Gdy tak przesiedziałam sama w pokoju dobre parę godzin szukając
rozwiązania dla mojej kawiarenki zdałam sobie sprawę z tego ile
czasu upłynęło. Nikt mi nie przeszkadzał, nie wołał na obiad,
nie pukał, nawet ruch na korytarzu był mały. Rodzinka pewnie
dobrze bawi się w salonie wśród jedzenia, picia i alkoholu, w co
nie wątpię. W barku zawsze można było znaleźć ulubione wino
mamy czy coś mocniejszego. Widząc, że na dworze zaczyna być już
powoli szarawo, zeszłam na dół. Moje przypuszczenia się
utwierdziły i wszyscy ludzie siedzieli w kupie na dole. Na korytarzu
o mało nie przewróciłam się o rzucony na podłodze plecak mojej
siostry. Weszłam do pustej, ale oświetlonej kuchni. Nieco bałaganu
tam było, ale skoro mama szykowała poczęstunek to raczej nie
powinno mnie to zdziwić. Nastawiłam wodę w czajniku na herbatę i
zerknęłam po garach na kuchni. Włączyłam płomień pod garnkiem
z zupą i do kubka wrzuciłam saszetkę herbaty. Usłyszałam czyjeś
kroki na korytarzu, dźwięk zasuwanego zamka błyskawicznego i cichy
dźwięk zamykanych drzwi. Pewnie tato wyszedł – pomyślałam i
zalałam wrzątkiem kubek pysznej herbaty. Gaz pod zupą też już
wyłączyłam i nalałam małą porcję do kolorowej miseczki. Nawet
nie siadając do stołu zajęłam się moim posiłkiem. Gdy już
opróżniłam miseczkę wsadziłam ją do zapełnionej do połowy
zmywarki i wzięłam w dłonie ciepły kubek. Stałam tak, od czasu
do czasu sącząc napój, w oknie i obserwowałam zapadający mrok.
Dochodziła dopiero czwarta, a tu już ciemno.
-O Am. - usłyszałam za sobą wesoły głos mamy. - Zrobić ci coś
do jedzenia ?
-Nie trzeba.
-Ale ty nic nie jadłaś dzisiaj. - nie dała mi skończyć.
-Zupę jadłam przed chwilą. - spojrzałam na zegar na ścianie i
zauważyłam swoje kłamstwo, minęło już prawie pół godziny.
-Czujesz się już lepiej ? - mama próbowała jakoś ogarnąć
kuchnię.
-Tak.
-To dobrze. Posiedzisz z nami.
-A jak Nathan ?
-Pogadaliśmy sobie, zjadł pierogi, które mu bardzo smakowały.
Szkoda, że nie widziałaś jak jadł. Aż mu się uchy trzęsły. -
roześmiała się wesoło. - Bardzo miły z niego chłopak. Taki
otwarty i ciepły, pomocny i uczynny.
-Tak. Cały on. Jest w salonie ?
-Nie. Wyszedł jakoś niedawno na zewnątrz. Mówił, że chciałby
odetchnąć świeżym powietrzem.
-Wyszedł ktoś z nim ? - odwróciłam się do niej.
-Nie. Chciał być sam. Pewnie jest na podwórku. Mówił, że nie
będzie szedł daleko.
-A jak się zgubił ?
-To by zadzwonił. Spokojnie to mała miejscowość nic mu się nie
stanie.
-Mamo. - odłożyłam kubek i wyszłam na korytarz.
Narzuciłam szybko kurtkę wsadzając w tym samym czasie stopy w
ciepłe kozaki. Narzuciłam jeszcze byle jak ciepły szalik i wyszłam
na dwór.
-Nathan ! - krzyknęłam ledwo zamykając drzwi.
Obeszłam dom dookoła nawołując go, gdy go tam nie znalazłam
wyjęłam telefon i wybrałam jego numer. Mróz trzymał i żałowałam,
że nie wzięłam rękawiczek, ani czapki. Gdy nie odebrał
pierwszego telefonu ruszyłam w stronę drogi wściekła na mamę, że
wypuściła go samego pod wieczór. Na moje szczęście w kieszeni
znalazłam rękawiczki, które szybko założyłam, a ciepły szalik
owinęłam na głowie, bo było naprawdę mroźno i zaczęłam się
martwić o chłopaka. Skoro to on wychodził wtedy kiedy grzałam
sobie zupę to minęło już od tego czasu ponad pół godziny, a dla
niego to i tak za dużo na tę porę roku i w dodatku samego.
Wybrałam jego numer ponownie, ale znowu nie dostałam oczekiwanej
odpowiedzi. Ruszyłam przed siebie nie zwracając uwagi na to gdzie
idę, po prostu szłam przed siebie oczekując, że zza rogu wyjdzie
Nathan. Usłyszałam swój dzwonek i szybko spojrzałam na
wyświetlacz sądząc, że to Nathan.
-Mama ? - odebrałam.
-Gdzie ty jesteś ?
-Jak gdzie ? Szukam Nathana.
-Nathan jest w domu.
-Jak w domu ?! - zatrzymałam się raptownie.
-Właśnie przyszedł.
-A gdzie był ?
-Mówił, że poszedł na spacer i rozejrzał się po okolicy.
-To fajnie, bo jakoś go nie spotkałam po drodze.
-Pewnie poszłaś w drugą stronę. Wracaj do domu, bo Nath mówi, że
jest strasznie zimno.
Co ty nie powiesz – pomyślałam.
-Dobra. Zaraz będę. - rozłączyłam się jeszcze bardziej zła,
ale tym razem na Nathana.
Zachciało mu się samotnych wycieczek krajoznawczych. Turysta od
siedmiu boleści, ale po paru krokach fala złości minęła i
pojawiło się poczucie winy. Czułam się winna temu, że ten
weekend w Polsce dla Nathan jest czymś bardzo ważnym, czymś
ekscytującym, a ja zabieram mu całą zabawę swoimi humorkami,
chociaż sam sobie na nie zasłużył. Może ten samotny spacer miał
mu dostarczyć odpowiedzi na nurtujące go pytania ? Idąc tak w
mroku nie zauważyłam zbliżającej się z naprzeciwka ciemnej
postaci.
-Amelio. - zatrzymał mnie czyiś głos, rozejrzałam się.
-Pani Ewa ? - prawie nie poznałam matki Tomka.
-Jak dobrze cię dziecko widzieć. - niemal promieniała od niej
radość z tego, że mnie widzi.
Kiedy ostatni raz ją widziałam, wyglądała okropnie, wrak
człowieka. Teraz było zupełnie inaczej. Pięknie ułożone włosy
w świeżym kolorze okalały jej jasną twarz w delikatnym makijażu,
który dodawał jej uroku. Czyste, nowe ubrania leżały na niej
bardzo dobrze. Widać było, że nieco przytyła i nie wyglądała
teraz jak kościotrup. Na ramieniu wisiała torebka, której nawet
mogłam jej pozazdrościć, a w dłoni miała siatki z zakupami.
-Świetnie Pani wygląda.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się. - Co tutaj robisz ? Myślałam,
że wyjechałaś do Anglii.
-Przyleciałam z wizytą do rodziców.
-Bardzo dobrze, że ich odwiedzasz, pewnie tęsknią za Tobą mocno.
- cały czas się uśmiechała. - A jak się czujesz ? Układasz
sobie jakoś życie ?
-Staram się.
-Oh. - posmutniała. - A co się dzieję ? Coś złego ?
-Mam poważne kłopoty zawodowe, ale i to uda mi się naprawić. -
nie wiedziałam dlaczego jej o tym mówię.
-Bardzo mi smutno z tego powodu.
-A jak u Pani ? - szybko zmieniłam temat mojej osoby.
-Nie chcę się chwalić, ale wszystko zaczyna się układać i
ciężko mi to mówić wiedząc, że u ciebie tak nie jest.
-U mnie też będzie dobrze. - wysiliłam się na uśmiech. - A co ma
Pani na myśli mówiąc, że się układa ?
-Przestałam palić, pić. Staje na nogi. Trwa teraz procedura
spadkowa Tomka. Dostałam po nim mieszkanie, które wysprzątałam i
wynajęłam, a z tych zarobionych pieniędzy zaczęłam upragniony
remont domu. Już mam prawie jeden pokój wyremontowany. Znalazłam
pracę, nic wielkiego, ale zarabiam własne pieniądze. Śmierć
Tomka uświadomiła mi to czego nie widziałam wcześniej.
Zrozumiałam, że gdybym poświęcała mu więcej uwagi i wychowała
go w domu bez nałogów to byłby wspaniałym chłopakiem, a tak
wkręcił się w nieciekawe towarzystwo i sama wiesz jak skończył.
Zatkało mnie po tym co powiedziała. Kobieta przeszła totalną
metamorfozę, pozbierała się, a ja ? A ja nadal siedzę w tym
okropnym dole, który dodatkowo sobie pogłębiam i to sama.
-Coś blada jesteś. - usłyszałam.
-Głowa mnie dzisiaj trochę bolała. - uśmiechnęłam się blado.
-Zimno strasznie jest, a ty bez czapki. Przeziębisz się.
-Ja tylko na chwilkę wyszłam.
-Ja też tylko do sklepu, było jasno jak wychodziłam, a teraz
ciemno. Noc tak szybko nadchodzi. - spojrzała w niebo.
-Cieszę się, że u Pani wszystko w porządku.
-Też się bardzo cieszę. Nawet nie sądziłam, że tak łatwo uda
mi się rzucić nałogi. - uśmiechnęła się tak promiennie, że do
oczu naszły mi łzy widząc ją tak szczęśliwą. - Nie zatrzymuję
cię kochanie, bo faktycznie się przeziębisz. Trzymaj się dzielnie
i wierzę w to, że wszystko ci się ułoży.
-Dziękuję. Dobrej nocy.
-Nawzajem dziecko. - uśmiechnęła się raz jeszcze i odeszła.
Odeszłam nieco, żeby nie stać w świetle latarni i stanęłam
nie wierząc w to co się właśnie stało. Było mi tak strasznie
wstyd i źle z tym, że ta kobieta, która po kilkunastu latach
nałogów i niszczenia sobie życia wyszła na prostą, a ja mogę
sobie o tym tylko pomarzyć. Pierwszy raz dzisiaj wyjęłam fajkę i
zapaliłam jej koniec. Przeszły mi okropne dreszcze po całym ciele.
Zaciągnęłam się mocno i ku mojemu zdziwieniu zaczęłam mocno
kaszleć. Spojrzałam na zapalonego papierosa i w myślach usłyszałam
słowa Pani Ewy „Nawet nie sądziłam, że tak łatwo uda mi się
rzucić nałogi.” Zgasiłam końcówkę peta o murek i rzuciłam
na śnieg. Nabrałam głębokiego oddechu i ruszyłam powoli w
kierunku domu będąc nadal w szoku tego co zobaczyłam.
Automatycznie nacisnęłam na klamkę i weszłam do domu.
-Mamo ! - krzyknęłam i zdjęłam kurtkę wieszając ją na wieszak
i chowając do szafy.
-Jesteś wreszcie. - weszła na korytarz z telefonem w dłoni. -
Dzwoniłam, a ty nie odbierałaś, przestraszyłam się.
-Wiedziałaś ? - spojrzałam na nią.
-Ale o czym kochanie ? - tato również przyszedł na korytarz, ale
stał dalej ode mnie.
-O Ewie. - powiedziałam bezsilnie czując, że za moment gardło
przestanie ze mną współpracować.
-Spotkałaś się z nią ? - pokiwałam głową i spojrzałam na
tatę. - Zmieniła się prawda ? Nie miałam z nią kontaktu, zresztą
nigdy nie miałam. Ale ostatnio poszłam do urzędu i spotkałam ją
tam. Rozmawiała ze mną. Była bardzo ciepła i miła w stosunku do
mnie. Pytała jak zdrowie, jak dzieci, co u ciebie. Pochwaliła się,
że zaczyna wszystko od nowa, że znalazła pracę, że rzuciła
nałogi.
-Pracuje w urzędzie ? - zapytałam czując bolące gardło.
-Tak. Sprząta tam. I tak się dziwię, że ją tam przyjęli po tym
co robiła przez ostatnie kilkanaście lat.
-Rozmawiałaś z nią jeszcze kiedyś ?
-Dosyć często. Nawet raz zaprosiliśmy ją z tatem do nas na obiad.
-Jak to ? - zdziwiłam się.
-Przeszła ogromną metamorfozę Amelio. - tato podszedł bliżej. -
Chce odbudować z ludźmi relacje, a jeżeli chce tego samodzielnie
bez czyjegoś wpływu to dlaczego mamy jej tego zabronić ? To bardzo
mądra kobieta.
-Mówiła, że wynajmuje mieszkanie Tomka, które dostała w spadku.
-Tak właśnie jest. Jest właścicielem tego mieszkania. Chodź do
kuchni, zrobię ci ciepłej herbaty.
-Gdzie Nathan ? - zapytałam.
-Na górze. Powiedział, że chce zadzwonić do domu, więc
pożyczyłam mu laptopa.
-Okey.
Dałam się zaprowadzić do kuchni. Sprawa z Ewą nie dawała mi
spokoju. Dopiero po śmierci swojego jedynego dziecka zdała sobie
sprawę z tego co sobie zrobiła, co jemu zrobiła. Ciekawiła mnie
jeszcze jedna rzecz.
-Ewa poszła po rozum do głowy tak z dnia na dzień, czy to jednak
trochę trwało ?
-Bardzo szybko się zmieniła. Pamiętasz, że jeszcze gdy tu byłaś
na święta to była jeszcze dawną sobą.
-Jak się jej udało ? Jak w tak krótkim czasie udało się jej
odbić od dna ?
-Nie wiem kochanie, ale ludzie w szoku robią różne rzeczy.
-Pójdę do Nathana. - wzięłam kubek i poszłam na górę, dopiero
gdy wchodziłam po schodach pomyślałam o tym, że mogłam jemu też
zrobić herbaty, najwyżej napije się mojej.
Zapukałam cicho do drzwi nie chcąc mu przeszkadzać, skoro
rozmawia z mamą, ale liczyłam na to, że już skończył. Bardzo na
to liczyłam. Usłyszałam ciche proszę i weszłam.
-Mogę ? - zapytałam cicho, a ten spojrzał na mnie, nie był
zbytnio zadowolony.
-Tak.
Siedział na łóżku i na udach trzymał laptopa. W pokoju było
ciemno, jedynie światło z podwórka oświetlało nieco miejsca pod
oknem, a resztę światła dawał włączony laptop. Podeszłam
niepewnie do łóżka, a Nathan zdjął z nóg laptopa i położył
go na stoliku nocnym, ale nie zamykał go. Odłożyłam kubek na
podłogę i usiadłam obok niego. Nie chciałam się narzucać, więc
najpierw usiadłam z pewnym dystansem do niego. Nic się nie odezwał.
-Chciałam cię przeprosić. - powiedziałam niepewnie patrząc się
przed siebie, poczułam jak łóżko lekko się poruszyło, bo Nathan
zaczął się nerwowo wiercić. - Mam ciężki charakter, sama go nie
rozumiem. Postępuje głupio, bez przemyśleń, później zazwyczaj
tego żałuję. Teraz też żałuję. Nie powinnam była tak
zareagować na twoje słowa. Wyznałeś mi miłość, a ja jak zwykle
spieprzyłam sprawę. Później na dodatek zwiałam do siebie i nawet
z Tobą nie porozmawiałam na spokojnie. Przepraszam. - spojrzałam
na niego, patrzył przed siebie tak jak ja wcześniej, milczał. -
Proszę powiedź coś.
-Też o tym myślałem. - odezwał się w końcu, a tembr jego głosu
spowodował gęsią skórkę na moim ciele. - Dlatego wyszedłem na
spacer. Stwierdziłem, że skoczyłem w głęboką wodę wyznając ci
to teraz, kiedy ty faktycznie musisz się skupić na kawiarni.
Stwierdziłem, że źle zrobiłem, że na ciebie naskoczyłem
niepotrzebnie zresztą. Teraz ważna jest kawiarnia.
-I ty. - weszłam mu w słowa. - Gdy zniknęłam do swojego pokoju
musiałam zająć czymś myśli, więc zajęłam się kawiarnią.
Paul wysłał mi na maila pewne wytyczne, które mi pomogą, bardzo
mu za to dziękuję. Wierzy we mnie i to mnie wspiera. Obliczyłam,
że jeżeli będę ostrożna to z pieniędzy z ubezpieczenia uda mi
się zacząć wszystko od nowa.
-Pomogę ci.
-Nie chcę twoich pieniędzy. Nathan.
-W takim razie pomogę w inny sposób.
-Już nawet wiem w jaki sposób możesz mi pomóc. - spojrzałam na
niego, a ona na mnie.
-W jaki ?
-Swoją obecnością, chociaż chyba wymagam zbyt dużo, bo teraz
musisz skupić się na nowej płycie.
-Mam podzielną uwagę. - uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję. - przytuliłam się do niego mocno, co ten po chwili
oddał równie mocno. - Ale mam jeszcze jedną prośbę.
-Jaką ? - głaskał moją rękę.
-Nie śpieszmy się, dobrze ? - spojrzałam na jego twarz, która
była bardzo blisko mojej.
-Dobrze. - pocałował mnie w czoło i po prostu sobie leżeliśmy
wtuleni w siebie w ciszy, po pewnym czasie laptop zgasł, więc w
pokoju zapanował mrok.
-Mogę mieć jeszcze jedną prośbę ? - zapytałam po dłuższym
czasie szepcząc.
-Możesz.
-Mogę dzisiaj z Tobą spać ?
-Możesz. - usłyszałam w jego głosie, że się uśmiecha.
-Dziękuję.
Gdy tak sobie leżeliśmy wtuleni w siebie usłyszeliśmy pukanie
do drzwi, nawet nie poruszyło mnie to i jeszcze mocniej wtulając
się w chłopaka czekając na dalszy rozwój sytuacji. Drzwi się
uchyliły i do pokoju wpadła łuna światła i twarz mamy. Nathan
zapalił lampkę nocną oświetlając nas, ale i oślepiając.
Zauważyłam, że mama się do nas uśmiecha.
-Zejdziecie na kolacje ?
-Zaraz przyjdziemy. - powiedziałam, a mama wyszła zamykając za
sobą drzwi.
-Jadłaś coś dzisiaj w ogóle ? - zapytał.
-Przed wyjściem jadłam zupę, ale i tak jestem głodna.
-To lecimy.
Szybko wstaliśmy. Ziewnęłam jeszcze, wzięłam kubek i
poprawiłam ubranie. Wyszliśmy na jasny korytarz.
-O kurde. - wymsknęło mi się po polsku, czym rozbawiłam Nathana.
- No co ? - spojrzałam na niego.
-Nic. Troszkę się pogniotłaś.
-Bywa. - uśmiechnęłam się i zeszliśmy na dół na kolację.
Cała rodzinka czekała już na dole przy stole, miałam w końcu
czas, żeby przywitać się z rodzeństwem, które tak zaniedbywałam.
Okazało się, że na kolacje mama nasmażyła naleśników i zrobiła
dwa nadzienia. Jedno serowe z owocami, a drugie bardziej kremowe z
kawałkami czekolady. Oczywiście widząc te rarytasy poczułam
burczenie w brzuchu i smarując pierwszy naleśnik już myślałam o
kolejnym. Dobrze, że mama nasmażyła dwa talerze naleśników, bo
zeszły wszystkie i nikt nie miał ochoty nawet się ruszyć od
stołu. Pierwsza odpadła Nicola, która była zmęczona, więc
poszła spać. Ja też zbytnio nie byłam żywa do dyskusji, więc
poszłam tuż za nią. Mama z tatem zaczęli sprzątać kuchnie, a
Olivier zabrał Nathana do salonu i o czymś żywo rozmawiali.
Słyszałam, że i mama jest zmęczona, więc poszła wziąć kąpiel,
a tato dokończył sprzątanie za nią.
Weszłam jeszcze na chwilę do Nicoli zobaczyć czy śpi, i gdy
się upewniłam poszłam do siebie po coś do spania i weszłam do
łazienki. Chyba sama miałam ochotę na kąpiel, ale byłam tak
zmęczona, że bałam się, że zasnę w tej wannie. Wzięłam szybki
prysznic i ubrałam się w spodenki i koszulkę. Wyszłam z łazienki
i poszłam do swojego pokoju słysząc, że i nasi panowie już się
zbierają. Nie wiedziałam, w której sypialni będziemy spać. Chyba
lepiej byłoby u mnie, więc dla pewności nieco ogarnęłam wnętrze.
Zaścieliłam ładnie łóżko i schowałam ubrania do szafy.
Wskoczyłam pod kołdrę i zerknęłam jeszcze na pocztę szybko.
Paul napisał mi, że cieszy się z mojej decyzji na temat Hope i
jest chętny do pomocy. Poprawił mi tym jeszcze bardziej humor. Ktoś
cicho zapukał do drzwi.
-Hej. - zobaczyłam jego wesołą twarz.
-No siema. - nie mogłam powstrzymać ziewnięcia.
-Można ?
-Można. - zaśmiałam się.
Nathan zamknął za sobą drzwi i wpakował się obok mnie. Mam
nadzieję, że lubi spać po lewej stronie.
-Co tam patrzysz ?
-Maila sprawdzałam.
-I jak ?
-Bardzo dobrze. Paul już zamówił ekipę remontową i zwrócił się
nawet w moim imieniu do agencji ubezpieczeń.
-Fajnie, że postanowiłaś walczyć.
-Obym wygrała tę walkę.
-Wygrasz.
-A o czym tak dyskutowałeś z Ollym ?
-Takie tam męskie sprawy. - przerwał, a po chwili zaczął
poważniejszym tonem. - Nie wiem czy to dobry pomysł i czy dobry
moment, żeby ci coś powiedzieć.
-Spróbuj.
-Rozmawiałem dzisiaj z mamą i wręcz kazała mi cię przywieźć do
Gloucester w wolnym czasie. - zapytał niepewnie.
-Z chęcią ją poznam.
-Serio ? - był zaskoczony.
-Pewnie. Podziękuję jej osobiście za tak wspaniałego syna.
-Kota i psa.
-Ooo. Masz zwierzaki ?
-Tak się złożyło.
-I nie gryzą się między sobą ? No wiesz, pies i kot, kot i pies.
-Wszystko jest ok między nimi.
-Chociaż tyle.
-Polubisz je.
-Jak się wabią ?
-Kotka to Tia, a suczka to Minnie.
-Dwie kobiety, powinnam być zazdrosna ?
-Jeszcze mam siostrę i mamę. - zaśmiał się.
-Ale z ciebie kobieciarz. - prychnęłam rozśmieszona i odłożyłam
laptopa.
-No wiesz. - poprawił grzywkę, a ja zgasiłam lampkę i się do
niego przytuliłam.
-Mam nadzieję, że chcesz spać, bo ja strasznie.
-Też jestem zmęczony. To był trudny dzień. - ziewnął.
-Obiecuje ci, że jutro będzie tak jak powinno być już pierwszego
dnia naszych wakacji. Obiecuję ci. - też ziewnęłam.
-Nie mam do ciebie pretensji.
-Ale ja mam ogromne do siebie. Dobrej nocy.
-Dobranoc. - dał mi buziaka w czubek głowy.
Przytuliłam się do niego mocniej, on okrył nas szczelniej
kołdrą i zaczął głaskać moje plecy co spowodowało, że jeszcze
szybciej moje ciężkie powieki opadły przegrywając tę walkę.
Miałam piękne sny tej nocy.
Heeeej Łobuzy !
Ehh Am to jednak zmienna jest, co ?
Nie mogę uwierzyć, że za tydzień o tej porze będą już wakacje ^^
Nie zanudzam, do (szybkiego) następnego <3