-Pobudka ! - Nathan w
wyśmienitym humorze wpadł do mojej sypialni.
-Co ty tu robisz ? -
zapytałam lekko zaskoczona, bo przecież jak on dostał się do
mojego mieszkania ?
-Wczoraj jak szukałem
kluczy to znalazłem również zapasowy, więc sobie go wziąłem.
-Masz mi go oddać. -
zapięłam walizkę i postawiłam ją pod szafą.
-O której ty wstałaś, że
już się spakowałaś ? - zapytał oddając mi wspomniane klucze.
-Tak się składa, że nie
zmrużyłam nawet oka na minutę w nocy.
-Coś się stało ? - jego
humor wyraźnie się pogorszył.
-Nic. Po prostu nie mogłam
spać.
-A wiesz, że lot zazwyczaj
jest męczący ?
-Ameryki tym nie odkryłeś.
- ziewnęłam jak kot.
-Może ty idź spać ?
-Przecież mamy dzisiaj lot.
Która jest tak w zasadzie godzina ?
Nathan wyjął z kieszeni
telefon.
-Punktualnie dziewiąta.
-Daj mi pół godziny i
jestem gotowa.
Wyminęłam go i weszłam do
łazienki. Zdjęłam piżamę i jakoś mimochodem spojrzałam na
swoje odbicie. I aż się wystraszyłam. Wyjęłam spod szafki
łazienkowej wagę i na niej stanęłam. Przy moim metrze i
siedemdziesięciu centymetrach, ważyłam zaledwie 45 kilogramów.
Schudłam jakieś siedem czy osiem kilogramów, bo zazwyczaj tyle
ważyłam, przynajmniej przed tym wszystkim co się działo w moim
życiu na przestrzeni paru miesięcy wstecz. Szybko zeszłam z wagi i
głęboko ją schowałam, a sama zdjęłam bieliznę i weszłam pod
strumień ciepłej wody. Nalałam na dłoń mój ulubiony szampon i
delikatnie myłam włosy delektując się jego intensywnym zapachem.
Potem spłukałam pianę i zajęłam się resztą ciała. Po chwili
czysta opuściłam kabinę prysznicową. Wytarłam się w puchowy
ręcznik i założyłam również puchowy szlafrok. Bardzo lubiłam
te ciepłe i grube materiały, od razu miałam wrażenie, że jestem
w drogim hotelu. Włosy wytarłam o ręcznik i później je w niego
zawinęłam. Na boso wyszłam z łazienki kierując się do sypialni
po czyste ubranie i bieliznę, bo tamto leży na dnie kosza na brudy.
-Jadłaś śniadanie ? -
usłyszałam głos Nathana z kuchni.
Nie byłam głodna, a
przecież ostatni posiłek, który składał się z jogurtu, który
podwędziłam Nathanowi z lodówki, a jadłam go jakieś jedenaście
godzin temu. Wiem, że w nocy nie ma się tak dużego apetytu, bo gdy
śpimy nasz organizm pobiera energię z naszej kolacji, ale ja wcale
nie spałam tylko leżałam, a później, żeby nie tracić cennego
czasu , spakowałam się. Był kwadrans po dziewiątej. Nie wiem czy
miałam wystarczająco dużo czasu na śniadanie, ale ten widok w
lustrze.
-Nie jestem głodna.
Odkrzyknęłam nim zdałam
sobie z tego sprawę, czym prędzej czmychnęłam do sypialni i
otworzyłam szafę, w końcu nie wszystkie ubrania spakowałam.
Wybrałam coś szybko i się ubrałam, gdy zapinałam koszulę
usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Ładnie wyglądasz. Nie
zmarzniesz ?
-Biorę jeszcze sweter. -
pokazałam na łóżko, na którym leżało moje okrycie.
-Zrobiłem jajecznicę.
-Mówiłam, że nie jestem
głodna.
-A jadłaś śniadanie ?
-Tak. - szybko skłamałam.
-Mamy jeszcze czas. A teraz
idziemy do kuchni, bo się napracowałem. Z resztą trzeba opróżnić
lodówkę przed wylotem, a co jeżeli coś się zepsuję przez te
parę dni ?
Z ociąganiem poszłam za
Nathanem, z kuchni faktycznie docierały do moich nozdrzy piękne
zapachy, aż poczułam ciche burczenie w brzuchu. Kubki smakowe
zaczęły działać sprawiając, że zrobiłam się bardzo głodna,
poczułam głód po tylu godzinach. Na stole oprócz pełnych talerzy
kolorowej jajecznicy, było tam i mięsko i warzywka, więc uczta
mistrzów, ale prócz tego był jeszcze ładnie ułożony chleb w
koszyczku, przyprawy i dwa parujące kubki. Nie wiem dlaczego nagle
zrobiło mi się smutno, a łzy podpłynęły do oczu. Z opuszczonym
wzrokiem usiadłam do stołu i żałowałam, że nie mam suchych,
rozpuszczonych włosów, bo jakoś mogłabym się za nimi schować.
Posłodziłam herbatę i ją wymieszałam.
-Nie musiałeś się, aż
tak starać. - powiedziałam kosztując łyk napoju.
-Dlaczego ? Chciałem.
Uśmiechnął się
delikatnie i zaczął jedzenie, jemu szło to szybko i sprawnie, a
jak się przeze mnie spóźnimy ? Muszę to zjeść i wysuszyć
włosy, a dochodziło już wpół do dziewiątej. Niby lot jest o
13:05, ale jeszcze odprawa, trzeba tam dojechać i takie tam. A co
jeżeli dopadną Nathana fanki ? Co mam zrobić ? Z tego co się
orientuję to portale plotkarskie napisały tylko raz o mnie, wtedy
na wakacjach i do tej pory jest cisza, a co jeżeli ktoś złączy
fakty ? Dlaczego ja zawsze mam tyle problemów. Usłyszałam dzwonek
swojego telefonu, spojrzałam na wyświetlacz, Louis.
-Cześć Lu.
-Cześć Amelia. Chciałem
ci tylko życzyć pomyślnego lotu i relaksu w rodzinnym domu.
-Dziękuję Lu, ty też
powinieneś gdzieś pojechać, gdzieś odpocząć.
-Tak się składa, że nie
mogę. - obrał dziwny ton głosu, jakby nie chciał mi tego mówić
i modlił się, żebym nie zapytała dlaczego.
-Dlaczego ?
-Miałem rozmowę o pracę
parę dni temu. - słychać było, że nie chciał mi tego mówić.
-To wspaniale. - starałam
się, żeby mój ton głosu był pogodny, zadowolony.
-Nie gniewasz się ?
-Nie. Co ty ? Cieszę się
razem z Tobą. - dalej ciągnęłam tym wesołym głosem, mimo tego,
że w środku się rozpadałam na kawałeczki.
-Bo wiesz. Nie wiem co dalej
planujesz, a ja muszę zarabiać.
-Nawet mi się nie tłumacz.
Bardzo dobrze robisz, powodzenia.
-Nawet nie wiesz jak się
cieszę, że tak serdecznie do tego podeszłaś.
-Jestem tylko człowiekiem,
mam uczucia i wiem jak jest.
-Naprawdę dziękuję.
-Nie ma sprawy. Dzięki za
wszelką pomoc.
-W takim razie miłego
urlopu.
-Dzięki.
Rozłączyłam się nie
mogąc dalej udawać wesołej i zadowolonej z jego szczęścia. Był
moją podporą, pomagał mi, sam się starała, myślałam, że to
coś znaczy, że liczy na mnie, że mi pomoże. A teraz kiedy
zostałam sama na tonącym statku było mi już wszystko jedno.
-Louis dzwonił ? - zapytał
Nathan.
-Dziękuję za śniadanie. -
wstałam od stołu.
-Przecież zjadłaś tylko
parę kęsów.
Nie zareagowałam na jego
słowa tylko wyszłam i zamknęłam się w łazience. Musiałam
wysuszyć włosy, musiałam się umalować, a jedyne czego chciałam
to usiąść w rogu łazienki objąć zgięte nogi rękami i po
prostu się wypłakać. Nie wiedziałam już co mam robić. Za
wszelką cenę próbowałam nie wypuścić łez z oczu. Zdjęłam
ręcznik i zaczęłam suszyć włosy, momentami kierując strumień
ciepłego powietrza na twarz, żeby i ją osuszyć. Suche, drobne
fale zostawiłam same sobie i przeszłam do makijażu. Trochę
podkładu, trochę pudru, tusz na rzęsach i czarne kreski na
powiekach, które o dziwo szybko i sprawnie mi wyszły, bez żadnych
poprawek i zmarnowania dużo cennego czasu. Wyrobiłam się przed
dziesiątą. Spojrzałam tak w swoje odbicie, na swoje włosy. Może
bym je ścięła, albo zafarbowała ? Cokolwiek. Końcówki były
mocno zniszczone. Trzeba było je podciąć. Dobra nie mam czasu na
duperele, głęboki oddech, uśmiech na twarz i wyszłam z łazienki.
Sprawdziłam jeszcze okna w mieszkaniu, ustawiłam grzejniki na tą
samą temperaturę i wyniosłam walizkę na korytarz.
-Czemu to sama dźwigasz ? -
Nathan dołączył do mnie na korytarzu.
-Przecież to walizka na
kółkach. - uśmiechnęłam się jak gdyby nic, jego walizka też
stała już przy drzwiach.
-Tylko jedną bierzesz ?
-Tak. Najpotrzebniejsze
rzeczy. Jedziemy tylko na trzy noce, zresztą jakieś ciuchy też mam
w Polsce.
-Ja też dużo nie brałem.
-Najwyżej pożyczę coś od
taty, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby, to tylko długi
weekend.
-O czym rozmawiał z Tobą
Louis ?
-Życzył mi spokojnego
lotu, wypoczynku i ogólnie opowiadał jak u niego. Takie tam
pogaduchy.
-Na pewno ?
-No tak. Jedziemy już ? -
zapytałam wyczekując na jego reakcję.
-Tylko zadzwonię po taksówkę.
-Tylko zadzwonię po taksówkę.
Nathan wyjął telefon i
wybrał szybko jakiś numer. Po czym rozbrzmiał jego głos, a ja
ponownie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Ciekawe czy mama coś
zauważy, oby nie. Było już parę minut po dziesiątej.
-Za kwadrans powinien być.
-Kwadrans ? - zapytałam.
-Tak. Może jednak coś
zjesz ?
-Nathan przepraszam. -
chłopak był zaskoczony moją wypowiedzią. - Nie jestem aktualnie w
towarzyskim nastroju, jajecznica była pyszna.
-Teraz jest już zimna.
-Przepraszam. Po prostu jest
tyle rzeczy, które mnie teraz zawiodły, a tyle energii im
poświęciłam, że sama się w tym plączę.
-Chcę ci pomóc.
-Wiem, że chcesz, ale nie
wszystko jest takie proste.
-Nic nie jest proste.
-Nie wiem nawet jaki ci
dziękować.
-Nie musisz.
-Muszę. - uśmiechnęłam
się.
-Porozmawiajmy o czymś
neutralnym skoro nie chcesz wyjawić mi treści twojej rozmowy z
Louisem.
-Na przykład o czym ?
-Czego mam się spodziewać
po przylocie do Polski ?
-Oj. Ciężkie pytanie. Może
…. - zastanawiałam się dłuższą chwilę. - Polacy nie są tak
uprzejmi jak Anglicy, więc jak ktoś cię szturchnie na ulicy to nie
licz na to, że cię przeprosi. Nie używamy tak często jak wy słowa
proszę. Wy wszędzie je wstawiacie. Podasz mi proszę sól, mogę
iść na zewnątrz, proszę i tak dalej. Tego na pewno w Polsce nie
ma. Może nowością będą kamienicę, które na każdym polskim
rynku są śliczne i kolorowe, no może nie na każdym rynku, ale w
tych większych miastach. Tutaj znaleźć typowe blokowisko jest
ciężko, tam jest ich całe osiedla. Co jeszcze ? Sam musisz to
zobaczyć, bo nie wiem w jakim środowisku się wychowywałeś. To
dwa odmienne kraje, więc ciężko mi to porównać. Ty zresztą
zwiedziłeś już część świata i pewnie dużo rzeczy widziałeś.
-Już się nie mogę
doczekać.
-Cieszysz się jak małe
dziecko. - zaśmiałam się lekko.
-Wiem, ale tak się tym
ekscytuje, że no nie wiem. - jego szeroki uśmiech nie schodził z
twarzy.
-A wziąłeś wszystko co
wczoraj pakowaliśmy ?
-Tak. Dorzuciłem jeszcze
parę rzeczy i już. Ale i tak bez śniadania nie wyjdziesz, dlatego
zrobiłem kanapki.
-Nathan. - specjalnie
przedłużałam samogłoski w wymowie. - Jesteś dla mnie za dobry.
-Mam oczy. - powiedział
rodzicielskim tonem.
-Myślisz, że mama też to
zobaczy ? - doskonale wiedziałam co ma na myśli.
-Gdyby nie zauważyła to
bym był zaskoczony.
-Ja po prostu nie czuję
głodu.
-Masz tyle rzeczy na głowie,
że jedzenie to z nimi pikuś, ale jeść też trzeba.
-To nie jest tak, że ja
schudłam w przeciągu tygodnia. To się rozciągnęło na przełomie
paru miesięcy. Wizyta w szpitalu też miała przy tym swoją rolę.
- sięgnęłam po kanapkę.
-Nie będę cię oceniał,
bo nie mam prawa, ale z całym szacunkiem, ale worek kości wcale nie
jest seksowny.
-Nathan ! - dostał w bark.
-No co ? - śmiał się. -
Aż się oplułaś.
-Cicho, nikt tego nie
widział. - wytarłam buzię śmiejąc się.
Zjadłam dwie kanapki i
umyłam brudny talerz. Poprawiłam się i spojrzałam na Nath'a.
-Jedziemy ?
-Można już zejść na dół.
- powiedział i wyszliśmy na korytarz.
Upewniłam się, że
wszystkie okna są szczelnie zamknięte, a grzejniki nastawione na
odpowiednią temperaturę. Woda z kranów nie kapała, więc poszłam
na korytarz, gdzie Nathan kończył ubieranie. Założyłam kozaki,
kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki. Sprawdziłam czy w torebce
mam papiery i najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy już byłam wszystkiego
pewna wyszliśmy, a ja zamknęłam drzwi. Miałam je otworzyć
dopiero w poniedziałek, a to dopiero za parę dni. Znieśliśmy
walizki na dół i akurat podjechała po nas taksówka. Miły
kierowca pomógł Nathanowi schować walizki do bagażnika i
wsiedliśmy do nagrzanego auta. Po ponad kwadransie dojechaliśmy na
lotnisko, gdzie wypakowaliśmy walizki i weszliśmy do dużego
budynku. Gdy staliśmy w kolejce napisałam szybko sms do rodziców.
„Za dwie godziny mamy lot. Spodziewajcie się nas na lotnisku około 15 o ile nie będzie opóźnień.”
Schowałam telefon patrząc
wcześniej która jest godzina. Dochodziła już jedenasta, a my
grzecznie staliśmy w kolejce. Po godzinie staliśmy już w innej
kolejce, przeszliśmy bez problemowo rewizję osobistą i zmęczeni
ciągłym staniem usiedliśmy w końcu w wygodnych fotelach. Miałam
miejsce przy oknie, więc gdy się już rozsiadłam zmęczona oparłam
głowę o ścianę samolotu. Po dłuższej chwili ruszyliśmy.
Obserwowałam oddalający się krajobraz budynków i gdy już byliśmy
tak wysoko, że widziałam jedynie chmury nawet nie wiem kiedy
ciężkie powieki mi opadły.
Obudził mnie czyiś cichy i
spokojny głos oraz lekkie szturchanie w ramie. Powoli, ale i z
niechęcią otworzyłam oczy. Tak bardzo byłam zmęczona. Pierwsze
co zobaczyłam to rozentuzjazmowana mina bruneta.
-Jesteśmy na miejscu.
-Okey, okey. Już chwila.
Jeszcze pięć minut. - mówiłam co mi ślina na język przyniosła.
Po chwili gdy doszedł do
mnie sens wypowiedzianych przez Nath'a słów, rozciągnęłam się
leniwie i pozbierałam swoje rzeczy. W drodze do wyjścia zapięłam
kurtkę i nałożyłam te wszystkie zimowe akcesoria. Gdy już dwie
mroźne gałązki wiatru mnie spoliczkowały, zdałam sobie sprawę z
tego, że jestem w Polsce, a uśmiechnięty Nathan pochłaniał
widoki.
-To jeszcze nic. - zwróciłam
się do niego, a jego uśmiech się powiększył.
Ponownie przeszliśmy
kontrolę osobistą i czekaliśmy na bagaże, w międzyczasie
włączyłam telefon i zadzwoniłam do taty, już na nas czekał na
korytarzu, więc gdy tylko znaleźliśmy swoje walizki zadowoleni, ja
dodatkowo wyczerpana, ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Nie wiedziałam
jak mam znaleźć tatę, bo nawet nie powiedział mi jaki ma kolor
kurtki, a na pomoc Nathana nie mogłam liczyć, więc się trochę
pogubiliśmy, ale ostatecznie znaleźliśmy się.
-Tato ! - rzuciłam się w
jego objęcia.
-Myszko moja. Jak dobrze cię
widzieć. - dobrze było usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk i
woń ulubionych zapachów, a nawet zapachu płynu do prania.
-Poznajcie się. To Nathan,
a to mój tato. - powiedziałam po polsku, a po chwili po angielsku.
Mężczyźni jak to oni
uścisnęli sobie dłonie, coś tam próbowali pogadać, ale im nie
szło, więc przyśpieszyłam ten proces i po chwili jechaliśmy do
domu. Najchętniej to bym sobie dalej spała, ale przecież wtedy w
aucie panowałaby nieprzyjemna cisza, między moim ojcem, a Nathanem,
więc starałam się jak mogłam. Niebo robiło się szarawe, a co za
tym szło robiło się ciemno. Tato jechał na autostradzie z dużą
ostrożnością, ale nie jakoś super wolno. Dało radę. Podczas
drogi trochę rozmawialiśmy, ale Nathan stwierdził, że jakoś to
przetrawi i dał mi wolną rękę, więc nie musiałam już
wszystkiego tłumaczyć tylko rozmawiałam sobie po polsku z tatem.
Widziałam, że na początku Nathan siedział na telefonie, a później
się wsłuchiwał w naszą rozmowę. Byłam w tamtym momencie ciekawa
co siebie myśli. Może zastanawiał się o czym rozmawialiśmy, może
próbował wyłapać jakieś słówka i myślał nad tym co ono
oznaczało, może zdał sobie sprawę, że wywiozłam go w łyse pole
i już nie wróci, bo co jak co, ale jeżeli nie znajdzie kumatego
człowieka znającego angielski to sobie tutaj nie da rady. Później
sama zamilkłam, tato również.
-I jak ? - zapytałam
Nathana.
-Jak na razie to niewiele
mogę powiedzieć. Już się nie mogę doczekać jutra jak mnie
gdzieś zabierzesz i pokażesz to i owo.
-Myślałam, że raczej nie
możesz się doczekać spotkania zresztą mojej rodziny.
-Tego też. Twój tato
wydaje się bardzo miły.
-No. W domu chłodzi się
już wódka, mama od rana siedzi w kuchni, a od paru dni sprzątała
dom. Sama boję się tego co zastanę w domu, skoro tak się wszyscy
ekscytują naszym przyjazdem.
-Tylko nie ty.
-Tylko nie ja. Dokładnie.
Moja siostra już narysowała ci laurkę i ponoć coś ci nawet
napisała. Po angielsku.
-Poważnie ?
-Tak mi powiedział tato.
-Masz fajną rodzinę.
-Jeszcze jej nie poznałeś.
-Wydają się fajni.
-Bo są. - dodałam smutno i
zaczynałam rozpoznawać okolice. - Jesteśmy już ? - zapytałam
tatę.
-Tak. Za chwilę nasza
podróż się skończy. - uśmiechnął się do lusterka wstecznego.
-Zaraz będziemy. -
przekazałam nowinę Nathanowi.
Sama poczułam, że nie mogę
się doczekać przyjazdu, a całe zmęczenie ustąpiło właśnie
radości. Ciekawiło mnie jak domownicy zareagują na Nath'a, a jak
on na nich. Szykowała się niezła szopka. Wcale się nie zdziwię
jak się okaże, że będą czekali na nas w odświętnych strojach,
w progu z chlebem i solą. No i kieliszkiem wódki. Na samo
wyobrażenie tego o mało nie parsknęłam śmiechem. Coś miałam
przeczucie, że tak może być. Auto zwalniało, aż się zatrzymało,
tato wyłączył silnik i odwrócił się do nas.
-Koniec wycieczki. Witamy w
domu. - powiedział łamanym angielskim, bez akcentu, ani niczego,
ale Nathan zrozumiał i się szeroko uśmiechnął.
Fajnie, że tato go
zaakceptował. Tato wysiadł, a ja spojrzałam na Nathana.
-Jesteś gotowy na spotkanie
z huraganem ?
-Podejmuję tę ryzyko. -
uśmiechnął się i wysiedliśmy na ten siarczysty mróz. - Z tym
zimnem to nie żartowałaś.
-Bo się na tym znam.
-To wy może wejdźcie do
domu, a ja wezmę walizki. - odezwał się tato po polsku.
-Czemu nie wjechałeś do
garażu ?
-Śpieszyłem się po was i
nie wziąłem kluczyków od garażu. Mama go zamykała.
-Jesteś pewny ? To tylko
dwie walizki.
-Tak. Idźcie. - pośpieszył
nas, więc poszliśmy.
-A twój tato ?
-Zosia Samosia. Sam chce nam
tachać walizki do domu. Uparciuch. Przynajmniej mi nie zamarzniesz
na tym mrozie.
-No nie mów mi, że Tobie
nie jest zimno.
-Trochę jest, ale ja jestem
zahartowana.
-Co to musi być jak
Afrykańczyk przylatuje do takiego kraju podczas zimy ?
-Szok. - roześmiałam się
i nacisnęłam klamkę. - Jesteśmy ! - krzyknęłam z całych płuc,
gdyż nikt na nas, ku mojemu zdziwieniu, nie czekał w progu, dopiero
po czasie przyszła mama.
-Dzieci ! - ściskała mnie
i wycałowała, no chyba na zapas, bo trzymała mnie tak długo, że
tato zdążył do nas przyjść z walizkami. - Miło mi cię poznać
Nathan. - mama przywitała się z Nathanem.
-Mi Panią również.
O jacie, o jacie, pełna
kultura. - pomyślałam.
-Spodziewałam się jakiejś
kapeli, stroi ludowych, zastawionego stołu, balonów, chleba i soli.
A tu dupa. - ciągnęłam po angielsku.
-Jedzenia nie braknie, coś
do picia też się znajdzie, ale od śpiewu to chyba wy powinniście
się zaangażować.
-Mamo, wiesz ile kosztuje
prywatny koncert The wanted ? Dużą ilość alkoholu. Ciesz się, że
jeden przyleciał i nie każ mu śpiewać, bo jeszcze ucieknie.
-Mogę śpiewać, ale nie
sam. - wtrącił.
-No widzisz. Ja nie mam
zamiaru świecić moim talentem do fałszów. - zaśmiałam się i
zdjęłam kurtkę.
Schowałam ją do szafy i do
samo zrobiłam z Nathana. Zdjęliśmy buty i wygrzebałam z szafy
kapcie. Moje „króliczki”, a dla Nathana „pieski”. Nie
powiem, ucieszył się na ich widok. Miał do wyboru jeszcze zebrę,
ale wolał pieski. Widziałam, że Nathan w ogóle nie był spięty,
ani speszony.
-Pewnie jesteście głodni,
co ?
-No Nathan pewnie tak.
-Nie wmówisz mi, że nie
ty. - mama wcale nie dyskretnie zjechała mnie wzrokiem.
-A nie mówiłem, że twoja
mama to zauważy ? - posłałam brunetowi moje spojrzenie.
-Nathan ma rację, ale dziwi
mnie to, że nie interweniowałeś mój kolego. - teraz jemu się
oberwało.
-Staram się, ale Amelia ma
dość ciężki charakter.
-Amelia tu jest i wszystko
słyszy. - dodałam, usłyszałam, że tato wszedł do domu przez
garażowe drzwi, po chwili wszedł do kuchni.
-Herbata, kawa ? - zapytała
mama.
-Herbata. - wszyscy zgodnie
stwierdziliśmy.
-Macie może ochotę na
spaghetti ? - zapytała. - Mieliśmy dzisiaj na obiad, ale obiecuję,
że jutro będzie typowo polskie danie.
-Ale mam nadzieję, że dużo
masz makaronu, bo Nathan dużo je. - powiedziałam siadając i
zachęcając chłopaka, żeby też to zrobił.
-To właśnie bardzo dobrze,
że dużo je. A nie to co ty.
-Dzięki mamo. - kiwałam
głową. - Dosiądź się tato. - zwróciłam się do niego po
polsku.
-Nie wiem.
-Dobrze, że ja wiem. -
uśmiechnęłam się, a ten spełnił moją prośbę.
-Liczę na to, że nauczycie
mnie trochę języka polskiego. - zaczął Nathan.
-To Amelia cię nie uczyła
? - zdziwiła się mama.
-Tak jakoś wyszło.
-Mamo. To nie jest tak, że
ja wszystkim kazałam uczyć się polskiego. Miałam inne rzeczy na
głowie, tym bardziej, że nikt mnie nie prosił, a ja nie będę
nikogo zmuszać.
-Liczyłem na krótką
lekcję w samolocie, ale Am odpadła.
-Co to znaczy ? - mama
spojrzała na nas podejrzanie.
-Znaczy się, zasnęła. -
sprostował Nathan.
-Moja mama nie zna
podwórkowego angielskiego, więc jak byś mógł to nie posługuj
się slangiem. - dodałam.
-Przepraszam.
-Nie ma za co. - mama się
pogodnie uśmiechnęła. - Nie wyspałaś się w nocy ? - zwróciła
się do mnie.
-Raczej nie da się wyspać
kiedy się nie chce spać.
-Faktycznie Tobą trzeba się
zająć, skoro nawet spać nie możesz.
-Kiedy będzie ten makaron ?
- zapytałam.
-No już chwilka. Macie
szczęście, że nastawiłam wodę wcześniej, zaraz wyjmuję
makaron.
Mama zajęła się
przygotowywaniem posiłku, a ja rozejrzałam się dookoła. Nic się
nie zmieniło. Znaczy się tak diametralnie. Wisiały inne firanki w
kuchni, a na stole nie było obrusu jak zazwyczaj tylko kolorowe,
okrągłe, duże podstawki. Chociaż czegoś mi brakowało.
-Gdzie dzieciaki ? -
zapytałam.
-Nicola u siebie zadanie
domowe robi, a Olly wyszedł po obiedzie, bo był umówiony z
kolegami. - wytłumaczyła mama.
-To tak się oczekuję na
starszą siostrę, która wraca z emigracji ?
-Nie jesteś Królową
Elżbietą Drugą.
-Hahaha. - Nathan skumał
żart, fajnie, że w ogóle go zrozumiał, bo jego poczucie humoru
jest zupełnie inne niż moje.
-Ja może nie, ale Nathan w
tym temacie może się wypowiedzieć.
-Osobiście nie spotkałem
naszej królowej.
-Ale z pewnością wiesz o
niej znacznie więcej niż my. - uśmiechnęłam się do niego, a on
odwzajemnił uśmiech.
Po chwili mama podała nam
pełne talerze jedzenia i każde z nas się nim zajęło. Rodzice nas
zostawili i poszli do salonu. Było zupełnie normalnie, nikt nie
skakał na rzęsach, żeby udowodnić kto jest lepszy, grzeczniejszy,
uprzejmiejszy i tak dalej z końcówkami -jszy. Podobało mi się to,
bo Nathan był zadowolony, a ja się o niego nie bałam, chociaż nie
mogłam się doczekać spotkania z Nicolą, Olivierem i moim łóżkiem.
Ello !
Miałam dodać rozdział przed świętami i złożyć Wam życzonka, ale doszłam do wniosku, że później musiałybyście strasznie długo czekać na next, bo będę w gorączce egzaminów i zrezygnowałam z tej idei.
Miałam dodać rozdział przed świętami i złożyć Wam życzonka, ale doszłam do wniosku, że później musiałybyście strasznie długo czekać na next, bo będę w gorączce egzaminów i zrezygnowałam z tej idei.
A teraz jeżeli chodzi o rozdział. POLAND ! Yeah ! Już mam parę pomysłów co do tego wyjazdu, a tym bardziej do zbliżającego się wieczora, ale to w następnym ^^
Zawartość mojej szklaneczki to moje prowizoryczne tiramisu Kami, nie żadne lody :D Namoczony w czarnej kawie biszkopt (ale nie długo bo za mocno nasiąknie, najlepiej zrobić to pędzelkiem) wkładam na spód, przykrywam ubitą śmietanką 30% tłuszczu z serkiem mascarpone i łyżką kakao, a na to wersja bez kakao i tak na zmianę :) Chyba udało mi się to jakoś wytłumaczyć, co ? Jak by coś nie było dalej jasne to daj znać :P
Hahaha w deszczu do sklepu ? Wow ! Faktycznie musiałam ci nieźle narobić ochoty. Przepraszam :P Mam nadzieję, że przynajmniej był smaczny <3
Długo zastanawiałam się nad włączeniem usługi Google +, zrobiłam to i tak w zasadzie to nie wiem czy dobrze ;P Od teraz już tak będzie, a wiecie może czy można to wyłączyć i powrócić do konta w bloggerze ? Tak teoretycznie pytam :D
Długo zastanawiałam się nad włączeniem usługi Google +, zrobiłam to i tak w zasadzie to nie wiem czy dobrze ;P Od teraz już tak będzie, a wiecie może czy można to wyłączyć i powrócić do konta w bloggerze ? Tak teoretycznie pytam :D
Co do egzaminów to mam nadzieję, że nie będzie jakiegoś durnego tematu na polskim, bo ten na próbnym "Mądrość jest córką doświadczenia" i w rozprawce trzeba było uwzględnić jeszcze dwa przykłady z literatury i jeden z życia codziennego, to był strasznie głupi. Na początku to chyba dobre parę minut siedziałam i czytałam polecenie, bo nie dowierzałam, ale w rezultacie dostałam 7/10 punktów, to nieźle. Oby mi nic na mózg nie walnęło i żebym tylko nie zawaliła testów przez jakieś kurczę przeciwności losu. Oby nie.
To chyba tyle. Trzymajcie za mnie kciuki (zaczynam od 9), bo jak zawalę to nie dodam rozdziału xD
#StayStrong
#YouCanEverythink
#YouCan DoThis
#IfYouCan'tThenWho?
#You'reAWinner
#Motivation
Życzę sobie powodzenia na egzaminach jak i innym czytelniczkom, które od jutra zaczynają TESTY, buhahaha. Będzie dobrze, co ma być to będzie, right ? (Aha i przepraszam, że zabieram Wam czas, w którym mogłybyście powtarzać na polski albo historię ewentualnie wos, a wy siedzicie tutaj)
#StayStrong
#YouCanEverythink
#YouCan DoThis
#IfYouCan'tThenWho?
#You'reAWinner
#Motivation
Życzę sobie powodzenia na egzaminach jak i innym czytelniczkom, które od jutra zaczynają TESTY, buhahaha. Będzie dobrze, co ma być to będzie, right ? (Aha i przepraszam, że zabieram Wam czas, w którym mogłybyście powtarzać na polski albo historię ewentualnie wos, a wy siedzicie tutaj)