wtorek, 15 października 2013

Section 29.

-Mamo gdzie do cholery jest ta walizka ?! - darłam się w niebo głosy.
-A co ja wróżka ? Mówiłaś, że jest pod łóżkiem, ale jej tu nie ma. - mama przestała już uspokajać mój nieokiełznany język, ale nie dziwię się, ciągle klęłam, bo nie mogłam niczego znaleźć. - Masz już ten paszport ?
-Paszport. - wyprostowałam. - Zapomniałam o nim.
-To co ty szukałaś przez ostatnie pół godziny.
-Kosmetyki chowałam do kosmetyczki. - wybiegłam z łazienki i wleciałam do sypialni, w której mama siłowała się z zamkiem błyskawicznym w bordowej walizce. - Widzę, że już ją znalazłaś ?
-Tak, była na dnie szafy, a nie pod łóżkiem.
-A no faktycznie tam ją schowałam.
-To dobrze, że pamiętasz co gdzie masz. - mamie udało się odpiąć walizkę i zadowolona opadła na łóżko obok walizki.
-Po prostu o tym zapomniałam. - wyjęłam z biurka mój paszport i położyłam na wierzchu.
-Co pakujesz ?
-Wszystko. - otworzyłam szafę i zajęłam się spodniami.
-Masz drugą walizkę ?
-Tak, jest taka sama jak ta.
-A wiesz gdzie jest ?
-No w szafie na korytarzu.
-Pójdę po nią, a ty się pakuj.
   Mama wyszła, a ja zaczęłam układać spodnie na dnie walizki. Przedwczoraj dostałam odpowiedź z Londynu i udało mi się. Będę miała własny biznes w stolicy Wielkiej Brytanii. Moje szczęście dosięgło zenitu. Od Max'a nie dostałam odpowiedzi na maila, ale być może teraz jest zajęty lub może nie chcę utrzymywać kontaktu z takim człowiekiem jakim jestem, nie zdziwiłabym się gdyby zmienił zdanie. Spakowałam już wszystkie spodnie, a mama wróciła z drugą walizką.
-Teraz z pewnością wszystko ci się zmieści. - zadowolona uśmiechnęła się.
-Nie mam dużo rzeczy.
-I tak się ciesz, że garów nie musisz pakować, bo wtedy nic by ci się nie zmieściło.
-Amen.
-Smutno nam będzie bez ciebie tutaj. - powiedziała po dłużej chwili ciszy.
-Nie będzie. I tak nie spędzałam z wami dużo czasu.
-Ostatnimi czasy byłaś na okrągło w domu.
-No racja. - zastanawiałam się nad tym co powiedziała mama. - To przez Oliviera i jego złamaną kończynę.
-Ale byłaś w domu. Mówiłaś swoim przyjaciołom o tym, że wracasz ?
-Oj, mamo. Przestań.
-No co jest w tym złego ?
-A to, że powiedziałam ci już wszystko na ten temat, a po za tym ciągle się o to pytasz.
-Bo myślę, że powinnaś im powiedzieć.
-Nie mam z nimi kontaktu. - po części miałam rację, Max nie odpowiedział na maila.
-Tak. Z pewnością ci uwierzę, bo mamy teraz średniowiecze i nie ma komórek, laptopów i tego wszystkiego innego.
-Ale mówię ci prawdę. I nie patrz tak na mnie. - dodałam widząc niedowierzający wzrok mojej rodzicielki.
-Jak uważasz. - po tym wiedziałam, że zakończyłyśmy ten temat.
   Zaczęłam wyjmować z komody wszystkie ciepłe swetry i włożyłam je do walizki.
-W Londynie jest chyba zimno ?
-Zima jest cieplejsza niż u nas. - wypróżniałam wszystkie szuflady w komodzie.
-Ale lato ty chyba my mamy cieplejsze ?
-Tak, mamo.
-To tak szczerze ci powiem, że chyba wolę nasz klimat.
-Według uznania.
-Gdzie ty pomieścisz wszystkie swoje torebki ?
-Tu może być problem. - otworzyłam szafę wypchaną właśnie torebkami.
-W domu jest jeszcze jedna walizka.
-Ciekawe jak się z tymi walizkami zabiorę ? - spojrzałam na nią.
-Wybierz największą, a mniejsze wrzuć do walizki.
-To jest jakieś rozwiązanie.
   Największą torebką jaką miałam była dość obszerna czarna, rzuciłam ją na krzesło, a resztę zmieściłam jakoś w walizce. Wrzuciłam jeszcze ostatnie rzeczy do środka i rozejrzałam się po już pustym pomieszczeniu.
-Wszystko ?
-Tak, jeszcze tylko schowam kosmetyczkę i to wszystko. - gołe ściany wyglądały dość dziwnie.
-Pusto tu jakoś bez twoich rzeczy.
-Jesteście pewni swojej decyzji ?
-Nie ma sensu, żeby mieszkanie stało puste.
-Ale to mieszkanie po dziadkach.
-Niektóre rozdziały w życiu trzeba definitywnie zakończyć.
-Ale, żeby tak od razu sprzedawać ?
-Jestem świadoma tego co robię, więc mnie nie pouczaj.
-Dobra, jak tam sobie chcesz. - zapięłam zamek w walizce i postawiłam ją obok drzwi, a drugą położyłam na podłodze.
-O której masz pociąg ?
-O 21.47.
-A lot ?
-O 11. 31 o ile się nie mylę.
-Całą noc na nogach.
-Dla mnie to nic strasznego.
-Kiedy znowu cię zobaczę ?
-Och mamo nie dramatyzuj. Przecież nie wyjeżdżam już za chwilę. Zostało mi jeszcze parę godzin.
-Będziesz miała dzieci to zrozumiesz co czuję.
-Oby to nie było prędko. - przewróciłam oczami, a mama się zaśmiała.
-Lecimy do domu ? Trzeba zrobić obiad.
-Okay. - rzuciłam jeszcze wzrokiem na pusty pokój i zakładając płaszcz i buty wyszłyśmy z mamą z mieszkania.
   Trochę było mi szkoda stąd wyjeżdżać, bo nareszcie mieliśmy Polską Złotą Jesień, której w Londynie nie będę miała, ale wszystkie inne rzeczy właśnie namawiały mnie do tego, żeby wyjechać. Jeden nawet ciągle dawał o sobie znać i to boleśnie.
-Ładną mamy pogodę, prawda ? - nie śpieszyło nam się.
-Tak, szczególnie jak na ostatnie dni października. - odpowiedziałam.
-Ale i tak jest lekki mróz.
-Rozpogodzi się do popołudnia.
-Zapewne tak.
-Mamo nie patrz tak na mnie. Przecież będę was odwiedzać i regularnie do was dzwonić na skype.
-Ale to nie to samo.
-A jeszcze niedawno sama mnie stąd wyganiałaś do tego Londynu. - żachnęłam się.
-Teraz żałuje.
-A ja wcale.
-Zalety bycia młodym. Pełen spontan i zero odpowiedzialności.
-Zarzucasz mi, że nie jestem odpowiedzialna ? Mamooo.
-Wierz o co mi chodzi.
-Nie płacz mi tu. - uśmiechnęłam się do niej, a po jej policzku spłynęła łza, nie wiem jak i kiedy, ale poczułam w podświadomości, że muszą złapać ją za dłoń; tak jak zawsze były gładkie i ciepłe.
-Kocham cię córuś.
-Ja ciebie też mamuś. - zdziwiłam się z jaką łatwością przyszło mi wypowiedzenie tych nieużywanych do tej pory słów.
-Jestem z ciebie dumna.
-Nie ma z czego. Całę moje dotychczasowe życie to stek bzdur, błędów i głupstw.
-Ale dojrzałaś do tego, że widzisz jakie błędy popełniałaś i chcesz zmienić swoje życie na lepsze co jest dla mnie niepowtarzalnym dowodem na to, że wychowałam wspaniałą kobietę.
-Kto by pomyślał, że będziemy kiedyś mówiły o sobie takie dobre rzeczy. - zaśmiałam się.
-Życie potrafi nas zaskoczyć.
-I to bardzo. - mama objęła mnie w tali, a ja się skrzywiłam.
-Coś nie tak ? - zaniepokoiła się.
-Nie, nie. - TAK ! mama ściskała mnie akurat w miejscu, w którym nie chciałam, na szczęście byłyśmy już przed domem.
-Już jesteśmy ! - krzyknęła mama rzucając klucze na szafkę i ściągając szalik.
-Mama ! - Nicola rzuciła się na nią.
-A ja to co ? - popatrzyłam na nią ostentacyjnie, mała wystawiła mi język i pobiegła do kuchni. - Dzieci. - przewróciłam oczami, a wchodząca do kuchni mama się zaśmiała.
-Cześć Am !
-Cześć ofiaro ! - odrzuciłam w stronę schodów. - Ten dalej siedzi w tej smoczej jamie ?
-I jeszcze posiedzi. - Nicola zajadała coś z talerza.
-Co jesz ?
-Nic. - mama szybko zabrała talerz ze stołu. - Po obiedzie.
-Ale ...
-Nie ma ale. - uciszyła najmłodsze dziecko i spojrzała w moją stronę.
-Już idę. - z ociąganiem wstałam od stołu i zakładając fartuszek stanęłam przy mamie.
   Podczas gotowania miałam trochę czasu, żeby pomyśleć nad różnymi sprawami. Na przykład nad tym jak będzie wyglądało moje życie w Londynie. Czy podołam zadaniu, które dostałam ? Oby, bo perspektywa życia w tamtych regionach nawet mi się podoba. Przeprosiłam na chwilę mamę i poszłam do łazienki. Skończywszy swoją powinność podeszłam do zlewu i podpierając się nad zlewem spuściłam głowę. Dlaczego kłopotów nie można się pozbyć od tak. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Wydało mi jakieś takie marne i blade, niczym upiór. Mimo makijażu fioletowe wory pod oczami przebijały się na wierzch. Kiedy przespałam całą noc ? Dobre pytanie. Mój wzrok automatycznie przeniósł się na talię. Na samą myśl ta część ciała mnie zabolała. Podniosłam rowek swetra i sprawdziłam czy plaster nadal jest na swoim miejscu. Usłyszałam pukanie do drzwi i szybko opuściłam materiał.
-Już wychodzę ! - krzyknęłam.
-To dobrze, bo obiad już gotowy.
-Już idę mamo. - ostatnie spojrzenie na siebie i wyszłam.
   Na obiedzie pojawił się nawet Olivier z gipsem na nodze co było jakimś poświęceniem z jego strony. Gdy kończyliśmy do domu wszedł tato. Posiedziałam jeszcze z nimi godzinkę i wymawiając się, że muszę dokończyć pakowanie zmyłam się do siebie. Szłam kopiąc kolorowe liście i nie przejmując się dość uporczywym mrozem. Miasto opustoszało i nie spotkałam nikogo na ulicach to nawet lepiej. Doszłam do mieszkania i mój monotoniczny humor się pogłębił, bo widok pustego widoku nie był zbyt pocieszający. Nie myśląc o niczym więcej jak prysznic skierowałam się do łazienki. Gdy już się rozebrałam delikatnie odkleiłam plaster ukazując światu moją ranę. Spojrzałam w lustro. Nie było najgorzej. Przynajmniej nie krwawiła. Wizyty Tomka nigdy nie kończyły się happy endem, chociaż odkąd polała się pierwsza krew nie pojawił się już u mnie, było to dokładnie pięć dni temu. Przyszedł do mnie naćpany, a do tego po paru piwach. Otrzeźwiał, gdy zdał sobie sprawę, że trzymany przez niego nóż przeciął moją skórę, a wtedy po prostu uciekł zostawiając mnie oszołomioną i wystraszoną z zakrwawionym brzuchem. Niby zwykłe rozcięcie takie jak przy rozcięciu palca przez przypadek nożem, z tym, że na brzuchu, blizna na pewno zostanie. Weszłam do kabiny i pozwoliłam wodzie spływać po moim ciele, nawet nie przejmowałam się tym, że będę musiała od początku układać włosy, nie to było mi wtedy na głowie. Po około 20 minutach, gdy woda robiła się chłodniejsza wyszłam i opatuliłam się ręcznikiem. Wytarłam zaparowane lustro i spojrzałam na siebie. Rozmazany makijaż, puste spojrzenie i ogromnej wielkości wory pod oczami. Wspaniale. Wzięłam mleczko, wacik i zmyłam pozostałości makijażu. Nałożyłam podkład, pomalowałam rzęsy i zrobiłam cienkie kreski eye-linerem, na usta nałożyłam brzoskwiniową szminkę, a pod oczy dodatkowo wklepałam korektor, całość utrwaliłam pudrem i zajęłam się suszeniem włosów, by następnie związać je w zwykłego kucyka na czubku głowy. Przykleiłam świeży plaster i ubrałam się po czym wyszłam z ciepłej łazienki.


   Skończyłam pakowanie i pakując najpotrzebniejsze rzeczy do torebki usiadłam na walizce, bo miałam do wyboru to lub podłogę, która nie należała do najczystszych. Z telefonem w dłoni czekałam na przyjazd moich rodziców, którzy mieli mnie odwieść na przystanek i po około 10 minut telefon zadzwonił.
-Już schodzę. - powiedziałam i oglądając się po raz ostatni na wnętrze mojego mieszkania przekręciłam klucz w zamku zamykając drzwi jak i moje poprzednie życie.
   Tym razem skończyłam z tym definitywnie, a teraz czeka mnie całonocna podróż pociągiem, oczekiwanie na samolot, podróż i ogarnięcie się w Londynie, a następnego dnia spotkanie z moim wybawcą i oglądanie lokalu na moją małą, ale własną kawiarnio-cukiernię. Wszystko zapowiadało się wspaniale, ale czy tak będzie ? Wątpię.


Hej ! Przepraszam, za moją ponad dwu tygodniową nieobecność, ale nie była ona spowodowana przeze mnie, po prostu zepsuł mi się laptop, nie udało się go naprawić, więc czekałam na nowy, a teraz gdy go ogarnęłam i sama sb ogarnęłam to jestem w stanie cokolwiek napisać. Mam nadzieję, że już nic takiego mi się nie wydarzy, bo was zaniedbałam. Dziękuje za te 9 komentarzy pod ostatnim postem i zachęcam do pobicia tej liczby, choćby nawet pod tym postem. Tak, więc myślę, że kolejny rozdział w piątek/sobotę. Pa !


PS. Jak wam się podoba video ? Bo mi przypadło do gusty, co nie zmienia faktu, że troszkę mi smutno z powodu Światowej Trasy, ale cóż poczekam, może nastaną kiedyś takie czasy, że Polska będzie brana pod uwagę, a co fryzury Jay'a to z początku byłam zbulwersowana, ale jak nasz Dawid wkroczył do akcji ( przez chłopców nazywany Nick ) to Jay jakoś zaczął wyglądać ; )




5 komentarzy:

  1. Łihi... wracamy do Londynu i do Maxia ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponad dwutygodniowa nieobecność usprawiedliwiona w pełni ;)
    Co do rozdziału - Jestem niezmiernie zadowolona z faktu, że Am tak się zmieniła w stosunku do swojej rodziny :) Bo jednak rodzina, to rodzina ;) Tym bardziej taka, która chce dla nas jak najlepiej.
    No i jazda do Londynu zaczynać nowe życie ze swoim biznesem!
    Ale dlaczego Max się nie odzywał... To mnie dziwi
    i ten Tomek, rana na brzuchu... biedna :( Mam nadzieję, że już będzie miała od niego święty spokój.
    Co do video. Mi się podoba strasznie :) Chłopcy mieli świetny pomysł na niego, tym bardziej że brak happy endu czyni go jeszcze bardziej oryginalnym :) A fryzura Jay'a - mi podoba się o wieeeeele bardziej niż jego długie loki :)
    Czekam na kolejny! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. no i fajnie że Am wkoncu wróci do Londynu, zdaje sobie sprawe z tego ze cos sie będzie dziac, nie wszystko będzie super, ale tam będzie Max ;D
    Teledysk do SML mi sie choleernie podoba, baaardzo, bardzo swietny, chłopaki zajebiscie wyglądają, a Max to juz wogóle, jako policjant wygrał wszyyyystko ahaha ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. ooooo hej ;* !
    Am wraca podbijac Londyn ! - fuck yeah ! mój zaciesz nie ma granic !
    pożegnania z rodzina jak zwykle nie sa dla mnie latwe do czytania (może dlatego ze ostatnimi czasy u mnie to czeste), ale napawam się optymizmem ze wraca do Anglii !
    tylko zadaje sobie jedno pytanie ... - dlaczego Max nie odpisal ;( ... ?
    co się stało, kurcze :(...?
    mam nadzieje ze sprawa z Tomaszem zostanie definitywnie zakonczona i nasza Am ogarnie się z nowym biznesem :) Trzymam za nia kciuki !

    a Tobie zycze dużo weny ;*

    PS zakochałam się w nowym teledysku i to jest ich the best video EVER !!;*

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaa ale super !!!!! Wyjazd do Londynu !czekam Kochana na Następny:*:*:* weny:)

    OdpowiedzUsuń