sobota, 22 lutego 2014

Section 60.

   W sypialni było ciemno, nawet przez okno nie przebijały się wredne, czasami, promienie słońca. Wiedziałam, że nawet obrócenie się na drugi bok nie pomoże mi w zaśnięciu. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który spokojnie leżał na stoliku nocnym. Zegar wskazywał parę minut po szóstej. Westchnęłam głośno i rozumiejąc mój ból, że już nie uda mi się zasnąć wyszłam z łóżka i podeszłam do dużego okna, które nawet nie było niczym zasłonięte.
   Gdy zobaczyłam przed sobą ogromnych gabarytów las miałam ochotę tu zostać na zawsze. Mimo, że drzewa świeciły nagością i były posępne to i tak był to piękny widok. Zaczęłam sobie wyobrażać jakby ten las wyglądał wiosną czy latem. Zielone korony drzew dostojnie bujające się pod wpływem wiatru. Ale jednak najpiękniejszym widokiem byłaby jesień. Kolorowe liście lekko opadają na runo, a kolorowe czupryny drzew wyginają się jak zapałki pod wpływem silnego wiatru, ale nigdy się nie łamią. Był to piękny obraz, jeden z tych, który teraz mnie uspokajał i powodował niepamięć w mojej głowie, która cały czas analizowała i interpretowała całą masę rzeczy, zdarzeń i wypowiedzi.
   Zza lasu spokojnie, jakby nieśmiało wyłaniało się Słońce. Przywykłam do tego, że budzę się jeszcze przed wschodem, więc można powiedzieć, że pozytywnie zaczynałam każdy dzień. Chociaż myślałam, że jak wrócę do Wielkiej Brytanii to mój sen się unormuję, że zacznę normalnie spać, ale najwidoczniej to nie jest mój czas. Widok wschodu Słońca za tym opustoszałym i smutnym lasem był emocjonującym doświadczeniem. Promyki Słońca wdzięcznie wdzierały się pomiędzy gałęzie, a całość po chwili dostała przepięknej aurory światła. Mogłabym tutaj tak stać całą wieczność i przyglądać się temu zjawisku. Czuć się jak Latarnik z Małego Księcia, który co minutę zapalał i gasił latarnie na swojej planecie, bo tam właśnie co minute był zachód i wschód Słońca. Zadanie według mnie bezsensowne, bo mimo tego, że wschód i zachód był na tej planecie tak często to Latarnik nie miał okazji cieszyć się tym widokiem, bo ciągle musiał zapalać i gasić latarnię.
  Usłyszałam bardzo ciche pukanie do drzwi, a po chwili jeszcze cichsze ich otwieranie.
-Skąd ja wiedziałem, że nie śpisz. - jego wesoły szept wypełnił całą sypialnie, odwróciłam się do niego. -Zjesz ze mną śniadanie ?
-Pewnie. - powiedziałam po czym przeszłam obok, nie patrząc na niego.
   Słyszałam, że chłopak cicho zamknął drzwi, a po chwili jego ciche kroki za mną. Zeszłam po schodach i skierowałam się do kuchni, ale przed wejściem wyprzedził mnie.
-Co sobie życzysz na śniadanie ? - sięgnął po biały fartuszek, w którym często widzi się pokojówki i szeroko się uśmiechnął, miał na sobie czerwone bokserki i białą koszulkę w serek.
-Cokolwiek. - usiadłam na stołek barowy obok wysepki, gdzie Max zaczął kłaść jakieś produkty z lodówki.
-Jadę później na jakieś zakupy. Wybrałabyś się ze mną ?
-Nie ma sprawy.
-Coś cię gryzie ? - spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam i spuściłam wzrok. - To ja powinienem strzelać fochy, nie ty. - celnie zauważył.
   W nocy mojego powrotu dużo myślałam nad tym co się między nami wydarzyło po przyjeździe tutaj. Podjęłam decyzję i musiałam ją przekazać Max'owi.

Nie znalazłam go na piętrze, więc postanowiłam zejść na dół. W salonie, w którym palił się kominek zobaczyłam siedzącą postać na sofie. Podeszłam do niego, nawet na niego nie patrząc, po prostu usiadłam obok, trzymając pewien dystans.
-Myślałam nad tym. - odezwałam się po dłuższej ciszy, dochodziła już czwarta nad ranem, a żadne z nas nie spało. - I … - nie chciałam ranić ludzi, a jednak musiałam. - Nie mogę być z Tobą Max. - wyrzuciłam z siebie na wydechu, spojrzał na mnie, ale ja miałam wzrok wbity w wesołe płomienie. - Nie mogę okłamywać cię z uczuciami jakie do ciebie czuję. Nie mogę udawać, że kocham cię jak partnera. - spojrzałam na niego. - Pomogłeś mi. I to bardzo, ale to co się między nami działo i nadal dzieję to nie jest prawdziwa miłość. Tamta wspólna noc … - przypomniałam sobie moje wakacje w Londynie. - To było nic zobowiązującego, nic znaczącego. Jeżeli odebrałeś inne sygnały to bardzo cię za nie przepraszam.
Spojrzałam na jego pusty i zarazem smutny wzrok, który spoczął na mnie.
-Max ? - zapytałam, gdy ten długo się nie odzywał. - Powiedź coś.
-Co mam powiedzieć ? Że wszystko gra, że będzie dobrze, dam sobie radę ? Nie potrafię się oszukiwać, nie potrafię sobie wmówić, że nic do ciebie nie czuję.
-To nie jest prawdziwa miłość. To coś dziwnego, ale z pewnością nie prawdziwe uczucie.
-Chyba sam wiem lepiej co czuję ! - wbił wzrok w kominek.
Był wściekły, a nie chciałam, żeby taki był. Atmosfera jaka wtedy panowała między nami była straszna. W pewnym momencie się go nawet przestraszyłam. Był taki zły. Po chwili wróciłam do siebie na górę próbując zasnąć, ale nie szło mi najlepiej.
Następnego dnia odsypiałam nieprzespaną noc. Przyjechał Tom z Jay'em akurat jak schodziłam po śniadanie. Przed kolegami Max udawał, że wszystko gra, sama wkrótce zaczęłam tak myśleć.

-Nie strzelam fochów. -odpowiedziałam.
-To w takim razie jak mam opisać twoje zachowanie ?
-Mam masę problemów na głowie.
-Obiecałem ci pomóc. Chcę wywiązać się z obietnicy, ale ty też musisz chcieć się przede mną otworzyć. W pojedynkę nic nie zdziałamy.
-Potrzebuję czasu.
-A mogę liczyć na to, że dzisiejszej nocy będziesz się dobrze bawić ?
-Takiej imprezy sobie nie odpuszczę. - uśmiechnęłam się do niego starając się, żeby ten uśmiech wyszedł jak najbardziej naturalnie.
   Po śniadaniu poszliśmy się ubrać każde do swojej sypialni i spotkaliśmy się na korytarzu, po czym pojechaliśmy do najbliższego sklepu, który znajdował się niemal trzy kilometry od domu, ale skoro Max chciał być odseparowany od środowiska to takie są tego rezultaty. Cały czas Max udawał jakby to co między nami zaszło, nigdy się nie wydarzyło. Też chciałabym móc tak szybko rzucić coś w niepamięć, ale ja ciągle wszystko analizowałam. Zrobiliśmy jakieś zakupy, żeby coś w lodówce było, bo i tak popołudniu miała przyjechać cała masa zamówionego jedzenia. Alkohol już od paru dni chłodził się w lodówkach w piwnicy.
-Zapomniałam ci powiedzieć, że przywiozłam coś na Sylwestra. - odezwałam się.
-A co to jest ?
-Polska wódka. Mam trzy butelki.
-Oho. Nie próżnujesz, widzę. - uśmiechnął się.
   Po powrocie do domu goście nadal spali, wczoraj również przyjechali Siva z Nareeshą oraz Kelsey, więc wypakowaliśmy torby, a zakupione produkty schowaliśmy do lodówki i po szafkach. Później dałam Max'owi alkohol, a ten zaniósł go do piwnicy. Było parę minut po 9, więc postanowiłam zacząć już ze sobą coś robić. Zabrałam potrzebne rzeczy i poszłam do jednej z łazienek.
-Am. - usłyszałam głos Max'a, więc uchylone i tak drzwi szerzej otworzyłam. - Może lepiej będzie jak skorzystasz z mojej łazienki. Oni pewnie się za jakiś czas obudzą, będą chcieli się ogarnąć, a tam nie będzie ci nikt przeszkadzał.
-W sumie.
-Mam dużą wannę. - poruszył wesoło brwiami.
-Dlaczego w powietrzu zawisło zdanie „Zmieścimy się tam obydwoje” ? - zaśmiałam się cicho i zabrałam swoje rzeczy, skoro Max tak dobrze grał, więc postanowiłam, że ja też zacznę.
-Nie wiem. Ja nie odniosłem takiego wrażenia. - zaprowadził mnie do swojej faktycznie dużej łazienki z faktycznie dużą wanną. - Nie żałuj sobie wody. To miłego wypoczynku. - buziak w czoło i już go nie było, wmówiłam sobie, że ten gest był jedynie przyjacielski.
   Na pólkach i w szafkach było całe mnóstwo rzeczy Max'a. Jego kosmetyków i ubrań. Dziwnie się tu czułam. Przekręciłam zamek w drzwiach i zatykając wannę napuściłam do niej wodę. Wlałam jeszcze olejek, który podwędziłam chłopakowi i zadowolona weszłam do cieplutkiej wody. Było tak przyjemnie, że nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy minęła godzina. Szybko doprowadziłam się do porządku i wyszłam z wanny z wielkim bólem serca. Wytarłam się powierzchownie i zawinęłam włosy w ręcznik. Narzuciłam swój cieplutki szlafrok i zabierając wszystkie swoje rzeczy wyszłam z łazienki.
   Gdy byłam w jego sypialni zatrzymałam się. Było mi smutno z powodu jego i Jane. Naprawdę ją polubiłam. Wydawała się taka miła i odpowiednia dla Max'a. Szkoda, że ta cała miłość nie miała takiego prawdziwego znaczenia miłości. Chciałabym, żeby dziewczyna się tutaj dzisiaj pojawiła, ale to było coraz bardziej odległym marzeniem. Chciałam, żeby się tu pojawiła, żeby trzymała swojego chłopaka w ryzach jak najdalej ode mnie. Wyszłam z jego sypialni i wróciłam do swojej. Założyłam bordowe legginsy, biały, dłuższy z tyłu top na ramiączkach i zapinany na guziki sweter w rozmiarze oversize. Zawiązałam jeszcze sznurówki czarnych trampek i wyszłam z sypialni.
   Na piętrze nikogo już raczej nie było, bo panowała cisza. Wszystkie głośne dźwięki wypływały z kuchni. Schodziłam właśnie po schodach, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Max ! - krzyknęłam, ale nikt się nie pojawił.
   Chyba nic się nie stanie, gdy to ja otworze drzwi ? Co prawda powinien to zrobić gospodarz, ale skoro oni i tak mnie nie słyszą to nie powinno się kazać gościowi czekać pod drzwiami. Przekręciłam wszystkie możliwe zamki po czym otworzyłam duże drzwi. Po drugiej stronie stała postać, której nie spodziewałam się w tym momencie, ale powinnam raczej pomyśleć o tym wcześniej, przecież tylko Jego jeszcze brakowało.
-Cześć. - przywitałam się i odeszłam kawałek, żeby chłopak mógł wejść. - Max jest w kuchni. Nie mógł otworzyć. - wytłumaczyłam się.
-Cześć. Nie ma sprawy. - zamknęłam drzwi.
-Daj może kurtkę. - podał mi ją, a ja schowałam ją do szafy.
-Zaprowadzisz mnie może do Max'a ? - spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem, jakbym była tutaj tylko pokojówką.
   Zabolało mnie to. Odrzucił mnie, ale nie spodziewałam się takiej namacalności tego.
-Coś długo Am nie ma. Może pójdę sprawdzić czy się nie utopiła. - usłyszałam wesoły głos Max'a, a po chwili on sam pojawił się na korytarzu. - Nathan !
   Chłopcy przybili sobie piątki i uściskali się w ten swój charakterystyczny sposób. Czułam się jak niepotrzebny mebel. Stałam tam jak słup soli.
-Właśnie o Tobie rozmawialiśmy. Kiedy przyjechałeś ? - Max nie krył radości.
-Przed chwilą, ale Amelia mówiła, że nie mogłeś otworzyć mi drzwi. - spojrzeli na mnie.
-Schodziłam ze schodów, usłyszałam dzwonek, wołałam cię, ale tak dobrze się bawiliście w kuchni, że nie słyszeliście ani dzwonka, ani mnie. Więc otworzyłam drzwi. - wytłumaczyłam lekko zimnym tonem po czym zostawiłam ich samych i poszłam do salonu, gdzie palił się kominek.
   Nie chciałam teraz pójść do kuchni i udawać, że wszystko gra, gdy ja dostaję białej gorączki. Max powinien pomyśleć nad aktorstwem, bo robi to świetnie. W kuchni wszyscy byli razem, szczęśliwi. Po co mam to psuć. Zrobiło mi się smutno z powodu Nathan'a. Nie zapytał co u mnie, jak się czuję, tylko o to czy mogę zaprowadzić go do Max'a. To zabolało. I widok ich wesoło się witających, gdzie tak naprawdę parędziesiąt godzin temu Max był zdolny to tego, żeby mnie odciągnąć od Nath'a. To ja byłam inna czy wszyscy faceci byli tacy fałszywi ? Dlaczego dla nich wszystko jest takie łatwe ? Też bym tak chciała. Pójść do pubu z przyjaciółmi napić się piwa, zaciągnąć laskę do domu na noc i niczym się nie przejmować. U mnie wszystko było bardziej skomplikowane.
   Ale jedna sprawa mnie cieszyła. Kels dała Tom'owi drugą szansę, a relacje między nami całkowicie się zmieniły. Też zaczęłyśmy od nowa. Usłyszałam czyjeś kroki. Skuliłam się mocniej licząc, że ten Ktoś mnie nie zauważy i odejdzie. No moje nieszczęście ten Ktoś dosiadł się do mnie.
-Trzymaj. Herbatka Sykesa najlepsza na smutki. - spojrzałam na niego, czy on wiedział, że ten smutek był spowodowany przez niego ? Zabrałam herbatę. - Uważaj gorąca.
   Faktycznie letnia nie była, ale aromat był tak intensywny, że w życiu takiego nie czułam. Zaczęłam dmuchać do kubka, chcąc jak najszybciej skosztować jej.
-Dlaczego siedzisz tu sama ?
-Tak wyszło. - nie wiem czemu szepnęłam.
-Martwimy się o ciebie. - zamilkł licząc na to, że coś odpowiem. - Przeszłaś dużo w swoim życiu, szczególnie ostatnio. Max opowiadał, że miałaś ciężki lot, ale powinnaś już się po tym pozbierać.
-A mówił co było później ?
-Nie.
-No właśnie. - wzięłam małego łyczka herbaty, ale była jeszcze za gorąca, więc nie poczułam jej smaku.
-A co się stało ?
   Miałam mu powiedzieć ? Z pewnością nie. Nikt miał się o tym nie dowiedzieć. To miało zostać między mną, a Max'em. To było dziwne, bo to już druga dwuznaczna sytuacja, którą ukrywaliśmy przed resztą z chłopakiem.
-Nic. - odezwałam się po chwili.
-Nie chcesz mówić to nie mów, nie naciskam. - spojrzałam na niego, intensywnie patrzył się w kominek, ale gdy przyglądałam mu się dłuższą chwilę spojrzał na mnie i uśmiechnął się, przybliżył się do mnie i objął ramieniem.
-Co ty robisz ? - zapytałam.
-Przepraszam. - zamilkł, a po chwili kontynuował. - Za wszystko. Za tę szopkę na lotnisku, za to odrzucenie przed drzwiami. Zachowałem się jak dupek i doskonale o tym wiem. Polubiłem cię, ty mnie zresztą chyba też.
-Powinieneś mnie nienawidź po tym co ci zgotowałam.
-Przynajmniej wiem czego mam się spodziewać po śmierci w piekle.
-Dlaczego myślisz, że tam trafisz ?
-Bo święty to ja z pewnością nie jestem, Am.
-Skrzywdziłam tylu ludzi. - nie wiem dlaczego zaczęłam. - I tak bardzo mi z tym źle.
-Słyszałem, że Kels dała Tom'owi drugą szansę. Tobie też. Więc skoro ci ją dała to nie jesteś potworem bez uczuć. Każdy popełnia błędy, ale one uczą nas czym jest życie. - spojrzałam na niego, gdy wypowiadał ostatnie zdanie. - Dlaczego tak mi się przyglądasz ?
-Na święta dostałam od rodziców antyramę i tam jest bardzo ważny napis i odnosi się właśnie do tego co przed chwilą powiedziałeś. Wyrazy są inne, ale znaczenie identyczne. - ucieszyłam się z tego zbiegu okoliczności.
-Masz mądrych rodziców. - uśmiechnął się.
   Do salonu wtargnęła reszta ludzi i nie było osoby, która na nasz widok nie uśmiechnęła się. Nadal siedzieliśmy wtuleni w siebie.
-No i nareszcie jest tak jak powinno być. - powiedział Max z uśmiechem na ustach siadając na fotelu cięgle nam się przypatrując. - Pasujecie do siebie.
   Ciągle mu się przypatrywałam, sama nie wiedziałam czy mówił prawdę czy to tylko kolejna scenka „wszystko jest okey” w jego wykonaniu. Chciałam z nim o tym pogadać, ale nie naciskałam. Chciałabym, że udało mu się z Jane, żeby jednak byli nadal razem. Dzisiaj ostatnia noc tego roku, więc marzenia są chyba brane pod uwagę, prawda ? Nathan mocniej mnie przytulił, więc i ja mocniej się w niego wtuliłam i kosztowałam pysznej herbatki Sykesa.
   Panowała miła rodzinna atmosfera przeplatana rozmowami, gdy zorientowałam się, że nadal mam ręcznik na głowie.
-Gdzie uciekasz ? - szepnął Nathan, gdy wstałam.
-Muszę zdjąć ręcznik.
   Przeprosiłam ich na moment i poszłam do najbliższej łazienki w której na kaloryferze zostawiłam ręcznik. Poszłam jeszcze do siebie, żeby rozczesać włosy i wróciłam do wesołego towarzystwa. Gdy tylko weszłam do salonu zauważyłam, że moje miejsce zostało zajęte przez niejakiego pana Loczka, więc ja zajęłam jego i usiadłam obok Tomsey.
-A czy wy przypadkiem nie mieliście spędzić Sylwestra w Madrycie ? - przypomniałam sobie o nieszczęsnym wydarzeniu w kawiarni, kiedy Nathan zbił filiżankę i zranił się w palca, gdzie również rozmawialiśmy o tym dniu.
-Jaka pamiętna bestia. - zaśmiał się Max patrząc na mnie przyjaźnie.
-Tak jakoś właśnie mi się przypomniało.
-A no mieliśmy tam lecieć, ale sprawy organizacyjne i tak wyszło. - zaczął Siva.
-A w międzyczasie Łysy kupił pałac i trzeba to ochrzcić. - dodał rozbawiony Tom.
-To taki miły, wydaje mi się, drobiazg. - dodałam.
-Zamówiliśmy pizze. Nie przeszkadza ci to, prawda ? - zapytał Max.
-Nie, skąd. - uśmiechnęłam się do niego.
Nareesha
   W oczekiwaniu na pizze porozmawiałam trochę z Kels, a po czasie przyszła Naree i wygoniła Tom'a mówiąc, że babeczki muszą sobie teraz poplotkować. Jako, że nas była tylko trójka, a facetów piątka, a żadna z nas nie wiedziała jacy przyjaciela Max'a jeszcze wpadną, postanowiłyśmy się tak wyszykować na tę noc, że naszym chłopcom wyskoczą oczy z orbit. Po szybkim posiłku zwiałyśmy na górę i w czasie, w którym ja kompletowałam z Nareeshą jej strój, Kels poszła wziąć prysznic. Jako, że dziewczyny uznały, że robię dobre makijaże to ugadałyśmy się, że je umaluje, a Kels zrobi nam wystrzałowe fryzury. Nareesha miała dokonać ewentualnych zmian w ubiorze.
Tak, więc nie tracąc czasu zaczęłam malować Naree póki Kels pluskała się w łazience.
Mulatka miała piękną sukienkę z czarną górą, ale jasnym dołem, a do tego czaderskie wysokie, złote szpilki, więc uznałam, że pójdziemy w zawsze modne w okresie sylwestrowym złoto, więc dorwałam ją i szybko z precyzją szwajcarskich zegarków umalowałam.
Kelsey
   Akurat, gdy już kończyłyśmy wróciła Kels, więc Nareesha zaczęła z nią dogadywać się w sprawie fryzury, a ja w tym czasie zrobiłam sobie mocny, ciemny makijaż oczu z porządną niebieską kreską. Pociągnęłam jeszcze usta szminką w kolorze pudrowego różu i obserwowałam poczynania Kels z długimi włosami Nareeshy. Ostatecznie dziewczyna miała na głowie seksowne, duże loki, więc jej pozostało jedynie ubranie się.
Spojrzałam na odważny strój Kelsey i uznałyśmy, że trzeba go dopełnić kolorowym makijażem z konkretnymi ustami. Tak więc, usta pociągnęłyśmy krwisto czerwoną szminką, a oczy lekko pomalowałyśmy pięknym odcieniem różu. Kels również użyła na sobie lokówki, ale tym razem zrobiła sobie masę, drobnych loczków i wyglądała bardzo uroczo, ale stój i usta podkreślały u niej jej mocny charakter.
Amelia
   Na końcu blondynka zajęła się moimi włosami, które chciałam, żeby jedynie porządnie wyprostowała, bo już dwie „lokowane” mamy, zresztą ja nie chodziłam zbyt często w lokach. Na końcu się ubrałam i każda spryskała się swoimi ulubionymi perfumami.
   Ostatecznie każda pochwaliła siebie nawzajem za dobrą robotę i nasz sylwestrowy look uwieczniłyśmy wspólnym zdjęciem, które Kels momentalnie wrzuciła na swojego Instagrama.
-Ej ! - powiedziałam. - Teraz chłopaki zobaczą jak wyglądamy zanim wyjdziemy.
-Oż kurna ! - dziewczyna złapała się za głowę. - Nie pomyślałam.
-Oni są za bardzo głupi, żeby to teraz zrobić. - skomentowała Nareesha i wybuchłyśmy głośnym śmiechem.
   Na dole słychać już było muzykę i pierwszych gości, stwierdziłyśmy, że po czterech godzinach spędzonych w jednym pokoju przydałoby się zejść i oczarować wszystkich zgromadzonych piętro niżej. Ostatnie poprawki i trzy boginie wyszły z sypialni. Dostojnie w żółwik tempie zeszłyśmy ze schodów, żeby wszyscy nas podziwiali. Zacięte usta, surowy wzrok, prosta postawa, atuty na wierzchu i uwierzcie więcej nie trzeba było robić, bo wszyscy wbili w nas swoje głodne spojrzenia pełne zazdrości. Faceci od razu rzucili się na swoje drugie połówki, bo bali się, ktoś mógłby im je zabrać na co wybuchłyśmy z dziewczynami niepohamowanym, gromkim śmiechem, który zdziwił resztę.
-Ślicznie wyglądasz. - podszedł do mnie Nathan, gdy z dziewczynami się już uspokoiłyśmy.
-Dziękuję. Nie sądziłam, że wskoczysz w marynarkę. - spojrzałam na jego niebieskie okrycie.
-Czyli jednak potrafię zaskoczyć. - uśmiechnął się w ten „swój” sposób.
-Wodzicie zmysłami dzisiaj dziewczyny. - podszedł do nas Max. - To mała, kameralna impreza w gronie najbliższych przyjaciół. Nie wiedziałem, że wpadną gwiazdy hollywood.
-Raz w roku można błyszczeć wyglądem. - skomentowałam jego reakcję.
-To ja skoczę po coś do picia naszej gwieździe filmowej. - i Nathan zniknął.
-Nie uważam, żeby moje stare kumpele stąd były zadowolone z tego obrotu sprawy. - spojrzałam na niego tępo. - Wiesz, zapewniałem im, że to tylko jedna z wielu moich imprez, a wy tak się odstawiłyście, że mogą czuć się lekko na boku, lekko wykluczone.
-Ich strata. - ruszyłam barkiem w geście obojętności.
-Wredna jesteś.
-Teraz to odkryłeś ? - uśmiechnęłam się.
-Racja. - odwzajemnił gest. - Cieszę się, że jesteś z Nathan'em. - spojrzałam na niego w podejrzliwy sposób. - Naprawdę.
-Nie jestem.
-Kwestia czasu. Złapaliście wspaniały kontakt i mimo że widząc cię w takim stroju mój mózg kieruje mnie w dziwne strefy mojego umysłu to całkowicie szanuję twój wybór. I możesz mi zaufać, że nie będę starał się was rozdzielić. Chciałem z Tobą porozmawiać o tej nieszczęsnej nocy. Byłem wtedy oschły, ale musiałem to sobie poukładać. Nie chcę rozdzielać młodych i zakochanych, więc nie musisz się mnie obawiać. Moje intencje są szczere.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego, widziałam jaką walkę prowadził ze samym sobą. - Jane przyjedzie ?
-Nie.
-Czyli … to już pewne ? - zapytałam delikatnie.
-Jestem singlem.
-Szkoda. Pasowaliście do siebie, polubiłam ją.
-Uwierz mi ja też, ale nasze drogi się skrzyżowały.
-Wyszło jak wyszło.
-Czemu dalej stoicie na korytarzu ? Ktoś jeszcze przyjdzie ? - wrócił Nathan z dużymi szklankami zapełnionymi do pełna kolorowym alkoholem.
-Czekaliśmy na ciebie. - Max szybko zabrał mu alkohol i szybko odszedł, gdy przechodził obok Nathan'a klepnął go w bark.
-A jemu co ? - spojrzał za nim.
-Nie wiem. - zabrałam mu pysznie wyglądający drink. - Idziemy ? - spojrzałam na niego.
-Tak. Jasne. - ocknął się.
   Faktycznie nie było dużo osób, może 20, więc zabawa miło się toczyła. Poznałam paru wspaniałych przyjaciół Max'a, ale i znalazło się takie grono ludzi, za którymi nie przepadałam, ale nimi się wcale nie przejęłam i nie rozmawiałam z nimi więcej. Przed północą, większość przyjaciół Max'a była już w takim stanie, że ledwo stała na nogach, w tym sam Max.
   Gdy za kwadrans miała wybić północ wyszłam z Nathan'em i Tom'em wraz z Kels na ogród, bowiem mieliśmy naszykować fajerwerki. Oczywiście miał się tym zająć Max, ale on nie był już w stanie, więc wykonaliśmy brudną robotę za niego. Gdy już większość ludzi wyszła na zewnątrz zaczęliśmy odliczanie.
-Nathan uważaj na siebie ! - zdążyłam krzyknąć, nim chłopak wraz z Tom'em zaczęli odpalanie głośnych, ale i efektywnych fajerwerków.
   Razem z Kels i Naree podziwiłyśmy widoki, kolory i kształty powstałe na granatowym, smutnym niebie. Z miasta również widzieliśmy jasną łunę fajerwerków, które się nie kończyły, ale to było dosyć daleko, więc i nie było tak spektakularnie jak u nas.
-Nic mi się nie stało, widzisz ? - Nathan podszedł do mnie obejmując w talii, gdy pokaz się skończył, a ja oglądałam gwiezdne podboje nad miastem.
-Na całe szczęście. - uśmiechnęłam się.
-Szczęśliwego Nowego Roku !
-Szczęśliwego. - wymienialiśmy się długo głęboki spojrzeniami, przerwałam to i wróciłam do rozświetlonego nieba.
   Każde z nas zaczęło składać sobie nawzajem życzenia. Podszedł do mnie chwiejnym już krokiem Max ze ogromnym uśmiechem na pół twarzy. Bałam się, że coś wypapla.
-Słońce ty moje rozświetlające moje mroczne drogi. - ścisnął mnie, aż zabrakło mi tchu. - Tak bardzo chcę ci życzyć szczęścia i pomyślności, że nieba bym dla ciebie uchylił. Zasługujesz na nie jak nie wiem kto i jak znowu życie zacznie ci podstawiać kłody pod nogi to wyjeżdżamy na Karaiby i niech się w dupę pocałują. - zakończył swoje poetyckie i oryginalne życzenia czknięciem.
-Dziękuje Max. - powiedziałam rozbawiona. - Też chcę ci złożyć najlepsze życzenia. Ale najważniejsze jest to, żebyś jutro nie cierpiał cały dzień przez kaca.
-Ale kochana ja tego właśnie chcę. Jutro cały dzień będę kacował.
-W taki razie pij ile wlezie. - roześmiałam się, a chłopak odszedł do kolejnej osoby.
-Pijany Max ma w sobie ten urok. - usłyszałam za sobą, więc się odwróciłam.
-Nathan.
-Mogę złożyć ci życzenia ?
-Pewnie.
-Chciałbym ci życzyć, żebyś na swojej drodze spotkała pewną wyjątkową osobę, która stanie za Tobą murem, która wyciągnie cię z każdej opresji, obroni przez złem tego świata i przy tym wszystkim będzie cię odpowiednio traktowała, tak jak powinnaś być traktowana. Czyli z wielką godnością. Żeby ta osoba kochała cię ponad wszystko i żeby była dla ciebie oparciem w trudnych momentach. Ważne też jest to, żebyś w obecności tej osoby czuła się dobrze, rozluźniona i wolna, żebyś faktycznie lubiła tę drugą osobę, żeby to uczucie między wami było odwzajemnione.
-Dlaczego życzyć mi akurat to ? - zapytałam.
-Wydaje mi się, że tego ci teraz brakuje. Miłości. Prawdziwej miłości, odwzajemnionej.
   Już druga osoba mi to powiedziała. Powiedziała, że potrzebuje miłości. Jedna zapewniła mnie, że jest mi to w stanie zapewnić, druga jest obdarzona ode mnie tym wyjątkowym uczuciem, ale czy jest tak samo u niej ?
-A co jeżeli już znalazłam taką osobę, ale nie wiem co ona na to ?
-Musisz jej powiedzieć prawdę. - jego zielone tęczówki ślicznie się mieniły przy blasku księżyca.
-A co jeżeli się ode mnie odsunie ? Znowu ?
-Wtedy kopnij mnie w jaja. - roześmiał się dźwięcznie.
   A ta noc stała się dla mnie wyjątkowa, bajkowa. Ta noc była spełnieniem marzeń. Wtuliłam się w jego ciepły tors i poszliśmy do pełnego domu, gdzie zabawa trwała w najlepsze.
-Dziękuję. - odebrałam od Nathan'a kolejny kolorowy drink.
-Do usług. - usiadł obok mnie zarzucając swoją rękę na oparcie sofy. - Jak myślisz kiedy Max odpadnie ?
-Wolałabym, żeby jak najszybciej, ale znając jego to nad ranem. - skrzywiłam się widząc jak siłował się na ręce z jego znajomym.
-Czego to on jeszcze nie wymyśli. - żachnął się.
-Leku na raka. - Tom sprawnie przeskoczył przez sofę siadając obok. - Przepraszam.
-Czemu ty jeszcze nie jesteś pijany ? - spytałam, po czym dodałam. - Gdzie Kelsey ?
-W toalecie, a nie jestem pijany, bo … mam czas. - pociągnął łyka piwa prosto z butelki.
-Kto tak w ogóle się dobrze bawi ?
-Max ze swoimi znajomymi stąd. - powiedział Tom. - Siva z Nareeshą też sobie jakoś radzą, humor mają przedni, ale dziwię się dlaczego Jay nie leży na podłodze. U niego to już normalka. Już dawno powinien spać.
-Uważa pewnie dlatego, że nie chcę powtórzyć tego co się wydarzyło na ostatniej imprezie. - uśmiechnął się Nathan.
-A co się wtedy wydarzyło ? - zapytałam.
-Powinnaś raczej zapytać co się nie stało. - rozbrzmiał śmiech Parkera.
-Chodzi o to, że po ostatniej imprezie, na której Loczek wcale sobie nie żałował, wylądował nagi w domu jakiejś staruszki. Przepraszam, miał na głowie czapkę wodza indiańskiego.
-Co ?! - wybuchłam głośnym śmiechem.
-Oczywiście nie miał przy sobie telefonu, na taksówkę już go nie było stać. Nie wiedział gdzie jest, okazało się, że wylądował pod Londynem i autostopem wrócił pod wieczór do domu. - nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Zabalował nasz Jay'uś. - Tom rechotał jak stary fotel.
-Powiedzieliście jej ?! - ni stąd ni zowąd pojawił się sam zainteresowany.
-Jay hahaha nie gniewaj się hahaha. - próbowałam się nie śmiać, ale słabo mi to wychodziło.
-Mieli ci nie mówić.
-Ale Jay. Nie ma czego się wstydzić. Pomyśl jaką fantastyczną przygodę przeżyłeś. - nie wiem po co to powiedziałam, bo rozbrzmiała jeszcze wielka fala śmiechu.
-No ja nie wytrzymam. - już chciał odejść, gdy do niego podeszłam i pociągnęłam na parkiet.
-Przepraszam. Nie gniewaj się na nich. - powiedziałam, gdy już tańczyliśmy.
-Mieli ci nie opowiadać. To takie żenujące.
-Czy ty się właśnie zarumieniłeś ? - Jay opuścił głowę. - Jay. - roześmiałam się i go przytuliłam. - Jesteś wspaniały.
-No wiem. - okręcił mnie szybko.
   Wariowaliśmy tak na parkiecie, aż nie przyszedł Nathan i zrobił odbijanego, ale Jay nie miał z kim tańczyć, więc wrócił na kanapę.
-Dalej jest obrażony ? - zapytał chłopak.
-Nie wydaje mi się. - akurat skończyła się taneczna piosenka i zaczęła typowa przytulanka, spojrzałam na Nathan'a gotowa, żeby wrócić na sofę, ale miło mnie zaskoczył przyciągając mnie do siebie.
-Nie uciekniesz mi. Już nigdy. - szepnął.
-Często to słyszę.
-Ale tym razem dotrzymam słowa.
-To się jeszcze okaże.
-Wątpisz we mnie ?
   Oderwałam się na chwilę od niego i patrząc w jego tęczówki odpowiedziałam. - Nie.
   Niebezpiecznie spojrzał na moje usta, a następnie w oczy. Szybko się w niego wtuliłam i głęboko oddychałam.
-Przepraszam, że cię wystraszyłem. - szepnął po chwili. - Nic na siłę, pamiętasz ?
   Pokiwałam głową i przetańczyliśmy resztę piosenki. Po niej wróciliśmy do ekipy, gdzie rozmowa się sprawnie rozwijała. Kels już wróciła i gdy zobaczyła jak siadam Nathan'owi na kolana, bo nie było już wolnego miejsca, szeroko się uśmiechnęła i dyskretnie zwróciła uwagę siedzącej obok niej Nareeshy, która również na mnie spojrzała z wielkim bananem na ustach.
-O czym wy tak rozmawiałyście na górze, że dziewczyny teraz się tak szczerzą ? - szepnął Nathan.
-To wiemy tylko my. - odpowiedziałam również szepcząc, spróbowałam wciągnąć się w rozmowę.
-A pamiętacie jak Tom jechał na deskorolce i wjechał w słup. - śmiała się Kels.
-To było zaplanowane. - bronił się ile mógł jej chłopak.
-Tak, kochanie, doskonale o tym wiemy. - pocałowali się szybko.
-To muszę ci powiedzieć, że wspaniale to zaplanowałeś. - śmiał się Siva.
-Albo jak podszedłeś na brzeg sceny, a akurat wtedy włączyły się ognie ? - Max ledwo mówił przez śmiech i alkohol w swoim organizmie.
-To było straszne. - śmiał się sam zainteresowany. - Wiesz jak zrobiło mi się ciepło. Totalny szok.
-Mógłbyś się od nich zapalić ? - zapytała Kels z wystraszoną miną.
-Jarałby się jak świeczka. - Max był na tyle pijany, że ciągle się śmiał.
-O mój Boże. Gdybym wiedziała, że macie taką niebezpieczną pracę, to bym chyba nie pozwalała na takie dodatki. - blondynka się zaniepokoiła.
-Wystarczy, że się będzie patrzyło gdzie chodzi. - dodał rozbawiony Jay.
-Dobre było jak na koncercie w Chile zeskoczyłeś ze sceny i flaga zawinęła ci się tak, że nie mogłeś jej zdjąć. - dołączył się Nathan, więc spojrzenia skierowały się na nas.
-Pójdę po coś do picia. - wstałam czując, że za chwilę spalę się ze wstydu, a dziewczyny odprowadziły mnie uśmiechniętymi spojrzeniami.
-To było super zabawne. - powiedział Jay śmiejąc się próbując zmienić atmosferę, która była teraz trochę sztywna.
-Ale dlaczego to zawsze ja mam jakieś głupie odchyły ? - śmiał się z siebie Tom.
   Podeszłam do stołu i szukałam wzrokiem soku, ale takiego nie znalazłam.
-I tak najlepszy jest Jay. - roześmiał się rozluźniony przez alkohol mulat, a ja wyszłam do kuchni w poszukiwaniu soku.
   Na blacie również nigdzie go nie było, więc otworzyłam lodówkę i wyjęłam nieotwarty jeszcze karton soku. Zamknęłam drzwiczki.
-Nathan ! - wystraszyłam się widząc go za nimi ten się dumnie uśmiechnął.
-Też poproszę.
-Mógłbyś przynajmniej nie straszyć ludzi. - wyjęłam dwie czyste szklanki.
-Tak mnie coś naszło.
-Też coś się nie bawisz najlepiej. Już powinni niektórzy leżeć zgonowani na podłodze.
-Spokojnie. Siva jest na dobrej drodze. - podałam mu pełną szklankę.
-Idziemy rozkręcić tę imprezę, wszyscy mają leżeć na podłodze.
-I mówi to kobieta, która piję sok. - roześmiał się.
-Racja. - spojrzałam na niepełną szklankę soku pomarańczowego i dolałam do niej ile się dało wódki. - Teraz możemy iść.
   Spróbowałam mojego soku. Mógł być. Skrzywiłam się. Trzeba się upić. I z takim postanowieniem weszłam do salonu.
-Bawimy się ! - krzyknęłam.
-I to rozumiem. - rozradowany Max jakby się obudził i nagle zaśmieciły mu się oczy. - Kto się ze mną nie bawi w pijacką grę ten fan One direction !
   Krzyknął i wszyscy sięgnęli po alkohol. Max szybko wytłumaczył zasady gry, a polegała ona na tym, że wszyscy pili, a ten kto wypił najwięcej nie musiał pić w następnej kolejce, z kolei ten co najmniej musiał wypić tyle co ten o największej liczbie kolejek. I tak w kółko. Robiliśmy co prawda jakieś przerwy, ale w ciągu godziny odeszło już parę osób. Nadal siedziałam obok Nathan'a, który trzymał się doskonale dobrze, chyba oszukiwał, ale nie teraz mi o tym rozmyślać, gdyż musiałam wypić całą szklankę magicznego drinku Max'a. Niby kolor pomarańczowy miał, ale ile w tym było soku nie wiedziałam.
-No to. - czknął Max. - Do dna, Am. - ponownie czknął.

   Co działo się dalej nie było mi dane wiedzieć, bo urwał mi się film i widziałam jedynie ciemność.  


Hej !
Ale dłuuuugi, prawda ? Chyba najdłuższy jak do tej pory xD
Moja skleroza mnie przerasta. Miałam w poprzednim posłowie zapytać się czego chciałybyście na Sylwestra, ale zapomniałam :(
Mam nadzieję, że to co zostało opublikowane Wam odpowiada ^^
Całe szczęście, że wczoraj nie dodałam, bo dzisiaj jak się dorwała to wiele rzeczy pozmieniałam, dopisałam, usunęłam i uważam, że na dobre mi te wszystkie zmiany wyszły. 
Gdybyście miały jeszcze jakieś pytania, bo rozdział nie dostarczył Wam odpowiedzi na nurtujące pytania, to wiecie gdzie je kierować ;D
Do następnego i oczywiście jeśli macie jakie pomysły, spostrzeżenia co do przyszłości opowiadania to również z chęcią poczytam. Jestem otwarta na wasze propozycje i zachcianki.

6 komentarzy:

  1. Heej, hej.
    Trochę inaczej wyobrażałam sobie to co działo się gdy Am poszła szukać sypialni Max'a. Zaskoczyłaś mnie, ale w bardzo pozytywny sposób.
    I Nathan wkroczył do akcji. Tak się cieszę! I te słodkie życzenia sylwestrowe. Awww *.*
    A tekst : "Wtedy kopnij mnie w jaja" wprost mnie rozwalił.
    Cały rozdział jest bardzo miłą niespodzianką i obrotem spraw. Strasznie mi się podoba i nie mogę doczekać się tego co będzie w 61.
    Dużo weeny skarbie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. o jacie ale dluuuuugi :)
    kurcze a mialam nadzieje ze Am jednak z Maxem a to z Nathanem maja sie ku sobie ehh no trudno, przezyje :P
    imprezka im sie udala z tego co czytalam, no i te ich wspomnienia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest mega :)
    Życzenia Natha są po prostu piękne. :)
    I w końcu mogą być razem :D
    Dobrze że Max nie zamierza o nią walczyć i odbić ją Nathanowi. ;P
    Nie mogę doczekać się następnego i co będzie po imprezie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
    Rozwaliłaś system!
    Najpierw pierwsze spotkanie Sykesa z Am, herbatka. Dziewczyny - miny - gdy siedziała u niego na kolankach, no i oczywiście te historie z życia Parkera! A ! zapomniałam o życzeniach noworocznych... czyżby zdanie "wtedy kopnij mnie w jaja", miał sygnalizować, że opisywał siebie? Przecież praktycznie podała mu wszystko na tacy! Boże, faceci faktycznie mają móżdżki w jądrach :/ Działa tylko wtedy, gdy mówisz: Kochanie, chcę się z tobą kochać.

    Bardzo fajnie, że napisałaś iż czekasz na nasze propozycje i zachcianki ^^ Oj podle to wykorzystam. Bo widzisz... mam zachciankę. I to chorą!
    Moją zachcianką jest, byś jakoś akcję zrobiła z Nathanem i Amelią w roli głównej. No i cukiernia! Może Baby pomoże jej jakoś znowu rozpowszechnić jej maleństwo. W końcu to przez niego zmalała liczba gości. Może wpadnie do niej z jakimś bukiecikiem, czekoladkami? O! Randka! Albo jeszcze lepsze... Sykes w fartuszku zapierniczający za ladą! Tylko wiesz... taki różowy ^^ BEKA!

    I najważniejsze... czekam na ich STAŁY związek, no bo wiesz... sexytime!!!

    Pisz Myszko dalej :)
    Nie mogę się doczekać, co tam dalej wymyślisz, skoro jeszcze na feriach siedzisz, z tego co pamiętam :P

    Weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, z długością zaszalałas :D I podoba mi się to ! :D
    W ogóle to Twój wczorajszy komentarz u mnie, mnie rozwalił totalnie xD Naprawdę musiało Ci nieźle odwalać, Szaleńcu :D :*
    Co do rozdziału - jezu! Przypomniałaś mi Toma na tej deskorolce i znów patrzyłaś się na ten gif tępo przez 5 minut i lałam ze śmiechu xD Jaki to jest nieogar !!! I ta flaga, w którą się zaplątał - tego akurat nie widziałam, ale HAHAHAHAHAHA, BOŻE ! Kocham tego człowieka xDD

    Tak dalej mówiąc, strasznie podobają mi się stroję dziewczyn! Genialne są!
    Kolejna rzecz, którą chciałam tu wspomnieć to oczywiście Max! Nie ogarniałam go przez chwilę. Tu był wściekły, potem udawał, że nic się nie stało, ale dalej było widać jego zacięcie... Później nagle szczęśliwy i wszystko w porządku... Oł MEEEN... A ja myślalam, że to kobiety są zmienne...

    Kolejna kwestia - Nathan! Jezu jak mi się smutno zrobiło i aż mi się to odtrącenie udzieliło jak przyszedł... Nie dziwię się, że Amelia uciekła do siebie, bo sama zrobiłabym identycznie. Ale potem nadrobił pyszną herbatką i rozmową. No i te życzenia urodzinowe i fragment, który pozwolę sobie przytoczyć: "-A co jeżeli już znalazłam taką osobę, ale nie wiem co ona na to ?
    -Musisz jej powiedzieć prawdę. - jego zielone tęczówki ślicznie się mieniły przy blasku księżyca.
    -A co jeżeli się ode mnie odsunie ? Znowu ?
    -Wtedy kopnij mnie w jaja. - roześmiał się dźwięcznie." Owww... Jak ja się rozczuliłam z tym kopnij MNIE!!! MNIE !!! w jaja :D Pewny siebie wiedział, że chodzi o niego :D

    No i późniejsze rozkręcenie dżampreski poprzez tą bardzo ciekawą zabawę, która mnie cholernie zaintrygowała ;d I gdyby nie to, że wypadłam z wprawy do picia, do już z moimi kumpeleczkami bym wypróbowała ^^ Ale zapewne teraz skończyłoby się to bardzo szybko tak jak w przypadku biednej Am :P

    Rozdział prześwietny! Ale Ty każdy taki piszesz i jestem Twoją fanką number one! Także czekam na kolejny, życzę weny i w ogóle tak świetnego humoru non stop jaki miałas wczoraj ;D
    Do napisania, Robaczku :**

    Ps. Ale się dzisiaj rozpisałam ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu co ja piszę xD Oczywiście życzenia nie urodzinowe, a Sylwestrowe xDD :*

    OdpowiedzUsuń