-Słucham ? - powiedziałam.
-Dzień dobry, ma pani gościa, pani Amelio. - usłyszałam wesoły głos starszej recepcjonistki.
-Kogo ?
-Przedstawił się jako łysy Max. - zaśmiała się.
-Łysy Max ?
-Mówi, że wczoraj panią odprowadzał.
-Aah. - rozpoznałam, czyli wiem, że miał na imię Max.
-Czy mogę go do pani wpuścić ?
Stałam z słuchawką w jednej ręce, a w drugiej miałam ubranie, sama byłam tylko w ręczniku. Co mam powiedzieć ?
-Dobrze, ale niech po wejściu do mojego pokoju zaczeka w nim, bo dopiero wstałam. - rozłączyłam się, otworzyłam drzwi pokoju i migusiem, żeby chłopak nie zobaczył mnie w negliżu weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
Właśnie się ubierałam, gdy usłyszałam jego głos w pokoju.
-Cześć Amelia. To ja Max lub bardziej znany jako Łysy. - zaśmiał się.
-Rozgość się, zaraz wyjdę. - odkrzyknęłam i zastanawiałam się dlaczego ten koleś mnie dzisiaj nie denerwuje, dlaczego jeszcze dzisiaj nie paliłam i miałam dobry humor ?
Szybko się ubrałam, zrobiłam makijaż, a wilgotne włosy wypuściłam z ręcznika. Zdałam sobie sprawę, że nie mam ani suszarki, ani prostownicy w łazience. Musiałam pokazać się mu w takim stanie. Może go przestraszę i sobie pójdzie ?
-Hej ! - powiedział widząc mnie wychodzącą z łazienki.
-Nie patrz na moje włosy.
-Dlaczego ? Są bardzo ładne. Urocze.
-Właśnie dlatego ich nie lubię.
-Że są uroczę i nie pasują do twojego wizerunku ?
-Dokładnie. - wyjęłam suszarkę i prostownicę z torby.
-Ale bardzo ładnie ci w takich drobnych lokach.
-Niee. - weszłam z powrotem do łazienki, ale tym razem zostawiłam otwarte na oścież drzwi, szybko wysuszyłam włosy i zajęłam się prostowaniem.
-Mogę wejść ? - zapytał niepewnie ... Max.
-Tak.
Obserwował jak zajmuję się prostowaniem włosów.
-Dlaczego w ogóle do mnie przyszedłeś ?
-Obudziłem się wcześnie i pomyślałem o tobie. Co robisz, jakie masz plany ? Pomyślałem, że może rozpoczniemy naszą znajomość od początku. Bo ta nie zaczęła się dobrze.
-Może tak miało być ?
-Widzę w tobie drugie dno, tak samo z resztą jak Tom i chcę je odkryć.
-Żeby odkryć dno, musisz się zanurzyć. Nie masz pewności, że wypłyniesz.
-Ale warto spróbować.
Ani trochę nie denerwowała mnie jego gatka. Mogę nawet stwierdzić, że mówił z sensem.
-Nie mam pewności czy to jest dobry pomysł. - odezwałam się.
-Spróbujmy. - wyciągnął w moją stronę dłoń. - Max.
Spojrzałam na jego wyciągniętą dłoń, później w jego oczy pełne nadziei. Odłożyłam prostownicę i uścisnęłam jego dłoń.
-Amelia, miło mi cię poznać.
-Brakuje jeszcze uśmiechu. - pokiwałam przecząco głową. - Nawet takiego bladego ?
-Nawet.
-Popracujemy nad tym. - szeroko się uśmiechnął.
Wróciłam do prostowania włosów, a Max oparty o futrynę przyglądał mi się i nad czymś rozmyślał.
-Wiedziałem, że nie będziesz pamiętała mojego imienia. - zaczął rozmowę.
-Dlatego powiedziałeś, że znany również jako Łysy ?
-Bingo !
-I miałeś rację. Nie zajmuję sobie niepotrzebnymi rzeczami głowę. - skończyłam prostowanie i wyjęłam kabel z gniazdka, zostawiłam urządzenia na małej szafce i wyszłam z łazienki.
-Nie będzie ci potrzebny. - usłyszałam głos Max'a za mną, gdy chowałam do torebki plan miasta.
-Jak to ?
-Znam Londyn jak własną kieszeń. Nie zgubimy się.
-My ?
-No tak. Idziemy w miasto. - znowu się uśmiechnął.
-Ja idę na śniadanie do knajpki.
-W takim razie idę z tobą. Panie przodem. - przepuścił mnie w drzwiach i wyszliśmy z hotelu.
-Co ja o tobie wiem ? - odezwał się Max, gdy szliśmy ulicą.
-Za dużo.
-No właśnie nie wiem. - zaśmiał się. - Masz na imię Amelia, pochodzisz z Polski i przyjechałaś tu na dwa tygodnie, które się zbliżają do płółmetku. Jesteś małomówna, ale jak coś powiesz to dowalisz do ognia. Nie słuchasz popu i masz na niego cięte zdanie. Nie uśmiechasz się, a delikatne loczki prostujesz by wyglądać ostrzej. Podkreślone na czarno oczy i strój pokazują, że nie jesteś zwykłą laską. Masz charakter. - jak mnie to nudziło, w pewnym momencie przestałam go słuchać, weszliśmy do knajpki.
-Halo tu ziemia ! - powiedział rozbawiony Max, gdy siadaliśmy do stolika.
-Co ?
-Mówię do ciebie całą drogę, a ty mnie nie słuchasz.
-Zazwyczaj gdy ludzie mówią więcej niż dwa zdania dłużej ich nie słucham. - zabrałam się za przeglądanie karty.
-Postaram się dużo nie mówić. Potrzebna mi twoja uwaga. - też otworzył menu.
Gdy przyszedł kelner zamówiliśmy jedzenie, zjedliśmy je. Wyjęłam portfel by wyjąć pieniądze.
-Ja zapłacę. - odezwał się Max i wyłożył na stolik kwotę, zjechałam go wzrokiem i powróciłam do swojego portfela, wyjęłam należną sumę i podałam ją Max'owi.
-Niee. Schowaj je. To tylko śniadanie.
-No właśnie dlatego płacę za siebie. Niby dlaczego miałbyś płacić za mnie ?
-Bo razem tu przyszyliśmy i chcę być dżentelmenem.
-Czyli jakbyśmy poszli do salonu z samochodami i spodobałby mi się samochód, też byś za niego zapłacił ? Bo chcesz być dżentelmenem ?
-Być może. - znowu się uśmiechnął.
-To niedorzeczne.
Po pary próbach chłopak odebrał ode mnie pieniądze i razem szwędaliśmy się po mieście, Max mówił o sobie i próbował wyciągnąć jakieś informacje ode mnie.
-Dlaczego ty nic nie mówisz ? - odezwał się w końcu.
-Słowa są zbędne. - staliśmy nad rzeką i prażyliśmy się na słoneczku, wyjęłam z torby paczkę papierosów, była już prawie 13, a ja nie spaliłam ani jednego papierosa.
-Ile masz lat ? - zapytał i wziął ode mnie jednego.
-19, a ty ? - zaciągnęłam się papierosem.
-25. Siva i Tom też mają 25. Jay ma 23, a Nathan 20.
-Żebym jeszcze wiedziała o kim mówisz.
-Nathan najmłodszy, lubi full capy. Jay kręcone włosy, ten od reklam.
-A no tak, pamiętam. - przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.
-Siva to ten ciemnoskóry, najwyższy z nas. Ma dziewczynę Nareeshę.
-Ah tak Podniesione włosy. - znowu zaciągnęłam się papierosem.
-Można i tak. - zaśmiał się. - Od ilu lat palisz ?
-Od trzech.
-Co na twoi rodzice ?
-Próbowali mnie namówić do rzucenia, ale tak jak większość ich prób namówienia mnie do ich zdania skończyła się porażką.
-Masz rodzeństwo ?
-Młodsze. Szesnastoletni brat Olivier i jedynastoletnia Nicole. Odpowiem na twoje niewypowiedziane pytanie. Są bo są. Moja rodzina beze mnie wygląda znacznie lepiej. Oni są grzeczni i nudni, a ja wolę inny tryb życia.
-Jakbyś do nich nie pasowała. - myślał na głos.
-Bo nie pasuję. Zawsze byłam taka jak teraz, a oni zawsze byli słodką kochającą się rodziną. Nie powiem, że mnie nie kochają czy się o mnie nie troszczą, bo bym skłamała, ale nie wiem jak oni mogą mnie akceptować jako córkę.
-Kochają cię.
Zamilkłam bo nie chciałam tego potwierdzić, chociaż wiedziałam, że taka jest prawda. Mój problem polegał na tym, że nie potrafiłam odwzajemnić tego uczucia.
-A przyjaciele ? - drążył temat.
-Raczej garstka znajomych.
-Jesteś sama.
-Pogodziłam się z tym i dobrze z tym żyję.
-Nie chciałabyś zmienić czegoś w swoim życiu ?
Zaczęłam zastanawiać się nad wypowiedzianymi słowami, Max po chwili spojrzał na mnie.
-I tak jest już za późno.
-Na nic nie jest za późno. Przyjaciół można znaleźć w każdym miejscu. Trzeba tego tylko chcieć.
Pytanie brzmi czy ja chciałam.
Hej! Dodaje wcześniej niż planowałam, ale doszłam do wniosku, że nie ma co przedłużać. Tadam Amelia otworzyła się minimalnie w stronę Max'a. Da się ? DA. :) Zobaczymy się w przyszłym tygodniu. Wtorek ? Środa ?