sobota, 8 marca 2014

Section 62.

   Powoli podniosłam ciężkie powieki. Byłam strasznie zmęczona, ale zupełnie nie wiem czym, skoro cały wczorajszy dzień spałam, a raczej odsypiałam. Podniosłam zaspany wzrok na szafkę nocną, wzięłam z niej telefon i sprawdziłam godzinę, było parę minut po ósmej. Robiło się coraz ciekawiej. Odłożyłam telefon i przewróciłam się na plecy, kątem oka zobaczyłam leżącą postać obok, przekręciłam się na bok, żeby mieć twarz tej osoby przed sobą.
   Nathan. No tak. Zupełnie już o nim zapomniałam. Z zamkniętymi oczami wyglądał na tak bardzo bezbronnego, jak śpiące dziecko. Jego włosy z nieokiełznanej grzywki spadły mu na oczy, więc zgarnęłam je na bok, a jego usta wykrzywiły się w uśmiech.
-Dziękuję. - powiedział i powoli otworzył roześmiane oczy.
-Dzień dobry. - szepnęłam nie będąc w stanie wykrzesać z siebie czegoś głośniejszego.
-Dzień dobry.
-Od dawna nie śpisz ?
-Przebudziłem się jakoś chwilkę przed Tobą.
-Śpij jeszcze. Jest wcześnie, a ty musisz odpocząć.
-A ty ?
-Ja już nie usnę.
-Ale widzę, że jesteś zmęczona.
-To inna sprawa. Śpij smacznie.
-Nie wiem czy zasnę.
-Z pewnością ci się uda. - dałam mu buziaka w czoło i usiadłam na brzegu łóżka, rozciągnęłam swoje rozleniwione mięśnie pobudzając je do działania.
-Co będziesz teraz robić ?
-Jeść. Jestem potwornie głodna. - wzięłam telefon i wstałam.
-To smacznego.
   Podeszłam do walizki i wybrałam jakiś strój na dzisiaj. Obowiązkowo wzięłam swoją kosmetyczkę i odwracając się przy wyjściu do łóżka, zauważyłam, że Nathan mnie obserwował.
-Śpij. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam za klamkę.
-Bez ciebie będzie trudno.
   Usłyszałam, ale wyszłam bez słowa. Nie zaprzeczę, że z rana Nath wyglądał tak słodko, jak mały chłopiec, ale nie o tym było mi teraz myśleć. Ciekawe jak ja pojadę do Londynu ? Tom pewnie wróci z Kels, więc Jay z Siveeshą. Nathan pociągiem do Gloucester, za pewne. A Max pewnie tu zostanie. Tak właściwie to muszę się zapytać o ich teraźniejsze plany. Może wzięli by się w końcu za pracę ? Czy oni przypadkiem nie mieli jakoś na początku roku nagrywać płyty ?
   No nic. Weszłam pod strumień ciepłej wody ciesząc swoje wątłe mięśnie tym wspaniałym relaksacyjnym masażem. Umyłam się powoli i czyściutka i pachnąca wyszłam z kabiny. Wyprostowałam włosy. Umalowałam się i na końcu ubrałam.



   Wróciłam do sypialni, w której na swoje szczęście słodko pochrapywał Nathan. Cichutko wyszłam zabierając telefon i zeszłam do kuchni słysząc burczący brzuch. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam jajka oraz jakieś mięsko. Nastawiłam wodę na herbatę i migusiem zrobiłam sobie potężną porcję jajecznicy. Nakroiłam sobie pieczywka i z takim asortymentem usiadłam do stołu pałaszując posiłek. Po jakiś 30 minutach na dole pojawił się Jay.
-Cześć. - przywitałam się z nim. - Jak samopoczucie ?
-Hej. Zdecydowanie lepiej niż wczoraj. - dał mi buziaka w poliko i otworzył lodówkę. - Co jadłaś ?
-Jajecznicę.
-A to nie. - stał tak długo przed ogromną lodówką.
-Max ma dobre płatki w szafce nad blatem.
-Genialnie. - wyjął karton mleka, wyjął miseczka z suszarki i dorwał się do opakowania płatków, po chwili dosiadł się do mnie.
-Wiesz może, o której przyjedzie cała ta ekipa sprzątająca ?
-Jakoś po obiedzie, chyba.
-Wracasz do Londynu ?
-Nom. Mamy jakoś teraz nagrania, jak się nie mylę.
-Tak od razu po Nowym Roku ?
-No jakoś za parę dni.
-Ale Max tu raczej zostaje ?
-No tak. Musi jakoś dopilnować prac nad sprzątaniem i wykończeniem domu.
-Ambitny.
-Kłóciłbym się. - omal się nie zadławił płatkami.
-Nie wnikam. - odniosłam brudne naczynia do zlewu i szybko je umyłam, po czym wróciłam na swoje miejsce.
-A Siva z Nareeshą wracają razem ?
-No tak, chyba nawet się z nimi zabiorę, bo wiesz, skoro Tom pogodził się z Kels to nie będę im przeszkadzał. A czemu się pytasz ?
-A wiesz może czy Nathan wraca do Gloucester ? Bo on przyjechał pociągiem, prawda ? - pominęłam jego pytanie.
-Chyba wraca, ale nie jestem pewien. Nie masz się z kim zabrać ?
-No tak nie za bardzo.
-Siva ma duży samochód.
-Czemu rozmawiacie o naszym samochodzie ? - do kuchni weszła Nareesha w piżamie w panterkę.
-Bo tak się zastanawiamy, czy Am zmieści się ze mną na tyłach. - Jay podejrzliwym wzrokiem spojrzał na mnie.
-Chcesz z nami wracać ?
-Jeżeli nie był by to problem. Mam dwie duże walizki. - nie chciałam zwalać się im na głowę.
-Nie ma obaw. Zmieścimy się wszyscy. Co Max ma dobrego ? - Nareesha zaczęła przeszukiwać szafki.
-Płatki. - powiedziałam w tym samym czasie z Jay'em.
-Nie mam ochoty na płatki. Zjadłabym … naleśniki.
-To pewnie zaraz przyleci reszta wodzona smacznymi zapachami. - Jay się roześmiał.
-Istnieje coś takiego jak smaczne zapachy ? - zapytałam śmiejąc się.
-Już tak. - odpowiedział rozbawiony.
   Faktycznie, towarzystwo szybko zaczęło się zbierać na dole. Nawet biedny Max się pojawił i mimo że był w fatalnym stanie dnia poprzedniego, jak przypuszczam, to dzisiaj był z tego powodu dumny.
-Tylko ja robię takie wspaniałe imprezy. - mówił zadowolony.
-Tylko ty wydajesz na sprzątanie więcej niż za same przygotowanie i jedzenie. - rechotał Tom smarując naleśniki.
-Dla takich chwil warto. - Max zalał herbatę.
   Widząc parę wydobywającą się z czajnika wyjęłam kubek i wrzuciłam torebkę herbaty, po czym zręcznie odebrałam czajnik z jego rąk i również zalałam herbatę. Na talerz wrzuciłam cztery pyszne naleśniki z dżemem.
-Max ?
-Hym ? - odpowiedział gryząc naleśnika.
-Masz coś takiego jak taca ? - wspinałam się na palcach przeczesując wiszące szafki.
-Yyyy powinno być gdzieś …. - wstał i zaczął szperać po szafkach. - Tu. - podał mi śliczną drewnianą tacę ze składanymi nóżkami. - Jak chcesz to weź jeszcze jakieś kwiatki, są w salonie. - puścił oczko i wrócił do stołu.
-Młody ma z Amelią za dobrze. 
   Usłyszałam czyiś głos, gdy z tacą wychodziłam z kuchni i faktycznie poszłam do salonu po wazonik z kwiatkiem, po czym ładnie wtaszczyłam się na schody z obawą, że coś rozleję i cichutko weszłam do sypialni, gdzie nadal słychać było cichy pomruk Nath'a. Stanęłam tak przed nim patrząc jak spokojnie spał, żal było go budzić. Usiadłam na brzegu łóżka.
-Nathan ? - szepnęłam mu prosto do ucha, ucichł jego równy spokojny oddech. - Śniadanie.
   Dodałam po czym oddaliłam się od jego ucha i siedząc na brzegu łóżka z tacą na kolanach obserwowałam go. Powolutku otworzył zaspane oczy, które szybko przetarł, ziewnął i zadowolony spojrzał na mnie. Wyglądał komicznie. Malutkie szparki zamiast oczu, szeroki uśmiech i zmierzwione włosy, które były powykręcane w każdą stronę świata. Taki mały, słodki, nieśmiały chłopiec.
-Czym zasłużyłem na śniadanie do łóżka ? - zapytał.
-Wczorajszym dniem. Za to, że się tak namęczyłeś ze mną. Dwa razy niosłeś na górę i posprzątałeś po mnie to co …. - spojrzałam na tacę. - To smacznego. - uśmiechnęłam się i rozkładając nóżki podałam mu, ten się podciągnął do pozycji siedzącej i przełożył sobie tacę przez nogi, robiąc przy tym miejsce mi, żebym się dosiadła.
-Ale pyszne naleśniki. Bardzo dobre, a ty nie jesz ?
-Nie. Ja już jadłam.
-Musisz mi częściej robić takie wyśmienite naleśniki. - pochłaniał je w całości.
-Głupio mi się przyznać, ale Nareesha je robiła, ja tylko je przyniosłam. - spojrzałam na niego niepewnie.
-Liczą się chęci, prawda ?
-Dokładnie. - uśmiechnęłam się i obserwowałam w jakim błyskawicznym tempie znikały przysmaki z talerza.
   Zaczęłam się martwić, że przyniosłam mu za mało, ale skąd ja wiedziałam, że Nathan ma taki duży spust ? Tak szybko wciągał jedzonko, że już myślałam, że się zakrztusi. Po dosłownie paru minutach zadowolony dopił resztki herbaty.
-Czemu się tak na mnie patrzysz ? - roześmiał się.
-Nie boli cię brzuch ? Tyle powietrza zjadłeś.
-Nathan jest najedzony i zadowolony. - uśmiechnął się szerzej.
-To niech Nathan w takim razie wskoczy pod prysznic i zejdzie do reszty na dół. - zabrałam tacę i skierowałam się w kierunku drzwi.
-Dziękuję !
-To ja dziękuję. - odwróciłam się do niego po czym szybko opuściłam sypialnie.
   Na dole humory sprzyjały. Głośne, wesołe rozmowy przeplatane dużą dawką śmiechu. Aż miło było być w takim towarzystwie. Nie mogłam przełknąć tego, że oni mieli tak od dłuższego czasu. Byli po prostu szczęśliwi, byli razem i to się dla nich liczyło. Też chciałabym należeć do tej paczki, z tymi wszystkimi wspomnieniami, z wszystkimi przeżyciami.
-O Am już wróciła. - Jay mnie zauważył. - A gdzie zgubiłaś Lil Nath'a ?
-Bierze prysznic.
-To co ty tutaj robisz ?! - Max dostał pierwszą napotkaną na mojej drodze poduszką prosto w twarz. -Rozumiem. - roześmiał się podnosząc poduszkę z podłogi, usiadłam na wolnym fotelu.
-O czym tak plotkujecie ? - zapytałam.
-A tak od rzeczy. - powiedział Tom.
-Wspominamy Sylwester i myślimy nad przyszłością. - uzupełnił wypowiedź Siva.
-Pamiętacie coś z tej nocy ?
-No właśnie nie, dlatego mamy tak dużo zabawy przy tym, bo każdy ma inny ciąg wydarzeń i jest zabawnie. - Nareesha się szeroko uśmiechała.
-To się wcale nie dziwię, że każdy ma inny ciąg wydarzeń. A ty Max, jak wspominasz tę noc ? - zapytałam go.
-Patrzcie jaka podła bestia. - uśmiechnął się. - Ty dalej za ten prysznic jesteś zła i chcesz swojemu staremu przyjacielowi narobić wstydu w gronie przyjaciół ?
-Tak wujku.
-O ty małpo ! Ja ci dam wujku.
   Rzucił się w pogoń za mną, więc szybko okrążyłam salon, gdy zrozumiałam, że nikt nie miał zamiaru mi pomóc i wszyscy się śmiali, śmigłam na schody. Gdy zostały mi ostatnie schodki spojrzałam sobie przez ramię, Max był tuż za mną, biegłam ile dała fabryka dopóki w kogoś mocno przygrzmociłam.
-Cholera jasna ! - usłyszałam niezadowolenie Nathana, szybko złapał równowagę i podtrzymał mnie.
-Dziękuję i przepraszam. - wykrztusiłam nim poczułam, że ktoś łapie mnie w tali unieruchamiając ręce, byłam w pozycji bez wyjścia.
-Ja ci dam wujek. - usłyszałam zabawny rechot Max'a i jego dłoń na moich włosach, które teraz energicznie pocierał.
-Nie ! - zdążyłam krzyknąć wiedząc co zaczyna robić i z całej siły się od niego oderwałam, ledwo mi się udało, ale ponownie wpadłam na Nathana, który teraz był zupełnie nieprzygotowany na zderzenie i ręcznik, który miał przewieszony na biodrach mu powoli opadł na podłogę ukazując go w zupełnej okazałości. -Ja cię za to przepraszam. - powiedziałam, gdy już się odwróciłam do niego tyłem, a przodem do Max'a, posłałam mu zabójczy wzrok, a ten piał jak kogut. - I co się cieszysz jak debil ? - dostał w tors.
-Możesz się już Am obrócić. Ale nie musiałaś tego robić. - usłyszałam rozbawiony głos Nathana.
-Was to bawi ? - pokiwałam głową i opuściłam te wesołe towarzystwo, zeszłam na dół.
-Max cię tak załatwił ? - zapytała z wielkimi oczami Kels, a Nareesha zasłoniła dłonią usta.
-Co ? - blondynka pokazała na swoje włosy, pogładziłam swoje. - Nie ! - zaczęłam je jakoś delikatnie rozdzielać i układać. - A to dureń ! - krzyknęłam w stronę schodów.
-Nie musisz się drzeć, jestem tu. - szybko pojawił się roześmiany Max.
-I co suszysz tak te zęby.
-Nie nie spinaj się tak. Nie powiesz mi, że nigdy nie widziałaś faceta nago.
-No kuźwa ! - odeszłam od niego, a ten o mało nie zapowietrzył się ze śmiechu.
   Od razu pojawiły się pytania co się stało. Nie miałam zamiaru o tym opowiadać, z kolei Max bardzo, ale tak się śmiał, że zaczął się krztusić.
-Idiota. - rzuciłam w jego stronę, a ten znowu zaczął biec w moją stronę, ale po chwili się zatrzymał łapiąc za brzuch i nie mogąc stać na nogach położył się na podłogę i śmiał się w najlepsze. - No świr jakiś. - chciałam wyjść z salonu, ale wpadłam na Niego, no kurde.
-No cześć. - podniósł nonszalancko brwi i położył swoje dłonie na moich biodrach.
-Erotoman. - zrzuciłam jego dłonie.
-Ale Am nie przejmuj się tak tym. To było urocze. - uśmiechał się, ale obrał przepraszający ton głosu.
-Nic nie mów. - Max zaczął się krztusić. - Ten już się zapowietrzył. Dureń jeden. - pomachał tylko palcem i dalej piał.
-Am wyluzuj. - Nathan też się roześmiał. - No co ? Nie podobały ci się widoki ? - teraz piał w najlepsze.
-Pieprz się ! - powiedziałam mu prosto w twarz i wyszłam zapalić papierosa.
   Zapaliłam końcówkę i szybko zaciągnęłam się nikotyną, która była moim wieloletnim przyjacielem. Wypuściłam dymek tworząc abstrakcyjne kółka i patrzyłam jak się rozpuszczały i robiłam następne. Fajnie, że chłopcy robili sobie jaja moim kosztem i to na dodatek w dosłownym znaczeniu. Gdybym się nie odwróciła to pewnie spojrzałabym w tamtym kierunku i wtedy to był by problem, a tak ominęłam momentu zażenowania, chociaż i tak było mi z tego powodu głupio. Czemu opadł mu ten głupi ręcznik ? Gdy byłam końca wypalenia papierosa zdałam sobie sprawę, że nie mam przy sobie telefonu. Mimo języka polskiego jaki miał tam ustawiony, był w ich rękach niebezpieczny, więc spaliłam resztę i wróciłam do środka. Musiałam wejść w sam środek huraganu. Teraz wszyscy pokładali się ze śmiechu, wspaniale. Weszłam nie oglądając się za nikim i szukałam mojego telefonu.
-No weź się nie fochaj na nas.
-Puść mnie Nathan. - próbowałam go z siebie zrzucić, gdyż złapał mnie od tyłu i szeptał do ucha.
-Pod warunkiem, że się do nas odezwiesz.
-Okey. Ale ty najpierw. - wahał się dłuższą chwilę, w której ja zauważyłam swój telefon, puścił mnie.
-Walcie się wszyscy. - zabrałam telefon z szafki naprzeciwko, zwróciłam się do ich wszystkich wesołych buziek i ruszyłam ku wyjściu.
-Ej no. - znowu mnie złapał w ten sam sposób, od tyłu uniemożliwiając jakiegokolwiek ruchu. - Nie takie słowa miałem na myśli.
-Amelia. - usłyszałam Max'a i spojrzałam na niego, był cały czerwony, no pewnie, skoro dusił się ze śmiechu. - No nie obrażaj się. To było uroczę, gdy się odwróciłaś.
-Nie chciałam wpędzać Nath'a w zażenowanie. - odezwałam się.
-Powiedziałbym, że siebie nie chciałaś wpędzić w zażenowanie. - dodał głośno Nathan.
-Ty się nawet nie odzywaj skoro nawet ręcznika nie potrafisz porządnie zawiesić na biodrach, że ci spada.
-Wpadłaś na mnie. - roześmiał się.
-Powinieneś być na to przygotowany.
-Z jakiej racji ?
-Nie jesteś tu sam.
-Amelia nie przejmuj się, razem z Nareeshą widziałyśmy naprawdę sporo u chłopaków, oni się nie wstydzą, nawet nie patrzą czyją jesteś dziewczyną. - powiedziała Kels z kanapy.
   Pominęłam ten wątek o „dziewczynie”.
-Jezu ! W co się wpakowałam.
-Powinnaś być zadowolona. - buziak w policzek i Nathan mnie wypuścił z kleszczy.
-Z czego ? - powiedziałam kpiąco.
-Z tego ? - Nathan zaczął grzebać przy pasku od spodni.
-Nie ! Nie ! - szybko się odwróciłam i równie szybko załapałam, że ponownie się ze mnie śmiali, a Nathan ponownie mnie podpuścił, poczułam wibracje telefonu, wyjęłam go.
-Kto ? - usłyszałam głos Nathana za sobą pomiędzy wesołym śmiechem reszty.
-Louis. - przeczytałam.
-Cisza ! Dzwoni Louis. - krzyknął Nathan.
-Cześć Lu. - odebrałam patrząc na Nathana, który się przyjaźnie uśmiechał, gdy tak na niego patrzyłam to uśmiech sam mi rósł, po chwili obrażenie minęło.
-Siedzisz ?
-Nie. - roześmiałam się.
-To usiądź.
-Nie rozbawiaj mnie bardziej.
-Tu nie ma nic zabawnego Am. - miał krytyczny ton głosu.
-Będziesz ojcem ? - zaśmiałam się.
-Nie ! Am do cholery, wysłuchaj mnie !
-Spokojnie. Nabijam się z ciebie. - próbowałam się uspokoić ze śmiechem, ale oni ciągle mnie rozbawiali. - Mów.
-A siedzisz już ?
-Nie. - Jay zrobił śmieszną minę i wybuchałam niepohamowanym śmiechem. - Przepraszam cię. - powiedziałam między atakami śmiechu.
-Am do cholery ! To bardzo ważna sprawa ! - zdenerwował się.
-Cicho bądźcie. - powiedziałam do moich towarzyszy, ale to rozbawiło ich jeszcze bardziej, uśmiechałam się, ale nie śmiałam. - Możesz już mówić.
-Nie wiem jak mam to powiedzieć, więc powiem prosto z mostu, dlatego lepiej, żebyś siedziała.
-Postoję. - Tom właśnie napił się herbaty, którą po chwili wypluł z powrotem do kubka.
-Kto wsypał mi soli do herbaty ?! - szeroko się uśmiechnęłam pamiętając, że nie mogę się śmiać, Nathan na mnie spojrzał pośpieszając mnie, żebym skończyła rozmowę.
-W kawiarni … - kontynuował Lu.
-Amelia to ty przyniosłaś tu sól. - Tom do mnie podszedł, a ja rozbawiona pokiwałam negatywnie głową.
-... był pożar. - te dwa słowa rozbudziły mnie, serce mocniej zabiło, przed oczami zrobiło się ciemno, zabrakło mi tchu, a oczy to zapewne wyszły mi z orbit.
-Co ?! - krzyknęłam do tego telefonu jak jakaś psychiczna za pewnie, wszyscy ze strachem w oczach na mnie spojrzeli, a Tom z Nathanem podeszli. - Powtórz. - jęknęłam cicho.
-Dzisiaj rano z nieznanych przyczyn wybuchł pożar. Cała sala jest spalona, okoliczności nie znane. Policja będzie badać czy to było podpalenie czy samoistny wybuch. Może przyczyną była stara instalacja, nie wiem. Nie dostałem jeszcze żadnego oświadczenie w tej sprawie. Sala jest kompletnie zniszczona, zaplecze nietknięte. Myślę, że …. - przestałam słuchać tego co do mnie mówił mój menager.
   Nie mogłam złapać oddechu, wzrok miałam rozmyty, wszystko zlewało się w jedną paplaninę słów. Wiedziałam, że ktoś mną trząsł, ale nie czułam tego. Wszystko falowało, a niewyraźny obraz zaczął nabierać nieznany odcień koloru. Nie wierzyłam w to co słyszałam.
-Am ! - wybił mnie czyiś głos, zamknęłam mocno powieki i ponownie je otworzyłam mając przed sobą zaniepokojoną twarz Nathana. - Będzie dobrze, słyszysz ? Wszystko będzie dobrze. Oddychaj. Wdech. I wydech. - starałam się skupić na oddychaniu, ale zupełnie nie mogłam.

   Nie miałam telefonu w dłoni, nie wiedziałam, gdzie on jest, ani skąd Nathan o tym wiedział. Miałam totalną pustkę w głowie, jedynie parę wyrazów ciągle rozbrzmiewały w mojej głowie i widziałam ich zarys „był pożar”, „cała sala jest spalona”. Cała moja przyszłość spaliła się jak łuczywko. Nagle z histerycznych próśb o to, żebym oddychała nie zostało nic, podłoga zafalowała, a mnie ogarnęła głęboka czerń.  



Hej !
Rozdział pisałam trzy dni, a kolejne trzy dni dodawałam ^^
Kto by pomyślał, że pierwszy tydzień po feriach będzie tak morderczy ? Tylko w piątek nie było żadnej kartkówki ani sprawdzianu, bo Pani od niemieckiego o niej zapomniała xD
Kami PL nie możesz mnie kopnąć w jaja, bo ich nie mam ;D a różowy fartuszek jeszcze się pojawi, ale trzeba na niego poczekać :)
Następny rozdział będzie wyjątkowy jeżeli chodzi o jego numer (63). Zastanówcie się co mam na myśli, ciekawe czy ktoś je odgadnie :)
Do następnego ... dzień dodania rozdziału chyba też będzie wyjątkowy, ale zobaczymy jak wyjdzie w praniu :P
Pa pa <3

7 komentarzy:

  1. Hej ;3
    Mój brzuch od śmiechu nadal mnie boli. xd To było świetne. A najlepsze jak Nathanowi spadł ręcznik xd. Ja tam bym się nie odwróciła ^^
    To okropne co się stało z kawiarnią. Tak nagle ten pożar i to wszystko.
    Ale chłopacy na pewno pomogą Am.
    Nie wiem czy dobrze zgaduję, ale 63 rozdział będzie ważny, ponieważ to był ostatni rozdział, przed epilogiem na twoim 1 blogu. Mam rację?
    A więc dużo weny kwiatuszku i czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. I ty myślisz, że to mnie powstrzyma? Wyhodujemy!!!
    Nom... to wracamy. Sykes zgubił ręcznik?! WTF?! I Max, rany nie mógł sobie odpuścić?!
    Ciekawa jestem, czy nadal będzie się śmiał, gdy się dowie, co się stało.
    O Boże! Tyle pracy, ile tam włożyła dziewczyna i nagle straciła to wszystko. Owszem, również jestem pewna, że chłopcy jej pomogą, zarówno finansowo, fizycznie jak i rozsławią knajpkę.

    I wracam... do poprzedniego komentarza... jak długo będziesz nas trzymać w relacji przyjaciel pomiędzy Am a Nathanem. ten dzień, to śniadanko, buziaki, no i ostatni, jak się nią opiekował ^^

    Idę o Cb :p

    A! Zapraszam przy okazji na a-difficult-life.blogspot.com ::)
    Dodałam rdz :P

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahahaha boże nie mogę się przestać śmiać hahaha Nathan i jego ręcznik reakcja Am to było genialne . Boże tyle pracy na marne ale wiem na pewno że chłopaki jej pomogą <3
    Am i Nathan czy w końcu doczekam się tej miłości ?
    czekam na nexta
    Weny !!

    OdpowiedzUsuń
  4. no kurcze Nathan i Amelia sa zdecydowanie slodcy :)
    szkoda mi Am, znow jej sie jakies nieszczescie dzieje... ale pan Sykes sie nia zajmie! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG reakcja Am kiedy Nathowi spadł ręcznik 0_0 Bezcenna :D
    Nie mogłam przestać się śmiać gdy to czytałam :P
    Ale jak dowiedziałam się że jej kawiarnia się spaliła :'(
    Tyle pracy w nią włożyła a teraz to wszystko poszło na marne :(
    Ale pewnie chłopcy jej pomogą w odbudowaniu tego wszystkiego...
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. o raaaany jaki GENIALNYYYYYY <3 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    od poczatku do samego konca !
    hahahaha oczywiscie nie ukrywam ze akcja z recznikiem byla najlepsiejsza :3 !
    biedna Am- breche z niej cisneli bez trzymanki ;p az mi jej juz szkoda sie robilo a Maxa bym wykastrowala za ta breche bezczelna no xD. ale Nath tez nie lepszy- podpuszczaniec jeden no ;p !

    o kurczę ;/ kawiarnia sie spalila. a myslalam ze juz bedzie dobrze wszystko, ale to nie bylabys Ty ;*
    wierze ze Am poradzi sobie. w koncu ma przegenialne wsparcie w przyjaciolach ! <3
    rozmowa przez telefon ze wstawkami chlopakow byla komiczna :D !!!

    trzymaj sie tam, ucz dizelnie bo nauka to potegi klucz i zostaniesz klucznikiem ;p

    love. big love ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha ta akcja z ręcznikiem rozwaliła mnie totalnie xD I jeszcze jak chłopaki się z nabijali z naibijali z biednej Am :P Szczerze? Sama bym się nabijała, bo mina, która musiała mieć, kiedy ten cudowny ręczniczek opadł musiałaby być cudowna xD
    Podoba mi się jeszcze to jak szybko Max zaakceptował to, że Amelia woli Nathana i nie staje im na drodze, a wręcz przeciwnie :) Słodki jest ;D
    Kiedy była ta rozmowa przez telefon Am z Louisem i kiedy chłopaki ją rozmieszali to widziałam siebie z moim chłopakiem ;d On robi identycznie często! Nie lubię tego :P
    Jej... Kawiarnia się spaliła... Ale.. Jak to? Dlaczego teraz?! :((
    Biedna... Tak ją to dotknęło, że aż zemdlała... Taki szok :<
    Trzymaj się Kochana i jeszcze raz, HEPI BERSDEJ! <3

    OdpowiedzUsuń