piątek, 28 marca 2014

Section 64.

   Czułam, że to koniec, że po tym co już zobaczyłam nie ma dalszej drogi, że to co zdziałałam w życiu ma mi wystarczyć, bo więcej nie będzie. Czułam się jak siedemdziesięciolatek, który powraca pamięciom do swojego życia i rozpamiętuje, ocenia je w skali od jednego do dziesięciu. Zastanawia się czy jego życie było udane, czy nie. Właśnie tak się czułam, dlatego po kąpieli postanowiłam pójść do siebie i dalej oceniać swoje życie w samotności. Wiedziałam, że Nath sobie poradzi sam, więc tylko się upewniłam i zniknęłam u siebie. Najpierw zadzwoniłam do mamy i o wszystkim jej opowiedziałam.
-Jezus Maria ! Czy komuś coś się stało ? - taka była jej pierwsza reakcja.
   Na moją odpowiedź, że nikogo nie było w środku, ale sala doszczętnie spłonęła i nic nie udało się uratować zaczęła wypytywać o sam budynek, w którym znajdowała się kawiarnia. Zdziwiłam się, że sama o tym wcześniej nie pomyślałam. Sala spłonęła, ale budynek nie został w dużym stopniu zniszczony.
-Może to jakiś symbol ?
-Mamo nie wymyślaj. - westchnęłam głęboko. - Zadzwonię jeszcze, teraz idę spać.
-Śpij dobrze.
-Dobranoc mamo.
   Rozłączyłam się i położyłam telefon na szafce nocnej. Położyłam się wygodnie i przykryłam kołdrą. Byłam tym wszystkim zmęczona, a fakt, że niedaleko stąd moja kawiarenka, spalona i samotna, zdana na wszystko i wszystkich świeci nagością, jeszcze bardziej mnie męczył. Ostatecznie zasnęłam, chociaż nie wiem jakim cudem.

*

   Rano obudziłam się i od razu poczułam falę przytłoczenia z dnia poprzedniego, słyszałam oznaki życia w kuchni, pewnie Nathan już wstał i szykował sobie śniadanie. Byłam zdolna jedynie do patrzenia na sufit. Po jakiś dziesięciu minutach postanowiłam sprawdzić godzinę, w tym celu podparłam się na rękach i wzięłam komórkę. Zegarek wskazywał siedemnaście minut po dziewiątej, teatralnie opadłam na łóżko tyle, że z telefonem w dłoni. Na samą myśl, że wyjście z łóżka wiąże się z koniecznością bycia dorosłym i rozwiązywaniem poważnych problemów, nie chciało mi się tego robić. Za jakieś trzy tygodnie moja dorosłość będzie również potwierdzona liczbą. Nigdy nie lubiłam matematyki, a tego rodzaju najbardziej.
   Mój czuły na smaczne zapachy nos wyczuł jakiś dobry kąsek, więc miałam wybór. Wyjść z łóżka, narazić się na zło całego świata i zjeść pyszne śniadanie, albo udawać, że mnie nie ma, pozostać w bezpiecznej strefie i głodować. Gdybym była na arenie Igrzysk śmierci wybrałabym drugą opcję, gdyż tam nie było żartów, ale to nie film, a prawdziwe życie, więc wyciągnęłam stopy na chłodną posadzkę i wstałam. To już jakieś osiągnięcie tego dnia. Wstałam ! I dalej żyję ! Zaśmiałam się ponuro i skrytykowałam w myślach swój czarny humor. Wyjęłam jakieś ubranie na dzisiaj i powędrowałam do łazienki, tam wzięłam szybciutki prysznic i ubrałam się. Włosy niedbale związałam, przecież mogę je upiąć po śniadaniu. A skoro o tym mowa. Weszłam do kuchni i oczom nie wierzyłam.
-Eee. Czy ty jesteś transwestytą ? - osłupiałam widząc go w ciekawym fartuszku, który widziałam pierwszy raz, skąd on go miał ?




-Wypraszam sobie. Wyglądam bardzo męsko w tym wdzianku. Jest twój jakbyś nie wiedziała.
-Moje ? - nadal stałam w progu.
-Owszem.
-Pierwszy raz go widzę.
-Widzisz jakie skarby ukrywa twoja kuchnia. - zaśmiał się.
-Co robisz ?
-Omlety. - uśmiechnął się, a ja podeszłam zobaczyć wszystko z bliska.
   Jedzonko prezentowało się bardzo zacnie na talerzu, Nathan niósł patelnię i sprawnie wyłożył kolejnego omleta, posypał szczypiorkiem i nie wiem dlaczego, ale dał mi buziaka w policzek.
-Dzień dobry. - odwróciłam się do jego wesołej buźki.
-A to z jakiej racji ? - zapytałam jego zachowaniem.
-Ładny dzisiaj mamy dzień.
   Wyjrzałam przez okno. Czy mnie oczy mylą czy faktycznie ulice przykrył biały puch ?
-Ale jak to możliwe ? - podeszłam do okna ciesząc oczy tym niespotykanym tutaj krajobrazem.
-W nocy padało, jest mróz, nikt tego nie zebrał.
-Ale, że śnieg w Anglii ?
-Rzadkość, ale czasami spotykana. Ponoć bardziej na północ jest jeszcze gorzej.
-Gorzej ?
-Pozamykali szkoły i restauracje.
   Strzeliłam karpia. Przecież spadło może trzy centymetry śniegu, a całe miasto już stoi w korkach i unieruchomione czeka na cud. W Polsce to raczej dziwna sytuacja. Ile razy szłam do szkoły po łydki w śniegu, bo nikt nie odśnieżył chodników. Zaleta życia w małym miasteczku bez komunikacji miejskiej.
-Muszę zabrać cię do Polski, tylko muszę zadzwonić do mamy i zapytać jak tam sprawa ze śniegiem. Wtedy to się mój drogi zdziwisz. - spojrzałam na niego.
-Mogę już teraz lecieć.
-Pewnie lotnisko jest nieczynne. - zaśmiałam się z tego.
-Nie bądź tak sarkastycznie nastawiona do naszej pogody. Po prostu tutaj to bardzo, ale to bardzo rzadki widok i zrozumiała jest dekoncentracja ludzi.
-Dobra. Nie czepiam się już Brytyjczyków. - podniosłam ręce w geście poddania i usiadłam do stołu z parującym jedzonkiem.
-Z tym wyjazdem to mówiłaś na poważnie ? - zapytał po chwili Natha przeżuwając omleta.
-Pewnie. Sama bym tam wróciła. Przemyślała pewne sprawy i wyluzowała.
-Ale jak wylecisz tam to co z tym tutaj ?
-Lokal jest mój. A decyzja czy podejmę się remontu teraz czy za jakiś czas należy do mnie. Czasami trzeba po prostu czasu na przemyślenie pewnych spraw i podjęcia pewnych decyzji, które pomogą nam w przyszłości.
-Czyli masz jakieś plany co do „Hope” ?
-Nie skreślam jej, ale co będzie dalej tego nie jestem pewna. A co chciałbyś odwiedzić Polskę i moje małe miasteczko ? Tam nie ma takich atrakcji jak tu, w Londynie.
-Ale jest śnieg. - rozpromieniał.
-Masz w ogóle jakieś cieplejsze ubrania ?
-To są jeszcze cieplejsze ? - zapytał zaskoczony.
-Oh Nathan ! To ja widzę, że ty nie wiesz w co się pakujesz. Szykuj się na spore minusowe temperatury, przemoczone ubrania, zmarznięte palce i śliskie ulice.
-Podejmuję ryzyko. - cały czas się promiennie uśmiechał.
-Czemu się tak szczerzysz ?
-Próbuję wprawić cię we wspaniały nastrój.
-Jeżeli próbujesz sprawić, że zapomnę o tym co się stało to ci się nie uda, ale dzięki za starania.
-A smaczny chociaż ten omlet, bo nic nie mówisz na jego temat ? - posmutniał.
-Wyśmienity. Ale jak spróbujesz kuchni mojej mamy to ci kopra opadnie.
-Jak ty spróbujesz kuchni mojej mamy to ci kopara opadnie. - odgryzł się.
-Okey. To kiedy ?
-Czyli jesteśmy na etapie przedstawiania się rodzinie. Okey. Szybko poszło. - zobaczyłam te szalone chochliki w jego oczach.
   Pokiwałam tylko z aprobatą głową i spuściłam wzrok do mojego talerza. Nie wiem w co on grał, ale lepiej dla mnie jak przestanie. Szybko zjadłam i wstałam umyć talerz.
-Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał Nathan, a ja wyczułam w jego głosie uśmiech na jego twarzy, sama się uśmiechnęłam, ale nadal myłam talerz. - Bo zetrzesz ornament z tego talerza. - roześmiał się stanął obok.
-Cwaniakowanie nie jest dobrym pomysłem na życie, wiesz ? - skomentowałam jego zachowanie i ruszyłam ku wyjściu. - A ten seksowny fartuszek odłóż tam skąd go wziąłeś.
   Oficjalnie wyszłam z kuchni i poszłam do łazienki kończyć swój outfit na dziś. Umyłam zęby, umalowałam się, a włosy wyprostowałam. Po skończeniu pracy wyszłam i zastałam Nathan rozłożonego na kanapie, przynajmniej czuł się jak u siebie i kierował się moim poleceniem z dnia wcześniejszego. Znalazłam kawałeczek miejsca dla siebie i się dosiadłam.
-O przepraszam. - usiadł normalnie.
-Nie trzeba było.
-Przecież to twoje mieszkanie.
-A ja kazałam ci się czuć jak u siebie, wiem przynajmniej co robisz jak jesteś u siebie.
-To tylko jedna z wielu rzeczy jakie robię w domu.
-Bardzo dobrze gotujesz, wiesz ? - zmieniłam temat.
-Takie tam podstawowe rzeczy.
-Musiałeś się szybko usamodzielnić.
-No tak wyszło.
-Nie masz do tego wszystkiego żalu ? No wiesz, że musiałeś zostawić dzieciństwo i rzucić się w świat dorosłych.
-Miałem fajnych facetów obok siebie, którzy się mną zajęli i jesteśmy do tej pory zgranymi kumplami.
-Fajnie, że macie siebie nawzajem.
-Nie narzekam.
-Chyba pójdę do kawiarni na trochę. Może można coś już zrobić.- wstałam.
-Pójdę z Tobą.
-Jak tam chcesz.
   Zadzwoniłam do Louisa i uprzedziłam go, że jadę do miejsca całego zdarzenia i sam zadeklarował, że przyjedzie i wszystko mi powie co powinien. Bałam się tego co mogę tam dzisiaj zastać. Śnieg ? Pewnie tak, ale co oprócz tego ? Westchnęłam i ubrałam się w te zimowe ubranka dopełniając mój strój.



-Louis coś powiedział, że tak zesmutniałaś ? - Nathan zapytał ubierając kurtkę.
-Obawiam się tego co tam dzisiaj zastanę, to wszystko.
-Chyba nie może być gorzej niż było.
-Nic mnie już chyba nie zaskoczy.
   Wyszliśmy z mieszkania, które zamknęłam i schodząc po schodach założyłam rękawiczki. Gdy tylko Nathan uchylił drzwi wejściowe uderzyła mnie fala mrozu, do której powinnam była być przyzwyczajona, ale po przyzwyczajeniu się do londyńskiej pogody było to dla mnie zaskoczeniem. Naciągnęłam czapkę bardziej na uszy i ruszyłam przed siebie. Ludzi było stosunkowo mniej na ulicach, ale ci co byli szli w bardzo szybkim tempie naciągając cienkie kurtki do granic możliwości byle było im odrobinę cieplej. Szliśmy tak sobie każde pogrążone w swoich myślach dopóki Nathan nie złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na niego zaskoczona, a ten tylko się uśmiechnął zachęcająco i ze strachem, że zaraz strądze jego dłoń.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie musisz wiedzieć, ważne ja kontroluję sytuację.
-Głupi jesteś.
-Traktuję to jako komplement.
-Jak tam sobie chcesz. - roześmiałam się, a w sercu od razu zrobiło mi się cieplej, teraz już mniej bałam się zderzenia z rzeczywistością.
   Po zajściu na miejsce nie zobaczyłam nic niepokojącego, wsadziłam klucz do zamka i otworzyłam drzwi, chociaż i tak można było dostać się do środka przez wybitne okna, ale przecież nie mam powodu włamywać się do własnej kawiarni. Po wejściu do środka usłyszałam jakiś szmer, oświetlenie oczywiście nie działo, więc nie koniecznie widziałam co wywołało mój niepokój. Nathan włączył latarkę w telefonie i stojąc obok, a jednak trochę przede mną oświecił miejsce hałasu. Zobaczyłam podkuloną postać brodatego, starszego mężczyzny, który zwęził oczy. Obok niego zauważyłam duży, wypchany plecak, a sama postać w pozycji pół siedzącej ogrzewała się dziurawym kocem.
-Proszę nie dzwonić na policję. - usłyszałam jego przerażony, cichy głos.
-Pan tutaj spał ? - zapytałam.
-Tak, ale proszę nie dzwonić na policję. Ja sobie pójdę.
-Tutaj był pożar, mógł Pan się zatruć dwutlenkiem węgla. Nie ma Pan gdzie spać ? Teraz jest bardzo zimno.
-Straciłem mieszkanie. Ale proszę nie dzwonić na policję. Ja już sobie pójdę.
-Tutaj naprzeciwko jest hotel. Pójdzie Pan tam ze mną, zapłacę za pobyt na tydzień z góry. Będzie Pan miał jedzenie, ciepłe grzejniki i wodę. Wszelkie środki sanitarne. - odezwał się Nathan.
-Panie złoty, nie przyjmę takiego dużego podarunku od Pana.
-To nie była prośba. Proszę wstać. - Nathan mu pomógł. - Zaraz wrócę, dobrze ? - zapytał, a ja pokiwałam tylko głową, już trzeci raz tego dnia mnie zaskoczył, bo na pożegnanie dał mi kolejnego tego dnia buziaka w policzek, posłałam mu pytający wzrok, ale ten wyszedł z bezdomnym.
   Nie mając siły na rozgryzanie jego fanaberii rozejrzałam się po lokalu, a raczej jego resztach. Osmalone ściany, popiół na spalonej drewnianej podłodze, śnieg i stojąca woda. Będzie bardzo dużo pracy. Kasa na całe szczęście była pusta, więc tyle dobrego, ale ono jak i expres do kawy spalone samotnie leżały na posadce. Ceramiczne płyty powieszone na ścianę, które tak bardzo mi się spodobały jakiś czas temu teraz potłuczone leżały na ziemi, a tylko nieliczne nadal wisiały, ale raczej niepewnie. Zastanawiałam się co mam z tym teraz zrobić. Po chwili usłyszałam za sobą.
-Cześć. - Louis niepewnie się przywitał.
-Hej. - uśmiechnęłam się do niego lekko. - Powiedz mi co ja mam z tym teraz zrobić ? Wiesz, że nocował tu bezdomny ?
-Gdzie on teraz jest ? - rozejrzał się.
-Nathan zabrał go do hotelu. Zaoferował pomoc.
-Ale nic mu się nie stało ?
-Nie wyglądał jak osoba zatruta, ale nie teraz mi to w głowie. Co mam z tym wszystkim zrobić ?
-Za jakiś czas powinien przyjechać kontener, do którego będziemy mogli wszystko wrzucić.
-Czyli łapiemy się za miotły i sprzątamy ?
-Tak. Niestety jesteśmy w tym samotni.
-Dlaczego ?
-Nasi pracownicy stracili miejsce pracy.
-Nikt nie pomoże ?
-Nikt się nie zadeklarował z pomocą.
-No to wspaniale. - zrezygnowana straciłam jakiekolwiek nadzieje.
-Nie załamuj się.
-Dziękuję za złotą radę. - odszczekałam.
-To ja pójdę po miotły.
   Następne minuty spędziliśmy na zamiataniu, wynoszeniu śmieci do kontenera na ulicy, ponownemu zamiataniu pyłu, później na wyrzucaniu żywności i całego asortymentu kuchni. Po jakieś półtora godzinie przyjechał jakiś fachowiec, który miał naprawić metalowe żaluzje, bo stwierdziłam, że nie ma sensu wstawiać szyb w okna i drzwi. Miałam już tego dosyć. Gdy on skończył kazał Louis'owi wrócić do domu, a sama jeszcze zostałam. Spojrzałam na zegarek, Nathan wyszedł jakieś dwie godziny temu. Wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu i uciekające sekundy mojego życia, aż na ekranie zobaczył komunikat, że dzwoni do mnie Max.
-Cześć. - przywitałam się.
-Hej. Zapytałbym cię jak tam, ale chyba znam odpowiedź. - powiedział smutno.
-Dlaczego, więc dzwonisz ?
-Upewnić się, że się jeszcze jakoś trzymasz. Mam przynajmniej nadzieję, że jakoś Nathan ci pomaga.
-Tak mi pomaga, że od dwóch godzin go nie widziałam, bo wyszedł i jeszcze nie wrócił.
-Jesteś w mieszkaniu ?
-Nie. Stoję właśnie na środku sali, którą przez ostatnie godziny sprzątałam sama z Louis'em, bo nikt z poprzedniej załogi nie wykazał się pomocą, a Nathan zniknął.
-Gdzie ?
-Długa historia. - zakończyłam temat westchnieniem.
-Zmęczona ? - zapytał.
-Nawet nie wiesz jak. Mam ochotę zapaść się pod ziemie i uciec od tego całego życia.
-Musiałaś szybko dorosnąć.
-Po cholerę się tak starałam ? - przeszły mi dreszcze z zimna.
-Nie będę ci teraz prawił morałów i wygłaszał kazania o tym jakie niesprawiedliwe bywa życie, bo sama to doskonale wiesz.
-Max. - powiedziałam ledwo powstrzymując łzy. - Ale ja nie mam już siły na to wszystko i wszystkich. - pierwsza łza spadła ciągnąc za sobą kolejne.
-Jutro przylatuję do Londynu.
-I co z tego ? - przerwałam mu podciągając nosem. - Macie teraz szał pracy i nie znajdziecie czasu dla takiej ofermy życiowej jak ja.
-Nie mów tak.
-A co kłamię ? - mówiłam szybko. - Bo jeżeli tak to mi to powiedz, teraz. Właśnie w tej chwili. - podciągnęłam mocno nosem i starłam łzy z policzków.
-Am. - przeciągał.
-Nie mam ochoty ciągnąc tej rozmowy dłużej. Przeszkadzasz mi w użalaniu się nad sobą.
   Rozłączyłam się i pozwoliłam łzom rozmywać mój widok, nawet nie chciało mi się podnieść rąk, żeby je zetrzeć. Usłyszałam jakiś szelest przy wejściu.
-Długo już tam stoisz ? - zapytałam pewna, że stoi tam Nathan.
-Wystarczająco. - odpowiedział smutno.
-Nie ładnie jest podsłuchiwać. - starłam łzy i się do niego odwróciłam. - Co z tym bezdomnym ?
-Ma ciepły pokój, trzy, ciepłe posiłki każdego dnia, łóżko, czyste ubrania i środki czystości, a za jakiś czas przyjdzie do niego ktoś z opieki.
-To dobrze.
   Nathan wymieniał się przez dłuższy czas ze mną spojrzeniami, aż w końcu przestał i przeniósł go na salę.
-Louis ci pomagał ? - w odpowiedzi pokiwałam tylko głową. - Przepraszam, że nie mogłem Wam pomóc.
-Pójdziemy już do domu ? Zimno mi. - ruszyłam do wyjścia.
-Oczywiście.
   Przepuścił mnie w wyjściu i gdy on nadal tam stał ja zasunęłam okna i zabezpieczyłam je. Później podeszłam do niego.
-Możesz stąd wyjść ? Chcę zamknąć drzwi.
   Odsunął się, a ja zamknęłam drzwi na klucz, a po chwili zaciągnęłam żaluzję do ziemi i przekręciłam kluczyk. Wstałam i nie odwracając się ruszyłam w kierunku domu. Za mną Nath.
-Nie obrażaj się na mnie proszę. - powiedziałam przerywając ciszę między nami.
-Nie obraziłem się na ciebie.
-Nie odzywałeś się.
-Nie chciałem ci przeszkadzać, widzę przecież jaki wpływ ma na ciebie ta cała sprawa. - poczułam na sobie jego wzrok, ale go nie odwzajemniłam.
   Mam wystarczająco problemów na głowie nie chcę dokładać kolejnego do mojej sporej kupki, to nie jest kolekcja, którą powinno się chwalić innym. Gdy wróciliśmy Nathan przygotował herbatę i wyjął jakieś opakowanie ciasteczek, gdyż powiedziałam mu, że nie jestem głodna i stwierdził, że nie będzie nic gotował. Ja powinnam mu gotować, w końcu on jest gościem, ale gdyby go tutaj nie było to sama bym pewnie sobie nie gotowała. Nie widziałam w tym sensu. Gdy tak sobie siedzieliśmy w kuchni sącząc herbatkę Nathan po chwili wyszedł, słyszałam, że włączył telewizor. Nie przywykłam do czyjejś obecności w moim mieszkaniu, ale lepiej, że wyszedł, bo mogłam sobie popatrzeć na niebo bez żadnych przeszkód. Wpatrywałam się tam dopóki nie skończyła mi się herbata, później poszłam do łazienki załatwić swoje potrzeby i przy okazji poprawiłam makijaż, który trochę się rozmazał po moim płaczu w kawiarni. Po wyjściu postanowiłam zobaczyć co ogląda Nathan i ewentualnie się dołączyć, ale nie zastałam go na kanapie, a przy oknie.
-Co robisz ?
-Czekam. - odwrócił wzrok w moją stronę.
-Na co ?
-Raczej na kogo. Na ciebie.
-Jestem tu przecież.
-Nie w taki sposób na ciebie czekam. - wpatrywałam się intensywnie w jego oczy szukając jakieś podpowiedzi, ale jednocześnie walczyłam ze sobą i swoją chęcią zadania pytania, które tak bardzo cisnęło mi się na usta.
-A w jaki ? - wypowiedziałam to.
-W taki, w którym będę mógł cię przytulić, przejąc chodź część twoich problemów i pomóc ci je rozwiązać. - szedł w moim kierunku. - W taki, że stanę się częścią twojego życia, będę dzielił razem z Tobą radość i smutek, będę mógł być osobą, która będzie twoim oparciem, wsparciem w trudnych momentach. Siłą do podniesienia głowy i parcia dalej w ten wrogi system jaki panuje na świecie. Czekam na ciebie w taki sposób, żeby w publicznym miejscu móc cię objąć, pocałować i żeby nikt nie rozglądał się nerwowo po okolicy. - powiedział to stojąc naprzeciwko mnie i wpatrując się w moje oczy.
-Nathan. - szepnęłam. - Nie rób tego trudniejszym niż jest.
-Dlatego powiedziałem, że czekam. I choćbym miał czekać tygodnie, miesiące czy nawet lata to nadal będę czekał. - pogładził kciukiem mój policzek.
   Nie odpowiedziałam nic, nie wiedziałam co miałam powiedzieć, po prostu stałam i patrzyłam się w jego ciepłą barwę oczu, wtedy czułam, że nic złego nie może mnie spotkać. Te oczy były takie spokojne, że chciałam się w nie wpatrywać do końca życia. Nathan złożył na moim czole słodkiego buziaka i przygarnął mnie do siebie, wtuliłam się mocno i błagałam, żeby ta chwila trwała w nieskończoność.
-Uznam to jako odpowiedź. - szepnął, a ja tylko energicznie pokiwałam głową mocniej się wtulając.



Hej !
Jest różowy fartuszek ! Tabum ! Chociaż nie mówię mu NIE. Na pewno się jeszcze pojawi ;P
Ale ja jestem potworna. Nie dość, że Am straciła to na co tak dużo pracowała to jeszcze nikt z byłych pracowników jej nie pomógł. Zaplątałam, co ? ^^
Nathan w Polsce ? Kto by tego nie chciał xD
Nathan + Amelia = Namelia / Nalia / Natia/ Aman ?! -> WTF ?! Hahaha Co o tym myślicie ? Coś z nimi będzie czy nie będzie ? Po co ja w ogóle zadaje takie idiotyczne pytanie, prawda ? xD
San kochanie, dziękuję za takie ciepłe słowa, wiesz kiedyś bardzo fajna osoba powiedziała bardzo mądre zdanie. 
Succes is the best form of revenge.
I tego się trzymam. Z tymi słowami budzę się każdego ranka. To moje motto, mimo że nigdy go nie miałam i uważałam to za głupotę. Dziękuję Jay ♥ Głowa do góry i nie poddawać się, bo to będzie sukces i satysfakcja moich wrogów :)
A teraz proszę o obszerne wyjawienie swoich refleksji po przeczytaniu tego rozdziału, bo bardzo fajnie i płynnie mi się go pisało. 
Pióra w dłoń i do dzieła :)
Paaaa <3

Btw. Widziałyście to ? 
Dziewczyna ma szczęście ;)

13 komentarzy:

  1. Różowy fartuszek! Transwestyta! Nadal się z tego ryje. XD
    No Amielia ma życie pełne problemów. Nawet pracownicy nie chcieli pomóc, a wydawali się wcześniej zawsze gotowi do pracy.
    Ta ostatnia scena z Nathanem bardzo, ale to bardzo bardzo mnie ucieszyła. Mam nadzieję, że to wszystko co ona mówił się spełni. :)
    Nathan w Polsce? TAK! TAK! TAK!
    Dużo weny mysza i dawaj szybko następny! ;*

    P.S Zazdroszczę dziewczynie, którą całuje Jay. Chciałabym być na jej miejscu. Nie ważne, że jest ode mnie starszy o... dużo. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdzial,mam nadzieje ze teraz juz u Amm bedzie lepiej. I moze da w koncu szanse dla Nathana. Czekam na kolejny rozdzial. A co do polaczenia ich imion to NATHELIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział ! Nathan w Polsce? 3 razy TAK <33 Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze między Nathanem a Amm i już niedługo będą razem *.* nie mogę się już doczekać nn ;)) weeeny :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jakie cudne zdjęcie!!!! Tom i Max!! Haha :D
    Ja bym tam wolała, żeby całował mnie Tom <3
    No nie powiem ma dziewczyna szczęście. Wygrała życie!!!!

    A co do rozdziału... to z niecierpliwością czekam na moment w którym do Am przyleci Max (jeżeli w ogóle coś takiego planujesz)
    Do następnego!! WENY :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział !!! Fartuszek to było genialne ;) nathan w ppolsce tak !!!!
    Nathan i amm będą niedługo razem boże jak ia ich kocham
    Czekam na nexta
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział !!! Fartuszek to było genialne ;) nathan w ppolsce tak !!!!
    Nathan i amm będą niedługo razem boże jak ia ich kocham
    Czekam na nexta
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział !!! Fartuszek to było genialne ;) nathan w ppolsce tak !!!!
    Nathan i amm będą niedługo razem boże jak ia ich kocham
    Czekam na nexta
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodaj szybko kolejny rozdział. Miejmy nadzieje ze sprawy z Baby N i Amm potoczy się w bardzo pozytywny sposób i szybko przerodzi się w uczucie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No wiec tak... od nienawisci do milosci wystarczy jeden krok. To bylo piekne wyzwanie Nathana i chyle niziutko czola przed autorka tego tekstu.
    Jaki kochany chlopiec... ja bym chyba spanikowala gdybym zobaczyla w MOJEJ kawiarence, bezdomnego.
    Powiem tak... nie czekam juz na kolejny rozdzial, nie czekam na podroz Pana Sykesa do krainy Sniegu, tylko czekam na te magiczna chwile oraz na szybciitkie odbudowanie HOPE. Dziewczyna wlozyla w to wiele serca, a ja po przeczytaniu tego fragmentu po raz enty, nadal nie moge w to uwierzyc!!!

    Trzymaj sir mona sweet sixteen i pisz mi tam powolutku kochanie sexytime. Okreslimy to jako taki chrzest prawie pelnoletniej kobiety ^^
    I nie przejmuj sie, mnie tez to dziewczyny zrobily :/

    OdpowiedzUsuń
  10. No wiec tak... od nienawisci do milosci wystarczy jeden krok. To bylo piekne wyzwanie Nathana i chyle niziutko czola przed autorka tego tekstu.
    Jaki kochany chlopiec... ja bym chyba spanikowala gdybym zobaczyla w MOJEJ kawiarence, bezdomnego.
    Powiem tak... nie czekam juz na kolejny rozdzial, nie czekam na podroz Pana Sykesa do krainy Sniegu, tylko czekam na te magiczna chwile oraz na szybciitkie odbudowanie HOPE. Dziewczyna wlozyla w to wiele serca, a ja po przeczytaniu tego fragmentu po raz enty, nadal nie moge w to uwierzyc!!!

    Trzymaj sir mona sweet sixteen i pisz mi tam powolutku kochanie sexytime. Okreslimy to jako taki chrzest prawie pelnoletniej kobiety ^^
    I nie przejmuj sie, mnie tez to dziewczyny zrobily :/

    OdpowiedzUsuń
  11. No wiec tak... od nienawisci do milosci wystarczy jeden krok. To bylo piekne wyzwanie Nathana i chyle niziutko czola przed autorka tego tekstu.
    Jaki kochany chlopiec... ja bym chyba spanikowala gdybym zobaczyla w MOJEJ kawiarence, bezdomnego.
    Powiem tak... nie czekam juz na kolejny rozdzial, nie czekam na podroz Pana Sykesa do krainy Sniegu, tylko czekam na te magiczna chwile oraz na szybciitkie odbudowanie HOPE. Dziewczyna wlozyla w to wiele serca, a ja po przeczytaniu tego fragmentu po raz enty, nadal nie moge w to uwierzyc!!!

    Trzymaj sir mona sweet sixteen i pisz mi tam powolutku kochanie sexytime. Okreslimy to jako taki chrzest prawie pelnoletniej kobiety ^^
    I nie przejmuj sie, mnie tez to dziewczyny zrobily :/

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże sorki że tak późno komentuje ale - brak czasu, nie miałam na nic chwili praktycznie :)
    A rozdział jest bardzo fajny! To co powiedział Nath, kurcze, wow! :P
    i ten różowy fartuszek haha :`)
    widze ze jest juz nastepny rozdzia wiec lece go czytac :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hahahaha ale rozwalił mnie ten różowy fartuszek xD
    Szkoda, że nie ma zdjęcia Nathana w nim, bo bym lała z tego jeszcze bardziej ;D
    A co do rozdziału - szkoda mi bardzo Am. Biedna, jest teraz tak zagubiona i zdołowana. I szczerze mówiąc wcale jej się nie dziwię. Zbudowała coś, co miało dać jej nadzieję, że może być już tylko lepiej, a tu bach. Jedna iskra i wszystko poszło.
    Dobrze, że jest przy niej Nathan i stara się, chociaż jeszcze nieudolnie ;) Ale się stara się dać jej nadzieję, ze można zacząć od początku.
    W ogóle jaki on jest złoty, że pomógł temu człowiekowi! :)
    I aż mi się przypomniały dawniejsze rozdziały u mnie na blogu, jak Nathan Nadii też mówił, że na nią będzie czekał i o jejku, takie sentymenty się we mnie odezwały :D To było cudowne uczucie jak to czytałam, że teraz Nathan czeka na Amelię ;D
    I dało mi to wiarę w to, że oni będą razem ;D
    Lecę czytać dalej ! :) :*

    OdpowiedzUsuń