Powoli podniosłam ciężkie powieki.
Byłam strasznie zmęczona, ale zupełnie nie wiem czym, skoro cały
wczorajszy dzień spałam, a raczej odsypiałam. Podniosłam zaspany
wzrok na szafkę nocną, wzięłam z niej telefon i sprawdziłam
godzinę, było parę minut po ósmej. Robiło się coraz ciekawiej.
Odłożyłam telefon i przewróciłam się na plecy, kątem oka
zobaczyłam leżącą postać obok, przekręciłam się na bok, żeby
mieć twarz tej osoby przed sobą.
Nathan. No tak. Zupełnie już o nim
zapomniałam. Z zamkniętymi oczami wyglądał na tak bardzo
bezbronnego, jak śpiące dziecko. Jego włosy z nieokiełznanej
grzywki spadły mu na oczy, więc zgarnęłam je na bok, a jego usta
wykrzywiły się w uśmiech.
-Dziękuję. - powiedział i powoli
otworzył roześmiane oczy.
-Dzień dobry. - szepnęłam nie będąc
w stanie wykrzesać z siebie czegoś głośniejszego.
-Dzień dobry.
-Od dawna nie śpisz ?
-Przebudziłem się jakoś chwilkę
przed Tobą.
-Śpij jeszcze. Jest wcześnie, a ty
musisz odpocząć.
-A ty ?
-Ja już nie usnę.
-Ale widzę, że jesteś zmęczona.
-To inna sprawa. Śpij smacznie.
-Nie wiem czy zasnę.
-Z pewnością ci się uda. - dałam mu
buziaka w czoło i usiadłam na brzegu łóżka, rozciągnęłam
swoje rozleniwione mięśnie pobudzając je do działania.
-Co będziesz teraz robić ?
-Jeść. Jestem potwornie głodna. -
wzięłam telefon i wstałam.
-To smacznego.
Podeszłam do walizki i wybrałam jakiś
strój na dzisiaj. Obowiązkowo wzięłam swoją kosmetyczkę i
odwracając się przy wyjściu do łóżka, zauważyłam, że Nathan
mnie obserwował.
-Śpij. - uśmiechnęłam się i
pociągnęłam za klamkę.
-Bez ciebie będzie trudno.
Usłyszałam, ale wyszłam bez słowa.
Nie zaprzeczę, że z rana Nath wyglądał tak słodko, jak mały
chłopiec, ale nie o tym było mi teraz myśleć. Ciekawe jak ja
pojadę do Londynu ? Tom pewnie wróci z Kels, więc Jay z Siveeshą.
Nathan pociągiem do Gloucester, za pewne. A Max pewnie tu zostanie.
Tak właściwie to muszę się zapytać o ich teraźniejsze plany.
Może wzięli by się w końcu za pracę ? Czy oni przypadkiem nie
mieli jakoś na początku roku nagrywać płyty ?
No nic. Weszłam pod strumień ciepłej
wody ciesząc swoje wątłe mięśnie tym wspaniałym relaksacyjnym
masażem. Umyłam się powoli i czyściutka i pachnąca wyszłam z
kabiny. Wyprostowałam włosy. Umalowałam się i na końcu ubrałam.
Wróciłam do sypialni, w której na
swoje szczęście słodko pochrapywał Nathan. Cichutko wyszłam
zabierając telefon i zeszłam do kuchni słysząc burczący brzuch.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam jajka oraz jakieś mięsko.
Nastawiłam wodę na herbatę i migusiem zrobiłam sobie potężną
porcję jajecznicy. Nakroiłam sobie pieczywka i z takim asortymentem
usiadłam do stołu pałaszując posiłek. Po jakiś 30 minutach na
dole pojawił się Jay.
-Cześć. - przywitałam się z nim. -
Jak samopoczucie ?
-Hej. Zdecydowanie lepiej niż wczoraj.
- dał mi buziaka w poliko i otworzył lodówkę. - Co jadłaś ?
-Jajecznicę.
-A to nie. - stał tak długo przed
ogromną lodówką.
-Max ma dobre płatki w szafce nad
blatem.
-Genialnie. - wyjął karton mleka,
wyjął miseczka z suszarki i dorwał się do opakowania płatków,
po chwili dosiadł się do mnie.
-Wiesz może, o której przyjedzie cała
ta ekipa sprzątająca ?
-Jakoś po obiedzie, chyba.
-Wracasz do Londynu ?
-Nom. Mamy jakoś teraz nagrania, jak
się nie mylę.
-Tak od razu po Nowym Roku ?
-No jakoś za parę dni.
-Ale Max tu raczej zostaje ?
-No tak. Musi jakoś dopilnować prac
nad sprzątaniem i wykończeniem domu.
-Ambitny.
-Kłóciłbym się. - omal się nie
zadławił płatkami.
-Nie wnikam. - odniosłam brudne
naczynia do zlewu i szybko je umyłam, po czym wróciłam na swoje
miejsce.
-A Siva z Nareeshą wracają razem ?
-No tak, chyba nawet się z nimi
zabiorę, bo wiesz, skoro Tom pogodził się z Kels to nie będę im
przeszkadzał. A czemu się pytasz ?
-A wiesz może czy Nathan wraca do
Gloucester ? Bo on przyjechał pociągiem, prawda ? - pominęłam
jego pytanie.
-Chyba wraca, ale nie jestem pewien.
Nie masz się z kim zabrać ?
-No tak nie za bardzo.
-Siva ma duży samochód.
-Czemu rozmawiacie o naszym samochodzie
? - do kuchni weszła Nareesha w piżamie w panterkę.
-Bo tak się zastanawiamy, czy Am
zmieści się ze mną na tyłach. - Jay podejrzliwym wzrokiem
spojrzał na mnie.
-Chcesz z nami wracać ?
-Jeżeli nie był by to problem. Mam
dwie duże walizki. - nie chciałam zwalać się im na głowę.
-Nie ma obaw. Zmieścimy się wszyscy.
Co Max ma dobrego ? - Nareesha zaczęła przeszukiwać szafki.
-Płatki. - powiedziałam w tym samym
czasie z Jay'em.
-Nie mam ochoty na płatki. Zjadłabym
… naleśniki.
-To pewnie zaraz przyleci reszta
wodzona smacznymi zapachami. - Jay się roześmiał.
-Istnieje coś takiego jak smaczne
zapachy ? - zapytałam śmiejąc się.
-Już tak. - odpowiedział rozbawiony.
Faktycznie, towarzystwo szybko zaczęło
się zbierać na dole. Nawet biedny Max się pojawił i mimo że był
w fatalnym stanie dnia poprzedniego, jak przypuszczam, to dzisiaj był
z tego powodu dumny.
-Tylko ja robię takie wspaniałe
imprezy. - mówił zadowolony.
-Tylko ty wydajesz na sprzątanie
więcej niż za same przygotowanie i jedzenie. - rechotał Tom
smarując naleśniki.
-Dla takich chwil warto. - Max zalał
herbatę.
Widząc parę wydobywającą się z
czajnika wyjęłam kubek i wrzuciłam torebkę herbaty, po czym
zręcznie odebrałam czajnik z jego rąk i również zalałam
herbatę. Na talerz wrzuciłam cztery pyszne naleśniki z dżemem.
-Max ?
-Hym ? - odpowiedział gryząc
naleśnika.
-Masz coś takiego jak taca ? -
wspinałam się na palcach przeczesując wiszące szafki.
-Yyyy powinno być gdzieś …. - wstał
i zaczął szperać po szafkach. - Tu. - podał mi śliczną
drewnianą tacę ze składanymi nóżkami. - Jak chcesz to weź
jeszcze jakieś kwiatki, są w salonie. - puścił oczko i wrócił
do stołu.
-Młody ma z Amelią za dobrze.
Usłyszałam czyiś głos, gdy z tacą wychodziłam z kuchni i
faktycznie poszłam do salonu po wazonik z kwiatkiem, po czym ładnie
wtaszczyłam się na schody z obawą, że coś rozleję i cichutko
weszłam do sypialni, gdzie nadal słychać było cichy pomruk
Nath'a. Stanęłam tak przed nim patrząc jak spokojnie spał, żal
było go budzić. Usiadłam na brzegu łóżka.
-Nathan ? - szepnęłam mu prosto do
ucha, ucichł jego równy spokojny oddech. - Śniadanie.
Dodałam po czym oddaliłam się od
jego ucha i siedząc na brzegu łóżka z tacą na kolanach
obserwowałam go. Powolutku otworzył zaspane oczy, które szybko
przetarł, ziewnął i zadowolony spojrzał na mnie. Wyglądał
komicznie. Malutkie szparki zamiast oczu, szeroki uśmiech i
zmierzwione włosy, które były powykręcane w każdą stronę
świata. Taki mały, słodki, nieśmiały chłopiec.
-Czym zasłużyłem na śniadanie do
łóżka ? - zapytał.
-Wczorajszym dniem. Za to, że się tak
namęczyłeś ze mną. Dwa razy niosłeś na górę i posprzątałeś
po mnie to co …. - spojrzałam na tacę. - To smacznego. -
uśmiechnęłam się i rozkładając nóżki podałam mu, ten się
podciągnął do pozycji siedzącej i przełożył sobie tacę przez
nogi, robiąc przy tym miejsce mi, żebym się dosiadła.
-Ale pyszne naleśniki. Bardzo dobre, a
ty nie jesz ?
-Nie. Ja już jadłam.
-Musisz mi częściej robić takie
wyśmienite naleśniki. - pochłaniał je w całości.
-Głupio mi się przyznać, ale
Nareesha je robiła, ja tylko je przyniosłam. - spojrzałam na niego
niepewnie.
-Liczą się chęci, prawda ?
-Dokładnie. - uśmiechnęłam się i
obserwowałam w jakim błyskawicznym tempie znikały przysmaki z
talerza.
Zaczęłam się martwić, że
przyniosłam mu za mało, ale skąd ja wiedziałam, że Nathan ma
taki duży spust ? Tak szybko wciągał jedzonko, że już myślałam,
że się zakrztusi. Po dosłownie paru minutach zadowolony dopił
resztki herbaty.
-Czemu się tak na mnie patrzysz ? -
roześmiał się.
-Nie boli cię brzuch ? Tyle powietrza
zjadłeś.
-Nathan jest najedzony i zadowolony. -
uśmiechnął się szerzej.
-To niech Nathan w takim razie wskoczy
pod prysznic i zejdzie do reszty na dół. - zabrałam tacę i
skierowałam się w kierunku drzwi.
-Dziękuję !
-To ja dziękuję. - odwróciłam się
do niego po czym szybko opuściłam sypialnie.
Na dole humory sprzyjały. Głośne,
wesołe rozmowy przeplatane dużą dawką śmiechu. Aż miło było
być w takim towarzystwie. Nie mogłam przełknąć tego, że oni
mieli tak od dłuższego czasu. Byli po prostu szczęśliwi, byli
razem i to się dla nich liczyło. Też chciałabym należeć do tej
paczki, z tymi wszystkimi wspomnieniami, z wszystkimi przeżyciami.
-O Am już wróciła. - Jay mnie
zauważył. - A gdzie zgubiłaś Lil Nath'a ?
-Bierze prysznic.
-To co ty tutaj robisz ?! - Max dostał
pierwszą napotkaną na mojej drodze poduszką prosto w twarz.
-Rozumiem. - roześmiał się podnosząc poduszkę z podłogi,
usiadłam na wolnym fotelu.
-O czym tak plotkujecie ? - zapytałam.
-A tak od rzeczy. - powiedział Tom.
-Wspominamy Sylwester i myślimy nad
przyszłością. - uzupełnił wypowiedź Siva.
-Pamiętacie coś z tej nocy ?
-No właśnie nie, dlatego mamy tak
dużo zabawy przy tym, bo każdy ma inny ciąg wydarzeń i jest
zabawnie. - Nareesha się szeroko uśmiechała.
-To się wcale nie dziwię, że każdy
ma inny ciąg wydarzeń. A ty Max, jak wspominasz tę noc ? -
zapytałam go.
-Patrzcie jaka podła bestia. -
uśmiechnął się. - Ty dalej za ten prysznic jesteś zła i chcesz
swojemu staremu przyjacielowi narobić wstydu w gronie przyjaciół ?
-Tak wujku.
-O ty małpo ! Ja ci dam wujku.
Rzucił się w pogoń za mną, więc
szybko okrążyłam salon, gdy zrozumiałam, że nikt nie miał
zamiaru mi pomóc i wszyscy się śmiali, śmigłam na schody. Gdy
zostały mi ostatnie schodki spojrzałam sobie przez ramię, Max był
tuż za mną, biegłam ile dała fabryka dopóki w kogoś mocno
przygrzmociłam.
-Cholera jasna ! - usłyszałam
niezadowolenie Nathana, szybko złapał równowagę i podtrzymał
mnie.
-Dziękuję i przepraszam. -
wykrztusiłam nim poczułam, że ktoś łapie mnie w tali
unieruchamiając ręce, byłam w pozycji bez wyjścia.
-Ja ci dam wujek. - usłyszałam
zabawny rechot Max'a i jego dłoń na moich włosach, które teraz
energicznie pocierał.
-Nie ! - zdążyłam krzyknąć
wiedząc co zaczyna robić i z całej siły się od niego oderwałam,
ledwo mi się udało, ale ponownie wpadłam na Nathana, który teraz
był zupełnie nieprzygotowany na zderzenie i ręcznik, który miał
przewieszony na biodrach mu powoli opadł na podłogę ukazując go w
zupełnej okazałości. -Ja cię za to przepraszam. - powiedziałam,
gdy już się odwróciłam do niego tyłem, a przodem do Max'a,
posłałam mu zabójczy wzrok, a ten piał jak kogut. - I co się
cieszysz jak debil ? - dostał w tors.
-Możesz się już Am obrócić. Ale
nie musiałaś tego robić. - usłyszałam rozbawiony głos Nathana.
-Was to bawi ? - pokiwałam głową i
opuściłam te wesołe towarzystwo, zeszłam na dół.
-Max cię tak załatwił ? - zapytała
z wielkimi oczami Kels, a Nareesha zasłoniła dłonią usta.
-Co ? - blondynka pokazała na swoje
włosy, pogładziłam swoje. - Nie ! - zaczęłam je jakoś
delikatnie rozdzielać i układać. - A to dureń ! - krzyknęłam w
stronę schodów.
-Nie musisz się drzeć, jestem tu. -
szybko pojawił się roześmiany Max.
-I co suszysz tak te zęby.
-Nie nie spinaj się tak. Nie powiesz
mi, że nigdy nie widziałaś faceta nago.
-No kuźwa ! - odeszłam od niego, a
ten o mało nie zapowietrzył się ze śmiechu.
Od razu pojawiły się pytania co się
stało. Nie miałam zamiaru o tym opowiadać, z kolei Max bardzo, ale
tak się śmiał, że zaczął się krztusić.
-Idiota. - rzuciłam w jego stronę, a
ten znowu zaczął biec w moją stronę, ale po chwili się zatrzymał
łapiąc za brzuch i nie mogąc stać na nogach położył się na
podłogę i śmiał się w najlepsze. - No świr jakiś. - chciałam
wyjść z salonu, ale wpadłam na Niego, no kurde.
-No cześć. - podniósł nonszalancko
brwi i położył swoje dłonie na moich biodrach.
-Erotoman. - zrzuciłam jego dłonie.
-Ale Am nie przejmuj się tak tym. To
było urocze. - uśmiechał się, ale obrał przepraszający ton
głosu.
-Nic nie mów. - Max zaczął się
krztusić. - Ten już się zapowietrzył. Dureń jeden. - pomachał
tylko palcem i dalej piał.
-Am wyluzuj. - Nathan też się
roześmiał. - No co ? Nie podobały ci się widoki ? - teraz piał w
najlepsze.
-Pieprz się ! - powiedziałam mu
prosto w twarz i wyszłam zapalić papierosa.
Zapaliłam końcówkę i szybko
zaciągnęłam się nikotyną, która była moim wieloletnim
przyjacielem. Wypuściłam dymek tworząc abstrakcyjne kółka i
patrzyłam jak się rozpuszczały i robiłam następne. Fajnie, że
chłopcy robili sobie jaja moim kosztem i to na dodatek w dosłownym
znaczeniu. Gdybym się nie odwróciła to pewnie spojrzałabym w
tamtym kierunku i wtedy to był by problem, a tak ominęłam momentu
zażenowania, chociaż i tak było mi z tego powodu głupio. Czemu
opadł mu ten głupi ręcznik ? Gdy byłam końca wypalenia papierosa
zdałam sobie sprawę, że nie mam przy sobie telefonu. Mimo języka
polskiego jaki miał tam ustawiony, był w ich rękach niebezpieczny,
więc spaliłam resztę i wróciłam do środka. Musiałam wejść w
sam środek huraganu. Teraz wszyscy pokładali się ze śmiechu,
wspaniale. Weszłam nie oglądając się za nikim i szukałam mojego
telefonu.
-No weź się nie fochaj na nas.
-Puść mnie Nathan. - próbowałam go
z siebie zrzucić, gdyż złapał mnie od tyłu i szeptał do ucha.
-Pod warunkiem, że się do nas
odezwiesz.
-Okey. Ale ty najpierw. - wahał się
dłuższą chwilę, w której ja zauważyłam swój telefon, puścił
mnie.
-Walcie się wszyscy. - zabrałam
telefon z szafki naprzeciwko, zwróciłam się do ich wszystkich
wesołych buziek i ruszyłam ku wyjściu.
-Ej no. - znowu mnie złapał w ten sam
sposób, od tyłu uniemożliwiając jakiegokolwiek ruchu. - Nie takie
słowa miałem na myśli.
-Amelia. - usłyszałam Max'a i
spojrzałam na niego, był cały czerwony, no pewnie, skoro dusił
się ze śmiechu. - No nie obrażaj się. To było uroczę, gdy się
odwróciłaś.
-Nie chciałam wpędzać Nath'a w
zażenowanie. - odezwałam się.
-Powiedziałbym, że siebie nie
chciałaś wpędzić w zażenowanie. - dodał głośno Nathan.
-Ty się nawet nie odzywaj skoro nawet
ręcznika nie potrafisz porządnie zawiesić na biodrach, że ci
spada.
-Wpadłaś na mnie. - roześmiał się.
-Powinieneś być na to przygotowany.
-Z jakiej racji ?
-Nie jesteś tu sam.
-Amelia nie przejmuj się, razem z
Nareeshą widziałyśmy naprawdę sporo u chłopaków, oni się nie
wstydzą, nawet nie patrzą czyją jesteś dziewczyną. - powiedziała
Kels z kanapy.
Pominęłam ten wątek o „dziewczynie”.
-Jezu ! W co się wpakowałam.
-Powinnaś być zadowolona. - buziak w
policzek i Nathan mnie wypuścił z kleszczy.
-Z czego ? - powiedziałam kpiąco.
-Z tego ? - Nathan zaczął grzebać
przy pasku od spodni.
-Nie ! Nie ! - szybko się odwróciłam
i równie szybko załapałam, że ponownie się ze mnie śmiali, a Nathan ponownie mnie podpuścił, poczułam wibracje telefonu,
wyjęłam go.
-Kto ? - usłyszałam głos Nathana za
sobą pomiędzy wesołym śmiechem reszty.
-Louis. - przeczytałam.
-Cisza ! Dzwoni Louis. - krzyknął
Nathan.
-Cześć Lu. - odebrałam patrząc na
Nathana, który się przyjaźnie uśmiechał, gdy tak na niego
patrzyłam to uśmiech sam mi rósł, po chwili obrażenie minęło.
-Siedzisz ?
-Nie. - roześmiałam się.
-To usiądź.
-Nie rozbawiaj mnie bardziej.
-Tu nie ma nic zabawnego Am. - miał
krytyczny ton głosu.
-Będziesz ojcem ? - zaśmiałam się.
-Nie ! Am do cholery, wysłuchaj mnie !
-Spokojnie. Nabijam się z ciebie. -
próbowałam się uspokoić ze śmiechem, ale oni ciągle mnie
rozbawiali. - Mów.
-A siedzisz już ?
-Nie. - Jay zrobił śmieszną minę i
wybuchałam niepohamowanym śmiechem. - Przepraszam cię. -
powiedziałam między atakami śmiechu.
-Am do cholery ! To bardzo ważna
sprawa ! - zdenerwował się.
-Cicho bądźcie. - powiedziałam do
moich towarzyszy, ale to rozbawiło ich jeszcze bardziej, uśmiechałam
się, ale nie śmiałam. - Możesz już mówić.
-Nie wiem jak mam to powiedzieć, więc
powiem prosto z mostu, dlatego lepiej, żebyś siedziała.
-Postoję. - Tom właśnie napił się
herbaty, którą po chwili wypluł z powrotem do kubka.
-Kto wsypał mi soli do herbaty ?! -
szeroko się uśmiechnęłam pamiętając, że nie mogę się śmiać, Nathan na mnie spojrzał pośpieszając mnie, żebym skończyła
rozmowę.
-W kawiarni … - kontynuował Lu.
-Amelia to ty przyniosłaś tu sól. -
Tom do mnie podszedł, a ja rozbawiona pokiwałam negatywnie głową.
-... był pożar. - te dwa słowa
rozbudziły mnie, serce mocniej zabiło, przed oczami zrobiło się
ciemno, zabrakło mi tchu, a oczy to zapewne wyszły mi z orbit.
-Co ?! - krzyknęłam do tego telefonu
jak jakaś psychiczna za pewnie, wszyscy ze strachem w oczach na mnie
spojrzeli, a Tom z Nathanem podeszli. - Powtórz. - jęknęłam
cicho.
-Dzisiaj rano z nieznanych przyczyn
wybuchł pożar. Cała sala jest spalona, okoliczności nie znane.
Policja będzie badać czy to było podpalenie czy samoistny wybuch.
Może przyczyną była stara instalacja, nie wiem. Nie dostałem
jeszcze żadnego oświadczenie w tej sprawie. Sala jest kompletnie
zniszczona, zaplecze nietknięte. Myślę, że …. - przestałam
słuchać tego co do mnie mówił mój menager.
Nie mogłam złapać oddechu, wzrok
miałam rozmyty, wszystko zlewało się w jedną paplaninę słów.
Wiedziałam, że ktoś mną trząsł, ale nie czułam tego. Wszystko
falowało, a niewyraźny obraz zaczął nabierać nieznany odcień
koloru. Nie wierzyłam w to co słyszałam.
-Am ! - wybił mnie czyiś głos,
zamknęłam mocno powieki i ponownie je otworzyłam mając przed sobą
zaniepokojoną twarz Nathana. - Będzie dobrze, słyszysz ? Wszystko
będzie dobrze. Oddychaj. Wdech. I wydech. - starałam się skupić
na oddychaniu, ale zupełnie nie mogłam.
Nie miałam telefonu w dłoni, nie
wiedziałam, gdzie on jest, ani skąd Nathan o tym wiedział. Miałam
totalną pustkę w głowie, jedynie parę wyrazów ciągle
rozbrzmiewały w mojej głowie i widziałam ich zarys „był pożar”,
„cała sala jest spalona”. Cała moja przyszłość spaliła się
jak łuczywko. Nagle z histerycznych próśb o to, żebym oddychała
nie zostało nic, podłoga zafalowała, a mnie ogarnęła głęboka
czerń.
Hej !
Rozdział pisałam trzy dni, a kolejne trzy dni dodawałam ^^
Kto by pomyślał, że pierwszy tydzień po feriach będzie tak morderczy ? Tylko w piątek nie było żadnej kartkówki ani sprawdzianu, bo Pani od niemieckiego o niej zapomniała xD
Kami PL nie możesz mnie kopnąć w jaja, bo ich nie mam ;D a różowy fartuszek jeszcze się pojawi, ale trzeba na niego poczekać :)
Następny rozdział będzie wyjątkowy jeżeli chodzi o jego numer (63). Zastanówcie się co mam na myśli, ciekawe czy ktoś je odgadnie :)
Do następnego ... dzień dodania rozdziału chyba też będzie wyjątkowy, ale zobaczymy jak wyjdzie w praniu :P
Pa pa <3
Hej ;3
OdpowiedzUsuńMój brzuch od śmiechu nadal mnie boli. xd To było świetne. A najlepsze jak Nathanowi spadł ręcznik xd. Ja tam bym się nie odwróciła ^^
To okropne co się stało z kawiarnią. Tak nagle ten pożar i to wszystko.
Ale chłopacy na pewno pomogą Am.
Nie wiem czy dobrze zgaduję, ale 63 rozdział będzie ważny, ponieważ to był ostatni rozdział, przed epilogiem na twoim 1 blogu. Mam rację?
A więc dużo weny kwiatuszku i czekam na następny! ;*
I ty myślisz, że to mnie powstrzyma? Wyhodujemy!!!
OdpowiedzUsuńNom... to wracamy. Sykes zgubił ręcznik?! WTF?! I Max, rany nie mógł sobie odpuścić?!
Ciekawa jestem, czy nadal będzie się śmiał, gdy się dowie, co się stało.
O Boże! Tyle pracy, ile tam włożyła dziewczyna i nagle straciła to wszystko. Owszem, również jestem pewna, że chłopcy jej pomogą, zarówno finansowo, fizycznie jak i rozsławią knajpkę.
I wracam... do poprzedniego komentarza... jak długo będziesz nas trzymać w relacji przyjaciel pomiędzy Am a Nathanem. ten dzień, to śniadanko, buziaki, no i ostatni, jak się nią opiekował ^^
Idę o Cb :p
A! Zapraszam przy okazji na a-difficult-life.blogspot.com ::)
Dodałam rdz :P
hahahahahaha boże nie mogę się przestać śmiać hahaha Nathan i jego ręcznik reakcja Am to było genialne . Boże tyle pracy na marne ale wiem na pewno że chłopaki jej pomogą <3
OdpowiedzUsuńAm i Nathan czy w końcu doczekam się tej miłości ?
czekam na nexta
Weny !!
no kurcze Nathan i Amelia sa zdecydowanie slodcy :)
OdpowiedzUsuńszkoda mi Am, znow jej sie jakies nieszczescie dzieje... ale pan Sykes sie nia zajmie! :D
OMG reakcja Am kiedy Nathowi spadł ręcznik 0_0 Bezcenna :D
OdpowiedzUsuńNie mogłam przestać się śmiać gdy to czytałam :P
Ale jak dowiedziałam się że jej kawiarnia się spaliła :'(
Tyle pracy w nią włożyła a teraz to wszystko poszło na marne :(
Ale pewnie chłopcy jej pomogą w odbudowaniu tego wszystkiego...
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
Pozdrawiam i weny życzę :*
o raaaany jaki GENIALNYYYYYY <3 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńod poczatku do samego konca !
hahahaha oczywiscie nie ukrywam ze akcja z recznikiem byla najlepsiejsza :3 !
biedna Am- breche z niej cisneli bez trzymanki ;p az mi jej juz szkoda sie robilo a Maxa bym wykastrowala za ta breche bezczelna no xD. ale Nath tez nie lepszy- podpuszczaniec jeden no ;p !
o kurczę ;/ kawiarnia sie spalila. a myslalam ze juz bedzie dobrze wszystko, ale to nie bylabys Ty ;*
wierze ze Am poradzi sobie. w koncu ma przegenialne wsparcie w przyjaciolach ! <3
rozmowa przez telefon ze wstawkami chlopakow byla komiczna :D !!!
trzymaj sie tam, ucz dizelnie bo nauka to potegi klucz i zostaniesz klucznikiem ;p
love. big love ! <3
Hahahaha ta akcja z ręcznikiem rozwaliła mnie totalnie xD I jeszcze jak chłopaki się z nabijali z naibijali z biednej Am :P Szczerze? Sama bym się nabijała, bo mina, która musiała mieć, kiedy ten cudowny ręczniczek opadł musiałaby być cudowna xD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jeszcze to jak szybko Max zaakceptował to, że Amelia woli Nathana i nie staje im na drodze, a wręcz przeciwnie :) Słodki jest ;D
Kiedy była ta rozmowa przez telefon Am z Louisem i kiedy chłopaki ją rozmieszali to widziałam siebie z moim chłopakiem ;d On robi identycznie często! Nie lubię tego :P
Jej... Kawiarnia się spaliła... Ale.. Jak to? Dlaczego teraz?! :((
Biedna... Tak ją to dotknęło, że aż zemdlała... Taki szok :<
Trzymaj się Kochana i jeszcze raz, HEPI BERSDEJ! <3