Następnego ranka budziłam się w wyśmienitym humorze. Z
ekscytacją wdychałam powietrze przepełnione zapachem Nathana.
Obrazy z zeszłej nocy powróciły z nieukrywaną mi radością.
Byłam taka rześka i szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Powoli
uchyliłam powieki, ale szybko je zamknęłam porażona słońcem,
które chamsko wdarło się do sypialni. Ponowiłam próbę i
zauważyłam, że pogoda za oknem jest wspaniała, wiosenna wręcz co
na początek lutego było dziwnym zjawiskiem, ale ja miałam
wrażenie, że pogoda odzwierciedla mnie i to jak się czułam w
tamtym momencie. Rozejrzałam się po sypialni ciesząc oczy tą
spójnością, którą reprezentował Nathan. Wszystko tutaj pasowało
do siebie i mimo zapewne dużych pieniędzy na jego koncie bankowym
wszystko tutaj było takie swojskie, a nie jakieś królewskie.
Normalny, przeciętny, angielski domek. Po drugiej stronie łóżka
nie znalazłam chłopaka co nieco mnie zasmuciło, ale wstałam i
trzymając na piersi kołdrę udałam się do łazienki zbierając po
drodze wczorajszą bieliznę, która razem z moimi wczorajszymi
ubraniami leżała na małym stoliku w kącie. Zamknęłam się w
łazience razem z moją torebką i wskoczyłam pod prysznic ciesząc
się kropelkami wody spadającymi na moje ciało. Użyłam dostępnego
żelu pod prysznic, który pachniał zupełnie jak Nathan, więc
jeszcze bardziej zmiękło moje serce, które od wczorajszego
wieczoru zachowywało się bardzo dziwnie. Po prysznicu owinęłam
się ręcznikiem pozwalając wodzie w niego wsiąknąć, a sama
zajęłam się zmyciem makijażu, którego nie zmyłam parę godzin
temu. Gdy już to zrobiłam nałożyłam bieliznę i rozpuściłam
włosy, które spięłam przed prysznicem. Po wyjściu z łazienki
weszłam do nadal pustej sypialni gdzie przeszukałam szafę chłopaka
i w oczy natychmiast rzuciła mi się czerwona koszula w kratę, nie
wiedzieć czemu od razu pomyślałam o Jay'u. Nałożyłam na siebie
ciepły materiał i otulił mnie ponownie zapach Nathana, zupełnie
zdekoncentrowana złapałam się na tym, że zrobiło mi się
strasznie smutno, a łzy cisnęły mi się do oczu. Wystraszona tą
nagłą zmianą podwinęłam do łokci rękawy koszuli, która była
może o rozmiar większa od mojego. Rozejrzałam się ponownie po
pomieszczeniu, a mój smutek zaczął powoli znikać. Byłam tak
szczęśliwa, że aż smutna i to mnie wystraszyło.
Zeszłam cicho po schodach słysząc, że szukany przeze mnie
obiekt znajduje się w kuchni, z której słychać było skwierczenie
jajek na patelni oraz włączone radio, z którym razem śpiewał pod
nosem Nathan. Stanęłam niezauważona w progu i obserwowałam jak
ten tanecznymi ruchami przemieszcza się od wysepki, na której miał
dwie patelnie, do blatu na którym leżały żółte talerze. Nucił
sobie pod nosem kompletnie nie zauważając, że ma widownie. Był
tak bardzo szczęśliwy, że nie mogłam zatrzymać kwitnącego na
moich ustach uśmiechu. Dla mnie był idealny nawet teraz, gdy miał
na sobie szare, dresowe spodnie, a włosy w całkowitym nieładzie.
Miło mi się go obserwowało podczas tych czynności, ale i to nie
potrwało długo, bo ten, gdy obracał na patelni jajka, które już
się ładnie zarumieniły zauważył mnie.
-O cześć. - uśmiechnął się szerzej. - Myślałem, że uwinę
się z tym wszystkim nim się obudzisz. - na wolną patelnie obok
wrzucił cztery krótkie i dosyć cienkie kiełbaski. - Masz fajną
koszulę.
-Tak ? Podoba ci się ? - patrzyłam jak stara się na mnie nie
spojrzeć. - Też mi się podoba i tak jakoś sama rzuciła mi się w
oczy.
W końcu podniósł swój rozbawiony wzrok na mnie i obydwoje
uśmiechnęliśmy się bardzo szeroko.
-Co tam pichcisz ?
-Tak mi się zdaje, że chyba nie jadłaś jeszcze angielskiego
śniadania.
-No nie. - przyznałam mu rację podchodząc bliżej kuchenki.
-Dlatego właśnie ci takie szykuje.
Oparł dłonie o blat, gdy nachyliłam się nieco nad
zawartościami patelni tak, że dzieliły nas centymetry.
-Wygląda …. schludnie. - powiedziałam i podniosłam wzrok.
-Spodziewałem się czegoś innego. - powiedział smutniejszym
głosem.
Roześmiałam się cicho i obeszłam wysepkę krocząc ku niemu.
Byłam tak bardzo szczęśliwa, że aż bałam się, że zaraz to
wszystko okaże się snem. Przecież ja nie mogę być aż tak
szczęśliwa to jest zupełnie nie w moim stylu, czyżby mój los
chciał ponownie się mną zabawić i doprowadzić mnie do łez
szczęścia, a później to wszystko zniszczyć ? Czułam do Nathana
coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie odczuwałam, ale wiedziałam
jedno, że gdy jego przy mnie zabraknie to zabraknie i mnie i to mnie
frustrowało najbardziej. Ta niepewność i znalezienie się w
zupełnie nowej sytuacji, której się tak bałam, że aż chciałam
się wycofać, ale doskonale wiedziałam, że jak zrobię krok wstecz
to również będzie to mój pierwszy gwóźdź do trumny. Tak bardzo
się bałam o jutro.
-Cześć.
Przywitałam się z nim, a po chwili, która trwała dosłownie
ułamek sekundy pocałowałam go, delikatnie, subtelnie, ale to mi
wystarczyło, jemu chyba również, bo odwzajemnił go tak samo.
Przytuliłam się do jego nagiego i jednocześnie ciepłego torsu, a
ten objął mnie tak jak ojciec obejmuje swoją malutką córeczkę.
W tamtym momencie nie potrzeba mi było niczego więcej, nawet
zapachy, które unosiły się w powietrzu i potęgowały mój głód
nie mogły mi rozkazać odkleić się od Nathana.
-Jajka nam się przypalą.
Roześmiał się, a jego klatka piersiowa zafalowała, podniosłam
głowę i spojrzałam w jego tęczówki, które się do mnie tak
ciepło uśmiechały, ale i przekonywały, więc po chwili
rozluźniłam uścisk i stanęłam obok.
-Co mogę zrobić ?
-Skoro już wstałaś to chyba zjemy śniadanie tutaj, więc jak
chcesz to możesz naszykować stół. - uśmiechnął się do mnie na
chwilę i wrócił do patelni.
-Zrobić coś do picia ?
Zapytałam, gdy sprzątałam stół ze zbędnych akcesoriów.
-Nie. Angielskie śniadanie musi przyrządzić anglik od a do z, więc
jak skończysz to możesz już siadać.
W zasadzie oprócz usunięcia ze stołu jakiś pierdół typu
gazety czy niewypakowanej jeszcze reklamówki z zakupami, które
musiał zrobić rano Nath to nie miałam więcej do roboty, więc gdy
zamykałam lodówkę chowając w niej ostatni jogurt jaki znalazłam
w reklamówce usiadłam naprzeciwko kuchenki i obserwowałam ruchy
Nathana. Teraz akurat przewracał kiełbaski na drugi boczek, bo ten
pierwszy był apetycznie przypieczony. Jajka już czekały na
podanie, a Nathan zaglądał do włączonego piekarnika sprawdzając
coś. Podszedł do szafki i wyjął z niej puszkę fasolki w jakiejś
zalewie. Woda wrzała w czajniku, a duże okrągłe wręcz kubki
czekały na zapełnienie wraz z torebkami herbaty. Nathan wlał wodę
i wrócił do kuchenki. Przełożył jajka, które zresztą wyglądały
jak odlane z foremki, na duże talerze. Otworzył piekarnik i wyjął
z niego smażony bekon, który wylądował na jajkach, po chwili
dorzucił kiełbaski i otworzył puszkę fasoli, tutaj dużą łyżką
nałożył duże porcje, które w zasadzie wypełniły połowę
talerza, bo drugą zajmowały jajka z bekonem i kiełbaski. Wszystko
wyglądało niezbyt apetycznie, ale przynajmniej ładnie podane. Nath
wrócił do kubków i wyjął z nich zużyte torebki herbaty udało
mi się zauważyć, że herbata ma mocny czarny kolor. Wyrzucił
torebki, wyjął mleko z lodówki i dopełnił nim kubki. Zabrał
talerze na stół i wrócił po herbatę, która również wylądowała
na stole, wrócił jeszcze tylko po cukierniczkę i gdy i ona
znalazła się na stole odwrócił się do mnie siedzącej nadal
przed kuchenką z satysfakcją na twarzy mówiąc.
-Viola ! - zaszpanował francuskim i wyszczerzył się do mnie. - No
chodź tu szybko. - ponaglił mnie, gdy nadal mało przekonana tym
posiłkiem siedziałam przy wysepce.
Podniosłam swój zadek i nie śpiesząc się wcale podeszłam do
stołu z nietęgą miną. Opadłam, bo inaczej się tego nazwać nie
da, na krzesło i posłałam Brytyjczykowi słaby uśmiech.
-W razie gdyby ci to nie posmakowało to rano zamówiłem zakupy,
więc można będzie zjeść coś innego. - odezwał się
niepotrzebnie, bo miałam ogromną ochotę dorwać jogurt, który
schowałam parę chwil wcześniej.
-Raz się żyje, nie ? - roześmiałam się nerwowo i spojrzałam na
mój talerz.
Kiełbaski były apetyczne, jajka jak dla mnie nieco zbyt
przysmażone, a bekon … no cóż, jakoś nigdy za nim nie
przepadałam, bo o tej fasolce to już nawet nie wspomnę, wyglądała
jak strawiona przez dinozaura. Starałam się myśleć pozytywnie,
ale gdy chciałam podnieść rękę do kubka to przypomniało mi się,
że stoi przede mną bawarka. Jak można pić herbatę z mlekiem ?!
Podniosłam wzrok na Nathana, który również nie ruszył śniadania,
ale to nie dlatego, że nie był głodny, tylko bacznie mnie
obserwował. Chrząknęłam.
-To smacznego.
-Jak nie chcesz to nie jedź. - powiedział ze śmiechem.
-Chcę.
-Taaa, a mi tu rowerzysta jedzie. - naciągnął dolną powiekę, a
ja się zaśmiałam.
-Trzeba próbować nowych rzeczy, prawda ?
-Ale nie przeciw sobie. Jak nie chcesz tego jeść to nie musisz.
-Oj przestań.
Chciałam chwycić za jakiś widelec albo coś, ale tak sobie
pomyślałam, że niby jak ja mam to zjeść ? Jajko, bekon i
kiełbaskę zjem widelcem, ale tę prowizoryczną zupę fasolową
widelcem już nie zjem. I bądź tu człowieku mądry. Wyciągnęłam
rękę po kubek i widziałam, że Nath sięga po widelec, więc i ja
później go wezmę, ale teraz musiałam czymś zwilżyć gardło, bo
nic by mi przez nie nie przeszło. Gdy kubek był na wysokości moich
ust westchnęłam głośno i szybko pociągnęłam łyk. Nathan
akurat podniósł zaciekawiony wzrok, a ja przełknęłam ciepły
napój. Musiałam stwierdzić, że to mi smakowało, więc wypiłam
kolejny.
-Dobre. - powiedziałam, gdy już przestałam pić, a Nathan
uśmiechnął się szeroko.
Teraz czekało mnie chyba coś gorszego. Sięgnęłam dłonią po
widelec i przekroiłam kiełbaskę i jajko, nadziałam to na widelec
i włożyłam do ust. Przegryzłam i poczułam się jak w raju. Nie
wiem czym i jak, ale ta kiełbaska była tak doskonale doprawiona, że
chciałam więcej. Sięgnęłam po bekon, ale jednak moje uprzedzenia
do niego nie zmieniły się, bo moje podniebienie nie zaczęło go
lubić, ale z grzeczności zjadłam ten plasterek, na koniec wzięłam
do ręki łyżkę i nabrałam nieco fasolki i tu chyba przeżyłam
największy zawód tego ranka. Ona była najlepsza ! Nie wiem z czego
była ta zalewa, ale to było bardzo smaczne. Nath obserwował mnie
przez ten cały czas i cicho się śmiał, a ja zajadałam z bananem
na twarzy patrząc z kolei na niego. Tak minęło nam całe
śniadanie. Obserwowaliśmy siebie nawzajem uśmiechając się
głupio. Jak jakieś przygłupy, ale było przyjemnie. Nathan z
ochotą zjadł mój bekon i wcale się nie obraził za to, że go już
później nie tknęłam, a ja najedzona i po, co dziwne, dokładce
fasolki, rozłożyłam się na krześle i sączyłam bawarkę.
-Czyli ci smakowało ? - zapytał ze śmiechem chłopak, gdy sprzątał
ze stołu, bo ja nie byłam w stanie nawet wstać.
-Taaaaak. - przeciągnęłam leniwie samogłoskę. - A mówią, że
to polska kuchnia jest tłusta. - żachnęłam się.
-Każda kuchnia jest inna. Ale każda na swój sposób smaczna.
-Jeżeli poprawnie przyrządzona. - uzupełniłam.
-Czy to był komplement w moją stronę ?
-No nie wiem. Nie powiem, że jesteś amatorem w kuchni, bo nim z
pewnością nie jesteś jeżeli chodzi o śniadanie.
-Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, więc chociaż tyle
potrafię zrobić.
Zaśmiałam się cicho, gdyż na więcej nie pozwalał mi mój
brzuch, a czułam się jakbym była co najmniej w ciąży z
bliźniętami.
-Czuję się jakbym była ciężarna. - palnęłam.
-Już ?! Tak szybko ? - przyleciał do mnie zaniepokojony, ale jego
oczy się śmiały, trzepnęłam go w bary i wstałam.
Wchodziłam na schody jak poczułam, że mnie obejmuje w tali i
razem wdrapaliśmy się do sypialni. Nałożyłam spodenki, w które
włożyłam koszulę, a Nathan założył czarną bluzę i skarpetki.
-Pracujesz dzisiaj ? - zapytał.
-Za dwie godziny mam spotkanie.
-Ja mam dzisiaj w zasadzie wolne.
-Jak w zasadzie ?
-No, bo mamy tam jakieś spotkanie popołudniu, ale to tylko
formalności. A ty dużo masz dzisiaj tych spotkań ?
-No trochę mam skoro w piątek chcę otworzyć Hope.
-A twoi rodzice kiedy przylatują ?
-W czwartek.
-Gdzie będą nocować ?
-Mama mówiła, że zamówiła pokoje w hotelu dla ich trójki, bo
Olly wykorzysta swój prezent bożonarodzeniowy i zatrzymuje się w
innym hotelu.
-Z kim przylatuje ?
-Nawet nie wiem.
-Z dziewczyną ?
-Wiesz, u nich to trochę skomplikowane było, bo się pokłócili,
ale w zasadzie to ostatecznie nie wiem czy wrócili do siebie.
-A twoi rodzice nie woleli by tutaj zostać na ten weekend ?
-Tutaj ? Gdzie tutaj ? - spojrzała na niego, gdy wchodziliśmy już
do salonu.
-No u mnie.
-U ciebie ? - jeszcze bardziej byłam zaskoczona.
-No. Mieli by cały dom dla siebie, mam dodatkowe sypialnie.
-A ty ? - usiedliśmy na kanapie.
-Chyba byś mnie przygarnęła do siebie na jakiś czas, co ?
-No nie wiem. - droczyłam się z nim, zabrałam mu pilota i sama
włączyłam telewizor. - Mają już opłacony hotel, więc szkoda,
żeby się zmarnował.
-Tak tylko wspomniałem.
Objął mnie i wtulona w jego bok skakałam po kanałach.
Oglądaliśmy urywek jakiegoś reality show komentując zawzięcie,
że z pewnością to wszystko jest ustawione wcześniej. Minęła nam
tak razem godzinka.
-Muszę jeszcze raz zaznaczyć, że to był genialny pomysł, żebyś
wczoraj do mnie wpadła. - powiedział Nathan nakręcając moje włosy
sobie wokół palca.
-Ja mam tylko takie pomysły. - żachnęłam się.
-To dobrze.
Gdy to powiedział przesunął się tak, żeby mieć do mnie
dostęp i złożył na moich ustach soczystego buziaka, którym nie
pogardziłam.
-A to za co ? - zapytałam nadal wpatrzona w jego tęczówki.
-Za całokształt.
-To coś słabo mnie oceniasz. - prychnęłam niby z oburzenia po
czym znowu wlepiłam wzrok w telewizor.
-To się da naprawić.
-Nie rozmawiam z Tobą.
-Pierwszy foch ! Nie spodziewałem się go tak szybko.
Nathan próbował mnie udobruchać, chociaż w zasadzie to nawet
nie byłam na niego zła, tylko się z nim droczyłam. Zaczął
wkładać mi palce między żebra, a ja podskakiwałam jak kangur na
kanapie. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, a wraz z tym i
moje palce znalazły jego żebra tak, że teraz nawzajem się
droczyliśmy. Żeby mieć do jego żeber lepsze dojście usiadłam mu
na kolana śmiejąc ile sił, a on razem ze mną. Po chwili
przestałam się śmiać i wciskać mi swoje palce w jego żebra i po
prostu się w niego wpatrywałam. Po chwili i on przestał, a między
nami zapadła cisza przerywana reklamami sączącymi się z
telewizora i naszymi oddechami.
-Nathan ?
Coś do mnie dotarło, coś tak mocnego i tak intensywnego, że
nagle wszystkie mury zniknęły, a pytania bez odpowiedzi zostały
zaspokojone. Spokojnie przyglądałam się jego twarzy ciesząc oczy
tym widokiem i serce tą chwilą. Wszystko było dla mnie jasne, a ja
sama byłam wszystkiego pewna. Słowa same cisnęły mi się na usta
z taką szczerością, o jaką nawet nigdy siebie nie podejrzewałam.
-Kocham cię.
Powiedziałam, a w moim sercu odpalono milion fajerwerków.
Uśmiechałam się tak szeroko, że aż rozbolały mnie mięśnie
twarzy, ale Nathan również się uśmiechał jakby z
niedowierzaniem.
-Też cię kocham. - odpowiedział i nasze usta się złączyły.
Chciałam zapamiętać każdy detal, każdą sekundę tego co się
działo, bo to było tak wspaniałe, że bałam się, że nigdy
więcej się nie powtórzy. Czułam się jakbym wzięła wszystkie
używki świata, a do tego nie miałam halucynacji. To była
wspaniała ekstaza. Nawet gdy oderwaliśmy się od siebie nasze
twarze były wykrzywione w szerokie uśmiechy.
-C-czyli ... czyli od dzisiaj jesteśmy oficjalnie parą ? - zapytał
niepewnie Nath, a jego uśmiech wyblakł.
-Zależy jak rozumiesz słowo oficjalnie. - spojrzałam mu w oczy z
przesłaniem, żeby się nie zrażał.
-Wśród znajomych. - powiedział niepewnie, a ja uśmiechnęłam się
szeroko, nie chciałam tej całej medialnej nagonki, nie wtedy kiedy
byliśmy ze sobą tak bardzo szczęśliwi.
-W takim razie, od dzisiaj, od tej chwili jesteśmy oficjalną parą.
- powiedziałam tonem starej nauczycielki i się roześmiałam, a za
mną chłopak, mój chłopak.
Nathan starał się mnie pocałować, ale tak się śmiałam z
radości jaka mnie wypełniła, że nie mogłam się uspokoić, więc
i on sobie odpuścił. Znowu znalazłam się po jego lewej stronie i
wtulona oglądałam jakiś program kulinarny, trzeba będzie się
zaraz zbierać, pomyślałam, a po chwili rozbrzmiał dzwonek do
drzwi.
-Spodziewasz się kogoś ? - zapytałam wstającego Nathana.
-Nie, a ty ? - uśmiechnął się.
-Zabawne. - wystawiłam mu język, gdy wychodził z salonu, a sama
rozprostowałam zgięte w kolanie nogi, nawet nie wiedziałam, że aż
tak mnie rozbolą po tym siedzeniu.
-Cześć, mogę na chwilę ? - usłyszałam męskie pomruki na
korytarzu.
-Yyyy … tak wejdź. - dźwięk zamykanych drzwi i kroki.
-Sorry stary, że tak bez uprzedzenia, ale to pilna sprawa. - chyba
znałam właściciela tego głosu.
-Nie no, nie ma sprawy, wchodź.
-Zajmę ci tylko chwilę i już mnie nie … - Max wkroczył pewny
siebie do pokoju, ale jakoś mina mu zrzedła jak zobaczył mnie
stojącą przed kanapą. - Chyba jednak nie powinienem był
przychodzić. - i już się cofał na korytarz.
-Max !
Krzyknęłam za nim, a to co zrobiłam dotarło do mnie po paru
sekundach, więc, gdy obydwoje patrzyli na mnie wyczekująco
walczyłam ze sobą i starałam się zrozumieć dlaczego go
zawołałam, ogólnie miałam wrażenie, że jego imię w moich
ustach brzmi okropnie, jak jakaś tropikalna choroba zakaźna. Max
czekał w napięciu na rozwój sytuacji, przecież obiecał mi, że
nigdy już nie będziemy zdani na swoje towarzystwo, a tu klops. Ale
skąd mógł wiedzieć, że tu będę, przecież miało mnie tu nie
być ! Nathan stał nieświadomy wszystkiego, ale jakby nieco
zdziwiony naszym zachowaniem.
-Nie wychodź. - odezwałam się w końcu.
-Chciałem porozmawiać z Młodym, ale skoro Wam przeszkadzam to już
mnie nie ma. - jego ton głosu był jakby przegrany, jakby poddawał
się walkowerem .
-Zostań ! - krzyknęłam za nim, a ten znowu się zatrzymał. - I
tak muszę się już zbierać, więc skoro chciałeś porozmawiać z
Nathanem w cztery oczy to z mojej strony nic Tobie w tym nie
przeszkadza.
-Rozgość się, a ja zaraz wracam. - Nathan pchnął go lekko w
stronę kanapy, a ja obeszłam ją z drugiej strony, żeby nie trafić
na jego tor.
Wyszłam z Nathanem na korytarz, a następnie na schody, odezwał
się dopiero w sypialni.
-Nie musisz iść.
-Muszę, jak zaraz nie wyjdę to spóźnię się na spotkanie, a
muszę przecież się przebrać. - uśmiechnęłam się i wrzuciłam
swoje ubranie do torebki, schyliłam się po buty.
-Może cię odwiozę ?
-Masz gościa. Możesz jedynie zadzwonić mi po taksówkę jeżeli
możesz.
-Pewnie.
Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer. Gdy zawiązywałam już
trampki doszło coś do mnie. Przecież Max nie speszyłby się na
mój widok, gdyby chciał ot tak pogadać z Nathanem, są ponoć jak
bracia, więc czego mógł chcieć George ? A ja go jeszcze sama
zatrzymałam ! Co za idiotka ze mnie ! Przecież to pewne, że on
chciał wygadać wszystko Nathanowi i zburzyć moje szczęście,
nasze szczęście ! Nie mogę dać mu wolnej ręki, nie mogę
pozwolić, żeby ci dwaj zostali teraz sam na sam, nie po tym jak Max
zobaczył nas rano, razem w domu Sykesa.
-Zaraz będzie.
-Co ? - podniosłam szybko głowę do góry.
-Taksówka.
-Aha, no tak. - wstałam i sięgnęłam po sweter i torebkę.
Musiałam coś wymyślić, ale co ? Czasu nie cofnę. Nie chcę
stracić Nathana, a ta łysa małpa jest zdolna do wszystkiego.
Manipulant zasrany.
-Zejdziemy ?
-Yyyy tak. - uśmiechnęłam się, ale chyba nieprzekonująco.
-Jakaś spięta jesteś.
-A, bo tak myślę o tym spotkaniu. - skłamałam.
-Jakieś ważne ? - złapał haczyk.
-Istotne w pewnym stopniu. Pożegnam się jeszcze z Max'em.
Szybko pokonałam resztę schodów i zostawiając Nathana z tyłu
wbiegłam do salonu. Max stał przy oknie, gdy mnie zobaczył
podniósł wzrok, ale zaraz nim uciekł. Nie wiedziałam co mam
zrobić. Przecież nie mogę otwarcie mu powiedzieć, że ma siedzieć
cicho, bo Nathan to usłyszy i jak na zawołanie wszedł do salonu.
Słyszałam jego kroki.
-To cześć Max. - powiedziałam bardzo słodkim głosem. - Bądź
grzeczny.
Spojrzał na mnie na chwilę i uśmiechnął się równie
sztucznie jak ja.
-A ty ostrożna. - zamilkł, a po chwili dodał, żeby nie budzić
podejrzeń Nathana. - Na ulicy sporo ludzi, łatwo o kradzieże.
-Potrafię walczyć o swoje. - posłałam mu nienawistne spojrzenie.
-Niewątpliwie, ale czasami jest już za późno, żeby COŚ
odzyskać. - uśmiechnął się niby z troską, a w jego oczach
szarżowały ogniki złości.
-Jeżeli odda się TO COŚ bez walki to owszem, ale ja nie z tych,
którzy łatwo odpuszczają. - zaśmiałam się jakbym usłyszała
genialny żart, ale moje usta nadal były ułożone w linie, Nath nie
widział mojej twarzy.
-Tak, na pewno masz rację. - spojrzał na mnie zmrużonymi oczami.
-Am, chyba taksówka już przyjechała.
Nathan przerwał naszą wymianę spojrzeń, a serce waliło mi
jak szalone. Czułam coś ze złości, ale i bezsilności, chciałam
uderzyć Max'a, ale też i zacząć wyć z żalu. Przerwałam nasz
kontakt wzrokowy.
-Uważaj na siebie Max. - pożegnałam się z nim i odwróciłam do
wyjścia, do Nathana.
-Ty też. - usłyszałam za sobą, ale już byłam na korytarzu z
brunetem.
-Zadzwonię później do ciebie. - powiedział przy drzwiach.
-Liczę na to. - uśmiechnęłam się i wspięłam na palce, by go
pocałować. - To cześć.
Pożegnałam się z nim i zbiegłam ze schodów wprost na ciepłe
promienie słońca, zanim weszłam do taksówki odwróciłam się i
pomachałam Nathanowi co ten z chęcią odwzajemnił i gdy
zatrzasnęłam za sobą drzwi samochodu jego czupryna również
zniknęła. Kierowca dostał ode mnie adres i po chwili ruszył, a ja
czułam się okropnie z myślami o tym co teraz może dziać się u
Nathana i czy moje przypuszczenia na temat Max'a są poprawne. A może
to chodziło o coś zupełnie innego, a ja się tak spięłam ?
Przeszło mi przez głowę i nieco się uspokoiłam. Musiałam być
dobrej myśli, prawda ? Max chce dla Nathana dobrze, więc nie powie
mu o niczym, ja to zrobię, ale przy odpowiedniej okazji. Wtedy
wszystko będzie inaczej. Zresztą dlaczego to miałoby w jakiś
sposób zranić Nathana ? Przecież wtedy się nienawidziliśmy
nawzajem, więc co mu do tego, że pijana po imprezie przespałam się
z pijanym po imprezie Max'em. Jemu nic do tego, tak samo jak Max'owi.
Ja nie jestem niczemu winna, nic nikomu nie zrobiłam, nikt nie ma
żadnych podstaw do oskarżania mnie o coś wielkiego. Tak ! Tego
muszę się trzymać i cieszyć się szczęściem. Czym ja się w
ogóle martwię ?! Dlaczego ja się w ogóle martwię ?! Zaśmiałam
się nerwowo i podałam kierowcy odpowiednią sumę pieniędzy.
Wysiadłam i szybko zniknęłam w swoim mieszkaniu. Muszę się
odświeżyć przed ważnym spotkaniem. Nic i nikt nie jest w stanie
mnie zbić z tropu w tym momencie. Wygram to, nawet jak nie będę
musiała walczyć.
Czołem !
Moim Tygryskom spodobał się ostatni rozdział, heh, ufff ;)
A teraz taka mała anegdotka na temat tego burzliwego momentu, gdzie Am mdleje, bo nie ma wystarczającej ilości tlenu, bo zajmuje się czymś ciekawszym niż oddychanie. Muszę Wam napisać, że po napisaniu tego momentu złapał mnie parudniowy brak weny i gdy dnia publikacji dokończyłam rozdział to poważnie rozważałam usunięcie tej sceny, ale doszłam do wniosku, że jednak ją zostawię i pójdę dalej, tag więdz ... xD
Oh Kami co ja z Tobą mam ... spokojnie i na to przyjdzie (chyba) czas ;P Do setnego rozdziału nieco mi zostało, a ja sama nawet nie wiem jaki będzie koniec tego opowiadania. Coś tam wiem, ale taka końcówka końcowa nadal nie jest przeze mnie wymyślona :)
Czy tylko ja zawsze odczuwam takie dziwne uczucie na zakończenie wakacji ? Lipiec mi się ciągnął, a sierpień Tak O! mi uciekł, tak niespodziewanie. Miałam zrobić TYLE rzeczy na wakacjach, a łapie się na tym, że jeszcze TYLE mi zostało, a to już OSTATNI tydzień o.O Niech mi ktoś wyjaśni jak ?! Z jednej strony cieszę, że idę do szkoły, bo wiecie, nowa szkoła, nowi ludzie, nowe (stare) miasto, ale kiedy ja znajdę czas na pisanie ? Smutno mi :(
A do tego to pewnie ostatni rozdział w te wakacje CHLIP CHLIP
A do tego to pewnie ostatni rozdział w te wakacje CHLIP CHLIP
No nic, nie pogrążam się bardziej w żałobie, smutku, żalu tylko idę czytać szóstą część HP, bo jeszcze została mi ostatnia, a mam tylko jeszcze tydzień. Btw, piąta cześć jest najdłuższa i najdłużej się ciągnie, chyba dwa jak nie trzy tygodnie ją czytałam. To chyba moja najmniej lubiana :/
No nic, u mnie w domku takie zapachy, że chyba jednak zjem śniadanie. Bye !