W sypialni było ciemno, nawet przez
okno nie przebijały się wredne, czasami, promienie słońca.
Wiedziałam, że nawet obrócenie się na drugi bok nie pomoże mi w
zaśnięciu. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który
spokojnie leżał na stoliku nocnym. Zegar wskazywał parę minut po
szóstej. Westchnęłam głośno i rozumiejąc mój ból, że już
nie uda mi się zasnąć wyszłam z łóżka i podeszłam do dużego
okna, które nawet nie było niczym zasłonięte.
Gdy zobaczyłam przed sobą ogromnych
gabarytów las miałam ochotę tu zostać na zawsze. Mimo, że drzewa
świeciły nagością i były posępne to i tak był to piękny
widok. Zaczęłam sobie wyobrażać jakby ten las wyglądał wiosną
czy latem. Zielone korony drzew dostojnie bujające się pod wpływem
wiatru. Ale jednak najpiękniejszym widokiem byłaby jesień.
Kolorowe liście lekko opadają na runo, a kolorowe czupryny drzew
wyginają się jak zapałki pod wpływem silnego wiatru, ale nigdy
się nie łamią. Był to piękny obraz, jeden z tych, który teraz
mnie uspokajał i powodował niepamięć w mojej głowie, która cały
czas analizowała i interpretowała całą masę rzeczy, zdarzeń i
wypowiedzi.
Zza lasu spokojnie, jakby nieśmiało
wyłaniało się Słońce. Przywykłam do tego, że budzę się
jeszcze przed wschodem, więc można powiedzieć, że pozytywnie
zaczynałam każdy dzień. Chociaż myślałam, że jak wrócę do
Wielkiej Brytanii to mój sen się unormuję, że zacznę normalnie
spać, ale najwidoczniej to nie jest mój czas. Widok wschodu Słońca
za tym opustoszałym i smutnym lasem był emocjonującym
doświadczeniem. Promyki Słońca wdzięcznie wdzierały się
pomiędzy gałęzie, a całość po chwili dostała przepięknej
aurory światła. Mogłabym tutaj tak stać całą wieczność i
przyglądać się temu zjawisku. Czuć się jak Latarnik z Małego
Księcia, który co minutę zapalał i gasił latarnie na swojej
planecie, bo tam właśnie co minute był zachód i wschód Słońca.
Zadanie według mnie bezsensowne, bo mimo tego, że wschód i zachód
był na tej planecie tak często to Latarnik nie miał okazji cieszyć
się tym widokiem, bo ciągle musiał zapalać i gasić latarnię.
Usłyszałam bardzo ciche pukanie do
drzwi, a po chwili jeszcze cichsze ich otwieranie.
-Skąd ja wiedziałem, że nie śpisz.
- jego wesoły szept wypełnił całą sypialnie, odwróciłam się
do niego. -Zjesz ze mną śniadanie ?
-Pewnie. - powiedziałam po czym
przeszłam obok, nie patrząc na niego.
Słyszałam, że chłopak cicho zamknął
drzwi, a po chwili jego ciche kroki za mną. Zeszłam po schodach i
skierowałam się do kuchni, ale przed wejściem wyprzedził mnie.
-Co sobie życzysz na śniadanie ? -
sięgnął po biały fartuszek, w którym często widzi się
pokojówki i szeroko się uśmiechnął, miał na sobie czerwone
bokserki i białą koszulkę w serek.
-Cokolwiek. - usiadłam na stołek
barowy obok wysepki, gdzie Max zaczął kłaść jakieś produkty z
lodówki.
-Jadę później na jakieś zakupy.
Wybrałabyś się ze mną ?
-Nie ma sprawy.
-Coś cię gryzie ? - spojrzałam na
niego, ale nie odpowiedziałam i spuściłam wzrok. - To ja
powinienem strzelać fochy, nie ty. - celnie zauważył.
W nocy mojego powrotu dużo myślałam
nad tym co się między nami wydarzyło po przyjeździe tutaj.
Podjęłam decyzję i musiałam ją przekazać Max'owi.
Nie znalazłam go na piętrze, więc
postanowiłam zejść na dół. W salonie, w którym palił się
kominek zobaczyłam siedzącą postać na sofie. Podeszłam do niego,
nawet na niego nie patrząc, po prostu usiadłam obok, trzymając
pewien dystans.
-Myślałam nad tym. - odezwałam
się po dłuższej ciszy, dochodziła już czwarta nad ranem, a żadne
z nas nie spało. - I … - nie chciałam ranić ludzi, a jednak
musiałam. - Nie mogę być z Tobą Max. - wyrzuciłam z siebie na
wydechu, spojrzał na mnie, ale ja miałam wzrok wbity w wesołe
płomienie. - Nie mogę okłamywać cię z uczuciami jakie do ciebie
czuję. Nie mogę udawać, że kocham cię jak partnera. - spojrzałam
na niego. - Pomogłeś mi. I to bardzo, ale to co się między nami
działo i nadal dzieję to nie jest prawdziwa miłość. Tamta
wspólna noc … - przypomniałam sobie moje wakacje w Londynie. - To
było nic zobowiązującego, nic znaczącego. Jeżeli odebrałeś
inne sygnały to bardzo cię za nie przepraszam.
Spojrzałam na jego pusty i zarazem
smutny wzrok, który spoczął na mnie.
-Max ? - zapytałam, gdy ten długo
się nie odzywał. - Powiedź coś.
-Co mam powiedzieć ? Że wszystko
gra, że będzie dobrze, dam sobie radę ? Nie potrafię się
oszukiwać, nie potrafię sobie wmówić, że nic do ciebie nie
czuję.
-To nie jest prawdziwa miłość. To
coś dziwnego, ale z pewnością nie prawdziwe uczucie.
-Chyba sam wiem lepiej co czuję ! -
wbił wzrok w kominek.
Był wściekły, a nie chciałam,
żeby taki był. Atmosfera jaka wtedy panowała między nami była
straszna. W pewnym momencie się go nawet przestraszyłam. Był taki
zły. Po chwili wróciłam do siebie na górę próbując zasnąć,
ale nie szło mi najlepiej.
Następnego dnia odsypiałam
nieprzespaną noc. Przyjechał Tom z Jay'em akurat jak schodziłam po
śniadanie. Przed kolegami Max udawał, że wszystko gra, sama
wkrótce zaczęłam tak myśleć.
-Nie strzelam fochów. -odpowiedziałam.
-To w takim razie jak mam opisać twoje
zachowanie ?
-Mam masę problemów na głowie.
-Obiecałem ci pomóc. Chcę wywiązać
się z obietnicy, ale ty też musisz chcieć się przede mną
otworzyć. W pojedynkę nic nie zdziałamy.
-Potrzebuję czasu.
-A mogę liczyć na to, że dzisiejszej
nocy będziesz się dobrze bawić ?
-Takiej imprezy sobie nie odpuszczę. -
uśmiechnęłam się do niego starając się, żeby ten uśmiech
wyszedł jak najbardziej naturalnie.
Po śniadaniu poszliśmy się ubrać
każde do swojej sypialni i spotkaliśmy się na korytarzu, po czym
pojechaliśmy do najbliższego sklepu, który znajdował się niemal
trzy kilometry od domu, ale skoro Max chciał być odseparowany od
środowiska to takie są tego rezultaty. Cały czas Max udawał jakby
to co między nami zaszło, nigdy się nie wydarzyło. Też
chciałabym móc tak szybko rzucić coś w niepamięć, ale ja ciągle
wszystko analizowałam. Zrobiliśmy jakieś zakupy, żeby coś w
lodówce było, bo i tak popołudniu miała przyjechać cała masa
zamówionego jedzenia. Alkohol już od paru dni chłodził się w
lodówkach w piwnicy.
-Zapomniałam ci powiedzieć, że
przywiozłam coś na Sylwestra. - odezwałam się.
-A co to jest ?
-Polska wódka. Mam trzy butelki.
-Oho. Nie próżnujesz, widzę. -
uśmiechnął się.
Po powrocie do domu goście nadal
spali, wczoraj również przyjechali Siva z Nareeshą oraz Kelsey,
więc wypakowaliśmy torby, a zakupione produkty schowaliśmy do
lodówki i po szafkach. Później dałam Max'owi alkohol, a ten
zaniósł go do piwnicy. Było parę minut po 9, więc postanowiłam
zacząć już ze sobą coś robić. Zabrałam potrzebne rzeczy i
poszłam do jednej z łazienek.
-Am. - usłyszałam głos Max'a, więc
uchylone i tak drzwi szerzej otworzyłam. - Może lepiej będzie jak
skorzystasz z mojej łazienki. Oni pewnie się za jakiś czas obudzą,
będą chcieli się ogarnąć, a tam nie będzie ci nikt
przeszkadzał.
-W sumie.
-Mam dużą wannę. - poruszył wesoło
brwiami.
-Dlaczego w powietrzu zawisło zdanie
„Zmieścimy się tam obydwoje” ? - zaśmiałam się cicho i
zabrałam swoje rzeczy, skoro Max tak dobrze grał, więc
postanowiłam, że ja też zacznę.
-Nie wiem. Ja nie odniosłem takiego
wrażenia. - zaprowadził mnie do swojej faktycznie dużej łazienki
z faktycznie dużą wanną. - Nie żałuj sobie wody. To miłego
wypoczynku. - buziak w czoło i już go nie było, wmówiłam sobie,
że ten gest był jedynie przyjacielski.
Na pólkach i w szafkach było całe
mnóstwo rzeczy Max'a. Jego kosmetyków i ubrań. Dziwnie się tu
czułam. Przekręciłam zamek w drzwiach i zatykając wannę
napuściłam do niej wodę. Wlałam jeszcze olejek, który
podwędziłam chłopakowi i zadowolona weszłam do cieplutkiej wody.
Było tak przyjemnie, że nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy minęła
godzina. Szybko doprowadziłam się do porządku i wyszłam z wanny z
wielkim bólem serca. Wytarłam się powierzchownie i zawinęłam
włosy w ręcznik. Narzuciłam swój cieplutki szlafrok i zabierając
wszystkie swoje rzeczy wyszłam z łazienki.
Gdy byłam w jego sypialni zatrzymałam
się. Było mi smutno z powodu jego i Jane. Naprawdę ją polubiłam.
Wydawała się taka miła i odpowiednia dla Max'a. Szkoda, że ta
cała miłość nie miała takiego prawdziwego znaczenia miłości.
Chciałabym, żeby dziewczyna się tutaj dzisiaj pojawiła, ale to
było coraz bardziej odległym marzeniem. Chciałam, żeby się tu
pojawiła, żeby trzymała swojego chłopaka w ryzach jak najdalej
ode mnie. Wyszłam z jego sypialni i wróciłam do swojej. Założyłam
bordowe legginsy, biały, dłuższy z tyłu top na ramiączkach i
zapinany na guziki sweter w rozmiarze oversize. Zawiązałam jeszcze
sznurówki czarnych trampek i wyszłam z sypialni.
Na piętrze nikogo już raczej nie
było, bo panowała cisza. Wszystkie głośne dźwięki wypływały z
kuchni. Schodziłam właśnie po schodach, gdy usłyszałam dzwonek
do drzwi.
-Max ! - krzyknęłam, ale nikt się
nie pojawił.
Chyba nic się nie stanie, gdy to ja
otworze drzwi ? Co prawda powinien to zrobić gospodarz, ale skoro
oni i tak mnie nie słyszą to nie powinno się kazać gościowi
czekać pod drzwiami. Przekręciłam wszystkie możliwe zamki po czym
otworzyłam duże drzwi. Po drugiej stronie stała postać, której
nie spodziewałam się w tym momencie, ale powinnam raczej pomyśleć
o tym wcześniej, przecież tylko Jego jeszcze brakowało.
-Cześć. - przywitałam się i
odeszłam kawałek, żeby chłopak mógł wejść. - Max jest w
kuchni. Nie mógł otworzyć. - wytłumaczyłam się.
-Cześć. Nie ma sprawy. - zamknęłam
drzwi.
-Daj może kurtkę. - podał mi ją, a
ja schowałam ją do szafy.
-Zaprowadzisz mnie może do Max'a ? -
spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem, jakbym była tutaj tylko
pokojówką.
Zabolało mnie to. Odrzucił mnie, ale
nie spodziewałam się takiej namacalności tego.
-Coś długo Am nie ma. Może pójdę
sprawdzić czy się nie utopiła. - usłyszałam wesoły głos Max'a,
a po chwili on sam pojawił się na korytarzu. - Nathan !
Chłopcy przybili sobie piątki i
uściskali się w ten swój charakterystyczny sposób. Czułam się
jak niepotrzebny mebel. Stałam tam jak słup soli.
-Właśnie o Tobie rozmawialiśmy.
Kiedy przyjechałeś ? - Max nie krył radości.
-Przed chwilą, ale Amelia mówiła, że
nie mogłeś otworzyć mi drzwi. - spojrzeli na mnie.
-Schodziłam ze schodów, usłyszałam
dzwonek, wołałam cię, ale tak dobrze się bawiliście w kuchni, że
nie słyszeliście ani dzwonka, ani mnie. Więc otworzyłam drzwi. -
wytłumaczyłam lekko zimnym tonem po czym zostawiłam ich samych i
poszłam do salonu, gdzie palił się kominek.
Nie chciałam teraz pójść do kuchni
i udawać, że wszystko gra, gdy ja dostaję białej gorączki. Max
powinien pomyśleć nad aktorstwem, bo robi to świetnie. W kuchni
wszyscy byli razem, szczęśliwi. Po co mam to psuć. Zrobiło mi się
smutno z powodu Nathan'a. Nie zapytał co u mnie, jak się czuję,
tylko o to czy mogę zaprowadzić go do Max'a. To zabolało. I widok
ich wesoło się witających, gdzie tak naprawdę parędziesiąt
godzin temu Max był zdolny to tego, żeby mnie odciągnąć od
Nath'a. To ja byłam inna czy wszyscy faceci byli tacy fałszywi ?
Dlaczego dla nich wszystko jest takie łatwe ? Też bym tak chciała.
Pójść do pubu z przyjaciółmi napić się piwa, zaciągnąć
laskę do domu na noc i niczym się nie przejmować. U mnie wszystko
było bardziej skomplikowane.
Ale jedna sprawa mnie cieszyła. Kels
dała Tom'owi drugą szansę, a relacje między nami całkowicie się
zmieniły. Też zaczęłyśmy od nowa. Usłyszałam czyjeś kroki.
Skuliłam się mocniej licząc, że ten Ktoś mnie nie zauważy i
odejdzie. No moje nieszczęście ten Ktoś dosiadł się do mnie.
-Trzymaj. Herbatka Sykesa najlepsza na
smutki. - spojrzałam na niego, czy on wiedział, że ten smutek był
spowodowany przez niego ? Zabrałam herbatę. - Uważaj gorąca.
Faktycznie letnia nie była, ale aromat
był tak intensywny, że w życiu takiego nie czułam. Zaczęłam
dmuchać do kubka, chcąc jak najszybciej skosztować jej.
-Dlaczego siedzisz tu sama ?
-Tak wyszło. - nie wiem czemu
szepnęłam.
-Martwimy się o ciebie. - zamilkł
licząc na to, że coś odpowiem. - Przeszłaś dużo w swoim życiu,
szczególnie ostatnio. Max opowiadał, że miałaś ciężki lot, ale
powinnaś już się po tym pozbierać.
-A mówił co było później ?
-Nie.
-No właśnie. - wzięłam małego
łyczka herbaty, ale była jeszcze za gorąca, więc nie poczułam
jej smaku.
-A co się stało ?
Miałam mu powiedzieć ? Z pewnością
nie. Nikt miał się o tym nie dowiedzieć. To miało zostać między
mną, a Max'em. To było dziwne, bo to już druga dwuznaczna
sytuacja, którą ukrywaliśmy przed resztą z chłopakiem.
-Nic. - odezwałam się po chwili.
-Nie chcesz mówić to nie mów, nie
naciskam. - spojrzałam na niego, intensywnie patrzył się w
kominek, ale gdy przyglądałam mu się dłuższą chwilę spojrzał
na mnie i uśmiechnął się, przybliżył się do mnie i objął
ramieniem.
-Co ty robisz ? - zapytałam.
-Przepraszam. - zamilkł, a po chwili
kontynuował. - Za wszystko. Za tę szopkę na lotnisku, za to
odrzucenie przed drzwiami. Zachowałem się jak dupek i doskonale o
tym wiem. Polubiłem cię, ty mnie zresztą chyba też.
-Powinieneś mnie nienawidź po tym co
ci zgotowałam.
-Przynajmniej wiem czego mam się
spodziewać po śmierci w piekle.
-Dlaczego myślisz, że tam trafisz ?
-Bo święty to ja z pewnością nie
jestem, Am.
-Skrzywdziłam tylu ludzi. - nie wiem
dlaczego zaczęłam. - I tak bardzo mi z tym źle.
-Słyszałem, że Kels dała Tom'owi
drugą szansę. Tobie też. Więc skoro ci ją dała to nie jesteś
potworem bez uczuć. Każdy popełnia błędy, ale one uczą nas czym
jest życie. - spojrzałam na niego, gdy wypowiadał ostatnie zdanie.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz ?
-Na święta dostałam od rodziców
antyramę i tam jest bardzo ważny napis i odnosi się właśnie do
tego co przed chwilą powiedziałeś. Wyrazy są inne, ale znaczenie
identyczne. - ucieszyłam się z tego zbiegu okoliczności.
-Masz mądrych rodziców. - uśmiechnął
się.
Do salonu wtargnęła reszta ludzi i
nie było osoby, która na nasz widok nie uśmiechnęła się. Nadal
siedzieliśmy wtuleni w siebie.
-No i nareszcie jest tak jak powinno
być. - powiedział Max z uśmiechem na ustach siadając na fotelu
cięgle nam się przypatrując. - Pasujecie do siebie.
Ciągle mu się przypatrywałam, sama
nie wiedziałam czy mówił prawdę czy to tylko kolejna scenka
„wszystko jest okey” w jego wykonaniu. Chciałam z nim o tym
pogadać, ale nie naciskałam. Chciałabym, że udało mu się z
Jane, żeby jednak byli nadal razem. Dzisiaj ostatnia noc tego roku,
więc marzenia są chyba brane pod uwagę, prawda ? Nathan mocniej
mnie przytulił, więc i ja mocniej się w niego wtuliłam i
kosztowałam pysznej herbatki Sykesa.
Panowała miła rodzinna atmosfera
przeplatana rozmowami, gdy zorientowałam się, że nadal mam ręcznik
na głowie.
-Gdzie uciekasz ? - szepnął Nathan,
gdy wstałam.
-Muszę zdjąć ręcznik.
Przeprosiłam ich na moment i poszłam
do najbliższej łazienki w której na kaloryferze zostawiłam
ręcznik. Poszłam jeszcze do siebie, żeby rozczesać włosy i
wróciłam do wesołego towarzystwa. Gdy tylko weszłam do salonu
zauważyłam, że moje miejsce zostało zajęte przez niejakiego pana
Loczka, więc ja zajęłam jego i usiadłam obok Tomsey.
-A czy wy przypadkiem nie mieliście
spędzić Sylwestra w Madrycie ? - przypomniałam sobie o
nieszczęsnym wydarzeniu w kawiarni, kiedy Nathan zbił filiżankę i
zranił się w palca, gdzie również rozmawialiśmy o tym dniu.
-Jaka pamiętna bestia. - zaśmiał się
Max patrząc na mnie przyjaźnie.
-Tak jakoś właśnie mi się
przypomniało.
-A no mieliśmy tam lecieć, ale sprawy
organizacyjne i tak wyszło. - zaczął Siva.
-A w międzyczasie Łysy kupił pałac
i trzeba to ochrzcić. - dodał rozbawiony Tom.
-To taki miły, wydaje mi się,
drobiazg. - dodałam.
-Zamówiliśmy pizze. Nie przeszkadza
ci to, prawda ? - zapytał Max.
-Nie, skąd. - uśmiechnęłam się do
niego.
Nareesha |
W oczekiwaniu na pizze porozmawiałam
trochę z Kels, a po czasie przyszła Naree i wygoniła Tom'a mówiąc,
że babeczki muszą sobie teraz poplotkować. Jako, że nas była
tylko trójka, a facetów piątka, a żadna z nas nie wiedziała jacy
przyjaciela Max'a jeszcze wpadną, postanowiłyśmy się tak
wyszykować na tę noc, że naszym chłopcom wyskoczą oczy z orbit.
Po szybkim posiłku zwiałyśmy na górę i w czasie, w którym ja
kompletowałam z Nareeshą jej strój, Kels poszła wziąć prysznic.
Jako, że dziewczyny uznały, że robię dobre makijaże to
ugadałyśmy się, że je umaluje, a Kels zrobi nam wystrzałowe
fryzury. Nareesha miała dokonać ewentualnych zmian w ubiorze.
Tak, więc nie tracąc czasu zaczęłam
malować Naree póki Kels pluskała się w łazience.
Mulatka miała piękną sukienkę z
czarną górą, ale jasnym dołem, a do tego czaderskie wysokie,
złote szpilki, więc uznałam, że pójdziemy w zawsze modne w
okresie sylwestrowym złoto, więc dorwałam ją i szybko z precyzją
szwajcarskich zegarków umalowałam.
Kelsey |
Akurat, gdy już kończyłyśmy wróciła
Kels, więc Nareesha zaczęła z nią dogadywać się w sprawie
fryzury, a ja w tym czasie zrobiłam sobie mocny, ciemny makijaż
oczu z porządną niebieską kreską. Pociągnęłam jeszcze usta
szminką w kolorze pudrowego różu i obserwowałam poczynania Kels z
długimi włosami Nareeshy. Ostatecznie dziewczyna miała na głowie
seksowne, duże loki, więc jej pozostało jedynie ubranie się.
Spojrzałam na odważny strój Kelsey i
uznałyśmy, że trzeba go dopełnić kolorowym makijażem z
konkretnymi ustami. Tak więc, usta pociągnęłyśmy krwisto
czerwoną szminką, a oczy lekko pomalowałyśmy pięknym odcieniem
różu. Kels również użyła na sobie lokówki, ale tym razem
zrobiła sobie masę, drobnych loczków i wyglądała bardzo uroczo,
ale stój i usta podkreślały u niej jej mocny charakter.
Amelia |
Na końcu blondynka zajęła się moimi
włosami, które chciałam, żeby jedynie porządnie wyprostowała,
bo już dwie „lokowane” mamy, zresztą ja nie chodziłam zbyt
często w lokach. Na końcu się ubrałam i każda spryskała się
swoimi ulubionymi perfumami.
Ostatecznie każda pochwaliła siebie
nawzajem za dobrą robotę i nasz sylwestrowy look uwieczniłyśmy
wspólnym zdjęciem, które Kels momentalnie wrzuciła na swojego
Instagrama.
-Ej ! - powiedziałam. - Teraz chłopaki
zobaczą jak wyglądamy zanim wyjdziemy.
-Oż kurna ! - dziewczyna złapała się
za głowę. - Nie pomyślałam.
-Oni są za bardzo głupi, żeby to
teraz zrobić. - skomentowała Nareesha i wybuchłyśmy głośnym
śmiechem.
Na dole słychać już było muzykę i
pierwszych gości, stwierdziłyśmy, że po czterech godzinach
spędzonych w jednym pokoju przydałoby się zejść i oczarować
wszystkich zgromadzonych piętro niżej. Ostatnie poprawki i trzy
boginie wyszły z sypialni. Dostojnie w żółwik tempie zeszłyśmy
ze schodów, żeby wszyscy nas podziwiali. Zacięte usta, surowy
wzrok, prosta postawa, atuty na wierzchu i uwierzcie więcej nie
trzeba było robić, bo wszyscy wbili w nas swoje głodne spojrzenia
pełne zazdrości. Faceci od razu rzucili się na swoje drugie
połówki, bo bali się, ktoś mógłby im je zabrać na co
wybuchłyśmy z dziewczynami niepohamowanym, gromkim śmiechem, który
zdziwił resztę.
-Ślicznie wyglądasz. - podszedł do
mnie Nathan, gdy z dziewczynami się już uspokoiłyśmy.
-Dziękuję. Nie sądziłam, że
wskoczysz w marynarkę. - spojrzałam na jego niebieskie okrycie.
-Czyli jednak potrafię zaskoczyć. -
uśmiechnął się w ten „swój” sposób.
-Wodzicie zmysłami dzisiaj dziewczyny.
- podszedł do nas Max. - To mała, kameralna impreza w gronie
najbliższych przyjaciół. Nie wiedziałem, że wpadną gwiazdy
hollywood.
-Raz w roku można błyszczeć
wyglądem. - skomentowałam jego reakcję.
-To ja skoczę po coś do picia naszej
gwieździe filmowej. - i Nathan zniknął.
-Nie uważam, żeby moje stare kumpele
stąd były zadowolone z tego obrotu sprawy. - spojrzałam na niego
tępo. - Wiesz, zapewniałem im, że to tylko jedna z wielu moich
imprez, a wy tak się odstawiłyście, że mogą czuć się lekko na
boku, lekko wykluczone.
-Ich strata. - ruszyłam barkiem w
geście obojętności.
-Wredna jesteś.
-Teraz to odkryłeś ? - uśmiechnęłam
się.
-Racja. - odwzajemnił gest. - Cieszę
się, że jesteś z Nathan'em. - spojrzałam na niego w podejrzliwy
sposób. - Naprawdę.
-Nie jestem.
-Kwestia czasu. Złapaliście wspaniały
kontakt i mimo że widząc cię w takim stroju mój mózg kieruje
mnie w dziwne strefy mojego umysłu to całkowicie szanuję twój
wybór. I możesz mi zaufać, że nie będę starał się was
rozdzielić. Chciałem z Tobą porozmawiać o tej nieszczęsnej nocy.
Byłem wtedy oschły, ale musiałem to sobie poukładać. Nie chcę
rozdzielać młodych i zakochanych, więc nie musisz się mnie
obawiać. Moje intencje są szczere.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się do
niego, widziałam jaką walkę prowadził ze samym sobą. - Jane
przyjedzie ?
-Nie.
-Czyli … to już pewne ? - zapytałam
delikatnie.
-Jestem singlem.
-Szkoda. Pasowaliście do siebie,
polubiłam ją.
-Uwierz mi ja też, ale nasze drogi się
skrzyżowały.
-Wyszło jak wyszło.
-Czemu dalej stoicie na korytarzu ?
Ktoś jeszcze przyjdzie ? - wrócił Nathan z dużymi szklankami
zapełnionymi do pełna kolorowym alkoholem.
-Czekaliśmy na ciebie. - Max szybko
zabrał mu alkohol i szybko odszedł, gdy przechodził obok Nathan'a
klepnął go w bark.
-A jemu co ? - spojrzał za nim.
-Nie wiem. - zabrałam mu pysznie
wyglądający drink. - Idziemy ? - spojrzałam na niego.
-Tak. Jasne. - ocknął się.
Faktycznie nie było dużo osób, może
20, więc zabawa miło się toczyła. Poznałam paru wspaniałych
przyjaciół Max'a, ale i znalazło się takie grono ludzi, za
którymi nie przepadałam, ale nimi się wcale nie przejęłam i nie
rozmawiałam z nimi więcej. Przed północą, większość
przyjaciół Max'a była już w takim stanie, że ledwo stała na
nogach, w tym sam Max.
Gdy za kwadrans miała wybić północ
wyszłam z Nathan'em i Tom'em wraz z Kels na ogród, bowiem mieliśmy
naszykować fajerwerki. Oczywiście miał się tym zająć Max, ale
on nie był już w stanie, więc wykonaliśmy brudną robotę za
niego. Gdy już większość ludzi wyszła na zewnątrz zaczęliśmy
odliczanie.
-Nathan uważaj na siebie ! - zdążyłam
krzyknąć, nim chłopak wraz z Tom'em zaczęli odpalanie głośnych,
ale i efektywnych fajerwerków.
Razem z Kels i Naree podziwiłyśmy
widoki, kolory i kształty powstałe na granatowym, smutnym niebie. Z
miasta również widzieliśmy jasną łunę fajerwerków, które się
nie kończyły, ale to było dosyć daleko, więc i nie było tak
spektakularnie jak u nas.
-Nic mi się nie stało, widzisz ? -
Nathan podszedł do mnie obejmując w talii, gdy pokaz się skończył,
a ja oglądałam gwiezdne podboje nad miastem.
-Na całe szczęście. - uśmiechnęłam
się.
-Szczęśliwego Nowego Roku !
-Szczęśliwego. - wymienialiśmy się
długo głęboki spojrzeniami, przerwałam to i wróciłam do
rozświetlonego nieba.
Każde z nas zaczęło składać sobie
nawzajem życzenia. Podszedł do mnie chwiejnym już krokiem Max ze
ogromnym uśmiechem na pół twarzy. Bałam się, że coś wypapla.
-Słońce ty moje rozświetlające moje
mroczne drogi. - ścisnął mnie, aż zabrakło mi tchu. - Tak bardzo
chcę ci życzyć szczęścia i pomyślności, że nieba bym dla
ciebie uchylił. Zasługujesz na nie jak nie wiem kto i jak znowu
życie zacznie ci podstawiać kłody pod nogi to wyjeżdżamy na
Karaiby i niech się w dupę pocałują. - zakończył swoje
poetyckie i oryginalne życzenia czknięciem.
-Dziękuje Max. - powiedziałam
rozbawiona. - Też chcę ci złożyć najlepsze życzenia. Ale
najważniejsze jest to, żebyś jutro nie cierpiał cały dzień
przez kaca.
-Ale kochana ja tego właśnie chcę.
Jutro cały dzień będę kacował.
-W taki razie pij ile wlezie. -
roześmiałam się, a chłopak odszedł do kolejnej osoby.
-Pijany Max ma w sobie ten urok. -
usłyszałam za sobą, więc się odwróciłam.
-Nathan.
-Mogę złożyć ci życzenia ?
-Pewnie.
-Chciałbym ci życzyć, żebyś na
swojej drodze spotkała pewną wyjątkową osobę, która stanie za
Tobą murem, która wyciągnie cię z każdej opresji, obroni przez
złem tego świata i przy tym wszystkim będzie cię odpowiednio
traktowała, tak jak powinnaś być traktowana. Czyli z wielką
godnością. Żeby ta osoba kochała cię ponad wszystko i żeby była
dla ciebie oparciem w trudnych momentach. Ważne też jest to, żebyś
w obecności tej osoby czuła się dobrze, rozluźniona i wolna,
żebyś faktycznie lubiła tę drugą osobę, żeby to uczucie między
wami było odwzajemnione.
-Dlaczego życzyć mi akurat to ? -
zapytałam.
-Wydaje mi się, że tego ci teraz
brakuje. Miłości. Prawdziwej miłości, odwzajemnionej.
Już druga osoba mi to powiedziała.
Powiedziała, że potrzebuje miłości. Jedna zapewniła mnie, że
jest mi to w stanie zapewnić, druga jest obdarzona ode mnie tym
wyjątkowym uczuciem, ale czy jest tak samo u niej ?
-A co jeżeli już znalazłam taką
osobę, ale nie wiem co ona na to ?
-Musisz jej powiedzieć prawdę. - jego
zielone tęczówki ślicznie się mieniły przy blasku księżyca.
-A co jeżeli się ode mnie odsunie ?
Znowu ?
-Wtedy kopnij mnie w jaja. - roześmiał
się dźwięcznie.
A ta noc stała się dla mnie
wyjątkowa, bajkowa. Ta noc była spełnieniem marzeń. Wtuliłam się
w jego ciepły tors i poszliśmy do pełnego domu, gdzie zabawa
trwała w najlepsze.
-Dziękuję. - odebrałam od Nathan'a
kolejny kolorowy drink.
-Do usług. - usiadł obok mnie
zarzucając swoją rękę na oparcie sofy. - Jak myślisz kiedy Max
odpadnie ?
-Wolałabym, żeby jak najszybciej, ale
znając jego to nad ranem. - skrzywiłam się widząc jak siłował
się na ręce z jego znajomym.
-Czego to on jeszcze nie wymyśli. -
żachnął się.
-Leku na raka. - Tom sprawnie
przeskoczył przez sofę siadając obok. - Przepraszam.
-Czemu ty jeszcze nie jesteś pijany ?
- spytałam, po czym dodałam. - Gdzie Kelsey ?
-W toalecie, a nie jestem pijany, bo …
mam czas. - pociągnął łyka piwa prosto z butelki.
-Kto tak w ogóle się dobrze bawi ?
-Max ze swoimi znajomymi stąd. -
powiedział Tom. - Siva z Nareeshą też sobie jakoś radzą, humor
mają przedni, ale dziwię się dlaczego Jay nie leży na podłodze.
U niego to już normalka. Już dawno powinien spać.
-Uważa pewnie dlatego, że nie chcę
powtórzyć tego co się wydarzyło na ostatniej imprezie. -
uśmiechnął się Nathan.
-A co się wtedy wydarzyło ? -
zapytałam.
-Powinnaś raczej zapytać co się nie
stało. - rozbrzmiał śmiech Parkera.
-Chodzi o to, że po ostatniej
imprezie, na której Loczek wcale sobie nie żałował, wylądował
nagi w domu jakiejś staruszki. Przepraszam, miał na głowie czapkę
wodza indiańskiego.
-Co ?! - wybuchłam głośnym śmiechem.
-Oczywiście nie miał przy sobie
telefonu, na taksówkę już go nie było stać. Nie wiedział gdzie
jest, okazało się, że wylądował pod Londynem i autostopem wrócił
pod wieczór do domu. - nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Zabalował nasz Jay'uś. - Tom
rechotał jak stary fotel.
-Powiedzieliście jej ?! - ni stąd ni
zowąd pojawił się sam zainteresowany.
-Jay hahaha nie gniewaj się hahaha. -
próbowałam się nie śmiać, ale słabo mi to wychodziło.
-Mieli ci nie mówić.
-Ale Jay. Nie ma czego się wstydzić.
Pomyśl jaką fantastyczną przygodę przeżyłeś. - nie wiem po co
to powiedziałam, bo rozbrzmiała jeszcze wielka fala śmiechu.
-No ja nie wytrzymam. - już chciał
odejść, gdy do niego podeszłam i pociągnęłam na parkiet.
-Przepraszam. Nie gniewaj się na nich.
- powiedziałam, gdy już tańczyliśmy.
-Mieli ci nie opowiadać. To takie
żenujące.
-Czy ty się właśnie zarumieniłeś ?
- Jay opuścił głowę. - Jay. - roześmiałam się i go
przytuliłam. - Jesteś wspaniały.
-No wiem. - okręcił mnie szybko.
Wariowaliśmy tak na parkiecie, aż nie
przyszedł Nathan i zrobił odbijanego, ale Jay nie miał z kim
tańczyć, więc wrócił na kanapę.
-Dalej jest obrażony ? - zapytał
chłopak.
-Nie wydaje mi się. - akurat skończyła
się taneczna piosenka i zaczęła typowa przytulanka, spojrzałam na
Nathan'a gotowa, żeby wrócić na sofę, ale miło mnie zaskoczył
przyciągając mnie do siebie.
-Nie uciekniesz mi. Już nigdy. -
szepnął.
-Często to słyszę.
-Ale tym razem dotrzymam słowa.
-To się jeszcze okaże.
-Wątpisz we mnie ?
Oderwałam się na chwilę od niego i
patrząc w jego tęczówki odpowiedziałam. - Nie.
Niebezpiecznie spojrzał na moje usta,
a następnie w oczy. Szybko się w niego wtuliłam i głęboko
oddychałam.
-Przepraszam, że cię wystraszyłem. -
szepnął po chwili. - Nic na siłę, pamiętasz ?
Pokiwałam głową i przetańczyliśmy
resztę piosenki. Po niej wróciliśmy do ekipy, gdzie rozmowa się
sprawnie rozwijała. Kels już wróciła i gdy zobaczyła jak siadam
Nathan'owi na kolana, bo nie było już wolnego miejsca, szeroko się
uśmiechnęła i dyskretnie zwróciła uwagę siedzącej obok niej
Nareeshy, która również na mnie spojrzała z wielkim bananem na
ustach.
-To wiemy tylko my. - odpowiedziałam
również szepcząc, spróbowałam wciągnąć się w rozmowę.
-A pamiętacie jak Tom jechał na
deskorolce i wjechał w słup. - śmiała się Kels.
-To było zaplanowane. - bronił się
ile mógł jej chłopak.
-Tak, kochanie, doskonale o tym wiemy.
- pocałowali się szybko.
-To muszę ci powiedzieć, że
wspaniale to zaplanowałeś. - śmiał się Siva.
-Albo jak podszedłeś na brzeg sceny,
a akurat wtedy włączyły się ognie ? - Max ledwo mówił przez
śmiech i alkohol w swoim organizmie.
-Mógłbyś się od nich zapalić ? -
zapytała Kels z wystraszoną miną.
-Jarałby się jak świeczka. - Max był
na tyle pijany, że ciągle się śmiał.
-O mój Boże. Gdybym wiedziała, że
macie taką niebezpieczną pracę, to bym chyba nie pozwalała na
takie dodatki. - blondynka się zaniepokoiła.
-Wystarczy, że się będzie patrzyło
gdzie chodzi. - dodał rozbawiony Jay.
-Dobre było jak na koncercie w Chile
zeskoczyłeś ze sceny i flaga zawinęła ci się tak, że nie mogłeś
jej zdjąć. - dołączył się Nathan, więc spojrzenia skierowały
się na nas.
-Pójdę po coś do picia. - wstałam
czując, że za chwilę spalę się ze wstydu, a dziewczyny
odprowadziły mnie uśmiechniętymi spojrzeniami.
-To było super zabawne. - powiedział
Jay śmiejąc się próbując zmienić atmosferę, która była teraz
trochę sztywna.
-Ale dlaczego to zawsze ja mam jakieś
głupie odchyły ? - śmiał się z siebie Tom.
Podeszłam do stołu i szukałam
wzrokiem soku, ale takiego nie znalazłam.
-I tak najlepszy jest Jay. - roześmiał
się rozluźniony przez alkohol mulat, a ja wyszłam do kuchni w
poszukiwaniu soku.
Na blacie również nigdzie go nie
było, więc otworzyłam lodówkę i wyjęłam nieotwarty jeszcze
karton soku. Zamknęłam drzwiczki.
-Nathan ! - wystraszyłam się widząc
go za nimi ten się dumnie uśmiechnął.
-Też poproszę.
-Mógłbyś przynajmniej nie straszyć
ludzi. - wyjęłam dwie czyste szklanki.
-Tak mnie coś naszło.
-Też coś się nie bawisz najlepiej.
Już powinni niektórzy leżeć zgonowani na podłodze.
-Spokojnie. Siva jest na dobrej drodze.
- podałam mu pełną szklankę.
-Idziemy rozkręcić tę imprezę,
wszyscy mają leżeć na podłodze.
-I mówi to kobieta, która piję sok.
- roześmiał się.
-Racja. - spojrzałam na niepełną
szklankę soku pomarańczowego i dolałam do niej ile się dało
wódki. - Teraz możemy iść.
Spróbowałam mojego soku. Mógł być.
Skrzywiłam się. Trzeba się upić. I z takim postanowieniem weszłam
do salonu.
-Bawimy się ! - krzyknęłam.
-I to rozumiem. - rozradowany Max jakby
się obudził i nagle zaśmieciły mu się oczy. - Kto się ze mną
nie bawi w pijacką grę ten fan One direction !
Krzyknął i wszyscy sięgnęli po
alkohol. Max szybko wytłumaczył zasady gry, a polegała ona na tym,
że wszyscy pili, a ten kto wypił najwięcej nie musiał pić w
następnej kolejce, z kolei ten co najmniej musiał wypić tyle co
ten o największej liczbie kolejek. I tak w kółko. Robiliśmy co
prawda jakieś przerwy, ale w ciągu godziny odeszło już parę
osób. Nadal siedziałam obok Nathan'a, który trzymał się
doskonale dobrze, chyba oszukiwał, ale nie teraz mi o tym rozmyślać,
gdyż musiałam wypić całą szklankę magicznego drinku Max'a. Niby
kolor pomarańczowy miał, ale ile w tym było soku nie wiedziałam.
-No to. - czknął Max. - Do dna, Am. -
ponownie czknął.
Co działo się dalej nie było mi dane
wiedzieć, bo urwał mi się film i widziałam jedynie ciemność.
Hej !
Ale dłuuuugi, prawda ? Chyba najdłuższy jak do tej pory xD
Moja skleroza mnie przerasta. Miałam w poprzednim posłowie zapytać się czego chciałybyście na Sylwestra, ale zapomniałam :(
Mam nadzieję, że to co zostało opublikowane Wam odpowiada ^^
Całe szczęście, że wczoraj nie dodałam, bo dzisiaj jak się dorwała to wiele rzeczy pozmieniałam, dopisałam, usunęłam i uważam, że na dobre mi te wszystkie zmiany wyszły.
Gdybyście miały jeszcze jakieś pytania, bo rozdział nie dostarczył Wam odpowiedzi na nurtujące pytania, to wiecie gdzie je kierować ;D
Do następnego i oczywiście jeśli macie jakie pomysły, spostrzeżenia co do przyszłości opowiadania to również z chęcią poczytam. Jestem otwarta na wasze propozycje i zachcianki.
Heej, hej.
OdpowiedzUsuńTrochę inaczej wyobrażałam sobie to co działo się gdy Am poszła szukać sypialni Max'a. Zaskoczyłaś mnie, ale w bardzo pozytywny sposób.
I Nathan wkroczył do akcji. Tak się cieszę! I te słodkie życzenia sylwestrowe. Awww *.*
A tekst : "Wtedy kopnij mnie w jaja" wprost mnie rozwalił.
Cały rozdział jest bardzo miłą niespodzianką i obrotem spraw. Strasznie mi się podoba i nie mogę doczekać się tego co będzie w 61.
Dużo weeny skarbie ;*
o jacie ale dluuuuugi :)
OdpowiedzUsuńkurcze a mialam nadzieje ze Am jednak z Maxem a to z Nathanem maja sie ku sobie ehh no trudno, przezyje :P
imprezka im sie udala z tego co czytalam, no i te ich wspomnienia :D
Rozdział jest mega :)
OdpowiedzUsuńŻyczenia Natha są po prostu piękne. :)
I w końcu mogą być razem :D
Dobrze że Max nie zamierza o nią walczyć i odbić ją Nathanowi. ;P
Nie mogę doczekać się następnego i co będzie po imprezie :)
Pozdrawiam :*
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś system!
Najpierw pierwsze spotkanie Sykesa z Am, herbatka. Dziewczyny - miny - gdy siedziała u niego na kolankach, no i oczywiście te historie z życia Parkera! A ! zapomniałam o życzeniach noworocznych... czyżby zdanie "wtedy kopnij mnie w jaja", miał sygnalizować, że opisywał siebie? Przecież praktycznie podała mu wszystko na tacy! Boże, faceci faktycznie mają móżdżki w jądrach :/ Działa tylko wtedy, gdy mówisz: Kochanie, chcę się z tobą kochać.
Bardzo fajnie, że napisałaś iż czekasz na nasze propozycje i zachcianki ^^ Oj podle to wykorzystam. Bo widzisz... mam zachciankę. I to chorą!
Moją zachcianką jest, byś jakoś akcję zrobiła z Nathanem i Amelią w roli głównej. No i cukiernia! Może Baby pomoże jej jakoś znowu rozpowszechnić jej maleństwo. W końcu to przez niego zmalała liczba gości. Może wpadnie do niej z jakimś bukiecikiem, czekoladkami? O! Randka! Albo jeszcze lepsze... Sykes w fartuszku zapierniczający za ladą! Tylko wiesz... taki różowy ^^ BEKA!
I najważniejsze... czekam na ich STAŁY związek, no bo wiesz... sexytime!!!
Pisz Myszko dalej :)
Nie mogę się doczekać, co tam dalej wymyślisz, skoro jeszcze na feriach siedzisz, z tego co pamiętam :P
Weny i do następnego :*
Wow, z długością zaszalałas :D I podoba mi się to ! :D
OdpowiedzUsuńW ogóle to Twój wczorajszy komentarz u mnie, mnie rozwalił totalnie xD Naprawdę musiało Ci nieźle odwalać, Szaleńcu :D :*
Co do rozdziału - jezu! Przypomniałaś mi Toma na tej deskorolce i znów patrzyłaś się na ten gif tępo przez 5 minut i lałam ze śmiechu xD Jaki to jest nieogar !!! I ta flaga, w którą się zaplątał - tego akurat nie widziałam, ale HAHAHAHAHAHA, BOŻE ! Kocham tego człowieka xDD
Tak dalej mówiąc, strasznie podobają mi się stroję dziewczyn! Genialne są!
Kolejna rzecz, którą chciałam tu wspomnieć to oczywiście Max! Nie ogarniałam go przez chwilę. Tu był wściekły, potem udawał, że nic się nie stało, ale dalej było widać jego zacięcie... Później nagle szczęśliwy i wszystko w porządku... Oł MEEEN... A ja myślalam, że to kobiety są zmienne...
Kolejna kwestia - Nathan! Jezu jak mi się smutno zrobiło i aż mi się to odtrącenie udzieliło jak przyszedł... Nie dziwię się, że Amelia uciekła do siebie, bo sama zrobiłabym identycznie. Ale potem nadrobił pyszną herbatką i rozmową. No i te życzenia urodzinowe i fragment, który pozwolę sobie przytoczyć: "-A co jeżeli już znalazłam taką osobę, ale nie wiem co ona na to ?
-Musisz jej powiedzieć prawdę. - jego zielone tęczówki ślicznie się mieniły przy blasku księżyca.
-A co jeżeli się ode mnie odsunie ? Znowu ?
-Wtedy kopnij mnie w jaja. - roześmiał się dźwięcznie." Owww... Jak ja się rozczuliłam z tym kopnij MNIE!!! MNIE !!! w jaja :D Pewny siebie wiedział, że chodzi o niego :D
No i późniejsze rozkręcenie dżampreski poprzez tą bardzo ciekawą zabawę, która mnie cholernie zaintrygowała ;d I gdyby nie to, że wypadłam z wprawy do picia, do już z moimi kumpeleczkami bym wypróbowała ^^ Ale zapewne teraz skończyłoby się to bardzo szybko tak jak w przypadku biednej Am :P
Rozdział prześwietny! Ale Ty każdy taki piszesz i jestem Twoją fanką number one! Także czekam na kolejny, życzę weny i w ogóle tak świetnego humoru non stop jaki miałas wczoraj ;D
Do napisania, Robaczku :**
Ps. Ale się dzisiaj rozpisałam ;d
Jezu co ja piszę xD Oczywiście życzenia nie urodzinowe, a Sylwestrowe xDD :*
OdpowiedzUsuń