-Am
!
-Daj mi spokój. -
mocniej wtuliłam się w swoją poduszkę próbując zmusić
nachalnego gościa do odejścia.
-Ale obiecałaś.
Czy to była
Nicola ? Powoli do mnie dochodziło wszystko. Otworzyłam oczy, za
oknem było jeszcze ciemno, a jakieś małe rączki ciągle mnie
niecierpliwie szturchały. Odwróciłam się do niej twarzą.
-No nareszcie. -
spojrzałam na jej naburmuszoną minę.
-Wybacz
zapomniałam.
Zrobiłam jej
miejsce obok mnie i zaczęłam robić, będąc jeszcze na jawie, jej
ulubioną fryzurę z warkocza. Przełożyć i dobrać – powtarzałam
w myślach jak mantrę, bo czym prędzej chciałam znowu się
położyć.
-Która jest
godzina ? - zapytałam pół przytomna.
-Dziesięć po
siódmej.
-Kto cię wiezie do
szkoły ?
-Pojadę z Gosią i
jej mamą.
-Mama wstała ?
-Tak, ale wygląda
tak samo jak ty.
-A tato ?
-Śpi.
-Olly jeszcze jest
?
-Tak.
-Gotowe.
- powiedziałam po zakończonej pracy. - Miłego dnia.
-Dobranoc.
Dziewczynka
wyszła cicho zamykając drzwi, a ja bezwładnie opadłam na poduszki
momentalnie zasypiając.
Oczami Nathana.
Od razu po przebudzeniu się spojrzałem na telefon, który
wskazywał godzinę 9:23, czyli w Polsce była 10:23. Potarłem twarz
i zmierzwiłem włosy. Głowa mnie nieco bolała po wczorajszym
piciu, ale nie miałem kaca, bo niby po czym ? Nie wiem dlaczego, ale
mój wzrok, po podniesieniu się do pozycji siedzącej na łóżku,
powędrował na oparcie łóżka pobudzając tym moją pamięć. Od
razu przypomniał mi się lekki i przyjemny zapach Amelii, jej
chłodne ciało i miękkie usta. Moje zmysły od razu jakby powróciły
do tego zdarzenia i na opuszkach palców poczułem jej ciało, a na
karku jej dotyk. Przymknąłem nieco oczy próbując jakoś
doprowadzić się do porządku. Szybko wstałem i sięgnąłem do
walizki. Wyjąłem czyste i świeże ubrania, wyszedłem na korytarz,
ale nie mogłem powstrzymać się przed zajrzeniem do jej sypialni.
Ciekawiło mnie czy już nie śpi. Zapukałem ledwo słyszalnie po
czym cicho wszedłem do środka. Dzisiaj nie padał śnieg. Amelia
leżała spokojnie na łóżku z zamkniętymi oczami. Nie mogłem się
powstrzymać przed podejściem do łóżka. Spała tak spokojnie i
dziecinnie. Dotknąłem jej policzka, a ta cicho mruknęła.
Patrzyłem tak jeszcze na nią mając przed sobą obrazy z
poprzedniego wieczoru. Po dłuższej chwili postanowiłem wyjść
póki nikt mnie tu nie widział.
Wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Intensywny zapach
mojego żelu mnie nieco ocucił. Wytarłem włosy w ręcznik, ale
bałem się, że suszarka może obudzić dziewczynę, więc nie
suszyłem włosów. Ubrałem się i zostawiłem swoje kosmetyki w
łazience, a ręcznik przewiesiłem przez grzejnik. Wyszedłem i
zszedłem na dół. Zastanawiałem się dlaczego jak tak cicho.
Rodzeństwo Amelii pewnie jest w szkole, ale co z jej rodzicami ?
Jakoś nie chcę mi się wierzyć, że jej ojciec po wczorajszym
piciu poszedł do pracy, ale może jego żona ?
-Halo ? - wszedłem do pustej kuchni, a następnie do opustoszałego
salonu.
Nigdzie nikogo nie była, a ta cisza mnie przerażała. Skoro nie
było żadnej żywej duszy, Amelia spała i nie miałem najmniejszego
zamiaru jej budzić, a kiszki grały mi marsza z głodu, postanowiłem
pójść do kuchni i zrobić sobie na szybko jakieś kanapki. Gdy
zalewałem wrzątkiem torebkę herbaty do kuchni weszła mama Amelii
i oby dwoje się przestraszyliśmy.
-Boże Nath. - złapała się za serce.
-Myślałem, że nikogo nie ma w domu.
-Byłam w spiżarni. Myślałam, że będziesz jeszcze spał.
-Nie wypada długo spać u gości, zresztą skoro się obudziłem to
nie będę leżał bezczynnie. Głodny byłem.
-Zrobię ci śniadanie.
-Tak się składa, że już je sam zrobiłem. - spojrzałem na nią
niepewnie. - Mówiła Pani, żebym czuł się jak u siebie, a nie
chciałem budzić Amelii niech sobie pośpi, więc sam się
obsłużyłem.
-Nic nie szkodzi. Bardzo się cieszę, że się zadomowiłeś u nas.
-A gdzie Pani mąż ? Myślałem, że obydwoje jesteście w pracy.
-Tak się składa, że ja mam wolne. - kwaśno się uśmiechnęła. -
A mój mąż wyszedł dosłownie przed chwilą. Zawsze spaceruje po
piciu.
-Jakaś nowa metoda na kaca ?
-Jemu to pomaga powrócić do dawnej formy, musiałbyś się go
zapytać, ale to wiąże się z tym, że znowu musielibyście pić,
bo bez tego to mój mąż nawet słowa nie powie po angielsku.
-Wczoraj się nieźle rozgadał. - uśmiechnąłem się co podłapała
również mama Amelii.
-Nie będzie ci przeszkadzało jeśli się trochę tu pokręcę ?
-Nie skąd ! - szybko zaprzeczyłem. - Jest Pani u siebie i proszę
robić to co ma Pani robić. Może ja jakoś się do czegoś przydam
?
-Och Nathan. - uśmiechnęła się do mnie pogodnie. - Dobry z ciebie
człowiek, cieszę się, że moja córka na ciebie trafiła.
W progu usłyszeliśmy dwuznaczne chrząknięcie i w tym samym
momencie spojrzeliśmy tamtym kierunku. Mimo że miała na sobie
zwykłe spodnie, koszulkę i tak w zasadzie to nic nadzwyczajnego to
wyglądała tak pięknie, tak promiennie. Patrzyła na mamę
niezadowolonym wzrokiem, a później przeniosła swój wzrok na mnie.
Od razu spojrzenie ocieplało i zabłyszczało, a po chwili mi
umknęło. Jej mama powiedziała coś po polsku i wyszła z kuchni.
-Gdzie znowu uciekła twoja mama ? - zapytałem ciągle się na nią
patrząc, opierała się swobodnie o framugę.
-Na dół do pralni. - patrzyła na mnie badawczym wzrokiem.
-Jak ci się spało ?
-Dosyć dobrze póki ktoś rano nie wbił mi do pokoju.
-Myślałem, że cię nie obudziłem. - dziewczyna spojrzała na mnie
zagadkowymi oczami. - No … tego. - zaciąłem się. - Znaczy się.
-Byłeś u mnie rano w pokoju ? - zapytała mrużąc umalowane nieco
oczy.
-Tak, a o kim mówiłaś ?
-Nicola rano mnie obudziła, żebym zrobiła jej warkocza, a ty co u
mnie robiłeś ? - uśmiechnęła się pogodnie.
-Chciałem zobaczyć czy śpisz. W domu było tak cicho. - zacząłem
mieszać herbatę. - Zjesz ze mną ? - podsunąłem pełny talerz w
jej kierunku.
-Nie. - uśmiechnęła się przepraszająco i podeszła do lodówki.
-Na prawdę będziesz to jadła ? - skomentowałem jej wybór
jogurtu.
-Tak. - ledwo uciekła przed wybuchającym nabiałem. - Refleks
szachisty. - powiedziała podnosząc na mnie wzrok i dosiadając się
naprzeciw mnie, zaśmiałem się cicho.
-O czym myślisz ?
-W tej chwili ?
-Tak. - potwierdziłem.
-Myślę sobie, że do twarzy ci z takimi mokrymi włoskami.
-Nie chciałem cię budzić hałasem suszarki.
-Nie zbudziłbyś.
-Jestem zapobiegawczy.
-Dzięki za troskę.
Zachowywała się zupełnie normalnie. Nawet milej niż dnia
poprzedniego, więc czy wydawało się jej, że nie pamiętam nic z
wieczoru ? Pamiętałem każdy szczegół i byłem tego dumny, bo
takie wspomnienia są bez cenne.
-Kacyk męczy ? - zwinnie zahaczyła ten temat, który wisiał nad
nami od początku.
-Mówiłem ci wczoraj, że jestem trzeźwy. - przyglądałem się
jej, podniosła nieco speszony wzrok na mnie. - I całe szczęście,
że byłem trzeźwy. - podniosłem nieco kąciki ust do góry.
-Co chcesz dzisiaj robić ? - próbowała powstrzymać uśmiech, ale
słabo jej to wychodziło.
-Mogę powtórzyć wczorajszy wieczór. Twój tato jest bardzo w
porządku.
-Tak myślałam, że się dogadacie.
-A ty jak się wczoraj bawiłaś ? - ciągle się jej przyglądałem,
podniosła rozbawiony wzrok.
-Było bardzo ciekawie, niczym jak w filmie. - nie wytrzymała i się
roześmiała. - W co my się bawimy ?
Przechyliłem nieco głowę pozytywnie zaskoczony obrotem sprawy.
Zadowolony i uśmiechnięty wpatrywałem się w nią.
-Jeszcze w nic konkretnego, ale możemy to zmienić.
-Nie możemy. - dodała szeptem.
-Dlaczego ? Wczoraj to samo było.
-Wczoraj obiecałam, że dzisiaj rano uczeszę Nicolę, a co by się
stało jakby nie znalazła mnie u siebie ? Nie jestem tu sama, a nie
chcę żeby któryś z domowników roił sobie w głowie jakieś
niestworzone historie.
-Nie mogę się doczekać kiedy wrócimy do Anglii. - wymieniliśmy
się niegrzecznymi uśmiechami, ale powiedziałem to niestety nie w
porę, bo do kuchni weszła mama Amelii, wyraźnie smutna tym co
usłyszała. - Oooo. - wydałem z siebie słaby szmer.
-To się teraz tłumacz mojej mamusi. - Amelia wstała i wyrzuciła
puste opakowanie po jogurcie.
-Nie chodzi o to, że mi się tutaj nie podoba proszę Pani. -
spojrzała na mnie smutno. - Na prawdę nie. Nawet jeszcze nic nie
widziałem, więc to nie o to chodzi. Po prostu od przyszłego
tygodnia zaczynamy pracę nad nową płytą i czekam na to od dwóch
lat stąd moja ekscytacja.
-Już rozumiem. Przepraszam za moje nieudolne podsłuchiwanie. - nie
dała mi dokończyć.
-Nie podsłuchiwała Pani, po prostu weszła do kuchni.
-Koniec tej sielanki. Nathan chodź i się więcej nie tłumacz, bo
tłumaczy się tylko winny. - Amelia podeszła do mnie.
-Ale ja jem śniadanie.
-To zjesz na górze. No chodź. - ponaglała mnie.
-Amelia czy ty jadłaś śniadanie ? - zapytała jej mama surowym
tonem.
-Tak. - zabrała mi jedną kanapkę.
-Częstuj się. - powiedziałem przewracając oczami i wyszedłem za
nią z talerzem w jednej, a kubkiem w drugiej ręce.
W ciszy weszliśmy na schody i w ciszy weszliśmy do sypialni
Amelii. Spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy i zamknęła za
nami drzwi. Postawiłem na biurku swoje śniadanie i usiadłem na
fotelu, a ona wcinając kanapkę usiadła na łóżku po turecku
oparta o poduszki.
-Dzisiaj jest ładna pogoda, więc myślę, że gdzieś możemy się
wybrać. To nie jest duże miasto, ale na obrzeżach jest jezioro i
zimą jest tam magicznie i tak ślicznie, więc tam na pewno
pójdziemy. O ile dasz radę iść, bo to dosyć daleko.
-Ile tak mniej więcej ?
-Jakieś 40 minut drogi. Możemy też podjechać samochodem, ale
musiałbyś prowadzić. Potrafisz jeździć po prawej stronie ?
-Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.
-No to jesteśmy umówieni.
Przyglądałem jej się chwilę po czym zająłem się swoimi
kanapkami. Myślałem o tym jak mam się teraz zachowywać w tej
sytuacji. Niby każde było świadome tego co się stało, ale jednak
każde nie chciało powiedzieć tego na głos. Sytuacja była dziwna,
ale i luźna i swobodna. Czułem się jakbyśmy byli co najmniej
przyjaciółmi z piaskownicy i znali się na wylot, a jednak
wyczuwało się coś dziwnego.
-O czym tak intensywnie myślisz ? - usłyszałem jej głos, ale nie
było jej na łóżku, szukała czegoś w szafie.
-Myślę sobie dlaczego to ja będę musiał prowadzić.
-Bo ja nie mam prawa jazdy. - odpowiedziała nawet na mnie nie
patrząc.
-Jak to się mogło wydarzyć ?
-No właśnie chodzi o to, że to się nie wydarzyło. - spojrzała
na mnie. - Nigdy nie byłam w żadnej szkole jazdy.
-Ale dlaczego ?
-Po prostu uważam, że mi to nie potrzebne.
-Teraz by ci się to przydało.
-Jakoś tego nie czuję. - wróciła do szperania w szafie.
-A jaka jest bezpośrednia przyczyna ? - chciałem się wgłębić w
temat.
-Nie przestaniesz, prawda ? - spojrzała na mnie pytająco.
-Nie. - odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Ja też nie. - odpowiedziała zadowolona ze swojej odpowiedzi i
wróciła do wnętrza mebla.
-To skoro nie chcesz rozmawiać o tym, to chociaż powiedź mi czego
tak namiętnie szukasz w tej szafie ?
-A co można szukać w szafie ? - spojrzała na mnie z wyrzutem. -
Pomyśl Nathan, to nie boli. - przewróciła oczami. - Ubrań szukam.
-Przecież jesteś ubrana. - celnie zauważyłem i już wyobraziłem
sobie jak Amelia znowu przewraca oczami. - Chociaż mogłabyś nie
być. - zauważyłem jak nagle jej ruchy się zatrzymały na moment.
-To życzenie czy stwierdzenie ?
-Oby dwa.
-W takim razie życzenie niewykonalne, a stwierdzenie błędne.
-Mówisz jak nauczycielka.
-No wybacz, jeżeli przywróciłam twoje złe wspomnienia z
dzieciństwa.
-Dlaczego uważasz, że były złe ?
-Bo masz mi za złe, że cię pouczam.
-Bo robisz to bezpodstawnie.
-Bo Nathan jest oczywiście niewinny i najmądrzejszy, a ja będąc
zazdrosna wymyślam sobie jakieś zarzuty.
-Teraz to zabrzmiało jak tekst jakiegoś prawnika.
-Zdecyduj się na coś w końcu ! - zaśmiała się i zamknęła
drzwi szafy.
-Ja już się zdecydowałem co chce. - wstałem.
-Wyjaw mi co to jest, bo zżera mnie ciekawość. - podszedłem do
niej powolutku.
-Zaczyna się na t, a kończy na y. - powiedziałem będąc
naprzeciwko niej.
Opuszkami palców dotknąłem jej ucha, a później szyi i karku.
Uśmiechała się do mnie pogodnie, co z ochotą odwzajemniłem.
-Kto by pomyślał, że tak sprawnie poruszasz się w bajerowaniu
słowami ? - szepnęła.
-W końcu ktoś musi pisać nam teksty piosenek, żebyśmy mieli co
zaprezentować.
-No tak, nie pomyślałam.
-Nic nie szkodzi. - zaśmiałem się cicho, a ona pokiwała
niezadowolona głową odchodząc.
W tamtym momencie nie chciałem niczego tak mocno jak tego, żeby
ją przytulić. Tak po prostu ją objąć i tulić jak dziecko do
snu. Poczuć zapach jej włosów i miękkość skóry.
-Amelia ?
-Tak ? - odwróciła się w moim kierunku, stała niedaleko drzwi
szukając czegoś po szufladach.
-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.
Patrzyliśmy tak na siebie dłuższą chwilę, którą przerwała
właśnie ona wracając do swoich magicznych szuflad. Nie wiedziałem
czego tak intensywnie szukała, ale nie chciałem naciskać. Znałem
ją na tyle dobrze, że wiedziałem, że nie powie mi czego szuka.
Dopiłem resztki herbaty z kubka i wyjrzałem przez okno. Było tak
pięknie. Biały puch leżał leniwie na drzewach i gdybym nie
wiedział, że śnieg jest zimny, to pomyślałbym, że to kołdra
dla tych drzew. Po białych ulicach nie spacerował nikt, nawet
samochody tędy nie przejeżdżały, na zewnątrz panował totalny
spokój i nie mogłem tego zrozumieć. Wychowałem się w zupełnie
innym miejscu, pełnym ludzi i nawet, gdy spadł śnieg to po chwili
zamieniał się w błoto, a ludzie go tylko roznosili na wszystkie
strony. Zazdrościłem nieco Amelii, że wychowała się w tak
uroczej okolicy, ale dla niej to zapewne ma inne znaczenie.
-Dlaczego jesteś smutny ? - nagle pojawiła się obok mnie patrząc
na mnie tymi swoimi dużymi czekoladowymi oczami.
-Pomyślałem sobie jak mogłaś tak źle żyć w tak pięknym
miejscu. - spojrzałem raz jeszcze na zewnątrz, a po chwili na nią.
-Nie rozumiem tego. - powędrowała wzrokiem na zewnątrz.
-Czego nie rozumiesz ? - patrzyłem na nią.
-Co tu jest pięknego ? - spojrzała na mnie.
-Wszystko. Tutaj jest wspaniale.
-Nie w moich oczach. Zawsze chciałam się stąd wyrwać, tutaj nic
nie ma.
-Jest bardzo dużo. - patrzyłem na nią, ale uciekła wzrokiem.
-Wychowaliśmy się w innych otoczeniach i to pewnie dlatego nie
rozumiemy się nawzajem.
-Coś w tym jest. - spojrzałem na jej wpatrzoną w okno posturę. -
Dlaczego chciałaś się stąd wyrwać ?
-Nie zrozumiesz tego, żyłeś w dużym mieście. To trzeba przeżyć,
żeby zrozumieć.
-Nie da się tego opowiedzieć ?
-Nie. - spojrzała na mnie smutnymi oczami. - Nawet bym nie chciałam.
Udało mi się od tamtego odciąć i nie chcę już do tego wracać.
-Nie można się wstydzić tego skąd się pochodzi.
-Nie wstydzę się tego. Nie chcę tylko o tym rozmawiać.
-Ty w ogóle nie lubisz o sobie mówić. - zobaczyłem w jej oczach
strach i niemiłosierny ból.
-Nie. - ledwo usłyszałem jej głos, spuściła głowę i uciekła
ode mnie wzrokiem.
Zrobiło mi się jej szkoda, bo nie za bardzo rozumiałem jej
bólu, ale i z drugiej strony bardzo jej współczułem, że nie ufa
ludziom. Chciałem sprawić, żeby zaczęła im ufać, ale to musiała
być chęć od obydwu stron. Pchnięty impulsem przygarnąłem ją do
siebie i mocno przytuliłem, ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu
odwzajemniła ten gest i mocno się we mnie wtuliła. Odwzajemniłem
ten silny odruch i po prostu trzymałem ją w ramionach sądząc, że
chociaż dodam jej tym odrobinę otuchy i wsparcia. Chciałem, żeby
tak się właśnie czuła będąc przy mnie. Chciałem jej dać
wszystko co najlepsze, wszystko na co zasługuje, a co nie zostało
jej dane. Czułem się źle z tym, że ja dostałem od życia
znacznie więcej fajnych rzeczy niż ona. Amelia zasługiwała na to
wszystko, nie ja.
Hej !
Przepraszam za niedodawanie rozdziałów, ale jestem w tak totalnej rozsypce, że natłok myśli nie pozwala mi na racjonalne myślenie, albo mam tak pustą głowę, że zaczynam wariować. Nie będę się wgłębiać w szczegóły mojej sytuacji życiowej.
Jesteście niewyżyte moje kochane. Od razu byście wpakowały Nath'a i Am do łóżka :P Chociaż numer rozdziału jest bardzo prowokujący xD
Do następnego :)
+ korzystajcie ze wspaniałej pogody
PS. bardzo proszę o zaktualizowanie swoich nazw na twitterze pod tym rozdziałem,bo nie mam z Wami kontaktu :)
PS. bardzo proszę o zaktualizowanie swoich nazw na twitterze pod tym rozdziałem,bo nie mam z Wami kontaktu :)
Rozdział jak zwykle świetny:)
OdpowiedzUsuńWarto było czekać:)
zajebisty !! oni są tacy słodcy :D warto było czekać <3
OdpowiedzUsuńpisz szybko nexta nie mogę się doczekać WENY :*
https://twitter.com/GabrysiaKonopek
Cudo.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na następny.
eee i znow brak akcji + 18 pomiedzy nathem i amelia xD ale w Londynie moze bedzie? :D
OdpowiedzUsuń@kissesforMax
Przepraszam, przepraszam!!
OdpowiedzUsuńPowinnam dostać tak porządnie w łeb!
Nadrobiłam wszystko i bardzo mi się podoba ten wyjazd do Polski, choć nie podoba mi się postawa Am po ostatnim wieczorze. Najpierw rozbudziła chłopaka, a następnego dnia... jakby wtedy do niczego nie doszło. Przynajmniej ja mam takie odczucie. Mam nadzieję, że przed 100 rozdziałem, to oni ju być może będą razem :D
A więc czekam na ich OFICJALNY związek oraz na ten mój SEXYTIME!!! Wysyłaj ich już do Londynu i do dzieła moja Myszko ^^
Dzięki mej baardzo bujnej fantazji, patrząc jedynie na numer rozdziału ( to wspaniałe 69! ) pomyślałam sobie o nie wiadomo czym. xd a tu taka niespodzianka. no ale poczekam aż wrócą do tego Londynu, żebym mogła się nacieszyć xd ( jezu co ze mną jest nie tak?! )
OdpowiedzUsuńCzytając cały rozdział czuje się tą chemię między naszą kochaną dwójką! jejku jak się cieszę!
weny! weny i jeszcze raz weny! ♥
A więc... Nie powinno się zaczynać zdania od "a więc", ale ja mogę, bo ja jestem Paula ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo, ale to bardzo mi się podoba :)
Nath jest słodki *.*
Ten moment jak wszedł do jej pokoju ;p I jeszcze nie suszył włosów bo nie chciał jej budzić ;)
Słodziak :*
Biedna Am ;(
Musi być jej ciężko i szkoda mi jej.
Nath jej pomoże i będzie słodko prawda ? No może nie aż tak mega słodko, bo to jest Am, ale jednak słodko ;p
Wszystko zaczyna się rozkręcać jak widzę ;)
Mój TT : @Paula_97_
Weny Słońce <3
Mwahh ♥
Rozdział genialny! Wspaniały! Cudo!
OdpowiedzUsuńhttp://elizabethmcflay.blogspot.com/
Hej Mycho! :) :*
OdpowiedzUsuńNo prosze, na tym opowiadaniu tylko jeden rozdzial mialam do nadrobienia :)
I szczerze mowiac, zaluje ze nie wiecej! Bo pragne kolejnych rozdzialow! Tych ich wymian zdan, niedopowiedzianych slow, czy nie wprost wypowiedzianych stwierdzen! Ta sytuacja miedzy nimI, tak jak opisal Nathan, ze cos wisi w powietrzu jakby nic sie nie stalo poprzrdniego wieczora, a jednak ta normalnosc miedzy nimi.
Jestem pod wrazeniem, moja ulubiona Asienko! :*
Opisujesz to tak swietnie, ze przy kazdym Twoim rozdziale coraz bardziej odrywam sie od rzrczywistosci i wpadam w ten opisany swiat pelen roznych emocji. Niesamowite! Uwielbiam tocholernie i jak wiem, ze szykuje sie do czytania Twojego rozdzialu to az mi sie mordka cieszy, ze na chwile zapomne o mojej rzeczywistosci :)
Pamietaj, ze co by sie w zyciu zlego nie dzialo, zawsze trzeba miec podniesione uszy do gory! Jesli dasz sie owladnac zlym emocjom, to porwa Cie daleko i beda dlugo trzymaly w swoich sidlach. A o swoje szczescie zawsze trzeba walczyc pomimo wszystko i chocby swiat mialby sie od Ciebie odwrocic, Ty bedziesz usmiechnieta, bo dopniesz sie najwyzszego szczytu zyciowego. A ja zawsze tez jestem po Twojej stronie :)
Wiec trzymaj sie cieplutko i pamietaj, ze usmiech to najpuekniejszy stroj kazdego czlowieka! :)) :***
Buziaki, Mycho :**