Oczami Nathana.
Wszystko działo się tak szybko. Nawet
nie wiem kiedy Max dał mi kluczyki do swojego auta. Kto nas spakował
i zapakował nasze walizki do bagażnika. Nie pamiętam jak znalazłem
się za kierownicą i jak ruszyłem. Pamiętam, że pędziłem w
kierunku Londynu i żaden dzwoniący telefon nie był w stanie mnie
powstrzymać. Zerkałem co rusz na Amelię, która była w dziwny
sposób cicha i spokojna. Była bardzo blada i bałem się, że
ponownie zemdleje. Włączyłem ogrzewanie, bo akurat tego dnia był
bardzo duży mróz. Był zaledwie drugi dzień nowego roku, a już
takie niespodzianki dostaliśmy na talerzu. Gdzieś za nami jechał
Siva z Nareeshą, ale szybko ich zgubiłem, gdyż zależało mi na
czasie.
Ciekawiło mnie co dzieję się w
głowie dziewczyny, która siedziała obok mnie, a jednak jakby jej
nie było. Tak bardzo jej współczułem i tak bardzo chciałem
pomóc, ale zupełnie nie wiedziałem jak. W czasie drogi żadne z
nas nie odzywało się, każde było pogrążone we własnych
myślach, w swoim świecie.
Dopiero, gdy minąłem tabliczkę z
napisem Londyn, dziewczyna spojrzała na mnie, odwzajemniłem jej
spojrzenie i zobaczyłem łzy i strach w jej pięknych, dużych,
brązowych oczach. Dopiero teraz dostałem odpowiedź na pytanie co
dzieję się w jej głowie. Bała się tego co może zobaczyć po
przyjeździe na miejsce. Boi się i najchętniej schowała by głowę
w piasek i wyjęła by ją dopiero po wszystkim.
-Będę tam razem z Tobą. - byłem
zdolny tylko do tych słów i wróciłem wzrokiem do jezdni.
Za jakieś 20 minut mieliśmy zmierzyć
się w tym co na nas czeka. Szczerze sam bałem się tego co mógłbym
tam zobaczyć, ale chyba jeszcze bardziej nurtowało mnie jak do tego
doszło. Jeżeli okaże się, że to podpalenie, pewnie wszczęło by
się poszukiwanie winnego, ale jeżeli okaże się, że to wina
wadliwej instalacji, albo jakiegoś niedopełnienia środków
ostrości to Amelia się potwornie wścieknie, że pod jej
nieobecność ktoś nie przypilnował jej sukcesu. Pewnie będzie się
obwiniać, mówić, że powinna tam być, a nie świętować Nowy Rok
w Manchesterze. Co się z nią teraz stanie ?
Zaraz miałem okazję się dowiedzieć,
gdyż wjeżdżaliśmy właśnie w ulicę, na której znajduję się
„Hope”. Zaparkowałem niedaleko i wyszliśmy. Zdałem sobie
sprawę z tego, że nie mam nic co by mnie kamuflowało. Żadnej
czapki z daszkiem, okularów, nic. Byłem skazany na odstrzał, ale
teraz bardziej martwiła mnie reakcja Amelii.
Drzwi i okna były otwarte, szkło z
nich leżało nadal na chodniku. Tynk był czarny od ognia, a przed
lokalem stał zmartwiony Louis i rozmawiał ze strażakami, którzy
już szykowali się do odjazdu.
-Amelia ! - zauważył ja, ale ona jego
nie, wzrok miała wbity w budynek kawiarni. - Całe szczęście, że
już jesteś.
-Z zewnątrz nie jest najgorzej. -
powiedziała. - Wiadomo co było przyczyną wybuchu pożaru ? -
imponowała mi zimną krwią, ale jednak coś mnie niepokoiło w jej
zachowaniu.
-Tak jak mówiłem wcześniej. Wadliwa
instalacja, poszła iskra i pechem trafiła na obrus, a wtedy nie
potrzeba było nic więcej.
-Można wejść do środka ?
-Woda stoi i kapie ze ścian i sufitu.
Pomieszczenie musi się przewietrzyć, bo teraz niebezpiecznie jest
tam wejść, za dużo oparów i dymu.
-A na zaplecze ?
-Można wejść, ale cały asortyment
trzeba będzie wyrzucić, bo wszystko przeszło dymem. Nie nadaje się
do podania ludziom. Ale na zapleczu też nie można spędzać dużo
czasu, bo jednak opary przedostaną się wszędzie. - Amelia dopiero
teraz spojrzała na Louisa.
-Więc co teraz ?
-Na zaplecze nikt z zewnątrz się nie
dostanie. Strażacy radzili, żeby to tak zostawić, nie ma sensu
wkładać teraz szyb, bo i tak wszystko musi się wywietrzyć. Mówił,
żeby wrócić do domu i wrócić jutro.
-Przecież w nocy będą minusowe
temperatury. Woda zamarznie, a rury popękają.
-To musi się wywietrzyć, a dopiero
jutro będzie można tutaj wrócić i cokolwiek działać. Mogę
jedynie zamknąć drzwi na klucz o ile się da. Trzeba zebrać szkło
i zbić te które pozostało w ramach. Tyle możemy teraz zrobić.
-Na zapleczu są miotły. Daj mi
klucze. - wyjęła w jego kierunku dłoń, ten po chwili wahania dał
jej.
-Ale pomogę ci. - uprzedził.
-Nathan lepiej żebyś się gdzieś
schował. - spojrzała na mnie tym zawiedzionym i bezsilnym wzrokiem.
- Nie chcę, żeby ktoś cię tu zobaczył i rozpoznał.
-Ale masz założyć moją czapkę. -
zdjąłem ją i nałożyłem na jej głowę, miała już czerwone
uszy.
-Masz tu klucze od mojego mieszkania.
Rozgość się, a jeżeli mógłbyś to zrób jakieś zakupy, bo nic
tam nie mam. Podstawowe rzeczy. Później oddam ci pieniądze.
-Dobrze, ale jak nie będziesz długo
wracać to tu przyjdę.
-Tylko jak zamieciemy chodnik to wrócę
do domu.
-Do zobaczenia.
Dziewczyna odeszła, a za nią Louis
patrząc na mnie smutnym wzrokiem, gdy zniknęli mi z pola widzenia
wróciłem do samochodu i nawet nie rozglądając się czy ktoś mnie
rozpoznał ruszyłem z piskiem opon i pojechałem do znanego mi
supermarketu. Wziąłem wózek i idąc zgodnie z układem półek z
produktami zastanawiałem się co z nich może nam się przydać.
Ostatecznie z pełnym wózkiem zatrzymałem się przy kasie i
zapłaciłem, specjalnie nie wziąłem paragonu i spakowałem
wszystko do bagażnika. Pojechałem do jej mieszkania. Bałem się,
że zastanę ją pod drzwiami, bo zakupy mi trochę zajęły czasu,
ale tak nie było. Gdy już ostatnie reklamówki były w mieszkaniu,
zająłem się podkręcaniem grzejników, które działały na
niskich obrotach. Gdy wszystkie były już odkręcone zająłem się
wypakowywaniem jedzenia i chowaniem ich po szafkach. Gdy to
skończyłem poczułem, że mieszkanie się nagrzało, więc zdjąłem
kurtkę i spojrzałem na zegarek. Godzinę temu zostawiłem Amelię
pod kawiarnią, powinna już była wrócić. Była już pora późnego
obiadu, więc żeby nie być namolnym i nie dręczyć teraz Amelii
telefonami wyjąłem warzywa, garnki i zacząłem pichcić jakiś
obiad. Po jakimś kwadransie usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
-Amelia ?! - krzyknąłem.
-Tak. - usłyszałem w odpowiedzi jej
smutny głos i pociąganie nosem, po chwili weszła do kuchni. -
Strasznie zimno jest na zewnątrz.
-Jak na Anglię to bardzo dziwna
pogoda.
-Tutaj zazwyczaj jest ciepło, prawda ?
-No tak.
-W Polsce w zimę jest właśnie tak. -
uśmiechnęła się i wyjęła jedną chusteczkę. - Chociaż nie, w
Polsce mamy jeszcze dużo śniegu. - wyrzuciła ją.
-U nas o śnieg bardzo ciężko.
-Zauważyłam.
-Zrobię ci gorącej herbaty.
-Widzę, że już się rozgościłeś,
fajnie.
-Tak. Mamy ciepło, lodówka jest
pełna, a twoja walizka jest u ciebie w sypialni.
-Naszykuję ci sypialnię.
-To ja w tym czasie zrobię nam
herbatę.
Dziewczyna pokiwała głową i wyszła.
Wyjąłem dwa kubki i wrzuciłem dwie torebki smacznej herbaty,
nastawiłem wodę i wróciłem do szykowania obiadku. Po jakiś
dziesięciu minutach wróciła Amelia.
-Proszę. - podałem jej ciepły napój.
-Dziękuję, przyda mi się teraz coś
rozgrzewającego.
-Szykuję meksykański obiad. To też
cię rozgrzeje.
-Będzie ostro. - uśmiechnęła się.
-Jak ty się w ogóle czujesz ? -
spuściła wzrok. - Bo nie wmówisz mi, że dobrze.
-Moim marzeniem było założenie
małego lokalu gastronomicznego. Udało mi się to, byłam tym
zaskoczona, bo nie mam doświadczenia, jestem młoda, nie mam
studiów. Ale jednak mi się udało, a teraz co ? Wszystko zrównało
się z ziemią.
-Mogę ci pomóc.
-Nie chcę twojej pomocy. - spojrzała
na mnie.
-Dlaczego ?
-Bo nie przyjmuję jałmużny.
-Oddasz mi.
-Jaką masz pewność, że zarobię
tyle pieniędzy ?
-Kawiarnia bardzo dobrze prosperowała.
Zarobisz na tym, zresztą z marzeń się nie rezygnuje, a pieniądze
to nie wszystko.
-Nic od ciebie nie chcę.
-Wiem, że ciężko jest prosić o
pomoc, ale to wcale nie oznacza, że jesteś gorsza. Każdy
potrzebuje tej pomocy.
-Czy to ma sens ?
-Co ?
-Ciągnąć dalej tą złą passę ?
-Co masz na myśli ?
-Chodzi mi o to, że nie wszystkie
marzenia można spełnić, niektóre muszą pozostać niespełnione.
-Chcesz mi powiedzieć, że się
poddajesz ? Zbudowałaś coś z niczego, teraz też możesz to
zrobić, wystarczą dobre chęci.
-Nie wiem czy mam teraz na to siłę.
-Więc co zamierzasz ?
-Może wrócę do Polski ?
To zdanie wywróciło mój żołądek
do góry nogami, zostawiłem wszystko i spojrzałem na nią w ciszy.
-Chciałam mieć kawiarnię, tutaj
dostałam taką możliwość, ale nigdy nie wiązałam swojej
przyszłości poza swoją ojczyzną. Moje miejsce jest w Polsce i
żebym to zrozumiała musiało dojść do wybuchu pożaru. Ja tutaj
po prostu nie pasuję.
-Nie pieprz ! Bo tak wcale nie jest. -
spojrzała na mnie zaskoczona. - Tu jest twoje miejsce. Masz
mieszkanie, przyjaciół, lokal, który wystarczy odremontować i …
i to nawet można potraktować jak drugą szansę. Możesz teraz
ponownie ustalać wystrój sali, możesz znowu ustalić charakter
lokalu, a ty chcesz się poddać i uciec z podkulonym ogonem ? Spójrz
ile już przeszłaś. To tutaj uwolniłaś się od tego pieprzonego
dupka. - chciała mi przerwać, ale na to nie pozwoliłem. - Tutaj
odżyłaś. Tutaj. Dokładnie w tym miejscu, więc nie mów mi, że
masz zamiar wrócić do Polski.
-Jestem imigrantem.
-To nic złego. Na świecie jest całe
mnóstwo krajów, całe mnóstwo ludzi i każdy znajdzie swoje
miejsce. To nic złego mieszkać poza ojczyzną. - stanąłem przed
nią i patrzyłem w jej rozbiegany wzrok pełen niepewności, smutku,
przegrania. - Nie pozwolę ci ponownie uciec. - spojrzała na mnie. -
Nie pozwolę. - zabrałem jej kubek i mocno przytuliłem.
Dziewczyna szybko oddała ten gest, a
wszelkie bariery granice pękły. Łzy zaczęły lecieć, ale nie
mogę pozwolić, żeby mi uciekła. Teraz jestem nawet w stanie dla
jej szczęścia wyprowadzić się i zamieszkać razem z nią w
Polsce, po prostu nie chcę jej stracić.
-Dziękuję. - oderwała się
wycierając policzki, podałem jej chusteczkę. - Lepiej rób ten
obiad szybciej, bo jestem potwornie głodna. - posłała mi słaby
uśmiech.
Odwzajemniłem go jej i wróciłem do
gotowania, Amelia usiadła przy stole z kubkiem herbaty i patrząc w
okno cicho siedziała, za pewnie myślała nad tym co jej
powiedziałem. Mam nadzieję, że nie myśli o powrocie do domu, na
to jej nie pozwolę. Szybko dokończyłem szykowanie obiadu i
nałożyłem na talerze po czym przeniosłem na stół, doniosłem
jeszcze kubki z parującą herbatą.
-Smacznego. Powinno być dobre. -
powiedziałem siadając naprzeciwko.
-Powinno ? - uśmiechnęła się.
-Moja babcia robiła coś podobnego,
ale nie pamiętam paru składników, więc improwizowałem.
-Ale się nie otruję ?
-Nie wydaję mi się.
Po chwili obydwoje zaczęliśmy zajadać
się przygotowaną przeze mnie potrawą, ponownie w ciszy.
-Nie najgorsze. - skomentowała po
chwili.
-Trochę mało ostre, nie sądzisz ?
-Dla mnie w sam raz. - sięgnęła po
herbatę.
-Uważaj, bo gorąca. - dziewczyna
zmoczyła usta po czym szybko dobiegła do zlewu i wypluła
zawartość. - Mówiłem, że gorące.
-Czy ty mi ją posoliłeś ? -
spojrzała na mnie dużymi oczami, sięgnąłem po jej kubek i
spróbowałem.
-Faktycznie słona. - też wyplułem
zawartość ust, a później spróbowałem swojej, też słona. -
Ups. - uśmiechnąłem się przepraszająco.
-Jak mogłeś popełnić taką gafę ?
- roześmiała się cicho i krótko, sama przygotowała nam kolejne
herbaty, a te wylała.
-Musiały mi się pomylić pojemniczki.
-Oh Nathan.
Po skończeniu posiłku razem umyliśmy
naczynia, a później Amelia stwierdziła, że idzie się wykąpać,
więc ja zasiadłem przed telewizorem i zastanawiałem się co będzie
dalej. Po pól godzinie wyszła.
-Nie obrazisz się, jeżeli teraz pójdę
do siebie ? - spytała.
-Źle się czujesz ? - odwróciłem
się.
-Nie. Po prostu chcę odpocząć.
-Pewnie. Idź. Jakbyś czegoś
potrzebowała to daj znać.
-Nie będzie takiej potrzeby, sama się
obsłużę. - uśmiechnęła się. - Czuj się jak u siebie, w
łazience w komodzie są ręczniki, więc weź sobie któryś.
-Zobaczymy się jeszcze dzisiaj ? -
zapytałem.
-Może miniemy się w łazience.
-Nie zjesz kolacji ?
-Nie jestem głodna.
-W takim razie miłego odpoczynku.
-Dzięki i nawzajem. - po chwili
zniknęła za drzwiami do sypialni, a ja przed dłuższą chwilę się
w nie wpatrywałem, ściszyłem telewizor i jednocześnie myśląc i
oglądając obrazki siedziałem na kanapie.
Gdy zdecydowałem, że czas najwyższy
pójść się umyć i zniknąć u siebie, zerknąłem jeszcze do
Amelii. Zapukałem do drzwi, ale nic nie usłyszałem, więc
uchyliłem drzwi i zobaczyłem jej skuloną postać zwróconą do
mnie tyłem. W pokoju panowała cisza i ciemność, więc
stwierdziłem, że dziewczyna już śpi. Zamknąłem cicho drzwi i
wszedłem do łazienki. Wyjąłem ręcznik i poszedłem wziąć
prysznic. Po wyjściu z kabiny prysznicowej stanąłem przed lustrem
i po prostu patrzyłem na siebie. Zastanawiało mnie jak ja bym się
zachował w takiej sytuacji, że wszystko na co tak ciężko
pracowałem nagle jakiś głupi techniczny problem mi zabrał. Co
gdybym nagle stracił fanów i stał się dla wszystkich niewidzialny
? To było by okropne. Tak poczułem chodź trochę bólu jaki
przeżywa teraz Amelia. Potrząsnąłem głową próbując wybić
sobie ten przykry obraz z głowy i opuściłem łazienkę, zgasiłem
światło i poszedłem do swojego pokoju zatrzymując się na chwilkę
obok jej sypialni i nasłuchując. Gdy nie usłyszałem nic
niepokojącego jak na przykład płacz, poszedłem dalej.
Hej !
Rozdział 63 i jak dobrze zauważyła Zagubiona Dusza, ta liczba jest specjalna, bo właśnie na tym rozdziale zakończył się mój pierwszy FanFic o chłopakach, a za jakiś czas stuknie mi rok na bloggerze, więc same świętowania.
Miałam dodać ten "specjalny" rozdział, w specjalny dzień, ale od tego specjalnego dnia minęło równo 10 dni, a ja dodaje dopiero teraz. Miałam dodać rozdział w swoje szesnaste urodziny, ale nie wyszło. Później z resztą też nie.
Ponad trzy tygodnie nic nie dodałam o.O To chyba mój rekord, ale takim rekordem nie należy się chwalić. Cóż na swoje usprawiedliwienie nie mam nic, no może mam, ale nawet nie chce mi się o tym pisać (:
Widzę, że spodobała się Wam moja scenka z ręczniczkiem ? Spokojnie, będą jeszcze lepsze i oczywiście będzie obiecany różowy fartuszek, ale cierpliwości xD
Dziękuję za życzonka od Was na Twitterze oraz za te tutaj od Anusiak <3
Trzymcie się i uczcie, za miesiąc egzaminy gimbazjalne, później wasze matury i tak w kółko :( Ale po każdej burzy wychodzi Słońce, więc nie mogę się doczekać maja, gdzie będę już po egzaminach i nauczyciele już odpuszczą. Soon :)
To do następnego .... przypuszczam, że nie będzie to za kolejne trzy tygodnie.
PS. Wow już prawie 20 tys. wyświetleń. Dziękuję ! <3
Och, tak mi szkoda Ameli. Nathan jej dobrze nagadał, jeżeli chodzi o wyjazd.
OdpowiedzUsuńWidać, że jest zakochany..mimo że jej tego nie okazuje.
Liczę na to, że wszystko jej się ułoży.
Już nie mogę doczekać się scen podobnych do tej z ręcznikiem. xd
Dużo weny i serdecznie zapraszam do mnie ;*
Oj Nathan, Nathan... ty coś kochanie kombinujesz :P
OdpowiedzUsuńRozdział w dechę, ale cholera... tyle stracić?
Ale ja wiem, że kochany brunecik jej pomoże.
Haha nie wziął paragonu! Boże... ale wyczyn Sykes.
Ale słodko, że chce jej pomóc, i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
szkoda mi Ameli tyle pracy na marne dobrze Nathan jej powiedział :D
OdpowiedzUsuńNathan jest w niej zakochany i to bardzo mam nadzieję że niedługo coś z tego wyniknie i coś miedzy nimi będzie :D
Czekam na nexta :D Weny
jak sie ciesze ze w koncu nowy! :p
OdpowiedzUsuńBiedna Amelia... :( Mogę się tylko domyślać jak jest jej teraz cieżko... Tak bardzo pragnęła tej kawiarni, tak wiele pracy i zaangażowania włozyła w to, żeby powstała. Ale NAthan jej powiedział bardzo ważną rzecz - Amelia przeszła tu bardzo wiele i popełniłaby teraz największy błąd, jeśli wróciłaby do Polski i nie walczyła ponownie o to, żeby udowodnić sobie, wszystkim i przede wszystkim przeklętemu losowi, że mimo rzucanych kłód pod nogi da radę i będzie obrzydliwie szczęśliwa. Bo da radę. Jest twarda i ma największe wsparcie w postaci przyjaciół jakie tylko może mieć :) Także, droga Amelio! Podwijamy rękawki i bierzemy się do roboty, żeby Hope dawała Ci to, od czego nazwę odziedziczyła! Nadzieję na to, że będzie cudownie! I z tym optymistycznym akcentem kończę i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który pojawi się mam nadzieję wcześniej niż za 3 tygodnie :P
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, Słońce Promienne, uszy do góry, uśmiech na usta i do przodu! :) :**
ojeeeeeej Am taka smutna, ma pod gorke bidulka :( i w sumie wcale sie nie dziwie ze ma takie a nie inne rozterki, ze mysli (jak to nazwal Nathan) o poddaniu sie, rzuceniu tego wszystkiego i wroceniu do Polski. chyba wiekszosc z nas by tak miala na jej miejscu. przynajmniej ja ja bardzo rozumiem ... ale i Nath jest w tym momencie wspanialym przyjacielem, ktory nie pozwala sie jej poddawc i naprawde jest skarbem. dobrze ze go ma, bo by biedna sie poarzyla w smutku jeszcze bardziej,a tak , cien nadziei ze bedzie lepiej ma w Nathanie, ktory sie o nia troszczy tak wspaniale ze swoja droga odplynelam ... ;)
OdpowiedzUsuńlicze na to ze Am nie wsiadzie w samolot i ze nie wroci do Polski, bo ja of course uwazam ze jej miejscem na ziemi jest London i hop siup z nowa energia remontujemy wszystko z pomoca przyjaciol !!
mam nadzieje ze u Ciebie Kwiatuszku juz troszke lepiej, hm ? nie warto przejmowac sie ludzmi, ktorzy nie stoja po naszej stronie albo czekaja na nasza zgube. nie warto tez odplacac sie tym samym, bo dajemy im tylko satysfakcje i upodabniamy sie do nich.
glowa do gory Serduszko i pisz jak cos ;*
a ja czekam na rozdzialik, ktory mam nadzieje pojawi sie szybciej , bo juz tesknie :(
<3 !
Smutny rozdział strasznie :/
OdpowiedzUsuńJejku jaka szkoda mi Hope :(
Amelia tyle pracy w to włożyła a teraz to wszystko straciła :'(
Oby reszta z Nathem na czele jej pomogła w tym trudnym okresie...
Trzeba teraz wszystko od początku zacząć i nie poddawać się ;)
Nie może się poddać Amelia i ruszyć dalej :P
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3
Pozdrawiam i weeeeny :*