sobota, 14 czerwca 2014

Section 70. + pierwsza rocznica

 -My jedziemy ! - odkrzyknęłam zakładając kozaki po czym rzuciłam Nathanowi kluczyki od samochodu, który oczywiście na mnie czekał gotowy do wyjścia.
-Już ? - mama wyszła na korytarz ze ściereczką w dłoni.
-No tak, później się ściemni i nic nie pokażę Nathanowi.
-A może chociaż poczekacie na obiad ?
-Najwyżej zjemy coś na mieście.
-Ale przecież trzeba pokazać Nathanowi polskie jedzenie. - Nathan słysząc swoje imię słuchał uważnie, ale i tak nic nie rozumiał z naszej rozmowy.
-Jeszcze pozna polskie jedzonko. Nie wylatujemy dzisiaj tylko w poniedziałek.
-To pojutrze.
-Ale jutro jest niedziela, czyli niedzielny obiadek.
-Pójdziecie z nami do Kościoła ? - zapytała niepewnie.
-Nie sądzę. Nathan nie jest katolikiem, a ja nie jestem przecież praktykującym katolikiem.
-Tak tylko pytam. To jedźcie już.
-Pa. - pożegnałam się i nie czekając na reakcję Nath'a wyszłam, a on za mną jak cień.
-Rozmawiałyście o mnie ? - zapytał.
-No pewnie. Obgadywałyśmy cię. - chłopak szedł za mną.
-Serio ? Zrobiłem coś nie tak ? - zaniepokoił się.
-Wszystko.
-Amelia. - dodał tonem złego rodzica.
-Dobra, już dobra. Daj spokój.
   Na podjeździe czekał już samochód, więc czekając aż Nathan otworzy drzwi, czego nie chciał szybko zrobić, ale po usłyszeniu dźwięku odblokowanych drzwi wskoczyłam do środka. Dzisiaj było cieplej niż wczoraj, ale jednak wolałam angielską zimę.
-Musimy tu przyjechać latem. W Polsce latem jest znacznie cieplej niż w Anglii. - powiedziałam zapinając pasy.
-Nie wątpię. - chłopak zajęty był rozglądaniem się po wnętrzu.
-I jak ?
-Co ? - spojrzał na mnie wyczekująco.
-No jak się tutaj czujesz ? Dasz radę pojechać ? Bo wiesz, że tutaj nie jeździmy po lewej stronie tylko po prawej.
-Dobry kierowca wszędzie się odnajdzie.
-O pardonsik. Wybacz, że zwątpiłam w twoje umiejętności.
-Będę jechał ostrożnie i wolno, a ty mną masz kierować, żebyś nas w łyse pole nie wywiozła.
-Tak się składa, że znam tę okolicę jak własną kieszeń, więc wiesz. - zamknęłam się widząc z jaką powagą podchodzi do tego Nathan i czekałam.
   Po chwili usłyszałam dźwięk silnika, odpalił za pierwszym razem. Nathan zapiął pasy i bardzo, ale to bardzo powoli wyjechał. Jego pierwsze wjechanie na ulicę było jak obserwowanie starszej Pani z balkonikiem przechodzącej na drugą stronę ulicy. Bardzo mozolnie i nie śpiesząc się wcale, ale z sukcesem. Z czasem Nathan nieco przyśpieszył, a po czasie dopiero zapytał.
-Gdzie mam jechać ? - spojrzał na mnie wystraszony.
-Na jezdnie patrz. - roześmiałam się. - Cały czas prosto, gdyby coś się zmieniło to cię o tym powiadomię.
-Byle nie na pocztę mailową.
-Wyślę priorytetem.
-To jesteśmy umówieni. - puścił mi szybko perskie oko i wrócił wzrokiem na jezdnie.
   Gdybym go nie znała to powiedziałam, że jedzie jak staruszek, a nawet wolniej, ale wiedziałam, że on po prostu jedzie wolno, żeby być ostrożnym, ale i również dlatego, że dla niego to nowość, więc grzecznie czekałam.
-Co się nie odzywasz ?
-Nie chcę ci przeszkadzać. - odpowiedziałam.
-W czym ?
-W prowadzeniu samochodu.
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz.
-Miło mi to słyszeć, ale mam co do tego inne zdanie.
-A ty zawsze szukasz dziury w całym.
-Taka już jestem. Nic na to nie poradzę.
-Nadal mam jechać prosto ?
-Cały czas.
-Ładną masz okolicę.
   Spojrzałam na niego spod byka, czego niestety nie widział.
-Aha. - wykrztusiłam.
-Co to za ton głosu ?
-Mój własny, oryginalny.
-Tsa.
-Co co za ton głosu ?
-Uwodzicielski.
-Pff. Ale mnie tym uwiodłeś. - żachnęłam się zyskując zainteresowanie Sykesem, więc z podniesioną brwią się w niego pusto wpatrywałam.
-Oj Am. - zaśmiał się i tyle go widzieli.
   I weź tu zrozum facetów ! Wstukałam w telefon kod zabezpieczający i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam maila od kogoś. I tym kimś okazał się Max. Pytał jak u nas, jak pogoda oraz o tym, że sam chciałby się tu wybrać co troszkę mi nie pasowało.
-Co tam masz ?
-Max napisał mi maila. Wiesz pyta o jakieś tam duperele. Jaka jest pogoda, jak ty się trzymasz i takie tam pierdoły.
-Odpiszesz mu ?
-Nooo. - powiedziałam na wydechu.
-Czy wy … Czy wy się posprzeczaliście ze sobą ?
-Nie. - odpowiedziałam za szybko.
-Na pewno ?
-Na pewno. - odpowiedziałam twardo i stanowczo, a Nathan zamknął temat, niestety po chwili dodał. - Mam inne zdanie na ten temat.
-Ciekawa jestem jakie. - powiedziałam bezsilnie wiedząc, że nie odpuści.
-Wtedy kiedy wyleciałaś do Polski i zniknęłaś na jakiś czas byłem wściekł na ciebie. Nie było minuty, w której bym przemyślał wszystko jeszcze raz i zrozumiał twoją sytuację. Zawsze byłaś tą, która rzuciła wszystko i wszystkich i wyleciała z czystym sumieniem. Gryzło mnie to jak cholera. Nienawidziłem cię do szpiku kości, ale gdy dowiedziałem się, że będziesz na imprezie u Łysego na Sylwestra to się zaniepokoiłem. Zdałem sobie sprawę z tego, że jednak nie jesteś rzetelna i mimo tego co mówiłaś przed wylotem to wrócisz. Gdy był dzień mojego wyjazdu do Manchesteru to nie mogłem doczekać się twojego widoku. Wszystkie złe emocje uleciały, ale dochodząc do sedna to po przyjeździe zauważyłem, że z Max'em się dziwnie zachowujecie. Pytałem się niego o co chodzi, ale ten wmawiał mi w żywe oczy, że nic się nie dzieję, że wszystko jest okey, ale po Tobie widziałem, że coś się stało. Nawet teraz to widzę, więc proszę cię przestańcie mnie okłamywać i powiedź o co chodzi.
   Czułam jak mój żołądek teraz wielkości groszku zbliżał się do mojego gardła, a serce o mało nie przeszyło piersi i nie wyleciało z impetem. W głowie miałam pustkę, a zarazem bałagan. Totalnie mnie zaskoczył i nie miałam zielonego pojęcia co mu powiedzieć. Nie mogłam złożyć prostego zdania, a w ustach miałam sucho.
-Nic się nie dzieję. - odpowiedziałam ostrożnie.
-Nie kłam.
-Nie zarzucaj mi takiego czynu.
-Wiem co mówię.
-Niby skąd wiesz, że kłamię ?
-Mam oczy. Widzę co się między Wami dzieje.
-Nawet jeśli to to coś leży między nami i nikt nie ma prawa się wtrącać.
-Czy jednak coś się między Wami dzieje ? - zapadła głucha cisza. - Amelia ? - dodał miękko.
-Skręć w lewo. - wydusiłam bezosobowym głosem, a on wykonał manewr.
-Po prostu nie rozumiem jak mogliście się tak od siebie oddalić, gdy tak naprawdę byliście tak blisko.
-Może za blisko. - niepotrzebnie powiedziałam.
-Amelia co do jasnej cholery tu się dzieje ? - gwałtownie się zatrzymał.
   Spojrzałam na niego wystraszona tym nagłym zatrzymaniem, a on nerwowym wzrokiem na mnie spojrzał, powodując u mnie niemiłe dreszcze na całym ciele.
-Powtórz, bo nie dosłyszałem.
-Nic nie powiedziałam. - speszyłam się.
-I o to właśnie chodzi.
-Nie można tak stać na jezdni. Blokujesz ruch.
-A widzisz tu jakiś ruch ?
-Oprócz twojej pulsującej żyle na skroni to nie. - spojrzałam na niego niepewnie.
-Powiesz mi ?
-Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żebym zepsuć ten weekend ?
-Nie chcę go zepsuć. Chcę poznać prawdę.
-Doszukujesz się czegoś czego nie ma.
-Mam inne zdanie. - ruszył.
   Do kolejnego skrzyżowania jechaliśmy w ciszy, dopiero wtedy się odezwałam.
-Teraz cały czas w prawo, a później cały czas prosto.
-Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie ?
-Jeśli musisz.
-Powiesz mi kiedyś o co chodzi ? - spojrzał na mnie tymi swoimi oczami.
-Powiem. - zapewniłam go. - Ale nie teraz. Myślę, że to dobry moment, żeby zakończyć temat przynajmniej na pewien czas.
-W takim razie się zgadzam.
   Źle się z tym czułam. Nie chciałam nikomu opowiadać o tym co zdarzyło się między mną, a Max'em. Nie o tej wspólnej nocy i nie o tym co działo się między nami przed Sylwestrem. Dlaczego wtedy powiedziałam tak dużo ? Max pewnie poczuł nadzieje dla nas, a nie o to mi wcale chodziło. Dlaczego moje życie jest takie pokręcone ? Muszę się w końcu na coś zdecydować, ale jak skoro w głowie mam natłok myśli, które wcale nie chcą się ułożyć w odpowiedni sposób ? Chciałam schować się pod kołdrę i obejrzeć jakiś płaczliwy film z pudełkiem lodów w rękach. Tak cholernie źle się wtedy czułam.
-To tu ?
   Wybił mnie z przemyśleń spokojny głos Nathana, a ja wybita z rytmu rozejrzałam się dookoła zauważając, że jesteśmy już na miejscu. Chłopak jechał już bardzo wolno, można powiedzieć, że się toczył.
-Tak. Widzisz tą kładkę ? - pokazałam mu przedmiot.
-Tak.
-Podjedź tam proszę.
   To było moje ulubione miejsce. Widok stamtąd był wspaniały. Widać stamtąd było całe jezioro oraz las za nim, w którym teraz byliśmy. A za kładką było sporo miejsca, gdzie zazwyczaj odbywały się ogniska i parkowały samochody. Nieco w boki, gdzie latem i wiosną była trawa ludzie rozkładali się z namiotami, ale rzadko ktoś tutaj nocował, było to bowiem na obrzeżach miasta i wkoło były tylko lasy i pola. Nikt nie chciałby się tutaj znaleźć samotnie w nocy. Ja byłam tu parę razy z Tomkiem i naszą ekipą i to właśnie my stwarzaliśmy zagrożenie dla innych. Tutaj mogliśmy się wyluzować i odciąć od rzeczywistości co każdy robił i to bardzo szybko, od razu po przyjeździe, więc nie trzeba było całej nocy, żebyśmy szybko się odcięli. A jednak nadal lubiłam to miejsce.
-Am ? - znowu wybił mnie jego głos.
-Tak ?
-Jesteś zamyślona, a może to coś innego ?
-Dużo wspomnień wiąże się z tym miejscem.
-Chcesz wrócić ?
-Nie. - odpowiedziałam szybko. - Podoba ci się tutaj ? - odpięłam pasy.
-Bardzo. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego.
-To zwykłe jezioro.
-Dla mnie jest niezwykłe.
-Dziwi mnie to twoje całe zauroczenie moim rodzinnym miastem. - patrzyłam na niego mówiąc to i wyszłam.
   Było chłodno, ale tylko tyle. Poprawiłam szalik, który mi się obsunął podczas jazdy i ciesząc się, że po nie długiej drodze mogę rozprostować nogi. Podeszłam do kładki. Woda w jeziorze leniwie stała, nawet wiatr jej nie przesuwał, bo go nie było. Jakby ktoś włączył pauzę, wszystko zamarło w bezruchu.
-Przywykłem do neonów i tłumu ludzi w mieście. - usłyszałam za sobą.
-Pewnie się dziwisz jak to jest możliwe, że gdzieś na świecie może być tak pusto.
-Nie. Wiedziałem o tym, ale jednak cieszę się, że mogę właśnie w takim miejscu być. Szczerze to mógłbym tu nawet zamieszkać.
   Odwróciłam się do niego zaskoczona, ale on patrzył daleko przed siebie.
-Jak to ? - zapytałam, a ten powoli na mnie spojrzał tłumacząc.
-Mam tu spokój, żadnych fanek, które proszą o zdjęcie. Żadnych namolnych fotoreporterów. Cisza i spokój.
-I tak w końcu by się dokopali gdzie jesteś i wtedy z tego miejsca zrobiliby drugi Londyn.
-No właśnie. Taka cena sławy. - odwrócił wzrok, sama po czasie to zrobiłam.
   Łyse korony drzew lekko się kołysały, a od czasu do czasu pod nimi przeleciał jakiś wróbelek. Śnieg po drugiej stronie jeziora był nietknięty i leżał warstwa po warstwie. Tutaj przy kładce był zadeptany, co oznacza, że ktoś tutaj również był jakiś czas temu. Może tydzień temu, może dwa ? Tutaj było znacznie mniej tego śniegu. Lód pokrywał całą drewnianą kładkę i ogólnie atmosfera tutaj było dosyć tajemnicza, mroczna, a nawet przeraźliwa. Miało się wrażenie, że zza pleców coś się do ciebie skrada, ale nawet nie miałam zamiaru się obejrzeć za siebie dla pewności.
-Nie licz na to, że cię przeproszę.
-Niby z jakiej racji ? - nawet się nie obejrzałam.
-Za to, że poruszyłem temat Max'a.
-Nie jestem zła.
-Mam inne zdanie.
-Który raz już to dzisiaj słyszę ? - żachnęłam się.
-Który raz muszę to dzisiaj mówić ?
-Robisz to specjalnie ? - odwróciłam się gwałtownie.
-Co ? - spojrzał na mnie
-Wyprowadzasz mnie z równowagi.
-To nie mój cel. Wyrażam jedynie swoje zdanie, a to, że twoje się od niego różni to już nie moja zasługa.
   Przyglądałam mu się dość długi czas.
-Dlaczego tu ze mną przyleciałeś ?
-Chcę ci pomóc się pozbierać.
-A tak szczerze ?
   Otworzył lekko usta z zaskoczenia, a wzrokiem uciekł i błądził nim po otoczeniu. Uparcie się w niego wpatrywałam czekając na odpowiedź, którą musiałam dostać i nie miałam zamiaru odejść bez niej. Nie naciskałam, tylko czekałam.
-Chciałem pobyć z Tobą bez zbędnego towarzystwa. - powiedział cicho patrząc już na mnie.
-Ale dlaczego ?
-Bo cię kocham. - zamilkł na chwilę. - To wystarczający powód, prawda ? - tym razem on czekał na odpowiedź.
-Prawda. - przyznałam mu rację, uciekając wzrokiem.
-Mówiłem ci, że jestem cierpliwy i poczekam. Nadal to podtrzymuje.
-Imponujesz mi. - zamilkłam, ale gdy nic od niego nie usłyszałam to kontynuowałam. - Moja cierpliwość nie jest tak długodystansowa jak twoja.
-Kiedyś ktoś mi powiedział, że im dłużej się na coś czeka tym dostanie tego czegoś jest lepsze i sprawia większą radość.
-Coś w tym jest. - westchnęłam.
-W tym jest prawda.
-Nie boisz się tego, że podczas czekania przeoczysz kogoś kto jest ci w stanie dać tego co oczekujesz od drugiej osoby ?
-Nie. Czekam, bo wiem, że warto.
-Co jeżeli się nie doczekasz i ten ktoś odejdzie zostawiając cię samego z rozdartym sercem ?
-Byłbym zdruzgotany, ale wierzę, że tak się nie stanie.
-Musisz zawsze brać pod uwagę dwie opcje Nath. - spojrzałam na niego - Tą dobrą i złą.
-Nie przyjmuję do świadomości tej złej.
-Nie wiem co o tym myśleć.
-Nie naciskam.
-A może ja wcale nie chcę o tym myśleć ?
-To co oznaczał wczorajszy wieczór ?
-Nathan to był impuls, a z dzisiejszych obserwacji zdałam sobie sprawę z tego, że ty oczekujesz ode mnie czegoś poważnego, a ja w tym momencie nie szukam nic na dłuższą metę. - jego mina zrzedła. - Dla mnie w tym momencie najważniejsza jest kawiarnia i mój wyjazd jest spowodowany właśnie nią.
-Przepraszam. - speszył się i zaczął odchodzić.
   Nie chciałam za nim krzyczeć, biec za nim i tłumaczyć mu jak dziecku. Zostałam patrząc na wodę i słuchając trzasku zamykanych drzwi. Nie odjedzie przecież beze mnie. Nie chciałam nawet o tym myśleć. Byłam na niego po prostu zła za poruszanie tematu Max'a. Skoro nie chcę o tym rozmawiać to po co ciągle drąży ten temat ? A, że jestem impulsywną osobą i działam pod presją emocji to powiedziałam mu to co myślałam i tyle. Czasu nie cofnę, a na tę chwilę wcale nie żałuję swoich słów. Wiem, że go zraniłam, ale nastawiłam się na to, że moim priorytetem teraz jest kawiarnia i tego się trzymam. Wszystko inne później. Wróciłam do samochodu.
-Nie miej mi za złe tego co myślę i czuję. - powiedziałam zapinając pasy.
-W takim razie ja też powiem co myślę i czuję.
-Proszę bardzo.
-W tym momencie mnie bardzo zraniłaś, ale powinienem się do tego przyzwyczaić. Jest mi bardzo smutno przez to co powiedziałaś, bo wczorajszy wieczór odebrałem jako coś zupełnie innego.
-No właśnie to było wczoraj, w przeszłości.
-Dlaczego ty mi to robisz ? - niemal załkał.
-Nathan. - coś we mnie pękło. - Jestem ci bardzo dużo wdzięczna. Uratowałeś mi życie narażając przy tym swoje i kiedyś powiedziałam, że wolałabym, żebyś tamtego dnia nie pojawił się w tamtej ulicy, żebyśmy nigdy nie zbliżyli się tak do siebie i nadal tak uważam, bo ta sprawa z nami jest bardzo skomplikowana i pogmatwana tak samo dla mnie jak dla ciebie. Czy nie lepiej byłoby gdyby było tak jak dawniej ?
-Nie uważam tak. Ty byś nie żyła, a ja nie miałbym okazji cię bliżej poznać.
-Ale byłbyś zdrowy i twój problem by zniknął.
-Naprawdę uważasz, że byłaś moim problemem ? Śmiercią nie uciekłabyś od swoich problemów. Jak myślisz czułaby się twoja rodzina wiedząc, że straciła ciebie ?
   Uciekłam wzrokiem na wodę, która teraz lekko się przemieszczała. Wiatr się podniósł.
-Im też byłoby łatwiej. - szepnęłam.
-Nie.
-Wracajmy do domu.
   Po chwili Nathan odpalił silnik i powoli ruszył. Nie musiałam mu mówić gdzie miał jechać. Dojechaliśmy do domu szybciej niż jechaliśmy nad jezioro. Po przyjeździe powiedziałam mamie, że boli mnie głowa i zmyłam się do siebie prosząc ją wcześniej o to, żeby zajęła się Nathanem i żeby nikt mi nie przeszkadzał. Co mogło być trudne ze względu, że tato pojechał po Nicolę do szkoły.
   Nie chciałam nikomu się tłumaczyć i udawać zadowoloną z życia skoro taka nie byłam. Nie chciałam mieć tylu problemów tego pokroju na głowie. Żeby zająć czymś myśli i ewentualnie odgonić natrętów włączyłam laptopa i zajęłam się podnoszeniem na nogi mojej Hope. Przeczytałam zaległe maile, w których dostałam od Paula wytyczne jak mogę dostać ubezpieczenie i jak wysokie ono będzie. Po kalkulacjach doszłam do wniosku, że jeżeli postawię na minimalizm to nawet zostanie mi nieco pieniędzy z ubezpieczenia. Byłam tym faktem niezmiernie zadowolona.


No elo !
Długo mnie nie było, co ? Ale na wytłumaczenie powiem, że na zakończenie gimnazjum mam czerwony pasek i sądzę, że to usprawiedliwia moją nieobecność :P
Pewnie dodałabym rozdzialik wcześniej, ale czekałam na 14 czerwca 2014 roku od 14 czerwca 2013 roku, bo to właśnie wtedy wrzuciłam na tego bloga pierwszy rozdział. I właśnie przez to chcę Wam przekazać, że opowiadanie, jak i sam blog, ma już roczek. Ale to zleciało, co ? Nawet nie zrobiłam nic z tej okazji dla Was :( Źle się z tym czuję. Może macie jakieś propozycje ? Z chęcią ich wysłucham :) 
A tak w ogóle to jakoś tak dziwnie. W realnym życiu mija rok, a w opowiadaniu akcja odgrywa się jakoś od 7 miesięcy. Od końcówki lipca do czasu aktualnego czyli początku stycznia, a nawet jego połowy. To źle, czy dobrze ? :P
Kurczę, pierwszy raz piszę tak długo bloga i zupełnie nie wiem co mam pisać i robić. Początkowo myślałam, że jak dojdę do stu rozdziałów to właśnie jakoś wtedy stuknie roczek, a tu taka niespodzianka, ale to nawet dobrze, że setka jeszcze nie stuknęła, bo to oznaczałoby koniec bloga lub jego zakończenie. A szczerze powiedziawszy tego bym nie chciała, ale oczywiście nie chcę z niego robić kolejnej Mody na sukces (ok 6 tys. odcinków), bo skoro zrealizuje swój pomysł, swoją ideę na ten blog to go najzupełniej w świecie zakończę, bo nie ma sensu wymyślać na siłę jakiś niepotrzebnych zwrotów akcji czy dalszej fabuły, bo jeszcze dojdzie do tego, że cały blog nie będzie się trzymał kupy, a tego to nikt nie chce. 
Okrągły 70 rozdział na okrągłe urodziny, a co ? :D
Też chciałam podziękować tym, którzy byli tutaj od samego początku, tym, którzy doszli w późniejszym czasie, ale w szczególności tym, którzy byli cały czas. Od początku, aż do teraz. Mam nadzieję, że zostaną na jeszcze trochę. Tak myślę, że zakończę bloga przed kolejnymi urodzinami, więc wytrzymajcie jeszcze trochę :P
Tak w zasadzie to nie wiem co mogę jeszcze napisać. Aaaa już wiem. Taka tam jeszcze prywata na koniec. Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś napisałam w posłowie coś o konkursie poetyckim w szkole, w którym trzeba było napisać wiersz o mamie. I wiecie co ? Ku mojemu OGROMNEMU zaskoczeniu zdobyłam 1. miejsce. Szkoda, że się wtedy nie widziałam jak Pani czytała moje imię i nazwisko na szkolnej auli. Totalne zaskoczenie tym bardziej, że przez bite dwie godzinny nic nie wymyśliłam i przybita do ściany napisałam w 15 minut wiersz bazując na przeczytanej kiedyś bardzo smutnej historii i tak oto wyszedł spod mojej ręki mój pierwszy wiersz i to jeszcze tak fajnie nagrodzony :) Fajne uczucie.
Nie będę więcej pisała, bo już i tak długo zeszło mi z tym :P Do szybkiego następnego <3
PS. dzięki za aktualizacje swoich @nazw na tt :)

6 komentarzy:

  1. oj Am, Am... jak ja chce zeby ona juz w koncu byla z Nathem, zeby przyznala sie przed soba jakim uczuciem go darzy (kocha go haha, no bo jak mozma go nie kochac? :) ) a swoja droga to Nath jest strasznie cierpliwy i w ogole ze tak na nia czeka :P
    nie jestem tu od poczatku ale kurcze strasznie sie zzylam z tym opowiadaniem, jedno z najlepszych jakie czytalam, naprawde :) az nawet nie chce myslec ze kiedys tam je zakonczysz :D chociaz wtedy moze wzielabys sie za cos nowego? :)
    no ale zycze ci jeszcze moze roczek z tym opowiadaniem? a jak nie to z innym, kolejnym, zeby bylo tak fajne jak te :)
    no i gratuluje sukcesow w szkole! ;p
    czekam (nie) cierpliwie na nastepny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  2. super tylko ja chce zeby ona była z Nathanem bo między nimi jest coś magicznego <3 mam nadzieję ze Nathan się doczeka :)
    kocham to opowiadanie ja mogę je czytać do końca zycia fajnie by było jakbyś nigdy go nie kończyła :D
    gratuluję paska ja nigdy nie miałam paska na świadectwie az mi wstyd XD no i 1 miejsce w konkursie wielkie brawa :D
    Do NN WENY !! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu go krzywdzi.
    Ilez to jeszcze razy tak powtorzy?
    Szkoda mi go bardzo, gdyz chlopak naprawde sie stara i robi dla niej wszystko, a ta mu powie doslownie jedno slowo i to rozwala Natha. Powinna dac mu szanse.
    Z drugiej strony podziwiam samego Sykesa i te jego anielska cierpliwosc. Moze w koncu kiedys uslyszy od Amelii, ze ona tez fo kocha.


    Gratulacje Myszko za dotrwanie do dnia dzisienszego z blogiem. Podziwiam niesamowicie. Rowniez wyglada na to, ze musze pogratulowac jeszcze paska oraz wygrania konkursu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ajajaj :c biedny Nath... Am znów krzywdzi, nie powiem, że jestem z tego zachwycona, bo tak nie jest. Mam nadzieję, że jeszcze przez zakończeniem opowiadania to się zmieni, ;/
    Gratuluję paska na świadectwie ( ja to prędzej będę miała na dupie, niż na świadectwie XD) i pierwszego miejsca w konkursie ;) No i oczywiście, wielkie STO LAT! STO LAT! dla bloga ( mimo, że urodziny były wczoraj)
    Zapraszam do mnie ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nath ;(
    Trzymaj się tam i stay strong i takie tam, bądź cierpliwy, a mam nadzieję, że się opłaci.
    Am słońce, weź ty się ogarnij, bo przecież jeżeli dalej będziesz taka... niezdecydowana i ogólnie, to on jeszcze sobie odpuści i co wtedy ? Będziesz żałować ! Mogę się założyć, że będziesz żałować. ON CIĘ KOCHA !
    Rozdział jest cudowny i ogólnie super.
    Bardzo mi się podoba ;)
    Gratuluję roku na blogu ! *odpala fajerwerki* ;D
    No i jeszcze gratuluję paska na świadectwie ! Ja nie będę miała, ale dużo mi nie braknie ;)

    Weny Skarbie ♥

    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń