niedziela, 25 sierpnia 2013

Section 22.

   Obudziłam się i odwróciłam na prawy bok. Przed sobą zobaczyłam śpiącego Tomka. Gdy spał wyglądał tak słodko, że zrobiłam mu zdjęcie. Mimo że od mojego powrotu minęły ponad dwa tygodnie, a tak właściwie prawie trzy i sierpień się kończył, chłopak się jeszcze do mnie nie wprowadził. Mówił, że w ciągu dnia musi spędzać czas u siebie, bo nie chce denerwować klientów. Rozumiałam jego zachowanie, ale również dziwiło mnie, bo dawniej czegoś takiego nie było. Moje mieszkanie było naszym, a jego, jego miejscem pracy, więc ta sytuacja była z lekka dręcząca. Poleżałabym jeszcze w łóżku obok mojego chłopaka, ale wpadłam na pewien pomysł. Założyłam szlafrok na nagie ciało i poszłam do kuchni. Usmażyłam szybko naleśniki, nalałam soku do szklanek i z gotowym śniadaniem wróciłam do sypialni. Gdy zamykałam za sobą drzwi Tomek się przebudził.
-Takie widoki poproszę codziennie. - podparł się na łokciach.
-Wystarczy, że się do mnie wprowadzisz. - usiadłam obok niego kładąc tace na pościel.
-Kotek, wiesz jak jest. - pocałował mnie w czoło.
-W takim razie ciesz oko póki masz okazję. - wzięłam naleśnika w dłonie i zaczęłam się nim zajadać, chłopak zrobił to samo.
-Czy mówiłem już jak bardzo lubię twoje jedzenie ? - zapytał z pełną buzią.
-Yyy. Nie przypominam sobie. - wystawiłam mu język połykając ostatni kęs śniadania i sięgnęłam po sok.
-W takim razie ci przypomnę. - powiedział kończąc i postawił tacę na podłodze, wyjął mi szklankę z dłoni i również ją tam postawił, nachylił się i jego ręce zsunęły się w kierunku zawiązanego pasa od szlafroka.
-Przypominaj dalej. - powiedziałam, gdy nasze usta dzieliły milimetry.

-Musisz już iść ? - zapytałam myjąc naczynia po śniadaniu.
-Praca. - powiedział zakładając w pośpiechu buty.
-Olek nie może tego załatwić sam ?
-Już ci przecież mówiłem, że napisał mi sms i napisał w nim, że muszę przyjechać. - założył czapkę.
-Kiedy się zobaczymy ?
-Niedługo. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
-Gdy ostatnio mi to mówiłeś zobaczyliśmy się cztery dni później.
-Nic na to nie poradzę, kotek. - wyszedł zostawiając mnie samą przy zlewie z syfem w środku.
   Dokończyłam mycie garów i poszłam ubrać się w coś bardziej stosownego do pory dnia, a że było już po południu to raczej paradowanie w szlafroku nie wchodzi w grę. Pogoda w tamtym tygodniu się zepsuła i z letniej zrobiła się jesienna. Szczególnie dzisiaj było chłodno. Wybrałam odpowiedni strój i kończąc na prostowaniu włosów wyszłam z łazienki.



   Pościeliłam łóżko i już chciałam siadać przed telewizorem, ale w mieszkaniu rozbiegł się dzwonek do drzwi. Zniesmaczona poszłam do nich i nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi spodziewając się za nimi Tomka, ale jego tam wcale nie było.
-Mama ? - zapytałam, a kobieta bez pytania weszła do domu.
-Amelio najpierw mówisz nam, że chcesz się zmienić. Mówisz nam o tym co działo się w twoim życiu o Tomku, a teraz do tego wracasz ? Nie wciskaj mi kitu, że nie wróciłaś do Tomka, bo doskonale o tym wiem. Nie wchodzi się do tej samej rzeki po raz drugi, rozumiesz ?
-Po pierwsze nie możesz tak bez pytania wchodzić do mojego mieszkania, po drugie to moje życie i co w nim robię to moja sprawa, a po trzecie wiem co robię. Tomek mnie kocha, a czy moje szczęście nie jest najważniejsze ? - zamknęłam za nią drzwi.
-Kochanie, jest ważne, ale widzę, że nie dążysz do tego celu, do którego dążyłaś po przyjeździe z Londynu.
-Mamo. Jestem dorosła i mogę robić co zechcę.
-Masz urwać kontakty z Tomkiem. Widzę co się z nim dzieje, z jakimi ludźmi się teraz spotyka. On cię skrzywdzi.
-Skąd to możesz wiedzieć ?!
-Bo mam oczy. 
-Też je mam.
-Ale ty najwidoczniej nie potrafisz z nich odpowiednio korzystać.
-Wyjdź ! Nie potrzebuje twojego zdania.
-Nie odsuwaj się od nas. Jesteś nam potrzebna w domu, w którym nie byłaś już dwa tygodnie. Tęsknimy za tobą.
-Właśnie w tym momencie powiedziałaś największe kłamstwo w całym swoim życiu. Wy nigdy za mną nie tęsknicie. Specjalnie zgodziliście na to, żebym się tu wprowadziła, bo mielibyście mnie z głowy.
-To nie tak. Nie obracaj kota ogonem.
-Nie kłam mi prosto w oczy, bo obydwie wiemy jaka jest prawda.
-Teraz to ty kłamiesz.
-Proszę cię. - wyśmiałam ją. - Raz na jakiś czas udaje ci się być zabawną, pośmiałam się, a teraz wyjdź. - otworzyłam jej drzwi i po dłuższej wymianie spojrzeń kobieta ruszyła w kierunku wyjścia.
-Tylko, żebyś później nie żałowała tego co zrobiłaś. - rzuciła na do widzenia.
-Na pewno się o tym nie dowiesz ! - odkrzyknęłam i trzaskając drzwiami wróciłam do salonu.
   Ingerowanie osób trzecich w moje życie bardzo mnie irytowało i tak było w tym momencie. W domu nadal miałam zioło od Tomka. Nietknięte leżało w komodzie, ale jeszcze nie odważyłam się po nie sięgnąć. Trzymałam się zasad narzuconych sobie parę tygodni wcześniej, ale teraz był moment, w którym chciałam wszystko rzucić i odpłynąć w krainę łagodności. Ostatnimi resztkami logicznego myślenia odsunęłam od siebie tę myśl, mimo że było bardzo ciężko. Usiadłam przed telewizorem i gapiąc się w ruchome obrazki myślałam nad słowami mojej matki. Tomek by mnie nie skrzywdził. Nigdy. Ja w to wierzę, a jeżeli ona ma z tym jakiś problem to mnie to najmniej interesuje. 
   Po godzinie postanowiłam zrobić coś na obiad, bo zaczynałam być już głodna, więc poszłam do kuchni i zrobiłam na szybko makaron i polewając sosem ze słoika wróciłam do salonu i nadal oglądając telewizję zjadłam mój prowizoryczny obiad. Z minuty na minutę programy telewizyjne robiły się dla mnie coraz dziwniejsze tak, że po kolejnej godzinie wylądowałam w kuchni robiąc tartę z malinami. Po kolejnej godzinie w mieszkaniu unosił się zapach gorącego ciasta. Odstawiłam je do przestygnięcia i rozsiadając się w salonie z laptopem na nogach przeglądałam facebooka. Zdjęcia z wakacji, opisy z wakacji, kolejne pary itp, itd. Codzienność. Wkurzona wylogowałam się z portalu i poszłam ukroić sobie kawałek ciasta i dodatkowo zrobiłam sobie herbaty, bo zrobiło mi się zimno. Po powrocie na pulpicie laptopa zobaczyłam wielokrotnie nieodebrane połączenie ze skype, po chwili ponownie rozbiegł się po pomieszczeniu dzwonek. Odebrałam rozmowę video i na monitorze zobaczyłam Max'a patrzącego ponad laptopem, w pierwszej chwili nie zorientował się, że odebrałam, więc słyszałam jego rozmowę z ... Nathanem ?
-Młody kup mi jeszcze orzeszki.
-A sam dupy nie ruszysz ? - Nathan miał zachrypnięty głos.
-Dobra, to sam pójdę. 
-Odebrała ?
-Nie. - tu Max spojrzał na monitor i zobaczył . . . mnie. - O hej ! Długo nas podsłuchujesz ?
-Od jakiegoś czasu. - Max się uśmiechnął, z jego drzwi trzasnęły. - Nathan ?
-Nom. Wyszedł właśnie.
-Po co dzwonisz ? - zapytałam.
-Bo się stęskniłem ? - zapytał marszcząc czoło. - Trudno cię złapać ostatnio. Coś się stało ?
-Nie, nic. Tak po prostu odpoczywam.
-Już ponad tydzień się nie widzieliśmy. 
-Szmat czasu. - chciałam, żeby ta rozmowa się już skończyła.
-No właśnie. Opowiadaj co w tym czasie się u ciebie porobiło ? - oparł głowę na łokciach.
-Yyy. Nic ciekawego. - ugryzłam kawałek tarty.
-Co masz ? - chłopak się ożywił.
-Tartę z malinami. - powiedziałam z pełną buzią.
-Też chcę.
-To sobie kup. 
-Jaka chamówa. - zabuczał.
-Zdarza się najlepszym.
-Dlaczego się nie uśmiechasz ? - zapytał wchodząc mi w słowo.
-Yyy, bo nie ma powodu ? - tym razem to ja zmarszczyłam czoło.
-Jak to nie ma ? Rozmawiasz z największym ciachem w The wanted.
-Phi ! Ja mam lepsze. - podniosłam talerzyk z tartą.
-Zmiażdżyłaś mnie tym. Nie mam żadnych szans z tym cudeńkiem. - roześmiał się nie poruszając mnie swoim żartem.
-Nie masz szans, racja. - kolejny kęs, a Max mi się przyglądał.
-Na pewno coś się musiało wydarzyć w ciągu tego okresu.
-No masz racje. - przypomniało mi się o czymś.
-Chłopak ?! - podniósł się do pozycji siedzącej.
-Niee. Jestem wolna jak ptak. - skłamałam dla jego dobra. - Dostałam robotę.
-Jaką ?
-Nic wielkiego, ale kasa będzie. W supermarkecie na kasie. Doświadczenie już mam.
-Gratuluje. 
-Czego ? Tego, że będę siedziała i widziała tych wszystkich ludzi, którzy będą narzekać, że nie ma tego, a to za drogie itp. Jak już powiedziałam mam w tym doświadczenie.
-Nie będzie tak źle.
-A pracowałeś kiedyś przy kasie ?
-Nie.
-Więc nie wiesz o czym mówisz.
-Może masz racje.
-Na pewno mam. 
-Jakaś nie w sosie jesteś.
-Miałam małą sprzeczkę z mamą. Nic wielkiego, ale humor siadł.
-Myślałem, że między wami okay ?
-Nie zawsze mamy to samo zdanie na dany temat, więc czasami zdarzają nam się sprzeczki.
-Ale to nic poważnego ?
-Nie. Wcale. Nie ma się czego obawiać.
-To dobrze, ale chciałbym zobaczyć się z uśmiechem na twarzy.
-Musisz poczekać na dobrą okazję.
-Mam czas. - uśmiechnął się.
-Co tam porabiacie ?
-A wiesz. Nudne życie piosenkarza.
-Tsa. Nudne. Żartowniś z ciebie.
-No co. To samo co zawsze. Wywiady, występy, imprezy, spotkania z fanami, ciekawe noce, fajne laski. Rutyna.
-Chciałabym mieć taka rutynę.
-Z fajnymi laskami ?
-Czemu nie ? - odstawiłam talerzy.
-Czego ja się dowiaduje. - uśmiechnął się.
-A jak tam ? Znalazłeś jakąś, która polubiła cię za twoje chore wady ?
-Wcale nie są chore. Ale jest taka jedna.
-To na co czekasz ? Leć do niej.
-Chcesz się mnie pozbyć czy się o mnie troszczysz ?
-To drugie.
-Mam inne zdanie. - spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Jesteś w błędzie.
-Nie wierzę ci.
-Twój problem.
-Coś mi się wydaję, że muszę to ciebie wpaść i cię wyprostować, bo znowu zaczynasz gwiazdorzyć.
-Kto to mówi ?! 
-Amelia to nie są żarty.
-A ja nie jestem święta i nigdy nie będę. W tym momencie psujesz atmosferę naszej rozmowy.
-Ty ją zepsułaś od początku.
-To po jaką cholerę to ciągniesz ?! Zakończmy to raz na zawsze i po problemie.
-Jeżeli myślisz, że nie odbierając ode mnie rozmów się mnie pozbędziesz to jesteś w błędzie.
-Żebyś się nie zdziwił. Muszę kończyć. Pa. - rozłączyłam się i zamknęłam laptopa.
   Najpierw matka, później Max. Czy oni się zmówili ? Wszelkie zasady są teraz dla mnie nie ważne. Poszłam do sypialni i otworzyłam szafkę w komodzie. Wyjęłam malutką torebeczkę i wysypując jej zawartość na stoliku szybko ją stamtąd usunęłam i ogarnął mnie czysty spokój. Brakowało mi tego. 


Oczami Max'a


   Wiedziałem, że coś niepokojącego dzieje się w życiu Amelii. Umówiliśmy się na codzienne rozmowy na skype, a ta z czasem przestała się na nich pojawiać. To wystarczyło mi do rozszyfrowania, że ma jakieś kłopoty. Rozmawiałem z Nathanem, który do mnie wpadł wczoraj wieczorem i został na noc i próbowałem się do niej dodzwonić, bo zauważyłem, że jest aktywna na skype, ale ta nie odbierała. Próbowałem do skutku i go osiągnąłem. Już po jej minie nie miałem żadnych wątpliwości, że coś się działo. Problem tkwił w tym, że nie chciała powiedzieć o co chodzi. Martwiłem się o nią. Czy to źle ? Nasza rozmowa zakończyła się szybko i z impetem. Nie chciała mieć ze mną żadnego kontaktu. Spróbuję do niej dotrzeć, ale jeszcze nie wiem jak. Zamknąłem laptopa i krzycząc do Nathana, żeby poczekał wyszedłem z sypialni i spotykając Młodego na korytarzu powiedziałem mu, że idę z nim na zakupy.
-Co tak szybko ? - zapytał.
-Coś się dzieję.
-Wiedziałem, że ta cała jej zmiana nie wyjdzie. Pewnie wróciła do tego swojego faceta i po pomocy. 
   Słowa, które powiedział Nathan zaczynały nabierać głębszego sensu. Czy to mogła być prawda ?


Ello ! Ostatnio zauważyłam, że dodaję rozdział raz na tydzień i to właśnie w okolicach weekendu ;) No i dupa. Amelia rzuciła wszystko w cholerę i jej wszystkie plany na dobrą przyszłość legły w gruzach podobnie jak jej przyjaźń z Max'em. Zła ja ; D

5 komentarzy:

  1. Niedobra Am! No i niedobra ty! ;P
    Ciekawa jestem co Max będzie robić żeby dotrzeć do Am ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się... jesteś zła :P
    Amelia przegięła pałę, ale może znowu ktoś jej pomoże z tego wyjść... chociaż nie wiem czy się opłaca, bo pewnie po chwili znowu wróci do starego stanu. Eh, ta młodzież...
    Rozdział jest boski i czekam na kolejny, który mam nadzieję, że szybciutko się pojawi, bo zbytnio nie chce mi się długo na niego czekać :(

    Pozdrawiam i życzę weny :*

    time-is-slepping-away.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak mogła ! Pozbyć się Maxa ze swojego życia dla jakiegoś Tomka i prochów ?! O.o Noo weeeź, Max musi do niej przyjechac i wybić jej to z głowy.. E, uśmierć Tomka.. :d Alboo, wymyśl coś aby coś się stało Maxowi, ale nic poważnego, i żeby Amelia wróciła do Londynu-do niego.. :P
    A tak z drugiej strony to wkurza mnie ta Amelia, prochy i Tomek.. Booże..
    No ale nic to, czekam na następny rozdział.. < 3 Do następnego.. : *
    http://sydneyowewarzone.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurdełkę co ja paczę....
    może zaczne od tego ze rozdzialik baaaaaaardzo straszniscie mi się podoba ^^. naprawdę Laska ! :*
    ale ło. Nie lubie tego Tomka, nie lubię no ! Nie lubię i koniec kropka.
    Dziad jeden -,- ...

    A mama się martwi po prostu a ta zakochana nic nie rozumie..
    wgl Maxiu ... :) az sam banan się pojawia na twarzy. Maxiu jest taki slodki .. kkochany... oczywiście tego Am tez nie zauważa..wredota ^^. Za to mój chytry Nathan ogarnal cala sprawę i precyzyjnie podsumowal na samym końcu ;P. a co !
    No i ciekawa jestem co zrobi Łysolek ... czyzby wycieczka do Polski rzeczywiście, by ujarzmić Amelię :>?

    nom ciekawość ciekawoscia, ale ja poproszę o nexta.
    i nie kaz mi dluuuugo czekac Bejbe :*

    ciał :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam zaległości! :))
    I bardzo mi się podobają! Ale też i smucą, bo Amelia znów się stacza na złą drogę... A zaczęło się od powrotu do tego dupka... I po co ona znów to zrobiła? Eh.. Am, ty mała zakochana złośnico!
    Mam nadzieję, że Max naprawdę nie poprzestanie, dopóki jej nie nastawi na dobrą drogę! :)
    Czekam na kolejny, KOchana! I to cholernie niecierpliwie! :**

    OdpowiedzUsuń