wtorek, 17 września 2013

Section 25.

-Młoda, weź ze sobą śniadanie i wychodzimy ! - krzyknęłam z łazienki do Nicoli, która była jeszcze w kuchni.
-Już idę ! - odkrzyknęła, a ja pomalowałam mascarą rzęsy.
   Wciągnęłam na siebie szybko sweterek i zapięłam spodnie. Włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy i wyszłam z łazienki spotykając na korytarzu ubraną już dziewczynkę z drugim śniadaniem w ręce.


-Idziemy ? - zapytała.
-Tak, tylko założę buty.  - usiadłam na szafce z butami i zawiązywałam sznurówki.
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuje. Idziemy. - wyszłyśmy z mieszkania i zamykając je wzięłam moją siostrzyczkę pod rękę i ruszyłyśmy w kierunku domu. - Wiesz może czy mama też ma dzisiaj wolne ? - zapytałam po chwili.
-Chyba tak. A co ? - spojrzała na mnie.
-Nie nic. Tak tylko pytam. - nie dobrze, ale przecież nie powiem o tym Nicoli.
-Rodzice się o ciebie martwią, wiesz ? - zapytała tym swoim słodkim, dziecięcym głosem.
-Tak, wiem. - to co powiedziała przeleciało mi przez głowę.
-Ale tak na poważnie. - drążyła temat.
-Wiem o tym kochanie. - niech już przestanie.
-Ostatnio nawet Olivier chciał z tobą pogadać.
-No patrz, cóż za nowość. - uśmiechnęłam się do niej z nadzieją, że zakończy ten temat.
-Chciał z tobą pogadać i w ogóle spotkać się, ale ciebie ciągle nie ma. Nawet jak wczoraj do ciebie szłam to się zastanawiałam, czy będziesz.
-I byłam.
-Udało mi się.
-Masz szczęście.
-Nie nazwała bym tak tego.
-Więc jak ?
-Sama nie wiem. - teraz patrzyła się przed siebie. - Dlaczego się od nas wyprowadziłaś ?
-Po prostu w życiu przychodzi taki moment, że chcesz się ustabilizować i zacząć własne życie. Bez rodzicielskiej kontroli, bez upierdliwego rodzeństwa. Na własnych zasadach i przyzwyczajeniach. Podrośniesz to zrozumiesz.
-Ale mama robi dobre obiadki i pyszne ciasta.
-Też potrafię o siebie zadbać.
-Pieczesz lepiej od mamy.
-Dziękuje, a teraz zmykaj do siebie, bo nie możesz spóźnić się do szkoły. - weszłyśmy do domu.
-Siema siostra ! - pech chciał, że Ol schodził ze schodów jak weszłyśmy na korytarz. - Kurde jak ja cię dawno nie widziałem.
-Nie spóźnisz się przypadkiem na autobus ?
-Racja. Mamo wychodzę ! - odkrzyknął.
-Weź kanapki. - z kuchni wybiegła mama z kanapkami. - Amelia. Cześć. - zatrzymała się na mój widok.
-Dzięki mama. - Olivier zabrał jej kanapki, pocałował w policzek. - Zobaczymy się jeszcze kiedyś ? - zapytał mijając mnie.
-Niedoczekanie twoje. - rzuciłam, a ten roześmiany wyszedł.
-Nicola jest u siebie. Szykuje się do szkoły. - powiedziałam przerywając panującą ciszę.
-To dobrze. Wejdź do kuchni, co tak stoisz w progu. Zrobię wam gorącej herbaty. Zdążycie jeszcze do szkoły. - widząc moje zmieszanie, zachęciła mnie gestem głowy na pójście za nią i weszła do pomieszczenia.
   Z jednej strony stanie w progu własnego rodzinnego domu i czekanie na zbawienie nie było czymś normalnym, ale z drugiej strony siedzenie w jednym pomieszczeniu z moją matką, też nieciekawie. Ale jednak zdecydowałam się na opcję numer dwa.
-Siadaj. Woda już się gotuje. Schudłaś. - przyjrzała mi się, przez co naciągnęłam bardziej rękawy swetra. - Masz szczęście, bo Olivier zażyczył dzisiaj sobie naleśników na śniadanie to też sobie zjecie z Nicolą.
-Nie dziękuje. Jestem po śniadaniu.
-Wcale nie. - do kuchni weszła moja młodsza siostra. - Mamo gdzie jest moja zielona bluzka z konikiem ?
-W drugiej szufladzie w komodzie.
-Dziękuje. A Amelia nic dzisiaj nie jadła. - i tyle było jej widać, taka to z nią solidarność, kurde.
-No to sobie zjesz. - dała mi pod nos talerz pełen parujących naleśników polanych syropem truskawkowym, moje ulubione. - To smacznego. - zalała herbatę wrzątkiem i podała mi kubek.
   Wzięłam do ręki widelec i wzięłam pierwszy kęs. Jak ja tęskniłam za naleśnikami i to jeszcze z syropem truskawkowym receptury mojej mamy. Ambrozja.
-Masz śliczny sweterek. Jak zobaczyłam go na wystawie to od razu pomyślałam, o tym, że ci się spodoba. - uśmiechnęła się do mnie.
-Zwraca na siebie uwagę. - odpowiedziałam i zajęłam się posiłkiem.
-Niewątpliwie. Bardzo intensywny kolor, ale pamiętaj, żeby nie prać go w pralce.
-Będę pamiętać.
-Dla mnie też są ? - Nicola weszła poprawiając opaskę na włosach.
-Pewnie, a co ty też się odchudzasz i nie jadłaś śniadania, czy Amelia ci nic nie dała ? - zapytała mama, poczułam na sobie je wzrok i zaraz po tym jej cichy śmiech.
-Jadłam płatki, ale naleśniki też zmieszczę. - usadowiła się obok mnie wygodnie, a ja na nią spojrzałam, ta tylko pokiwała przecząco głową z miną tryumfu i zaczęła wesoło machała nogami pod stołem.
-Proszę, skarbie. - mama podała jej talerz i ucałowała we włosy.
-Mniam. - powiedziała i zajęła się szybkim opróżnianiem talerza.
-No tak. Magia naleśników. - mama ponownie się zaśmiała. - Zawsze szybko znikały z talerzy. - spojrzałam na ledwo co nadpoczętą swoją porcję.
-Tsa. - mruknęłam pod nosem i wzięłam łyk gorącej herbaty parząc przy tym język.
-Jeszcze pewnie gorąca.
-Tak mamo. - odpowiedziałam, jakbym sama o tym nie wiedziała.
-Już tak szybko ? - zapytała kobieta po jakiś trzech minutach, gdy moja niedorobiona siostra wstała od stołu.
-Smaczne było, dziękuje. Muszę się jeszcze spakować i możemy iść.
-Pójdziecie jak Am zje śniadanie do końca. - rzuciła mama.
-Spóźni się. - rzuciłam chłodno.
-Nic się nie stanie. Schudłaś i to znacznie. Jesz coś w ogóle ?
-Jem.
-Jabłko na śniadanie, a później późny obiad ?
Bingo ! - pomyślałam.
-Kochanie co się dzieję ? Czy to ma coś wspólnego z Tomkiem ?
-Dlaczego od razu myślisz, że to o niego chodzi ?
-Widziałam go ostatnio. Był z kimś i tym kimś z pewnością nie byłaś ty. Martwię się.
-Niepotrzebnie.
-Skoro niepotrzebnie to powiedź mi czy nadal jesteście razem. I nawet nie wciskaj mi kitu, że po powrocie do Polski nie zeszłaś się z nim znowu, bo już to słyszałam.
-Nie twój interes.
-To mi wystarczy, żeby znać odpowiedź. Ostatnio rozmawialiśmy z tatem o tobie i doszliśmy do wniosku, że znacznie szczęśliwsza byłaś w Anglii, ze swoimi przyjaciółmi. To jest małe miasto i każdy się z każdym zna, więc wiemy o tobie więcej niż ci się wydaje. Praca w sklepie na kasie ? To nie jest twoje przeznaczenie. Dobrze wiemy, że nie lubisz pracy tego typu. Wróć do Anglii i zajmij się tam czymś. Ciesz się życiem. Nie zamulaj się tu skoro nie lubisz tego miejsca.
-Żeby tam pojechać trzeba mieć zagwarantowaną pracę i mieszkanie do tego potrzebne są pieniądze, które zarabiam w sklepie na kasie. Do tego znajomości.
-Masz tam przyjaciół.
-Nie jestem tego pewna.
-Nie mów mi, że się z nimi pokłóciłaś. - zero reakcji z mojej strony. - Amelio ! To mogła być twoja życiowa szansa, a ty ją zaprzepaściłaś. Nie można tak.
-Dzięki, że mi o tym mówisz, bo nie wiedziałam.
-Nie denerwuj się.
-To mnie nie prowokuj do tego. - odniosłam talerz do zlewu.
-Pomyśl nad tym. Jeżeli chodzi o pieniądze to my ci z tatem pomożemy.
-Nie chcę od was pieniędzy.
-Chcemy ci pomóc, chcemy żebyś była szczęśliwa. I to jakim kosztem ? Ty będziesz setki kilometrów dalej, bez swojej rodzinki za ramieniem, której tak bardzo nie cierpisz.
-To nie tak.
-Dobrze wiem jak. - weszła mi w słowo.
-Jestem gotowa. - w pełnej gotowości do pomieszczenia weszła Nicola. - Idziemy ?
-Tak. - powiedziałam zabierając z krzesła torebkę.
-Amelio. - zatrzymała mnie mama. - Obiecaj mi, że pomyślisz nad tym. - czułam jej uścisk na ramieniu, wpatrywałam się w jej oczy, po czym bez odpowiedzi wyminęłam ją i wyszłam na korytarz, gdzie czekała już na mnie Nicola, wyszłyśmy.
-Spakowałaś kanapki, które ci rano zrobiłam ? - upewniłam się.
-Tak.
   Czy rodzice faktycznie chcieli dla mnie dobrze, żebym była szczęśliwa w miejscu, które lubię. Czy chcieli pozbyć się rosnącego problemu ? To wiedzieli tylko oni. W ciszy doszłyśmy do szkoły i sprawdzając czy do niej weszła ruszyłam spóźniona do pracy. Dzisiaj raczej się już nie skupię. Żeby nie było mi łatwiej przypomniało mi się moja ostatnie spotkanie z Max'em. Cholera. Przydało by się do niego zadzwonić i przeprosić, ale czy moja duma mi na to pozwoli ? Wątpię. Weszłam na zaplecze do sklepu i po minię właściciela wiedziałam, że dzisiaj nie będzie ciekawie.



Hej ! A nie mówiłam, że postaram się dodawać częściej rozdziały ? No cóż. Amelia pogadała z mamą, nareszcie ! Małymi kroczkami do celu, szkoła Amelii. To chyba zobaczymy się w piątek, bo w tygodniu zbytnio nie mam czasu. Po lekcjach przygotowania do egzaminów, a w domu siedzę obok sterty książek. Nieciekawie, powiem wam tylko ;) To do zobaczenia ;**

5 komentarzy:

  1. Noo, niech ona w końcu przeprosi Maxiora a on niech do niej przyleci.. :)
    Rozdział świetny ^.^ A Amelia jest chamska do rodziców, tak nie można.. Powinien powiedzieć jej wprost jak jest i jak rani osoby, które się o nią martwią.. :/
    Czekam na nexta i życzę weny słońce ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah ta nasza Amelia... Ciagle twarda i ciagle tkwi w swojej skorupie nie potrafiac i nie chcac jej otworzyc... Ale przynajmniej weszla do domu i ledwo bo ledwo ale pogadala z mama, jakis postep jest. Oby tych postepow bylo coraz wiecej.
    Czekam niecierpliwie na kolejny jak to wszystko dalej sie potoczy ;)
    No siedzenie w stercie ksiazek nie jest fajne, doskonale to znam -.- szczegolnie jak czytasz o rzeczach, ktorych za cholere nie rozumiesz...
    Ale wierze w Ciebie i jestem pewna ze na egzaminach dasz z siebie wszystko :)
    Do napisania! ;*

    Jak bedziesz miala chwile, to wpadnij na:
    twinspowerwanted.blogspot.com :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiem ze ona zadzwoni do niego, tylko pytanie czy on odbierze...
    rozdzial w deche i czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. noo, coś się zaczeło dziać w związku z wyjazdem Am do Anglii, mam nadzieje ze ona nie będzie się długo nad tym zastanawiać ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Dotarłam już tutaj i powiem ci ,że twój blog jet genialny <3

    OdpowiedzUsuń