wtorek, 11 lutego 2014

Section 57.

-A masz jakąś sukienkę na Sylwestra ? - zapytała mama żując kanapkę.
-Nie. - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu i wzięłam łyk ciepłej kawy, cieszyłam się ciszą jaka panowała w domu, znowu wstałam wcześniej, więc razem z mamą zajadałyśmy śniadanie.
-To może pojechałybyśmy do sąsiedniego miasta na zakupy ? Nicoli trzeba kupić nowe spodnie, sama też bym się za czymś rozejrzała. - spojrzałam na nią.
-My ?
-No tak. Zróbmy taki babski wypad, ostatni zanim znowu pofruniesz na nie wiadomo jak długo. - posłała mi blady uśmiech.
-Przecież będziemy się widzieć, rozmawiać przez Skype i takie tam sprawy.
-No wiem, ale wiesz … będziesz matką to zrozumiesz. - uśmiechnęła się. - To jak ? Wchodzisz w to ?
-No pewnie. - uśmiechnęłam się zadowolona.
-To leć budzić Nicolę to może uda nam się za godzinę wyjechać. - w tym momencie do kuchni wparowała zaspana siostra.
-Dobrze, że jesteś, bo miałam cię właśnie budzić. - odezwałam się.
-A dlaczego ? - zabrała ciastko z talerza i ostentacyjnie je jadła na środku kuchni.
-Bo razem z mamą planujemy wyjazd na zakupy i być może uda nam się za jakiś czas wyjechać. - momentalnie się rozbudziła.
-Trzeba było tak od razu. - dziewczynka zniknęła i po chwili było słychać głośne kroki na schodach i trzask zamykanych drzwi na piętrze.
-Szybko poszło. - powiedziałam śmiejąc się.
-Zrobię jej kanapki. - mama wstała od stołu.
-To ja też lecę się szykować. - umyłam talerze i poszłam do siebie wybrać jakieś ubrania na dzisiaj, bo i tak łazienkę zajmowała najmłodsza z nas, a na dół nie chciało mi się iść.



   W łazience wzięłam prysznic, umalowałam się, a włosy spięłam w wysokiego kitka i wyprostowałam je. Na końcu ubrałam się i poszłam spakować torebkę, koniec uwieńczyłam perfumami i zeszłam na dół owijając się mocniej swetrem. Nicola oglądała jakieś bajki w telewizji, a tato jadł tosty i pił kawę. Czytał gazetę, gdy mnie zobaczył, odłożył ją.
-Słyszałem, że jedziecie na zakupy.
-No tak. Mama wymyśliła babski wypad. - usiadłam do stołu.
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuje. Wy też możecie zrobić sobie męski dzień. Ol raczej się nigdzie nie wybiera.
-Może coś wymyśliły, ale na razie on jeszcze śpi.
-Co poradzisz.
-Wydaje mi się, czy jesteś smutna ? - spojrzałam na niego nie wiedząc jak odpowiedzieć na to pytanie.
-Po prostu ostatnio źle sypiam.
-A tak dobrze ci się spało na początku.
-No tak, ale teraz coś nie mogę.
-Tęsknisz. - spojrzałam na niego zaskoczona. - Skąd to zdziwienie ?
-Bo … bo nigdy o tym nie pomyślałam w ten sposób.
-Wczoraj rozmawiałaś przez Skype bite trzy godziny. I raczej to nie była pogawędka o pogodzie. - zaśmiał się.
-No nie. - odwzajemniłam gest. - Na prawdę myślisz, że to jest powodem ?
-Tak. Tak przynajmniej …
-Możemy jechać. - mama weszła do kuchni.
-Dobrze to idę założyć kurtkę. - zwróciłam się do niej.
-Jak chcesz to pogadamy jak wrócicie. - powiedział tato, a ja pokiwałam głową.

***

   Po ponad 40 minutach udało nam się wejść do galerii. Mama wciągała mnie do każdego napotkanego sklepu, nawet do bieliźnianego, a przecież miałam kupić tylko sukienkę. Po długim monologu mamy doszłam do wniosku, że skoro kupuje się sukienkę to też trzeba zadbać o to co ma się pod nią. Tak więc stwierdziłyśmy, że jak upatrzę sobie jakąś sukienkę to wrócimy do tego sklepu. Oczywiście z wyborem kreacji był spory problem, na pierwszym z pięter żadnej nie znalazłam, za to Nicola dopatrzyła się spodni, więc ona przynajmniej coś już miała. Wędrowałyśmy tak między wieszakami, ale nic nie wpadło mi w oczy. Wybrałam sobie co prawda jeden sweterek, koszulę i lity, ale sukienki jeszcze nie znalazłam. Weszłyśmy do ostatniego sklepu w galerii.
-Może tutaj coś znajdziesz, bo tylko ty jeszcze nie znalazłaś tego co szukasz. - zaśmiała się mama.
-Oby. - zwieńczyłam i ruszyłam między półki.
   Tak wyszło, że akurat każda z nas poszła w innym kierunku, szłam przed siebie i patrzyłam na te wieszaki bez przekonania. Ciągle męczyła mnie ta sprawa z porannej rozmowy z tatą. Zastanawiałam się nad sensem jego wypowiedzi. Czy ja faktycznie tęsknię za tamtym życiem ? Czy może rozkopuje przeszłość, co zazwyczaj dobrze mi wychodzi ? Byłam taka neutralna do tego i sama nie wiedziałam czego mam oczekiwać od samej siebie.
   Z jednej strony brakowało mi tych wesołych buziek, ale czy oni mnie ponownie zaakceptują ? Tak wiele razy ich zawiodłam, zrzucałam się im na głowę, zarzucałam swoimi problemami, że wątpiłam w ich intencje i miłe słowa, które miały mnie zachęcić do powrotu. Z drugiej strony tam mam spełnienie swoich marzeń, mam swoją kawiarnię, chyba mam, bo Paul nie za wiele mi opowiada, pewnie martwi się mojej reakcji. Chcę ją odbudować, choćbym miała spać na ulicy bardzo chcę, żeby „Hope” dobrze prosperowała i rozwijała się, nie stała w miejscu i tym bardziej nie cofała się jak ja. To ma być udana, pewniejsza wersja mnie. Bez powielania moich życiowych pomyłek.
   Jakby się zastanowić w Londynie miałam wszystko, a tutaj nie mam zupełnie nic. Za dużo wspomnień, które mogą mnie męczyć, za dużo Tomka mi tutaj zostało. Niby wyrzuciłam go ze swojej głowy, ale jednak on nadal istnieje. Raczej nie wymarzę tych paru lat z nim, to jest niemożliwe, ale wystarczy, że rzucę się w wir pracy, którą mam w Londynie, a rozpamiętywanie Tomka stanie na bocznym torze, a po pewnym czasie przejdzie do przeszłości, do której nie będę widziała sensu powracać.
-Jaki rozmiar pani potrzebuje ? Pewnie 36. - usłyszałam jakiś miły głos obok siebie, spojrzałam na dziewczynę, która stała obok mnie. - Też podoba mi się ta sukienka.
   Teraz dopiero zorientowałam się, że stoję przed śliczną sukienką. Była bez ramiączek, przed kolana. To właśnie było TO czego szukałam. Delikatność kwiatków na ciemnym tle podkreślał ciężki, wysadzany ćwiekami pasek. Pokiwałam szybko głową, a ekspedientka podała mi odpowiedni rozmiar, z którym za chwilę szłam do przymierzalni.
-Amelio wybrałaś coś ? - usłyszałam głos mojej mamy, gdy zdejmowałam ubrania w przebieralni.
-Tak. Zaraz wyjdę. - odpowiedziałam i szybko założyłam sukienkę gładząc jej materiał, przyglądając się sobie w lustrze, szybko wyszłam.
-Wow. - odezwała się Nicola.
-I jak ? - okręciłam się.
-Wyglądasz zjawiskowo. - powiedziała mama, jakby z dumą. - Teraz trzeba kupić buty i torebkę. No i jakąś biżuterię.
-Buty mam. Myślę, że będą odpowiednie. Z biżuterii nic mi się tutaj nie podoba, może jeszcze coś znajdę.
-To idziemy po torebkę. - mama się uśmiechnęła ciągle na mnie patrząc.
-Ale ślicznie Pani wygląda w tej sukience. Chciałabym mieć Pani figurę. - przyszła ekspedientka. - Przyniosłam parę torebek. Może coś Pani wybierze.
   Czyli nie musiałam już nigdzie chodzić i szukać. W oczy szybko rzuciła mi się mała torebka na łańcuszku, więc po chwili byłam już z powrotem w przebieralni i zdejmowałam sukienkę.
Gdy tak stałam w samej bieliźnie zaczęłam się sobie przypatrywać. Ta dziewczyna powiedziała, że zazdrości mi mojej figury. No cóż z natury byłam szczupłą osobą. Ale czy siebie lubiłam ? Tego raczej nie mogłam powiedzieć. Musiałam jeszcze wrócić do swojej poprzedniej wagi, bo teraz to jednak byłam troszkę za chuda. Święta świętami, ale nie udało mi się jakoś przytyć.
   Szybko się ubrałam i wyszłam z kabiny. Mama uparła się, że za dzisiejsze zakupy zapłaci ona. Było mi trochę głupio z tego powodu, bo jednak mama musiała się na mnie wykosztować, ale powiedziała, że pieniądze nie grają teraz roli. Wróciłyśmy jeszcze do bieliźnianego i tam również zapłaciła mama. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy jeszcze na obiadokolacje do jakiejś knajpki, bo jednak cały dzień zakupów nas wymęczył, więc pod wieczór wróciłyśmy do domu.
-Co tak długo Was nie było ? - zapytał tato.
-Babski wypad to babski wypad. Nie pytaj co robiłyśmy, bo to nasza mała tajemnica. - powiedziałam uśmiechnięta.
-Czy wy całą galerię wykupiłyście ? - zapytał się widząc wchodzącą z siatkami mamę.
-Tylko pół. - poprawiła go, a ten z niedowierzaniem pokiwał głową.
-Głodne ?
-Nie, jadłyśmy już kolację. - powiedziałam zdejmując buty.
   Po kwadransie poszłam do siebie i zaczęłam wypakowywać zakupione rzeczy na łóżko, ponownie je oglądając i przykładając do siebie. Z dna szafy wyjęłam pudełko, a z niego moje nieużywane szpilki. Szybko je założyłam w celu rozchodzenia, gdy ktoś zapukał.
-Proszę.
-Mogę ? - zobaczyłam tatę w progu.
-Pewnie. - zaczęłam sprzątać rzeczy z łóżka.
-Mam to o co prosiłaś. - tato podał mi dwie butelki czystej.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się i odebrał je chowając w to samo miejsce co tę pierwszą.
-Chcesz dokończyć rozmowę ? - spojrzałam na niego i usiadłam na fotelu.
-Myślałam nad tym i doszłam do wniosku, że chyba jednak miałeś rację. Tęsknie. Za nimi, za kawiarnią, za tym trybem życia, za tą gonitwą dnia, za tymi odpałami, za tymi wypadami na miasto, za ludźmi, którzy przewijają się przez kawiarnię, za rozmyślaniem nad historiami ludzi, którzy samotnie siedzą przy stolikach. Tam mi dobrze, mam tam moje stanowisko pracy, chyba mam. - poprawiłam się.
-Masz przyjaciół.
-Tutaj pojawiają się schody.
-Dlaczego ?
-Tyle razy ich skrzywdziłam, że nie wiem czy przypadkiem beze mnie jest im lżej.
-Chcą twojego powrotu, więc to oznacza, że twoje przypuszczenia są błędne.
-Chciałabym być tego pewna.
-Jeszcze się przekonasz.
-Dziękuje. Za tę rozmowę, dużo mi dała.
-To ja dziękuje. Zmieniłaś się, dorosłaś i wyrosłaś na wspaniałą kobietę, więc jestem dumny z tego co osiągnęłaś. A jeżeli ktoś będzie mi mówił, że jesteś wyrodną córką to mu przywalę.
   Uśmiechnęłam się, co po chwili powtórzył tato.
-Nie przeszkadzam już, bo pewnie jesteś zmęczona. Cały dzień na nogach. Może dzisiaj pośpisz dłużej. Tak w zasadzie to jutro.
-Być może.
-To dobranoc. - tato dał mi buziaka w policzek. - Kocham cię.
-Ja ciebie też tato. Dobrej nocy.

   Tato wyszedł, a ja faktycznie zmęczona, wzięłam piżamę i poszłam z nią do łazienki. Jutro ważny dzień. 


Hej ! 
Ojej :) Tak wg to nie spodziewałam się, że poprzedni rozdział tak Wam się spodoba, bo nie pisałam go z myślą, żeby doprowadzić Was do skrajnych emocji czy coś. Tak jakoś paluszki same mi śmigały po klawiaturze :P 
Ten chyba krótki, co ? Ale "jutro jest ważny dzień", więc już nie mogę doczekać się kiedy będę go opisywała ;D Ale na to muszę mieć wolną chwilę, więc zbiorę myśli i wszystko spiszę na weekendzie.
Proszę Was, wytłumaczcie mi jedną rzecz. Dlaczego ja co roku na feriach jestem chora ? W piątek ja zaczynam (nareszcie !), a ja tu zużywam w dużej ilości chusteczki. Macie może jakieś sprawdzone, domowe sposoby na katar ? Proszę, pomóżcie ! 
To do następnego Miśki <3 

7 komentarzy:

  1. Siemankoo! ;3
    Umm..zakupy..już się nie mogę doczekać zobaczenia tej sukienki. Już sam opis przypadł mi do gustu i chętnie bym sobie taką sprawiła. ;)
    Ta rozmowa z tatą. Taka szczera. Podoba mi się.
    Ważny dzień? Czy ja coś przeoczyłam, czy nic nie wspominałaś? Dowiem się mam nadzieję niedługo, gdy dodasz kolejny wspaniały rozdział jak ten!
    No widzisz. To się dobrałyśmy. Ja w swoje ferie też byłam chora. Ale nie katarek, tylko ospa. -.- Co za horror przeszłam. Grr...
    Okej to dużo weny skarbie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety brak :/

    Ale rozdział genialny :)
    Z kim ona tak gadała na Skype?
    I kiedy wielki powrót? Czyżby to jutro ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie mogę się doczekać kiedy będziesz opisywać ten wielki dzień^^
    Przyznam, że rozmowa z tatą, naprawdę świetna;p
    Aaa widzę, że się powtarzam bo ktoś już to zauważył w komentarzu wyżej ale nie ważne;pp
    Czekam na next:p
    Weny:)


    PS Zdrowiej:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, właśnie! Z kim ona gadała na skype? ;) Aż się zastanawiałam czy czegoś nie przeoczyłam :P
    Nie ma to jak kochający rodzic, który chcąc nie chcąc potrafi przejrzeć swoje dziecię na wylot i stwierdzić, co mu jest, podczas gdy ono samo nie ma pojęcia, co mu dolega. Swoją drogą, to jest takie piękne :)
    Aż jestem ciekawa całego tego Sylwestrowego looku, bo z opisu to WOW :D
    Sama się nie mogę doczekać tego WAŻNEGO DNIA! Bo znając Ciebie - oczy wyjdą mi z orbity a w środku wszystko mi się poprzekręca ;) Tym bardziej, że sama nie możesz się tego doczekać ;D

    Niestety, ja przekonałam się niejednokrotnie, że w powiedzeniu "Nieleczony katar trwa tydzień, a leczony 7 dni" jest cała masa prawdy i zawsze go po prostu przeczekuję ;)
    Przykro mi, że jesteś chora, ale z dwojga złego dobrze, że tuż tuż przed feriami (bo może zdąży przejść) a nie podczas ich trwania :)
    Życzę weny, chociaż u Ciebie zawsze jej cała masa, doczekania ferii, wyzdrowienia i czego tam jeszcze chcesz :) Buziak! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No to czekam na ten wazny dzien :D
    tesknie za chlopakami w tym opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dalej kaszlę po feriach ;p sposobów niestety na to nie mam. A rozdział świetny, trochę krótki, ale dobrze się czytali. I będzie spotkanie z chłopakami w kolejnym, co nie? Plose?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, ja piszę sobie, a telefon sobie...

      Usuń