wtorek, 18 lutego 2014

Section 59.

Oczami Tom'a.


   Ciekawił mnie fakt z kim Kels pojedzie do Max'a. Nathan miał wyjechać pociągiem z Gloucester, ja miałem zabrać Jay'a, a Siva z Nareeshą mieli pojechać razem autem. Wrzuciłem jakieś koszulki do walizki i zacząłem wybierać spodnie. Fakt, że tam będzie Kelsey powodował u mnie ogromnie szczęście. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu, więc rzuciłem na łóżko spodnie, które miałem w ręce i odebrałem.
-No co Jay ?
-Jestem już gotowy. Mam do ciebie przyjść ? - spojrzałem na prawie pustą walizkę.
-Jestem jeszcze w proszku, więc jeżeli ci się nudzi to wbijaj.
-To ja będę za jakiś czas.
-To czekam. Cześć.
   Położyłem telefon na biurku i wróciłem do pakowania. Czy to, że Kels zdecydowała się pojawić na Sylwestrze u Max'a, było spowodowane tym, że chciała jednak mi wybaczyć, czy może knuła jakąś podłą intrygę, którą zmiecie mnie z powierzchni Ziemi ? W tym momencie zatrzymałem się i ze spodniami w dłoniach zastygłem w bezruchu. A co jeżeli ona chce mnie upokorzyć i dobić ? Załamany usiadłem na łóżku obok walizki. Co jeżeli Kelsey chcę się na mnie zemścić, za to co te szmatławce piszą ? Nie zdziwiłbym się, zraniłem ją, chociaż tak w zasadzie to nie była moja wina, bo ja nic nie zrobiłem. Nie przespałem się wtedy z tamtą dziewczyną, ale mówić sobie mogłem. Kels poczuła się zdradzona, oszukana i to mnie tak cholernie bolało.
   Wrzuciłem w końcu tę nieszczęsne spodnie do walizki i szybko dokończyłem pakowanie nie chcąc powracać do męczącego mnie tematu. Gdy właśnie zamykałem walizkę usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć mojemu przyjacielowi. Jego wesoła, jasna, kręcona czuprynka jak zwykle spowodowała u mnie na twarzy szeroki uśmiech.
-Ale będzie biba u Łysego. - powiedział i przybiliśmy sobie piątki.
-Będzie grubo. - zaśmiałem się.
-Spakowałeś się już ?
-Tak, właśnie skończyłem. Jak chcesz coś do picia to się obsłuż. Idę po walizkę.
   Wróciłem do sypialni i zabrałem spakowaną walizkę po czym zaniosłem ją na korytarz i wszedłem do kuchni, gdzie Jay pił już sobie piwo.
-Też bym się napił. - powiedziałem czując suchość w gardle.
-Nie możesz. Dzisiaj jesteś moim szoferem. Jutro się tak napijemy, że Max będzie miał kolorowe malunki na ścianach.
-Się wkurzy.
-Przynajmniej ochrzcimy mu dom. - zaśmiał się.
-Lepiej jedźmy, bo to jednak trochę potrwa.
   Wyszliśmy z mieszkania i zeszliśmy do podziemnego garażu, z którego wyjechaliśmy w długą podróż. Gdy już miałem się zatrzymać i rozpłakać na środku ulicy, bo miałem już dosyć wiecznych korków na drodze, wstrętnej pogody i ogólnie złych warunków to przypominałem sobie o tym, że na miejscu spotkam Kels i wtedy jechałem jak na skrzydłach.
-Słyszałem, że Amelia też będzie. - zaczął Jay.
-No wczoraj miała ponoć przylecieć. Max mówił, że około północy po nią jedzie. Nie gadałeś z nią ? Mieliście taki dobry kontakt ze sobą.
-No tak jakoś wyszło, że nie gadaliśmy.
-Dziwne.
-Ale przecież Nathan też tam będzie. Oni się nie pozabijają ?
-Gdyby się coś szykowało to ich rozdzielimy. A mi się wydaje, że sobie na spokojnie porozmawiają i dojdą do porozumienia. - wjechałem właśnie na ostatni odcinek autostrady, który miał nas zaprowadzić do Manchesteru, a później GPS miał ostatecznie zaprowadzić nas pod dom Max'a.
-Ich chyba do siebie ciągnie, co ?
-A skąd ten dziwny ton głosu u ciebie ? - spojrzałem na przyjaciela. - Ciebie też kręci Am, czy jak ?
-Był taki moment, ale wtedy akurat Amelia zaczęła przychodzić do Nathana w szpitalu i sam ogłupiałem.
-No patrz. Jak ta dziewczyna na nas działa. Jak magnes.
-Co poradzisz. - zamilkł, więc nie drążyłem tematu.
    Nie powiem, że Am wcale mnie nie pociągała. Była atrakcyjną, młodą dziewczyną, więc nie zdziwiło mnie to, że i Jay do niej coś poczuł, ale zdziwiło mnie to, że jednak jego humor się zmienił, gdy powiedział o Nathanie i Amelii. Chłopak chyba faktycznie poczuł do niej coś mocniejszego. Ciekawe czy Amelia ugada się z Nathanem, a jeżeli nie to z kim ? I czy tym kimś będzie któryś z moich przyjaciół ?
   Amelia Zagadka Kwiatkowska. Zaśmiałem się i wjechałem do miasta. Jak ja tu dawno nie byłem. Przejechałem właśnie obok Uniwersytetu, w którym studiowałem geografię.
-Dobre wspomnienia, co ? - zapytał Jay.
-A no dobre. Jeszcze sobie trochę poczekamy zanim zaparkuję przed nowym domem Max'a. Byłeś tam w ogóle wcześniej ?
-Nie. To mój pierwszy raz.
-Mój też. Ciekawe czego mamy się spodziewać.
-Pewnie będzie miał duży ogród, żeby Max mógł grać w piłkę.
-Racja. - zaśmiałem się i dalej jechałem.
   Przynajmniej tutaj pogoda nie była taka zła. Było zimno, ale nie padało, więc jezdnia nie była taka śliska, a ulice niezapełnione po brzegi. Za jakiś kilometr mieliśmy zobaczyć królestwo Max'a i szczerze mówiąc jaraliśmy się tym. Nie wiem czym cieszył się Jay, ale ja nie mogłem się doczekać zobaczyć Kelsey.
   Wysiadłem z tego auta nie czując nawet ogromnego bólu kości, które po podróży miały dopiero okazję się rozprostować. Stanąłem obok samochodu i podziwiałem zamek Max'a.
-No tego się nie spodziewałem. - odezwał się Jay.
-Ja też. - dodałem nie wierząc w to co widziałem. - Ocipiał czy jak ?
-No chyba tak troszkę. - powiedział Jay i zaczęliśmy naszą wesołą salwę śmiechu.
   Wzięliśmy nasze walizki i stanęliśmy przed potężnymi, skrzydłowymi drzwiami, miały nawet kołatkę, ale wolałem zastosować coś nowocześniejszego czym był dzwonek do drzwi o bardzo barytowym dźwięku. Ta siedziba wyglądała jak dla królowej. Oj, chłopak dostanie ode mnie opierdziel i to spory. Po dłuższej chwili drzwi otworzył nam szczęśliwy Max.
-No siema ! - przybił z nami piątki. - Otworzę Ci zaraz garaż, żebyś zaparkował.
-Mamy do pogadania, Stary. - uprzedziłem go i oddając walizkę Jay'owi wróciłem do samochodu, po czym wjechałem do sporego garażu i zaparkowałem na wolnym miejscu, po czym wszedłem do środka, gdzie na korytarzu nadal stali moi przyjaciele.
-No to zapraszam. - uśmiechnął się.
-A czego mam się spodziewać ? - oprócz skończonej podłogi i pomalowanych ścian na korytarzu nie było dużo mebli, aczkolwiek najważniejsze, jak np. szafa, stolik i lustro było.
-No jeszcze nie wykończony jest, ale najgorzej też nie jest.
   Max schował nasze kurtki do oszklonej szafy i poszliśmy za nim do kuchni, która była do końca wykończona w bardzo, ale to bardzo nowoczesny sposób. Usiedliśmy do dużego stołu, a Max po chwili poczęstował nas ciepłą herbatką.
-Gdzie Am ? - zapytał Jay.
-Na górze.
-Czemu nie tutaj ?
-Odpoczywa po locie i ogólnie. - zmieszał się.
-Coś się stało ? - dołączyłem się.
-Nie, nic. Miała ciężki lot z dwoma nieciekawymi wpadkami, więc musi jakoś odreagować. Zejdzie do nas.
-Jesteśmy pierwsi ? - w delikatny sposób zapytałem.
-Tak. Chociaż dzisiaj ma wpaść jeszcze Naree z Sivą. A razem z nimi Kels, jeżeli ci o to chodzi, a wiem, że właśnie o to chodzi.
-A ty masz ode mnie opierdziel. - szybko zmieniłem temat.
-Za co ?
-Za to, kurna. To letnia rezydencja królowej, czy jak ?
-Zawsze chciałem mieć duży dom.
-Duży dom. Rozumiem, ale to zalicza się pod kategorię zamek, pałac czy coś takiego.
-Przesadzasz. - wyjął piwo, które szybko otworzył, a na stół postawił kolejne dwa.
-Wcale nie.
-Chcę mieć dużą rodzinę, chcę wyprawiać szalone imprezy, a co jak co, to, to jest odpowiednie miejsce. Z dala od sąsiadów i aparatów paparazzi, dużo wolnej przestrzeni, ogromny ogródek. Ful wypas.
-No nie wiem. Teraz jesteś sam i nie czujesz się przytłoczony przez ten ogrom ? Jane ciągle siedzi w Londynie.
-Przecież mam teraz Was. Trochę ludzi będzie, zresztą na Sylwestra zaprosiłem paru moich przyjaciół stąd. Będzie się działo.
-Nie wątpię. - wszyscy odwróciliśmy się w stronę jej cichego, zaspanego głosu. - Cześć chłopcy. - przywitała się z nami buziakiem w policzek i potężnym miśkiem.
-Dobrze cię widzieć. Naprawdę. - uśmiech sam wyrósł na mojej twarzy.
-Też mi się tak zdaje. - lekko się uśmiechnęła.
-Słabo wyglądasz. - zauważyłem jej zmęczenie w oczach i coś w rodzaju bólu.
-Miałam ciekawą noc. - zerknęła na Max'a po czym szybko uciekła spojrzeniem i podeszła do lodówki.
-Mówiłem Wam, że Amelia miała ciekawy lot. - odezwał się Max i do nas dosiadł.
-A co się stało tak właściwie ? - zapytał Jay jednocześnie patrząc na krzątającą się po kuchni Am.
-Najpierw turbulencje, szok pasażerów, później dwa razy podchodzili do lądowania i wtedy ludzie dostali czystej furii. To i się ten strach udzielił naszej podróżniczce. - Max odwrócił się i spojrzał na nią, odwzajemniła to słabym uśmiechem.
   Miała na sobie jakąś koszulkę i za dużą bluzę. Włosy niestarannie związane w koka. Niemal nie widziałem jej w tych ciuchach.
-Kochanie ? Co się z Tobą dzieję ? Co się dzieję w Twoim życiu ? - zapytałem, a ta momentalnie zastygła w bezruchu i po chwili spojrzała na mnie.
-To co zawsze Tommy. Ciągle pod górkę. - mówiąc to spojrzała na Max'a i wyszła z talerzem kanapek i kubkiem parującej herbaty. - Nie przeszkadzajcie mi, proszę. - rzuciła w progu.
-Max ? - zapytał Jay dwuznacznie na niego patrząc.
-Rozmawialiśmy o pewnych sprawach. Między innymi o Tomku i myślę, że teraz trzeba jej poświęcić bardzo dużo uwagi i rozmowy. Być może pewne rzeczy, które jej powiedziałem mogły się jej nie spodobać.
-Ten sukinkot mnie już irytuje, ale dzięki Bogu, że już nie żyję. - powiedział Jay łapiąc kłamstwo Max'a, ale mi jednak coś w tym śmierdziało i nie wiedziałem co, ale wcale mi się to nie podobało.
-Chyba mamy kolejnych gości. - Max wstał od stołu na dźwięk dzwonka.
   Mimo tego, że byłem w odległym miejscu, które nazywało się „rozum” i główkowałem nad tym co się tutaj stało nim się tu pojawiliśmy, to dźwięk dzwonka był teraz ważniejszy. Na podjeździe zobaczyłem duży samochód Sivy, ale o palpitacje serca doprowadził mnie Jej widok. Była szczęśliwa, mógłbym powiedzieć, że promieniała dobrą energią. Z podziwem patrzyła na posiadłość Max'a. Przywitała się z nim jak za dobrych, starych czasów. Chciałbym, żeby i między nami panował taki pokój.
-Ten widok rozdziera ci serce, co ? - poczułem silną rękę Loczka na moim ramieniu.
-Nawet nie wiesz jak w tym momencie zazdroszczę Max'owi tego, że może z nią normalnie porozmawiać. Siva z Nareeshą pewnie też mają ten sam kontakt z nią. Z Tobą za pewne będzie podobnie, a ja ? Jak się do mnie odezwie to będę szczęśliwy.
-Nie sądzę, żeby Kels przyjechała tutaj z niecnymi planami wobec ciebie, ale raczej z dobrymi intencjami.
-Myślisz ?
-No spójrz na nią. Spójrz jaka jest szczęśliwa. Nie przyjęła by zaproszenia, gdyby nie chciała czegoś naprawić.
-Czasami mam wrażenie, że naprawdę jesteś mądry, Jay.
-Ej. - dostałem od niego w bark. - Wiesz co ? Tak przyjacielowi ? - zaśmiał się, a my usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi i wesołe głosy przybyszów.
-Jesteśmy pierwsi ? - zapytała Nareesha.
-Nie. Przed chwilą przyjechał Tom z Jay'em. - odezwał się Max.
-A Amelia jest ? - zapytał ciszej mulat.
-Tak, ale źle się czuję i jest u siebie.
-Coś się stało ? - Jej głos powodował u mnie dreszcze na całym ciele.
-Miała ciężki lot. Z resztą ta cała sytuacja, w której tkwi nie jest łatwa. Chodźmy do kuchni. Nie zdejmujesz kurki, Kels ?
-Nie. Muszę coś zrobić. - powiedziała ciszej.
   Serce waliło mi jak opętane, nie wiedziałem co mam zrobić. Nie chciałem tak stać i czekać jak jakiś struś z głową w piasku, bo było by to dziwne, więc usiadłem do stołu. Tyłem do wejścia.
-No jesteście w końcu ! - wesoły głos Jay'a.
-Cześć. - zaczęło się witanie, teraz musiałem wstać i się z nimi przywitać, ale tak bardzo bałem się jej reakcji.
-Cześć Tom. - stała parę kroków przede mną.
-Cześć Kelsey.
-Możemy się przejść ? - spojrzałem ze strachem w oczach na przyjaciół, para mulatów serdecznie się uśmiechnęła i pokiwała lekko głową.
-Tak. - odpowiedziałem, wziąłem kurtkę i szybko wyszliśmy na grudniowy mróz.
   Najpierw szliśmy w ciszy z pewnym dystansem do siebie, dopiero, gdy odeszliśmy na jakąś odległość od pałacu Max'a, Kels się odezwała.
-Ostatnimi czasy dużo myślałam nad nami i doszłam do wniosku, że nigdy byś mnie nie okłamał w takiej sprawie. Gdyby wydarzyło się coś takiego z pewnością powiedziałbyś mi o tym. Nie pozwoliłbyś, żebym dowiedziała się takiej rzeczy z gazet czy Internetu. Zajęło mi to wiele czasu i przepraszam cię za to, ale przynajmniej jestem w stu procentach pewna, że nie chcę cię stracić. Chcę żeby było tak jak wcześniej, żeby już nigdy żadne brukowce nas nie poróżniły.
-Czy to oznacza, że dajesz mi drugą szansę ? - powiedziałem po dłuższej chwili, gdy to wszystko do mnie doszło.
-Tak, ale teraz martwię się, że jednak nie zechcesz jej przyjąć. - zesmutniała.
-Pewnie, że ją chcę. Kocham cię i nic, ani nikt tego nie zburzy. - ze szczęścia podniosłem ją i okręciłem wokół własnej osi.
   Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Kels mi wybaczyła i chciała jeszcze raz zacząć. Szybko połączyliśmy się w pocałunku, a po godzinnym spacerze, ze splecionymi dłoniami i szerokim uśmiechem na twarzy wróciliśmy do domu, gdzie i nasi przyjaciele cieszyli się z tego powrotu. Oczywiście Kels swoje rzeczy zaniosła do sypialni, którą przydzielił mi Max. Tego dnia obydwoje nie opuszczaliśmy się na krok i cieszyliśmy się swoją obecnością. Kels wróciła z podwojoną siłą, stwierdziła, że chcę pogodzić się również z Am, ale tego dnia ciężko było ją dostać. Męczyła mnie ta sprawa z nią i Max'em, ale w tamtym momencie najważniejsza była dla mnie Kelsey. Co nie oznacza, że nie wrócę do tamtej sprawy i jej nie rozwiążę.
   Tej nocy cieszyliśmy się sobą nawzajem, każde z nas było przez te parę miesięcy na głodzie, więc teraz nie mogliśmy się najeść do syta. Zasnęliśmy dopiero nad ranem w swoich objęciach ze zmęczenia.


Hej !
Wiem, wiem. Lubię komplikować ;D Miło, że tak się tym przejęłyście i w ogóle pisałyście swoje przemyślenia co do przyszłości Am, ale ja już podjęłam decyzję ^^
San ?! Jakie zboczuszki ?! Ty seksoholiku, kochany xD <3
Sześćdziesiąty rozdział tuż, tuż. Będzie się działo, więc dajcie mi troszkę czasu :*
Love and peace. Kiss and hugs.
Do następnego ♥

8 komentarzy:

  1. NO TY JESTEŚ NIEMOŻLIWA !!!!!!!
    Dobrze wiesz, że czekałyśmy na to, co postanowiła Am i nam tu dałaś perspektywe Toma i nie wyjaśniłaś ! Ahhhhh! A ja to tak przeżywam xD I mam swoje przypuszczenia, zastanawiając się czy mam rację :D
    Jak ja się ciesze, że Kels pogodziła się z Tomem i dała mu szansę ;D Dlatego nie dziwię się, że najadali sie do syta całą noc ^^ Ciekawe czy ściany w domu Maxa nie są za cienkie... :P
    No nic, moje myśli co do Am i Maxa tak mi huczą w głowie, że nic więcej z siebie nie wykrzesam i powiem tylko, że czekam na kolejny niecierpliwie i liczę, że wyjaśni się, co Am powiedziała Maxowi i odwrotnie :)
    Ściskam Cię mocno! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jak fajnie ze Kels i Tom znow razem ;)
    ale meczy mnie to co wydarzylo sie w nocy u Am i Maxa! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedobra ty! Juz zmienila perspekrywe i nie wiem co z Am... ale Kels wrocila. Wiedzialam, ze dlugo to nie potrwa ^^ slodziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Co z Am?! Co z Am?! Pisz szybko błagam! I gdzie jest Nath?! No!
    Rozdział fajny, fajny. Ale się cieszę, że Tom i Kels są znowu razem! Omm...te nasze słodziaki, co całą noc szaleją.
    Zyczę weny i czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję że będzie jakieś wielkie "BUM" na tej imprezie sylwestrowej. :D
    I co z Nathem i Amelią??? O_O
    Mam nadzieję że będą razem ;)
    Jak dobrze że Kelsey i Tom są znowu razem.:D
    Pozdrawiam i weny życzę... :*
    P.S. Zapraszam do siebie
    http://lovemeorleavemeandnevergetback-tw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. KELS I TOM ZNOWU RAZEM!!!
    No w końcu;p
    Oni zawsze muszą być razem;p Bo wtedy jest najlepiej;p
    Nurtujące mnie pytanie;
    Kiedy Nathan i Amelia się ogarną i będę ze sobą?;p
    No nic będę czekać w niepewności;p
    Weny<3:*
    Czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale Am i Nathan mają być razem nooo
    *nah, nie tylko się do wiem, że Max i Am no ten tego, wtedy masz wpiernicz. Tak chyba wszystkim do głowy przychodzi na myśl ta sama odpowiedź na pytanie "co oni robili tej nocy"*/klej

    OdpowiedzUsuń
  8. ej ! no bez przesadyzmuuu ;) ! oj ! no moze troche mnie ponioslo, ale bez przesadyyy ;p ja niewinna istotka jestem ;D


    hahahahaha jakie reakcje na "letnią rezydencje krolowej" czyt. nowej hacjendy Maxa xd ahahahahaha Panowie ! sami "ocipieliście" - o ile tak to sie odmienia xd
    nienoooo i paczę, ze Tommy i Kels sie pogodzili - woho ! jednak zboczuszki byly. bo glod byl !. ;d

    o rany rany - Ty to potrafisz trzymac nas w napieciu,. bo ja ndal nie wiem co z Am choroba jasna !

    czekam na 60.cudo i masz tam ladniutko wszysciutko wyjasnic :) !
    bo jak nie to sie policzymy ! ;*

    <3

    OdpowiedzUsuń