Związałam włosy w koka na czubku głowy, zrobiłam mocniejszy, niż do pracy makijaż i spryskałam się ulubionymi perfumami. Byłam już po śniadaniu, więc postanowiłam, że wezmę się za sprzątanie. Umyłam okna, wytarłam w całym domu kurze, odkurzyłam podłogi i dywany. Przeszłam do łazienki, a później do kuchni. Zrobiłam obiad i go zjadłam. Nie miałam nic lepszego do roboty, więc postanowiłam, że pójdę na zakupy. Zarabiałam, więc mogłam sobie coś kupić bez wyrzutów sumienia. Zabrałam torebkę, założyłam buty i wyszłam na jeszcze ciepłe, ale coraz zimniejsze, wrześniowe słońce. Zdążyłam tylko wyjść z bloku, a przede mną wyrósł Tomek.
-Przypomniałeś sobie o mnie ? - założyłam ręce na biuście i podniosłam brwi.
-No kochanie, wiesz jak jest. - chciał mnie pocałować, ale ja zrobiłam krok do tyłu. - Ej no. Co jest ? - zaśmiał się.
-Co jest ? Wtorek jest.
-Hehe. Dobrze, że mi powiedziałaś, bo bym nie wiedział.
-Nie rób z siebie gorszego niż jesteś durnia. - przewróciłam oczami.
-Coś w nie sosie dzisiaj jesteś.
-Słuchaj musimy porozmawiać.
-W takim razie wejdźmy do mieszkania. - pokazał ręką budynek za nami.
-Nie. Tutaj też jest dobre miejsce.
-W takim razie o co chodzi ? - uśmiechnął się,
Nie ciesz się tak. - pomyślałam.
-To nie ma sensu. Baw się dalej sam w tę chorą grę, ale ja pasuje.
-Co masz na myśli ? - zapytał zdziwiony; a nie mówiłam ?
-Z nami koniec. Mam ci to dobitniej przekazać ? K-o-n
-Wiem ! - przerwał mi, a mnie wpieniło.
-Więc w czym jest problem ? - zapytałam.
-W tym, że ja nie rozumiem twojej decyzji.
-Mam tego dosyć. I tak nie bierzesz tego całego "związku" - cudzysłów w powietrzu. - na poważnie. Więc dlaczego ja mam brać. Chcesz jakąś niunię na noc to znajdź sobie jakąś głupszą, bo ja przez ten czas zdążyłam zmądrzeć. - odeszłam.
-Stój. - szarpnął mnie za ramię, karząc na siebie patrzeć. - Nie będziesz mi mówiła co mam robić. - w jego oczach zobaczyłam furię. - Ja to rozpocząłem, więc ja skończę, ale jeszcze nie mam na to ochoty.
-Czy ty tego nie rozumiesz ?! - wykrzyczałam mu w twarz. - Ja cię nie kocham i nie będę marnować życia z tobą. Rób sobie to co robisz i daj mi spokój. - wyrwałam mu się z uścisku, w jakim mnie zamknął, odeszłam ponownie.
-To jeszcze nie koniec ! - usłyszałam za sobą, ale to zignorowałam i ruszyłam dalej.
W mojej głowie krążyły ciągle męczące mnie myśli na temat tego co się przed chwilą stało, ale przerwał je czerwony sweterek na wystawie sklepowej. Zachęcona weszłam do sklepu i z wieszaka wzięłam swój rozmiar. Za chwilę wyszłam ze sklepu z nowym swetrem. Teraz z myślami "Co ja do tego założę ?" zaczęłam szukać spodni w innym sklepie, a temat Tomka zszedł na drugi plan. Kupiłam jeszcze jedną parę ciemnych jeansów i jedną parę jasnych, kawowy komin i o takim samym kolorze rękawiczki. Wyposażona w takie rzeczy wróciłam do domu. Cieszyłam się z udanych zakupów i zapomniałam o wszystkich moich problemach. O Tomku, o rodzicach. No właśnie. Rodzice. Cóż poradzę, że działają mi na nerwy. Nigdy nie byliśmy w bliskich kontaktach, więc dlaczego teraz ma się to zmienić ? Tak było, jest i myślę, że będzie. Finito. Skręciłam w stronę osiedla i weszłam do mojego bloku. Szybko pokonałam schody i wyjmując kluczę z torebki pokonałam te ostatnie, przekręciłam raz zamek i usłyszałam za sobą:
-Amelia ? - wystraszona lekko podskoczyłam i się odwróciłam.
-O cholera. - powiedziałam.
-Też się cieszę, że cię widzę. - odległość między nami się nie zmieniała.
-Co ty tu robisz ?
-Stoję.
-A tak po za tym ? Macie tu jakiś koncert ? To nie możliwe, bo to nie jest duże miasto.
-Mamy teraz dwutygodniową przerwę i tak pomyślałem, że wpadnę.
-Skąd znałeś mój adres ?
-Z tych samych źródeł co twój życiorys.
-Fajnie. - mlasnęłam. - To nie było można się zapytać ?
-Sama ostatnio powiedziałaś, że nie chcesz dalej tego ciągnąć, bla, bla, bla.
-To, że tak powiedziałam nie oznacza, że tak na prawdę myślałam. - mówiłam powoli dobierając ostrożnie słowa.
-W takim razie ja już nic nie rozumiem.
-Ja też. Może wejdziesz ? - zaprosiłam go ruchem ręki.
-Z chęcią. Trochę się na ciebie tu naczekałem.
-Byłam na zakupach. - podniosłam moje łupy.
-Pochwal się co sobie kupiłaś. - czułam się lekko niekomfortowo kiedy przechodził obok mnie niemal dotykając mnie swoim ciałem.
-Nic takiego. Tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - przypomniał mi się sweter. - Albo i nie.
-Więc jak w końcu jest ? - uśmiechnął się i odwiesił kurtkę, pod nią miał granatową bluzkę z długim rękawem, która doskonale podkreślała jego sylwetkę.
-Mieszam się w zeznaniach. - chciałam również odwiesić kurtkę, ale Max stał przy wieszaku. - Zapraszam dalej. - powiedziałam, a chłopak ruszył do przodu, spokojnie odwiesiłam ubranie i z bijącym sercem poszłam za nim.
-Ładne masz mieszkanie.
-Dopiero zobaczyłeś salon i hol. - odłożyłam na podłogę torby z zakupami.
-Ale i tak już mi się podoba. - znowu ten jego powalający uśmiech. - Musimy porozmawiać. - no i zaczęły się schody.
-Może chcesz coś ciepłego do picia ? Mogę ci odgrzać również obiad.
-I tak do tej rozmowy dojdzie.
-Wiem, ale naczekałeś się na mnie, a na dworze najcieplej nie jest. Może nawet za chwilę zacząć padać. - niebo pociemniało.
-W takim razie się skuszę, bo trochę zgłodniałem i zobaczę kuchnię.
-To zapraszam. - nawet uśmiech sprawiał mi problemy, ruszyłam do kuchni i usłyszałam, że chłopak idzie za mną, dziwnie czułam się w jego obecności.
-Kuchnia też jest ładna, ale nie podejrzewałem ciebie o taki wystrój.
-Zbyt dziewczęcy ?
-Taki delikatny, ale jakby nie patrzeć dopiero po sypialni można rozszyfrować człowieka.
-Tam raczej nie wejdziesz. - powiedziałam i wyjęłam z lodówki lasagne, nastawiłam wodę i do kubków wrzuciłam saszetki herbaty.
-Nie kawa ? - odwróciłam się do niego, siedział przy stole i mnie obserwował.
-Nie teraz. - zajęłam się odgrzewaniem obiadu.
Jezu ! Nawet przed maturą nie miałam takiego stresa jak teraz. Amelia wyluzuj, to tylko Max. Twój przyjaciel przy którym pierwszy raz płakałaś i spałaś z nim. Pokręciłam głową na samą myśl, tej pamiętnej nocy. Nie tak miało być. Kim ja do cholery jestem ?!
-Dobrze się czujesz ? - poczułam czyjeś chłodne dłonie na ramionach i odskoczyłam jak oparzona.
-T-tak. - przełknęłam ślinę.
-Nie sądzę. - mierzył mnie wzrokiem, stał za blisko.
-Zaraz będzie obiad, może usiądziesz ?
Zastanawiał się i bacznie mi się przyglądał, złączyłam usta jak do rozprowadzenia szminki i spojrzałam na podłogę, nie mogłam patrzeć mu w oczy po tym jak go zraniłam, oszukałam i okłamałam. Nie tak miała wyglądać moja przyszłość w Polsce po powrocie tutaj. Było gorzej niż wcześniej, ale nie mogłam tego po sobie poznać. Nie teraz, nie tutaj i nie jemu. Po dłuższej przerwie odszedł i zaczął bawić się serwetką na stole. Odetchnęłam z ulgą. Zalałam wrzątkiem herbaty i podałam mu go razem z talerzem z ciepłym jedzonkiem.
-Nie jesz ? - zapytał.
-Nie. Herbata mi wystarczy. - powiedziałam podciągając nogi pod brodę i ciesząc się ciepłem kubka, przyglądałam się wszystkiemu przede mną tylko nie jemu.
-Niezbyt macie teraz pogodę.
-No tak. - spojrzałam przez okno. - Nie jest ciekawa, ale mówią, że ma się poprawić pod koniec tygodnia. - nadal na niego nie patrzyłam.
-Ale ładnie tu macie.
-Nie narzekam.
Nastała cisza, w której Max jadł, a ja zastanawiałam się nad wyglądem naszego spotkania. Pojawił się tak nagle i to jeszcze po niefortunnym spotkaniu rano z Tomkiem. Ten dzień należał do straconych. Miałam już mojego życia totalnie dość. Zbyt dużo złych rzeczy się działo, a mogę przewidzieć, że na tym się nie skończy. Zobaczyłam, że Max wstaje i wkłada naczynia do zlewu, odkręca kran.
-Nie myj ich. Później to zrobię. - powiedziałam, a on zostawi je w nim, wytarł dłonie i podszedł do mnie, nadal siedziałam, więc kucnął przede mną.
-Co się dzieję ? - spojrzał na mnie jak ojciec, który przyszedł z wywiadówki i dowiedział się, że jego dziecko nie radzi sobie z nauką, czułam się winna.
-Nic. - starałam się mówić neutralnym tonem głosu. - Znalazłam pracę. - trochę entuzjazmu.
-A co z twoją przeszłością ? Jak nasze postanowienia ?
Zaczęłam błądzić wzrokiem po kuchni, przełknęłam rosnącą gulę w gardle, nawet oddychanie stało się cięższe.
-I już wszystko wiem. - spojrzał nade mnie, przymknęłam oczy wzdychając.
-Kiedy i ile ? - wrócił na swoje miejsce.
-Nie wiem o czym mówisz. - blefowałam.
-Doskonale wiesz. - próbował mówić spokojnie, ale jego gniew w głosie był już wyczuwalny. - Czekam na odpowiedź ! - nie mal wrzasnął, a ja zamykając oczy i wstrzymując oddech bałam się odpowiedzieć.
-Raz, wtedy kiedy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy. - wyszeptałam mając nadzieję, że nie usłyszał mojej odpowiedzi.
-Zawiodłaś mnie.
Ja też siebie zawiodłam. Z tym, że ja muszę żyć z tym poczuciem winy, nie to co ty, więc nie praw mi tu kazań. - pomyślałam.
-Nie po to dawałem ci swój czas i rady. Cała nasza znajomość była niepotrzebna.
-Tak to jest kiedy próbujesz nastawić kogoś kogo nawet nie znasz ! - tym razem ja na niego krzyczałam.
-Bo chciałem ci pomóc wyjść z tego gówna ! Zobaczyłem w tobie potencjał i osobowością, którą ty - wytknął we mnie swój palec wskazujący. - zaniedbałaś i pozostawiłaś żyjącą własnym życiem. Tak się nie robi Amelia. Spieprzyłaś sobie nie potrzebnie życie. - nasza kłótnia wzrastała.
-A ty musiałeś tutaj wrócić, żeby mi to wypominać na każdym kroku ? Pierdzielę takiego przyjaciela !
-A co mam cię częstować towarem jak reszta twoich kumpli ? Myślisz, że na tym polega cała ta relacja między nami ? Nie o to chodzi w tej pieprzonej przyjaźni, żeby mydlić sobie oczy przed problemami dni powszechnych !
-Skoro uważasz się za mojego przyjaciela to powiedź mi co o mnie wiesz ? Czego się ode mnie dowiedziałeś ? A nie przeczytałeś w jakiś aktach czy dokumentach ! Nie wiesz o mnie nic, więc ta cała przyjaźń to jedna wielka szopka !
-Mylisz się. - podszedł trochę bliżej, a jego ton głosu się uspokoił i ściszył.
-Ja się nie mylę.
-Wiem, więcej niż ci się wydaje.
-Znowu ta stara śpiewka. Słyszę ją od ciebie często. Daj już spokój i żyj sobie dalej tym swoim życiem samarytanina, ale znajdź sobie innego kozła ofiarnego, bo mam już dosyć twojego ciągłego kontrolowania, wypominania błędów i pokazywania swojej wyższości. Nie potrzebna mi macocha. - patrzyłam na niego lodowatym wzrokiem, z jednej strony chciałam, żeby wyniósł się z mojego życia, ale z drugiej chciałam się w niego wtulić, w osobę, która faktycznie wie co jest mi potrzebne i sprawia, że czuję się dobrze.
-Masz rację. Nie będę dalej twoją przyzwoitką. Szkoda mojego czasu i nerwów. Marnuj sobie dalej życie, ale z dala ode mnie, bo nie chcę, żeby twoja zła passa przeszła na mnie. - zabrał się i wyszedł, po chwili słyszałam trzask drzwi, a wraz z nim potok wylewających się z moich oczu łez.
Opadłam na krzesło i płakałam. Straciłam ostatnią osobą, która była dla mnie wsparciem. Ile jeszcze musiałam wycierpieć w życiu, żeby nastał w nim spokój ? Zawsze coś było nie tak. Chciałam przytulić się do Max'a i mu wszystko opowiedzieć, chciałam, żeby o tym wiedział, bo wiedziałam, że mi pomoże. Nawet jeżeli to będzie jego setna interwencja, wiedziałam, że mi pomoże. W końcu sam zdecydował przylecieć tutaj i mnie znaleźć, zależało mu, a ja ? A ja byłam nadal niepozbieraną osobą. Dlaczego ja taka jestem ? Rozbeczałam się na dobre. Mój drugi raz, pierwszy w Polsce. Dlaczego nie było tutaj Max'a ? Było by znacznie łatwiej. Mogłam użalać się nad sobą, ale to i tak nic by nie dało. Musiałam wziąć się w garść, ale za cholerę nie mogłam. Wycierałam łzy, a te po chwili znowu się pojawiały. Jutro musiałam rano wstać do pracy, musiałam się wyspać, ale jak na złość nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok w taki sposób, że tej nocy wcale nie spałam. Rano zwlokłam się z łóżka i w podłym humorze wyszłam do pracy nie patrząc na pagodę za oknem czy biorąc coś ze sobą do jedzenia. Jaki pożytek mieli ze mnie ludzi ? Marnowałam tylko powietrze. Dziwiłam się, że ziemia jeszcze mnie unosi, a nie dawno temu pochłonęła. Szukałam w tym sensu, ale takowego nie znalazłam.
Hej ! Przepraszam, że piszę dopiero teraz, dwa tygodnie po ostatnim rozdziale, ale miałam blokadę twórczą, tak właściwie to nadal ją mam, ale chyba z niej powoli wychodzę. Jak tam w szkole ? Pierwszy tydzień za nami, a ja już odliczam dni do wakacji ;) Jest Superman, Batman i jest Max ; D Już od dzisiaj możesz się ze mną skontaktować, szczegóły po prawej stronie.
Wow, jestem pod wrazeniem...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dlatego, ze Amelia sama sie opamietala i rzucila tego dupka, a po drugie, ze Max specjalnie do niej przylecial (chociaz czulam, ze tak bedzie:p).
Tylko szkoda, ze tak go potraktowala... ale jest pogubiona i sama ze soba ciezko sobie radzi... Ale ja wiem, ze Max tak latwo nie zrezygnuje i jeszcze wyciagnie Amelie z polozenia, w ktorym sie znajduje :)
W ogole nie bylo czuc w tym rozdziale zeby Cie wena opuscila... a wrecz przeciwnie! :)
Dlatego czekam na dalszy rozwoj wydarzen! ;**
ooo niespodziewałam się ze Max ją odwiedzi! ;p
OdpowiedzUsuńAmelia jak to Amelia nie radzi sobie...
<3<3<3<3<3<3<3 next !!!!
OdpowiedzUsuńNo nie ! Czemu go odrzuciła ? :/ Mam nadzieję, że ona się opamięta, wróci do Anglii, znajdzie Max'a i mocno go przytuli i przeprosi .. :)
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem, jak nie parą to przyjaciółmi, sama bym chciała takiego.. :c Ale muszę przyznać że rozdział świetny. :) Oby tak dalej <3
Do nexta i weny x3
Ps. nowy rozdział u mnie xD http://sydneyowewarzone.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńEeee ja nie wiem, ale albo jestem jakaś chora, albo naprawdę uwielbiam czytac/ pisać klotnie xD.
OdpowiedzUsuńno ta wymiana zdan miedzy Maxem a Am była genialna ! kurde blaszka jak mi się to spodobalo ! <3
poza tym tak ; - jestem dumna ze Am zostawila Tomka a ka Cwela. - jestem dumna ze Maxio przyleciał do Niej. - nie jestem dumna z postepowania Am.
kuwa mam nadzieje ze tylko Max nie zrezygnuje. ba ! oczywista sprawa ze nie zrezygnuje, bo mu ewidentnie na niej zależy, więc joł !.
czekam na rozwój wydarzen i nie pierdziel głupot, ze nie masz weny, bo ja masz ;P !
do nexcjuszka :*
<3
Zgadzam się z S an :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski :)
Mam nadzieję, że szybko napiszesz kontynuację :P
Pozdrawiam i życzę powodzenia :*
Wciągające, aż łaknie się więcej. Piszesz przyjemnie, bardzo dobrze czyta się całość. Do tego miło czasem zerknąć na zamieszczony obrazek, powoduje to hmmm... jakby to ująć... odprężenie oczu od tekstu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco i pisz dalej kochana, bo wychodzi Ci to świetnie! :)
Było by mi niezmiernie miło gdybyś zechciała odwiedzić: http://odcienie-uczuc.blogspot.com A nóż widelec zaciekawi? Jeśli wyrazisz swoją opinię będzie mi podwójnie miło.