niedziela, 23 marca 2014

Section 63.

Oczami Nathana.


   Wszystko działo się tak szybko. Nawet nie wiem kiedy Max dał mi kluczyki do swojego auta. Kto nas spakował i zapakował nasze walizki do bagażnika. Nie pamiętam jak znalazłem się za kierownicą i jak ruszyłem. Pamiętam, że pędziłem w kierunku Londynu i żaden dzwoniący telefon nie był w stanie mnie powstrzymać. Zerkałem co rusz na Amelię, która była w dziwny sposób cicha i spokojna. Była bardzo blada i bałem się, że ponownie zemdleje. Włączyłem ogrzewanie, bo akurat tego dnia był bardzo duży mróz. Był zaledwie drugi dzień nowego roku, a już takie niespodzianki dostaliśmy na talerzu. Gdzieś za nami jechał Siva z Nareeshą, ale szybko ich zgubiłem, gdyż zależało mi na czasie.
Ciekawiło mnie co dzieję się w głowie dziewczyny, która siedziała obok mnie, a jednak jakby jej nie było. Tak bardzo jej współczułem i tak bardzo chciałem pomóc, ale zupełnie nie wiedziałem jak. W czasie drogi żadne z nas nie odzywało się, każde było pogrążone we własnych myślach, w swoim świecie.
   Dopiero, gdy minąłem tabliczkę z napisem Londyn, dziewczyna spojrzała na mnie, odwzajemniłem jej spojrzenie i zobaczyłem łzy i strach w jej pięknych, dużych, brązowych oczach. Dopiero teraz dostałem odpowiedź na pytanie co dzieję się w jej głowie. Bała się tego co może zobaczyć po przyjeździe na miejsce. Boi się i najchętniej schowała by głowę w piasek i wyjęła by ją dopiero po wszystkim.
-Będę tam razem z Tobą. - byłem zdolny tylko do tych słów i wróciłem wzrokiem do jezdni.
Za jakieś 20 minut mieliśmy zmierzyć się w tym co na nas czeka. Szczerze sam bałem się tego co mógłbym tam zobaczyć, ale chyba jeszcze bardziej nurtowało mnie jak do tego doszło. Jeżeli okaże się, że to podpalenie, pewnie wszczęło by się poszukiwanie winnego, ale jeżeli okaże się, że to wina wadliwej instalacji, albo jakiegoś niedopełnienia środków ostrości to Amelia się potwornie wścieknie, że pod jej nieobecność ktoś nie przypilnował jej sukcesu. Pewnie będzie się obwiniać, mówić, że powinna tam być, a nie świętować Nowy Rok w Manchesterze. Co się z nią teraz stanie ?
Zaraz miałem okazję się dowiedzieć, gdyż wjeżdżaliśmy właśnie w ulicę, na której znajduję się „Hope”. Zaparkowałem niedaleko i wyszliśmy. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam nic co by mnie kamuflowało. Żadnej czapki z daszkiem, okularów, nic. Byłem skazany na odstrzał, ale teraz bardziej martwiła mnie reakcja Amelii.
   Drzwi i okna były otwarte, szkło z nich leżało nadal na chodniku. Tynk był czarny od ognia, a przed lokalem stał zmartwiony Louis i rozmawiał ze strażakami, którzy już szykowali się do odjazdu.
-Amelia ! - zauważył ja, ale ona jego nie, wzrok miała wbity w budynek kawiarni. - Całe szczęście, że już jesteś.
-Z zewnątrz nie jest najgorzej. - powiedziała. - Wiadomo co było przyczyną wybuchu pożaru ? - imponowała mi zimną krwią, ale jednak coś mnie niepokoiło w jej zachowaniu.
-Tak jak mówiłem wcześniej. Wadliwa instalacja, poszła iskra i pechem trafiła na obrus, a wtedy nie potrzeba było nic więcej.
-Można wejść do środka ?
-Woda stoi i kapie ze ścian i sufitu. Pomieszczenie musi się przewietrzyć, bo teraz niebezpiecznie jest tam wejść, za dużo oparów i dymu.
-A na zaplecze ?
-Można wejść, ale cały asortyment trzeba będzie wyrzucić, bo wszystko przeszło dymem. Nie nadaje się do podania ludziom. Ale na zapleczu też nie można spędzać dużo czasu, bo jednak opary przedostaną się wszędzie. - Amelia dopiero teraz spojrzała na Louisa.
-Więc co teraz ?
-Na zaplecze nikt z zewnątrz się nie dostanie. Strażacy radzili, żeby to tak zostawić, nie ma sensu wkładać teraz szyb, bo i tak wszystko musi się wywietrzyć. Mówił, żeby wrócić do domu i wrócić jutro.
-Przecież w nocy będą minusowe temperatury. Woda zamarznie, a rury popękają.
-To musi się wywietrzyć, a dopiero jutro będzie można tutaj wrócić i cokolwiek działać. Mogę jedynie zamknąć drzwi na klucz o ile się da. Trzeba zebrać szkło i zbić te które pozostało w ramach. Tyle możemy teraz zrobić.
-Na zapleczu są miotły. Daj mi klucze. - wyjęła w jego kierunku dłoń, ten po chwili wahania dał jej.
-Ale pomogę ci. - uprzedził.
-Nathan lepiej żebyś się gdzieś schował. - spojrzała na mnie tym zawiedzionym i bezsilnym wzrokiem. - Nie chcę, żeby ktoś cię tu zobaczył i rozpoznał.
-Ale masz założyć moją czapkę. - zdjąłem ją i nałożyłem na jej głowę, miała już czerwone uszy.
-Masz tu klucze od mojego mieszkania. Rozgość się, a jeżeli mógłbyś to zrób jakieś zakupy, bo nic tam nie mam. Podstawowe rzeczy. Później oddam ci pieniądze.
-Dobrze, ale jak nie będziesz długo wracać to tu przyjdę.
-Tylko jak zamieciemy chodnik to wrócę do domu.
-Do zobaczenia.
   Dziewczyna odeszła, a za nią Louis patrząc na mnie smutnym wzrokiem, gdy zniknęli mi z pola widzenia wróciłem do samochodu i nawet nie rozglądając się czy ktoś mnie rozpoznał ruszyłem z piskiem opon i pojechałem do znanego mi supermarketu. Wziąłem wózek i idąc zgodnie z układem półek z produktami zastanawiałem się co z nich może nam się przydać. Ostatecznie z pełnym wózkiem zatrzymałem się przy kasie i zapłaciłem, specjalnie nie wziąłem paragonu i spakowałem wszystko do bagażnika. Pojechałem do jej mieszkania. Bałem się, że zastanę ją pod drzwiami, bo zakupy mi trochę zajęły czasu, ale tak nie było. Gdy już ostatnie reklamówki były w mieszkaniu, zająłem się podkręcaniem grzejników, które działały na niskich obrotach. Gdy wszystkie były już odkręcone zająłem się wypakowywaniem jedzenia i chowaniem ich po szafkach. Gdy to skończyłem poczułem, że mieszkanie się nagrzało, więc zdjąłem kurtkę i spojrzałem na zegarek. Godzinę temu zostawiłem Amelię pod kawiarnią, powinna już była wrócić. Była już pora późnego obiadu, więc żeby nie być namolnym i nie dręczyć teraz Amelii telefonami wyjąłem warzywa, garnki i zacząłem pichcić jakiś obiad. Po jakimś kwadransie usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
-Amelia ?! - krzyknąłem.
-Tak. - usłyszałem w odpowiedzi jej smutny głos i pociąganie nosem, po chwili weszła do kuchni. - Strasznie zimno jest na zewnątrz.
-Jak na Anglię to bardzo dziwna pogoda.
-Tutaj zazwyczaj jest ciepło, prawda ?
-No tak.
-W Polsce w zimę jest właśnie tak. - uśmiechnęła się i wyjęła jedną chusteczkę. - Chociaż nie, w Polsce mamy jeszcze dużo śniegu. - wyrzuciła ją.
-U nas o śnieg bardzo ciężko.
-Zauważyłam.
-Zrobię ci gorącej herbaty.
-Widzę, że już się rozgościłeś, fajnie.
-Tak. Mamy ciepło, lodówka jest pełna, a twoja walizka jest u ciebie w sypialni.
-Naszykuję ci sypialnię.
-To ja w tym czasie zrobię nam herbatę.
   Dziewczyna pokiwała głową i wyszła. Wyjąłem dwa kubki i wrzuciłem dwie torebki smacznej herbaty, nastawiłem wodę i wróciłem do szykowania obiadku. Po jakiś dziesięciu minutach wróciła Amelia.
-Proszę. - podałem jej ciepły napój.
-Dziękuję, przyda mi się teraz coś rozgrzewającego.
-Szykuję meksykański obiad. To też cię rozgrzeje.
-Będzie ostro. - uśmiechnęła się.
-Jak ty się w ogóle czujesz ? - spuściła wzrok. - Bo nie wmówisz mi, że dobrze.
-Moim marzeniem było założenie małego lokalu gastronomicznego. Udało mi się to, byłam tym zaskoczona, bo nie mam doświadczenia, jestem młoda, nie mam studiów. Ale jednak mi się udało, a teraz co ? Wszystko zrównało się z ziemią.
-Mogę ci pomóc.
-Nie chcę twojej pomocy. - spojrzała na mnie.
-Dlaczego ?
-Bo nie przyjmuję jałmużny.
-Oddasz mi.
-Jaką masz pewność, że zarobię tyle pieniędzy ?
-Kawiarnia bardzo dobrze prosperowała. Zarobisz na tym, zresztą z marzeń się nie rezygnuje, a pieniądze to nie wszystko.
-Nic od ciebie nie chcę.
-Wiem, że ciężko jest prosić o pomoc, ale to wcale nie oznacza, że jesteś gorsza. Każdy potrzebuje tej pomocy.
-Czy to ma sens ?
-Co ?
-Ciągnąć dalej tą złą passę ?
-Co masz na myśli ?
-Chodzi mi o to, że nie wszystkie marzenia można spełnić, niektóre muszą pozostać niespełnione.
-Chcesz mi powiedzieć, że się poddajesz ? Zbudowałaś coś z niczego, teraz też możesz to zrobić, wystarczą dobre chęci.
-Nie wiem czy mam teraz na to siłę.
-Więc co zamierzasz ?
-Może wrócę do Polski ?
To zdanie wywróciło mój żołądek do góry nogami, zostawiłem wszystko i spojrzałem na nią w ciszy.
-Chciałam mieć kawiarnię, tutaj dostałam taką możliwość, ale nigdy nie wiązałam swojej przyszłości poza swoją ojczyzną. Moje miejsce jest w Polsce i żebym to zrozumiała musiało dojść do wybuchu pożaru. Ja tutaj po prostu nie pasuję.
-Nie pieprz ! Bo tak wcale nie jest. - spojrzała na mnie zaskoczona. - Tu jest twoje miejsce. Masz mieszkanie, przyjaciół, lokal, który wystarczy odremontować i … i to nawet można potraktować jak drugą szansę. Możesz teraz ponownie ustalać wystrój sali, możesz znowu ustalić charakter lokalu, a ty chcesz się poddać i uciec z podkulonym ogonem ? Spójrz ile już przeszłaś. To tutaj uwolniłaś się od tego pieprzonego dupka. - chciała mi przerwać, ale na to nie pozwoliłem. - Tutaj odżyłaś. Tutaj. Dokładnie w tym miejscu, więc nie mów mi, że masz zamiar wrócić do Polski.
-Jestem imigrantem.
-To nic złego. Na świecie jest całe mnóstwo krajów, całe mnóstwo ludzi i każdy znajdzie swoje miejsce. To nic złego mieszkać poza ojczyzną. - stanąłem przed nią i patrzyłem w jej rozbiegany wzrok pełen niepewności, smutku, przegrania. - Nie pozwolę ci ponownie uciec. - spojrzała na mnie. - Nie pozwolę. - zabrałem jej kubek i mocno przytuliłem.
   Dziewczyna szybko oddała ten gest, a wszelkie bariery granice pękły. Łzy zaczęły lecieć, ale nie mogę pozwolić, żeby mi uciekła. Teraz jestem nawet w stanie dla jej szczęścia wyprowadzić się i zamieszkać razem z nią w Polsce, po prostu nie chcę jej stracić.
-Dziękuję. - oderwała się wycierając policzki, podałem jej chusteczkę. - Lepiej rób ten obiad szybciej, bo jestem potwornie głodna. - posłała mi słaby uśmiech.
   Odwzajemniłem go jej i wróciłem do gotowania, Amelia usiadła przy stole z kubkiem herbaty i patrząc w okno cicho siedziała, za pewnie myślała nad tym co jej powiedziałem. Mam nadzieję, że nie myśli o powrocie do domu, na to jej nie pozwolę. Szybko dokończyłem szykowanie obiadu i nałożyłem na talerze po czym przeniosłem na stół, doniosłem jeszcze kubki z parującą herbatą.
-Smacznego. Powinno być dobre. - powiedziałem siadając naprzeciwko.
-Powinno ? - uśmiechnęła się.
-Moja babcia robiła coś podobnego, ale nie pamiętam paru składników, więc improwizowałem.
-Ale się nie otruję ?
-Nie wydaję mi się.
   Po chwili obydwoje zaczęliśmy zajadać się przygotowaną przeze mnie potrawą, ponownie w ciszy.
-Nie najgorsze. - skomentowała po chwili.
-Trochę mało ostre, nie sądzisz ?
-Dla mnie w sam raz. - sięgnęła po herbatę.
-Uważaj, bo gorąca. - dziewczyna zmoczyła usta po czym szybko dobiegła do zlewu i wypluła zawartość. - Mówiłem, że gorące.
-Czy ty mi ją posoliłeś ? - spojrzała na mnie dużymi oczami, sięgnąłem po jej kubek i spróbowałem.
-Faktycznie słona. - też wyplułem zawartość ust, a później spróbowałem swojej, też słona. - Ups. - uśmiechnąłem się przepraszająco.
-Jak mogłeś popełnić taką gafę ? - roześmiała się cicho i krótko, sama przygotowała nam kolejne herbaty, a te wylała.
-Musiały mi się pomylić pojemniczki.
-Oh Nathan.
   Po skończeniu posiłku razem umyliśmy naczynia, a później Amelia stwierdziła, że idzie się wykąpać, więc ja zasiadłem przed telewizorem i zastanawiałem się co będzie dalej. Po pól godzinie wyszła.
-Nie obrazisz się, jeżeli teraz pójdę do siebie ? - spytała.
-Źle się czujesz ? - odwróciłem się.
-Nie. Po prostu chcę odpocząć.
-Pewnie. Idź. Jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać.
-Nie będzie takiej potrzeby, sama się obsłużę. - uśmiechnęła się. - Czuj się jak u siebie, w łazience w komodzie są ręczniki, więc weź sobie któryś.
-Zobaczymy się jeszcze dzisiaj ? - zapytałem.
-Może miniemy się w łazience.
-Nie zjesz kolacji ?
-Nie jestem głodna.
-W takim razie miłego odpoczynku.
-Dzięki i nawzajem. - po chwili zniknęła za drzwiami do sypialni, a ja przed dłuższą chwilę się w nie wpatrywałem, ściszyłem telewizor i jednocześnie myśląc i oglądając obrazki siedziałem na kanapie.
   Gdy zdecydowałem, że czas najwyższy pójść się umyć i zniknąć u siebie, zerknąłem jeszcze do Amelii. Zapukałem do drzwi, ale nic nie usłyszałem, więc uchyliłem drzwi i zobaczyłem jej skuloną postać zwróconą do mnie tyłem. W pokoju panowała cisza i ciemność, więc stwierdziłem, że dziewczyna już śpi. Zamknąłem cicho drzwi i wszedłem do łazienki. Wyjąłem ręcznik i poszedłem wziąć prysznic. Po wyjściu z kabiny prysznicowej stanąłem przed lustrem i po prostu patrzyłem na siebie. Zastanawiało mnie jak ja bym się zachował w takiej sytuacji, że wszystko na co tak ciężko pracowałem nagle jakiś głupi techniczny problem mi zabrał. Co gdybym nagle stracił fanów i stał się dla wszystkich niewidzialny ? To było by okropne. Tak poczułem chodź trochę bólu jaki przeżywa teraz Amelia. Potrząsnąłem głową próbując wybić sobie ten przykry obraz z głowy i opuściłem łazienkę, zgasiłem światło i poszedłem do swojego pokoju zatrzymując się na chwilkę obok jej sypialni i nasłuchując. Gdy nie usłyszałem nic niepokojącego jak na przykład płacz, poszedłem dalej.


Hej !
Rozdział 63 i jak dobrze zauważyła Zagubiona Dusza, ta liczba jest specjalna, bo właśnie na tym rozdziale zakończył się mój pierwszy FanFic o chłopakach, a za jakiś czas stuknie mi rok na bloggerze, więc same świętowania.
Miałam dodać ten "specjalny" rozdział, w specjalny dzień, ale od tego specjalnego dnia minęło równo 10 dni, a ja dodaje dopiero teraz. Miałam dodać rozdział w swoje szesnaste urodziny, ale nie wyszło. Później z resztą też nie.
Ponad trzy tygodnie nic nie dodałam o.O To chyba mój rekord, ale takim rekordem nie należy się chwalić. Cóż na swoje usprawiedliwienie nie mam nic, no może mam, ale nawet nie chce mi się o tym pisać (:
Widzę, że spodobała się Wam moja scenka z ręczniczkiem ? Spokojnie, będą jeszcze lepsze i oczywiście będzie obiecany różowy fartuszek, ale cierpliwości xD
Dziękuję za życzonka od Was na Twitterze oraz za te tutaj od Anusiak <3
Trzymcie się i uczcie, za miesiąc egzaminy gimbazjalne, później wasze matury i tak w kółko :( Ale po każdej burzy wychodzi Słońce, więc nie mogę się doczekać maja, gdzie będę już po egzaminach i nauczyciele już odpuszczą. Soon :)
To do następnego .... przypuszczam, że nie będzie to za kolejne trzy tygodnie. 

PS. Wow już prawie 20 tys. wyświetleń. Dziękuję ! <3


7 komentarzy:

  1. Och, tak mi szkoda Ameli. Nathan jej dobrze nagadał, jeżeli chodzi o wyjazd.
    Widać, że jest zakochany..mimo że jej tego nie okazuje.
    Liczę na to, że wszystko jej się ułoży.
    Już nie mogę doczekać się scen podobnych do tej z ręcznikiem. xd
    Dużo weny i serdecznie zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Nathan, Nathan... ty coś kochanie kombinujesz :P
    Rozdział w dechę, ale cholera... tyle stracić?
    Ale ja wiem, że kochany brunecik jej pomoże.
    Haha nie wziął paragonu! Boże... ale wyczyn Sykes.
    Ale słodko, że chce jej pomóc, i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda mi Ameli tyle pracy na marne dobrze Nathan jej powiedział :D
    Nathan jest w niej zakochany i to bardzo mam nadzieję że niedługo coś z tego wyniknie i coś miedzy nimi będzie :D
    Czekam na nexta :D Weny

    OdpowiedzUsuń
  4. jak sie ciesze ze w koncu nowy! :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Amelia... :( Mogę się tylko domyślać jak jest jej teraz cieżko... Tak bardzo pragnęła tej kawiarni, tak wiele pracy i zaangażowania włozyła w to, żeby powstała. Ale NAthan jej powiedział bardzo ważną rzecz - Amelia przeszła tu bardzo wiele i popełniłaby teraz największy błąd, jeśli wróciłaby do Polski i nie walczyła ponownie o to, żeby udowodnić sobie, wszystkim i przede wszystkim przeklętemu losowi, że mimo rzucanych kłód pod nogi da radę i będzie obrzydliwie szczęśliwa. Bo da radę. Jest twarda i ma największe wsparcie w postaci przyjaciół jakie tylko może mieć :) Także, droga Amelio! Podwijamy rękawki i bierzemy się do roboty, żeby Hope dawała Ci to, od czego nazwę odziedziczyła! Nadzieję na to, że będzie cudownie! I z tym optymistycznym akcentem kończę i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który pojawi się mam nadzieję wcześniej niż za 3 tygodnie :P
    Trzymaj się, Słońce Promienne, uszy do góry, uśmiech na usta i do przodu! :) :**

    OdpowiedzUsuń
  6. ojeeeeeej Am taka smutna, ma pod gorke bidulka :( i w sumie wcale sie nie dziwie ze ma takie a nie inne rozterki, ze mysli (jak to nazwal Nathan) o poddaniu sie, rzuceniu tego wszystkiego i wroceniu do Polski. chyba wiekszosc z nas by tak miala na jej miejscu. przynajmniej ja ja bardzo rozumiem ... ale i Nath jest w tym momencie wspanialym przyjacielem, ktory nie pozwala sie jej poddawc i naprawde jest skarbem. dobrze ze go ma, bo by biedna sie poarzyla w smutku jeszcze bardziej,a tak , cien nadziei ze bedzie lepiej ma w Nathanie, ktory sie o nia troszczy tak wspaniale ze swoja droga odplynelam ... ;)

    licze na to ze Am nie wsiadzie w samolot i ze nie wroci do Polski, bo ja of course uwazam ze jej miejscem na ziemi jest London i hop siup z nowa energia remontujemy wszystko z pomoca przyjaciol !!

    mam nadzieje ze u Ciebie Kwiatuszku juz troszke lepiej, hm ? nie warto przejmowac sie ludzmi, ktorzy nie stoja po naszej stronie albo czekaja na nasza zgube. nie warto tez odplacac sie tym samym, bo dajemy im tylko satysfakcje i upodabniamy sie do nich.
    glowa do gory Serduszko i pisz jak cos ;*

    a ja czekam na rozdzialik, ktory mam nadzieje pojawi sie szybciej , bo juz tesknie :(

    <3 !

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutny rozdział strasznie :/
    Jejku jaka szkoda mi Hope :(
    Amelia tyle pracy w to włożyła a teraz to wszystko straciła :'(
    Oby reszta z Nathem na czele jej pomogła w tym trudnym okresie...
    Trzeba teraz wszystko od początku zacząć i nie poddawać się ;)
    Nie może się poddać Amelia i ruszyć dalej :P
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3
    Pozdrawiam i weeeeny :*

    OdpowiedzUsuń