Szłam po jakimś miękkim gruncie,
który delikatnie gładził moje stopy, spojrzałam w dół, szłam
po piasku. Usłyszałam dźwięk uderzanych fal o brzeg, podniosłam
wzrok i faktycznie zobaczyłam morze, a na horyzoncie zachodzące
Słońce. Zaczęłam iść w tamtym kierunku. Im dłużej tam szłam
tym bardziej się od niego oddalałam, więc zaczęłam się cofać,
teraz zaczęłam się tam zbliżać. Dziwne. Słońce coraz bardziej
się chowało. Gdy byłam przed wodą, zauważyłam, że była ona
przezroczysta, zmoczyłam w niej dłoń, była zimna. Wtedy poczułam
dziwny zapach, znany mi zapach, ale nieprzyjemny. Powąchałam dłoń,
którą wsadziłam do wody. To ona tak dawała. Złożyłam dłonie w
koszyczek i nabrałam wody do niego. Podniosłam do nosa i
powąchałam. To woda tak pachniała. Znajomo. Ciekawiło mnie to czy
zapach odpowiada smakowi, więc spróbowałam i miałam rację. To
była wódka. Czysta wódka, zamiast wody morskiej. Poczułam, że
woda, znaczy wódka, zaczyna podmywać moje nogi, aż wszystko
zaczęło falować.
Wtedy się obudziłam. Leżałam na
brzuchu, było ciemno, a mi było niedobrze. Zdążyłam wystawić
głowę z łóżka i rzygnęłam na piękne, ciemne panele Max'a. Tak
źle się czułam.
-Am ? - ktoś wszedł na łóżko, a te
się poruszyło, co wywołało kolejną falę wymiocin.
-Nie ruszaj się na tym pieprzonym
łóżku. - wydusiłam z siebie.
-Ta pijacka gra cię wykończyła,
delikatnie mówiąc.
-Sama tego chciałam, nie pamiętasz.
-Pamiętam wszystko. - podniosłam się
powoli. - Max nie będzie z tego zadowolony. - Nathan gestem ręki
pokazał na mój artystyczny nieład na podłodze.
-Max tego nie zobaczy, a ja to zaraz
wysprzątam. Znaczy, jak się lepiej poczuje.
-Wiesz, że to trzeba od razu
posprzątać ?
-Wiem, ale niewypowiadanie tego na głos
było motywujące.
-Przepraszam. - uśmiechnął się
słodko.
-Oszukiwałeś. Wczoraj. Z
piciem.
-Ktoś musiał was pilnować.
-Ktoś musiał was pilnować.
-Więc robiłeś za przyzwoitkę ?
-Gdybym nie to pewnie spałabyś w
jakiejś dziwnej pozycji w salonie. Jak na przykład Max. Głowę
miał na dolnej półce stoliku, jedną nogę na sofie, drugą zgiętą
w kolanie na podłodze, a ręce to wszędzie miał. I ten dziwny
skręt głowy. Myślałem, że miał kark skręcony jak go
zobaczyłem. - skrzywił się.
-Czyli ogólnie mówiąc impreza się
udała.
-Tak, z tym, że od rana latam i
sprzątam takie oto niespodzianki na podłodze. - pokazał na moją
niespodziankę.
-Nie obawiaj się. Ja ją sama
posprzątam. Za chwilę. Muszę złapać grawitację.
-Jak ty się w ogóle czujesz ?
-Gorzej niż wyglądam.
-To powinnaś już nie żyć.
-Dziękuję ? - wstałam powoli
trzymając się wszystkiego co było możliwe i podeszłam do lustra.
Tam dopiero był szok. Jak się
zobaczyłam, to aż zrobiłam krok do tyłu i miałam w tamtym
momencie wielkie oczy. Makijaż miałam na całych oczach, w sensie
powiekach. Twarz cała blada, jak zombie. Dlaczego miałam na sobie
czyjąś za dużą koszulkę z jakąś małpką ? Przekręciłam
głowę podziwiając moje nakrycie.
-To moja. - odezwał się Nathan.
-Ciekawa aplikacja. Taka … mistyczna.
-Ty lepiej nie mów tylko idź pod
prysznic i ogarnij się.
-A tamto ? - pokazałam na moje poranne
mdłości.
-Posprzątam. Jeden rzyg w tę czy w
tamtą. - machnął ręką.
Okey. Sytuację miałam jasną. Teraz
musiałam znaleźć swoją walizkę. Rozejrzałam się i na tyle ile
mogłam włączyłam swoje radary. W kącie. Podeszłam do niego
powoli i wyjęłam z niej jakieś dresy i koszulkę oraz kosmetyczkę.
-Ktoś też jest na nogach ? -
zapytałam.
-Tylko ty i Max zostaliście. Wszyscy
jego znajomi się rozeszli w swoje strony, a my już jesteśmy po
obiedzie.
-To którą mamy godzinę ?
-Piątą po południu.
-Nie gadaj ? - złapałam się za
czoło. - Max jeszcze śpi ?
-Tak, chyba. Nie wiem.
-Ale się schlałam. - powiedziałam
cicho i wyszłam.
Dobrze, że na zewnątrz było już
ciemno, bo przynajmniej nie dostałam światłem po oczach. Po
wejściu do łazienki zaliczyłam kolejny nieład artystyczny tym
razem zyskałam 100 punktów za celność, bo zdążyłam dobiec do
kibelka. Później porządnie umyłam zęby, a po chwili raz jeszcze.
Co mi szkodzi ? Wzięłam płatek kosmetyczny i wylałam na niego
mleczko do demakijażu. Jedno oczko i drugie oczko. Później
zrzuciłam tę śmieszną koszulkę Nathan'a, muszę się go zapytać
dlaczego w niej spałam, i zdejmując również bieliznę weszłam do
kabiny prysznicowej. Woda. Jaki to miły żywioł. Leciała i
leciała. Sięgnęłam po żel pod prysznic i zużyłam przynajmniej
¼ opakowania. Strasznie śmierdziałam. Później włosy, które
mogłam wcześniej lekko przeczesać, ale jak będą mokre to nawet
będzie mi z nimi łatwiej. Później pozwoliłam wodzie zmyć
resztki piany z mojego ciała i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem
i spojrzałam w lustro. Lepiej. Nie śmierdziałam, przynajmniej.
Rozczesałam włosy, męcząc się przy tym, ale mi się przynajmniej
udało. Wytarłam się, oczywiście wszystko robiłam w spowolnionym
tempie, bo jeszcze wszystko do mnie nie docierało. Założyłam
czystą bieliznę i czyste ciuchy. Wszystko tak ładnie pachniało
domem. Zaciągnęłam się tym zapachem i się rozbudziłam. Wzięłam
swoje rzeczy i wyszłam. Wróciłam do sypialni i zostawiłam tam
swoje rzeczy. Nathan wywiązał się z obietnicy, wszystko ładnie
pachniało, a okno były jeszcze dodatkowo otwarte, żeby ewentualny
zapaszek zniknął. Zamknęłam je.
Na szafce nocnej leżał mój telefon,
a sukienka wisiała na krześle, buty pod nim, a biżuteria na
biurku. Przewiesiłam koszulkę Nath'a przez oparcie krzesła na
sukienkę i ogarnęłam wzrokiem cały pokój. Gdy wszystko do mnie
dotarło wzięłam telefon i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w
salonie. Sofa była czysta, a wszystkie śmieci zostały zepchnięte
w drugą część pokoju. Ten widok przyprawił mnie o gęsią
skórkę. Ten dom nie wyglądał jak nowy, a jak jakieś
pogorzelisko. Brakowało jedynie trupów, ale te zostały już pewnie
usunięte do domów. Była w końcu już szósta.
-Cześć. - przywitałam się.
-Cześć. - usłyszałam cichy pomruk.
-Jak tam ? - usiadłam na dywanie
wcześniej sprawdzając czy jest czysty.
-Nie pamiętam. - powiedział
niewyraźnie Jay trzymając swoją twarz w dłoniach, zgięte łokcie
trzymał na udach i w tej pozycji ciągle siedział, jakby miał za
moment usnąć i runąć na podłogę.
-Czyli to co u mnie. Fajnie. -
przetarłam twarz dłońmi. - Pić mi się chcę.
-Trzymaj. - skąd tutaj wziął się
Nathan z butelką wody ?
-Dzięki. Widzę, że lubisz latać po
domu ze ściereczką. - spojrzałam na niego.
-Już nie latam.
-No i dobrze. Dosiądź się do nas.
-Do tej gromady zombie ? - spojrzał na
wszystkich.
-Nie zawsze trzeba błyszczeć, dobrze
mówię ? - zwróciłam się do tej „gromady zombie”, a ta w
odpowiedzi wydała jakiś dziwny pomruk. - Widzisz, zgadzają się ze
mną.
-Ale, że Nareesha i Siva zgonują
dzisiaj to jestem w szoku.
-Taka noc jest tylko raz w roku. -
celnie zauważyła Nareesha.
Jezu ! Jak mnie bolała głowa, na
stoliku leżały jakieś tabletki, szybko je wzięłam, sprawdziłam
co to i wzięłam trzy.
-Czemu ty z nami nie świętowałeś ?
- zapytał Tom.
-Byłem przeziębiony nie wyleczyłem
tego i pojawiły się powikłania. Lekarz kazał mi brać tabletki.
Jestem na końcu kuracji, ale wolałem nie mieszać ich z alkoholem.
-Tak mi przykro. - spojrzałam na
niego, siedział na kanapie obok, położyłam mu rękę na kolanie.
- Bardzo przykro.
-Ale nikt mi nie umarł w rodzinie Am.
-Ale i tak mi przykro, że nie mogłeś
się z nami bawić. Było zajebiście, prawda Jay ?
-Co ja, kurna piłem ? - wydusił.
-Sprawdzał ktoś co u Max'a ? -
zapytała Kelsey.
-Śpi. I niech śpi jak najdłużej.
Zostawiłem mu tabletki, butelkę wody i ustawiłem dookoła łóżka
miski. Może w jakąś trafi.
-Ewentualnie się na nich zabije. -
uzupełniłam przemowę Sykes'a. - Kochanie moje ! - krzyknęłam
odwracając się do niego.
-Amelia. - syk skacowanej reszty, sama
się skrzywiłam na tak intensywny dźwięk, który wydobył się z
moich ust.
-Zrobisz mi tej twojej magicznej
herbaty Sykesa ? Tej na smutki. Proszę.
-To mi też. - Nareesha się zgłosiła.
-Ja poproszę dwie. - myślałam, że
Jay zaraz rzygnie na dywan.
-Jakie marginesy społeczne. - Nathan
się zaśmiał i wyszedł.
-Mądry się znalazł. - żachnęłam
się i położyłam się na miękkim dywanie podkładając sobie
poduszkę pod głowę.
Były mi tak dobrze. Co z tego, że
przez mokre włosy koszulka również była mokra, było mi wygodnie.
Ciepło, miękko, dobrze.
-Nie będę cię drugi raz niósł na
górę. Tym razem przynajmniej jesteś odpowiednio ubrana do spania,
ale nie podejmę się tego wysiłku drugi raz. - czy Nathan właśnie
lekko ruszył mnie swoim butem ? WTF ?!
-Może mi powiesz, że jestem gruba ? -
podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Kobieta. - przewrócił oczami i
rozdał herbaty.
-Ale … ale, że co ? Że skoro
kobieta to gorsza.
-Wolałem kiedy spałaś. - kucnął i
spojrzał mi w oczy. - A jeżeli jesteśmy już w tym temacie. -
spojrzał na mnie. - To muszę cię lekko utuczyć.
-Przestań, bo na samą myśl o
jedzeniu chcę mi się rzygać. - powiedziałam to chyba troszkę za
głośno, bo Tom wyleciał jak z procy, obstawiam, że do toalety.
-Teraz mi też się chcę rzygać. -
dodałam Kels.
-Dzięki Am, wielkie dzięki. -
wybełkotał Siva, muszę wam powiedzieć, że ciemnoskóry był
teraz zielony i było to bardzo dziwne, ale ciekawe zjawisko, takie
niecodzienne.
-Chyba pójdę zajarać. - wstałam
ciężko, z drobną pomocą. - Dziękuję ty mój rycerzu w białych
rękawiczkach. - zwróciłam się do niego, po czym rozejrzałam się
po salonie. - Gdzie to ja położyłam moje papierosy ?
-Pewnie są na górze.
-Niech je szlak trafi. Nie ma tu
żadnych ? - rozejrzałam się, ale nic nie było. - Trudno. -
opadłam na kanapę.
-Mogę po nie skoczyć.
-A ciul z nimi. - machnęłam ręką i
dorwałam się do butelki.
-Zdechlaki wy moje brzydkie. Co wy na
lemoniadę ?
-Co tu jeszcze robisz ? Idź po to. - w
mojej głowie zabrzmiało to milej. - Znaczy. Ja. - próbowałam się
uśmiechnąć, ale nie wiem co mi z tego wyszło.
Nathan wyszedł kręcąc głową i
śmiejąc się pod nosem. Opadłam na sofę, po chwili wrócił Tom i
zgromił mnie wzrokiem. „Przepraszam” - ruszyłam ustami i
zamknęłam oczy. Nie miałam zamiaru spać, ale wyszło jak wyszło.
Teraz z kolei śniło mi, że jestem w
dmuchanym zamku i siedziałam po ramiona w plastikowych kulkach, nie
powiem, trochę mnie to przestraszyło, bo one były WSZĘDZIE, ale
zauważyłam wyjście, więc skierowałam się w jego kierunku.
Szurałam nogami i odgarniałam sobie drogę rękami. Ten kto
wymyślił te kulki musiał mieć coś z psychiką. Gdy wyjście
miałam na wyciągnięcie ręki coś głośno huknęło.
Przestraszona szybko otworzyłam oczy
ciężko oddychając. To tylko sen. Uspokajałam się. Więc skąd
ten dźwięk ? Rozejrzałam się po pokoju. Leżałam w swoim łóżku.
-Przepraszam. Drzwi mi się
zatrzasnęły. - zobaczyłam Nathan'a w drzwiach.
-Czemu masz na sobie bokserki i
koszulkę …. z małpką ?
-Bo idę spać. - zbliżył się do
MOJEGO łóżka i sobie najnormalniej w świecie na nie wlazł. - Co
się tak patrzysz ? - roześmiał się.
-Czemu śpisz ze mną ?
-Bo mimo że Max ma duży dom, to nie
ma wystarczająco sypialni, żeby nas wszystkich pomieścić.
-Aha.
-Po hucznej imprezie sylwestrowej też
tu spałem.
-Oooo. A dlaczego ja wtedy miałam
twoją koszulkę, w której ty teraz śpisz ?
-Bo wtedy się w nią ubrałaś.
-A ty ?
-Spałem bez.
-Powiedź mi czemu ja wtedy spałam ? -
nie powiedziałam tego na głos, prawda ? Prawda ?!
-Bo byłaś zalana.
-Tak, racja. - wydukałam i położyłam
się na plecach, po chwili Nathan też się położył. - A czemu się
przebrałam ?
-Bo powiedziałem, że będzie ci
niewygodnie, więc dałem ci tę koszulkę, odwróciłem się, a ty
się przebrałaś.
-Byłam w stanie ? - spojrzałam na
niego.
-Powiedźmy. - roześmiał się.
-Nie śmiej się ze mnie. - dostał w
bica. - Mam przynajmniej nadzieję, że szybko zasnęłam i nie
gadałam żadnych głupstw.
-....
-Prawda ?!
-Tu się nie zgodzę.
-Boże co ja powiedziałam ? - zakryłam
twarz dłońmi.
-Mówiłaś, że bardzo cię pociągam,
że lubisz mój niski głos i chciałabyś polecieć ze mną do
Paryża. - szeptał mi do ucha.
-Za jakie grzechy ? - odkryłam twarz i
przechyliłam ją w stronę Nathan'a, też się na mnie patrzył. -
Ja cię za to przepraszam.
-Czyli cię nie pociągam i nie lubisz
mojego niskiego głosu ? Na wycieczkę też byś nie pojechała ?
-Nie ! Znaczy tak ! Znaczy się … -
śmiał się w najlepsze. - Nie powiedziałam żadnej z tych rzeczy,
prawda ? - jego śmiech był jeszcze głośniejszy. - Ty kłamco ! -
rzuciłam się na niego z pięściami, przełożyłam nogę i siedząc
na nim zaczęłam bić go w tors, a ten śmiał się w najlepsze. -
Ty parszywy kłamco ! - śmiałam się.
-Lubię jak się denerwujesz. -
przekręcił się tak, że teraz on był nade mną. - Tak słodko
wtedy wyglądasz.
-Żebyś cukrzycy nie dostał od tego
widoku. - uśmiechnęłam się.
-Najwyżej. - powiedział to bardzo
nisko i spojrzał mi głęboko w oczy, nie mogłam go zrzucić, bo
trzymał moje ręce.
-Mógłbyś ze mnie zjeść ?
-Nie podoba ci się ? - szepnął mi
prosto do ucha.
-Podoba. - czemu ja to powiedziałam ?
- Ale mógłbyś już skończyć te swoje gierki. - chciałam wyrwać
mu swoje ręce, ale skubany był silny.
-Chodź coś zjeść. - zszedł i
wyciągnął w moją stronę rękę.
-Nie jestem głodna. Która jest w
ogóle godzina ?
-Po ósmej.
-I ty szedłeś już spać ?
-Wszyscy się już zmyli, więc co
miałem robić. Trzeba odespać imprezę.
-Zaniosłeś mnie tutaj ?
-No raczej sama nie weszłaś po
schodach.
-Dziękuję. - powiedziałam wstając.
-Kiedyś mi się odwdzięczysz, a teraz
idziemy jeść.
-Nie podniosę cię.
-Nie bój się nie będziesz musiała
mnie nosić, miałem na myśli coś innego.
-Co ?
-Cokolwiek.
-Ah już czaję. Przysługa za
przysługę.
-Bingo ! - wyszliśmy.
-Ale ja nie chcę jeść.
-Nie miałaś siły nawet mi się
wyrwać, a wcale nie trzymałam twoich nadgarstków mocno. - byłam
innego zdania, ale się nie odezwałam.
-Tosty ? - zapytałam widząc jego
szybkie ruchy przy opiekaczu.
-Chcesz coś innego ?
-Nie, mogą być.
-Nie przekonałaś mnie. - przerwał.
-Rób te tosty i nie marudź. Max się
obudził w międzyczasie ?
-Tak, ale zrzygał całe piętro i
wrócił do siebie.
-Klasycznie. - dodałam cicho, ale
chłopak i tak się uśmiechnął.
-Jutro ma przyjść ekipa sprzątająca.
-Co ty ?
-No. Max tylko tyle zdążył
powiedzieć między rzygami.
-Dobre i to.
-Smacznego. - postawił mi talerz przed
nosem.
-Ty nie jesz ? - dosiadł się dając
mi jeszcze herbatę.
-Jestem już po kolacji.
-To dziękuję. - tosty, niby nic
wielkiego i trudnego kulinarnie, były przepyszne. - Przepraszam, że
dzisiaj byłam taka … niegrzeczna dla ciebie.
-Byłaś na kacu, jaka miałaś być ?
Przynajmniej miałaś siłę rozmawiać.
-No akurat na kacu jestem bardzo
gadatliwa.
-Taka miła niespodzianka.
-Czy ja wiem czy miła. - zjadłam
jednego tosta z całej sterty. - Nie zjem tego wszystkiego. -
sięgnęłam po kolejny, ale już tylko i wyłącznie z grzeczności.
-Jak nie ? Nie jadłaś cały dzień.
Masz to zjeść z szybkością światła.
-Tego jest za dużo.
-Ale ciebie jest za mało w twoich
ubraniach. Wcinaj.
-Nie lubię jeść w obecności kogoś
kto nie je.
-W takim razie wezmę jednego i będę
jadł bardzo powoli, żebyś ty mogła zjeść resztę. - zabrał
jednego.
-Ewentualnie więcej.
-Nie. Tylko ten jeden. - zastrzegł.
-Ale ja naprawdę nie zjem tego
wszystkiego. - byłam w połowie drugiego tosta.
-Amelia, proszę cię ! Zjadłaś
zaledwie półtora tosta. Co to jest ? Dziecko je więcej.
-Jestem niejadkiem, więc nie jem dużo.
-Od jak dawna nim jesteś ? Bo nie
wmówisz mi, że od zawsze. Gdy tu przyjechałaś to miałaś
przynajmniej co pokazać, a teraz to chodzący szkielet. Jak mam być
z kobietą to muszę ją czuć, a nie martwić się, że mi się
rozsypie w drobny mak.
-Kto mówił o „byciu” i że niby
ze mną ?
-.... - spojrzał na mnie jak
nauczyciel upominający niegrzecznego ucznia. - Nie patrz się tak na
mnie tylko jedź.
-Zaskoczyłeś mnie po prostu. -
spuściłam speszona wzrok.
-Czym ?
-Tym tekstem z byciem z kobietą.
-Lubię cię.
-Ja ciebie też, ale co to ma do rzeczy
?
-Ja cię lubię bardziej.
-I dlatego wpieprzyłeś mi się do
łóżka ?
-Miałem wybór. Ty albo Max.
Oczywiście, że wybrałem ciebie. Jay akurat był spity, więc jemu
było obojętnie gdzie spał, ale teraz pewnie wyrywa sobie z głowy
te piękne loczki, że ja śpię z Tobą, a on z Max'em.
-Jakaś aluzja ?
-Nie. Jedź to szybko, bo śpiący
jestem.
-Nie zjem tego wszystkiego. -
skończyłam trzeciego tosta i nie miałam ochoty podejmować się
kolejnego.
-Uparciuch. Mam nadzieję, że chociaż
mi ładnie podziękujesz. - wystawił policzek, więc wstałam i
podeszłam do niego, skubany był bardziej skubany niż myślałam,
bo w ostatniej sekundzie odwrócił głowę, tak że buziak nie
wylądował na policzku, a na ustach, szybko się wycofałam.
-Wszystko zaplanowałeś. - założyłam
ręce na piersi.
-Główka pracuje. No nie gniewaj się,
to tylko zwykły buziak. - dał mi buziaka w czoło. - Jak ten.
Chodźmy. - objął mnie w talii i powędrowaliśmy na górę. -
Śpiąca ? - zapytał po zamknięciu drzwi sypialni.
-Niekoniecznie. Może pójdę wziąć
prysznic i ubiorę się w piżamę.
-A mogę z Tobą ?
-Nie ! - podeszłam do walizki i
wzięłam odpowiednie rzeczy.
-W takim razie do zobaczenia.
-Nic nie kombinuj.
Wyszłam i zostawiłam go samego. Gdy
po raz któryś upewniłam się, że zamknęłam drzwi w łazience
podeszłam do lustra i palce same powędrowały mi w stronę ust. Ust
które niedawno spotkały się z innymi ustami. Roześmiałam się
sama z siebie, że zachowuję się jak typowa nastolatka i szybko się
rozebrałam i wzięłam szybki prysznic. Zdecydowałam, że włosy
umyję rano, bo teraz nie chciało mi się siedzieć na suszarce, ale
na komodzie zobaczyłam potężne urządzenie, które z pewnością
nie należało do Max'a, bo co on miałby niby suszyć, domyśliłam
się, że to którejś z dziewczyn i jednak zdecydowałam się umyć
włosy teraz. Po 30 minutach byłam już gotowa do spania. W drodze
powrotnej związałam włosy w warkocza, bo nie wiedziałam, czy
przypadkiem nie będą przeszkadzać Nathan'owi i wróciłam do
sypialni, gdzie Nathan leżał pod kołdrą z telefonem w dłoni.
-Ładne spodenki. - skomentował mój
nocny strój złożony właśnie ze spodenek i koszulki na
ramiączkach, wszystko w kolorze niebieskim z białymi grochami.
-Dziękuję. - wgramoliłam się obok
niego. - Co porabiasz ?
-Jestem na Twitterze i tak sobie piszę
z fankami.
-A o czym ?
-A no na przykład ta jutro pisze jakiś
ważny test i prosi o szczęście.
-I co wtedy robisz ?
-Życzę jej powodzenia piszę, że
będę trzymał kciuki i kończę.
-Fajnie, że tak dbasz o waszych
fanów.- chłopak ziewnął. - Zostaw ten telefon i idź spać,
widzę, że zmęczony jesteś.
-Chciałem na ciebie poczekać.
-Wcale by mi nie przeszkadzał twój
śpiący widok po wejściu tutaj.
-Nawet byłoby to dla ciebie na rękę,
co ? Przyznaj się.
-Nie mam do czego. - wygodnie się
ułożyłam na poduszce twarzą do Nathan'a a tyłkiem do okna.
-Nie wypada, żeby mężczyzna spał,
gdy kobieta szykuję się do spania.
-Skąd masz takie mądrości życiowe.
-Mama mnie nauczyła jak być
dżentelmenem.
-Miło ze strony twojej mamy, ale ten
świat jest za bardzo brutalny dla miłych kolesi. Bez obrazy.
-Dlaczego tak uważasz ?
-A co było ostatnio, gdy chciałeś
być dżentelmenem i szedłeś do mnie do kawiarni, żeby mnie
odprowadzić do domu ? Zostałeś pobity i trafiłeś do szpitala w
bardzo ciężkim stanie i ….
-Nie mów, proszę. To przeszłość.
Było minęło. Tak ? Nie płacz już proszę. - dopiero teraz zdałam
sobie z tego sprawę, szybko starłam łzy z policzków.
-Przepraszam. Nie sądziłam, że to
będzie takie ciężkie.
-Nie masz za co przepraszać. Zostałaś
poważnie skrzywdzona. - przygarnął mnie do siebie.
-I zostały po tym blizny do końca
życia. - łza znowu poleciała, ta była wyjątkowo gorąca i duża.
-Lekarz nie dał ci żadnej maści na
blizny ?
-Dał, ale mimo że stosuję nawet
więcej niż powinnam to ona nie znika.
-To nie jest jakaś klątwa.
-Powiedź mi to w czasie letnim, kiedy
każda kobieta chcę pokazać się w bikini, a wtedy zostaniesz
spoliczkowany.
-Możesz założyć strój
jednoczęściowy. Też są bardzo ładne i seksowne.
-To nie to samo. - wtuliłam się w
jego tors mocniej, w jego małpkę.
-Dla tego jedynego będziesz idealna,
więc nie ma co się przejmować resztą.
-O ile znajdę takiego „jedynego”.
-Najwyżej On pomoże ci siebie
zauważyć.
-Żeby to było takie proste. -
szepnęłam.
-Wszystko się ułoży. - pogłaskał
mnie po policzku. - Wszystko będzie okey.
Wszyscy mi to obiecywali. Wszyscy
składali mi obietnice, ale co będzie, gdy pojawi się problem ? Nie
pójdę do nich z nim, bo i tak już długo znosili moje problemy. W
takich chwilach jak ta, żałuję, że poszłam nad tę rzekę,
żałuje, że tak dobrze ich poznałam, że tak dużo miłości mi
wlali do serca. Czasami chciałabym wrócić do tej oschłej suki,
jaką byłam niż bać się o każdy dzień mojego zniszczonego już
i tak życia. Wszyscy byli dla mnie mili, za mili. Nie spotykałam
tego wcześniej, więc nie wiedziałam czego mam się spodziewać, a
to uczucie jest gorsze od wszystkiego przez co przeszłam. Jestem na
nowym, nieznanym gruncie i nie wiem jak solidny on jest. Po prostu
się tego bałam, bałam się mojej przyszłości.
Hej !
Tak mi się wydaję, że taki trochę dziwny rozdział mi wyszedł. Pisałam go parę dni, w częściach i mam wrażenie, że niektóre momenty nie łączą się z pozostałymi, ale chyba jest dobrze.
Bardzo dziękuję za Wasze cieplutkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, zachcianki przyjęłam do wiadomości i jakieś z pewnością się pojawią. Potrzeba tylko czasu, bo na najbliższą akcję mam pomysł, ale co później to skorzystam z Waszych propozycji :)
Jak Wam, dobrze wiadomo, lub nie, chłopcy są nominowani do "2014 Nickelodeon Kid's Choice Awards" w kategorii "UK favourite band"
Jest również nominacja "UK favourite fan family" i tu również brytyjska TWFanmily ma szanse na wygranie.
Kuzynka, siostra, mama, ciotka. Wszyscy głosują. Sprawmy chłopcom radość i pokażmy reszcie UK fan family, że nasza jest najlepsza. ;)
Druga sprawa to jak wiecie, od dawna staramy się o certyfikat You Tube dla chłopców dlatego video do Glad You Came z konta thewantedVEVO musi uzyskać 100 tys. wyświetleń. Nabijamy ! A jeżeli macie Twittera to bardzo proszę tutaj o RT, żeby wszyscy się o tym dowiedzieli.
Do następnego Robaczki :*
PS. Czy Jess zaakceptowała już wasze zaproszenia ? Moje już tak i jestem dumna, że mam ją w znajomych ^^