Całą drogę do domu byłam strasznie roztrzęsiona. Nawet nie
zauważyłam kiedy taksówka się zatrzymała, a poirytowany kierowca
wlepiał we mnie złowieszczy wzrok w lusterku wstecznym. Szybko
wyjęłam portfel i podałam mu należną sumę, po czym szybko
wyszłam. Nie czułam się źle ze świadomością, że podwójnie
okłamałam moich przyjaciół : mówiąc o nagłym telefonie oraz o
tym, że nie widziałam ich łysego kolegi. Po prostu nie byłam w
stanie mieć wtedy wyrzutów sumienia.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i przekręciłam klucz. Oparłam się
plecami o drzwi i spojrzałam w przestrzeń przed siebie. Zdjęłam
buty i rzuciłam je w kąt korytarza. Ruszyłam do kuchni i wlałam
wodę do czajnika i nastawiając go wrzuciłam do kubka torebkę
herbaty. Znowu wbiłam swój wzrok w okno z zupełnie pustą głową,
która przeanalizowała całą zaistniałą sytuację podczas jazdy i
teraz ogłupiała na natłok myśli. Z pustego patrzenia przez okno
wyrwał mnie dźwięk wrzącej wody w czajniku i cichy klik czajnika.
Zalałam herbatę i od razu posłodziłam. Poszłam do salonu i
odłożyłam na stolik gorący kubek, a sama objęłam zgięte w
kolanie nogi i oparłam swój podbródek o kolana.
Słowa znowu mnie zaatakowały. Zrobiło mi strasznie smutno ze
słów Max'a i z tego co o mnie myślał. „W życiu bym się z
Tobą nie związał !”, „Współczuję tylko Nathanowi, że się
obok niego kręcisz.” i „Ty chciałaś !” Jak On mógł mi
to powiedzieć ? To tak bardzo zabolało. Straciłam całą wiarę w
siebie i chyba znowu się pogubiłam. Uważałam go za moje paliwo, a
gdy go zabrakło to odebrałam tego skutki. Był dla mnie kimś
ważnym. To dzięki niemu się zmieniłam to z nim spałam i to on
nie naciskał, aż do czasu. Ale słowa, że nigdy by się ze mną
nie związał i to, że ja chciałam z nim za darmo było gorsze od
śmierci.
Całym moim ciałem wstrząsnęły dreszcze i zaczęłam szlochać
jak mała dziewczynka. To tak bardzo bolało. Czy on tak naprawdę
myślał ? Czy traktował to wszystko jako zabawę ? Czy to, co mówił
przed Sylwestrem również było symulowane i tylko chciał się mną
zabawić ? Na te myśli jeszcze bardziej zalałam się łzami.
W pokoju zrobiło się zupełnie ciemno, więc zwlokłam się z
kanapy i jak robot podeszłam do lampy, którą zapaliłam. Wróciłam
z powrotem na kanapę i sięgnęłam po chłodniejszą już herbatę.
Byłam potwornie zmęczona tym dniem. Nie tyle fizycznie co
psychicznie i czułam się całkowicie zagubiona. Czułam duży głód,
bo jakby nie patrzeć od obiadu nic nie zjadłam, a zupa nie jest
zbyt sycącym posiłkiem, więc teraz czułam porządne ssanie w
żołądku, ale nie byłam w stanie zebrać się w sobie i
przygotować coś do zjedzenia. Nie czułam się na siłach na
cokolwiek. Tak po prostu byłam wrakiem i nie mogłam temu zaradzić.
Na dźwięk dzwonka mojego telefonu, aż podskoczyłam, serce
stanęło mi w gardle, a ręce zaczęły się nerwowo trzęś.
Automatycznie się odwróciłam za siebie w ciemnym otoczeniu nic nie
zauważyłam, gdy lęk minął, a do mnie dotarło co się stało,
wstałam i wyszłam na ciemny korytarz. Wzięłam torebkę i wróciłam
do salonu. Znalazłam telefon i odczytałam sms od mamy z prośbą o
rozmowę. Nie miałam na to ochoty, ale czułam, że muszę to
zrobić, bo nie rozmawiałam z rodzicami odkąd wróciłam do
Londynu.
Poszłam do sypialni i tam włączyłam lampkę nocną i laptopa.
Starłam oznaki słabości z twarzy i lekko zaczęłam uderzać skórę
twarzy dłońmi, żeby się nieco rozbudzić. Po włączeniu laptopa
na wyświetlaczu zobaczyłam informacje o tym, że dzwoni do mnie
mama.
-Cześć Robaczku ! - powiedziała tak entuzjastycznie, że nie
mogłam się nie uśmiechnąć.
-Cześć mamo ! Jak tam ? Pewnie ciężko ci teraz wrócić do pracy
po tak długim okresie obijania się, co ? - uśmiechnęłam się
promiennie.
-Co ? - zapytała zbita z tropu. - A praca. No tak. - uśmiechnęła
się lekko. - A jak u ciebie ?
-Yyy – zdziwiłam się tak szybką zmianą tematu. - No wiesz.
Prace remontowe już skończone, teraz tylko wykończenie, meble już
czekają na wniesienie. Szukam aktualnie pracowników od jutra w
zasadzie i będę otwierać.
-A już wiesz może kiedy ?
-Chciałam w moje urodziny, ale nie wiem.
-Piękny prezent. - uśmiechnęła się szeroko.
-Tak.
-Wiesz pytam, bo Olly ma ten bilet od ciebie i tak się
zastanawialiśmy z tatą czy może moglibyśmy do ciebie przylecieć
całą rodziną na otwarcie twojej kawiarni. W poprzedniej nie udało
nam się być.
-No tak. - byłam zaskoczona. - To bardzo fajny pomysł. Jak już
będę pewna daty to Was powiadomię.
-Nicola wpadła na ten pomysł, więc liczę, że tak zrobisz.
-A to szkrab mały.
-No tak. - uśmiechnęła się smutno. - Coś się dzieje Amelio ? -
oh ten jej matczyny instynkt.
-Nie. Zmęczona jestem tylko. Nie miałam jeszcze ani jednego dnia
wolnego, więc nieco wymiękam, ale to wszystko.
-Ale Nathan ci pomaga, tak ?
Dlaczego poruszyłaś ten temat ?
-Nathan ma prace. Dzisiaj się tak w zasadzie dopiero widzieliśmy.
-A twoi przyjaciele ?
-Też dzisiaj się spotkaliśmy. Mamo, nikt nie będzie za mną
biegał.
-Po prostu się martwię. Tak źle wyglądasz.
-Pozbieram się i jak przylecicie to będzie dobrze.
-Trzymam cię za słowo, a teraz idź spać, bo naprawdę słabo
wyglądasz.
-Dobrej nocy mamo.
-Pa.
Rozłączyłam się i od razu poleciały łzy. Nie wiem jakie.
Może bezradności ? Byłam tym już tak bardzo zmęczona. Jedna
rozmowa, jedna kłótnia, a ja całkowicie straciłam się w tym.
Wyłączyłam laptopa i poszłam do łazienki. Wzięłam długi
prysznic podczas którego po prostu stałam pod ciepłym strumieniem
wody mieszając słoną wodę ze słodką. Wcale nie poczułam się
lepiej po umyciu. Założyłam jedynie jakieś majtki i jakąś
koszulkę i po prostu położyłam się patrząc tępo w sufit i
zbierając łzy w uszach, gdzie mi zlatywały. Znowu usłyszałam
dzwonek telefonu, ale tym razem się nie przestraszyłam. Opierałam
się sięgnięciu po telefon, ale jednak odebrałam.
-Już miałem się rozłączać, bo myślałem, że śpisz. -
usłyszałam lekki głos Nath'a.
-Nie, nie śpię. - powiedziałem wypranym głosem.
-Co się dzieję ? Coś nie tak z tym spotkaniem ?
-Spotkaniem ?
-No tak, tym na które tak szybko wyszłaś ze studia.
-Aaa nie. Wszystko okey.
Zapadła cisza, w której niemal słyszałam chodzące trybiki
bruneta działające w jego głowie. Najwidoczniej stwierdził, że
jak będę mu chciała powiedzieć prawdę to to zrobię, więc
zmienił temat.
-Mamy już nagrany ten kawałek, który dzisiaj montowaliśmy. Nam
się podoba, ale nie wiemy jak Max, bo jego też gdzieś wybyło.
-Na pewno brzmi świetnie, z tego co słyszałam to bardzo mi się
spodobał.
-Tak ?
-Pewnie. - postarałam się na bardziej entuzjastyczny ton głosu.
-Już nie mogę się doczekać, aż go usłyszysz w całości. -
słyszałam, że się uśmiecha. - No i mam nadzieję, że Max nie
będzie chciał wprowadzać żadnych zmian.
-Wiesz Nathan jestem nieco senna.
-No pewnie. Śpij dobrze.
-Pa.
Rozłączyłam się nie mogąc słuchać jak Sykes wypowiada jego
imię. Opadłam na łóżko ogarnięta spazmami płaczu, a w głowie
co rusz brzmiały mi Jego obelgi na mnie z dzisiejszej kłótni co
powodowały mój głośniejszy i mocniejszy płacz. Nie tego się po
nim spodziewałam. Plułam sobie w tym momencie w brodę za moją
chwilę słabości z Max'em. Żałowałam, że z nim spałam i te
wspomnienie jeszcze bardziej mnie niszczyło, a gdy dłużej o tym
myślałam tym więcej szczegółów sobie przypominałam, aż w
pewnym momencie poczułam na swoim ciele Jego dotyk, głos i zapach z
tamtej nocy. To było takie mocne i rzeczywiste, że aż podniosłam
się szybko do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po
pomieszczeniu, jakbym Go miała zaraz ujrzeć. Znowu przybrałam tą
samą pozę co w salonie i znowu płakałam. Czułam się tak źle.
Następnego ranka obudziłam się w nieco lepszym nastroju, ale z
bolącą od płaczu głową, zapchanym nosem i bolącymi od napięcia
mięśniami. Żeby jeszcze bardziej poprawić sobie humor wybrałam
odpowiedni strój i zrobiłam dobry makijaż kryjący moje opuchnięte
i zaczerwienione oczy. Wlałam sobie nawilżające krople do nich, to
miało mi pomóc wrócić do żywych. Wzięłam porządny prysznic,
wysuszyłam włosy, które po chwili były proste jak druty,
spryskałam je dużą ilością lakieru. Zajęłam się makijażem,
gdzie postawiłam na oczy i w ruch poszły moje rzadko używane
paletki oraz sztuczne rzęsy, które nie zakładałam od jeszcze
dawniej. Nie wyglądałam jak na imprezę, ale w sam raz, żeby
wyglądać jak rasowa laska. Ubrałam się zaczynając od rajstop, a
dalej poszło już gładko. Z dna szafy wzięłam pudełko nowych
butów, które w zasadzie kupiłam już dawno, ale jak to ja „nie
miałam okazji ich jeszcze założyć”, postawiłam je obok łóżka
i zabierając jeszcze z pokoju lakier do paznokci w kolorze pudrowego
różu wyszłam do salonu. Włączyłam telewizor na kanał z
wiadomościami i zrobiłam sobie jeszcze gorącej herbaty zanim
zabrałam się za malowanie paznokci.
Myślałam tak sobie o tym co dzisiaj będę robić. Przed
południem miałam spotkać się z Paulem, ale do tego miałam
jeszcze sporo czasu. Stwierdziłam, że przydało by się może
posprzątać w kawiarni ? Umyć podłogi i okna ? Nie miałam na to
ochoty, ale i tak wiedziałam, że dzień spędzę w kawiarni, gdzie
był mój drugi dom. Sprawdziłam czy lakier już wysechł i gdy się
okazało, że tak poszłam zrobić sobie jakieś śniadanko do
herbaty. Wypadło na jajecznicę, więc po dziesięciu minutach
szamałam już jajka oglądając wiadomości. Nic nie rozumiałam,
ale co się dziwić ostatni raz telewizję oglądałam bardzo dawno
temu i jakoś nie przywiązywałam wagi co do tego co się dzieje na
świecie. Spojrzałam na zegarek i o mało nie zakrztusiłam się
herbatą. Było już późno, bardzo późno. Ale jak mi tak szybko
minął czas ?
Zaniosłam brudne naczynia do kuchni, poleciałam do łazienki
umyć zęby, a później do sypialni po buty. Wzięłam jeszcze tylko
telefon, który wylądował w kieszeni spodenek razem z plikiem
kluczy, bo nie chciałam dzisiaj się bawić z torebką i wyleciałam
jak z procy z mieszkania. Dziwnie mi się chodziło w tych butach,
szczególnie, że to mój debiut w nich. Dzisiaj było jeszcze
cieplej niż wczoraj. Zbiegłam na ile mogłam po schodach i
wyleciałam na chodnik budząc zainteresowanie przechodniów.
Odetchnęłam głęboko i uśmiechając się szeroko ruszyłam w
kierunku kawiarni.
-Paul ! - krzyknęłam widząc mężczyznę z telefonem d dłoni.
-Już miałem do ciebie dzwonić.
-Wybacz za spóźnienie, ale miałam tak dużo czasu, że aż mi go
brakło. - doszłam w końcu do niego i mogliśmy się przywitać.
-Wybaczam ci spóźnienie za twój wygląd. - uśmiechnął się.
-Paul, ty masz żonę i dziecko. - roześmiałam się i otworzyłam
kawiarnie.
-Oj tam, oj tam. Już nawet nie mogę rzucić ci komplementem.
-Możesz. - wystawiłam mu język i weszłam do środka.
-O jak ładnie.
-A no tak, bo ty tutaj pierwszy raz. - spojrzałam na jego reakcję.
-Jak mam być szczery to tutaj jest lepiej niż było.
-Też tak myślę. - usiadłam na stołku barowym przed ladą. -
Meble czekają już na zapleczu.
-Ooo, a jakie ? - zainteresował się, więc mu pokazałam.
-Eee fajne. Takie ordynarne wręcz.
-No wiesz. Chciałam, żeby takie były. To miejsce nie może być
przecież przesłodzone. - zamknęłam za nami drzwi i wróciliśmy
do lady.
-Bardzo fajnie tu jest. Ale widać, że to twoje miejsce. Ktoś inny
mógłby tu dać zwykłe stoły i krzesła z drewna, a ty nie.
-Nie. Ja muszę mieć ciężkie, czarne, metalowe okrągłe stoliki i
krzesła na jednej nóżce. - zatarłam zadowolona dłonie.
-I to bardziej pasuje niż te drewniane meble. - zaśmiał się i
przeszliśmy do konkretów, a konkretnie do moich pytań bez
odpowiedzi.
Dogadanie się i wysłuchanie rad Paula zajęło mi ponad pół
godziny, ale następne pół przesiedzieliśmy po prostu plotkując.
Było mi smutno, gdy Paul już się zbierał, ale rozumiałam. Miał
pracę. Zostałam sama i podziwiłam mój lokal. Wzięłam ze swojego
gabinetu laptopa i wróciłam na salę. Zaczęłam przeglądać CV i
do paru osób zadzwoniłam umawiając się na rozmowy o pracę, gdzie
jedna miała się już odbyć dzisiaj. Stresowałam się nią, bo
byłam tutaj szefem, ale osoba, która ubiegała się o pracę była
ode mnie paręnaście lat starsza, więc jak mogłam się czuć ?
Zaśmiałam się i zajęłam się przeglądaniem CV, które przyszły
po chwili.
Po godzinie, która minęło mi bardzo szybko ktoś zapukał do
drzwi. Wystraszona podskoczyłam na stołku barowym i odwróciłam
się w kierunku gościa. Okazał się nim mężczyzna po
trzydziestce. Jego brązowe włosy były artystycznie ułożone w
nieład, a parudniowy zarost dodawał mu … no właśnie. Był
wysoki, miał ciemną karnacje, parudniowy zarost, brązowe włosy
jak i hipnotyzujące oczy tego samego koloru, a do tego szerokie bary
i z pewnością chodził na siłownie, bo jego cienka, szara bluzka z
długim rękawem była opięta, ale tak delikatnie, nie nachalnie.
Miał ciemne spodnie i brązowe buty za kostkę.
Ciacho ! - przemknęło mi przez głowę, ale szybko zeskoczyłam z
siedzenia i pognałam mu otworzyć drzwi.
-Cześć. - przywitał się zdezorientowany na mój widok i rozejrzał
się.
-Yyy … - kurde, koleś przychodzi o rozmowę o prace i mówi mi
„cześć” ? A gdzie kultura do prawdopodobnie swojego przyszłego
pracodawcy ? - Witam. - wybrnęłam.
-Ja na rozmowę o pracę.
-Proszę wejść. - wpuściłam go i zamknęłam za nim drzwi.
-Ładnie tu.
-Dziękuję. Starałam się.
-Czyli ty jesteś właścicielem ? - spojrzał na mnie, a ja poczułam
się taka malutka, a przecież miałam wysokie buty.
-No tak. Rozmawialiśmy przed godziną.
-Ooo. - zawstydził się, ale tylko na chwilę, bo za moment na jego
twarzy wyrósł ogromny uśmiech.
-Może usiądziesz ? - wskazałam na moje poprzednie miejsce pracy i
zamknęłam laptopa.
-Z chęcią.
Zajęliśmy miejsca. Zrobiło mi się momentalnie sucho w gardle,
bo zupełnie nie wiedziałam za co się zabrać. Ostatnio pomagał mi
Paul, a teraz byłam tylko zdana na siebie. Ogarnij się Am, bo od
tego spotkania zależy twoja przyszłość ! - powtarzałam jak
mantrę.
-Coś do picia ? - zeskoczyłam jak oparzona, czego później
żałowałam, bo jak to wyglądało ?
-Coś zimnego jak można.
Stanęłam za ladą dokładnie naprzeciw niego, ale ten odwrócił
się i oglądał wnętrze. I dzięki Bogu bo z tego stresu zbyt
mocno przycisnęłam karton soku przez co nieco się rozlało, szybko
to starłam zadowolona, że tylko ja to widziałam. Nalałam soku do
dwóch szklanek i postawiłam na bladzie, wróciłam na swoje
miejsce. Musiałam obok niego przejść, więc stanęłam na linii
jego wzroku. Co się z Tobą dzieje kobieto ?! - głosik w mojej
głowie nie dawał mi spokoju. Zwilżyłam nieco gardło co zrobił
również mój gość i postanowiłam przejść do sedna. Wzięłam
notes, długopis i biorąc głęboki oddech spojrzałam na mężczyznę,
który wbił we mnie wzrok.
-W twoim CV przeczytałam, że twoje preferencje nie ograniczają się
tylko do gastronomi, więc jak to jest z tym gotowaniem ? Znasz się
na tym, czy to tylko praca dorywcza ? - zapytałam.
Zapadła cisza, w której mężczyzna się uśmiechnął szeroko.
-To twoja pierwsza taka rozmowa ? - zapytał z tym swoim anielskim
uśmiechem.
-Jak mam być szczera to tak. Pierwsza bez niczyjej pomocy.
-Widać. Nie zaczęłaś od przedstawienia się.
O cholera ! Jak ja mogłam o tym zapomnieć. Głupia Amelia,
głupia ! Miałam ochotę zapaść się pod ziemie, spłonąć i
walić głową o ścianę w tym samym czasie.
-Przepraszam. Amelia Kwiatkowska. - wyciągnęłam w jego stronę
dłoń.
-Bryan O'Malley. - delikatnie ścisnął moją dłoń swoją ogromną
łapą.
-Więc. Wróćmy do poprzedniego pytania.
-Jestem po prostu człowiekiem z wieloma zainteresowaniami.
Zajmowałem się wieloma rzeczami, które wcale się ze sobą nie
wiązały, ale gotowanie zawsze było moją rybką. Po prostu. A
gotuje wyśmienicie.
-Dlaczego nie zgłosisz się do jakiejś restauracji, w której
możesz się jeszcze czegoś nauczyć ?
-Kawiarnie są lepsze, bo nie serwuje się tu krewetek, ośmiornic,
kaczek i risotta, tylko łatwe, domowe jedzenie, które sprawia mi
większa frajdę w przygotowywaniu.
-Pracowałeś w wielu … kuchniach.
-No tak. Były bary mleczne, restauracje z fast food'ami, butki z hot
dog'ami, cukiernie. Same małe przedsięwzięcia.
-Jak byś się zareklamował ? Zachęć mnie i przekonaj, żebym to
właśnie ciebie przyjęła. - zaczęła mi się podobać moja rola.
-Z pewnością się poświęcam wykonywanej pracy, nie boję się po
sobie posprzątać i umyć brudnych garów. Poza tym mam też wiele
innych zainteresowań, które mogą być przydatne w tej pracy, którą
oferujesz. Nie jestem gburem i szybko się klimatyzuję, jestem
otwarty na nowe znajomości – nie wiem dlaczego w tym momencie mój
wzrok powędrował na jego serdeczny palce u lewej ręki – i jestem
naprawdę świetny w tym co robię.
No tak. Ale skąd ja mam wiedzieć, że to co mówisz jest prawdą
? - pomyślałam.
-Jakie danie jest twoim brawurowym ?
-Nie ma takiego. Jak mówiłem mam wiele zainteresowań, więc mam
mało wolnego czasu, który mogę poświęcić na czasochłonne
przygotowywanie wykwintnych posiłków, ale zawsze coś wolę zrobić
sam niż zadzwonić i czekać na dowóz.
-Dlaczego chcesz tę pracę ?
-To kolejny punkt w moim życiu. Nie lubię bezczynności, a teraz
mam masę wolnego czasu.
-Czyli zatrudniając ciebie muszę liczyć się z tym, że rzucisz
pracę z dnia na dzień ? - bo miałam takie przeczucie.
-Nie.
-Nie ?
-Jestem świadomy, że w niektórych firmach nie popracowałem nawet
tygodnia, ale się tam po prostu nie odnalazłem.
-Czyli wychodzę z założenia, że zatrudniając ciebie muszę mieć
kogoś w pogotowiu, bo być może przyjdziesz do pracy, a następnego
dnia się nie pojawisz ?
-Nie.
-Jak nie, skoro właśnie przed chwilą powiedziałeś coś innego ?
-Chcę dostać tę pracę. Zależy mi.
-W takim razie skontaktuję się z Tobą. - zapisałam sobie przy
jego nazwisku parę uwag.
-Aż tak źle mi poszło ? - widziałam, że wycierał dłonie o
spodnie.
-Nie wiem jak ci poszło.
-Jak to ? - wziął łyk ze szklanki opróżniając ją.
-Jesteś pierwszy jeżeli chodzi o rozmowy kwalifikacyjne.
-No widzisz. Jestem pierwszy, więc zależy mi na tym. Wczoraj
wysłałem ci CV, a już dzisiaj z Tobą tutaj jestem.
-To nic nie znaczy.
-Znaczy bardzo dużo.
-Mógłbyś mnie nie pouczać ? - wstałam w celu odprowadzenia
gościa do wyjścia.
-Tak jest szefowo. - również wstał. - Skoro i tak nie dostanę tej
roboty to mogę się przynajmniej o coś zapytać ?
-Dlaczego tak łatwo się poddajesz i skreślasz ?
-Widzę to w twoich oczach.
-Nie bądź niczego taki pewny. Co chcesz wiedzieć ?
-Ile masz lat ?
-Nie uważasz, że porywasz się tym pytaniem z motyką na słońce ?
-No nie mów, że kobiet nie pyta się o wiek.
-Czyli już to wiesz ? - zakpiłam z niego.
-Wyglądasz na młodą, więc obstawiam, że skończyłaś niedawno
szkołę.
-I ta wiedza w zupełności ci starczy. Żegnam. - miałam już
zamiar zamknąć już drzwi.
-Do zobaczenia.
Spojrzałam jeszcze na niego, a ten po prostu odszedł wyluzowany,
a wszystkie damskie spojrzenia wędrowały właśnie na niego. Grecki
bóg, kurde. Zamknęłam drzwi i wróciłam do lady. Spojrzałam na
jego szklankę i zaczęłam się zastanawiać nad tym kim od naprawdę
jest. Człowiek o wielu twarzach – przeszło mi przez głowę. Ale
przystojny i nie miał obrączki – po chwili i ta myśl się
pojawiła. W tym samym czasie zadzwonił mój telefon.
-Sykes, jakie wyczucie czasu. - zaśmiałam się.
-A co ty robisz, że ci przeszkadzam ? Jak z kimś jesteś to powiedź
mu, że już nie żyje.
-Właśnie wyszedł przed chwilą.
-Jeszcze się z nim porachuje.
-Dobra, dobra. Co się dzieje zazdrośniku, że dzwonisz ?
-Ja zazdrosny ! No co ty. Kochanie.
-Nathan. Poważnie pytam. Coś się stało ?
-Nie, dlaczego coś się miało dziać ? Nie mogę ot tak sobie
zadzwonić do mojej ulubionej kobiety na świecie ?
-Nie wyolbrzymiaj tak.
-Wcale nie wyolbrzymiam.
-Głupi jesteś.
-Ale przystojny.
-Polemizowałabym.
-Amelia. - dodał groźnie. - Grabisz sobie.
-Jakoś mnie to nie rusza.
-A powinno.
-Nie uważam tak.
-Co robisz ? - zdziwiłam się szybką zmianą tematu.
-Aktualnie nic.
-A gdzie jesteś ?
-W kawiarni.
-Nie spodziewałem się tego po Tobie.
-Ale czego ?
-Tego, że robiłaś TO z TYM kolesiem właśnie W kawiarni. -
specjalnie akcentował wybrane słowa.
-Nath. - roześmiałam się. - Za dużo oglądasz po nocach filmów.
-Jakich filmów ?
-Przygodowych. - roześmiałam się, a za mną chłopak.
-Grabisz sobie jeszcze bardziej.
-I tak nic mi nie zrobisz przez telefon.
-Racja. Ale przy najbliższej okazji to może się zmienić.
-A kiedy będzie ta „okazja” ? Zdążysz o tym zapomnieć.
-Nie mam aż takiej sklerozy.
-Znowu polemizowałabym na ten temat.
-Oj grabisz sobie Kwiatkowska.
-O jak ładnie mówisz po polsku.
-Jeden wyraz, ale nie zmieniaj tematu nie uda ci się uciec od
odpowiedzialności swoich czynów.
-Jasne, jasne.
-Oczywiście, że tak kotku. Chyba zapomniałaś zamknąć za gościem
drzwi.
Odwróciłam się szybko w stronę wejścia do kawiarni, gdzie z
telefonem przy uchu stał Nathan i uśmiechał się szeroko.
-Jak długo tam stoisz ?
-Wystarczająco, żeby zjeść cię wzrokiem.
-Nadal jestem w jednym kawałku. - odłożyłam telefon na blat.
-I to jakim apetycznym. - Nathan zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Podoba ci się ? - zapytałam zmysłowo.
-Bardzo. - odpowiedział szeptem, a ja rozbawiona całym zajściem
przyciągnęłam go do siebie i wpiłam w jego malinowe usta. - Teraz
jeszcze bardziej.
-Jesteśmy na celowniku. - powiedziałam podążając wzrokiem do
okien, przez które z zewnątrz przechodnie widzieli wszystko co się
tu dzieję.
-Do swojego poprzedniego gościa też tak mówiłaś ? - zapytał
wpatrując mi się głęboko w oczy.
-Oh Nath. To była rozmowa o pracę.
-To jego ? - zapytał otwierając laptopa i widząc na ekranie CV
Bryan'a.
-Tak, ale nie powinieneś tego czytać. To poufne.
-Przyjmiesz go ?
-Nie wiem.
-Więc mogę sobie poczytać. - spojrzał na mnie tylko na chwilę i
wystawił język. - Człowiek o wielu twarzach. - powiedział po
chwili.
-I właśnie tutaj jest problem, bo nie wiem jaki będzie w pracy,
gdy wpadnie w rutynę. Nie chcę zastanawiać się czy kolejnego dnia
również pojawi się w pracy, bo po jego długim CV można
jednoznacznie stwierdzić, że nigdzie nie spędził długo.
-Tutaj pracował trzynaście miesięcy. - wskazał palcem na jedne z
wielu punktów CV mężczyzny.
-Najdłużej, wszędzie indziej nawet pół roku nie wytrzymał, tym
bardziej, że te trzynaście miesięcy pracy były jakoś parę lat
temu, a później to tylko jakaś dorywcza praca.
-Koleś pracował tu tylko trzy dni. - Nathan zaczął się śmiać.
-Oh przestań. Nie możesz tego czytać. - zamknęłam laptopa i
zabrałam go.
-Zabrałaś mi niezłą rozrywkę. - zrobił minę obrażonego
chłopczyka.
-Hahahaha zabawne. - przewróciłam oczami.
-A jak się dzisiaj czujesz ?
-Tak jak wyglądam. - puściłam mu zalotnie perskie oko.
-To dobrze.
-Dlaczego dobrze ? - wróciłam do niego i dosiadłam się obok.
-Wczoraj nie brzmiałaś dobrze i jeszcze to nagłe spotkanie. Już
wtedy byłaś zestresowana.
-Ostatnio jestem pod presją czasu i tyle. Teraz mam już nieco luzu.
-To dobrze.
-Powtarzasz się.
-Wcale nie. Ja po prostu wielokrotnym powtarzaniem chcę mocno
przekazać sens swoich słów.
-Człowiek, który ma odpowiedź na wszystko. - żachnęłam się.
-To chyba dobrze ?
-Właśnie rozbudowałeś sens swojej powtarzanej wielokrotnie
wypowiedzi.
-Człowiek, który za wszelką cenę, chcę zgasić swojego rozmówcę.
-No wiesz. - podniosłam do góry brwi. - Ma się ten urok zajebisty
… oj wybacz, osobisty. - zatrzepotałam rzęsami jak głupia laska.
Nathan tylko się zaśmiał i mnie przygarnął do siebie
ściskając. Resztę dnia spędziliśmy w kawiarni, a później
Nathan zaprosił mnie na romantyczny spacer wzdłuż Tamizy.
Kupiliśmy w budce z fast foodem zapiekanki i pod osłoną nocy (było
popołudnie, ale było już ciemno) spacerowaliśmy sobie zjadając
zapiekanki i prowadząc luźne rozmowy, które często przeplataliśmy
salwami śmiechu. Raz zatrzymały nas fanki Nath'a prosząc o zdjęcie
i rozmowę.
-Ty zapewne jesteś Amelia, prawda ? - zapytała jedna z nich z
błyskiem w oczach.
-Owszem, ale skąd mnie znasz ?
-W wakacje pisali o Tobie dosyć często, a jak Nathan wrzucił na
Instagrama zdjęcie to byłam już pewna, że to ty. Nathan pisał od
wakacji tweety, które jak się poukładało to można było odczytać
ich sens. Ślicznie razem wyglądacie i zupełnie pasujecie do
siebie. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a nas wmurowało,
jej koleżanka widząc naszą reakcję pożegnała się i zniknęły
za zakrętem.
-Co się stało ? - zapytałam nie kryjąc uśmiechu, ale i
zdziwienia.
-Jesteś już rozpoznawana. - Nathan mnie do siebie przygarnął
zaplątując mnie w uścisku. - Jak ci się podoba ten stan ? -
dotknął mojego nosa swoim.
-To dziwne. - powiedziałam po długim zastanowieniu.
-Przyzwyczaisz się. Z resztą jak nie będziesz chciała to będę
starał się trzymać wszystkich od ciebie z daleka. Okey ?
-Ok. - odpowiedziałam szybko, a Nathan dał mi soczystego buziaka,
złapał mnie za rękę i ponownie ruszyliśmy przed siebie ciesząc
się sobą nawzajem.
Nie rozmawialiśmy, bo i nie czuliśmy potrzeby liczyliśmy się
tylko w tamtym momencie. Mijaliśmy inne zakochane pary, ale czy my
byliśmy do nich podobni ? Nathan był gotowy, żeby wypowiedzieć mi
te dwa cholerne słowa, ale ja nie chciałam ich słyszeć i nie
wiedziałam czy mogłam mu odpowiedzieć tym samym. Wolałam czekać
i zobaczyć co się stanie. Jesteśmy młodzi, mamy mnóstwo czasu.
Chyba nie może mi się przydarzyć coś gorszego od tego przez co
przeszłam, prawda ?
Hej !
Witam Was moje drogie w ostatni dzień lipca, który u mnie nie należy do najcieplejszych. Jest pochmurno, bądźmy szczerzy ...
No więc, nawet nie byłam świadoma, że poprzedni rozdział był taki długi, zdałam sobie z tego sprawę dopiero po fakcie, ten chyba też nieco dłuższy, co ?
Nowy pomysł, nowa siła, nowy projekt, nowe zainteresowania, nowe postacie, ale hobby pozostaje to samo, które było. I'm so excited :D