piątek, 31 stycznia 2014

Section 55.

   Przygotowania do wieczerzy szły całą parą. Od rana mama szykowała pyszności, których zapach rozchodził się po całym domu. Z samego rana tato z Nicolą pojechali po choinkę, a Olivier zniósł ze strychu wszystkie świąteczne ozdoby. Tylko ja obijałam się i próbowałam jakoś wrócić do poprzedniego tempa życia, ale jakoś nie za bardzo mi to wychodziło. Dzień po przyjeździe rodzice próbowali coś ze mnie wyciągnąć, ale nie chciałam o tym z nikim rozmawiać, więc musieli żyć z wiedząc, którą przekazał im policjant, a wiem, że przekazał im wszystkie istotne informacje. Tego samego dnia odwiedziłam również Johny'ego. Jego stan wcale nie był tak straszny jaki się wydawał z początku. Dzisiaj miał nawet samolot do UK. Rano zadzwonił Tom i zapytał czy ze mną wszystko w porządku. Paręnaście godzin wcześniej to samo zrobił Max i Naree. Upewniłam ich, że wszystko jest dobrze, a każde w swojej wypowiedzi dołączyło, że czekają, aż dołączę do nich na Sylwestra. Nie potwierdzałam tej wiadomości, ani nie zaprzeczałam. Nie miałam jak wrócić. Wszystkie drogi, przejazdy zniknęły, więc czy był sens tracenia pieniędzy na bilet lotniczy, żeby tylko oficjalnie zamknąć kawiarnie i podpisać odpowiednie papierki ? Nie znalazłam w tym lokalu, żadnej nadziei, a szkoda, bo to mogło się udać, gdybym odpowiednio rozłożyła zapał i siły. Wstałam z ciepłego łóżka i zerknęłam na zegar na przeciwległej ścianie. Było parę minut po 11. Nadal nie mogłam jakoś przestawić się z czasem, mimo że dzieliła nas zaledwie godzina, dziwnie się czułam. Jakoś tu spałam dłużej i się wysypiałam, więc korzystałam z tego i spałam ile wlezie.
   Leniwie się przeciągnęłam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Na górze nie było żadnej żywej duszy. Spokojnie, nie spiesząc się, bo i tak nie byłam przydzielona do żadnego zadania na dzisiaj. Nigdy nie gotowałam na Wigilię, a do dekorowania domu czy choinki nigdy nie dałam się przekonać. Zazwyczaj mówiłam czy wszystko jest równe i czy należy coś lepiej doprawić. Narzuciłam jakieś wygodne ubranie i zapinając zamek błyskawiczny w mojej bluzie zeszłam na dół.
-O Am. Może skusisz się na jajecznice ? - mama uśmiechała się.
-Nie chcę ci przeszkadzać szwędając się po kuchni.
-Ja ci zrobię.
-I tak masz dużo pracy. - włączyłam czajnik elektryczny. - Zjem jogurt. - wyjęłam mój ulubiony smak z lodówki i zabrałam łyżeczkę, wyszłam do salonu, gdzie Ol rozpakowywał dekorację.
-Siema. - przywitał się, a ja tylko jak kurczak machnęłam łokciem, bo miałam pełną buzię i zajęte ręce.
-Co tam masz ? - uklękłam przy jednym z otwartych pudełek, z którego wyjęłam największą bombkę.
-Pamiętasz ? - zapytał i przestał pracę, by na mnie spojrzeć, odłożyłam opakowanie jogurtu z łyżeczką na stolik i podniosłam zakurzoną bombkę.
-Masz jakąś ściereczkę czy coś ?
-Pewnie. - podał mi jedną, a ja wytarłam bombkę ciągle się w nią wpatrując.
-Uważaj na nią. - włożyłam ją z powrotem do pudełka, zabrałam moje śniadanie i wróciłam do kuchni zalać kubek wrzątkiem.
-Ale przygotowanie jajecznicy nie będzie dla mnie problemem.
-Mamo. Jestem już po śniadaniu. - posłodziłam napój.
-Co to za śniadanie ? Teraz już wiem czemu tak schudłaś. - spojrzała na mnie.
   Faktycznie ostatnio wszystkie ubrania są na mnie za duże, ale to przez ten cały stres i brak apetytu, który temu towarzyszył. Nie jestem na żadnej głupiej diecie, bo wcale nie uważam, że powinnam na nią przejść.
-Przytyję. Mamy święta w końcu, prawda ? - usłyszałam trzask wejściowych drzwi i radosny głosik Nicoli.
-Jesteśmy ! - krzyknął tato, a ja wyszłam na korytarz zaciekawiona ich wyborem.
   Na bogato w tym roku. Jeszcze nigdy w domu nie było tak dużej choinki. Była wysoka, ale i szeroka, za pewne, gdy zdejmie się siatkę to jej średnica ponownie mnie zaskoczy. Od razu poczułam jej zapach zaciągając się przy tym nim.
-Śliczna jest. - odezwała się mama. - Tomek skoczył byś jeszcze do sklepu ?
-Myślałem, że zaczniemy ubierać choinkę z Nicolką. - tato odwiesił kurtkę.
-Ja pójdę. - odezwałam się biorąc łyk gorącego napoju zwracając na siebie uwagę wszystkich na korytarzu.
-Nie. Lepiej zostań w domu. - powiedziała mama z tymi dużymi ze strachu oczami.
-Pójdę z Am. Mamo proszę. - błagała dziewczynka.
-I tak muszę wyjść, więc na coś się przydam. - odłożyłam kubek i zaczęłam zakładać buty. - Daj mi tylko listę tego co potrzebujesz i pieniądze.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. - odezwała się mama.
-Może to dobry pomysł. W tym czasie naszykowałbym choinkę z Ollym i Nicola przyszła by i od razu byśmy ją ubierali. - zabrał głos w rozmowie tato.
-No nie wiem.
-Ja już założyłam kurtkę, a Nicola zaraz się rozpuści w tej puchowej kurtce. - dodałam.
-No właśnie. Gorąco mi. Mamo pośpiesz się. - poparła mnie siostra.
   Po chwili mama nie chętnie weszła do kuchni, a do nas podszedł tato.
-Masz przy sobie telefon ?
-Tato. Jego już nie ma.
-Ja wiem, ale … ale czy to źle, że martwię się o moją córeczkę ? - przytulił mnie i szybko oddałam ten uścisk.
-Nie. To bardzo dobrze. - odsunęłam się. - Skoro podołałam już tak dużej ilości problemów, to zwykła wyprawa do sklepu mnie nie zaskoczy.
-Wiem, wiem. Ale jakby coś się działo to dzwoń od razu.
-Dobrze. - mama w tym czasie weszła na korytarz z kartką i swoją torebką, z której wyjęła portfel i mi go wręczyła.
-Nie będziecie miały problemu ze znalezieniu tych produktów. Same podstawowe. - wręczyła mi kartkę, a ja spojrzałam na jej zawartość.
-Mam na coś zwrócić większą uwagę ? Coś jest ci super potrzebne ?
-Nie. - mama zaczęła poprawiać mój szalik. - To tylko żeby umilić nam święta.
-W takim razie idziemy. - spojrzałam na Młodą i wyszłyśmy odprowadzone troskliwym wzrokiem rodziców.
   Na zewnątrz było nadzwyczaj zimno, więc przyśpieszyłyśmy kroku i ruszyłyśmy przed siebie. Mała całą drogę trajkotała na temat wybierania choinki to dla niej zawsze było ciekawe i emocjonujące wydarzenie, nie to co dla mnie, a ja sobie zapaliłam. Weszłyśmy do zatłoczonego supermarketu, porwałyśmy wózek i zniknęłyśmy między półkami. Na szczęście Nicola wiedziała co gdzie szukać, więc zakupy nam szybko zleciały. Wzięłam dodatkowo dużą czekoladę i litr wódki. Po półtora godziny, gdyż były długie kolejki wróciłyśmy do domu.
-Matko Boska, co tak długo ?! - dopadła nas na wejściu mama.
-Jest wigilia i są kolejki. - zdjęłam kurtkę.
-A tego nie było na liście. - mama wyjęła alkohol z reklamówki.
-Pomyślałam, że może się przydać.
-Chcesz wracać na sylwestra do Londynu ? - posmutniała, a ja nic nie odpowiedziałam. - W takim razie jedna ci nie wystarczy. - posłała mi słaby uśmiech.
-Rekwiruje to. - zabrałam z jej rąk butelkę i sięgnęłam do reklamówki. - To też. - wyjęłam czekoladę i zaniosłam wszystko do pokoju.
   Nie wiem dlaczego kupiłam wódkę. Może faktycznie gdzieś tam w podświadomości chciałabym spędzić tego sylwestra w towarzystwie moich prawdziwych przyjaciół. Najwidoczniej nie chciałam się do tego przyznać. Otworzyłam swoją szafę, w której miałam już wypakowane ubrania. Nie miałam tu żadnej sukienki na sylwestra, a tym bardziej nie miałam takiej u siebie w Londynie. Przydało by się coś kupić. Ale dlaczego ja o tym myślę ?! Przecież ja jeszcze nie wiem co zrobię na 31 grudnia. Schowałam butelkę między ubraniami.
   Zeszłam na dół. Tato z Nicolą ubierali choinkę, a Ol wieszał w salonie ozdoby. Był taki bałagan, że wolałam tam nawet nie wchodzić. W kuchni też raczej nie pomogę, więc zeszłam do piwnicy, gdzie mieliśmy pralnie i suszarnie. Podzieliłam ubrania na kolory i na pierwszy ogień poszły białe rzeczy. Nastawiłam pralkę i wyjęłam żelazko i deskę do prasowania. Wróciłam na górę i wzięłam biały obrus, skoczyłam jeszcze do sypialni rodziców, gdzie na łóżku leżał zapakowany w folię garnitur taty, który wczoraj odebrał z pralni, a obok sukienka mamy. Tę przydało się wyprasować, więc chwyciłam za nią i porwałam również śnieżnobiałą koszulę taty. Od siebie również wzięłam jakieś ubrania do przeprasowania. Nicola chciała ubrać sukienkę, ale tej nie trzeba było prasować. Olivier również miał już naszykowany garnitur, więc wzięłam koszulę i tak naszykowana zeszłam do piwnicy, gdzie zdążyło mi się już nagrzać żelazko. Włączyłam muzykę z telefonu i przy miłym akompaniamencie Bacha zajęłam się prasowaniem ubrań.
-Szukaliśmy cię. - usłyszałam za sobą głos, gdy kończyłam już moje prasowanie.
-A ja jestem tu. - uśmiechnęłam się do taty.
-Usłyszałem muzykę i od razu wiedziałem, że tu jesteś.
-No tak. Tylko ja słucham tego typu muzyki.
-Klasyka jest piękna, ale nie dla wszystkich.
-Wszyscy pewnie obstawiają, że słucham punk rocka, a tu taka niespodzianka.
-Mało osób zna twoje gusta muzyczne.
-Tylko wy. - sprostowałam.
-A twoi przyjaciele z Londynu ? - zdziwił się.
-Jakoś tak nie było okazji, żeby ich o tym poinformować.
-No spójrz. - uśmiechnął się. - Kończysz już ?
-Tak. Jeszcze tylko skończę obrus. - za mną wisiały już wyprasowane ubrania.
-To przyjdź do nas na górę.
-Trzeba po was posprzątać, prawda ?
-No dzieciaki już sprzątają górę.
-Olly sprząta ?!
-Musi. Wszyscy to wszyscy.
-Muszę to zobaczyć.
-To pośpiesz się. - roześmiał się i wszedł na schody.
   Skończyłam prasowanie obrusu, a w tym czasie skończyło się również pranie, więc rozwiesiłam je na suszarkach i nastawiłam kolejne. Zabrałam ze sobą wyprasowane rzeczy i pozanosiłam je do odpowiednich właścicieli. Po drodze zrobiłam również zdjęcia sprzątającemu Olivierowi, gdyż za często nie widziałam go w takim wydaniu. Popyskowaliśmy sobie i każde poszło w swoją stronę.
   Zeszłam na dół i zaczęłam sprzątać w salonie. Odkurzanie, mycie podłogi i takie tam podstawowe sprawy. Później przeszłam do łazienki i na korytarz. Jadalnia jako jedyna była wysprzątana wcześniej, a na stole czekała już nasza odświętna zastawa, świeca, sianko i opłatki. Czuć było atmosferę świąt.
Skoczyłam na górę i przebrałam się. Umalowałam i spięłam włosy.



   Kolację mieliśmy zjeść wspólnie, tylko nasza piątka. Gdy dziadkowie żyli zazwyczaj spotykaliśmy się w większym gronie, ale teraz było to niemożliwe. Spojrzałam na moją komodę ze zdjęciami i spojrzałam na dwójkę, trzymających się za ręce staruszków. Miesiąc po zrobieniu tego zdjęcia obydwoje umarli. Umarli razem w tym samym czasie, każde we śnie, bez bólu, płaczu i rozżalenia. Wiem, że tam gdzie teraz są, są razem, szczęśliwi i z pewnością na nas patrzą. Wyjęłam tę zdjęcie z ramki i włożyłam do koperty, którą położyłam na biurku i przykryłam jakimiś gazetami. Zajmę się tym później. Zamiast myśleć o tym co będę musiała przywieźć z Anglii do domu ja zbieram rzeczy, które chcę tam zabrać. Czułam taki mętlik w głowie, że nie wiedziałam co mam z tym zrobić.
   Zeszłam na dół, gdzie naszykowałam stół do kolacji, a po godzinie wszyscy wspólnie usiedliśmy do stołu. Podzieliliśmy się opłatkiem, złożyliśmy sobie życzenia, zjedliśmy każdej potrawy, trochę posiedzieliśmy przy stole rozmawiając, kolędując, wspominając. Około godziny 20 po wielu namowach najmłodszej poszliśmy do salonu po prezenty.
   Mała ucieszyła się z nowych zabawek. Olivier nieco zdziwił się na widok koperty pod choinką. Zaciekawiony rozejrzał się po naszych twarzach, ale nikt nie przyznał się do tego prezentu. Nie chciałam niszczyć mu tej przyjemności. Zaciekawiony otworzył ją i po chwili zamarł z bezruchu.
-Nie. Wierzę. - wydusił.
-Co to ? - zaciekawiła się mama trzymając na kolanach pudełko wielkości bombonierki.
-Zabukowany bilet lotniczy do Londynu, miejsce w trzygwiazdkowym hotelu w samym centrum i lista atrakcji jakie mnie tam czekają. Amelia ? - spojrzał na mnie. - Masz mi coś do powodzenia ?
-To wyjazd dla dwóch osób, więc musisz kogoś znaleźć.
-O. Mój. Boże. - rzucił się na mnie przytulając i podnosząc do góry. - Jak ja cię kocham. - buziak w policzek.
-To mogłeś sobie darować. - starłam jego ślinę z policzka, śmiejąc się.
-Ale kiedy ja tam pojadę ?
-Ważność tego cudeńka skończy się za trzy miesiące licząc od stycznia, może na feriach ?
-Genialna ! Po prostu genialna. Teraz z wrażenia nie usnę na pasterce.
-Z pewnością. - roześmiałam się z nim.
   Rodzicom wspólnie złożyliśmy się na tydzień wakacji w ośrodku wypoczynkowym w Zakopanym, więc Ci również byli z tego powodu zadowoleni. Ostatnio spędzali mało wspólnie czas, więc ten wyjazd im się przyda, naładują baterię i nacieszą się sobą.
   Sama zostałam obdarowana od rodzeństwa przepięknie ręcznie wykonanym, z pewnością przez nich, ale i bardzo starannie i z pewnością wymagającym dużo pracy i czasu, albumem, z którego jestem bardzo zadowolona, bo były w nim zdjęcia, które widziałam po raz pierwszy. Wszystkie były udokumentowaniem tego co się tutaj działo, gdy byłam w Londynie. Aż się ze wzruszenia popłakałam, bo zdjęć z pewnością było około setki, a album był taki piękny, że bałam się przekładać kartki z obawą, że go zniszczę. Od rodziców z kolei dostałam przepięknie wykaligrafowany napis.

„Ludzie popełniają błędy, a te, które popełnimy nie są spowodowane naszą głupotą, a pułapką życia. Wszystko ma jakieś znaczenie w życiu, a w szczególności nasze upadki. To one uczą nas czym tak naprawdę jest egzystencja.”

   Cały napis starannie wypisany czarnym atramentem, na lekko żółtawym papierze, wyglądał jak jakiś antyczny zabytek. Oprawiony w antyramie spoczywał w moich dłoniach, a ja nie mogłam oderwać od niego oczu. To było … takie prawdziwe. I wiem, że gdziekolwiek był była to zawsze to będzie częścią mnie. Zawsze ta antyrama będzie w moim pobliżu, a fakt, że wypisana w moim ojczystym języku, będzie mnie napawała dumą i rozlewała w moim sercu miłość i ciepło. Ze łzami w oczach spojrzałam na rodziców, których szybko uściskałam i wycałowałam. Doskonale mnie znali. Wiedzieli, że jestem sentymentalna, doceniam tylko własnoręcznie wykonane prezenty, jeżeli już mam jakieś przyjąć, a największym szacunkiem doceniam właśnie takie „nic nie znaczące duperele”.
   To była moja rodzina w Polsce. Mój gwóźdź, którego nie mogłam się pozbyć, ale czułam też przyciąganie z wysp, tęskniłam za nimi, za tą deszczową pogodą, za nerwami spowodowanymi kawiarnią, za moim malutkim mieszkaniu w stolicy Wielkiej Brytanii. Byłam rozerwana na dwa państwa, na dwa miejsca i nie miałam pojęcia gdzie chciałabym spędzić najbliższe miesiące mojego życia. Moja wakacyjna przygoda z UK troszkę się przeciągnęła, a teraz nie wiedziałam, gdzie należę.
   Zbieraliśmy się właśnie na pasterkę, więc miałam w zanadrzu całe dwie godziny rozmyślania, z pewnością je wykorzystam.



Hej ! Zaskoczeni wyborem muzycznym Am ? Taki tam drobiazg, który chciałam, żeby się pojawił, ale nie wiedziałam kiedy go ujawnić, więc macie teraz ;)
Ciekawe jest to, że wizja zakończenia bloga wam nie przypadła do gustu, jedyna Jayla napisała, że przeżyła by to i nie miała by do mnie żalu, no i rzecz jasna nie zabiła by mnie za to, a nie to co reszta ;P
Przepraszam za taką długą przerwę, ale spowodowana ona była szkołą, tym co teraz chłopaki odstawiają, nie będę pisać co o tym myślę, bo słabo mi się robi jak o tym myślę, a na samo wspomnienie wywiadu Max'a mam ochotę iść do kuchni po tasak ... Więc szkoła, chłopcy no i zaparcie ... w pisaniu rzecz jasna ;) zaczęłam nawet żałować, że faktycznie nie zakończyłam tego bloga, ale dostałam kopa w cztery litery i wzięłam się za siebie ^^
No i jeszcze jedna sprawa. Kiedyś się umawialiśmy, że rozdziały będą w konkretnie dni tygodnia, ale muszę Wam powiedzieć, że przy moim teraźniejszym tempie życia ( brak czasu daje o sobie znać, a ja biorę na siebie coraz to nowsze obowiązki, moja genialna logika ) nie jestem w stanie dodawać tak często rozdziałów i co najważniejsze w wyznaczone dni, więc teraz mamy kwestię tego czy będę miała czas i wenę i dopiero pojawi się rozdział. Nie zabijajcie mnie za to, chociaż i tak już dawno mnie zabiłyście ;D Posty będę dodawać spontanicznie, ale z pewnością będą. To Wam mogę obiecać. Pisanie sprawia mi radość, ten blog jest moim dzieckiem, a dziecka się nie porzuca, ewentualnie ono dojrzewa i kopie rodziców w dupę, wyprowadza się, zakłada rodzinę i takie tam, ale wy tego jeszcze nie chcecie, więc tak jeszcze nie będzie ;)
Cóż ... tak sobie patrzę na tego mojego bloga i mi się znudził. Co wy na nowy wygląd ? ^^ Jakieś propozycje co do nowego looku ? Od razu mówię, że jak już dojdzie do zmian to zrobię je sama i z pewnością nie użyję jakiś szablonów, które ktoś zrobi za mnie, bo osobiście mi się to nie podoba.
Tak wgl to chciałam się Wam pochwalić, że w poniedziałek miałam sen, w którym był Tom. Niby nic, ale to pierwszy sen z TW, który zapamiętałam, więc i go spisałam, żeby nie zapomnieć. Ale efekt końcowy był zabójczy. Czasami dziwię się skąd w mojej głowie pojawiają się takie głupie pomysły, ale dobra nie o śnie tutaj ;D
Ale się rozpisałam ... ;)
Przepraszam.
Do następnego ...
I buziaki dla wszystkich czytelników, nawet dla tych, którzy nie komentują, a co ? Niech się cieszą :P 

piątek, 17 stycznia 2014

Section 54.

-Chcesz dołączyć do swojego przyjaciela ? - wróciłam wzrokiem do Tomka, który celował we mnie bronią. - Zadałem pytanie.
   Każdy człowiek zaczął by się bać, gdyby ktoś trzymał na parę centymetrów przed jego głową naładowaną broń, która za chwilę może wybuchnąć, ale ja wcale nic takiego nie czułam. Nic, a nic. Było mi już tak naprawdę wszystko obojętnie. Czy mnie teraz zastrzeli czy nie. Dziwne, co ? Ale i tak już straciłam zapał do czegokolwiek. Nawet kawiarnia ledwo funkcjonowała. Obiecałam Paul'owi, że mój lokal nie upadnie, ale myliłam się. To kwestia paru tygodni, więc co mi zostało ? Szybsza śmierć była by dla mnie zbawieniem. Nie mam tutaj niczego za czym mogłabym tęsknić, czego nie chciałam opuszczać. Byłam sama ze swoimi problemami, które nikt nie rozumiał, ale nawet nie chciałam, żeby ktokolwiek zaczął je rozumieć.
   Pociągnij za ten cholerny spust.
-Długo jeszcze mam czekać ? - wstałam jak gdyby nic. - No już ! - wrzasnęłam rozkładając ręce, zauważyłam na jego twarzy zmieszanie. - Na co czekasz ?! Tu masz spust, za który masz do cholery pociągnąć. - nawet mu pokazałam zakreślając w powietrzu kółka niedaleko broni.
-Masz jeszcze coś do powiedzenia ? - wybełkotał nerwowo.
-Powiedziałam już wszystko co można było. Pociągnij za ten cholerny spust ! - upominałam się o kulkę.
   W jego oczach pojawił się strach, niepewność. Nie wiedział co ma zrobić. Niby chciał mojej śmierci, ale nie miał odwagi tego zrobić, a miał taką ogromną możliwość.
-Strach cię opętał ? - zapytałam.
-Stoczyłaś się dno.
-I nie powinna mnie nosić ziemia. - dokończyłam za niego, bo i tak znałam jego zdanie na ten temat. - A ty razem ze mną, kochanie. Siedzimy w tym ciepłym gównie razem. Zapomniałeś ?! Sam mnie do tego wprowadziłeś, więc mnie teraz wyprowadź. I tak wiem, że takie historie tak właśnie się kończą. Dwoje młodych, zakochanych ludzi, których połączyły dragi. Tylko na nagłówki gazet. - ironizowałam, gdyż poczułam potrzebę wygadania się, a skoro zaraz miałam umrzeć to niby kiedy miałabym to zrobić.
-Co ty pieprzysz ?
-Prawdę ? - zapytałam. - Bo tak jest i co ? Zmienisz to ? Nie ! Bo jesteś zasranym tchórzem z listem gończym na głowie. Zaprzepaściłeś całe życie. Ja znalazłam przystań i ludzi, którzy mnie z tego wyciągnęli, chociaż ciągle mam do nich za to uraz, ale mimo że nie znam ich tak długo jak ciebie to wiem, że robią wszystko dla mojego dobra. A ty co dla mnie zrobiłeś ?! No pytam się !
-Dałem ci wszystko.
-Wszystko ? To nazywasz wszystkim ? Nie widzisz w jakiej sytuacji jesteś ? To dla ciebie jest wszystko ? W takim razie mamy inne priorytety w życiu. - przerywałam mu. - To jest to o czym marzyłeś przez całe życie ? To ?!
-Jestem szczęśliwy.
-Raczej głupi skoro tak mówisz. Żyłeś kiedyś tak jak powinieneś ? Zastanawiałeś się chociaż nad tym jak by było gdybyś to rzucił, gdybyś wstał i ruszył na przód ? Nawet nie masz matury ! - wypomniałam.
-Po co mi jakiś świstek papieru ?
-Bo od tego zaczyna się prawdziwe, dorosłe życie. Od tego papierka, które zapewni ci pracę. Nawet tę najgorszą, ale jakąś masz. Zrozum to wreszcie, że tak powinno być.
-I może mam jeszcze założyć jakąś lipną kawiarnię ?
-To zawsze jest jakiś początek. - opuszczał broń, aż w końcu opuścił całą rękę, poddał się.
-Po co mam zaczynać od początku, skoro już tak daleko zaszedłem ?
-Jakie osiągnięcie. - zaśmiałam się. - Napisz o tym w CV. Jestem królem dna. Proszę cię. - kiwałam z rezygnowaniem głową nie wierząc w jego głupotę.
-Po co ja w ogóle z Tobą rozmawiam ? - znowu wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Racja. - podeszłam bliżej. - Zakończmy już to. - czułam zimną lufę na czole.
   Poczułam jak trzęsie mu się ręka, zastygł w bezruchu i nie wiedział co ze sobą zrobić. To zmieszanie i bezradność w jego oczach mnie intrygowała. Czyżby coś w nim drgnęło ? Wątpię. Chociaż tego jeszcze w nim nie widziałam. Usłyszałam warkot samochodu w oddali, a jednak nie jestem na Syberii. Na jego twarzy malowała się mimika szaleńca, aż zaczęłam się zastanawiać nad tym czy chcę umrzeć z rąk szaleńca, ale tylko on mógł mnie uwolnić od tego całego bałaganu. Warkot auta była coraz głośniejszy. Chyba ktoś zmierzał w naszym kierunku.
-Pośpiesz się. - powiedziałam.
   Jego dłoń jeszcze bardziej zaczęła się trząść, a spocona ręką ślizgać na broni. Jego oczy błądziły po otoczeniu, jakby to miało mu w czymś pomóc. Na jego twarzy zobaczyłam kropelki potu. Było to dziwne, bo z pewnością było parę stopni na minusie. Zaczął głośniej oddychać i nerwowo oblizywać spierzchnięte i tak już usta. Samochód był parę sekund od nas.
-Szybciej ! - wykrzyczałam mu w twarz, a ten spojrzał na mnie na ułamek sekundy, bo w następnym już patrzył na nadjeżdżający samochód, z którego po chwili ktoś wyskoczył.
-Odłóż broń i odsuń się od niej ! - usłyszałam charakterystyczny dźwięk ładowanej broni.
   Tomek spojrzał mi w oczy, był rozerwany, nie wiedział co ma zrobić, spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego co po chwili zrobił. Spojrzał na mnie tym dziwnym wzrokiem, nawet miał łzy w oczach.
-Do zobaczenia w Piekle. - powiedział i strzelił sobie w głowę, odskoczyłam zaskoczona jego postępowaniem i patrzyłam jak gęsta, czerwona ciecz zabarwia i topi śnieg wokół jego głowy, miał pusty wzrok.
-Nic Pani nie jest ? - zapytał policjant.
-Nie, ale Johny. - spojrzał w kierunku nie ruchomego mężczyzny.
   Policjant szybko do niego podbiegł i sprawdził funkcje życiowe.
-Żyje. - powiedział, a mi kamień z serca spadł, spojrzałam jeszcze raz na Tomka, na osobę, za którą przez parę lat uważał za najbliższą mi, a teraz nawet było mi go żal. - Za chwilę przyjedzie policja i pogotowie, proszę wejść do samochodu.
   Zaprowadził mnie do auta, gdzie było ciepło i dopiero teraz poczułam jak było mi zimno. Zaczęłam rozcierać dłonie, gdyż nie miałam rękawiczek i dziwnie się czułam, bo powinnam być w szoku, ktoś właśnie na moich oczach popełnił samobójstwo, ale wcale się tak nie czułam. Poczułam w pewnym znaczeniu ulgę, że ten rozdział w moim życiu się zakończył, ale przecież nie będzie już żadnego kolejnego. Spaliłam wszystkie mosty.


   Po dwóch godzinach spędzonych w Policji mogłam w końcu dokończyć moją podróż. Johny'ego przewieźli do szpitala, a Tomka zabrali za pewnie do kostnicy. Patrzyłam za okno na ciemne już widoki i po dwóch godzinach wchodziłam do domu. Rodzice oczywiście zostali poinformowani o tym co się wydarzyło, więc wiedziałam co się stanie, gdy przekroczę próg domu. Wzięłam walizkę i ruszyłam ku drzwiom. A za mną policjant, który miał porozmawiać z rodzicami. Nacisnęłam dzwonek i czekałam, aż ktoś otworzy mi drzwi, ale nie musiałam długo czekać.
-Amelio ! - mama natychmiast rzuciła mi się w ramiona.
-Cześć mamo. - uściskałam ją i po dłuższej chwili udało mi się wejść do środka, byłam zmęczona i głodna, bo nic nie jadłam od tego marnego śniadania z Jay'em, chociaż i tak nic nie przełknę.
   No właśnie. Ciekawe co u nich ? Mam po co tam w ogóle wracać ?
-Córcia. - tato zamknął mnie w mocnym uścisku, który z ochotą odwzajemniłam.
-Mógłbym z państwem porozmawiać. - zapytał policjant.
-Gdzie Nicola ? Chcę ją zobaczyć. - zapytałam.
-W kuchni. - odezwała się mama.
   Ruszyłam do kuchni odprowadzona spojrzeniem rodziców, którzy poszli po chwili z policjantem do salonu. W kuchni zobaczyłam siostrę zalewającą kubki wrzątkiem.
-Oparzysz się. - powiedziałam.
-Amelia ! - mała rzuciła się w moje ramiona.
-Cześć robaczku. - przytuliłam ją mocno.
-Mam dla ciebie herbatę i ciasteczka.
-To świetnie, bo jestem głodna. - odsunęłam ją od siebie i uśmiechnęłam na widok jej słodkiej buźki.
-Cześć Ly. - usłyszałam za sobą.
-Cześć brachor. - przytuliłam go, ale ten szybko oddał ten gest.
-Jak to dobrze, że jesteś cała. - szepnął.
-Nie mówmy o tym proszę. - odsunęłam się od niego, a ten pokiwał ze zrozumieniem głową.
-Nikuś. Pobawisz się ze mną ? - zapytałam widząc jej nieświadomą minkę.
-Chcesz się ze mną bawić ?
-Nie pragnę niczego bardziej. - uśmiechnęłam sie do niej.
-Ale weźmy ciasteczka i herbatę do mnie do pokoju.
-Oczywiście.
   Zabrałyśmy się i poszłyśmy do jej pokoju, gdzie bawiłyśmy się jej lalkami. Śmiałyśmy się, żartowałyśmy. Jakby to co wydarzyło się parę godzin temu wcale nie miało miejsca. Tak bardzo tego chciałam. Po prawie godzinie policjant nadal siedział z rodzicami na dole. Położyłam się z Nicolą u niej na łóżku, przytulone do siebie rozmawiałyśmy o duperelach, dopóki Ni nie poruszyła pewnego tematu.
-Tomek chciał cię skrzywdzić, prawda ? Dlatego tak późno przyjechałaś ?
-Dlaczego tak myślisz ?
-Słyszałam rozmowę rodziców.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać Myszko.
-Ale czy to prawda ?
-Tomek już nie jest moim problemem. Już nigdy mi nie zaszkodzi. Uwolniłam się od niego. - dałam jej buziaka w czółko.
-Czyli nie będziesz już smutna ?
-Jeżeli będziesz w pobliżu to z pewnością będę szczęśliwa.
-Kocham cię Mel, wiesz ? - spojrzała na mnie.
-Ja ciebie też robaczku. - mocniej ją przytuliłam i po chwili obydwie smacznie spałyśmy.


Wow, wow, wow. Ale pod ostatnim postem uaktywniły się Anonimki. Nieźle. Proszę o więcej komentarzy od Was, bo są naprawdę wspaniałe. Zaczynam się Was powoli bać, życzycie mi śmierci o.O kurczaczki xD Takie tam krótkie dokończenie ostatniego rozdziału. W sekrecie Wam powiem, że zastanawiałam się nad uśmierceniem w tym rozdziale Amelii i zakończeniu bloga, więc przepraszam, że dodaję dopiero dzisiaj, ale miałam burzę mózgów. Do następnego. A tak na marginesie jak byście zareagowały na wieść, że Tomek zabija Am, a opowiadanie dobiega do końca ? ^^

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Section 53.

-Amelia !? - Jay machał mi przed oczami dłonią. - Czy ty mnie w ogóle słuchałaś ?
-Tak. - rzuciłam.
-To co mówiłem ?
-...-
-No właśnie. Nie masz apetytu to zostaw tę płatki, a nie gmerasz tą łyżką w tej miseczce, spójrz jaki bajzer narobiłaś na stole.
-Posprzątam. - wstałam od stołu po ściereczkę i wytarłam stół z mojej strony.
-Jesteś gotowa ?
-Nie. Muszę się jeszcze spakować.
-Co ?! Am za godzinę masz samolot, za 15 minut wyjeżdżamy, a ty jeszcze nie spakowana ?
-Okres masz McGuiness czy jak ? - wyszłam z kuchni zostawiając Loczka samotnie.
   Wyjęłam walizkę i zaczęłam wszystko do niej wrzucać. Nawet nie starałam się dbać o estetykę, bo miałam to wszystko gdzieś. Te całe święta, tą całą obstawę, tę sprawę z Tomkiem. Przebrałam się z dresów na coś lepszego i zadowolona, że zmieściłam się w kwadrans wyszłam na korytarz z walizką.



   Nie było nigdzie Jay'a więc narzuciłam kurtkę i usiadłam na walizce. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, w wizjerze zobaczyłam mojego bodygarda w postaci policjanta, z którym miałam spędzić lot, więc otworzyłam mu drzwi.
-Jest Pani gotowa ?
-Tak, ale czekam jeszcze na przyjaciela. - w tym monecie usłyszałam ruch za sobą.
-Jestem już gotowy.
   Nie patrząc na niego wzięłam walizkę nie czekając na litość któregoś z panów i wyszłam z mieszkania.
-Pomogę. - zaoferował policjant.
-A czy ja wyglądam na niedorozwiniętą ? - rzuciłam oschle.
-Nathan dostał dzisiaj wypis, dzwonił przed chwilą. - Jay zamilkł na chwilę, chyba czekał na moją reakcję, cieszyłam się, ale nie dałam tego po sobie poznać. - Przyjedzie na lotnisko.
-Co ? - odwróciłam się do niego i nadzwyczaj spokojnie się zapytałam.
-Nathan przyjedzie pożegnać się.
-I ciekawe jak wytłumaczę mu obecność policji obok mojej osoby ?
-Nathan wie o wszystkim.
-Ciebie Bóg opuścił ?! Kto mu wygadał ?! - nie mogłam powstrzymać złości jaką w sobie miałam.
-Nie jest głupi.
-Zawiodłam się na Tobie.
-Ja mu nic nie mówiłem.
-W takim razie na Was. - powstrzymując łzy podeszłam do samochodu, którym przyjechał mój bodygard, ten schował walizkę do bagażnika i otworzył samochód, usiadłam z przodu, a Jay wskoczył na tyły.
-I tak by się dowiedział.
-Zachowaj swoje mądrości ludowe dla siebie, okey ? - wpatrywałam się w boczne lusterko i obserwowałam płynne ruchy policjanta.
-Naprawdę chcesz pożegnać się w takiej atmosferze ?
-Ja się nie żegnam. Nie wiesz ? Przecież wy wiecie o mnie więcej niż ja. - odwróciłam się do tyłu.
-Przestań ! - krzyknął. - Zawsze przyjmujesz pozycje ofiary i przypominasz o tej sytuacji z wakacji jeżeli coś idzie nie po twojej myśli. - w tym momencie dołączył do nas policjant. - Zachowujesz się jak gówniara.
-Przecież ja nią jestem ! - wrzasnęłam odwracając się i przerywając mu. - Nie wiesz ?! To dziwne.
   Nie wytrzymywałam już napięcia, od dwóch dni spałam może parę godzin. Byłam kłębkiem nerwów i żadne ziółka, czy tabletki nie pomagały. Byłam zmęczona i wkurzona. Nie byłam dobrym materiałem do rozmowy, ale Jay za wszelką ceną próbował przy każdej okazji pogadać. Tak mnie tym wkurzał, że nasze pogawędki wyglądały właśnie tak jak ta.
-Zmieniłaś się. - olśnił mnie, żachnęłam się.
-Przepraszam, że nie jestem silną kobietą za jaką się uważam, ale jak byś nie zauważył jakiś psychopata spowodował to, że upośledzam się u siebie w mieszkaniu, bo nie mogę korzystać ze swojego. A do tego muszę wracać na te głupie święta do Polski i to jeszcze w eskorcie policji. Przepraszam, że jestem taka wredna. - zamilkłam zbierając myśli i próbując się ogarnąć i uspokoić, dziwię się, że ten policjant nas nie uciszał.
   Jay również zamilkł i już nikt nie odzywał się podczas jazdy. Gdy wysiadaliśmy już z samochodu miałam ochotę stamtąd uciec. Myśl, że za jakiś czas wsiądę to samolotu mnie przerażała, a te wszystkie pożegnania z całą ekipą przyprawiały mnie o odruch wymiotny, ale żeby było lepiej, będzie tam również Nathan. Z jednej strony cieszyłam się, że na święta pojedzie do domu, ale nie chciałam, żeby tu był, żeby o tym wiedział. Już i tak zbyt dużo wycierpiał. Wchodziliśmy już do budynku, w oczy od razu rzuciła mi się grupka ludzi. Ludzie, którzy byli moimi przyjaciółmi, których tak bardzo narażam na niebezpieczeństwo.
-Am. - Naree się uśmiechnęła, gdy mnie zauważyła.
-Cześć wszystkim. - przejechałam po każdym wzrokiem, ale brakowało mi głównego powodu mojej histerii.
-Jak się czujesz przed lotem ? - Max się zaśmiał.
-Zajebiście. - zironizowałam szukając biletu w torebce.
-Dobrze, że humor ci dopisuje. - usłyszałam za sobą i zastygłam w bezruchu, przeklęłam w myślach i odwróciłam się do niego.
-Słyszałam o twoim wypisie - sztuczny uśmiech.
-A ja o Tomku. - miał zacięty wyraz twarzy.
-No patrz jak wieści szybko się rozchodzą. - przyjęłam tę samą postawę co chłopak.
-Szkoda, że wszyscy o tym wiedzieli, ale ja dowiedziałem się ostatni.
-Patrz co za ironia życia.
-Zawiodłaś mnie.
-Nie tylko ciebie. Nie jesteś jedynym poszkodowanym.
-Masz czelność jeszcze mi wyrzucać, że to moja wina ?
-To powiedziałeś już ty.
-Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
-Wiesz, że ta myśl również mi przemknęłam po głowie ?
-Ale byłem w błędzie. - kontynuował. - Bo prawdziwi przyjaciele się nie oszukują, a ty mnie oszukałaś. I to w taki perfidny sposób.
-A co zrobiłbyś z tą wiedzą ? Nagle wyzdrowiał i pokazał światu jakim jesteś bohaterem ? Nie rozśmieszaj mnie, proszę. Ta sytuacja i tak jest już w ogromnym stopniu zagmatwana nie komplikuj tego bardziej.
-Ja ?
-Nie. Ja. Mam zaraz lot, na który nie mam ochoty iść. Wesołych świąt wszystkim. - odwróciłam się w celu opuszczenia tej stypy.
-Masz zamiar tak odejść ? Bez słowa ? Powtarzasz się. - zatrzymałam się słysząc jego głos. - Nawet nie próbujesz złagodzić naszego sporu. - dodał szeptem.
-Nic nie rozumiesz Nath. - powiedziałam i się odwróciłam w jego stronę, stał na czele całej ekipy. - To ja jestem naszym sporem. Ja i tylko wyłącznie ja. Może lepiej by było gdybym zniknęła. Nie mielibyście mnie i MOICH problemów na głowie. - zaakcentowałam wyraz, poczułam napływające łzy.
-Oszukałaś mnie i nie masz mi nic do powiedzenia ? - wymienialiśmy się spojrzeniami.
-Miło było cię poznać Nath. - powiedziałam po namyśle i po chwili odeszłam.
-Znowu to robisz ! - usłyszałam, ale nie zatrzymywałam się. - Palisz za sobą mosty, które sama zbudowałaś. Niszczysz się i ludzi naokoło ciebie, którzy cię kochają ! - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Jeżeli teraz odejdziesz to nie masz po co do mnie wracać. - jego głos się załamał, jakby płakał, zatrzymałam się. - Proszę cię nie odchodź w takiej atmosferze. - znowu jego smutny szept.
-Palę wszystkie mosty, Nath. Ten już zaczął płonąć. - powiedział nie odwracając się i odeszłam szybkim krokiem hamując ochotę zawrotu, a za mną szybko ruszył mój prywatny ochroniarz, który poczęstował mnie chusteczką, którą natychmiast zwilżyłam łzami, które nieprzerwanie leciały z moich oczu.
   Kolejne czynności związane z odprawą robiłam niemal mechanicznie, nie myślałam o tym co robiłam tylko wypełniałam polecenia, które słyszałam. Po dwudziestu minutach byłam na płycie lotniska i kierowałam się do swojego samolotu. Gdy tylko zajęłam swoje miejsce wsadziłam w uszy słuchawki i oddałam spust swoich uczuć. W pewnym momencie tak ryczałam, że policjant się zlitował i przygarnął mnie do siebie. Nie znałam nawet jego imienia, bo ciągle wypadało mi z głowy, ale w tym momencie zachował się jak dżentelmen. Resztę lotu spędziłam wtulona w umięśnione ciało trzydziestolatka szlochając.


***w tym samym czasie na lotnisku***


-Jak ona może się tak zachowywać ? - powiedział Nathan odwracając się do swoich przyjaciół wcześniej ocierając łzy.
-Nathan. - Nareesha do niego podeszła i go przytuliła. - Ona się pogubiła.
-Dlaczego nie znajdzie odpowiedniej drogi ? - załkał.
-Ona już jej nie odnajdzie. - słowa mulatki zabolały go jak wbijany sztylet między łopatki. - Już się nie zmieni i zawsze będzie się gubić w swoim niełatwym życiu. Taka jest cała prawda o naszej Am, chociaż ona pewnie jej nawet nie zna, bo nie dopuszcza do siebie tej myśli.
-Dlaczego po prostu nie powiesz mi, że wszystko będzie dobrze ? - chłopak znowu załkał.
-Bo tak nie będzie Nathy. - dziewczyna nie chciała go w tym uświadamiać, ale to była ostatnia deska ratunku dla niego, każdy w podświadomości o tym wiedział, ale nikt nie wypowiadał tego na głos, dopiero po wypowiedzianych przez Nareeshe słowach, każdy zdał sobie z tego sprawę.
   Chłopak wtulił się mocniej w wątłe ciało dziewczyny, po chwili do uścisku dołączył się Max, któremu oczy zdążyły się już zaszklić.
-Dlaczego ja ją opuściłem ? Dlaczego ją zostawiłem wtedy kiedy najbardziej mnie potrzebowała ? - teraz Max rozpłakał się na dobre, po policzkach dziewczyny również zaczęły spływać łzy.
-To nie twoja wina Max. - mulatka odeszła i spojrzała na niego. - To nie twoja wina. - powtórzyła chcąc mocniej zaakcentować przekaz swoich słów.
-Ale to wszystko zaczęło się od tego, że tak bardzo chciałem ją do siebie przygarnąć, a później zostawiłem ją samą sobie.
-Gdybyś jej nie postawił do pionu to nie wiadomo jak teraz wyglądało by jej życie. Uwolniłeś ją z toksycznego związku. Uratowałeś ją. - dziewczyna otarła łzy.
-Chyba ją straciliśmy. I już jej nie odzyskamy. - całkowicie szczerze dodał smutny Jay. - Schrzaniłem sprawę, zamiast ją zrozumieć i wesprzeć to przez ostatnie dwa dni ciągle na nią krzyczałem, porównywałem do najgorszych rzeczy, pomiatałem ją jak jakąś szmatą.
-Nie obwiniajcie się o to co się stało, proszę ! - dodał głośno Seev, który i tak był już zdruzgotany całą tą sytuacją.
-Oby lot był bezpieczny, a Am doleciała cała i zdrowa. - dodał Tom, który tym nich otrzeźwił.
   Po chwili towarzystwo zaczęło się rozchodzić. Siva z Nareeshą poszli do swojego samochodu, Max zadzwonił do Jane i odszedł do swojego auta. Tom poszedł za Max'em. Na lotnisku zostali tylko Jay i Nathan, którzy z tęsknotą patrzyli jak samolot Amelii wzlatuje w powietrze, gdy stracili go z oczu Jay pociągnął chłopaka w stronę samochodu Max'a, gdzie ten z Tom'em na nich czekali. Po pół godzinie wszyscy razem z Jane siedzieli w salonie w mieszkaniu Siveeshy. Humory nie dopisywały, a każdy był we własnym odległym świecie, chodź wszystkie myśli krążyły wokół jednej konkretnej osoby.


Oczami Amelii.


   Moja muzyczna playlista zaczęła się od początku, gdy stewardessa ogłosiła, że lądujemy. Podziękowałam mężczyźnie za silne ramię i możliwość wypłakania się, ten tylko powiedział, że nie ma za co. Nie znałam go, ale już zdążyłam polubić. Poprawiłam szybko makijaż i schowałam do torebki cały mój bagaż podręczny, a dużo tego nie było. Poprawiłam jeszcze mojego i tak rozwalającego się koka i wstałam lekko się chwiejąc. Nałożyłam kurtkę i założyłam nauszniki, gdy wyszliśmy z samolotu uderzyła mnie fala mroźnego powietrza. Wszędzie leżały białe zaspy śniegu, lotnisko było udekorowane na święta, a zadowoleni ludzie rozchodzili się do swoich rodzin. Gdy postawiłam stopę na betonie zachwiałam się, ale mój bodygard szybko pomógł mi złapać równowagę. I tak podtrzymywał mnie aż do budynku lotniska, gdzie czekałam na walizkę, za chwilę miał po mnie ktoś przyjść, ktoś z tutejszej policji i miałam zostać zawieziona pod sam dom. Czyli czekało mnie jeszcze parę godzin żmudnej jazdy.
   Na taśmie zauważyłam swoją walizkę, więc szybko ją zabrałam. Brytyjski policjant już z kimś rozmawiał przez telefon. Jak zakończył rozmowę powiedział, że mamy wyjść na zewnątrz. Szczelniej pozapinałam kurtkę i wyszłam za policjantem. Po podróżnych nie było już śladu. Pusta ulica, jeszcze bardziej dawała znać o tym, że mamy zimę. Gdyby nie budynki powiedziałabym, że jestem na Syberii. Śnieg zaczął prószyć i przyznam, że nawet ten widok mi się spodobał, bo w Anglii takiego czegoś nie było.
-Zawsze marzyłem o takiej pięknej zimie. - odezwał się mężczyzna oglądający płatek śniegu na rękawiczce.
-Może Pan wpaść tutaj ze swoją rodziną po świętach. - spojrzałam na niego.
-Masz na myśli moich rodziców ? - zaśmiał się. - Ich wiek nie pozwala na takie męczące podróże.
-Nie ma Pan żony ?
-Jaki Pan. - spojrzał na mnie swoimi wesołymi oczami. - Johny. - wyjął swoją odzianą w skórzaną rękawiczkę dłoń, którą szybko uścisnęłam. - Nie. Nadal jestem do wzięcia.
-Dziwię się. Takie ciacho jak Pa … Ty. - poprawiłam się szybko z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuje. - spojrzał na mnie na chwilę i wrócił do obserwowania płatków śniegu.
-Zima w Londynie jest inna od tutejszej. - powiedziałam na głos zdając sobie z tego sprawę po fakcie.
-I to zdecydowanie. Jak to jest mieć białe święta ?
-Magicznie. - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu, rozmarzając się przy okazji.
-Zazdroszczę ci.
-Z tym, że nigdy nie przepadałam za świętami.
-Jesteś jeszcze młoda i przed Tobą całe życie. Znajdziesz kogoś z kim święta będą cudowne i zmienisz zdanie.
-Też jesteś młody. Całe życie przed Tobą.
-Jednak ty jesteś młodsza. - zaśmiał się cicho.
-Masz rodzeństwo ?
-Siostrę.
-Starszą ? Młodszą ?
-Młodszą. Ale mieszka ze swoim mężem w Hiszpanii i nie za często się widzimy.
-Mieszkasz z rodzicami ? - spojrzał na mnie z bananem na twarzy.
-Nie. - odpowiedział śmiejąc się.
-Okey. - zrobiło mi się głupio. - Bardzo głupie pytanie. Już o nic nie pytam. - spuściłam wzrok.
-Nic się nie stało.
   Czekałam na jakiś samochód, bo myślałam, że ktoś podjedzie zaraz po mnie, ale nic takiego się nie działo. Było mi już zimno. Ulica była całkowicie pusta. Odkąd wyszliśmy nie zobaczyłam nikogo. Dziwne. Przecież są święta, wszyscy latają jak szaleni po sklepach i kupują jedzenie. Najwidoczniej w ciągu mojej nieobecności sporo pozmieniało się w kraju.
-Proszę, proszę. - usłyszałam obok siebie polski język, obróciłam się w tamtym kierunku, ale Johny zasłaniał mi pole widzenia.
-Co ty tu kurna robisz ?! - ręka mężczyzny powędrowała w kierunku paska z bronią przy pasie.
   Musiałam zobaczyć co się działo. Wyszłam odrobinę zza policjanta.
-Amelia nie. - usłyszałam, ale to co zobaczyłam dokładnie parę metrów przed sobą mnie zamurowało.
-Cześć. - odezwał się do mnie po polsku.
-Odsuń się. - policjant mnie pchnął do tyłu, a mi myliły już się języki z szoku.
-Znowu się widzimy. Jak ślicznie wyglądasz. Buty z najnowszej kolekcji ? - nawijał po polsku dekoncentrując policjanta, który go nie rozumiał. - Dla mnie nigdy się tak ładnie nie ubierałaś. Dlaczego ? - zrobił krok w naszym kierunku.
-Stój ! - krzyknął Johny. - Bo strzelę.
   Tomek go olał i gapił się ciągle we mnie. Jak on się postarzył i zmarniał przez ten czas.
-Nic nie powiesz ? Nie masz mi nic do powiedzenia ? - zrobił pauzę. - Skoro ty nic nie powiesz to ja zacznę.
-O czym on mówi ?! - zapytał policjant, ale mu nie odpowiedziałam.
-Jak tam twój lovelas ? Widziałem, że wyszedł ze szpitala. - ciągnął chłopak. - A szkoda. Mogłem go wtedy zabić, byłoby ciekawiej co ? Zepsułaś się skoro spotykasz się z takimi ludźmi jak on. Czym ty do cholery jesteś ?! - znowu zrobił krok do przodu.
-Cofnij się ! - wrzasnął Johny.
-Gdzie masz mundur kolego ? - zapytał po angielsku policjanta. - W pralni ? - zaśmiał się i podszedł jeszcze bliżej.
   Widziałam, że Johny pociągnął za spust, ale nie wyleciał z niego pocisk, Tomek najwidoczniej też to widział i wykorzystując okazję uderzył go i powalił na ziemię. Policjantowi wypadła broń, Tomek tego nie zauważył i nadal uderzał w policjanta pięściami. Toczyli walkę. Musiałam zabrać tę broń, żeby nie trafiła w ręce narkomana. Zbliżyłam się do niej, ale w tym momencie Tomek zauważył co kombinuję i zostawił Johna kierując się w moją stronę. Byłam w pułapce, za mną była ściana, z prawej kontenery ze śmieciami, a z lewej zbliżający się Tomek z pianą na twarzy.
-Nie skończyliśmy poprzedniej rozmowy. - splunął krwią na chodnik.
-Nie musisz tego robić. - powiedziałam.
-Co masz na myśli ? Bo to bardzo ciekawe. - zaśmiał się.
-Staczać się na dno. Pójdziesz na odwyk i wszystko będzie dobrze. Uwierz mi.
-Tobie !? Nigdy więcej ! - wykrzyczał mi prosto w twarz, a ja za sobą poczułam zimną ścianę.
   To przypomniało mi o tych nie miłych spotkaniach przed moim wyjazdem do Londynu, kiedy ten nie nudził się biciem mnie do nieprzytomności, na samo to wspomnienie zrobiło mi się słabo, zza jego pleców zobaczyłam podnoszącego się policjanta, który szybko powalił Tomka na chodnik, a ja uciekłam z tej ślepej uliczki i zaczęłam się rozglądać za bronią, która nagle zniknęła mi z oczu. Usłyszałam trzask łamanej kości i nie był to miły dźwięk, chciałam się odwrócić i zobaczyć co się stało, ale zauważyłam czarną broń i szybko do niej podeszłam. Już wyciągałam po nią rękę, gdy ktoś ją kopnął, a ta poleciała parę centymetrów dalej, chciałam ją zabrać, ale postać była szybsza o parę sekund. Spojrzałam w górę.
   Tomek stał nade mną z bronią i się nią bawił. Za nim było słońce, gdybym go nie znała to powiedziałabym, że otacza go święty promień światła, ale to tego było mu bardzo daleko. Klęcząc na zimnym śniegu zastanawiałam się co się stanie. Gdzie jest John ? Spojrzałam za siebie i zobaczyłam dużego mężczyznę teraz nieprzytomnego w kałuży krwi, która sączyła się z głowy, pod murem.

-Chcesz dołączyć do swojego przyjaciela ? - wróciłam wzrokiem do Tomka, który celował we mnie bronią. 


Tabum ! Przepraszam, że przez tydzień się nie odzywałam, ale budowałam napięcie w tym rozdziale. I jak mi wyszło ? Miałam jeszcze coś do niego dopisać, ale wolę Was pomęczyć. Zła Ja ; > Do następnego i wyrzucajcie mi wszystko w komentarzach na dole ;D

Całość przez parę dni powstawała przy albumie Birdy. Gorąco polecam ! ;)

sobota, 11 stycznia 2014

Liebster Award

"NOMINACJA DO LIEBSTER AWARD JEST OTRZYMYWANA OD INNEGO BLOGERA W RAMACH UZNANIA ZA "DOBRZE WYKONANĄ ROBOTĘ". PO ODEBRANIU NAGRODY NALEŻY ODPOWIEDZIEĆ NA 11 PYTAŃ OTRZYMANYCH OD OSOBY, KTÓRA CIĘ NOMINOWAŁA. NASTĘPNIE TY NOMINUJESZ 11 OSÓB (INFORMUJESZ ICH O TYM) ORAZ ZADAJESZ IM 11 PYTAŃ. NIE MOŻNA NOMINOWAĆ BLOGA, KTÓRY CIĘ NOMINOWAŁ."


Za nominację serdecznie dziękuję Neytri Glou. Dziękuję kochana ♥

Pytania & Odpowiedzi.

1. Ile masz lat ?
Rocznikowo 16, ale jeszcze jestem Hot Piętnastką, jak to nazywa moja znajoma. 

2. Styl ubierania.
Wygodny. Nie noszę spódnic, lubuję się w leginsach i koszulkach z ciekawymi napisami. Nie lubię nosić kolczyków szczególnie tych wiszących.

3. Który z chłopców z The Wanted jest twoim ulubionym ?
I tu pojawia się dylemat, bo każdego kocham tak samo. Ale najwięcej mam zdjęć Jay'a więc może to coś znaczy ? xD

4. Zainteresowania.
Z pewnością będzie to pisanie. Jakieś wymyślne wzorki na paznokciach też mnie interesują, bo bardzo interesuje się manicure. No i na pewno gotowanie i pieczenie, to mój konik ;)

5. Największe marzenie.
Ojej. Mam parę malutkich marzeń, ale z pewnością tym do którego celu zmierzam jest posiadanie własnej knajpki. Taki mały lokal podobny do Am w moim opowiadaniu. To chciałam od zawsze.

6. Osiągnięcie z którego jesteś najbardziej dumna. 
Każdy mój Fanfiction, ale chyba z tego zakończonego [All time The wanted] jestem najbardziej dumna.

7. Ulubiony szkolny przedmiot.
Lubię polski, ale te analizy wierszy są okropne. Chemia w sumie nie jest najgorsza, szczególnie z moją zajebistą nauczycielką ;D

8. Co wolisz Vansy czy Conversy ?
Zdecydowanie Vansy.

9. Kilka słów o każdym z chłopców ( tych z The wanted).
Siva - ma zajebistą karnację, ciekawą historię, wspaniałą barwę głosu i ten jego wzrost *,* opiekuńczy romantyk jest wspaniałym materiałem na chłopaka, zazdrościmy Naree ;)
Tom - wieczny chłopiec z boskim głosem i wyglądem bad boy'a, zaraźliwy śmiech i wywiązywanie się z obowiązków, chciałabym mieć takiego kumpla 
Max - łysolek, flirciarz, kobieciarz lub jak on sam siebie nazywa "mężczyzna lubiący kobiety", lubi zegarki, jego upodobanie do gwałcenia czyiś uszu mnie lekko przeraża, lubiący alkohol i dobrą zabawę
Jay - kochający, szaleniec z loczkami, które bardzo lubię u mężczyzn, wygląd niechluja zachęca do przygarnięcia takiego do domu, zabójcza barwa głosu i jej zakres, opiekuńczy, ale i potrzebujący czyjejś uwagi
Nathan - najmłodszy, najbardziej rozchwytywany przez dziewczyny, magnetyczny głos, showmen, jego taneczne, kocie ruchy przyprawiają mnie o uśmiech na twarzy

10. Ulubiony kolor.
Niebieski. 

11. Co sądzisz o moim opowiadaniu, tylko szczerze.
Zaczęłam czytać jednak po bodajże 14 przestałam, gdyż akcja jaka się u ciebie dzieję jest dla mnie za drastyczna. Nie na moje nerwy, ale pisz dalej i czerp z tego radość, bo o to w tym wszystkim chodzi ;3


Za nominacje serdecznie dziękuje Natalia ♥ . Dziękuje kochana ♥

Pytania & Odpowiedzi :

1. Ile masz lat ?
Wciąż 15 ;)

2. Jak długo należysz do swojego fandomu ?
Coś około dwóch lat.

3. Czy poświęcasz się dla kogoś ?
Aktualnie nie.

4. Lubisz truskawki ?
Pewnie ;)

5. Masz jakiś lęk ? Czegoś się boisz ?
Z rzeczy nadnaturalnych to z pewnością duchy. A z takich przyziemnych to węże i pająki. Typowe ;) Chociaż boję się też tego, że wpadnę w śpiączkę i obudzę się w trumnie, dwa metry pod ziemią. Grr !

6. Ulubiona piosenka.
Mam dużo ulubionych piosenek, ale jest taka, która nigdy mi się nie znudzi i której dziękuje, bo to właśnie ona mnie zauroczyła w The Wanted. "Warzone" ♥

7. Ulubiony owoc.
Jabłko.

8. Twój najbardziej lubiany artysta (może być zespół/piosenkarz).
Oczywiście, że The Wanted :>

9. Masz na coś uczulenie ? Jak tak to na co ?
Nie.

10. Co cię inspiruje do pisania bloga ?
Wiele rzeczy z życia codziennego, muzyka i moja wyobraźnia ;)

11. Czy lubisz Dawida Kwiatkowskiego ?
Nie mam nic do niego, aczkolwiek go nie nie słucham, ale moja przyjaciółka to #Kwiatonators, więc to i owo wiem na jego temat ;P

Za nominacje serdecznie dziękuje justyna ciska . Dziękuje kochana ♥

Pytania & Odpowiedzi :

1. Co chcesz robić w przyszłości ?
Kierować swoją własną kawiarnią.

2. Na co zwracasz uwagę czytając bloga ?
Na język, którym jest pisany i na szybkość rozgrywanej akcji oraz na realność zdarzeń ;)

3. Tom vs Max.
Jako kumpla wolałabym Tom'a, ale Max był pierwszym moim chłopakiem, w którym się zakochałam na początku mojej przygody z The Wanted. Więc Max zawsze będzie tym numerem jeden xD

4. Twój ulubieniec z The Wanted ?
Kiedyś był nim Max, ale teraz jestem na takim etapie mojego lubienia chłopaków, że lubię w tym momencie wszystkich głupków ;P

5. Styl ubierania.
Wygoda najważniejsza.

6. Ulubiona piosenka.
"Warzone"

7. Co myślisz o One Direction.
Dzieci, które dostały wszystko na tacy nie starając się wcale o swój sukces, a uważają się za nie wiadomo kogo. O tym jak fatalnie traktują fanów to nawet nie wspomnę, bo według mnie to pomiatają nimi jak śmieciami. I jeszcze te ich problemy i kłótnie, które niepotrzebnie otwierają na The Wanted i #TWFanmily. Nie są w ogóle kreatywni wszystko zwalają od innych. I mogłabym tak pisać i pisać, nawet książkę napisać o tym co o nich uważam ;P

8. Czy masz jakieś słabości ?
Czekolada :(

9. Masz milion złotych. Co z nimi robisz ?
Kupuję rodzicom dom, zabieram siostrę do Londynu na koncert The Wanted i lecimy na duuuże zakupy ;)

10. Ulubiony aktor ?
Przystojniak z Pamiętników Wampirów, który MUSI być z Caroline ;) Joseph Morgan. Kocham go grającego Klausa :3

11. Masz jakieś plakaty w pokoju ?
Nie i nawet bym nie chciała ; )


Za nominacje serdecznie dziękuje Anusiak. Dziękuje kochana ♥

Pytania & Odpowiedzi

1. Żałujesz czegoś w swoim życiu ? Jeśli tak, to czego.
Nie ma chyba żadnej rzeczy, która ciągnęła by się za mną do tego etapu mojego życia, więc raczej nie żałuje niczego.

2. Masz jakieś uzależnienia ? Jeśli tak, to jakie.
Nie. Bez Internetu wytrzymałam raz miesiąc, bo akurat nam odcięli i jakoś dałam sobie radę, chociaż teraz mam go również w telefonie, więc korzystam z niego codziennie. Ale nie wydaje mi się, żebym była od czegoś uzależniona.

3. Jesteś szczęśliwa akurat w obecnym momencie swojego życia ?
Aktualnie tak ;)

4. Kto jest najważniejszą osobą w Twoim życiu ?
Moja siostra - Natalia ♥

5. Bez czego nie potrafisz żyć ?
Bez jedzenia. Ja je kocham ! xD

6. Uszereguj chłopaków w kolejności od najprzystojniejszego.
Mam nadzieję, że chodzi o naszych chłopców z The Wanted ;D Ojej. Już od baaardzo dawna nie patrzę na nich pod względem urody, a raczej poczucia humoru, inteligencji i sposobu bycia, więc traktuje ich jak kumpli, więc uszeregowanie ich jest dla mnie bardzo trudne.

7. Jesteś zadowolona ze swojego wyglądu ?
Niekoniecznie. Mam swoje atuty w swoim wyglądzie, które ja osobiście bardzo lubię, ale jest też mnóstwo wad, których nie toleruje, próbuje zmienić lub zasłonić.

8. Lubisz seriale ? Jeśli tak, to jakie.
Pewnie, że lubię. Jak każda dziewczyna ;D Oglądam Pamiętniki Wampirów, Glee, The Originals, Pamiętniki Carrie, a z polskich oprócz oczywiście M jak miłość, które oglądam raczej spontanicznie i wtedy kiedy mam czas, to otwarcie się przyznaję, że oglądam Ekipę z Warszawy. Przy ostatnim odcinku (9) aż popłakałam się ze śmiechu, ale raczej z wielkim dystansem podchodzę do tej produkcji.

9. Żeby było trudniej - jaki jest najmniej lubiany przez ciebie członek TW ?
Kobieto, ale ty trudne pytania zadajesz ;) Był okres, że był nim BabyNath, ale to już przeszło i jest to samo co w pytaniu 6. Musiałabym ich poznać i spędzić z nimi mnóstwo czasu, żeby stwierdzić, czy któregoś nie lubię lub najmniej ;)

10. Co sądzicie o Arianie jako dziewczynie Nathana ?
Ariany nie lubię, nie lubiłam i nie polubię. Nie trawię tej dziewczyny, a skoro Nath ją wybrał to znaczy, że coś do niej poczuł. Byle by był szczęśliwy, chociaż po tych plotkach o całującej Ar innego ich stosunki chyba się znacznie pogorszyły, a tabloidy piszą o ich rozstaniu, chociaż żadne z nich nie wypowiadało się na ten temat oficjalnie. Jakoś bym nie płakała, gdyby faktycznie się rozstali.

11. Jakie miałaś postanowienie noworoczne ?
Nadal je mam, chociaż po jednym dniu ćwiczeń złapałam kontuzję i teraz ją leczę, ale mam zamiar wrócić do ćwiczeń i popracować nad brzuszkiem i wcięciem ;D Trzymajcie kciuki ;3

Nominuję :

1. http://wantedowe-story.blogspot.com/
2. http://story-the-wanted.blogspot.com/
3. http://apurehatred.blogspot.com/
4. http://tajemnice--przeszlosci.blogspot.com/
5. http://time-is-slepping-away.blogspot.com/
6. http://fans-thewanted.blogspot.com/
7. http://i-found-my-new-life.blogspot.com/
8. http://sydneyowewarzone.blogspot.com/
9. http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
10. http://twforevertomymind.blogspot.com/
11. http://ifoundyou-thewanted.blogspot.com/

Moje pytania :

1. Jaka jest twoja popisowa potrawa ?
2. Rzecz z dzieciństwa, za którą najbardziej tęsknisz.
3. Lubisz swój charakter pisma ?
4. Czy umiesz grać na jakimś instrumencie muzycznym ? Jak tak, to na jakim i ile już na nim grasz ?
5. Masz zwierzaka ? Jakiego ? Jeżeli nie, to jakiego byś chciała.
6. Jaki masz znak zodiaku ?
7. Kiedy najlepiej pisze ci się rozdziały ? (pora dnia, przy muzyce lub bez itp. )
8. Jakie jest Twoje hobby ?
9. Gdyby można by było być przez godzinę niewidzialnym jakie miejsca być zwiedziła, co byś zrobiła ?
10. Jakie kraje do tej pory udało ci się zobaczyć ?
11. Lubisz The Wanted ? Jak tak to za co ?

PS. rozdział postaram się dodać w poniedziałek, ale z pewnością będzie to w przyszłym tygodniu ;)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Section 52.

-Jay ! Jesteś już gotowy ? - wpychałam właśnie bluzkę w spodnie.
-Tak ! - usłyszałam jego krzyk, chyba był w swojej sypialni, wzięłam jeszcze szybko zapięłam kolczyki i wzięłam torebkę.



-Urosłaś. Czyżby to była zasługa tego prysznica ? - Jay zakładał kurtkę.
-Zabawny jesteś. - też założyłam swój płaszcz.
-Szalik. - podał mi go i wyszliśmy z jego mieszkania. - O której masz ten lot ? - próbował właśnie włączyć się do ruchu drogowego.
-Po 12. - zapięłam pasy.
-Dużo mi to nie mówi.
-O 12:34. - skonkretyzowałam.
-No tak trzeba było na samym początku. - pochwalił mnie mój szofer.
-Ciepło dzisiaj.
-W samochodzie owszem. - zaśmiał się i zatrzymał się na pasach.
-Mówię ogólnikowo. - przechodnie zaczęli przechodzić na drugą stronę.
-Wcale nie jest ciepło. Jest zimno i mroźno. Nie czułaś jaki mroźny wiatr wiał ?
-Jak szliśmy do samochodu to nie poczułam takiego. - chmara ludzi zaczynała się kończyć.
-No może akurat wtedy było w miarę spokojnie, ale jak rano szedłem po bułki to było okropnie zimno.
-Poświęcałeś się dla mnie. Ty mój książę z bajki. - spojrzałam na niego.
-No widzisz. Ja tu z rana chodzę do piekarni, żebyś miała ciepłe i świeże pieczywo, a ty nawet nie raczysz zjeść śniadania.
-Nie byłam głodna.
-Ty się nie odchudzasz, prawda ?
   Przejście było już puste, a zielone światło ciągle świeciło dla pieszych, a na chodniku nadal stała jakaś zakapturzona postać, twarz miała skierowaną w naszą stronę, ale nie widziałam jej przez duży kaptur, w tym momencie zawiał wiatr i zepchnął trochę kaptur tajemniczej postaci, Jay ruszył. Wtedy zauważyłam, że ta postać wpatruje się we mnie. To był chłopak, wyglądał jak bezdomny, wychudzony tak, że brudne ubrania na nim wisiały, a zarost na twarzy dawno nie widział maszynki. I dopiero po oczach poznałam kto to był.
   Tomek z jadem w oczach wpatrywał się, akurat powoli obok niego przejechaliśmy i mogłam mu się przyjrzeć. Nie był to widok, który chciałam zobaczyć. Gdy straciłam go z oczu spojrzałam na lusterko boczne, nadal się wpatrywał w samochód. Patrzyłam tak na niego w lusterku dopóki nie wjechaliśmy w boczną uliczkę i straciłam go z oczu. Serce waliło mi jak oszalałe. Zrobiło mi się słabo.
-Halo ? Am ? Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytanie ?
   Szybko uchyliłam okno i zaczęłam głęboko oddychać.
-Amelia ? Co się dzieję ? - Jay patrzył na mnie nerwowo, a potem równie szybko wracał wzrokiem na jezdnie i tak w kółko.
   ON tu był, a policja go nie złapała. Mówili, że skoczył z mostu. Myślałam, że jednak nie żyje, ale on bezkarnie chodził po Londynie i jeszcze się tego nie bał. Ciekawe czy wiedział, że w Polsce jest poszukiwany listem gończym. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego co się stało. Zatrzymaliśmy się, Jay wyłączył silnik.
-Amelia ? - spojrzałam na niego, pewnie miałam oczy jak pięć złoty. - Co się stało ? - zaniepokoił się i odpiął pasy.
-On tam był. - szepnęłam.
-Kto ? - nastała cisza, nie chciałam wymawiać jego imienia głośno, bo się bałam, nagle drzwi obok mnie się szybko otworzyły, pisnęłam ze strachu.
-Ej, spokojnie. Nie chciałem cię wystraszyć. - Siva stał w drzwiach i próbował mnie uspokoić.
-Mówiłam ci, żebyś tego nie robił ? - usłyszałam głos Nareeshy, a po chwili ją zobaczyłam. - Patrz jak ją wystraszyłeś.
   Serce o mały włos nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej.
-Nie dobrze mi. - zaczęłam nerwowo odpinać pasy i wyskoczyłam z auta popychają Sivę, który nadal stał w drzwiach.
   Gdy tylko wyszłam z auta na mroźne powietrze od razu się uspokoiłam, ale mój wzrok powędrował w kierunku, w którym jeszcze przed chwilą widziałam Tomka. Nagle z tej uliczki wyszła ubrana na ciemno postać na dodatek w kapturze. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, oddychać. Nie widziałam niczego oprócz jego. Powoli zdjął kaptur tak, że od teraz widziałam jego twarz. Nie mogłam przestać się na niego patrzeć nie miałam kontaktu ze środowiskiem, widziałam tylko jego. Wydawało mi się, że mam go na wyciągniecie ręki. Po chwili zobaczyłam, że wyjął rękę z kieszeni i sięgnął nią do wnętrza kurtki, po chwili coś zabłyszczało w jego dłoni. Wyjął nóż. Światło słoneczne doskonale się od niego odbijało. Serce biło mi jak szalone zaczęło mi się kręcić w głowie, powoli traciłam kontakt ze światem.
-Amelia ! - usłyszałam czyiś krzyk, ktoś mnie złapał, ktoś coś krzyczał, ktoś posadził mnie na czymś, ktoś gdzieś mnie prowadził, spojrzałam w stronę gdzie przed chwilą stał, nikogo tam nie było.
-O mój Boże. Gdybym wiedział, że Amelia tak zareaguje to bym nie otwierał tych cholernych drzwi.
-To nie o to chodzi Seev. - usłyszałam Jay'a.
-To o co ? - Naree.
-Mówiła, że kogoś zobaczyła. Ale nie dokończyła kogo.
   Zamknęłam oczy, poczułam ukucie i po chwili cały stres zaczął ze mnie uchodzić. On nadal tu jest i nadal jest niebezpieczny, a policja nadal go nie złapała.
-Chyba zawiozę ją do domu. Nie wpuszczę jej w takim stanie do Nathan'a. - powiedział Jay, ale sens tych słów dotarł do mnie po dłuższej chwili.
-Nie. - powiedziałam przerywając Nareeshy w połowie zdania, otworzyłam oczy. - Daj mi chwilę i pójdziemy do Nath'a. - wyjęłam telefon i zadzwoniłam do policjanta, który jeszcze niedawno dał mi swój numer i powiedział, że mam dzwonić, gdy coś się będzie działo, odebrał po trzech sygnałach.
-Witam Panią, Pani Amelio. - usłyszałam jego niski głos.
-Widziałam go. - ledwo mówiłam z tych nerwów. - Na skrzyżowaniu obok szpitala św. Tomasza.
-Gdzie teraz Pani jest ?
-W szpitalu z przyajciółmi.
-Coś Pani zrobił ?
-Nie ! - szybko zaprzeczyłam. - Stał na przejściu dla pieszych, a my obok niego przejechaliśmy, ale jak wysiadłam z auta to go zobaczyłam. Stał na krawędzi chodnika i miał w ręce nóż. Ciągle się na mnie patrzył. - poczułam, że ktoś mnie tuli.
-Już tam jadę, a Pani niech nie wychodzi ze szpitala.
-Dobrze. - rozłączyłam się i mocniej wtuliłam w Jay'a.
-Nic ci się tu nie stanie. - usłyszałam, a łzy same pociekły.

30 minut później.

-Nie mówcie o tym Nathan'owi. - wstałam z leżanki.
-Ale jak mamy mu nie powiedzieć ? Wyłapie, że dziwnie się zachowujemy.
-Więc zachowujmy się normalnie. - spojrzałam na Nareeshę surowym wzrokiem.
-Przed nim tego nie zataisz.
-Jeżeli mi w tym nie pomożecie i mnie nie wsypiecie to się uda. Mogę na was liczyć ? - nasz pojedynek na wzrok ciągle trwał.
-Okey. - poddała się w końcu.
   Wyszłam z sali u boku Jay'a i weszliśmy do windy. Przejrzałam się w lustrze. Nadal byłam blada, ale mogłam mu się pokazać. Poprawiłam strój i uśmiechnęłam się.
-I jak ? Wyglądam przekonywająco ? - zapytałam nadal się uśmiechając.
-Wyglądasz. - potwierdziła mulatka i wyszliśmy z windy.
   Szłam z przodu i można było powiedzieć, że prowadzę tę pielgrzymkę, weszłam do pustej sali.
-Gdzie jest Nath ? - zapytałam, a za sobą usłyszałam jego śmiech.
-Tutaj jestem. - odwróciłam się.
   Nath stał parę metrów za mną i się wesoło uśmiechał. Wszyscy zszokowani patrzyliśmy na niego. Już zapomniałam jaki miał wzrost.
-Co tak na mnie patrzycie jakbyście ducha zobaczyli ?
-Nathan ty stoisz ? - rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
-Ostrożnie, bo mnie zgnieciesz.
-Przepraszam. - odsunęłam się speszona.
-Jay chyba dobrze cię karmi. - uśmiechnął się do mnie i powędrował wzrokiem do Loczka.
-Tak się składa, że akurat nie chce jeść. - wkopał mnie mój przyjaciel, za co został zgromiony wzrokiem.
-To prawda ? - zapytał.
-Nie słuchaj go.
   Reszta towarzystwa się z nim przywitała, zostawiliśmy kurtki w sali i poszliśmy z Nathan'em w długą. Powiedział, że odkąd udało mu się samodzielnie chodzić nie był w sali.
-Źle się tam czuje. Z resztą już się należałem. - zaśmiał się.
-Max wie ? - zapytałam.
-Jeszcze nie. Ale przyjedzie później, więc się dowie.
-A Karen ? - zapytał Jay. - Jess ?
-Pewnie, że wiedzą. Od razu do nich zadzwoniłem, ale mama miała wyłączony telefon, więc Jess obiecała, że jej przekaże, ale nie dzwoniła do mnie.
-Może jest zajęta.
-Pewnie masz rację. - spojrzał na mnie, mimo obcasów Nath był jeszcze parę centymetrów wyższy, ale tylko troszkę. - Jak to dobrze stać na nogach.
-Skoro już stoisz to z pewnością wrócisz na święta do domu. - dodała Nareesha.
-Mam taką nadzieję, ale lekarze zawsze jak się o to pytam mnie zbywają.
-Pewnie chcą cię zaskoczyć. - dodałam.
-Być może.
-Kiedy masz samolot ?
-Pojutrze o 12:34.
-Szkoda, że tak szybko. A kiedy wrócisz ?
-Po sylwestrze.
-Już się pewnie umówiłaś na sylwester ze swoimi przyjaciółmi.
-Nie. Nikt z Was nie wspominał o żadnym sylwestrze.
-Miałem na myśli przyjaciół z Polski.
-Nie mam takich. - spojrzał na mnie podejrzliwie. - No prawdę mówię. - roześmiałam się z jego wzroku.
-A wy co planujecie ? - to pytanie skierował do reszty towarzystwa.
-Max coś wspominał o domówce u niego w domu w Manchesterze, ale to tylko tak rzucił i tyle było. - Siva się odezwał.
-Jeżeli to prawda to pewnie ciebie też zaprosi. - spojrzał na mnie.
-Poznałabyś jego mamę, tatę i brata. Cudowni ludzie. - uśmiechnęła się Nareesha.
-Nie chcę się narzucać.
-Odebralibyśmy cię z lotniska i było by miło. - podłapał temat Jay.
-Trzeba się dowiedzieć więcej u Max'a. A gdzie w ogóle jest Tom ? - Nathan się zdziwił.
-Tom ? - zapytałam, całkowicie o nim zapomniałam.
-Nie był u ciebie ? - zapytał Seev.
-Nie. Tylko Max z Jane rano.
-Myślicie, że jest z Kels ? - zapytała Naree.
-Było by wspaniale. - uśmiechnęłam się, ale ku mojemu niezadowoleniu Tom właśnie wyszedł z windy.
-Ty kurna chodzisz ! - uśmiechnął się i szybko do nas podszedł, żeby przywitać się z Nathan'em.
-Właśnie o Tobie rozmawialiśmy. - powiedział.
-A wy czemu nie mówicie, że jedziecie do Nath'a. Zabrałbym się z Wami. - poskarżył się.
-My też spotkaliśmy się pod szpitalem. - odezwała się Nareesha.
   Poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon, dzwonił ten policjant, spojrzałam na Jay'a.
-Przepraszam na chwilę. - powiedziałam i odeszłam kawałek dalej, usłyszałam, że Jay również szedł za mną. - Słucham ?
-Jesteśmy na tym skrzyżowaniu, zaraz do szpitala ktoś po Panią przyjdzie i proszę z nim wrócić do domu.
-Ale ja jestem u przyjaciela w odwiedzinach. Nie chcę żeby się dowiedział o tym incydencie, a jak zobaczy policjanta to zacznie się martwić.
-Spokojnie nie będzie miał munduru.
-Chciałabym jeszcze spędzić trochę czasu z moim przyjacielem. Właśnie dzisiaj stanął na nogi nie chcę teraz wracać, skoro ledwo tu przyjechałam.
-W takim razie może Pani jeszcze tam posiedzieć, ale naprawdę nie długo.
-Nie dało by rady tego przedłużyć ?
-Niestety, ale teraz musi być Pani bezpieczna.
-A mój przyjaciel ? - przerwałam mu.
-Do niego też wyślemy policjantów.
-Zacznie coś podejrzewać.
-Woli Pani, żeby został bez ochrony ? - powiedział surowym głosem, czym mnie zaskoczył.
-Nie.
-Więc proszę dostosować się do zasad i tak je dla Pani bardzo naciągamy.
-Czy to wszystko ?
-Proszę być ostrożnym. To szybko się nie skończy. - i się rozłączył.
-To mnie pocieszył. - schowałam telefon i spojrzałam na Jay'a.
-Co się dzieję ?
-Zaraz ktoś po mnie przyjdzie i muszę jechać do domu.
-Pojadę z Tobą.
-A Nathan ? - spojrzałam w jego stronę, śmiał się.
-Jest Siva z Nareeshą i Tom.
-Dlaczego ten dupek pojawił się akurat teraz, gdy Nathan chodzi ?
-Nie wiem. - z windy wyszedł dosyć duży facet, gdy mnie zauważył ruszył w moim kierunku.
-Dzień dobry. Nazywam się Stephen Grey. - wyciągnął swoją potężną dłoń, przywitałam się z nim.
-Dzień dobry, ale ja przyjechałam tu z moim przyjacielem.
-W takim wypadku będę państwa asystował.
-Mogę chociaż pożegnać się przyjacielem ?
-Proszę.
-Ale mógłby Pan się usnąć ? Nie chcę, żeby zaczął się martwić.
-Dobrze. - powiedział po dłuższej chwili zastanowienia i odszedł.
-Kto dzwonił ? - zapytał Nath.
-Mama. Wiesz chce się dowiedzieć kiedy będę i muszę wracać do domu i do niej zadzwonić na skype. Jak zacznie zadawać pytania do z godzinę zejdzie. - kłamstwo samo wyszło z moich ust.
-Szkoda, że musisz już jechać skoro dopiero przyjechałaś. - posmutniał.
-Mi też szkoda, ale gdzieś wychodzi za godzinę i nie będzie je w domu, więc sam rozumiesz.
-Pewnie. - spuścił wzrok.



-Przepraszam. - i odeszłam, bo zaraz zaczęłabym płakać, tak go uraziłam.
-Już jest Pani gotowa ? - do widny wszedł policjant, a za nim Jay.
-Nie, ale przecież i tak mocno nagięłam zasady. - zacytowałam jego przełożonego, a winda ruszyła, Jay chciał mnie objąć, ale strąciłam jego rękę.
-Będę jechał za Państwem, a blok będzie zawsze ktoś obserwował z samochodu. Jeżeli chodzi o lot do Polski to najprawdopodobniej pojadę z Panią i zostanie Pani przekazano polskim służbom.
-Świetnie.
   Drzwi się otworzyły i wysiedliśmy z windy. Policja nie zlekceważyła mojego telefonu, gdzie się spojrzało tam widziało się czarne mundury. Wsiedliśmy z Jay'em do jego samochodu i poczekaliśmy aż policjant wsiadł do swojego auta, zamknęliśmy drzwi i ruszyliśmy, a za nami nasz ogon.
  Było mi tak cholernie źle z tym, że musiałam zostawić Nath'a w tym szpitalu. Jechaliśmy wolno, a ja wpatrywałam się w miejsce, w którym go zobaczyłam, teraz nie było go tam. Przypomniałam sobie jak mnie sparaliżowało na jego widok. To było okropne. Szybko zmieniłam kierunek mojego wzroku i w ciszy dotarliśmy do mieszkania. Najpierw wyszedł policjant, dopiero my. Pod jego eskortą weszliśmy na klatkę, później do mieszkania, gdy po 10 minutach wyszedł rzuciłam tylko do Jay'a, który chciał mi coś powiedzieć.
-Nie przeszkadzaj mi.
   I zamknęłam się u siebie w pokoju, rzuciłam na łóżko tak jak stałam i zaczęłam płakać.  


Hej ! Po południu miałam trudności w napisaniu rozdziału i stwierdziłam, że jednak dzisiaj nic nie dodam, ale jak teraz usiadłam to coś tam wydusiłam z siebie. Nie jestem w tego zadowolona :/ Wybaczcie ...

sobota, 4 stycznia 2014

Section 51.

Oczami Jay'a.


   Od dłuższego czasu przyglądałem się Am. Jej charakter, osobowość oraz sam styl życia mnie intrygował. Była pustynią bez piasku. Wiecznie zaskakiwała i była szokująca. Ludziom nie łatwo było do niej dotrzeć, więc olewali sprawę, ale tym szczęściarzom, którym się jednak udało, sprawiała przyjemność poznawania siebie jeszcze bardziej.
-Jadę do Nath'a za godzinę, jedziesz ze mną ? - wbiegła do kuchni w szlafroku i ręczniku na głowie.
-Pewnie. Zdążysz ?
-Ja bym nie zdążyła ? - uśmiechnęła się i wyszła.
   Prowokowała mnie i nie wiem czy to było celowe czy po prostu nie była świadoma jak bardzo mi się podobała. Była nie tyle najlepszą kumpelom jaką miałem, ale, i trzeba przyznać szczerze, bardzo atrakcyjną kobietą. Chociaż miała ledwo 20 lat. W każdym momencie, w którym miałem nagłą ochotę ją pocałować przypominałem sobie o tej liczbie. Dziewiętnastolatka. Co ona może wiedzieć o życiu ? Zapytaliby, a ja odpowiedział bym im, że z pewnością więcej niż oni. Była jak wulkan. Niezniszczalna, a gdy wybuchnie niesie wszędzie spustoszenie. Tak bardzo ją lubiłem, tak bardzo chciałem spędzać z nią czas. Sam na sam, że w pewnych momentach sam siebie się bałem. Czy to normalne, że ona aż tak bardzo mnie pociąga, że tracę siłę woli ? Ile było momentów, że musiałem spasować i uciec ? Nie zliczyłbym. Gdy proponowałem jej wspólne lokum byłem niemal pewny, że to nas w końcu połączy, ale później otrzeźwiałem. Nie mógłbym jej tego zrobić. Zbyt dużo nas dzieli.
   Do tego doszedł Nathan. I tu pojawia się bardzo atrakcyjny motyw, gdyż tych dwoje ciągnie do siebie mocniej jak Titanica do skały lodowej. Pytanie czy to co ich teraz łączy zakończy się tak samo tragicznie jak podróż statku ?
   Od niedawna zachowywałem się jak kobieta w ciąży. Sam nie wiedziałem co chciałem. Raz myślałem trzeźwo i racjonowałem moje poglądy, a kolejnym miałem ochotę być samolubnym dupkiem i zabrać Nathan'owi Amelie. Ale wtedy żadne by się do mnie nie odezwało do końca życia.
   Nie wiem jak długo wyrywałbym sobie włosy z głowy, ale od łysiny uratował mnie dzwonek do drzwi. Energicznie wstałem i wyszedłem na korytarz.
-Stary ! Co ty do Nath'a nie wpadasz ? - Max się ze mną przywitał.
-Nie ma Jane ? - szukałem blondynki na korytarzu.
-Nie. Nagłe zlecenie jej szefa. - wszedł do środka. - Ale to nawet lepiej, bo chciałbym z Tobą pogadać. Gdzie Am ?
-W łazience. Szykuje się, bo jedziemy później do Nath'a.
-W takim razie wybacz tę uwagę na wstępie. - zdjął kurtkę i powiesił ją na haczyku.
-To o co chodzi ? - podałem mu piwo.
-Nie dzięki. - odmówił. - Ty też nie powinieneś pić. Jedziesz do szpitala.
-No dobra. - przyznałem mu rację. - W takim razie co pijemy ?
-Herbatę.
-No to będziemy pić liście. - nastawiłem wodę i naszykowałem kubki. - To o co chodzi ?
-Chodzi o Jane.
-Domyślam się.
-Chcę ją zaprosić na święta do Manchesteru, zostalibyśmy tam na Sylwestra, ale nie wiem czy to nie za szybko.
-O stary. - spojrzałem na niego. - I ty przychodzić po radę do wiecznie wolnego strzelca, który nie przywiązuje zbytniej uwagi do uczuć innych ?
-Racja. - zawiesił się. - Nie wiem co mnie podkusiło. - wstał. - Nieważne.
-A ty gdzie wychodzisz ? Herbata.
-Nie, nie. Nie będę Wam przeszkadzał.
-Nie chrzań tylko siadaj. - po chwili usiadł na swoim miejscu. - Mogę coś pomóc.
-Ciekawe z czego weźmiesz wnioski ?
-Mam braci, którzy mają dziewczyny. Jeden ma nawet dziecko. Pamiętasz ?
-No dobra. Nie rób ze mnie idioty.
-Ty to powiedziałeś.
-Mniejsza.
-Uważam, że to dobry pomysł. Znaczy o ile się zgodzi i nie jest jakoś w znacznym stopniu przywiązana z rodzicami to jakoś przeboleje te święta. Nie znam jej za bardzo, więc nie wiem jakim człowiekiem jest.
-No właśnie jest bardzo przywiązana do rodziców.
-Zawsze możecie spędzić wspólnie sylwestra, a święta każdy oddzielnie.
-No tak, ale mama tak bardzo chciała ją poznać i powiedziała, żebym ją przywiózł na święta.
-Jak się nie zapytasz to się nie dowiesz. - zalałem kubki wrzątkiem. - Najwyżej pojedziesz sam. Matka chyba cię wpuści do domu ?
-Zabawne. - uśmiechnął się i posłodził herbatę. - A powiedź mi co cię łączy z Am ?
   Zachłysnąłem się herbatą i zacząłem kaszleć. Dopiero po paru minutach byłem w stanie zareagować.
-Co ?! - nadal kasłałem nad zlewem.
-No przecież widzę jak na nią patrzysz i jak się nią opiekujesz. - uśmiechnął się.
   Nie wiedziałem co powiedzieć. Stałem tak i się na niego gapiłem. Po chwili odwróciłem wzrok i wbiłem go w widok za oknem, a jeszcze później głośno westchnąłem i usiadłem na swoje poprzednie miejsce.
-Żeby to jeszcze było takie proste. - powiedziałem.
-Czyli coś do niej czujesz ?
-Nie zaprzeczam. Am ma w sobie coś co mnie do niej przyciąga.
-To prawda. Ma w sobie coś czego nie można sobie wyjaśnić. Magnes ? - zaśmiał się.
-Chodzi o to, że ją polubiłem, ale ona jest jeszcze dzieckiem, a ostatnio ma bardzo dobry kontakt z Nathanem i sam rozumiesz. - spojrzałem na niego modląc się w duchu, że zrozumiał o co mi chodzi.
-Rozumiem. To właśnie to „coś” zmobilizowało mnie do tego, żeby zająć się Am kiedy ją poznałem. Jest świetną osobą i wcale nie dziwię się Tobie, że coś do niej czujesz. Z drugiej strony nie wiem co o tym myśleć.
-He ? - spojrzałem zaciekawiony na niego.
-No bo wiesz. - zbierał myśli. - Chciałbym dla niej jak najlepiej, szczególnie po tym co ten gnój jej zrobił. Odkąd ma tę bliznę nie chce pokazywać brzucha. Nikogo nie dopuszcza do tego widoku. I teraz ma naokoło siebie życzliwych ludzi, którzy darzą ją prawdziwym uczuciem miłości i ty się z nią wspaniale dogadujesz i Nathan tak samo. Nie chcę żeby między waszą dwójką wybuchły jakieś sprzeczki.
-Przypuszczasz, że zaczniemy z Nathanem konkurowanie o względy Am ?
-Ja po prostu staram się racjonalnie i obiektywnie myśleć. Trochę poznałem Am i wiem, że jej życie nie jest łatwe. Teraz i ty Nathan złapaliście z nią wspaniały kontakt, więc boję się, że to was poróżni.
-Nie. - zaprzeczałem. - Nie rzucę się na Nath'a z pięściami, ani z obelgami. Nie zniszczę naszej przyjaźni.
-Nathan już raz został przez nas odtrącony i jak to na nas wpłynęło ? Fatalnie. Nie chcę żeby ta sytuacja się powtórzyła, bo dokładnie pamiętasz jaka napięta atmosfera między nami była. Musimy być jednością, jeżeli jeden się podda … jesteśmy niczym.
-Nie był bym w stanie dołożyć swojej cegiełki w rozpad zespołu. Zawsze będę szukał jakiegoś szczególiku jakiejś rzeczy, która będzie próbowała nas do siebie zbliżyć. Zespół jest najważniejszy.
-Potrafiłbyś postawić zespół na najwyższej półce, a pominąć uczucia jakie miotają twoim ciałem ? Byłbyś w stanie tak zrobić ? - wpatrywał się we mnie dłuższy czas, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.
   Jestem z pewnością ostatnią osobą na świecie, która chciała by naszego rozpadu i nie pozwolę niczemu zniszczyć tego co przez tak długi czas budowaliśmy. Ale z drugiej strony stawiać siebie ciągle w cieniu na rzecz naszej piątki byłoby przegięciem. Nie jestem egoistom, ale i nie lubię być porzucany lub kopany przez środowisko. Więc nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Teraz sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nie mogę składać obietnic bez pokrycia tym bardziej, że chodzi o mnie.
-Nie muszę znać odpowiedzi na to pytanie wystarczy, że ty ją znajdziesz. Trzymaj się stary. - Max klepnął mnie w bark i wyszedł, a ja nadal siedziałem jak zahipnotyzowany na krześle przy stole.
   Nie potrafił bym tak żyć. W cieniu, lekceważąc swoje uczucia. Wydaje mi się, że poznałem już odpowiedź na postawione wcześniej pytanie, więc przemyłem kubki i poszedłem do sypialni przebrać się w coś wygodniejszego na wizytę u Nath'a.


Oczami Nathana.


   Już nie mogłem się doczekać kiedy dostanę wypis ze szpitala. Święta nadal wisiały pod znakiem zapytania, więc jeszcze nie wiedziałem czy uda mi się pojechać do domu. Oczywiście wolałbym, żeby tak się wydarzyło, ale różnie mogło być.
-Puk, puk. Można ? - zobaczyłem Max'a w progu.
-Pewnie, że można. - uśmiechnąłem się na widok blondynki. - Cześć Jane.
-Hej. Jak tam ? Nudno pewnie, co ? - uśmiechnęła się i zdjęła kurtkę, Max zrobił to samo.
-A nawet nie. Jak już nie mogę wytrzymać z tej nudy to włączam sobie telewizor i gra gitara. - obydwoje usiedli obok.
-Nie zimno ci ? - Max wskazał na uchylone okno.
-Nie. Duszno tu jest jak jest zamknięte. Co tam w świecie słychać ?
-Wróciliśmy do koncertowania i tych drobnych występach w telewizji, a tak poza tym to wszystko po staremu. - powiedział Max. - Chociaż nie. Tom przespał się z Kels, ale rano znowu się rozeszli każde w swoją stronę, więc nic z tego nie było.
-Aha. Jestem troszkę zaskoczony tą informacją.
-Nie dziwię ci się. - zaśmiał się.
   Para posiedziała ze mną jeszcze godzinę, później Jane dostała telefon od szefa i musieli pojechać, ale minęli się w drzwiach z moim lekarzem prowadzącym.
-Mam dla Pana dobrą wiadomość. - stanął obok mnie.
-Dostanę wypis ?
-No nie. - powiedział wolno. - Ale dzisiaj spróbujemy stanąć na nogi.
   To zdanie wstrząsnęło mną tak, że zawiesiłem się na chwilę. Wiedziałem, że ten dzień kiedyś nastąpi, ale dlaczego ten lekarz powiedział, że „spróbujemy”. Przecież ja chodzę, chodziłem. Dlaczego niby teraz mam próbować wstać ?
-Widzę ten szok na pańskiej twarzy. Chodzi o ty, że ta śpiączka mogła wyrządzić wiele złych rzeczy w Pana organizmie nie wiemy jeszcze jakie i czy jakieś w ogóle są.
-Przecież codziennie robicie masę badań.
-Ale z tych ważniejszych nie dostaliśmy jeszcze wyników. To zajmuje czas i trzeba być cierpliwym.
-Czy jest możliwość, że nie będę mógł chodzić ?
-Teoretycznie nie, bo czucie ma Pan na całym ciele, ale od samej wizyty u nas nie wstawał Pan na nogi, więc mięśnie pewnie są drętwe i samodzielna próba wstania może być dla Pana bardzo poważna i niebezpieczna, dlaczego musi mieć Pan asystę i po to tu jestem. Za chwilę dojdzie do nas pielęgniarka, ale poszła zanieść leki, więc za chwilę powinna się pojawić.
-Co jeżeli nie wstanę ?
-Z pewnością w takim wypadku będziemy szukać przyczyny tej niedyspozycji i będziemy ją leczyć.
-Jak ocenia Pan moje szanse ?
-Nie wiem czego mam się spodziewać. Jest Pan bardzo specyficznym materiałem do badań. Więc nie mogę zacząć gdybać i strzelać. - do sali weszła pielęgniarka. - Jesteśmy już w pełnym komplecie. Jest Pan gotowy ?
   Jego wyczekujący wzrok jeszcze bardziej mną wstrząsnął. Sam nie wiedziałem czego się mam po sobie spodziewać. Co za chwilę się wydarzy. W głowie miałem widok wózka inwalidzkiego i skreślone plany na przyszłość. Tak bardzo się bałem, że nie byłem wstanie racjonalnie myśleć o tym czy jestem gotowy poznać całą prawdę o moich kolejnych dniach.


Hej ! Spóźniony, ale jest. No właśnie. To wspaniałe samopoczucie po przebudzenia się Nath'a po śpiączce zaczęło być podejrzliwe i niebezpieczne. Dziękuje za nominację. Na dniach się za nią wezmę, a tymczasem miłego weekendu ;)