wtorek, 23 września 2014

Section 80.

    Po szybkim prysznicu, który nieco zmniejszył moje obawy i przeniósł moje myśli z sytuacji z rana na tor myśli o spotkaniu oraz o tym w co się mam ubrać. Po kwadransie już układałam włosy w kok, bo nie chciało mi się nic z nimi robić innego, tak więc po tej czynności zajęłam się makijażem, a na końcu się przebrałam. Gdy zawiązałam już swoje botki przepakowałam się z aktualnej torebki do kolejnej, w której wylądowała również koszula Nath'a oraz masa dokumentów i teczek, które się zmieściły, bo resztę musiałam przetransportować w rękach. Sięgnęłam jeszcze bo jakiegoś batonika z lodówki i wyszłam z mieszkania.



   Pogoda nic się przez ten czas nie zmieniła. Jak na początek lutego było ciepło, a ulice nagle się wypełniły. Ruch na ulicy był aktualnie duży, a dźwięk klaksonów wcale nie wpasowywał się w ten wiosenny nastrój, którego mieliśmy już przedsmak. Powoli dotarłam do Hope, którą z radością otworzyłam. Po wkroczeniu do środka, zapaliłam światło na sali i zrobiłam sobie aromatyczną kawę w automacie. Gdy ta się robiła zamknęłam drzwi wejściowe i wyszłam na zaplecze, gdzie zapaliłam sobie papierosa. Mój pierwszy dzisiaj, a jaki potrzebny. Nathan nie lubił smrodu tytoniu, więc nie było mowy o paleniu w jego obecności co było dla mnie nieco uciążliwe i problematyczne, ale jakoś dawałam sobie radę. Ostatnio i tak paliłam mniej. Już w ten piątek skończę dwudziestkę. Koniec bycia nastolatką, trzeba dorosnąć. Zaśmiałam się po czym wyrzuciłam peta i wróciłam na salę, gdzie czekała na mnie już kawa, a jej aromat unosił się w powietrzu. Kochałam ten zapach i mam nadzieję, że to będzie zapach tego miejsca.
   Rozłożyłam na ladzie papiery, które musiałam dzisiaj uzupełnić i na moje nieszczęście była ich spora kupka. Westchnęłam ciężko i zajęłam się nimi z niechęciom, ale i myślą, że im szybciej się za to wezmę to szybciej skończę, tak więc, gdy po godzinie usłyszałam pukanie do drzwi z wcześniejszej kupki zniknęła jedna czwarta papierów. Zeskoczyłam ze stołka i poszłam przywitać mojego gościa.
-Kawy ?
-Poproszę.
   I zaczęły się negocjacje, wymiany zdań, ale po dwóch godzinach rozmowy byłam usatysfakcjonowana warunkami umowy. Wróciłam do reszty dokumentów, ale ich widok przypomniał mi o tym, że jednak coś jeść trzeba, więc zamówiłam swoją ulubioną pizzę z pizzerii niedaleko i umyłam kubek po kawie mojego wcześniejszego gościa. Spojrzałam na pusty jak się okazało wyświetlacz telefonu, było nieco po drugiej, a przede mną miły wieczór przy druczkach. Po około dwudziestu minutach dostałam swoją upragnioną pizzę, więc znowu nieco się poobijałam i udałam, że zawartość lady nie istnieje. Po półgodzinnej przerwie znowu zajęłam się papierami zupełnie im się oddając tak, że nawet nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi wejściowych.
-Nie boisz się tak siedzieć sama tutaj przy otwartych drzwiach ?
   Podskoczyłam na stołku jak oparzona i oderwałam swój wzrok z ostatnich już zapisanych kartek na ladzie. Nathan zamykał już drzwi od środka.
-Boże kochany jak mnie wystraszyłeś. - powiedziałam z ręką na sercu.
-Chyba mi nie powiesz, że tu siedzisz odkąd wróciłaś do domu ?
   Przemilczałam to.
-Ale chyba coś jadłaś ?
-Pewnie, że tak. Jakoś po drugiej.
-A wiesz, że jest już szósta ?
-Co ty gadasz ?
   Sięgnęłam po telefon i faktycznie zobaczyłam, że jest już paręnaście minut po szóstej. Na zewnątrz zdążyło już się ściemnić.
-Mój pracuś. - Nathan dał mi buziaka, a do mnie coś dotarło.
   Gdyby czegoś dowiedział się od Max'a to raczej nie przywitałby mnie tak, a ten jednak zachowuje się zupełnie normalnie w stosunku do mnie.
-Co się tak przyglądasz ? - uśmiechnął się.
-A tak jakoś. Dobrze jest zobaczyć coś innego po paru godzinach czytania.
-Zamęczysz się. - powiedział rzucając okiem na stertę uzupełnionych już papierów.
-Już kończę, zresztą sama się o to prosiłam.
-Wcześniej też miałaś tyle papierów ?
-Było ich sporo, ale teraz jest ich więcej. Ale to przez ten pożar. Gdyby nie on, a coś innego to pewnie było by ich nawet mniej niż za pierwszym razem.
-I nikt ci z tym nie pomaga ? - zdziwił się.
-A dlaczego ktoś miałby mi pomóc ? - podniosłam jedną brew do góry.
-Uważam, że ktoś powinien.
-Mam odmienne zdanie na ten temat. Kawy ?
-Herbatę jeśli można.
-Można.
   Wstałam i udałam się za ladę.
-Ładnie wyglądasz.
-A dziękuję. - posłałam mu promienny uśmiech. - W torebce jest twoja koszula, weź ją.
-Nie musiałaś mi jej dzisiaj oddawać.
-Później bym zapomniała.
-Jakoś bym nie marudził nad tym ubytkiem.
-Oh. Nie marudź tylko ją weź.
   Schyliłam się pod ladę po puszkę z herbatą.



Oczami Max'a.



   Czułem się tak cholernie źle. Gdybym miał włosy to te z pewnością zaczęłyby mi wypadać, ale nawet nie miało co wypaść. Kochałem Nath'a, był członkiem mojej rodziny i widziałem jaki jest szczęśliwy z Am, a jednak mój rozum bywał ogłuszony przez serce, które rwało się jak szalone w kierunku tej uroczej, ale i upartej i nieposkromionej Polki. Byłem między młotem, a kowadłem. Między mną, a Amelią bywało różnie, a nawet bardzo. Najpierw jakieś sprzeczki z powodu Nathana, a i tak później wylądowaliśmy w łóżku po wspólnej imprezie. Wspominam to bardzo przyjemnie. Kolejnym etapem naszej znajomości było to, że otworzyła się przede mną i dała sobie pomóc. Było pięknie, ale jak zawsze coś się musi spieprzyć. Czarny scenariusz tego co mogło się wydarzyć, gdyby Nath nie pojawił się w tej uliczce nadal śni mi się w najgorszych koszmarach i męczy mnie w nocy. Przecież to ona mogła gnić w ziemi, ale na szczęście to ten gnojek tam wylądował. Ale i to było przełomowym elementem w znajomości Am z Nathanem. Chłopak się za nią wstawił i sam wylądował w najgorszej sytuacji, ale wylizał się. Ich stosunku do siebie się ociepliły, ale i Jay nie czekał długo. I jego jakby do niej ciągnęło. Związek Tom'a zawisł na włosku przez nią, ale ta go przekonała, że ma to naprawić i nie czekać dłużej, Tom zrozumiał swój błąd i nadal tworzy parę z Kels, a Siva był dla niej jak ojciec i chyba jego relacje były Amelii bliskie i pomocne.
   Nie powiem, że nie złamała mi serca wylatując z UK, ale przecież to jej wybór. Słowa Nath'a na lotnisku upewniły nas wszystkich, że chłopak czuje do niej coś mocnego, a ja usunąłem się nieco w tło. To co się działo w Polsce i ponowna skorupa Am działała na mnie jak płachta na byka, ale fakt, że wróciła z powrotem był jeszcze większym ciosem, bo co się będzie działo dalej ? Wszystko zaczęło się pieprzyć. Sylwester mógł być taki piękny, ale oczywiście znowu wyszło jak zawsze. Młody powoli łamał lód, a ja się w niego zamieniałem. Gdy Am mnie odtrąciła poczułem się jak porzucony pies, ale widok jej pięknej osoby podczas sylwestra i jej powoli zacieśniające się relacje z Nathanem chyba były jeszcze gorszym widokiem. Cierpiałem w milczeniu, co nie przynosiło ulgi, a raczej jeszcze większy ból.
   Nie wiem czego najbardziej żałowałem. Czy któregoś zdarzenia z przeszłości, czy tego czego nie zrobiłem. Czasu niestety nie mogę cofnąć, ale czy i to coś by mi dało ? Teraz było chyba jeszcze gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Pokłóciliśmy się strasznie, a ja cały dymiłem z bezsilności jaka we mnie była. Ale widok jej dzisiaj u Nath'a spowodował we mnie zupełne spustoszenie.
   Chciałem zakończyć to co się we mnie działo. Tego ranka byłem pewny, że wszystko wyśpiewam Nathanowi nie licząc się z tym co się za tym kryje, w podświadomości nawet liczyłem, że może Amelia wybierze mnie, ale przecież to niedorzeczne. Skoro naprawdę kocha Nathana to jej uczucia do mnie się nie zmienią tym bardziej, że nienawidzi mnie najbardziej na świecie. To dotarło do mnie dopiero jak zobaczyłem ją rano w salonie Młodego. Wtedy doszło do mnie, że powiedzenie wszystkiego Nathanowi jest głupim posunięciem, bo co mi to da ? Kiedy się ze sobą przespaliśmy nikt się z nikim nie spoufalał i nie składał obietnic powiązania się węzłem na całe życie. Co ten fakt wniesie do ich … związku ?
   Ledwo wyhamowałem na czerwonym świetle i wściekły uderzyłem otwartą dłonią w kierownicę. Jak zaraz czegoś nie zrobię to zwariuję. Nathan już coś wyczuwa. Głupi to on nie jest. Po wyjściu Amelii zaczął wypytywać dlaczego ostatnim czasem jesteśmy dla siebie nawzajem jakby oschli i zimni, ale starałem się mu wmówić, że tylko mu się wydaje, bo moje kontakty z Am nadal są takie jak wcześniej. Chyba bardziej starałem się okłamać siebie niż Nath'a, bo ten jakoś niekoniecznie mi uwierzył. Gdy zapytał mnie dlaczego do niego przyjechałem miałem pustkę w głowię i zupełnie stchórzyłem. Powiedziałem, że to nic takiego i w zasadzie to się śpieszę. Wyszedłem byle jak najszybciej i tak wylądowałem w aucie i skierowałem się za miasto. Wiedziałem, że dzisiaj mamy jakieś spotkania i kosmetyczne sprawy do uzgodnienia, ale zupełnie to olałem, wyłączyłem telefon i wyruszyłem w samotną podróż w celu odnalezienia odpowiedzi na męczące mnie myśli.
   Udało mi się nareszcie wjechać na autostradę i mogłem wcisnąć na gaz. Dlaczego tym wszystkim ludziom zachciało się nagle wyjechać w podróż ? Ja rozumiem, że jest ładna pogoda, ale żeby nagle wszystkim zachciało się wycieczek za miasto to już zupełnie nie ogarniałem. Wyłączyłem brzęczące radio, które włączyło się zaraz po przekręceniu kluczyka w stacyjce, ale dopiero teraz byłem w stanie je usłyszeć, ale niekoniecznie miałem ochotę teraz czegoś słuchać.
   Byłem sprzeczny i nie wiedziałem czego mam się spodziewać po samym sobie. Zwolniłem niechętnie, ale koniecznie, bo właśnie zbliżałem się do korku. Tak ! Korek na autostradzie. Świat oszalał ! Wykorzystałem okazję i poklepałem się dość mocno po policzkach. Pod palcami czułem kilkudniowy zarost, spojrzałem w lusterko. Miałem podkrążone oczy i jakoś ogólnie wcale się dobrze nie prezentowałem. Gwałtownie wcisnąłem lusterko na swoje miejsce i spojrzałem na jezdnie przede mną. Chyba był jakiś wypadek, ale powoli zacząłem ruszać z miejsca. Po kwadransie znowu mogłem jechać na pełnym gazie, no może nie pełnym, ale jednak mogłem przygazować. Tak jak myślałem, korek był spowodowany wypadkiem i to dosyć porządnym. Jezdnia ubabrana krwią nie jest fajnym widokiem.
   Ten mętlik w głowie wcale mi się nie podobał i byłem na siebie wściekły za to, że wpakowałem się w to bagno po uszy. Miałem ochotę wypruć sobie serce i przekazać mu w dość kolokwialny sposób, że ono wcale nie czuje nic do Amelii, ale okłamywanie siebie nic nie dawało. Wcisnąłem jeszcze mocniej na pedał gazu widząc pusty pas i ciężko dysząc z emocji pokonywałem kolejne mile. Nie wiedziałem gdzie byłem, ale po godzinie szybkiej jazdy na autostradzie można być już wszędzie.
   Co miałem zrobić ? Nie wiedziałem i to było takie dołujące. Nie mogłem od tak odpuścić i znosić widoku Nathana trzymającego za dłoń Amelię, nie byłbym w stanie tego znieść ze stoickim spokojem. Skoro teraz ledwo wytrzymuje ich wspólny widok razem to co dopiero coś więcej ? Wariowałem jak szalony. Zahamowałem ostro i aż mnie zarzuciło do tyłu. Na moje szczęście nikt nie zbliżał się do mnie i całe szczęście, bo kierowca dzisiaj ze mnie był okropny. Rozejrzałem się dookoła, w oddali widziałem taflę wody. Czyli jestem gdzieś w okolicach morza. Nieźle ! Tego się nie spodziewałem. Ruszyłem ponownie, bo przecież stanie na autostradzie to grzech i znowu ruszyłem przed siebie ze stopą na pedale gazu. Teraz nie mogłem już tak szaleć, bo zrobiło się gęściej, ale to nie znaczy, że nie wyprzedzałem wszystkiego co się da z zawrotną prędkością, ale i to nie potrwało długo.

   Właśnie obmyślałam dalszy ciąg mojej wycieczki krajoznawczej, gdy z samochodem stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Najpierw poczułem silne pchnięcie do przód w prawą stronę, a było to takie silne, że aż uderzyłem głową w kierownicę dość boleśnie, chociaż kark mnie bardziej rozbolał. Straciłem zupełnie panowanie nad kierownicą, bo i mój mózg jakby się zawiesił, a krew tak głośno pulsowała w żyłach, że aż parzyła. Gdy nieco się ocknąłem zauważyłem, że się kręcę, i gdy spojrzałem przez przednią szybę zdałem sobie sprawę, że dachuje z niebezpiecznie szybką prędkością. Dlaczego ja tak pędziłem ?! Gdzie mi się do jasnej cholery tak śpieszyło ? Nagle coś mnie wyprzedziło i uderzyło jakby w barierkę ze sporym hukiem, ale to jeszcze nic, bo ja sam dachowałem w tamtym kierunku i mimo że wydawało się to daleko to po może paru sekundach maska mojego autka uderzyła w tył samochodu, który wpadł w barierkę, a ułamek sekundy później przednią szybę przebiła owa barierką mijając moją głowę o parę centymetrów. Nie byłem pewny, ale podejrzewałem, że ten metalowy drut przebił moje auto po całej długości jak szaszłyka. Moja głowa ciążyła mi z ilości doświadczeń, a gdy poduszka powietrzna otworzyła się nagle moje powieki samowolnie opadły. Dotarły jeszcze do mnie czyjeś krzyki, może nawet histeryczne wrzaski i gwałtowny, ostry ból w nodze.


Siemka ♥
Po prawie miesięcznej przerwie witam Was w pierwszy dzień jesieni, który jak dla mnie to był, a raczej nadal jest dosyć skomplikowany i zawikłany xD
Przepraszam, że tak długo mi zeszło, ale no cóż, szkoła i tak jakoś trzeba było się wbić w ten szkolny system, a że nowa szkoła to nieco mi zeszło :P
Powiedźcie mi tylko, że u Was pogoda też Was nie rozpieszcza, bo jak macie ciepło to Was nie lubię. Nienawidzę deszczu, a dzisiaj rano znowu padało. Co najśmieszniejsze miałam dzisiaj ognisko klasowe i słoneczko wyszło dopiero jak wracaliśmy już autobusem do szkoły, więc same rozumiecie, a pizga tak ten lodowaty wiatr, że krew zamarza. Brr. To ja już wolę, żeby spadł śnieg, bo wtedy jak się poubieram to nie będzie to dziwny widok tak jak teraz :D
Taki tam wypadeczek w opowiadaniu, żeby nie było nudno, chociaż i on będzie miał wkład w dalszą historię i nawet dobrze, że wczoraj pisząc ten rozdział wpadłam na ten pomysł, bo Max miał w przyszłości się gdzieś nie pojawić i teraz mam wymówkę, żeby go tam nie wysyłać :P
Przepraszam też za taki krótki, ale dawno nie pisałam.
Ciekawe czy uda mi się napisać jeszcze te 20 rozdziałów i na setnym skończyć, fajnie by było. Sto ... taka ładna liczba ;D
Nie zanudzam dłużej. Kiedy indziej się Wam będę rozpisywać :P
Do nn i nie obrażajcie się na mnie jak rozdziału trochę nie będzie, chociaż nie mam tutaj na myśli prawie miesięcznych przerw. Skoro już się wbiłam i napisałam ten rozdział, a po takiej długiej przerwie nie było to łatwe, to teraz już jakoś pójdzie :)
Pa ! 

6 komentarzy:

  1. No weeeez jak moglas spowodowac wypadek mojego Maxa? :( Oby wyszedl calo! :D Swoja droga to fajnie sie zachowal ze nie powiedzial Nathowi i w ogole :) Ja dalej chce zeby Am byla z Maxem haha z Nathem sa slodcy no ale Maaaaaax :P U mnie tez deszcz pada i pada eh az sie pochorowalam, co do prawie miesiecznej nieobecnosci rozumiem, sama wiem jak to jest ze szkola :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu :D Max miał wypadek :( ale na szczęście nic nie powiedział Nathanowi :) rozdział super i czekam na kolejny

    Powodzenia w nowej szkole... Niestety pogoda nie jest za fajna no ale jesień co się dziwić... No to jeszcze raz powodzenia i szybkiego napisania rozdziału o.O i do nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny jestem ciekawa co bedzie dalej :)
    Do nn weny!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to Myszko!
    Na początek napiszę, że planuję zostawić Ci mój długi komentarz, ale co z tego wyjdzie, to zobaczymy w praniu. Chociaż z drugiej strony... pewnie po dojściu do końca tego akapitu, będziesz miała już serdecznie dosyć i tyle będzie z mojej twórczości :p

    A więc...

    Witamy po dłuższej nieobecności! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam na Bloggerze "Section 80."!!! Już tak nie mogłam się doczekać, aż się pojawisz, że przez to wszystko, dopiero przed chwilą zabrałam się za czytanie, co takiego postanowiłaś nam pokazać. No i proszę! Nie zawiodłam się na Tobie.

    Bardzo spodobało mi się zachowanie Max'a, wobec Amelii. No, bo faktycznie, co by na tym zyskał? Dwóch wrogów? Nieszczęśliwy rozpad krótkiego związku Am i Nathan'a? Jestem pewna, że zarówno nasza parka, jak i Max mieliby przez kilka kolejnych rozdziałów smutne chwile, Amelia zapewne znowu uciekłaby albo do Polski, albo do starego nałogu, a Nath? Szkoda słów!

    A wracając do Sykes'a. Jaki słodziak był z tego Pana, gdy przyszedł do dziewczyny do kawiarni i zapytał się, czy coś jadła. Mam nadzieję, że nie spieprzysz tego, co jest pomiędzy tą dwójką. No dobra... pozwalam ewentualnie na takie króciutkie sprzeczki, ale koniec końców, niech wrócą do siebie.

    Kolejnym punktem mojej wypowiedzi, będzie oczywiście Max. Tak, wiem! Wspominałam już o nim wcześniej, ale było, nie było, to on jest raczej głównym bohaterem dzisiejszego, czy raczej wczorajszego rozdziału. Karma. Wróciła tak jakby do niego. Chciał (w głowie) rozdzielić Nathelię, więc za to samo wziął udział w wypadku. Mimo tego, mam nadzieję, że nie poturbujesz nam go zbytnio, no bo co to byłoby za opowiadanie, gdyby jego zabrakło?! W końcu, to on tak jakby był takim drugim głównym bohaterem w całej tej historii. Nie Tom, nie Nathan, Jay, czy Siva. Tylko on. Z tego co pamiętam, to właśnie on wyciągnął pierwszy rękę do Amelii, gdy ta była w nałogu. To on pojechał za nią do Polski. To on sprowadził ją ponownie do Anglii.

    Ostatnio, zaczęłam się zastanawiać nad Twoją logiką odnośnie tego fanfictiona. Na początku, myśleliśmy że Amelia zwiąże się z Max'em, gdyż wszystkie znaki na niebie na to wskazywały. Później, jednak uwidział Ci się Nathan i teraz mamy "oficjalną" parkę, która wyznaje sobie miłość, spędza ze sobą dużo czasu, a nawet korzystają ze swoich garderób (mówię tu o Am). Ten ratuje jej życie i tadam(!) mamy love story. Jednakże, ten Max... coś z nim znowu kombinujesz i ja to czuję w kościach.

    Naprawdę, też bym chciała, żebyś pociągnęła do tej 100, bym wtedy mogła Ci napisać, że to jeszcze nie koniec! Że trzeba będzie pociągnąć to dalej do 150 rozdziału, a później do 200, 250, 300 itd. Nie no (śmiech), może z tym 300 to przesadziłam, ale mam nadzieję, że chociaż zrozumiałaś sens tego zdania.

    Na sam koniec.
    Zapomniałam na śmierć, że Ty teraz zmieniłaś szkołę! Głupia ja! Mam nadzieję, że już się w miarę zapoznałaś z nowymi znajomymi i będziesz się z nimi dobrze czuć. Ja pamiętam, jak to w Gimnazjum miałam taką fajną paczkę. Byliśmy praktycznie jak rodzina. Gdy jednemu coś się stało, reszta wstawiała się za nim. W Liceum, niestety było już zupełnie inaczej, a teraz? Nie wiem. Zobaczę moją nową paczkę dopiero w Październiku, kiedy to zacznę nowy etap nauki.

    A wracając do Twojego pytania odnośnie pogody... jako iż mieszkam nie tak bardzo daleko od Zakopanego, a dokładniej w okolicach Krakowa, to niestety, ale poczułam ten górski chłód. U nas w okolicy, sąsiedzi już zaczęli palić w piecach, kominkach i tego typu ogrzewaniach. Jak to dobrze, że mieszkam w domku jednorodzinnym, bo jak zimno, to wystarczy, że zapalę w kominku i będzie cieplutko! Kto by pomyślał! Pierwszy dzień jesieni, w Zakopanym śnieg, a my musimy już w kominkach i piecach palić!!!!

    No wiem, ostatniego już nie musiałam dodawać, ale tak jakoś samo się gładko pisało :)

    Trzymaj się moja Sweet Sixteen :**
    A, no i wyczekuj niebawem nowego rozdziału u mnie :)
    Myślę, że do Niedzieli powinnam się wyrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 654 wyrazów!!!
      Pobiłam swój rekord na najdłuższy komentarz ! ! ! ! ! ! ! ! !

      Usuń
  5. Co ty chcesz Maxa zabić?! O.o Kurdę, kurdę. Co się dzieje. Rozdzial zapowiadał się tak miło i tu nagle wypadek. Brak mi słów.
    Widzę, że chociaż tobie udało się coś napisać bo z mojej strony przez szkołę to krucho z twórczością na blogu. Pozdro! <3

    OdpowiedzUsuń