-Na pewno nie chcecie dokładki ? Tak
marnie wyglądacie.
-Mamo. - powiedziałam przeciągle.
-Skoro nie to może zaprowadzić
naszego gościa do jego pokoju. Pokaż mu co i gdzie. Czuj się jak u
siebie Nathan.
-Dziękuję. - uśmiechnął się nasz
gość.
-W takim razie idziemy.
Wstaliśmy od stołu, który mama
sprzątnęła i teraz wkładała brudne naczynia do zmywarki.
Wyszliśmy na korytarz, gdzie zabraliśmy swoje walizki i ruszyliśmy
w stronę schodów.
-Zostaw to. Później po nią wrócę.
-Nie marudź tylko idź szybciej. -
powiedziałam idąc tyłem po schodach trzymając walizkę obydwoma
rękami i schodek po schodku wspinałam się coraz wyżej.
-No mówię ci zostaw to. - nie
odpuścił i dodał po chwili.
-Masz swoją walizkę ? No. To się nie
interesuj moją.
-Co ty taka cięta na mnie ?
-Bo chyba mówię wyraźnie.
-Nie denerwuj się. - zamilkł, a po
chwili dodał. - Jak po polsku powiedzieć cześć ?
-Cześć. - odpowiedziałam po polsku,
a po chwili usłyszałam jego starającego się to powtórzyć i z
zaskoczenia, co się dzieję, upuściłam walizkę, która z wielkim
hałasem spadła, ale udało mi się ją zatrzymać przed końcem
schodów.
-Mówiłem ci, żebyś to zostawiła ?
- Nathan spojrzał na mnie wzrokiem „a nie mówiłem” i zabrał
mi moją walizkę.
-Co się stało ? - tato pojawił się
na korytarzu.
-Upuściłam walizkę i mi spadła. Nic
wielkiego.
-Z Tobą faktycznie nie jest najlepiej
skoro nawet nie możesz jej utrzymać.
-Nie o to chodzi. Wypadła mi z
zaskoczenia.
-A co takiego się stało ? - wiercił
mi dziurę w brzuchu i resztkami sił starałam się nie wybuchnąć.
-Nathan mówił po polsku. -
powiedziałam nadzwyczaj spokojnie i wróciłam na schody.
No kurde blade ! To już człowiek
nie może mieć figury modelki, bo wychudzony, nie może z wrażenie
upuścić walizki, bo osłabiony. I co jeszcze ? Zła weszłam na
szczyt schodów i co zobaczyłam ? Nicolę rozmawiającą z Nathanem,
który miał bardzo skupiony wyraz twarzy. W wypowiedzi mojej siostry
słyszałam cząstkę języka angielskiego łączonego z dużą
ilością niemieckiego, odrobiną polskiego i całą masą
gestykulacji. Nie powiem, komiczna sceneria.
-Cześć brzdącu ! - zwróciłam na
siebie uwagę.
-Amelia !
Dziewczyna straciła zainteresowanie
gościem i podbiegła do mnie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Co u ciebie słychać ? - tuliłam ją
w najlepsze.
-Nie mogłam się Was doczekać. -
puściła mnie na chwilę po czym ponownie mnie przytuliła.
-Pokażę Nathan'owi pokój i zejdziemy
na dół, dobrze ?
-Ale szybko przyjdźcie.
-Dobrze.
Uśmiechnęłam się do niej, a ta
szybko zeszła ze schodów uśmiechając się wcześniej do Nathana,
który zdążył jej tylko pomachać.
-Widzę, że już cię przemaglowała.
- powiedziałam biorąc moją walizkę. - Tu jest moja sypialnia. -
pokazałam na ciemne drzwi.
-Mogę zobaczyć ? - nie wiem po co się
pytał skoro po chwili był już w środku.
-Czuj się jak u siebie. - zacytowałam
słowa mojej mamy przewracając oczami i razem z walizką weszłam do
środka zapalając światło, bo inteligentny Nath tego nie zrobił.
-Szczerze ?
-Wezmę to na klatę. - postawiłam
walizkę pod szafą.
-Jestem zaskoczony.
-Przecież widziałeś moje mieszkanie,
więc czego się spodziewałeś ?
-Też racja.
-A co myślałeś, że zobaczysz tu
kości, czaszki, czarne meble, ciemne ściany i podłogę ? I może
jeszcze zapalone świecie.
-Przecież nie jesteś gothem.
-Trafna uwaga. Koniec wycieczki.
Idziemy do twojego pokoju. - wyprowadziłam go z pokoju i otworzyłam
drzwi obok moich. - To tutaj.
-Obok ciebie.
-Nie da się ukryć. A kolejne drzwi to
łazienka, więc często ktoś będzie mijał twój pokój.
-Nie przeszkadza mi to.
-To git. Jak chcesz się odświeżyć
czy cokolwiek to teraz.
-Nie, nie muszę.
-To co ? Idziemy na dół ?
-Możemy zejść.
-Gdybyś czegoś potrzebował, coś
chciał, miał jakieś specjalne zachcianki to nie bój się zapytać.
-Okey. Tak w zasadzie to spaghetti,
które dała nam twoja mama było bardzo smaczne.
-Mama bardzo dobrze gotuje.
-Odziedziczyłaś to po niej.
-A ty skąd czerpiesz taką wiedzę ?
-Z życia.
-Czy ja kiedykolwiek dałam ci coś do
jedzenia, co sama przygotowałam ?
-Tak.
-Jakoś sobie nie przypominam.
-Masz słabą pamięć.
-Przecież ja cała jestem słaba. -
ironizowałam.
-Biedna Amelia, cały świat przeciwko
jej. Nie widzisz, że wszyscy się o ciebie martwimy ?
-Słuchaj. - przerwałam mu zatrzymując
się na schodach i odwracając się do niego twarzą. - Nie chcę
wzbudzać w ludziach uczucia łaski i troski o mnie, więc ze swojej
łaski nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
-Skoro nie chcesz wzbudzać w ludziach
tych uczuć to nie dawaj im podstaw do tego.
-Co proszę ?
-Spójrz na siebie w lustro.
-No tak, najlepiej zacząć od wyglądu
!
-Nie widzisz tego co widzą inni !
-Mam oczy Nathan. I zaskoczę cię !
Widzę siebie, widzę jak wyglądam, widzę jak łamią mi się
paznokcie, widzę jak rozdwajają mi się włosy, widzę jak szybko
się męczę, widzę, że sen przychodzi mi z trudnością, a jak już
się pojawi nie jest to relaks, ale widzę też to co nikt inny nie
widzi.
-Ciekawe co. - założył ręce na
klatkę piersiową.
-Widzę przede wszystkim siebie i to
przez co w życiu przeszłam. Nikt ! Nikt nie wie przez co
przechodziłam, jak skrajne mam emocje i jak źle się ze wszystkim
czuje, więc nie mów mi do cholery co mam w sobie zmieniać !
-Nie każe ci się zmieniać. Chcę,
żebyś odżyła.
-Pozwól, że sama o tym zadecyduje.
-Nie. - zaczął kiwać głową z
przymrużonymi oczami. - Nie sądziłem, że wyjazd do twojego
rodzinnego domu zamiast ci pomóc, będzie cię bardziej denerwował.
-I tu wychodzi jak mało o mnie wiesz.
- dodałam szeptem i zeszłam do końca schodów.
Niezły dałam popis swoich
umiejętności wszystkim domownikom. Jestem pewna, że rodzice
wszystko słyszeli i nie trzeba być nie wiadomo jak obeznanym w
języki, żeby wiedzieć, że się kłóciliśmy. Weszłam do kuchni,
gdzie nastawiłam wodę na kawę. Wiem, że było późno, ale teraz
czułam, że nic mnie nie podtrzyma przy życiu tylko ten magiczny
napój. Ja też nie chciałam, żeby pierwszy wieczór w domu
wyglądał tak jak wyglądał. Powinnam nie zostawiać samego
Nathana, ale miałam już dosyć tego ciągłego wyrzucania mi moich
błędów. No co ja zrobię, że całe moje życie to lista błędów
i porażek. W tym momencie byłam pewna, że nie chcę wracać do
Londynu, nie chciałam remontować kawiarni, ale nie chciałam
również zostawać tutaj. Wszystko mi się nie zgadzało.
-Przepraszam. - usłyszałam jego
miękki głos za mną.
-To ja przepraszam. Masz rację. Muszę
otworzyć oczy i przyjąć pomoc innych. Swoją dumę muszę schować
głęboko i odważyć się na proszenie o pomoc innych. Sama świata
nie naprawię.
Mówiłam to stojąc do niego tyłem,
nie chciałam się odwracać. Czułam, że coś we mnie pękło i
mimo że rozum podpowiadał mi, że to dobrze, to serca nadal było
przeciwne, musiałam teraz wybrać czym mam się kierować, czy
sercem czy rozumem. Działałam sercem już parę lat i to słuchanie
go przyczyniło się do tego, że mój teraz nieżyjący były
chłopak na mnie napadł. Zrozumiałam, że serce jest moją wadą,
moją kotwicą, która ciągnie mnie na dno.
-Chcesz się przejść ? - zapytałam
odwracając się do niego przodem.
-Jest już ciemno.
-Latarnie na pewno działają.
-Pewnie. - uśmiechnął się
zadowolony.
-Ale ubierz się cieplej, nie chcę cię
przeziębić.
-Ty też się ciepło ubierz. A co z
wodą ? - pokazał na parujący czajnik.
-Nic się nie stanie. Idziemy ?
Kiwnął głową i wyszliśmy.
Wyjęłam z szafy moją puchową kurteczkę i dużą cieplutką
czapkę z szalikiem i rękawiczkami w komplecie. Z tymi ubraniami w
rękach zapukałam do sypialni Nathana.
-Chcesz coś od mojego taty ? -
zapytałam widząc go grzebiącego w walizce.
-Nie. - na mój głos się poderwał,
ale po chwili wrócił do zawartości walizki. - Miałem tu gdzieś
bardzo ciepłe spodnie.
-Skąd je masz ?
-Jak byłem w Gloucester to zabrałem
mamę na zakupy i zaopatrzyłem się w parę ciepłych spodni. Mam. -
podniósł do góry ciemne portki.
-One mają być ciepłe ? - spojrzałam
na nie niezbyt przekonana.
-Dotknij. - podał mi je, faktycznie
było od spodu ocieplane miłym w dotyku puszkiem. - Ciepłe.
-Zwracam honor. - uśmiechnęłam się.
- Będę na dole.
Wyszłam zostawiając go samego,
żeby mógł się przebrać. Zeszłam na dół. Musiałam jakoś
wytłumaczyć rodzicom zaistniałe krzyki. Szkoda, że nie mam już
swojego mieszkania. Tam przynajmniej nikomu nie musiałabym się
tłumaczyć.
-Mamo. - weszłam do salonu, gdzie
rodzice wraz z Nicolą oglądali telewizję.
-Tak ? - odwróciła się wyglądając
przez oparcie kanapy.
-Wychodzimy z Nathanem na spacer. -
oparłam się o framugę.
-Nie bądźcie długo, bo już jest
zimno na zewnątrz. Uważajcie na siebie. - uśmiechnęła się
smutno.
-Wrócimy za jakąś godzinę. -
zaczęłam się wycofywać.
-Amelia ! - usłyszałam głos taty.
-Słucham ? - wróciłam na poprzednie
miejsce.
-Co się między Wami dzieje ?
-Co masz na myśli ? - nie chciało mi
się rozpoczynać tego tematu.
-Mam na myśli twoją kłótnie z
Nathanem. Nie potrzebuję znajomości języka, żeby zrozumieć, że
się kłóciliście. - Nicola spojrzała na mnie smutno.
-Mamy odmienne charaktery i nie ciężko
o spięcia. - wróciłam wzrokiem do taty.
-Wydawało mi się, że jesteście
przyjaciółmi. - dołączyła się mama, a po chwili dodała. - A
może nawet coś więcej.
-Nie mamo. Łączą nas tylko
kumpelskie relacje.
-Woda i ogień też są przeciwne, ale
tak samo potrzebują siebie nawzajem.
-Nie wymyślaj mamo. To my już
idziemy. - ponownie zaczęłam się wycofywać.
-Amelio chcemy dla ciebie jak
najlepiej.
-Wiem mamo. - odkrzyknęłam z holu.
Nathan właśnie schodził z góry.
Ubrany już w kurtkę prezentował się dosyć śmiesznie. Taki duży
Gucio, tylko Mai brakowało. Na głowie miał futrzaną czapkę,
wokół szyi ciepły, wełniany szalik, a w dłoniach trzymał
rękawiczki. Na nogach miał swoje ocieplane spodnie, a na stopach
jasne timberlandy.
-Jeszcze nie gotowa ? - zapytał
schodząc.
-Już chwila. - założyłam trzymaną
w dłoniach kurtkę, a później resztę zimowego stroju. - Już. -
uśmiechnęłam się do niego.
-Czyli wychodzimy ? - nałożył
rękawiczki.
-Tak. Rodzice już wiedzą. - już
chciałam otwierać drzwi, ale na korytarz weszła moja młodsza
siostra. - Do zobaczenia Nicola. - wyprzedziłam jej pytanie czy może
z nami wyjść i zniknęliśmy na zewnątrz, gdzie było już ciemno
i zimno.
-Brr. - usłyszałam Nathana.
-Wracamy ? - spojrzałam na niego
niepewnie.
-Nie. - odpowiedział twardo. -
Przyzwyczaję się.
-Nie sądziłam, że będzie tak zimno.
-To przeze mnie. Pogoda mnie nie lubi.
- uśmiechnął się, a po chwili kontynuował. - Zawsze jak mam
zamiar gdzieś wyjść, bo jest śliczna pogoda, ona nagle jakby to
zauważyła i się diametralnie zmienia. Takie tam rozterki Anglika,
nie słuchaj mnie nawet.
Nathan zauważył, że na moment
straciłam jego uwagę, gdyż przyglądałam się w pełnym skupieniu
mijanemu otoczeniu.
-Przepraszam cię. Po prostu poczułam
jak bardzo za tym tęskniłam. - złapałam wolno spadający płatek
śniegu. - Chyba zacznie prószyć.
-Będzie fajnie.
-O ile nie ruszy się wiatr, wtedy już
nie będzie fajnie.
-Dlaczego ?
-Uwierz mi nie chcesz dostać
rozpędzonym, mroźnym płatkiem śniegu po nagim ciele. To tak jakby
ktoś smagał cię lodowatym biczem. Nienawidzę tego uczucia. Ale
jak płatki będą sobie spokojnie spadać z nieba to będzie jak w
bajkach.
-Chyba to lubisz, co ?
-Bajki ? - spojrzałam na niego.
-Nie. Spadający powoli śnieg.
-Bardzo. To takie imponujące.
-Pewnie tak.
Zamilkliśmy na chwilę. Każde
pogrążone we własnych myślach. Czułam się okropnie. Ta
niewiedza co mam dalej robić była okropnie frustrująca, a nie
lubiłam się tak czuć. Gdy myślałam nad tym, że gdzieś tam
daleko, za morzem, mój lokal smutny i bez żadnych nadziei czeka na
coś więcej, a ja tutaj się obijam i nie potrafię odnaleźć
odpowiedzi na najprostsze pytanie, które tak w zasadzie nie powinny
się nigdy pojawić, mnie dobija.
-Am ? - głos Nathana wybił mnie z
moich przemyśleń.
-Jak myślisz co powinnam zrobić ? -
zapytałam go nie interesując się w ogóle co mówił do mnie
wcześniej.
-Myślę, że powinnaś odpocząć i
nawet mam według ciebie pewne plany.
-Odpocząć i odpocząć, ale co dalej
? - nie interesowało mnie ponownie o co tak w zasadzie chodziło
chłopakowi.
-Powinnaś odnaleźć odpowiedź.
-Nathan nie pieprz ! - spojrzałam na
niego zła. - Zachowujesz się jak baba, a ja potrzebuje jasnej
odpowiedzi. Białe jest białe, a czarne jest czarne i nie mydl już
więcej oczu.
-Skąd ta determinacja ?
-Bo mam dość bycia niepewną
panienką, której ciągle się wydaje, że pod nogi są jej
podkładane świnie. Jestem młoda, a zachowuje się jak babcia na
łożu śmierci, która zastanawia się co po jej śmierci stanie się
z jej zestawem kryształów. Kurde no !
-Widzę, że jednak ten wyjazd ma
jakieś pozytywny wpływ na ciebie.
-Czy ja mówię po polsku, że mnie nie
rozumiesz ? - irytowała mnie jego niedomyślność.
-Co ?
-Zadałam pytanie i oczekuję
odpowiedzi. - wyrecytowałam każdy wyraz wyraźnie.
-Okey. - spojrzał na mnie zatrzymując
nasz spacer na chwilę. - Uważam, że powinnaś wrócić do swoich
marzeń. Ale nie chcę ci tego narzucać.
-Czyli jesteś za tym, żebym
odbudowała kawiarnie ? - ruszyłam przed siebie.
-Tak. - dogonił mnie. - A co ?
Zbierasz za i przeciw ?
-Już od dawna.
-Aha.
-Wiesz jak bardzo wkurza mnie jak ktoś
mówi aha ?
-Nie ?
-To teraz już wiesz. - spojrzałam na
niego.
-Mam wrażenie, że Amelia z lipca
wraca. - powiedział niepewnie.
-Byłam wtedy dobrym człowiekiem.
Wiedziałam czego chcę od życia, zerwałam z Tomkiem i spełniałam
marzenia. To był dobry czas dla mnie i chyba można wracać do tego
co było dobre.
-A … a wiesz co to oznacza dla nas ?
- spuścił wzrok.
-Nathan. - zatrzymałam go, czułam się
jakbym to ja nosiła spodnie w jego towarzystwie, jakby to on był
niezdecydowaną kobietą. - Nie ma żadnych nas.
-Ale przecież mówiłaś …
-Ale to było. - przerwałam mu. -
Chciałeś, żebym odnalazła spokój, odpowiedzi na nurtujące
pytania, więc właśnie to robię.
-Nie sądziłem, że to odbędzie się
moim kosztem. - ruszył, a ja jeszcze trochę postałam i później
go dogoniłam.
-Dlaczego twoim kosztem ?
-Bo myślałem, że ten wyjazd da ci
też do zrozumienia, że czuję coś do ciebie. - wyrzucił to
siebie, a mnie totalnie zatkało.
-Myślę, że musimy poważnie
porozmawiać.
Rozejrzałam się po okolicy i
zauważyłam pusty lokal. Za ladą stała jego właścicielka,
starsza kobieta, więc nie bałam się, że rozpozna scenicznego
potwora estradowego, tu: Nathana.
-Chodź. - pociągnęłam go w stronę
małej knajpki, pamiętam, że lubiłam tu przychodzić, gdy byłam
nieco młodsza od Oliviera.
Lokal od ostatniej mojej wizyty, co
było jakieś parę lat temu, nic się nie zmienił. Przywitałam się
z właścicielką i zaprowadziłam Nathana do najbardziej schowanego
stolika. I tak nie zrozumiałaby o czym rozmawiamy, ale jednak
wolałam zachować środku ostrożności. Kazałam również
Nathan'owi usiąść tyłem do drzwi. Gdy zdjęliśmy kurtki wzięłam
do rąk małą kartkę z menu oprawioną w plastikowej okładce.
-Na co masz ochotę ? - zapytałam znad
menu.
-A co polecasz ?
-Kiedyś piłam tu bardzo dobrą
czekoladę na ciepło, ale to było bardzo dawno temu, więc nie wiem
czy nadal jest taka pyszna.
-Może być.
Wstałam, żeby przekazać nasze
zamówienie właścicielce. Przyjrzałam się zawiedzionej i bardzo
smutnej minie Nathana, jakby całe szczęście z niego uleciało.
Zamknęłam mocno powieki i potrząsnęłam głową. Muszę załatwić
to jak stara Amelia – pomyślałam i przekazałam zamówienie Pani
za ladą. Za niecałe pół godziny zamykała. Z zdwojoną siłą
wróciłam do stolika. Spojrzałam na jego obojętny wzrok wbity w
moją twarz.
-Wyrzuć wszystko co w sobie trzymasz.
- poleciłam.
-A co to da ?
-Klarowną sytuację między nami. Nie
uważasz, że gdyby ludzie mówili sobie prawdę i szczerze to co
myślą i co czują byłoby znacznie lepiej ?
-W pewnych sprawach tak, ale czy
chciałabyś o wszystkim wiedzieć od razu ?
-Tak. - powiedziałam bez namysłu.
-Z pewnością nie. Wyobraź sobie
sytuacje na imprezie, pijesz z przyjaciółmi, tańczysz, ogólnie
świetnie się bawisz, a tu nagle podchodzi do Was jakiś kostek i
opisuje jakieś prostackie seksualne zabawy, w które ma ochotę się
z Tobą zabawić. I co ? Nie byłoby ci wstyd przez znajomymi ?
-To dosyć dziwna sytuacja.
-Pewnie zdarzałyby się gorsze jeżeli
idziemy twoim tokiem rozumowania.
-Znowu to robisz.
-Co ?!
-Odwracasz kota ogonem. Zamiast
odpowiadać to ty zmieniasz temat, albo od niego odbiegasz. To może
problem nie leży tylko we mnie ? - wbiłam w niego swój
prześwitujący wzrok, czekałam kiedy się od niego odwróci, ku
mojemu zaskoczeniu zrobił to bardzo szybko, za szybko. - Nathan.
Może to ty potrzebujesz pomocy. Każesz mi się zwierzać kiedy u
ciebie wcale nie jest tak kolorowo jak by się wydawało.
-To co się dzieję u mnie to moja
sprawa.
-W takim razie ja mówię tak samo. Nic
ci do moich problemów. - złożyłam ręce na piersiach.
-Minęłaś się z powołaniem.
- …
-Powinnaś zostać jakimś terapeutom
albo coś równie pokręconego.
-Dlaczego uważasz, że to pokręcone
zajęcie ?
-Faktycznie zaczynam się czuć jakbym
to ja miał problem.
-A widzisz.
Dostaliśmy nasze ciepłe napoje,
więc na moment zamilkliśmy kosztując ciepłego napoju. Chyba już
wiedziałam od czego mam zacząć.
-A teraz mów. - pośpieszyłam go.
-Nie ma sensu.
Zdziwiony wzrok.
-Otworzyłaś mi oczy na pewne sprawy.
Dzięki. - uśmiechnął się.
-Czyli … jest już dobrze ? -
zapytałam zaskoczona.
-Tak. Chyba teraz obydwoje jesteśmy
silniejsi niż wcześniej.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę
pałaszując gorący napój i po kwadransie ruszyliśmy w drogę
powrotną do domu. Chyba wychodziłam na prostą, chociaż sprawa z
kawiarnią nadal była dla mnie zagadką.
-A co miałeś na myśli mówiąc, że
masz do mnie jakieś plany ? - zapytałam przypominając sobie tę
sytuację.
-A to. - zamilkł na chwilę. - A to
wiesz, to już nie aktualne. - jąkał się.
Chciałam go jeszcze podpyta w tej
sprawie, ale zauważyłam znajomą postać, która chyba też mnie
rozpoznała, bo z uśmiechem na twarzy szła w naszym kierunku.
-No kogo to moje śliczne oczy widzą.
- darł się już. - A tak właśnie jakoś mi się wydawało, że
moja znienawidzona siostra ma przyjechać z emigracji razem ze swoim
angielskim chłopakiem. - na całe szczęście mówił po polsku, a
gdy był bliżej, dodał. - Ale na zdjęciach z wakacji byłaś z
innym, i to nawet z dwoma innymi, a tu jakiś nowy. - powiedział
patrząc na Nathana.
-Zamknij dziób !
-Też się cieszę, że cię widzę. -
przytulił mnie szybko i dzięki Bogu.
-Poznajcie się. - zaczęłam po
angielsku. - Nathan, mój głupi brat Olivier. Olivier, mój
problematyczny przyjaciel z wysp Nathan.
-No dzięki. - powiedzieli w tym samym
czasie, co mnie rozśmieszyło.
-Czyli zaczniemy w końcu pić. -
kontynuował po angielsku Olly.
-Ty na pewno nie będziesz.
-A to niby dlaczego ?
-Jesteś nie pełnoletni.
-Rocznikowo brakuje mi tylko roku.
-No właśnie. Brakuje ci. -
zaakcentowałam ten wyraz.
-Od kiedy ty przywiązujesz tak wagę
do mojej pełnoletności.
-Nie zaczynaj. - dostał w bark. - Nie
popełniaj moich durnych błędów. W ogóle to z kim się dzisiaj
widziałeś ? Wpakowałeś się w jakieś ciemne towarzystwo ?
-No chciałabyś. Co boisz się, że
będę lepszy w ćpaniu ?
-Co ty właśnie powiedziałeś ? -
byłam zaskoczona jego pewnością siebie. - Pokaż oczy.
-Wytrzeźwiałem już. - zaśmiał się.
-Jeżeli myślisz, że to jest tak
bardzo zabawne to się mylisz.
-Oj no siostra. Jaja sobie z ciebie
robię, a ty tak poważnie i surowo mówisz.
-Bo nie chcę, żebyś się wpakował w
jakieś gówno. Wystarczy jedna czarna owca w rodzinie.
Przyśpieszyłam kroku, gdyż
byliśmy już blisko domu, a ja miałam dość tej męczącej
rozmowy. Gdy przekroczyłam próg domu, zauważyłam, że „mężczyźni”
są jeszcze daleko i żywo o czymś dyskutują. Zamknęłam za nimi
drzwi i zdjęłam kurtkę. Mama wyszła z piwnicy ze słoikiem
ogórków w dłoni.
-Na co ci to ? - zapytałam zdejmując
buty.
-Przyda się. - uśmiechnęła się.
-Gorzelnie chcecie zrobić w domu ?
-To tylko, żeby Nathan spróbował
polskiej wódki.
-Nie bój się, już ją pił. A na
twoim miejscu to bym nie prowokowała, bo Olivier już cwaniakuje
jaki to on nie jest. Do kogo on dzisiaj poszedł ?
-Mówił, że do jakiś kolegów.
-A wiesz jakich ?
-Nie, ale opowiadał, że poznał paru
nowych kumpli.
-Powinnaś się nimi zainteresować, bo
już mu coś na głowie siada. Chyba nie chcesz żeby skończył tak
jak ja.
-Dlaczego w tej rodzinie są same
problemy ?
-To są tylko moje spostrzeżenia. Mam
nadzieję, że Oll tylko zgrywał bohatera przed Nathanem, a nie
mówił na serio. - weszłam za mamą do kuchni.
-Czy ja nie mogę przeżyć spokojnie
starości ?
-Masz jeszcze do wychowania swoją
najmłodszą córkę, więc o jakiej starości mówisz ?
-Droczę się z Tobą.
-Jakoś dzisiaj wszystkim zachciało
się ze mną droczyć. - przewróciłam oczami.
-Nie widujemy cię często. - mamo
dosiadła się do mnie, do stołu. - Tęsknimy za Tobą, a Olivier
najbardziej. - zaśmiała się.
-No tak. Kochany brat. Dlaczego on
zawsze musi się ze mną kłócić, a nie na przykład z Nicolą ?
-Bo ty jesteś od niej starsza i
bardziej wyszczekana. Zresztą jesteś gwałtowna i dosyć nerwowa.
Szybko się wybić z rytmu. - uśmiechnęła się.
-Zmienię się.
-Po co ? - spojrzałam na nią
osłupiała. - Teraz jesteś przynajmniej oryginalna.
-Myślisz ?
-No pewnie. Jesteś silna, zakończyłaś
trudny rozdział w twoim życiu, przez wiele przeszłaś, nie bałaś
się przeciwstawić. Jestem z ciebie dumna. - pocałowała mnie we
włosy i słysząc trzask drzwi wejściowych podeszła do blatu i
wyjęła ogórki ze słoika na półmisek.
-Żebym się jeszcze chciała
ustatkować, co ? - zaśmiałam się.
-Masz niecałe dwadzieścia lat. Nie
oczekuję od ciebie zbyt wiele.
-Całe szczęście. - zaśmiałam się
z mamą.
Usłyszałam jak angielskojęzyczne
rozmowy ucichają i przenoszą się do salonu, po chwili Nicola
przybiegła do kuchni.
-Nic nie rozumiem z tego co mówią. -
poskarżyła się siadając mi na kolanach.
-A wyobraź się jak czuję się tata.
- mama się uśmiechnęła pod nosem.
-Nie wiem jak, ale siedzi tam z nimi.
-Późno już jest. Jutro masz jeszcze
szkołę, więc leć wziąć prysznic i idź spać. - powiedziałam
do niej. - Sama najchętniej wskoczyłabym w piżamę i poszła spać.
-Zostań jeszcze trochę. Chociaż tę
godzinę. - mama spojrzała na mnie dwuznacznie.
-Dobra Młoda. Idziemy na górę.
Przebiorę się w coś wygodnego. - ziewnęłam i zdjęłam młodą z
kolan.
Knułam sobie w głowie diabelski
plan. Wezmę teraz prysznic, założę leginsy jakąś koszulkę i
później tylko walnę się w kimono i będę mogła spać. Mój plan
bardzo mi się spodobał i z cwaniackim uśmiechem pokonywałam
schody na górę.
-Mam nową piżamkę, chcesz zobaczyć
? - Nicola się ożywiła.
-No pewnie.
-A wiesz, że tato przemalował mi
ściany w pokoju ? Nawet chciał twoje odświeżyć, ale mama mu nie
pozwoliła.
-I dobrze zrobiła. Jaki masz teraz
kolor ścian ?
-Taki śliczny fioletowy.
-Uff. Czyli już nie różowy. -
zaśmiałam się z siostry za co zostałam zgromiona jej wrogim
spojrzeniem
-Ładny ? - otworzyła mi drzwi do
swojego pokoiku.
-Eee laska. Też taki chcę. - i
mówiłam tu zupełnie na poważnie.
-Żebyś widziała teraz swoją minę.
- zaśmiała się za co została poczochrana po włosach. - Zrobisz
mi jutro tę ładną fryzurę z warkoczykiem ?
-Ale obudź mnie.
-A zaprowadzisz mnie do szkoły.
-Oczywiście, że nie. Wstanę tylko po
to, żeby cię uczesać, a później idę dalej spać. Muszę
odpocząć.
-Mama też tak mówiła.
-Co mówiła ? - dziewczynka zaczęłam
przeszukiwać szuflady komody.
-Żebym ci nie przeszkadzała, bo
musisz wypocząć. Co ty robisz tam w Anglii, że tak ciężko
pracujesz ?
-Kochanie ja tam żyję. - roześmiałam
się, oczywiście moja młodsza siostra nie zrozumiała iluzji. - Ale
fajna piżamka. - pochwaliłam jej nowy nabytek.
-Mama mi wczoraj kupiła.
-Pomysłowa. - bardziej przypominała
strój krowy na bal przebierańców, ale jaka była ciepła i miękka
w dotyku.
-Mama wspominała coś, że dla ciebie
też kupiła. Chyba pandę.
-Też mi kupiła ? I to pandę ? -
byłam w siódmym niebie, nie od wczoraj wiadomo, że lubiłam motyw
pandy na ubraniach, ale jakoś ciężko było mi go dostać.
-Skąd ja wiedziałam, że się
ucieszysz ? - powiedziała tonem starszej siostry i wyszła z pokoju.
Uśmiechnęłam się z tej chwilowej
zamiany ról i poszłam do siebie do pokoju. Rozejrzałam się, ale
nigdzie nie widziałam podarunku od mamy, a głupio było mi się
zapytać. Z walizki wyjęłam kosmetyczkę i w szafie poszukałam
jakiś ubrań. Słyszałam, że Nicola jest w łazience, a z dołu
słychać było wesołe krzyki reszty. Alkohol na pewno był już
otwarty. Usłyszałam, że drzwi łazienki się otwierają, a
dziewczynka po chwili zamyka się u siebie. Wzięłam swoje rzeczy i
poszłam do łazienki. Szybki prysznic nieco mnie pobudził, ale nie
spowodował jakoś większej chęci na zejście na dół. Spięłam
włosy i zeszłam na dół, gdzie humory wszystkim dopisywały, a
butelka była, zdecydowanie, pusta do połowy.
-Jesteś wreszcie. - zawołał
uśmiechnięty tato, a nie mówiłam, że po alkoholu nie ma granic
językowych, widziałam, że mama nie piła, ale …
-Olivier ? - spojrzałam na niego z
góry z założonymi rękami. - Mamo !
-No co ?
-Jak to co ? Spijacie już go ? - oni
byli tak ślepi czy jak ? - To może pójdę zbudzić Nicolę.
Rodzinny spend.
-Oj nie denerwuj się tak. Jeden
kieliszek tylko wypił.
-A za nim poleje się kolejny. -
spojrzałam na Nathana, który miał mnie totalnie gdzieś, co się
dziwić mówiłam po polsku, i razem z ojcem pili sobie w najlepsze.
-Rozluźnij się siostra, bo złość
piękności szkodzi. - spojrzałam na brata morderczym wzrokiem i
zabrałam jego kieliszek.
-Nalać ci ?
-Mamo ! - spojrzałam na nią
zdziwiona.
-Wystarczy powiedzieć nie. - pokiwała
zrezygnowana głową, a ja poczułam się niezrozumiana.
Fajnie, że tylko ja zostałam
myślącym człowiekiem w tym domu. Zajęłam wygodne miejsce na
kanapie i zaczęłam bawić się w obserwatora. Zaszyłam się tak,
żeby widzieć, ale nie brać w tym udziału. Tato nagle przypomniał
sobie o swoim kursie języka angielskiego i coś tam rozmawiał z
naszym gościem. Mama po pewnym czasie nalała sobie wina do lampki,
szturchnęła mnie czy też chcę, ale pokiwałam przecząco głową.
Byłam zbyt zmęczony, żeby pić, po pół godzinie trzeźwa w tym
towarzystwie zostałam tylko ja. Tato z Natahnem coś bełkotali, ale
trzymali się. Nie sądziłam, że Nathan jest tak dobry w piciu, co
się dziwić nie byłam z nim nigdy na żadnej imprezie na której
mógł pić, ale co się dziwić kolejny raz, po imprezie z Max'em
wolałam przestać, bo zdarzyły się wtedy dziwne rzeczy. Na to
wspomnienie energicznie pokiwałam głową. Mamie już szumiało w
głowie od wina, a Olivier tak jak mówiłam od czasu do czasu coś
popijał, ale co mnie to w ogóle obchodzi. Gdy zauważyłam, że
towarzystwo się już sypie spojrzałam na Oliviera, który zrozumiał
aluzję i złapał ojca prowadząc go do sypialni rodziców. Ja
miałam się zająć Nathanem, co mogło być trudniejsze, gdyż
musiałam wejść z nim po schodach.
-Dobra Nathan wstajemy. - odezwałam
się, gdy Olly wyprowadził już ojca, który chyba w najgorszym
stanie, ale nie czołgał się po ziemi, w końcu wypili tylko 0,75.
-O Amelia. - zdziwił się na mój
widok, ale samodzielnie wstał, byłam więc tyko asekurantką, swoją
drogą tato jutro musiał mieć wolne.
-No tak się składa, że tu mieszkam.
- uśmiechnęłam się do niego, ale jego wzrok nagle się zaostrzył
i jakby pociemniał.
-Aha. - wypowiedział to perfidnie mi w
twarz, okey, pominę to.
-Gdybym wiedziała, że jesteś tak
zahartowany to chyba często bym z Tobą balowała. - stanęliśmy
przed schodami.
-I tu wychodzi jak mało mnie wiesz. -
czy on to robił specjalnie ?
-Nathan.
-Co ? - szybko się do mnie odwrócił
przez co musiał się lekko podtrzymać balustrady.
-Coś się stało ?
-Z czym ?
-Z nami.
-Przecież nie ma żadnego „nas”.
-Czyli tu cię boli ?
-Tak. Właśnie tu. Dokładnie w tym
miejscu. - pokazał na swoje serce, a mnie ugięły się nogi. - Ale
kogo to obchodzi, bo z pewnością nie wyszczekanej i pewnej siebie
Amelii, która widzi białe białym, a czarne czarnym.
-Ale … Nathan.
-Wiesz ktoś mi kiedyś powiedział, że
gdyby ludzie mówili sobie prawdę to życie byłoby łatwiejsze.
Myślę, że ten ktoś miał rację, ale również wiem, że zmieni
zdanie jak pozna smak prawdy na sobie. A ty co o tym myślisz ?
-Myślę, że gadasz głupoty, bo
jesteś pijany.
-A ja jestem pewien, że mówię
prawdę.
Odwrócił się i wszedł sprawnie
po schodach. Zniknął mi z oczu, a ja jak głupia stałam przed
pierwszym stopniem. Przetarłam twarz dłońmi i potarłam oczy
próbując się rozbudzić. Czyżby Nathan na wieść o tym, że
chciałabym być Amelią z lipca, z wyprawy do Londynu, chciał się
zemścić na mnie i zaczął traktować mnie jak ja jego tamtymi
czasy ? No cóż nie da się wszystkich nastawić do siebie
pozytywnie – pomyślałam, a po chwili doszedł do mnie sens moich
myśli. Przecież Nathan uratował mi życie ! Wbiegłam po schodach
na górę i bez pukania wparowałam do jego pokoju. Akurat szukał
czegoś w walizce, którą położył sobie na łóżko.
-Wiem, że jesteś u siebie, ale
mogłabyś chociaż zapukać. - nawet nie podniósł wzroku.
-Popatrz na mnie !
-To rozkaz ? - spojrzał na mnie z
jadem w oczach i szybko wrócił wzrokiem do walizki.
Musiałam wziąć sprawy w swoje
ręce. Zdałam sobie też, że przez cały dzisiejszy pobyt tutaj
byłam inna. Raz kłótliwa, raz delikatna, raz raptowna, raz
spokojna, raz wściekła, raz chciałam naprawić cały świat. Moje
uczucia się zmieniały, w każdej minucie czułam coś innego i
oczywiście wyszło na tym, że pod koniec dnia stwierdziłam, że
chcę być taka jak dawniej, twarda, niezależna, pewna siebie,
wygadana, ale razem z tym przyszła obojętność na ludzkie uczucia
i tym zraziłam do siebie mojego gościa. Mieliśmy lepić bałwany,
rzucać się śnieżkami, odpocząć, wzmocnić nasze przyjacielskie
więzi, ale dopiero w tej chwili dotarły do mnie jego słowa ze
spaceru. „Ten wyjazd da ci też do zrozumienia, że czuję coś
do ciebie.” Cholera ! Coś
musiało być ze mną nie tak, skoro to przeszło mi obok uszu. W
szybkim tempie do niego podeszłam, ale ten nadal na mnie spojrzał.
Złapałam go za podbródek i szybko zwróciłam przodem do mnie,
zaskoczony nie wyrwał mi się.
-To
nie rozkaz, to była prośba, ale skoro nie chcesz po dobroci to
muszę użyć siły. Mówisz, że jesteś trzeźwy, ale w tych
okolicznościach wolałabym, żebyś był pijany, ja również.
Totalnie nie wiem co robię. - jego zielone tęczówki zdradzały, że
jest zupełnie zaskoczony, ale trybiki w jego głowie zaczęły
łączyć wszystko w całość. - Wybacz mi jeżeli nie o to chodziło
ci dzisiaj na spacerze, na którym cię nie słuchałam i nie dałam
głosu. Przepraszam cię za to i za to również.
Widziałam,
że jego rozszerzone i świecące źrenice krążą w miejscu moich
ust. Spojrzałam na jego delikatnie różowe usta,
a później nasz wzrok się spotkał. Serce waliło mi jak szalone.
Jego kolejne spojrzenie na moje usta i nagle wstąpiła we mnie
ogromna odwaga. Stanęłam lekko na palcach, żeby mieć lepszy
dostęp do jego ust, a to podziałało na niego jak płachta na byka.
Szybko złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Swoje ręce
zawiesiłam na jego barkach, a jego dłonie powoli błądziły po
moich plecach, a nawet i nieco niżej, ale było mi tak dobrze, że
nie strąciłam ich. Palce już mnie trochę bolały i powoli się
zniżałam, ale nadal łapczywie całowałam jego usta domagając się
więcej. Najwyraźniej zauważył mój dylemat, bo za chwilę złapał
mnie za uda i podciągnął do góry. Odruchowo oplotłam swoje nogi
na jego biodrach, a po chwili poczułam, że siedzę na dosyć
niewygodnym oparciu łóżka,
ale przynajmniej nasze usta były na tej samej wysokości. Powoli
brakowało mi tchu i miałam wrażenie, że jestem w saunie. Dłonie
Nathana zawędrowały pod koszulkę i delikatnie pieściły nagi
brzuch, ale nie odważył się na więcej. Pocałunki stawały się
głębsze, mocniejsze, bardziej namiętne, nawet agresywniejsze niż
na początku. Powoli czułam jak zaczyna mi brakować tlenu, ale za
nic nie chciałam przerywać tej niesamowitej chwili. Mimo że miałam
zamknięte oczy i widziałam ciemność to ta nagle pociemniała, a w
głowie się zakręciło. Poczułam, że słabnę, ale nie chciałam
przerywać pocałunku, zrobił to Nathan, a ja czując jak wszystko
się rusza przytuliłam się do jego torsu oddychając głęboko i
obserwując latające meble. Poczułam silny uścisk, zapach perfum
połączony z zapachem alkoholu. Klatka piersiowa Nathana szybko się
poruszała, gdy już w miarę się uspokoiłam, a oddech nieco
uspokoił podniosłam głowę z wielką ciekawością jak wygląda
twarz Nathana.
Okrągłe,
świecące oczy patrzyły na mnie z niedowierzaniem, wtedy szybko
spuściłam wzrok i zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.
Chciałam zejść, ale jedna noga Nathana, która znajdowała się
pomiędzy moimi mi to uniemożliwiała, nasze ciała były do siebie
przyległe, a silny uścisk – sprawiał aż ból. Z zamkniętymi
oczami i opuszczoną głową czekałam na dogodną okazję, żeby
uciec, ale poczułam jak dłoń Nathana trafia na mój podbródek i
podnosi całą głowę do góry.
-Spójrz
na mnie proszę. - szepnął delikatnie, ale w taki sposób, że moje
całe ciało jemu uległo i nim wypełniło, powoli podniosłam
powieki i przyrzekam, że w tamtym momencie zobaczyłam Anioła.
-Ja
cię za to przepraszam. - nasze twarze były tak blisko, że moje
usta niemal dotykały jego warg.
-Ja ci
za to dziękuję. - spojrzałam na niego, gdyż nadal trzymał palce
na moim podbródku, gdy tak na mnie patrzył czułam, że palę się
ze wstydu.
Ocknęłam
się i zabrałam swoje ręce z jego ciała, lekko go popchnęłam
chcąc uciec, wypuścił mnie, ale nie odsunął się najdalej,
zeszłam z oparcia łóżka, ale nie udało mi się pokonać kolejną
przeszkodę jaką był on sam.
-Nie
uciekniesz mi, słyszysz ? - szeptał mi do ucha w taki sposób, że
nogi się pode mną uginały w przyjemny sposób.
-Nathan
ja muszę pójść.
-Zostań.
- niemal błagał.
-Nie
mogę. - lekko go popchnęłam, a ten zrobił krok do tyłu, więc
wykorzystałam to i ruszyłam ku drzwi.
-Amelia.
- poczułam jego silną rękę na moim nadgarstku. - Jak to jest
możliwe, że rozpalasz we mnie tak silne emocje ? - jego wzrok
wędrował wokół moich ust, a moje serce zaczęło mi płatać
figle, czułam na sobie gorący oddech Nathana, który
się do mnie niebezpiecznie szybko zbliżał, a ja nie byłam w
stanie się jemu przeciwstawić.
-Nathan.
- chciałam, żebym zabrzmiała srogo, ale z moich ust wyszło
jedynie westchnienie.
Za
plecami poczułam ścianę, spojrzałam w bok i faktycznie
zorientowałam się, że staliśmy obok drzwi, usłyszałam dźwięk
zamykanych na klucz drzwi, spojrzałam ze strachem w oczach na
Nathana ten szybko ponownie złączył nasze usta. Te pocałunki były
inne. Delikatne, spokojne, ale jakie przekonujące. Traciłam
wszystkie zmysły, nie mogłam się postawić, ulegałam mu tak
szybko. Z czasem pocałunki
stawały się gorętsze i bardziej łapczywe, jakbyśmy się bali, że
już nigdy nie doświadczymy tego uczucia i chcieli zapamiętać
każdy drobny szczegół.
Gorące
dłonie Nathana powędrowały pod mój T-shirt i badały odważnie
każdy centymetr mojego brzucha i pleców. Gdy już to zrobiły
powoli wędrowały wyżej, a pocałunki nieco się osłabiły dając
nam szanse na złapanie nieco oddechu, ale gdy opuszki Nathana
dotknęły kawałek moich piersi poczułam dreszcze na całym ciele,
a z ust wydobyło się namiętne westchnienie. To dało mi odwagi do
sięgnięcia pod jego koszulkę, którą po chwili zdjęłam i teraz
ja zaczęłam błądzić po jego twardym brzuchu. Z kolei jego dłonie
zaczęły wędrować niżej, przez talię, po uda kończąc na
zewnętrznej stronie ud.
Pocałunki
straciły werwy z początku, więc naparłam na jego usta mocniej, a
ten jakby na to czekał i chwycił materiał mojej koszulki i bez
problemu się jej pozbył obnażając mnie zupełnie nagą od pasa w
górę, ale szybko rozgrzał mnie swoimi dłońmi błądzącymi po
moich plecach, brzuchu i delikatnie dotykając moich piersi, tutaj
nie czuł się już tak odważnie, ale i ten dotyk przyprawiał mnie
o westchnienia rozkoszy.
-Nathan
co my robimy ? - wydyszałam między pocałunkami.
-Nie
wiem, ale podoba mi się to.
-Nie
przerywaj.
Totalnie
mu się poddałam rozkoszując się jego dotykiem, obecnością i
zapachem. Rozpływałam się pod naciskiem jego coraz to pewniejszych
dłoni. Włożyłam swoje palce w jego włosy, a ten mocniej docisnął
mnie do ściany wkładając swoją nogę pomiędzy moje uda przez co
każdą częścią ciała na mnie napierał. Pocałunki ponownie
stały się namiętne, głębokie i dzikie. Tak jeszcze mnie nie
całował, aż wystraszyłam się jego zmiany taktyki. Zniknął
czuły chłopiec, a pojawił się stanowczy mężczyzna, który wie
czego chcę i to po prostu bierze. Gdy
ponownie brakło nam tchu Nathan położył swoje czoło na moje.
-Ko …
-Cii.
- przerwałam mu w porę. - To zobowiązuje Nath. Nie rób tego,
proszę. - zajrzałam mu głęboko w oczy. - Muszę iść. -
wydyszałam.
-Nie.
-Nie
chcę, ale muszę. - szybko założyłam swoją koszulkę i
poprawiłam fryzurę.
-Am ?
- przekręcałam już klucz w drzwiach, ale się odwróciłam.
-Dobranoc.
- pocałował mnie czule i szybko w usta.
-Kolorowych
snów. - uśmiechnęłam się i szybko wymknęłam się na ciemny już
korytarz.
Po
ciszy jaka panowała zorientowałam się, że wszyscy są już w
swoich pokojach. Po wejściu do swojej sypialni spojrzałam na
zegarek. Gdy zobaczyłam zbliżającą się północ, byłam
mocno zdziwiona. Czy to możliwe, że ponad godzinę byłam z
Nathanem ? Zmęczona, ale i rozbudzona opadłam bezwładnie na łóżko.
Nadal czułam na sobie jego ciepły dotyk, jego usta, jego zapach na
swojej koszulce. Dotknęłam swój brzuch, który aż zabolał pod
moim naciskiem. Nagle przypomniałam sobie o tym o czym najmniej
chciałam w tym momencie. Blizna. Nathan musiał ją dotknąć.
Przejechałam po niej opuszkami palców i zdałam sobie sprawę, że
tam najczęściej wędrowały dłonie Nathana. Dlaczego to robił ?
Oddychałam głośno i głęboko. Byłam tak strasznie zmęczona, ale
i tak rozbudzona. Powieki mi opadały, a gdy tylko tak się stało
przed sobą miałam widok Nathana, czułam jego dłonie, jego usta.
Nie wiem jak w takim stanie udało mi się zasnąć, ale odbyło się
to w bardzo przyjemnej atmosferze, a sny były równie dobre co
miniony wieczór.
Cześć !
Kami : twoja sweet sixteen już od dawna myśli nad sexy time, tutaj masz przedsmak :P
Myślę, że rozdział mówi sam o sobie, a jedyne co mogę dodać, ale też nie dużo, żeby Was nie zanudzić i nie zawracać więcej czasu, to to, że egzaminy poszły mi całkiem dobrze, najlepiej oczywiście polski i angielski z czego jestem bardzo zadowolona. Jak będą wyniki to Wam wszystko napiszę :)
A teraz puenta tego rozdziału : czytanie romansów jest nawet przydatne xD
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mam czas na czytanie książek ♥
Czekam na pikantne komcie hahah <3