sobota, 15 lutego 2014

Section 58.

   Obudziłam się po 10, więc jednak potrafię się wyspać. Przeciągnęłam się leniwie i rzuciłam okiem na moje biurko, które teraz było całkowicie zawalone ubraniami. Z dobrym humorem wyszłam z łóżka i poszłam do szafy skompletować dzisiejszy outfit. Zdecydowałam się założyć coś co rzuca się w oczy, więc wybrałam zakupiony wczoraj sweterek. Odcięłam metkę i z całym ekwipunkiem ruszyłam do łazienki, gdzie po wzięciu prysznica i umalowaniu, ubrałam się.


   Włosy spięłam na czubku głowy w koka i zadowolona z efektów wróciłam do sypialni, gdzie otworzyłam już wpół spakowaną walizkę i dokończyłam pakowanie. Na wierzch poszły rzeczy kupione wczorajszego dnia. Przypomniałam sobie o szpilkach, które chciałam rozchodzić, więc założyłam je, a lity odłożyłam obok łóżka. Spakowałam kosmetyczki i zapięłam walizkę, do kolejnej wsadziłam rzeczy, które nie zmieściły mi się do pierwszej, oraz antyramę, album, filiżanki i trzy butelki alkoholu. Zapięłam zamek i odeszłam krok do tyłu. Spakowałam już wszystko i pierwszy raz w życiu byłam pewna, że wzięłam wszystko, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Nie śpisz ? - zobaczyłam wesołą czuprynę brata.
-No jak widać jestem zwarta i gotowa.
-Zejdziesz na dół ?
-Coś się stało ?
-Nie, ale mama kazała mi sprawdzić czy śpisz, a jeżeli nie to zaprosić na śniadanie.
-Zaprosić ? O kurde, ciekawie. - wyszłam z pokoju.
-W sensie sprowadzić cię na dół do kuchni.
-Okey, okey. - spojrzałam na niego. - Nie zapomnij o bilecie.
-Nie zapomnę. A powiedź mi jedną rzecz.
-No co ?
-Dlaczego mam pokój w hotelu, a nie mogę zostać u ciebie ?
-Bo to bilet dla dwojga, a ja nie mam zamiaru mieć dwoje ludzi u siebie, też mam swoje życie, zresztą mam za małe mieszkanie.
-To by tłumaczyło całą sprawę.
-Ciesz się, że będziesz mógł zabrać jakąś laskę, a nie.
-Ale to nie jest pokój z jednym łóżkiem ?
-Nie, z dwoma. Nie chcę być jeszcze ciotką. - spojrzałam na niego.
-Dlaczego tak na mnie patrzysz ?! - speszył się i szybko wszedł do kuchni, a ja z uśmiechem na twarzy za nim.
-Cześć. - przywitałam się z mamą i tatą, którzy byli jeszcze w kuchni.
-Jak ślicznie wyglądasz w tym swetrze. - powiedziała mama.
-A dziękuje, sama mi przecież go doradzałaś.
-No i jak zwykle miałam rację. Co chcesz na śniadanie ?
-Sama mogę sobie zrobić kanapki.
-Ale ja Tobie zrobię, siadaj. - odsunęła mi nawet krzesło. - Rozchodzisz te nowe szpilki ?
-Tak, ale nowe to one nie są.
-No właśnie jakoś ich nie kojarzę.
-Kupiłam je jakoś półtora roku temu, ale nigdy nie było okazji, żeby je założyć.
-Aż do teraz.
-O której masz samolot ? - zapytał tato, zmieniając temat.
-O 21:34 dokładnie.
-To trzeba będzie za jakiś czas wyjeżdżać, żeby dojechać.
-Za jakiś czas, za dwie godziny. - spojrzałam na zegarek, który wskazywał paręnaście minut po 11.
-No tak, ale wiesz. Lepiej być wcześniej niż się spóźnić.
-Nie spóźnimy się.
-Skąd ta pewność ?
-Jakoś tak czuję, że wszystko będzie dobrze.
-Dobrze, że tak czujesz. - wtrąciła mama.
-Tak tak sądzę.
   Po zjedzeniu śniadania posiedziałam jeszcze z moją rodzinką, a po upływie danego czasu nadszedł czas na pożegnania. Stwierdziłam, że całą tę ceremonię odprawimy w domu, a na lotnisku pożegnam się tylko z tatą, który powiedział, że mnie tam zawiezie.
   Za dwa dni miał zakończyć się ten rok, a rozpocząć miał się nowy. Co ten przyniesie ? Nie jestem w stanie przewidzieć, ale z pewnością nie będzie wiał nudą, bo moje życie zawsze podstawia mi pod nogi kłody, więc łatwo na pewno nie będzie.
   Czekała nas długa, paru godzinna droga, ale nawet gdy zaczęliśmy milczeć wcale nam ta cisza nie przeszkadzała. Przeplataliśmy naszą podróż rozmowami, słuchaniem muzyki lub wyłączeniem się i podążaniem w swoje kręte drogi umysłu. Nie byłam do końca pewna, czy aby na pewno robię dobrze, ale każdego dnia Max na Skype upewniał mnie, że właśnie robię dobrze, miał w tym również poparcie wielu innych osób, ale nie tej, która najbardziej mnie intrygowała, tej która była mi bliska, a jednak tak odległa. Której nie miałam zamiaru skrzywdzić, ale wyszło jak zawsze.
   Patrzyłam się namiętnie za mijany krajobraz, ale co można zobaczyć na autostradzie, gdzie każdy jedzie najszybciej jak się da i nie patrzy wstecz ? To dało mi do myślenia, że i u mnie tak jest. Pędzę przed siebie, rwę się do życia, ale nie myślę nad wieloma sprawami, a później spotykam się ze smutkiem i rozżaleniem. Ale to wszystko jest spowodowane tylko i wyłącznie moją głupotą. Właśnie mijał nas wielki tir, z dwoma przyczepami. Kierowca musi myśleć o obydwu, bo jeżeli zapomni choć o jednej może dojść do katastrofy. Ja też muszę myśleć o dwóch ludziach, muszę skupić się i dbać o dobro swoje i swoich najbliższych. Naprawić rzeczy, które spieprzyłam i które nie raz jeszcze spieprzę, ale trzeba być dobrej myśli.
   Zrobiło się już ciemno na zewnątrz, a my byliśmy coraz bliżej naszego celu. W tym momencie byłam pewna, że zabrałam wszystko, że mój plan na przyszłość wypali, że dobrze robię. Byłam pewna wszystkiego i nie mogłam się doczekać, aż wysiądę z samolotu i zobaczę nowe środowisko, nowe twarze, nowe budowle, nowe ulice, nowe krajobrazy. Nie byłam tam jeszcze nigdy, a tak bardzo cieszyłam się, że tam właśnie zmierzam. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że ktoś na mnie tam czeka, że ktoś również chce mnie zobaczyć tak jak ja jego.
-Jesteśmy. - z moich myśli wybił mnie głos taty, faktycznie byliśmy przed lotniskiem.
   Tato wyjął mi walizki, a ja w tym czasie wyjęłam odpowiednie papiery i weszliśmy do środka. Nie musiałam długo czekać, więc szybko pożegnałam się z tatą i ruszyłam do odprawy. Spojrzałam jeszcze raz w jego stronę. Uśmiechał się, szeroko. Był ze mnie dumny, a ja z niego, dlatego nie było mi smutno z naszego rozstania, bo doskonale wiedziałam, że popierał mnie w stu procentach w mojej decyzji.
   W samolocie znalazłam swoje miejsce i wygodnie usiadłam. Wyjęłam słuchawki, telefon i ponownie zamknęłam się w swoim świecie. Po jakiś 10 minutach samolot wzbił się w powietrze, a ja zaczęłam odliczać minuty do jego wylądowania. Zadowolona słuchałam muzyki i czytałam jakieś pisemko, które kupiłam sobie przed lotem, żeby się nie nudzić.
-Coś do picia ? - zapytała się stewardessa.
-Poproszę wodę niegazowaną. Kiedy lądujemy ? - zapytałam.
-Za godzinę. - odpowiedziała i odeszła.
   Jeszcze tylko 60 minut – pomyślałam i wróciłam do czytania. Dochodziła właśnie 23 czasu polskiego, gdy samolot wpadł w dosyć duże turbulencje powodując panikę na pokładzie, która nawet doszła do mnie, bo ludzie naprawdę się wystraszyli. Zaczęło się uspokajanie i komunikat, że przylecimy z 15 minutowym spóźnieniem, bo wypadliśmy z kursu. No nic, poczekam. Uspokajanie pasażerów trwało w nieskończoność, co rusz ktoś wpadał w panikę, strasząc innych pasażerów, dlatego włączyłam głośniej muzykę, zamknęłam oczy i próbowałam się od tego odciąć, nie myśleć nad czarnym scenariuszem mojej podróży i myśleć tylko o jej dobrej stronie, tej, która miała się wydarzyć.
   Po ponad godzinie usłyszałam komunikat, że samolot szykuję się do lądowania, ale i tutaj były problemy, więc dwa razy do niego podchodziliśmy, a to wywołało istny szał na pokładzie, który dopadł i mnie. Ludzie zaczęli krzyczeć, nakręcać siebie, innych pasażerów i całą załogę samolotu. Gdy tylko postawiałam nogę na płycie lotniska odetchnęłam z ulgą. Było już po północy czasu polskiego, więc tutaj północ jeszcze nie wybiła. Ciemne, gwiaździste niebo, na które teraz patrzyłam uspokoiło mnie i ruszyłam po odbiór walizek. Szczęśliwie odzyskałam obydwie i weszłam na korytarz szukając wzrokiem mojego przyjaciela.
   Lotnisko zaczęło pustoszyć, na pewno było to też spowodowane późną porą, a ja nadal na nim tkwiłam rozglądając się dookoła. Nagle ktoś zasłonił mi oczy od tyłu.
-Zgadnij kto ? - usłyszałam jego wesoły, cichy szept w moim lewym uchu.
-Max ! - szybko go rozpoznałam i rzuciłam w ramiona, ściskając najmocniej jak umiałam, a ten zaskoczony, aż mnie podniósł i okręcił wokół swojej osi.
-Skąd ten entuzjazm ? - zapytał, gdy się rozdzieliliśmy.
-Stęskniłam się za Tobą, wiesz ? - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Ja za Tobą też Robaczku. - pocałował mnie w czoło.
-Zazdroszczę Jane. - powiedziałam, ale sens tych słów doszedł po mnie z lekkim opóźnieniem, gdy zobaczyłam zdziwioną minę Max'a. - Znaczy …. - zmieszałam się. - Jesteś naprawdę porządnym facetem. - wybrnęłam jakoś z tej sytuacji.
-Coś nas kiedyś łączyło. - spojrzał na mnie jakby czekał na moją reakcję i patrzył czy aby przypadkiem nie przegiął, spojrzałam na niego z tęsknotą w oczach, przypominając sobie o tym.
   Zdałam sobie właśnie w tym momencie, że chciałabym, aby to powróciło, żeby nasza przyjaźń przeszła do kolejnego etapu, ale bardzo lubiłam blondynkę anglika i z pewnością nie chciałam przysparzać im kłopotu. Za bardzo ich szanowałam i kochałam.
-Tak, ale wpajaliśmy sobie nawzajem do głowy, że to przyjaźń.
-A było zupełnie inaczej. - drążył temat.
-Teraz masz dziewczynę, którą bardzo lubię i nie chcę waszego nieszczęścia. - spojrzałam na niego, a ten pokiwał ze zrozumieniem głową. - A tak w zasadzie to Jane już tu jest ?
-Nie. - spojrzał na mnie wesołymi oczami. - Dlaczego pytasz ?
-No wiesz, jesteście razem. Ty kupiłeś dom, myślałam, że mieszkacie razem.
-Co ty ? Nie ma mowy. Jane jest uzależniona od Londynu, tam ma swoje stanowisko pracy i nie opuści go. Nawet na Sylwestra nie wiem czy zdąży przed wybiciem północy.
-Dlaczego ?
-Jest wizażystką, a w Sylwestra dużo osób chce wyglądać idealnie, więc ma kupę roboty. - Max otworzył mi drzwi samochodu.
-Szkoda.
-Mi nawet nie chcę się o tym rozmawiać, bo oby dwoje jesteśmy pracowitymi osobami i z pewnością żadne z nas nie odpuści sobie swojej pracy na rzecz związku. - Max schował walizki i wsiedliśmy do auta.
-To może Was poróżnić.
-O ile to już się nie stało.
-Co masz na myśli ? - ruszyliśmy na opustoszałe ulice Manchesteru.
-Coraz rzadziej się widzimy, rozmawiamy, a gdy dojdzie do spotkania to sami nie wiemy jak mamy się zachowywać. Rozmowa często schodzi na temat pracy i coraz częściej mam wrażenie, że jesteśmy parą przyjaciół.
-Ale przyjedzie na Sylwestra ?
-Najprawdopodobniej, ale gdyby jednak zrezygnowała, to chcę ci powiedzieć, że nie rozpaczałbym nad tym. To co nas połączyło już jakby się ulotniło, została sama przyjaźń i znajomość.
-Nie szkoda ci tego ?
-Szczerze ? - spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową. - Nie. - wrócił wzrokiem na drogę.
   Czy to nie było dziwne, że po rozmowie na temat naszej ciekawej przeszłości i chęci powrotu do tego co było, a co my uznaliśmy, na naszą korzyć, za przyjaźń, Max przyznał się do tego, że nie czuje do Jane nic więcej, a ona w stosunku do niego również to samo ? Trochę mnie to zaciekawiło. Faktycznie tęskniłam za tym co kiedyś łączyło mnie z Max'em. Początek naszej znajomości był burzliwy, niemal huragan, ale później przybrał pikantny obrót sprawy. Później on znalazł dziewczynę, a ja się pogubiłam, nie chciałam wtykać nos w nie swoje sprawy, ale jednak brakowało mi jego namacalnej obecności w moim życiu, która zniknęła z pojawieniem się blondynki. Ale czy chciałam się z nim związać ? Sam powiedział, że nie wyszło mu z Jane, bo oby dwoje dążyli do sukcesu zawodowego, a moim teraźniejszym celem było doprowadzenie „Hope” na szczyt, więc czy i u nas pojawiłoby się to samo ?
-Tak myślisz, że aż słyszę działające trybiki w twojej głowie. - zaśmiał się.
-Przepraszam, ale mam pewne plany, które mnie tu sprowadziły z powrotem i właśnie nad nimi myślę.
-I jak się domyślam to nie ja jestem tym planem ? Czy się mylę ?
-Właśnie zdałam sobie sprawę jak bardzo tęsknie za tym co nas łączyło, a chwilę po tym dowiaduję się o tym, że z Jane to już chyba definitywny koniec, więc nie wskoczę z Tobą do łóżka korzystając z okazji. Muszę zacząć myśleć nad tym co robię. Wyciągać wnioski na przyszłość i przewidywać co może się wydarzyć w przyszłości.
-Czy kobieta, która żyję chwilą i nie martwi się przyszłością, właśnie zaczęła się nią przejmować ?
-Chyba tak. Musisz mi w tym pomóc. - spojrzał na mnie. - Żebym faktycznie tak robiła. - sprostowałam. - To kolejny punkt mojej przemiany.
-Najbardziej denerwuje mnie w Tobie fakt, że zmieniasz się pod wpływem Tomka. - powiedział, a mnie zatkało.
-Co proszę ?!
-No właśnie o tym mówię. Dupek nie żyję, sprawił ci dramatyczne wspomnienia, a ty go jeszcze bronisz.
-Wcale nie bronię, ale to co powiedziałeś było bardzo odważną wypowiedzią i mnie zaskoczyłeś, więc wyjaśnij mi to.
-Chodzi mi o to, że zerwaliście i wtedy przyleciałaś do Londynu, na wakacje swoich marzeń. Dlaczego nie wyjechałaś, gdy byliście razem. Mogliście spędzić je razem, ale nie, on pewnie wybijał ci ten pomysł z głowy. Nawróciliśmy cię, ale ty znowu wróciłaś do starej siebie i do niego. Gdy zaczął cię krzywdzić ponownie zaczęłaś zmianę tym razem samodzielnie. Udało ci się, a teraz po jego śmierci powracasz z dwojoną siłą. Chciałbym, żeby to już się skończyło, żeby ten sukinkot nie miał już wpływu na ciebie, ale nawet po jego śmierci nie jestem pewny czy tak będzie.
   Zaskoczył mnie swoją odważną, aczkolwiek szczerą wypowiedzią. Miał rację, ale dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Wszystko było takie powiązane z nim, że się od niego uzależniłam. Manipulował mną całe moje życie. Ale jednak był jego częścią, niewymazywalną, do której chciałam już nie wracać, ale to raczej się nie uda i Max mi to uświadomił.
-Pomóż mi się od niego wyzwolić. - powiedziałam patrząc na niego, szybko oddał spojrzenie i się szczerze uśmiechnął.
-Postaram się. Przecież zawsze ci pomagam, prawda ?
-Jesteś kochany. Jedyny w swoim rodzaju. - poczułam łzy szczęścia. - Mogę cię o coś prosić ?
-Oczywiście.
-Nigdy mnie nie opuszczaj dobrze ? Uderz jak trzeba będzie, trzymaj mnie przy ziemi. Nie pozwól żebym znowu zniszczyła sobie życie.
-Możesz na mnie liczyć. - ponownie wrócił wzrokiem na ulicę, ale wyciągnął dłoń, którą szczęśliwie złapałam i mocno trzymałam, jak kotwicę.
   Po króciutkiej chwili Max wjechał na śliczny podjazd, przed bardzo ładnym, aczkolwiek dużym i nowoczesnym domem. Garaż się otworzył, a brama za nami zamknęła i chłopak wjechał do garażu.
-Jesteśmy. - uśmiechnął się szeroko.
-Śliczny dom. - powiedziałam odpinają pasy.
-Bo mój. - roześmiał się dźwięcznie i wysiadł z auta.
   Również opuściłam autko i zabrałam jedną walizkę z rąk Max'a, wchodząc do potężnej budowli, która nosiła nazwę „dom Max'a”
-Wow. - wydusiłam rozglądając się dookoła, zauważyłam, że chłopak przygląda mi się z zaciekawieniem i lekkim uśmiechem na ustach. - Czemu tak patrzysz ? Nie codziennie widzę tyle przestrzeni. Nawet echo jest. - uśmiechnęłam się.
-Jeszcze całe mnóstwo pomieszczeń jest pustych.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę jak będzie głośno, gdy puścisz muzykę na Sylwestra ?
-Tak, dlatego będzie fajnie. Jutro mają przyjść jakieś meble, więc troszkę się wyciszy. Chcesz zobaczyć swoją sypialnię ?
-A będę miała tam na czym spać ?
-Oczywiście. Podłoga jest w całym domu.
-Ej. - dostał w bark.
-No co ? - zbliżył się do mnie i staliśmy tak ciesząc się swoim widokiem i obecnością. - Wiesz czego pragnę ? - szepnął uśmiechnięty.
-Nie mam zielonego pojęcia. - zaśmiałam się cicho.
-Najbardziej na świecie pragnę cię pocałować. - spoważniał. - I tak cholernie chcę to teraz zrobić. - ciągle patrzył mi w oczy.
-Ja też. - odszepnęłam. - Ale nie możemy. Pamiętasz ? Muszę myśleć nad przyszłością.
-Nie wydaje mi się, żeby to było spowodowane właśnie tym.
-To czym ? - nadal byliśmy do siebie przytuleni.
-Kochasz Nathana bardziej niż mnie. Do niego czujesz miłość jaką powinno się czuć do swojej drugiej połówki, a do mnie to jest raczej coś …
-Mocniejszego, ale nie zobowiązującego. - dokończyłam zgodnie z prawdą.
-Pytanie którą miłość wolisz. - niebezpiecznie spojrzał na moje usta.
-Tu nie ma żadnego pytania.
-Z tym, że to tak cholernie mnie boli. Od samego początku czułem coś do ciebie, a teraz, gdy obydwoje chcielibyśmy czegoś więcej to żadne z nas nie może tego zrobić. Ty kochasz Nathana, a ja nie odbiłbym mu dziewczyny.
-Historia się powtarza, co ? Najpierw ja nie chciałam zabierać cię Jane, a teraz ty mnie Nathanowi. Ale problem w tym, że Nathan zakończył wszystko póki cokolwiek się zaczęło. - spojrzałam mu w oczy i wyswobodziłam się z uścisku.
-Wiesz, że on tu będzie ?
-Wiem i dlatego nie chciałam się tu pojawiać.
-Co z tym zrobisz ?
-A co mogę ? Nic nie zdziałam bez jego pomocy. Teraz mnie pewnie nienawidzi.
-Raczej czuje się zraniony, a uwierz mi, że jak go zrani dziewczyna to zamyka się i totalnie nie zwraca uwagi na dziewczyny.
-On jest wrażliwy, a ja to w perfidny sposób wykorzystałam na swoją korzyść. - zamilkłam, Max również.
   Każde z nas walczyło z ogromną chęcią połączenia się w pocałunku. Ostatkami siły się powstrzymywałam. Było to dziwne, bo nie było żadnych przeciwwskazań, ale jednak nie mogłam.
-Przepraszam Max. Może wymagam za wiele, może pragnę niemożliwego, ale mimo tego, że naprawdę tęsknie za tym co nas łączyło i tak cholernie chcę do tego powrócić, nawet zacząć, to nie mogę.
-Spoko. - nie przekonał mnie tym. - Nie narzucam się. Chodź zaprowadzę cię do twojej sypialni.
   Wszedł na schody z walizkami, a ja ponownie miałam mętlik w głowie. Dlaczego ja ciągle nie wiedziałam czego chcę, czego oczekuję. Miałam myśleć nad tym co robię, nad tym co mówię, ale to nie było w mojej naturze, nie umiałam, może właśnie to było powodem dlaczego się wtedy odezwałam.
-Max ! - chłopak się zawrócił i spojrzał w moją stronę. - Obiecałeś mi, że pomożesz mi ponownie znaleźć odpowiednią drogę w życiu. - moje serce biło jak szalone. - Pomóż mi teraz odnaleźć odpowiedź na męczące mnie pytanie. - przygryzłam dolną wargę, a on zaczął schodzić ze schodów. - Czego ja tak naprawdę pragnę ? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
-Miłości. - odpowiedział szybko. - Tego pragniesz, a ja jestem ci to w stanie dać.
-A Nath ?
-I tak jest już przybity.
-Nie chcę być ponownie suką bez uczuć.
-Mogę wyzwolić u ciebie dobre uczucia. - błądził swoimi palcami po moim policzku. - Nathan to również mój przyjaciel i oboje chcemy dla niego wszystkiego co najlepsze, prawda ? - pokiwałam głową. - Nie męczmy go twoją obecnością ze statusem „wolna”. Wtedy wpadnie w błędne koło.
-Ale jemu również jest tak samo ciężko jak mi. Budowaliśmy naszą znajomość, cegiełkę po cegiełce. A teraz ?
-Postawił cię w podbramkowej sytuacji. Kazał ci zostać, albo wyjechać i nigdy nie wracać. Doskonale wiesz, że nie mogłaś zostać i ja to również wiem. - patrzyłam w jego śliczne źrenicę i analizowałam jego słowa.
   Do Max'a od zawsze coś czułam, a to co poczułam do Nath'a, było budowane od dłuższego czasu, ale czy to było coś silniejsze od przyjaźni ?
-Kocham cię Amelio. - Max wypowiedział te słowa nie zdając sobie sprawy jaki mętlik wywoła w mojej głowie, momentalnie wróciłam do niego wzrokiem. - Kocham i kochałem. Nigdy cię nie zostawię, pamiętaj.
-Obiecałeś mi to. - poczułam łzy.
-A ja nie łamię obietnic.
-Ale ja chcę się zmienić. - zacisnęłam usta.
-Powiedź, że nic do mnie nie czujesz.
-Ale Max.
-Powiedź to !
   Spojrzałam w jego pełne strachu tęczówki, sama bałam się tego co zaraz usłyszę ze swoich ust. Musiałam kierować się w tym momencie sercem, a nie rozumem. A serce wybrało jak wybrało.
-Czuję coś do ciebie, ale póki nie dowiem się co to jest nie chcę stawiać pierwszego kroku. - powiedziałam na wydechu i spojrzałam w jego oczy.
-Czyli jednak go kochasz. - odsunął się.
-To nie jest takie łatwe.
-To jest bardzo łatwe. - odwrócił się.
-Max …
-Pierwszy po lewej. - i wszedł na schody sprawnie je pokonując.
   Stałam tak patrząc na schody i widząc go oczami wyobraźni na ich szczycie. Tak bardzo go kochałam, a znowu zraniłam osobą na której mi zależy. Amelia, zbierz się do kupy ! - krzyczałam na siebie w myślach. A miało być tak teraz łatwo. Żachnęłam się i weszłam na schody ze swoimi walizkami. Weszłam do „pierwszego po lewej”, był śliczny i wykończony do końca. Opadłam bezsilnie na łóżko. Musiałam w końcu dowiedzieć się czego ja potrzebuje. Bo jak do tej pory to ja sama tego nie wiedziałam. Wzięłam szybki, zimny prysznic i przebrałam się w coś do spania. Długo główkowałam nad tym czego oczekuję i około 3 nad ranem podjęłam kolejną decyzję w swoim życiu. Oby nie błędną. Wstałam i po cichu zaczęłam poszukiwania sypialni Max'a.



Hej !
Nagroda dla wytrwałych, którzy nadal ze mną są na bieżącą i troszkę się wynudzili na świętach w Polsce ;)
Zadowala Was taki prezent ?
Ten rozdział miał tak nie wyglądać, ale jakoś mnie tak naszło i samo poszło. Teraz muszę tylko jakoś to doprowadzić do końca. Bo teraz mam dylemat czy poprowadzić to tak jak wyplanowałam to sobie miesiące temu czy jednak pójść w tę nagłą zmianę pomysłu i zmienić pierwowzór ;)
Szykuję się fajne tworzenia na feriach, właśnie bardzo dobrze się składa, że akurat teraz to będę miała czas na przemyślenie pewnych spraw ;)
Niektórzy zaczęli snuć teorię o czym będzie "ten ważny dzień", niektórzy szykowali się na przewracanie wnętrzności i osłupienie, ale to dobrze. Przynajmniej troszkę się przygotowałyście ;D
Jak walentynki ? Samotnie, z drugą połówką, z przyjaciółmi ? Chcę wszystko wiedzieć ^^
Do następnego :*

PS. dodałam możliwość obserwowania bloga przez pocztę, więc zainteresowanych odsyłam na górę -->

7 komentarzy:

  1. jezu ale mieszasz kobieto! :D
    Teraz pytanie czy wybierze Maxa czy Nathana jesli z ktoryms sie zwiaze :>
    No i kurcze wyszla szukac pokoju Maxa, podjela jakas decyzje... jestem cholernie ciekawa jaka, chociaz cos juz sobie wyobrazam :D
    chcialabym zeby Am byla z Maxem, ale wszystkiego sie mozna spodziewac po niej :P
    nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fantastyczny rozdział:)
    super że wróciła do Londynu:)
    no ale kurde widać że kocha Nathan to ma tego nie spieprzyć... mam nadzieję że w następnym rozdziale się zobaczą i wyjaśnią wszystko:)
    liczę że nie zwiążesz Maxa z Am bo moim zdaniem ona do niego czuje tylko miłość braterską a nie że go kocha tak jak Natha:D
    weź mój komentarz pod uwagę jakbyś mogła:)
    weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, matko, matko!
    Genialne! Czyli jednak Max.
    Ommm...no już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
    Strasznie podoba mi się taki obrót sprawy i masz to kontynuować.
    Trzymaj się skarbie i dużo weeny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze, kurcze, KURCZE ! (mega mocno powstrzymywałam się żeby nie kląć xD)
    Jej.. aż nie wiem co myśleć ;D Jak Ty kochasz komplikować xD
    I z tym Maxem ;o Ja już byłam pewna, że nie bedzie zważał na to co mówi Am i ją po prostu sam pocałuje ;p
    I aż sama mam mętlik w głowie... Bo niby traktowali się jak rodzeństwo, że niby tamten przygodny seks, to taki przygodny przyjacielski, a teraz... Nagle z miłością wyskakują ;o
    A Am jeszcze czuje coś do Nathana i on do niej ;o O boże jakie to poplątane... I jeszcze co postanowiła?! No w takim momencie musiałaś zakonczyć? :P
    Czekam na następny, bo jestem mega ciekawa, co wykombinowałaś ;P

    Co ja robiłam w Walentynki wiesz, bo czytałaś u mnie, więc się nie powtarzam i spadam ;D :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Walentynki były fajne :)
    No co do rozdziału-wiesz, ja bym wolała, żeby była z Nathem, bo tak jakoś... No od początku mi się wydawało, że z Maxem nie mogłaby być parą bo wg mnie nie pasują do siebie. A Sykes i Amcik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups. Ciąg dalszy bo nacisnęłam przez przypadek Opublikuj
      No więc Am i Nath są jakby zbuntowani od początku opowiadania i dla mnie do siebie pasują. Ale jak to poprowadzisz to i tak będę czytać :)
      No... Jak coś zrozumiesz z mojego koma to poprostu gratulacje.
      Ja też od 17(jutra już O.o) zaczynam ferie :D a ty jak spędzisz je? Wyjeżdżasz gdzieś???
      Pa i weny ;*

      Usuń
  6. ja cież pierdziele ! <- to moj jedyny komentarz na to co sie dzieje xD
    nie ogarniam. znaczy ogarniam, ale ... wow no ! ;D

    nie tak to sobie wyobrazalam. w sumie to juz nie wiem co wyobrazac xd.
    Maxxxxxx. o rety rety.
    porobilo sie -.-

    ale ! szuka sypialni Maxiurskiego hehe to dobry znak - zacieram rączki ;).
    zboczuszki będą ;) ??
    hahaha moze ja juz lepiej skoncze na tym swoj jakze bardzo kreatywny i konstruktywny komentarz -.-

    ale i tak love !
    :*

    OdpowiedzUsuń