wtorek, 22 kwietnia 2014

Section 67.

-Pobudka ! - Nathan w wyśmienitym humorze wpadł do mojej sypialni.
-Co ty tu robisz ? - zapytałam lekko zaskoczona, bo przecież jak on dostał się do mojego mieszkania ?
-Wczoraj jak szukałem kluczy to znalazłem również zapasowy, więc sobie go wziąłem.
-Masz mi go oddać. - zapięłam walizkę i postawiłam ją pod szafą.
-O której ty wstałaś, że już się spakowałaś ? - zapytał oddając mi wspomniane klucze.
-Tak się składa, że nie zmrużyłam nawet oka na minutę w nocy.
-Coś się stało ? - jego humor wyraźnie się pogorszył.
-Nic. Po prostu nie mogłam spać.
-A wiesz, że lot zazwyczaj jest męczący ?
-Ameryki tym nie odkryłeś. - ziewnęłam jak kot.
-Może ty idź spać ?
-Przecież mamy dzisiaj lot. Która jest tak w zasadzie godzina ?
   Nathan wyjął z kieszeni telefon.
-Punktualnie dziewiąta.
-Daj mi pół godziny i jestem gotowa.
   Wyminęłam go i weszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i jakoś mimochodem spojrzałam na swoje odbicie. I aż się wystraszyłam. Wyjęłam spod szafki łazienkowej wagę i na niej stanęłam. Przy moim metrze i siedemdziesięciu centymetrach, ważyłam zaledwie 45 kilogramów. Schudłam jakieś siedem czy osiem kilogramów, bo zazwyczaj tyle ważyłam, przynajmniej przed tym wszystkim co się działo w moim życiu na przestrzeni paru miesięcy wstecz. Szybko zeszłam z wagi i głęboko ją schowałam, a sama zdjęłam bieliznę i weszłam pod strumień ciepłej wody. Nalałam na dłoń mój ulubiony szampon i delikatnie myłam włosy delektując się jego intensywnym zapachem. Potem spłukałam pianę i zajęłam się resztą ciała. Po chwili czysta opuściłam kabinę prysznicową. Wytarłam się w puchowy ręcznik i założyłam również puchowy szlafrok. Bardzo lubiłam te ciepłe i grube materiały, od razu miałam wrażenie, że jestem w drogim hotelu. Włosy wytarłam o ręcznik i później je w niego zawinęłam. Na boso wyszłam z łazienki kierując się do sypialni po czyste ubranie i bieliznę, bo tamto leży na dnie kosza na brudy.
-Jadłaś śniadanie ? - usłyszałam głos Nathana z kuchni.
   Nie byłam głodna, a przecież ostatni posiłek, który składał się z jogurtu, który podwędziłam Nathanowi z lodówki, a jadłam go jakieś jedenaście godzin temu. Wiem, że w nocy nie ma się tak dużego apetytu, bo gdy śpimy nasz organizm pobiera energię z naszej kolacji, ale ja wcale nie spałam tylko leżałam, a później, żeby nie tracić cennego czasu , spakowałam się. Był kwadrans po dziewiątej. Nie wiem czy miałam wystarczająco dużo czasu na śniadanie, ale ten widok w lustrze.
-Nie jestem głodna.
   Odkrzyknęłam nim zdałam sobie z tego sprawę, czym prędzej czmychnęłam do sypialni i otworzyłam szafę, w końcu nie wszystkie ubrania spakowałam. Wybrałam coś szybko i się ubrałam, gdy zapinałam koszulę usłyszałam pukanie do drzwi.



-Proszę.
-Ładnie wyglądasz. Nie zmarzniesz ?
-Biorę jeszcze sweter. - pokazałam na łóżko, na którym leżało moje okrycie.
-Zrobiłem jajecznicę.
-Mówiłam, że nie jestem głodna.
-A jadłaś śniadanie ?
-Tak. - szybko skłamałam.
-Mamy jeszcze czas. A teraz idziemy do kuchni, bo się napracowałem. Z resztą trzeba opróżnić lodówkę przed wylotem, a co jeżeli coś się zepsuję przez te parę dni ?
   Z ociąganiem poszłam za Nathanem, z kuchni faktycznie docierały do moich nozdrzy piękne zapachy, aż poczułam ciche burczenie w brzuchu. Kubki smakowe zaczęły działać sprawiając, że zrobiłam się bardzo głodna, poczułam głód po tylu godzinach. Na stole oprócz pełnych talerzy kolorowej jajecznicy, było tam i mięsko i warzywka, więc uczta mistrzów, ale prócz tego był jeszcze ładnie ułożony chleb w koszyczku, przyprawy i dwa parujące kubki. Nie wiem dlaczego nagle zrobiło mi się smutno, a łzy podpłynęły do oczu. Z opuszczonym wzrokiem usiadłam do stołu i żałowałam, że nie mam suchych, rozpuszczonych włosów, bo jakoś mogłabym się za nimi schować. Posłodziłam herbatę i ją wymieszałam.
-Nie musiałeś się, aż tak starać. - powiedziałam kosztując łyk napoju.
-Dlaczego ? Chciałem.
   Uśmiechnął się delikatnie i zaczął jedzenie, jemu szło to szybko i sprawnie, a jak się przeze mnie spóźnimy ? Muszę to zjeść i wysuszyć włosy, a dochodziło już wpół do dziewiątej. Niby lot jest o 13:05, ale jeszcze odprawa, trzeba tam dojechać i takie tam. A co jeżeli dopadną Nathana fanki ? Co mam zrobić ? Z tego co się orientuję to portale plotkarskie napisały tylko raz o mnie, wtedy na wakacjach i do tej pory jest cisza, a co jeżeli ktoś złączy fakty ? Dlaczego ja zawsze mam tyle problemów. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu, spojrzałam na wyświetlacz, Louis.
-Cześć Lu.
-Cześć Amelia. Chciałem ci tylko życzyć pomyślnego lotu i relaksu w rodzinnym domu.
-Dziękuję Lu, ty też powinieneś gdzieś pojechać, gdzieś odpocząć.
-Tak się składa, że nie mogę. - obrał dziwny ton głosu, jakby nie chciał mi tego mówić i modlił się, żebym nie zapytała dlaczego.
-Dlaczego ?
-Miałem rozmowę o pracę parę dni temu. - słychać było, że nie chciał mi tego mówić.
-To wspaniale. - starałam się, żeby mój ton głosu był pogodny, zadowolony.
-Nie gniewasz się ?
-Nie. Co ty ? Cieszę się razem z Tobą. - dalej ciągnęłam tym wesołym głosem, mimo tego, że w środku się rozpadałam na kawałeczki.
-Bo wiesz. Nie wiem co dalej planujesz, a ja muszę zarabiać.
-Nawet mi się nie tłumacz. Bardzo dobrze robisz, powodzenia.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak serdecznie do tego podeszłaś.
-Jestem tylko człowiekiem, mam uczucia i wiem jak jest.
-Naprawdę dziękuję.
-Nie ma sprawy. Dzięki za wszelką pomoc.
-W takim razie miłego urlopu.
-Dzięki.
   Rozłączyłam się nie mogąc dalej udawać wesołej i zadowolonej z jego szczęścia. Był moją podporą, pomagał mi, sam się starała, myślałam, że to coś znaczy, że liczy na mnie, że mi pomoże. A teraz kiedy zostałam sama na tonącym statku było mi już wszystko jedno.
-Louis dzwonił ? - zapytał Nathan.
-Dziękuję za śniadanie. - wstałam od stołu.
-Przecież zjadłaś tylko parę kęsów.
   Nie zareagowałam na jego słowa tylko wyszłam i zamknęłam się w łazience. Musiałam wysuszyć włosy, musiałam się umalować, a jedyne czego chciałam to usiąść w rogu łazienki objąć zgięte nogi rękami i po prostu się wypłakać. Nie wiedziałam już co mam robić. Za wszelką cenę próbowałam nie wypuścić łez z oczu. Zdjęłam ręcznik i zaczęłam suszyć włosy, momentami kierując strumień ciepłego powietrza na twarz, żeby i ją osuszyć. Suche, drobne fale zostawiłam same sobie i przeszłam do makijażu. Trochę podkładu, trochę pudru, tusz na rzęsach i czarne kreski na powiekach, które o dziwo szybko i sprawnie mi wyszły, bez żadnych poprawek i zmarnowania dużo cennego czasu. Wyrobiłam się przed dziesiątą. Spojrzałam tak w swoje odbicie, na swoje włosy. Może bym je ścięła, albo zafarbowała ? Cokolwiek. Końcówki były mocno zniszczone. Trzeba było je podciąć. Dobra nie mam czasu na duperele, głęboki oddech, uśmiech na twarz i wyszłam z łazienki. Sprawdziłam jeszcze okna w mieszkaniu, ustawiłam grzejniki na tą samą temperaturę i wyniosłam walizkę na korytarz.
-Czemu to sama dźwigasz ? - Nathan dołączył do mnie na korytarzu.
-Przecież to walizka na kółkach. - uśmiechnęłam się jak gdyby nic, jego walizka też stała już przy drzwiach.
-Tylko jedną bierzesz ?
-Tak. Najpotrzebniejsze rzeczy. Jedziemy tylko na trzy noce, zresztą jakieś ciuchy też mam w Polsce.
-Ja też dużo nie brałem.
-Najwyżej pożyczę coś od taty, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby, to tylko długi weekend.
-O czym rozmawiał z Tobą Louis ?
-Życzył mi spokojnego lotu, wypoczynku i ogólnie opowiadał jak u niego. Takie tam pogaduchy.
-Na pewno ?
-No tak. Jedziemy już ? - zapytałam wyczekując na jego reakcję.
-Tylko zadzwonię po taksówkę.
   Nathan wyjął telefon i wybrał szybko jakiś numer. Po czym rozbrzmiał jego głos, a ja ponownie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Ciekawe czy mama coś zauważy, oby nie. Było już parę minut po dziesiątej.
-Za kwadrans powinien być.
-Kwadrans ? - zapytałam.
-Tak. Może jednak coś zjesz ?
-Nathan przepraszam. - chłopak był zaskoczony moją wypowiedzią. - Nie jestem aktualnie w towarzyskim nastroju, jajecznica była pyszna.
-Teraz jest już zimna.
-Przepraszam. Po prostu jest tyle rzeczy, które mnie teraz zawiodły, a tyle energii im poświęciłam, że sama się w tym plączę.
-Chcę ci pomóc.
-Wiem, że chcesz, ale nie wszystko jest takie proste.
-Nic nie jest proste.
-Nie wiem nawet jaki ci dziękować.
-Nie musisz.
-Muszę. - uśmiechnęłam się.
-Porozmawiajmy o czymś neutralnym skoro nie chcesz wyjawić mi treści twojej rozmowy z Louisem.
-Na przykład o czym ?
-Czego mam się spodziewać po przylocie do Polski ?
-Oj. Ciężkie pytanie. Może …. - zastanawiałam się dłuższą chwilę. - Polacy nie są tak uprzejmi jak Anglicy, więc jak ktoś cię szturchnie na ulicy to nie licz na to, że cię przeprosi. Nie używamy tak często jak wy słowa proszę. Wy wszędzie je wstawiacie. Podasz mi proszę sól, mogę iść na zewnątrz, proszę i tak dalej. Tego na pewno w Polsce nie ma. Może nowością będą kamienicę, które na każdym polskim rynku są śliczne i kolorowe, no może nie na każdym rynku, ale w tych większych miastach. Tutaj znaleźć typowe blokowisko jest ciężko, tam jest ich całe osiedla. Co jeszcze ? Sam musisz to zobaczyć, bo nie wiem w jakim środowisku się wychowywałeś. To dwa odmienne kraje, więc ciężko mi to porównać. Ty zresztą zwiedziłeś już część świata i pewnie dużo rzeczy widziałeś.
-Już się nie mogę doczekać.
-Cieszysz się jak małe dziecko. - zaśmiałam się lekko.
-Wiem, ale tak się tym ekscytuje, że no nie wiem. - jego szeroki uśmiech nie schodził z twarzy.
-A wziąłeś wszystko co wczoraj pakowaliśmy ?
-Tak. Dorzuciłem jeszcze parę rzeczy i już. Ale i tak bez śniadania nie wyjdziesz, dlatego zrobiłem kanapki.
-Nathan. - specjalnie przedłużałam samogłoski w wymowie. - Jesteś dla mnie za dobry.
-Mam oczy. - powiedział rodzicielskim tonem.
-Myślisz, że mama też to zobaczy ? - doskonale wiedziałam co ma na myśli.
-Gdyby nie zauważyła to bym był zaskoczony.
-Ja po prostu nie czuję głodu.
-Masz tyle rzeczy na głowie, że jedzenie to z nimi pikuś, ale jeść też trzeba.
-To nie jest tak, że ja schudłam w przeciągu tygodnia. To się rozciągnęło na przełomie paru miesięcy. Wizyta w szpitalu też miała przy tym swoją rolę. - sięgnęłam po kanapkę.
-Nie będę cię oceniał, bo nie mam prawa, ale z całym szacunkiem, ale worek kości wcale nie jest seksowny.
-Nathan ! - dostał w bark.
-No co ? - śmiał się. - Aż się oplułaś.
-Cicho, nikt tego nie widział. - wytarłam buzię śmiejąc się.
   Zjadłam dwie kanapki i umyłam brudny talerz. Poprawiłam się i spojrzałam na Nath'a.
-Jedziemy ?
-Można już zejść na dół. - powiedział i wyszliśmy na korytarz.
   Upewniłam się, że wszystkie okna są szczelnie zamknięte, a grzejniki nastawione na odpowiednią temperaturę. Woda z kranów nie kapała, więc poszłam na korytarz, gdzie Nathan kończył ubieranie. Założyłam kozaki, kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki. Sprawdziłam czy w torebce mam papiery i najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy już byłam wszystkiego pewna wyszliśmy, a ja zamknęłam drzwi. Miałam je otworzyć dopiero w poniedziałek, a to dopiero za parę dni. Znieśliśmy walizki na dół i akurat podjechała po nas taksówka. Miły kierowca pomógł Nathanowi schować walizki do bagażnika i wsiedliśmy do nagrzanego auta. Po ponad kwadransie dojechaliśmy na lotnisko, gdzie wypakowaliśmy walizki i weszliśmy do dużego budynku. Gdy staliśmy w kolejce napisałam szybko sms do rodziców.
Za dwie godziny mamy lot. Spodziewajcie się nas na lotnisku około 15 o ile nie będzie opóźnień.”

   Schowałam telefon patrząc wcześniej która jest godzina. Dochodziła już jedenasta, a my grzecznie staliśmy w kolejce. Po godzinie staliśmy już w innej kolejce, przeszliśmy bez problemowo rewizję osobistą i zmęczeni ciągłym staniem usiedliśmy w końcu w wygodnych fotelach. Miałam miejsce przy oknie, więc gdy się już rozsiadłam zmęczona oparłam głowę o ścianę samolotu. Po dłuższej chwili ruszyliśmy. Obserwowałam oddalający się krajobraz budynków i gdy już byliśmy tak wysoko, że widziałam jedynie chmury nawet nie wiem kiedy ciężkie powieki mi opadły.
   Obudził mnie czyiś cichy i spokojny głos oraz lekkie szturchanie w ramie. Powoli, ale i z niechęcią otworzyłam oczy. Tak bardzo byłam zmęczona. Pierwsze co zobaczyłam to rozentuzjazmowana mina bruneta.
-Jesteśmy na miejscu.
-Okey, okey. Już chwila. Jeszcze pięć minut. - mówiłam co mi ślina na język przyniosła.
   Po chwili gdy doszedł do mnie sens wypowiedzianych przez Nath'a słów, rozciągnęłam się leniwie i pozbierałam swoje rzeczy. W drodze do wyjścia zapięłam kurtkę i nałożyłam te wszystkie zimowe akcesoria. Gdy już dwie mroźne gałązki wiatru mnie spoliczkowały, zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w Polsce, a uśmiechnięty Nathan pochłaniał widoki.
-To jeszcze nic. - zwróciłam się do niego, a jego uśmiech się powiększył.
   Ponownie przeszliśmy kontrolę osobistą i czekaliśmy na bagaże, w międzyczasie włączyłam telefon i zadzwoniłam do taty, już na nas czekał na korytarzu, więc gdy tylko znaleźliśmy swoje walizki zadowoleni, ja dodatkowo wyczerpana, ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Nie wiedziałam jak mam znaleźć tatę, bo nawet nie powiedział mi jaki ma kolor kurtki, a na pomoc Nathana nie mogłam liczyć, więc się trochę pogubiliśmy, ale ostatecznie znaleźliśmy się.
-Tato ! - rzuciłam się w jego objęcia.
-Myszko moja. Jak dobrze cię widzieć. - dobrze było usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk i woń ulubionych zapachów, a nawet zapachu płynu do prania.
-Poznajcie się. To Nathan, a to mój tato. - powiedziałam po polsku, a po chwili po angielsku.
   Mężczyźni jak to oni uścisnęli sobie dłonie, coś tam próbowali pogadać, ale im nie szło, więc przyśpieszyłam ten proces i po chwili jechaliśmy do domu. Najchętniej to bym sobie dalej spała, ale przecież wtedy w aucie panowałaby nieprzyjemna cisza, między moim ojcem, a Nathanem, więc starałam się jak mogłam. Niebo robiło się szarawe, a co za tym szło robiło się ciemno. Tato jechał na autostradzie z dużą ostrożnością, ale nie jakoś super wolno. Dało radę. Podczas drogi trochę rozmawialiśmy, ale Nathan stwierdził, że jakoś to przetrawi i dał mi wolną rękę, więc nie musiałam już wszystkiego tłumaczyć tylko rozmawiałam sobie po polsku z tatem. Widziałam, że na początku Nathan siedział na telefonie, a później się wsłuchiwał w naszą rozmowę. Byłam w tamtym momencie ciekawa co siebie myśli. Może zastanawiał się o czym rozmawialiśmy, może próbował wyłapać jakieś słówka i myślał nad tym co ono oznaczało, może zdał sobie sprawę, że wywiozłam go w łyse pole i już nie wróci, bo co jak co, ale jeżeli nie znajdzie kumatego człowieka znającego angielski to sobie tutaj nie da rady. Później sama zamilkłam, tato również.
-I jak ? - zapytałam Nathana.
-Jak na razie to niewiele mogę powiedzieć. Już się nie mogę doczekać jutra jak mnie gdzieś zabierzesz i pokażesz to i owo.
-Myślałam, że raczej nie możesz się doczekać spotkania zresztą mojej rodziny.
-Tego też. Twój tato wydaje się bardzo miły.
-No. W domu chłodzi się już wódka, mama od rana siedzi w kuchni, a od paru dni sprzątała dom. Sama boję się tego co zastanę w domu, skoro tak się wszyscy ekscytują naszym przyjazdem.
-Tylko nie ty.
-Tylko nie ja. Dokładnie. Moja siostra już narysowała ci laurkę i ponoć coś ci nawet napisała. Po angielsku.
-Poważnie ?
-Tak mi powiedział tato.
-Masz fajną rodzinę.
-Jeszcze jej nie poznałeś.
-Wydają się fajni.
-Bo są. - dodałam smutno i zaczynałam rozpoznawać okolice. - Jesteśmy już ? - zapytałam tatę.
-Tak. Za chwilę nasza podróż się skończy. - uśmiechnął się do lusterka wstecznego.
-Zaraz będziemy. - przekazałam nowinę Nathanowi.
   Sama poczułam, że nie mogę się doczekać przyjazdu, a całe zmęczenie ustąpiło właśnie radości. Ciekawiło mnie jak domownicy zareagują na Nath'a, a jak on na nich. Szykowała się niezła szopka. Wcale się nie zdziwię jak się okaże, że będą czekali na nas w odświętnych strojach, w progu z chlebem i solą. No i kieliszkiem wódki. Na samo wyobrażenie tego o mało nie parsknęłam śmiechem. Coś miałam przeczucie, że tak może być. Auto zwalniało, aż się zatrzymało, tato wyłączył silnik i odwrócił się do nas.
-Koniec wycieczki. Witamy w domu. - powiedział łamanym angielskim, bez akcentu, ani niczego, ale Nathan zrozumiał i się szeroko uśmiechnął.
   Fajnie, że tato go zaakceptował. Tato wysiadł, a ja spojrzałam na Nathana.
-Jesteś gotowy na spotkanie z huraganem ?
-Podejmuję tę ryzyko. - uśmiechnął się i wysiedliśmy na ten siarczysty mróz. - Z tym zimnem to nie żartowałaś.
-Bo się na tym znam.
-To wy może wejdźcie do domu, a ja wezmę walizki. - odezwał się tato po polsku.
-Czemu nie wjechałeś do garażu ?
-Śpieszyłem się po was i nie wziąłem kluczyków od garażu. Mama go zamykała.
-Jesteś pewny ? To tylko dwie walizki.
-Tak. Idźcie. - pośpieszył nas, więc poszliśmy.
-A twój tato ?
-Zosia Samosia. Sam chce nam tachać walizki do domu. Uparciuch. Przynajmniej mi nie zamarzniesz na tym mrozie.
-No nie mów mi, że Tobie nie jest zimno.
-Trochę jest, ale ja jestem zahartowana.
-Co to musi być jak Afrykańczyk przylatuje do takiego kraju podczas zimy ?
-Szok. - roześmiałam się i nacisnęłam klamkę. - Jesteśmy ! - krzyknęłam z całych płuc, gdyż nikt na nas, ku mojemu zdziwieniu, nie czekał w progu, dopiero po czasie przyszła mama.
-Dzieci ! - ściskała mnie i wycałowała, no chyba na zapas, bo trzymała mnie tak długo, że tato zdążył do nas przyjść z walizkami. - Miło mi cię poznać Nathan. - mama przywitała się z Nathanem.
-Mi Panią również.
   O jacie, o jacie, pełna kultura. - pomyślałam.
-Spodziewałam się jakiejś kapeli, stroi ludowych, zastawionego stołu, balonów, chleba i soli. A tu dupa. - ciągnęłam po angielsku.
-Jedzenia nie braknie, coś do picia też się znajdzie, ale od śpiewu to chyba wy powinniście się zaangażować.
-Mamo, wiesz ile kosztuje prywatny koncert The wanted ? Dużą ilość alkoholu. Ciesz się, że jeden przyleciał i nie każ mu śpiewać, bo jeszcze ucieknie.
-Mogę śpiewać, ale nie sam. - wtrącił.
-No widzisz. Ja nie mam zamiaru świecić moim talentem do fałszów. - zaśmiałam się i zdjęłam kurtkę.
   Schowałam ją do szafy i do samo zrobiłam z Nathana. Zdjęliśmy buty i wygrzebałam z szafy kapcie. Moje „króliczki”, a dla Nathana „pieski”. Nie powiem, ucieszył się na ich widok. Miał do wyboru jeszcze zebrę, ale wolał pieski. Widziałam, że Nathan w ogóle nie był spięty, ani speszony.
-Pewnie jesteście głodni, co ?
-No Nathan pewnie tak.
-Nie wmówisz mi, że nie ty. - mama wcale nie dyskretnie zjechała mnie wzrokiem.
-A nie mówiłem, że twoja mama to zauważy ? - posłałam brunetowi moje spojrzenie.
-Nathan ma rację, ale dziwi mnie to, że nie interweniowałeś mój kolego. - teraz jemu się oberwało.
-Staram się, ale Amelia ma dość ciężki charakter.
-Amelia tu jest i wszystko słyszy. - dodałam, usłyszałam, że tato wszedł do domu przez garażowe drzwi, po chwili wszedł do kuchni.
-Herbata, kawa ? - zapytała mama.
-Herbata. - wszyscy zgodnie stwierdziliśmy.
-Macie może ochotę na spaghetti ? - zapytała. - Mieliśmy dzisiaj na obiad, ale obiecuję, że jutro będzie typowo polskie danie.
-Ale mam nadzieję, że dużo masz makaronu, bo Nathan dużo je. - powiedziałam siadając i zachęcając chłopaka, żeby też to zrobił.
-To właśnie bardzo dobrze, że dużo je. A nie to co ty.
-Dzięki mamo. - kiwałam głową. - Dosiądź się tato. - zwróciłam się do niego po polsku.
-Nie wiem.
-Dobrze, że ja wiem. - uśmiechnęłam się, a ten spełnił moją prośbę.
-Liczę na to, że nauczycie mnie trochę języka polskiego. - zaczął Nathan.
-To Amelia cię nie uczyła ? - zdziwiła się mama.
-Tak jakoś wyszło.
-Mamo. To nie jest tak, że ja wszystkim kazałam uczyć się polskiego. Miałam inne rzeczy na głowie, tym bardziej, że nikt mnie nie prosił, a ja nie będę nikogo zmuszać.
-Liczyłem na krótką lekcję w samolocie, ale Am odpadła.
-Co to znaczy ? - mama spojrzała na nas podejrzanie.
-Znaczy się, zasnęła. - sprostował Nathan.
-Moja mama nie zna podwórkowego angielskiego, więc jak byś mógł to nie posługuj się slangiem. - dodałam.
-Przepraszam.
-Nie ma za co. - mama się pogodnie uśmiechnęła. - Nie wyspałaś się w nocy ? - zwróciła się do mnie.
-Raczej nie da się wyspać kiedy się nie chce spać.
-Faktycznie Tobą trzeba się zająć, skoro nawet spać nie możesz.
-Kiedy będzie ten makaron ? - zapytałam.
-No już chwilka. Macie szczęście, że nastawiłam wodę wcześniej, zaraz wyjmuję makaron.
   Mama zajęła się przygotowywaniem posiłku, a ja rozejrzałam się dookoła. Nic się nie zmieniło. Znaczy się tak diametralnie. Wisiały inne firanki w kuchni, a na stole nie było obrusu jak zazwyczaj tylko kolorowe, okrągłe, duże podstawki. Chociaż czegoś mi brakowało.
-Gdzie dzieciaki ? - zapytałam.
-Nicola u siebie zadanie domowe robi, a Olly wyszedł po obiedzie, bo był umówiony z kolegami. - wytłumaczyła mama.
-To tak się oczekuję na starszą siostrę, która wraca z emigracji ?
-Nie jesteś Królową Elżbietą Drugą.
-Hahaha. - Nathan skumał żart, fajnie, że w ogóle go zrozumiał, bo jego poczucie humoru jest zupełnie inne niż moje.
-Ja może nie, ale Nathan w tym temacie może się wypowiedzieć.
-Osobiście nie spotkałem naszej królowej.
-Ale z pewnością wiesz o niej znacznie więcej niż my. - uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
   Po chwili mama podała nam pełne talerze jedzenia i każde z nas się nim zajęło. Rodzice nas zostawili i poszli do salonu. Było zupełnie normalnie, nikt nie skakał na rzęsach, żeby udowodnić kto jest lepszy, grzeczniejszy, uprzejmiejszy i tak dalej z końcówkami -jszy. Podobało mi się to, bo Nathan był zadowolony, a ja się o niego nie bałam, chociaż nie mogłam się doczekać spotkania z Nicolą, Olivierem i moim łóżkiem.



Ello !
Miałam dodać rozdział przed świętami i złożyć Wam życzonka, ale doszłam do wniosku, że później musiałybyście strasznie długo czekać na next, bo będę w gorączce egzaminów i zrezygnowałam z tej idei.
A teraz jeżeli chodzi o rozdział. POLAND ! Yeah ! Już mam parę pomysłów co do tego wyjazdu, a tym bardziej do zbliżającego się wieczora, ale to w następnym ^^
Zawartość mojej szklaneczki to moje prowizoryczne tiramisu Kami, nie żadne lody :D Namoczony w czarnej kawie biszkopt (ale nie długo bo za mocno nasiąknie, najlepiej zrobić to pędzelkiem) wkładam na spód, przykrywam ubitą śmietanką 30% tłuszczu z serkiem mascarpone i łyżką kakao, a na to wersja bez kakao i tak na zmianę :) Chyba udało mi się to jakoś wytłumaczyć, co ? Jak by coś nie było dalej jasne to daj znać :P 
Hahaha w deszczu do sklepu ? Wow ! Faktycznie musiałam ci nieźle narobić ochoty. Przepraszam :P Mam nadzieję, że przynajmniej był smaczny <3
Długo zastanawiałam się nad włączeniem usługi Google +, zrobiłam to i tak w zasadzie to nie wiem czy dobrze ;P Od teraz już tak będzie, a wiecie może czy można to wyłączyć i powrócić do konta w bloggerze ? Tak teoretycznie pytam :D
Co do egzaminów to mam nadzieję, że nie będzie jakiegoś durnego tematu na polskim, bo ten na próbnym "Mądrość jest córką doświadczenia" i w rozprawce trzeba było uwzględnić jeszcze dwa przykłady z literatury i jeden z życia codziennego, to był strasznie głupi. Na początku to chyba dobre parę minut siedziałam i czytałam polecenie, bo nie dowierzałam, ale w rezultacie dostałam 7/10 punktów, to nieźle. Oby mi nic na mózg nie walnęło i żebym tylko nie zawaliła testów przez jakieś kurczę przeciwności losu. Oby nie. 
To chyba tyle. Trzymajcie za mnie kciuki (zaczynam od 9), bo jak zawalę to nie dodam rozdziału xD
#StayStrong
#YouCanEverythink
#YouCan DoThis
#IfYouCan'tThenWho?
#You'reAWinner
#Motivation
Życzę sobie powodzenia na egzaminach jak i innym czytelniczkom, które od jutra zaczynają TESTY, buhahaha. Będzie dobrze, co ma być to będzie, right ? (Aha i przepraszam, że zabieram Wam czas, w którym mogłybyście powtarzać na polski albo historię ewentualnie wos, a wy siedzicie tutaj)

7 komentarzy:

  1. Super rozdział Nathan zachwycony podoba mu się tu i to jak
    Wyjazd do Polski już widać że Amelia sie cieszy i humor się poprawił oby tak dalej
    ciekawe jak spędzą ten czas w Polsce . Może coś miedzy nimi już będzie co ?
    wow waży 45 kg? też bym tak
    Czekam na nexta
    no i powiedzenia na egzaminach na pewno dasz rady na pewno nie zawalisz :D umiesz pisać ten blog to udowadnia powodzenia !!! nie dziękuj bo to przynosi pecha :)
    Koniecznie daj znać po egzaminach jak ci poszła
    Weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. I jest pięknie!
    Nathan w Polsce! Szkoda, ze nie w rzeczywistości :(
    Widać, że nasza Amelia po przyjeździe się rozweseliła. Czyżby znów powracała do normalnego życia?
    Dużo powodzenia na egzaminach. Żebyś miała najlepsze wyniki i jak najwięcej punktów!
    Jak już przebrniesz przez ten stres i w ogóle to ja tu liczę na rozdział! Czekam. <3
    A no i zapraszam do mnie, jeżeli masz czas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nathan w Polsce... szkoda ze tylko u ciebie w opowiadaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, bo nie spodziewałam się, że coś dodasz przed egzaminami. A dzisiaj rano wstaje, a dokładniej mówiąc zostałam brutalnie zbudzona przez mamę o 7.10, bo coś się z drukarką zepsuło i musiałam jej wydrukować jakieś dokumenty. Korzystają wiec z okazji, zajrzałam tutaj i co widzę? Niespodzianka!!! =D
    Amelii to się należy niezły opieprz- jeszcze dwa kilo schudnie będzie w stanie i krytycznym, a teraz ledwo jest przy dolnej granicy wychudzenia. Aż sobie jej BMI obliczyłam. Skoro jest niedożywiona, to niech się nie dziwi, ze ma zniszczone końcówki i jest zmęczona.
    I dla Natha też przydałby się opieprz. Tak późno się zorientować, że coś jest nie tak? Gdzie on ma oczy? Chociaż, jak to mówią, lepiej późno niż wcale, więc dobre i to. Teraz jeszcze mama Amelki się za i nią weźmie i dziewczyna już nie będzie chodzącym szkieletem. Ciekawe czy Nathowi posmakują polskie potrawy.Podejrzewam, że tak. W ogóle to Sykes nieźle się zdziwił, jak się na własnej skórze poczuł zimowe temperatury w Polsce. Mam nadzieję, że Am pokaże mu jakieś fajne miejsca i obowiązkowo muszą zrobić bitwę na śnieżki, i ulepić bałwana z Niką.
    A dzisiaj, dokładnie za 5 minut, zaczynają się EGZAMINY GIMNAZJALNE. Wypadałaby posiedzieć dzisiaj z książką i powtórzyć fizykę, bo to moja pięta Achillesa. Życzę łatwego tematu na wypracowaniu, a nie jakieś z kosmosu (np. dlaczego twórcy reklam chętnie odwołują się do znanych legend, baśni i mitów- w szkole ostatnio o tym pisaliśmy). Żeby z historii nie wybrali sobie szczegółowych dat, żeby na wos-ie nie było pytań takich jak na próbnym (tzn. mam na myśli to o kompetencje prezydenta). A resztę to się będziemy martwić jutro. POWODZENIA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest wprost genialny.
    Fajnie, że są już w Polsce, że Nathanowi się podoba i takie tam. Nie chcę ci powtarzać tego co wszyscy, bo nie lubię tego :p
    No a więc...
    Tak z innej beczki.
    To życzę powodzenia na egzaminach.
    Z własnego przykładu wiem, że najlepiej podejść do tego spokojnie, bo ja tak zrobiłam i z polskiego miałam 100%, a z matmy 90%. Ogólnie, to się denerwowałam, ale tak przed egzaminem pomyślałam sobie "co będzie, to będzie" i poszło mi wprost genialnie :D
    Tobie też pójdzie super. Ja to wiem xD

    A teraz...
    Czekam na next :D

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Misiaku ;* !
    rozdzial jest oczywiscie przemega jak kazdy kololowej mojej <3
    i niech sie wezma za to Amelie bo juz jej w glowie sie poprzewracalo bo chudnie i spac nie moze , no ! xD ma sie doprowadzic do porzadku, zrozumiano ?! a jak nie to wykastruj Nathana za to ze jej nie pomogl wrocic do normalnosci ! ;p
    ooooo i Mama jaka obrotna z plynnym angielskim, nono :) i wszyscy sie stesknili, no cudowna sielanka :)
    na pewno bedzie ciekawie ! jestem tego pewna :) !
    mam nadzieje ze tesciki poszly lajtowo, co nie ?
    aaaa i jakie ladniutkie zdjecia masz haha - zostalas przeze mnie obczajona, a co :D !

    zatem wracaj i piiiiiisz !!!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No i nadrobiłam ! :D I taka szkoda, że muszę czekać na kolejny, a nie mogę go przeczytać już teraz, bo tak bardzo bym chciała te Twoje plany zobaczyć, a już sczególnie ten wieczór, o którym wspomniałaś! ;D
    W ogóle to był to bardzo fajny rozdział ;D te przemyślenia Amelii, co zastanie w domu i przywitanie chlebem i solą (jak na weselu xD). Aż udzieliła mi się ta euforia i przypomniało mi się jak i ja po długim wyjeździe wracałam do domu i nie mogłam się doczekać aż w końcu do niego wejdę i poczują ten jego zapach, widok i szczególnie mojego psa, którego nie lubię zostawiać na długo ;P
    Dobra, bo zbaczam z tematu ;D
    "-To tak się oczekuję na starszą siostrę, która wraca z emigracji ?
    -Nie jesteś Królową Elżbietą Drugą." hahahahahahah rozwaliło mnie to xD Jaka kochana mamusia ;D
    Świetnie, że Nathan nie czuje się skrępowany a i rodzina ciepło go przyjęła i zaakceptowała :) Też jestem ciekawa jak będzie wyglądała relacja między Nicolą, Olivierem a Nathanem :) Ale też powinno być spoko ;D
    Wracaj do nas i mów mi jak Ci poszły egzaminy! Bo jestem bardzo ciekawa! Trzymałam kciuki i mam nadzieję, że mocno je wytrzymałam! :)
    Czekam na informację na tt o nowym rozdziale i wbijam od razu ! :) :*

    OdpowiedzUsuń