Obudziłam się po 10, więc jednak
potrafię się wyspać. Przeciągnęłam się leniwie i rzuciłam
okiem na moje biurko, które teraz było całkowicie zawalone
ubraniami. Z dobrym humorem wyszłam z łóżka i poszłam do szafy
skompletować dzisiejszy outfit. Zdecydowałam się założyć coś
co rzuca się w oczy, więc wybrałam zakupiony wczoraj sweterek.
Odcięłam metkę i z całym ekwipunkiem ruszyłam do łazienki,
gdzie po wzięciu prysznica i umalowaniu, ubrałam się.
Włosy spięłam na czubku głowy w
koka i zadowolona z efektów wróciłam do sypialni, gdzie otworzyłam
już wpół spakowaną walizkę i dokończyłam pakowanie. Na wierzch
poszły rzeczy kupione wczorajszego dnia. Przypomniałam sobie o
szpilkach, które chciałam rozchodzić, więc założyłam je, a
lity odłożyłam obok łóżka. Spakowałam kosmetyczki i zapięłam
walizkę, do kolejnej wsadziłam rzeczy, które nie zmieściły mi
się do pierwszej, oraz antyramę, album, filiżanki i trzy butelki
alkoholu. Zapięłam zamek i odeszłam krok do tyłu. Spakowałam już
wszystko i pierwszy raz w życiu byłam pewna, że wzięłam
wszystko, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Nie śpisz ? - zobaczyłam wesołą
czuprynę brata.
-No jak widać jestem zwarta i gotowa.
-Zejdziesz na dół ?
-Coś się stało ?
-Nie, ale mama kazała mi sprawdzić
czy śpisz, a jeżeli nie to zaprosić na śniadanie.
-Zaprosić ? O kurde, ciekawie. -
wyszłam z pokoju.
-W sensie sprowadzić cię na dół do
kuchni.
-Okey, okey. - spojrzałam na niego. -
Nie zapomnij o bilecie.
-Nie zapomnę. A powiedź mi jedną
rzecz.
-No co ?
-Dlaczego mam pokój w hotelu, a nie
mogę zostać u ciebie ?
-Bo to bilet dla dwojga, a ja nie mam
zamiaru mieć dwoje ludzi u siebie, też mam swoje życie, zresztą
mam za małe mieszkanie.
-To by tłumaczyło całą sprawę.
-Ciesz się, że będziesz mógł
zabrać jakąś laskę, a nie.
-Ale to nie jest pokój z jednym
łóżkiem ?
-Nie, z dwoma. Nie chcę być jeszcze
ciotką. - spojrzałam na niego.
-Dlaczego tak na mnie patrzysz ?! -
speszył się i szybko wszedł do kuchni, a ja z uśmiechem na twarzy
za nim.
-Cześć. - przywitałam się z mamą i
tatą, którzy byli jeszcze w kuchni.
-Jak ślicznie wyglądasz w tym
swetrze. - powiedziała mama.
-A dziękuje, sama mi przecież go
doradzałaś.
-No i jak zwykle miałam rację. Co
chcesz na śniadanie ?
-Sama mogę sobie zrobić kanapki.
-Ale ja Tobie zrobię, siadaj. -
odsunęła mi nawet krzesło. - Rozchodzisz te nowe szpilki ?
-Tak, ale nowe to one nie są.
-No właśnie jakoś ich nie kojarzę.
-Kupiłam je jakoś półtora roku
temu, ale nigdy nie było okazji, żeby je założyć.
-Aż do teraz.
-O której masz samolot ? - zapytał
tato, zmieniając temat.
-O 21:34 dokładnie.
-To trzeba będzie za jakiś czas
wyjeżdżać, żeby dojechać.
-Za jakiś czas, za dwie godziny. -
spojrzałam na zegarek, który wskazywał paręnaście minut po 11.
-No tak, ale wiesz. Lepiej być
wcześniej niż się spóźnić.
-Nie spóźnimy się.
-Skąd ta pewność ?
-Jakoś tak czuję, że wszystko będzie
dobrze.
-Dobrze, że tak czujesz. - wtrąciła
mama.
-Tak tak sądzę.
Po zjedzeniu śniadania posiedziałam
jeszcze z moją rodzinką, a po upływie danego czasu nadszedł czas
na pożegnania. Stwierdziłam, że całą tę ceremonię odprawimy w
domu, a na lotnisku pożegnam się tylko z tatą, który powiedział,
że mnie tam zawiezie.
Za dwa dni miał zakończyć się ten
rok, a rozpocząć miał się nowy. Co ten przyniesie ? Nie jestem w
stanie przewidzieć, ale z pewnością nie będzie wiał nudą, bo
moje życie zawsze podstawia mi pod nogi kłody, więc łatwo na
pewno nie będzie.
Czekała nas długa, paru godzinna
droga, ale nawet gdy zaczęliśmy milczeć wcale nam ta cisza nie
przeszkadzała. Przeplataliśmy naszą podróż rozmowami, słuchaniem
muzyki lub wyłączeniem się i podążaniem w swoje kręte drogi
umysłu. Nie byłam do końca pewna, czy aby na pewno robię dobrze,
ale każdego dnia Max na Skype upewniał mnie, że właśnie robię
dobrze, miał w tym również poparcie wielu innych osób, ale nie
tej, która najbardziej mnie intrygowała, tej która była mi
bliska, a jednak tak odległa. Której nie miałam zamiaru
skrzywdzić, ale wyszło jak zawsze.
Patrzyłam się namiętnie za mijany
krajobraz, ale co można zobaczyć na autostradzie, gdzie każdy
jedzie najszybciej jak się da i nie patrzy wstecz ? To dało mi do
myślenia, że i u mnie tak jest. Pędzę przed siebie, rwę się do
życia, ale nie myślę nad wieloma sprawami, a później spotykam
się ze smutkiem i rozżaleniem. Ale to wszystko jest spowodowane
tylko i wyłącznie moją głupotą. Właśnie mijał nas wielki tir,
z dwoma przyczepami. Kierowca musi myśleć o obydwu, bo jeżeli
zapomni choć o jednej może dojść do katastrofy. Ja też muszę
myśleć o dwóch ludziach, muszę skupić się i dbać o dobro swoje
i swoich najbliższych. Naprawić rzeczy, które spieprzyłam i które
nie raz jeszcze spieprzę, ale trzeba być dobrej myśli.
Zrobiło się już ciemno na zewnątrz,
a my byliśmy coraz bliżej naszego celu. W tym momencie byłam
pewna, że zabrałam wszystko, że mój plan na przyszłość wypali,
że dobrze robię. Byłam pewna wszystkiego i nie mogłam się
doczekać, aż wysiądę z samolotu i zobaczę nowe środowisko, nowe
twarze, nowe budowle, nowe ulice, nowe krajobrazy. Nie byłam tam
jeszcze nigdy, a tak bardzo cieszyłam się, że tam właśnie
zmierzam. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że ktoś na mnie tam
czeka, że ktoś również chce mnie zobaczyć tak jak ja jego.
-Jesteśmy. - z moich myśli wybił
mnie głos taty, faktycznie byliśmy przed lotniskiem.
Tato wyjął mi walizki, a ja w tym
czasie wyjęłam odpowiednie papiery i weszliśmy do środka. Nie
musiałam długo czekać, więc szybko pożegnałam się z tatą i
ruszyłam do odprawy. Spojrzałam jeszcze raz w jego stronę.
Uśmiechał się, szeroko. Był ze mnie dumny, a ja z niego, dlatego
nie było mi smutno z naszego rozstania, bo doskonale wiedziałam, że
popierał mnie w stu procentach w mojej decyzji.
W samolocie znalazłam swoje miejsce i
wygodnie usiadłam. Wyjęłam słuchawki, telefon i ponownie
zamknęłam się w swoim świecie. Po jakiś 10 minutach samolot
wzbił się w powietrze, a ja zaczęłam odliczać minuty do jego
wylądowania. Zadowolona słuchałam muzyki i czytałam jakieś
pisemko, które kupiłam sobie przed lotem, żeby się nie nudzić.
-Coś do picia ? - zapytała się
stewardessa.
-Poproszę wodę niegazowaną. Kiedy
lądujemy ? - zapytałam.
-Za godzinę. - odpowiedziała i
odeszła.
Jeszcze tylko 60 minut – pomyślałam
i wróciłam do czytania. Dochodziła właśnie 23 czasu polskiego,
gdy samolot wpadł w dosyć duże turbulencje powodując panikę na
pokładzie, która nawet doszła do mnie, bo ludzie naprawdę się
wystraszyli. Zaczęło się uspokajanie i komunikat, że przylecimy z
15 minutowym spóźnieniem, bo wypadliśmy z kursu. No nic, poczekam.
Uspokajanie pasażerów trwało w nieskończoność, co rusz ktoś
wpadał w panikę, strasząc innych pasażerów, dlatego włączyłam
głośniej muzykę, zamknęłam oczy i próbowałam się od tego
odciąć, nie myśleć nad czarnym scenariuszem mojej podróży i
myśleć tylko o jej dobrej stronie, tej, która miała się
wydarzyć.
Po ponad godzinie usłyszałam
komunikat, że samolot szykuję się do lądowania, ale i tutaj były
problemy, więc dwa razy do niego podchodziliśmy, a to wywołało
istny szał na pokładzie, który dopadł i mnie. Ludzie zaczęli
krzyczeć, nakręcać siebie, innych pasażerów i całą załogę
samolotu. Gdy tylko postawiałam nogę na płycie lotniska
odetchnęłam z ulgą. Było już po północy czasu polskiego, więc tutaj północ jeszcze nie wybiła. Ciemne, gwiaździste
niebo, na które teraz patrzyłam uspokoiło mnie i ruszyłam po
odbiór walizek. Szczęśliwie odzyskałam obydwie i weszłam na
korytarz szukając wzrokiem mojego przyjaciela.
Lotnisko zaczęło pustoszyć, na pewno
było to też spowodowane późną porą, a ja nadal na nim tkwiłam
rozglądając się dookoła. Nagle ktoś zasłonił mi oczy od tyłu.
-Zgadnij kto ? - usłyszałam jego
wesoły, cichy szept w moim lewym uchu.
-Max ! - szybko go rozpoznałam i
rzuciłam w ramiona, ściskając najmocniej jak umiałam, a ten
zaskoczony, aż mnie podniósł i okręcił wokół swojej osi.
-Skąd ten entuzjazm ? - zapytał, gdy
się rozdzieliliśmy.
-Stęskniłam się za Tobą, wiesz ? -
uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Ja za Tobą też Robaczku. - pocałował
mnie w czoło.
-Zazdroszczę Jane. - powiedziałam,
ale sens tych słów doszedł po mnie z lekkim opóźnieniem, gdy
zobaczyłam zdziwioną minę Max'a. - Znaczy …. - zmieszałam się.
- Jesteś naprawdę porządnym facetem. - wybrnęłam jakoś z tej
sytuacji.
-Coś nas kiedyś łączyło. -
spojrzał na mnie jakby czekał na moją reakcję i patrzył czy aby
przypadkiem nie przegiął, spojrzałam na niego z tęsknotą w
oczach, przypominając sobie o tym.
Zdałam sobie właśnie w tym momencie,
że chciałabym, aby to powróciło, żeby nasza przyjaźń przeszła
do kolejnego etapu, ale bardzo lubiłam blondynkę anglika i z
pewnością nie chciałam przysparzać im kłopotu. Za bardzo ich
szanowałam i kochałam.
-Tak, ale wpajaliśmy sobie nawzajem do
głowy, że to przyjaźń.
-A było zupełnie inaczej. - drążył
temat.
-Teraz masz dziewczynę, którą bardzo
lubię i nie chcę waszego nieszczęścia. - spojrzałam na niego, a
ten pokiwał ze zrozumieniem głową. - A tak w zasadzie to Jane już
tu jest ?
-Nie. - spojrzał na mnie wesołymi
oczami. - Dlaczego pytasz ?
-No wiesz, jesteście razem. Ty kupiłeś
dom, myślałam, że mieszkacie razem.
-Co ty ? Nie ma mowy. Jane jest
uzależniona od Londynu, tam ma swoje stanowisko pracy i nie opuści
go. Nawet na Sylwestra nie wiem czy zdąży przed wybiciem północy.
-Dlaczego ?
-Jest wizażystką, a w Sylwestra dużo
osób chce wyglądać idealnie, więc ma kupę roboty. - Max otworzył
mi drzwi samochodu.
-Szkoda.
-Mi nawet nie chcę się o tym
rozmawiać, bo oby dwoje jesteśmy pracowitymi osobami i z pewnością
żadne z nas nie odpuści sobie swojej pracy na rzecz związku. - Max
schował walizki i wsiedliśmy do auta.
-To może Was poróżnić.
-O ile to już się nie stało.
-Co masz na myśli ? - ruszyliśmy na
opustoszałe ulice Manchesteru.
-Coraz rzadziej się widzimy,
rozmawiamy, a gdy dojdzie do spotkania to sami nie wiemy jak mamy się
zachowywać. Rozmowa często schodzi na temat pracy i coraz częściej
mam wrażenie, że jesteśmy parą przyjaciół.
-Ale przyjedzie na Sylwestra ?
-Najprawdopodobniej, ale gdyby jednak
zrezygnowała, to chcę ci powiedzieć, że nie rozpaczałbym nad
tym. To co nas połączyło już jakby się ulotniło, została sama
przyjaźń i znajomość.
-Nie szkoda ci tego ?
-Szczerze ? - spojrzał na mnie, a ja
pokiwałam głową. - Nie. - wrócił wzrokiem na drogę.
Czy to nie było dziwne, że po
rozmowie na temat naszej ciekawej przeszłości i chęci powrotu do
tego co było, a co my uznaliśmy, na naszą korzyć, za przyjaźń,
Max przyznał się do tego, że nie czuje do Jane nic więcej, a ona
w stosunku do niego również to samo ? Trochę mnie to zaciekawiło.
Faktycznie tęskniłam za tym co kiedyś łączyło mnie z Max'em.
Początek naszej znajomości był burzliwy, niemal huragan, ale
później przybrał pikantny obrót sprawy. Później on znalazł
dziewczynę, a ja się pogubiłam, nie chciałam wtykać nos w nie
swoje sprawy, ale jednak brakowało mi jego namacalnej obecności w
moim życiu, która zniknęła z pojawieniem się blondynki. Ale czy
chciałam się z nim związać ? Sam powiedział, że nie wyszło mu
z Jane, bo oby dwoje dążyli do sukcesu zawodowego, a moim
teraźniejszym celem było doprowadzenie „Hope” na szczyt, więc
czy i u nas pojawiłoby się to samo ?
-Tak myślisz, że aż słyszę
działające trybiki w twojej głowie. - zaśmiał się.
-Przepraszam, ale mam pewne plany,
które mnie tu sprowadziły z powrotem i właśnie nad nimi myślę.
-I jak się domyślam to nie ja jestem
tym planem ? Czy się mylę ?
-Właśnie zdałam sobie sprawę jak
bardzo tęsknie za tym co nas łączyło, a chwilę po tym dowiaduję
się o tym, że z Jane to już chyba definitywny koniec, więc nie
wskoczę z Tobą do łóżka korzystając z okazji. Muszę zacząć
myśleć nad tym co robię. Wyciągać wnioski na przyszłość i
przewidywać co może się wydarzyć w przyszłości.
-Czy kobieta, która żyję chwilą i
nie martwi się przyszłością, właśnie zaczęła się nią
przejmować ?
-Chyba tak. Musisz mi w tym pomóc. -
spojrzał na mnie. - Żebym faktycznie tak robiła. - sprostowałam.
- To kolejny punkt mojej przemiany.
-Najbardziej denerwuje mnie w Tobie
fakt, że zmieniasz się pod wpływem Tomka. - powiedział, a mnie
zatkało.
-Co proszę ?!
-No właśnie o tym mówię. Dupek nie
żyję, sprawił ci dramatyczne wspomnienia, a ty go jeszcze bronisz.
-Wcale nie bronię, ale to co
powiedziałeś było bardzo odważną wypowiedzią i mnie
zaskoczyłeś, więc wyjaśnij mi to.
-Chodzi mi o to, że zerwaliście i
wtedy przyleciałaś do Londynu, na wakacje swoich marzeń. Dlaczego
nie wyjechałaś, gdy byliście razem. Mogliście spędzić je razem,
ale nie, on pewnie wybijał ci ten pomysł z głowy. Nawróciliśmy
cię, ale ty znowu wróciłaś do starej siebie i do niego. Gdy
zaczął cię krzywdzić ponownie zaczęłaś zmianę tym razem
samodzielnie. Udało ci się, a teraz po jego śmierci powracasz z
dwojoną siłą. Chciałbym, żeby to już się skończyło, żeby
ten sukinkot nie miał już wpływu na ciebie, ale nawet po jego
śmierci nie jestem pewny czy tak będzie.
Zaskoczył mnie swoją odważną,
aczkolwiek szczerą wypowiedzią. Miał rację, ale dopiero teraz
zdałam sobie z tego sprawę. Wszystko było takie powiązane z nim,
że się od niego uzależniłam. Manipulował mną całe moje życie.
Ale jednak był jego częścią, niewymazywalną, do której chciałam
już nie wracać, ale to raczej się nie uda i Max mi to uświadomił.
-Pomóż mi się od niego wyzwolić. -
powiedziałam patrząc na niego, szybko oddał spojrzenie i się
szczerze uśmiechnął.
-Postaram się. Przecież zawsze ci
pomagam, prawda ?
-Jesteś kochany. Jedyny w swoim
rodzaju. - poczułam łzy szczęścia. - Mogę cię o coś prosić ?
-Oczywiście.
-Nigdy mnie nie opuszczaj dobrze ?
Uderz jak trzeba będzie, trzymaj mnie przy ziemi. Nie pozwól żebym
znowu zniszczyła sobie życie.
-Możesz na mnie liczyć. - ponownie
wrócił wzrokiem na ulicę, ale wyciągnął dłoń, którą
szczęśliwie złapałam i mocno trzymałam, jak kotwicę.
Po króciutkiej chwili Max wjechał na
śliczny podjazd, przed bardzo ładnym, aczkolwiek dużym i
nowoczesnym domem. Garaż się otworzył, a brama za nami zamknęła
i chłopak wjechał do garażu.
-Jesteśmy. - uśmiechnął się
szeroko.
-Śliczny dom. - powiedziałam odpinają
pasy.
-Bo mój. - roześmiał się dźwięcznie
i wysiadł z auta.
Również opuściłam autko i zabrałam
jedną walizkę z rąk Max'a, wchodząc do potężnej budowli, która
nosiła nazwę „dom Max'a”
-Wow. - wydusiłam rozglądając się
dookoła, zauważyłam, że chłopak przygląda mi się z
zaciekawieniem i lekkim uśmiechem na ustach. - Czemu tak patrzysz ?
Nie codziennie widzę tyle przestrzeni. Nawet echo jest. -
uśmiechnęłam się.
-Jeszcze całe mnóstwo pomieszczeń
jest pustych.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę jak
będzie głośno, gdy puścisz muzykę na Sylwestra ?
-Tak, dlatego będzie fajnie. Jutro
mają przyjść jakieś meble, więc troszkę się wyciszy. Chcesz
zobaczyć swoją sypialnię ?
-A będę miała tam na czym spać ?
-Oczywiście. Podłoga jest w całym
domu.
-Ej. - dostał w bark.
-No co ? - zbliżył się do mnie i
staliśmy tak ciesząc się swoim widokiem i obecnością. - Wiesz
czego pragnę ? - szepnął uśmiechnięty.
-Nie mam zielonego pojęcia. -
zaśmiałam się cicho.
-Najbardziej na świecie pragnę cię
pocałować. - spoważniał. - I tak cholernie chcę to teraz zrobić.
- ciągle patrzył mi w oczy.
-Ja też. - odszepnęłam. - Ale nie
możemy. Pamiętasz ? Muszę myśleć nad przyszłością.
-Nie wydaje mi się, żeby to było
spowodowane właśnie tym.
-To czym ? - nadal byliśmy do siebie
przytuleni.
-Kochasz Nathana bardziej niż mnie. Do
niego czujesz miłość jaką powinno się czuć do swojej drugiej
połówki, a do mnie to jest raczej coś …
-Mocniejszego, ale nie zobowiązującego.
- dokończyłam zgodnie z prawdą.
-Pytanie którą miłość wolisz. -
niebezpiecznie spojrzał na moje usta.
-Tu nie ma żadnego pytania.
-Z tym, że to tak cholernie mnie boli.
Od samego początku czułem coś do ciebie, a teraz, gdy obydwoje
chcielibyśmy czegoś więcej to żadne z nas nie może tego zrobić. Ty
kochasz Nathana, a ja nie odbiłbym mu dziewczyny.
-Historia się powtarza, co ? Najpierw
ja nie chciałam zabierać cię Jane, a teraz ty mnie Nathanowi. Ale
problem w tym, że Nathan zakończył wszystko póki cokolwiek się
zaczęło. - spojrzałam mu w oczy i wyswobodziłam się z uścisku.
-Wiesz, że on tu będzie ?
-Wiem i dlatego nie chciałam się tu
pojawiać.
-Co z tym zrobisz ?
-A co mogę ? Nic nie zdziałam bez
jego pomocy. Teraz mnie pewnie nienawidzi.
-Raczej czuje się zraniony, a uwierz
mi, że jak go zrani dziewczyna to zamyka się i totalnie nie zwraca
uwagi na dziewczyny.
-On jest wrażliwy, a ja to w perfidny
sposób wykorzystałam na swoją korzyść. - zamilkłam, Max
również.
Każde z nas walczyło z ogromną
chęcią połączenia się w pocałunku. Ostatkami siły się
powstrzymywałam. Było to dziwne, bo nie było żadnych
przeciwwskazań, ale jednak nie mogłam.
-Przepraszam Max. Może wymagam za
wiele, może pragnę niemożliwego, ale mimo tego, że naprawdę
tęsknie za tym co nas łączyło i tak cholernie chcę do tego
powrócić, nawet zacząć, to nie mogę.
-Spoko. - nie przekonał mnie tym. -
Nie narzucam się. Chodź zaprowadzę cię do twojej sypialni.
Wszedł na schody z walizkami, a ja
ponownie miałam mętlik w głowie. Dlaczego ja ciągle nie
wiedziałam czego chcę, czego oczekuję. Miałam myśleć nad tym co
robię, nad tym co mówię, ale to nie było w mojej naturze, nie
umiałam, może właśnie to było powodem dlaczego się wtedy
odezwałam.
-Max ! - chłopak się zawrócił i
spojrzał w moją stronę. - Obiecałeś mi, że pomożesz mi
ponownie znaleźć odpowiednią drogę w życiu. - moje serce biło
jak szalone. - Pomóż mi teraz odnaleźć odpowiedź na męczące
mnie pytanie. - przygryzłam dolną wargę, a on zaczął schodzić
ze schodów. - Czego ja tak naprawdę pragnę ? - zapytałam patrząc
mu prosto w oczy.
-Miłości. - odpowiedział szybko. -
Tego pragniesz, a ja jestem ci to w stanie dać.
-A Nath ?
-I tak jest już przybity.
-Nie chcę być ponownie suką bez
uczuć.
-Mogę wyzwolić u ciebie dobre
uczucia. - błądził swoimi palcami po moim policzku. - Nathan to
również mój przyjaciel i oboje chcemy dla niego wszystkiego co
najlepsze, prawda ? - pokiwałam głową. - Nie męczmy go twoją
obecnością ze statusem „wolna”. Wtedy wpadnie w błędne koło.
-Ale jemu również jest tak samo
ciężko jak mi. Budowaliśmy naszą znajomość, cegiełkę po
cegiełce. A teraz ?
-Postawił cię w podbramkowej
sytuacji. Kazał ci zostać, albo wyjechać i nigdy nie wracać.
Doskonale wiesz, że nie mogłaś zostać i ja to również wiem. -
patrzyłam w jego śliczne źrenicę i analizowałam jego słowa.
Do Max'a od zawsze coś czułam, a to
co poczułam do Nath'a, było budowane od dłuższego czasu, ale czy
to było coś silniejsze od przyjaźni ?
-Kocham cię Amelio. - Max wypowiedział
te słowa nie zdając sobie sprawy jaki mętlik wywoła w mojej
głowie, momentalnie wróciłam do niego wzrokiem. - Kocham i
kochałem. Nigdy cię nie zostawię, pamiętaj.
-Obiecałeś mi to. - poczułam łzy.
-A ja nie łamię obietnic.
-Ale ja chcę się zmienić. -
zacisnęłam usta.
-Powiedź, że nic do mnie nie czujesz.
-Ale Max.
-Powiedź to !
Spojrzałam w jego pełne strachu
tęczówki, sama bałam się tego co zaraz usłyszę ze swoich ust.
Musiałam kierować się w tym momencie sercem, a nie rozumem. A
serce wybrało jak wybrało.
-Czuję coś do ciebie, ale póki nie
dowiem się co to jest nie chcę stawiać pierwszego kroku. -
powiedziałam na wydechu i spojrzałam w jego oczy.
-Czyli jednak go kochasz. - odsunął
się.
-To nie jest takie łatwe.
-To jest bardzo łatwe. - odwrócił
się.
-Max …
-Pierwszy po lewej. - i wszedł na
schody sprawnie je pokonując.
Stałam tak patrząc na schody i widząc
go oczami wyobraźni na ich szczycie. Tak bardzo go kochałam, a
znowu zraniłam osobą na której mi zależy. Amelia, zbierz się do
kupy ! - krzyczałam na siebie w myślach. A miało być tak teraz
łatwo. Żachnęłam się i weszłam na schody ze swoimi walizkami.
Weszłam do „pierwszego po lewej”, był śliczny i wykończony do
końca. Opadłam bezsilnie na łóżko. Musiałam w końcu dowiedzieć
się czego ja potrzebuje. Bo jak do tej pory to ja sama tego nie
wiedziałam. Wzięłam szybki, zimny prysznic i przebrałam się w
coś do spania. Długo główkowałam nad tym czego oczekuję i około
3 nad ranem podjęłam kolejną decyzję w swoim życiu. Oby nie
błędną. Wstałam i po cichu zaczęłam poszukiwania sypialni
Max'a.
Hej !
Nagroda dla wytrwałych, którzy nadal ze mną są na bieżącą i troszkę się wynudzili na świętach w Polsce ;)
Zadowala Was taki prezent ?
Ten rozdział miał tak nie wyglądać, ale jakoś mnie tak naszło i samo poszło. Teraz muszę tylko jakoś to doprowadzić do końca. Bo teraz mam dylemat czy poprowadzić to tak jak wyplanowałam to sobie miesiące temu czy jednak pójść w tę nagłą zmianę pomysłu i zmienić pierwowzór ;)
Szykuję się fajne tworzenia na feriach, właśnie bardzo dobrze się składa, że akurat teraz to będę miała czas na przemyślenie pewnych spraw ;)
Niektórzy zaczęli snuć teorię o czym będzie "ten ważny dzień", niektórzy szykowali się na przewracanie wnętrzności i osłupienie, ale to dobrze. Przynajmniej troszkę się przygotowałyście ;D
Jak walentynki ? Samotnie, z drugą połówką, z przyjaciółmi ? Chcę wszystko wiedzieć ^^
Jak walentynki ? Samotnie, z drugą połówką, z przyjaciółmi ? Chcę wszystko wiedzieć ^^
Do następnego :*
PS. dodałam możliwość obserwowania bloga przez pocztę, więc zainteresowanych odsyłam na górę -->
PS. dodałam możliwość obserwowania bloga przez pocztę, więc zainteresowanych odsyłam na górę -->
jezu ale mieszasz kobieto! :D
OdpowiedzUsuńTeraz pytanie czy wybierze Maxa czy Nathana jesli z ktoryms sie zwiaze :>
No i kurcze wyszla szukac pokoju Maxa, podjela jakas decyzje... jestem cholernie ciekawa jaka, chociaz cos juz sobie wyobrazam :D
chcialabym zeby Am byla z Maxem, ale wszystkiego sie mozna spodziewac po niej :P
nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu! :)
fantastyczny rozdział:)
OdpowiedzUsuńsuper że wróciła do Londynu:)
no ale kurde widać że kocha Nathan to ma tego nie spieprzyć... mam nadzieję że w następnym rozdziale się zobaczą i wyjaśnią wszystko:)
liczę że nie zwiążesz Maxa z Am bo moim zdaniem ona do niego czuje tylko miłość braterską a nie że go kocha tak jak Natha:D
weź mój komentarz pod uwagę jakbyś mogła:)
weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)
O matko, matko, matko!
OdpowiedzUsuńGenialne! Czyli jednak Max.
Ommm...no już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
Strasznie podoba mi się taki obrót sprawy i masz to kontynuować.
Trzymaj się skarbie i dużo weeny! ;*
O kurcze, kurcze, KURCZE ! (mega mocno powstrzymywałam się żeby nie kląć xD)
OdpowiedzUsuńJej.. aż nie wiem co myśleć ;D Jak Ty kochasz komplikować xD
I z tym Maxem ;o Ja już byłam pewna, że nie bedzie zważał na to co mówi Am i ją po prostu sam pocałuje ;p
I aż sama mam mętlik w głowie... Bo niby traktowali się jak rodzeństwo, że niby tamten przygodny seks, to taki przygodny przyjacielski, a teraz... Nagle z miłością wyskakują ;o
A Am jeszcze czuje coś do Nathana i on do niej ;o O boże jakie to poplątane... I jeszcze co postanowiła?! No w takim momencie musiałaś zakonczyć? :P
Czekam na następny, bo jestem mega ciekawa, co wykombinowałaś ;P
Co ja robiłam w Walentynki wiesz, bo czytałaś u mnie, więc się nie powtarzam i spadam ;D :**
Walentynki były fajne :)
OdpowiedzUsuńNo co do rozdziału-wiesz, ja bym wolała, żeby była z Nathem, bo tak jakoś... No od początku mi się wydawało, że z Maxem nie mogłaby być parą bo wg mnie nie pasują do siebie. A Sykes i Amcik
Ups. Ciąg dalszy bo nacisnęłam przez przypadek Opublikuj
UsuńNo więc Am i Nath są jakby zbuntowani od początku opowiadania i dla mnie do siebie pasują. Ale jak to poprowadzisz to i tak będę czytać :)
No... Jak coś zrozumiesz z mojego koma to poprostu gratulacje.
Ja też od 17(jutra już O.o) zaczynam ferie :D a ty jak spędzisz je? Wyjeżdżasz gdzieś???
Pa i weny ;*
ja cież pierdziele ! <- to moj jedyny komentarz na to co sie dzieje xD
OdpowiedzUsuńnie ogarniam. znaczy ogarniam, ale ... wow no ! ;D
nie tak to sobie wyobrazalam. w sumie to juz nie wiem co wyobrazac xd.
Maxxxxxx. o rety rety.
porobilo sie -.-
ale ! szuka sypialni Maxiurskiego hehe to dobry znak - zacieram rączki ;).
zboczuszki będą ;) ??
hahaha moze ja juz lepiej skoncze na tym swoj jakze bardzo kreatywny i konstruktywny komentarz -.-
ale i tak love !
:*