poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Section 20.

-Mogłaś ubrać się stosowniej do sytuacji.
-Mamo, ale ubrałam się stosownie do sytuacji.
-Jest niedzielny obiad, a ty jesteś ubrana jak na dyskotekę.
-To ty jeszcze nie widziałaś jak ja się ubieram na dyskotekę. - odniosłam swój talerz do zlewu.
-Amelio ja cię proszę nie denerwuj mnie.
-Przecież ja nic nie powiedziałam. - podniosłam ręce do góry w niezrozumieniu.
-Amelio. - spojrzała na mnie swoim morderczym wzrokiem.
-Okay. Zluzuj majty. - usiadłam obok małej.
-Co to za słownictwo ? A ty Olivier zachowuj się, a nie śmiejesz się jak prosie.
   Wszyscy przy stole, oprócz mamy oczywiście mieli na twarzy uśmiechy, a Olivier śmiał się w najlepsze. Przybiłam z nim żółwika pod stołem i zajęliśmy się drugim daniem.
-Tam w Londynie to pewnie mogłaś pomarzyć o schabowym i młodych ziemniakach, co ?
-Po pierwsze primo to nie mówi się z pełną buzią Olivier, a po drugie primo nie ubolewałam nad tym faktem.
-Dzięki za gre.
-Nie ma za co. Może w końcu oślepniesz i rodzice cię oddadzą do jakieś kliniki i nie będę musiała cię widywać.
-Amelio jak ty mówisz ! O takich rzeczach nie powinno się nawet myśleć. - mama była już zdenerwowana.
-No dobra już. Tak tylko powiedziałam. Przynajmniej nie kłamię. - zajęłam się jedzeniem.
-A co to za chłopiec z którym się tak zaprzyjaźniłaś w Londynie ? - zapytał tato, a ja się zakrztusiłam ziemniakiem, po szybkiej interwencji mamy wyplułam warzywo i popiłam wodą, dopiero po jakiś paru minutach, gdy już ochłonęłam zapytałam.
-Jaki chłopak ? Skąd o nim wiecie ?
-Taki łysy. Na zdjęciach wydawał się miły. - powiedział tato.
-Jakich zdjęciach ?
-No Olivier nam w Internecie pokazywał.
-Jak to w Internecie ? - zapytałam brata.
-No przecież mówiłem ci, że piszą o tym twoim sławnym koledze. - przy ostatnim słowie uśmiechnął się kretyńsko.
-Max jest spoko.
-To tak ma na imię ? - mama oparła głowę na rękach i się uśmiechnęła.
-Tak. - odpowiedziałam jak do idioty.
-A czy ty przypadkiem nie jesteś z Tomkiem ?
-Tato ! Nie mów o nim przy jedzeniu, proszę.
-Pokłóciliście się ? - zapytała młoda.
-Zerwaliśmy.
-Jak to ? - tym razem to mama się zachłysnęła wodą.
-Normalnie.
-Kiedy ?
-Przed moim wyjazdem.
-Dlaczego ?
-A co książkę piszesz ?
-Kochanie po prostu się martwię. Tworzyliście świetną parę.
-Raczej toksyczny związek. - pogmerałam widelcem w surówce, która nietknięta leżała na talerzu.
-Co masz na myśli ?
   Powiedzieć im o wszystkim ? Max mówił, żebym powiedziała rodzicom o wszystkim, ale czy byłam na to gotowa ? Na pewno nie przy dzieciakach.
-Porozmawiamy później. - spojrzałam wymownie na Nicole i rodzice złapali aluzje.
-W takim razie zostawiamy ten temat. - powiedziała mama.
"I dzięki Bogu" - pomyślałam.
-A jak tam u ciebie Olivier ? Dostałeś się do tego liceum ? - zapytałam zmieniając temat.
-Nom.
-I tyle masz do powiedzenia ?
-A co chcesz więcej wiedzieć ?
-No na przykład czy się cieszysz ? Czy ktoś z twojej paczki też tam się dostał ?
-Kacper, Bartek i Magda. No nawet fajnie.
-Okay. Jak nie chcesz o tym gadać to nie naciskam. A co u Magdy ?
-No dobrze. Wyjechała z rodzicami na cały sierpień do Hiszpanii.
-Aż tam ?
-Ma tam ciotkę, więc ma za free.
-Zazdroszczę.
-Jak osiądziesz na stałe w Londynie to masz mnie przygarnąć tam na jakiś czas. - uśmiechnął się.
-Może jeszcze z Magdą ?
-Byłoby fajnie.
-A czemu z nią nie pojechałeś ?
-Ja i Hiszpania. Jaja se robisz ?!
-Olivier słownictwo. - skarciła go mama.
-Ale co ci nie pasuje w Hiszpanii ? - olałam mamę i zapytałam młodego.
-Wszystko. Wiesz co się ze mną dzieje po zjedzeniu hiszpańskiego jedzenia.
-No faktycznie. Nie mam więcej pytań.
   Mama postanowiła raz zabrać nas to hiszpańskiej restauracji na wakacjach i wyszło tak, że kolejne trzy dni Ol spędził w szpitalu, bo jego żołądek tego nie zniósł najlepiej. I taka to była wakacyjna przygoda.
-A ty Nicola ?
-No nic. Gabrysia nie zdała .
-Co ?! Przecież dopiero skończyłaś czwartą klasę ! - to co powiedziała moja siostra było niedorzeczne, ale po minach rodziców jej zdanie miało sens.
-No ale nie zdała.
-Świat schodzi na psy.
-Amelio tyle razy prosiłam. - tym razem mama skarciła mnie.
-Dobrze już, dobrze. Po prostu to się w głowie nie mieści, żeby nie przejść z czwartej do piątej klasy.
-No widzisz zdarza się. - powiedziała mama.
-Przecież to trzeba być jakimś chorym analfabetą.
-Amelio ! Ile razy będę musiała cię jeszcze upominać ?
-Oj mamo, ale spójrz na tą sprawę. To na prawdę trzeba być jakimś niedorozwiniętym, żeby nie przejść do piątej klasy.
-No, ale jej się udało.
-Bysta. - uśmiechnęłam się, a mama zaśmiała.
-Nie śmiejmy się z jej nieszczęścia. - powiedziała przez śmiech.
-Niech Bóg nad nią czuwa. - i znowu zajęłam się obiadem.
-To co wysyłamy dzieciaki do siebie na górę i zajmujemy salon ? - szepnęła mama przy sprzątaniu na stole, a ja tylko pokiwałam głową.
   Nie powiem, że chciałam przez to przechodzić. Najchętniej to bym uciekła i zostawiła tę sprawę żyjącą własnym życiem. Zmieniam się, więc trzeba zacząć podejmować konkretne decyzje i jedną z nich była moja szczera rozmowa z rodzicami na temat mojej przeszłości. Mama wygoniła dzieciaki do swoich pokoi, a my zasiedliśmy na kanapie w salonie. Nie wiedziałam jak mam zacząć, od czego ?
-No więc kochanie teraz możesz nam wszystko opowiedzieć na temat waszego zerwania. - powiedziała mama popijając kawę, ale mi to oczywiście nie mogła zrobić ?!
-No, bo . . . - miałam w głowie mętlik i nie wiedziałam od czego zacząć.
-Jaka była przyczyna ? - pomógł mi tato.
-On. - odpowiedziałam szczerze.
-Możesz to jakoś rozwinąć ? - zapytał.
-Przez niego zeszłam na złą drogę. - nie wiedziałam czy mogę powiedzieć o tym rodzicom. - Przez niego zaczęłam brać. - spuściłam głowę.
-Zaczęłaś brać ? - zapytał tato.
-Dragi.
-Nogi z dupy mu powyrywam.
-Ale tato ! Ja wcale nie musiałam brać, on po prostu siedzi w tym gównie po uszy, a ja wcale nie musiałam się zgadzać. Sama je wzięłam, bez żadnej presji z jego strony.
-Przecież wy byliście ze sobą pięć lat. - powiedziała mama.
-A od czterech brałam. - powiedziałam patrząc na jej smutne oczy.
-Wiedzieliśmy, że masz coś za paznokciami, że coś bierzesz, ale, że cztery lata ? - mama zrezygnowanie odstawiła filiżankę na stolik.
-Był taki okres, że nie wiedziałam, który dzień z kolei brałam, ale były też takie, że nie brałam przez parę tygodni. Zajmowałam się też ich sprzedażą i promocją. Wszystko w tajemniczy przed wami i glinami.
-Czy ty byłaś świadoma ryzyka jakie ci groziło ? - zapytała mama tym swoim surowym głosem.
-Byłam, ale myślałam, że skoro Tomka jeszcze nie złapali to i mnie nie złapią.
-Dobrze, że podjęłaś decyzję o zerwaniu z nim. - powiedział tato.
-Tak w zasadzie to on rzucił mnie.
-Jak to ? - mama.
-No bo znalazł sobie nową laskę i ja nie byłam mu już potrzebna, wyjechałam poznałam Max'a, który wyjaśnił mi dużo rzeczy i wracam z nową, czystą kartą w życiu. Nie chcę wracać do przeszłości, która ciągle mnie męczy.
-Mądrze postępujesz. - pochwalił mnie tato.
-Szkoda, że wcześniej nie przejrzałam na oczy.
-Lepiej później niż wcale. Cieszę się, że odważyłaś się nam powiedzieć to prosto w oczy. Chcieliśmy ci pomóc, ale nie mogliśmy do ciebie dotrzeć.
-Wiem mamo, że chcieliście dla mnie dobrze, tylko, że ja wtedy nie chciałam. Teraz chcę i potrzebuje od was pomocy z tym, bo ja długo z Olivierem nie wytrzymam, więc jakbyście go mogli wysłać gdzieś do końca wakacji to było by miło. - uśmiechnęłam się.
-Pomyślimy nad tym. - tato odwzajemnił mój gest. - A masz może jakieś plany na swoją przyszłość ?
-Znaleźć pracę i żyć jak człowiek.
-A nie chcesz wrócić do Londynu ? Mówisz dużo pozytywnych rzeczy o swoim wyjeździe i o powrocie tam. Masz już przyjaciela, więc czemu nie zaczniesz tam swojego nowego życia. Widzę ile radości przyniosła ci ta podróż. - odezwała się mama.
-Bo nie ma tam dla mnie pracy.
-Pieniądze na mieszkanie zawsze możemy ci dać i na utrzymanie dopóki nic nie znajdziesz. - powiedział tato. - Chcemy twojego szczęścia, a widzimy ile przyniosła ci twoja wyprawa do stolicy Wielkiej Brytanii.
-Lokum mam już załatwiony u Max'a, bo zaoferował mi pomoc, ale nie chcę brać od was pieniędzy. I tak za dużo was już obciążyłam finansowo.
-Kochanie to nie jest problem. Oddał bym wszystko za twoje szczęście.
-Tato masz jeszcze dwójkę dzieci do utrzymania. Nie jestem jedynaczką. Najwidoczniej tak miało być. To była jednorazowa przygoda.
-Ale było fajnie ?
-Było super, mamo.

-Dobrze cię widzieć. Uśmiechniętą. - w ekranie monitora ujrzałam zaciesz Max'a,
-Rozmawiałam dzisiaj z rodzicami. - powiedziałam kładąc się wygodnie na łóżku.
-I jak ? - poprawił się i wsadził sobie za plecy kolejną poduszkę, też leżał na łóżku.
-Byli przejęci faktem, że brałam przez cztery lata, ale nie byli zaskoczeni samym faktem, że brałam. Cieszyli się, że powiedziałam im to prosto w twarz i nawet zaoferowali mi pomoc finansową w Londynie, bo jak to powiedzieli tam czułam się wspaniale. Co jest zgodne z prawdą, ale nie mogę ciągnąć od nich pieniędzy tym bardziej, że jest jeszcze dwójka rodzeństwa, które też potrzebuje wkładu finansowego.
-Ja też ci mogę pomóc.
-Nie ma mowy. Nie przyjmę od nikogo pieniędzy. Pod żadnym pozorem.
-Ale z darmowego mieszkania byś skorzystała ? - uśmiechnął się.
-Na czas przejściowy.
-Uparta.
-Nie chcę być przez kogoś utrzymywana.
-No ja wiem. Ty i ta twoja damska duma.
-Nawet mnie nie denerwuj, okay ?
-Dobra, nic nie mówię.
-Co tam słychać w wielkim świecie ?
-A jakoś nudno bez ciebie. - wystawił język.
-Nie ma nikogo kto by ci dogadał, co ? - zaśmiałam się.
-To też. Pusto tu bez ciebie. Jak ty byłaś ze mną to miałem jakiś tam sens życia, a teraz wróciłem do rutyny.
-Nie możesz narzekać na nudę. Masz czwórkę wspaniałych przyjaciół z którymi nigdy nie jest smutno.
-Ale to nie to samo co z tobą. Z tobą można było pogadać tak na poważnie, nawet o jakiś błachostkach. Wszystko było postrzegane z innej perspektywy. Lepszej.
-Nie narzekaj, bo wsiądę w samolot i zrobię ci piekło na ziemi. - zaśmiałam się.
-To nie jest nawet zły pomysł. - ziewnęłam.
-Która to u was jest godzina ? - zapytał, a ja spojrzałam na zegarek w laptopie.
-Jest parę minut po północy.
-Czyli jest godzinka różnicy czasu.
-Tak jest geniuszu.
-Nie będę cię męczył. Odsypiaj.
-W takim razie dobranoc.
-Zadzwonię jeszcze jutro wieczorem, więc miej włączonego skype.
-Już się nie mogę doczekać.
-Śpij dobrze.
-Ty też. Pa.
   Rozłączyłam się i poszłam spać.


Cześć ! Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale straciłam poczucie czasu. Totalnie nie rozpoznaję dni tygodnia, tak jak dzisiaj myślałam, że jest sobota ;) Mam nadzieję, że z początkiem roku szkolnego to mi się umiarkuje. Rozmowa Am z rodzicami za nami, ale to nie koniec jej przygód, jak możecie się domyślić. Do następnego ;P


Po prostu to kocham, najlepszy teledysk chłopców do tej pory ♥

3 komentarze:

  1. Ehh szkoda że Amelia nie chce wrócić do Londynu :c
    no ale rozdział całkiem fajny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co?!
    Moze wrocic doLondybu ale nie chce?
    Fajny roZdzialbi dobrze ze powiedziala rodzicom
    Pozdrawiam i zycze duzo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahahah no nie zdzierżę - już sam początek mnie powalil - zluzuj majty,- taim tekstem wylecieć do matki xd
    wcae się nie dziwie ze Olivier się smial jak prosie bo sama bym parsknela :) eeejjj ale już się tyci tyci opanowywala nasza Am ;)
    oommm ona wroooci . nie wiem kiedy ale wroci xD

    do nexta :*

    OdpowiedzUsuń