piątek, 6 września 2013

Section 23.

   Cały sierpień minął pod znakiem zapytania. W międzyczasie znalazłam pracę. Nic wielkiego, ale pieniądze jakieś były. Tomek raz się pojawiał, a raz znikał. Z tym, że częściej go nie było jak był i w tym tkwił problem. Uważam, że ten powrót nie był najlepszym pomysłem, jak większość w moim życiu, ale najwidoczniej tak musiało być. Musiałam porozmawiać o tym z nim, ale nie widziałam go już od paru dni, a na moje telefony i sms nie reagował. Miałam tego dość. Poszłam do łazienki i ogarnęłam się jakoś. Miałam dzisiaj wolne i chciałam to jakoś wykorzystać. Ubrałam się.


  Związałam włosy w koka na czubku głowy, zrobiłam mocniejszy, niż do pracy makijaż i spryskałam się ulubionymi perfumami. Byłam już po śniadaniu, więc postanowiłam, że wezmę się za sprzątanie. Umyłam okna, wytarłam w całym domu kurze, odkurzyłam podłogi i dywany. Przeszłam do łazienki, a później do kuchni. Zrobiłam obiad i go zjadłam. Nie miałam nic lepszego do roboty, więc postanowiłam, że pójdę na zakupy. Zarabiałam, więc mogłam sobie coś kupić bez wyrzutów sumienia. Zabrałam torebkę, założyłam buty i wyszłam na jeszcze ciepłe, ale coraz zimniejsze, wrześniowe słońce. Zdążyłam tylko wyjść z bloku, a przede mną wyrósł Tomek.
-Przypomniałeś sobie o mnie ? - założyłam ręce na biuście i podniosłam brwi.
-No kochanie, wiesz jak jest. - chciał mnie pocałować, ale ja zrobiłam krok do tyłu. - Ej no. Co jest ? - zaśmiał się.
-Co jest ? Wtorek jest.
-Hehe. Dobrze, że mi powiedziałaś, bo bym nie wiedział.
-Nie rób z siebie gorszego niż jesteś durnia. - przewróciłam oczami.
-Coś w nie sosie dzisiaj jesteś.
-Słuchaj musimy porozmawiać.
-W takim razie wejdźmy do mieszkania. - pokazał ręką budynek za nami.
-Nie. Tutaj też jest dobre miejsce.
-W takim razie o co chodzi ? - uśmiechnął się, 
Nie ciesz się tak. - pomyślałam.
-To nie ma sensu. Baw się dalej sam w tę chorą grę, ale ja pasuje.
-Co masz na myśli ? - zapytał zdziwiony; a nie mówiłam ?
-Z nami koniec. Mam ci to dobitniej przekazać ? K-o-n
-Wiem ! - przerwał mi, a mnie wpieniło.
-Więc w czym jest problem ? - zapytałam.
-W tym, że ja nie rozumiem twojej decyzji.
-Mam tego dosyć. I tak nie bierzesz tego całego "związku" - cudzysłów w powietrzu. - na poważnie. Więc dlaczego ja mam brać. Chcesz jakąś niunię na noc to znajdź sobie jakąś głupszą, bo ja przez ten czas zdążyłam zmądrzeć. - odeszłam.
-Stój. - szarpnął mnie za ramię, karząc na siebie patrzeć. - Nie będziesz mi mówiła co mam robić. - w jego oczach zobaczyłam furię. - Ja to rozpocząłem, więc ja skończę, ale jeszcze nie mam na to ochoty.
-Czy ty tego nie rozumiesz ?! - wykrzyczałam mu w twarz. - Ja cię nie kocham i nie będę marnować życia z tobą. Rób sobie to co robisz i daj mi spokój. - wyrwałam mu się z uścisku, w jakim mnie zamknął, odeszłam ponownie.
-To jeszcze nie koniec ! - usłyszałam za sobą, ale to zignorowałam i ruszyłam dalej.
   W mojej głowie krążyły ciągle męczące mnie myśli na temat tego co się przed chwilą stało, ale przerwał je czerwony sweterek na wystawie sklepowej. Zachęcona weszłam do sklepu i z wieszaka wzięłam swój rozmiar. Za chwilę wyszłam ze sklepu z nowym swetrem. Teraz z myślami "Co ja do tego założę ?" zaczęłam szukać spodni w innym sklepie, a temat Tomka zszedł na drugi plan. Kupiłam jeszcze jedną parę ciemnych jeansów i jedną parę jasnych, kawowy komin i o takim samym kolorze rękawiczki. Wyposażona w takie rzeczy wróciłam do domu. Cieszyłam się z udanych zakupów i zapomniałam o wszystkich moich problemach. O Tomku, o rodzicach. No właśnie. Rodzice. Cóż poradzę, że działają mi na nerwy. Nigdy nie byliśmy w bliskich kontaktach, więc dlaczego teraz ma się to zmienić ? Tak było, jest i myślę, że będzie. Finito. Skręciłam w stronę osiedla i weszłam do mojego bloku. Szybko pokonałam schody i wyjmując kluczę z torebki pokonałam te ostatnie, przekręciłam raz zamek i usłyszałam za sobą:
-Amelia ? - wystraszona lekko podskoczyłam i się odwróciłam.
-O cholera. - powiedziałam.
-Też się cieszę, że cię widzę. - odległość między nami się nie zmieniała.
-Co ty tu robisz ?
-Stoję.
-A tak po za tym ? Macie tu jakiś koncert ? To nie możliwe, bo to nie jest duże miasto.
-Mamy teraz dwutygodniową przerwę i tak pomyślałem, że wpadnę.
-Skąd znałeś mój adres ?
-Z tych samych źródeł co twój życiorys.
-Fajnie. - mlasnęłam. - To nie było można się zapytać ?
-Sama ostatnio powiedziałaś, że nie chcesz dalej tego ciągnąć, bla, bla, bla.
-To, że tak powiedziałam nie oznacza, że tak na prawdę myślałam. - mówiłam powoli dobierając ostrożnie słowa.
-W takim razie ja już nic nie rozumiem.
-Ja też. Może wejdziesz ? - zaprosiłam go ruchem ręki.
-Z chęcią. Trochę się na ciebie tu naczekałem.
-Byłam na zakupach. - podniosłam moje łupy.
-Pochwal się co sobie kupiłaś. - czułam się lekko niekomfortowo kiedy przechodził obok mnie niemal dotykając mnie swoim ciałem.
-Nic takiego. Tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - przypomniał mi się sweter. - Albo i nie.
-Więc jak w końcu jest ? - uśmiechnął się i odwiesił kurtkę, pod nią miał granatową bluzkę z długim rękawem, która doskonale podkreślała jego sylwetkę.
-Mieszam się w zeznaniach. - chciałam również odwiesić kurtkę, ale Max stał przy wieszaku. - Zapraszam dalej. - powiedziałam, a chłopak ruszył do przodu, spokojnie odwiesiłam ubranie i z bijącym sercem poszłam za nim.
-Ładne masz mieszkanie. 
-Dopiero zobaczyłeś salon i hol. - odłożyłam na podłogę torby z zakupami.
-Ale i tak już mi się podoba. - znowu ten jego powalający uśmiech. - Musimy porozmawiać. - no i zaczęły się schody.
-Może chcesz coś ciepłego do picia ? Mogę ci odgrzać również obiad.
-I tak do tej rozmowy dojdzie.
-Wiem, ale naczekałeś się na mnie, a na dworze najcieplej nie jest. Może nawet za chwilę zacząć padać. - niebo pociemniało.
-W takim razie się skuszę, bo trochę zgłodniałem i zobaczę kuchnię.
-To zapraszam. - nawet uśmiech sprawiał mi problemy, ruszyłam do kuchni i usłyszałam, że chłopak idzie za mną, dziwnie czułam się w jego obecności.
-Kuchnia też jest ładna, ale nie podejrzewałem ciebie o taki wystrój.
-Zbyt dziewczęcy ? 
-Taki delikatny, ale jakby nie patrzeć dopiero po sypialni można rozszyfrować człowieka.
-Tam raczej nie wejdziesz. - powiedziałam i wyjęłam z lodówki lasagne, nastawiłam wodę i do kubków wrzuciłam saszetki herbaty.
-Nie kawa ? - odwróciłam się do niego, siedział przy stole i mnie obserwował.
-Nie teraz. - zajęłam się odgrzewaniem obiadu.
   Jezu ! Nawet przed maturą nie miałam takiego stresa jak teraz. Amelia wyluzuj, to tylko Max. Twój przyjaciel przy którym pierwszy raz płakałaś i spałaś z nim. Pokręciłam głową na samą myśl, tej pamiętnej nocy. Nie tak miało być. Kim ja do cholery jestem ?!
-Dobrze się czujesz ? - poczułam czyjeś chłodne dłonie na ramionach i odskoczyłam jak oparzona.
-T-tak. - przełknęłam ślinę.
-Nie sądzę. - mierzył mnie wzrokiem, stał za blisko.
-Zaraz będzie obiad, może usiądziesz ? 
   Zastanawiał się i bacznie mi się przyglądał, złączyłam usta jak do rozprowadzenia szminki i spojrzałam na podłogę, nie mogłam patrzeć mu w oczy po tym jak go zraniłam, oszukałam i okłamałam. Nie tak miała wyglądać moja przyszłość w Polsce po powrocie tutaj. Było gorzej niż wcześniej, ale nie mogłam tego po sobie poznać. Nie teraz, nie tutaj i nie jemu. Po dłuższej przerwie odszedł i zaczął bawić się serwetką na stole. Odetchnęłam z ulgą. Zalałam wrzątkiem herbaty i podałam mu go razem z talerzem z ciepłym jedzonkiem.
-Nie jesz ? - zapytał.
-Nie. Herbata mi wystarczy. - powiedziałam podciągając nogi pod brodę i ciesząc się ciepłem kubka, przyglądałam się wszystkiemu przede mną tylko nie jemu.
-Niezbyt macie teraz pogodę. 
-No tak. - spojrzałam przez okno. - Nie jest ciekawa, ale mówią, że ma się poprawić pod koniec tygodnia. - nadal na niego nie patrzyłam.
-Ale ładnie tu macie.
-Nie narzekam.
   Nastała cisza, w której Max jadł, a ja zastanawiałam się nad wyglądem naszego spotkania. Pojawił się tak nagle i to jeszcze po niefortunnym spotkaniu rano z Tomkiem. Ten dzień należał do straconych. Miałam już mojego życia totalnie dość. Zbyt dużo złych rzeczy się działo, a mogę przewidzieć, że na tym się nie skończy. Zobaczyłam, że Max wstaje i wkłada naczynia do zlewu, odkręca kran.
-Nie myj ich. Później to zrobię. - powiedziałam, a on zostawi je w nim, wytarł dłonie i podszedł do mnie, nadal siedziałam, więc kucnął przede mną.
-Co się dzieję ? - spojrzał na mnie jak ojciec, który przyszedł z wywiadówki i dowiedział się, że jego dziecko nie radzi sobie z nauką, czułam się winna.
-Nic. - starałam się mówić neutralnym tonem głosu. - Znalazłam pracę. - trochę entuzjazmu.
-A co z twoją przeszłością ? Jak nasze postanowienia ?
   Zaczęłam błądzić wzrokiem po kuchni, przełknęłam rosnącą gulę w gardle, nawet oddychanie stało się cięższe.
-I już wszystko wiem. - spojrzał nade mnie, przymknęłam oczy wzdychając.
-Kiedy i ile ? - wrócił na swoje miejsce.
-Nie wiem o czym mówisz. - blefowałam.
-Doskonale wiesz. - próbował mówić spokojnie, ale jego gniew w głosie był już wyczuwalny. - Czekam na odpowiedź ! - nie mal wrzasnął, a ja zamykając oczy i wstrzymując oddech bałam się odpowiedzieć.
-Raz, wtedy kiedy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy. - wyszeptałam mając nadzieję, że nie usłyszał mojej odpowiedzi.
-Zawiodłaś mnie. 
   Ja też siebie zawiodłam. Z tym, że ja muszę żyć z tym poczuciem winy, nie to co ty, więc nie praw mi tu kazań. - pomyślałam.
-Nie po to dawałem ci swój czas i rady. Cała nasza znajomość była niepotrzebna.
-Tak to jest kiedy próbujesz nastawić kogoś kogo nawet nie znasz ! - tym razem ja na niego krzyczałam.
-Bo chciałem ci pomóc wyjść z tego gówna ! Zobaczyłem w tobie potencjał i osobowością, którą ty - wytknął we mnie swój palec wskazujący. - zaniedbałaś i pozostawiłaś żyjącą własnym życiem. Tak się nie robi Amelia. Spieprzyłaś sobie nie potrzebnie życie. - nasza kłótnia wzrastała.
-A ty musiałeś tutaj wrócić, żeby mi to wypominać na każdym kroku ? Pierdzielę takiego przyjaciela !
-A co mam cię częstować towarem jak reszta twoich kumpli ? Myślisz, że na tym polega cała ta relacja między nami ? Nie o to chodzi w tej pieprzonej przyjaźni, żeby mydlić sobie oczy przed problemami dni powszechnych !
-Skoro uważasz się za mojego przyjaciela to powiedź mi co o mnie wiesz ? Czego się ode mnie dowiedziałeś ? A nie przeczytałeś w jakiś aktach czy dokumentach ! Nie wiesz o mnie nic, więc ta cała przyjaźń to jedna wielka szopka !
-Mylisz się. - podszedł trochę bliżej, a jego ton głosu się uspokoił i ściszył.
-Ja się nie mylę.
-Wiem, więcej niż ci się wydaje.
-Znowu ta stara śpiewka. Słyszę ją od ciebie często. Daj już spokój i żyj sobie dalej tym swoim życiem samarytanina, ale znajdź sobie innego kozła ofiarnego, bo mam już dosyć twojego ciągłego kontrolowania, wypominania błędów i pokazywania swojej wyższości. Nie potrzebna mi macocha. - patrzyłam na niego lodowatym wzrokiem, z jednej strony chciałam, żeby wyniósł się z mojego życia, ale z drugiej chciałam się w niego wtulić, w osobę, która faktycznie wie co jest mi potrzebne i sprawia, że czuję się dobrze.
-Masz rację. Nie będę dalej twoją przyzwoitką. Szkoda mojego czasu i nerwów. Marnuj sobie dalej życie, ale z dala ode mnie, bo nie chcę, żeby twoja zła passa przeszła na mnie. - zabrał się i wyszedł, po chwili słyszałam trzask drzwi, a wraz z nim potok wylewających się z moich oczu łez.
   Opadłam na krzesło i płakałam. Straciłam ostatnią osobą, która była dla mnie wsparciem. Ile jeszcze musiałam wycierpieć w życiu, żeby nastał w nim spokój ? Zawsze coś było nie tak. Chciałam przytulić się do Max'a i mu wszystko opowiedzieć, chciałam, żeby o tym wiedział, bo wiedziałam, że mi pomoże. Nawet jeżeli to będzie jego setna interwencja, wiedziałam, że mi pomoże. W końcu sam zdecydował przylecieć tutaj i mnie znaleźć, zależało mu, a ja ? A ja byłam nadal niepozbieraną osobą. Dlaczego ja taka jestem ? Rozbeczałam się na dobre. Mój drugi raz, pierwszy w Polsce. Dlaczego nie było tutaj Max'a ? Było by znacznie łatwiej. Mogłam użalać się nad sobą, ale to i tak nic by nie dało. Musiałam wziąć się w garść, ale za cholerę nie mogłam. Wycierałam łzy, a te po chwili znowu się pojawiały. Jutro musiałam rano wstać do pracy, musiałam się wyspać, ale jak na złość nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok w taki sposób, że tej nocy wcale nie spałam. Rano zwlokłam się z łóżka i w podłym humorze wyszłam do pracy nie patrząc na pagodę za oknem czy biorąc coś ze sobą do jedzenia. Jaki pożytek mieli ze mnie ludzi ? Marnowałam tylko powietrze. Dziwiłam się, że ziemia jeszcze mnie unosi, a nie dawno temu pochłonęła. Szukałam w tym sensu, ale takowego nie znalazłam.


Hej ! Przepraszam, że piszę dopiero teraz, dwa tygodnie po ostatnim rozdziale, ale miałam blokadę twórczą, tak właściwie to nadal ją mam, ale chyba z niej powoli wychodzę. Jak tam w szkole ? Pierwszy tydzień za nami, a ja już odliczam dni do wakacji ;) Jest Superman, Batman i jest Max ; D Już od dzisiaj możesz się ze mną skontaktować, szczegóły po prawej stronie. 

8 komentarzy:

  1. Wow, jestem pod wrazeniem...
    Po pierwsze dlatego, ze Amelia sama sie opamietala i rzucila tego dupka, a po drugie, ze Max specjalnie do niej przylecial (chociaz czulam, ze tak bedzie:p).
    Tylko szkoda, ze tak go potraktowala... ale jest pogubiona i sama ze soba ciezko sobie radzi... Ale ja wiem, ze Max tak latwo nie zrezygnuje i jeszcze wyciagnie Amelie z polozenia, w ktorym sie znajduje :)

    W ogole nie bylo czuc w tym rozdziale zeby Cie wena opuscila... a wrecz przeciwnie! :)
    Dlatego czekam na dalszy rozwoj wydarzen! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo niespodziewałam się ze Max ją odwiedzi! ;p
    Amelia jak to Amelia nie radzi sobie...

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie ! Czemu go odrzuciła ? :/ Mam nadzieję, że ona się opamięta, wróci do Anglii, znajdzie Max'a i mocno go przytuli i przeprosi .. :)
    Oni muszą być razem, jak nie parą to przyjaciółmi, sama bym chciała takiego.. :c Ale muszę przyznać że rozdział świetny. :) Oby tak dalej <3
    Do nexta i weny x3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps. nowy rozdział u mnie xD http://sydneyowewarzone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeee ja nie wiem, ale albo jestem jakaś chora, albo naprawdę uwielbiam czytac/ pisać klotnie xD.

    no ta wymiana zdan miedzy Maxem a Am była genialna ! kurde blaszka jak mi się to spodobalo ! <3

    poza tym tak ; - jestem dumna ze Am zostawila Tomka a ka Cwela. - jestem dumna ze Maxio przyleciał do Niej. - nie jestem dumna z postepowania Am.
    kuwa mam nadzieje ze tylko Max nie zrezygnuje. ba ! oczywista sprawa ze nie zrezygnuje, bo mu ewidentnie na niej zależy, więc joł !.

    czekam na rozwój wydarzen i nie pierdziel głupot, ze nie masz weny, bo ja masz ;P !

    do nexcjuszka :*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z S an :)
    Rozdział jest boski :)
    Mam nadzieję, że szybko napiszesz kontynuację :P
    Pozdrawiam i życzę powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wciągające, aż łaknie się więcej. Piszesz przyjemnie, bardzo dobrze czyta się całość. Do tego miło czasem zerknąć na zamieszczony obrazek, powoduje to hmmm... jakby to ująć... odprężenie oczu od tekstu :)
    Pozdrawiam Cię gorąco i pisz dalej kochana, bo wychodzi Ci to świetnie! :)

    Było by mi niezmiernie miło gdybyś zechciała odwiedzić: http://odcienie-uczuc.blogspot.com A nóż widelec zaciekawi? Jeśli wyrazisz swoją opinię będzie mi podwójnie miło.

    OdpowiedzUsuń