-My jedziemy ! - odkrzyknęłam zakładając kozaki po czym rzuciłam
Nathanowi kluczyki od samochodu, który oczywiście na mnie czekał
gotowy do wyjścia.
-Już ? - mama wyszła na korytarz ze ściereczką w dłoni.
-No tak, później się ściemni i nic nie pokażę Nathanowi.
-A może chociaż poczekacie na obiad ?
-Najwyżej zjemy coś na mieście.
-Ale przecież trzeba pokazać Nathanowi polskie jedzenie. - Nathan
słysząc swoje imię słuchał uważnie, ale i tak nic nie rozumiał
z naszej rozmowy.
-Jeszcze pozna polskie jedzonko. Nie wylatujemy dzisiaj tylko w
poniedziałek.
-To pojutrze.
-Ale jutro jest niedziela, czyli niedzielny obiadek.
-Pójdziecie z nami do Kościoła ? - zapytała niepewnie.
-Nie sądzę. Nathan nie jest katolikiem, a ja nie jestem przecież
praktykującym katolikiem.
-Tak tylko pytam. To jedźcie już.
-Pa. - pożegnałam się i nie czekając na reakcję Nath'a wyszłam,
a on za mną jak cień.
-Rozmawiałyście o mnie ? - zapytał.
-No pewnie. Obgadywałyśmy cię. - chłopak szedł za mną.
-Serio ? Zrobiłem coś nie tak ? - zaniepokoił się.
-Wszystko.
-Amelia. - dodał tonem złego rodzica.
-Dobra, już dobra. Daj spokój.
Na podjeździe czekał już samochód, więc czekając aż Nathan
otworzy drzwi, czego nie chciał szybko zrobić, ale po usłyszeniu
dźwięku odblokowanych drzwi wskoczyłam do środka. Dzisiaj było
cieplej niż wczoraj, ale jednak wolałam angielską zimę.
-Musimy tu przyjechać latem. W Polsce latem jest znacznie cieplej
niż w Anglii. - powiedziałam zapinając pasy.
-Nie wątpię. - chłopak zajęty był rozglądaniem się po wnętrzu.
-I jak ?
-Co ? - spojrzał na mnie wyczekująco.
-No jak się tutaj czujesz ? Dasz radę pojechać ? Bo wiesz, że
tutaj nie jeździmy po lewej stronie tylko po prawej.
-Dobry kierowca wszędzie się odnajdzie.
-O pardonsik. Wybacz, że zwątpiłam w twoje umiejętności.
-Będę jechał ostrożnie i wolno, a ty mną masz kierować, żebyś
nas w łyse pole nie wywiozła.
-Tak się składa, że znam tę okolicę jak własną kieszeń, więc
wiesz. - zamknęłam się widząc z jaką powagą podchodzi do tego
Nathan i czekałam.
Po chwili usłyszałam dźwięk silnika, odpalił za pierwszym
razem. Nathan zapiął pasy i bardzo, ale to bardzo powoli wyjechał.
Jego pierwsze wjechanie na ulicę było jak obserwowanie starszej
Pani z balkonikiem przechodzącej na drugą stronę ulicy. Bardzo
mozolnie i nie śpiesząc się wcale, ale z sukcesem. Z czasem Nathan
nieco przyśpieszył, a po czasie dopiero zapytał.
-Gdzie mam jechać ? - spojrzał na mnie wystraszony.
-Na jezdnie patrz. - roześmiałam się. - Cały czas prosto, gdyby
coś się zmieniło to cię o tym powiadomię.
-Byle nie na pocztę mailową.
-Wyślę priorytetem.
-To jesteśmy umówieni. - puścił mi szybko perskie oko i wrócił
wzrokiem na jezdnie.
Gdybym go nie znała to powiedziałam, że jedzie jak staruszek, a
nawet wolniej, ale wiedziałam, że on po prostu jedzie wolno, żeby
być ostrożnym, ale i również dlatego, że dla niego to nowość,
więc grzecznie czekałam.
-Co się nie odzywasz ?
-Nie chcę ci przeszkadzać. - odpowiedziałam.
-W czym ?
-W prowadzeniu samochodu.
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz.
-Miło mi to słyszeć, ale mam co do tego inne zdanie.
-A ty zawsze szukasz dziury w całym.
-Taka już jestem. Nic na to nie poradzę.
-Nadal mam jechać prosto ?
-Cały czas.
-Ładną masz okolicę.
Spojrzałam na niego spod byka, czego niestety nie widział.
-Aha. - wykrztusiłam.
-Co to za ton głosu ?
-Mój własny, oryginalny.
-Tsa.
-Co co za ton głosu ?
-Uwodzicielski.
-Pff. Ale mnie tym uwiodłeś. - żachnęłam się zyskując
zainteresowanie Sykesem, więc z podniesioną brwią się w niego
pusto wpatrywałam.
-Oj Am. - zaśmiał się i tyle go widzieli.
I weź tu zrozum facetów ! Wstukałam w telefon kod
zabezpieczający i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam maila od
kogoś. I tym kimś okazał się Max. Pytał jak u nas, jak pogoda
oraz o tym, że sam chciałby się tu wybrać co troszkę mi nie
pasowało.
-Co tam masz ?
-Max napisał mi maila. Wiesz pyta o jakieś tam duperele. Jaka jest
pogoda, jak ty się trzymasz i takie tam pierdoły.
-Odpiszesz mu ?
-Nooo. - powiedziałam na wydechu.
-Czy wy … Czy wy się posprzeczaliście ze sobą ?
-Nie. - odpowiedziałam za szybko.
-Na pewno ?
-Na pewno. - odpowiedziałam twardo i stanowczo, a Nathan zamknął
temat, niestety po chwili dodał. - Mam inne zdanie na ten temat.
-Ciekawa jestem jakie. - powiedziałam bezsilnie wiedząc, że nie
odpuści.
-Wtedy kiedy wyleciałaś do Polski i zniknęłaś na jakiś czas
byłem wściekł na ciebie. Nie było minuty, w której bym
przemyślał wszystko jeszcze raz i zrozumiał twoją sytuację.
Zawsze byłaś tą, która rzuciła wszystko i wszystkich i wyleciała
z czystym sumieniem. Gryzło mnie to jak cholera. Nienawidziłem cię
do szpiku kości, ale gdy dowiedziałem się, że będziesz na
imprezie u Łysego na Sylwestra to się zaniepokoiłem. Zdałem sobie
sprawę z tego, że jednak nie jesteś rzetelna i mimo tego co
mówiłaś przed wylotem to wrócisz. Gdy był dzień mojego wyjazdu
do Manchesteru to nie mogłem doczekać się twojego widoku.
Wszystkie złe emocje uleciały, ale dochodząc do sedna to po
przyjeździe zauważyłem, że z Max'em się dziwnie zachowujecie.
Pytałem się niego o co chodzi, ale ten wmawiał mi w żywe oczy, że
nic się nie dzieję, że wszystko jest okey, ale po Tobie widziałem,
że coś się stało. Nawet teraz to widzę, więc proszę cię
przestańcie mnie okłamywać i powiedź o co chodzi.
Czułam jak mój żołądek teraz wielkości groszku zbliżał się
do mojego gardła, a serce o mało nie przeszyło piersi i nie
wyleciało z impetem. W głowie miałam pustkę, a zarazem bałagan.
Totalnie mnie zaskoczył i nie miałam zielonego pojęcia co mu
powiedzieć. Nie mogłam złożyć prostego zdania, a w ustach miałam
sucho.
-Nic się nie dzieję. - odpowiedziałam ostrożnie.
-Nie kłam.
-Nie zarzucaj mi takiego czynu.
-Wiem co mówię.
-Niby skąd wiesz, że kłamię ?
-Mam oczy. Widzę co się między Wami dzieje.
-Nawet jeśli to to coś leży między nami i nikt nie ma prawa się
wtrącać.
-Czy jednak coś się między Wami dzieje ? - zapadła głucha cisza.
- Amelia ? - dodał miękko.
-Skręć w lewo. - wydusiłam bezosobowym głosem, a on wykonał
manewr.
-Po prostu nie rozumiem jak mogliście się tak od siebie oddalić,
gdy tak naprawdę byliście tak blisko.
-Może za blisko. - niepotrzebnie powiedziałam.
-Amelia co do jasnej cholery tu się dzieje ? - gwałtownie się
zatrzymał.
Spojrzałam na niego wystraszona tym nagłym zatrzymaniem, a on
nerwowym wzrokiem na mnie spojrzał, powodując u mnie niemiłe
dreszcze na całym ciele.
-Powtórz, bo nie dosłyszałem.
-Nic nie powiedziałam. - speszyłam się.
-I o to właśnie chodzi.
-Nie można tak stać na jezdni. Blokujesz ruch.
-A widzisz tu jakiś ruch ?
-Oprócz twojej pulsującej żyle na skroni to nie. - spojrzałam na
niego niepewnie.
-Powiesz mi ?
-Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, żebym zepsuć ten weekend ?
-Nie chcę go zepsuć. Chcę poznać prawdę.
-Doszukujesz się czegoś czego nie ma.
-Mam inne zdanie. - ruszył.
Do kolejnego skrzyżowania jechaliśmy w ciszy, dopiero wtedy się
odezwałam.
-Teraz cały czas w prawo, a później cały czas prosto.
-Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie ?
-Jeśli musisz.
-Powiesz mi kiedyś o co chodzi ? - spojrzał na mnie tymi swoimi
oczami.
-Powiem. - zapewniłam go. - Ale nie teraz. Myślę, że to dobry
moment, żeby zakończyć temat przynajmniej na pewien czas.
-W takim razie się zgadzam.
Źle się z tym czułam. Nie chciałam nikomu opowiadać o tym co
zdarzyło się między mną, a Max'em. Nie o tej wspólnej nocy i nie
o tym co działo się między nami przed Sylwestrem. Dlaczego wtedy
powiedziałam tak dużo ? Max pewnie poczuł nadzieje dla nas, a nie
o to mi wcale chodziło. Dlaczego moje życie jest takie pokręcone ?
Muszę się w końcu na coś zdecydować, ale jak skoro w głowie mam
natłok myśli, które wcale nie chcą się ułożyć w odpowiedni
sposób ? Chciałam schować się pod kołdrę i obejrzeć jakiś
płaczliwy film z pudełkiem lodów w rękach. Tak cholernie źle się
wtedy czułam.
-To tu ?
Wybił mnie z przemyśleń spokojny głos Nathana, a ja wybita z
rytmu rozejrzałam się dookoła zauważając, że jesteśmy już na
miejscu. Chłopak jechał już bardzo wolno, można powiedzieć, że
się toczył.
-Tak. Widzisz tą kładkę ? - pokazałam mu przedmiot.
-Tak.
-Podjedź tam proszę.
To było moje ulubione miejsce. Widok stamtąd był wspaniały.
Widać stamtąd było całe jezioro oraz las za nim, w którym teraz
byliśmy. A za kładką było sporo miejsca, gdzie zazwyczaj odbywały
się ogniska i parkowały samochody. Nieco w boki, gdzie latem i
wiosną była trawa ludzie rozkładali się z namiotami, ale rzadko
ktoś tutaj nocował, było to bowiem na obrzeżach miasta i wkoło
były tylko lasy i pola. Nikt nie chciałby się tutaj znaleźć
samotnie w nocy. Ja byłam tu parę razy z Tomkiem i naszą ekipą i
to właśnie my stwarzaliśmy zagrożenie dla innych. Tutaj mogliśmy
się wyluzować i odciąć od rzeczywistości co każdy robił i to
bardzo szybko, od razu po przyjeździe, więc nie trzeba było całej
nocy, żebyśmy szybko się odcięli. A jednak nadal lubiłam to
miejsce.
-Am ? - znowu wybił mnie jego głos.
-Tak ?
-Jesteś zamyślona, a może to coś innego ?
-Dużo wspomnień wiąże się z tym miejscem.
-Chcesz wrócić ?
-Nie. - odpowiedziałam szybko. - Podoba ci się tutaj ? - odpięłam
pasy.
-Bardzo. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś podobnego.
-To zwykłe jezioro.
-Dla mnie jest niezwykłe.
-Dziwi mnie to twoje całe zauroczenie moim rodzinnym miastem. -
patrzyłam na niego mówiąc to i wyszłam.
Było chłodno, ale tylko tyle. Poprawiłam szalik, który mi się
obsunął podczas jazdy i ciesząc się, że po nie długiej drodze
mogę rozprostować nogi. Podeszłam do kładki. Woda w jeziorze
leniwie stała, nawet wiatr jej nie przesuwał, bo go nie było.
Jakby ktoś włączył pauzę, wszystko zamarło w bezruchu.
-Przywykłem do neonów i tłumu ludzi w mieście. - usłyszałam za
sobą.
-Pewnie się dziwisz jak to jest możliwe, że gdzieś na świecie
może być tak pusto.
-Nie. Wiedziałem o tym, ale jednak cieszę się, że mogę właśnie
w takim miejscu być. Szczerze to mógłbym tu nawet zamieszkać.
Odwróciłam się do niego zaskoczona, ale on patrzył daleko
przed siebie.
-Jak to ? - zapytałam, a ten powoli na mnie spojrzał tłumacząc.
-Mam tu spokój, żadnych fanek, które proszą o zdjęcie. Żadnych
namolnych fotoreporterów. Cisza i spokój.
-I tak w końcu by się dokopali gdzie jesteś i wtedy z tego miejsca
zrobiliby drugi Londyn.
-No właśnie. Taka cena sławy. - odwrócił wzrok, sama po czasie
to zrobiłam.
Łyse korony drzew lekko się kołysały, a od czasu do czasu pod
nimi przeleciał jakiś wróbelek. Śnieg po drugiej stronie jeziora
był nietknięty i leżał warstwa po warstwie. Tutaj przy kładce
był zadeptany, co oznacza, że ktoś tutaj również był jakiś
czas temu. Może tydzień temu, może dwa ? Tutaj było znacznie
mniej tego śniegu. Lód pokrywał całą drewnianą kładkę i
ogólnie atmosfera tutaj było dosyć tajemnicza, mroczna, a nawet
przeraźliwa. Miało się wrażenie, że zza pleców coś się do
ciebie skrada, ale nawet nie miałam zamiaru się obejrzeć za siebie
dla pewności.
-Nie licz na to, że cię przeproszę.
-Niby z jakiej racji ? - nawet się nie obejrzałam.
-Za to, że poruszyłem temat Max'a.
-Nie jestem zła.
-Mam inne zdanie.
-Który raz już to dzisiaj słyszę ? - żachnęłam się.
-Który raz muszę to dzisiaj mówić ?
-Robisz to specjalnie ? - odwróciłam się gwałtownie.
-Co ? - spojrzał na mnie
-Wyprowadzasz mnie z równowagi.
-To nie mój cel. Wyrażam jedynie swoje zdanie, a to, że twoje się
od niego różni to już nie moja zasługa.
Przyglądałam mu się dość długi czas.
-Dlaczego tu ze mną przyleciałeś ?
-Chcę ci pomóc się pozbierać.
-A tak szczerze ?
Otworzył lekko usta z zaskoczenia, a wzrokiem uciekł i błądził
nim po otoczeniu. Uparcie się w niego wpatrywałam czekając na
odpowiedź, którą musiałam dostać i nie miałam zamiaru odejść
bez niej. Nie naciskałam, tylko czekałam.
-Chciałem pobyć z Tobą bez zbędnego towarzystwa. - powiedział
cicho patrząc już na mnie.
-Ale dlaczego ?
-Bo cię kocham. - zamilkł na chwilę. - To wystarczający powód,
prawda ? - tym razem on czekał na odpowiedź.
-Prawda. - przyznałam mu rację, uciekając wzrokiem.
-Mówiłem ci, że jestem cierpliwy i poczekam. Nadal to podtrzymuje.
-Imponujesz mi. - zamilkłam, ale gdy nic od niego nie usłyszałam
to kontynuowałam. - Moja cierpliwość nie jest tak długodystansowa
jak twoja.
-Kiedyś ktoś mi powiedział, że im dłużej się na coś czeka tym
dostanie tego czegoś jest lepsze i sprawia większą radość.
-Coś w tym jest. - westchnęłam.
-W tym jest prawda.
-Nie boisz się tego, że podczas czekania przeoczysz kogoś kto jest
ci w stanie dać tego co oczekujesz od drugiej osoby ?
-Nie. Czekam, bo wiem, że warto.
-Co jeżeli się nie doczekasz i ten ktoś odejdzie zostawiając cię
samego z rozdartym sercem ?
-Byłbym zdruzgotany, ale wierzę, że tak się nie stanie.
-Musisz zawsze brać pod uwagę dwie opcje Nath. - spojrzałam na
niego - Tą dobrą i złą.
-Nie przyjmuję do świadomości tej złej.
-Nie wiem co o tym myśleć.
-Nie naciskam.
-A może ja wcale nie chcę o tym myśleć ?
-To co oznaczał wczorajszy wieczór ?
-Nathan to był impuls, a z dzisiejszych obserwacji zdałam sobie
sprawę z tego, że ty oczekujesz ode mnie czegoś poważnego, a ja w
tym momencie nie szukam nic na dłuższą metę. - jego mina zrzedła.
- Dla mnie w tym momencie najważniejsza jest kawiarnia i mój wyjazd
jest spowodowany właśnie nią.
-Przepraszam. - speszył się i zaczął odchodzić.
Nie chciałam za nim krzyczeć, biec za nim i tłumaczyć mu jak
dziecku. Zostałam patrząc na wodę i słuchając trzasku zamykanych
drzwi. Nie odjedzie przecież beze mnie. Nie chciałam nawet o tym
myśleć. Byłam na niego po prostu zła za poruszanie tematu Max'a.
Skoro nie chcę o tym rozmawiać to po co ciągle drąży ten temat ?
A, że jestem impulsywną osobą i działam pod presją emocji to
powiedziałam mu to co myślałam i tyle. Czasu nie cofnę, a na tę
chwilę wcale nie żałuję swoich słów. Wiem, że go zraniłam,
ale nastawiłam się na to, że moim priorytetem teraz jest kawiarnia
i tego się trzymam. Wszystko inne później. Wróciłam do
samochodu.
-Nie miej mi za złe tego co myślę i czuję. - powiedziałam
zapinając pasy.
-W takim razie ja też powiem co myślę i czuję.
-Proszę bardzo.
-W tym momencie mnie bardzo zraniłaś, ale powinienem się do tego
przyzwyczaić. Jest mi bardzo smutno przez to co powiedziałaś, bo
wczorajszy wieczór odebrałem jako coś zupełnie innego.
-No właśnie to było wczoraj, w przeszłości.
-Dlaczego ty mi to robisz ? - niemal załkał.
-Nathan. - coś we mnie pękło. - Jestem ci bardzo dużo wdzięczna.
Uratowałeś mi życie narażając przy tym swoje i kiedyś
powiedziałam, że wolałabym, żebyś tamtego dnia nie pojawił się
w tamtej ulicy, żebyśmy nigdy nie zbliżyli się tak do siebie i
nadal tak uważam, bo ta sprawa z nami jest bardzo skomplikowana i
pogmatwana tak samo dla mnie jak dla ciebie. Czy nie lepiej byłoby
gdyby było tak jak dawniej ?
-Nie uważam tak. Ty byś nie żyła, a ja nie miałbym okazji cię
bliżej poznać.
-Ale byłbyś zdrowy i twój problem by zniknął.
-Naprawdę uważasz, że byłaś moim problemem ? Śmiercią nie
uciekłabyś od swoich problemów. Jak myślisz czułaby się twoja
rodzina wiedząc, że straciła ciebie ?
Uciekłam wzrokiem na wodę, która teraz lekko się
przemieszczała. Wiatr się podniósł.
-Im też byłoby łatwiej. - szepnęłam.
-Nie.
-Wracajmy do domu.
Po chwili Nathan odpalił silnik i powoli ruszył. Nie musiałam
mu mówić gdzie miał jechać. Dojechaliśmy do domu szybciej niż
jechaliśmy nad jezioro. Po przyjeździe powiedziałam mamie, że
boli mnie głowa i zmyłam się do siebie prosząc ją wcześniej o
to, żeby zajęła się Nathanem i żeby nikt mi nie przeszkadzał.
Co mogło być trudne ze względu, że tato pojechał po Nicolę do
szkoły.
Nie chciałam nikomu się tłumaczyć i udawać zadowoloną z
życia skoro taka nie byłam. Nie chciałam mieć tylu problemów
tego pokroju na głowie. Żeby zająć czymś myśli i ewentualnie
odgonić natrętów włączyłam laptopa i zajęłam się
podnoszeniem na nogi mojej Hope. Przeczytałam zaległe maile, w
których dostałam od Paula wytyczne jak mogę dostać ubezpieczenie
i jak wysokie ono będzie. Po kalkulacjach doszłam do wniosku, że
jeżeli postawię na minimalizm to nawet zostanie mi nieco pieniędzy
z ubezpieczenia. Byłam tym faktem niezmiernie zadowolona.
No elo !
Długo mnie nie było, co ? Ale na wytłumaczenie powiem, że na zakończenie gimnazjum mam czerwony pasek i sądzę, że to usprawiedliwia moją nieobecność :P
Pewnie dodałabym rozdzialik wcześniej, ale czekałam na 14 czerwca 2014 roku od 14 czerwca 2013 roku, bo to właśnie wtedy wrzuciłam na tego bloga pierwszy rozdział. I właśnie przez to chcę Wam przekazać, że opowiadanie, jak i sam blog, ma już roczek. Ale to zleciało, co ? Nawet nie zrobiłam nic z tej okazji dla Was :( Źle się z tym czuję. Może macie jakieś propozycje ? Z chęcią ich wysłucham :)
A tak w ogóle to jakoś tak dziwnie. W realnym życiu mija rok, a w opowiadaniu akcja odgrywa się jakoś od 7 miesięcy. Od końcówki lipca do czasu aktualnego czyli początku stycznia, a nawet jego połowy. To źle, czy dobrze ? :P
Kurczę, pierwszy raz piszę tak długo bloga i zupełnie nie wiem co mam pisać i robić. Początkowo myślałam, że jak dojdę do stu rozdziałów to właśnie jakoś wtedy stuknie roczek, a tu taka niespodzianka, ale to nawet dobrze, że setka jeszcze nie stuknęła, bo to oznaczałoby koniec bloga lub jego zakończenie. A szczerze powiedziawszy tego bym nie chciała, ale oczywiście nie chcę z niego robić kolejnej Mody na sukces (ok 6 tys. odcinków), bo skoro zrealizuje swój pomysł, swoją ideę na ten blog to go najzupełniej w świecie zakończę, bo nie ma sensu wymyślać na siłę jakiś niepotrzebnych zwrotów akcji czy dalszej fabuły, bo jeszcze dojdzie do tego, że cały blog nie będzie się trzymał kupy, a tego to nikt nie chce.
Okrągły 70 rozdział na okrągłe urodziny, a co ? :D
Też chciałam podziękować tym, którzy byli tutaj od samego początku, tym, którzy doszli w późniejszym czasie, ale w szczególności tym, którzy byli cały czas. Od początku, aż do teraz. Mam nadzieję, że zostaną na jeszcze trochę. Tak myślę, że zakończę bloga przed kolejnymi urodzinami, więc wytrzymajcie jeszcze trochę :P
Tak w zasadzie to nie wiem co mogę jeszcze napisać. Aaaa już wiem. Taka tam jeszcze prywata na koniec. Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś napisałam w posłowie coś o konkursie poetyckim w szkole, w którym trzeba było napisać wiersz o mamie. I wiecie co ? Ku mojemu OGROMNEMU zaskoczeniu zdobyłam 1. miejsce. Szkoda, że się wtedy nie widziałam jak Pani czytała moje imię i nazwisko na szkolnej auli. Totalne zaskoczenie tym bardziej, że przez bite dwie godzinny nic nie wymyśliłam i przybita do ściany napisałam w 15 minut wiersz bazując na przeczytanej kiedyś bardzo smutnej historii i tak oto wyszedł spod mojej ręki mój pierwszy wiersz i to jeszcze tak fajnie nagrodzony :) Fajne uczucie.
Nie będę więcej pisała, bo już i tak długo zeszło mi z tym :P Do szybkiego następnego <3
PS. dzięki za aktualizacje swoich @nazw na tt :)
oj Am, Am... jak ja chce zeby ona juz w koncu byla z Nathem, zeby przyznala sie przed soba jakim uczuciem go darzy (kocha go haha, no bo jak mozma go nie kochac? :) ) a swoja droga to Nath jest strasznie cierpliwy i w ogole ze tak na nia czeka :P
OdpowiedzUsuńnie jestem tu od poczatku ale kurcze strasznie sie zzylam z tym opowiadaniem, jedno z najlepszych jakie czytalam, naprawde :) az nawet nie chce myslec ze kiedys tam je zakonczysz :D chociaz wtedy moze wzielabys sie za cos nowego? :)
no ale zycze ci jeszcze moze roczek z tym opowiadaniem? a jak nie to z innym, kolejnym, zeby bylo tak fajne jak te :)
no i gratuluje sukcesow w szkole! ;p
czekam (nie) cierpliwie na nastepny rozdzial!
super tylko ja chce zeby ona była z Nathanem bo między nimi jest coś magicznego <3 mam nadzieję ze Nathan się doczeka :)
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie ja mogę je czytać do końca zycia fajnie by było jakbyś nigdy go nie kończyła :D
gratuluję paska ja nigdy nie miałam paska na świadectwie az mi wstyd XD no i 1 miejsce w konkursie wielkie brawa :D
Do NN WENY !! :D
I znowu go krzywdzi.
OdpowiedzUsuńIlez to jeszcze razy tak powtorzy?
Szkoda mi go bardzo, gdyz chlopak naprawde sie stara i robi dla niej wszystko, a ta mu powie doslownie jedno slowo i to rozwala Natha. Powinna dac mu szanse.
Z drugiej strony podziwiam samego Sykesa i te jego anielska cierpliwosc. Moze w koncu kiedys uslyszy od Amelii, ze ona tez fo kocha.
Gratulacje Myszko za dotrwanie do dnia dzisienszego z blogiem. Podziwiam niesamowicie. Rowniez wyglada na to, ze musze pogratulowac jeszcze paska oraz wygrania konkursu!
Ajajaj :c biedny Nath... Am znów krzywdzi, nie powiem, że jestem z tego zachwycona, bo tak nie jest. Mam nadzieję, że jeszcze przez zakończeniem opowiadania to się zmieni, ;/
OdpowiedzUsuńGratuluję paska na świadectwie ( ja to prędzej będę miała na dupie, niż na świadectwie XD) i pierwszego miejsca w konkursie ;) No i oczywiście, wielkie STO LAT! STO LAT! dla bloga ( mimo, że urodziny były wczoraj)
Zapraszam do mnie ;3
Cudo
OdpowiedzUsuńNath ;(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się tam i stay strong i takie tam, bądź cierpliwy, a mam nadzieję, że się opłaci.
Am słońce, weź ty się ogarnij, bo przecież jeżeli dalej będziesz taka... niezdecydowana i ogólnie, to on jeszcze sobie odpuści i co wtedy ? Będziesz żałować ! Mogę się założyć, że będziesz żałować. ON CIĘ KOCHA !
Rozdział jest cudowny i ogólnie super.
Bardzo mi się podoba ;)
Gratuluję roku na blogu ! *odpala fajerwerki* ;D
No i jeszcze gratuluję paska na świadectwie ! Ja nie będę miała, ale dużo mi nie braknie ;)
Weny Skarbie ♥
Mwahh <3