-Hej ! Co z nią ? -
obudziły mnie głosy na korytarzu, potarłam energiczne oczy
próbując je rozbudzić.
-A jak myślisz ? -
rozpoznałam smutny głos Nathana. - Totalnie się rozłożyła.
-Gdybym tylko mógł jej
jakoś pomóc. - nie mogłam rozpoznać tego szeptu.
-Mam to samo, stary. -
Nathan westchnął. - Z nieba mi tak w zasadzie spadłeś. Mógłbyś
posiedzieć dzisiaj z nią ? Dopilnować, że nic złego sobie nie
zrobi ?
-Gdzieś się wybierasz ? -
chyba był to Max.
-Muszę pojechać po rzeczy
do Gloucester. Za parę dni nie będzie na to czasu.
-Nie no spoko. - tak to był
ewidentnie Max.
-Okey, to sprawdzę o której
mam pociąg i jadę.
-Przecież możesz pojechać
moim autem.
-Na pewno ?
-Tak.
-A tak właściwie to jak ty
tutaj przyjechałeś, skoro ja mam twoją furkę ?
-Pociągiem. - zaśmiał
się, a głosy stawały się coraz cichsze, chyba moi goście
przenieśli się do kuchni.
Przeniosłam wzrok na sufit
i z totalnym leniem się w go wpatrywałam. Sprawa „Hope” nie
dawała mi spokoju. Z poprzedniej załogi został tylko Louis, który
chce, żebym odremontowała lokal i dała mu pracę, ale ja sama nie
wiem czy to dalej kontynuować. Nie mam siły na kolejne porażki.
Zamknęłam śpiące i zmęczone oczy. Po chwili ponownie usłyszałam
głosy na korytarzu.
-To jadę. Myślę, że
jakoś popołudniu powinienem wrócić. - Nathan.
-Okey, jakby coś się
działo to dzwoń.
-Chciałem to samo
powiedzieć. To jadę.
-Na razie.
-Na razie.
Usłyszałam tylko dźwięk
otwieranych i zamykanych drzwi. Co dalej działo się z Max'em nie
było mi wiadome, ale nie chciałam być uważana za osobę o
dziwnych myślach. To, że przez całe życie mi się nic nie udaje
nie znaczy, że od razu mam myśli samobójcze … no dobra, może
coś w tym jest. Ciche pukanie do drzwi przerwało moje filozoficzne
rozmyślania.
-Nie śpię jeżeli cię to
interesuje. - powiedziałam otwierając oczy i przekręciłam głowę
w kierunku stojącego w drzwiach Max'a. - Nie powinieneś stać w
progu. - podciągnął się do pozycji siedzącej.
Chłopak niepewnie podszedł
do łóżka, później na nie usiadł i wpatrywał się we mnie, a ja
w niego. Chyba żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć, ale ta
cisza między nami wcale nie była nieznośna. W pewnym momencie Max
usadowił się obok mnie i po prostu do siebie przygarnął, wtuliłam
się w niego i po prostu siedziałam. Nie wiem ile mi to zajęło,
ale w pewnym momencie Max podał mi chusteczkę i zdałam sobie
sprawę, że mam mokre policzki. Wytarłam je.
-Myślę, że już tego
wystarczy. - przerwałam ciszę.
-Nie zawsze musisz być
twarda jak skała, wiesz o tym ?
-Kiedy taka jestem czuję
się pewniej. - odrzuciłam kołdrę i wstałam.
Podeszłam do szafy i
wyjęłam coś wygodnego, a później poszłam do łazienki się
jakoś ogarnąć. Po szybkim prysznicu ubrałam się, włosy
związałam w kucyka i zrobiłam lekki makijaż, gdyż na więcej mi
się nie chciało poświęcać czasu.
Wyszłam i wróciłam do
sypialni, usiadłam na łóżku z podkulonymi nogami i tak trzymając
się w tej dziwnej pozie siedziałam. Po dość długim czasie
usłyszałam Max'a, pukającego do drzwi łazienki, a że nikt mu nie
odpowiadał to przycisnął klamkę, która wpuściła go do pustej
łazienki, zaledwie chwilkę zajęło mu przyjście do sypialni.
-Wyszłaś z łóżka po to,
żeby do niego zaraz wrócić ? - zapytał stojąc w drzwiach.
-Dokładnie tak. - odparłam
nonszalancko.
-Ej. - dosiadł się. - Nie
można tak.
-Pozwól, że sama
zadecyduję o tym co mogę, a czego nie. Chciałabym porozmawiać z
mamą, mógłbyś wyjść ?
-Śniadanie chociaż zjedz.
-Nie jestem głodna.
Poczekałam, aż chłopak
sam wyjdzie z sypialni i dopiero wtedy wyjęłam laptopa. Wiem, że i
tak nic by nie zrozumiał z mojej rozmowy, ale chciałam byś sama.
Wysłałam mamie sms i włączyłam laptopa. Ku mojemu zdziwieniu po
zalogowaniu się na skype mama była dostępna. Przecież jej urlop
się już skończył.
-Cześć Myszko. -
zobaczyłam jej rozpromienioną twarz na monitorze.
-Cześć mamo. Nie w pracy ?
-Tak się składa, że nie.
- odpowiedziała wesoło. - Opowiadaj jak u ciebie.
-Źle ? Potwornie ? Okropnie
? - wymieniałam. - Tęsknie za Wami. - poczułam wzbierające łzy.
- Dlaczego życie jest takie trudne ?
Mój wzrok powędrował do
ściany naprzeciwko, na której wisiała moja antyrama od rodziców.
Przeczytałam jej zawartość i to powstrzymało moją ochotę na
płacz.
-Kochanie jeżeli czujesz
potrzebę to wsiadaj w samolot i przylatuj. Tato po ciebie pojedzie,
ale nie zadecyduję za ciebie gdzie masz zostać. Czy tu, w Polsce,
czy w Londynie.
-Jak ja sama o tym nie wiem.
Mam taki mętlik w głowie. Jeszcze niedawno miałam ochotę wszystko
rzucić i wrócić na stałe do Polski, a teraz gdy już tutaj
niczego nie mam i w zasadzie mam wolną drogę to już nie jestem
tego wszystkiego taka pewna.
-Odpocznij i nie podejmuj
żadnych pochopnych decyzji.
-Jak mam odpocząć ?
-Wsiadaj w samolot i
przylatuj. Jak nie tu to na jakieś ciepłe wyspy.
-Żeby to było takie proste
mamo. - pociągnęłam nosem.
-Wiem, że nie jest.
-Chyba nie masz czasu, co ?
- mama ciągle się wierciła, zerkała na zegarek.
-Dla ciebie mam.
-Jak go nie masz to po
prostu powiedź. Nie przeszkadzam. Trzymajcie się tam. Pa.
Nie pozwoliłam się jej
pożegnać tylko szybko zakończyłam połączenie i wylogowałam się
ze skype. Wpatrywałam się w pusty monitor i ponownie się skuliłam.
Nagle moją głowę odwiedziły wszystkie moje porażki, wszystkie
przegrane, wszystkie żale, cały ból, który w sobie noszę.
Zaczynając od wspaniałego dzieciństwa, które później
przerodziło się w ogromną pogoń za złem, poznanie nowego
towarzystwa, zmiany toku myślenia, zmiany otoczenia. Pojawił się
Tomek, pojawiły się pierwsze kłopoty. Czasami dziwię się jakim
cudem skończyłam szkołę bez powtarzania roku. Wszystko się
przewróciło o 180 stopni. Zaczęłam opuszczać szkołę, otaczać
się w dziwnym towarzystwie, które mimo ich zaleceń, że są dla
mnie najlepsi, wcale takie nie było. Pierwsze jointy, pierwsze
zakrapiane imprezy, pierwsze braki w pamięci, pierwsze wizyty w
szpitalu, pierwsze próby rodziców wysłania mnie na odwyk, pierwsze
problemy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wszystko wiązało
się z jedną osobą, która na zakończenie naszej wspólnej drogi
sprezentowała mi blizną do końca życia. Chciał żebym o nim nie
zapomniała, z pewnością tak nie będzie. Dotknęłam brzucha. Pod
palcami poczułam nieprzyjemne zgrubienie. Szybko zabrałam dłoń.
To było dla mnie za dużo.
W głowie zaczęły mi
krążyć ciemne wizje, ciemne myśli. Do czego to mnie doprowadza ?
Za jakiś czas wyląduję w pokoju z miękkimi ścianami. Co się ze
mną dzieję ?! Położyłam się na plecach w celu uspokojenia się.
Wytarłam twarz ze słonej wody i podeszłam do okna. Cienka warstwa
śniegu z dnia wczorajszego nadal się utrzymywała, to znaczy, że w
nocy musiał być przymrozek. Starałam się skupić swoje myśli na
czymś przyjemnym i neutralnym. Na przykład taki śnieg. Spadnie,
poleży, obsiusia go piesek, zje dziecko, a na końcu zniknie i
zamieni się w błoto. Takiemu to dobrze. Niczym nie musi się
przejmować.
-Amelia. - podskoczyłam ze
strachu. - Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć.
Odwróciłam się i
zobaczyłam Max'a stojącego w progu. Znowu.
-Nic się nie stało. -
wychrypiałam i kaszlnęłam.
-Śniadania nie zjadłaś,
ale nie pozwolę na to, żebyś nie zjadła obiadu. Nie jestem jakimś
tam dobrym kucharzem, ale to co zrobiłem jest jadalne, więc …
zapraszam do stołu.
-Ale ja naprawdę nie jestem
głodna.
-Ale ja nie żartowałem. -
założył ręce na klatce piersiowej napinając swoje mięśnie.
-To ma mnie przekonać ?
-Wszystkiego spróbuję. -
uśmiechnął się.
-A co zrobiłeś ? -
powiedziałam na wydechu idąc do kuchni.
-Zupa jarzynowa. -
powiedział niepewnie.
-Fajnie.
-Wspominałem, że nie
jestem wybitnym kucharzem, prawda ?
-Owszem.
Usiadłam do stołu, na
którym stały już dwa pełne talerze parującej zupy. Nawet to nie
przekonało mojego żołądka do tego, żeby go napełnić. Po prostu
nie czułam głodu.
-Nathan wspominał o
wyjeździe do Polski. - zaczął temat Max.
-No.
-A coś więcej ?
-No powiedział, że
chciałby pojechać i zobaczyć śnieg.
-Tutaj też mamy śnieg.
-Ale w Polsce jest go
znacznie więcej.
-I kiedy się wybieracie ?
-Pewnie nigdy.
-Jak to ? - zdziwił się.
-Macie teraz pracę.
-Ale na weekend zawsze można
wyjechać, tym bardziej, że zostały nam ostatnie dni wolnego.
-To kiedy wy zaczynacie
prace ?
-Od wtorku.
-Aha.
To się wysiliłam nie ma
co.
-Sprawdzaliście już czy
jest akurat jakiś lot ?
-Max. - spojrzałam na
niego. - Wczoraj Nathan był zachwycony tym pomysłem, ale nie myślę,
że faktycznie chciałby tam polecieć.
-Jestem innego zdania.
Bardzo zawzięcie o tym mówił. A dzisiaj pojechał po swoje rzeczy
do Gloucester, więc myślę, że weźmie też parę cieplejszych
ubrań.
Spojrzałam na niego znad
talerza, z którego zjadłam parę łyżek zupy.
-Dziękuję, ale już się
najadłam. - wstałam i wróciłam do sypialni.
-Am.
-Daj mi spokój, proszę.
Resztę dnia spędziłam u
siebie wpatrując się w niebo, a gdy te ściemniało położyłam
się na łóżku, wsadziłam do uszu słuchawki i leżałam z
zamkniętymi oczami licząc na to, że może uda mi się zasnąć.
Ale byłam w błędzie. Poczułam, że ktoś kładzie się obok, ale
totalnie nic mi się nie chciało i wszystko miałam totalnie gdzieś.
Mogliby mnie teraz wywieść na Antarktydę, a ja nawet bym się nie
sprzeciwiała. Nawet kiedy ktoś wyjął mi słuchawkę z ucha i
zabrał sobie. Ale, gdy poczułam, że ktoś opatula mnie ciepłym
kocem otworzyłam oczy.
-Nathan ? - zapytałam na
jego widok, też leżał z zamkniętymi oczami i jedną słuchawką w
uchu.
-Cześć. - przywitał się.
- Max mówił, że nie byłaś dla niego zbyt towarzyska.
-Wystarczy, że raz byłam
aż nadto. - wypaliłam.
-Co masz na myśli ?
-Nic. Mi z kolei mówił, że
zapaliłeś się na wyjazd do Polski. - zmieniłam temat.
-Bo taka prawda.
-A ja mam wrażenie, że
robisz to tylko, żeby się nade mną zlitować.
-Wcale nie. Chcę odwiedzić
miasteczko, w którym się wychowywałaś. Poznać twoją rodzinę.
-Niby po co ?
-Z czystej sympatii do
ciebie.
Przeniosłam wzrok z niego
na sufit. Ponownie tego dnia, tak na marginesie. Jaka ja dzisiaj
ambitna jestem.
-Podjęłaś dzisiaj jakieś
decyzje ?
-Nie. - odpowiedziałam
krótko.
-Nie chcę cię naciskać,
ale im szybciej zaczniesz remont tym szybciej się skończy i
będziesz mogła dalej pracować. Chyba, że tego nie chcesz. -
ostatnie zdanie wypowiedział ze smutkiem.
-Chcę spokoju.
-Uważam, że go masz.
Ulubiona muzyka, wyciemniony pokój, wygodne łóżko. Wszystko czego
potrzeba do wyciszenia się.
-Co mam ci powiedzieć,
żebyś się odczepił ?
-Że z chęcią zaprosisz
mnie do swojego rodzinnego domu. Przecież, widzę, że tego
potrzebujesz, a nie chcę cię znowu stracić z pola widzenia. Nie
uciekniesz mi już.
-Tsa. Gadanie. - ponownie
zamknęłam oczy ciesząc się ciepłem koca.
-Ale ja mówię zupełnie
poważnie. Mam przy sobie najcieplejsze ubranie jakie miałem w
szafie.
-Max wspominał, że
pojechałeś do Gloucester.
-No owszem. Nie zrobiłem
tego po Sylwestrze, więc musiałem teraz. Później nie będzie
czasu na to. Z resztą chciałem wrócić do siebie i dać ci ten
spokój, o którym ciągle mówisz.
-Jak chcesz to możesz
zostać.
-Czyli jednak ? -
usłyszałam, że się uśmiechnął.
-Oj ! Bo się czepiasz. -
uśmiechnęłam się lekko.
Łóżko się poruszyło, a
po chwili ponownie. Otworzyłam oczy. Nathan siedział z włączonym
laptopem na kolanach.
-Mógłbyś trochę ściemnić
obraz ? - zapytałam zakrywając oczy.
-Jak się siedzi po ciemku
jak w jaskini to tak się właśnie dzieje. - powiedział wpisując
coś w przeglądarkę.
-Proszę ?
-Przynajmniej wychowana. -
spojrzał na mnie i się uśmiechnął, po czym zrobił to o co go
prosiłam.
Podniosłam się do pozycji
siedzącej i usiadłam obok niego zaglądając mu przez przysłowiowe
ramię chcąc sprawdzić czego szukał.
-Bilety lotnicze ? -
zapytałam widząc stronę lotniska w Londynie.
-A co na pieszo mamy iść ?
Mamy za mało czasu.
-Gdzie ty chcesz iść ?
-Lecieć. - sprostował. -
No do ciebie jak grochem o ścianę. Cały czas rozmawiamy o wylocie
do Polski.
-No, ale ja nie powiedziałam
nic o tym mamie, ani nie wiem jak sprawa ze śniegiem.
Nagle na monitorze
wyświetlił się komunikat o tym, że dzwoni mama na skype. No tak,
badziew od razu po włączeniu laptopa loguje się. Nic nie było mi
na rękę.
-Po minię uważam, że
właśnie masz okazję pogadać o tym z mamą. - Nathan wcisnął
zieloną słuchawkę zanim zdążyłam zaprotestować, posłałam mu
pełne nienawiści spojrzenie, a ten szybko włączył lampkę nocną,
żebym była widoczna. On również.
-O hej ! Nie wiedziałam,
że przeszkadzam. - zmieszana mama przenosiła wzrok ze mnie na
Nathana.
-Dzień dobry. - Nathan
przywitał się z nią po angielsku.
-Dzień dobry. -
odpowiedziała w tym samym języku.
-Nie będzie Pani miała
problemu jeżeli będziemy rozmawiać po angielsku ? - zapytał z
ogromną uprzejmością.
-Nie. Nie chcę się
chwalić, ale pływam w tym języku. Taka skłonność do szybkiej
nauki języków obcych. Amelia ma to chyba po mnie, bo angielskiego
to ona szybko się nauczyła, ale tylko na tym zaprzestała. Nie
chciała uczyć się żadnego innego języka. - mama szybko się
rozluźniła, jakby rozmawiała ze starym znajomym, spojrzałam na
nią tępo.
-Tsa. Skromna jesteś, wiesz
? - zapytałam z ironią w głosie.
-Amelio zachowuj się. -
upomniał mnie Nathan i kontynuował rozmowę z mamą.
-Może Wam przeszkadzam ? -
zwróciłam się do nich, a później do mamy. - Nie zapominaj, że
jesteś po ślubie.
-Amelio. Nawet tak nie
żartuj. Jestem bardzo zadowolona z faktu, że mogę poznać jednego
z twoich przyjaciół. - cała promieniała.
-Fajnie.
-A propo poznawania się to
mamy do Pani pewnego rodzaju prośbę, pytanie. - przeszedł do sedna
sprawy Nathan. - Myślę, że w sytuacji, w której znajduję się
teraz Pani córka, najlepsze dla niej byłoby spędzenie czasu z
rodziną, w swoim otoczeniu, dużo spokoju i wsparcia do podjęcia
właściwych dla niej decyzji. Nigdy nie byłem w Polsce, a
słyszałem, że jest tam bardzo dużo śniegu i moje pytanie brzmi
czy moglibyśmy przylecieć ?
-Oczywiście dzieci moje
kochane ! - mama się ucieszyła. - Tomek chodź tu ! - wydarła się
po polsku w stronę schodów. - Mój mąż za chwilę przyjdzie. -
dodała po angielsku z ogromnym uśmiechu.
-Nie chcemy się narzucać.
- wtrąciłam, ale oczywiście nikt mnie nie słuchał, tato szybko
pojawił się w kamerce.
-Co się dzieję Gosia ? -
zapytał tato, a po chwili spojrzał w monitor laptopa. - Cześć ! -
przywitał się ze mną po polsku.
Później mama tłumaczyła
tacie po polsku o co chodzi, a tato z każdym jej słowem przybierał
coraz to bardziej dziwną minę. Jakby się czegoś obawiał ?
-Co się dzieję ? - zapytał
Nathan.
-Moja mama tłumaczy ojcu
cały twój genialny plan.
-A skąd ta skwaszona mina
twojego taty ?
-Pewnie stąd, że z niego
żaden poliglota. Nie radzi sobie w angielskim, ale w niemieckim to …
nawet nawet.
-Myślisz, że byłby to
jakiś problem ?
-Pewnie nie. Na migi też
można się dogadać.
-A jak zresztą twojej
rodziny ?
-Nicola nie mówi po
angielsku, raczej jakieś proste zdania, ale tak jak ojciec lepiej
czuje się w niemieckim, ale z Ollym nie powinno być problemu.
Myślę, że go polubisz. - złapała się na tym, że mówię jakby
to była jakaś oficjalna wizyta i zapoznanie się z teściami. Kurde
!
-No to kiedy byście wpadli
? - zapytała wesoła mama, a tato niepewnie się uśmiechał, pewnie
nic z tego nie rozumiejąc.
-Nie stresuj się tato.
Bariery językowe po alkoholu nie istnieją. - dodałam mu otuchy w
ojczystym języku, a ten od razu rozpromieniał.
-Mamy najszybciej samolot
jutro w południe. - kontynuował rozmowę Nath.
-A na ile chcielibyście
zostać ?
-Zależy na ile możemy. -
chłopak słodził ile się da.
-Nawet na stałe. - zaśmiała
się.
-W takim razie do
poniedziałku ?
-Czyli przyjechalibyście na
… - ciężkie rachunki. - … na cztery dni.
-Na to wychodzi.
-A jak sprawa ze śniegiem ?
- zmieniłam temat widząc, że oni już sobie wszystko załatwili.
-Chcesz wiedzieć ? To
patrz. - mama stanęła obok okna ukazując totalnie białą okolice.
-Czy właśnie prószy śnieg
?
-Tak właśnie.
-Romantycznie. - dodałam
cicho, a Nathan na mnie spojrzał z bananem na twarzy. - Sądziłam,
że będzie tego śniegu trochę mniej.
-No nasypało tej nocy,
racja. - mama wróciła do taty. - A jak macie zamiar do nas
przyjechać ?
-Nathan na którym lotnisku
zatrzymuje się ten samolot ? - zapytałam Nathana, oby nie w
stolicy, bo droga do domu zajmie wieczność, już raz to
przerabiałam, a jazda pociągiem, polskim pociągiem na zaśnieżonych
torach z gwiazdą światowego formatu obok, nie wróży dobrze.
-Wrocław. - powiedział
-No to tak około dwóch
godzin. - pomyślałam.
-No na tych drogach to tak
niekoniecznie dwie. - powiedziała mama.
-Aż tak złe warunki ? -
zapytałam.
-Tato ci powie. - wszyscy
spojrzeli na niego, a ten niepewnie zaczął mówić, oczywiście po
polsku.
-No ciężko się jeździ, a
o wypadek nie ciężko, więc mogą być korki, znaczy się i tak są,
ale mogą być gorsze. Ale oczywiście przyjadę po Was. Tylko o
której gdzieś tak będziecie ?
-To my się jeszcze zgadamy
z Nathanem, okey ? - zapytałam dalej po polsku. - Jak już będziemy
pewni, że przylecimy to napiszę do któregoś z was sms.
-No dobrze. - odezwała się
mama.
-No to pożegnajcie się jak
przystało i dobrej nocy. - powiedziałam po angielsku.
-W takim razie do
zobaczenia. - powiedział Nathan nie wiedząc co powiedziałam
wcześniej.
-Śpijcie dobrze. Pa. -
powiedziała mama nie wiedząc jaki szok u mnie wywoła, a tato tylko
pomachał do kamerki.
-Śpijcie dobrze. -
powtórzyłam po wyłączeniu rozmowy. - Głupio to zabrzmiało.
-Zależy jakie masz
skojarzenia. - dodał Nathan klikając coś ciągle.
-Ej ! - zareagowałam na
sekundę przed tym jak Nathan chciał kupić bilety. - Poczekaj. To
trzeba przemyśleć.
-Przecież ze strony twoich
rodziców dostaliśmy pozwolenie. - oburzył się.
-No, ale to nie jest takie
hop ciup. Widziałeś ile śniegu ? A co jeżeli nawet nie będzie
można wychylić nosa za drzwi, bo będzie taka śnieżyca ?
-To posiedzimy w domu przy
kakałku, poznam twoją rodzinę i popatrzę na śnieg przez okno. -
odpowiedział pewnie.
-Jaki ty jesteś pewny
siebie.
-Mam już wszystko
zaplanowane. Z resztą nie może być aż tak źle.
-To ja mieszkałam w Polsce,
nie ty. - wytknęłam mu przenosząc wzrok.
-Okey, okey, ale i tak
decyzja jest już podjęta. Nie masz nic do gadania.
-Dzięki.
-Wyrobimy się do jutra do
godziny 13:05 ?
-Nie wiem.
-Musimy, bo już kupiłem
bilety.
Spojrzałam na niego
zszokowana, a ten perfidnie się uśmiechał ukazując rządek
równych ząbków. Zerknęłam na monitor laptopa, na którym
widoczny był komunikat „Dziękujemy za wybranie naszych linii
lotniczych. Miłego lotu !”.
-Ale Nathan ?!
-Podziękujesz mi na
miejscu. - powiedział i wstał. - A teraz chodź zobaczyć czy to co
mam nadaje się na wizytę w śnieżnej Polsce. - doszedł do drzwi,
a ja nadal z karpiem na twarzy się w niego wpatrywałam. - Jak sama
nie pójdziesz to cię zaniosę. - zaśmiał się.
-Z kim ja się zadaje ? -
zapytałam cicho wygrzebując się z koca.
-Z tym najlepszym. - zaśmiał
się i wyszliśmy do salonu.
Hej !
Po przeczytaniu poprzednich komentarzy spotkałam się z pozytywną reakcją na wizytę Nathana w Polsce, więc why not ? ;)
Co do połączenia imion to jeden z Anonimków ( które coraz częściej się ujawniają i bardzo mi się to podoba) zaproponował NATHELIA. Co wy na to ? Co ja się pytam ? Przecież Amm (zauważyłam też, że tak sobie skracacie imię naszej bohaterki) nie jest z Nathanem ! o.O :D
Gabrysia dziękuję za potrójny komentarz. Dotarło do mnie to co chciałaś mi przekazać ;P
No i kochana Kami. Cierpliwości, też to planuję, ale nie wszystko na raz ;D
A teraz tak z innej beczki, szykujcie się na dużą ilość tekstu, ale warto :*
Oprócz Światowego Dnia Budyniu, obchodzimy dzisiaj również równy rok mojej działalności na bloggerze, więc z tej okazji serdecznie chcę podziękować moim wspaniałym czytelnikom za to, że są ze mną od początku, aż do teraz, że pomimo zakończonego mojego pierwszego FanFica są ze mną również i tutaj. Bardzo gorąco Wam za to dziękuję !
Oczywiście podziękowania należą się wszystkim czytelnikom. Serdeczne dzięki, że jesteście. Mam nadzieję, że szybko nie odejdziecie ;P
Dziękuję również osobom, które kiedyś ze mną były, a aktualnie ich nie ma. Przepraszam, że moje opowiadanie było tak nudne, że odeszliście.
Dziękuję Wam raz jeszcze za ten cudowny rok. Dziękuję za wszelką pomoc z waszej strony, za inspiracje, za wyrozumiałość, za słowa otuchy w trudnych chwilach. Dziękuję za wytrzymanie ze mną i moim dość ciężkim, do ogarnięcia, charakterem.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, za niedodawanie rozdziałów w terminie oraz za lipne posłowia, w których żaliłam się Wam "jakie to moje życie jest do bani".
Dziękuję ! ♥
Czy będzie kolejny rok ?
Było by miło :)
Buźka Miśki Moje Ukochane i Najlepsiejsze ;*******
Na deser moje budyniowe wariacje i #GlowInTheDark
Asia aka Mistrz Fotografii ^^
Po tym video nikt nie wciśnie mi, że to "przerwa".
:(