten po chwili oddał równie mocno. - Ale mam jeszcze jedną prośbę.
-Jaką ? - głaskał moją rękę.
-Nie śpieszmy się, dobrze ? - spojrzałam na jego twarz, która była bardzo blisko mojej.
-Dobrze. - pocałował mnie w czoło i po prostu sobie leżeliśmy wtuleni w siebie w ciszy, po pewnym czasie laptop zgasł, więc w pokoju zapanował mrok.
-Mogę mieć jeszcze jedną prośbę ? - zapytałam po dłuższym czasie szepcząc.
-Możesz.
-Mogę dzisiaj z Tobą spać ?
-Możesz. - usłyszałam w jego głosie, że się uśmiecha.
-Dziękuję.
   Gdy tak sobie leżeliśmy wtuleni w siebie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, nawet nie poruszyło mnie to i jeszcze mocniej wtulając się w chłopaka czekając na dalszy rozwój sytuacji. Drzwi się uchyliły i do pokoju wpadła łuna światła i twarz mamy. Nathan zapalił lampkę nocną oświetlając nas, ale i oślepiając. Zauważyłam, że mama się do nas uśmiecha.
-Zejdziecie na kolacje ?
-Zaraz przyjdziemy. - powiedziałam, a mama wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Jadłaś coś dzisiaj w ogóle ? - zapytał.
-Przed wyjściem jadłam zupę, ale i tak jestem głodna.
-To lecimy.
   Szybko wstaliśmy. Ziewnęłam jeszcze, wzięłam kubek i poprawiłam ubranie. Wyszliśmy na jasny korytarz.
-O kurde. - wymsknęło mi się po polsku, czym rozbawiłam Nathana. - No co ? - spojrzałam na niego.
-Nic. Troszkę się pogniotłaś.
-Bywa. - uśmiechnęłam się i zeszliśmy na dół na kolację.
   Cała rodzinka czekała już na dole przy stole, miałam w końcu czas, żeby przywitać się z rodzeństwem, które tak zaniedbywałam. Okazało się, że na kolacje mama nasmażyła naleśników i zrobiła dwa nadzienia. Jedno serowe z owocami, a drugie bardziej kremowe z kawałkami czekolady. Oczywiście widząc te rarytasy poczułam burczenie w brzuchu i smarując pierwszy naleśnik już myślałam o kolejnym. Dobrze, że mama nasmażyła dwa talerze naleśników, bo zeszły wszystkie i nikt nie miał ochoty nawet się ruszyć od stołu. Pierwsza odpadła Nicola, która była zmęczona, więc poszła spać. Ja też zbytnio nie byłam żywa do dyskusji, więc poszłam tuż za nią. Mama z tatem zaczęli sprzątać kuchnie, a Olivier zabrał Nathana do salonu i o czymś żywo rozmawiali. Słyszałam, że i mama jest zmęczona, więc poszła wziąć kąpiel, a tato dokończył sprzątanie za nią.
   Weszłam jeszcze na chwilę do Nicoli zobaczyć czy śpi, i gdy się upewniłam poszłam do siebie po coś do spania i weszłam do łazienki. Chyba sama miałam ochotę na kąpiel, ale byłam tak zmęczona, że bałam się, że zasnę w tej wannie. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w spodenki i koszulkę. Wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju słysząc, że i nasi panowie już się zbierają. Nie wiedziałam, w której sypialni będziemy spać. Chyba lepiej byłoby u mnie, więc dla pewności nieco ogarnęłam wnętrze. Zaścieliłam ładnie łóżko i schowałam ubrania do szafy. Wskoczyłam pod kołdrę i zerknęłam jeszcze na pocztę szybko. Paul napisał mi, że cieszy się z mojej decyzji na temat Hope i jest chętny do pomocy. Poprawił mi tym jeszcze bardziej humor. Ktoś cicho zapukał do drzwi.
-Hej. - zobaczyłam jego wesołą twarz.
-No siema. - nie mogłam powstrzymać ziewnięcia.
-Można ?
-Można. - zaśmiałam się.
   Nathan zamknął za sobą drzwi i wpakował się obok mnie. Mam nadzieję, że lubi spać po lewej stronie.
-Co tam patrzysz ?
-Maila sprawdzałam.
-I jak ?
-Bardzo dobrze. Paul już zamówił ekipę remontową i zwrócił się nawet w moim imieniu do agencji ubezpieczeń.
-Fajnie, że postanowiłaś walczyć.
-Obym wygrała tę walkę.
-Wygrasz.
-A o czym tak dyskutowałeś z Ollym ?
-Takie tam męskie sprawy. - przerwał, a po chwili zaczął poważniejszym tonem. - Nie wiem czy to dobry pomysł i czy dobry moment, żeby ci coś powiedzieć.
-Spróbuj.
-Rozmawiałem dzisiaj z mamą i wręcz kazała mi cię przywieźć do Gloucester w wolnym czasie. - zapytał niepewnie.
-Z chęcią ją poznam.
-Serio ? - był zaskoczony.
-Pewnie. Podziękuję jej osobiście za tak wspaniałego syna.
-Kota i psa.
-Ooo. Masz zwierzaki ?
-Tak się złożyło.
-I nie gryzą się między sobą ? No wiesz, pies i kot, kot i pies.
-Wszystko jest ok między nimi.
-Chociaż tyle.
-Polubisz je.
-Jak się wabią ?
-Kotka to Tia, a suczka to Minnie.
-Dwie kobiety, powinnam być zazdrosna ?
-Jeszcze mam siostrę i mamę. - zaśmiał się.
-Ale z ciebie kobieciarz. - prychnęłam rozśmieszona i odłożyłam laptopa.
-No wiesz. - poprawił grzywkę, a ja zgasiłam lampkę i się do niego przytuliłam.
-Mam nadzieję, że chcesz spać, bo ja strasznie.
-Też jestem zmęczony. To był trudny dzień. - ziewnął.
-Obiecuje ci, że jutro będzie tak jak powinno być już pierwszego dnia naszych wakacji. Obiecuję ci. - też ziewnęłam.
-Nie mam do ciebie pretensji.
-Ale ja mam ogromne do siebie. Dobrej nocy.
-Dobranoc. - dał mi buziaka w czubek głowy.
   Przytuliłam się do niego mocniej, on okrył nas szczelniej kołdrą i zaczął głaskać moje plecy co spowodowało, że jeszcze szybciej moje ciężkie powieki opadły przegrywając tę walkę. Miałam piękne sny tej nocy.  


Heeeej Łobuzy !
Ehh Am to jednak zmienna jest, co ?
Nie mogę uwierzyć, że za tydzień o tej porze będą już wakacje ^^
Nie zanudzam, do (szybkiego) następnego <3

5 komentarzy:

  1. Super !!! Kocham im mam nadzieję że szybko będą razem
    Dokładnie za tydzień wakacje :)
    Czekam na next weny!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no no, zaczyna sie ukladac :)
    super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się... Bardzo mi się podoba taki obrót spraw... jak na razie wszystko zapowiada się pięknie ;)
    Nie rozpisuję się, bo idę nakrzyczeć na ciebie za to ZAWIESZENIE/ZAKOŃCZENIE tamtego bloga. :c

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest Am, tego nie ogarniesz xD
    Ona jest bardziej zmienna niż ja :)
    Taki obrót spraw podoba mi się jak najbardziej ! <3
    I ten przytulasek *.*
    Nath i Am tak idealnie do siebie pasują ! <3

    Weny ♥

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj oj. A ja nawet nie zauważyłam, że nie skomentwałam :(
    Przepraszam najmocniej za to!
    Jakoś ostatnio mam zupełnie gdzie indziej głowę i to zapewne stąd to moje niedopatrzenie.
    Oczywiście już dawno przeczytałam rozdział i jestem lekko wkurzona, że tak dawno Cię nie widziałam na blogu :P
    Bardzo mi się podoba obrót spraw, jaki wtoczyłaś w życie, jednakże... coś mi się wydaje, że szykujesz dla nas jeszcze sporo zgrzytów, pisków i jazd po sobie. Nie pytaj się mnie, skąd mi to się wzięło, bo sama nawet nie wiem. Po prostu czuję to i tyle.

    Jak tam w ogóle wakacje? Już gdzieś wywędrowałaś?

    OdpowiedzUsuń