Oczami Tom'a.
Ciekawił mnie fakt z kim Kels pojedzie
do Max'a. Nathan miał wyjechać pociągiem z Gloucester, ja miałem
zabrać Jay'a, a Siva z Nareeshą mieli pojechać razem autem.
Wrzuciłem jakieś koszulki do walizki i zacząłem wybierać
spodnie. Fakt, że tam będzie Kelsey powodował u mnie ogromnie
szczęście. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu, więc rzuciłem na
łóżko spodnie, które miałem w ręce i odebrałem.
-No co Jay ?
-Jestem już gotowy. Mam do ciebie
przyjść ? - spojrzałem na prawie pustą walizkę.
-Jestem jeszcze w proszku, więc jeżeli
ci się nudzi to wbijaj.
-To ja będę za jakiś czas.
-To czekam. Cześć.
Położyłem telefon na biurku i
wróciłem do pakowania. Czy to, że Kels zdecydowała się pojawić
na Sylwestrze u Max'a, było spowodowane tym, że chciała jednak mi
wybaczyć, czy może knuła jakąś podłą intrygę, którą zmiecie
mnie z powierzchni Ziemi ? W tym momencie zatrzymałem się i ze
spodniami w dłoniach zastygłem w bezruchu. A co jeżeli ona chce
mnie upokorzyć i dobić ? Załamany usiadłem na łóżku obok
walizki. Co jeżeli Kelsey chcę się na mnie zemścić, za to co te
szmatławce piszą ? Nie zdziwiłbym się, zraniłem ją, chociaż
tak w zasadzie to nie była moja wina, bo ja nic nie zrobiłem. Nie
przespałem się wtedy z tamtą dziewczyną, ale mówić sobie
mogłem. Kels poczuła się zdradzona, oszukana i to mnie tak
cholernie bolało.
Wrzuciłem w końcu tę nieszczęsne spodnie do walizki i szybko dokończyłem pakowanie nie chcąc powracać do męczącego mnie tematu. Gdy właśnie zamykałem walizkę usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć mojemu przyjacielowi. Jego wesoła, jasna, kręcona czuprynka jak zwykle spowodowała u mnie na twarzy szeroki uśmiech.
Wrzuciłem w końcu tę nieszczęsne spodnie do walizki i szybko dokończyłem pakowanie nie chcąc powracać do męczącego mnie tematu. Gdy właśnie zamykałem walizkę usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć mojemu przyjacielowi. Jego wesoła, jasna, kręcona czuprynka jak zwykle spowodowała u mnie na twarzy szeroki uśmiech.
-Ale będzie biba u Łysego. -
powiedział i przybiliśmy sobie piątki.
-Będzie grubo. - zaśmiałem się.
-Spakowałeś się już ?
-Tak, właśnie skończyłem. Jak
chcesz coś do picia to się obsłuż. Idę po walizkę.
Wróciłem do sypialni i zabrałem
spakowaną walizkę po czym zaniosłem ją na korytarz i wszedłem do
kuchni, gdzie Jay pił już sobie piwo.
-Też bym się napił. - powiedziałem
czując suchość w gardle.
-Nie możesz. Dzisiaj jesteś moim
szoferem. Jutro się tak napijemy, że Max będzie miał kolorowe
malunki na ścianach.
-Się wkurzy.
-Przynajmniej ochrzcimy mu dom. -
zaśmiał się.
-Lepiej jedźmy, bo to jednak trochę
potrwa.
Wyszliśmy z mieszkania i zeszliśmy do
podziemnego garażu, z którego wyjechaliśmy w długą podróż. Gdy
już miałem się zatrzymać i rozpłakać na środku ulicy, bo
miałem już dosyć wiecznych korków na drodze, wstrętnej pogody i
ogólnie złych warunków to przypominałem sobie o tym, że na
miejscu spotkam Kels i wtedy jechałem jak na skrzydłach.
-Słyszałem, że Amelia też będzie.
- zaczął Jay.
-No wczoraj miała ponoć przylecieć.
Max mówił, że około północy po nią jedzie. Nie gadałeś z nią
? Mieliście taki dobry kontakt ze sobą.
-No tak jakoś wyszło, że nie
gadaliśmy.
-Dziwne.
-Ale przecież Nathan też tam będzie.
Oni się nie pozabijają ?
-Gdyby się coś szykowało to ich
rozdzielimy. A mi się wydaje, że sobie na spokojnie porozmawiają i
dojdą do porozumienia. - wjechałem właśnie na ostatni odcinek
autostrady, który miał nas zaprowadzić do Manchesteru, a później
GPS miał ostatecznie zaprowadzić nas pod dom Max'a.
-Ich chyba do siebie ciągnie, co ?
-A skąd ten dziwny ton głosu u ciebie
? - spojrzałem na przyjaciela. - Ciebie też kręci Am, czy jak ?
-Był taki moment, ale wtedy akurat
Amelia zaczęła przychodzić do Nathana w szpitalu i sam ogłupiałem.
-No patrz. Jak ta dziewczyna na nas
działa. Jak magnes.
-Co poradzisz. - zamilkł, więc nie
drążyłem tematu.
Nie powiem, że Am wcale mnie nie
pociągała. Była atrakcyjną, młodą dziewczyną, więc nie
zdziwiło mnie to, że i Jay do niej coś poczuł, ale zdziwiło mnie
to, że jednak jego humor się zmienił, gdy powiedział o Nathanie i
Amelii. Chłopak chyba faktycznie poczuł do niej coś mocniejszego.
Ciekawe czy Amelia ugada się z Nathanem, a jeżeli nie to z kim ? I
czy tym kimś będzie któryś z moich przyjaciół ?
Amelia Zagadka Kwiatkowska. Zaśmiałem
się i wjechałem do miasta. Jak ja tu dawno nie byłem. Przejechałem
właśnie obok Uniwersytetu, w którym studiowałem geografię.
-Dobre wspomnienia, co ? - zapytał
Jay.
-A no dobre. Jeszcze sobie trochę
poczekamy zanim zaparkuję przed nowym domem Max'a. Byłeś tam w
ogóle wcześniej ?
-Nie. To mój pierwszy raz.
-Mój też. Ciekawe czego mamy się
spodziewać.
-Pewnie będzie miał duży ogród,
żeby Max mógł grać w piłkę.
-Racja. - zaśmiałem się i dalej
jechałem.
Przynajmniej tutaj pogoda nie była
taka zła. Było zimno, ale nie padało, więc jezdnia nie była taka
śliska, a ulice niezapełnione po brzegi. Za jakiś kilometr
mieliśmy zobaczyć królestwo Max'a i szczerze mówiąc jaraliśmy
się tym. Nie wiem czym cieszył się Jay, ale ja nie mogłem się
doczekać zobaczyć Kelsey.
Wysiadłem z tego auta nie czując
nawet ogromnego bólu kości, które po podróży miały dopiero
okazję się rozprostować. Stanąłem obok samochodu i podziwiałem
zamek Max'a.
-No tego się nie spodziewałem. -
odezwał się Jay.
-Ja też. - dodałem nie wierząc w to
co widziałem. - Ocipiał czy jak ?
-No chyba tak troszkę. - powiedział
Jay i zaczęliśmy naszą wesołą salwę śmiechu.
Wzięliśmy nasze walizki i stanęliśmy
przed potężnymi, skrzydłowymi drzwiami, miały nawet kołatkę,
ale wolałem zastosować coś nowocześniejszego czym był dzwonek do
drzwi o bardzo barytowym dźwięku. Ta siedziba wyglądała jak dla
królowej. Oj, chłopak dostanie ode mnie opierdziel i to spory. Po
dłuższej chwili drzwi otworzył nam szczęśliwy Max.
-No siema ! - przybił z nami piątki.
- Otworzę Ci zaraz garaż, żebyś zaparkował.
-Mamy do pogadania, Stary. -
uprzedziłem go i oddając walizkę Jay'owi wróciłem do samochodu,
po czym wjechałem do sporego garażu i zaparkowałem na wolnym
miejscu, po czym wszedłem do środka, gdzie na korytarzu nadal stali
moi przyjaciele.
-No to zapraszam. - uśmiechnął się.
-A czego mam się spodziewać ? -
oprócz skończonej podłogi i pomalowanych ścian na korytarzu nie
było dużo mebli, aczkolwiek najważniejsze, jak np. szafa, stolik i
lustro było.
-No jeszcze nie wykończony jest, ale
najgorzej też nie jest.
Max schował nasze kurtki do oszklonej
szafy i poszliśmy za nim do kuchni, która była do końca
wykończona w bardzo, ale to bardzo nowoczesny sposób. Usiedliśmy
do dużego stołu, a Max po chwili poczęstował nas ciepłą
herbatką.
-Gdzie Am ? - zapytał Jay.
-Na górze.
-Czemu nie tutaj ?
-Odpoczywa po locie i ogólnie. -
zmieszał się.
-Coś się stało ? - dołączyłem
się.
-Nie, nic. Miała ciężki lot z dwoma
nieciekawymi wpadkami, więc musi jakoś odreagować. Zejdzie do nas.
-Jesteśmy pierwsi ? - w delikatny
sposób zapytałem.
-Tak. Chociaż dzisiaj ma wpaść
jeszcze Naree z Sivą. A razem z nimi Kels, jeżeli ci o to chodzi, a
wiem, że właśnie o to chodzi.
-A ty masz ode mnie opierdziel. -
szybko zmieniłem temat.
-Za co ?
-Za to, kurna. To letnia rezydencja
królowej, czy jak ?
-Zawsze chciałem mieć duży dom.
-Duży dom. Rozumiem, ale to zalicza
się pod kategorię zamek, pałac czy coś takiego.
-Przesadzasz. - wyjął piwo, które
szybko otworzył, a na stół postawił kolejne dwa.
-Wcale nie.
-Chcę mieć dużą rodzinę, chcę
wyprawiać szalone imprezy, a co jak co, to, to jest odpowiednie
miejsce. Z dala od sąsiadów i aparatów paparazzi, dużo wolnej
przestrzeni, ogromny ogródek. Ful wypas.
-No nie wiem. Teraz jesteś sam i nie
czujesz się przytłoczony przez ten ogrom ? Jane ciągle siedzi w
Londynie.
-Przecież mam teraz Was. Trochę ludzi
będzie, zresztą na Sylwestra zaprosiłem paru moich przyjaciół
stąd. Będzie się działo.
-Nie wątpię. - wszyscy odwróciliśmy
się w stronę jej cichego, zaspanego głosu. - Cześć chłopcy. -
przywitała się z nami buziakiem w policzek i potężnym miśkiem.
-Dobrze cię widzieć. Naprawdę. -
uśmiech sam wyrósł na mojej twarzy.
-Też mi się tak zdaje. - lekko się
uśmiechnęła.
-Słabo wyglądasz. - zauważyłem jej
zmęczenie w oczach i coś w rodzaju bólu.
-Miałam ciekawą noc. - zerknęła na
Max'a po czym szybko uciekła spojrzeniem i podeszła do lodówki.
-Mówiłem Wam, że Amelia miała
ciekawy lot. - odezwał się Max i do nas dosiadł.
-A co się stało tak właściwie ? -
zapytał Jay jednocześnie patrząc na krzątającą się po kuchni
Am.
-Najpierw turbulencje, szok pasażerów,
później dwa razy podchodzili do lądowania i wtedy ludzie dostali
czystej furii. To i się ten strach udzielił naszej podróżniczce.
- Max odwrócił się i spojrzał na nią, odwzajemniła to słabym
uśmiechem.
Miała na sobie jakąś koszulkę i za
dużą bluzę. Włosy niestarannie związane w koka. Niemal nie
widziałem jej w tych ciuchach.
-Kochanie ? Co się z Tobą dzieję ?
Co się dzieję w Twoim życiu ? - zapytałem, a ta momentalnie
zastygła w bezruchu i po chwili spojrzała na mnie.
-To co zawsze Tommy. Ciągle pod górkę.
- mówiąc to spojrzała na Max'a i wyszła z talerzem kanapek i
kubkiem parującej herbaty. - Nie przeszkadzajcie mi, proszę. -
rzuciła w progu.
-Max ? - zapytał Jay dwuznacznie na
niego patrząc.
-Rozmawialiśmy o pewnych sprawach.
Między innymi o Tomku i myślę, że teraz trzeba jej poświęcić
bardzo dużo uwagi i rozmowy. Być może pewne rzeczy, które jej
powiedziałem mogły się jej nie spodobać.
-Ten sukinkot mnie już irytuje, ale
dzięki Bogu, że już nie żyję. - powiedział Jay łapiąc
kłamstwo Max'a, ale mi jednak coś w tym śmierdziało i nie
wiedziałem co, ale wcale mi się to nie podobało.
-Chyba mamy kolejnych gości. - Max
wstał od stołu na dźwięk dzwonka.
Mimo tego, że byłem w odległym
miejscu, które nazywało się „rozum” i główkowałem nad tym
co się tutaj stało nim się tu pojawiliśmy, to dźwięk dzwonka
był teraz ważniejszy. Na podjeździe zobaczyłem duży samochód
Sivy, ale o palpitacje serca doprowadził mnie Jej widok. Była
szczęśliwa, mógłbym powiedzieć, że promieniała dobrą energią.
Z podziwem patrzyła na posiadłość Max'a. Przywitała się z nim
jak za dobrych, starych czasów. Chciałbym, żeby i między nami
panował taki pokój.
-Ten widok rozdziera ci serce, co ? -
poczułem silną rękę Loczka na moim ramieniu.
-Nawet nie wiesz jak w tym momencie
zazdroszczę Max'owi tego, że może z nią normalnie porozmawiać.
Siva z Nareeshą pewnie też mają ten sam kontakt z nią. Z Tobą za
pewne będzie podobnie, a ja ? Jak się do mnie odezwie to będę
szczęśliwy.
-Nie sądzę, żeby Kels przyjechała
tutaj z niecnymi planami wobec ciebie, ale raczej z dobrymi
intencjami.
-Myślisz ?
-No spójrz na nią. Spójrz jaka jest
szczęśliwa. Nie przyjęła by zaproszenia, gdyby nie chciała
czegoś naprawić.
-Czasami mam wrażenie, że naprawdę
jesteś mądry, Jay.
-Ej. - dostałem od niego w bark. -
Wiesz co ? Tak przyjacielowi ? - zaśmiał się, a my usłyszeliśmy
trzask zamykanych drzwi i wesołe głosy przybyszów.
-Jesteśmy pierwsi ? - zapytała
Nareesha.
-Nie. Przed chwilą przyjechał Tom z
Jay'em. - odezwał się Max.
-A Amelia jest ? - zapytał ciszej
mulat.
-Tak, ale źle się czuję i jest u
siebie.
-Coś się stało ? - Jej głos
powodował u mnie dreszcze na całym ciele.
-Miała ciężki lot. Z resztą ta cała
sytuacja, w której tkwi nie jest łatwa. Chodźmy do kuchni. Nie
zdejmujesz kurki, Kels ?
-Nie. Muszę coś zrobić. -
powiedziała ciszej.
Serce waliło mi jak opętane, nie
wiedziałem co mam zrobić. Nie chciałem tak stać i czekać jak
jakiś struś z głową w piasku, bo było by to dziwne, więc
usiadłem do stołu. Tyłem do wejścia.
-No jesteście w końcu ! - wesoły
głos Jay'a.
-Cześć. - zaczęło się witanie,
teraz musiałem wstać i się z nimi przywitać, ale tak bardzo bałem
się jej reakcji.
-Cześć Tom. - stała parę kroków
przede mną.
-Cześć Kelsey.
-Możemy się przejść ? - spojrzałem
ze strachem w oczach na przyjaciół, para mulatów serdecznie się
uśmiechnęła i pokiwała lekko głową.
-Tak. - odpowiedziałem, wziąłem
kurtkę i szybko wyszliśmy na grudniowy mróz.
Najpierw szliśmy w ciszy z pewnym
dystansem do siebie, dopiero, gdy odeszliśmy na jakąś odległość
od pałacu Max'a, Kels się odezwała.
-Ostatnimi czasy dużo myślałam nad
nami i doszłam do wniosku, że nigdy byś mnie nie okłamał w
takiej sprawie. Gdyby wydarzyło się coś takiego z pewnością
powiedziałbyś mi o tym. Nie pozwoliłbyś, żebym dowiedziała się
takiej rzeczy z gazet czy Internetu. Zajęło mi to wiele czasu i
przepraszam cię za to, ale przynajmniej jestem w stu procentach
pewna, że nie chcę cię stracić. Chcę żeby było tak jak
wcześniej, żeby już nigdy żadne brukowce nas nie poróżniły.
-Czy to oznacza, że dajesz mi drugą
szansę ? - powiedziałem po dłuższej chwili, gdy to wszystko do
mnie doszło.
-Tak, ale teraz martwię się, że
jednak nie zechcesz jej przyjąć. - zesmutniała.
-Pewnie, że ją chcę. Kocham cię i
nic, ani nikt tego nie zburzy. - ze szczęścia podniosłem ją i
okręciłem wokół własnej osi.
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem
na Ziemi. Kels mi wybaczyła i chciała jeszcze raz zacząć. Szybko
połączyliśmy się w pocałunku, a po godzinnym spacerze, ze
splecionymi dłoniami i szerokim uśmiechem na twarzy wróciliśmy do
domu, gdzie i nasi przyjaciele cieszyli się z tego powrotu. Oczywiście Kels swoje rzeczy zaniosła
do sypialni, którą przydzielił mi Max. Tego dnia obydwoje nie
opuszczaliśmy się na krok i cieszyliśmy się swoją obecnością.
Kels wróciła z podwojoną siłą, stwierdziła, że chcę pogodzić
się również z Am, ale tego dnia ciężko było ją dostać.
Męczyła mnie ta sprawa z nią i Max'em, ale w tamtym momencie
najważniejsza była dla mnie Kelsey. Co nie oznacza, że nie wrócę
do tamtej sprawy i jej nie rozwiążę.
Tej nocy cieszyliśmy się sobą
nawzajem, każde z nas było przez te parę miesięcy na głodzie,
więc teraz nie mogliśmy się najeść do syta. Zasnęliśmy dopiero
nad ranem w swoich objęciach ze zmęczenia.
Hej !
Wiem, wiem. Lubię komplikować ;D Miło, że tak się tym przejęłyście i w ogóle pisałyście swoje przemyślenia co do przyszłości Am, ale ja już podjęłam decyzję ^^
San ?! Jakie zboczuszki ?! Ty seksoholiku, kochany xD <3
Sześćdziesiąty rozdział tuż, tuż. Będzie się działo, więc dajcie mi troszkę czasu :*
Love and peace. Kiss and hugs.
Do następnego ♥
NO TY JESTEŚ NIEMOŻLIWA !!!!!!!
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, że czekałyśmy na to, co postanowiła Am i nam tu dałaś perspektywe Toma i nie wyjaśniłaś ! Ahhhhh! A ja to tak przeżywam xD I mam swoje przypuszczenia, zastanawiając się czy mam rację :D
Jak ja się ciesze, że Kels pogodziła się z Tomem i dała mu szansę ;D Dlatego nie dziwię się, że najadali sie do syta całą noc ^^ Ciekawe czy ściany w domu Maxa nie są za cienkie... :P
No nic, moje myśli co do Am i Maxa tak mi huczą w głowie, że nic więcej z siebie nie wykrzesam i powiem tylko, że czekam na kolejny niecierpliwie i liczę, że wyjaśni się, co Am powiedziała Maxowi i odwrotnie :)
Ściskam Cię mocno! :) :*
jak fajnie ze Kels i Tom znow razem ;)
OdpowiedzUsuńale meczy mnie to co wydarzylo sie w nocy u Am i Maxa! :D
Niedobra ty! Juz zmienila perspekrywe i nie wiem co z Am... ale Kels wrocila. Wiedzialam, ze dlugo to nie potrwa ^^ slodziaki
OdpowiedzUsuńCo z Am?! Co z Am?! Pisz szybko błagam! I gdzie jest Nath?! No!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, fajny. Ale się cieszę, że Tom i Kels są znowu razem! Omm...te nasze słodziaki, co całą noc szaleją.
Zyczę weny i czekam na następny. ;*
Mam nadzieję że będzie jakieś wielkie "BUM" na tej imprezie sylwestrowej. :D
OdpowiedzUsuńI co z Nathem i Amelią??? O_O
Mam nadzieję że będą razem ;)
Jak dobrze że Kelsey i Tom są znowu razem.:D
Pozdrawiam i weny życzę... :*
P.S. Zapraszam do siebie
http://lovemeorleavemeandnevergetback-tw.blogspot.com/
KELS I TOM ZNOWU RAZEM!!!
OdpowiedzUsuńNo w końcu;p
Oni zawsze muszą być razem;p Bo wtedy jest najlepiej;p
Nurtujące mnie pytanie;
Kiedy Nathan i Amelia się ogarną i będę ze sobą?;p
No nic będę czekać w niepewności;p
Weny<3:*
Czekam na next:)
Ale Am i Nathan mają być razem nooo
OdpowiedzUsuń*nah, nie tylko się do wiem, że Max i Am no ten tego, wtedy masz wpiernicz. Tak chyba wszystkim do głowy przychodzi na myśl ta sama odpowiedź na pytanie "co oni robili tej nocy"*/klej
ej ! no bez przesadyzmuuu ;) ! oj ! no moze troche mnie ponioslo, ale bez przesadyyy ;p ja niewinna istotka jestem ;D
OdpowiedzUsuńhahahahaha jakie reakcje na "letnią rezydencje krolowej" czyt. nowej hacjendy Maxa xd ahahahahaha Panowie ! sami "ocipieliście" - o ile tak to sie odmienia xd
nienoooo i paczę, ze Tommy i Kels sie pogodzili - woho ! jednak zboczuszki byly. bo glod byl !. ;d
o rany rany - Ty to potrafisz trzymac nas w napieciu,. bo ja ndal nie wiem co z Am choroba jasna !
czekam na 60.cudo i masz tam ladniutko wszysciutko wyjasnic :) !
bo jak nie to sie policzymy ! ;*
<3