-A ty z łaski swojej możesz się tak nie drzeć jak oglądam film ! - odkrzyknęłam zbulwersowana z głośnym westchnieniem wstałam z kanapy i poszłam do kuchni po ten jego telefon. - Nie myśl sobie, że po tym jak zdejmą ci ten gips z nogi to będę ci usługiwać. - weszłam na schody. - To i tak jest jakiś niezabawny żart, że ja tu z tobą jestem. - weszłam na szczyt.
-Jestem z tobą już drugi dzień, a mam już dość twojego narzekania na mnie. Jakbym specjalnie złamał tę nogę i prosił się o to, żeby siedzieć z tobą sam na sam w domu. - podałam mu jego telefon.
-A tak nie było ? - położyłam dłonie na biodrach opierając się o framugę drzwi.
-Chciałabyś. - spojrzał na mnie.
-No właśnie nie.
-Możesz już wrócić przed telewizor. - powiedział po chwili.
-Mogę ? - naśladowałam jego głos. - Pięknie dziękuje za pozwolenie. - skłoniłam się do samej podłogi. - Jestem tym zaszczycona. - trzasnęłam drzwiami, żeby na następny raz mieć wymówkę do tego, że nie słyszałam jego krzyków i zeszłam na dół podgłośniając telewizor.
Równo trzy dni temu, gdy rodzice mnie odwiedzili mama dostała tajemniczy telefon od Nicoli o tym, że muszą wrócić do domu, bo nasza rodzinna kaleka i ciumcia malinowa złamała nogę. A jak to się stało ? Młody idąc po równym chodniku, bo ledwo co zrobionym, potknął się o swoje krzywe nogi i jebnął na kostkę brukową. Gdybym tam była to bym się chyba zsikała ze śmiechu, ale teraz wcale do śmiechu mi nie było. Drugi dzień z rzędu siedziałam z nim i czekałam do piątej, aż rodzice wrócą z pracy i będę mogła wrócić do siebie i przestać mu usługiwać. Było po 13 i zapewne za moment wróci Nicola. Podniosłam swój szanowny tyłeczek z miękkiej i nagrzanej już sofy i poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Mama co prawda mówiła, żebym nic nie gotowała, bo ona zrobi to dzień wcześniej, a ja tylko to podgrzeje, ale kto lubi jeść podgrzewane żarcie ? Zajrzałam do lodówki, a później do spiżarni, czyli dzisiaj będą naleśniki. Mam przynajmniej nadzieję, że rodzice zrobią dzisiaj jakieś zakupy. Wróciłam ze spiżarki ze słoikiem pomarańczowego dżemu autorstwa mojej mamy i wyjmując potrzebne produkty i akcesoria rozpoczęłam szykowanie posiłku. Mleko, mąka, woda gazowana, cukier i miksujemy.
Ogród wyglądał teraz jakoś dziwnie, pusto i smutnie. To przez tą jesień, ale liście, które jeszcze wisiały na drzewach i mam nadzieję, że jeszcze powiszą, nadawały temu swój komiczny klimat. Jakby uparcie chciały przywrócić uwagę przechodniów krzycząc do nich ich jaskrawą barwą i ułożeniem na gałęziach. Uśmiechnęłam się na to wyobrażenie. Nagle niebo zrobiło się niemal czarne od ptaków, które jak na komendę wzleciały w powietrze. Dziwiło mnie, że jeszcze tu były. Zima coraz bliżej, a chłody są już dosyć uporczywe. No nic. Wyłączyłam mikser i widełki włożyłam do zlewu, a mikser schowałam do szafki. Szybko umyłam pod bieżącą wodą widełki i wycierając je w szmatkę schowałam do szuflady. Wyjęłam patelnię i włączyłam pod nią palnik pozwalając jej się nagrzać. Po chwili pierwszy naleśnik dumnie smażył się na patelni. Postawiłam wodę na herbatę i naszykowałam kubki. Wrzucając drugą torebkę zastanawiałam się czy zrobić napój również Olivierowi, ale zdecydowałam, że jak będzie chciał to i tak nie dostanie. Niech się cieszy, że w ogóle dostanie jedzenie.
Stojąc nad patelnią zastanawiałam się nad zaistniałą sytuacją i niewysłanym listem. Nadal napisany czekał na kopertę i znaczek na stole. Nie miałam teraz czasu na to, żeby go wysłać. Najbliższa okazja byłaby jutro, bo mama ma wolne, więc nie będę musiała tutaj siedzieć. Gdy myślałam o liście od razu myślałam o Max'ie. Był posłuszny Tomkowi i cieszyłam się z tego, bo bałam się co mogłoby się wydarzyć, gdyby ten dowiedział się o tym, że Brytyjczyk kontaktował się ze mną. Gdy pierwszy naleśnik był gotowy usłyszałam chrobot przekręcanego zamka w drzwiach, a po chwili krzyk Nicoli.
-Już jestem.
-Myj ręce i siadaj do stołu. - odkrzyknęłam i zajęłam się drugim naleśnikiem, a gdy ten smażył się na patelni tego pierwszego posmarowałam dżemem i złożyłam w trójkąt.
-Naleśniki ? Mniam. - dziewczynka usiadła do stołu, a ja podałam jej kubek gorącej herbaty.
-Zamknęłaś drzwi na zamek ?
-Nie, zapomniałam. - zrobiła duże oczy.
-To leć je zamknąć. - upomniałam ją i przełożyłam naleśnika na drugą stronę.
-Przepraszam. - wróciła.
-Po prostu trzeba o tym pamiętać i tyle.
-Olivier u siebie ?
-Niestety. - drugi naleśnik był gotowy, więc i jego posmarowałam dżemem. - Smacznego. - podałam jej obiad.
-Dziękuje. A dla Oliviera też zrobisz ?
-Pewnie bym nie zrobiła, ale zaraz poleci ze skargą do mamy, a wtedy będzie kicha, więc jestem przyparta do muru.
-Dał ci w kość, co ? - powiedziała z pełną buzią.
-Nie mówi się z pełną buzią. - upomniałam ją po raz kolejny.
-To dał czy nie dał ? - przełknęła już zawartość ust.
-A co ty taka ciekawska ? Nie wiesz, że to pierwszy stopień do piekła ?
-Włącz okap. - przekręciłam oczami i włączyłam urządzenie, posmarowałam naleśniki dżemem.
-Zjadłaś już ? - spojrzałam na ledwo co zjedzony pierwszy naleśnik na talerzu mojej siostry. - To dobrze, Idź na górę do swojego braciszka i zanieś mu jedzenie. - posłałam jej nikły uśmiech i na wyciągniętej ręce podałam talerz, który po chwili niechętnie wzięła i zaniosła na górę.
Po obiedzie Nicola poszła do siebie robić lekcje, a ja włączyłam laptopa. Weszłam na pocztę i zawaliła mnie ilość nieprzeczytanych wiadomości, a konkretnie liczba reklam, bo to przeważało. Ale jedna wiadomość skupiła moją uwagę bardziej. Rzekomym nadawcą był Max George. Wątpiłam w to, że to może być TEN Max, ale otworzyłam wiadomość z myślą, że zaraz zobaczę kolejną reklamę. Tym większym zaskoczeniem było, gdy zobaczyłam zwykłego e-maila.
Od: maxgeorge88@gmail.com
Temat: [pusty]
Do: ameliakwiatkowska94@.gmail.com
Treść:
Amelio!
Wiem, że może nie powinienem pisać tego maila, ale nie wytrzymam w dłuższej niewiedzy o Tobie. To co się ostatnio wydarzyło nadal nie pozwala mi spać, ciągle żyję myślą czy jesteś bezpieczna i nie grozi ci coś ze strony twojego byłego. Mam nadzieję, że cię nie skrzywdził, bo nie wiem czy bym to zniósł. Tom zabrał mi telefon i od tej nieprzyjemnej rozmowy z tym gościem nie mam szansy na jakikolwiek kontakt z tobą. Ledwo udało mi się przemycić laptopa do pokoju. Proszę cię tylko o kontakt, o zwykłe "cześć, żyję i mam cię w dupie". Chcę wiedzieć, że żyjesz i ten typ cię nie skrzywdził. Jeżeli nie chcesz utrzymywać ze mną kontaktu to po prostu powiedź. Chcę ci tylko powiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Max.
Sam fakt, że się odezwał napawał mnie szczęściem. Wiadomość była wysłana parę dni po wizycie Tomka do mnie, więc jednak i tak długo wytrzymał w niewiedzy. Zrobiło mi się go szkoda, ale zaraz pojawił się strach o to, że tego maila mógł znaleźć Tomek. Przeczytałam go jeszcze parę razy, a że był krótki to szybko się go nauczyłam na pamięć. Otworzyłam okno nowej wiadomości i szybko odpisałam na maila.
Od: ameliakwiatkowska94@.gmail.com
Temat: "cześć, żyję i mam cię w dupie"
Do: maxgeorge88@gmail.com
Treść:
Max !
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się odezwałeś. Żyję w ciągłym strachu, że za rogiem pojawi się Tomek. Wyrządził mi tak dużo krzywdy, że na samą myśl o nim mam dreszcze. Dziękuje, że się ode mnie nie odwróciłeś, a wręcz przeciwnie, pamiętałeś o mnie. Myślę, że za jakiś czas moje życie się umiarkuje i uspokoi. Trzymam za to kciuki i było by mi miło gdybyś ty też jakoś mnie w tym wspierał, mimo tego jakie zło ci wyrządziłam. Nawet nie wiesz ile ten mail przyniósł mi szczęścia. Oczywiście, że chcę utrzymywać z tobą kontakt, z tym, że musi to być w tajemnicy przed Tomkiem. Dziękuje .
Amelia.
Szczęśliwa nie wyłączałam poczty przez następne cztery godziny, bo żyłam nadzieją, że zaraz odpisze mi Max, ale skoro został pozbawiony jakiegokolwiek źródła łączenia się ze światem to szanse były nikłe. Gdy rodzice wstawili się w domu, ja z niego wyleciałam i szybko wróciłam do domu, gdzie jeszcze szybciej podłączyłam swojego laptopa do zasilania i włączyłam pocztę. Szybko znalazłam kopertę i znaczek pocztowy, czytając po raz setny treść listu i po raz setny upewniając się, że jest dobrze stylistycznie zakleiłam kopertę i zostawiłam na pustym stoliku. Rzucał się w oczy, ale przynajmniej o nim nie zapomnę. Nie mogłabym. Szczególnie po tym maile. Bałam się jednak, że za moment do drzwi ktoś zapuka i tym kimś okaże się Tomek. Gdy o nim pomyślałam spojrzałam na moje sine nadgarstki i automatycznie naciągnęłam rękawy swetra. Przyszedł wczoraj wieczorem i nie wyszedł bez pokazania swojej wyższości przez którą ja cierpię. Jeszcze nie zszedł mi siniak po jego ostatniej awanturze, a przybyły mi kolejne dwa, które nieźle utrudniały życie. Wzięłam prysznic i spokojnie bez żadnych nieprzyjemnych gości zasnęłam.
Rano wcześnie wstałam i szybko ubierając co popadnie pobiegłam na pocztę wysłać priorytetem list. Gdy tylko podałam go uprzejmej pani w okienku poczułam się naga i samotna, jakby całe moje życie było w jej spracowanych dłoniach. Wchodząc do budynku tryskałam dobrą energią, ale jak z niego wyszłam wszystko ulotniło się w powietrze, a ja jak wypompowany materac wróciłam do mieszkania. Zjadłam śniadanie i tym co zrobiłam później nieźle się zszokowałam, bo sama dobrowolnie poszłam do domu i gdy mama otworzyła mi drzwi to się do niej przytuliłam i rozpłakałam. Poszłyśmy do kuchni i dostałam gorącej herbatki z miodem. Na szczęście byłyśmy same, bo uziemiony na górze Ol nie wliczał się w moje rachunki. Powiedziałam mamie o liście i o tym jak się czuję. Ale nic nie wspomniałam o poczynaniach Tomka.
-Na pewno się uda, skarbie. Czuję to. - powiedziała, a ja tak bardzo chciałam jej w wierzyć, tylko czułam, że coś pójdzie nie po mojej myśli, nie wiedziałam jeszcze co, ale wiedziałam, że coś złego się wydarzy w mojej przyszłości, pytanie teraz kiedy ?
Hej ! Jakoś tak lubię ten rozdział. Jest taki dobry. Am dostała e-mail od Max'a, wysłała list i jeszcze ta końcówka z mamą. Czyżby wychodziła na prostą ? Jak sądzicie ? Mam nadzieję, że w weekend jeszcze coś napiszę, bo od poniedziałku (mam taka nadzieję) pójdę już do szkoły i będę musiała nadrabiać zaległości w kartkówkach, czyli będzie dużo nauki, tak więc nie wiem czy znajdę czas na pisanie. Trzymajcie się moje Miśki i miłego weekendu ;*
Hej ! Jakoś tak lubię ten rozdział. Jest taki dobry. Am dostała e-mail od Max'a, wysłała list i jeszcze ta końcówka z mamą. Czyżby wychodziła na prostą ? Jak sądzicie ? Mam nadzieję, że w weekend jeszcze coś napiszę, bo od poniedziałku (mam taka nadzieję) pójdę już do szkoły i będę musiała nadrabiać zaległości w kartkówkach, czyli będzie dużo nauki, tak więc nie wiem czy znajdę czas na pisanie. Trzymajcie się moje Miśki i miłego weekendu ;*